- Opowiadanie: krzkot1988 - Pełne Niesamowitości i Rozkoszy Magiczne Emporium Pana Przylepy [krzkot1988 vs. emlisien]

Pełne Niesamowitości i Rozkoszy Magiczne Emporium Pana Przylepy [krzkot1988 vs. emlisien]

Tekst uczest­ni­czy w po­je­dyn­ku krzko­t1988 vs. em­li­sien

 

Temat: Szort hu­mo­ry­stycz­ny z mo­ty­wem ero­tycz­nym

Słowa, które trze­ba za­wrzeć: ośmior­nicz­ki, wę­gorz, owcze fu­ter­ko (futro)

Spo­sób od­da­wa­nia gło­sów: gwiazd­ki przy opo­wia­da­niach

Gło­su­je­my do: 20 wrze­śnia (23:59)

Link do dru­gie­go tek­stu: 

http://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/29180

 

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

Finkla, Outta Sewer

Oceny

Pełne Niesamowitości i Rozkoszy Magiczne Emporium Pana Przylepy [krzkot1988 vs. emlisien]

– Dobry wie­czór, de­tek­ty­wie Mo­czar­ski. Witam w Peł­nym Nie­sa­mo­wi­to­ści i Roz­ko­szy Ma­gicz­nym Em­po­rium Pana Przy­le­py, gdzie nie ma to­wa­ru, któ­rym nie han­dlu­je­my, a zwy­kle nie ma także tego, któ­rym han­dlu­je­my. Ja na­zy­wam się Wei Ming, ale może mi pan mówić “Cu­kie­recz­ku”.

– Przy­kro mi, ale je­stem na die­cie. Skąd zna pani moje na­zwi­sko i na­wy­ki ży­wie­nio­we? – spy­ta­łem po­dejrz­li­wie, zdej­mu­jąc z głowy zmo­czo­ny desz­czem ka­pe­lusz.

– Wła­śnie pan przy­znał, że tak się pan na­zy­wa, czyż nie? – od­par­ła panna Ming, a jej roz­cią­gnię­te w uśmie­chu do gra­nic moż­li­wo­ści ludz­kiej skóry ką­ci­ki ust nawet przy tym nie drgnę­ły.

– Oczy­wi­ście, prze­pra­szam – po­wie­dzia­łem, prze­kli­na­jąc w duchu wła­sną głu­po­tę. – Spa­cze­nie za­wo­do­we.

 

Dziew­czy­na, jak to czę­sto bywa w przy­pad­ku Azja­tek, miała na oko ja­kieś pięt­na­ście, może pięć­dzie­siąt lat. Bio­rąc pod uwagę fi­zjo­lo­gicz­ną re­ak­cję mo­je­go or­ga­ni­zmu, mia­łem na­dzie­ję, że wię­cej niż pięt­na­ście. Jej jędr­ne ciało, pełne krzy­wizn stoż­ko­wych o bar­dzo za­chę­ca­ją­cym mi­mo­śro­dzie, bru­tal­ną siłą wci­śnię­te zo­sta­ło w zbyt małe qipao, przy­le­ga­ją­ce do skóry panny Ming ni­czym próż­nio­we opa­ko­wa­nie. No­wo­cze­sna wer­sja tra­dy­cyj­ne­go chiń­skie­go odzie­nia koń­czy­ła się tuż pod po­ślad­ka­mi dziew­czy­ny, umoż­li­wia­jąc po­dzi­wia­nie smu­kłych i moc­nych ni­czym mar­mu­ro­we ko­lum­ny Par­te­no­nu nóg.

Wi­dząc przed sobą taką pięk­ność, chcia­ło się zwy­czaj­nie wstać i kla­skać. Jed­nak, jako że już sta­łem, za­miast tego zdra­dzi­łem po­moc­ni­cy pana Przy­le­py praw­dzi­wy powód przy­by­cia oraz tej ali­te­ra­cji:

– Nie­ste­ty, panno Ming, nie je­stem tu dla przy­jem­no­ści. – Wes­tchną­łem głę­bo­ko, zdej­mu­jąc płaszcz. – Co ozna­cza, że sam pani widok można uznać za próbę utrud­nia­nia śledz­twa. Badam spra­wę śmier­ci jed­nej z pań­stwa klien­tek, nie­ja­kiej panny Okta­wii Prus, zna­nej w In­ter­ne­cie pod pseu­do­ni­mem “Octo­prus­sy”.

– To do­praw­dy tra­gicz­ny wy­pa­dek – ze smut­kiem od­par­ła panna Ming, po­chy­la­jąc z sza­cun­kiem głowę.

Żal dziew­czy­ny wy­da­wał się szcze­ry, dla­te­go po­sta­no­wi­łem za­rzu­cić wędkę z okru­chem ta­jem­ni­cy śledz­twa dyn­da­ją­cym na ha­czy­ku.

– Mamy po­wo­dy przy­pusz­czać, że to nie było sa­mo­bój­stwo – oznaj­mi­łem.

– Na­praw­dę?! – Zszo­ko­wa­na Azjat­ka za­kry­ła usta drob­ny­mi dłoń­mi. – Nie su­ge­ru­je pan chyba, że zo­sta­ła za­mor­do­wa­na?

– Dziś rano roz­ma­wia­łem z na­szym pa­to­lo­giem. Jak tylko wy­trzeź­wiał i wró­cił z me­li­ny, do­kład­nie zba­dał ciało ofia­ry. Jego zda­niem, pierw­szych sie­dem­na­ście cio­sów nożem rze­czy­wi­ście mogła sobie zadać sama. Jed­nak po­zo­sta­łych czter­dzie­ści sześć to już na pewno dzie­ło osób trze­cich. Oba­wiam się – kon­ty­nu­owa­łem cicho – że to ro­bo­ta pro­fe­sjo­na­li­sty. A kon­kret­niej – ro­bo­ta pro­fe­sjo­na­li­sty. Czło­wiek nie byłby w sta­nie zadać tylu cio­sów, w tak krót­kim cza­sie. To byłby nowy re­kord świa­ta we wbi­ja­niu ostrza w ludz­kie ciało. I to po­bi­ty co naj­mniej o kil­ka­na­ście ude­rzeń na mi­nu­tę.

– Ma pan oczy­wi­ście rację – zgo­dzi­ła się dziew­czy­na. – Prze­cież od słyn­nej Ma­sa­kry Wi­gi­lij­nej Przy Sto­isku Z Kar­pia­mi nikt się nawet do niego nie zbli­żył. 

– To ta­jem­ni­cza spra­wa – przy­tak­ną­łem. – Dla­te­go muszę zo­ba­czyć się z sze­fem.

– Oczy­wi­ście, de­tek­ty­wie – ukło­ni­ła się panna Ming. – Pro­szę za mną.

Asy­stent­ka od­wró­ci­ła się i nie cze­ka­jąc na mnie po­gna­ła ko­ry­ta­rzem. Po­dą­ży­łem w ślad za nią. Pę­dzi­ła jak Ku­bi­ca, więc zwol­ni­łem nieco, by mogła do­trzy­mać mi kroku.

Zbli­ży­li­śmy się już do ma­syw­nych, bo­ga­to zdo­bio­nych po­dwój­nych drzwi, gdy nagle wszyst­kie świa­tła zga­sły, po­grą­ża­jąc ko­ry­tarz w egip­skich ciem­no­ściach. Bro­dząc w pia­sku i ska­ra­be­uszach panna Ming do­tar­ła do pa­ne­lu umiesz­czo­ne­go w ścia­nie i od­su­nę­ła go na bok. Moim oczom uka­za­ło się spo­rych roz­mia­rów akwa­rium z elek­trycz­ny­mi wę­go­rza­mi. Asy­stent­ka pana Przy­le­py wci­snę­ła przy­cisk, a ścia­na po dru­giej stro­nie zbior­ni­ka roz­bły­sła świa­tłem. Za­mru­ga­łem kil­ku­krot­nie, a gdy wzrok przy­zwy­cza­ił się do ja­sno­ści do­strze­głem, że to te­le­wi­zor wy­świe­tla­ją­cy roz­gryw­ki ro­dzi­mej pił­kar­skiej eks­tra­kla­sy. Bied­ne stwo­rze­nia na­tych­miast za­re­ago­wa­ły agre­sją, wy­twa­rza­jąc ogrom­ne ilo­ści ener­gii. Lampy w ko­ry­ta­rzu po­now­nie roz­bły­sły, a Ming za­sło­ni­ła panel. 

– Czy to aby hu­ma­ni­tar­ne? – za­nie­po­ko­iłem się.

– W dru­giej po­ło­wie z re­gu­ły się wcią­ga­ją – wy­ja­śni­ła. 

Dziew­czy­na na­ci­snę­ła na mo­sięż­ne klam­ki i otwo­rzy­ła przede mną drzwi do biura pana Przy­le­py.

Wei Ming jed­nym zwin­nym ru­chem zrzu­ci­ła z sie­bie ob­ci­słe qipao, po­zwa­la­jąc pier­siom swo­bod­nie ode­tchnąć. Po­de­szła do sto­ja­ka po pra­wej stro­nie drzwi i chwy­ci­ła jedną ze znaj­du­ją­cych się tam ta­blic. Z umiar­ko­wa­nym za­in­te­re­so­wa­niem od­pro­wa­dzi­łem ją wzro­kiem, gdy jej pełna gra­cji syl­wet­ka za­nur­ko­wa­ła w ba­se­nie. Zdą­ży­łem uchwy­cić napis na ta­bli­cy, który brzmiał: “SZE­FIE, MA PAN GO­ŚCIA”.

Mi­nę­ło za­le­d­wie kilka se­kund, gdy panna Ming wy­ło­ni­ła się spod tafli, za­rzu­ci­ła swe dłu­gie, czar­ne włosy do tyłu i wy­gła­dzi­ła je rę­ko­ma. Chwy­ci­ła moją wy­cią­gnię­tą dłoń i usa­do­wi­ła kształt­ne po­ślad­ki na skra­ju ba­se­nu. Wspól­nie ob­ser­wo­wa­li­śmy, jak lu­stro wody wy­brzu­sza się, by po chwi­li na­pię­cie po­wierzch­nio­we ustą­pi­ło przed po­kaź­ną głową pana Przy­le­py. Macka prze­ro­śnię­tej ośmior­nicz­ki przy­le­pi­ła się do pod­ło­gi tuż obok nas i przy­cią­gnę­ła resz­tę ciel­ska go­spo­da­rza Em­po­rium. Pan Przy­le­pa się­gnął koń­czy­na­mi po nową ta­bli­cę i po­kaź­nych roz­mia­rów mazak.

– STE­FAN, TY STARY WRAKU – mó­wi­ła plan­sza. – TY JESZ­CZE ŻY­JESZ? MAM OSIEM NÓG, ALE I TAK BYM NIE WSTAŁ PO TYM, CO OSTAT­NIM RAZEM OD­STA­WI­ŁEŚ!

– Masz też mózg w każ­dym ra­mie­niu, a i tak je­steś tępy jak me­du­za – od­par­łem.

Stary przy­ja­ciel objął mnie w bar­dzo mo­krym, łech­czą­cym skórę uści­sku. Lubił się przy­tu­lać, dla­te­go na­zy­wa­li go Przy­le­pa. Pew­nie my­śle­li­ście, że to przez przy­ssaw­ki? To byłby prze­cież ga­tun­kizm.

– Co cię tu spro­wa­dza, małp­ko­lu­dzie?

Spoj­rza­łem na niego z urazą. Przy­le­pa do­sko­na­le wie­dział, że nie lu­bi­łem, gdy ktoś wy­po­mi­nał mi nałóg. 

– Je­stem tu służ­bo­wo, Przy­le­pa – ucią­łem to spo­ufa­la­nie się. – W spra­wie Okta­wii Prus.

– Za­wsze w pracy, co Ste­fan? Mam na­dzie­ję, że Ming udało się cho­ciaż opro­wa­dzić cię po moim kró­le­stwie?

– Tak, po­ka­za­ła mi wszyst­ko. Jest na czym oko za­wie­sić.

– Uprze­dzę twoje py­ta­nia, druhu – cią­gnął gło­wo­nóg. – Moje pry­wat­ne śledz­two rów­nież wy­ka­za­ło, że Okta­wię za­mor­do­wa­no. Wiem nawet, kto za to od­po­wia­da!

Ocze­ki­wa­łem w na­pię­ciu na wy­zna­nie Przy­le­py. Na­resz­cie mia­łem roz­wi­kłać spra­wę, która za­bra­ła mi dobrą go­dzi­nę życia. 

– To praw­dzi­wy wilk w owczej skó­rze! To… to… to… – Ośmior­ni­ca nie mogła się ze­brać, by prze­ka­zać szo­ku­ją­cą in­for­ma­cję.

– Tak? Tak? Tak? – do­py­ty­wa­łem.

Jed­nak ciało Przy­le­py nagle zwiot­cza­ło i zsu­nę­ło się z po­wro­tem do ba­se­nu. Ostat­nim wy­sił­kiem chwy­cił jesz­cze misę z kre­wet­ka­mi z rąk panny Ming i za­brał ją do swego wod­ne­go grobu. Przy­naj­mniej bę­dzie miał prze­ką­skę na drogę w za­świa­ty. 

– Jest coś, co muszę panu wy­znać, de­tek­ty­wie – po­wie­dzia­ła cicho dziew­czy­na, smut­nym spoj­rze­niem ob­ser­wu­jąc su­ną­ce po wo­dzie kon­cen­trycz­ne kręgi, pod któ­ry­mi spo­czy­wał jej szef. 

– Tak, to chyba od­po­wied­ni mo­ment – po­twier­dzi­łem.

– Przy­le­pa i panna Okta­wia mieli ro­mans. Nie­le­gal­ne na­gra­nie jed­ne­go z ich spo­tkań tra­fi­ło do dys­try­bu­cji w Ja­po­nii. Szef wpadł w szał.

– Hmm, czy pani Prus miała kogoś wcze­śniej? Może to spraw­ka za­zdro­sne­go by­łe­go chło­pa­ka? To tłu­ma­czy­ło­by wy­eli­mi­no­wa­nie za­rów­no Okta­wii, jak i Przy­le­py.

– Tego gło­wo­no­ga? – Mach­nę­ła lek­ce­wa­żą­co dło­nią. – Ich na­mięt­na mi­łość roz­po­czę­ła się kilka mie­się­cy temu. Po takim cza­sie od sto­sun­ku ośmior­ni­ce umie­ra­ją z głodu.

– Nie wie­dzia­łem…

– Pro­szę się nie za­drę­czać. On też nie.

Panna Ming ob­ję­ła mnie ra­mie­niem, a bli­skość jej krą­głych pier­si w ską­pym bi­ki­ni rze­czy­wi­ście wpły­wa­ła na mnie ko­ją­co. Nie uj­mu­jąc ni­cze­go mo­je­mu sta­re­mu przy­ja­cie­lo­wi, w po­rów­na­niu z Wei Ming przy­tu­lał bez­na­dziej­nie. Brak przy­ssa­wek był tu zde­cy­do­wa­nym atu­tem.

– To ja, Przy­le­pa, i do­brze o tym wiesz! – roz­legł się nie­zna­jo­my głos za na­szy­mi ple­ca­mi. – O, szlag! Spóź­ni­łem się!

Ob­ró­ci­li­śmy się ostroż­nie, by nie po­śli­zgnąć się na mo­krej po­sadz­ce. Prze­pi­sy BHP przede wszyst­kim. Przed nami zgro­ma­dzi­ło się stado owiec. Na ich czele stał baran ze zło­tym łań­cu­chem na szyi.

– To Wiel­ka Be­eeeeka, słyn­ny trój­miej­ski raper – szep­nę­ła ze zgro­zą panna Ming. – Mąż świę­tej pa­mię­ci Okta­wii Prus.

– Teraz mi mó­wisz, że miała męża? – za­py­ta­łem z odro­bi­ną urazy w gło­sie.

– To pan tu jest de­tek­ty­wem.

– Czy to ty za­bi­łeś Okta­wię? – za­py­ta­łem, prze­no­sząc wzrok z ob­ra­żo­nej dziew­czy­ny na wku­rzo­ne­go ba­ra­na. 

– Tak, panie Mo­czar­ski. Zdra­dzi­ła mnie i mu­sia­ła za to be­eeeek­nąć! – wy­rzu­cił z sie­bie ofi­cjal­ne przy­zna­nie do winy Wiel­ka Be­eeeeka. – Co ta­kie­go miał ten mię­czak, poza czte­re­ma do­dat­ko­wy­mi koń­czy­na­mi i ogrom­nym hek­to­ko­ty­lu­sem?

– Ej, tu są damy! – Za­in­ter­we­nio­wa­łem w imie­niu panny Ming.

– Prze­pra­szam, po­nio­sło mnie.

– Nie szko­dzi, to ner­wo­wa sy­tu­acja – za­pew­ni­łem. – Więc, jak to zro­bi­łeś? Wy­na­ją­łeś wo­do­od­por­ne ro­bo­ty od mo­krej ro­bo­ty?

– Cho­dzę na si­łow­nię i mo­głem to zro­bić oso­bi­ście! – żach­nął się Wiel­ka Be­eeeeka. – Ale tylko po Nowym Roku. Wie pan, owczy pęd. Muszę jed­nak dbać o re­pu­ta­cję. Le­piej kupić ro­bo­ta na czar­nym rynku niż zo­stać czar­ną owcą.

– Więc kto? Kto za­mor­do­wał “Octo­prus­sy”?

– Nikt, panie de­tek­ty­wie – od­par­ła jedna z owiec zza ple­ców Wiel­kiej Be­eeeeki, po czym zrzu­ci­ła z sie­bie owcze futro i sta­nę­ła na dwóch no­gach, do­ko­nu­jąc trans­for­ma­cji w po­nęt­ną blon­dyn­kę z wy­ta­tu­owa­ną na pier­si ośmior­nicz­ką..

– Skar­bie? – za­py­tał sko­ło­wa­ny baran.

– Uknu­ły­śmy tę in­try­gę z panną Ming, aby cię spraw­dzić, ty dra­niu! – Panna Okta­wia wy­mie­rzy­ła oskar­ży­ciel­ski palec w ra­pe­ra. – Twój tani robot roz­padł się na czę­ści, du­si­gro­szu!

– To skąd wzię­ło się ciało w kost­ni­cy? – za­sta­no­wi­łem się gło­śno.

– Wy­ję­łam ja­kieś z lo­dów­ki pana Przy­le­py – od­par­ła nie­zo­bo­wią­zu­ją­co Ming, po czym zwró­ci­ła się do Okta­wii: – Ale skoro jed­nak nic mię­dzy wami nie było, to czemu Przy­le­pa nie żyje?

Jak jedna isto­ta nie­okre­ślo­ne­go ga­tun­ku i płci zwró­ci­li­śmy wzrok w kie­run­ku ba­se­nu. Oka­za­ło się, że był już pusty, a jedna ze ścian otwo­rzy­ła się, uka­zu­jąc wlot tu­ne­lu. Na dnie zbior­ni­ka wo­do­od­por­nym mar­ke­rem na­pi­sa­no: PO­WO­DZE­NIA NA­STĘP­NYM RAZEM, STE­FAN.

– I co teraz? – za­py­ta­łem panny Ming, spo­glą­da­jąc ze wzru­sze­niem za od­jeż­dża­ją­cą na Wiel­kiej Be­eeeece Okta­wią Prus.

– Teraz, panie de­tek­ty­wie, otrzy­ma pan nakaz re­wi­zji. Oso­bi­stej.

Koniec

Komentarze

Mie­sza­nie owiec z ośmior­ni­ca­mi to dla mnie ciut za wiele, ale krzy­wi­zny o atrak­cyj­nym mi­mo­śro­dzie ode­bra­ły mi dech w pier­siach. Azjat­ka i macki rów­nież zna­ko­mi­te. Twist mi nie pod­szedł, ale bu­do­wa­nie kli­ma­tu bar­dzo;)

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Na­pi­szę jak naj­kró­cej: po nawet sym­pa­tycz­nym po­cząt­ku resz­ta za­czy­na być prze­kom­bi­no­wa­na.

A mnie się spodo­ba­ło. Sym­pa­tycz­ny ab­surd, dzika jazda bez trzy­man­ki. I wy­ma­ga­ne słowa zo­sta­ły, IMO, le­piej wy­ko­rzy­sta­ne niż u kon­ku­ren­cji.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Cał­kiem sporo za­baw­nych smacz­ków, ab­surd goni ab­surd, ale pod ko­niec po­czu­łam prze­syt zwro­ta­mi akcji.

Tytuł mnie lekko zdy­stan­so­wał. Byłam cie­ka­wa, jak z niego wy­brniesz, Ano­ni­mie? Ab­surd jest ok, lecz licz­ba ele­men­tów i brak po­wią­zań po­mię­dzy nimi mnie zde­to­no­wał, po­nie­waż za­wsze ocze­ku­ję we­wnętrz­nej lo­gi­ki. Niech­by była ze snów i mar, ale się ze sobą wią­za­ła. Nie speł­niasz za­po­wie­dzi w ty­tu­le. ;-)

Tre­ścio­wo szort po­ten­cjal­nie cie­kaw­szy niż u ry­wa­la/ki, acz roz­sy­pu­je się po­dob­nie.

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Miś prze­czy­tał i oce­nił.

Mam wra­że­nie, Ano­ni­mie, że do tego barsz­czu wło­żo­no za dużo grzy­bów i choć danie daje się zjeść, to nie wiem czy to jesz­cze barszcz, czy już zupa grzy­bo­wa.

 

Dziew­czy­na na­ci­snę­ła na mo­sięż­ne klam­ki… → Dziew­czy­na na­ci­snę­ła mo­sięż­ne klam­ki

 

– Ej, tu są damy! – Za­in­ter­we­nio­wa­łem w imie­niu panny Ming.– Ej, tu są damy! – za­in­ter­we­nio­wa­łem w imie­niu panny Ming.

 

blon­dyn­kę z wy­ta­tu­owa­ną na pier­si ośmior­nicz­ką.. → Jeśli zda­nie miała koń­czyć krop­ka, jest o jedną krop­kę za dużo, a jeśli wie­lo­kro­pek, bra­ku­je jed­nej krop­ki.

 

– I co teraz? – za­py­ta­łem panny Ming… → – I co teraz? – za­py­ta­łem pannę Ming

Panna Ming była jedna.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Eee, po­ziom ab­sur­du mnie po­wa­lił, po­dob­nie zresz­tą, jak u kon­ku­ren­cji. Muszę jed­nak przy­znać, że w ytm wy­pad­ku przy­naj­mniej wiem, co się po­dzia­ło. Acz­kol­wiek krzy­żów­ki, które udało Ci się wy­my­ślić, przy­pra­wia­ją o za­wrót głowy. Ge­ne­ral­nie nie moja bajka, ale ciut lep­sze niż u kon­ku­ren­cji.

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

W mojej oce­nie za dużo jest w tym tek­ście ru­basz­no­ści, pro­stej ero­ty­ki (pier­si, re­ak­cje or­ga­nicz­ne), a przy tym sty­lo­wo jak w karcz­mie fan­ta­stycz­nej. Je­że­li po­wsta­nie nowy styl dzię­ki temu tek­sto­wi, któ­re­go nie je­stem na razie fanem, to na­zwał­bym go “Ru­basz­nym cy­ber­pun­kiem”. Zbyt­nie na­sy­ce­nie ozdob­ni­ka­mi hu­mo­ry­stycz­ny­mi nie­mal cał­ko­wi­cie od­wra­ca uwagę od prze­bie­gu akcji w moim od­bio­rze.

 

Mimo to, wy­da­je mi się, że dzieł­ko le­piej speł­nia za­ło­że­nia po­je­dyn­ku. Z tego wzglę­du pod­bi­jam gwiazd­kę. Neu­ro­man­ce­ra też się cięż­ko czyta, więc nie będę ża­ło­wał Ero­man­ce­ro­wi.

 

 

Ar­ty­stom wię­cej, szyb­ko!

Zbli­ży­li­śmy się już do ma­syw­nych, bo­ga­to zdo­bio­nych po­dwój­nych drzwi, gdy nagle wszyst­kie świa­tła zga­sły, po­grą­ża­jąc ko­ry­tarz w egip­skich ciem­no­ściach. Bro­dząc w pia­sku i ska­ra­be­uszach panna Ming do­tar­ła do pa­ne­lu umiesz­czo­ne­go w ścia­nie i od­su­nę­ła go na bok.

Może to głu­pie, ale przy tym frag­men­cie ryk­ną­łem śmie­chem.

O rany, je­stem fanem tego tek­stu. :D On jest tak hard­ko­ro­wo po­krę­co­ny, że aż fajny. Jak dla mnie kilka żar­tów prze­strze­lo­nych (dzi­wacz­na scena pod ko­niec), kilka tro­chę na siłę, ale poza tym mi­strzo­stwo ab­sur­dal­ne­go hu­mo­ru. I po­mi­mo po­zo­sta­wie­nia czy­tel­ni­ka z cięż­kim ,,WTF?!”, fa­bu­ła jest jed­nak ja­śniej­sza niż w ,,Nie­bez­piecz­nych związ­kach”.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Nie po­wiem, żeby zwa­li­ło z nóg, ale przy­naj­mniej kilka razy się uśmiech­ną­łem/za­śmia­łem:P Fajny humor, hi­sto­ria tro­chę na­cią­ga­na, ale jakoś to w końcu trzy­ma się kupy, dla­te­go za­gło­su­ję za tym opo­wia­da­niem. A co do au­to­rów, to hmmm… Myślę, że to mógł na­pi­sać krzkot, a tamto em­li­sien.

Слава Україні!

Mo­men­ta­mi jest u Cie­bie o wiele za­baw­niej niż u kon­ku­ren­cji, a są takie mo­men­ty, gdzie przy­cięż­ka­wy humor mę­czył za­miast mnie usmiech­nąć. Na­gro­ma­dze­nie ab­sur­du o wiele więk­sze, akcja bar­dziej żwawa, mnó­stwo na­wią­zań, kilka zdań pe­re­łek, ale samo roz­wią­za­nie akcji jest tak ni­ja­kie wzglę­dem resz­ty tek­stu, że po­czu­łem się roz­cza­ro­wa­ny. po­nad­to tro­chę się po­gu­bi­łem na ko­niec, nie do końca ro­zu­mie­jąc jakąż to in­try­gę uknu­ła Octo­prus­sy z Panną Ming, skoro w pew­nym mo­men­cie Panna Ming pyta:

Ale skoro jed­nak nic mię­dzy wami nie było, to czemu Przy­le­pa nie żyje?

In­try­ga w in­try­dze, albo in­try­ga, do któ­rej dru­gie­go dna Panna Ming nie miała do­stę­pu? Tak czy owak od czapy to jest. Druga spra­wa: dla­cze­go Przy­le­pa uciekł, co miało ozna­czać “po­wo­dze­nia na­stęp­nym razem, Ste­fan”? To też jest z czapy, a jeśli miało takie być, to ja tego nie­ste­ty nie ku­pu­ję. I o fa­bu­lar­nie jest le­piej niż u kon­ku­ren­cji i dał­bym Two­je­mu opo­wia­da­niu wyż­sza notę, to koń­ców­ka nie po­zwa­la mi tego zro­bić. Osta­tecz­nie więc oba tek­sty oce­niam tak samo, na czwór­kę, i mój głos nie prze­wa­ży żad­nej z sza­lek.

Co do au­tor­stwa: sta­wiam na krzko­ta :)

Klika i po­zdra­wiam

Q

Known some call is air am

Gra­tu­la­cje. Z moich mno­żeń i do­da­wań ‘wy­szło’, że ten tekst do­stał wię­cej gwiaz­dek. Oba tek­sty do­brze się czy­ta­ło.

Pięk­ny no­kaut, krzko­cie! Choć tro­chę Ci po­mo­głam ;-)

Gra­tu­la­cje wy­gra­nej i tek­ści­wa, które zdo­by­ło wiele serc! 

Mam na­dzie­ję, że uda mi się nie­dłu­go od­nieść do wszyst­kich zgro­ma­dzo­nych po­chwał i za­rzu­tów :-)

 

A póki co ser­decz­ne dzię­ki dla wszyst­kich, któ­rzy zde­cy­do­wa­li się prze­czy­tać i oce­nić tekst mój oraz mojej współ­po­je­dyn­ko­wicz­ki (bo prze­cież nie prze­ciw­nicz­ki) :-D

Mam na­dzie­ję, że ba­wi­li­ście się w trak­cie lek­tu­ry cho­ciaż w po­ło­wie tak do­brze, jak my przy pi­sa­niu.

Po­do­ba­ło mi się :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Nowa Fantastyka