- Opowiadanie: Toluca - Duchowy Bliźniak

Duchowy Bliźniak

Pre­zen­tu­ję Wam dziś short stwo­rzo­ny nie­gdyś na kon­kurs, który (o zgro­zo!) nigdy na niego nie tra­fił :) 

Rzu­cam go więc na po­żar­cie za­cne­mu gronu NF.  Mi­łe­go roz­szar­py­wa­nia  ;) 

 

PS: Wrzu­ca­ne z te­le­fo­nu,  więc za wszel­kie nie­do­god­no­ści wi­zu­al­ne (jeśli ta­ko­we się po­ja­wią) z góry prze­pra­szam.

 

Opis: 

 

Świat miewa różne od­cie­nie sza­ro­ści, a śmierć nie za­wsze przy­no­si uko­je­nie.

W ten je­dy­ny dzień w roku roz­le­gnie się dźwięk, który prze­rwie dła­wią­cą ciszę. Otwo­rzy bramy za­świa­tów. I prze­pro­wa­dzi Cię na drugą stro­nę.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

Użytkownicy, Finkla

Oceny

Duchowy Bliźniak

Wiatr zawył zło­wiesz­czo, po­ry­wa­jąc z ga­łę­zi ostat­nie żół­to-brą­zo­we li­ście. Cięż­ka, zdo­bio­na brama za­mknę­ła się z ję­kiem. Szczęk­nął zamek. Do­zor­ca po­wo­li wy­su­nął z niego mo­sięż­ny klucz i jesz­cze raz po­świe­cił la­tar­ką po za­bez­pie­czo­nym te­re­nie. Wzdry­gnął się, czu­jąc na skó­rze mroź­ny po­wiew. Po­sta­wił moc­niej stój­kę kurt­ki, ob­ró­cił się na pię­cie i od­szedł czym prę­dzej, po­zo­sta­wia­jąc za sobą ską­pa­ny w pół­mro­ku cmen­tarz.

Gdy tylko od­głos jego kro­ków zgi­nął w po­gwiz­dy­wa­niach ży­wio­łu, spo­mię­dzy na­grob­ków wy­ło­ni­ły się po­sta­cie. Blade jak śmierć, ni­czym upio­ry prze­mie­rza­ły ne­kr­po­lię, po­dą­ża­jąc w tylko sobie zna­nym kie­run­ku. Ich wzrok był pusty, twa­rze bez wy­ra­zu. Po­wo­li mi­ja­ły ko­lej­ne groby, nawet na nie spo­glą­da­jąc.

Oświe­tla­na je­dy­nie bla­dym bla­skiem zni­czy ka­pli­ca wy­ło­ni­ła się nagle z mroku, stra­sząc skru­szo­ny­mi ścia­na­mi i go­tyc­ki­mi wie­życz­ka­mi. Po­sta­cie zgro­ma­dzi­ły się przed nią, by na­stęp­nie roz­pro­szyć się i sa­mot­nie znik­nąć w ko­lej­nych alej­kach.

 

***

 

 

Dni już od dawna nie miały sensu. Prze­sta­ły mieć daty i nazwy. Każdy wy­glą­dał do­kład­nie tak samo – miał ten nie­zno­śny od­cień błę­ki­tu, któ­re­go nie dało się wy­przeć z umy­słu.

Zak po­wo­li uchy­lił po­wie­ki i po­wiódł zmę­czo­nym spoj­rze­niem po po­ko­ju. Świa­tło, które pró­bo­wa­ło prze­drzeć się przez za­sło­ny w oknach, su­ge­ro­wa­ło, że wciąż trwał dzień. Pora nie miała zna­cze­nia. Każ­de­go ranka tak samo nie znaj­do­wał po­wo­du, by w ogóle pod­nieść się z łóżka.

Krót­ki, ostry dźwięk po­wia­do­mie­nia przedarł się przez pa­nu­ją­cą wokół ciszę. Chło­pak zgar­nął z oczu nie­sfor­ne włosy i z ocią­ga­niem się­gnął po te­le­fon. Świę­to Zmar­łych, gło­sił napis w dymku. Zak prze­je­chał pal­cem po wy­świe­tla­czu, otwie­ra­jąc grupę.

Już czas. Je­ste­ście go­to­wi? 

Prze­tarł dłoń­mi wciąż skle­jo­ne po­wie­ki i pod­niósł się do siadu. Ko­lej­ny sy­gnał wdarł się do jego głowy.

Pa­mię­taj­cie, mo­że­cie to zro­bić tylko dziś.

Był zmę­czo­ny tak samo jak po­przed­nie­go dnia, gdy kładł się spać, nawet się przed tym nie roz­bie­ra­jąc. Mimo to wstał i po­wlókł się do sto­ją­ce­go w kącie biur­ka. Nie­dba­łym ru­chem zgar­nął z blatu część szpar­ga­łów, od­kry­wa­jąc tym samym nie­wiel­ki notes opra­wio­ny w skórę. Otwo­rzył go, się­gnął do przy­bor­ni­ka po stare pióro i na­ba­zgrał na kart­ce kilka zdań. Na ko­niec prze­kuł opusz­kę o sta­lów­kę i przy­ci­snął palec do pa­pie­ru, po­zo­sta­wia­jąc przy ostat­nim wy­ra­zie okrą­gły od­cisk krwi zmie­sza­ny z atra­men­tem.

Te­le­fon za­wi­bro­wał w jego kie­sze­ni.

Cmen­tarz Cen­tral­ny, go­dzi­na 21Pa­mię­taj­cie, nie ro­bi­cie tego tylko dla sie­bie.

Zak od­czy­tał wia­do­mość i na po­wrót scho­wał smart­fon. Zdjął z krze­sła prze­tar­ty ple­cak i wło­żył do niego notes, po czym prze­niósł wzrok na roz­pa­da­ją­cą się obok drzwi ko­mo­dę. Pod­niósł z niej nie­wiel­ki słoik wy­peł­nio­ny do po­ło­wy czer­wo­ną masą oraz za­pał­ki i rów­nież ukrył je w ple­ca­ku.

W dal­szej czę­ści domu było rów­nie ciem­no jak w jego po­ko­ju. Zak nie­spiesz­nie prze­mie­rzył ko­ry­tarz i wszedł do kuch­ni. Stos brud­nych na­czyń pię­trzył się w zle­wie. Puste bu­tel­ki zdo­bi­ły blat oraz stół. Nad kar­to­nem z nie­do­je­dzo­ną pizzą la­ta­ły muchy. Jed­nak po­dob­ne wi­do­ki nie ro­bi­ły już na nim wra­że­nia.

Minął po­miesz­cze­nie i po­ło­żył dłoń na klam­ce tyl­ne­go wyj­ścia. Daw­niej były to za­cza­ro­wa­ne wrota do zu­peł­nie in­ne­go świa­ta. Świa­ta o cie­płych bar­wach, bez wrza­sków wiecz­nie pi­ja­ne­go oj­czy­ma oraz matki, która zni­ka­ła na całe dnie, by nie mu­sieć ich wy­słu­chi­wać.

Nie­wie­le z tego pa­mię­tał. Błę­kit­na sza­rość po­chło­nę­ła rów­nież ogród. Nie był już schro­nie­niem a je­dy­nie czę­ścią bez­sen­sow­nej co­dzien­no­ści.

Zak prze­su­nął sko­bel i otwo­rzył drew­nia­ną furt­kę. Prze­cią­gły jęk sta­rych za­wia­sów zgrał się z dźwię­kiem po­wia­do­mie­nia.

Do zo­ba­cze­nia

Wiatr zawył ża­ło­śnie.

Chło­pak na­cią­gnął na głowę kap­tur od bluzy i ru­szył ulicą pro­sto w nad­cho­dzą­cy mrok.

***

 

 

Mi­go­czą­cy pło­mień do­pa­la­ją­ce­go się zni­cza nie­śmia­ło oświe­tlał ka­mien­ną ta­blicz­kę wy­ra­sta­ją­cą z pod­ło­ża. Była wy­tar­ta i miej­sca­mi po­pę­ka­na, jed­nak wciąż dało się od­czy­tać wy­ry­ty na niej napis.

Zak ścią­gnął z ra­mie­nia ple­cak, wy­do­był z niego słoik oraz notes i po­ło­żył na ziemi tuż przed na­grob­kiem. Wraz z wy­bi­ciem pierw­sze­go dzwo­nu za­pa­lił znaj­du­ją­cy się w na­czy­niu knot. Wie­dział, że inni uczy­ni­li do­kład­nie to samo, tak jak zo­sta­ło im to przy­ka­za­ne. Po­czuł mro­wie­nie pod skórą nad­garst­ka w mo­men­cie, gdy pło­mień z sy­kiem za­czął roz­pusz­czać czer­wo­ną maź. Prze­je­chał pal­ca­mi po cien­kich bli­znach, pró­bu­jąc po­zbyć się upo­rczy­we­go swę­dze­nia.

W miarę jak ogień wy­pa­lał za­war­tość sło­ika, mro­wie­nie roz­cho­dzi­ło się po całym jego ciele. Gdy zabił drugi dzwon, był już prak­tycz­nie odrę­twia­ły.

Wi­cher dął bez­li­to­śnie, a niebo raz po raz prze­szy­wa­ły bez­gło­śne bły­ska­wi­ce. Chłód nocy objął bla­de­go ni­czym śmierć Zaka, jed­nak on nie czuł już ni­cze­go. Pu­stym wzro­kiem wpa­try­wał się w ta­bli­cę z wy­ry­tą datą jego na­ro­dzin. Cze­kał. Tak jak cze­ka­li inni.

Ten, który ich od­szu­kał, ob­ja­śnił zna­cze­nie wła­ści­wej go­dzi­ny. Czasu, w któ­rym w ten jeden dzień w roku ba­rie­ra sta­wa­ła się cien­ka ni­czym nić.

Trze­ci dzwon prze­bił się przez za­wo­dze­nie wia­tru, ude­rza­jąc w uszy chło­pa­ka, który po­wo­li za­tra­cał się w po­chła­nia­ją­cej go ni­co­ści. Na ten dźwięk uchy­lił spę­ka­ne usta i nie spusz­cza­jąc wzro­ku z imie­nia swego du­cho­we­go bliź­nia­ka, wy­szep­tał:

 – Tu fui ego eris…

Czer­wo­na maź wy­pa­li­ła się, a niebo po­sła­ło ku ziemi serię bły­ska­wic.

 

***

 

 

Otwo­rzył oczy. Stał po­mię­dzy gro­ba­mi, w świe­tle setek pło­ną­cych zni­czy. Ostroż­nie uniósł dłoń i po­ru­szał pal­ca­mi. Miał czu­cie. Na­brał po­wie­trza w płuca i wy­pu­ścił je po­wo­li, po czym uśmiech­nął się nie­śmia­ło.

Opu­ścił wzrok na ka­mien­ną ta­bli­cę i dalej na le­żą­cy przed nią przed­miot. Schy­lił się i pod­niósł z ziemi notes o skó­rza­nej okład­ce. Otwo­rzył go i mru­żąc oczy, za­czął czy­tać za­war­te w nim za­pi­ski.

Drogi Tomie,

Od dziś na­zy­wasz się Zak Mason, za­miesz­ka­ły przy Levin st. 20W dzien­ni­ku za­mie­ści­łem kilka in­for­ma­cji nie­zbęd­nych do roz­po­czę­cia no­we­go życia w moim ciele. Obyś od­na­lazł w tym sza­rym świe­cie ja­kieś barwy

Tom po­wo­li za­mknął notes i po raz ostat­ni ob­rzu­cił spoj­rze­niem swój dawny grób. Na­stęp­nie uśmiech­nął się i wy­szep­tał:

– Dzię­ku­ję, Zak. Spo­czy­waj w po­ko­ju…

 

Koniec

Komentarze

Cześć,

 

Ich wzrok był pusty, twa­rze bez wy­ra­zu. Po­wo­li mi­ja­ły ko­lej­ne groby, nawet na nie spo­glą­da­jąc.

Coś zja­dło jedno “nie”. Warto przy oka­zji prze­re­da­go­wać, aby obok sie­bie nie było dwóch “nie:

 

Dni już od dawna nie miały sensu. Prze­sta­ły mieć daty i nazwy. Każdy wy­glą­dał do­kład­nie tak samo – miał ten nie­zno­śny od­cień błę­ki­tu, któ­re­go nie dało się wy­przeć z umy­słu.

Mia­ło­za

 

Na­pi­szę tak – po­mysł cie­ka­wy, wy­ko­na­nie tro­chę ku­le­je, bo prze­wi­ja­ją się pewne nie­zręcz­no­ści, ale nie wpły­wa to w dużej mie­rze na od­biór. Na końcu cie­ka­wy twist, ale rodzi się py­ta­nie – skąd Zak wie­dział, kto jest jego du­cho­wym bliź­nia­kiem? Mam też wra­że­nie, że pro­log nijak ma się do ca­ło­ści. Jasne, wpro­wa­dza kli­mat, robi się na­stro­jo­wo, ale po nim prze­cho­dzi­my do Zaka i nigdy wię­cej nie po­ja­wia się opi­sa­na ka­pli­ca, duchy też nie grają żad­nej roli. 

 

Mimo wszyst­ko czy­ta­ło się do­brze.

Hej!

Bar­dzo po­do­bał mi się ten tekst. Są pewne nie­do­rób­ki i zgrzy­ty, przy­da­ło­by się wy­gła­dzić tu i tam, ale sam po­mysł i stwo­rzo­ny kli­mat – fan­ta­stycz­ne.

Za­in­try­go­wał mnie “ten” – or­ga­ni­za­tor całej wy­mia­ny, nie do­wie­dzia­łam się kto zacz, ale może to i le­piej.

Scena otwie­ra­ją­ca w pierw­szej chwi­li wy­da­ła mi się zbęd­na. Ale teraz do­cho­dzę do wnio­sku, że to wcale nie mu­sia­ły być duchy, tylko po­zba­wie­ni ra­do­ści lu­dzie, za­pew­ne w de­pre­sji. Wia­do­mość, która otrzy­mał Zak była gru­po­wa, tzn. chęt­nych na za­mia­nę było wię­cej. Nie wiem czy do­brze to in­ter­pre­tu­ję.

Po­zdra­wiam :)

 

Old­Gu­ard Dzię­ku­ję za opi­nię i po­świę­co­ny czas. Jeśli cho­dzi o pro­log – to nie były duchy, tylko grupa tych osób, które przy­szły na umó­wio­ną go­dzi­nę, by oddać swoje ciało. Czyli jest czas fak­tycz­ny, potem mała re­tro­spek­cja i znów czas fak­tycz­ny ;)

Ma­Le­eNa dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie. Tak jest, to byli lu­dzie z grupy :)

Bar­dzo su­ge­styw­nie na­pi­sa­ne i z po­my­słem. Mimo oszczęd­nej nar­ra­cji udało się zbu­do­wać cie­ka­wy kli­mat cmen­ta­rza, po­sta­ci i trud­ne­go życia.

 

We wstę­pie tro­chę nad­miar go­ty­ku jed­nak jak dla mnie:

Wiatr zawył zło­wiesz­czo, po­ry­wa­jąc z ga­łę­zi ostat­nie żół­to-brą­zo­we li­ście. Cięż­ka, zdo­bio­na brama za­mknę­ła się z ję­kiem. Szczęk­nął zamek.

Po­ni­żej przy­miot­ni­ko­za:

 

Mi­go­czą­cy pło­mień do­pa­la­ją­ce­go się zni­cza nie­śmia­ło oświe­tlał ka­mien­ną ta­blicz­kę wy­ra­sta­ją­cą z pod­ło­ża

Po­ni­żej to “miał czu­cie” tro­chę nie­for­tun­ne…

Ostroż­nie uniósł dłoń i po­ru­szał pal­ca­mi. Miał czu­cie.

 

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Cie­ka­we. Choć chro­po­wa­te.

 

Fa­bu­lar­nie jest ok. Z po­cząt­ku tekst nieco się cią­gnie, tro­chę trwa, nim przej­dziesz do rze­czy, ale fi­na­ło­wy twist wy­na­gro­dził mi to. Struk­tu­ra tek­stu (te­raź­niej­szość, prze­szłość, te­raź­niej­szość) nie sta­no­wi w mojej opi­nii atutu tego tek­stu, nie­po­trzeb­nie kom­pli­ku­jąc od­biór, a nie wno­sząc wiele do ca­ło­ści.

Kon­struk­cja bo­ha­te­ra pro­sta, ale wy­ra­zi­sta, choć może nieco zbyt mocno tłu­czesz czy­tel­ni­ka po gło­wie jego de­pre­sją – kiedy już zro­zu­mie się prze­kaz, szyb­ko robi się to mę­czą­ce.

Zapis nieco ku­le­je, tu i ów­dzie coś wy­rwa­ło mnie z lek­tu­ry, cza­sem mia­łem wra­że­nie, że nie­po­trzeb­nie si­lisz się na ubar­wia­nie opisu.

Nie­mniej to cał­kiem udany szort, a warsz­tat za­wsze można do­szli­fo­wać.

Je­stem prze­ko­na­ny, że tekst musi na­le­żeć do tych co naj­mniej straw­nych, skoro wcią­gnął nawet mnie, “pro­gra­mo­wo” pra­wie obo­jęt­ne­go na hi­sto­rie z po­gra­ni­cza hor­ro­ru. 

Zak za­ry­so­wa­ny, myślę, wy­star­cza­ją­co do­brze i prze­ko­ny­wa­ją­co, mimo że tylko ską­py­mi kre­ska­mi. Mo­głem sobie “do­śpie­wać” resz­tę, po­trzeb­ną do uza­sad­nie­nia jego zgody na swego ro­dza­ju za­mia­nę miejsc.

Fajne opo­wia­da­nie, szko­da, że nie do­tar­ło na kon­kurs. Krót­kie, ale zgrab­nie na­pi­sa­ne. Bar­dzo po­do­ba­ło mi się za­koń­cze­nie, cho­ciaż ten po­czą­tek rze­czy­wi­ście wy­da­je się nie­po­trzeb­ny. Po­ja­wił się wiatr wy­ją­cy zło­wróżb­nie, potem wiatr wy­ją­cy ża­ło­śnie, szko­da, że znowu nie zawył na ko­niec ;) Zgła­szam do bi­blio­te­ki.

Pierw­sza część IMHO naj­słab­sza, tak kla­sycz­nie hor­ro­ro­wa, że na gra­ni­cy pa­sti­szu. Druga i trze­cia w po­rów­na­niu do niej nie­zwy­kle przy­jem­nie mnie za­sko­czy­ły: są po­my­sło­we, kli­ma­tycz­ne (te nie­bie­skie dni!) i nie­źle na­pi­sa­ne. Cał­kiem udany tekst.

 

PS. Tu fui ego eris ma bar­dzo, bar­dzo nie­na­tu­ral­ny szyk po ła­ci­nie. “Ja byłem, ty bę­dziesz”, zde­cy­do­wa­nie le­piej brzmi w wer­sji “Ego fui, tu eris”. Język ła­ciń­ski po­zwa­la na swo­bod­ny szyk, ale taki prze­staw­ny uszedł­by głów­nie w po­ezji.

ninedin.home.blog

Dzię­ku­ję wszyst­kim za uwagi i su­ge­stie :) Pię­tam, że kon­kurs za­wie­rał ja­kieś słowa klu­cze, które ulo­ko­wa­łam w tek­ście (mniej lub bar­dziej zgrab­nie), na przy­kład "wiatr".

 

ni­ne­din

 

" Tu fui ego eris" nie zo­sta­ło uło­żo­ne prze­ze mnie, a je­dy­nie za­po­ży­czo­ne. Jest to jedno z Easter Egg, jakie za­war­łam w tek­ście. Cze­kam cier­pli­wie czy ktoś je wy­ła­pie :D

<cho­le­ra, w któ­rej grze to było? pa­mię­tam, że mia­łam to kie­dyś jako przy­kład; fakt, to się z pew­nym upo­rem da prze­tłu­ma­czyć też “tobą byłem, mną bę­dziesz”, co by do kon­tek­stu opo­wia­da­nia pa­so­wa­ło>

ninedin.home.blog

Bar­dzo cie­ka­wy po­mysł, na­stro­jo­we wy­ko­na­nie. Po­do­ba mi się ten de­pre­syj­ny błę­kit.

Ro­zu­miem, że Tom i Zak są du­cho­wy­mi bliź­nia­ka­mi, bo uro­dzi­li się tego sa­me­go dnia, czy łączy ich coś wię­cej? Za­sta­na­wia mnie czy Tom miał tu coś do po­wie­dze­nia na temat tej za­mia­ny, czy de­cy­zja zo­sta­ła pod­ję­ta jed­no­stron­nie przez Zaka…?

 

Stos brud­nych na­czyń pię­trzył się w zle­wie. Puste bu­tel­ki zdo­bi­ły blat oraz stół. Nad kar­to­nem z nie­do­je­dzo­ną pizzą la­ta­ły muchy.

Tom chyba za­cznie nowe życie od sprzą­ta­nia ;)

 

A teraz tro­chę cze­pial­stwa:

 

Prze­tarł dłoń­mi wciąż skle­jo­ne po­wie­ki…

Jeśli są wciąż skle­jo­ne, to jak przed chwi­lą czy­tał coś na smart­fo­nie?

 

…i pod­niósł się do siadu.

Może po pro­stu usiadł? :)

 

Na ko­niec prze­kuł opusz­kę o sta­lów­kę

Na­pi­sa­ła­bym “sta­lów­ką” za­miast “o sta­lów­kę”

 

Minął po­miesz­cze­nie i po­ło­żył dłoń na klam­ce tyl­ne­go wyj­ścia

“Minął po­miesz­cze­nie” zna­czy, że prze­szedł obok nie wcho­dząc do środ­ka. Na­pi­sa­ła­bym “prze­szedł przez po­miesz­cze­nie” albo w ogóle jakoś prze­re­da­go­wa­ła­bym to zda­nie.

 

Ko­smos to ba­zgra­ni­na byle ja­kich wie­lo­krop­ków!

Cie­ka­wy po­mysł. Poza tym miś zga­dza się z przed­pi­ś­ca­mi.

Hej,

 

tak jak już zo­sta­ło wska­za­ne – pierw­sza część wy­pa­dła dość blado (no­ta­be­ne). Dalej dużo le­piej.

Po­mysł jest cie­ka­wy, tylko wg mnie bra­ku­je tutaj ja­kie­goś więk­sze­go za­sko­cze­nia lub dru­gie­go dna. No do­brze, za­mie­ni­li się miej­sca­mi – i co dalej? Może więk­sze wra­że­nie wy­war­ła­by na mnie ta hi­sto­ria, gdyby zo­sta­ła od­po­wie­dzia­na “na od­wrót” – oto mamy chło­pa­ka, który zwy­cię­żył de­pre­sję, zajął się opusz­czo­ną sio­strą, wy­cią­gnął ojca z al­ko­ho­li­zmu; tenże chło­pak co roku za­pa­la znicz na nie­zna­nym gro­bie i potem do­wia­du­je­my się dla­cze­go.

Cho­dzi z jed­nej stro­ny o zbu­do­wa­nie cie­ka­wo­ści w czy­tel­ni­ku, ta­jem­ni­cy, którą można od­kryć; z dru­giej stro­ny klu­czo­we w od­bio­rze hi­sto­rii są emo­cje, sym­pa­tia do bo­ha­te­ra, który prze­zwy­cię­ża trud­no­ści. Tego mi tro­chę za­bra­kło w Two­jej hi­sto­rii ;)

 

Po­zdra­wiam i życzę po­wo­dze­nia w pi­sa­niu!

Che mi sento di morir

Droga au­tor­ko!

 

To, co zo­ba­czy­łem, oce­niam jako cie­ka­wy kon­cept w bar­dzo płyt­kiej otocz­ce. Po­do­ba mi się za­ło­że­nie, że gdzieś tam mógł­bym zna­leźć swo­je­go du­cho­we­go bliź­nia­ka, z któ­rym mógł­bym się za­mie­nić cia­łem. Twoje dzie­ło po­trak­tu­ję zatem jako je­dy­nie pre­zen­ta­cję tego po­my­słu, bo­wiem hi­sto­ria, moim zda­niem, mocno ku­le­je.

 

Na po­czą­tek po­wiem krót­ko, że spo­sób, w jaki dzie­ło zo­sta­ło na­pi­sa­ne, oka­zał się dla mnie mało straw­ny. Nie je­stem w sta­nie do końca spre­cy­zo­wać przy­czy­ny, ale cho­dzi ra­czej o usil­ne ubar­wia­nie tek­stu ład­ny­mi sło­wa­mi. Ro­zu­miem, że to w ra­mach sta­ran­no­ści, ale wy­wo­ły­wa­ło to u mnie re­gu­lar­ne po­tknię­cia. Po­dob­nie jak przed­pi­ś­cy uwa­żam, że pierw­sza część tek­stu była zu­peł­nie nie­po­trzeb­na. Poza tym, że akcja dzie­je się na cmen­ta­rzu, to nie ma nic wspól­ne­go z resz­tą, a i at­mos­fe­rę bu­du­je zu­peł­nie inną.

 

 Na­stęp­nym, co mi prze­szka­dza­ło, był nar­ra­tor. Mia­łem wra­że­nie jakby sie­dział Za­ko­wi na ra­mie­niu i tylko po­ka­zy­wał mi na­chal­nie pal­cem. Brud, bieda, ze­psu­cie i bli­zny. “Patrz, jakie Zak ma wu­jo­we życie” – zda­wał się mnie prze­ko­ny­wać. Zu­peł­nie jakby chciał uspra­wie­dli­wić dal­sze dzia­ła­nia Zaka i nic poza tym. Nie zdo­łał tym jed­nak od­wró­cić mojej uwagi od faktu, że byłem świad­kiem zbio­ro­we­go sa­mo­bój­stwa. Prze­kaz nie tylko tego nie po­tę­pia, a nawet glo­ry­fi­ku­je.

 

Zdaje się, że mam rów­nież zi­gno­ro­wać fakt, że akcję za­mia­ny można spro­wa­dzić do “Moje życie jest do ni­cze­go, więc teraz ty się w nim męcz. Nie py­ta­łem Cię wcze­śniej o zda­nie, ale na pewno tak bar­dzo pra­gniesz żyć, że nie bę­dziesz ma­ru­dził. Masz tu mój ple­cak i te­le­fon. Po­wo­dze­nia.” Wiem, że Tom i Zak nie ko­mu­ni­ko­wa­li się wcze­śniej ze sobą, ina­czej wia­do­mość w no­te­sie by­ła­by zbęd­na. Za­ko­wi jest wszyst­ko jedno kogo wpro­wa­dza na ten świat i ska­zu­je na swoje życie. Razi mnie ten brak po­my­ślun­ku. Nie przyj­mu­ję tego jako wy­ra­że­nia jego stanu psy­chicz­ne­go. Gdyby na­praw­dę na ni­czym mu nie za­le­ża­ło, to nie­po­trzeb­ny by mu był ten ry­tu­ał.

 

Tom swoje zmar­twych­wsta­nie przyj­mu­je zu­peł­nie bez pro­ble­mu. Żad­ne­go szoku spo­wo­do­wa­ne­go po­wro­tem. Czy w tym świe­cie to tak nor­mal­ne, że każdy zmar­ły się tego spo­dzie­wa? Z tre­ści zro­zu­mia­łem tyle, że umarł w dniu na­ro­dzin Zaka. Po­ten­cjal­nie więc może być do­ro­słym męż­czy­zną zmar­łym dwie de­ka­dy temu, a teraz jest w ciele na­sto­lat­ka w od­mie­nio­nym świe­cie, i mówi “spoko, dzię­ki”? Nie ku­pu­ję tego.

 

Wszę­dzie pełno luź­nych koń­ców. Umie­ści­łaś tutaj wy­star­cza­ją­co dużo ele­men­tów, by treść roz­wi­nąć kil­ka­krot­nie i zro­bić z tego coś lep­sze­go. Na pewno nie można tego zo­sta­wić tego w tej for­mie, jaka jest. Na­le­ży się wię­cej od­po­wie­dzi na py­ta­nia o to, co było wcze­śniej i jakiś war­to­ścio­wy prze­kaz. BK już za­su­ge­ro­wał Ci swoje roz­wią­za­nie, ja mam dla Cie­bie inne:

 

Zak z ja­kie­goś po­wo­du po­sta­na­wia roz­stać się z ży­ciem. W po­szu­ki­wa­niu drogi wyj­ścia tra­fia na forum, w któ­rym za­po­zna­je się z ter­mi­nem “Du­cho­wy bliź­niak” i na­wią­zu­je kon­takt z oso­ba­mi, które rze­ko­mo już od­by­ły swoje zmar­twych­wsta­nie i są wdzięcz­ne za na­stęp­na szan­sę. Po­zna­je też ich roz­ter­ki w nowym życiu. Utwier­dza go to w prze­ko­na­niu, że po­zna­ny ry­tu­ał jest praw­dzi­wy i pro­wa­dza w ob­se­sję od­da­nia swo­je­go życia komu in­ne­mu. Od­na­la­zł­szy po­ten­cjal­ne­go kan­dy­da­ta do­zna­je re­flek­sji i jako dobry go­spo­darz po­sta­na­wia uczy­nić swoje życie bar­dziej wy­god­nym zanim go do niego za­pro­si. Osta­tecz­nie do­pro­wa­dza je do ta­kie­go stanu, że re­zy­gnu­je z pier­wot­nych po­sta­no­wień i de­cy­du­je się dać szan­sę sobie sa­me­mu.

 

Ta wer­sja to pierw­sze, co mi przy­szło do głowy po lek­tu­rze Two­je­go tek­stu. Po­trak­tuj to jako dowód, że masz wy­star­cza­ją­co dużo ma­te­ria­łu na pełna hi­sto­rię. Tyle ode mnie. Pra­cuj dalej.

Czy­tał Mie­czy­sław Gajda

Ba­se­ment­KeyP3r­shing – dzię­ku­ję za su­ge­stie, choć na­da­ją się one bar­dziej na opo­wia­da­nie, lub jesz­cze dłuż­szą formę. A to był one-shot na kon­kret­ny temat. A te­ma­tem było świę­to zmar­łych, a nie uka­zy­wa­nie hi­sto­rii spoza tego dnia. I tak, na­pi­sa­łam krót­ki i pro­sty tekst o zbio­ro­wym sa­mo­bój­stwie. Nie wiem tylko, w któ­rym miej­scu jest to glo­ry­fi­ko­wa­ne. Czy jeśli (przy­kła­do­wo) pi­sa­ne są tek­sty o mor­dach ry­tu­al­nych, to w ce­lach glo­ry­fi­ka­cji? Czy po pro­stu fakt, że za­bra­kło do­bre­go bo­ha­te­ra, który z tym złem by wal­czył, aż tak kole w oczy?

A o samym fe­no­me­nie "ja bym to wi­dział tak", to też moż­na­by nie­jed­ną książ­kę na­pi­sać. I to wcale za­baw­ną. Bo ile pov, tyle po­my­słów. Wy­da­ne tek­sty też można po­pra­wiać bez końca. Choć­by na przy­kład – za­do­wo­lo­ny z życia i ko­cha­ją­cy swoją pracę Wiedź­min, po­dró­żu­je po świe­cie, ubi­ja­jąc po­two­ry i prze­ży­wa­jąc przy tym cie­ka­we przy­go­dy. Można? Po co ja­kieś dzie­ci nie­spo­dzian­ki, seksy z cza­ro­dziej­ka­mi i po­li­ty­ka kró­lestw :D Ale widać Sap­kow­ski miał inny za­mysł. No i miał prawo, w końcu to jego książ­ka :D

A przy­kła­dem ży­cio­wym może być piwo – więk­szość po­pu­la­cji je uwiel­bia. Dla mnie jest ohyd­ne. Ale czy to ozna­cza, że trze­ba w takim razie zmie­nić jego skład i smak? Czy tylko tyle, że mnie ono nie sma­ku­je i trud­no :D

 

Oczy­wi­ście nie twier­dzę, że mój tekst jest świet­ny. Bo nie jest. Jed­nym się spodo­ba, innym nie. Życie. Za­pew­ne gdy­bym go pi­sa­ła teraz, to brzmiał­by zu­peł­nie ina­czej. Może le­piej. A może go­rzej. Za­ra­za wie :) 

Nie wiem tylko, w któ­rym miej­scu jest to glo­ry­fi­ko­wa­ne.

Nie musi to być wy­po­wie­dzia­ne wprost. Wy­star­czy, że Twój bo­ha­ter po­zba­wił się życia tak, jakby wy­cho­dził do skle­pu po bułki, w za­mian otrzy­mu­je uśmie­chy i po­dzię­ko­wa­nia, a mnie sta­rasz się prze­ko­nać, że to było wła­ści­wie roz­wią­za­nie. Zabił się i było do­brze. To wła­śnie wy­nio­słem z Two­je­go tek­stu. Nie po­do­ba mi się to.

 

Mam wra­że­nie, że swoją twór­czość za­mie­rzasz kon­se­kwent­nie utrzy­mać na sta­bil­nym, mier­nym po­zio­mie, bo usil­nie bro­nisz sta­rej wer­sji za­miast choć­by po­bież­nie eks­plo­ro­wać jej naj­bar­dziej chwa­lo­ny ele­ment. Nawet przy tych ogra­ni­cze­niach jakie sta­wia kon­kurs, można by było uczy­nić to dzie­ło bar­dzo do­brym po od­po­wied­nich za­bie­gach. A tak, gdy­bym był ju­ro­rem w tym kon­kur­sie, od­rzu­cił­bym ten tekst z po­wo­du tego, jak bar­dzo nie­wie­le mówi.  

Czy­tał Mie­czy­sław Gajda

Tekst ma cie­ka­wy, gęsty kli­mat i nie­złe za­koń­cze­nie. Na pewno po­zo­sta­wia parę nie­do­po­wie­dzeń, ale do­my­ślam się, że kon­kurs miał limit sześć ty­się­cy zna­ków i na roz­wi­nię­cie bra­kło miej­sca.

P3r­shing

 

"Zabił się i było do­brze."

 

Serio, bo ta­jem­ni­cza po­stać, która prze­ję­ła ciało się uśmiech­nę­ła? No cóż, każdy in­ter­pre­tu­je jak chce. W końcu taki był za­mysł. Tylko za­po­mnia­łam, że w XXI wieku jeśli nie wal­nie się nie­któ­rych czy­tel­ni­ków po po oczach tłu­stym dru­kiem Autor oczy­wi­ście po­tę­pia tego typu prak­ty­ki (nawet jeśli są czy­sto fan­ta­stycz­ne), to nie bę­dzie to oczy­wi­ste. Choć to już lekko za­kra­wa na obłęd. Idąc tym to­kiem my­śle­nia, każdy autor, który do­kład­nie opi­su­je mor­der­stwo, tor­tu­ry itp. jest psy­cho­pa­tą.

 

Ja po pro­stu mam inne tek­sty, nad któ­ry­mi pra­cu­ję. Robię ko­rek­tę za ko­rek­tą. Wy­sy­łam do re­cen­zow­ni, po­pra­wiam wedle wska­zó­wek. Na tym mi nie za­le­ży, więc nie mam za­mia­ru nic z nim robić. Trak­tu­ję go jako szli­fo­wa­nie warsz­ta­tu. Tu wsta­wi­łam żeby ze­brać opi­nię i za­no­to­wać w gło­wie po­peł­nio­ne błędy. I tyle. Jeśli bar­dzo Ci za­le­ży, to mo­żesz na­pi­sać wła­sną wer­sję i spraw­dzić jak zo­sta­nie przy­ję­ta. Mnie oso­bi­ście już zdą­ży­ła znu­dzić, a była je­dy­nie po­my­słem ;) 

A o samym fe­no­me­nie "ja bym to wi­dział tak", to też moż­na­by nie­jed­ną książ­kę na­pi­sać. I to wcale za­baw­ną. Bo ile pov, tyle po­my­słów. Wy­da­ne tek­sty też można po­pra­wiać bez końca. Choć­by na przy­kład – za­do­wo­lo­ny z życia i ko­cha­ją­cy swoją pracę Wiedź­min, po­dró­żu­je po świe­cie, ubi­ja­jąc po­two­ry i prze­ży­wa­jąc przy tym cie­ka­we przy­go­dy. Można? Po co ja­kieś dzie­ci nie­spo­dzian­ki, seksy z cza­ro­dziej­ka­mi i po­li­ty­ka kró­lestw :D Ale widać Sap­kow­ski miał inny za­mysł. No i miał prawo, w końcu to jego książ­ka :D

Hm… widzę, że po­rów­na­nie do mic­kie­wi­czow­skich Dzia­dów nie jest okej, ale do Sapka już można :D Ko­men­tarz na­pi­sa­łem z wła­snej per­spek­ty­wy, co dla mnie by­ło­by bar­dziej atrak­cyj­ne, sta­ra­łem się wska­zać kon­kret­ne ele­men­ty, które mo­gły­by być in­spi­ra­cją w dal­szej twór­czo­ści. Chyba masz spe­cy­ficz­ne po­czu­cie hu­mo­ru, je­że­li takie uwagi Cię bawią, ale okej :)

 

Po­zdra­wiam!

 

Che mi sento di morir

Ba­se­ment­Key

 

"… widzę, że po­rów­na­nie do mic­kie­wi­czow­skich Dzia­dów nie jest okej, ale do Sapka już można :D"

 

Nie cho­dzi­ło mi o to, że nie jest ok (choć do Mic­kie­wi­cza mi da­le­ko i ra­czej tak po­zo­sta­nie), ale oso­bi­ście, nie li­cząc aspek­tu pa­ra­nor­mal­ne­go, nie widzę związ­ku. Dzia­dy były zu­peł­nie o czym innym. U mnie cho­dzi­ło o czy­sty seks, bez wpły­wu na to, co sta­nie się z czło­wie­kiem po śmier­ci. Dla­te­go sko­ja­rzy­ło mi się z ba­ra­ko­wo­zem, za­rów­no on jak i willa speł­nia­ją funk­cje miesz­kal­ne i na tym po­do­bień­stwa się koń­czą. Jed­no­cze­śnie nie twier­dzę, że willa jest czymś lep­szym, bo ja oso­bi­ście wy­bra­ła­bym wóz Drzy­ma­ły ;) 

 

A do Sap­kow­skie­go ni­cze­go nie po­rów­na­łam, dałam je­dy­nie przy­kład jaka wer­sja wiedź­mi­na by­ła­by dla mnie bar­dziej zja­dli­wa ;) 

 

 

"Chyba masz spe­cy­ficz­ne po­czu­cie hu­mo­ru, je­że­li takie uwagi Cię bawią, ale okej :)"

 

 Ist­nie­je taka moż­li­wość :) 

U mnie cho­dzi­ło o czy­sty seks, bez wpły­wu na to, co sta­nie się z czło­wie­kiem po śmier­ci.

Za­sta­na­wia mnie po co Śmier­ci seks? I w ogóle co ją ob­cho­dzi jakiś ran­do­mo­wy, umie­ra­ją­cy koleś? To jest coś co mnie uwie­ra ;) A Mic­kie­wicz, a może sze­rzej – lu­do­wa tra­dy­cja zwią­za­na z dzia­da­mi, mają to, wg mnie, do­brze ogar­nię­te :)

 

[Uwaga do tego tek­stu, gdyby ktoś był za­in­te­re­so­wa­ny: ]

 

Edit: zresz­tą w grze Wiedź­min 3 można było od­pra­wić dzia­dy, więc wbrew po­zo­rom skok od Mic­kie­wi­cza do Sapka nie jest taki od­le­gły :)

Che mi sento di morir

Ba­se­ment­Key

 

"zresz­tą w grze Wiedź­min 3 można było od­pra­wić dzia­dy, więc wbrew po­zo­rom skok od Mic­kie­wi­cza do Sapka nie jest taki od­le­gły :)"

 

Ow­szem, ale sam Sap­kow­ski z grą, to zdaje się nie­wie­le miał wspól­ne­go ;)

 

 

"A Mic­kie­wicz, a może sze­rzej – lu­do­wa tra­dy­cja zwią­za­na z dzia­da­mi, mają to, wg mnie, do­brze ogar­nię­te :)"

 

A to na pewno, z tym się nawet nie za­mie­rzam kłó­cić :) 

 

"Za­sta­na­wia mnie po co Śmier­ci seks? I w ogóle co ją ob­cho­dzi jakiś ran­do­mo­wy, umie­ra­ją­cy koleś? To jest coś co mnie uwie­ra ;)"

 

I to jest może wła­śnie takie ludz­kie ob­li­cze śmier­ci. Ile razy na py­ta­nie "po co to zro­bi­łeś", usły­sza­łam od­po­wiedź "bo mo­głem". Może jak na hi­sto­ryj­kę głu­pie, ale jakże praw­dzi­we. Ja za powód uzna­łam żal. Ale skoro to wciąż za mało, będę mieć to na uwa­dze w przy­szłych pro­jek­tach.

 

Po­wo­li mi­ja­ły ko­lej­ne groby, nawet na nie spo­glą­da­jąc.

Cze­goś tu nie za­bra­kło?

Ogól­nie – pierw­szy aka­pit ob­ra­zo­wy, dalej na­stą­pił lekki spa­dek formy, ale na ko­niec tekst się po­pra­wił, więc od­bie­ram go na mały plus.

Wy­da­je mi się, że za­koń­cze­nie nie jest tak mocno za­ko­twi­czo­ne we wcze­śniej­szych frag­men­tach tek­stu, jak mo­gło­by być. Koń­ców­ka nie zro­bi­ła we mnie efek­tu “wło­że­nia ostat­nie­go puz­zla” do ukła­dan­ki, a ra­czej mu­sia­łem przy­sta­nąć i do­szu­kać się wię­cej do tego, co już wie­dzia­łem. 

Coś co mi prze­szka­dza­ło – wiatr. Cią­gle wieje, cią­gle wyje i pada przy­naj­mniej czte­ry czy pięć razy jako ele­ment oto­cze­nia, a na taką dłu­gość tek­stu to zde­cy­do­wa­nie za dużo. :P

Nie mniej, po­sta­ram się zaj­rzeć przy ko­lej­nych tek­stach.

Po­zdra­wiam!

Na­dzie­je chyba się speł­nia­ją, skoro jest ich coraz mniej.

Dość oso­bli­wy szort z nie­złym po­my­słem i za­ska­ku­ją­cym za­koń­cze­niem.

Wiel­ka szko­da, że do dziś nie po­pra­wi­łaś pal­cem wska­za­nych uste­rek.

 

upio­ry prze­mie­rza­ły ne­kr­po­lię… → Li­te­rów­ka.

 

Na ko­niec prze­kuł opusz­kę o sta­lów­kę→ Na ko­niec prze­kłuł opusz­kę sta­lów­ką

Sprawdź zna­cze­nie słów prze­kućprze­kłuć.

 

Te­le­fon za­wi­bro­wał w jego kie­sze­ni. → Zbęd­ny za­imek – czy mógł za­wi­bro­wać w cu­dzej kie­sze­ni?

 

po­ło­żył dłoń na klam­ce tyl­ne­go wyj­ścia. → Klam­kę mogą mieć drzwi, wyj­ście klam­ki nie ma.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

re­gu­la­to­rzy fakt, jakoś tutaj mi to umknę­ło. Ale do po­pra­wy tro­chę jest, a czasu nie­ste­ty jak na le­kar­stwo :(

Cześć, tu Twój wtor­ko­wy dy­żur­ny :)

 

Za­cznę od pierw­szej sceny, która nie­któ­rym czy­tel­ni­kom nie przy­pa­dła do gustu. Ja uwa­żam ją za cał­kiem nie­złą, ba, lubię takie li­te­rac­kie zmył­ki. Bo tak tę scenę po­strze­gam. Nieco inny kli­mat od resz­ty tek­stu, silna su­ge­stia kla­sycz­ne­go hor­ro­ru (jak po­wie­dzia­ła ni­ne­din – nawet nieco pa­sti­szo­wa), które fi­nal­nie pro­wa­dzi czy­tel­ni­ka na ma­now­ce, ale też nie takie, z któ­rych by się łatwo nie na­wró­cił. Dla mnie to cał­kiem in­te­re­su­ją­ce roz­wią­za­nie.

Zgo­dzę się z None’em, że w se­kwen­cji opisu wnę­trza miesz­ka­nia Zaka od pew­ne­go punk­tu mę­czyć za­czy­na ten na­cisk na jego podły stan ducha. Tu warto uwa­żać. Im bar­dziej coś czy­tel­ni­ko­wi wma­wiasz, tym mniej za­czy­na w to wie­rzyć albo wręcz pod­świa­do­mie może bun­to­wać się zbyt ło­pa­to­lo­gicz­nej su­ge­stii. Oczy­wi­ście, nie prze­sa­dzaj też w drugą stro­nę. Trze­ba to uchwy­cić po­środ­ku :) Mimo uwag, wątek ten rów­nież był cał­kiem nie­źle ro­ze­gra­ny, może bym go nieco skró­cił.

Koń­ców­ka – przy­zwo­ita, plot twist wy­peł­nia swoją de­fi­ni­cję, a do tego mamy klam­rę z po­cząt­ko­wą sceną. Jest okej.

Od­su­wa­jąc na bok przy­pusz­cze­nie, że w kon­kur­sie był jakiś mor­der­czy limit zna­ków, po­dzie­lę się jed­nak spo­strze­że­niem, że o ile czę­ści roz­gry­wa­ją­cej się w miesz­ka­niu Zaka po­świę­ci­łaś nieco za­nad­to miej­sca, to bra­kło go w war­stwie wy­ja­śnień wąt­ków po­bocz­nych co do tego, kto skrzyk­nął te wszyst­kie nie­szczę­śli­we dzie­cia­ki, jakie miał mo­ty­wa­cje, skąd Zak miał wie­dzę o du­cho­wym bliź­nia­ku i spo­so­bie do­ko­na­nia za­mia­ny (jasne, można się do­my­ślić, że od “Niego”, ale zo­sta­wia to pe­wien nie­do­syt).

Błę­dów tech­nicz­nych Ci nie wy­ty­kam, bo i tak ich nie po­pra­wiasz, a ja­ło­wej pracy uni­kam.

A, iry­to­wa­ło mnie imię bo­ha­te­ra. Czemu nie Zack?

Pod­su­mo­wu­jąc – roz­cza­ro­wa­nia nie ma, na pewno do­strze­gam w Twoim pi­sa­niu po­ten­cjał, ale tym razem nie zna­la­złem pola do za­chwy­tów.

 

 

Z po­zdro­wie­nia­mi,

fms­du­val

"- Znisz­czy­li­śmy coś swoją obec­no­ścią - po­wie­dział Ber­nard - być może czyiś świat." V. Woolf

"Cześć, tu Twój wtor­ko­wy dy­żur­ny :)"

 

Kurka, teraz to mnie za­ży­łeś, zda­wa­ło mi się, że mamy czwar­tek :P

 

"od pew­ne­go punk­tu mę­czyć za­czy­na ten na­cisk na jego podły stan ducha"

 

Wie­rzę, ale czyż nie na tym po­le­ga pi­sa­nie, by wczuć czy­tel­ni­ka w po­stać? Co­dzien­ność w sta­nie de­pre­sji jest ra­czej mę­czą­ca i przy­tła­cza­ją­ca. Może cza­sem do­brze jest to po­czuć, by zwró­cić na to uwagę? 

 

"A, iry­to­wa­ło mnie imię bo­ha­te­ra. Czemu nie Zack?"

 

A czemu nie? Jeśli może być Zakk, może być i Zak ;) 

 

Dzię­ku­ję za uwagi, po­świę­co­ny czas i do­czy­ta­nie do końca.

Wie­rzę, ale czyż nie na tym po­le­ga pi­sa­nie, by wczuć czy­tel­ni­ka w po­stać? Co­dzien­ność w sta­nie de­pre­sji jest ra­czej mę­czą­ca i przy­tła­cza­ją­ca. Może cza­sem do­brze jest to po­czuć, by zwró­cić na to uwagę? 

Ależ ja temu nie prze­czę. Pi­sa­łem je­dy­nie o do­brym wy­wa­że­niu tego aspek­tu. Na pewno zgo­dzisz się ze mną, że gdy­byś każde zda­nie za­czy­na­ła od “było mu smut­no”, szan­sa na dłu­go­trwa­łe za­an­ga­żo­wa­nie czy­tel­ni­ka by­ła­by niska. To oczy­wi­ście przy­kład hi­per­bo­licz­ny, u Cie­bie pro­blem (to nawet za duże słowo) jest ra­czej po­szla­ko­wy. Zwró­cić uwagę wy­pa­da­ło, ale to nie za­rzut z ka­te­go­rii po­waż­nych :)

"- Znisz­czy­li­śmy coś swoją obec­no­ścią - po­wie­dział Ber­nard - być może czyiś świat." V. Woolf

Tekst niby krót­ki, a mam wra­że­nie, że prze­ga­da­ny, bo dzie­je się jesz­cze mniej, niż to by wy­ni­ka­ło z licz­by zna­ków. Ale po­mysł z za­mia­ną in­te­re­su­ją­cy. Tylko cały się tu nie zmie­ścił – co de­cy­du­je o du­cho­wej bliź­nia­ko­wo­ści? Na pewno jest w to za­mie­sza­na data, ale czy to je­dy­ne kry­te­rium?

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Nowa Fantastyka