- Opowiadanie: Młody pisarz - Przyjaciel na zimne noce

Przyjaciel na zimne noce

Na wstę­pie dzię­ku­ję Bruce i Za­na­iso­wi za betę. Bar­dzo mi po­mo­gli. 

Za­chę­cam do prze­czy­ta­nia krót­kiej opo­wiast­ki o chłop­cu. No­wo­cze­sne mia­sto, la­ta­ją­ce auta i... po­dzia­ły wśród ludzi. 

Chęt­nie przyj­mę każdy ko­men­tarz. 

Uda­nej lek­tu­ry. 

 

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Krokus, drakaina, Użytkownicy IV, Użytkownicy

Oceny

Przyjaciel na zimne noce

Pro­mie­nie za­cho­dzą­ce­go słoń­ca to­pi­ły się w szy­bach wie­żow­ców. Po nie­bie su­nę­ły sznu­ry la­ta­ją­cych aut. Jack szedł po chod­ni­ku i przy­ci­skał do pier­si szma­cia­ne­go kota – je­dy­ną pa­miąt­kę po mamie. Zimny wiatr ude­rzył chłop­ca w twarz, a pisk opon wbił się w uszy. Bied­niej­si nadal jeź­dzi­li zwy­kły­mi sa­mo­cho­da­mi.

Jack wci­snął głowę w koł­nierz. Po uli­cach po­ru­sza­li się nie­licz­ni lu­dzie. Część z nich miała me­ta­lo­we koń­czy­ny, tak jak w sta­rych fil­mach, które mama pusz­cza­ła mu do snu, zanim nie wy­mie­ni­ła od­twa­rza­cza na je­dze­nie. 

Spoj­rzał w stro­nę ma­łe­go bu­dyn­ku. Nad drzwia­mi wid­niał napis: „Pomoc dla ubo­gich”. W środ­ku świe­ci­ły we­so­ło lamp­ki. Pro­po­zy­cja wy­da­wa­ła się bar­dzo ku­szą­ca, ale Jack wie­dział… Już parę razy pró­bo­wał. Bez­sku­tecz­nie, nie wpu­ści­li go. Bra­ko­wa­ło miejsc. Prze­łknął łzy i przy­ci­snął moc­niej do pier­si szma­cia­ne­go kotka.

– Mój przy­ja­ciel – wy­szep­tał.

Do­tarł do pasów. Skrę­cił w bok i pod­szedł do małej budki. W środ­ku sie­dział straż­nik. Jack pod­niósł rękę i po­wie­dział: 

– Wra­cam. 

Męż­czy­zna zmie­rzył go prze­ni­kli­wym spoj­rze­niem. Przez chwi­lę się nad czymś za­sta­na­wiał, aż wresz­cie bez ostrze­że­nia przy­ło­żył czer­wo­ne urzą­dze­nie do nad­garst­ka chłop­ca. Coś pik­nę­ło, a lo­ka­li­za­tor spadł na dłoń straż­ni­ka. 

Jack ob­ró­cił się i spoj­rzał na sy­gna­li­za­cję. Za­pa­li­ło się zie­lo­ne, a ledwo wi­dzial­na ba­rie­ra znik­nę­ła. Chło­piec wie­dział, że gdy przej­dzie, znowu za­mkną wrota.

Po­sta­wił nogę na po­pę­ka­nym chod­ni­ku. Odór ude­rzył go w noz­drza, Jack z tru­dem za­czerp­nął po­wie­trza. Izo­la­cja bied­nej czę­ści mia­sta spra­wi­ła, że w środ­ku dnia cuch­nę­ło. Do­pie­ro wie­czo­rem otwie­ra­no górną ba­rie­rę. Rok temu za­in­sta­lo­wa­no pod­ziem­ną kli­ma­ty­za­cję, ale ta nie do końca roz­wią­za­ła pro­ble­m, cho­ciaż teraz dało się przy­naj­mniej żyć. 

Stare domy to­nę­ły w od­pad­kach, na po­nisz­czo­nych drzwiach za­lęgła się pleśń. Biedę czuć było na każ­dym kroku. Lu­dzie w po­pla­mio­nych ubra­niach szli, pa­trząc pusto przed sie­bie.

Jack wszedł w jedną z bocz­nych ulic. Nie zdo­łał jed­nak zro­bić nawet kilku kro­ków, gdy usły­szał czyjś szy­der­czy śmiech.

– Chłop­czy­ku! Masz coś dla nas?

Ob­ró­cił się. Dwóch ro­słych chło­pa­ków za­stą­pi­ło mu drogę. Jack po­bladł. Chciał ucie­kać, ale mię­śnie od­mó­wi­ły po­słu­szeń­stwa. Nogi zdały mu się nagle cięż­kie i przy­spa­wa­ne do brud­ne­go chod­ni­ka.

– Billy, co bie­rze­my? – ode­zwał się jeden z ban­dy­tów. 

– Może tego kotka? Dla mojej sio­strzycz­ki bę­dzie w sam raz, spodo­ba jej się. 

– Dobry po­mysł! Jak ty coś po­wiesz, to tylko mą­dre­go. Bę­dzie za­chwy­co­na. 

Jack chciał krzy­czeć, że nie po­zwa­la, ale wy­do­był z sie­bie tylko nie­wy­raź­ny jęk. Za­sło­nił ple­ca­mi przy­ja­cie­la i za­ci­snął palce na szma­cia­nym ma­te­ria­le. Jeden z chło­pa­ków chwy­cił go za bark i po­cią­gnął. Jack stra­cił rów­no­wa­gę, ale utrzy­mał się na no­gach. Znów stał twa­rzą w twarz ze zło­dzie­ja­mi.

Nie odda przy­ja­cie­la! Za nic na świe­cie, bę­dzie wal­czył. Dla mamy!

Billy chwy­cił ogon kotka i szarp­nął do sie­bie. Jack nie zdo­łał utrzy­mać szma­cia­nej za­baw­ki w dło­niach i upadł na ko­la­na. Po­czuł pie­ką­cy ból, ale po­de­rwał się.

Za późno!

Zło­dzie­je zni­ka­li już w la­bi­ryn­cie uli­czek. Zro­zu­miał, że nie zdąży ich do­go­nić. Bła­gal­nym spoj­rze­niem omiótł drugą stro­nę ulicy. Stąd jesz­cze wi­dział budkę, straż­nik też go za­uwa­żył. 

– Po­mo­cy! Pro­szę pana, oni mnie okra­dli. Po­trze­bu­ję po­mo­cy! – wołał Jack, ale męż­czy­zna tylko kwa­śno się uśmiech­nął.

To nie był jego pro­blem. Ta stro­na świa­ta go nie do­ty­czy­ła. Jack od­dy­chał cięż­ko, a łzy ci­snę­ły mu się do oczu. Za­ci­snął pię­ści i prze­łknął ślinę.

Wspo­mnie­nia ude­rzy­ły, tym razem znacz­nie moc­niej. Zo­ba­czył mamę w przy­tul­nym po­ko­iku, uśmie­cha­ją­cą się od ucha do ucha. W rę­kach trzy­ma­ła szma­cia­ne­go kotka. Rzu­cił się jej wtedy w ob­ję­cia.

W tam­tych cza­sach żyli jesz­cze w dużym wie­żow­cu, może i bez taty, ale razem. Zanim nie przy­szedł pan w gar­ni­tu­rze z wiel­ką tecz­ką. Mówił coś o dłu­gach. Wtedy wszyst­ko się zmie­ni­ło. Mama stała się ma­ło­mów­na, pła­ka­ła wie­czo­ra­mi. Pró­bo­wał ją po­cie­szyć, ale nie po­tra­fił. 

Za­ci­snął po­wie­ki i po­cią­gnął nosem.

 

***

 

Jack z umo­ru­sa­ną od pła­czu buzią wlókł się po ścież­ce oświe­tla­nej przez księ­życ. Skrę­cił w bocz­ną ulicz­kę i przy­padł do muru. Zza osło­ny do­bie­ga­ły roz­mo­wy. Cza­sem ktoś za­klął, cza­sem krzyk­nął, albo zro­bił te dwie rze­czy naraz. 

Jack uspo­ko­ił od­dech. Na czwo­ra­kach do­padł po­nisz­czo­nej budy dla psa. Wdra­pał się na górę i wyj­rzał zza muru. Wokół placu wy­peł­nio­ne­go od­pad­ka­mi krę­ci­ło się kil­ku­na­stu ludzi. W rę­kach trzy­ma­li pałki, noże i ma­cze­ty. 

Z dali do­la­ty­wał bu­czą­cy od­głos, a więc trans­port się zbli­żał. Jack przy­warł ple­ca­mi do zim­ne­go muru. Nie było do­brze, było źle. Bar­dzo źle. Zro­zu­miał, że bę­dzie mu­siał zna­leźć ko­lej­ne wy­sy­pi­sko. Tutaj nie mógł już czuć się bez­piecz­nie. Zresz­tą gangi po­wo­li zaj­mo­wa­ły całą bied­ną część mia­sta, ale od bo­ga­tej dzie­lił je mur nie do prze­by­cia. 

Bu­cze­nie na­ra­sta­ło. Teraz Jack wi­dział już do­kład­nie la­ta­ją­cy po­jazd. Nie zdo­łał po­li­czyć do trzech, gdy śmie­ciar­ka za­wi­sła nad pla­cem. Kilka ton od­pa­dów spa­dło na zie­mię. Jack jesz­cze nigdy nie wi­dział wy­sy­pi­ska w bo­ga­tej czę­ści mia­sta. Śmie­ci wy­rzu­ca­no tylko tam, gdzie pa­no­wa­ła bieda. 

Coś parę me­trów od chłop­ca ude­rzy­ło o zie­mię. W sercu Jacka za­pa­li­ła się iskra na­dziei. Zsu­nął się z budy i na ko­la­nach za­czął prze­trzą­sać rzad­ką trawę. 

Pod pal­ca­mi po­czuł metal. Uśmiech­nął się i ob­li­zał wargi. Pod­niósł kon­ser­wę z ziemi i w świe­tle księ­ży­ca przyj­rzał się jej do­kład­nie. Nie była na­po­czę­ta, a na boku wid­niał napis “Fel­gij­skie mięso”. 

 

***

 

Jack wsko­czył przez okno ma­łe­go bu­dyn­ku, a wła­ści­wie po­zo­sta­łych ruin i sku­lił w kącie po­miesz­cze­nia. Wyjął spod kurt­ki koc i po­ło­żył na zim­nym be­to­nie.

Wziął do rąk kon­ser­wę i szarp­nął za uchwyt. Wiecz­ko pstryk­nę­ło i od­sło­ni­ło ka­wał­ki mięsa, a Jack z lu­bo­ścią za­nu­rzył palce w sosie. Jesz­cze ty­dzień temu miał łyżkę, do­pó­ki nie za­brał jej jakiś wred­ny osi­łek.

Jack jadł szyb­ko i łap­czy­wie. Ból w żo­łąd­ku po­wo­li usta­wał. 

Gdy opróż­nił pusz­kę, od­rzu­cił me­ta­lo­we pu­deł­ko w bok. Przez chwi­lę kor­ci­ło go, żeby się­gnąć do kie­sze­ni i wyjąć z niej ka­wa­łek mięsa scho­wa­ny na czar­ną go­dzi­nę, ale szyb­ko od­rzu­cił tę myśl. Mu­siał ra­cjo­no­wać żyw­ność.

Po­ło­żył głowę na kocu i przy­mknął oczy. Nie miał się do kogo przy­tu­lić, ani z kim po­roz­ma­wiać. Dzi­siaj za­bra­li mu ostat­nie­go przy­ja­cie­la. Stra­cił wszyst­ko. 

Prze­wró­cił się na plecy i spoj­rzał w niebo. Po su­fi­cie po­zo­stał je­dy­nie nie­wiel­ki ślad w rogu bu­dyn­ku. Gwiaz­dy były ledwo do­strze­gal­ne. Nawet tu, w bied­nej dziel­ni­cy świa­tło sta­rych lamp przy­ćmie­wa­ło złote punk­ci­ki.

Pa­mię­tał jesz­cze do­brze, że kie­dyś sia­da­li wraz z mamą na ławce i pa­rzy­li ku górze. Cie­pła mat­czy­na dłoń gła­dzi­ła jego włosy. Kie­dyś gwiaz­dy były bar­dziej wi­docz­ne, pięk­niej­sze. Mama mó­wi­ła, że tam wy­so­ko jest tata i pa­trzy na nich z góry.

Teraz może oboje ro­dzi­ce pa­trzą na niego? Gar­dło mu się ści­snę­ło. Chciał po­wę­dro­wać tam, gdzie oni, ale nie wi­dział drogi do gwiazd. Nie było żad­ne­go mostu, po któ­rym mógł­by przejść, ani żad­nej dra­bi­ny, po któ­rej mógł­by się wdra­pać.

Coś za­sze­le­ści­ło, ktoś znowu przy­szedł go okraść? Było mu to obo­jęt­ne. Prze­wró­cił się na bok. Nie obu­dzą go, choć­by chcie­li. Nie bę­dzie ucie­kać. Nie dzi­siaj. Za­ci­snął po­wie­ki i wsłu­chał się w ciszę. Przez chwi­lę od­no­to­wy­wał ostroż­nie sta­wia­ne kroki, a póź­niej i ten od­głos za­milkł.

Wstrzy­mał od­dech i za­drżał. Chciał, żeby to już na­de­szło, bo naj­gor­sza była nie­pew­ność. Wy­pu­ścił po­wie­trze i wtedy po­czuł na po­li­ku coś mo­kre­go.

To było takie przy­jem­ne, a jed­no­cze­śnie nie­spo­dzie­wa­ne. Może to mama wró­ci­ła po niego? Gdy le­ża­ła w ka­łu­ży krwi, obie­ca­ła, że się jesz­cze spo­tka­ją. Teraz przy­szła? Nie, na pewno nie… Ale w takim razie, co go do­ty­ka­ło?

Otwo­rzył oczy i zo­ba­czył nad sobą fu­trza­sty łeb.

– Pies? – wy­szep­tał z nie­do­wie­rza­niem.

Zwie­rzę za­skom­la­ło i prze­su­nę­ło ję­zo­rem po jego po­li­ku. Na twa­rzy Jacka za­go­ści­ło coś na kształt uśmie­chu.

– Spo­koj­nie, pie­sku, spo­koj­nie. Co tu ro­bisz?

Po­dra­pał zwie­rzę za uchem. Mała dłoń uto­nę­ła w fu­trze, a Jack po­czuł dziw­ne cie­pło, choć na dwo­rze było zimno.

– Pew­nie głod­ny je­steś? – za­py­tał i się­gnął do kie­sze­ni. 

Od­wi­nął folię i podał psu ka­wa­łek mięsa. 

– Jedz, nie krę­puj się. Jutro coś sobie znaj­dę. 

Zwie­rzę mu­sia­ło być na­praw­dę głod­ne, bo jed­nym kłap­nię­ciem po­żar­ło po­si­łek. Serce chłop­ca pło­nę­ło szczę­ściem, cho­ciaż przed chwi­lą oddał pro­wiant za­cho­wy­wa­ny na czar­ną go­dzi­nę. 

– Zo­sta­niesz ze mną? Mam już dla cie­bie nawet imię. Jey, po­do­ba ci się?

Zwie­rzę trą­ci­ło go łbem. Jack uśmiech­nął się, a w jego oczach za­bły­sły łzy. Tej nocy, jak nigdy wcze­śniej, było mu szcze­gól­nie cie­pło.

 

Koniec

Komentarze

Witam Cię ser­decz­nie, Młody Pi­sa­rzu, dzię­ku­ję za betę i gra­tu­lu­ję raz jesz­cze ogrom­nej wraż­li­wo­ści, wy­raź­nie wi­docz­nej przy tym opo­wia­da­niu.

Po­zdra­wiam ser­decz­nie. :)

Pe­cu­nia non olet

Do mnie nie tra­fi­ło. Mam za to py­ta­nie: czy chcesz, żebym bar­dziej szcze­gó­ło­wo wy­ja­śni­ła dla­cze­go, czy ta krót­ka in­for­ma­cja wy­star­czy?

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Nie na pewno nie… ---> prze­ci­nek po Nie.

<>

Kla­sycz­ne wy­ko­rzy­sta­nie sche­ma­tu, lecz (w grun­cie rze­czy) uda­nie na­pi­sa­na hi­sto­ria.

Cześć, gra­vel.

Roz­bu­do­wa­ną opi­nię chęt­nie przy­gar­nę, bo bar­dzo po­ma­ga :) Ale już sama in­for­ma­cja, że nie tra­fi­ło, jest przy­dat­na. 

Dzię­ki za ko­men­tarz. 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie!

 

Witaj, AdamKB.

Po­pra­wi­łem błąd. 

Cie­szę się, że uwa­żasz hi­sto­rię za udaną. Fak­tycz­nie, fa­bu­ła i za­mysł nie są zbyt ory­gi­nal­ne. Będę pró­bo­wał dalej. 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie!

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Na tym to po­le­ga, Młody Pi­sa­rzu – na gro­ma­dze­niu do­świad­czeń do­brych, ta­kich sobie i kiep­ska­wych, a potem ich wy­ko­rzy­sty­wa­niu. Wiem, ni­cze­go no­we­go nie na­pi­sa­łem, ale skoro to aku­rat praw­da i re­cep­ta…

Po­wo­dze­nia!

Do­brze, zatem skoro wy­sta­wiasz się na moje kły i pa­zu­ry, to kimże ja je­stem, by Ci od­ma­wiać ;) Zanim jed­nak po­le­ci­my z kok­sem, pod­kre­ślę, że to co na­stą­pi dalej, to wy­łącz­nie wy­ra­że­nie moich su­biek­tyw­nych wra­żeń i opi­nii. Wy­ni­ka­ją one z rów­nie su­biek­tyw­nych upodo­bań oraz aler­gii na pew­ne­go ro­dza­ju tek­sty. Po­dej­rze­wam, że mogę być jed­nak w mniej­szo­ści, zatem ab­so­lut­nie nie mu­sisz się moją opi­nią przej­mo­wać.

Zatem.

Uwa­żam, że ten tekst to w dużej mie­rze szan­taż emo­cjo­nal­ny. Wszyst­kie ele­men­ty zo­sta­ły skle­jo­ne w taki spo­sób, by stwo­rzyć obraz prze­ma­wia­ją­cy do wraż­li­wo­ści i em­pa­tii czy­tel­ni­ka. Mamy tu bo­wiem ma­łe­go, skrzyw­dzo­ne­go chłop­ca, obo­jęt­ne spo­łe­czeń­stwo, mło­do­cia­nych prze­śla­dow­ców, pie­ska… To wszyst­ko aż krzy­czy: Czy mo­żesz przejść obo­jęt­nie wobec ta­kie­go ogro­mu cier­pie­nia, czy­tel­ni­ku? Czy nie roz­czu­lisz się opo­wie­ścią o przy­jaź­ni mię­dzy sa­mot­nym dziec­kiem a zwie­rzę­ciem, które jest je­dy­nym świa­teł­kiem w czar­nym tu­ne­lu bez­na­dziei i dys­to­pii?!

Nie wąt­pię, że nie takie były Twoje za­mia­ry i chcia­łeś po pro­stu opo­wie­dzieć hi­sto­rię, która wpa­dła Ci do głowy. Nie wąt­pię, że wielu czy­tel­ni­kom Twoje opo­wia­da­nie się spodo­ba. Ja po pro­stu je­stem uczu­lo­na na takie tek­sty i takie próby za­an­ga­żo­wa­nia mnie emo­cjo­nal­nie w tekst. Widzę tu za­gra­nie na czy­tel­ni­czej em­pa­tii z po­mi­nię­ciem in­nych ele­men­tów, które po­win­ny się skła­dać na zaj­mu­ją­cą opo­wieść. Fa­bu­ły pra­wie nie ma, a świat przed­sta­wio­ny zo­stał po­bież­nie, tylko na tyle, by dało się mu przy­cze­pić łatkę fan­ta­sty­ki. Kre­acja po­sta­ci rów­nież nie wy­pa­li­ła: mamy ste­reo­ty­po­wych bul­lies, któ­rzy ukrad­ną nawet plu­szo­wą za­baw­kę, bo tacy są źli i mamy Jacka, o któ­rym mogę po­wie­dzieć je­dy­nie tyle, że jest… No dobra, gdzieś w tle prze­wi­ja się także nie­obec­na matka oraz zimni i obo­jęt­ni stró­że prawa. Znowu: to za mało, żebym po­czu­ła za­an­ga­żo­wa­nie.

Prze­pra­szam za ma­ru­dze­nie i za ostre słowa, ale dla mnie ten tekst po pro­stu nie za­dzia­łał. Ani jako hi­sto­ria, ani jako próba wzbu­dze­nia we mnie kon­kret­nych emo­cji.

 

Nie­mniej, życzę po­wo­dze­nia w dal­szych pró­bach pi­sar­skich. Z pi­sa­niem jest o tyle faj­nie, że rzad­ko do­ko­nu­je się re­gres ;)

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Gra­vel ma rację, jest to szan­taż emo­cjo­nal­ny, ale jako be­tu­ją­cy w ogóle na to nie pa­trzy­łem. Taką sobie autor hi­sto­rię wy­my­ślił, to niech taką sobie na­pi­sze.

Sku­pi­łem się ra­czej na po­pra­wie war­stwy tech­nicz­nej tek­stu oraz lo­gi­ce świa­ta. Tu i tu można jesz­cze się bawić, ale nie o to cho­dzi, żeby cał­ko­wi­cie wy­ru­go­wać au­to­ra z jego wła­sne­go dzie­ła, tylko aby wska­zać pewne aspek­ty, które, miej­my na­dzie­ję, będą pod­da­ne bar­dziej szcze­gó­ło­wej ana­li­zie w ko­lej­nych tek­stach.

To nie jest skom­pli­ko­wa­na hi­sto­ria. To nie jest skom­pli­ko­wa­ny bo­ha­ter. Ale jest to skoń­czo­ny tekst, który na pewno sta­no­wi jakiś etap w pi­sar­skim roz­wo­ju.

Za­na­isie, nie za­mie­rzam ni­ko­go z ni­cze­go wy­ru­go­wy­wać. To brzmi jak zbyt dużo ro­bo­ty, a ja je­stem le­ni­wa ;)

Ale tek­sty pisze się z re­gu­ły po to, by komuś je po­ka­zać, i trze­ba li­czyć się z tym, że jakiś ich od­biór bę­dzie. Gdy­bym ten tekst be­to­wa­ła, też pra­co­wa­ła­bym na tym, co mi autor wrę­czył, bez na­rzu­ca­nia mu ja­kiejś swo­jej wizji. Ale jako czy­tel­nik, który do­sta­je w łapki skoń­czo­ne dzie­ło, czuję, że mam prawo tro­chę po­na­rze­kać, zwłasz­cza że na­praw­dę nie robię tego zło­śli­wie (nawet jeśli tak brzmię mo­men­ta­mi). Sta­ra­łam się je­dy­nie wska­zać, co mi w tym tek­ście nie za­gra­ło i dla­cze­go.

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Gra­vel,

dzię­ku­ję za roz­wi­nię­cie opi­nii. 

Uwa­żam, że ten tekst to w dużej mie­rze szan­taż emo­cjo­nal­ny.

Cał­ko­wi­cie ro­zu­miem. Chcia­łem po­ka­zać bru­tal­ną przy­szłość, w tym nie­czu­łość ludzi, bo do tego wszyst­ko obec­nie zmie­rza, ale jak tak teraz myślę, to chyba prze­sa­dzi­łem. 

Kre­acja po­sta­ci rów­nież nie wy­pa­li­ła: mamy ste­reo­ty­po­wych bul­lies, któ­rzy ukrad­ną nawet plu­szo­wą za­baw­kę, bo tacy są źli i mamy Jacka, o któ­rym mogę po­wie­dzieć je­dy­nie tyle, że jest

Słusz­na uwaga, jesz­cze bar­dziej utwier­dzi­łaś mnie w prze­ko­na­niu, że muszę po­świę­cać wię­cej czasu na kre­owa­nie bo­ha­te­ra :)

Prze­pra­szam za ma­ru­dze­nie i za ostre słowa, ale dla mnie ten tekst po pro­stu nie za­dzia­łał. Ani jako hi­sto­ria, ani jako próba wzbu­dze­nia we mnie kon­kret­nych emo­cji.

Dzię­ku­ję za kon­struk­tyw­ną kry­ty­kę. Nie padły tu żadne ostre słowa, a prze­cież jeśli uwa­żasz tekst za… De­li­kat­nie mó­wiąc mocno prze­cięt­ny, to nie ma sensu ukry­wać praw­dy. :D 

Na­stęp­nym razem po­sta­ram się na­pi­sać coś z bar­dziej in­try­gu­ją­cą fa­bu­łą i lep­szy­mi po­sta­cia­mi. Dłuż­szy tekst po­wi­nien mi do­brze zro­bić, przy krót­kich mam pro­blem z opo­wia­da­niem hi­sto­rii. Mi­nia­tur­ki mniej wy­ba­cza­ją. 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie! 

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Mi­nia­tur­ki mniej wy­ba­cza­ją.

Oj tak. W jakiś po­kręt­ny i bez­sen­sow­ny spo­sób dłu­gie tek­sty ła­twiej jest na­pi­sać. W mi­nia­tur­ce wszyst­ko musi być tip top.

 

Po­zdra­wiam rów­nież i po­wo­dze­nia przy ko­lej­nych tek­stach!

three go­blins in a trench coat pre­ten­ding to be a human

Gra­vel

Ja nic nie za­rzu­cam, bar­dziej sam się uspra­wie­dli­wiam, czemu mocno nie in­ge­ro­wa­łem w fa­bu­łę ;)

Gdy­bym ten tekst be­to­wa­ła, też pra­co­wa­ła­bym na tym, co mi autor wrę­czył, bez na­rzu­ca­nia mu ja­kiejś swo­jej wizji. Ale jako czy­tel­nik, który do­sta­je w łapki skoń­czo­ne dzie­ło, czuję, że mam prawo tro­chę po­na­rze­kać,

Mam do­kład­nie takie samo po­dej­ście.

I z pew­no­ścią Młody jest za­do­wo­lo­ny, że do­sta­je kon­struk­tyw­ną kry­ty­kę :)

 

Młody pi­sarz, muszę przy­znać, że w sto­sun­ku do two­je­go po­przed­nie­go tek­stu, który czy­ta­łam, zro­bi­łeś bar­dzo duże po­stę­py :) Masz tutaj kon­kret­ny po­mysł i sta­rasz się go po­ka­zać, nie pę­dząc przy tym, jak po torze wy­ści­go­wym. :)

Bar­dzo mi się po­do­ba­ło, że sku­pi­łeś się na po­ka­zy­wa­niu emo­cji i wzbu­dza­niu ich u czy­tel­ni­ka. Zga­dzam się z opi­nią gra­vel, ale je­stem pewna, że na­stęp­nym razem po­trak­tu­jesz temat bar­dziej sub­tel­nie. Cie­szę się, że tłu­ma­cząc uni­wer­sum i sy­tu­ację dziec­ka, nie po­sze­dłeś w eks­po­zy­cje. Zgrab­nie wpla­ta­łeś w tekst in­for­ma­cje o jego ro­dzi­nie oraz o świe­cie. Sam bo­ha­ter wy­szedł jed­nak dość pa­pie­ro­wo, ot sie­rot­ka, ja­kich wiele. Mógł­byś spró­bo­wać nadać mu tro­chę wię­cej in­dy­wi­du­al­nych cech. Nie wiem, jaki jest jego cel, jakie jest pra­gnie­nie, czego naj­bar­dziej się boi itp., przez co nie za bar­dzo mu współ­czu­ję. 

Mo­ment utra­ty kotka był mo­men­tem kul­mi­na­cyj­nym tego opo­wia­da­nia, dla­te­go uwa­żam, że wy­da­rzy­ło się to za szyb­ko. Chło­piec spo­koj­nie mógł­by naj­pierw zdo­być kon­ser­wę, na­cie­szyć się ma­skot­ką i tą na­miast­ką bli­sko­ści, którą dzię­ki niej miał, żeby potem jej stra­ta moc­niej wstrzą­snę­ła czy­tel­ni­kiem. Nie je­stem też pewna za­koń­cze­nia. Chło­piec za szyb­ko stra­cił kotka, że­by­śmy mogli się tym prze­jąc i za szyb­ko zdo­by­wa no­we­go przy­ja­cie­la, że­by­śmy zdą­ży­li mu współ­czuć. Przy za­koń­cze­niu od­nio­słam wra­że­nie, jak­byś prze­stra­szył się, że za­smu­cisz czy­tel­ni­ków. Na przy­szłość nie miej dla nas li­to­ści. ;)

Cześć, Młody Pi­sa­rzu!

 

To ja, Twój piąt­ko­wy dy­żur­ny!

Zimny wiatr ude­rzył chłop­ca w twarz, a pisk opon wbił się w uszy.

prze­stra­szy­łem się, że coś mu się stało, bo pisk opon za­zwy­czaj zwia­stu­je wy­pa­dek – a tu nic – tro­chę mnie to zdez­o­rien­to­wa­ło.

 

Cóż, tekst o cie­ple, jaką daje przy­jaźń z czwo­ro­no­giem – jest mi to szcze­gól­nie bli­skie, bo psia­ka sam po­sia­dam i jest dla mnie na­praw­dę ważny.

Ogól­nie oce­niam tekst po­zy­tyw­nie, tech­nicz­nie, oprócz po­wyż­sze wzmian­ki, nic mnie nie ubo­dło.

Na­to­miast co do sa­me­go bo­ha­te­ra, to od po­cząt­ku kreu­jesz go, jako kogoś, kto kom­plet­nie nie ma nic i nic nie po­tra­fi. A jed­nak żyje, mimo cięż­kich wa­run­ków. Mógł­byś uwia­ry­god­nić re­alia, gdyby bo­ha­ter wcale nie był takim ostat­nim prze­gry­wem, tylko za­zna­czył kilka zdol­no­ści, jak np. umie­jęt­ność ob­serw­cji ulicy, uni­ka­nia kło­po­tów, itd. – ogól­nie cze­goś, co by po­ka­za­ło, że nie od dzi­siaj żyje na ulicy i nie jest mu to obce. Po­tra­fi to ogar­nąć, jest ulicz­nym cwa­niacz­kiem, a jed­no­cze­śnie w głębi serca to czego mu bra­ku­je, to wła­śnie brat­niej duszy.

 

Po­zdrów­ka i po­wo­dze­nia w dal­szej pracy twór­czej!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Cześć, Ośmior­ni­co

Bar­dzo mi miło, że zaj­rza­łaś pod moje opo­wia­da­nie.

Masz tutaj kon­kret­ny po­mysł i sta­rasz się go po­ka­zać, nie pę­dząc przy tym, jak po torze wy­ści­go­wym.

O! A wiesz, że twoja beta bar­dzo mi w tym po­mo­gła? Świa­do­mość, że będę mu­siał prze­pi­sać całe opo­wia­da­nie… No cóż, za­pa­mię­ta­łem. Cho­ciaż teraz też mi się zda­rza, ale już nie tak czę­sto. :) 

że na­stęp­nym razem po­trak­tu­jesz temat bar­dziej sub­tel­nie.

Obie­cu­ję! :D 

Sam bo­ha­ter wy­szedł jed­nak dość pa­pie­ro­wo, ot sie­rot­ka, ja­kich wiele.

Mówi to już trze­cia osoba, nie ma bata bym za­po­mniał. Z po­rad­ni­ków (przez cie­bie po­de­sła­nych) do­wie­dzia­łem się, że bo­ha­ter musi za­ska­ki­wać czy­tel­ni­ka, nie może być jed­no­wy­mia­ro­wy. No tak, ale co z tego, jak po­peł­niam taki błąd w swo­jej hi­sto­rii. Na szczę­ście mnie pil­nu­je­cie ;) 

Mo­ment utra­ty kotka był mo­men­tem kul­mi­na­cyj­nym tego opo­wia­da­nia, dla­te­go uwa­żam, że wy­da­rzy­ło się to za szyb­ko. Chło­piec spo­koj­nie mógł­by naj­pierw zdo­być kon­ser­wę, na­cie­szyć się ma­skot­ką i tą na­miast­ką bli­sko­ści, którą dzię­ki niej miał, żeby potem jej stra­ta moc­niej wstrzą­snę­ła czy­tel­ni­kiem.

Praw­da. Nie mogę się nie zgo­dzić. Ale znowu… Do­pie­ro to za­uwa­ży­łem, a prze­cież o tym czy­ta­łem. Ech, cały ja. 

Na przy­szłość nie miej dla nas li­to­ści.

Nie będę miał. Obie­cu­ję :P

Po­zdra­wiam ser­decz­nie! 

 

Witaj, Kro­ku­sie.

prze­stra­szy­łem się, że coś mu się stało, bo pisk opon za­zwy­czaj zwia­stu­je wy­pa­dek – a tu nic – tro­chę mnie to zdez­o­rien­to­wa­ło.

Po­my­ślę nad tym. 

Ogól­nie oce­niam tekst po­zy­tyw­nie, tech­nicz­nie, oprócz po­wyż­sze wzmian­ki, nic mnie nie ubo­dło.

Bar­dzo mnie to cie­szy :) 

Na­to­miast co do sa­me­go bo­ha­te­ra, to od po­cząt­ku kreu­jesz go, jako kogoś, kto kom­plet­nie nie ma nic i nic nie po­tra­fi. A jed­nak żyje, mimo cięż­kich wa­run­ków. Mógł­byś uwia­ry­god­nić re­alia, gdyby bo­ha­ter wcale nie był takim ostat­nim prze­gry­wem, tylko za­zna­czył kilka zdol­no­ści, jak np. umie­jęt­ność ob­serw­cji ulicy, uni­ka­nia kło­po­tów, itd. – ogól­nie cze­goś, co by po­ka­za­ło, że nie od dzi­siaj żyje na ulicy i nie jest mu to obce. Po­tra­fi to ogar­nąć, jest ulicz­nym cwa­niacz­kiem, a jed­no­cze­śnie w głębi serca to czego mu bra­ku­je, to wła­śnie brat­niej duszy.

Bar­dzo słusz­na uwaga. Widzę, że po­rząd­nie po­le­głem na kre­acji bo­ha­te­ra. Szko­da, może na­stęp­nym razem uda się zro­bić to le­piej. 

Dzię­ku­ję Ci za klika oraz kon­struk­tyw­ną opi­nię i cie­szę się, że tekst przy­padł ci do gustu :) 

Po­zdrów­ka i po­wo­dze­nia w dal­szej pracy twór­czej!

Przy­da się :P Po­mi­mo licz­nych man­ka­men­tów widzę u sie­bie duży pro­gres, więc tym bar­dziej nie za­mie­rzam się pod­da­wać. 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie! 

 

 

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Team Gra­vel. Ode­bra­łam szort jako hi­sto­rię, która ma wzru­szać. Wszyst­ko tu do mnie krzy­czy, że po­win­nam się wzru­szyć losem ma­lut­kie­go, bied­ne­go chłop­ca. Ale wiesz, takie wrza­ski uru­cha­mia­ją prze­ko­rę.

No i bra­ku­je mi tu fan­ta­sty­ki. Prze­ja­wia się ona wy­łącz­nie w ga­dże­tach – ba­rie­ra przy bied­nej czę­ści mia­sta, la­ta­ją­ca śmie­ciar­ka. Cała resz­ta jak w zwy­czaj­nych slum­sach ze zwy­czaj­nym slum­do­giem – ale tamta hi­sto­ria miała swoją fa­bu­łę.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Witaj, Fin­kla

Team Gra­vel. Ode­bra­łam szort jako hi­sto­rię, która ma wzru­szać. Wszyst­ko tu do mnie krzy­czy, że po­win­nam się wzru­szyć losem ma­lut­kie­go, bied­ne­go chłop­ca. Ale wiesz, takie wrza­ski uru­cha­mia­ją prze­ko­rę.

Cał­ko­wi­cie ro­zu­miem, po­sta­ram się w przy­szło­ści nie po­peł­nić ta­kie­go błędu. 

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz. 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie. 

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Nie łapię za­koń­cze­nia. Tak po pro­stu do nie­szczę­śli­we­go chłop­ca przy­szedł pies i razem za­snę­li? Bio­rąc pod uwagę biedę, to w tej dziel­ni­cy już żad­nych zwie­rząt być nie po­win­no ;) Chyba że to za­koń­cze­nie w stylu dziew­czyn­ki z za­pał­ka­mi i me­ta­fo­ra śmier­ci?

Tekst jest na­pi­sa­ny po­praw­nie, ale mam wra­że­nie że od stro­ny skła­dnio­wej mocno szar­pa­ny. Pra­wie każde zda­nie to inny pod­miot, przez co bra­ku­je płyn­no­ści. Jest to szcze­gól­nie wi­docz­ne przy par­tiach opi­so­wych. Tam gdzie masz roz­wa­ża­nia chłop­ca frag­men­ty są bar­dziej spój­ne i le­piej się je czyta.

Hi­sto­ria sama w sobie nie zro­bi­ła na mnie wra­że­nia z kilku po­wo­dów. Po pierw­sze za mało wiem o głów­nym bo­ha­te­rze, a to, co wiem, jest bar­dzo sztam­po­we. Za­bra­kło cze­goś od­bie­ga­ją­ce­go od stan­dar­do­wej hi­sto­rii. Po dru­gie wrzu­casz w tekst ele­men­ty, z któ­rych nie­wie­le wy­ni­ka. Są, bo są. Przy­kła­do­wo, szma­cia­ny kotek – ulu­bio­na za­baw­ka o war­to­ści sen­ty­men­tal­nej, którą chłop­cu za­bra­li. I wła­ści­wie tyle. My­śla­łam, że jakoś to po­łą­czysz z za­koń­cze­niem, ale po­ja­wił się pies. Skoro kotek był naj­cen­niej­szym skar­bem chłop­ca, dla­cze­go szedł z nim na wi­do­ku? Dla­cze­go ukra­dli mu łyżkę, a nie aku­rat buty albo ubra­nie? Świat przed­sta­wio­ny wy­da­je się być sce­no­gra­fią do opo­wie­dze­nia wzru­sza­ją­cej hi­sto­rii o bied­nych chłop­cu. Tło pełni funk­cję re­kwi­zy­tu, a nie peł­no­praw­nej czę­ści hi­sto­rii.

 

Stare domy to­nę­ły w od­pad­kach, na po­nisz­czo­nych drzwiach za­le­gła się pleśń. – zalęgła się, ewen­tu­al­nie za­le­ga­ła

 

Na czwo­ra­kach do­czła­pał do – nie wiem, czy na czwo­ra­kach da się czła­pać, tego słowa używa się ra­czej o cho­dze­niu na dwóch no­gach

 

sia­da­li wraz z mamą na ławce i wzno­si­li głowy. – z kon­tek­stu co praw­da wia­do­mo, że cho­dzi o pa­trze­nie na gwiaz­dy, ale to zda­nie źle brzmi. Jakby cze­goś bra­ko­wa­ło. Może: wzno­si­li ku niebu/gwiaz­dom/ pa­trzy­li w górę?

 

Wyjął z kie­sze­ni koc – to mu­sia­ła być bar­dzo duża kie­szeń albo bar­dzo mały koc ;)

 

It's ok not to.

Wyjął z kie­sze­ni koc – to mu­sia­ła być bar­dzo duża kie­szeń albo bar­dzo mały koc ;)

Mam świet­ny koc – cie­pły, a mały. Spo­koj­nie zmiesz­czę go w kie­sze­ni. Tak tylko mówię ;)

Skoro kotek był naj­cen­niej­szym skar­bem chłop­ca, dla­cze­go szedł z nim na wi­do­ku?

Hm, tutaj spra­wa wy­da­wa­ła mi się dość oczy­wi­sta: szma­cia­ny kotek to przy­tu­lan­ka, no­sisz ją w rę­kach, a kto może chcieć szma­cia­ne­go kotka? Ma war­tość sen­ty­men­tal­ną. Trud­no sobie wy­obra­zić człon­ka gangu krad­ną­ce­go szma­cia­ka, na­to­miast jakiś mło­do­cia­ny hul­taj krad­ną­cy dla sio­stry? Dla mnie wy­da­wa­ło się moż­li­we.

Hm, tutaj spra­wa wy­da­wa­ła mi się dość oczy­wi­sta: szma­cia­ny kotek to przy­tu­lan­ka, no­sisz ją w rę­kach, a kto może chcieć szma­cia­ne­go kotka? Ma war­tość sen­ty­men­tal­ną. Trud­no sobie wy­obra­zić człon­ka gangu krad­ną­ce­go szma­cia­ka, na­to­miast jakiś mło­do­cia­ny hul­taj krad­ną­cy dla sio­stry? Dla mnie wy­da­wa­ło się moż­li­we.

 

Moż­li­we tak, czy prze­ko­nu­ją­ce? Już mniej. Może to kwe­stia urwa­nia tego wątku, tego, że wła­ści­wie nic nie wy­ni­kło z całej tej sy­tu­acji z kra­dzie­żą kotka. Inna spra­wa, że chło­piec żyje w tej czę­ści mia­sta i wie, jakie rzą­dzą tam za­sa­dy. Nie tyle cze­piam się sa­me­go wątku kra­dzie­ży przy­tu­lan­ki, co jego sła­be­go umo­co­wa­nia w świe­cie przed­sta­wio­nym i zbyt­niej szki­co­wo­ści tego świa­ta.

It's ok not to.

Witaj, do­gs­dum­pling

Miło mi, że zaj­rza­łaś pod mój tekst :)

Nie łapię za­koń­cze­nia. Tak po pro­stu do nie­szczę­śli­we­go chłop­ca przy­szedł pies i razem za­snę­li? Bio­rąc pod uwagę biedę, to w tej dziel­ni­cy już żad­nych zwie­rząt być nie po­win­no ;) Chyba że to za­koń­cze­nie w stylu dziew­czyn­ki z za­pał­ka­mi i me­ta­fo­ra śmier­ci?

Tak, tak po pro­stu. Praw­do­po­dob­nie za bar­dzo prze­gią­łem w jedną stro­nę, na po­cząt­ku bied­na dziel­ni­ca była cał­kiem spo­koj­na. 

Tekst jest na­pi­sa­ny po­praw­nie, ale mam wra­że­nie że od stro­ny skła­dnio­wej mocno szar­pa­ny. Pra­wie każde zda­nie to inny pod­miot, przez co bra­ku­je płyn­no­ści. Jest to szcze­gól­nie wi­docz­ne przy par­tiach opi­so­wych. Tam gdzie masz roz­wa­ża­nia chłop­ca frag­men­ty są bar­dziej spój­ne i le­piej się

je czyta.

Bar­dzo Ci dzię­ku­ję za zwró­ce­nie na tę część uwagi :) Dała mi do my­śle­nia. 

 

Fak­tycz­nie, nie­któ­re wątki mógł­bym bar­dziej roz­bu­do­wać. Na­stęp­nym razem spró­bu­ję zro­bić to le­piej. 

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie, wy­ła­pa­nie cho­chli­ków i kon­struk­tyw­ną opi­nię :D 

Po­zdra­wiam! 

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

A ja je­stem zwy­kłym czy­tel­ni­kiem, któ­re­mu cza­sem od­bi­ja i wtedy coś coś na­pi­sa­ne­go przez sie­bie wpy­cha na NF. Mnie ta hi­sto­ria po­ru­szy­ła. Jesz­cze nie żyję w takim świe­cie i mam na­dzie­ję nie dożyć, ale wiele wska­zu­je, że do ta­kie­go świa­ta zdą­ża­my. Warto o tym przy­po­mi­nać. “Dziew­czyn­ka z za­pał­ka­mi” może nie wy­star­czyć, bo nie z ta­kie­go świa­ta jest.

Cześć, Koala

Bar­dzo się cie­szę, że hi­sto­ria po­ru­szy­ła. Moim głów­nym celem było wy­eks­po­no­wa­nie pro­ble­mu, który na­ra­sta. Z prze­pro­wa­dzo­nych badań wy­ni­ka, że in­te­li­gen­cja emo­cjo­nal­na ma­le­je. W przy­szło­ści wielu ludzi może być obo­jęt­nych na los in­nych. 

I to chcia­łem po­ka­zać. Miło mi, że za­uwa­ży­łeś :) 

Dzię­ku­ję za ko­men­tarz.

Po­zdra­wiam ser­decz­nie! 

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Bar­dzo do­brze Ci się to udało, Młody Pi­sa­rzu. Jak pi­sa­łam Ci na po­cząt­ku bety, ja się od razu po­ry­cza­łam. To jest mocno wzru­sza­ją­cy tekst. 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie. :)

Pe­cu­nia non olet

Jesz­cze raz dzię­ku­ję Ci bruce, acz­kol­wiek po po­wyż­szych ko­men­ta­rzach wiem, że dla nie­któ­rych prze­kro­czy­łem ba­rie­rę, na­stęp­nym razem po­sta­ram się bar­dziej uwa­żać :) 

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Pa­mię­taj, że tę ba­rier­kę każdy sobie sta­wia in­dy­wi­du­al­nie, gdzie mu pa­su­je. Żebyś nie miał zbyt łatwo… ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Oczy­wi­ście, pa­mię­tam, ale coś wy­my­ślę. Na­stęp­nym razem bę­dzie le­piej, obie­cu­ję… ;P 

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Otóż to wła­śnie, Fin­kla ma rację. :)

Dla mnie tekst jest super. 

Pe­cu­nia non olet

Młody pi­sa­rzu, do­my­ślam się, że ta hi­sto­ria, bę­dą­ca opi­sa­niem za­le­d­wie epi­zo­du z nie wiem jak od­le­głej przy­szło­ści, miała wzru­szyć czy­ta­ją­cych i mnie nawet wzru­szy­ła, ale po chwi­li po­ja­wi­ła się myśl – chło­piec i pies nie­dłu­go będą cie­szyć się sobą, bo pew­nie źli lu­dzie od­bio­rą mu zwie­rza­ka i go zje­dzą.

Cie­szę się, że pi­szesz coraz le­piej. :)

 

albo zro­bił te dwie rze­czy na raz. → …albo zro­bił te dwie rze­czy naraz.

 

Wyjął z kie­sze­ni koc i po­ło­żył na zim­nym be­to­nie. → Jak dużą mu­siał­by mieć kie­szeń mały chło­piec, by zmie­ścić w niej koc, choć­by i nie­wiel­ki?

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Witaj, Reg

Dzię­ku­ję za ko­men­tarz i wy­ła­pa­nie cho­chli­ków.

ale po chwi­li po­ja­wi­ła się myśl – chło­piec i pies nie­dłu­go będą cie­szyć się sobą, bo pew­nie źli lu­dzie od­bio­rą mu zwie­rza­ka i go zje­dzą.

Nie­dłu­go po opu­bli­ko­wa­niu na­szły mnie po­dob­ne myśli, ale już nic nie zmie­nia­łem. Do­brze, że zwró­ci­łaś uwagę, w przy­szło­ści będę za­da­wał sobie wię­cej pytań, by wy­ła­pać pewne nie­lo­gicz­no­ści i po­pra­wić fa­bu­łę. 

Cie­szę się, że pi­szesz coraz le­piej. :)

Ja rów­nież, pomoc tu­tej­szej spo­łecz­no­ści jest nie­za­stą­pio­na :D

Po­zdra­wiam ser­decz­nie!

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Nie­dłu­go po opu­bli­ko­wa­niu na­szły mnie po­dob­ne myśli, ale już nic nie zmie­nia­łem. Do­brze, że zwró­ci­łaś uwagę, w przy­szło­ści będę za­da­wał sobie wię­cej pytań, by wy­ła­pać pewne nie­lo­gicz­no­ści i po­pra­wić fa­bu­łę. 

To nie jest nie­lo­gicz­ność. Reg ma rację, ale to nie zna­czy, że takie spo­tka­nie chłop­ca z psem jest nie­moż­li­we. Prze­cież stwo­rzy­łeś świat, w któ­rym ani chło­piec, ani pies nie mają szan­sy na prze­ży­cie. Co nie zna­czy, że obaj nie pró­bo­wa­li­by zna­leźć w nim odro­bi­ny szczę­ścia.

…w przy­szło­ści będę za­da­wał sobie wię­cej pytań, by wy­ła­pać pewne nie­lo­gicz­no­ści i po­pra­wić fa­bu­łę. 

I to jest bar­dzo dobre po­sta­no­wie­nie. Młody pi­sa­rzu, życzę Ci coraz lep­szych opo­wia­dań. :)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Za­na­is, nie­pre­cy­zyj­nie się wy­ra­zi­łem. W tym wy­pad­ku nie cho­dzi­ło mi o nie­lo­gicz­ność, a bar­dziej o fa­bu­łę, bo jeśli na końcu mogła się po­ja­wić wąt­pli­wość, że pies umrze w naj­bliż­szym cza­sie… Nie za­le­ża­ło mi ra­czej na takim efek­cie. Cho­ciaż, może to nie wy­brzmie­wa źle? Od­biór pew­nie za­le­ży od czy­tel­ni­ka.

Jesz­cze nad tym po­my­ślę, jak nad każdą inną uwagą. Osta­tecz­nie wnio­ski muszę wy­cią­gnąć sam, nikt za mnie tego nie zrobi ;) 

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Do­pre­cy­zu­je w dru­gim ko­men­ta­rzu, bo nie chciał­bym być źle zro­zu­mia­nym. Wy­bacz­cie za za­mie­sza­nie. 

Ko­niec miał wy­wo­ły­wać cie­płe sko­ja­rze­nia. Co praw­da, chło­piec nie zna­lazł spo­so­bu na prze­ży­cie, ale dzię­ki przy­jaź­ni z psem od­zy­skał wiarę w lep­sze jutro. Dla­te­go uwaga Reg dała mi do my­śle­nia, czy przy­pad­kiem nie prze­sa­dzi­łem z bru­tal­no­ścią świa­ta.

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Cy­ber­punk pod­cho­dzą­cy pod dys­to­pię i mała sie­ro­ta z bez­dom­nym psem? In­ne­go końca nie może być ;)

Świat jest bru­tal­ny, lecz na pewno pie­sek po­mógł. Ja ode­bra­łam go jako ra­tu­nek dla chłop­ca, za­po­wiedź na­dziei i lep­sze­go jutra. Chło­pak roz­pa­czał, bo stra­co­na za­baw­ka była na­praw­dę wy­jąt­ko­wa, lecz oto nie­spo­dzie­wa­nie za­stą­pił ją przy­ja­ciel, który także po­trze­bu­je cie­pła i mi­ło­ści. Ich przy­jaźń to teraz taki ro­dzaj sym­bio­zy – obaj po­ma­ga­ją sobie na­wza­jem. :)

Pe­cu­nia non olet

Świat jest bru­tal­ny, lecz na pewno pie­sek po­mógł. Ja ode­bra­łam go jako ra­tu­nek dla chłop­ca, za­po­wiedź na­dziei i lep­sze­go jutra. Chło­pak roz­pa­czał, bo stra­co­na za­baw­ka była na­praw­dę wy­jąt­ko­wa, lecz oto nie­spo­dzie­wa­nie za­stą­pił ją przy­ja­ciel, który także po­trze­bu­je cie­pła i mi­ło­ści. Ich przy­jaźń to teraz taki ro­dzaj sym­bio­zy – obaj po­ma­ga­ją sobie na­wza­jem. :)

heart

Taki efekt chcia­łem uzy­skać, pew­nie bra­kło mi umie­jęt­no­ści, by zro­bić to do­brze, ale cóż, mam jesz­cze przed sobą wiele hi­sto­rii, które mogę na­pi­sać :D 

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Taki efekt chcia­łem uzy­skać, pew­nie bra­kło mi umie­jęt­no­ści, by zro­bić to do­brze, ale cóż, mam jesz­cze przed sobą wiele hi­sto­rii, które mogę na­pi­sać :D 

 

Nie, dla­cze­go, Młody Pi­sa­rzu

Udało się. :)

A na Twoje ko­lej­ne hi­sto­rie oczy­wi­ście także cze­kam. :)

Pe­cu­nia non olet

A na Twoje ko­lej­ne hi­sto­rie oczy­wi­ście także cze­kam.

Bar­dzo mi miło :) 

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Trze­ba na spo­koj­nie pod­cho­dzić do pi­sa­nia. 

Każdy szli­fu­je to i owo, nikt nie rodzi się ge­niu­szem. :)

Po­zdra­wiam. :)

Pe­cu­nia non olet

 No cóż, Młody pi­sa­rzu, skoro chęt­nie przyj­miesz każdy ko­men­tarz, to czas na do­łą­cze­nie do grona nie­szczę­śliw­ców, któ­rych tek­sty sko­men­to­wał krwio­żer­czy Osvald. Tacz­ka już za­ła­do­wa­na aż po brze­gi ba­gien­nym szla­mem miał­kich prze­my­śleń, więc bez zbęd­nej zwło­ki przy­stę­pu­ję do zrzu­tu.

Wy­szła Ci z tego opo­wia­da­nia “Dziew­czyn­ka z za­pał­ka­mi” w przy­szło­ści. Dużo tu po­do­bieństw. Chło­piec ma po matce kota, dziew­czyn­ka miała pan­to­fle, oboj­gu ło­bu­zy te rze­czy za­bra­ły, nikt nie zwra­ca na bo­ha­te­rów uwagi, są za­mar­z­nię­ci, głod­ni i nie mają dokąd iść. Tylko za­koń­cze­nia inne. Chyba że Jack jed­nak umarł, a pies jest od­po­wied­ni­kiem babci. Takie na­tę­że­nie po­do­bieństw prze­kre­śla ten tekst, bo po­wsta­je wra­że­nie wtór­no­ści, a po­nie­waż jesz­cze do tego prze­ła­do­wa­łeś tekst nie­szczę­ścia­mi, to pra­wie An­der­se­na prze­bi­łeś po­zio­mem smut­ku, prze­kra­cza­jąc gra­ni­czę wy­trzy­ma­ło­ści czy­tel­ni­ka. Za­bra­kło prze­my­śle­nia i sto­no­wa­nia tej opo­wie­ści. Po lek­tu­rze trud­no po­wie­dzieć, co Ty tu wła­ści­wie chcia­łeś opo­wie­dzieć.

Pro­mie­nie za­cho­dzą­ce­go słoń­ca to­pi­ły się w szy­bach wie­żow­ców.

Nie ma gor­sze­go spo­so­bu na roz­po­czę­cie opo­wia­da­nia niż opis słoń­ca, po­go­dy itp. To nie jest in­te­re­su­ją­ce. Do tego wrzu­ci­łeś tu dość kiep­ską me­ta­fo­rę, pod­czas gdy w dal­szej czę­ści tek­stu się nimi nie po­słu­gu­jesz. Pierw­sze zda­nie wy­glą­da więc jak do­kle­jo­ne na siłę.

Po nie­bie su­nę­ły sznu­ry la­ta­ją­cych aut.

Czyli świat jak z Jet­so­nów, wie­żow­ce i la­ta­ją­ce auta.

 Jack szedł po chod­ni­ku i przy­ci­skał do pier­si szma­cia­ne­go kota – je­dy­ną pa­miąt­kę po mamie.

I już w trze­cim zda­niu czy­tel­nik do­sta­je w twarz tra­ge­dią bo­ha­te­ra. Za­miast po­ka­zać bo­ha­te­ra, Ty go de­fi­niu­jesz, odzie­ra­jąc z oso­bo­wo­ści. Po prze­czy­ta­niu wiem, co Jacka spo­tka­ło, ale nie wiem jaki jest, jak od­bie­ra rze­czy­wi­stość.

Zimny wiatr ude­rzył chłop­ca w twarz, a pisk opon wbił się w uszy. Bied­niej­si nadal jeź­dzi­li zwy­kły­mi sa­mo­cho­da­mi.

Te dwa zda­nia nie wno­szą ab­so­lut­nie nic. Jack idzie chod­ni­kiem, a potem nagle na­stę­pu­je pisk opon i nie wia­do­mo, czy ma to ja­ki­kol­wiek zwią­zek z bo­ha­te­rem. To za­śmie­ca­ją­ca in­for­ma­cja.

Pisk opon wbił się w uszy? Gra­fo­ma­nia.

Część z nich miała me­ta­lo­we koń­czy­ny, tak jak w sta­rych fil­mach, które mama pusz­cza­ła mu do snu, zanim nie wy­mie­ni­ła od­twa­rza­cza na je­dze­nie. 

Już tutaj widać, że bę­dzie to świa­to­twór­czy śmiet­nik. Kre­acja świa­ta jest zu­peł­nie nie­prze­my­śla­na. Od­twa­rzacz? Od­twa­rzacz czego? Lu­dzie mają la­ta­ją­ce sa­mo­cho­dy, ale uży­wa­ją od­twa­rza­czy fil­mów. A przy oka­zji drugi emo­cjo­nal­ny liść lą­du­je na twa­rzy czy­tel­ni­ka. Zanim matka Jacka umar­ła, to mu­sie­li oddać ten od­twa­rzacz za je­dze­nie.

Spoj­rzał w stro­nę ma­łe­go bu­dyn­ku. Nad drzwia­mi wid­niał napis: „Pomoc dla ubo­gich”. W środ­ku świe­ci­ły we­so­ło lamp­ki. Pro­po­zy­cja wy­da­wa­ła się bar­dzo ku­szą­ca, ale Jack wie­dział… Już parę razy pró­bo­wał. Bez­sku­tecz­nie, nie wpu­ści­li go. Bra­ko­wa­ło miejsc. Prze­łknął łzy i przy­ci­snął moc­niej do pier­si szma­cia­ne­go kotka.

To po co tam po­szedł? Nic z tego nie wy­ni­ka. Mo­głeś tę scenę po­ka­zać, by­ło­by bar­dziej sen­sow­nie.

Skrę­cił w bok i pod­szedł do małej budki.

A da się skrę­cić w innym kie­run­ku?

Odór ude­rzył go w noz­drza, Jack z tru­dem za­czerp­nął po­wie­trze. Izo­la­cja bied­nej czę­ści mia­sta spra­wi­ła, że w środ­ku dnia cuch­nę­ło. Do­pie­ro wie­czo­rem otwie­ra­no górną ba­rie­rę. Rok temu za­in­sta­lo­wa­no pod­ziem­ną kli­ma­ty­za­cję, ale ta nie do końca roz­wią­za­ła pro­blem, cho­ciaż teraz dało się przy­naj­mniej żyć. 

Co to ma być? Bied­na część mia­sta jest izo­lo­wa­na, ale każdy może wy­cho­dzić i wcho­dzić kiedy chce. Przy­tu­łek dla bied­nych poza czę­ścią dla bie­do­ty? Pod­ziem­na kli­ma­ty­za­cja? To ta część jest pod zie­mią? I na pewno kli­ma­ty­za­cja? W tym się nic nie zga­dza, tu nie ma nawet odro­bi­ny lo­gi­ki.

Stare domy to­nę­ły w od­pad­kach, na po­nisz­czo­nych drzwiach za­lę­gła się pleśń. Biedę czuć było na każ­dym kroku. Lu­dzie w po­pla­mio­nych ubra­niach szli, pa­trząc pusto przed sie­bie.

Nie, to jest już po­ziom bez­na­dziei, który za­miast po­ru­szać, za­czy­na śmie­szyć.

Ob­ró­cił się. Dwóch ro­słych chło­pa­ków za­stą­pi­ło mu drogę. Jack po­bladł. Chciał ucie­kać, ale mię­śnie od­mó­wi­ły po­słu­szeń­stwa. Nogi zdały mu się nagle cięż­kie i przy­spa­wa­ne do brud­ne­go chod­ni­ka.

Cała scena z za­bie­ra­niem ma­skot­ki jest po pro­stu sztam­pą.

Nie odda przy­ja­cie­la! Za nic na świe­cie, bę­dzie wal­czył. Dla mamy!

Znowu tan­det­na gra na uczu­ciach czy­tel­ni­ka.

W tam­tych cza­sach żyli jesz­cze w dużym wie­żow­cu, może i bez taty, ale razem. Zanim nie przy­szedł pan w gar­ni­tu­rze z wiel­ką tecz­ką. Mówił coś o dłu­gach. Wtedy wszyst­ko się zmie­ni­ło. Mama stała się ma­ło­mów­na, pła­ka­ła wie­czo­ra­mi. Pró­bo­wał ją po­cie­szyć, ale nie po­tra­fił. 

I ko­lej­ny tra­gicz­na wia­do­mość. Oj­ciec też zgi­nął i jesz­cze długi zo­sta­wił.

Jack z umo­ru­sa­ną od pła­czu buzią wlókł się po ścież­ce oświe­tla­nej przez księ­życ.

Wię­cej roz­pa­czy, bo do tej pory było zbyt opty­mi­stycz­nie.

Zza osło­ny do­bie­ga­ły roz­mo­wy. Cza­sem ktoś za­klął, cza­sem krzyk­nął, albo zro­bił te dwie rze­czy naraz. 

Naraz? Czyli ktoś krzy­czał prze­kleń­stwa. A po co czy­tel­ni­ko­wi ta in­for­ma­cja?

W rę­kach trzy­ma­li pałki, noże i ma­cze­ty. 

Faj­nie, bo uzbro­jo­nych ban­dy­tów jesz­cze nie było.

 

Jack jadł szyb­ko i łap­czy­wie, by za­spo­ko­ić głód.

„By za­spo­ko­ić głód” psuje zda­nie. Nic to nie wnosi, gdy­byś dodał „jak naj­szyb­ciej” to jesz­cze by uszło.

 

Może się mylę, ale pi­szesz w spo­sób cha­rak­te­ry­stycz­ny dla po­cząt­ku­ją­cych au­to­rów, któ­rzy zde­cy­do­wa­nie za mało czy­ta­ją. Pi­sząc tego ro­dza­ju wpraw­ki, można na­uczyć się pod­staw, ale wtedy ist­nie­je też ry­zy­ko, że się na nich utknie. Dla­te­go nie ma co się bać bar­dziej zło­żo­nych i am­bit­nych hi­sto­rii.

Przede wszyst­kim masz pro­blem z po­ka­za­niem bo­ha­te­ra. Zu­peł­nie nie ma w tym tek­ście kre­acji świa­ta, rów­nie do­brze mo­gły­by to być współ­cze­sne slum­sy. Przez to, że upar­łeś się na kre­owa­nie przy­szło­ści, to sama hi­sto­rii wy­pa­da jesz­cze go­rzej. Na­pi­sa­łeś ponad 8 tys. zna­ków i wła­ści­wie nic się tu nie wy­da­rzy­ło. Chło­piec prze­szedł do dziel­ni­cy bie­do­ty, stra­cił szma­cia­ne­go kota, zna­lazł kon­ser­wę a potem psa. Trud­no stwier­dzić, ile Jack ma lat, z jed­nej stro­ny ni­czym pię­cio­la­tek targa ze sobą ma­skot­kę, ale z dru­giej jakoś się w tym świe­cie orien­tu­je.

„Ten, który z de­mo­na­mi wal­czy, wi­nien uwa­żać, by sa­me­mu nie stać się jed­nym z nich" – Frie­drich Nie­tz­sche

Młody Pi­sa­rzu

Gdy­byś po­czy­tał wiele po­rad­ni­ków, za­uwa­żył­byś, że co jeden, to inne za­strze­że­nia: opo­wia­da­nia nie po­win­no się roz­po­czy­nać od opi­sów po­go­dy, dia­lo­gu, akcji, opi­sów miej­sca i tak dalej. Aż dziw­ne, że w ogóle za­czy­na się ja­kieś opo­wia­da­nia ;)

Jak chcesz, wszyst­kie po­wyż­sze za­rzu­ty wy­ja­śnię Ci na pri­vie – nie jest tak źle, jak się wy­da­je. Nie daj sobie tego wmó­wić.

Młody Pi­sa­rzu, opo­wia­da­nie jest wzru­sza­ją­ce i pełne waż­nych prze­ka­zów – nadal tak twier­dzę. A Ty pi­szesz bar­dzo cie­ka­wie. 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie. :)

Pe­cu­nia non olet

Witaj, Osval­dzie

Cie­szę się, że zaj­rza­łeś do mo­je­go tek­stu. 

Czyli świat jak z Jet­so­nów, wie­żow­ce i la­ta­ją­ce auta.

Tutaj aku­rat nie ro­zu­miem za­rzu­tu. To prze­cież jasne, że w przy­szło­ści po­ja­wią się la­ta­ją­ce auta. 

Te dwa zda­nia nie wno­szą ab­so­lut­nie nic. Jack idzie chod­ni­kiem, a potem nagle na­stę­pu­je pisk opon i nie wia­do­mo, czy ma to ja­ki­kol­wiek zwią­zek z bo­ha­te­rem. To za­śmie­ca­ją­ca in­for­ma­cja.

Cenna uwaga. 

Lu­dzie mają la­ta­ją­ce sa­mo­cho­dy, ale uży­wa­ją od­twa­rza­czy fil­mów.

Dzi­siaj lu­dzie mają radia, ale uży­wa­ją gra­mo­fo­nów.

Ale prze­my­ślę ten frag­ment, bo być może nie wy­star­cza­ją­co do­brze za­zna­czy­łem, o co mi cho­dzi. 

To po co tam po­szedł? Nic z tego nie wy­ni­ka. Mo­głeś tę scenę po­ka­zać, by­ło­by bar­dziej sen­sow­nie.

Masz rację. Szko­da, że nie wpa­dłem na to wcze­śniej. 

Nie, to jest już po­ziom bez­na­dziei, który za­miast po­ru­szać, za­czy­na śmie­szyć.

Fak­tycz­nie, mo­głem prze­sa­dzić. 

„By za­spo­ko­ić głód” psuje zda­nie. Nic to nie wnosi, gdy­byś dodał „jak naj­szyb­ciej” to jesz­cze by

uszło.

Racja, zaraz zmie­nię. 

 

Dzię­ku­ję za ko­men­tarz. Nie do wszyst­kie­go się od­nio­słem, ale każdą uwagę prze­ana­li­zo­wa­łem i z więk­szo­ścią się zga­dzam. Praw­do­po­dob­nie prze­sa­dzi­łem tro­chę z emo­cja­mi. Dałem ich za dużo, co po­twier­dza wiele po­wyż­szych opi­nii. 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie!

 

Za­na­is, dzię­ku­ję, ale nie trze­ba.

nie jest tak źle, jak się wy­da­je. Nie daj sobie tego wmó­wić.

Nie za­mie­rzam. Nadal będę pisał i czy­tał. Z każ­dym mie­sią­cem widzę po­pra­wę, więc dla­cze­go miał­bym się pod­da­wać? ;) 

 

Bruce

wiem, że muszę się jesz­cze wiele na­uczyć, a każda uwaga mi w tym po­ma­ga :) 

 

 

 

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Tutaj aku­rat nie ro­zu­miem za­rzu­tu. To prze­cież jasne, że w przy­szło­ści po­ja­wią się la­ta­ją­ce auta. 

Być może się po­ja­wią, ale to bar­dzo okle­pa­ny motyw. Sztucz­ka po­le­ga na tym, żeby ko­rzy­sta­jąc z ogra­nych mo­ty­wów, dodać do nich coś cha­rak­te­ry­stycz­ne­go i roz­wi­nąć w spój­ną kre­ację. Mó­wiąc ina­czej, z punk­tu wi­dze­nia bo­ha­te­ra te auta nie mają żad­ne­go zna­cze­nia. W do­brym opo­wia­da­niu wszyst­kie ele­men­ty (fa­bu­ła, bo­ha­ter, świat) na sie­bie wza­jem­nie od­dzia­łu­ją. Do­ra­dzam Ci prze­ana­li­zo­wa­nie tego tek­stu albo ko­lej­nych pod kątem wła­śnie ta­kich od­dzia­ły­wać.

Czy i jak w opo­wia­da­niu bo­ha­ter ma ja­ki­kol­wiek wpływ na fa­bu­łę?

Czy i jak kre­acja świa­ta od­dzia­łu­je na bo­ha­te­ra?

Czy i jak fa­bu­ła wy­ni­ka z kre­acji świa­ta?

Za­da­wa­nie sobie ta­kich pytań po­ma­ga unik­nąć nie­lo­gicz­no­ści i może też uła­twić kon­stru­owa­nie fa­bu­ły. Zwłasz­cza w sf warto też się za­sta­na­wiać, jak od­dzia­łu­je tech­no­lo­gia na spo­łe­czeń­stwo i bo­ha­te­ra.

„Ten, który z de­mo­na­mi wal­czy, wi­nien uwa­żać, by sa­me­mu nie stać się jed­nym z nich" – Frie­drich Nie­tz­sche

Ależ oczy­wi­ście, że nie­któ­re ele­men­ty świa­ta przed­sta­wio­ne­go nie muszą mieć żad­ne­go wpły­wu na bo­ha­te­ra i fa­bu­łę. La­ta­ją­ce sa­mo­cho­dy są przed­sta­wie­niem kon­wen­cji i czasu akcji, po­zwa­la­ją wejść w świat, upo­rząd­ko­wać go, tak samo, jak przed­sta­wie­nie po­go­dy. Jeśli two­rzysz w miarę “stan­dar­do­we” opo­wia­da­nie, to pokaż czy­tel­ni­ko­wi kiedy, gdzie, kto. La­ta­ją­ce sa­mo­cho­dy są lep­szym wy­znacz­ni­kiem czasu niż na­pi­sa­nie “był rok 2078” czy coś ta­kie­go.

Jeśli wszyst­ko kręci się wokół bo­ha­te­ra, two­rzy się ilu­zję, że świat zo­stał stwo­rzo­ny na po­trze­by hi­sto­rii danej po­sta­ci, a nie że po­stać w nim żyje.

Ależ oczy­wi­ście, że nie­któ­re ele­men­ty świa­ta przed­sta­wio­ne­go nie muszą mieć żad­ne­go wpły­wu na bo­ha­te­ra i fa­bu­łę.

A czy ja na­pi­sa­łem, że każdy ele­ment świa­ta przed­sta­wio­ne­go musi mieć wpływ na bo­ha­te­ra? Na­pi­sa­łem, że głów­ne trzy ele­men­ty, czyli fa­bu­ła, bo­ha­ter i świat mają na sie­bie od­dzia­ły­wać.

La­ta­ją­ce sa­mo­cho­dy są przed­sta­wie­niem kon­wen­cji i czasu akcji, po­zwa­la­ją wejść w świat, upo­rząd­ko­wać go, tak samo, jak przed­sta­wie­nie po­go­dy. Jeśli two­rzysz w miarę “stan­dar­do­we” opo­wia­da­nie, to pokaż czy­tel­ni­ko­wi kiedy, gdzie, kto. La­ta­ją­ce sa­mo­cho­dy są lep­szym wy­znacz­ni­kiem czasu niż na­pi­sa­nie “był rok 2078” czy coś ta­kie­go.

La­ta­ją­ce sa­mo­cho­dy mówią tyle, że jest to przy­szłość, a za­sto­so­wa­ne jako je­dy­ny wy­znacz­nik kon­wen­cji po­wo­du­ją od­czu­cie sztam­py. Tak jak na­pi­sa­łem w ko­men­ta­rzu, akcja rów­nie do­brze mo­gła­by się dziać w cza­sach obec­nych.

Jeśli wszyst­ko kręci się wokół bo­ha­te­ra, two­rzy się ilu­zję, że świat zo­stał stwo­rzo­ny na po­trze­by hi­sto­rii danej po­sta­ci, a nie że po­stać w nim żyje.

Teraz to mnie uba­wi­łeś. 

Wła­śnie od­dzia­ły­wa­nia na sie­bie świa­ta i bo­ha­te­ra jest gwa­ran­tem tego, że bę­dzie wra­że­nie, że po­stać fak­tycz­nie żyje w da­nych re­aliach. To opo­wia­da­nie Mło­de­go pi­sa­rza, jest przy­kła­dem sy­tu­acji, w któ­rym bo­ha­ter i świat to ode­rwa­ne od sie­bie ele­men­ty. Świat to tylko de­ko­ra­cja, która można zmie­nić bez wpły­wu na bo­ha­te­ra i fa­bu­łę.

„Ten, który z de­mo­na­mi wal­czy, wi­nien uwa­żać, by sa­me­mu nie stać się jed­nym z nich" – Frie­drich Nie­tz­sche

A czy ja na­pi­sa­łem, że każdy ele­ment świa­ta przed­sta­wio­ne­go musi mieć wpływ na bo­ha­te­ra? Na­pi­sa­łem, że głów­ne trzy ele­men­ty, czyli fa­bu­ła, bo­ha­ter i świat mają na sie­bie od­dzia­ły­wać.

Tutaj po­wie­dzia­łeś:

Mó­wiąc ina­czej, z punk­tu wi­dze­nia bo­ha­te­ra te auta nie mają żad­ne­go zna­cze­nia.

La­ta­ją­ce sa­mo­cho­dy mówią tyle, że jest to przy­szłość, a za­sto­so­wa­ne jako je­dy­ny wy­znacz­nik kon­wen­cji po­wo­du­ją od­czu­cie sztam­py. Tak jak na­pi­sa­łem w ko­men­ta­rzu, akcja rów­nie do­brze mo­gła­by się dziać w cza­sach obec­nych.

No tak, mówią, że to przy­szłość. Dla Cie­bie sztam­pa, dla mnie nie. Szort nie musi mieć roz­bu­do­wa­ne­go tła, kilka słów wy­star­czy, by na­pro­wa­dzić na od­po­wied­ni czas. Akcja wielu opo­wia­dań może się dziać w róż­nych cza­sach. Tutaj opo­wieść jest na tyle uni­wer­sal­na, że mo­gła­by się wy­da­rzyć chyba w każ­dej epoce. Ale któ­rąś trze­ba wy­brać.

Wła­śnie od­dzia­ły­wa­nia na sie­bie świa­ta i bo­ha­te­ra jest gwa­ran­tem tego, że bę­dzie wra­że­nie, że po­stać fak­tycz­nie żyje w da­nych re­aliach.

Chyba nie do końca ro­zu­miesz. Opis świa­ta nie musi do­ty­czyć jego od­dzia­ły­wa­nia na bo­ha­te­ra. Po­wtó­rzę – świat nie może skła­dać się TYLKO z ele­men­tów od­dzia­łu­ją­cych na bo­ha­te­ra.

To opo­wia­da­nie Mło­de­go pi­sa­rza, jest przy­kła­dem sy­tu­acji, w któ­rym bo­ha­ter i świat to ode­rwa­ne od sie­bie ele­men­ty. Świat to tylko de­ko­ra­cja, która można zmie­nić bez wpły­wu na bo­ha­te­ra i fa­bu­łę.

Do­sta­jesz ar­che­ty­po­wą po­stać i fa­bu­łę, po czym na­rze­kasz na moż­li­wość jej umiesz­cze­nia w do­wol­nym świe­cie? Serio?

Chło­piec używa bran­so­let­ki, aby po­wró­cić do innej dziel­ni­cy, ukry­wa się przed gan­ga­mi i zjada mięso z pusz­ki. Po pierw­sze mo­żesz to prze­nieść w do­wol­ne re­alia, po dru­gie to szort, po trze­cie to tekst, dzię­ki któ­re­mu autor się uczy. Beta nie służy do zmia­ny ca­łe­go opka i wy­wa­le­niu au­to­ra z jego wła­sne­go dzie­ła. Czy ja bym zo­sta­wił wszyst­kie ele­men­ty tak, jak tu są? Zde­cy­do­wa­nie nie. Cie­szę się, że beta na­pra­wi­ła pewne kwe­stie – nie wszyst­kie, bo nauka po­win­na być stop­nio­wa. I na pewno nie na­zwał­bym tego frag­men­tu gra­fo­ma­nią:

Pisk opon wbił się w uszy

Ale prze­cież wiemy, że lu­bisz to słowo, praw­da? ;)

Witaj, Młody Pi­sa­rzu :)

 

Na wstę­pie: za­sta­na­wiam się, czy jak już do­sta­niesz się do Bi­blio­te­ki, to zmie­nisz nick na Pi­sarz w Śred­nim Wieku, a jak do­sta­niesz piór­ko – na Stary Pi­sarz? ;)

 

Bo jedno można po­wie­dzieć: ro­bisz po­stę­py i Bi­blio­te­ka imho jest w za­się­gu ręki (to po­ka­za­ła już Złota wyspa), a co do pió­rek… Myślę, że jak się po­sta­rasz, to i piór­ko może spaść.

Dla­cze­go tak uwa­żam?

Bo w tej w za­sa­dzie nie­wie­le wię­cej niż scen­ce widać, że chcesz coś opo­wie­dzieć. I że to jest cel nad­rzęd­ny i jak­kol­wiek środ­ki są wciąż nie­do­sko­na­łe, styl mo­men­ta­mi o krok od nie­po­rad­no­ści, a fa­bu­ła pro­ściut­ka i w za­sa­dzie pre­tek­sto­wa, to jak dla mnie pa­ro­ma kre­ska­mi ry­su­jesz cał­kiem prze­ko­nu­ją­cy ob­ra­zek. Że jakoś tam znany, że prze­pi­su­jesz pewne sche­ma­ty? Do pew­ne­go stop­nia wszy­scy to ro­bi­my.

Na tych nie­speł­na dzie­się­ciu ty­sią­cach zna­ków do­wia­du­je­my się cał­kiem sporo o świe­cie. Można uznać samą wizję za na­iw­ną, bo ele­men­ty fan­ta­stycz­ne są w dużej mie­rze szta­fa­żem, rzecz mo­gła­by się roz­gry­wać we współ­cze­snych, re­ali­stycz­nych slum­sach, ale oso­bi­ście uwa­żam, że zbu­do­wa­nie praw­dzi­wej ba­rie­ry i cały ten fu­tu­ry­stycz­ny ko­stium coś li­te­rac­ko daje, bo wzmac­nia obraz świa­ta, w jakim tak na­praw­dę ży­je­my – w któ­rym gra­ni­ce mię­dzy świa­ta­mi nędzy i bo­gac­twa są rów­nie prze­kra­czal­ne (da się wje­chać do innej dziel­ni­cy) i nie­prze­kra­czal­ne jed­no­cze­śnie. Czyli szta­faż fan­ta­stycz­ny staje się me­ta­fo­rą.

Oczy­wi­ście, gdyby chcieć na­pi­sać we­dług tego szki­cu bar­dziej mię­si­ste świa­to­twór­stwo i moc­niej za­ry­so­wać bo­ha­te­ra i fa­bu­łę, która go do­ty­czy, można by np. za­su­ge­ro­wać, że z ja­kichś po­wo­dów Straż­nik po­zwa­la mu prze­cho­dzić. Że np. na co dzień robią to głów­nie gang­ste­rzy, ale Jack ma w sobie to coś, co spra­wia, że bez­dusz­ni straż­ni­cy przy­my­ka­ją oko.

I tu Ci się może na­ro­dzić taka fu­tu­ry­stycz­na urban fan­ta­sy. W któ­rej plu­szak nie jest po pro­stu plu­sza­kiem – bo przy­znam, że po­nie­waż jest to tekst fan­ta­stycz­ny, to spo­dzie­wa­łam się fan­ta­stycz­ne­go roz­wią­za­nia fa­bu­lar­ne­go. Np. że plu­szak za­mie­nił się w praw­dzi­we­go zwie­rza­ka.

Prze­myśl zro­bie­nie z tego po­my­słu i tej scen­ki peł­no­krwi­stej fan­ta­sty­ki, nie­ko­niecz­nie sci-fi, może cze­goś bar­dziej z oko­lic re­ali­zmu ma­gicz­ne­go? Bo za­koń­cze­nie aż się o to prosi, a wtedy wszel­kie za­rzu­ty o brak re­ali­zmu, jakie tu padły, mogą iść się bujać.

Co do bo­ha­te­ra zaś – tak, warto by mu dać ja­kieś pra­gnie­nie albo też trosz­kę wię­cej tła. Np. nie wiemy, jak dawno stra­cił matkę, czemu nie było ojca, co spo­wo­do­wa­ło długi i – jak ro­zu­miem – prze­no­si­ny do stre­fy nędzy? Mimo to uwa­żam, że z pre­zen­ta­cją sy­tu­acji Jacka i świa­ta po­ra­dzi­łeś sobie nie­źle.

Scena ze śmie­ciar­ką jest wręcz bar­dzo dobra w swym asce­ty­zmie i na do­da­tek uza­sad­nia la­ta­ją­ce sa­mo­cho­dy. Naj­sła­biej wy­pa­da kon­fron­ta­cja z bul­lies.

Ale ogól­nie moim zda­niem tu jest po­ten­cjał na so­lid­ny ka­wa­łek ta­kiej wła­śnie urban fan­ta­sy czy re­ali­zmu ma­gicz­ne­go w be­to­no­wej dżun­gli.

 

Nie ro­bi­łam ła­pan­ki, bo czy­ta­łam z ko­mór­ki.

http://altronapoleone.home.blog

Tutaj po­wie­dzia­łeś:

Mó­wiąc ina­czej, z punk­tu wi­dze­nia bo­ha­te­ra te auta nie mają żad­ne­go zna­cze­nia.

Otóż nie, tutaj po­wie­dzia­łem, że auta nie mają zna­cze­nia z punk­tu wi­dze­nia bo­ha­te­ra.

Szort nie musi mieć roz­bu­do­wa­ne­go tła, kilka słów wy­star­czy, by na­pro­wa­dzić na od­po­wied­ni czas. Akcja wielu opo­wia­dań może się dziać w róż­nych cza­sach. Tutaj opo­wieść jest na tyle uni­wer­sal­na, że mo­gła­by się wy­da­rzyć chyba w każ­dej epoce. Ale któ­rąś trze­ba wy­brać.

Ale te kilka słów po­win­no się ukła­dać w jakąś lo­gicz­ną ca­łość, przy­naj­mniej w ogól­nym za­ry­sie. Jeśli po­da­wa­ne in­for­ma­cje po­wo­du­ją dez­orien­ta­cje i wra­że­nie cha­osu, to albo jest za mało wy­ja­śnio­ne, albo in­for­ma­cje są sprzecz­ne. Za­da­niem au­to­ra jest też za­sta­no­wie­nie się, czy kre­acja świa­ta, która wy­my­ślił jest od­po­wied­nia na szort.

Chyba nie do końca ro­zu­miesz. Opis świa­ta nie musi do­ty­czyć jego od­dzia­ły­wa­nia na bo­ha­te­ra. Po­wtó­rzę – świat nie może skła­dać się TYLKO z ele­men­tów od­dzia­łu­ją­cych na bo­ha­te­ra.

Ob­ra­casz tego kota ogo­nem tak in­ten­syw­nie, że zaraz do­sta­nie za­wro­tów głowy. Ni­g­dzie nie na­pi­sa­łem, że świat ma się skła­dać tylko z ele­men­tów od­dzia­łu­ją­cych na bo­ha­te­ra, na­pi­sa­łem, że bo­ha­ter i świat po­win­ni na sie­bie od­dzia­ły­wać. To nie jest to samo. I ni­g­dzie nie na­pi­sa­łem, że opis świa­ta ma do­ty­czyć jego odzia­ły­wa­nia na bo­ha­te­ra, to po­win­no być po­ka­za­ne, a nie za­war­te w żad­nym opi­sie.

Do­sta­jesz ar­che­ty­po­wą po­stać i fa­bu­łę, po czym na­rze­kasz na moż­li­wość jej umiesz­cze­nia w do­wol­nym świe­cie? Serio?

Na­rze­kam na ode­rwa­nie bo­ha­te­ra od świa­ta. Ar­che­typ nie ma tu nic do rze­czy.

„Ten, który z de­mo­na­mi wal­czy, wi­nien uwa­żać, by sa­me­mu nie stać się jed­nym z nich" – Frie­drich Nie­tz­sche

Otóż nie, tutaj po­wie­dzia­łem, że auta nie mają zna­cze­nia z punk­tu wi­dze­nia bo­ha­te­ra.

No wła­śnie.

Ni­g­dzie nie na­pi­sa­łem, że świat ma się skła­dać tylko z ele­men­tów od­dzia­łu­ją­cych na bo­ha­te­ra, na­pi­sa­łem, że bo­ha­ter i świat po­win­ni na sie­bie od­dzia­ły­wać.

I Jack od­dzia­ły­wu­je na świat (i od­wrot­nie) w od­po­wied­nim za­kre­sie. To nie bo­ha­ter, który tylko wę­dru­je, a obok coś się dzie­je.

Osval­dzie,

Czy i jak w opo­wia­da­niu bo­ha­ter ma ja­ki­kol­wiek wpływ na fa­bu­łę?

Czy i jak kre­acja świa­ta od­dzia­łu­je na bo­ha­te­ra?

Czy i jak fa­bu­ła wy­ni­ka z kre­acji świa­ta?

Przy­dat­ne py­ta­nia, na pewno z nich sko­rzy­stam. Dzię­ku­ję za po­de­sła­nie. 

 

I na pewno nie na­zwał­bym tego frag­men­tu gra­fo­ma­nią:

Pisk opon wbił się w uszy

Ale prze­cież wiemy, że lu­bisz to słowo, praw­da? ;)

Teraz to mam lekki mę­tlik w gło­wie. Można tak pisać, czy ra­czej nie? 

 

Witaj, dra­ka­ino

Bar­dzo mi miło, że wpa­dłaś pod mój ko­lej­ny tekst i zo­sta­wi­łaś me­ry­to­rycz­ny, a jed­no­cze­śnie mo­ty­wu­ją­cy ko­men­tarz. Dzię­ku­ję. 

Na wstę­pie: za­sta­na­wiam się, czy jak już do­sta­niesz się do Bi­blio­te­ki, to zmie­nisz nick na Pi­sarz w Śred­nim Wieku, a jak do­sta­niesz piór­ko – na Stary Pi­sarz? ;)

Opty­mi­stycz­ne my­śle­nie, ale po­do­ba mi się :) Mój siód­my tekst ze­brał pierw­sze kliki, do czego z pew­no­ścią przy­ło­ży­li się be­tu­ją­cy. Pa­mię­tam swoje pierw­sze opo­wia­da­nie, które było na­pi­sa­ne na­praw­dę źle. Brak prze­cin­ków po­mię­dzy cza­sow­ni­ka­mi, dużo nie­po­trzeb­nych za­im­ków itp. Wiem, że jesz­cze dużo pracy przede mną, ale z każ­dym mie­sią­cem jest le­piej, a to mnie cie­szy. 

Spró­bu­ję na­pi­sać coś nieco dłuż­sze­go. Mam już fa­bu­łę, więc chęt­nie zo­ba­czę, co z tego wyj­dzie. 

Oczy­wi­ście, gdyby chcieć na­pi­sać we­dług tego szki­cu bar­dziej mię­si­ste świa­to­twór­stwo i moc­niej za­ry­so­wać bo­ha­te­ra i fa­bu­łę, która go do­ty­czy, można by np. za­su­ge­ro­wać, że z ja­kichś po­wo­dów Straż­nik po­zwa­la mu prze­cho­dzić. Że np. na co dzień robią to głów­nie gang­ste­rzy, ale Jack ma w sobie to coś, co spra­wia, że bez­dusz­ni straż­ni­cy przy­my­ka­ją oko.

Cie­ka­wy motyw, bar­dzo mi się po­do­ba. Masz rację, świat mógł­bym zde­cy­do­wa­nie po­lep­szyć, tak samo jak kre­ację bo­ha­te­ra. Obec­nie ni­czym się nie wy­róż­nia­ją.

Np. że plu­szak za­mie­nił się w praw­dzi­we­go zwie­rza­ka.

Dobre! Ale… nie wpa­dłem na to. 

Co do bo­ha­te­ra zaś – tak, warto by mu dać ja­kieś pra­gnie­nie albo też trosz­kę wię­cej tła.

Zga­dzam się, jasno okre­ślo­ny cel mógł­by pomóc, tak jak wyżej wspo­mnia­łem. Myślę, że bo­ha­ter jest tro­chę za bar­dzo “ty­po­wy”. Nie ma żad­nej cechy, która by go wy­róż­nia­ła. Obec­nie to taki ste­reo­ty­po­wy chło­piec. 

Jesz­cze raz dzię­ku­ję za ko­men­tarz. Twoje uwagi dały mi do my­śle­nia. 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie! 

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Myślę, że bo­ha­ter jest tro­chę za bar­dzo “ty­po­wy”. Nie ma żad­nej cechy, która by go wy­róż­nia­ła. Obec­nie to taki ste­reo­ty­po­wy chło­piec. 

Ale wiesz, to samo w sobie nie jest złe – tra­dy­cja Je­der­man­na czy Eve­ry­ma­na jest stara, ale jara. Na moje oko sam Jack nie musi być bar­dziej wy­ra­zi­sty. Nie je­stem fe­ty­szyst­ką tego, że punkt wi­dze­nia musi dzia­łać i być ośrod­kiem zda­rzeń, wcho­dzić w in­te­rak­cje z wszyst­kim, co po­ja­wia się w tek­ście, i tak dalej. Może być rów­nie do­brze ob­ser­wa­to­rem, może też dać się nieść akcji, zda­rze­niom. To wcale nie jest zbrod­nią na li­te­ra­tu­rze, bo­ha­te­ra/nar­ra­to­ra/punkt wi­dze­nia można bar­dzo roz­ma­icie osa­dzić w wy­da­rze­niach lub wobec nich. Weź choć­by ta­kie­go dok­to­ra Wat­so­na, który opo­wia­da o tym, co robi Sher­lock Hol­mes. Weź Pi­lo­ta z “Ma­łe­go Księ­cia”.

Na­praw­dę, punkt wi­dze­nia nie musi być ośrod­kiem dzia­łań ani bo­ha­te­rem wcho­dzą­cym z czym­kol­wiek w in­te­rak­cje.

I Jack rów­nie do­brze może być takim prze­wod­ni­kiem-ob­ser­wa­to­rem. On jest prze­cież małym dziec­kiem, więc można tę per­spek­ty­wę z całą jej na­iw­no­ścią na­pi­sać. I nagle wokół niego za­czy­na­ją się dziać rze­czy nie­zwy­kłe, któ­rych on sam nie ro­zu­mie. Straż­nik to­le­ru­je jego spa­ce­ry tam i z po­wro­tem, za­baw­ka za­mie­nia się w żywe zwie­rze i ucie­ka prze­śla­dow­com i tak dalej. To oczy­wi­ście zu­peł­nie inny tekst, ale za­ra­zem opo­wieść, która da­wa­ła­by w tym po­nu­rym świe­cie, który za­ry­so­wa­łeś, cień na­dziei. Choć­by i była tylko wy­obraź­nią…

http://altronapoleone.home.blog

I na pewno nie na­zwał­bym tego frag­men­tu gra­fo­ma­nią:

Pisk opon wbił się w uszy

Ale prze­cież wiemy, że lu­bisz to słowo, praw­da? ;)

Teraz to mam lekki mę­tlik w gło­wie. Można tak pisać, czy ra­czej nie? 

 

Od stro­ny ję­zy­ko­wej zda­nie jest po­praw­ne. I teraz mo­żesz ugryźć kwe­stię z dwóch stron.

Pierw­sza – czy Ci się po­do­ba/chcesz mieć je w tek­ście/uwa­żasz je za fajne?

Druga – bar­dziej mia­ro­daj­na niż pierw­sza, ale też bez szans na jed­no­znacz­ną od­po­wiedź – czy to zda­nie robi z czy­tel­ni­kiem to, co chcesz, żeby ro­bi­ło? (I czy wiesz, w jakim celu umie­ści­łeś je w tek­ście?)

It's ok not to.

W in­kry­mi­no­wa­nym zda­niu o pisku opon jak dla mnie naj­mniej tra­fio­ne jest “wbił się w uszy”. Różne okle­pa­ne “roz­darł ciszę” albo “wy­rwał Jacka z za­my­śle­nia” by­ły­by neu­tral­niej­sze, dzię­ki czemu nawet ma­ru­dy prze­szły­by za­pew­ne nad tym do po­rząd­ku dzien­ne­go.

http://altronapoleone.home.blog

wiem, że muszę się jesz­cze wiele na­uczyć, a każda uwaga mi w tym po­ma­ga :)

 

Każdy musi się wiele na­uczyć, Młody Pi­sa­rzu

Jedni – pi­sa­nia, inni – lep­sze­go wy­ko­ny­wa­nia swo­jej pracy, jesz­cze inni – kul­tu­ry oso­bi­stej.

Ro­bisz po­stę­py i masz wiel­ką wraż­li­wość, a to opo­wia­da­nie jest tego naj­lep­szym do­wo­dem.

Po­zdra­wiam ser­decz­nie. :)

Pe­cu­nia non olet

Dzię­ku­ję za pomoc. Już ro­zu­miem :) 

 

dra­ka­ina, róż­nie jest z tymi bo­ha­te­ra­mi, póki co mam spory pro­blem z ich kre­acją, ale dzię­ku­ję za kilka wska­zó­wek. W sumie, wszyst­ko za­le­ży od tego, jak się kogoś przed­sta­wi, a zro­bić to do­brze, jest sztu­ką :) 

 

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Mocno emo­cjo­nal­ny kon­cert fa­jer­wer­ków. W moim wy­pad­ku wy­szło “o jedną emo­cję za dużo” – w sen­sie w pew­nym mo­men­cie losy Jacka były już tak nędz­ne, że prze­sta­łem się in­te­re­so­wać tym, co mu się przy­tra­fi. Gra­vel za­zna­czy­ła motyw szan­ta­żu emo­cjo­nal­ne­go, u mnie po pro­stu w któ­rymś mo­men­cie nad­miar ne­ga­tyw­nych emo­cji po pro­stu wy­łą­cza z hi­sto­rii.

Sam tekst jed­nak ma kon­cept na sie­bie. Wy­ko­na­nie dla mnie chro­bo­tli­we – sporo tutaj krót­kich żoł­nier­skich zdań, które nie­prze­tka­ne przez chwi­lę dłuż­szy­mi dały dla mnie efekt zmę­cze­nia.

Pod­su­mo­wu­jąc: mocno emo­cjo­nal­ny kon­cert fa­jer­wer­ków, aż na­zbyt mocno dla mnie. Tym nie­mniej kon­cept de­fi­ni­tyw­nie jest.

Won't so­me­bo­dy tell me, an­swer if you can; I want so­me­one to tell me, what is the soul of a man?

Cześć, No­Whe­re­Man.

Miło Cię wi­dzieć.

Dzię­ki, że zwró­ci­łeś uwagę na zbyt­nią emo­cjo­nal­ność tek­stu. Jesz­cze bar­dziej utwier­dzasz mnie w prze­ko­na­niu, że na­stęp­nym razem z emo­cja­mi muszę uwa­żać.  

Po­zdra­wiam.

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Jack z tru­dem za­czerp­nął po­wietrze

 A nie po­win­no być “po­wietrza”?

 

Opo­wieść, choć bar­dzo krót­ka, zdą­ży­ła mnie po­ru­szyć. Sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ce za­koń­cze­nie – ucie­szy­łam się, że bo­ha­ter bę­dą­cy w kiep­skiej sy­tu­acji przy­naj­mniej zna­lazł sobie przy­ja­cie­la, i to nie byle ja­kie­go.

Nie ro­zu­miem dosyć wielu gło­sów nie­za­do­wo­le­nia w ko­men­ta­rzach… nie wiem czy to wy­ni­ka z rów­na­nia [wię­cej czy­tasz = wię­cej wy­brzy­dzasz]..? Mi się szor­cik bar­dzo po­do­bał. Tekst czy­ta­ło się płyn­nie, a prze­czy­taw­szy od­czu­łam roz­cza­ro­wa­nie: to już ko­niec? Co bar­dzo rzad­ko mi się zda­rza.

Po­rów­nu­jąc tego szor­ta do ostat­nie­go Two­je­go dzie­ła, które prze­czy­ta­łam (”Ma­gicz­na bi­blio­te­ka”) moim zda­niem po­czy­ni­łeś ogro­oom­ne po­stę­py. Mo­żesz być z sie­bie dumny.

Daję tu­tej­sze­go lajka, czyli klika do Bi­blio­te­ki.

Bez sztu­ki można prze­żyć, ale nie można żyć

Rów­nież wy­czu­łam tutaj prze­ła­do­wa­nie nie­szczę­śli­wych zda­rzeń i wspo­mnień, a to stresz­cze­nie jed­ne­go dnia z życia. Z opisu wy­da­je mi się, że bo­ha­ter jest dziec­kiem, ale nie je­stem pewna. Jed­nak naj­bar­dziej prze­szka­dzał mi brak “do­pię­cia” hi­sto­rii. Może, gdyby chło­piec dwu­krot­nie wal­czył ze sobą, żeby nie zjeść za­cho­wa­ne­go na czar­ną go­dzi­nę mięsa, a póź­niej lekko za­wa­hał się, ale osta­tecz­nie oddał je psu… To tylko przy­kład “klam­ry” → tro­chę słaby, ale od­da­je obraz.

Ogól­nie po­mysł mi się po­do­bał. Wy­ko­na­nie go­rzej, bo tech­nicz­nie widzę, że wy­ko­na­łeś super pracę, ale nie wy­cią­gną­łeś ca­łe­go po­ten­cja­łu z po­my­słu. Jed­nak śle­dząc twoje po­stę­py myślę, że z tym też się szyb­ko upo­rasz. Będę wra­cać to i spraw­dzę :)

Witaj, Hol­ly­Hel­l91.

Dzię­ku­ję za wi­zy­tę.

A nie po­win­no być “po­wietrza”?

Fak­tycz­nie, dzię­ki za wy­ła­pa­nie :) 

Cie­szę się, że opo­wia­da­nie Cię nie za­wio­dło, a nawet po­ru­szy­ło i za­koń­cze­nie oka­za­ło się sa­tys­fak­cjo­nu­ją­ce. 

Nie ro­zu­miem dosyć wielu gło­sów nie­za­do­wo­le­nia w ko­men­ta­rzach

Z tego co zro­zu­mia­łem, wło­ży­łem w tekst zbyt wiele nie­szczę­śli­wych zda­rzeń i wielu oso­bom się nie po­do­ba­ło. To cał­ko­wi­cie nor­mal­ne w tego typu hi­sto­rii, na­sta­wio­nej na wiele emo­cji. Bra­ko­wa­ło mi do­świad­cze­nia, więc mo­głem nieco prze­sa­dzić :) .

Miło mi, że wi­dzisz pro­gres. Sta­ram się pisać coraz le­piej, mam teraz w ro­bo­czych dłuż­szą hi­sto­rię – mój fa­wo­ryt ;) (Coś mi się psuje for­ma­to­wa­nie w ko­men­ta­rzu)

Możesz być z sie­bie dumny.

Dzię­ku­ję za po­zwo­le­nie, chęt­nie sko­rzy­stam angel

Po­zdra­wiam ser­decz­nie.

 

Witaj,  M.G.Zanadra. 

Miło Cię wi­dzieć po prze­rwie i to pod swoim opkiem :) 

Rów­nież wy­czu­łam tutaj prze­ła­do­wa­nie nie­szczę­śli­wych zda­rzeń i wspo­mnień, a to stresz­cze­nie jed­ne­go dnia z życia.

Wiem, wiem, prze­sa­dzi­łem, ale na­stęp­nym razem będę bar­dziej uważ­ny. Obie­cu­ję :)

Do­pię­cie hi­sto­rii na pewno mo­gło­by być lep­sze, ale już nie mia­łem po­my­słu, Twój wy­da­je się cie­ka­wy.

Cie­szę się, że “ogól­ny kon­cept” przy­padł Ci do gustu, też myślę, iż mo­głem z niego wię­cej wy­ci­snąć, ale no cóż… 

Jed­nak śle­dząc twoje po­stę­py myślę, że z tym też się szyb­ko upo­rasz. Będę wra­cać to i spraw­dzę :)

Bar­dzo mi miło. Mam na­dzie­ję, że Cię nie za­wio­dę :) 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie!

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Hej Młody pi­sarz !!!

 

Bar­dzo przy­jem­nie mi się to czy­ta­ło. I po­wiem ci, że to opo­wia­da­nie bar­dziej mi się spodo­ba­ło niż po­przed­nie, które sko­men­to­wa­łem. Jest tu mnó­stwo no­wa­tor­skich, faj­nych po­my­słów. Fajne hi­sto­rie two­rzysz! Pisz dalej będę ci ki­bi­co­wał!

 

Nie wiem jak z tym kli­ka­niem do bi­blio­te­ki, bo jesz­cze chęt­niej bym klik­nął. To chyba się punkt po­ja­wi po pew­nym cza­sie, bo wszyst­ko do­brze zro­bi­łem.

 

Pozd.

Je­stem nie­peł­no­spraw­ny...

Cześć, Dawid

Cie­szę się, że to opko bar­dziej Ci pod­pa­so­wa­ło, bo i ja je bar­dziej lubię od “Czasz­ki…”.

Pisz dalej będę ci ki­bi­co­wał!

Dzię­ki, oczy­wi­ście nie za­mie­rzam prze­stać, bo pi­sa­nie to zbyt dobra za­ba­wa :D 

Nie wiem jak z tym kli­ka­niem do bi­blio­te­ki, bo jesz­cze chęt­niej bym klik­nął. To chyba się punkt po­ja­wi po pew­nym cza­sie, bo wszyst­ko do­brze zro­bi­łem.

Tak, żeby kliki się po­ka­za­ły, trze­ba po­cze­kać na lożę. 

Po­zdra­wiam. 

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Nowa Fantastyka