- Opowiadanie: Vacter - Metoda słownikowa

Metoda słownikowa

Tekst został usprawniony na podstawie uwag, które są widoczne w komentarzach. Bardzo dziękuję Wam wszystkim za zwrócenie uwagi na usterki językowe, problemy struktury tekstu oraz  błędy logiczne. Te uwagi to bardzo duże wsparcie, szczególnie, że czasem trudno takie wsparcie uzyskać nawet w sytuacjach bezpośrednio związanych z doskonaleniem warsztatu. Skorzystałem z każdego komentarza i jeśli nawet nie w tym tekście, to mam nadzieję, że kolejne dzieła zostaną “beneficjentami programu wzajemnego wsparcia redaktorskiego”.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Metoda słownikowa

Dostawca zgodnie z wyuczoną techniką ukłonił się i powoli wyszedł za próg mojego biura. Zamknąłem drzwi, a krótki sygnał oznajmił fakt opuszczenia przez niego wyznaczonego obszaru korytarza. W jego obrębie dostawca nie mógł ani mówić, ani słyszeć. Takie były zasady, a ja nie miałem zamiaru tych zasad łamać. Bunt? Żyło mi się przecież dobrze i nie byłem raczej skrępowany w żadnej istotnej dla mnie sprawie. Poza relacjami z obsługą obiektu oczywiście, tu istniały pewne ograniczenia. Jednak kontakt z dostawcami nie przyniósłby mi żadnej korzyści. To raczej zysk dla nich. Najważniejsze, że przynieśli pakunek. Na tym kończymy współistnienie klas.

Postawiłem karton na stole i błyskawicznie wydobyłem zawartość. Była to zwykła lampa z zielonym abażurem. Dokładnie taka o jakiej myślałem, oglądając kilka filmów z XX wieku. Podłączyłem lampę do kontaktu ukrytego pod biurkiem. Nacisnąłem przycisk i teraz dokładniej widziałem zeszyt, który zamówiłem dzień wcześniej. Chciałem napisać coś od siebie, w oderwaniu od komputerów. Ta myśl nawiedziła mnie po nocnym szperaniu po bazie danych urzędu.

Raz na kilka dni wyłączają logi systemowe i każdy pracownik mojej rangi lub wyższej może wtedy bez kontroli przejrzeć dowolną treść z bazy historycznej. Dostęp jest zawsze taki sam, ale brak pełnego śledzenia odczytu wyłącza krępujące pytania o celowość działań i pytania o specyficzne preferencje. Jest tylko jedna zasada, która nie ulega zmianie – danych nie można wykorzystać do innych celów niż własne lub towarzyskie. Wyłącznie w obrębie dozwolonej sieci kontaktów. Złamanie tej zasady jest niemal niemożliwe, ale jeśli komuś by się udało, brak logów może nie pomóc. Jak dla mnie to i tak wolność, ale pewnie dla wielu, których obecność zatarła się po kilku logach systemowych, byłoby to coś niezrozumiałego. Mam na myśli bohaterów wydarzeń, konfliktów, śmierci sprzed wielu lat, których losy to promil danych systemu. Oni patrzyliby na mnie z przerażeniem, chcąc jak najdłużej utrzymać porządek najprostszego bytu. Wtedy rządziła miłość i praca, a zaspokajanie głodu zajmowało resztę czasu. Ludzie, z którymi pracuję, wiedzą o wiele więcej, chętnie rozmawiają i nie potrafię sobie wyobrazić nikogo spoza naszej grupy, kto mógłby wnieść do mojego życia coś bardziej wartościowego. Może uda mi się jeszcze uda zrobić na nich wrażenie tym pisaniem.

 

***

 

Wydarzenia tej historii miały miejsce pod koniec drugiej połowy XXI wieku. Sytuacja społeczno-ekonomiczna w porównaniu do poprzednich lat nie uległa znacznej zmianie. Wciąż nie było na świecie w pełni nowoczesnego budownictwa, a zwykłe szare bloki nie były rzadkim widokiem. Obok rozsypujących się budynków funkcjonowały punkty ładujące samochody czy małe biura obudowane elektroniką ochronną. Nikogo nie dziwiło, że po wyjściu z obskurnego korytarzyka łatwo było dostrzec kamery badające każdy objaw funkcji życiowej jednostki. W tym technicznym, ale też zarazem starodawnym świecie żył Meg. Jak każdy spędzał dużo czasu używając podręcznego komputera, który wtedy nazywano smartfonem. Ta nazwa sama w sobie wskazywała na inwazyjną zmianę w słowie telefon, by w końcu cząstka fon traciła na znaczeniu, a cząstka smart stawała się właściwie samoistna. Smartfon myślał za człowieka, a Meg wciąż bardzo lubił technologię zwaną użytkową. Gdyby nie to urządzenie, siedziałby w swojej dzielnicy i obijał się bez celu po parkach i bulwarach. Głównie dlatego, że nic o kulturze czy sposobie bycia nie docierałoby do jego świadomości, nie posiadał odpowiednich znajomych.

Na ręku miał zapięty moduł monitorujący podstawowe funkcje życiowe. Użyję odpowiedniej nazwy… smartwatch. Więc smartwatch zawibrował dziwnym rytmem. Zaniepokojony Meg spojrzał na wyświetlacz, na czerwono wyświetlił się komunikat:

Incydent wymagający pilnej reakcji.

Sięgnął po smartfon, na którym wyświetliły się szczegółowe informacje. Wynikało z nich, że nie nawiązał kontaktu ze swoją dziewczyną od pięciu godzin i jej dane biometryczne osiągnęły nietypowy stan. Zgodnie z historią kontaktu, odpowiednia reakcja wygaszała tę anomalię. Meg wybrał manualne rozwiązanie problemu. Wyświetlił się interfejs nowej wiadomości. Przy jego użyciu Meg z szeregu pojawiających się słów, wybrał odpowiednie by stworzyć zdania. Słownik telefonu opanował już cały zasób leksykalny i słowotwórczy Mega. Automatyczna metoda mogłaby załatwić sprawę, ale Meg umówił się z dziewczyną, że będą do siebie pisali bez jej użycia. Po to by żyć choć trochę bardziej jak prawdziwi ludzie, dbając o naturalne relacje międzyludzkie.

Możliwość wpisywania słów samodzielnie została usunięta z systemu urządzeń jakiś czas temu. Okazało się, że w pełni manualne wprowadzanie danych zużywa za dużo energii i zbyt mocno angażuje układy człowieka. Meg nie protestował, bo miał dosyć wklepywania każdej litery samodzielnie. Jego dziewczyna była jednak załamana. Nie interesowała się za bardzo jakąkolwiek technologią. Nawet bała się jej i z niechęcią kliknęła potwierdzenie związku w urządzeniu. Brała nawet udział w protestach. Jednak nic one nie dały, bo struktura właścicieli oprogramowania i sprzętu była rozproszona zbyt mocno, by kogokolwiek te protesty mogły zainteresować. Na pewno na niewiele zdawały się pikiety pod lokalnymi sieciami sprzedaży. Internet też był wątpliwym miejscem, kiedy samo pisanie przeciwko zmianom wymagało korzystania z tych zmian. Zresztą większość ludzi zaczęła korzystać ze słownikowej innowacji na długo przed jej bezwzględnym wprowadzeniem. Niektórzy nawet płacili za możliwość pisania słownikami znanych nieżyjących postaci, by robić wrażenie na rozmówcach. Meg dostał po chwili odpowiedź:

– Och, martwisz się o mnie. Wszystko jest w porządku. Zaraz będę jadła obiad. Do zobaczenia.

Mimo wszystko Meg był nieswój. Odczyt urządzenia wskazywał na coś niepokojącego. Może to jakiś błąd? Zdarzają się, a za ich znalezienie można nawet zarobić. Pieniądze zawsze się przydadzą. Meg wpadł na to, by podejść do dziewczyny piechotą. W końcu człowiek ma nogi i jeszcze zdarza się z nich korzystać, choć wielu bez problemu radzi sobie bez nich.

Pod blokiem Res lekko wiało. Był to budynek postawiony w połowie nowej nitki dojazdowej i w okolicy nie było jeszcze niczego nowego poza rzadko odwiedzanym centrum handlowym. Liczne mieszkania skupione na dosyć małej przestrzeni nie były zajęte. Wszystkie jednak już wykupiono, podobnie jak budynki w okolicy, które nie miały jeszcze nawet widocznych fundamentów. Światło w oknie Res paliło się , ale po chwili było już ciemno. Meg wbiegł do klatki, korzystając z dostępu przydzielonego po potwierdzaniu aktywnego związku. Był przekonany, że zastanie drzwi zamknięte. Na ekranie przy wejściu zajaśniał jednak zielony komunikat o przydzielonym dostępie. Meg otworzył drzwi i wszedł do środka. Ciemny korytarzyk w pierwszej chwili dość chłodny, ocieplił się szybko po uruchomieniu klimatyzacji. W jednym z pokoi wychodzących na ulicę znów zapaliło się światło. Meg wbiegł do środka, ale nikogo tam nie było. Na przełączniku światła zamontowany był dość już archaiczny system przeciwwłamaniowy. Res nie było w domu, światło zapalało się i gasło co jakiś czas bez połączenia z ogólnym systemem. W pokoju było posprzątane, biały dywan z grubymi frędzlami nie miał śladów ani okrucha.

 

Meg siadł na kanapie i zajrzał do smartfona. Od ostatniej wiadomości nie było żadnego kontaktu. Pomyślał, że poczeka na Res, ale wyśle jej coś. Włączył tworzenie nowego tekstu, ale zamiast normalnego interfejsu wyświetlił się komunikat:

Wystąpiły restrykcje. Dostęp słownika osobistego ograniczony, sprawdź informacje.

Zdumiony Meg kliknął. Kolejny komunikat.

Witaj, Twój język to Twój cały świat! Przedłuż już dzisiaj wszystkie funkcje słownika osobistego i ciesz się pełnią kontaktów z Twoimi najbliższymi. Kliknij dalej i poznaj dostępne plany.

Kliknął.

Niestety oferta tymczasowo niedostępna, sprawdź inne oferty.

Próbował włączać jeszcze raz, przelogować się, jednak za każdym razem oferta była czasowo niedostępna. Res zdenerwował się i włączył tworzenie wiadomości z restrykcjami. Niestety najlepsze co mógł stworzyć w wiadomości to "Hej, miłego dnia" oraz "Pogoda dziś dobra". Próbował kilkukrotnie aż nie mógł już niczego napisać.

Wersja testowa wygasła, wykup pełen dostęp lub sprawdź inne oferty.

Wkurzony Res włączył inne oferty i rozgorączkowany wybrał jedną z pierwszych dostępnych opcji. Stać go obecnie było tylko na kilka pierwszych, na te dalej nawet nie patrzył.

Gratulacje! Zakupiłeś słownik "Reklama to podstawa". Czy chcesz wysłać automatyczne powitanie do swoich klientów?

Res anulował i przeszedł od razu do pisania wiadomości własnej. Starał się nie myśleć o tym co właśnie się stało. Nie sprawdził jaki słownik kupuje dokładnie, nigdy nie myślał o tym, żeby posługiwać się innym niż własny. Odłożył smartfon i podszedł do okna. Nikogo nie było na zewnątrz, mrok rozświetlała łuna hipermarketu z domyślną reklamą oferty uderzającej jasnością przyzwyczajone do zmroku oczy. Pisał:

Wybierz produkt.

Wpisał Res.

Resztę opcji pominął, ta była podstawowa i wymagana. Wybrał kolejne słowa:

– Martwię się! Nie trzeba, na ratunek zawsze Res. Głowa do góry, życie to sukces.

Meg usunął wiadomość i spróbował jeszcze raz.

– Światło pali się bez celu! Wróć bezpiecznie. Res – oszczędzaj energię.

Ta wiadomość była najlepsza jaką udało mu się stworzyć z tym topornym słownikiem reklamowym. Wykorzystał kilka błędów, które umożliwiały stworzenie mieszanego komunikatu. Kilka prób wykryło niespójną treść i odrzuciło wysyłkę. W końcu jednak wysłał, odłożył smartfon na stół i myślał nad dzisiejszym komunikatem. Może Res też wygasł słownik? Gdyby tylko można było zadzwonić jak kiedyś. Rozmowy są kolejkowane i ograniczone. Nie dodzwoniłby się do rana, słuchając melodyjki wygenerowanej na podstawie słuchanej muzyki.

Meg włączył telewizor. Uruchomił się tryb romansowy, treści wybrane dla dwojga. Na liście było kilka seriali gdzie główni bohaterowie posiadali twarze Res i Meg. Jechali właśnie samochodem, lata 90.

 

* Akcja *

 

– Słuchaj Meg, zatrzymaj się. Może tu odpoczniemy?

Meg zatrzymał samochód przy motelu. Z budynku wyszedł młody mężczyzna. Wyraźnie podenerwowany. Przełknął ślinę, a na twarzy pojawił się przekonujący uśmiech. Jakby żadna przykra myśl nie gnębiła go nigdy w życiu.

– O państwo pewnie chcą wynająć pokój. Jestem dzisiaj sam, moja matka wyjechała. Zwykle razem prowadzimy ten biznes. Niestety obawiam się, że wszystkie pokoje są zajęte.

Obraz przestawiał zbliżenie na Mega. Ten podejrzliwie rozglądał się po okolicy. Nie było żadnego innego samochodu.

– Res, poszukajmy gdzieś indziej. Nie ma sensu…

– Nie Meg. Zostańmy tutaj. Niedługo nasz ślub, pozwól…

– Res, nie ma sensu. Skoro pan mówi…

– Meg, tu nikogo nie ma. Proszę pana, na pewno znajdzie się jakiś pokój. Poczekamy na pana matkę jeśli trzeba.

Młody mężczyzna spojrzał na nich pochmurnie, ale po chwili znów się promiennie uśmiechnął.

– Zapraszam do recepcji, może zwolni się niedługo jakiś pokój.

Weszła czołówka.

 

* Cięcie *

 

Cała historia była do przewidzenia. Meg wyłączył telewizor. Ciekawe te romanse. Zawsze mówił Res, żeby wybierała jakieś inne filmy, bo ma już dość oglądania siebie i jej ze zmasakrowanymi twarzami i połamanymi kończynami w różnych konfiguracjach. Gdyby tylko wiedział gdzie ona teraz jest. Może niepotrzebnie się przejmuje. Przyszła wiadomość.

– Może czas pomyśleć o drugiej połówce? Res płonie z tęsknoty.

Kolejny niepokojący odczyt. Gdyby słowa stanowiły wyłączne jakąś potrzebę Res, skrót werbalnej ekspresji. Jednak o ich związku obecnie stanowiła nieznana działalność systemu połączonych urządzeń. W tym momencie otworzyły się drzwi wejściowe. Meg wyskoczył do korytarzyka i spostrzegł przerażoną dziewczynę, niosącą torbę z zakupami.

– Meg, co tu robisz? Myślałam, że zwariowałeś, ale widocznie nie myliłam się. Te twoje wiadomości, teraz ty tutaj!

Meg podszedł do dziewczyny, objął ją i pocałował.

– Res, co się stało? Ciągle dostaję jakieś powiadomienia, nie mogłem do ciebie nawet normalnie napisać. Co się stało?

– Meg… Nie chcę o tym mówić. Meg, usiądźmy po prostu.

Usiedli razem na kanapie, ciało przy ciele – głowa przy ciele.

– Meg… Ja wiem. Ja chyba… to się stało.

W pokoju jakby nastał ziarnisty szum. Taki jak w dawnym telewizorze. Meg poczuł dotkliwe zimno, na jego twarzy pojawił się pot.

– Res, przecież to nie może się wydarzyć. Res, gdzieś o tym pisałaś, mówiłaś? Res… My musimy…

Rozejrzał się po pokoju. Na telewizor, na kamerę ledwo widoczną w rogu ramy. Oglądał ściany pokoju, obraz polany z lasem i spokojną chatką przy strumyku. Drzwi w korytarzu otworzyły się ponownie, w oknach opadły antywłamaniowe rolety. Na ekranie wyświetlił się obcojęzyczny komunikat "Stay where you are!".

– Kocham cię i jestem szczęśliwy.

Powiedział Meg obejmując dziewczynę. Zakrył jej twarz w pocałunku i nastała ciemność. Zimno odeszło, szum w uszach ustąpił. Po ciele rozlało się uczucie rozkoszy, a potem już nic. Prawdopodobnie już nic.

 

Meg obudził się, leżał na ziemi pod kanapą. Był to nadal pokój Res. Po mieszkaniu chodzili mundurowi, jeden z kimś rozmawiał patrząc przez okno.

– Jak to awaria? Zwariowaliście? Czyli, że oni korzystali z prywatnego sprzętu?

Jeden z mundurowych usiadł na kanapie i włączył telewizor. Na ekranie pojawił się mężczyzna z jego twarzą, który przeprowadzał ludzi przez zniszczone tereny blokowiska. Grała podniosła muzyka orkiestrowa. Drugi stojący przy szybie kontynuował rozmowę.

– Co mamy teraz zrobić? Nie można tak po prostu ich tu zostawić. Formalnie są skasowani ze wszystkich systemów…W porządku, tak będzie najlepiej.

Mundurowy podszedł do Mega, szturchnął go lekko.

– Wstawaj, siadaj na kanapie.

Meg usiadł.

– Wyprostuj się i patrz w ekran.

Mundurowy wyciągnął jakieś urządzenie, podobne do smartfona. Intensywnie przeglądał szereg opcji, po czym sięgnął po smartfon Mega i przyłożył do swojego. Po 30 sekundach włączył telewizor. Meg ujrzał swoją twarz na ekranie, po czym twarz zmieniła się w zupełnie inną. Zgadzał się wzrost i głos. Szedł z jakąś obcą kobietą po zaśnieżonych szczytach. Zbliżali się do górskiej chaty.

– Macie tu siedzieć do jutra. Twoja dziewczyna jest w drugim pokoju, nic jej nie zrobiliśmy jeszcze. Wygląda na to, że nic się jej nie stało mimo upadku przy próbie ucieczki.

Meg poczuł dreszcz.

– Co się z nami stanie?

– Z wami? Was już nie ma. W systemie jest zapis egzekucji, tortur oraz przesłuchań. Dzięki temu, że twoja Res praktycznie nie robiła nic, żeby się kryć, udało się sporządzić całkiem satysfakcjonującą serię nagrań. Rozumiesz? Wszystkie kamery, ta w smartfonie to ciągle rejestruje. Mieliśmy całą jej mimikę do wykorzystania. Kontrolerzy powinni być zadowoleni.

– Ale co się stało? Czy my jesteśmy wrogami systemu?

Mundurowy zaśmiał się.

– Nie jesteście żadnymi wrogami, my nawet nie ściągamy nikogo za próby zamachów, nawet tych co wiemy już na sto procent  kogo, gdzie i kiedy zabiją. Wiedza to jedno, ale ingerencja w sprawy, to już poważniejsza rzecz. Powiem ci o co chodzi, bo nie będziesz miał komu powiedzieć, a ja lubię opowiadać. Coś się zepsuło w systemie komunikacji na prywatnym sprzęcie informatorów. Wyszło na to, że ciąża twojej dziewczyny to klasyczny przemyt. Trudno to wykryć, a jak już wykrywamy to nie ma litości.

– Jaki przemyt, o czym pan mówi? Myślałem, że za samą ciążę można zostać uwięzionym.

– Nie, za to tylko pozornie coś grozi. Przemyt to gorsza rzecz, oznacza próbę urodzenia dziecka genetycznie odpowiadającego osobie z zewnętrznej lokalizacji. W najgorszym wypadku ze strefy rozrodczej, ale możesz tego nie znać, bo ty urodziłeś się zgodnie z zasadami. Tak przynajmniej widziałem. Teraz to inna sprawa… Nie będziemy przedłużać, trzymaj się Meg.

 

Mundurowi opuścili pomieszczenie. Meg poszedł do pokoju, w którym spała Res. Oddychała dobrze, żyła. A co jeśli ona jest przemytniczką, co jeśli dziecko nie jest jego? Meg trapił się tym, ale gdyby było inaczej, to czy nie byłoby już po nich? Ci mundurowi załatali po prostu kolejną lukę w systemie, błąd ludzki.

 

Rano przyszedł mężczyzna ze sprzętem. Wykonał poprawki w twarzach, minimalnie korygując kształty. Meg i Res dostali coś na uspokojenie, po czym widok sprzętu z innego świata nie robił na nich wrażenia. Tak to jest, gdy w jednym miejscu technologii człowiek dostaje tylko tyle ile mu wystarczy do pracy, zabawy i bycia kontrolowanym. Mężczyzna włączył telewizor i weryfikował efekt swojej pracy. Spojrzał na twarze na ekranie: Res i Meg występowali w reklamie czekolady, uśmiechnięta Res z nową twarzą zajadała się, a Meg zdzierał zdrapkę z nagrodą.

– Identyczne. Możecie już spokojnie wychodzić z domu. Na razie jesteście na kwarantannie pracowniczej, za kilka dni przyjdzie oferta. Wystarczy zaakceptować. Nie zabieram wam więcej czasu, miłego popołudnia.

Res i Meg siedzieli razem na kanapie. Choć mieli już twarz pozwalającą na opuszczanie mieszkania, to nie mieli jeszcze przydzielonych imion. Nikt poza oficjalnymi źródłami nie mógł ich jeszcze ani wezwać, ani niepokoić. Byli nowymi rezydentami o prawidłowym statusie sparowania i patrzeć mogli na siebie legalnie.

 

***

 

Myślę, że pokażę tę historyjkę. Niech poczytają i zobaczą, że i ja jestem w stanie wylać nieco potu jak zwykły pracownik. Nie wiem co dalej stało się z Meg i Res. Dostępne dane mają to do siebie, że bywają usuwane. Może też ktoś uznał, że nie powinienem wiedzieć więcej. Co za głupota, pewnie jakiś amator dawał dostępy. Jeszcze pomyślą, że mi na czymś przesadnie zależy. Natomiast Res… Te fikcyjne nagrania były bardzo realistyczne. Nie wiem co o tym sądzić, równie dobrze nieprawdziwe mogły być dane, z których skorzystałem, a filmy w porządku. Niczego nie można być pewnym, chyba pozostają nam tylko lepsze lub gorsze opowieści i źródła danych. Wiem, że muszę stworzyć coś lepszego. Tak się stanie jeśli tylko nie ściągną mnie stąd, żebym znowu musiał wylewać prawdziwy pot z ciała każdego dnia.

Koniec

Komentarze

Pomysł jest, ale musisz bardzo popracować nad stylem, słownictwem i logicznym powiązaniem kolejnych zdań. Zastanów się nad tym co poniżej. Nie będę poprawiać ani sugerować. Przepraszam za złośliwości – "nothing personal".

 

W tej strefie nie mógł on ani mówić, ani słyszeć.

 

nie byłem niczym skrępowany.

 

żeby poczuć się choć trochę jak w dawnych czasach. – Tzn. w czasach młodości bohatera, czy dwa wieki wcześniej?

 

Ta myśl mnie uwiodła po nocnym szperaniu po bazie danych urzędu.

 

Zeszyt leżał, sięgnąłem po długopis i cały wieczór spisywałem notatki. – A co miał robić zeszyt – podskakiwać?

 

Nadal istniały stare domy, a technologia łączyła się z tym co zastała. To jest mało zrozumiałe

 

Jego krótkie imię ułatwiało funkcjonowanie i był on dosyć lubiany. – Czyje funkcjonowanie i kto go lubił?

 

jej dane biometryczne osiągnęły nietypowy wykres. – Nie można osiągnąć wykresu, i wykres nie może niczego osiągnąć, wykres jest wizualizacją jakichś wielkości.

 

 Nie interesowała się za bardzo jakąkolwiek technologią.

 

Liczne mieszkania mieszczące się na dosyć małej przestrzeni nie były w większości zamieszkałe – mieszkania zamieszkałe

 

 Światło w oknie Res paliło się, ale po chwili zgasło. – Wow! Zwrot akcji! (przepraszam)

 

 zastanie drzwi zamknięte na wszystkie zamki – wiadomo

 

wypełniony był chłodem – mógł być wypelniony zgniłym oparem, ale chłodem raczej nie…

 

nabrało temperatury umożliwiającej względny komfort ciała – temperatura, umożlwia, komfort – coś tu jest nie tak

 

 słuchając wygenerowanej melodyjki na podstawie słuchanej muzyki. -Raczej na odwrót?

 

Kamera zbliżyła się na twarz Mega. – Raczej do twarzy, chyba że mówimy o jakimś zoomie, ale to trzeba by też inaczej ująć

 

To są tylko przykłady, niestety jest tego duuużo więcej…

W komentarzach robię literówki.

Bardzo dziękuję za te uwagi, zapewne nie wszystko jest wypunktowane, ale niektóre schematy problemów są zrozumiałe, szczególnie logiczne pudła lub opis, który może ja rozumiem, ale osoby czytające nie będą miały takiej możliwości.

Co do pierwszych dwóch zdań, dotyczyły one dwóch różnych osób. Jedna była faktycznie w pewien sposób skrępowana, druga nie. Ciekawi mnie, że to się rozmyło.

Artystom więcej, szybko!

Cześć Vacter. 

Wciągnąłem się w opowieść, było ciekawie, miło i przyjemnie. Niestety zakończenie nie przypadło mi do gustu, ucięcie historii zirytowało. Rozumiem ten zabieg, w wielu tekstach wychodzi on naprawdę dobrze, ale tutaj moim zdaniem nie wyszło. To podziało na odbiór całości, czekałem na koniec, spodziewałem się szału, łez, może gniewu? Nie dostałem tego i trochę mi smutno ;) 

Czekam na twoje kolejne utwory, powodzenia. :)

 

Pozdrawiam. 

 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Cześć Młody pisarzu!

Rozumiem, ze chodzi o cięcie, które nastąpiło po “Prawdopodobnie już nic” (trochę widzę w wyobraźni co tam mogłoby się dziać jak o tym wspominasz ;)), kiedy właściwie wracamy do sceny początkowej. Historia zapewne mogłaby być dłuższa i ładniej ukształtowana, zastanowię się nad tym. Pytanie, który świat jest wart większej uwagi: tego okropnego gościa co przerwał opowieść, czy bohaterów opowieści.

Artystom więcej, szybko!

Bardziej zainteresował mnie świat, którego historia kończy się w dramatycznej chwili. Uważam go za lepiej nakreślony. Pamiętajmy, że to moja subiektywna opinia i innym jak najbardziej taki zabieg może się spodobać. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Jak dla mnie to wciąż wolność, ale pewnie dla wielu tych, których obecność zatarła się po kilku logach systemowych (+,) byłoby to coś niezrozumiałego.

Ludzie, z którymi pracuję (+,)wiedzą bardzo dużo,

Może poszukaj sam, bo jest tego więcej.

Ciekawe było, ale się skończyło nijako. Może warto rozwinąć zakończenie?

Cześć Koala75, widzę, że podobnie jak Młody pisarz zwróciłeś uwagę na kwestię zakończenia. Podoba mi się ta sugestia i niezależnie od wszystkiego, dopracuję ten element. Z pewnością nie zaszkodzi. Oczywiście wprowadzę również inne korekty, przy okazji analizując tekst – w miarę możliwości – zgodnie z tym co nakreślił NaN.

 

Mam tylko pytanie. Jak zedytuję tekst, to w jaki sposób mogę to poprawnie zakomunikować? Po prostu edytuję co jest i komentuję niżej, czy jest jakaś inna zasada?

Artystom więcej, szybko!

Wystarczy napisać w komentarzu: “Poprawione”/”Błędy usunięte”/coś innego, albo w przedmowie napisać, jakie wprowadziłeś zmiany w treści, jeżeli tak się stało.

Pierwszy akapit rozbiłabym. Możesz zacząć od nowego akapitu w momncie, gdy bohater stawia karton na stole, a kolejny akapit można zacząć o tu:

Raz na kilka dni wyłączają logi systemowe

 

Ta myśl mnie uwiodła po nocnym szperaniu po bazie danych urzędu.

Hmmm

uwieśćuwodzić

1. «wzbudzić w kimś zachwyt, pożądanie»

2. «zalotami skłonić kogoś do współżycia seksualnego»

3. «mamiąc obietnicami, pochlebstwami itp., oszukać kogoś»

 

Chęć napisania tego we własnej formie wymagała ujścia.

Chyba lepiej: domagała się.

 

Sięgnął po smartfon, gdzie wyświetliły się szczegółowe informacje.

Smartfon nie jest miejscem, a gdzie jest zaimkiem zastępującym określenie miejsca. Na którym wyświetlały się…

I cały ten akapit też jest odrobinkę za długi.

 

– Wystąpiły restrykcje. Dostęp słownika osobistego ograniczony, sprawdź informacje.

Rozumiem, że te informacje się wyświetlają, ale zapisujesz je jak dialog. Może byłoby lepiej puścić wersalikami, bez myślnika na początku. Gdybyś się na to zdecydował, to dotyczy to wszystkich komunikatów smartfona.

 

Przyszłość okropna, nie chciałabym się w niej znaleźć ;) Problem mam z tym, że właściwie nie wiem, co stało się z Res i Megiem. Byli w ogóle ludźmi, czy jakimiś botami, które zostały usunięte?

Główny bohater próbuje napisać historię na podstawie tego, co znalazł w bazie danych, dobrze rozumiem? Oddzieliłabym gwiazdkami te części tekstu, które dotyczą bohatera od historii, którą pisze. Myślę, że byłoby to czytelniejsze.

 

Ponieważ jesteś świeżynką na portalu, podrzucam garść poradników jak tu przeżyć: poradnik Finkli i drugi – drakainy. Na przyszłość polecam też instytucję bety, podczas której ktoś przyjrzy się opku zanim bdzie ono widoczne dla wszystkich użytkowników portalu. Jak to dokładnie wygląda, dowiesz się tutaj.

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dziękuję Irka_Luz za feedback, uwagi związane z oznaczeniem akapitów oraz komunikatów systemowych bardzo słuszne. W najbliższych dniach będę siadał do korekt, więc każda opinia to skarb. Kolejne opowiadanie wrzucę w pierwszej kolejności na betę (chociaż może tez już będę nieco mądrzejszy :)).

 

Co do treści. Widzę, że jednak warto wyjaśnić los bohaterów, których poczynania zajęły większą część tekstu. Chyba za bardzo zostali oddani gościowi z lampką, przy czym czytelnicy zostali okradzeni. Ów główny bohater, napisał historię na podstawie informacji systemowych, do których miał dostęp – zgadza się, dobrze uważasz. Zapewne jest częścią jakiegoś świata, ale mimo bycia nawiasem czy klamrą – nie stanowi o fabule opowiadania i nie może być jej początkiem i końcem. Teraz to widzę. No chyba, że pisałbym tasiemca.

 

Na marginesie… Też myślę o napisaniu czegoś optymistycznego (wiem, ze to podpis :)). Mam inny gotowy tekst do poprawy (i pewnie zmiany zakończenia), który jest jeszcze mniej optymistyczny niż ten. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, żeby napisać coś z mniejszą ilością cienia.

Artystom więcej, szybko!

Właściwie podpisuję się obiema rękami pod komentarzem Irki_Luz. Miałem identyczne myśli po przeczytaniu: jest tu fajny koncept, ale technikalia mocno utrudniają przeczytanie i zrozumienie, co się dzieje. Mądry podział akapitów jest szczególnie ważny, bo bez niego łatwo idzie sie zgubić w tekscie :)

Na koniec chwytaj przydatne linki:

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Poradnik Issandera, jak dostać się do Biblioteki ;)

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842782 

Opis funkcjonowania portalu i tutejszych obyczajów autorstwa Drakainy:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842 

Powodzenia!

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Zgadzam się z Irką. Lepiej rozbijać długie bloki tekstu na mniejsze akapity, wtedy tekst lepiej się czyta. Staraj się pokazywać w kolejnych scenach, co się dzieje, a nie opowiadać o tym poprzez streszczanie wydarzeń.

 

Cześć, Vacter!

 

To ja, Twój czwartkowy dyżurny!

Powyżej dostałeś już sporo dobrych rad. Z mojej strony będzie trochę odnośnie pierwszego fragmentu.

Masz tam powtórzenia:

Dostawca zgodnie z wyuczoną manierą ukłonił się i powoli wyszedł za próg mojego biura. Zamknąłem drzwi, a krótki sygnał oznajmił fakt opuszczenia przez niego wyznaczonej strefy korytarza. W tej strefie nie mógł on ani mówić, ani słyszeć. Takie były zasady, a ja nie miałem zamiaru tych zasad łamać. Bunt? Żyło mi się przecież dobrze i nie byłem niczym skrępowany. Poza kontaktami z obsługą obiektu oczywiście, tu istniały pewne obostrzenia. Jednak kontakt z nimi nie przyniósłby mi żadnej korzyści. Jedynie oni by mogli na tym coś zyskać. Najważniejsze, że przynieśli, co miało zostać przyniesione. Postawiłem karton na stole i błyskawicznie wydobyłem zawartość. Była to standardowa lampa z zielonym abażurem. Dokładnie taka o jakiej myślałem, oglądając kilka starych filmów z XX wieku. Chciałem taką mieć na biurku, żeby poczuć się choć trochę jak w dawnych czasach. Nie wiem dokładnie jakie to były czasy, ale sam widok wprawiał mnie w uczucie nadnaturalnego intelektualnego spokoju. Podłączyłem lampę do kontaktu ukrytego dobrze pod biurkiem. Nacisnąłem przycisk i teraz dokładniej widziałem zeszyt, który zamówiłem dzień wcześniej. Chciałem napisać coś od siebie, w oderwaniu od komputerów, trochę po staremu. Ta myśl mnie uwiodła po nocnym szperaniu po bazie danych urzędu. Raz na kilka dni wyłączają logi systemowe i każdy pracownik może wtedy bez przeszkód i historii, przejrzeć dowolną treść. Ze szczególnym zastrzeżeniem, że nie użyje tych treści do innych celów niż własne lub towarzyskie –  w obrębie dozwolonej sieci kontaktów. Jak dla mnie to wciąż wolność, ale pewnie dla wielu tych, których obecność zatarła się po kilku logach systemowych byłoby to coś niezrozumiałego. Ludzie, z którymi pracuję wiedzą bardzo dużo, chętnie rozmawiają i nie potrafię sobie wyobrazić nikogo spoza naszego obszaru, kto mógłby wnieść do mojego życia coś bardziej wartościowego.

Zeszyt leżał, sięgnąłem po długopis i cały wieczór spisywałem notatki. Zainteresowała mnie jedna historia, której przebieg doskonale zobrazowały dostępne dane. Wiele z nich to statystyka, ale świetny komentarz, który towarzyszył wszystkim danym, sprawił, że nie mogłem się oderwać. Chęć napisania tego we własnej formie wymagała ujścia.

To, tu, oni, 

Była to standardowa lampa z zielonym abażurem

Czy to jest świat, gdzie nawet lampy mają swoje standardy? Pewnie chodziło Ci o “zwykła”, lub coś w tym stylu.

Natomiast największy problem mam z fragmentem:

Raz na kilka dni wyłączają logi systemowe i każdy pracownik może wtedy bez przeszkód i historii, przejrzeć dowolną treść.

Po co? Dlaczego? Ciśnie mi się tu mnóstwo pytań co do światotwórstwa i obawiam się, że odpowiedź jest jedna: bo tego potrzebowałeś. To mocno zaburza wiarygodność. Lepszym wytłumaczeniem byłyby jakieś mega hakerskie zdolności narratora, albo nawet wykorzystanie dziury w systemie przez świadomego urzędnika.

Nagie pomysły zawsze trudno ubrać w słowa, ale to jest do wyuczenia – powodzenia w dalszej pracy twórczej!

 

Pozdrawiam!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Dziękuję za najnowsze uwagi i porady, fajnie że pewne rzeczy się powtarzają jak zauważacie NoWhereMan (tutaj dzięki za listę, część przejrzałem już wcześniej, ale sporo mi zostało do nadrobienia i zastosowania) i ANDO. To ważne, że ta sama rzecz jest zauważana przez wiele osób. Napisałem już nowe zakończenie (rozegrałem kilka wariantów w pamięci i wydaje mi się, że wszystkie miały cechę wspólną) dopinające nieco lepiej historię dwójki bohaterów, ale nową wersję wprowadzę wraz z innymi poprawkami. Być może ktoś będzie miał jeszcze okazję przeczytać.

Co do tworzenia świata i dostępu do logów, o których wspomina Krokus. To prawda, że była potrzeba opisania jak dane zostały pozyskane i myślałem w pierwszej wersji o dostępie “nielegalnym". Jednak pomyślałem o tej teoretycznej legalności, która być może ma większe uzasadnienie, ale wymagałoby to większego umocowania w tekście. O realiach, które do tego doprowadziły nie napisałem nic. A może by się okazało, że gdyby dobrze wszystko przemyśleć, to nawet owe nieopisane realia wykluczyłyby możliwość, o której lekko wspomniałem.

 

Podsumowując rzeczy do wprowadzenia.

Korekty związane z powtórzeniami, logiką zdań, płynność tekstu etc.

Uwagi dotyczące uporządkowania historii, wyraźnego ukazania akapitów, żeby czytelnik rozumiał co się właściwie dzieje. Wyodrębnienie wypowiedzi różnego rodzaju (np. dialogi vs komunikaty).

Unikanie streszczania historii na rzecz faktycznego działania (przyznam, że czasem bałem się nadmiaru wyprodukowanego tekstu, ale już wiem, że niepotrzebnie).

Napisanie zakończenia zamiast ucięcia akcji: to już zrobiłem i w kolejnych dniach opublikuję wraz z resztą poprawek (na ile będą one możliwe). Nie zakładam, że każdy przeczyta ten tekst ponownie, ale może ktoś inny się pojawi, a reszta wyjdzie przy kolejnym opowiadaniu.

 

Jeszcze raz dziękuję za opinie, skorzystam ze wszystkich komentarzy. Nie zawsze prezentując swoje teksty publicznie można uzyskać tak konkretne opinie. Szczególnie tam gdzie uznaje się każdą narrację za rzecz relatywną i autorską (Autor tak napisał, więc pewnie kryje się za tym cel artystyczny).

 

Artystom więcej, szybko!

Bohater opowiadania sprawił sobie lampę z zielonym abażurem oraz zeszyt i korzystając z pewnych danych, postanowił napisać historię o kimś, kogo te dane dotyczą. I na tym kończy się moja zdolność pojmowania Metody słownikowej.

Wykonanie, co stwierdzam ze smutkiem, pozostawia wiele do życzenia.

 

wy­zna­czo­nej stre­fy ko­ry­ta­rza. W tej stre­fie nie mógł… → Czy to celowe powtórzenie?

 

Do­kład­nie taka o ja­kiej my­śla­łem, oglą­da­jąc kilka sta­rych fil­mów z XX wieku. → Zbędne dopowiedzenie – w opisywanych czasach wszystkie filmy wyprodukowane w XX wieku są stare.

 

każdy pra­cow­nik może wtedy bez prze­szkód i hi­sto­rii, przej­rzeć do­wol­ną treść. → Rozumiem, że można coś przejrzeć baz przeszkód, ale co to znaczy, że dowolną treść można przejrzeć bez historii?

 

Za­nie­po­ko­jo­ny Meg spoj­rzał na wy­świe­tlacz, który oznaj­miał czer­wo­nym ko­mu­ni­ka­tem:

– Sy­tu­acja wy­ma­ga­ją­ca pil­nej re­ak­cji. → To nie jest wypowiedź dialogowa, więc półpauza jest zbędna. Komunikat powinien być napisany kursywą lub ujęty w cudzysłów.

Uwaga dotyczy też wiadomości źle zapisanych w dalszej części tekstu.

 

Się­gnął po smart­fon, gdzie wy­świe­tli­ły się szcze­gó­ło­we in­for­ma­cje. → Się­gnął po smart­fon, na którym wy­świe­tli­ły się szcze­gó­ło­we in­for­ma­cje.

 

nie na­wią­zał kon­tak­tu ze swoją dziew­czy­ną od 5 go­dzin… → …nie na­wią­zał kon­tak­tu ze swoją dziew­czy­ną od pięciu go­dzin

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

Meg był za­nie­po­ko­jo­ny. Od­czyt urzą­dze­nia wska­zy­wał na coś nie­po­ko­ją­ce­go. → Nie brzmi to najlepiej.

 

poza rzad­ko uczęsz­cza­nym cen­trum han­dlo­wym. → …poza rzad­ko odwiedzanym cen­trum han­dlo­wym.

Sprawdź, co znaczy słowo uczęszczany.

 

Licz­ne miesz­ka­nia miesz­czą­ce się na dosyć małej prze­strze­ni nie były w więk­szo­ści za­miesz­ka­łe. → Nie brzmi to najlepiej.

 

po­miesz­cze­nie na­bra­ło tem­pe­ra­tu­ry umoż­li­wia­ją­cej względ­ny kom­fort ciała. → A może:  …w po­miesz­cze­niu zapanowała tem­pe­ra­tu­ra zapewniająca względ­ny kom­fort.

 

biały dywan w grube frędz­le… → Dywan może mieć frędzle, ale nie wiem, jak wygląda dywan w grube frędzle.

 

i ciesz się peł­nią kon­tak­tów z two­imi naj­bliż­szy­mi. → Skoro jest tak uprzejmy, to chyba: …i ciesz się peł­nią kon­tak­tów z Two­imi naj­bliż­szy­mi.

 

z do­myśl­ną re­kla­mą ofer­ty ude­rza­ją­cą ja­sno­ścią przy­zwy­cza­jo­ne do zmro­ku oczy. → …z do­myśl­ną re­kla­mą ofer­ty ude­rza­ją­cej ja­sno­ścią przy­zwy­cza­jo­ne do zmro­ku oczy.

 

słu­cha­jąc wy­ge­ne­ro­wa­nej me­lo­dyj­ki na pod­sta­wie słu­cha­nej mu­zy­ki. → Raczej:  …słu­cha­jąc melodyjki wy­ge­ne­ro­wa­nej na pod­sta­wie słu­cha­nej mu­zy­ki.

 

Res włą­czył te­le­wi­zor. → Meg włą­czył te­le­wi­zor.

 

Nie­dłu­go nasz ślub, po­zwól.. → Jeśli miał być wielokropek, brakuje jednej kropki, a jeśli kropka, jest o jedną kropkę za dużo.

 

 …ale po chwi­li wró­cił do pro­mie­ni­ste­go uśmie­chu. → Do uśmiechu się nie wraca. Uśmiech nie bywa promienisty.

Proponuję: …ale po chwili znów się promiennie uśmiechnął

 

– Za­pra­szam na re­cep­cję→ – Za­pra­szam do recepcji

 

żeby po­oglą­da­ła ja­kieś inne filmy, bo ma już dość oglą­da­nia… → Nie brzmi to najlepiej.

 

Skrył jej twarz po­ca­łun­kiem i na­sta­ła ciem­ność. → Można czyjąś twarz pokryć pocałunkami, ale nie można skryć twarz pocałunkiem.

 

Te ma­sów­ki z auto pro­duk­cji→ Te ma­sów­ki z autopro­duk­cji

 

i ja je­stem w sta­nie upu­ścić nieco potu. → Można upuścić nieco krwi, ale nie wydaje mi się, aby można upuścić nieco potu.

Proponuję: …i ja je­stem w sta­nie wylać nieco potu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

 jednocześnie jedna z pierwszych aktywności na portalu

Uwaga pierwsza: jedna z pierwszych rzeczy, które robię na portalu. OK? "Aktywność" w tym kontekście jest bardzo brzydką kalką z angielskiego. Wiem, wiem – radio, telewizja, prasa i portale używają tego słowa. Ale radio, telewizja, prasa i portale mówią oraz piszą coraz bardziej bełkotliwie. Czasem nie sposób się domyślić, co właściwie chcą powiedzieć. Więc nie powtarzaj po nich, co?

Dostawca zgodnie z wyuczoną manierą ukłonił się

To nie jest po polsku. Co dokładnie chciałeś powiedzieć?

a krótki sygnał oznajmił fakt opuszczenia przez niego wyznaczonej strefy korytarza.

Nienaturalne, bardzo sztywne i – wyznaczonej strefy… korytarza? Części korytarza, tak. Ale strefa to obszar, nie część obszaru.

W tej strefie nie mógł on ani mówić, ani słyszeć.

"On" jest zbędne, ale w ogóle… hmm.

Takie były zasady, a ja nie miałem zamiaru tych zasad łamać.

To znaczy, że słyszenie było zabronione. To nie jest nie do pomyślenia, ale dość zaskakujące. Zobaczymy, jak to wyjaśnisz.

nie byłem niczym skrępowany

Dwuznaczne – ma być?

Poza kontaktami z obsługą obiektu oczywiście, tu istniały pewne obostrzenia.

Aliteracja, "oczywiście" jest wtrąceniem, słowo "obostrzenia" w czasie zarazy niepojętym sposobem zyskało nowe znaczenie, ale nie powinniśmy tego popierać: Poza kontaktami z obsługą, oczywiście. Tu istniały pewne ograniczenia.

Jednak kontakt z nimi nie przyniósłby mi żadnej korzyści.

Z obostrzeniami? Powtarzasz "kontakt". Następne dwa zdania skróciłabym trochę. Jak na razie nie bardzo czuję tu rytm – spróbuj przeczytać tekst na głos, nie "odgrywając" go specjalnie, swoim własnym tempem. Wtedy usłyszysz, co mam na myśli.

taka o jakiej

Taka, o jakiej.

oglądając kilka starych filmów z XX wieku

Kilka konkretnych? Coś mi tu nie gra…

Chciałem taką mieć na biurku, żeby poczuć się choć trochę jak w dawnych czasach

 Hmmmm. Nie jest to złe zdanie, ale…

Nie wiem dokładnie jakie to były czasy, ale sam widok wprawiał mnie w uczucie nadnaturalnego intelektualnego spokoju.

Nie można nikogo wprawić w uczucie – tylko w stan. Nie wiem dokładnie, jakie to były czasy, ale sam widok napawał mnie nadnaturalnym intelektualnym spokojem.

ukrytego dobrze pod biurkiem

Dlaczego "dobrze"? Jeśli jest potrzebne, dałabym je raczej na początek frazy – przeczytaj głośno.

Chciałem napisać coś od siebie, w oderwaniu od komputerów, trochę po staremu.

Hmmmmm.

Ta myśl mnie uwiodła po nocnym szperaniu po bazie danych urzędu

https://wsjp.pl/haslo/do_druku/1134/uwiesc

Raz na kilka dni wyłączają logi systemowe i każdy pracownik może wtedy bez przeszkód i historii, przejrzeć dowolną treść.

Raz na kilka dni wyłączają logi systemowe i każdy pracownik może wtedy, bez przeszkód i historii, przejrzeć dowolną treść. Ciekawe. Dlaczego?

Ze szczególnym zastrzeżeniem, że nie użyje tych treści do innych celów niż własne lub towarzyskie

To zastrzeżenie nie musi być szczególne. Treści można wykorzystać w celach, ale nie użyć (to nie materiały).

Jak dla mnie to wciąż wolność

Prawdopodobna kalka z angielskiego (it's still freedom). "Still" tłumaczy się w tym kontekście "i tak".

ale pewnie dla wielu tych, których obecność zatarła się po kilku logach systemowych byłoby to coś niezrozumiałego

To zdanie nie jest dla mnie zrozumiałe.

Ludzie, z którymi pracuję wiedzą bardzo dużo

Brak przecinka – potknęłam się paskudnie. Ludzie, z którymi pracuję, wiedzą bardzo dużo.

spoza naszego obszaru, kto mógłby wnieść do mojego życia

Dziwnie to sformułowane. Korpolalia? https://sjp.pwn.pl/szukaj/obszar.html

Zainteresowała mnie jedna historia, której przebieg doskonale zobrazowały dostępne dane.

Łączysz żargon statystyczno-korporacyjny z normalnym językiem. Efekt jest karkołomny. Historie nie mają przebiegu.

świetny komentarz, który towarzyszył wszystkim danym, sprawił, że nie mogłem się oderwać

Skróciłabym: ale nie mogłem się oderwać od świetnego komentarza, który jej (statystyce) towarzyszył. Uważaj na powtórzenia!

Chęć napisania tego we własnej formie wymagała ujścia.

Chęć nie ma ujścia. "Ujście" to metafora – porównujesz coś z rzeką, ze zbiornikiem płynu pod ciśnieniem, które go rozsadzi, jeśli nie ma ujścia. A chęć jest neutralna. Ponadto – nie pisze się we własnej formie (?), a raczej ujmuje własnymi słowami.

Sytuacja w porównaniu do poprzednich lat nie uległa znacznej zmianie.

No, to co się zaczęło?

technologia łączyła się z tym co zastała.

Z tym, co. Technologia nie może się łączyć.

Obok zabitych dechami kamienic bez większych problemów funkcjonowały punkty

Źle się to parsuje.

Wiadomo – kamery badające każdy aspekt żywej istoty, skomunikowane z globalnym systemem

… ?

 

Co właściwie próbujesz powiedzieć? Co to jest "aspekt"? "Badanie"? "Komunikacja"?

W tym dualistycznym świecie żył Meg

W jaki sposób ten świat jest "dualistyczny"?

Jego krótkie imię ułatwiało funkcjonowanie i był on dosyć lubiany.

Krótkie imię ułatwiało mu życie i był dosyć lubiany. Nie wiem, dlaczego krótkość imienia miałaby mnie interesować, ale może się wyklaruje.

Jak każdy spędzał dużo czasu z podręcznym komputerem

Jak każdy, spędzał dużo czasu z podręcznym komputerem. To sugeruje, że komputer jest istotą myślącą.

Ta nazwa sama w sobie wskazywała na wkroczenie czegoś nowego do zastanego archaizmu, by w końcu cząstka fon traciła na znaczeniu, a cząstka smart stawała się samoistna.

Meg był entuzjastą tej technologii

Niezbyt naturalne.

Gdyby nie to urządzenie, siedziałby w swojej dzielnicy i obijał się bez celu po parkach i bulwarach

Dlaczego?

Na ręce miał zapięty moduł czytający podstawowe funkcje życiowe.

Na ręku, a funkcje mógł najwyżej monitorować.

oznajmiał czerwonym komunikatem

Komunikat to to, co się oznajmia. I nie jest czymś fizycznym (cicho!) więc nie może być czerwony. Litery na wyświetlaczu mogą być czerwone.

– Sytuacja wymagająca pilnej reakcji.

Niekonkretne i zrymowane. Rymy są złe.

Sięgnął po smartfon, gdzie wyświetliły się szczegółowe informacje.

Na którym.

Wynikało z nich, że nie nawiązał kontaktu ze swoją dziewczyną od 5 godzin i jej dane biometryczne osiągnęły nietypowy wykres.

Liczby piszemy słownie. "Osiągać" wykresu nie można, to bełkot. Szyk nieporządny. Jeżeli facet naprawdę potrzebuje smarkfona do takich rzeczy, to podajcie mi walizkę. Wybywam do Narnii.

Zgodnie z historią kontaktu, odpowiednia reakcja niwelowała tę anomalię.

 

Przełóż to, proszę, na słowa, które rozumiesz, i nie grzesz więcej.

gdzie z szeregu pojawiających się słów, wybrał odpowiednie by stworzyć zdania.

"Gdzie"? Z szeregu pojawiających się słów wybrał odpowiednie, by stworzyć zdania. Ale część po przecinku i tak bym wycięła. Nic nie wnosi.

Słownik telefonu opanował już cały zasób leksykalny i słowotwórczy Mega

A czym one się różnią? (Przy okazji przypominam, że prawdziwa AI nie musi nas lubić.)

Po to by żyć choć trochę naturalnie.

Po to, by żyć choć trochę naturalnie. Niezbyt ładne, i w sumie – dlaczego oni chcą żyć "naturalnie"? (Cokolwiek to znaczy.)

została zlikwidowana z systemu urządzeń

Usunięta z systemu. Całe zdanie niezbyt ładne.

 

Dobra, pogubiłam się. Nie wiem, o co chodzi, o czym jest ta historia, ani kiedy wreszcie przejdziesz do sedna.

Albo już całkiem zgłupiałam, albo jestem za stara, żeby tekst zrozumieć.

I jeszcze, kurczę, w komentarzach okazujesz kindersztubę pierwszego sortu, Ty :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dobry wieczór. Wielkie jeszcze podziękowania dla Was. Regulatorzy i Tarnina, przygotowałyście wymagające listy uwag, które prześledziłem dokładnie. Czasem nie coś podgrzewało wewnętrznie przy lekturze, ale po chwili mówiłem do siebie “ach… no tak.”.

 

Bardzo przyjemnie się ze wszystkimi z Was współpracowało, miałem włączony drugi dokument obok opowiadania i czułem się jakbyście wszyscy ze mną spędzali ostatnie 2 wieczory przy poprawkach. Tarnina, co do kindersztuby, Ostatnio czytałem recenzje klientów restauracji, w której ponoć jedzenie podają słabe, ale obsługa jest bardzo uprzejma. Może jeśli nie będę doskonale pisał, to przynajmniej kartka z tekstem nie będzie rzucana, a wręczana. Mam jednak plan pracować nad pisaniem i to pracować zawsze. Niezależnie od tego co będę pisał.

 

Podsumowując: Uwagi mam zapisane, bo dotyczą one mojego pisania w ogóle, nie tylko w kontekście jednego tekstu. Będę brał pod uwagę, że ktoś moje teksty będzie jednak czasem czytał. Jeszcze raz dziękuję za spostrzeżenia i działam dalej. Może ktoś jeszcze ten tekst przeczyta, więc w razie czego życzę nieco przyjemniejszej lektury niż wcześniej :).

Artystom więcej, szybko!

:)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jest mi niezmiernie miło, Vacterze, że uznałeś uwagi za przydatne. Optymizmem też napawa Twoje postanowienie na przyszłość – powodzenia w dalszej pracy twórczej. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bez opinii innych można się zamknąć w swoim prywatnym świecie na zawsze. W tej ukrytej rzeczywistości mianować się mistrzem pióra i z powodzeniem unosić głowę do góry, mijając ludzi na ulicy. Dopóki ktoś podstępnie nie odkryje, że głowę unosi zakonserwowany grafoman i już mu coś zaczyna tam pleśnieć.

Artystom więcej, szybko!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Wynikało z nich, że nie nawiązał kontaktu ze swoją dziewczyną od 5 godzin i jej dane biometryczne osiągnęły nietypowy wykres.

Liczby piszemy słownie. "Osiągać" wykresu nie można, to bełkot. Szyk nieporządny. Jeżeli facet naprawdę potrzebuje smarkfona do takich rzeczy, to podajcie mi walizkę. Wybywam do Narnii.

 

Odkopię ten temat, ponieważ dręczy mnie nadal :). Dogadywanie się między “płciami” jest tematem kontrowersyjnym i kwestie nieporozumień to chleb powszedni (mam na myśli przede wszystkim pary). Ot choćby rozmowa zasłyszana wczoraj (czy nawet dzisiaj). Żona powiedziała mężowi, który kupił piwa, że żadne jej nie smakuje. Mąż dopił sam. Pojawiło się pytanie “Dlaczego Ty sobie to wszystko wlałeś?”. Mąż odpowiedział “Powiedziałaś, że ci nie pasuje”. I tak dalej. Ja doskonale rozumiem napięcie sytuacji (Zostało trochę piwa, kobieta miała pustą szklankę, mąż bez słowa dolał sobie resztę. Piwo mogło jej nie smakować, ale tu chodziło o zlekceważenie, a nie to, czy ona by piła czy nie. Mógł spróbować jej dolać lub zadać pytanie.), ale w akcji nie zawsze to działa. Gdyby mąż dostał smsa informującego o statusie, być może uniknęliby niepotrzebnego niszczenia nastroju obojga :).

A z rzeczy światowych. W Danii ponoć już funkcjonuje aplikacja służąca do pewnej regulacji zgód w parze (iConsent według tego co znalazłem). Czy już to funkcjonuje powszechnie? Nie wiem. Natomiast wiem, że ludzie upraszczają swoje życie (czasem bezwiednie, bo po prostu się zgadzają na kolejne ułatwienia), coraz bardziej udowadniając, że nie są nikomu potrzebni tak naprawdę (w ostatecznym rozrachunku). Rodzice uzależniają dzieci od piosenek z Youtube, słuchający muzyki przestają się interesować autorami, bo treści dobiera automat. Podejrzewam, że też odcinki Black Mirror dotyczące parowania ludzi mogły mi utkwić w głowie, czego nie będę ukrywał. Żyjemy jednak już w rzeczywistości, gdzie ludzie zrzucili z siebie tyle myślenia, że serial nie jest potrzebny, żeby pewne rzeczy dostrzec (ludzi, którzy myślą coraz mniej, a częściej po prostu odczuwają coś).

Artystom więcej, szybko!

Myślisz, że nie wiem? Już dawno zauważyłam, że wszyscy mają wszystkich gdzieś. Różnice referencji słów można by pokonać, gdyby komuś się choć odrobinę chciało, a nie dostrzegał ataku we wszystkim (sorki, ale szarpnąłeś za sznurek).

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dostrzeganie ataku to piękne zjawisko.

– Która godzina?

– Ale, że co? Źle zegarek został nastawiony?

– Nie, pytam która godzina.

– Rozumiem, że gdzieś się spieszysz.

 

To może być dialog, ale są jeszcze myśli niewypowiedziane, które się kumulują i w którymś momencie następuje wybuch. Unikanie konfliktu to chyba gorsza rzeczy niż jego prawidłowe przeprowadzenie. Lubię jak ktoś powie swoje, a potem do mnie mówi “Dobra, dobra, już nie chcę o tym gadać”. To znaczy, nie lubię :)

 

Odbieranie wszystkiego jako atak się niestety zdarza, tylko, że czasem komunikacja działa tak, że ktoś formalnie kieruje właściwie rodzaj ataku, ale twierdzi, że nie jest tego świadomy (i może tak być). Kiedyś spotkałem się z sytuacją, że człowiek miał taki ton głosu, że każda jego wypowiedź brzmiała jak złośliwa skarga.

 

Artystom więcej, szybko!

Unikanie konfliktu to chyba gorsza rzeczy niż jego prawidłowe przeprowadzenie.

Chyba tak.

że ktoś formalnie kieruje właściwie rodzaj ataku, ale twierdzi, że nie jest tego świadomy (i może tak być)

A jeśli ktoś ma atak paniki i zwiewa, a potem jest, że “trzaska drzwiami i krzyczy”? (Za cholerę nie krzyczałam, gardło mi się ścisnęło.)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Czasem pomaga sen. Nie wiem jak to się dzieje, ale zwykle jak da się komuś wyspać, to świat się zmienia. Jeśli ktoś dąży na siłę do ciągłych nierozwiązywalnych konfliktów, to już niestety sprawa pogrzebana. Jeśli jednak jest człowiekiem względnie uczciwym, sen złapie za mordę jego demona.

Artystom więcej, szybko!

Jeśli się wyśpi…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Sen w końcu i tak przyjdzie. Jak nie w łóżku, to na jawie. Lepiej jednak jak odbywa się tam gdzie powinien :).

Artystom więcej, szybko!

Hej, przybyłem z mega promocji :)

Przeczytałem. Są plusy dodatnie i plusy ujemne.

 

Plusy ujemne:

– Ciężko mi się czytało. Miałem wrażenie, że szyk zdań jest zaburzony, część zdań powinna być rozbita… no i braki przecinkowe.

– Dialogi trochę dziwne. Bohaterzy powtarzają swoje imiona po parę razy, w jednej wypowiedzi.

– Tak naprawdę, mam wrażenie, że nie zrozumiałem tekstu wcale :(

 

Plusy dodatnie:

– Wydaje mi się, że świat ma potencjał i jest ciekawy.

– Opisy wydają się spoko, to jest mocniejsza strona.

 

Jak popracujesz nad stylem, to będzie można coś więcej powiedzieć. Działaj dalej, pozdrawiam :)

Hmmm. Bardzo ciekawy pomysł, ale jakoś chaotycznie go podałeś i w końcu się zgubiłam. Nie wiem, czy Meg i Res są autonomicznymi botami, postaciami z filmu/popkultury, czy kimś/czymś innym. I nie kumam, jaki związek z nimi ma człowiek z lampą. No, można śledzić elektroniczne działania ludzi, ale przecież nie botów!

Babska logika rządzi!

Hej Ramshiri, hej Finkla!

 

Miło mi, że zechcieliście sięgnąć po pierwszy tekst, który tutaj umieściłem. Pisząc go nie zwróciłem uwagi na wiele spraw i nie potrafiłem wycinać rzeczy zbędnych (teraz jestem nawet gotowy wyciąć zbędną postać i wszelkie jej resztki). Wbrew pozorom jest to trudna umiejętność (przynajmniej dla mnie była).

 

Spróbuję przerobić ten tekst niedługo, zakładając, że dzięki forumowym uwagom przełamałem kilka barier i zdobyłem więcej wiedzy o pisaniu. Wszystko co jest w tekście oraz nieco więcej mam ciągle w pamięci, więc może napiszę też coś innego od początku ;)

Artystom więcej, szybko!

Nowa Fantastyka