
Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.
Kryjówka chrześcijan miała znajdować się pośrodku ciemnego lasu. Musiał ją znaleźć, musiał dowiedzieć się więcej. Słyszał przeróżne pogłoski o rzekomej siedzibie wyznawców Jezusa. Śmierdzący gorzałką rolnicy prześcigali się w wymyślaniu fantastycznych historii podczas karczemnych posiedzeń. Opowiadali jak tego czy tamtego złapał w borze ‘taki dzikus' i wyssał mu krew z całego ciała przez kciuk, inny znowu twierdził, że chrześcijanie obrastają sierścią i żyją razem z wilkami. Absurdalne, myślał zawsze Paweł, ale teraz, stojąc w miejscu, gdzie światło słoneczne ledwie dochodziło, krople zimnego potu zaczęły spływać po jego szyi. W lesie panowała przerażająca cisza, nawet wiatr kołysał gałęziami bardzo subtelnie. Chłopak czuł na sobie czyjś wzrok, a może to tylko wyobraźnia. Poruszał się krokiem powolnym, starał się wtopić swoją postać w ogarniającą okolicę ciszę. A może by tak narobić hałasu, wpadła mu do głowy myśl, może trzeba jakoś zawiadomić gospodarzy o swojej obecności… Nagle poczuł na swoim ramieniu żelazny uścisk, nie zdążył złapać oddechu, kiedy leżał już na ziemi przygnieciony olbrzymim ciałem. Spotkały się. Przerażone, paniczne spojrzenie ofiary z dzikim, szalonym wzrokiem napastnika.
*
Na ścianie wydłubany był dość niestarannie Ichthys – ryba, święty symbol wyznawców Jezusa Nazarejczyka. Starzec Elizeusz wykonał energiczny ruch dłonią w stronę znaku. Świece rozjaśniły celę, ich światło było jaskrawe i nienaturalne. To magia, pomyślał Paweł. Wtem między krawędziami rysunku pojawiły się czerwone plamy.
– Krew Zbawiciela! – wyrzekł cofając rękę.
Młodzieniec patrzał w osłupieniu na ściekającą czerwoną ciecz.
– To niemożliwe… – Powiedział Didymos i i niepewnie zbliżył się do zjawiska. Dotknął ściany i umoczył palce w ciepłej krwi, przyglądał się im, podnosząc dłoń na wysokość twarzy, chcąc jakby się upewnić czy to nie jakieś mary senne go zmogły.
– Uwierzyłeś, ponieważ Go ujrzałeś. – Sposępniał Elizeusz.
-Pan mój i Bóg mój… – Wyszeptał mężczyzna.
*
Usiadłszy Paweł począł nerwowo tłumaczyć staruszkowi masując przy tym obolały kark.
– Sam słyszałem jak mówiła, bo stałem tam i wszystko słyszałem dokładnie. To znaczy tam stałem, gdzie ją zabili, i byłem przy tym!
– Spokojnie, młodzieńcze – Elizeusz próbował opanować sytuację. – To była święta dziewczyna.
– Mówiła, że będzie w ogrodzie, w którym rosną złote owoce.
– W rajskim ogrodzie, w Edenie – wtrącił barczysty, długowłosy mężczyzna opierający się o ścianę.
– Spokojnie Didymosie, już wszystko tłumaczę. – Powtórzył staruszek. – To zaprawdę piękne miejsce i ma szczęście komu bramy tego ogrodu otworzą.
– Ale jakże ma znajdować się gdziekolwiek, kiedy na własne oczy widziałem jak kamienie gruchoczą jej kości. – Naciskał Paweł.
– Posłuchaj, tam poszła jej dusza.
– Dusza?
– Tak, to rzecz prawdziwa. Wszak musi być coś żyjącego samo przez się, bez ciała. To właśnie dusza. Podobna w istocie Bogu i Jego aniołom.
Chłopak zupełnie nie rozumiał o czym jest mowa. Płomyki topiły wosk, a spływające po świecach krople odmierzały czas. Chwilową ciszę przerwał olbrzym Didymos, który pragnął rozwiać własne wątpliwości.
– To dziwne, że dusza nie jest dana od Pana przed ciałem, a równo z nim. Wygląda więc na to, że stworzona jest dla ciała i z nim razem umiera.
Na twarzy starego Elizeusza odmalował się delikatny uśmiech, wyrażający pełne sympatii politowanie. Uznał widocznie, że rozważania Didymosa nie są odkrywcze, ani głębokie.
– To bardzo proste. – Podjął się wyjaśnienia. – Jeśliby dusza zasmakowała istnienia bez tego obciążenia, jakim jest ciało, któż mógłby przymusić ją do wejścia w nie? Bóg gwałtem by nie przymuszał. – Paweł słuchał teraz w najwyższym skupieniu, nie mając odwagi się odezwać. Mędrzec kontynuował. – Człowiek tedy tak został stworzony, jak to Bóg zaplanował. Najpierw uformował ciało. Formavit igitur Deus hominem de limo Terre. Następnie wlał w nie duszę. Et inspiravit in faciem eius spiraculum Vita, a na koniec stał się człowiek. Et factus est homo in animam viventem.
Chłopak pomyślał, że stojący przed nim musi być naprawdę jakimś świętym mężem. Jego myśli powędrowały gdzieś daleko w czasie wywodu, ale przypomniał sobie po co zadał sobie tyle trudu by odnaleźć chrześcijan. Otrząsnął się.
– Ale gdzie ten ogród?! Chcę poznać drogę!
Koniec części drugiej.
____________________________________________________
Link do części pierwszej:
http://www.fantastyka.pl/4,1732.html