- Opowiadanie: śliwka w spirytusie - Dzień bez śmieci

Dzień bez śmieci

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

Użytkownicy V

Oceny

Dzień bez śmieci

Trzy­dzie­stu sze­ściu pra­cow­ni­ków firmy Erwin wspól­nie z pre­ze­sem po­łą­czo­nych wy­dzia­łów Emi­lem Hopem cze­ka­ło, aż śmi­gło­wiec wy­lą­du­je na dachu bu­dyn­ku i roz­pocz­ną się ob­cho­dy "dnia bez śmie­ci". Te­go­rocz­na edy­cja akcji przy­cią­gnę­ła za­in­te­re­so­wa­nie trzy­stu sześć­dzie­się­ciu czte­rech pra­cow­ni­ków, ale nie dla wszyst­kich zna­la­zło się miej­sce i stosy od­rzu­co­nych zgło­szeń tra­fi­ły do nisz­czar­ki. Roz­cza­ro­wa­nym tym fak­tem lu­dziom po­zo­sta­ło spró­bo­wać szczę­ścia w przy­szłym roku.

 

Kowin Og, szef HR opie­rał się o be­to­no­wy filar po­miesz­cze­nia i za­cie­rał ręce z za­do­wo­le­nia, bo jego po­li­ty­ka od­po­wie­dzial­no­ści za śro­do­wi­sko przy­nio­sła ocze­ki­wa­ny efekt – za­an­ga­żo­wa­nie. Jesz­cze w ze­szłym ty­go­dniu, kiedy osta­tecz­ny kształt grupy nie był usta­lo­ny, zle­cił spo­rzą­dze­nie spisu na­rzę­dzi po­trzeb­nych do ob­słu­gi za­da­nia. Teraz nad­cho­dzi­ła chwi­la wrę­cze­nia każ­de­mu z uczest­ni­ków akcji od­po­wied­nie­go ak­ce­so­rium.

 

W hi­sto­rycz­nych po­cząt­kach kam­pa­nia nie cie­szy­ła się po­pu­lar­no­ścią. Zda­rza­ły się lata, w któ­rych skom­ple­to­wa­nie za­ło­gi wy­ma­ga­ło od kon­sor­cjum Erwin się­gnię­cia po funk­cjo­na­riu­szy agen­cji wer­bun­ko­wej. Trwa­ło to do dnia, w któ­rym Sa­bi­na Wera z biura ra­chun­ko­we­go za­pro­po­no­wa­ła, aby wszyst­kie ini­cja­ty­wy firmy były wy­sy­ła­ne na skrzyn­ki pocz­to­we pra­cow­ni­ków w for­mie imien­nych za­pro­szeń. Idea oka­za­ła się dobra, a jej wdro­że­nie prze­ło­ży­ło się na wiele zre­ali­zo­wa­nych pro­jek­tów.

 

Pan Kowin Og krę­cił młyn­ki pal­ca­mi i z za­do­wo­lo­ną miną ob­ser­wo­wał, jak grupa męż­czyzn z nie­cier­pli­wo­ścią prze­bie­ra no­ga­mi. Mło­dzi lu­dzie pa­trzy­li na swoje ręce, na­pi­na­li mię­śnie, roz­ma­wia­li o fut­bo­lu i świą­tecz­nej pre­mii. W wy­po­wie­dziach chcie­li być kor­dial­ni i swo­bod­ni, ale zda­nia wy­po­wia­da­li krót­kie i ury­wa­ne.

 

Kowin Og wyjął z kie­sze­ni ma­ry­nar­ki mul­tii­den­ty­fi­ka­tor i ob­ró­cił go w ręku. Zer­k­nął na ze­ga­rek. Za osiem­na­ście ósma. Do otwar­cia zamka i spo­tka­nia się z za­ło­gą stat­ku po­wietrz­ne­go po­zo­sta­ły trzy mi­nu­ty. Spoj­rzał na ludzi przed sobą: Irda Port, za­stęp­ca asy­sten­ta szefa księ­go­wo­ści tłu­ma­czył coś ko­bie­cie o fi­li­gra­no­wej syl­wet­ce i wło­sach zwią­za­nych w mysią kitkę. Był czło­wie­kiem, który w fir­mie ro­ko­wał na przy­szłość. W ze­szły czwar­tek wstęp­nie za­ak­cep­to­wa­no jego po­da­nie o prze­nie­sie­nie do sek­cji win­dy­ka­cji. Stało się jasne, że Port chce mieć kon­takt z bo­sa­mi. Jest pewny sie­bie – oce­nił Og – bę­dzie sku­tecz­ny w eg­ze­ku­cji dłu­gów.

 

Pre­zes kor­po­ra­cji Emil Hop za­koń­czył po­łą­cze­nie te­le­fo­nicz­ne, za­czerp­nął po­wie­trza i mie­szan­ka gazów prze­fil­tro­wa­nych przez nos prze­do­sta­ła się do jego płuc. Wokół uno­sił się za­pach mocz­ni­ka, od­świe­ża­czy do ciała i an­dro­ste­no­nu. Z uwagi na fakt, że Hop miał zmysł po­wo­nie­nia czuły jak sen­se­lier, przez chwi­lę ża­ło­wał, że do­bro­wol­nie tu przy­szedł. Się­gnął ręką do kie­sze­ni płasz­cza i białą chu­s­tecz­ką z mo­no­gra­mem E.H. prze­sło­nił płat­ki nosa. Ski­nął głową w kie­run­ku kie­row­ni­ka HR-u. Ten drgnął. Z miej­sca ru­szył w stro­nę pryn­cy­pa­ła kon­sta­tu­jąc, że za trzy­dzie­ści se­kund po­wi­nien otwo­rzyć skła­dzik z na­rzę­dzia­mi.

– Tak? – rzekł krót­ko i w jed­nej chwi­li oczy wszyst­kich ze­bra­nych sku­pi­ły się na tych dwóch po­sta­ciach.

– Mają opóź­nie­nie – Hop uniósł wzrok i Og zro­zu­miał, że szef ma na myśli gości w śmi­głow­cu.

– Jak duże?

– Nie więk­sze niż kwa­drans, ale już teraz, ze wzglę­du na znacz­niej­szy ła­du­nek mu­si­my być w po­go­to­wiu. Pro­szę otwo­rzyć ma­ga­zy­nek i roz­po­rzą­dzić tym, co pan tam trzy­ma. Tym razem mu­si­my sobie po­ra­dzić le­piej niż w ze­szłym roku.

– W po­rząd­ku – Kowin ści­szył głos. Pró­bu­jąc roz­wiać obawy pre­ze­sa po­wie­dział: "Za­ku­pi­li­śmy nowe na­rzę­dzia: trzy­dzie­ści sześć szpa­dli Fi­skar­sa i szpi­kul­ce May­era wzmoc­nio­ne wę­gli­ka­mi spie­ka­ny­mi. Do tego dę­bo­we trzon­ki".

– Zna­ko­mi­cie – po­chwa­lił Hop i za­chę­ca­ją­co wska­zał ka­dro­we­mu drogę na dach bu­dyn­ku.

 

Kowin Og stał przy kon­te­ne­rze za­adap­to­wa­nym na pod­ręcz­ny ma­ga­zyn i wrę­czał pra­cow­ni­kom zgro­ma­dzo­ne na tę oko­licz­ność na­rzę­dzia. Po chwi­li trzy­dzie­ści sześć do­brze ob­sa­dzo­nych szpa­dli i szpi­kul­ców zna­la­zło się w dło­niach ludzi z kor­po­ra­cji Erwin, go­to­wych na wy­zwa­nie, które ma­te­ria­li­zo­wa­ło się na dachu wie­żow­ca.

 

Usły­szaw­szy ba­so­wy fur­kot wir­ni­ków Kowin Og przy­ło­żył mul­tii­den­ty­fi­ka­tor do czyt­ni­ka i przez otwar­te drzwi zde­cy­do­wa­nym ru­chem za­czął kie­ro­wać pra­cow­ni­ków na płytę lą­do­wi­ska.

 

Wi­ro­płat upo­rczy­wie mie­lił po­wie­trze, a po­li­cjan­ci z za­sad­ni­czej służ­by miej­skiej przy­mo­co­wy­wa­li łań­cu­chy do be­to­no­wej po­sadz­ki, spraw­dza­li za­trza­ski w zam­kach i spój­ność sta­lo­wych oczek wy­sta­ją­cych ze słu­pów. Żaden spaw, nit, czy wią­za­dło nie mogło pu­ścić. 

 

Wo­lon­ta­riu­sze kor­po­ra­cji Erwin po­ja­wi­li się w drzwiach ewa­ku­acyj­nych wie­żow­ca w chwi­li, gdy mun­du­ro­wi wra­ca­li do śmi­głow­ca. Kilku ludzi krzyk­nę­ło: "Cześć!". Gliny od­ma­cha­ły im bro­nią i za­ło­ga stat­ku po­wietrz­ne­go od­le­cia­ła do bazy. 

 

Na skra­ju dachu stała grupa ludzi w po­ma­rań­czo­wych kom­bi­ne­zo­nach. Niebo nad ich gło­wa­mi było czy­ste i ko­bal­to­we. Bez słów spo­glą­da­li na sie­bie i na kra­wędź prze­pa­ści. Na prze­gu­bach rąk i kost­kach nóg błysz­cza­ły srebr­ne oka. Wszy­scy byli po­łą­cze­ni łań­cu­chem, któ­re­go końce jeden z po­li­cjan­tów przy­twier­dził do za­cze­pu w be­to­no­wym stop­niu.

Biegł do nich Irda Port z unie­sio­nym nad głowę szpa­dlem. Zadał cios naj­star­sze­mu z więź­niów. Try­snę­ła krew. Inni uczest­ni­cy "dnia bez śmie­ci" kłuli szpi­kul­ca­mi i ude­rza­li ogro­do­wy­mi ry­dla­mi zbitą masę ciał. 

Koniec

Komentarze

Eee… Ale to jest kon­kurs na go­tyc­ki hor­ror, a nie eko­lo­gicz­ne bi­zar­ro. Jak dla mnie tekst spoko, ma tro­chę dziw­ny kli­mat, ale z kon­kur­sem to się ra­czej grubo roz­mi­ja.

To chyba no­stal­gia, jedna wiel­ka tę­sk­no­ta za tam­ty­mi cza­sa­mi, tamtą modą, mu­zy­ką, sty­lem, ży­ciem...

Bi­zar­ro? Nie sądzę. Na­pi­sa­łem szor­ta w kli­ma­cie ame­ri­can go­thic. Tak myślę ;) 

@Śliw­ka w spi­ry­tu­sie

Je­stem cie­kaw, jakie są we­dług Cie­bie za­ło­że­nia ame­ri­can go­thic, bo chyba czy­ta­li­śmy różne de­fi­ni­cje ;)

Tekst prze­wrot­ny, ale też bym kwa­li­fi­ko­wał ra­czej jako bi­zar­ro.

Oczy­wi­ście szor­ta mogę wy­co­fać z kon­kur­su. Być może ina­czej ro­zu­mia­łem za­sa­dy. We­dług tego co udało mi się do­czy­tać i na czym opie­ra­łem się pi­sząc opko­wia­da­nie to: "Ele­men­ty cha­rak­te­ry­stycz­ne dla ame­ry­kań­skie­go go­ty­ku to: ra­cjo­nal­ność kon­tra ir­ra­cjo­nal­ność, pu­ry­ta­nizm, po­czu­cie winy". 

W po­rząd­ku, czy­ta­li­śmy to samo. Za­ło­że­nia dobre, choć moim zda­niem, nie bar­dzo wy­brzmia­ły w tek­ście, ale to już do oceny jury.

Za­na­is, mam na­dzie­ję, że u cie­bie jed­nak pój­dzie to bar­dziej w kie­run­ku go­thic, niż ame­ri­can ;)

śliw­ka w spi­ry­tu­sie naj­waż­niej­sze w tym kon­kur­sie to ele­men­ty go­tyc­kie, a w tam­tej de­fi­ni­cji dalej jest wspo­mnia­na at­mos­fe­ra nie­sa­mo­wi­to­ści i grozy, duchy, po­two­ry i inne ele­men­ty nad­na­tu­ral­ne, prze­nie­sio­ne w re­alia ame­ry­kań­skie. Zresz­tą w opi­sie kon­kur­su wy­raź­nie zwra­ca­li­śmy uwagę na to, że szu­ka­my opo­wia­dań grozy, a kon­kret­niej od­wo­ła­nia się do po­ety­ki hor­ro­ru go­tyc­kie­go

To chyba no­stal­gia, jedna wiel­ka tę­sk­no­ta za tam­ty­mi cza­sa­mi, tamtą modą, mu­zy­ką, sty­lem, ży­ciem...

Fan­tho­ma­sie, u mnie jest so­uthern go­thic, on ma jesz­cze inną de­fi­ni­cję ;) A czy wy­szło, to sam nie wiem.

Śliw­ko Ochot­ni­cy z kor­po­ra­cji za­bi­ja­ją więź­niów za po­mo­cą na­rzę­dzi ogro­do­wych. Dla mnie bi­zar­ro.

Za­na­is ok, a jak żoł­nierz za­bi­ja sa­per­ką to też jest biz­zar­ro? Zresz­tą, co to prze­szka­dza? 

Hm, no żoł­nierz w oko­pach (i nie tylko) wal­czą­cy sa­per­ką to nor­mal­na spra­wa, ale tutaj masz li­kwi­do­wa­nie więź­niów tzw. “śmie­ci”. Gdyby kara śmier­ci była sto­so­wa­na na ma­so­wą skalę, to jed­nak sądzę, że wy­glą­da­ła­by ina­czej niż ze­spół ochot­ni­ków ze szpa­dla­mi. Two­rzysz tu at­mos­fe­rę świą­tecz­ne­go ocze­ki­wa­nia na ja­kieś do­nio­słe wy­da­rze­nie, a tu się oka­zu­je, że wszy­scy cze­ka­li na ma­so­wy mord. No, twist jest, ale dla mnie bi­zar­ro.

I nie prze­szka­dza mi to, po pro­stu bar­dziej widzę tu zbli­że­nie do tego ga­tun­ku niż do go­ty­ku.

Za­na­is a kiedy wrzu­cisz? bo cie­ka­wi mnie ten so­uthern go­thic, trosz­kę za­ha­czy­łem o te kli­ma­ty, ale ra­czej mało w Pol­sce ksią­żek w tym ga­tun­ku

To chyba no­stal­gia, jedna wiel­ka tę­sk­no­ta za tam­ty­mi cza­sa­mi, tamtą modą, mu­zy­ką, sty­lem, ży­ciem...

Żebym to ja wie­dział, czy tra­fi­łem w od­po­wied­ni kli­mat ;) ale po­czy­ta­łem sporo. Teraz tekst le­ża­ku­je. Nie za­śmie­caj­my już Śliw­ce opka.

Za­na­is, w po­rząd­ku, zro­zu­mia­łem twój punkt wi­dze­nia. Chcia­łem dodać do opo­wia­da­nia tro­chę ma­ka­bry, wła­śnie ta­kiej ir­ra­cjo­nal­nej. Nie pró­bo­wa­łem się wpi­sać w żaden ga­tu­nek, a już naj­mniej my­śla­łem o biz­zar­ro, pa­mie­ta­lem tylko o wy­mie­nio­nych już ele­men­tach ame­ry­kań­skie­go go­ty­ku. Jeśli szort wy­pa­da nie­prze­ko­nu­ją­co to co mogę po­wie­dzieć, trud­no ;) 

Opi­su­jesz dużo de­ta­li, ale ro­bisz to zręcz­nie i nie nu­żysz. Po­do­ba mi się po­wta­rza­ny sche­mat, który pro­wa­dzi czy­tel­ni­ka utar­ty­mi ko­le­ina­mi, żeby potem wy­ko­le­ić go bru­tal­nie;)

 

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Śliw­ka, piszę jako zwy­kły czy­tel­nik. Nie do mnie na­le­ży ocena, czy opo­wia­da­nie wcho­dzi w ramy kon­kur­so­we, czy nie, czy wcho­dzi w gotyk (który można sze­ro­ko poj­mo­wać) czy skła­nia się do bi­zar­ro. Ir­ra­cjo­nal­ną ma­ka­brę widzę, choć czy o to cho­dzi w go­ty­ku – oto jest py­ta­nie ;)

Am­bush, uży­łem sporo de­ta­li, aby upla­stycz­nić przed­sta­wio­ną hi­sto­rię, by osa­dzić ją w jak naj­bar­dziej kon­kret­nym miej­scu. Chcia­łem by obraz był szorst­ki, wy­ra­zi­sty, a jego ele­men­ty znane z co­dzien­no­ści. Wszyst­ko po to, by zwy­kle czyn­no­ści pro­wa­dzi­ły do ab­sur­dal­ne­go, a jed­no­cze­śnie okrut­ne­go końca. Jeśli opo­wieść do Cie­bie tra­fi­ła, to je­stem happy ;) 

Za­na­is, nie je­stem znaw­cą ani go­ty­ku, ani bi­zar­ro, więc nie będę na siłę bro­nił hi­sto­rii, która może rze­czy­wi­ście nie jest w tym kli­ma­cie. 

Za­zwy­czaj jak czy­tam szor­ty to się potem za­sta­na­wiam po co tak krót­ka forma w ogóle ist­nie­je, ale ten jest w sumie cie­ka­wy i lek­tu­ra była przy­jem­na, nawet po­mi­mo tego, że wcze­śniej prze­czy­ta­łem ko­men­ta­rze i wie­dzia­łem do czego to zmie­rza

Evil­Mor­ty, krót­ka forma ma swoje plusy ;) dzię­ki, że sko­men­to­wa­łeś. Twoja opi­nia po­zwa­la wie­rzyć, że moje kom­bi­no­wa­nie nad tek­stem miało sens. 

Witaj.

 

Wstrzą­sa­ją­ce owo po­tę­go­wa­ne na­pię­cie, aby w końcu za­koń­czy­ło się w taki bru­tal­ny spo­sób. Groza jest tu mocno za­wo­alo­wa­na. ;)

 

Z tech­nicz­nych:

– Nie więk­sze niż kwa­drans, ale już teraz, ze wzglę­du na więk­szy ła­du­nek, mu­si­my być w po­go­to­wiu. – po­wtó­rze­nie

Kilku ludzi krzyk­nę­ło: "Cześć". – da­ła­bym wy­krzyk­nik, bo jed­nak krzy­cze­li

 

Po­zdra­wiam.

Pe­cu­nia non olet

Bruce, grozy rze­czy­wi­ście nie ma tu in­co­gni­to ;) 

I bar­dzo do­brze,. Niby się ją od­czu­wa, a jest taka… po­ukry­wa­na. ;)

Po­zdra­wiam. ;))

Pe­cu­nia non olet

Prze­czy­taw­szy.

Cie­ka­wy szor­ciak, cho­ciaż bar­dziej ame­ri­can niż go­thic. Ele­ment twi­sta dobre za­grał. Przyj­rza­ła­bym się nieco za­im­ko­zie i li­te­rów­kom, bo parę mi się rzu­ci­ło. 

Oidrin, dzię­ki, przej­rza­łem tekst, ale w tych "dro­bia­zgach" się gubię ;) 

Dzień dybry,

 

Jesz­cze w ze­szłym ty­go­dniu, kiedy osta­tecz­ny kształt grupy nie był usta­lo­ny, zle­cił spo­rzą­dze­nie spisu na­rzę­dzi po­trzeb­nych do ob­słu­gi za­da­nia.

Bra­ku­ją­cy prze­ci­nek.

 

mie­szan­ka gazów prze­fil­tro­wa­nych przez nos, prze­do­sta­ła się do jego płuc;

wrę­czał pra­cow­ni­kom, zgro­ma­dzo­ne na tę oko­licz­ność na­rzę­dzia;

przez otwar­te drzwi, zde­cy­do­wa­nym ru­chem za­czął kie­ro­wać pra­cow­ni­ków na płytę lą­do­wi­ska.

Nie­po­trzeb­ny prze­ci­nek.

 

Wokół uno­sił się za­pach potu, od­świe­ża­czy do ciała i te­sto­ste­ro­nu.

Można po­czuć za­pach te­sto­ste­ro­nu? Czy może to miała być tro­chę taka prze­no­śnia? Nie wy­zło­śli­wiam się, tylko serio się za­sta­na­wiam, czy można tak po­wie­dzieć i czy można uznać to za me­ta­fo­rę. Bo do­słow­nie na pewno nie na­le­ży tego brać.

 

Klik­nę­łam na tytuł, bo je­stem szcze­gól­nie wy­czu­lo­na na śmie­ci w la­sach i na uli­cach i byłam cie­ka­wa, o czym bę­dzie szor­cik. Śmie­ci w po­sta­ci ludzi kom­plet­nie się nie spo­dzie­wa­łam :) ale to w sumie do­brze, bo to zna­czy, że po­tra­fisz za­sko­czyć. Fajny twist, choć mu­sia­łam do­czy­tać ko­men­ta­rze, by do­brze zro­zu­mieć za­koń­cze­nie.

Bez sztu­ki można prze­żyć, ale nie można żyć

Dzień dobry Hol­ly­Hel­l91, ważne by lu­dzie po­zo­sta­li ludź­mi, by się nie­de­hu­ma­ni­zo­wa­li. Po­zdra­wiam. Prze­cin­ki przy­wo­ła­łem do po­rząd­ku ;) 

Jakoś tak wy­szło, że prze­czy­ta­łam tytuł “Dzień bez śmieR­ci” za­miast “śmie­ci”. Przez co za­koń­cze­nie wy­da­ło mi się tym bar­dziej za­ska­ku­ją­ce ;)

In­try­gu­ją­cy, dys­to­pij­ny i przy­wo­icie na­pi­sa­ny szort z bar­dzo moc­nym za­koń­cze­niem. Parę uste­rek, które wpa­dło mi w oko:

Kowin Og stał przy kon­te­ne­rze za­adop­to­wa­nym na pod­ręcz­ny ma­ga­zyn i wrę­czał pra­cow­ni­kom zgro­ma­dzo­ne na tę oko­licz­ność na­rzę­dzia.

Chyba za­adap­to­wa­nym?

Po chwi­li trzy­dzie­ści sześć do­brze ob­sa­dzo­nych szpa­dli i szpi­kul­cy zna­la­zło się w dło­niach ludzi z kor­po­ra­cji Erwin

Ra­czej: szpi­kul­ców.

Ko­smos to ba­zgra­ni­na byle ja­kich wie­lo­krop­ków!

min­de­na­mi­faj, w tym świe­cie i ad­op­cja kon­te­ne­rów może się zda­rzyć ;) po­pra­wi­łem. Dzię­ku­ję za ko­men­tarz. 

śliw­ko, po­do­ba­ło mi się :-) In­te­re­su­ją­cy po­mysł, umie­jęt­nie stop­nio­wa­ne na­pię­cie i ładny twist na finał.

Je­dy­ne co nie do końca mi gra, to że przed­sta­wi­łeś bez­względ­nych więź­niów, naj­gor­sze z naj­gor­szych śmie­ci, jako worki tre­nin­go­we do ma­sa­kro­wa­nia przez kor­posz­czu­ry w ra­mach im­pre­zy in­te­gra­cyj­nej. Wy­da­je mi się, że nawet z łań­cu­cha­mi po­win­ni sta­wiać nieco więk­szy opór :-D

No, dość mocna i mrocz­na wizja. Z po­cząt­kiem fa­bu­ły można od­nieść wra­że­nie, że nasi bo­ha­te­ro­wie dość po­kor­nie po­de­szli do swego losu. Oszczęd­na w opi­so­we de­ta­le koń­ców­ka, po­zwo­li­ła mi przy­pusz­czać, że fi­nal­nie się jed­nak to­wa­rzy­stwo roz­krę­ci­ło. Bar­dzo lubię takie 'uprosz­cze­nia', da­ją­ce pole do po­pi­su wy­obraź­ni.

Prze­czy­ta­łam bez przy­kro­ści, ale oba­wiam się, że nie­ba­wem za­po­mnę o Dniu bez śmie­ci.

 

W wy­po­wie­dziach chcie­li być kor­dial­ni i swo­bod­ni, ale zda­nia wy­po­wia­da­li krót­kie i ury­wa­ne. → Nie brzmi to naj­le­piej.

 

Port chce mieć kon­takt z bo­sa­mi. → …Port chce mieć kon­takt z bo­ssa­mi.

 

– Mają opóź­nie­nie – Hop uniósł wzrok i Og zro­zu­miał, że szef ma na myśli gości w śmi­głow­cu. → Brak krop­ki po wy­po­wie­dzi.

Tu znaj­dziesz wska­zów­ki, jak za­pi­sy­wać dia­lo­gi.

 

Pró­bu­jąc roz­wiać obawy pre­ze­sa po­wie­dział: "Za­ku­pi­li­śmy nowe na­rzę­dzia: trzy­dzie­ści sześć szpa­dli Fi­skar­sa i szpi­kul­ce May­era wzmoc­nio­ne wę­gli­ka­mi spie­ka­ny­mi. Do tego dę­bo­we trzon­ki". → Dla­cze­go ta wy­po­wiedź nie jest za­pi­sa­na jak dia­log?

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

A ja nic nie zro­zu­mia­łem.

Tekst mnie za­sko­czył, nie spo­dzie­wa­łem się cze­goś tak od­le­głe­go od go­tyc­kie­go hor­ro­ru :) Szort po­praw­ny, plus za spryt­nie ukry­ty spo­iler w ty­tu­le.

Sym­pa­tycz­ne :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Też prze­czy­ta­łam “Dzień bez śmier­ci”. No, jakaś chora ta im­pre­za. Mam na­dzie­ję, że zgła­sza­ją się sami psy­cho­pa­ci. Cho­ciaż… Bo to jeden eks­pe­ry­ment wy­ka­zał, jak łatwo ska­so­wać lu­dziom normy mo­ral­ne?

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Nowa Fantastyka