- Opowiadanie: aker - Żniwiarka

Żniwiarka


Taka sobie żniwiareczka. Im gorsze opowiadanie tym lepszy efekt.


Istnieje opowiadanie komplementarne pod tym samym tytułem. 


Valis, a właściwie Vast Active Living Intelligence System (Rozległy Czynny Żywy System Informatyczny) wydaje się być odpowiedzią na wszystkie pytania. Właśnie, wydaje się być.  Nic nie jest naprawdę takie, jakie być powinno. Powieść Philipa K Dicka – Valis. Valis jest jedną z ostatnich powieści znakomitego twórcy. Kończy ona pewien sposób tworzenia, a zarazem otwiera nieformalną trylogię, która powstała po „dickowskim spotkaniu z Bogiem” (Kolejne powieści to Boża inwazja [1980] oraz Transmigracje Timothy’ego Archera [1981]).

 

Lamia (gr. Λάμια) – w mitologii greckiej potwór o kobiecej postaci, pożerający dzieci i młodych mężczyzn podstępnie zwabionych jej złudnym pięknem.

 

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Żniwiarka

W celu dokonania autokorekty, Bob musiał się dowiedzieć skąd przyszło zlecenie. Nie był pewny czy zawiera prawidłowy kod źródłowy bez obcej ingerencji.

Właściwie nie było wiadomo, kto obecnie na świecie miał możliwość tworzenia zleceń systemu. Gdy próbował się tego dowiedzieć, otrzymywał odpowiedź – nie posiadam danych na ten temat. Informacja o tym, że źródło zostało ukryte, była niezaprzeczalnym świadectwem włamania do systemu. Agent zdawał sobie sprawę, kto stworzył Valisa, dlatego przyjmował ze zrozumieniem ograniczenia dotyczące zarówno źródła sygnału jak i lokalizacji aktywnych jednostek. Jedyne co udało się ustalić to przedział czasowy w którym nastąpił szereg włamań do systemu. Ostatnie duże włamanie prawdopodobnie nastąpiło w dziewiętnastym wieku, gdy w powieściach wielu pisarzy wprowadzono narratora wszystkowiedzącego – symulator boga. Ewolucja zbiorowej świadomości wyraźnie naznaczyła ten okres poprzez dynamiczny rozwój nauki. Dla Boba zmiana w narracji była ewidentnym dowodem na dominujący wpływ zainfekowanego Valisa na ludzkość od tego czasu. Prawdę mówiąc, trudno to uznać za dowód, jeżeli to jego własne myśli. O ile w ogóle można było mówić o własnych.

Agent Bob przez ostatnie miesiące przechodził swoista transformacje. Nie dość, że zmianie ulegała rola narratora, to musiał zmieniać się fizycznie. Przygotowywał się do kolejnego zadania, niezwykle złożonego i ryzykownego: wejścia na poziom sieci twórców, w celu dokonania korekty systemu. Codziennie siłownia, trening żuchwy, bieganie, kolekcja nowych samochodów, nowa willa w Krakowie. Musiał jak najbardziej upodobnić się do drapieżcy. Najtrudniejszym wyzwaniem było zalecenie Valisa dotyczące spożywania witamin. W przeciwnym razie ryzykował utratę włosów, bo nic innego nie wpływa tak destrukcyjnie na włosy jak synchronizacja z typem samca z BMW i wyzwanie stawiane przez skandynawską blondynkę. Szczególne oddziaływanie na włosy, było spowodowane faktem infekcji jednej z siedzib twórców, wysokim skażeniem Uranu. A to skutkowało molekularnych przeniesieniem ma poziom morfogenetyki. Dlatego większość zainfekowanych samców tego gatunku była najzwyczajniej łysa.

Zadanie na tyle istotne, że gdyby się nie powiodło, mogłoby to doprowadzić do resetu systemu, czyli końca świata. Tak, zachowywał się system już w przeszłości, gdy w układzie słonecznym dochodziło do identyfikacji obcego elementu. Taka prawidłowość najczęściej prowadzi do utraty stabilności systemu i resetu. Nie dość, że w aspekcie planetarnym, to również w zachwianiu równowagi klimatycznej na ziemi. Aby temu sprostać, musiał włamać się do umysłu przedstawicielki gatunku najbardziej zbliżonego do stwórców i sprecyzować nadrzędny gatunek, który żywi się zdrową tkanką repezentująca układ białego karła – słońca. Zadanie na tyle trudne, że reprezentując gatunek samców, mógł utracić kontakt z nadrzędnym poziomem Valisa, gdyby transformacja przebiegła zbyt gwałtownie. Komunikator Valisa podawał dokładne opisy najbardziej zainfekowanych elementów systemu oraz prawzorów.

– Cześć Jula – rozpoczął rozmowę.

– Skąd wiedziałeś, że będę akurat nad Wisła z koleżankami? – zapytała. – Wysłałam ci smsa ale nie odpisałeś.

– Przepraszam, byłem zajęty. A ja dowiem się w końcu czy wybierasz się ze mną na weekend do Barcelony? – odpowiedział.

– Nie dowiesz się. Prosiłam cię o dyskrecje. Teraz moje koleżanki nie dają mi spokoju i pytają czy nie masz jakiegoś kolegi. Nie chce aby ktoś się dowiedział.

– Studentki prawa – odparł Bob. – Prestiż i nieskazitelny życiorys.

Agent nigdy wcześniej nie prosił Valisa o raport na temat Julii. Wybrał ją na podstawie rysopisu i pożądanych charakterystyk: studentka prawa, naturalna blondynka, lokalizacja Kraków, zielone oczy, wzrost powyżej metra siedemdziesiąt, modelka, nazwisko z listy wzorców, typ skandynawski, pochodząca z Gdańska. Agencja nie szczędziła krypto środków na inscenizację. Tego nigdy nie brakowało, ponieważ krypto zostało stworzone przez Valisa.

 W oku agenta pojawiła się czerwona plamka. Aktywacja Valisa spowodowała przekaz. 

„Fizyczna sprawność szacowana na dwadzieścia trzy lata. Sto dwadzieścia trzy tysiące siedemset osiemdziesiąt włosów o godzinie ósmej szóstego dnia kalendarza Eiri. Zanik owłosienia i poziomu melatoniny na całym ciele, z wyjątkiem sfer intymnych. Mocny archogen klaczy ulega degradacji, konwergencja na poziom susu mortis, niski poziom czynnika z Tasmanii, wysoka korelacja nomado małp stepowych. Wysoki poziom archotypu terapodów, gładkość skóry powyżej średniej. W klasyfikacji ludów północy to smocza matka. Dwa razy usunięta ciąża. Regularne współżycie od piętnastego roku. Liczba partnerów: czterech. Każdy partner przyłapany na zdradzie na jej oczach, transgresyjna trauma. Uwarunkowania linii Rb Ramastry z plemion stepowych, białowłosych. Znaczniki linii RBa genotypu doliny europejskiej człowieka Denisowiańskiego. Psychika zdominowana narzutem monotypu, którego wiek szacowany jest na dziesięć tysięcy lat. Od czwartego tysiąclecia monotyp przeniesiony ze stanu samców do stanu rozrodczych samic w wyniku przegranej wojny gatunkowej. Pochodzenie z układu X833, jasny nadolbrzym, gwiazda północy. Antyczny archetyp Lamii – morderczyni dzieci. Zainfekowany. Zwolenniczka aborcji. Znaczące urazy w czwartym tysiącleciu w wyniku wojny gatunkowej. W języku ludzi to stara wiedźma, białowłosy wampir. Archonci czwartego stopnia przedniego płata mózgu archo w stanie stabilnym”.

– Może spotkanie jutro o dwudziestej nad Wisłą? – zaproponował Bob.

– Bardzo chętnie – zgodziła się.

Bob wiedział, że ma do czynienia z silnie zaburzonym archetypem i do tego niezwykle niebezpiecznym. Kolejna kobieta tego rodzaju była sygnałem ostrzegawczym. W klasyfikacji neriańskiej takie młode kobiety nazywano białymi żniwiarkami. Ich psychika znajdowała się w stanie rozpadu. Nieustannie wystawiane na pułapki zastawiane przez Archontów. W wyniku manipulacji poświęcały zwykle swoje dzieci na żer. Swoją drogą, trudno to nazwać poświeceniem, ponieważ niejednokrotnie same mordowały dzieci. Dzięki temu cała sieć Archonów i Uratorów mogła otrzymywać sprawne pokłady morfogenetyczne, tak aby nie zostały odrzucone przez morfogenetykę układu słonecznego. Archonci najczęściej uwalniali psychikę takich kobiet w czasach apokaliptycznych. Efektem były masowe zbrodnie i wojny, gdzie nikt żywy nie uchodził poza powiernikami i tymi którzy na czas wybudowali „łodzie ratunkowe” – gdy przychodził potop w postaci totalnej rzezi. Znane były od pradawnych czasów, w mitologii zwano je walkiriami. Urodę utrzymywały dzięki morfogenom dzieci. W podeszłym wieku wśród białych żniwiarek dochodzi do zmasowanej degradacji genowej i dlatego przybierają na wadze, tracą urodę, replikują morfogenetycznie ze stepowymi drapieżnikami oraz co ważne – dochodzi do aktywacji dominanta wtórnego genotypu świni. W czasach współczesnych wystarczyły masowe mordy organizmów jeszcze nie dojrzałych, nienarodzonych dzieci – aborcji. Dzięki temu sieci archontów i uratorów mogły funkcjonować sprawnie.

– Jula? Może kolacja? – podsunał propozycję Bob.

– Nie, może od razu pójdziemy do hotelu – odpowiedziała bez nieśmiałości.

W Sheratonie jak zwykle nie zabrakło pokoju z pięknym widokiem na Wisłę. Stare miasto i smocze jaskinie, tłoczący się latem ludzie na bulwarach oddawały charakter tego antycznego miasta. W pokoju czekał szampan i drobny poczęstunek. Gdy Jula wróciła z łazienki, Bob wyraźnie zmęczony zapytał prosto z mostu.  

– Chciałbym ci coś opowiedzieć, choć to właściwie niemożliwe do opowiedzenia. Sam się zastanawiam. Mam mętlik w głowie. Głośno myślę. Czy eliminując obcy element w pewnej układance sam nie doprowadzę do unicestwienia siebie?

– Jakiej układance? O czym ty mówisz? Upiłeś się? Lepiej powiedz mi po co mi ten bursztynowy naszyjnik. To jakaś tandeta?

– Nie. Spokojnie, pracuję nad pewnym zagadnieniem. No powiedzmy, że faceci są tymi złymi. Może kiedyś dojdziesz do tego samego wniosku. Znajdziesz jakaś koleżankę i nad horyzontem pojawi się tęcza. A naszyjnik jest bardzo cenny.

– No to sprzedam. Po za tym żartujesz, ja lubię facetów. Wiadomo, że to świnie ale czasami są jak dzieci. Bez nich nie byłoby instagrama, mojego zbawcy. No i lubię ciebie. Jesteś ustawiony, wszystko masz na wyciągniecie ręki, podróżujesz, masz kapitał i bezpieczeństwo. Poza tym wiesz, jak lubię tęczę.

– A co z tymi, którzy cię porzucili? – zapytał i spojrzał jej głęboko w oczy.

– A tych mam głęboko w dupie – odpowiedziała i spuściła wzrok. Zdjęła ręcznik z głowy – Poza tym, co ty możesz wiedzieć.

– Kobiety skrzywdzone, często nieświadomie szukają okazji przeżycia tego jeszcze raz. Jak zepsuty kołowrotek – zaczął.

– Ja już dawno o tym zapomniałam – westchnęła ciężko.

– Ale dzieci były ich. Dzięki temu oni nadal w tobie tkwią. Oni robili to celowo abyś wyparła pamięć o nich i dzięki temu nadal istnieją w twoim umyśle.

– Ale o czym ty mówisz? – zdenerwowała się. – Skąd o tym wiesz? – wyraźnie zdenerwowana i zaskoczona.

– Pamiętasz jezioro? Mówisz i wicher się zrywa. A moje włosy jak burzy grzywa? – zapytał nie patrząc jej w oczy.

– Skąd to znasz? – zapytała wystraszona. – Kim ty właściwie jesteś? Wydawało mi się, że cię znam. Rozmawiałeś z Markiem?

– Z nikim nie rozmawiałem. I o tym chciałem ci powiedzieć.

– To znaczy o czym? Jesteś jakimś psychopatą. Wychodzę natychmiast. Dzwonię do Marka – krzyczała nie mogąc się opanować.

– Uspokój się, proszę – zaczął. – Nie znam Marka. Gdybym powiedział, że to ja byłem Markiem, nie zrozumiałabyś. Jeżeli powiem, że słyszałem te słowa, nie uwierzysz.

– Jaśniej. Nic nie rozumiem – nadal zdenerwowana. – Co ty pieprzysz.

– Wiem, że to była zabawa Słowackim nad jeziorem. Pływałaś potem nago i wtedy myślałaś o tym, że życie mogłoby się już skończyć. Przeżyłaś najcudowniejsze chwile w życiu.

– Ale zaraz. Skąd o tym wiesz. Nawet Marek nie wiedział o tym jak bardzo go kocham – w jej oczach dało się widzieć przerażenie.

– On nadal w tobie jest. Pamiętasz sen w którym on umierał? – zapytał.

– Tak, pamiętam – odparła. – Nawet wtedy do niego dzwoniłam aby się upewnić, że nic się nie stało.

– Ale nigdy nie powiedziałaś mu o dziecku – dodał Bob.

– Po co w ogóle mi o tym mówisz? Nie chcę do tego wracać, przestań. Jeżeli masz coś z tym wspólnego to wypieprzaj stąd.

– Może uproszczę sprawę. Powiedzmy, że jestem jasnowidzem. Tak będzie prościej.

– I ja mam w to uwierzyć? – wzdrygnęła się niespokojnie. – Przecież doskonale wiesz, że nie wierze w jakieś gusła, religie i inne bajki. Powiedz mi o co chodzi?

– No właśnie chodzi o korelacje wspomnień.

– Nie, no wychodzę – odparła i wyszła do łazienki.

Bob obserwował komunikaty Valisa z ostrzeżeniami i listą błędów. Największym błędem było zignorowanie żądania zastosowania triku odwróconej narracji w stosunku do Julii. Trik polegał na wprowadzaniu informacji do psychiki jednostki za pomocą obszarów wyparcia, tajemnic, zaskoczenia, zmiany narracji oraz tzw. efektu symulacji olśnienia. Efekt zmiany narracji oraz odwrócenia roli przez zaskoczenie symulowały reakcje fuzji, znacznego nośnika energii psychicznej. Na obecnym etapie ewolucji oraz strukturze nadzoru, dominowała determinacja zależności :wszystko co nieświadome, zaciemnione, zawsze przyciąga intelekt i tworzy definicje piękna. Pozostałe wskazania nie pozostawiały wątpliwości w jaki sposób to może się skończyć. Najwyższa priorytet rekomendacji brzmiał – ewakuacja lub tryb autonomiczny. Nie minął kwadrans i do drzwi ktoś zapukał. Z łazienki słychać było głos Juli – Ja otworze.

W drzwiach pojawił się wysoki szatyn, opasły osiłek. Bob siedział spokojnie w fotelu recytując słowa w nieznanym języku.

–  Gdzie on jest? – zagaił.

– No jak gdzie ofermo, siedzi przed tobą – odburknęła stanowczo.  

– Jula, piłaś czy coś wzięłaś? – odpowiedział.

– Nie no, Seba, nie wygłupiaj się.

– Coś ty mu zrobił? – zwróciła się do Boba Jula.

– Jest w transie hipnotycznym. Jeżeli chcesz, mogę go nastraszyć, ale wtedy już nigdy się z tobą nie spotka.

– Co tu się odpierdala? – zaczął Seba. – Brałaś znów coś i dzwonisz do mnie. Akurat mi nie pasowało wpadać. Co ty w ogóle robisz w Sheratonie? Znów masz jakiegoś gościa.

Julka usiadła na łóżku i nie mówiła już nic. Bob wstał i podszedł do Seby.

– Prusssi, Prussi – szeptał mu na ucho. – Tachlu narasim – krzyknął.

W tym momencie Seba nie dość, że usiadł, to zrobił taka minę jakby stracił świadomość. Otwarł usta, zmoczył spodnie i skamieniał. Bob podszedł do Julii i zerwał jej bursztynowy naszyjnik.  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Tekst przyciąga, ale zauważyłem uprzykrzające lekturę niedoróbki. Przeczytaj sobie te zdania:

Dla Boba zmiana w narracji była ewidentnym dowodem na dominujący wpływ zainfekowanego Valisa na ludzkość od tego czasu. Prawdę mówiąc, trudno było to uznać za dowód, jeżeli było to jego własne myśli. O ile w ogóle można było mówić o własnych.

To było trudne w lekturze, do tego na dobicie mamy złą odmianę wyrazu :)

 

Odnoszę też wrażenie, że czasem kolejne zdania pojawiają się trochę jak w wyliczance. Płynność prowadzenia narracji powinna zostać usprawniona, choć nie wszędzie widzę z tym problem.

A mnie osobiście przyciągnęło to, że tekst pod takim tytułem już opublikowałeś wcześniej. Inny, jak się okazuje. Jaki jest cel takiego zabiegu? Sporo "starych" użytkowników pomyśli tak samo jak ja i nie zajrzy…

http://altronapoleone.home.blog

Ja zauważyłem dopiero po fakcie, że taki już jest. Stąd komentarz. Faktycznie dziwne.

Vacter: dziękuje za cenne uwagi, rzeczywiście fragment rażący. Będę poprawiał.

Miss Raptor: kto ma przeczytać ten przeczyta.  Niestety tytuł musi pozostać taki sam z pewnych względów. A tak poza tym, jeżeli jesteś blondynka a vacter wyglada jak wyglada to Valis poprawnie dobiera czytelników :0)))

Cześć Aker. 

Jestem na portalu od kilku dni z dwoma opowiadaniami i tak na serio – dotąd nie do końca sądziłem, że pisanie Fantasy jest dla mnie do ogarnięcia.

Wielki szacun za to opowiadanie, Aker. Według mnie jesteś mistrzem. Frazy, gdzie w czterdziestu zdaniach prowadzisz wywód o tym, jak przez komputery spostrzegana jest Jula, mnie greenhorna zwala z nóg. Ile tu pomysłu, opisu, wywodu z wywodu, odpowiednich nazw, łączenia wielu wątków w całość.

Tak mnie, zaskoczyłeś, że być może spróbuję (nie będzie łatwo) wskrzesić w sobie szerszy ogląd podobnych treści, ich inności od “normalnej” prozy, ich przestrzenności.

Dzięki za pełne niezwykłej treści opowiadanie, połączone z profesjonalizmem tematu.

Pozdrawiam

LabinnaH

p.s.

Za bardzo cię cenię, żebym mógł czytać tak mało kulturalne gatki, jak powyżej.

 

Niestety opowiadanko nie przypadło mi do gustu. Lubię sci-fi, ale większość filozofii tego tekstu wydaje się mocno abstrakcyjna. Rzucasz pojęciami trochę od czapy. Przebijanie się przez nafaszerowany zbędymi informacjami i monotonny opis Julii to już w ogóle mordęga. Poza tym z tekstu raczej niewiele wynikło.

Masz też trochę drobnych błędów -> np. zagubiona kropka przed akapitem, czy zjedzony ogonek przy Wisłą.

"Taki idealny wyluzowywacz do obiadu." NWM

Labinnah: dziękuje za uznanie i polecam komplementarne opowiadanie o tym samym tytule. 

 Matrix: dziękuje za uwagi :). Lubisz s-f, a to nie jest s-f. 

Cześć!

 

Przeczytałem i jakoś mnie nie porwało. Niewykluczone, że nie zrozumiałem tekstu po jednokrotnej lekturze, ale na kolejne czytanie nie mam ochoty. Całość ma ponad 12k znaków, więc wg. reguł portalu jest to opowiadanie (lub fragment?), a nie szort (szorty są tu do 10k znaków).

 

Najpierw kilka spraw edycyjnych i fragmentów, które jakoś szczególnie zwróciły uwagę:

Agent Bob przez ostatnie miesiące przechodził swoista transformacje.

Literówki

W przeciwnym razie ryzykował utratę włosów, bo nic innego nie wpływa tak destrukcyjnie na włosy jak synchronizacja z typem samca z BMW i wyzwanie stawiane przez skandynawską blondynkę.

Tu się zgubiłem.

Uroda utrzymywały dzięki morfogenom dzieci.

Tu już straciłem nadzieję, że się odnajdę. W samym zdaniu też coś zgrzyta.

– Ale dzieci były ich. Dzięki temu oni nadal w tobie tkwią. Oni robili to celowo abyś wyparła pamięć o nich i dzięki temu nadal istnieją w twoim umyśle.

Tu straciłem ochotę do dalszej lektury. Mam wrażenie, że coraz mocniej zaczyna pachnieć manosferą i jakimś żalem do kobiet.

Na obecnym etapie ewolucji oraz strukturze nadzoru, dominowała determinacja zależności :wszystko co nieświadome, zaciemnione, zawsze przyciąga intelekt i tworzy definicje piękna.

Coś nie tak z dwukropkiem.

Najwyższa priorytet rekomendacji brzmiał

Najwyższy Literówka

–  Gdzie on jest? – zagaił.

Kto to mówi?

– Co tu się odpierdala? – zaczął Seba. Brałaś znów coś i dzwonisz do mnie. → – Co tu się odpierdala? – zaczął Seba. – Brałaś znów coś i dzwonisz do mnie.

Generalnie, dosyć sporo był (w różnej formie) i się imho. Warto by nad tym popracować (przydałaby się beta), zwłaszcza, że to krótka forma. Puste linie pod koniec można skasować.

 

Wrażenia z tekstu:

Bardzo opisowy początek, w którym poruszasz wiele kwestii, dla których nie znalazłem wspólnego mianownika. Będzie blaga, pomyślałem i czekałem na humor. Ale im dalej w tekst, tym więcej “wiedzy tajemnej” i dogmatyzmu nie z mojej bajki, a fabuły czy napięcia brak, wyszedł raczej surowy przekaz myśli i odczuć, dla mnie w większości niezrozumiały. Gdzieś w połowie zacząłem się zastanawiać, czy to nie jest aby jakaś forma manifestu manosfery. Końcówka, imię i postawa bohaterki oraz mentorska rola wszechwiednego bohatera pokazują, że chyba tak może być. Nie moje klimaty, więc postaram się do tego nie odnosić.

Kompletnie nie rozumie roli naszyjnika jak i zakończenia (w sumie całej sceny w hotelu nie rozumiem): co miało na celu zamienienie Seby w kamień? Po co bohater postanowił spotkać się z bohaterką? Co mają spowodować jego wywody? Zabrakło pokazania powodów i motywacji, zabrakło zbudowania sceny i zaciekawienia czytelnika. Tak, są opisy, ale w obecnej formie kompletnie ich nie rozumiem, a sposób przedstawienia problemu nie zachęca do głębszej analizy. Czy one maja być elementem sf?

 

Tyle na dziś. Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Krar: dziękuje za przeczytanie i błędy. Jeżeli traktujesz to jako manifest manosfery w formie instruktarzu pickup art, to niestety umknął ci sens tego opowiadania. Zagadka z naszyjnikiem jest bardzo prosta, ale trzeba poszukać. O sensie całości nie będę się wypowiadał, ale to może dobrze, ze nie jest podany wprost. Polecam komplementarne opowiadanie o tym samym tytule. Nie sadze, ze komuś bedzie się chciało zrozumieć o co w tym chodzi. Ale  coś tam trzeba było napisać – taka presja czasów. 

Pewnie nigdy się nie zastanawiałeś dlaczego zodiakalna Panna jest akurat w sierpniu. Biblia . Apokalipsa – 15Wtedy ze świątyni wyszedł anioł i głośno zawołał do Tego, który siedział na obłoku: „Ziemia dojrzała już do żniwa, zacznij więc zbiory!”. 16Wówczas Ten, który siedział na obłoku, zebrał z niej plon.

Jeżeli traktujesz to jako manifest monosfery w formie instruktarzu pickup art, to niestety umknął ci sens tego opowiadania.

Nie traktuję tego jako instruktarzu, ale mam wrażenie, że widzę elementy manifestu, co zresztą napisałem. Sens tekstu pozostaje dla mnie zagadką, więc pewnie mi umknął, ale to nic nadzwyczajnego. Wielu dobrych tekstów nie rozumiem od razu, zwłaszcza jeżeli warstw znaczeniowych jest kilka i różne zmiany zachodzą równolegle (polecam przykładowo TEN)

Zagadka z naszyjnikiem jest bardzo prosta, ale trzeba poszukać.

Rozumiem, natomiast nie znalazłem w tekście nic, co by mnie do tego szukania zmotywowało. Poszczególne elementy nie układają się w nic spójnego, nie namalowałeś żadnego intrygującego obrazu ani nie przedstawiłeś w zrozumiały dla mnie sposób żadnej ciekawej idei. Są opisy i dialogi, nic więcej nie pokazujesz (albo ja nic innego tu nie widzę). Zabrakło wskazówek.

O sensie całości nie będę się wypowiadał, ale to może dobrze, ze nie jest podany wprost. 

Oczywiście, ale tekst powinien być drogą, która pozwoli odkryć czytelnikowi, co autor miał na myśli (lub pozwolić znaleźć i ciekawie przedstawić dostatecznie dużo, by czytelnik takie wrażenie odniósł). Dobry tekst to taki, w którym większość czytelników znajdzie coś dla siebie lub chociaż jakąś myśl, która zachęci ich do głębszych poszukiwań lub skłoni do refleksji. Tutaj tego nie widzę.

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Nie wiem dlaczego upierasz się przy manosferze. Fakt użycia imienia Julii nie świadczy o tym, że chodzi o „Julkę z Twittera”. Obydwie dziewczyny są realne i studiują prawo. Niestety nie mogę ci wprost wyjaśnić o co chodzi w przesłaniu. Podałem ci zodiakalna Pannę. Jeżeli to nie wystarcza, oznacza ze może tekst jest zbyt trudny aby uchwycić jego sens.

Polecam komplementarne opowiadanie o tym samym tytule.

Jeżeli tekst nie jest samodzielny, to warto napisać o tym w przedmowie, a nie w komentarzu. Szanuj czas czytelnika. Nie każdy czyta komentarze.

Ale  coś tam trzeba było napisać – taka presja czasów.

?

Pewnie nigdy się nie zastanawiałeś dlaczego zodiakalna Panna jest akurat w sierpniu.

Na temat znaków zodiaku jest wiele teorii. One nie są przypadkiem starsze od Apokalipsy (jajko czy kura?) ?

A jeżeli już o tej księdze mowa, to zacnie – imho – że do niej nawiązujesz, bardzo ciekawa księga, istny zdrój pomysłów i idei do rozwinięcia (sam bardzo lubię z niej czerpać). A teraz zadaj sobie pytanie: czy w tekście jest coś, co naprowadzi czytelnika na ten ślad? Ok, wspominasz koniec świata (w kulturze masowej jedno jest utożsamiane z drugim), ale to imho zbyt mało. Zabrakło imho aluzji, subtelności, wskazówek, dzięki którym czytelnik mógłby wpaść na ten ślad. Albo chociaż klimatu nieuchronności, czasów ostatecznych, ostatniego starcia. Czegokolwiek.

Nie wiem dlaczego upierasz się przy monsferze.

Ja się przy niczym nie upieram, jedynie dzielę się odczuciami (zakładam, że chodzi o manosferę, bo nie mam pojęcia, czym jest monsfera)

Jeżeli to nie wystarcza, oznacza ze może tekst jest zbyt trudny aby uchwycić jego sens.

Możliwe, ale nie o tym rozmawiamy. Jako dyżurny staram się podzielić z tobą odbiorem tekstu, byś mógł się rozwijać pisarsko i tworzyć coraz lepsze opowiadania.

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Krar: W tekście pada słowo apokalipsa :). Dziękuje za twoje uwagi. Umieszczę coś tam w opisie. Dodano.

Widzę, że dodałeś przedmowę, zdecydowanie na plus. Wiemy trochę więcej, czego się spodziewać i w jakim kierunku szukać, jeżeli zaczynamy się gubić.

Ja akurat nie znam Valisa Dicka, więc może dlatego pewne elementy tekstu pozostają dla mnie niezrozumiałe. Zatem jeżeli znajomość książki jest istotna z punktu widzenia tekstu, to warto o tym napisać wprost.

Co do apokalipsy:

Bob wiedział, że ma do czynienia z silnie zaburzonym archetypem i do tego niezwykle niebezpiecznym. Kolejna kobieta tego rodzaju była sygnałem ostrzegawczym. W klasyfikacji neriańskiej takie młode kobiety nazywano białymi żniwiarkami. Ich psychika znajdowała się w stanie rozpadu. Nieustannie wystawiane na pułapki zastawiane przez Archontów. W wyniku manipulacji poświęcały zwykle swoje dzieci na żer. Swoją drogą, trudno to nazwać poświeceniem, ponieważ niejednokrotnie same mordowały dzieci. Dzięki temu cała sieć Archonów i Uratorów mogła otrzymywać sprawne pokłady morfogenetyczne, tak aby nie zostały odrzucone przez morfo genetykę układu słonecznego. Archonci najczęściej uwalniali psychikę takich kobiet w czasach apokaliptycznych. Efektem były masowe zbrodnie i wojny, gdzie nikt żywy nie uchodził poza powiernikami i tymi którzy na czas wybudowali „łodzie ratunkowe” – gdy przychodził potop w postaci totalnej rzezi. Znane były od pradawnych czasów, w mitologii zwano je walkiriami. Uroda utrzymywały dzięki morfogenom dzieci. W podeszłym wieku wśród białych żniwiarek dochodzi do zmasowanej degradacji genowej i dlatego przybierają na wadze, tracą urodę, replikują morfogenetycznie ze stepowymi drapieżnikami, występuje mocno czynnik genotypu świni. W czasach współczesnych wystarczyły masowe mordy organizmów jeszcze nie dojrzałych, nienarodzonych dzieci. Dzięki temu sieci archontów i uratorów mogły funkcjonować sprawnie.

Tak, wspominasz o tym w jednym z długich, nasyconych treścią opisów, ale sposób podania informacji nie jest w żaden sposób przystępny czy szczególny (bez Ctrl+F bym tego nie odnalazł). Nic nie wskazuje na to, że jest to bardziej istotne niż cokolwiek, co też w tym bloku tekstu zawarłeś. Czytając taki opis raz, dojechawszy do końca, nie pamiętam już, co było na początku.

Informacje trzeba dawkować tak, by czytelnik miał szansę ją zrozumieć i przyswoić. Zdecydowanie lepiej pokazywać niż opisywać, bo to znacznie bardziej działa na wyobraźnię niż strumień informacji.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

No widzę, że powoli dochodzimy do konsensu, poprawie błędy. O dziwo, spodziewałem się zmasowanych ataków kobiet ale – bo wiadomo ze aborcja to ich „ prawa”. Jakoś poszło :).

 

Pozdrawiam :)

No widzę, że powoli dochodzimy do konsensu

Niewykluczone, choć ja to widzę nieco inaczej: dzięki dodatkowym informacjom z komentarzy mam trochę większe pojęcie o zamyśle, ale sens całości nadal mi umyka.

O dziwo, spodziewałem się zmasowanych ataków kobiet

Coś tak czułem, ale wolałem nie pytać. Niewykluczone, że jeszcze się doczekasz, ale mam wrażenie, że tekst jest nieco zbyt zagmatwany i niełatwy w odbiorze, by ktoś chciał dogłębnie analizować jego przesłanie, bo tu na innych poziomach jest co robić.

 

Pozdrawiam!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Początek mnie zaciekawił, aczkolwiek “samiec z BMW” trochę sprowadził mnie na ziemię. Nie mówię, że nie mógłby występować, ale akcja dzieje się z pperspektywy kontrolerów systemu i nie jestem pewien, czy nazwaliby go tak, jak robią to Polacy.

Wyrywkowa łapanka:

niski po­ziom azja­tyc­kie­go czyn­ni­ka z Ta­sma­nii

Nie rozumiem – przecież Tasmania to Australia.

– Może spo­tka­nie jutro o dwu­dzie­stej nad Wisłą? – za­pro­po­no­wał Bob.

– Bar­dzo chęt­nie – zgo­dzi­ła się Jula.

Spójrz, że wytłuszczenia to zbędne dopowiedzenia, ponieważ wynika to z dialogu.

– Jula? Może ko­la­cja? – za­pro­po­no­wał Bob.

– Nie, może od razu pój­dzie­my do ho­te­lu – za­pro­po­no­wa­ła bez nie­śmia­ło­ści tym razem.

Powtórzenia.

Gdy Jula wró­ci­ła z ła­zien­ki, Bob wy­raź­nie zmę­czo­ny za­py­tał pro­sto z mostu.  

– Chciał­bym ci coś opo­wie­dzieć, choć to wła­ści­wie nie­moż­li­we do opo­wie­dze­nia. Sam się za­sta­na­wiam. Mam mę­tlik w gło­wie. Nie wiem czy eli­mi­nu­jąc obcy ele­ment w pew­nej ukła­dan­ce sam nie do­pro­wa­dzę do uni­ce­stwie­nia sie­bie.

Tylko on tu o nic nie pyta.

– I ja mam w to uwie­rzyć? – wzdry­gnę­ła się nie­spo­koj­nie. – Prze­cież do­sko­na­le wiesz, że nie wie­rze w ja­kieś gusła, re­li­gie i inne bajki. Po­wiedz mi o co cho­dzi?

Wiem, że studiuje prawo, ale jak na poziom instagramowy to mi zgrzyta.

 

Ogólnie to początek mnie zaciekawił lecz potem wkradło się dużo chaosu. Fragmenty, w których chciałeś przekazać wiedzę na temat funkcjonowania świata są infodumpowe, często pomiędzy dialogami, zaburzając ich rytm i akcję ogólnie. Końcówki niestety nie zrozumiałem, bo wydaje się ona zbyt urwana.

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Sagit: Dziękuje za uwagi, trafne. Pomimo tego, że motyw BMW może wydawać się komiczny, nie znalazł się tutaj przypadkowo. Ważna jest symbolika tego auta, nazwa, kształt i to jaki “starożytny” lud go produkuje. To może się wydawać dziwne i naciągane, ale to już element większej zagadki. Polski stereotyp nie oznacza, że nie może ukrywać uniwersalnych zależności. Zakończenie jest symboliczne, tak jak w poprzednim opowiadaniu, pokazuje łącznik z mitologią. Wbrew pozorom, żniwiarki nie wywodzą się ze skandynawii. O czym “strzelec” powinien wiedzieć :).

Może to się komuś przyda … tak sobie myśle, jeżeli aborcja wróci to lepiej się ewakuować, może zostanie tu tylko pustynia. 

Ja zawsze wierzyłam w Twoje baśnie…

Nowa Fantastyka