- Opowiadanie: LabinnaH - Ciepły sweterek

Ciepły sweterek

Och, na kalendarzu pierwszy dzień stycznia – czas się obudzić, odświeżyć i wstawić wam coś do letkiego uśmiechu – oby tyn wykwit usteczek cały rok się wam wydarzał...

Wasz... L.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

Użytkownicy, Łosiot

Oceny

Ciepły sweterek

Cześć, wróciłam z pracy, gdzie jesteś kiciu? Ach, przy telewizorku, na naszym wspólnym tapczaniku. Kiedy wracam z pracy, to zawsze leżysz, bo jak mówisz, odpoczywasz po ciężkiej harówce. A dzisiaj jaka miła, spokojna, rozleniwiona buźka. Oczka skołatane, zamknięte, też odpoczywają. Wiem, wiem, że słyszysz. Jak przychodzę i opowiadam, co było w pracy, to ty niby śpisz (lubisz takie żarty). A gdy pytam, co pamiętasz z tego, co nawinęłam, to w szczegółach, wszystko mi powtarzasz. Taka nasza miła zabawa. Posłuchaj, co mam do opowiedzenia. Oj, dużo się u nas wydarzyło.

Kiedy mówię, to lubię, żebyś mi nie przerywał, bo gubię myśli, jak te krosna w mojej fabryce. A kiedy majster podchodzi, choć jeszcze nie mówi, że coś poplątałam, to na jego widok, nie wiem dlaczego, zaczynam się wzdrygać… No dobra, chyba nie będzie ci się to podobało, ale ci powiem. Najwyżej jutro po mojej harówie poczekasz na niego i palniesz go w pysk, jak wtedy, gdy klepał mnie w zadek i niegrzecznie łapał za biust, gdy wychodziliśmy z fabryki. Po co ty, jak ten kretyn, musiałeś akurat przechodzić obok. My, młodzi, czasami żartujemy ze sobą, jak wychodzimy z pracy. Zimno tu coś, sama nie wiem.

No dobrze, było tak. Mój majster ma na imię Zenek, a ja – dobrze wiesz – po babci, Zenobia. A więc Zenek, dziesięć lat ode mnie młodszy, wtedy na hali – co ci zaczęłam przed chwilą mówić – jak zwykle bezczelnie szczerzył do mnie zęby. No, nie powiem, ładne ma, równe, białe, bo młode, nie to, co te twoje korony i szczerby. Ale nic. On tym swoim holyłuckim uśmiechem zmierza do mnie, a ja, jak go widzę, zwykle się rumienię. On wtedy myśląc, że ja go tym rumiankiem na ustach do siebie skierowywuję, podskoczył do mnie i nie twoim piskliwym i skrzeczącym, ale gęstym, niskim barytonem powiedział „Że ściegi tak dobrze mi się układają, jak pod bluzką moje pełne aparaty się rozpychają”. Ja oczywiście jeszcze czerwieńsza i nic, bo słucham i podziwiam jego dźwięczny jak dzwon, donośny grzmot, a nie twój zardzewiały rechot. Ale mi się zarymowało. Brawo, Zeno, brawo.

Mówię Zośce… Poczekaj, założę drugą bluzkę.

A więc mówię Zośce: zobacz, śmiała z majstra cholera. A ona mi, że nie powinnam go chwalić, bo mam męża. A ja jej, że on, ten mój (to o tobie, kiciu) przecież tego nie słyszy, bo ma aparat w uszach i muszę krzyczeć, więc o co jej chodzi. I z nią po przyjaźni, znów rozmawiamy. A potem poszłam na obiad do stołówki. A tam straszna draka. Nawet nasz dżentelmen nie powstrzymał się podobno od brzydkich wyrazów.

No i wpadam, a jak otworzyłam drzwi, to zupka grochówka miło mi zapachniała. Ja patrzę, a ona, ta zupka, na posadzce, a Jadźka i Mirka no, mówię ci, całe, aż po kostki w tej brei. Jedna płacze, druga kwiczy i podchodzi nasz misiaczek majster. I żal mam wielki. Zamiast mnie pierwszą zauważyć i powiedzieć coś, jak tylko on potrafi, potem spojrzeć głęboko w moje niezagasłe jeszcze przy takim jak ty starcu oczy, to on do nich w te słowolągi się odzywa. „Ach wy K i jeszcze raz K i później CH”. Ja wiem, co ten poetycki tekst oznaczał, więc stanęłam na baczność, bo jak szef poetyzuje, to ja (teraz ściszę głos) się w nim, na chwilę, do końca dnia, zakochywuję. Co ja tak rymuję? Teraz ty, spokojnie leżący i odpoczywający, jesteś najważniejszy, mój ty kiciu i kiciusiu jeszcze.

A więc, co ja mówiłam. Aha. I jak ta grochówka sama się na posadzce rozłożyła, to majster, zamiast do innych, tak do mnie cicho zaczął śpiewać: „Zenobia, dlaczego twoja babka dała ci podobne do mojego imię? Ja wiem. Żebyśmy po pracy mogli coś o tym nieprawdaż podyskutować, moja ty fizyczna poetko”. Młody wyczuł, że ja fizyczna, bo na etacie fizycznym w zakładzie zakotwiczona – „przy” taśmie produkcyjnej, a najchętniej „na” chciałabym miłość kiedyś z nim zrealizować. Jak on to załapał? Ty, kocie, no nie wiem jak dawno, nic o mojej miłosnej „tasiemce produkcyjnej” nie nawijałeś. Nie podrywasz, nie nagabujesz, nie przylizujesz się, tylko odpoczywasz i nic się do mnie nie odzywasz. Tyś mąż, u nas tak nakazane. Nie, nie mogę już mówić, bo mi język z zimna pionowo się ustawia. Chyba w kaloryferach nie grzeją. Mam coś, narzucę na siebie i kilka miłych zdanek o pracy podrzucę. Rymeczek? Ładnie mój robotny języczek mi pracuje…

Zaraz. Wystarczy. Teraz małe przesłuchanko jak co dzień. O czym to w piątym zdaniu po przyjściu do ciebie mówiłam, mój ty Kiciu? Przypomnij mi zaraz. No, czekam. Ja opowiadam, ty odpowiadasz. Mów mi szybko. Bo ci te zakurzone pracą ślepka letko ocucę.

Jakoś chłodno coś obok. Raczej bliżej niż obok. Jeszcze pod pierzynką naszą się nie rozgrzałeś? Otwórz oczka. Powiedz coś. Boże święty, zimno koło ciebie. Ty jesteś jakiś oziębły, gorzej niż w chorobie. Chyba… Umarłeś, kiciu? Umarłeś, jak ja mówiłam do ciebie? Ośmieliłeś się? I wcześniej nic mi nie powiedziałeś, że zamierzasz? Nie kiwnąłeś nawet małym palcem, żebym przestała gadać, bo ty raczej dziękujesz i nie bawisz się już ze mną? Więc, po co ja, do cholery, gardło zdzierałam? Ja opowiadam, a ty nie oddychasz bez powiadomienia? To bezczelne świństwo. Nie kurtularny jesteś. A nawet trochę cham.

Brrr… Założę jakiś ciepły…

Koniec

Komentarze

Witaj.

Zakończenie mocno szokujące. Mimo tragedii, rozbawiło mnie. Całość ciekawie pokazuje prawdziwy charakter bohaterki, Zenobii. I nie jest to wierna, świątobliwa żona, raczej nie. :)

Erotyki sporo, ale dziękuję za jej wskazanie w tagach, podobnie jak – za nie wpisywanie całych wulgaryzmów. 

Pozdrawiam.:)

Pecunia non olet

Hej!

No proszę, już myślałem, że zniknąłeś (ja też swoją drogą na chwilę zniknąłem) ale jednak jesteś. Prawdę mówiąc chciałem iść spać, bom dziś chory, ale widząc Twój tekst nie mogłem się oprzeć. Ostrzegam, że z powodu kataru mogę być lekko zgryźliwy, tym niemniej postaram się streszczać.

Jak zwykle (zazwyczaj) decydująca o jakości Twej prozy jest narracja, i chyba nie pomylę się jeśli powiem, że najbardziej Ci odpowiada właśnie taka jak tutaj, pierwszoosobowa. Bardzo zgrabnie potrafisz tkać za jej pomocą zwiewną osnowę swych literackich światów przedstawionych. Starasz się też kreować nią postać głównej bohaterki co już mniej Ci się udaje. Powracam tu znów do zarzutu, który miewałem do Ciebie wcześniej, a mianowicie do tego, że w kreacji bohaterów zbyt eksponujesz własną (?) kreację.

Porównaj te dwa fragmenty:

Młody wyczuł, że ja fizyczna, bo na etacie fizycznym w zakładzie zakotwiczona – „przy” taśmie produkcyjnej, a najchętniej „na” chciałabym miłość kiedyś z nim zrealizować. Jak on to załapał? Ty, kocie, no nie wiem jak dawno, nic o mojej miłosnej „tasiemce produkcyjnej” nie nawijałeś

A więc Zenek, dziesięć lat ode mnie młodszy, wtedy na hali – co ci zaczęłam przed chwilą mówić – jak zwykle bezczelnie szczerzył do mnie zęby. No, nie powiem, ładne ma, równe, białe, bo młode, nie to, co te twoje korony i szczerby. Ale nic. On tym swoim holyłuckim uśmiechem zmierza do mnie, a ja, jak go widzę, zwykle się rumienię.

W pierwszym gry słów, igranie znaczeniowe, czym się cechujesz Ty, niekoniecznie Twoja bohaterka. W drugim – moim zdaniem bardziej udana kreacja kobiecej bohaterki, bez nieco sztucznego, a w każdym razie nadmiernego krasomówstwa.

Ale. Wszystko to oczywiście leży w pewnej nieco groteskowej konwencji, która spaja to razem. Najbardziej zakończenie, dobrze kontrapunktujące cały tekst. Bez niego, mam wrażenie, byłby miałki i nijaki. A tak – skłania do pewnej refleksji, też nieco przewrotnej. Czyżby biedak mąż został zagadany na śmierć? Czy może to metafora utraty jego znaczenia dla bohaterki? Tak czy owak, nie ma tu nic spektakularnego, ale mi się podobało.

Pozdrawiam,

Maldi.

 

Muszę powiedzieć, że podobało mi się i to bardzo.

Przede wszystkim dla samej tkanki językowej. Sprytnie i sprawnie, a nade wszystko nader zabawnie (czy ja rymuję? ojej, udzieliło się).

To zakończenie – to bezczelne świństwo – przewidziałem dużo wcześniej (co prawda przewidziałem ze trzy inne również, z kryminalnym włącznie, więc chyba się nie liczy), ale w niczym nie popsuło mi to odbioru całości.

Zgodzę się z Bruce, że ładnie ogrywasz wulgaryzmy – jednoliterowymi skrótami – co nie ujmuje im wcale mocy.

Miało uśmiechnąć – i uśmiechnęło. Dziękuję.

 

pozdrawiam,

 

Jim

entropia nigdy nie maleje

Umarł, nie doczekawszy cichych dni;)

Cham, jak słusznie zauważyłeś.

Ubawiłam się.

Lożanka bezprenumeratowa

Przyjemne, miałem skojarzenia z takim jednym opowiadaniem Kinga najprawdopodobniej ze zbioru "bazar złych snów", ale ręki nie dam uciąć czy napewno z tego. Podobało mi się, pozdrawiam.

Kto wie? >;

Nie wiem, jakoś od początku czułam, że to trup, a nie znudzony mąż, ale czytało się nieźle

bruce

“Zakończenie mocno szokujące. Mimo tragedii, rozbawiło mnie” – dziękuję za noworoczne poczytanie i cieszę się, że NA CAŁY ROK rozbawiło.

Pozdrawiam miło

LabinnaH

 

Maldi

“…bom dziś chory, ale widząc Twój tekst, nie mogłem się oprzeć” – toż to więcej niż zamiłowanie do tekstu…?

“Jak zwykle (zazwyczaj) decydująca o jakości Twej prozy jest narracja i chyba nie pomylę się, jeśli powiem, że najbardziej Ci odpowiada właśnie taka jak tutaj, pierwszoosobowa” – od TAKIEGO recenzenta – podkreślenie uwypukli dla innych moją jakość…

“Bardzo zgrabnie potrafisz tkać za jej pomocą zwiewną osnowę swych literackich światów przedstawionych” – bom zgrabny i młody! A twoje zdanko to Labinn-Nobel przeze mnie ustanowiony.

“…groteskowej konwencji, która spaja to razem. Najbardziej zakończenie, dobrze kontrapunktujące cały tekst” – dobrze piszesz – zakończenie… spaja ich dwoje jak najbardziej…

“Czyżby biedak mąż został zagadany na śmierć? Czy może to metafora utraty jego znaczenia dla bohaterki?” – tuż po moim twoje “zakończenie” podpowiada – jakież są te kobietki! – bruce ma ‘o tych nich – w opowieści’ podobne zdanko – “I nie jest to wierna, świątobliwa żona, raczej nie” – och, takkk.

Maldi – ja także myślałem, że wybrałeś wolność! – a ty tutaj, jak ja.

Dzięki za przeczytanie i dogłębną (jak zawsze) recenzję.

To prawda, nie zawsze udaje się pewnemu poecie to – jak mu się plecie – masz rację, ale chyba już tego nie potrafię – zbyt często wplatam coś z siebie w “część” postaci.

Pozdrawiam – o zdrówko nie pytam

LabinnaH

 

Jim

Jak patrzę na twoje lico – to mnie wkurza, że tak męscy i przystojni faceci som na świecie a jo racej mniej!

No, cóż – NAJ jest to, że cię setnie ubawiła moja opowieść.

Po takiej wspaniałej recenzji już tylko humorne wątki będę sklejał, bo luuubię być lubiany…!

A ciut poważniej: 

Muszę powiedzieć, że podobało mi się i to bardzo. Przede wszystkim dla samej tkanki językowej. Sprytnie i sprawnie, a nade wszystko nader zabawnie” – jak ja lubię takie ‘tkanki językowe’ o swoich “dziełkach” czytać, czytać i czytać. Wielkie dzięki Jim.

Gratuluję CZUJA, że miałeś trzy nowe zakończenia – taki krótki tekścik, a tak pobudza pisarską wyobraźnię…? – autorze, mniammm.

“Zgodzę się z Bruce, że ładnie ogrywasz wulgaryzmy – jednoliterowymi skrótami – co nie ujmuje im wcale mocy” – nie zawsze jednak, zwłaszcza jak sam jadę samochodem – a on lub ona mi TO czynią … wtedy… NIESTETY… już bez skrótów… uchylam szybkę i…!

Pozdrawiam cię nieznany mi wcześniej zdolny autorze

LabinnaH

 

Ambush

Kobiecie ze szczególnością chylę czoła za “Ubawiłam się”, dodając, iż ten CH, to rzeczywiście nawet H…am.

W nowym roku all the best

LabinnaH

 

skryty

Mr Skryty – jeśliś podłączył moją powiastkę do powozu pewnego króla Kinga, to ja, pomimo że dopiero teraz się poznajemy – już cię bardziej niż lubię. I wiedząc, że to prawda – proszę – nie ucinaj sobie tego, co tak dla nas mężczyzn ważne… – np. ręki do podpisywania czeków. 

Milo, że się podobało. Pozdrówki

LabinnaH

 

OldGuard

“…od początku czułam, że to trup, a nie znudzony mąż, ale czytało się nieźle” – wiadomo – Strażniczka wszelakiego ‘zła w dobroci’ i odwrotnie – dobrze wie, iż słowo trup kończy podobno nie jeden żywot. A tylu znudzonych mężów nadal tak trudzi się i trudzi, żeby ‘na trupa’, no w tym, w małżeństwie się zanudzić…?

Dzięki za poczytanie – i za coś o NUDZIE a la TRUP.

Pozdrawiam

LabinnaH

 

 

 

 L ta ręka się przydalaugh. Między innymi do wypisywania pozytywnych komentarzy pod twoimi opowiadaniami. Pozdrawiam

Kto wie? >;

Cześć LabinnaH !!!!

 

Tekst trudny dla mnie do zrozumienia, ale przykuł niezwykle uwagę :) Czytałem z zainteresowaniem. Poruszył bardzo moją wyobraźnię. Że może bohaterka jest mordercą transseksualistą? Pewnie nie trafiłem. Ale zaraz przeczytam z chęcią inne komentarze.

 

Pozdrawiam.

Jestem niepełnosprawny...

Zacna to groteska, LabinnaHu – erotyzm podany bardzo kurtularnie, humor w bardzo dobrym gatunku, a końcowa tyrada Zenobii serdecznie mnie rozbawiła, więc odwiedziłam klikarnię. ;)

 

O czym to w pią­tym zda­niu po przyj­ściu do cie­bie mó­wi­łam, mój ty Kiciu? → Dlaczego nagle wielka litera? Wcześniej i później kiciu pisałeś małą.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję i wzajemnie. :)

Pecunia non olet

Nie tworzysz spójnego obrazu. Nie opowiadasz właściwie żadnej historii. Szczegóły świata, niepełne, wymieszane i chaotyczne, poznajemy tylko na tyle, na ile sama kobieta go opisuje. Język, którym się posługuje to największy atut tego tekstu – jest żyjący, „słyszalny”. Nie bardzo potrafię ująć w słowa to, co mam na myśli – powiedzmy, że: widziałam twoją bohaterkę „dźwiękami”.

To świetny tekst, HannibaLu, tylko że mnie jakoś nie rozbawił. Komizmu nie dostrzegłam, dramatyzmu za to sporo. Może moje poczucie humoru jeszcze nie wstało na nogi po sobotnio-niedzielnym halnym.

 

PS. Czy znasz „Pannę Liliankę” Ryszarda Schuberta? Pewnie tak. Jeśli nie – rzuć okiem. Jesteście sobie bliscy.

skryty

Podwójne dzięki za możliwe następne spotkanie twórcze.

Pozdro

LabinnaH

 

dawidiq150

“Tekst trudny dla mnie do zrozumienia, ale przykuł niezwykle uwagę :) Czytałem z zainteresowaniem. Poruszył bardzo moją wyobraźnię” – Dawidzie drogi. Jak wiesz, podobno najważniejsze są uczucia i wyobraźnia. Jeśli te dwie sfery naszego wnętrza “wykrzesała” w tobie (w momencie czytania i chwile potem) moja opowiastka – to czuję się przez ciebie wyróżniony, a tobie gratuluję.

Pozdrawiam.

LabinnaH

 

Regulatorzy

Zacznę od ha, ha – tylko jeden skromny błędzik…? – albo jesteś zbyt łaskawa…

Być może jednak bohaterka po codziennym kilkugodzinnym nawijkowaniu zdawała sobie sprawę, że po piętnastu latach takiej z mężem “komitywy” – nie jest mu dane to przetrzymać. Wyczuwając, że tym razem ‘ma co chciała’ – w “mój ty Kiciu” użyła (słownie oczywiście) zbyt dużej litery K (to nie to samo K co wcześniej) – a niech TAM, jeśli już jest TAM, to go teraz nawet uszanuję. więc… – być może opowiastka jest (nowe słówko) – bezbłędówką – ha, ha.

“Zacna to groteska, LabinnaHu – erotyzm podany bardzo kurtularnie, humor w bardzo dobrym gatunku, a końcowa tyrada Zenobii serdecznie mnie rozbawiła” – podzięki za poczytanie i zacny komentarz.

Przyjazny LabinnaH

 

w baskerville

Tak to widzisz: Nie ma obrazu, historii, wszystko w chaosie – jednak to, jak bohaterka własnymi słowami t 

Język, którym się posługuje to największy atut tego tekstu – jest żyjący, „słyszalny”. Nie bardzo potrafię ująć w słowa to, co mam na myśli – powiedzmy, że: widziałam twoją bohaterkę „dźwiękami” – przepraszam za podkreślenie i kursywę, jednak – bardzo mnie, komponującego muzykę – połechtało to niezwykle twoje zdanie – baaardzo dziękuję. Może ty także grając, czujesz się równie szczęśliwa?

“To świetny tekst, HannibaLu, tylko że mnie jakoś nie rozbawił. Komizmu nie dostrzegłam, dramatyzmu za to sporo” – masz absolutna rację – “między wierszami”, w tak zwanym nieświadomym podtekście zauważyłaś – drugą stronę… dziękuję za to także.

Zachęcony przez ciebie znalazłem w necie “Pannę Liliankę, Szuberta – to, co i jak mówi, to urzekające. Bardzo mi się spodobało, dziękuje. 

Pozdrawiam i zachęcam do twórczego ponownego spotkania. 

LabinnaH

…albo jesteś zbyt łaskawa…

LabinnaHu, staram się nie szafować łaskawością. ;)

A jeśli mój komentarzyk nastroił Cię przyjaźnie do świata, to bardzo mi miło. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wirtuozerska paplanina, czy narzędzie zbrodni doskonałej? A może jedno i drugie? Bardzo fajny tekst, niby z przymrużeniem oka, a bardzo, gdzieś tam w głębi, poważny w swej materii. Mocne, bo przecież takie prawdziwe. Zgrzytnelo mi tu słowo "nawijać". Jakoś nie pasuje do tego, co mi tu narysowała wyobraźnia. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie, Łosiot.

Łosiot

Bardzo mi miło, że nawet “aż” po dwóch tygodniach wpadłeś i jak piszesz – “Bardzo fajny tekst, niby z przymrużeniem oka, a bardzo, gdzieś tam w głębi, poważny w swej materii”.

Masz rację – pewna głębia tego opowiadanka gdzieś pod spodem (przysięgam), sama się zakradła – jakby MĄDRALA wena była bardziej czuła od autora. Mogę tylko jej podziękować, gdyż rzeczywiście udało się stworzyć i humor i autentyczny (często spotykany) zabawny tekst i – jak słusznie i pięknie to wyczułeś:: “fajny tekst (…) gdzieś tam w głębi, poważny w swej materii. 

Łosiot – gratuluję ci umiejętności wyczuwania tego, co ważne, choć lekko schowane.

Pozdrawiam szczególnie serdecznie

LabinnaH

LabinnaH – wcześniej zapomniałem kliknąć ten tekst do Biblioteki, zgapiłem się, wybacz. 

Uśmiechnęło na początek dnia. Chociaż zakwalifikowałeś jako horror, przedmowa zachęciła do czytania (zwykle horrorów nie czytam) i nie żałuję. Do takich dam się przekonać.

Łosiot

Dodam, że miałeś rację – “nawijać” zmienilem na inne, bardziej “w klimacie” – dziękuję ponownie.

Pozdrawiam

LabinnaH

 

Koala75

Miłe kilka słów na początek dnia od twórczego przyjaciela przypomina, że tacy tu jesteśmy.

Ha, Ha – “Do takich (horrorów) dam się przekonać” – pozwala sądzić, że mój tekst czasami czyni cuda…! Dzięki za miły komentarz.

Co ważne – dzięki za 6 punktów.

Pozdrówki

LabinnaH

No dobrze, a gdzie tu jest fantastyka? Ja widzę, że kobita wróciła z fabryki, opowiada mężowi, jak dzień minął, a biedak nie żyje. To wszystko może się zdarzyć.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka