- Opowiadanie: fanthomas - Dziwne deszcze

Dziwne deszcze

Nie wiem na ile zgodne z tematem, zwłaszcza że chciałem podejść do tego w mniej oczywisty sposób, ale nic lepszego o mumiach nie wymyślę. Tego tekstu nie zamierzam kasować, jeśli ktoś się obawia, że trafi w niebyt, tak jak poprzedni ;)

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Dziwne deszcze

Nadeszły z południa. Chmury przypominające posłańców złych nowin. Nie podobał mi się ich nietypowy kształt i karmazynowy kolor.

Piorun przeszył niebo, a kilka sekund później grom rozszedł się po okolicy. Jasność oddzieliła się od ciemności.

Zerknąłem przelotnie na telewizor. Prezenterka pogody wspominała o zbliżającej się fali ochłodzenia i opadów. Miałem już wyłączyć, ale stało się coś nietypowego.

– Nadchodzą dziwne deszcze – powiedziała pogodynka, po czym zaczęła mamrotać coś niezrozumiale. Chwilę później dostała drgawek i upadła na podłogę. Przez kilka minut trzęsła się niczym w febrze, aż w końcu znieruchomiała. Nikt nie przyszedł jej z pomocą.

Wyszedłem z domu, gdy na ziemię zaczęły spadać pierwsze krople. Wydawały się zupełnie normalne, takie jak setki razy wcześniej. Bardziej niepokoiły mnie chmury. Opasłe kłębowiska wilgoci, wyglądały niczym zmutowane organizmy żywe.

Tego dnia wybrałem się z przyjacielem na wycieczkę do lasu. Zapytałem go, czy słyszał o zbliżającej się fali dziwnych deszczów.

– Nie słuchaj ich. Mówią same głupoty. Woda może cię jedynie oczyścić, to ogień jest groźny.

Potem zniknął w krzakach.  Coś go dręczyło. Skarżył się na bóle brzucha. Stwierdziłem, że to zły pomysł, że udał się ze mną na wycieczkę. Wkrótce wrócił zmartwiony, kręcąc głową z niedowierzaniem.

– Choćbym srał przez cały dzień, nigdy nie pozbędę się nieczystości, które niszczą mój organizm. Zgrzeszyłem i jest to potworniejszy grzech, niż najbardziej niegodne postępki najgorszych zbrodniarzy.

– Co zrobiłeś?

– Odrzuciłem Boga i nie mam pojęcia, jak do niego wrócić.

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Coraz więcej osób czciło fałszywych bożków. Był roztrzęsiony. Powiedział, że zostanie jeszcze przez chwilę w lesie i spróbuje się uspokoić.

Po powrocie do miasteczka zdałem sobie sprawę z powagi sytuacji. Ludzie zachowywali się inaczej. Przemykali pod parasolami, nawet nie spoglądając sobie w oczy. Kiedyś ich usta przesyłały uśmiechy, teraz były one wykrzywione w pogardzie. Przed domami wielu z nich wystawiło posążki rogatego demona. Jedni mówili, że to Moloch, inni, że Apis.  Nie znałem żadnego z tych określeń.

W pewnym momencie zauważyłem jak w poprzek wciąż wiszącej nad miastem chmury przebiega pęknięcie. Wyglądało trochę jak błyskawica, ale bardziej przypominało rozdarcie w boku ogromnej istoty, która tylko pozornie wydawała się obłokiem.

Na ziemię spadały czerwone krople. Na początku pomyślałem, że to krew, ale po zetknięciu z ziemią okazywało się, że to niewielkie robaczki z pancerzykami o karmazynowej barwie. Spadały chmarami na mieszkańców niczym szarańcza, lecz nie robiły im żadnej krzywdy, przynajmniej nie w sferze cielesnej. Skaziły natomiast ich umysły. To, co nastąpiło potem utwierdziło mnie w tym przekonaniu. To był ów dziwny deszcz, o którym wspominano w telewizji.

Kolejne dni przyniosły dalsze zmiany. Ludzie zrzucali ubrania i zakładali na siebie bandaże. Ukrywali pod nimi także twarze, jakby nie chcieli, by ktoś ich rozpoznał. Gdy przechodziłem obok nich czułem nieprzyjemny odór. Miałem wrażenie, że zaczynali gnić i właśnie to chcieli ukryć.

W końcu zdałem sobie sprawę, że pozostałem chyba jedynym, który nie chował głowy pod bandażami. Nie mogłem aż tak bardzo rzucać się w oczy, zwłaszcza że zaczęto obdarzać mnie coraz bardziej wymownymi i wrogimi spojrzeniami, jakby to, że nie stosuję się do ich zasad znaczyło, że jestem przeciwko nim. Postanowiłem również sprawić sobie podobne okrycie. Zresztą czułem wewnętrzną potrzebę zrobienia tego, jakbym w obecnych ubraniach był zupełnie nagi i zachowywał się nieprzyzwoicie, wychodząc tak na zewnątrz.

Zakryłem głowę bandażami, choć wyglądało na to, że zrobiłem to trochę za późno, jakbym przegapił odpowiedni moment i został w tyle. Wszyscy zmieniliśmy się w mumie, lecz dostrzegłem, że inni przechodzą już jakby na kolejny etap tej osobliwej ewolucji. Nie wiem, czy wkładali coś pod bandaże, ale ich głowy ulegały deformacjom, powiększały się i wydłużały. Niektórym spod opasek wystawało nawet coś na podobieństwo futra.

Potem było już tylko gorzej.

Pewnego dnia opuściłem dom i poczułem paskudny smród. Dostrzegłem ogromne ognisko, które rozpalono na środku drogi. Sparaliżowało mnie to, co robili zgromadzeni dookoła ludzie. Podawali sobie nawzajem niemowlęta, po czym wrzucali je do ognia. Niektóre wyglądały jakby dopiero się urodziły albo siłą wyrwano je z brzuchów matek. Parę kobiet próbowało ratować swoje potomstwo, jakby opamiętały się, że robią coś potwornego, ale wyciągały jedynie zwęglone kości, samym ulegając okropnym poparzeniom. Nieco dalej stały ciężarne, bijące się kijami po brzuchach.

Tłum popchnął mnie dalej, bym nie przeszkadzał, jakby to, co robili było zupełnie normalne i nieszkodliwe. Zacząłem się obawiać, że jeszcze moment i zrobią mi coś równie złego. W ich umysłach już uwiły gniazda maleńkie czerwone robaczki.

Nieco dalej po chodniku pełznął opasły stwór, ledwie przypominający człowieka. Ciało miał rozdęte do granic możliwości. Nogi połamały się pod jego ciężarem. Za nim dostrzegłem ludzkie ciała, obgryzione z mięsa i pozbawione wnętrzności. Pożarł ich, próbując ukoić niegasnący głód, ale nie udało mu się to. Wciąż potrzebował więcej i więcej. Spoglądał łapczywie w moim kierunku, ale był na tyle powolny, że mogłem mu w porę uciec. Tłum zgromadzony wokół ogniska nie zwracał na niego uwagi.  Byli zajęci zabijaniem własnego potomstwa, nic innego ich nie obchodziło. Stwór wkrótce dopełznie do nich i pożre jednego po drugim, aż w końcu pęknie.

Poznawałem niektóre osoby, choć próbowały nieudolnie zakryć twarze pod bandażami. Widziałem sąsiadów, którzy kiedyś podawali sobie ręce, ale teraz jeden podpalał dom drugiego, z pełną świadomością, że tamten jest w środku, związany i nie mający szans na ucieczkę, bo przecież sam go skrępował. Próbowałem go powstrzymać, ale był zbyt silny. Wyjął zapałkę i drżącymi rękami ją zapalił, lecz płomień nie chciał go słuchać. Przeskoczył na jego bandaże, a gdy tamten to dostrzegł zaczął uciekać. To byłby idealny moment, by uratować związanego biedaka, ale zauważyłem, że w środku już ktoś jest. A raczej coś. Ohydny potwór, podobny do tego wlokącego się po ulicy, ale jeszcze nie tak otyły, obgryzał właśnie dolną połowę ciała nieszczęśnika. Nie mogłem mu pomóc. Oddaliłem się pospiesznie.

Na dachu jednego z domów siedział bankier z workiem pełnym pieniędzy. Wpychał je sobie do ust. W końcu dach się pod nim załamał, a mężczyzna cicho zaskomlał.

Dalej dostrzegłem mnóstwo sarkofagów. Niektórzy próbowali je wciągnąć do domów, lecz nie dawali rady. Wtedy kładli się we wnętrzach trumien, niczym prawdziwe mumie. Nadchodził czas ostatecznej przemiany. Sarkofagi skojarzyły mi się z kokonami, a skuleni wewnątrz ludzie z poczwarkami, oczekującymi na transformację. Nie oczekiwałem jednak, że staną się motylami.

Jeden z sarkofagów był lekko uchylony. Zajrzałem przez szparę do wnętrza. Choć nie dostawało się tam zbyt wiele światła, wiedziałem, że patrzę na coś strasznego. Z głowy leżącej w środku osoby opadły bandaże. Pod spodem nie dostrzegłem jednak żadnych śladów czegokolwiek ludzkiego. Patrzyłem na głowę szakala.

Uciekłem stamtąd i trafiłem nad strumyk. Znajdowałem się w okolicy, gdzie zostawiłem swojego przyjaciela. Nie miałem pojęcia, czy dołączył do tłumu, czy może gdzieś się ukrył.  Zrzuciłem bandaże  okrywające mi twarz i przejrzałem się w lustrze wody. Wciąż byłem człowiekiem.

Zaskakujące, że dopiero teraz to zrozumiałem.

Koniec

Komentarze

Cześć, Fanthomasie!

 

To faktycznie nieco inne podejście, niż hmm… spodziewane :P

Odczytuję to jako metaforę tego co dzieje się z ludźmi, a sam fakt przeistaczania w mumie sugerowałby wysyp konserwatyzmu :P to już może być nadinterpretacja XD Podejrzewam, że niektóre rzeczy mogły mi umknąć, ale ogólnie podane w długości adekwatnej do treści.

Jest trochę siękozy, zdarzyły się tu i tam nieco koślawe zdania, ale bólu nie było.

Fajnie, że nie wszyscy piszą “na jedno kopyto”.

 

Pozdrawiam i powodzenia w krokusie!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Hej Fanthomas – …niczym zmutowane żywe organizmy. żywe Tylko do tego miejsca b. mi się podoba – twoja sensownie, inteligentnie i dobrze prowadzona akcja. Dalej… coraz bardziej na siłę “chcę wygrać opowiadanie o mumiach…”, lecz to musi płynąć!!!!!!

Woda może cię jedynie oczyścić, to ogień jest groźny. !!!! Potem zniknął w krzakach. – coś się dzieje O.K., ale u ciebie ZBYT nagle kolega znika w krzakach – to trzeba przez chwilę przygotować.

“Potem zniknął w krzakach.  Coś go dręczyło. Skarżył się na bóle brzucha. Stwierdziłem, że to zły pomysł, że udał się ze mną na wycieczkę. Wkrótce wrócił zmartwiony, kręcąc głową z niedowierzaniem.

– Choćbym srał…” – nagle pomieszanie z poplątaniem – nie widzisz, jak gubisz akcję, szyk zdań? I nagle srał – po co? To upiększa tekst? Początek sensowny, chce się czytać i nagle tzw. słówka! 

Dalej jest “Odrzuciłem Boga…” a wcześniej srał! Ja bym wolał, żeby czytelnik, rozpoczynając opko (a dobrze i poważnie to zacząłeś) wiedział, że będzie tak nadal, do ch…-ry.

były one wykrzywione

nie robiły im żadnej krzywdy, przynajmniej nie w sferze cielesnej. Skaziły Skażały natomiast ich umysły.

bardziej wymownymi i wrogimi spojrzeniami – nie wyczuwasz, że ‘wymownymi” jest z innej bajki?

Postanowiłem również sprawić sobie podobne okrycie.– inne słowo, to za ‘miękkie’. 

Próbowałem go powstrzymać – kogo? W poprzednich zdaniach było o NICH, l. mnoga?

Jesli sądzisz, że SETKĄ!!!!!! krwawych obiektów (jeden na drugim) wypełnisz opka… to nie wiem… Im dalej, tym więcej jakiejś dziwnej wyobraźni?

Summa – na razie wystarczy – świetny wstęp, ale niestety potem – jakbyś złapał zadyszkę… 

Bardzo szanuję twoje pisanie – kilka razy to powtarzałem, ale kolejny raz podpowiadam – zauważaj swój słabszy ‘dzień’ i nie dodawaj wtedy opka do przodu.

Pozdrówki

LabinnaH 

 

 

 

LabinnaH wiem, że wyszło średnio, nie czułem tego konkursu od początku, ale akurat naszło mnie dziwne natchnienie. A zadyszkę łapię czasem, wiadomo, może nawet częściej niż mi się wydaje.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Cześć

Zabrakło mi tutaj jakiegoś pełnokrwistego bohatera, któremu mogłabym towarzyszyć, współczuć albo razem z nim się bać. Pierwszoosobowa narracja nie pomogła w stworzeniu czegoś wiarygodnego. Niestety szort wydaje się bardziej zestawieniem luźno powiązanych obrazów niż logiczną całością.

Ale groza jest.

 

Pozdrawiam!

Ciekawe. Inne, to zaleta. Powodzenia

A mnie się podobało. To jest weirdowy tekst, idący w groteskę i makabrę, chwilami (jak w scenie palenia dzieci) wręcz w kierunki bizzarro. Nie spodziewam się pod nim klasycznej logiki fabuły, a już na pewno nie oczekuję psychologicznie pogłębionych, złożonych i godnych sympatii postaci. Natomiast to, czego od takiego opowiadania oczekuję – ciężki klimat, chore pomysły, deliryczny nastrój – to tu wszystko jest. Nie jestem pewna, czy tekst spełnia warunek “vintage niesamowitości”, ale literacko jest u mnie w topce konkursu.

ninedin.home.blog

Hej, Fanthomasie!

 

Czułam się, jakby ktoś opowiadał mi swój sen. Nie byłam w stanie odłączyć się od tego wrażenia aż do końca i przez to, niestety, niecierpliwiłam się i uciekałam myślami, nie mogąc się w tę historię wkręcić. Podobnie jak opowieści o snach, zbyt odrealnione, zbyt abstrakcyjne, ale chyba najbardziej brakowało mi tu emocji. Nie poczułam ich. Dokładnie jak wtedy, gdy ktoś mówi: no i w tym śnie strasznie się bałem, a ja mogę tylko uwierzyć mu na słowo i słuchać dalej (z grzeczności :-D). Zabrakło mi wejścia w świat bohatera. Niby jest uczestnikiem wydarzeń, ale w sumie nic go tutaj nie dotyczy. Zaczyna się dobrze, a potem czar pryska i jest już tylko sen.

Pozdrowienia,

eM

Cześć fanthomas !!

 

W twoim opowiadaniu jest kilka fajnych pomysłów. Są one złączone ze sobą tworząc całość. Całkiem fajne. Przypomniałem sobie własne opowiadanie, w którym z nieba spadł kwas :))) Ten konkurs jest świetny ludzie mają tyle fajnych pomysłów. Z ciekawością przeczytam inne komentarze, by przekonać się jak pozostali to odebrali.

 

Pozdrawiam serdecznie!!!

 

PS.

mogę spytać czyim jesteś fanem?? :-)

Jestem niepełnosprawny...

Dawidiq150 czy to pytanie ma związek z moim nickiem? ;) Jestem fanem Monty Pythona, Pratchetta, Lovecrafta, Christie, Ligottiego i wielu innych.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Hmm. Sam nie jestem do końca pewien, ale chyba mi się podobało :-) Nie ma tu w sumie postaci jako takich, główny bohater pasuje mi tu bardziej na narratora-świadka niż faktycznego uczestnika. Ale to dobrze. Ludzie z krwi i kości jakoś nie pasowaliby do surrealizmu opowieści. Z jakiegoś powodu twój tekst przywodzi mi na myśl biblijną historię Noego – podobne motywy wewnętrznego zepsucia i potrzeby odnowienia, działania na własną zgubę i nie zwracania uwagi na konsekwencje czynów. Dobre, wieloznaczne, daje do myślenia :-)

Kategoria “inne” pasuje tu jak ulał, od siebie dałem “5”, chyba na wyrost, bo zasadniczo zgadzam się z tym, co napisał LabinnaH. Ogólnie: myślenie obrazami na plus, i to duży! W ten właśnie sposób myślał Schulz, kiedy pisał swoje “Sklepy cynamonowe”. :)

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Hej

No tak, tego się nie spodziewałem, choć po Twoim tekście mogłem się spodziewać czegoś w rodzaju bizarro ;) To nie jest tekst, w którym trzeba bohatera i emocji, tu sama nieprzewidywalność jest zaletą tekstu, podróż w surrealistyczną apokalipsę w stylu egipskim.

Czytałem poprzedni Twój tekst na “Mumie”, zanim go usunąłeś i trudno mi zdecydować, który podobał mi się bardziej. Myślę, że tamten mogłeś spokojnie zostawić.

I kliknę, bo to jest na tyle inne od standardowych opowiadań, że moim zdaniem zasługuje.

Cześć!

 

Ciekawy tekst, dosyć mocny imho i zahaczający o niełatwe tematy. Zastanawiałem się, co rozumiesz przez Groteskę i bynajmniej nie żałuję poświęconego czasu. Zastanawiam się, na ile drugie dno jest sednem a na ile pochodną obserwacji bohatera. Fantastki zdecydowanie nie brakuje, momentami jest nieco pretensjonalnie (jak ktoś nie czytał innych twoich tekstów ;-) ), ale to w żadnym wypadku nie zarzut, przynajmniej z mojej strony.

Bardzo podobało mi się kilka pierwszych zdań, doskonale obrazujących klimat, w którym podróż będzie się odbywała. Świetny tekst.

 

3P dla Ciebie: Pozdrawiam, Powodzenia w konkursie i Polecam do biblioteki!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Opowiadanie zdecydownie “inne niż wszystkie”, które dotąd przeczytałam na Mumie. Doceniam surrealistyczno-groteskowy klimat, ale w pewnym momencie jak dla mnie dzieje się za dużo i za szybko, przelatujesz po kolejnych obrazach na niczym nie zawieszając dłużej wzroku. Jeśli tak miało być, to w pporządku, ale we mnie budzi wrażenie, że powierzchownie przelatujesz po pomyśle, nie wykorzystując w pełni jego potencjału.

 

ale wyciągały jedynie zwęglone kości, samym ulegając okropnym poparzeniom.

Nie powinno być “same”?

Kosmos to bazgranina byle jakich wielokropków!

Do mnie niestety nie trafiło. W tak poprowadzonej narracji nie potrafiłam zżyć się z bohaterem. 

W mój gust niestety również nie trafiło :( Zbyt deliryczne, pozbawione logiki, nie potrafiłem “wejść” w opowieść.

Muszę natomiast przyznać, że zdecydowanie wyróżnia się na tle innych konkursowych opowiadań. 

Bardzo ciekawe, jeśli chodzi o nastrój. Podoba mi się apokalipsa zombie w wersji niepokojącej, sączącej się, a nie sprintów i strzelania.

 

Mam problem z lekkim zamętem językowym, gdzie przeskakujemy od szerokiej do wąskiej perspektywy.

 

Nie podobał mi się ich nietypowy kształt i karmazynowy kolor.

“Nie podobał” – sugeruję zmienić na coś równoważnego.

Miałem już wyłączyć, ale stało się coś nietypowego.

IMO zbyt wprost…

– Nadchodzą dziwne deszcze – powiedziała pogodynka, po czym zaczęła mamrotać coś niezrozumiale. Chwilę później dostała drgawek i upadła na podłogę. Przez kilka minut trzęsła się niczym w febrze, aż w końcu znieruchomiała. Nikt nie przyszedł jej z pomocą.

Zarąbiste :)

 

Opasłe kłębowiska wilgoci, wyglądały niczym zmutowane organizmy żywe.

Trochę naukowo zabrzmiało…

 

Potem zniknął w krzakach.  Coś go dręczyło. Skarżył się na bóle brzucha. Stwierdziłem, że to zły pomysł, że udał się ze mną na wycieczkę. Wkrótce wrócił zmartwiony, kręcąc głową z niedowierzaniem.

To jest właśnie przykład – znika w krzakach (detal), potem coś go dręczyło (ogół), zaraz wraca (detal). Brakuje przejścia między tymi perspektywami.

Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Coraz więcej osób czciło fałszywych bożków.

JW. Brakuje choćby jednego słowa, żeby od tego, że nie wie w danej chwili, co odpowiedzieć, przejść do abstrakcyjnej informacji.

 

“Apis” kojarzy mi się z miodami pitnymi, a nie z demonem, sorry gregory.

 

Postanowiłem również sprawić sobie podobne okrycie.

Strasznie sucho, on dosłownie zaczął z własnej woli zmieniać się z człowieka w mumię.

Zacząłem się obawiać, że jeszcze moment i zrobią mi coś równie złego.

Jakoś mi zgrzyta.

Pożarł ich, próbując ukoić niegasnący głód, ale nie udało mu się to.

Wywaliłbym, to w zasadzie wynika z “niegasnący”, a osłabia wymowę zdania.

 

Wciąż potrzebował więcej i więcej. Spoglądał łapczywie w moim kierunku, ale był na tyle powolny, że mogłem mu w porę uciec.

Zbędne, czy można uciec nie w porę? Może “ledwo”?

Poznawałem niektóre osoby, choć próbowały nieudolnie zakryć twarze pod bandażami. Widziałem sąsiadów, którzy kiedyś podawali sobie ręce, ale teraz jeden podpalał dom drugiego, z pełną świadomością, że tamten jest w środku, związany i nie mający szans na ucieczkę, bo przecież sam go skrępował.

Znowu przeskok, “widziałem sąsiadów” – okazuje się, że chodzi o konkretnych, a początkowo brzmi, jakby chodziło o zbiorowość.

 

Zaznaczenie – skąd narrator to wie?

Próbowałem go powstrzymać, ale był zbyt silny. Wyjął zapałkę i drżącymi rękami ją zapalił, lecz płomień nie chciał go słuchać.

Dziwnie to brzmi – zbyt silny, nie dał się zatrzymać (czyli walczyli), ale zapala zapałkę z trudem i nie podpala…

Przeskoczył na jego bandaże, a gdy tamten to dostrzegł PRZECINEK zaczął uciekać.

Ogólnie mam wrażenie, że w tekście dużo jest o tym, że ktoś coś dostrzegł, to rozwadnia, a nic nie wnosi. Tutaj akurat się broni, ale wcześniej często się pojawia.

 

 

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Przechodzę kolejne etapy mumifikacji, tym razem trafiam na Twój tekst.

 

Bardzo klimatyczne opowiadanie, obrazowe i plastyczne. Widać i słychać to co napisałeś. Całość jest jednak dość ogólnym przedstawieniem procesu, który przyrównać można do opisu rozprzestrzeniania się Dżumy czy innej zakaźnej choroby. Tutaj trute są ciała i umysły, a wszystko zaczyna się w telewizji, której obecność wydaje się być zbudowana na skojarzeniu z piosenką “Szklana Pogoda”. Apokaliptycznych skojarzeń nadają biblijne nawiązania, na przykład pęknięcie na niebie i ogólna doniosłość wydarzeń. Natomiast zamiast Chrześcijaństwa, z tych symbolicznych anomalii natury, wyłaniają się złe pogańskie bóstwa.

Wydaje się więc, że tekst jest bogaty w treści i nawiązania, w sposób widocznie przewrotny. Można zarzucić treści, dość szybkie porzucenie indywidualności bohaterów na rzecz apokaliptycznych ogólnych wizji. Klimat jest utrzymany do końca, wraz z osobą głównego bohatera, który mimo wszystko jest przede wszystkim obserwatorem. Gdyby forma była dłuższa, oczekiwałbym z pewnością większej krystalizacji indywidualności z tej apokalipsy egipsko-polskiej. W tej formie myślę, że byłaby to wartościowa pozycja w potencjalnym tomiku, ale jako część zestawienia. Niekoniecznie indywidualnie jako rzecz sama w sobie. 

 

Czytałem z rosnącym obrzydzeniem. smiley

Był też czas na refleksję.

Dobra miniaturka.

Przerażające i obrzydliwe. Opisy zrobiły na mnie duże wrażenie. Jak na razie Twoja koncepcja jest unikalna.

Zarzutem będzie fakt, że nie poczułam więzi z bohaterem. Nie uczestniczyłam w tym… może i dobrze;)

Lożanka bezprenumeratowa

Czuć w tym rękę autora/fana bizarro.

Jakkolwiek jest to dość odległe od takich “po bożemu” założeń konkursu, to muszę przyznać, że mi się podobało. Zwłaszcza jako ogranie horrorowego motywu mumii z dodaniem do tego czegoś zupełnie innego, nie tylko w sensie bizarrowych klimatów. Tu jest nieuchwytne coś więcej, w tych maskach, w tym owczym pędzie, tym podążaniu za “bożkami”.

Ciekawy tekst.

http://altronapoleone.home.blog

Interesujące podejście do konkursu.

Szalony tekst, dla mnie nieco zbyt chaotyczny, ale doceniam oryginalność.

Nie bardzo rozumiem, co chciałeś pokazać. Apokalipsę po egipsku? Nieuświadamiane wyznawanie bożków?

Babska logika rządzi!

Będę się trochę czepiać – i postaram się przy tym nie powtarzać po poprzednikach.

 

Chmury przypominające posłańców złych nowin.

Nie wiem, jak wyglądają chmury przypominające posłańców złych nowin. Może lepiej: “Chmury zwiastujące złe nowiny”.

 

Opasłe kłębowiska wilgoci, wyglądały niczym zmutowane organizmy żywe.

Nie leżą mi te zmutowane organizmy żywe. Widzę te chmury, wyobrażam sobie jak się… kłębią. I po prostu zdają się być żywymi organizmami.

 

Jedni mówili, że to Moloch, inni, że Apis. Nie znałem żadnego z tych określeń.

Może: “Nie znałem żadnego z tych imion”? BTW, mi Apis nie kojarzy się z miodem pitnym :) Jasne jest, o jakiego boga chodzi.

 

Spadały chmarami na mieszkańców niczym szarańcza, lecz nie robiły im żadnej krzywdy, przynajmniej nie w sferze cielesnej. Skaziły natomiast ich umysły. To, co nastąpiło potem utwierdziło mnie w tym przekonaniu.

Skąd w chwili „dziwnego deszczu” ten wniosek o skażeniu umysłów? Narrator wie za dużo i właściwie nie wiadomo skąd.

 

 Przekaz historii jest czytelny i mocny. Językowo dużo do poprawy, ale w większości poprzednicy już Ci do wyłożyli. Mumie i sarkofagi zdają się być wklejone w ten tekst na siłę. Poza tym zbyt skrótowo, zbyt instant. Od srania kolegi do jego nerwówki z powodu odrzucenia Boga mija ledwie siedem krótkich zdań. Potem jest jeszcze szybciej.

Nie mój klimat, ale moja ocena jest całkiem pozytywna.

Faktycznie całość przypomina opowiadanie komuś snu.

Nowa Fantastyka