
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Witam wszystkim. Postanowiłam założyć tutaj temat, bo od dwóch dni pewien problem nie daje mi spać w nocy :)
Chodzi mi o wzięcie na warsztat narracji pierwszoosobowej. Ze szkoły pamiętamy, że w takim typie narrator – najogólniej mówiąc – jest bohaterem. Więc bez przeszkód można przestać stosować w tekście styl wysoki, literacki, można do woli zaburzać szyk zdania, jeśli akurat bohater w ten sposób myśli/mówi. Można robić z językiem właściwie wszystko (troche jaskrawo to przedstawiłam, ale co tam).
Ale gdzie jest granica tej narracji? Czy poprawność ortograficzna może zostać złamana? Bo, mili państo, weźcie sobie posłuchajcie przez moment jakiś wywiadów w telewizji. Zaraz zobaczycie, że ludzie, że gwiazdy już mało kiedy pamiętają o wymawianiu "ą", jest za to – om. Rezygnujemy w śródłosie z mówienia "ę" na rzecz jakiegoś dziwnego unosowienia głoski "ł". I możnaby mnożyć te przykłady. Czy w takim razie, w imię sprawnie poprowadzonej narracji i możliwie najwierniejszego "odtworzenia" języka naszego bohatera, wolno nam pisać z takimi bykami? Skoro już tyle ludzi tak mówi :(
Niedawno przysłuchiwałam się rozmowie dwóch chłopców w 3 klasy giumnazjum. Zastanawiałam się, jakby to zapisać… i mi za przeproszeniem – ręce i cycki opadły. No zwyczajnie się nie da.
A co Wy o tym myślicie?
//edit, nie wiem dlaczego tekst pojawił się tutaj. Pisałam go w HP. Jak ktoś może - niech przerzuci//
Z góry przepraszam, bo może zaboleć.
Teoretycznie można, lecz praktycznie --- wyjdzie szajsowata bzdura. Tekst napisany kalekim językiem nie da się czytać przez nikogo, kto zna i szanuje polszczyznę. Stylizacja, wstawka charakterystyczna, dialog --- proszę Cię bardzo, odda koloryt, ożywi. Całość --- przeciwnie.
To jak z dialektami, gwarami. Piszesz dla ostatnich pięciu osób, pamiętających gwary wileńskie, czy dla ogółu Polaków? Odwrotka też wygląda niewesoło. Dzieci neo, pokemonów i zwykłych niedouków jest od cholery. Chcesz pisać dla nich, w ich pidginpolish? I tak nie docenią, bo tacy nie czytają...
Przyszło mi do głowy - fantasy z założenia nie jest realne. Więc dla urealnienia możnaby stosować taki zapis.
Futuryści kiedyś chcieli, nie w tym konkekście, ale pamiętamy wszyscy te dziwaczne teksty. I nie można powiedzieć, że się nie przyjęły.
Pojawia mi się konflikt na linii narrator - czytelnik (Umberto Eco wpadł na to jakiś czas temu, że sama książka też gada, że nie tylko czytelnik i autor). Czy bawić się nawet w fonologizację języka (zapisując go tak, jak brzmi dosłownie), czy wkładając w "usta" bohaterów, którzy z założenia mojego jako autora są idiotami - języka do nich pasującego jak wół do katery.
AdamKB jesteś, widać, mniej radykalny ode mnie :D A ja szukałabym spojrzenia może ciut bardziej niż twoje, ale odrobine mniej niż moje. I nie mogę znaleźć.
Obawiam się, że w tych kwestiach złotego środka, punktu swoistej równowagi, nie da się wyznaczyć. Winę za to ponoszą indywidualizmy zarówno po stronie piszących, jak odbiorców słowa pisanego. Zawsze trzeba dokonać wyboru między tradycją a eksperymentem, normą a nowatorstwem rzeczywistym bądź tylko udawanym... Co pozostaje? Poddanie ocenie jak najszerszego grona jednego i drugiego tekstu i poszukiwanie jak najlepszej proporcji, aby krańcowych ocen było jak najmniej --- albo forsowanie własnego podejścia.
Istnieje jeszcze jeden ważny element układanki. Rynek. Sprzedaż. Chyba nie muszę rozwijać tego wątku...
Jeżeli kreacja językowa jest stosowana konsekwentnie i celowo (w sensie, że po tekście musi być WIDAĆ, że błędy są częścią stylizacji a nie skutkiem nieuctwa autora), to wolno właściwie wszystko. Inna sprawa, czy ktokolwiek chciałby taki tekst czytać lub opublikować za pieniądze.
Ja, na przykład, bardzo podziwiam to, co z językiem zrobiła Dorota Masłowska w obu swoich książkach, ale nie jestem w stanie przeczytać więcej, niż 4-5 akapitów.
A jak dla mnie to zależy, jak piszesz. Znaczy się w jakiej formie. Czy tekst jest "przedrukiem" pamiętnika jakiejś nastolatki (i wtedy wypadałoby oddać język wspomnianego pokemona albo emo czy coś w tym stylu) czy może, jak się już kiedyś zdarzało, tekst jest treścią listu, pisaną po wydarzeniach przez bohatera/bohaterkę do rodziny/znajomych (wtedy jednak dobrze jest pisać zgodnie z normą językową), a może chcesz pisać w czasie terazniejszym jako, nie wiem, zapis myśli bohatera, z tym że wtedy musisz się wczuć w nastrój chwili i inaczej pisać, gdy bohater się złości/ smuci/ boi itd. itp.
Były, zdaje się, takie książki pisane językiem zrozumiałym tylko dla danej grupy ludzi, i ja, jak się za nie próbowałem zabrać, nic a nic nie rozumiałem. A co do ortografii, to raczej w mowie nie akcentuje się, kiedy jest "u", a kiedy "ó", więc w pisemnym zapisie tejże mowy dobrze jest trzymać się zasad.
Ogólnie, moim zdaniem, pisać w pierwszej osobie jest trudniej. Więc zaczynając od razu od tego rodzaju narracji, stawiasz sobie poprzeczkę wyżej, niż gdybyć pisala w trzeciej osobie. Na koniec wreszcie zgodzę się z Adamem - musisz się zdecydować, dla kogo piszesz. Dla siebie, dla jakiejś mniejszości, czy dla rynku. Jak już sobie na to odpowiesz, sama powinnaś już wiedzieć, jak pisać.
Pozdrawiam
LK
może chcesz pisać w czasie terazniejszym jako, nie wiem, zapis myśli bohatera, z tym że wtedy musisz się wczuć w nastrój chwili i inaczej pisać, gdy bohater się złości/ smuci/ boi itd. itp. --> to właśnie nazywamy narracją pierwszoosobową :D no może pomijając czas, bo nie jest dominantą.
A co do ortografii, to raczej w mowie nie akcentuje się, kiedy jest "u", a kiedy "ó", więc w pisemnym zapisie tejże mowy dobrze jest trzymać się zasad. --> nie wspominalkam o ortograficznym zapisie, a o fonetycznym dostowaniu tekstu... Jakby to wyjnić. O, wyraz "jabłko" w fonetycznym zapisie wygląda "japko", mniej więcej jest ta róznica.
Ogólnie, moim zdaniem, pisać w pierwszej osobie jest trudniej. --> zgadzam się :) Ja i cała reszta teoretyków literatury.
I nie zaczynam pisać. Więc nie liczę na rady "na start" a na przemyślania ludzi, którzy w narracji pierwszoosobowej mają już swoje własne zdanie.
I nie zaczynam pisać. Więc nie liczę na rady "na start" a na przemyślania ludzi, którzy w narracji pierwszoosobowej mają już swoje własne zdanie.
Przepraszam, ale --- jak rozumieć "nie zaczynam pisać" oraz "własne zdanie w narracji pierwszoosobowej"?
nie zaczynam pisać - tzn, mam już za sobą kilka publikacji w prasie literackiej.
własne zdanie - np. czy uważacie, że można stosować w opisach narracji pierwszoosobowej imiesłowy :/ albo jaki szyk zdania lepiej wam idzie... no błagam, wszystko trzeba tłumaczyć?
Dla zwięzłości będę może nawet nadmiernie szczery: kłaniają się sztuki jasnej wypowiedzi oraz zwracania uwagi na pojedyncze litery też.
Jest chyba jakaś drobna różnica między w a o, czy tylko mi się tak wydaje? Nie zaczynam --- na ile sposobów można odczytać? Poruszasz poważny temat, traktuj poważnie słowa pisane. To nie jest rozmowa bezpośrednia, w której wiele wyjaśniają gesty, intonacje, mimiki. Chyba wiesz o tym? To wszystko z mojej strony.
A może na początek byś tak zaczął uważać z poprawnością swojego zapisu...? Choć co do języka gimnazjalistów to masz rację. Sam uczę w gimnazjum i mi... wszystko opada;) Zdravim.
"czy uważacie, że można stosować w opisach narracji pierwszoosobowej imiesłowy"
Jak to "czy można"? W ogóle nie rozumiem tego pytania. Czy masz na myśli prośbę o zezwolenie na napisanie np. zdania "Idąc na stację, rozmyślałem o czekającej mnie podróży"? To jakbyś pytał, czy w narracji pierwszoosobowej można stosować zaimki. Albo przymiotniki. Albo czas przeszły. Albo...
No właśnie, w mowie mówionej nie stosuje się raczej imiesłowów. Zwykły zjadacz chleba wole powiedzieć coś w dwóch zdaniach pojedynczych ;) Więc bardziej wiarygodnym opisem, no bohatera, który nie ma wyższego wykształcenia byłoby "Szedłem na stacje. Myślałam o czekającej mnie podróży"
A tak jeszcze na marignesie - to ja uwielbiam stosować imiesłowy w opisach 3osobowych. Lubię taką formę i chyba się nigdy tego nie wyzbędę.
Ale, jakiś czas temu, zastanawiałam się właśnie nad imiesłowami w wypowiedziach postaci, w narracji 1 osobowej. Chciałam poobserwować język - oglądałam telewizje, najczęsciej wiadomości pod kątem imiesłowów. No i się rozczarowałam, a raczej potwierdziły się moje obawy. Tendencja do ekonomizacji języka oraz szybkość mówienia, czY chęci jak najsprawniejszego przekazania informacji, niestety, nie daje sobie rady z imiesłowami. Nie występują.
Chociaż, na pocieszenie można sobie np posłuchać prof. Miodka :D
Pewnego razu wysłuchałam w radio wywiadu z jakimś dyrygentem, który znowu imiesłowy nadmiernie ukochał i wrzucał je tam tylko, gdzie się dało. Nie brzmiało to zbyt dobrze :(
Tak, ale to ważne i ciekawe; podoba mi się ten wątek, sądzę, że sporo się z niego nauczę, chociaż już od dwóch lat nikt tu nie wszedł.
Pozdrawiam. Właśnie to mnie interesuje, bo jak widać po moich nowszych tekstach, właśnie bawię się w pierwszą osobę, gdzie narrator jest też głównym bohaterem. Chyba zrobię mały eksperyment i zrobię właśnie w pierwszej osobie bohatera nieuka, takiego alkoholika, to mogłoby być ciekawe. Czy będzie, nie wiem.
Pozdrawiam raz jeszcze, ależ ja lubię rozwlekłość!