
Czytałam dziś fajny artykuł o naszych przodkach. Biedni byli... choć czy tak do końca? ;)
Na kanwie tej publikacji napisałam poniższe opowiadanie. Miłego czytania.
Czytałam dziś fajny artykuł o naszych przodkach. Biedni byli... choć czy tak do końca? ;)
Na kanwie tej publikacji napisałam poniższe opowiadanie. Miłego czytania.
Oszklone pomieszczenie laboratorium spowijał półmrok przecinany świetlnymi smużkami, sączącymi się z laserowych diod. Czerwień dominowała, choć czasem rozkwitała wśród niej zielona wiązka, która wzmagała czujność personelu.
Migotliwe ekrany, rozpostarte nad stanowiskami bioinżynierów i genetyków, pokrywały się wykresami o maksymalnych wartościach wychylenia, które wskazywały na wzbudzenie któregoś z obszarów ciała, jakiegoś organu, w tym nawet może samego mózgu u regenerowanej genetycznie neandertalskiej kobiety.
Gdy wydobyto jej zmumifikowane szczątki, eksperymentalny biopojemnik wydawał się idealnym narzędziem, w którym pozwolono jej komórkom na nowo wzrastać i odzyskiwać pierwotną formę.
Neandertalka zatopiona w owodniowej biomasie, trwała w pozycji embrionalnej w nadziei, że kiedyś zostanie w pełni zrekonstruowana i wybudzona ze swego długowiecznego snu.
W miarę upływu czasu, gdy eksperyment dobiegł końca, dyżurujących przy migotliwych ekranach coraz częściej podrywał zielony alarm. Odbudowywane ciało kobiety zdawało sie być przygotowane do wybudzenia.
Zainicjowano więc procesy, w wyniku których zwoje mózgowe neandertalki zaczęły reagować na bodźce, jakie identyfikowała jej ożywiająca się jaźń.
Kilkadziesiąt tysięcy lat wcześniej
Europa Środkowa, Wyżyna Częstochowska, okolice Jaskini Stajnia
Uciekała przed nim nieco niezdarnie, ślizgając się na ośnieżonej ścieżce. Skóry, które miała na sobie, teraz plątały się wokół nóg, utrudniając bieg. Nie poddawała się jednak, dodając sobie otuchy, że przecież goniącemu ją też nie jest łatwo. Był silniejszy i masywniejszy, ale też cięższy.
Byle dotrzeć do swojej jaskini – dźwięczało jej w głowie. – Byle do jaskini.
Przed wbiegnięciem na mokradła zwolniła. Tę chwilę wahania przypłaciła jednak utratą wolności. Mężczyzna dopadł ją i powalił na ośnieżoną glebę. I choć walczyła zaciekle, drapiąc, kopiąc, gryząc, naparł na nią całym ciałem i przydusił, aż straciła przytomność.
Przyjemne ciepło dochodzące z ogniska rozbudziło zmysły uprowadzonej neandertalki i przywróciło świadomość. Do tego zapach pieczonego jedzenia rozdrażnił jej kubki smakowe. Zachowała jednak czujność i zlustowała ściany jaskini – obcej, jak szybko skonstatowała. Odszukała wzrokiem wyjście – było po przeciwległej stronie, za ogniskiem, przy którym siedział mężczyzna.
Leżała w półcieniu rzucanym przez jego postać. Przyglądała się przez chwilę wystającym spomiędzy skór masywnym barkom, przykrytym gęstwiną poplątanych włosów.
Nie jest najgorszy – oceniła w duchu.
Otrząsnęła się jednak i postanowiła, że ucieknie, a gdy zostanie złapana, znów będzie walczyć, i znów ucieknie.
Gdy już, już była gotowa do skoku, mężczyzna – jakby wyczuwając jej intencje – odwrócił się i… wysunął ku niej rękę z pokaźnym kawałem soczystego mięsiwa.
Yyyy – zadumała.
Spojrzała na mięso. Na mężczyznę. Potem na wyjście z jaskini. Ponownie na mięso.
Na wyjście. Na mięso. Wyjście.
Mięso…
Po krótkim wahaniu, zdecydowała, że odłoży swój plan na później.
Staremu jakoś to wytłumaczę – umyśliła.
Żyła z Dużym – jak go nazywała. Jadła. Piła. Zabawiała się. Jadła. Piła. Zabawiała się.
Wkrótce jednak to mięso przestało jej smakować, Duży zaczął jej brzydnąć i coraz częściej zerkała w kierunku swojej dawnej jaskini.
W końcu postanowiła nawiać.
Ucieczka nie była dobrym pomysłem – ta ostatnia myśl wwiercała się w spanikowany umysł, gdy pochłaniały ją bagienne czeluście, w które wpadła, uciekając od Dużego.
Myśl ta towarzyszyła jej również dużo, dużo później – w innym miejscu i czasie, gdy, po uchyleniu powiek, zobaczyła stojących wokół i pochylających się nad nią mężczyzn w jakichś dziwnych, białych skórach. Przypatrywali się jej z zainteresowaniem, podczas gdy nieświadoma niczego, wybudzona z wielowiekowego snu neandertalka rozmyślała:
A jak to wytłumaczę Staremu?…
Hej, Baska.Szczepanowska
Przeczytałem Twój tekst i nie do końca go rozumiem. Budzą człowieka po tysiącach lat, bo pewnie zakonserwował się dobrze… w bagnie?
‘Ucieczka nie była dobrym pomysłem’ – ta ostatnia myśl wwiercała się w spanikowany umysł, gdy pochłaniały ją bagienne czeluście.
W jakim bagnie, jak to się ma do tej sceny z uciekaniem? Mam wrażenie, że takich urwanych informacji jest sporo. Przynajmniej ja tego tekstu nie rozumiem. Generalnie mam odczucia mieszane, ciężko mi się czytało ten tekst. Jakieś odstępy między akapitami – wszystko postrzępione.
Kilkadziesiąt tysięcy lat wcześniej, tereny wokół jednej z jaskiń…
(obecnie Jaskinia Stajnia, wieś Mirów, woj. Śląskie)
To było miejsce i czas akcji. Może lepiej kursywą to zaznaczyć i jakoś inaczej wyróżnić, a potem nie dawać już odstępów?
To uciekanie przed mężczyzną też do końca nie rozumiem jaki był cel? W sensie Ewa uciekała od Adama, bo jeszcze mężczyzn się bała? ;)
Jest tu jakiś pomysł i myślę, że byłby to fajny tekst ale w nieco dłuższej formie. Wszystko tak pędzi – miejsce, akcja, inne miejsce, znów coś innego. Tu bohaterka umiera i tylko jeden akapit jednozdaniowy jest o tym.
Pozdrawiam serdecznie i powodzenia przy dalszym pisaniu :)
Dzisiaj czytałaś, od ręki napisałaś? No, nic tylko pozazdrościć szybkości i zdecydowania…
W opozycji do Ramshiriego uważam, że nie jest takie ważne, dlaczego i przed kim uciekała kobieta sprzed wieków. Zawsze można sobie “dośpiewać”, że, na przykład, musiała wrócić do dzieci, pozostawionych pod opieką grupy. Albo, co jak najbardziej normalne, lękała się kontaktu z mężczyzną z obcej, może nawet rywalizującej o tereny zbierackie i łowieckie, grupy. Kolokwialnie – zwiewała, bo musiała, co najmniej chciała.
Pomysł na próbę ożywienia naszej praprzodkini co najmniej dobry i ciekawy, ale – niestety, wiąże się z tym “ale” – to utonięcie w bagnie chyba nikogo nie przekona. Procesy gnilne, rzecz naturalna, nie pozwolą na przetrwanie ciała osoby utopionej w takim środowisku. Co innego, gdyby uciekinierka wpadła pod lód. Hipotermia, zamrożenie całkowite, to daje jakieś szanse, nawet w teoriach. Oczywiście nie mogłyby występować okresy rozmrożeń, chyba wiesz, dlaczego.
Aha – odpuść dokładne określenie, gdzie znajduje się i jak nazywa się jaskinia. Może nie dotarł tam lodowiec i koncepcja zachowania ciała leży, pokwikując boleśnie? Jaskinia i już, mało kogo wzrusza, gdzie i jaka.
Pozdrawiam, Adam
Twoja twórczość Basiu wywołuje w mym sercu dwugłos. Z jednej strony słyszę głos, który mówi:
– Ha! Fajne!
I drugi, który zastanawia się, czy musiałaś to publikować zaraz przed wyjściem na pociąg;P
Ich rażąca czerwień dominowała, choć czasem rozkwitała wśród nich zielona wiązka, która wzmagała czujność personelu.
Dałabym “Czerwień dominowała, choć czasem …”
Migotliwe ekrany, rozpostarte nad stanowiskami bioinżynierów i genetyków, pokrywały się wtedy wykresami ożywionych amplitud, wskazujących na – być może – wybudzenie któregoś z obszarów mózgu na wpół żywej kobiety.
W sumie wykresy były nawet jak amplitudy nie skakały.
Przyjemne ciepło dochodzące z ogniska rozbudziło jej przenikliwe zmysły i przywróciło świadomość.
Przenikliwe mi się nie podobają. Może same zmysły, lub wrażliwe zmysły.
Skóry, dość szczelnie oblekające ciało, teraz wiły się wokół nóg, utrudniając bieg.
Skoro ją szczelnie oblekały, to jak się wiły? I same oblekały też mi mniej leżą.
Sondując na gapienie się w otwór, to chyba za wiele;)
Dalej troszkę brzmi, jakby to otwór miał szerokie barki, a przesłania go mężczyzna…
Też nie zrozumiałam kwestii z mięsem, bo skoro wybrała mięso to powinna urodzić dużemu sporo małych jaskiniowców.
Kitel zamieniłabym na biała skóra, lub białe płótno, wszak to jej obserwacja, a ona nie znała kitli.
Powtarzam to tyle razy, że chyba to sobie w stopkę wkleję. Warto betować!
https://www.fantastyka.pl/loza/17
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Ramshiri,
dziękuje za szczery komentarz.
Ad odstępów i innych technikalii – racja. Resztę uwag przemyślę, i postaram się nieco skorygować, aby może rozjaśniało pewne kwestie.
Ad ‘ożywienia/zmartwychwstania’ (jak zwał, tak zwał – w tym wypadku to i tak nie będzie dosć precyzyjne określenie) Neandertalczyka – widzę teraz, że opisałam to nie dość czytelnie. Moja wizja rozbiega się zupełnie z odbiorem. Naniosę poprawki. Może będzie lepiej ;)
Dziękuje, że zwróciłeś na to uwagę.
Pozdrawiam :)
AdamKB
zasadniczo, bycie “w gorącej wodzie kąpanym” ma pewne ‘plusy dodatnie’, ale też i ‘plusy ujemne’ – jako rzecze klasyk ;)
A poważnie, fajne i celne uwagi – dziękuje.
Z Twojego zrozumienia mojego ‘opisu’ medycyny przyszłości wynika, że z tym moim ‘opisem’ coś poszło nie tak – ‘biję się w pierś’ – moja wizja ‘medycyny przyszłości’ związanej z ożywianiem (przy użyciu genetyki, bioinżynierii i czego tam jeszcze) materiału biologicznego pozyskanego ze zmumifikowanych w beztlenowych warunkach organizmów (bagno na ten przykład idealnie by się tutaj nadawało) miała tu wybrzmiewać wyraziście, a jak widać – wymaga gruntownej zmiany opisów i dopracowania. Co też niezwłocznie uczynię.
Natomiast Twoja propozycja dotycząca kriogenicznego /hibernacja w lodzie/ potraktowania kobietki wydawała mi się zbyt oklepana. No i mieliśmy na naszym terenie kilka zlodowaceń, których zasięgi były różne, a finalnie i tak się wycofywały, i wtedy… dla bezpieczeństwa musiałabym naszą bohaterkę przerzucić gdzieś wyżej na północ, w okolice polarne (jak dziadka Louisa De Funes’a w Hibernatusie ;) A tego jednak wolałam uniknąć – gdyż bardzo fajnie się czuję, mając świadomość, że kilkanaście wieków wcześniej, prymitywne Homo biegały po moim podwórku ;)
Pozdrawiam,
Ambush,
”…zastanawia się, czy musiałaś to publikować zaraz przed wyjściem na pociąg;P” – jakież to prawdziwe, nie można było tego lepiej ująć (o zgrozo, aż tak to widać? – czyli napisane to to jest tak, hm… ‘średnio’ :p ;) Rozumiem i dziękuję za szczery komentarz :)
Uwagi oczywiście skrupulatnie przemyślę i ponanoszę tu i tam.
“Powtarzam to tyle razy, że chyba to sobie w stopkę wkleję. Warto betować!” – dzięki za poradę. Nie sprawdzałam, jak to tutaj działa. Doczytam.
Dziękuję za przeczytanie i komentarz.
Pozdrawiam,
Nie chodzi o to, że średnio. Po prostu opowiadanie powstało w mózgu i palcami przeszło do komputera. Nie doszło do weryfikacji, czy wszystkie dane przeniesiono;)
Możesz poprosić o betowanie konkretnych użytkowników (nie muszą się zgodzić, ale mogą), możesz napisać, że szukasz betujących i ktoś Ci się zgłosi. Wytykanie błędów, łapanka i krytyka odbywa się wtedy w kręgu betujących. Inni tego nie widzą.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Ambush,
Bardzo pomocna sprawa. Może faktycznie skorzystam następnym razem. Dziękuje za podpowiedź :)
@AdamKB & Ramshiri
zakonserwował się dobrze… w bagnie?
Procesy gnilne, rzecz naturalna, nie pozwolą na przetrwanie ciała osoby utopionej w takim środowisku.
Jako archeolog z wykształcenia muszę się tu wtrącić i zaprotestować. Tkanki miękkie konserwują się w bagnach, konkretnie zwłaszcza torfowych, wręcz fenomenalnie, polecam poczytać o “ludziach z bagien” (bog men), czyli właśnie znakomicie zachowanych szczątkach – aczkolwiek co do jednego znacznie młodszych niż Neandertalczycy. Problemem są natomiast kości – te zdecydowanie lepiej zachowują się na pustyniach ;)
http://altronapoleone.home.blog
No nie wiem, czy można utonąć w bagnie torfowym. Obserwowałem z bliska pozyskiwanie torfu na opał – utopić się można dopiero we wodzie, resztkach jeziora lub obszernego starorzecza, na którym zachodzi proces tworzenia się pokrywy (łąki) torfowej, ale trzeba się do tej wody przebić. Albo wejść na jeszcze cienką pokrywę roślinną, która ulegnie rozerwaniu / przerwaniu pod ciężarek człowieka. Tak czy tak, topimy się we wodzie…
drakaina,
Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam,
AdamKB,
wiesz, pisząc o zapadaniu się w bagno (trzęsawisko etc…) mam przed oczami następującą sytuację:
Im głębsze bagno, tym głębiej się zapadasz.
Hm, możliwe że opis zdarzenia w opowiastce nie był/jest zbyt klarowny…
No nic, wciągnęło ją i tyle XD
Pozdrawiam,
Basiu czy Basku, czytało misię z zaciekawieniem. Czy poprowadzisz to dalej? Nie będzie łatwo, ale…
Koala75,
”Basiu czy Basku” – wydaje misię, że jak Ci wygodniej – będzie dobrze ;)
“Czy poprowadzisz to dalej? Nie będzie łatwo, ale…” – Co? Ja nie dam rady? Potrzymaj mi piwo XD
A poważnie, hm, może, może…
Dzięki za przeczytanie,
Pozdrawiam,
Dzień dybry,
tekst może nie jest całkowicie pozbawiony błędów, ale jest schludnie i starannie napisany, co doceniam.
Pomysł jest ciekawy, często też sama się zastanawiam, jak wyglądało życie pierwszych ludzi. Tylko trochę mało tego tekstu. Myślę, że w dłuższej formie, np. opowiadaniu, ta neandertalska myśl wybrzmiałaby lepiej.
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
HollyHell91,
Dzień dobry,
A o jakich błędach mowa?
Dziękuje za przeczytanie i komentarz.
Oszklone pomieszczenie laboratorium spowijał półmrok
,przecinany świetlnymi smużkami, sączącymi się z laserowych diod.
Na pewno nie powinno być pierwszego przecinka, nie jestem pewna co do drugiego.
Czerwień dominowała, choć czasem rozkwitała wśród nich zielona wiązka, która wzmagała czujność personelu.
wśród niej, albo, jeśli miałaś na myśli inne wiązki laserowe, to z kontekstu zdania ten fakt nie wynika
Migotliwe ekrany, rozpostarte nad stanowiskami bioinżynierów i genetyków, pokrywały się
wtedywykresami o maksymalnych wartościach wychylenia
jak dla mnie zbędne “wtedy”
Gdy wydobyto jej zmumifikowane szczątki, eksperymentalny Silos wydawał się idealnym narzędziem
czemu silos z dużej litery?
Teraz, zatopiona w owodniowej biomasie
– swoistym sztucznym łonie –trwała w pozycji embrionalnej, od ‘zarania dziejów’ – jak zwykli żartować badacze – w nadziei, że kiedyś zostanie zrekonstruowana i wybudzona ze swego ‘wiecznego snu’.
Apostrofów raczej się nie używa w języku polskim, jak już to cudzysłowów:
https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/apostrof;2366.html
Jeśli kobieta jest zatopiona w biomasie w jakimś zbiorniku i to jeszcze w pozycji embrionalnej, to można się domyślić, że zbiornik pełni funkcję sztucznego łona – niepotrzebne rozwlekanie zdań.
Co do apostrofów/cudzysłowów, to moim zdaniem są tu kompletnie niepotrzebne.
W miarę upływu czasu, na finiszu eksperymentu
Finisz to brzydkie zapożyczenie z angielskiego. Proponuję go zastąpić:
→ W miarę upływu czasu, gdy eksperyment dobiegał końca
dyżurujących przy migotliwych ekranach coraz częściej podrywał ‘zielony alarm’.
‘Byle dotrzeć do swojej jaskini’ – dźwięczało jej w głowie. – ‘Byle do jaskini’.
‘Nie jest najgorszy’ – oceniła w duchu.
To samo, co wyżej. Jak już, to cudzysłów.
https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/#zapis_mysli
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
HollyHell91,
Dziękuje za rzeczową odpowiedź, zapoznam się z uwagami.
Pozdrawiam,
Cześć. Tekścik mi się spodobał, choć niezręczności na początku (patrz post HollyHell) psują nieco start. Sięgnięcie w głąb mysli neandertalskiej kobiety wyszło bardzo fajnie, podobają mi się bardzo jej dylematy i ta jej wątpliwość “jak to wszystko wyjaśnić staremu”. Ciekawa perspektywa.
Baśko, domyślam się, że przeczytany artykuł musiał być zajmujący, skoro skłonił Cię do napisania szorta. Problem w tym, że ja artykułu nie czytałam, a po lekturze Twojego tekstu nie bardzo wiem, co miałaś nadzieję opowiedzieć.
Osobliwie brzmią myśli neandertalki – czy ona na pewno myślała współczesnymi słowami? Skąd je znała?
Wyjątkowo irytujące są apostrofy imitujące cudzysłowy.
…eksperymentalny Silos wydawał się idealnym narzędziem… → Dlaczego wielka litera?
…i reagować na bodźce, jakie identyfikowała… → …i reagować na bodźce, które identyfikowała…
Skóry, które nosiła, teraz wiły się wokół nóg… → A może: Skóry, które nosiła, teraz plątały się wokół nóg…
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Łosiot,
Cześć, dziękuje za przeczytanie i komentarz. Pozdrawiam.
regulatorzy,
Jak to mawiają – człowiek się całe życie uczy… ;)
Dziękuje za spostrzeżenia w komentarzu – zapoznam się z nimi.
Pozdrawiam.
Bardzo proszę, Baśko. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Całkiem przyjemne, chociaż:
trwała w pozycji embrionalnej, od „zarania dziejów” – jak zwykli żartować badacze
Nie bardzo widzę tu materię żartu.
Raczej niczego zaskakującego czy szczególnie interesującego w tekście nie ma. Motyw z przeniesieniem do teraźniejszości osób z przeszłości jest w kulturze popularnej dosyć mocno utrwalony (Goście, goście), a jest w zasadzie całą puentą tekstu. Napisane jest za to całkiem sprawnie, więc liczę na realizację odważniejszych pomysłów w przyszłości :) .
Łukasz
Luken,
Dziękuje za przeczytanie i komentarz z uwagami.
Pozdrawiam,
Hej! Zajrzałem do tego origin story z Yny po przeczytaniu dwóch dłuższych tekstów o tej bohaterce. Muszę powiedzieć, że ten szorcik również przypadł mi do gustu. Yny pokazuje tu charakterek. Dobrze oddajesz schematy myślowe jej prostego umysłu. Humor w punkt. Z mojego punktu widzenia, rozwijając tę historię (a domyślam się, że masz takie plany) warto utrzymywać ten żartobliwy ton. Z pewnością można przemycić i poważniejsze tematy, jak osamotnienie Yny w nowym, nieznanym świecie, czy niejednoznaczny kompas moralny przyszłych ludzi. Ale Yny dla mnie najlepiej wypada w ramkach komizmu sytuacyjnego :-) Pozdrawiam!
krzkot1988,
Pisząc pierwszy epizod nie myślałam jeszcze o kontynuacji, ale jak to w życiu bywa, czasem… samo przychodzi xd
Dziękuję, za pomysły tematów, które można wpleść w kolejne opowiadania z tej serii, oraz że znalazłeś czas na jej prześledzenie :)
Pozdrawiam,
Z perspektywy czasu szort wygląda jak wstęp do późniejszej historii, ale nie czytało się źle. Polubiłam bohaterkę, fajnie kombinuje w trudnej sytuacji, idzie na kompromisy…
Babska logika rządzi!
Finkla, gdy pisałam tego szorta nie myślałam o kontynuacji. Też polubiłam Yny I szkoda było mi kończyć. Planuję coś jeszcze z nią napisać. Dziękuję, że podleciałaś i zostawiłaś komentarz. Pozdrawiam :)