- Opowiadanie: Robet - Blatta-orientalis

Blatta-orientalis

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Blatta-orientalis

Nie ma chwi­li bym nie ża­ło­wał De­cy­zji. Ty­sią­ce gar­deł skan­du­ją­cych moje imię. Ubó­stwia­ny przez mi­lio­ny, któ­rych echo po­zo­sta­nie ze mną na za­wsze.

„Pro­me­te­usz nowej ery, po­świę­ca życie. W imię Ro­dza­ju Ludz­kie­go”.

„Prze­trwa­my!”

De­li­kat­ny śpiew Sys­te­mu usy­pia mnie. Opie­ram głowę, za­my­kam oczy. Tylko na chwi­lę. Mi­ja­ją ty­sią­ce chwil, tak da­le­ko stąd. W domu, któ­re­go już nie mam.

Świe­tli­sty dysk An­dro­me­dy.

Je­stem tu!

Czy to ob­se­sja, czy cel mo­je­go ist­nie­nia? A wszyst­ko to już, na wy­cią­gnię­cie ręki. Wszyst­ko na darmo.

Je­stem zmę­czo­ny.

Spo­glą­dam przez wiel­ki ilu­mi­na­tor – przede mną or­bi­ta ob­ce­go świa­ta. Przy za­mknię­tych po­wie­kach wzy­wam Sys­tem. Po chwi­li szy­bu­ję ponad lo­do­wy­mi chmu­ra­mi, z któ­rych nigdy nie spa­dła kro­pla desz­czu. Je­stem mar­twy jak te wol­fra­mo­we skały po­ni­żej. Choć od­dy­cham i pa­mię­tam wszyst­ko, czym byłem, je­stem tylko cie­niem cu­dzych wspo­mnień. Świa­dec­twem ge­niu­szu mi­nio­nej ge­ne­ra­cji. Od­ra­dzam się, by dać Nowy Po­czą­tek, w fi­na­le tej wy­pra­wy.

Je­stem Ostat­ni ze swo­je­go ro­dza­ju.

Na­no­tech­no­lo­gicz­na magia w ży­łach. Od­bi­cie czar­ne­go świa­tła w Jej oczach. Jest ni­czym nie­śmier­tel­na. Au­ro­ra to coś wię­cej niż ma­szy­na. Tech­no­lo­gicz­ny po­ca­łu­nek Ostat­nie­go Re­ne­san­su, po­zwo­lił Jej prze­trwać, że­glu­jąc przez gwiezd­ny ocean ni­co­ści. Wraz ze mną. Sta­ro­żyt­ni Ar­chi­tek­ci Czar­nej Sztu­ki, tchnę­li życie w ten Sta­tek. Ostat­nie dzie­ło ludz­ko­ści, sta­nie się ich gro­bow­cem.

Pę­dząc przez ot­chłań, poza cza­sem, De­mo­ny są przy nas. Za­wsze były obok nas. Cze­ka­ły.

I tak, jak w pier­wot­nym Raju, tutaj też za­kradł się Wąż. Moje Sześć­dzie­sią­te Szó­ste wcie­le­nie do­ko­na­ło Osta­tecz­ne­go Mordu. Krew ty­się­cy na moich rę­kach, gdy bez­pow­rot­nie wy­ma­za­łem ich ist­nie­nia z Sys­te­mu. Na­stęp­nie, za­pa­so­we banki da­nych odłą­czy­łem z krwio­obie­gu Au­ro­ry, po­zwa­la­jąc Nie­win­nym na bez­pow­rot­ną de­ge­ne­ra­cję i uni­ce­stwie­nie. Osta­tecz­ny grzech? Prze­cież poza cy­fro­wym za­pi­sem, nigdy nie ist­nia­ły. Do­pie­ro na końcu drogi, świę­tość Au­ro­ry tchnę­ła­by w nie życie, wy­da­jąc na pa­stwę Nowej Ziemi.

„Prze­trwa­my!”

Nigdy do tego nie doj­dzie.

W sku­pie­niu oglą­dam zapis ostat­niej drogi Sześć­dzie­sią­te­go Szó­ste­go, ni­czym Droga Krzy­żo­wa. Ostat­nie­go Grzesz­ni­ka.

Śle­dzę chwiej­ną po­stać zgar­bio­ne­go lu­na­ty­ka. Piana na jego zsi­nia­łych ustach. Krew są­czą­ca się z otwar­tych żył, po­zo­sta­wia na ty­ta­no­wej pod­ło­dze dziw­ne sym­bo­le. Sta­ro­żyt­ne znaki. Zło­wro­gie wszel­kie­mu życiu. Nie­wi­dzial­ne moce, które nie­na­wi­dzą, ota­cza­ją go.

– Jakie twe imię? – za­py­tał Pan.

– Le­gion, bo jest nas wielu – od­po­wie­dzia­ły.

Jest bez­sil­ny, skie­ro­wa­ny pro­stą ścież­ką ku po­tę­pie­niu. Wyjąc opę­tań­czo, ta­necz­nym kro­kiem wcho­dzi do śluzy. Wśród ostrze­gaw­czych sy­gna­łów krwi­sto­czer­wo­nych lamp, do­ko­nu­je ostat­niej ofia­ry, gdy ot­chłań otwar­te­go ko­smo­su za­bie­ra jego życie.

Oto ciało moje.

Bę­dzie tutaj do końca czasu.

Gdy za­my­kam oczy, blask Nio­są­ce­go Świa­tło po­wo­li roz­sz­cze­pia się na po­wierzch­ni No­we­go Świa­ta.

Je­stem zmę­czo­ny (Po­wta­rzasz się).

Za­sy­piam.

Po­przez ilu­mi­na­tor, na mojej twa­rzy czai się od­bi­cie ob­ce­go lądu. Ja już tego nie widzę. Śnię o Pu­st­ce. O Końcu.

Ten świat nie jest dla Cie­bie.

Gwał­tow­ny pisk alar­mu wy­ry­wa mnie z odrę­twie­nia. Otwie­ram oczy. Gwał­tow­ne ko­mu­ni­ka­ty po­ja­wia­ją się i zni­ka­ją. Tuż przed moimi ocza­mi roz­gry­wa się chaos.

«Ostrze­że­nie! Na­ru­sze­nie po­wło­ki!»

Wzy­wam Sys­tem. Sły­szę od­le­głe, me­ta­licz­ne ude­rze­nie. Au­ro­ra mil­czy. Świa­tło przy­ga­sło, gdy za­si­la­nie prze­szło nagle na tryb awa­ryj­ny. Do­oko­ła czer­wień. Ko­lej­ne ude­rze­nie. Po­tęż­ny wstrząs, nie­omal zrzu­cił mnie z fo­te­la. Coś bru­tal­nie prze­bi­ja się przez bio­ty­ta­no­we gro­dzie. Strach cał­ko­wi­cie mnie pa­ra­li­żu­je. Sie­dząc nie­ru­cho­mo, od­dy­cham spa­zma­tycz­nie, wy­pusz­cza­jąc kłęby lo­do­wa­tej pary. Za­ci­skam dło­nie. Jest mi zimno, choć pot za­le­wa moją tru­pio­bla­dą twarz. Hałas wzma­ga się, gdy pur­pu­ro­we świa­tła gasną.

«In­truz! Alarm!»

Wpa­da­ją­ca przez ilu­mi­na­tor, zło­wro­ga po­świa­ta pla­ne­ty, nie jest w sta­nie w pełni oświe­tlić ka­bi­ny. To mrocz­ne po­miesz­cze­nie sta­nie się wkrót­ce moim gro­bem. Do czasu. Kie­dyś gra­wi­ta­cja ze­pchnie z bez­piecz­nej or­bi­ty mar­twą Au­ro­rę, która do­ko­na swo­je­go ist­nie­nia, pło­nąc w at­mos­fe­rze tej, prze­klę­tej pla­ne­ty.

Zza moich ple­ców do­bie­ga­ją od­le­głe, po­wol­ne tąp­nię­cia. Gry­zą­cy dym i syk uszko­dzo­nej in­sta­la­cji wy­peł­nia całe po­miesz­cze­nie.

Z każ­dym ude­rze­niem serca, po­wo­li zbli­ża się do mnie dźwięk nie­uchron­ne­go końca. – Boże! – Czy po­wie­dzia­łem to na głos?

Za­ci­skam zęby i czuję słony smak krwi. W po­wie­trzu unosi się du­szą­cy za­pach krwa­wią­cej fos­fo­ry­zu­ją­cą pla­zmą Au­ro­ry. Wokół znisz­cze­nie. W pan­cer­nej szy­bie ilu­mi­na­to­ra, tuż przede mną, widzę swoje drżą­ce, nie­wy­raź­ne od­bi­cie. Ponad nim, po­więk­sza­ją­cą się mrocz­ną plamę. Nie­ustan­nie, cal za calem. Mimo nie­wy­raź­ne­go ob­ra­zu, z każdą chwi­lą, idąca ku mnie Obec­ność, na­bie­ra kosz­mar­ne­go kształ­tu. Krwi­sto­czer­wo­ne, go­re­ją­ce spoj­rze­nie ośle­pia swoim bla­skiem. Nie­re­al­ne Ist­nie­nie ema­nu­ję pie­kiel­nym zim­nem, a żar bi­ją­cy z jej pie­kiel­nych oczu, parzy żywym pło­mie­niem.

Za­trzy­mu­je się za mną.

Wiel­ki fotel, który chro­ni mnie przed cza­ją­cą się grozą, ob­ra­ca się. Po­wo­li. Każda mo­le­ku­ła mo­je­go ciała chce wy­rwać się z tego kosz­ma­ru. Jed­nak nie mogę się ru­szyć. Z ca­łych sił za­ci­skam po­wie­ki.

Jesz­cze chwi­lę… Wy­trzy­maj. To m u s i się skoń­czyć.

Chwi­la trwa­ją­ca wiecz­ność, gdy fotel za­trzy­mał się z gło­śnym trza­skiem. Nie chce tego, ale rów­no­cze­śnie pra­gnę… Otwie­ram oczy.

Ogień i lód. Ośle­pia­ją­cy blask i ciem­ność. Od­dech uwiązł w moim gar­dle. Groza, która przed­sta­wia się przede mną, od­bie­ra mi zmy­sły. Obce i wro­gie wszel­kie­mu ist­nie­niu. Nade mną ob­li­cze czy­ste­go zła i nie­na­wi­ści.

Isto­ta po­wo­li po­chy­la się, kie­ru­jąc swoje pło­ną­ce spoj­rze­nie do moich źre­nic. Zło Pier­wot­ne, które uosa­bia, po­chła­nia moje życie. Po­wo­li. Wszyst­ko zlewa się w lo­gicz­ną ca­łość. Nie­uchron­na śmierć jest nade mną. Za­czy­nam krzy­czeć. Krzy­czeć…

Opar­ty o kon­so­lę, za­pię­ty w pasy bez­pie­czeń­stwa, budzę się gwał­tow­nie. Blask wscho­dzą­ce­go Lu­cy­fe­ra, mieni się całym spek­trum barw. Świa­tło ju­trzen­ki No­we­go Świa­ta, prze­cho­dząc przez pan­cer­ne szkło ilu­mi­na­to­ra, ośle­pia mnie. Sys­tem na­tych­miast wy­czu­wa mój dys­kom­fort i przy­ciem­nia obraz. Roz­glą­dam się nie­pew­nie. Lśnią­ce po­wierzch­nie wnę­trza Au­ro­ry. Kry­sta­licz­nie czy­ste po­wie­trze wy­peł­nia moje płuca, gdy od­dy­cham gwał­tow­nie. Wzy­wam Sys­tem. Przed ocza­mi uspo­ka­ja­ją­ce ko­mu­ni­ka­ty. Sta­bil­na or­bi­ta. Wszyst­kie ukła­dy w nor­mie. Serce po­wo­li zwal­nia tempo, gdy reszt­ki kosz­mar­ne­go snu zni­ka­ją z mo­je­go umy­słu.

Nagle, kątem oka wy­czu­wam ruch. W po­przek lśnią­cej płyty kon­so­le­ty, po­śpiesz­nie prze­bie­ga nie­wiel­ki owad. Przy­glą­dam mu się uważ­nie. Dłu­gie, sprę­ży­ste nogi, ela­stycz­ne czuł­ki i mocny chi­ty­no­wy kor­pus. Pro­sta kon­struk­cja i ła­twość eg­zy­sten­cji, za­pew­nia­ją jego krew­nia­kom, szczy­ty prze­trwa­nia, w każ­dych wa­run­kach. Blat­ta-orien­ta­lis.

Panie, po­bło­go­sław ka­ra­lu­chy.

Pę­dzą­cy stwór za­trzy­mu­je się na chwi­lę, po czym wy­czu­wa­jąc moją obec­ność, znika po­śpiesz­nie w krat­ce wen­ty­la­cyj­nej.

Je­stem sam. I tak po­zo­sta­nie.

 

Opra­co­wa­no na pod­sta­wie Amiga Demo:

"Har­dwi­red" by Crio­nics & The Si­lents

Koniec

Komentarze

Ro­be­cie, nie­speł­na sie­dem ty­się­cy zna­ków to jesz­cze nie opo­wia­da­nie. Bądź uprzej­my zmie­nić ozna­cze­nie na SZORT. Na tym por­ta­lu opo­wia­da­nia za­czy­na­ją się od dzie­się­ciu ty­się­cy zna­ków.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Zro­bio­ne :-)

OK. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Cześć, Ro­be­cie!

 

To ja, Twój piąt­ko­wy dy­żur­ny!

Tytuł jest już ponad opo­wia­da­niem – nie mu­sisz go po­wta­rzać na po­cząt­ku tek­stu w cu­dzy­sło­wie.

« Jakie Twe imię? » – za­py­tał Pan.

« Le­gion, bo jest nas wielu. » – od­po­wie­dzia­ły.

Dość oso­bli­wy zapis dia­lo­gów – byłby uza­sad­nio­ny, gdyby po­ka­zy­wał inny spo­sób wy­ra­ża­nia myśli niż po­zo­sta­łe dia­lo­gi, ale… “zwy­kłych” dia­lo­gów nie ma. Po­le­cam kla­sy­kę: pół­pau­za, spa­cja i wy­po­wiedź.

Gwał­tow­ny piska alar­mu

pisk – li­te­rów­ka

Z każ­dym ude­rze­niem serca, po­wo­li zbli­ża się do mnie dźwięk nie­uchron­ne­go końca,

(Boże!)

Dla­cze­go “Boże” jest w na­wia­sie i w na­stęp­nej li­nij­ce?

Jesz­cze chwi­lę…Wy­trzy­maj.

Zja­dło Ci spa­cję przed “Wy­trzy­maj”

rów­no­cze­śnie pra­gnę…Otwie­ram oczy.

Tu po­dob­nie – po zna­kach in­ter­punk­cyj­nych sta­wia­my spa­cję :)

 

Cóż, Ro­be­cie, za­ser­wo­wa­łeś tu oni­rycz­ny tekst ze szcząt­ko­wą fa­bu­łą i świa­to­twór­stwem – nie­mal stru­mień myśli w otocz­ce Boga. O ile tek­sty pierw­szo­oso­bo­we z Bo­giem w roli głów­nej jesz­cze dam radę prze­łknąć, to oni­rycz­ne stru­mie­nie myśli da­le­kie są od moich upodo­bań. Zatem nie tra­fi­łeś w czy­tel­ni­ka, jeśli o mnie cho­dzi.

Stąd też może wy­ni­kać moje nie­zro­zu­mie­nie tek­stu. W związ­ku z tym trud­no mi wię­cej o tre­ści na­pi­sać.

Tech­nicz­nie jest cał­kiem spoko, nie li­cząc rze­czy, które wy­pi­sa­łem po­wy­żej.

Tyle z mojej stro­ny :)

 

Po­zdra­wiam i życzę po­wo­dze­nia w dal­szej pracy twór­czej!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Bar­dzo dzię­ku­ję za wska­zów­ki – błędy tech­nicz­ne po­pra­wi­łem :) Co do tre­ści i nie­ja­snej, fa­bu­ły – a ra­czej jej brak ;), to o coś ta­kie­go wła­śnie mi cho­dzi­ło – dziw­na, nie­zro­zu­mia­ła kom­po­zy­cja, w sa­my­mi py­ta­nia­mi. Moim celem było za­chę­ce­nie do za­sta­no­wie­nia się i sa­mo­dziel­nym “wy­peł­nie­niem”. Tro­chę jak w sta­rych fil­mach grozy – nie­wie­le widać, a wy­obraź­nia robi swoje :) Dzię­ki!

Miś prze­czy­tał. Nie jego kli­ma­ty. Sorry.

 

Prze­czy­ta­łam i to wszyst­ko, do czego mogę się przy­znać.

 

W imię Ro­dza­ju Ludz­kie­go.”W imię Ro­dza­ju Ludz­kie­go”.

Krop­kę sta­wia­my po za­mknię­ciu cu­dzy­sło­wu.

 

Mija ty­sią­ce chwil→ Mi­ja­ją ty­sią­ce chwil

 

– Jakie Twe imię? – za­py­tał Pan. → – Jakie twe imię? – za­py­tał Pan.

Za­im­ki pi­sze­my wiel­ką li­te­rą, kiedy zwra­ca­my się do kogoś li­stow­nie.

 

– Le­gion, bo jest nas wielu. – od­po­wie­dzia­ły. → Zbęd­na krop­ka po wy­po­wie­dzi.

Tu znaj­dziesz wska­zów­ki, jak za­pi­sy­wać dia­lo­gi.

 

«Ostrze­że­nie! Na­ru­sze­nie po­wło­ki! » → Zbęd­na spa­cja po wy­krzyk­ni­ku.

 

prze­bi­ja się przez bio-ty­ta­no­we gro­dzie. → …prze­bi­ja się przez bioty­ta­no­we gro­dzie.

 

Czy po­wie­dzia­łem to na głos ? → Zbęd­na spa­cja przed py­taj­ni­kiem.

 

To m u s i się skoń­czyć. → Przy­da­ły­by się do­dat­ko­we spa­cje przed i po sło­wie na­pi­sa­nym roz­strze­lo­nym dru­kiem.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Czy­ta­ło mi się nie­źle, choć masz zda­nia wtopy jak na przy­kład “uwiel­bia­ny przez mi­lio­ny” w pierw­szym aka­pi­cie, który w żaden spo­sób nie przy­sta­je gra­ma­tycz­nie do resz­ty aka­pi­tu. Po fi­lo­zo­ficz­no-oni­rycz­nych na­wij­kach ka­ra­lu­chy po­dzia­ła­ły na mnie bar­dzo ożyw­czo;)

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Bar­dzo dzie­ku­je za ko­lej­ne pod­po­wie­dzi – po­praw­ki wpro­wa­dzo­ne :)

Ma ten tekst po­ten­cjał. Faj­nie, że eks­pe­ry­men­tu­jesz z nar­ra­cją i z ję­zy­kiem tek­stu i sta­rasz się utrzy­mać sty­li­za­cję. IMHO to nie za­wsze jesz­cze wy­cho­dzi, tekst jest, jak dla mnie, chwi­la­mi cha­otycz­ny i tro­chę zbyt prze­sty­li­zo­wa­ny, ale idzie w cie­ka­wym kie­run­ku i pew­nie z cza­sem bę­dzie le­piej.

ninedin.home.blog

Hmmm. Mam od­czu­cia takie sam jak Kro­kus – nie prze­pa­dam za stru­mie­niem myśli. Tutaj na do­da­tek wszyst­ko jest oni­rycz­ne, bez po­waż­niej­szej osi kon­struk­cyj­nej. Nie po­zna­je­my wy­da­rzeń, tylko od­czu­cia bo­ha­te­ra z nimi zwią­za­ne.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Nowa Fantastyka