- Opowiadanie: Bibułka - Przystań śpiących dusz

Przystań śpiących dusz

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Przystań śpiących dusz

Galaktyczny żeglarzu, witaj w naszej przystani. Niech twój…

Ech, trafił mi się chyba jakiś bóg. Tutaj mnie nie dosłyszy. Muszę podlecieć wyżej.

Galaktyczny żeglarzu, witaj w naszej przystani. Niech twój dom zawsze będzie zbyt mały, aby pomieścić wszystkich tych, których kochasz. Lub niech twoi wyznawcy zawsze składają ci wiele ofiar. Pozwól nam pokazać ci naszą wizję.

Dobrze, chyba go zaciekawiłem. Choć z bogami to nigdy nie wiadomo. Przybędzie taki i niby chce się dowiedzieć czegoś nowego w naszej galaktyce, ale tak naprawdę ilu takich kiedykolwiek zostało, aby nam pomóc?

Czy gdy zobaczysz, uwierzysz? Docenisz nasz ideał?

Mała kropka błękitu pośród chłodu ciemnej przestrzeni… Widzisz ją? Skromnie zaczęliśmy, jednakże od tamtego czasu wiele osiągnęliśmy. Popatrz dalej, a dojrzysz obszar ciemności; ciemności stworzonej przez nas, w której kryje się największy cud życia.

Śpiące dusze. Tryliony ich…

Zaprzęgliśmy materię świata, aby służyła marzeniu. Taki nasz cel, po to istniejemy, taka nasza największa powinność. Galaktyczny żeglarzu, stworzyliśmy tę ciemność, aby z niej zrodziła się największa z jasności.

Tryliony śpiących dusz.

Hmm, ciekawe ilu jeszcze mi zostało po nim… Muszę wysłać zapytanie.

Dawno temu nauczyliśmy się panować nad gwiazdami. Otoczyliśmy je i zaczęliśmy pochłaniać ich energię. Z niej stworzyliśmy Pierwszy Cud.

Pierwszą istotę, która marzyła, kochała i płakała w innym świecie. Świecie symulowanym.

Symulowaliśmy tę rzeczywistość wysiłkiem znacznej części naszej cywilizacji. Bo była piękniejsza od tego, co wokół nas. Tutaj powinniśmy się bać, a tam strach jest tylko jedną z barw, które tworzą obraz zawsze piękny i posiadający dogłębne znaczenie.  

Jeszcze pięciu?! Ech…

Lecz to był jedynie początek, galaktyczny żeglarzu. Wiele nas zaskoczyło. Nie spodziewaliśmy się, że czasem naprawdę jest lepiej nie wiedzieć i tańczyć, myśląc, że nie istnieje nic poza parkietem.

Pierwsi, którzy zdecydowali się opuścić ten świat na rzecz istnienia piękniejszego, wybierali głównie fantazje dawnego życia. Ta jedyna tym razem się nie wymknęła, tylko ich wybrała. Tym razem upewnili się, że wszyscy zapięli pasy w samochodzie, dzięki czemu życie rodzinne mogło trwać nie naznaczone tragedią. Tym razem urodzili się po prostu zdrowi i kochani.

Miałem nadzieję uniknąć kolejnego późnego powrotu do domu… Gdyby nie ta przeklęta kolonia wcześniej, wyrobiłbym się na czas!

Wielu śniło o bogactwie i sławie. Jeszcze więcej śniło o byciu superbohaterem.

Lecz kilku… Lecz kilku…

Co było dalej? Brawo, brawo, tak się kończy rozmyślanie o głupotach podczas pracy! Tym razem szefostwo na pewno odbije mi z wypłaty podglądanie scenariusza…

 Lecz kilku od razu wiedziało, że muszą zapomnieć. Że spełnienie to to, co następuje, gdy boimy się prawdziwie, a sukces wydaje się błogosławieństwem od losu. Więc ci, mądrością obdarzeni, zdecydowali się budzić tylko na koniec snu. Aby z satysfakcją patrzeć na przygody, których doświadczyli.

Dobrze, resztę już pamiętam i mogę wyłączyć scenariusz. A teraz skup się!

Z czasem inni do nich dołączyli, aż w końcu wszyscy śnili głównie snem zapomnienia. To było piękne. Mozaika różnorodnych fantazji i miliardy obrazów w różnych odcieniach szczęścia.

Lepiej. Jest lepiej.

Galaktyczny żeglarzu, jednakże to nie jest ideał, który chcemy ci pokazać. Różnorodność traci tym, czym zyskuje. Długo kontemplowaliśmy ten wniosek. Gdy wiesz, co pragniesz znaleźć, to właśnie porządek doprowadzi cię na szczyt. Bo niektóre obrazy są piękniejsze.

Zaczęliśmy więc poszukiwać tego obrazu, który w najwyższym stopniu dotykał ideału. A gdy go znaleźliśmy i ujrzeliśmy, zrozumieliśmy, że powinien być wszystkim. Bo po tysiącach lat cyklu nawet te krótkie przebudzenia powodowały czyste cierpienie. Malowidło naszego przedsięwzięcia było niepotrzebnie oszpecane.

Hmm, fajnie wyszedł mi ten ostatni fragment. Rozkręcam się.

Dlatego dusze już zawsze śnią.

Rodzą się jako Alana, córka wodza nadmorskiego plemienia łowców-zbieraczy. Ich dzieciństwo jest beztroskie, pełne przygód z rodzeństwem i przyjaciółmi. Gdy są nastolatkami poznają tego jedynego. Kilka lat później, razem z nim i kilkunastoma innymi śmiałkami, żeglują poza horyzont, nie będąc pewnymi, co na nich czeka, ale mając nadzieję znaleźć mityczną krainę obfitości. Po trudnej podróży udaje im się to. Zakładają nową osadę i zostają jednogłośnie wybrane na jej przywódczynie. Potem po raz pierwszy zostają matkami. Następnie rodzą raz drugi, trzeci i jeszcze następny, aż każda kończy z piątką dzieci. Życie rodzinne napełnia ich spełnieniem. W wolnych chwilach uwielbiają grać na flecie, wędrować po licznych górach wyspy obfitości i kontemplować stare opowieści jej ludu. Ich życie pięknie toczy się dalej.

Gdy najstarsza córka jest gotowa, przekazują jej przewodnictwo nad osadą. Są dumne ze wszystkich dzieci i ich osiągnięć. Mając więcej czasu, zaczynają pomagać wychować wnuki.

Aż w końcu, wiele lat później, umierają. W ostatnich chwilach otacza ich rodzina oraz pozostali ukochani. Przez całe życie towarzyszyło im ciepło miłości i wzniosłość pasji; odchodzą więc spokojne i usatysfakcjonowane. Aby znów urodzić się jako Alana, córka wodza nadmorskiego plemienia łowców-zbieraczy.  

Galaktyczny żeglarzu, oto co dla nas jest absolutem piękna.

To nasz cel i nasza powinność. Podróżować ku gwiazdom i przywoływać do życia tryliony śpiących dusz.

Ależ mi to wyszło! Chyba jedno z lepszych przemówień. Ale… Czemu? Czemu on odchodzi? Ech…

Wojna! Niestety prześladuje nas widmo wojny!

Zatrzymał się. Dobrze. Żaden bóg nie przejdzie obojętnie obok wojny.

Galaktyczny żeglarzu, naszym jedynym błędem jest to, że istnieją dwa Konsensusy. Nie wszyscy się zgadzamy co do tego marzenia.

Gdy część z nas zasypiała, druga część patrzyła na to z przerażeniem. Ci dostrzegali piękno tylko w tym świecie i do dziś w tym trwają. Też tworzą liczne dusze, lecz pośród przypadku i chaosu. Wierzą, że to jedyna ścieżka do zbudowania czegoś o dogłębnej wartości; dla nas to marnotrawstwo darów wszechświata. Ostatecznie my i oni nie możemy koegzystować. Niestety. Wizje są zbyt sprzeczne i skazane na konflikt. Obecnie panuje pokój, jako że galaktyka wciąż jest wystarczająco rozległa, by ogromne odległości pomiędzy nami pozwalały ignorować się wzajemnie. Choć jedna wojna już się wydarzyła.

Było to zbyt dawno temu. Na początkach naszej ekspansji. Podstępnie nas zaatakowali, zniszczyli wiele gwiazd i niemal nas samych. Ocaleliśmy tylko dzięki odkryciu w ostatniej chwili nowej broni.  

Mając jej moc, nie tylko przeżyliśmy, ale również kontratakowaliśmy. W krótkim czasie to my otoczyliśmy ich planety i byliśmy gotowi ich zniszczyć. Tak by się wydarzyło, gdyby nie powstrzymał nas nasz Konsensus.  

Chcieliśmy zakończyć konflikt raz na zawsze. Żałowaliśmy przelanej krwi i straconych dusz, ale nie widzieliśmy innego wyjścia. Jednakże z Pierwszym Cudem się nie dyskutuje.

Galaktyczny żeglarzu, tak dziś trwamy. Wiemy, że kolejna wojna nadejdzie; tym razem gorsza od poprzedniej, bo choć nasza potęga urosła, to oni nas doganiają. Może więc zaatakujemy pierwsi. A może oni znów to zrobią. Wizje są skazane na konflikt.

Póki do tego nie dojdzie, budujemy.

Tworzymy jasność. Nasz cud stworzenia dzieje się i jest piękny.

Zaczęliśmy skromnie. Z małej kropki błękitu. Popatrz, co od tamtego czasu osiągnęliśmy; ile ciemności jest wokół ciebie.

Ech… Nie jest zainteresowany. Odchodzi. Cóż, z bogiem i tak miałem niewielkie szanse.

 Galaktyczny żeglarzu, żegnaj. Wróć kiedyś do tej przystani, jeśli choć trochę ją rozumiesz.

Mam nadzieje, że tak będzie.

Niech twój dom zawsze będzie zbyt mały, aby pomieścić wszystkich tych, których kochasz.

I niech twoi wyznawcy zawsze składają ci wiele ofiar.

Koniec

Komentarze

wszyscy śniący śnili głównie snem zapomnienia

Jak dla mnie, za dużo słów wywodzących się ze snu w jednym miejscu

 

Nie wszyscy się zgadzamyco do tego marzenia.

Zły niedobry przecinek :)

 

Obecnie panuje pokój, jako że galaktyka wciąż jest wystarczająco rozległa, aby się ignorować

Prędzej “galaktyka wciąż jest wystarczająco rozległa, by ogromne odległości między nami pozwalały ignorować się wzajemnie”, czy jakoś tak – to “rozległa, aby się ignorować” jest zbyt skrótowe

 

Są dumni ze wszystkich dzieci i ich osiągnieć.

Rozumiem koncept mówienia w liczbie mnogiej, sugeruje to, że takich historii życia różnych osób jest mnóstwo – skoro jednak mówimy w liczbie mnogiej o wielu takich córkach wodzów, to czy nie powinny one być “dumne”?

 

Zaczęliśmy więc poszukiwać ten obraz, który w najwyższym stopniu dotykał ideału

Zdecydowanie “poszukiwać tego obrazu”.

 

Tekst ciekawy. Nie rozumiem jednak samego konceptu tej sceny. Do końca nadal nie jestem pewien, kto mówi kursywą a kto zwykłą czcionką, kim jest ten mówca (ma jakieś szefostwo?) i do jakiego boga on przemawia, nazywając go galaktycznym żeglarzem. Pod tym względem jest to chaotyczne.

Mógłbym tu zacytować ostatni akapit komentarza Naroga, bo mam te same odczucia.

<>

»Rodzą się jako córka wodza nadmorskiego plemienia łowców-zbieraczy. Dzieciństwo mają beztroskie, pełne przygód z rodzeństwem i przyjaciółmi. Jako nastolatka poznają tego jedynego. Kilka lat później, razem z nim i kilkunastoma innymi śmiałkami, żeglują poza horyzont, nie będąc pewnymi, co na nich czeka, ale mając nadzieję znaleźć mityczną krainę obfitości. Po ciężkiej podróży udaje im się to. Zakładają nową osadę i zostają jednogłośnie wybrani na jej przywódczynie. Potem po raz pierwszy zostają matką. Następnie rodzą raz drugi, trzeci i jeszcze następny, aż kończą z piątką dzieci. Życie rodzinne napełnia ich spełnieniem. W wolnych chwilach uwielbiają grać na flecie, wędrować po licznych górach wyspy obfitości i kontemplować stare opowieści jej ludu. Życie pięknie toczy się dalej.«  ---> co kawałek nie zgadzają się liczby gramatyczne. Rodzą się – liczba mnoga – jako córka – pojedyncza. I jeszcze parę razy. Do kompletu ciężka podróż. Ile ważyła? Sto dwie tony czy jeszcze więcej? Trudna, najeżona trudnościami, pełna przeszkód i niebezpieczeństw podróż, i jeszcze kilka poprawnych fraz znajdzie się w języku polskim…

Powiedzmy, że na początku każdemu może się zdarzyć użycie błędnego kolokwializmu. Oby tylko ten raz.

Powodzenia w pisaniu.

Miś przeczytał. Niestety ma takie same odczucia i uwagi jak przedpiścy.

 

Poza mankamentami technicznymi, nic nie zwróciło mojej uwagi. Możliwe, że rezonuję na innej częstotliwości i dlatego umknęło mi przesłanie/sens/fabuła, o odebrałam jedynie zlepek pięknie i mądro brzmiących słów.

Dziękuję za komentarze! Poprawiłem trochę tekst

Przeczytałam. To wszystko, do czego mogę się przyznać.

 

Jesz­cze wię­cej śniło o byciu super bo­ha­te­rem. Jesz­cze wię­cej śniło o byciu superbo­ha­te­rem.

 

Ich dzie­ciń­stwa są bez­tro­skie→ Ich dzieciństwo jest bez­tro­skie

Rzeczownik dzieciństwo nie ma liczby mnogiej.

 

Życie ro­dzin­ne na­peł­nia ich speł­nie­niem. → Nie brzmi to najlepiej.

 

Ich życia pięk­nie toczą się dalej. → Ich życie pięk­nie toczy się dalej.

Rzeczownik życie nie ma liczby mnogiej.

 

Są dumne ze wszyst­kich dzie­ci i ich osią­gnieć. → Literówka.

 

Two­rzy­my ja­sność. Nasz cud stwo­rze­nia dzie­je się i jest pięk­ny. → Czy to celowe powtórzenie?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć!

 

Przychodzi demiurg na turecki targ, powiadasz. Całkiem ciekawy motyw, ale trochę zbyt wiele zostało w Twojej głowie imho, by czytelnik mógł wejść w klimat sytuacji. Co? Gdzie? Po co? Kto? Mam wrażenie, że to jest forma prognostyki, albo takiego wysokopoziomowego spojrzenia na istnienie, ale nie postawiłbym na to złotówki. To tylko odczucie. Zabrakło pokazania interakcji bohaterów, zabrakło nieco informacji lub chociaż wskazówek czy detali, które naprowadziłyby, co chciałeś przekazać. (To jest chyba jeden z tych tekstów, w których dodanie trzech dodatkowych zdań w odpowiednich miejscach może kompletnie zmienić odbiór i percepcję całości). Mamy tylko kwestie i przemyślenia “sprzedawcy”; jego powszedni humor i przyziemne problemy wybijają z rytmu i skutecznie utrudniają zrozumienie sytuacji. Warto by też imho zapisać dialogi (monolog) jako dialogi.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Hmm, strumień swiadomości. Nie powiem, to nie jest mój ulubiony gatunek. Tutaj jednak odwołujesz się do pewnej tęsktnoty, jaką można pokazać w s-f – tęsknoty cywilizacji, która jest tylko małą wioską w morzu wszechświata. Kreowanie tego wrażenia wychodzi ci sprawnie, ale niestety tekst dopada wada wielu strumieni świadomości, czyli gadulstwo narratora. Leje on słowa niczym wodę z kranu, ale niewiele z nich wynika, zaś ja, czytelnik, w pewnym momencie zaczęłem się męczyć pod całą tą prozą. Pod koniec więc odczułęm ulgę, że to koniec opowiadania. A nie oto chodziło.

Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?

Przeczytałem, nie rozumiem. Próba połączeń spraw kosmicznych z ziemskimi, który zmierzał do nikąd, a wątek podróży przez kosmos i wyidealizowanego rozwoju w nowych światach nie pomagał. Potem pojawił się wątek wojny:

Było to zbyt dawno temu. Na po­cząt­kach na­szej eks­pan­sji. Pod­stęp­nie nas za­ata­ko­wa­li, znisz­czy­li wiele gwiazd i nie­mal nas sa­mych. Oca­le­li­śmy tylko dzię­ki od­kry­ciu w ostat­niej chwi­li nowej broni.

tylko w powyższym brakuje konkretów. Skoro narrator mówi o rzeczach, których czytelnik z góry ma nie rozumieć, to po co to wspominać? Nijakie to.

 

Jedynie załapałem “małą kropkę błękitu”, w odniesieniu do zdjęcia Ziemi z orbity bodajże Saturna.

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Nowa Fantastyka