- Opowiadanie: Snow - Niezwykły przeciętniak

Niezwykły przeciętniak

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Niezwykły przeciętniak

Zebranie dobiegało końca, prelegent pilotem wyłączył rzutnik i powiedział – Dobra ludzie, jeśli zadziałamy według ustalonego planu, bez problemu wyrobimy się przed deadlinem, a przy odrobinie szczęścia załapiemy się na nagrodę efektywnościową w tym miesiącu. Jakieś zastrzeżenia, uwagi, obiekcje? – Pytanie zawisło w powietrzu i krążyło chwilę po sali, zanim jedna ręka powędrowała w górę. Marta, niska i szczupła blondynka, ubrana w bordowy kostium, dziewczyna świeżo po studiach, którą wszyscy pamiętali ze stażu, perfekcyjnie zrealizowała jeden z trudniejszych projektów powierzanych studentom.

– Słucham?

– Możemy mieć problem z zakupem potrzebnych danych, po tamtej aferze naftowej, w którą nas wplątano, wszystkie wywiadownie wywindowały ceny. Możemy nie zmieścić się w budżecie.

– Hmm, no tak. Ma ktoś pomysł na jakieś tańsze rozwiązanie? – Tym razem odezwał się Paweł, trzydziestoletni konsultant, któremu wszyscy wróżyli wielką przyszłość. Pomimo małego doświadczenia miał już na swoim koncie kilka spektakularnych sukcesów, a kilku innych nie przypisywano mu, choć wszyscy w firmie wiedzieli, że pozostałe zespoły się z nim konsultowały.

– Nie będzie to trudne. Olejemy wywiadownie, a dane ściągniemy z bazy Amadeus, prowizja będzie pioruńsko wyższa, ale i tak wyjdzie nas to taniej niż te horrendalne ceny od D&B. Lider uśmiechnął się z zadowoleniem.

– Doskonale, skoro ten iśus mamy już za sobą, to spotkanie oficjalnie uznaję za zamknięte. – Uśmiechnął się przyjaźnie. – Ale nie krępujcie się jeszcze trochę podyskutować, ja zmykam na zebranie kierowników. Do zobaczenia jutro, pewnie jak wrócę to już dawno będziecie poza murami tej wspaniałej twierdzy. – Puścił im oczko, zamknął laptopa i wyszedł z pokoju zasypany „na raziami", „do zobaczeniami" i innymi pożegnaniami wszelkiej maści.

Jak zwykle po takich spotkaniach, zaczęły się rozmowy kuluarowe, które dość szybko potoczyły się na tory, zupełnie z projektem niezwiązane. Zwłaszcza, że był poniedziałek, pierwszy dzień po wyjeździe integracyjnym całego warszawskiego biura PricewaterhouseCoopers. Obowiązkowo trzeba było przypomnieć innym wydarzenia, które przecież i tak pamiętali i pośmiać się razem, żeby choć na chwilę wrócić nad mazurskie jezioro. Marta podeszła do Pawła, akurat, gdy odłączył się od grupy, żeby sprawdzić pocztę.

– Paweł?

– Mhm – odpowiedział nie odrywając wzroku od monitora.

– Sporo popiłeś wtedy w Mikołajkach – powiedziała zaczepnie.

– Taa, wiem, pamiętam, no w zasadzie to nie pamiętam, ale tak czy siak implikuje to moją wiedzę na ten temat. – Odwrócił się od ekranu i posłał jej uśmiech.

Boże – pomyślała. – Dziewczyna chce normalnie pogadać z jakimś facetem, ale w tej firmie się nie da. Oni wszyscy zaraz traktują to jako ofertę pójścia do łóżka i próbują cię bajerować. Chyba jednak nie polubię tego amerykańskiego stylu bycia.

– Czyli nie pamiętasz, o czym rozpowiadałeś?

– Oho, czyżbym zdradził jakieś swoje, lub nie daj bóg – firmowe, sekrety?

– No w zasadzie to nie, powiedziałeś tylko, cytuję, że zbliża się koniec ery, że niedługo świat, który znamy przestanie istnieć, a ty odegrasz w tym wszystkim kluczową rolę. Po prostu pomyślałam sobie, że możesz mieć problemy z pamięcią, więc chciałam cię ostrzec przed apokalipsą. To na razie. – Pomachała mu i odwróciła się nie czekając na odpowiedź. Efekt osiągnięty. Stoi zdębiały i próbuje wydukać jakąś sensowną odpowiedź, Jezus, faceci są naprawdę tacy prości i przewidywalni.

Paweł zdawał sobie sprawę, że nie grzeszył urodą, włosy mu się przerzedziły, a smukła sylwetka, którą pamiętał z liceum już dawno go opuściła na skutek ciągłej pracy przy komputerze i chyba zbyt częstych wypadów do pubów z kumplami. Był do bólu przeciętny, jak sam to sobie kiedyś przyznał, stojąc przed lustrem, ale tym razem naprawdę miał nadzieję, że Marta chce mu zaproponować coś bynajmniej niedwuznacznego. Klął się w duchu, za to, że ta młódka, tak go podnieca, ale cóż, niespecjalnie mógł coś na to poradzić. Zgarnął dokumenty do neseseru, wyjął laptopa ze stacji dokującej i poszedł do windy. Tuż przed tym, jak drzwi miały się zamknąć, coś lotem ślizgowym przeleciało przez linię fotokomórki i z całym impetem uderzyło Pawła prosto w przyrodzenie. Momentalnie się zgiął i zaklął szpetnie pod nosem. – Kurwa… – Spojrzał na podłogę, była to jakaś damska torebka, jej właścicielka momentalnie wpadła zdyszana do windy. Zerknął z ukosa na Judytę, pracownicę działu audytu, która zdążyła wyrobić sobie w firmie renomę – renomę kurwy. Pawłowi zapaliła się diodka, oho, może jednak dzisiejszy dzień w pracy nie będzie zupełnie bezowocny.

– Ojej, ojej, ojej, przepraszam, przepraszam, przepraszam – wykrzyczała dziewczyna jednym tchem zaraz po tym, jak zorientowała się, gdzie pomknęła jej torebka. Szybko wygrzebała z niej wizytówkę i wcisnęła ją w garść Pawłowi.

– Zadzwoń. – Mrugnęła. – Może uda mi się to jakoś wynagrodzić. – Zaśmiała się i od razu wybiegła z windy. Na następnym piętrze. A to głupia suka, pomyślał Paweł, mogła po prostu zejść schodami, mniej by ją to kosztowało wysiłku niż ten sprint do windy, a zresztą, zreflektował się oglądając dokładnie wizytówkę, nie będę narzekał. Schował ją do neseseru i spokojnie poszedł na metro. Stamtąd dwa kroki na śródmieście, dwadzieścia dwie minuty do Anina, Park&Ride, 8 minut samochodem i jest w swoim królestwie. Dojeżdża do pracy szybciej, niż ludzie mieszkający na bemowskich blokowiskach, a dodatkowo ma spory dom jednorodzinny w zasadzie w lesie. Żyć nie umierać.

Zaparkował przed domem i wyjął ze skrzynki pocztę. Ulotki, ulotki, reklamy, projekty ogrodów, czyszczenie rynien, nawozy, szambo, śmieci, o, jeszcze szukają tej zaginionej dziewczyny. Kto by pomyślał.

Wszedł do domu, a drzwi same się za nim zatrzasnęły. Primo, kawa, a potem do dzieła. W końcu dziś jest wielki dzień, na który tyle czekałem.

Usiadł z filiżanką przy kuchennym stole i przeglądał luźny plik kartek gęsto zadrukowanych tekstem, przyozdobionym co jakiś czas schematem, czy rysunkiem. Wygląda na to, że wszystko się zgadza, nie ma sensu tego odkładać, niby jestem dobrze przygotowany, ale… a tam! Raz kozie śmierć! Chwycił wydruk i skierował swe kroki ku drzwiom, za którymi były schody do piwnicy. Spokojnie wklepał kod, piszczyk oznajmiający wyłączenie alarmu zaskrzeczał wesoło. Zszedł po ciemku, a ostre, białe światło włączył dopiero w następnym, dość małym pomieszczeniu. Przypominało trochę dziwną pracownię. Jedna ze ścian cała była obklejona kartkami, które wspólnie tworzyły jakiś dziwny kolisty symbol, pod niskim sufitem z lewej strony powieszony był rząd prostych masek, przedstawiających różne emocje, a pod nimi na półce stały puste poodkręcane słoiki. Pod ścianą naprzeciwko nich, stał prosty półtorametrowy, mosiężny świecznik, zwieńczony najzwyklejszą białą świeczką.

– Nie wiem, czy to ci robi jakąś różnicę, ale rodzice wciąż cię szukają. W skrzynce była kolejna ulotka. – Przywiązana do stołu, który stał pośrodku, za kostki i przeguby młoda dziewczyna nie zareagowała, mrużyła tylko przyzwyczajone do ciemności oczy. Miała na sobie jedynie półprzezroczystą białą tunikę, pokrytą dziwnymi znakami, które układały się w taki sam wzór, jak ten na ścianie. Materiał lekko opinał jej szczupłe ciało, nie ukrywając zbyt wiele. Drobne, choć wyraźnie zarysowane piersi, lekko unosiły się i opadały w rytm oddechów. Paweł odłożył kartki na mały stoliczek, tuż obok wejścia i podszedł. Chwilę przyglądał się jej rozmazanemu makijażowi i rudym włosom, swobodnie leżącym naokoło głowy.

– Czemu ja dopiero teraz zauważyłem, że jesteś całkiem niczego sobie? – Położył dłoń na jej udzie i przesunął ją do góry, wzdrygnęła się, ale nie krzyknęła, mimo, że nie była zakneblowana.

– Ale co tu robić, kiedy tam – wskazał na plik kartek, który przyniósł – jest wyraźnie powiedziane „nie zbrukana", cóż, dura lex, sed lex jak to mówią. – Podszedł z powrotem do małego stolika i podniósł z niego nóż, którego rękojeść pokrywały skomplikowane wzory przyozdobione kolorowymi kamieniami.

– Piękny, prawda? Do teraz nie mogę się nadziwić, jakie ciekawe rzeczy można znaleźć w Internecie. Pomyśleć, że kiedyś oburzyłem się, gdy w wiadomościach powiedzieli, że jest tam opis, jak zrobić bombę atomową z pralki, ale mniejsza o tym. Na wakacjach byłem w Meksyku i bardzo zaciekawiły mnie słowa przewodnika, w któryś tam z kolei ruinach. Opowiedział legendę, o tym, jak wodzowie tamtejszych Indian zdobywali niesłychany posłuch u ludzi i władzę nie siłą, lecz posługiwali się jakimś mrocznym rytuałem, który wypełniał ich, jak on to ładnie ujął, boskim majestatem. Po zaklęciu, nikt nie mógł sprzeciwić się ich woli. Poguglowałem trochę na ten temat i znalazłem naprawdę wiele ciekawych i przydatnych informacji. Wszystko sobie wydrukowałem i spokojnie przeanalizowałem. Wciąż paru rzeczy nie jestem do końca pewien, ale udało mi się odtworzyć przebieg całego rytuału. Życie jest zbyt krótkie, żeby mozolnie piąć się po szczeblach kariery, a tysiącletnia wiedza Indian nie może się tak po prostu marnować. – Zaczął obracać sztylet w dłoni. – To rytualny nóż majów, oczywiście fałszywka, kupiłem go na allegro. W Krakowie zamknęli niedawno jakiś mały teatr i zorganizowali wyprzedaż rekwizytów. Jak już mówiłem, Internet jest niezwykłym medium, wszystko co niezbędne, zdobyłem za jego pośrednictwem.

Pomimo wcześniejszej obojętności, teraz dziewczyna patrzyła na niego przerażona z szeroko otwartymi oczami. – Jesteś obłąkany – wyszeptała. Paweł spokojnie odpowiedział.

– Wszystko sprowadza się do kwestii wiary, ja nie wyzywam od szaleńców, ludzi, którzy w niedziele chadzają do kościółków, twierdząc, że spożywają tam krew i ciało swojego zbawiciela. Jednak jeśli okazałoby się, w co szczerze wątpię, że masz racje i nic się nie stanie, to cóż. Twoje poświęcenie się pójdzie na marne. – Uśmiechnął się złośliwie. – Więc na twoim miejscu modliłbym się, obojętnie, w co tam wierzysz, żebym jednak miał rację.

– Nie przeciągajmy już, przeczytałem, że wszystko musi się odbyć w czasie pełni. Nie chciałbym przegapić odpowiedniego momentu i czekać kolejnego miesiąca.

Zgasił światło i zapalił świeczkę, zapalniczką, którą wyjął z kieszeni. Płomień stał kompletnie nieruchomo, a gdy Paweł się odsunął, zachwiał się szaleńczo. Taniec cieni na maskach pod sufitem, sprawił, że dziewczynie wydało się przez chwilę, że są żywe. Mężczyzna wziął kartkę, która leżała z wierzchu w lewą rękę, w prawej trzymał nóż, ostrzem skierowany w dół, kciuk oparty był o szczyt rękojeści. Zmrużył oczy, próbując odczytać drobne literki, w prawie kompletnej ciemności i zaczął deklamować.

– Durklas su kojiniai stilizuoti senovinio. – Naciął łydkę dziewczyny. Krzyknęła i szarpnęła się. Płomień zaczął drżeć jak na wietrze.

– Elegantiško padarė, puoštos turkiu ir gražiai pateiktas. – Zrobił taką samą ranę na udzie drugiej nogi. Ofiara, teraz już wrzeszcząc z całych sił i szarpiąc się dostrzegła, że twarze zaczęły się poruszać. Uświadomiła sobie, że słyszy ich szept, szept grzmiący wprost w jej głowie dobywający się z tysięcy małych niewidocznych ust.

– Gali tarnauti kaip atidaryti raides taip, kaip dekoro ir kitais tikslais peiliu. – Wbił nóż w jej lewą dłoń, krzyk, płacz i lament, jakieś głosy próbowały dostać się do jej głowy, widziała dziwne widma latające wszędzie dookoła niej i próbujące dostać się do niej, dobrać się. Symbol na ścianie zaczął jarzyć się niebieskawym światłem. Paweł stał, kompletnie wszystko ignorując i dalej recytował.

– Blade yra pagaminti iš nerūdijančio plieno. – Płomień zmienił barwę na zieloną, Paweł przystawił nóż do piersi dziewczyny i powoli zaczął wbijać go w jej ciało. Lecz zanim krew na dobre zaczęła płynąc z rany, rozległ się przeraźliwy grzmot i nieludzki chichot wwiercający się do mózgu wprost przez czaszkę. Paweł wypuścił nóż z ręki i próbował uwolnić się od tego piekielnego dźwięku zatykając sobie uszy. Dziewczyna zaczęła się wyrywać jeszcze bardziej szaleńczo. Nagle ogień buchnął wysoko pod sufit, a od iskier zajęła się jedna z kartek tworzących błękitny symbol. Ogień zaczął się formować w jakiś kształt, lecz nim dało się określić, co to dokładnie było, uderzył cały w mężczyznę i zapadł się w niego. Nastąpila kompletna ciemność.

Pojawiły sie dwa zielone punkciki – oczy Pawła. Czyżby się jednak udało? – pomyśłał.

Zieleń po chwili zaczęła rosnąć, zmieniając się w ogień obejmujący całe jego ciało, spojrzał na swe dłonie i krzyknął przeraźliwie, zagłuszając dziewczynę, która wypadła z transu i spojrzała na niego. Zielone płomiene oblekały stojącego tuż obok niej kościotrupa.

– To nie miało tak być! Oszukali mnie! Ale ja go znajdę, znajdę i się zemszczę! – wybuchnął histerycznym śmiechem. Patrzyła przerażona, jak kość żuchwy, wraz z osadzonymi w niej zębami podnośi się i opada w rytm wypowiadanych słów.

– Hahahaha! – Paweł, a raczej to co z niego zostało wybiegł z pokoju wyrzucając drzwi z zawiasów i zaraz zniknął za załomem. Zapadła ciemność.

– Jestem uratowana – powiedziała do siebie bardzo cicho i niepwenie, a głos wypełniony był bezbrzeżnym zdziwieniem, jednak zaraz znowu zaczęła płakać. Uświadomiła sobie, że została tu sama, nikt nie przyjdzie jej z pomocą, nikt nie będzie jej tu szukał.

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

haczing

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

No cóż, niestety jest tylko " przeciętniak".

"Pomimo małego doświadczenia miał już na swoim koncie kilka spektakularnych sukcesów, a kilku pozostałych nie przypisuje mu się, choć wszyscy w firmie wiedzą, że inne zespoły się z nim konsultowały." - czasy ci się pomieszały. Powinno być" przypisywało" i "wiedzieli".

"skoro ten iśus mamy już za sobą" - co to znaczy iśus? Slangowy skrót?

"Obowiązkowo trzeba było przypomnieć innym wydarzenia, które przecież i tak pamiętali i pośmiać się razem, żeby choć na chwilę wrócić nad mazurskie jezioro." - przypomnieć wydarzenia, które i tak pamiętali? Masło maślane. Dalsza część zdania też jest zła stylistycznie.

Odwrócił się od ekrany i posłał jej uśmiech. - literówka.

"Boże - pomyślała. - Dziewczyna chce normalnie pogadać z jakimś facetem, ale w tej firmie się nie da. Oni wszyscy zaraz traktują to jako ofertę pójścia do łóżka i próbują cię bajerować. Chyba jednak nie polubię tego amerykańskiego stylu bycia." - eee... a niby z czego wynika, że on ją bajeruje? I co ma do tego amerykański styl bycia?

"Efekt osiągnięty, stoi zdębiały i próbuje wydukać jakąś sensowną odpowiedź, Jezus, faceci są naprawdę tacy prości i przewidywalni." - efekt stoi zdębiały? Znów nieprawidłowy czas moim zdaniem.

"nie specjalnie mógł coś na to poradzić." - to się pisze łącznie.

"Tuż przed tym, jak drzwi miały się zamknąć, coś lotem ślizgowym przeleciało przez linię fotokomórki i z całym impetem uderzyło Pawła prosto w przyrodzenie." - jakiej fotokomórki? Nie linię, a promień jak już.

"Pawłowi zapaliła się diodka, oho, może jednak dzisiejszy dzień w pracy nie będzie zupełnie bezowocny." - to "oho" nie pasuje do połączenie zdań w dwóch różnych czasach. W ogóle ono nie brzmi zbyt dobrze.

"Zaśmiała się i od razu wybiegła z windy, na następnym piętrze." - szyk zdania. "Na następnym piętrze" powinno być po "i".

"Usiadł z filiżanką przy kuchennym stole i przeglądał luźny plik kartek gęsto zadrukowanych tekstem, przyozdobiony co jakiś czas schematem, czy rysunkiem." - wyszło na to, że to plik był przyozdobiony, a nie że rysunki i schematy znajdywały się kartkach.

"który stał po środku" - to się pisze łącznie.

"którego rękojeść pokrywały skomplikowane wzory przyozdobione kolorowymi kamieniami." - wzory były przyozdobione kamieniami?

"Zielone płomiene oblekały stojącego tuż obok niej kościotrupa." - tu już po prostu wymiękłem. Już pomijam, jakim cudem w dalszych zdania mówi, bo skoro został z niego tylko szkieletem, to ani języka ani mięśni żuchwy po prostu nie ma. Aha, no i potem ten szkielet jeszcze sobie wybiegł.

Z uwag technicznych jeszcze jedna - zasypujesz czytelnika masą zupełnie zbędnych informacji, przykladowo:

"Mężczyzna wziął kartkę, która leżała z wierzchu w lewą rękę, w prawej trzymał nóż, ostrzem skierowany w dół, kciuk oparty był o szczyt rękojeści." - a wystarczyłoby: "Mężczyzna wziął kartkę do ręki, w drugiej trzymał nóż, ostrzem skierowany w dół". I tak jest przez caly tekst.

Ogrom błędów, a i tak nie wszystkie mi się chciało wymieniać. Przyznam szczerze, że się po tobie tego nie spodziewałem.

Co do samego opowiadania, to nie podobało mi się.

Dialogi są strasznie sztuczne. Pierwsza scena nadaje się według mnie do stuprocentowej przeróbki. Scena w windzie jest idiotyczna i do bólu nienaturalna.

Gwoździem do trumny było pojawienie się zielonego kościotrupa - w tym miejscu, na finiszu, zrobił się już totalny cyrk. Śmieszne, a nie straszne.

Pomysł miałeś, ale wykonanie zawiodło na całej linii.

Nie odbieraj moich uwag jako złośliwości, to tylko wskazówki, żeby na przyszłość było lepiej.

Dobra, koniec tego przydługiego elaboratu.

Pozdrawiam.

Tak, osoba robiąca korektę spieprzyła robotę :D

Z częścią zarzutów się zgodziłem (z bólem co prawda ;) ) i poprawiłem. No i spróbuję się jakoś obronić.

co to znaczy iśus? Slangowy skrót?
Tak to żargon, w niektórych firmach, gdzie angielski jest używany równie często co polski, różne wyrażenia zaczynają się mieszać. Tutaj oczywiście chodzi o ang. issue, czyli po prostu sprawa.

przypomnieć wydarzenia, które i tak pamiętali? Masło maślane. Dalsza część zdania też jest zła stylistycznie.
Naprawdę nigdy Ci się nie zdarzyło w gronie znajomych, słuchać lub opowiadać anegdotki, które wszyscy znają, żeby przez chwilę się pośmiać ze wspólnych wspomnień?

eee... a niby z czego wynika, że on ją bajeruje? I co ma do tego amerykański styl bycia?
Niby zarzucam czytelnika masą zbędnych szczegółów, a jak zostawiam uśmiech do swobodnej interpretacji to już nie dobrze? ;) Może rzeczywiście powinnienem to jakoś bardziej zaznaczyć. No a amerykański styl bycia ma do tego bardzo dużo. Chodzi o dużo większą swobodę w kwestii seksualności. W Polsce jeszcze mimo wszystko, nawet wśród młodych ludzi sprawa wygląda zupełnie inaczej. No, a żeby zobaczyć różnice wystarczy a) pojechać do stanów lub b) obejrzeć jakiś film amerykańskiej produkcji.

jakiej fotokomórki? Nie linię, a promień jak już.
No, fotokomórki w windzie. Tej co sprawia, że drzwi człowieka nie zmiażdżą. Nigdy nie spotkałem się, żeby ktoś mówił 'promień fotokomórki', za to z 'linią' owszem.

tu już po prostu wymiękłem. Już pomijam, jakim cudem w dalszych zdania mówi, bo skoro został z niego tylko szkieletem, to ani języka ani mięśni żuchwy po prostu nie ma. Aha, no i potem ten szkielet jeszcze sobie wybiegł.
Tutaj, to ja wymiękłem ;). Naprawde nie ogarniam, jak można przyczepić się do gadającego i poruszającego się szkieletu na portalu "Nowa Fantastyka". Inne fantastyczne elementy są tutaj wporządku, a ten jeden akurat nie? Nie kminie.

Z uwag technicznych jeszcze jedna - zasypujesz czytelnika masą zupełnie zbędnych informacji

Ok, w przyszłych tekstach postaram się zwrócić na to uwagę i uniknąć zbytnich detali.

Ogrom błędów, a i tak nie wszystkie mi się chciało wymieniać. Przyznam szczerze, że się po tobie tego nie spodziewałem.
Cieszy mnie, że moje światłe komentarze i wypowiedzi potrafiły spowodować, że jestem mistrzem pióra, ale jakby tak było, to każdy krytyk literacki byłby pisarzem ;). Cóż, może się jeszcze wyrobie :)

Nie odbieraj moich uwag jako złośliwości, to tylko wskazówki, żeby na przyszłość było lepiej.
Było ciężko, ale jak już otarłem łzy z policzków to zacząłem czerpać wiedzę na przyszłość z twojego komentarza ;)

Dobra, koniec tego przydługiego elaboratu.  ;)

Pozdrawiam,
Snow


Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

No i zapomniałem. Zapraszam do przeczytania mojego drugiego opowiadania. Może bardziej przypadnie Ci do gustu, bo jest (przynajmniej mam taką nadzieję) zupełnie inne.

Pozdrawiam,
Snow

Sygnaturka chciałaby być obrazkiem, ale skoro nie może to będzie napisem

Prawdę mówiąc, spodziewałem się innego zakończenia. Np. to dziewczyna uzyskuje magiczną władzę i role kata i ofiary się zmieniają. Kościotrup niestety wykończył klimat.

hmmmm, no tak. Co by tu, nastepnym razem się bardziej postaramy. Obaj. Całą czwróką:P

OK, do konkursu.

Nie do Autora, lecz do oceniającego: ten tekst naprawdę zasługuje na najwyższą notę? Proszę o uzasadnienie...

Doczekaliśmy się ukrytych szóstkowiczów, ten portal wciąż potrafi mnie zadziwić.

Przyroda ojczysta zazdrośnie strzeże swych sekretów...

Nowa Fantastyka