- Opowiadanie: Vacter - Fortepian Baldimira

Fortepian Baldimira

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Fortepian Baldimira

Czer­wień nieba wi­docz­na za oknem ra­zi­ła zmę­czo­ne oczy króla Bal­di­mi­ra. Choć jego ar­ty­stycz­na dusza ka­za­ła do­strze­gać pięk­no na­tu­ry, to jed­nak ro­man­tycz­ny od­cień przy­po­mi­nał o przy­kro­ściach. Pod­wład­ni gi­nę­li dzie­siąt­ka­mi na woj­nie, a do­star­cza­ne z fron­tu in­for­ma­cje mro­zi­ły krew w ży­łach. Zde­ner­wo­wa­ny Bal­di­mir krą­żył ner­wo­wo. Stą­pał, mocno sta­wia­jąc kroki, aż za­trzy­mał się przy por­tre­cie na­ma­lo­wa­nym przez daw­ne­go przy­ja­cie­la, ska­za­ne­go nie­gdyś na tor­tu­ry i śmierć w rzece "Ra­do­snej Przy­jaź­ni". Bal­di­mir za­rzu­cił ar­ty­ście nie­pra­wi­dło­wy dobór barw. Po śmier­ci ma­la­rza oka­za­ło się jed­nak, że ko­lo­ry były pra­wi­dło­we i je­dy­nie nie­dy­spo­zy­cja wład­cy, przy pierw­szym oka­za­niu, wpły­nę­ła na ne­ga­tyw­ny od­biór dzie­ła. Teraz z kolei obraz wi­siał krzy­wo i nikt nie był w sta­nie go po­pra­wić. Każ­de­go ranka por­tret wra­cał na swoje miej­sce. Jakby całe kró­le­stwo Czer­stwa­zji po­chy­la­ło się i wszel­kie próby pro­sto­wa­nia cze­go­kol­wiek były da­rem­ne.

 

Pod ścia­ną wsta­wio­no Bal­di­mi­ro­wi for­te­pian, zbie­ra­ją­cy tylko kurz od ostat­nie­go za­ma­chu. Król nadal trząsł się na wspo­mnie­nie tego dnia. Choć za­mon­to­wa­na w in­stru­men­cie bomba za­dzia­ła­ła nie­pra­wi­dło­wo, nie wy­wo­łu­jąc więk­szych ob­ra­żeń Bal­di­mi­ro­wi, to jed­nak uszko­dzi­ła mło­tecz­ki i prze­rwa­ła stru­ny. Dla wład­cy for­te­pian był ostat­nią rze­czą, którą mógł sku­tecz­nie kon­tro­lo­wać w kró­le­stwie, ale nawet ten oso­bli­wy przy­wi­lej zo­stał mu ode­bra­ny. Upa­dły na duchu usiadł na krze­śle i pła­kał, ob­na­ża­jąc swoją bladą ży­la­stą twarz, ukry­tą do­tych­czas pod war­stwą pudru.

Roz­le­gło się pu­ka­nie do drzwi. Bal­di­mir po­spiesz­nie zła­pał za gruby kij, opar­ty o łoże i wrza­snął:

– Kogo tu nie­sie o tej porze!?

Ode­zwał się zlęk­nio­ny lokaj:

– Pppa­nie! Bal­di-naj­święt­szy-mi­rze! Przy­szedł me­cha­nik, in­stru­men­ta­li­sta do for­te­pia­nu. By, bby, był, po, po… ponoć um­mó­wio­ny! – do­koń­czył lokaj i uchy­lił lekko drzwi.

Bal­di­mir sko­czył na równe nogi, od­rzu­cił kij na pod­ło­gę i pod­biegł do drzwi. Otwo­rzył je na oścież, aż klam­ka wal­nę­ła w ścia­nę, odłu­pu­jąc ka­wał­ki od­sta­ją­cej war­stwy farby. Lokaj czmych­nął w bocz­ny ko­ry­ta­rzyk nie­zau­wa­żo­ny, a przed ocza­mi króla sta­nął sa­mot­nie czło­wiek. Po­pra­wia­jąc za­wie­szo­ną na ra­mie­niu torbę, ukło­nił się i rzekł:

– Do­stoj­ny królu Bal­di­mi­rze! Przy­by­łem w celu na­pra­wy in­stru­men­tu. Zgod­nie z za­mó­wie­niem.

– Na­resz­cie! – krzyk­nął król i dodał po­na­gla­jąc ręką – za­pra­szam, za­pra­szam.

Bal­di­mir kop­nął kij pod kró­lew­skie łoże. Po chwi­li coś wcią­gnę­ło broń pod mebel. Wład­ca usiadł przy for­te­pia­nie i wci­snął biały kla­wisz ocze­ku­jąc dźwię­ku D. Za­miast zna­ne­go tonu, w uszach za­brzmia­ło coś na wzór ci­che­go zgrzy­ta­nia zia­ren pia­sku. Bal­di­mir zwró­cił się do me­cha­ni­ka:

– Sły­szy pan? Nie dzia­ła jak na­le­ży.

Me­cha­nik pod­szedł do for­te­pia­nu, uśmiech­nął się pod nosem. Otwo­rzył klapę, do­tknął ręką po­gru­cho­ta­nych ele­men­tów i wy­po­wie­dział za­klę­cie po­ru­sza­jąc je­dy­nie usta­mi.

– Pro­szę teraz za­grać.

Bal­di­mir za­grał ten sam dźwięk, ale za­miast D. wy­do­był gło­śny pisk. Me­cha­nik wy­ja­śnił:

– Och, trze­ba jesz­cze na­stro­ić. Można to zro­bić nawet le­piej. Ma­gicz­ne stro­je­nie po­zwa­la po­łą­czyć urzą­dze­nie z czymś wię­cej niż tylko brzmie­niem mu­zy­ki. Co powie król na bom­bo­wy for­te­pian?

– Nie, dzię­ku­ję… Już mi raz tu pal­nę­ło! – krzyk­nął Bal­di­mir.

– Pro­szę po­słu­chać. Jeśli zagra sza­now­ny król nie­któ­re dźwię­ki, wy­wo­ła­ją one wszel­kie ka­ta­kli­zmy i pro­ble­my w innym miej­scu, na przy­kład u wroga. Trze­ba tylko uwa­żać! Zbyt dużo me­lo­dii może prze­ła­do­wać więź i do­pro­wa­dzić do ano­ma­lii. Pro­po­nu­ję żeby uzbro­ić wy­łącz­nie czar­ne kla­wi­sze.

Bal­di­mir bał się czar­nych kla­wi­szy, za­wsze kiedy wpro­wa­dzał je do gry, me­lo­dia brzmia­ła źle. Zgo­dził się na takie za­bez­pie­cze­nie, my­śląc o klę­sce wroga.

– W po­rząd­ku, pro­szę uzbro­ić wy­łącz­nie czar­ne. Będę sta­rał się ich uży­wać tyle ile trze­ba.

Mag pra­co­wał cały dzień. W końcu po­pro­sił Bal­di­mi­ra, żeby na­ci­snął kilka uzbro­jo­nych kla­wi­szy. Bal­di­mir wci­snął trzy czar­ne i usły­szał trzy eks­plo­zje gdzieś za lasem, jakby wy­strze­li­ły fa­jer­wer­ki. Me­cha­nik przy­po­mniał przed wyj­ściem:

– Tylko pa­mię­taj Bal­di­mi­rze. Uży­waj roz­sąd­nie!

Po tych sło­wach wy­szedł z po­ko­ju i za­mknął za sobą drzwi. Bal­di­mir usiadł znowu przy for­te­pia­nie i wy­gry­wał na bia­łych kla­wi­szach pro­ste me­lo­dyj­ki. W pew­nym mo­men­cie dodał dźwięk czar­ne­go kla­wi­sza, który nie pa­so­wał zbyt­nio do jego gry, jed­nak brzmie­nie wy­bu­chu wy­wo­ła­ło uśmiech na twa­rzy. Bal­di­mir za­grał jesz­cze trzy czar­ne dźwię­ki i po­ło­żył się spać. Tym­cza­sem pod łóż­kiem trwa­ła praca.

 

*

 

Mały Blik w ka­pe­lu­si­ku wy­ko­na­nym z ka­wał­ka chu­s­tecz­ki, cią­gnął razem z ko­le­ga­mi kij. Póź­niej wszy­scy w pocie czoła do­py­cha­li lagę do ścia­ny. Całą akcją do­wo­dził Wiki, który ogło­sił:

– Misję uwa­żam za za­koń­czo­ną! Już nikt z nas nie obe­rwie przy­pad­kiem tym zbrod­ni­czym na­rzę­dziem. Za­rzą­dzam prze­rwę pięt­na­ście minut! Bliku, czy obraz wisi cią­gle krzy­wo? – Wiki wska­zał pa­lusz­kiem Blika.

Blik wsko­czył na sze­ro­ki korek po wi­nia­ku i od­po­wie­dział po żoł­nier­sku:

– Sze­fie! Obraz wisi krzy­wo, tak jak krzy­wo stąpa zły Bal­di­mir, który zaraz się po­śli­zgnie i sobie ten głupi ryj w końcu… – Wiki prze­rwał wy­po­wiedź pod­wład­ne­go.

– Bliku, bez ta­kich od­zy­wek! Nie życzę sobie ni­skiej kul­tu­ry na te­re­nie pod łożem. Le­piej wszy­scy po­słu­chaj­my ra­por­tu na­sze­go szpie­ga Pirka.

Młody cho­chlik przy­siadł na dru­gim korku po wi­nia­ku i nagle za­bar­wił się na do­kład­nie ten sam kolor. Do­tknął cza­pecz­ki i w końcu za­czął przy­po­mi­nać nor­mal­ne stwo­rzon­ko. Zdał re­la­cję:

– Kon­tak­to­wa­łem się z naszą grupą z kuch­ni. Po­twier­dzi­li wie­ści o po­ja­wie­niu się dziś w za­mecz­ku ma­gicz­ne­go me­cha­ni­ka. Opo­wia­dał, pod­czas je­dze­nia pie­ro­gów ze skwa­ra­mi, o celu swo­je­go przy­by­cia. To było wcze­śniej. Obec­nie for­te­pian jest na­pra­wio­ny. We­dług agen­tów z dru­gie­go krań­ca po­ko­ju, ten in­stru­ment nie tylko jest już spraw­ny, ale też zy­skał moc nisz­cze­nia i mordu. Za kiw­nię­ciem palca Bal­di­mi­ra ucier­pią lu­dzie, stwo­rzon­ka i nasz słuch!

Cho­chli­ki prze­ra­żo­ne zbie­gły się przy Pirku. Blik wy­krzy­czał:

– Ten skurr… Prze­pra­szam. Ten czło­wiek musi prze­stać, mu­si­my go po­wstrzy­mać. Mu­si­my wy­sa­dzić for­te­pian! Przy­go­tu­ję razem z moimi ko­leż­ka­mi nową ma­gicz­ną bombę, która wy­sa­dzi Bal­di­mi­ra razem z jego for­te­pia­nem i por­tre­tem.

Ma­lut­kie oczy spo­glą­da­ły ze wszyst­kich stron na twarz za­dzior­ne­go Blika. Sły­chać było po­mruk apro­ba­ty, ale wtrą­cił się szpieg:

– To bez sensu. W ten spo­sób ni­cze­go nie do­ko­na­my. W tor­bie me­cha­ni­ka przy­by­ło do nas kilku przy­ja­ciół z lasku, w któ­rym miesz­ka. Twier­dzą, że znają się już na ma­gicz­nych na­pra­wach in­stru­men­tów tak do­brze jak me­cha­nik.

Zde­ner­wo­wa­ny Blik wy­krzy­czał groź­nie:

– I co teraz bę­dzie? Za­miast me­cha­ni­ka, w for­te­pia­nie za­miesz­ka­ją cho­chli­ki, które dzień i noc będą na­pra­wiać ten mor­der­czy for­te­pian? Nie mo­że­my się na to zgo­dzić!

Szef zgro­ma­dze­nia uci­szył Blika ge­stem.

– Mów nasz szpie­gu, jaki jest plan.

– Dzię­ku­ję – po­wie­dział Pirek – otóż nasi przy­ja­cie­le twier­dzą, że są w sta­nie prze­stro­ić for­te­pian. Do­ko­na­ją tego w nocy. Praw­do­po­dob­nie już za­czę­li pracę. Ukry­li się w for­te­pia­nie zaraz po wi­zy­cie me­cha­ni­ka.

Blik wy­rwał się znowu:

– Jak mo­że­my im ufać!? Nie mamy z nimi zwy­kle kon­tak­tu.

Szef włą­czył się do roz­mo­wy po­now­nie:

– Tutaj Blik ma rację. Jak mo­że­my za­ufać tym na­szym przy­ja­cio­łom? Są w końcu z lasku.

Pirek za­sę­pił się na chwi­lę i tylko od­po­wie­dział:

– Nie wiem przy­ja­cie­le, teraz już sam nie wiem. Mam na­dzie­ję, że nas nie zdra­dzą. Po­cze­kaj­my.

 

*

 

Bal­di­mir wstał ze wscho­dem słoń­ca. Spoj­rzał od razu na swój por­tret. Wciąż wi­siał krzy­wo, a jego twarz wy­glą­da­ła nie­ko­rzyst­nie. Zde­ner­wo­wał się sam na sie­bie. Nie mógł po­no­wie ska­zać ma­la­rza na śmierć, skoro ten już od dawna nie żył. Po­zo­stał mu tylko for­te­pian. Prze­tarł oczy i nie cze­ka­jąc na śnia­da­nie, usiadł w majt­kach i ko­szu­li przed kla­wia­tu­rą. Za­grał naj­pierw na bia­łych kla­wi­szach krót­ką wpraw­kę, po czym do­ło­żył jeden czar­ny. W od­da­li za oknem usły­szał wy­buch. Pod łóż­kiem na­stą­pi­ło po­ru­sze­nie. Blik wy­wlókł Pirka spod ka­wał­ków ma­te­ria­łu. Ma­chał mu przed twa­rzą pię­ścia­mi. Inne cho­chli­ki pró­bo­wa­ły ich roz­dzie­lić.

 

Bal­di­mir grał ko­lej­ne dźwię­ki, od czasu do czasu ude­rza­jąc któ­ryś z czar­nych kla­wi­szy, nisz­cząc wy­gry­wa­ną me­lo­dię. Pró­bo­wał i pró­bo­wał, a za oknem od czasu do czasu sły­chać było wy­bu­chy. Coś mu w tym gra­niu cią­gle nie pa­so­wa­ło. Zde­ner­wo­wa­ny ude­rzał w kla­wia­tu­rę coraz moc­niej. Palce co rusz tra­fia­ły na czar­ne kla­wi­sze, a wy­bu­chy za oknem na­si­la­ły się. W końcu zdało się, jakby z nieba spa­dał deszcz po­ci­sków. Bal­di­mir za­uwa­żył, że ude­rza już wy­łącz­nie w czar­ne kla­wi­sze i zdu­mio­ny od­krył, że gra cią­gle czy­sto.

– Mogę tylko ude­rzać w czar­ne i to za­wsze do­brze brzmi! Ha, ha!

Grał mocno, wy­łącz­nie forte. Tym­cza­sem w po­bli­żu jego po­sia­dło­ści dzia­ły się sceny nie­sa­mo­wi­te. Czer­stwa­zją wstrzą­snę­ło. Wy­bu­cha­ły sto­iska han­dlow­ców, lu­dzie ucie­ka­li w po­pło­chu. W dachy domów ude­rza­ły kule roz­sa­dza­ją­ce ścia­ny, okna pę­ka­ły. Wszę­dzie pło­nął ogień, ale ja­kimś cudem nic nie dzia­ło się lu­dziom. Bie­gli nadzy mię­dzy wa­lą­cy­mi się wszę­dzie ce­gła­mi. Bal­di­mir ude­rzał w kla­wi­sze coraz za­pal­czy­wiej. Ogni­sta kula wpa­dła przez okno wprost na dywan. Pod­pa­li­ła łóżko i ubra­nia. Prze­stra­szo­ny Bal­di­mir prze­stał grać i uciekł na ze­wnątrz. Reszt­ki stro­ju spa­li­ły się na nim, ob­na­ża­jąc ciało. Ucie­ka­jąc, obej­rzał się na for­te­pian, czar­ne kla­wi­sze grały same.

 

*

 

Król sta­nął na rynku, goły wśród in­nych gol­ców pró­bu­ją­cych się osło­nić. Nie wia­do­mo, czy bar­dziej ze wsty­du, z zimna, czy stra­chu. Bal­di­mi­ra ude­rzył widok za­wa­lo­nych stra­ga­nów, znisz­czo­nych do­mostw i wszech­obec­ny ogień, który wzma­ga­ły spa­da­ją­ce z nieba kule. Roz­sier­dzo­ny król wrzesz­czał i ma­chał rę­ka­mi:

– Każ­cie przy­pro­wa­dzić mi tego me­cha­ni­ka. Jesz­cze dziś uto­nie w rzece!

Nikt się nie ru­szył, oczy miesz­kań­ców sku­pia­ły się na wład­cy bez gaci. Bal­di­mir usiadł za­ła­ma­ny na pień­ku, nie czu­jąc jesz­cze zbli­ża­ją­cych się czer­wo­nych mró­wek.

Tym­cza­sem cho­chli­ki urzę­do­wa­ły we­wnątrz for­te­pia­nu, ska­cząc po stru­nach i kla­wi­szach. Ich przy­ja­cie­le z lasu prze­stro­ili już in­stru­ment, a mu­zy­ka roz­brzmie­wa­ła nie czy­niąc ni­ko­mu krzyw­dy. Nie­któ­re cho­chli­ki ze­bra­ły się na ry­necz­ku z grom­kim śmie­chem pa­trząc, jak po­gry­zio­ny przez mrów­ki Bal­di­mir z wrza­skiem ucie­kał w siną dal.

Koniec

Komentarze

Do­brze tak ty­ra­no­wi.

Kiedy król jest nagi, nie różni się zbyt­nio od na­gie­go wie­śnia­ka.

Fajne wy­ko­rzy­sta­nie cho­chli­ków.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Dzię­ku­ję Fin­klo. Za­uwa­ży­łem przy pu­bli­ka­cji, że cho­chli­kom za­chcia­ło się rów­nież po­prze­sta­wiać kilka li­te­rek w tek­ście, ale po­sta­ra­łem się te uster­ki po­pra­wić dość szyb­ko :)

Ach ta na­tu­ra stwo­rzo­nek!

Ar­ty­stom wię­cej, szyb­ko!

Bal­di­mir od­ko­pał kij pod swoje kró­lew­skie łoże.

Le­piej kop­nął, bo my­śla­łam, że spod ziemi go od­ko­pał.

Wpo­rząd­ku, pro­szę uzbro­ić wy­łącz­nie czar­ne. Będę sta­rał się ich uży­wać tyle ile trze­ba.

W po­rząd­ku.

 

Bal­di­mir za­grał trzy czar­ne sły­sząc trzy eks­plo­zje gdzieś za lasem, jakby wy­strze­li­ły fa­jer­wer­ki.

Może wci­snął trzy?

 

Nie mógł po­no­wie ska­zać ma­la­rza na śmierć, skoro ten już od dawna nie żyje.

Nie żył, bo to prze­szłość.

 

Bal­di­mir grał ko­lej­ne dźwię­ki, od czasu do czasu ude­rza­jąc kla­wisz czar­ny, nisz­cząc wy­gry­wa­ną me­lo­dię.

 

Czar­ny kla­wisz, a jesz­cze le­piej któ­ryś z czar­nych kla­wi­szy.

 

Opo­wia­da­nie jest tro­chę nie­rów­ne. Masz w nim mnó­stwo sma­ko­wi­to­ści – jak za­bi­ty przy­ja­ciel.

Przy­po­mnia­ło mu się mu­zeum w Gori, gdzie można ogląd­nąć dzie­siąt­ki zdjęć przy­ja­ciół po­two­ra, któ­rzy skoń­czy­li smut­no.

 

Mniej po­do­ba­ły mi się wy­da­rze­nia u cho­chli­ków.

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Po­do­ba mi się motyw ma­gicz­ne­go for­te­pia­nu i nieco baj­ko­wy na­strój. Imię Blik tro­chę mi zbu­rzy­ło ten na­strój, bo cały czas cze­ka­łam, aż ktoś nim za coś za­pła­ci ;)

Tro­chę się po­cze­piam:

nie wy­wo­łu­jąc więk­szych ob­ra­żeń gra­ją­ce­mu,

Ra­czej: u gra­ją­ce­go.

Bal­di­mir po­spiesz­nie zła­pał za drew­nia­ny kij,

drew­nia­ny kij, opar­ty na łożu i wrza­snął:

Ra­czej: opar­ty o łoże.

 pod­biegł pod drzwi.

Może le­piej: do drzwi?

 wci­snął biały kla­wisz ocze­ku­jąc dźwię­ku D. Za­miast ocze­ki­wa­ne­go tonu

Po­wtó­rze­nie,

 Bal­di­mir za­grał trzy czar­ne sły­sząc trzy eks­plo­zje gdzieś za lasem

Zmie­ni­ła­bym na: za­grał trzy czar­ne i usły­szał trzy eks­plo­zje gdzieś za lasem.

zy­skał moc za­bi­ja­nia i mordu

Za­bi­ja­nie i mord to za­sad­ni­czo to samo, po­zby­ła­bym się po­wtó­rze­nia.

 Za kiw­nię­ciem palca Bal­di­mi­ra ucier­pią lu­dzie, stwo­rzon­ka i nasz słuch!

:D

Ko­smos to ba­zgra­ni­na byle ja­kich wie­lo­krop­ków!

 

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Dzień dobry wszyst­kim!

 

Am­bush: Przej­rza­łem po­praw­ki i wpro­wa­dzi­łem wszyst­kie. Dzię­ku­ję za od­na­le­zie­nie. Smacz­ki w tek­ście to spory kom­ple­ment, po­sta­ram się by w przy­szło­ści roz­dzie­lić je spra­wie­dli­wiej wśród więk­szych i mniej­szych :)

 

Min­de­na­mi­faj: Dzię­ki za po­zy­tyw­ny od­biór. Blik wpadł mi do głowy z in­nych przy­czyn, ale ro­zu­miem, że ta nazwa jest znana z pol­skie­go sys­te­mu płat­no­ści. Tak bywa w na­szym świe­cie, jed­nak spraw­dzi­łem, że Blik po­ja­wia się dość czę­sto na świe­cie w róż­nych kon­tek­stach. Po­dej­rze­wam, że sedno jest za­wsze takie samo :). Bły­ska­wicz­na, ży­wio­ło­wa re­ak­cja.

 

Ir­ka­_Luz: Świet­ne na­gra­nie. Nie wi­dzia­łem go chyba nigdy w do­ro­słym życiu i za­kła­dam, że pani od ryt­mi­ki w przed­szko­lu za­sia­ła w nas ziar­no mu­zy­ki. Po­dej­rze­wam, że ta mu­zy­ka brzmia­ła le­piej niż do­ko­na­nia króla ;)

Ar­ty­stom wię­cej, szyb­ko!

Witaj.

Prze­za­baw­ny, ory­gi­nal­ny po­mysł. 

Żal ma­la­rza, nie żal ani tro­chę króla. ;)

Czer­stwa­zja jakoś mi się sko­ja­rzy­ła z Czer­stwą Azjąlaugh

I ja kie­dyś na­pi­sa­łam baśń o ma­łych stwo­rzon­kach, miesz­ka­ją­cych pod łóż­kiem. ;)

 

Po­zdra­wiam. :)

Pe­cu­nia non olet

Cześć Bruce,

 

Dzię­ki za ko­men­tarz, faj­nie, że tekst tra­fia i to czę­ściej ku­la­mi ra­do­ści niż ognia :)

Czy Twoje stwo­rzon­ka jesz­cze są pod łóż­kiem?

 

 

Ar­ty­stom wię­cej, szyb­ko!

Fajne to, Vac­te­rze. Spodo­bał mi się motyw z za­cza­ro­wa­nym for­te­pia­nem za­mie­nio­nym w na­rzę­dzie znisz­cze­nia, któ­re­go uży­cie jed­nak osta­tecz­nie do­pro­wa­dza wład­cę do zguby. Pięk­ne, wy­mow­ne, a opo­wia­da­nie prze­czy­ta­łem z za­in­te­re­so­wa­niem :) Po­zo­sta­je mieć na­dzie­ję, że od­po­wied­nik Bal­di­mi­ra w rze­czy­wi­sto­ści rów­nież zmie­rzy się z tym, że po­wra­ca­ją do niego kon­se­kwen­cje okrop­nych czy­nów.

Klik­nę bi­blio­te­kę, ale mam kilka uwag. Ge­ne­ral­nie cza­sa­mi sta­wiasz prze­cin­ki w lo­so­wych miej­scach i tro­chę mnie to wy­trą­ca­ło z rów­no­wa­gi :P

 

Czer­wień nieba wi­docz­na za oknem, ra­zi­ła zmę­czo­ne oczy króla Bal­di­mi­ra.

Po co ci ten prze­ci­nek tutaj?

 

Młody cho­chlik, przy­siadł na dru­gim korku po wi­nia­ku

Tutaj też zu­peł­nie nie­po­trzeb­ny. 

 

Do­knął cza­pecz­ki i w końcu za­czął przy­po­mi­nać

Li­te­rów­ka.

 

Ma­lut­kie oczy zbie­gły się ze wszyst­kich stron na twa­rzy za­dzior­ne­go Blika.

Nie wiem, czy oczy mogą się zbie­gać. Może Spoj­rze­nia ma­lut­kich oczu zbie­gły się ze wszyst­kich stron…

 

Szef zgro­ma­dze­nia uci­szył Blika ręką.

Czyli że we­pchnął mu rękę do gęby? :D Niby do­brze, a nie­do­brze, może ge­stem ręki za­brzmi le­piej? Sam nie wiem.

 

W końcu zda­wa­ło się, jakby z nieba spa­dał deszcz po­ci­sków.

Może w końcu zdało się, żeby pod­kre­ślić na­głość tego wy­da­rze­nia?

 

Po­zdra­wiam. 

Cześć Amon­Ra,

 

Faj­nie, że się spodo­ba­ło. Wpro­wa­dzi­łem po­praw­ki. In­ter­punk­cja to spora dział­ka, kie­dyś ostro tre­no­wa­łem, ale za­pew­ne po­trze­bu­ję no­wych ćwi­czeń ;). Na pewno po­win­na po­ma­gać, a nie prze­szka­dzać (szcze­gól­nie sto­so­wa­na w mo­men­tach do­bro­wol­nych). Dzię­ki za bi­blio­te­kę!

Ar­ty­stom wię­cej, szyb­ko!

O, tak, to wy­łącz­nie kule ra­do­ści. laugh

Stwo­rzon­ka są skrom­nym e-bo­okiem, ale to zbio­rek baśni dla dzie­ci, nic szcze­gól­ne­go. :)

Po­zdra­wiam ser­decz­nie. :)

Pe­cu­nia non olet

No, to za­le­ży. Czy dzię­ki lek­tu­rze ustą­pią mi kie­dyś miej­sca w tram­wa­ju, czy pod­ło­żą po­dusz­kę śmier­dzą­cą ze śmiesz­nych rze­czy ;D

Wła­ści­wie można zro­bić jedno i dru­gie.

Ar­ty­stom wię­cej, szyb­ko!

laugh Nigdy nic nie wia­do­mo. ;

Pe­cu­nia non olet

Bar­dzo fajne opo­wia­dan­ko, pełne hu­mo­ru, cie­ka­wych po­my­słów i smacz­ków. Jak będę mogła, to klik­nę :).

No, może i for­te­pian za spra­wą magii stał się in­stru­men­tem do po­wo­do­wa­nia wy­bu­chów, ale do­brze, że – jak by na to nie pa­trzeć – jego wła­ści­wo­ści zo­sta­ły ob­ró­co­ne prze­ciw bar­dzo nie­do­bre­mu kró­lo­wi. I jesz­cze te czer­wo­ne mrów­ki! ;)

 

ob­na­ża­jąc swoją bladą ży­la­stą twarz, ukry­tą do­tych­czas pod cię­ża­rem pudru. → Zbęd­ny za­imek. Puder nie jest cięż­ki.

Pro­po­nu­ję: …ob­na­ża­jąc bladą ży­la­stą twarz, ukry­tą do­tych­czas pod war­stwą pudru.

 

Bal­di­mir po­spiesz­nie zła­pał za drew­nia­ny kij… → Masło ma­śla­ne – czy kij mógł być inny, nie drew­nia­ny?

Pro­po­nu­ję: Bal­di­mir po­spiesz­nie zła­pał gruby kij

 

Bal­di­mir kop­nął kij pod swoje kró­lew­skie łoże. → Zbęd­ny za­imek – tam nie było in­ne­go łoża.

 

Wiki wska­zał pa­lusz­kiem na Blika. → Wiki wska­zał pa­lusz­kiem Blika.

Pal­cem wska­zu­je­my kogoś/ coś, nie na kogoś/ na coś.

 

Szef zgro­ma­dze­nia uci­szył Blika ge­stem ręki. → Masło ma­śla­ne – gesty wy­ko­nu­je się rę­ka­mi.

Wy­star­czy: Szef zgro­ma­dze­nia ge­stem uci­szył Blika.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Dobry wie­czór,

 

Mo­ni­que.M: Dzię­ku­ję za lek­tu­rę i z góry dzię­ku­ję za klika ;).

Miło prze­czy­tać, że się po­do­ba­ło.

 

Reg: Wpro­wa­dzi­łem po­praw­ki i mam na­dzie­ję, że przy lek­tu­rze, je­że­li do­szło do ja­kichś wy­bu­chów, to bar­dziej ra­do­ści niż roz­pa­czy :)

Mimo, że kla­wi­sze na kla­wia­tu­rze od kom­pu­te­ra mam aku­rat czar­ne (ale z bia­ły­mi li­te­ra­mi).

Ar­ty­stom wię­cej, szyb­ko!

Miło mi, Vac­te­rze, że mo­głam się przy­dać. :)

Wy­bu­chów ra­do­ści ra­czej nie było, ale nie było też wy­bu­chów roz­pa­czy. Po­wiedz­my, że For­te­pian Bal­di­mi­ra prze­czy­ta­łam z za­do­wo­le­niem. :)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Sym­pa­tycz­ne :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Dzię­ki za lek­tu­rę jesz­cze raz,

 

Reg: Zna­czy rów­no­wa­ga, to le­piej nawet.

 

Anet: Dzię­ki ;)

Ar­ty­stom wię­cej, szyb­ko!

Cześć, Vac­ter!

 

Ba­śnio­wo, po­wie­dział­bym :) Bo jest ktoś wy­raź­nie zły i to zło ob­ra­ca się prze­ciw­ko niemu, jest w tym może nie­zbyt świe­ży, ale jed­nak morał – zatem jeśli cho­dzi o kon­wen­cję jest spoko.

Wy­ko­na­nie tro­chę mnie jed­nak zmę­czy­ło i przy­znam, że mo­men­ta­mi tra­ci­łem wątek. Czy­ta­łem na ko­mór­ce, więc nie wska­żę kon­kret­nych miejsc :(

 

Po­zdrów­ka i po­wo­dze­nia w kro­ku­sie!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Jak na mój gust za dużo cukru w cu­krze, albo bajki w bajce, ale to tylko kwe­stia … gustu.

W ko­men­ta­rzach robię li­te­rów­ki.

Cześć, Vac­ter. 

Sym­pa­tycz­ne opo­wia­da­nie. Po­mysł przy­padł mi do gustu, a hi­sto­ria wcią­gnę­ła. Co mi zgrzyt­nę­ło? Czemu król nisz­czył swoje wła­sne kró­le­stwo? Wy­bu­chy były do­brze sły­szal­ne w zamku, czyli “im­pre­za” dzia­ła się nie­da­le­ko. Czar­ne kla­wi­sze miały nisz­czyć wroga, a od po­cząt­ku słu­ży­ły prze­ciw wład­cy.

Po­zdra­wiam ser­decz­nie!

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Dobry wie­czór. Ciem­no na dwo­rze, ale mam na­dzie­ję, że wy­ja­śnię kilka spraw:

 

Kro­kus: Dzię­ki za lek­tu­rę i wy­kry­cie ba­śnio­wo­ści. W kwe­stii wy­ko­na­nia za­wsze można zro­bić le­piej (mam taką przy­naj­mniej na­dzie­ję) i nie­za­leż­nie od su­biek­tyw­no­ści/obiek­tyw­no­ści opi­nii będę nad tym pra­co­wał. Dobre wy­ko­na­nie to też przy­jem­ność dla au­to­ra.

 

NaN: Cu­kier to strasz­li­wa broń. W tek­ście rów­no­wa­ży nieco siar­kę zgod­nie z za­ło­że­nia­mi kon­kur­su. Oczy­wi­ście tak jak na­pi­sa­łeś, jest to kwe­stia gustu. Dzię­ki za prze­czy­ta­nie.

 

Młody pi­sarz:

Król tak na­praw­dę wal­nął we wroga tylko przed snem:

 

Po tych sło­wach wy­szedł z po­ko­ju i za­mknął za sobą drzwi. Bal­di­mir usiadł znowu przy for­te­pia­nie i wy­gry­wał na bia­łych kla­wi­szach pro­ste me­lo­dyj­ki. W pew­nym mo­men­cie dodał dźwięk czar­ne­go kla­wi­sza, który nie pa­so­wał zbyt­nio do jego gry, jed­nak brzmie­nie wy­bu­chu wy­wo­ła­ło uśmiech na twa­rzy. Bal­di­mir za­grał jesz­cze trzy czar­ne dźwię­ki i po­ło­żył się spać. Tym­cza­sem pod łóż­kiem trwa­ła praca.

 

Póź­niej już walił w sie­bie, ale mógł tego nie wie­dzieć. Za­do­wo­lo­ny ze swo­jej mocy nie pa­trzył czy szko­dzi swoim czy prze­ciw­ni­ko­wi. Do­pie­ro jak sam do­stał, tro­chę się opa­mię­tał. Ja to widzę tak, że te wy­bu­chy były sły­szal­ne dalej, a potem nieco bli­żej, ale za­wsze za oknem (gdzieś tam za lasem była gra­ni­ca). Za­kła­dam też, że wy­bu­chy przed prze­stro­je­niem przez cho­chli­ki, były groź­niej­sze i moc­niej­sze, niż te po prze­stro­je­niu. Za­pew­ne da­ło­by się to le­piej wy­ja­śnić w kwe­stii roz­cho­dze­nia się dźwię­ku. Jed­nak klu­czem jest utra­ta ra­cjo­nal­no­ści, kiedy już gra na sa­mych czar­nych.

 

Tak to widzę. Dzię­ku­ję oczy­wi­ście za lek­tu­rę, po­zy­tyw­ny od­biór i zwró­ce­nie uwagi na aspekt, który mógł zo­stać le­piej zre­ali­zo­wa­ny.

 

Ar­ty­stom wię­cej, szyb­ko!

Baj­ko­wy kli­mat, ma­gicz­ny for­te­pian i mądre cho­chli­ki, ni­cze­go wię­cej nie po­trze­bo­wa­łeś, by stwo­rzyć bar­dzo dobry tekst. Zo­sta­wię Irce przy­jem­ność do­ło­że­nia de­cy­du­ją­ce­go klika, ale gdyby jesz­cze był mój po­trzeb­ny, zo­sta­nie uru­cho­mio­ny. :)

Dzię­ku­ję za ko­men­tarz i po­zy­tyw­ny od­biór! Cie­szy mnie, że tekst wy­brzmiał na tyle, by nie tylko dało się go prze­czy­tać, ale nawet wy­cią­gnąć z niego jakąś war­tość ;)

 

Ar­ty­stom wię­cej, szyb­ko!

Witaj, Vac­te­rze. Przy­jem­na i śmiesz­na opo­wiast­ka. Naj­bar­dziej roz­ba­wi­ła mnie wizja cho­chli­ko­wej bitki pod łóż­kiem i tek­sty Blika. Po­zdra­wiam!

Hej hra­biax,

Dzię­ki za od­wie­dzi­ny i lek­tu­rę!

 

Z tego te­ma­tu bawi mnie na przy­kład jeden cytat, a do­kład­nie: “Nie życzę sobie ni­skiej kul­tu­ry na te­re­nie pod łożem.”. Niby ja pi­sa­łem, ale tekst od­kle­ja się z cza­sem od au­to­ra po­zwa­la­jąc mu spoj­rzeć nieco jak ze­wnętrz­ny czy­tel­nik ;)

Ar­ty­stom wię­cej, szyb­ko!

Bar­dzo mi się spodo­bał po­mysł z pia­ni­nem i uzbro­jo­ny­mi czar­ny­mi kla­wi­sza­mi. Do tego za­koń­cze­nie, jak z bajki o no­wych sza­tach ce­sa­rza i mrów­ki, ni­czym z Pana Ta­de­usza. Za­sza­la­łeś :) To coś no­we­go, nie­zwy­kłe­go. I wła­śnie za tę nie­zwy­kłość do­sta­łeś moje wy­róż­nie­nie :)

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Cześć Ir­ka­_Luz:

 

Dzię­ku­ję za do­ce­nie­nie. Do­sta­łem kie­dyś wspa­nia­łą książ­kę z ilu­stra­cja­mi. Po­sia­da­ła nawet ob­ra­zek na­gie­go króla, który bar­dzo mnie za­sko­czył :)

Ar­ty­stom wię­cej, szyb­ko!

Bar­dzo ładna bajka. Czy­ta­łam z przy­jem­no­ścią. Być może można było coś po­pra­wić, ale za­cie­ka­wi­ły mnie te cho­chli­ki i nie zwra­ca­łam na to uwagi…

Za to za­in­try­go­wał mnie twój ostat­ni ko­men­tarz:

Po­sia­da­ła nawet ob­ra­zek na­gie­go króla, który bar­dzo mnie za­sko­czył :)

Za­sko­czył cię ob­ra­zek czy król? A jeśli król, to czym (na tym nagim zdję­ciu)? ;)

Po­szpe­ra­łem i zna­la­złem to wy­da­nie. W moim zbior­ku opo­wia­dań, w No­wych Sza­tach Ce­sa­rza, widać pełną ana­to­mię wład­cy, który wła­ści­wie przy­po­mi­nał w ca­ło­ści kur­cza­ka.

Ar­ty­stom wię­cej, szyb­ko!

Po­do­bał mi się za­mysł i cha­rak­te­ry cho­chli­ków. Niby wszy­scy chce­my pomoc ale czy mo­że­my za­ufac tym innym np. z lasu? 

Cześć Nova, dzię­ki za lek­tu­rę. Za­ufa­nie cza­sem bu­du­je się długo i nie­kie­dy ma coś wspól­ne­go z ha­zar­dem.

Ar­ty­stom wię­cej, szyb­ko!

po­twier­dzam, lubię kiedy ktoś prze­my­ca w na pozór za­baw­nym tek­scie prze­my­śle­nia nieco po­waż­niej­sze. 

Nowa Fantastyka