- Opowiadanie: Finkla - Polityka rodzinna

Polityka rodzinna

Tro­chę nie­któ­re kon­kur­so­we wa­run­ki po­na­cią­ga­łam, ale ten pro­blem po­zo­sta­wiam Ju­ro­rom.

Oczy­wi­ście, że wy­bie­ra­łam z puli za­baw­nych cy­ta­tów. :-)

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Polityka rodzinna

"Po­li­ty­ka to umie­jęt­ność prze­wi­dy­wa­nia, co się sta­nie jutro, za ty­dzień, za mie­siąc, za rok, a także wy­ja­śnie­nia po fak­cie, dla­cze­go to się nie stało."

Win­ston Chur­chill

 

1. Z życia elit

 

Dwór nie zna gor­sze­go nie­szczę­ścia niż roz­ka­pry­szo­na na­sto­lat­ka. A jeśli jesz­cze wszech­wład­ny oj­ciec roz­piesz­czał ją przez całe życie, bo przy­po­mi­na­ła mu zmar­łą przed­wcze­śnie mał­żon­kę, kró­lo­wą Ja­go­dę…

Pół biedy, że Śmiesz­ka mie­wa­ła dzi­wacz­ne po­my­sły w kwe­stii stro­jów. To ni­ko­mu nie szko­dzi­ło, a czar­na ak­sa­mit­na suk­nia za­miast klej­no­tów ozdo­bio­na mro­wiem sta­lo­wych agra­fek wy­glą­da­ła nie­ocze­ki­wa­nie ele­ganc­ko. Po­dob­no am­ba­sa­dor któ­re­goś ze wschod­nich ksią­ste­wek nawet oka­zał za­in­te­re­so­wa­nie kre­acją. Zdaje się, że w jego kul­tu­rze czerń nie sym­bo­li­zo­wa­ła ża­ło­by, tylko mą­drość. A że uzy­ska­nie na­praw­dę głę­bo­kie­go ko­lo­ru kosz­to­wa­ło kro­cie, to i pod­fru­waj­ka w smo­li­stej sza­cie bu­dzi­ła sza­cu­nek.

Furda, że kró­lew­na nie ską­pi­ła oto­cze­niu dąsów i fo­chów – damy po­dob­no źle przed nią dy­ga­ły, kakao przy­nie­sio­ne z kuch­ni za­wsze było zbyt zimne, straż w nocy nie po­zwa­la­ła za­snąć, bo za gło­śno szczę­ka­ła ha­la­bar­da­mi… Każdy powód nada­wał się do wy­dę­cia pą­so­wych uste­czek, za­dar­cia noska i wy­do­by­wa­nia z sie­bie wes­tchnień zdol­nych roz­huś­tać ży­ran­dol.

Pro­blem po­le­gał na tym, że Śmiesz­ka z ra­do­ścią te­sto­wa­ła na wła­snej skó­rze każdy ko­sme­tyk, o jakim za­ćwier­ka­ły wró­bel­ki. A tra­dy­cja czy­ni­ła kró­lo­wą Toffę od­po­wie­dzial­ną za życie, zdro­wie i wy­cho­wa­nie pa­sier­bi­cy.

– Śmiesz­ko, dziec­ko dro­gie… – pró­bo­wa­ła tłu­ma­czyć Toffa.

– Nie je­stem dziec­kiem! A już z całą pew­no­ścią nie twoim!

– Młoda damo…

– Oczy­wi­ście, zrób ze mnie jedną ze swo­ich dwó­rek! Stado gęsi wy­ją­cych po­boż­ne pie­śni!

Kró­lo­wa z ca­łych sił pró­bo­wa­ła od­pę­dzić wizję gęsi wy­ją­cych do księ­ży­ca ni­czym wilki. A przy­naj­mniej się nie ro­ze­śmiać.

– Kró­lew­ska córko, nie mo­żesz uży­wać maści z bia­łym oło­wiem.

– Po pro­stu za­zdro­ścisz mi mojej mło­do­ści. Już nigdy nie bę­dziesz wy­glą­dać tak sza­ło­wo, jak ja.

– Ta maść jest tru­ją­ca. W ciągu kilku lat spo­wo­du­je, że po­wy­pa­da­ją ci te pięk­ne kru­cze loki. A i skórę ci znisz­czy.

– Jak ty nic nie ro­zu­miesz! Kilka lat to cała wiecz­ność, na razie nie mam się czym przej­mo­wać.

Toffa w my­ślach po­li­czy­ła do dzie­się­ciu. A potem jesz­cze do dwu­dzie­stu i z po­wro­tem. Ołów wy­wo­ły­wał za­bu­rze­nia na­stro­ju i po­gor­sze­nie spraw­no­ści in­te­lek­tu­al­nej. Czy to już wpływ tru­ją­cych ma­zi­deł, czy jesz­cze przy­ro­dzo­ne cechy roz­piesz­czo­nej dzie­wu­chy, która od dziec­ka nie grze­szy­ła opa­no­wa­niem ani by­stro­ścią?

– Przy­naj­mniej nigdy nie uży­waj maści z do­dat­kiem związ­ków ar­se­nu – po­pro­si­ła kró­lo­wa. – To wy­koń­czy cię jesz­cze szyb­ciej, zanim ołów znisz­czy cerę i włosy. Masz na to­a­let­ce tu­zi­ny nie­szko­dli­wych pre­pa­ra­tów…

– Jakim pra­wem za­glą­dasz do mojej kom­na­ty?! Czy ja nie mogę mieć odro­bi­ny pry­wat­no­ści?!

– Pry­wat­ność w kró­lew­skiej ro­dzi­nie? Skąd ty w ogóle znasz takie po­ję­cia? A gdy­byś oneg­daj grzecz­nie ha­fto­wa­ła lub czy­ta­ła w swo­jej kom­na­cie, za­miast włó­czyć się gdzieś po ogro­dach czy ko­ry­ta­rzach, to za­uwa­ży­ła­byś, że od­wie­dzi­li­śmy cię wraz z kró­lem ojcem. Nie­ste­ty, oprócz okrusz­ków po ciast­kach nic nie wska­zy­wa­ło, że tam w ogóle by­wasz…

– I jesz­cze oczer­niasz mnie przed pap­ciem! My­ślisz, że nie wiem, jaki jest twój cel?

– Jaki cel?

– Chcesz ogra­bić mnie z mo­je­go dzie­dzic­twa i dać wszyst­ko temu swo­je­mu bę­kar­to­wi Swe­no­wi! – wy­krzy­cza­ła Śmiesz­ka. – A to ja po­win­nam za­siąść na tro­nie pap­cia!

Toffa z tru­dem opa­no­wa­ła dreszcz na widok sza­leń­czo-zło­wro­gie­go spoj­rze­nia kró­lew­ny, kiedy wy­ma­wia­ła imię swo­je­go przy­rod­nie­go dwu­let­nie­go bra­cisz­ka. Zgod­nie z tra­dy­cją żadna córka nie dzie­dzi­czy­ła ko­ro­ny, jeśli żył jej brat, choć­by nawet ose­sek lub wręcz płód w łonie matki. Co sobie roiła ta głu­pia dzie­wu­cha?

 

2. Plany ma­try­mo­nial­ne

 

Wspo­mnie­nie obłą­ka­nych ciem­nych oczu Śmiesz­ki prze­śla­do­wa­ło kró­lo­wą dzień i noc. Na po­czą­tek roz­ka­za­ła prze­nieść ko­ły­skę Swena do wła­snej sy­pial­ni. Jego wy­so­kość Edred i tak rzad­ko ją od­wie­dzał, a któż le­piej od matki po­tra­fi za­dbać o bez­pie­czeń­stwo dziec­ka?

Ale to nie usa­tys­fak­cjo­no­wa­ło Toffy. O wiele sku­tecz­niej by­ło­by po­zbyć się pa­sier­bi­cy.

– Panie mój, twoja córka po­wo­li zmie­nia się w ko­bie­tę – rze­kła do mał­żon­ka, kiedy ten, zzięb­nię­ty po dłu­gim pierw­szym wio­sen­nym po­lo­wa­niu, grzał się przy wiel­kim ko­min­ku w kom­na­cie my­śliw­skiej. – Naj­wyż­szy czas po­szu­kać jej god­ne­go męża.

Edred wy­glą­dał na ogrom­nie za­sko­czo­ne­go, jakby nadal wie­rzył, że jego có­recz­ka cią­gle po­zo­sta­je tym uro­czym ber­be­ciem, który roz­śmie­szał do łez cały dwór, pró­bu­jąc tań­czyć kon­tre­dan­sa albo kłó­cąc się z pa­puż­ka­mi.

– Ale gdzie, moja droga?

– Na pewno nie w staj­niach ani wśród two­jej stra­ży, gdzie wy­da­je się szu­kać kró­lew­na. Są różne me­to­dy; mo­żesz ro­ze­słać swaty do są­sied­nich księstw, zor­ga­ni­zo­wać tur­niej ry­cer­ski albo hucz­ny bal, za­ofe­ro­wać rękę córki ja­kie­muś śmiał­ko­wi, który do­ko­na wiel­kich czy­nów…

Edred mru­gał oczy­ma, naj­wy­raź­niej za­ofe­ro­wa­ła mu zbyt wiele moż­li­wo­ści.

– Chyba masz rację, trzy­na­ście lat to wiek, w któ­rym już wy­pa­da­ło­by ro­zej­rzeć się za mężem…

– Panie mój, Śmiesz­ka ma już ponad pięt­na­ście lat!

– Nie­moż­li­we! Jak ten czas leci. Kto by po­my­ślał, że od śmier­ci na­szej ko­cha­nej Ja­gód­ki mi­nę­ło już tyle dni…

Usta kró­lo­wej przy­po­mi­na­ły kre­skę nie­wie­le grub­szą od włosa. Po­śpiesz­nie opu­ści­ła kom­na­tę.

 

Na­stęp­ne­go ranka w całym zamku za­ro­iło się ni­czym w kop­nię­tym mro­wi­sku – Śmiesz­ka znik­nę­ła. Prze­szu­ka­no bu­dow­lę od stry­chu wieży astro­lo­gów aż po opa­no­wa­ne przez wiel­gach­ne szczu­ry ka­za­ma­ty. Nie zna­le­zio­no ani kró­lew­ny, ani jej ulu­bio­nej kla­czy. Jedna plot­ka go­ni­ła drugą, każda ko­lej­na coraz mniej praw­do­po­dob­na: dziew­czy­nę po­rwa­li zbój­cy, nie, wcale nie zbój­cy, tylko śmier­tel­nie za­ko­cha­ny ksią­żę, ależ nie żaden ksią­żę, tylko cza­row­nik, pracz­ka wi­dzia­ła, jak uno­sił się nad łąką, sie­dząc na la­ta­ją­cym łożu i trzy­ma­jąc coś za­wi­nię­te­go w pie­rzy­nę…

Roz­gar­diasz nieco przy­cichł po po­łu­dniu, kiedy król Edred zna­lazł w ga­bi­ne­cie list od córki, w któ­rym na wielu stro­nach po­kręt­nie i na prze­kór or­to­gra­fii wy­ja­śnia­ła, że ucie­ka z domu, bo nie może znieść myśli, że zo­sta­nie wy­da­na wbrew swo­jej woli za mąż i bę­dzie mu­sia­ła roz­stać się z uko­cha­nym pap­ciem. Za­kli­na­ła, żeby jej nie szu­kać. Oczy­wi­ście, wład­ca ani my­ślał od­wo­ły­wać dru­żyn ro­ze­sła­nych na wszyst­kie stro­ny świa­ta.

Pod­czas ko­la­cji Toffa ra­czej prze­su­wa­ła je­dze­nie po ta­le­rzu niż wkła­da­ła je do ust. Roz­ma­wia­li, rzecz jasna, o uciecz­ce. To zna­czy, naj­pierw Edred mar­twił się, że nie bę­dzie mógł za­snąć bez ma­ko­wych kro­pe­lek, cho­ciaż me­dy­cy za­le­ca­li da­le­ko po­su­nię­tą ostroż­ność przy ich sto­so­wa­niu. Do­pie­ro po przy­staw­kach za­czął roz­trzą­sać szcze­gó­ły znik­nię­cia córki:

– Ale kto osio­dłał jej klacz? – za­sta­na­wiał się król. – Żaden z chłop­ców sta­jen­nych się nie przy­zna­je.

– Osio­dła­nie konia wcale nie jest trud­ne, szcze­gól­nie dla kogoś, kto spę­dza wię­cej czasu w staj­ni niż na kon­wer­sa­cjach z gu­wer­nant­ka­mi. Śmiesz­ka z pew­no­ścią by sobie po­ra­dzi­ła.

Edred naj­wy­raź­niej nie do­strzegł iro­nii, bo jego twarz roz­ja­śni­ła się uśmie­chem, kiedy się­gnął do wspo­mnień:

– Masz rację, moja droga. To dziec­ko od dawna uwiel­bia konie i inne zwie­rzę­ta. Kiedy miała czte­ry latka, upie­ra­ła się, że sama bę­dzie szczot­ko­wać swo­je­go ku­cy­ka, cho­ciaż ani nie się­ga­ła do jego grzbie­tu, ani nie po­tra­fi­ła utrzy­mać zgrze­bła w jed­nej łapce. Prze­ko­micz­nie wy­glą­da­ła!

– Mnie bar­dziej in­te­re­su­je, skąd do­wie­dzia­ła się, że pla­nu­jesz wydać ją za mąż.

– Och, sami jej po­wie­dzie­li­śmy. – Król wzru­szył ra­mio­na­mi. – Śmiesz­ka ma już pięt­na­ście lat, jest wła­ści­wie do­ro­sła, po­win­ni­śmy z nią roz­ma­wiać o ta­kich rze­czach. Oczy­wi­ście, nie o wszyst­kim, niech nadal wie­rzy, że z Ja­gód­ką zna­leź­li­śmy ją w oran­że­rii wśród ana­na­sów. Ale wy­ja­śni­li­śmy córce, jakie zna­cze­nie jej za­mąż­pój­ście ma dla na­szej po­li­ty­ki za­gra­nicz­nej.

Toffa prze­wró­ci­ła ocza­mi. Na­iw­ność jej do­stoj­ne­go mał­żon­ka prze­ra­sta­ła naj­wyż­sze góry kró­le­stwa.

– Panie mój, nie ro­zu­miem jesz­cze jed­ne­go: jakim cudem list Śmiesz­ki zna­lazł się w twoim ga­bi­ne­cie. My­śla­łam, że pod drzwia­mi bez prze­rwy stoi straż i pil­nu­je in­sy­gniów, pie­czę­ci, taj­nych do­ku­men­tów i całej resz­ty.

– A, spra­wa jest ba­nal­nie pro­sta. Po­ka­za­li­śmy kie­dyś córce kilka taj­nych przejść. Po­trze­bo­wa­ła ich do swo­ich żar­tów. Ileż było śmie­chu, kiedy pod­ło­ży­ła och­mi­strzy­ni do łóżka mar­twe­go szczu­ra! Albo kiedy wy­sma­ro­wa­ła sadzą mie­cze w zbro­jow­ni…

Toffa ci­chu­teń­ko zgrzyt­nę­ła zę­ba­mi. Sama, po ośmiu la­tach mał­żeń­stwa i wspie­ra­nia kró­lew­skie­go mał­żon­ka w każ­dej spra­wie, jesz­cze nie do­stą­pi­ła tego za­szczy­tu, w ogóle nie po­dej­rze­wa­ła, że w zamku ist­nie­ją ja­kieś tajne przej­ścia. Ale smar­ku­la, która ma ocho­tę wy­rzą­dzić komuś okrut­ny dow­cip? O tak, ona za­słu­gu­je na po­zna­nie ta­jem­nic ko­ro­ny!

– Panie mój, mo­żesz mi po­ka­zać list od kró­lew­ny? Może jako ko­bie­ta, na do­da­tek za­stę­pu­ją­ca tej bied­nej dziew­czy­nie matkę, zdo­łam wy­czy­tać z niego coś, co prze­oczy­li twoi do­rad­cy.

– Ależ oczy­wi­ście, moja droga! Bar­dzo dobry po­mysł, już da­je­my ci list!

Edred prze­szu­ki­wał kie­sze­nie i za­ka­mar­ki wamsu. Wresz­cie wy­do­był z rę­ka­wa kilka sfa­ty­go­wa­nych kar­tek, prze­chy­lił się wzdłuż stołu i podał żonie, lekko tylko za­ha­cza­jąc pa­pie­ra­mi o pie­czo­ne pro­się.

Le­d­wie kró­lo­wa rzu­ci­ła okiem na za­pi­sa­ne stro­ny, po­czu­ła, jak strach ści­ska jej wnętrz­no­ści sku­tecz­niej niż ja­ki­kol­wiek gor­set. Rano, zanim jesz­cze od­kry­to nie­obec­ność pa­sier­bi­cy, zna­la­zła w bu­du­arze przy­pię­tą do je­dwab­nej po­dusz­ki kart­kę o tre­ści: „Nie­myśl sobie że ze mną wy gra­łaś psze­brzy­dłe su­czy­dło!”. Zlek­ce­wa­ży­ła no­tat­kę, my­śląc, że to po­ra­chun­ki dwó­rek za­zdro­snych o pięk­ny szal, brosz­kę czy uśmiech przy­stoj­ne­go ko­niu­sze­go. Ale ten cha­rak­ter pisma! Prze­cież po­win­na była roz­po­znać au­tor­kę już po nie­orto­dok­syj­nej pi­sow­ni, dość się o tym na­słu­cha­ła od wszyst­kich gu­wer­nan­tek.

 

3. Ko­lej­ne znik­nię­cie

 

Mi­nę­ły trzy mie­sią­ce. Śmiesz­ka się nie od­na­la­zła, ale życie na zamku wró­ci­ło do normy. Król od­sta­wił kro­ple ma­ko­we, służ­ba prze­sta­ła mylić się przy licz­bie na­kryć na stole, pusz­ka z reszt­ką kakao po­wę­dro­wa­ła do spi­żar­ni na jakąś ciem­ną półkę… I tylko cza­sa­mi ktoś wes­tchnął cięż­ko, prze­cho­dząc obok drzwi do kom­na­ty kró­lew­ny.

Pew­ne­go ranka Toffa obu­dzi­ła się wy­jąt­ko­wo wy­spa­na i ra­do­sna – przez całą noc Swe­nik ani razu nie za­pła­kał, co zda­rza­ło mu się bar­dzo rzad­ko.

Słoń­ce wspię­ło się już dość wy­so­ko, a chłop­czyk cią­gle po­sa­py­wał mia­ro­wo za błę­kit­ny­mi fi­ra­necz­ka­mi ha­fto­wa­ny­mi w herby i ko­ro­ny. Od czasu do czasu wier­cił się, aż ko­ły­ska skrzy­pia­ła. Nie prze­szka­dza­ło mu nawet świa­tło wpły­wa­ją­ce przez otwar­te okien­ni­ce.

Wresz­cie Toffa po­sta­no­wi­ła obu­dzić synka. Roz­su­nę­ła fi­ran­ki.

– Wstaw… – resz­ta słów uwię­zła jej w gar­dle, by po chwi­li prze­kształ­cić się w nie­ar­ty­ku­ło­wa­ny wrzask.

Za­miast Swena pod ko­cy­kiem leżał jakiś szpet­ny od­mie­niec. Ze­rwał się, wy­sko­czył z ko­ły­ski. Zro­bił kilka fi­koł­ków i już był na pa­ra­pe­cie. Ob­na­żył zadek, do­no­śnie ze­psuł po­wie­trze, wy­do­był skąd­siś zwój liny przy­wią­za­nej do cięż­kie­go kufra w po­bli­żu, wy­rzu­cił wolny ko­niec liny przez okno i za­czął zjeż­dżać.

Kiedy za­alar­mo­wa­na straż wbie­gła do kom­na­ty, od­mie­niec już prze­pły­wał przez fosę. Jeden z gwar­dzi­stów pod­niósł kuszę, ale Toffa pod­bi­ła broń.

– Bierz­cie go ży­we­go, głup­cze! Oni po­rwa­li kró­le­wi­cza!

– Toż to We­so­łek… – rzekł do­wód­ca stra­ży.

– Jaki znowu we­so­łek? – spy­ta­ła Toffa.

– Ka­rzeł i bła­zen kró­lo­wej Ja­go­dy.

To wiele tłu­ma­czy­ło.

We­so­łek zgrab­nie wdra­pał się na drugi brzeg fosy, wy­pro­wa­dził z za­ro­śli wierz­chow­ca i wsko­czył na niego. Kiedy straż­ni­cy wresz­cie opu­ści­li most zwo­dzo­ny i ob­je­cha­li zamek do­oko­ła, po zbie­gu zo­sta­ły już tylko sty­gną­ce koń­skie pącz­ki.

Na dłu­gie go­dzi­ny w sy­pial­ni za­pa­no­wał har­mi­der. Tłumy ludzi prze­wi­ja­ły się przez kom­na­tę. Dwo­rza­nie po­cie­sza­li kró­lo­wą albo pro­si­li, żeby przy­po­mnia­ła sobie jesz­cze coś. Może sły­sza­ła co­kol­wiek w nocy? A ja­kiej maści był koń We­soł­ka? Czy na pewno na sio­dle nie sie­dział kró­le­wicz? A jakiś tłu­mo­czek wiel­ko­ści dwu­let­nie­go dziec­ka?

W końcu rzu­ci­ła się na łoże i oznaj­mi­ła, że chce zo­stać sama ze swoją bo­le­ścią. Gdy sy­pial­nia opu­sto­sza­ła, Toffa na pal­cach prze­mknę­ła do gar­de­ro­by. Tam upu­ści­ła kro­plę krwi na lu­stro, które na­tych­miast prze­sta­ło od­bi­jać tu­zi­ny su­kien.

– Ser­czen­dżin – wy­szep­ta­ła za­klę­cie. Po po­ja­wie­niu się ob­ra­zu sy­gna­li­zu­ją­ce­go go­to­wość na szcze­gó­ło­we py­ta­nie kró­lo­wa do­pre­cy­zo­wa­ła: – Lu­ste­recz­ko, po­wiedz prze­cie, gdzie ukry­to moje dzie­cię.

Zwier­cia­dło po­ka­za­ło wnę­trze chaty z drew­nia­nych bali. Jakiś obcy zbir trzy­mał Swena. Chłop­czyk miał otwar­tą buzię, jakby krzy­czał, a męż­czy­zna huś­tał go nie­pew­nie. Jej synek wciąż żył! To naj­waż­niej­sze. W cha­cie sie­dzia­ło jesz­cze kilku kid­na­pe­rów i Śmiesz­ka. Tego na­le­ża­ło ocze­ki­wać.

Po mniej wię­cej pię­ciu ko­lej­nych proś­bach ar­te­fakt po­ka­zał oto­cze­nie chat­ki. Jesz­cze nigdy Toffa tak nie ża­ło­wa­ła, że jej matka po­ską­pi­ła na ga­da­ją­ce lu­stro – obraz ab­so­lut­nie nic jej nie mówił. I nie mogła go ni­ko­mu po­ka­zać, bo w tym prze­klę­tym za­bo­bon­nym kró­le­stwie prawo cią­gle prze­śla­do­wa­ło cza­ro­dziej­ki i za samo uży­wa­nie ma­gicz­nych ar­te­fak­tów nawet kró­lo­wa wy­lą­do­wa­ła­by na sto­sie jesz­cze przed koń­cem mie­sią­ca.

Chwi­lecz­kę! Mogła po­ka­zać zwier­cia­dło Zu­hu­rze, którą szko­li­ła na uzdro­wi­ciel­kę. Wpraw­dzie dziew­czy­na jesz­cze nie do­tar­ła do etapu ar­te­fak­tów, ale Swe­nik nie mógł tak długo cze­kać. Po­bie­gła po damę dworu.

– Lu­ste­recz­ko po­ka­zu­je to, o co je po­pro­szę – wy­ja­śnia­ła uczen­ni­cy. – W tej chwi­li to obraz miej­sca w lesie, gdzie prze­trzy­mu­ją kró­le­wi­cza. Funk­cja, któ­rej uży­łam, jest uru­cha­mia­na za­klę­ciem “Gu­gl­meps”, ale to w tej chwi­li naj­mniej istot­ne. Za­pa­mię­taj jak naj­wię­cej, pójdź do głów­ne­go łow­cze­go i po­wiedz, że ten widok ci się przy­śnił. Niech wy­tłu­ma­czy, jak tam się do­stać. Zwróć uwagę na punk­ty cha­rak­te­ry­stycz­ne; ten dąb musi być bar­dzo stary, ten grab prze­chy­la się w stro­nę stru­mie­nia, a nie­da­le­ko jest wiel­kie mro­wi­sko… Zro­zu­mia­łaś wszyst­ko?

– Tak, pani.

– Zatem do dzie­ła!

 

Edred wy­śmiał plan opar­ty na sen­nych ma­rach mło­dej dwór­ki – sam wie­rzył, że jego na­stęp­cę po­rwał któ­ryś z oko­licz­nych ksią­żąt. Już ro­ze­słał ludzi z po­le­ce­niem, by w każ­dej karcz­mie roz­py­ty­wa­li o prze­wo­żo­ne wbrew swo­jej woli dwu­let­nie chło­pię, być może prze­bra­ne za dziew­czę, za­pew­ne w to­wa­rzy­stwie karła. Ale przy­naj­mniej nie za­bro­nił tego, co okre­ślił mia­nem „bab­skiej wy­pra­wy wo­jen­nej”.

Jesz­cze wiele cen­nych minut mu­sia­ło upły­nąć na cha­rak­te­ry­za­cji kró­lo­wej, lecz widok wła­sne­go, a jed­nak ob­ce­go, od­bi­cia w pełni usa­tys­fak­cjo­no­wał Toffę. Była go­to­wa od­bi­jać synka.

 

4. Gam­bit kró­lo­wej

 

Toffa zbie­ra­ją­ca ja­go­dy w po­bli­żu sta­rej chaty drwa­li w ni­czym nie przy­po­mi­na­ła kró­lo­wej. Jej pięk­ne jasne włosy zo­sta­ły czę­ścio­wo wy­cię­te, a reszt­ki dwór­ki ob­sy­pa­ły mąką – teraz wy­glą­da­ły jak rzad­kie i brud­ne ko­smy­ki sta­rusz­ki. Po­nisz­czo­ne spód­ni­ce ze­bra­ne od wszyst­kich chyba pra­czek i po­słu­ga­czek zam­ko­wych po­gru­bi­ły syl­wet­kę. Skórę twa­rzy i dłoni na­tar­ła po­pio­łem, a na do­da­tek damy po­przy­kle­ja­ły w kilku miej­scach grud­ki udat­nie imi­tu­ją­ce ku­rzaj­ki i kro­sty. Wi­ze­run­ku do­peł­ni­ły oszpe­ca­ją­ce ob­li­cze ma­lun­ki. Pod­su­mo­wu­jąc – ja­go­dy zbie­ra­ła stara uboga wie­śniacz­ka.

Prze­su­wa­ła się przy tym coraz bli­żej chaty. Naj­waż­niej­sze, żeby do­trzeć do celu, zanim przy­błą­ka się tu jedna z dru­żyn wy­sła­nych na po­szu­ki­wa­nia. Kró­lo­wa nie wąt­pi­ła, że w ta­kiej sy­tu­acji Śmiesz­ka na­tych­miast za­bi­je przy­rod­nie­go bra­cisz­ka. Nagle Toffa pod­sko­czy­ła, uda­jąc za­sko­cze­nie, gdy ode­zwał się męski głos:

– Co tu ro­bi­cie, bab­ciu?

– Ja­gód­ki zbie­rom, synku – od­po­wie­dzia­ła Toffa, zmie­nia­jąc głos. – Do kumy się wy­bie­rom, bi­docz­ka za­cho­rza­ła, niech se podje… – Ze stęk­nię­ciem wy­pro­sto­wa­ła się, pil­nu­jąc, by bu­tel­ki cydru scho­wa­ne w koszu brzęk­nę­ły o sie­bie, po­ma­so­wa­ła plecy.

– A rzek­nij­cie, bab­ciu, macie dzie­ci?

– Oj, synku, toż czwór­kę od­cho­wo­łom, ale nie­wdzięcz­ne psie­kr­wie, nic sta­rej matce nie po­ma­ga­jo…

– Bar­dzo do­brze – ucie­szył się męż­czy­zna. – To zna­czy, że po­tra­fi­cie uspo­ko­ić pła­czą­ce dziec­ko. Chodź­cie ze mną.

Toffa nie mogła uwie­rzyć we wła­sne szczę­ście. Po­drep­ta­ła za nie­zna­jo­mym tak szyb­ko, jak tylko po­zwa­la­ło jej prze­bra­nie.

 

Kiedy do­tar­li do chaty, Swe­nik pła­kał, aż jej się serce ści­snę­ło. Wy­star­czy­ło jedno po­cią­gnię­cie nosem, aby zro­zu­mieć, na czym po­le­ga pro­blem.

– Oj, toż dzie­cio­ka mus prze­wi­nąć. Dejta nową pie­lu­chę, w mig się spra­wię.

Po­le­ce­nie wpra­wi­ło go­spo­da­rzy w po­płoch. Naj­wi­docz­niej, nie za­pla­no­wa­li po­rwa­nia w naj­drob­niej­szych szcze­gó­łach. Nic dziw­ne­go, jeśli po­mysł wy­szedł od Śmiesz­ki.

Kilku męż­czyzn szu­ka­ło czy­stej szmat­ki, a Toffa, zdjąw­szy syn­ko­wi do szczę­tu prze­mo­czo­ną pie­lusz­kę, dys­kret­nie roz­glą­da­ła się po wnę­trzu.

Ob­cych zbi­rów na­li­czy­ła sied­miu, łącz­nie ze zna­nym już jej We­soł­kiem, do tego Śmiesz­ka, która szczę­śli­wie przy­cup­nę­ła w kącie, wer­to­wa­ła jakąś grubą księ­gę (to mu­sia­ło sta­no­wić nowe do­świad­cze­nie dla kró­lew­ny) i na nic nie zwra­ca­ła uwagi. Czyli miesz­ka­ło tu osiem osób, ale w jed­no­izbo­wej cha­cie zna­la­zła tylko sie­dem łóżek, a wła­ści­wie byle jak skle­co­nych prycz. Oczy­wi­ście ist­nia­ła moż­li­wość, że Śmiesz­ka skrom­nie sy­pia­ła w sza­ła­sie albo czy­nił to któ­ryś z męż­czyzn, zbyt po­boż­ny, by spę­dzić noc pod jed­nym da­chem z nie­wia­stą spoza ro­dzi­ny, albo ktoś tu tylko przy­był z wi­zy­tą. Toffa jed­nak nie wie­rzy­ła w żadną z tych wer­sji. Tym bar­dziej, że przez opar­cie jed­ne­go wyra prze­wie­szo­no smo­li­ście czar­ną ka­po­tę na­le­żą­cą do kró­lew­ny.

Zbiry prze­szu­ki­wa­ły chatę, Śmiesz­ka od czasu do czasu mam­ro­ta­ła coś w ro­dza­ju: “Niech zje jego flaki. Może się nimi udła­wi”, “O, kró­lik bę­dzie dobry, gdzie tu są prze­pi­sy na kró­li­ka?”. Toffa zro­zu­mia­ła, że pa­sier­bi­ca stu­diu­je książ­kę ku­char­ską, i spo­koj­nie cze­ka­ła. Pró­bo­wa­ła nie rzu­cać się ni­ko­mu w oczy, a zwłasz­cza kró­lew­nie, bo ona roz­po­zna­ła­by ma­co­chę mimo prze­bra­nia.

Tylko z tego po­wo­du kró­lo­wa uni­ka­ła ci­sną­cych się na usta ką­śli­wych uwag na temat nie­czu­ło­ści do­mnie­ma­nej matki, względ­nie ro­zu­mu pan­ni­cy, która nie umie uspo­ko­ić pła­czą­ce­go dziec­ka.

W końcu ko­bie­cie wrę­czo­no ścier­kę. Szmat­ka kie­dyś chyba sta­no­wi­ła część ko­szu­li. Mu­sia­ła wy­star­czyć. Swe­nik za­wi­nię­ty w suchą na­miast­kę pie­lu­chy uspo­ko­ił się. Toffa miała ocho­tę za­śpie­wać syn­ko­wi, ale to na pewno by ją zdra­dzi­ło. Po­prze­sta­ła na przy­tu­le­niu malca. Może ja­kimś cudem wy­czuł, że ta stara wie­śniacz­ka to mama, bo wy­raź­nie po­we­se­lał.

Toffa ukrad­kiem wy­do­by­ła z za­ka­mar­ków spód­nic cy­try­no­we cia­stecz­ko, jeden z ulu­bio­nych przy­sma­ków Swena i po ka­wał­ku wkła­da­ła mu do buzi. Wy­czer­pa­ny pła­czem i po­cie­szo­ny słod­ko­ścia­mi chło­piec za­snął. 

Kró­lo­wa przy­po­mnia­ła sobie, że to jesz­cze nie ko­niec kło­po­tów. De­li­kat­nie odło­ży­ła synka na naj­bliż­szy w miarę czy­sty sien­nik. Schy­li­ła się po ko­szyk i po­sta­wi­ła go na stole rów­nie nie­dba­le zbi­tym jak łóżka. Do­pil­no­wa­ła, aby bu­tel­ki po­now­nie brzęk­nę­ły.

– Co tam masz w środ­ku? – za­in­te­re­so­wał się jeden z go­spo­da­rzy, ten o wy­glą­dzie zbój­cy.

– Cydr dla cho­rej kumy. Samam ro­bi­ła. Oj, oby tylko jej po­mógł. – Wi­dząc, że oczy nie­zna­jo­me­go za­bły­sły, do­da­ła: – Chyba nie my­śli­cie, coby ogra­bić starą ko­bie­tę z po­dar­ku dla cho­rej? Nie wolno wam tego pić!

– Nie bę­dziesz nam mówić, sta­ru­cho, co nam wolno. Dawaj te flasz­ki!

Toffa przy­cią­gnę­ła ko­szyk do sie­bie, ale inny zbir wy­rwał jej po­brzę­ku­ją­cy skarb. Trze­ci już sta­wiał po­obi­ja­ne kubki na stole. Śmiesz­ce też na­la­li, kró­lo­wa od­mó­wi­ła, twier­dząc, że to się nie godzi, i zło­rze­cząc pod nosem na na­past­ni­ków. Nie na­le­ga­li.

Ma­ko­we kro­pel­ki za­dzia­ła­ły szyb­ko, tylko dwóch go­spo­da­rzy zdą­ży­ło do­trzeć do łóżek. Resz­ta po­chra­py­wa­ła z gło­wa­mi opar­ty­mi na stole, jeden upadł na pod­ło­gę. Toffę strasz­nie kor­ci­ło, żeby wlać do cydru śmier­tel­ną dawkę, ale do­stoj­ny mał­żo­nek nigdy by jej nie wy­ba­czył otru­cia córki. Może zmie­ni zda­nie co do tej roz­pusz­czo­nej pan­ni­cy, kiedy zbroj­ni opo­wie­dzą, co za­sta­li w chat­ce.

Przed chwy­ce­niem Swena i po­bie­gnię­ciem na po­la­nę, gdzie wraz z końmi go­to­wy­mi do drogi cze­ka­ły naj­wier­niej­sze damy dworu, kró­lo­wa za­trzy­ma­ła się jesz­cze na mo­ment. Z kie­sze­ni w jed­nej z we­wnętrz­nych spód­nic wy­do­by­ła małą fiol­kę. Ostroż­nie od­kor­ko­wa­ła i wy­pu­ści­ła uwię­zio­ne w środ­ku men­do­wesz­ki na nogę nie­przy­tom­nej pa­sier­bi­cy. Niech się smar­ku­la za­sta­na­wia, dla­cze­go swę­dzi ją bar­dziej niż zwy­kle!

Koniec

Komentarze

Hej 

Świet­na wer­sja bajki z od­wró­co­ny­mi ro­la­mi :) spryt­nie też zo­sta­ły za­mie­nio­ne re­kwi­zy­ty bo­ha­te­rów, Czy­ta­jąc za­sta­na­wia­łem się, co tu jesz­cze zo­sta­ło na­mie­sza­ne. No i ze­msta kró­lo­wej – strasz­li­wa :) 

Po­zdra­wiam  

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Dzię­ku­ję, Bar­dzie­Ja­skie­rze. :-)

Miło mi, że utwo­rek się spodo­bał. Wła­śnie dla cze­goś ta­kie­go mamy “an­ty­baj­kę” w ta­gach. Na­pcha­łam jak naj­wię­cej ele­men­tów z pier­wot­nej wer­sji.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Ser­czen­dżin

Czyli taki Dżin Ser Czen :)

Gu­gl­meps :D

 

 

Mi­lu­sia ba­jecz­ka, a ze­msta rze­czy­wi­ście okrut­na :)

 

Nawet taki stary ma­ru­da jak Jim się uśmiech­nął, więc humor jest i to zacny.

Je­dy­ne co bym w opo­wia­da­niu zmie­nił to ty­tu­ły pod­roz­dzia­li­ków a ści­ślej – dru­gie­go albo czwar­te­go, bo “Plany kró­lo­wej” i “Gam­bit Kró­lo­wej”* brzmi zbyt po­dob­nie. Przy tym “gam­bit” su­ge­ru­je, że Kró­lo­wa coś po­świę­ca (ści­ślej: w gam­bi­cie się po­świę­ca coś, w celu zdo­by­cia cze­goś in­ne­go, naj­czę­ściej piona w celu zdo­by­cia prze­wa­gi po­zy­cyj­nej) – a je­dy­ne co Kró­lo­wa po­świę­ca w celu od­zy­ska­nia syna to chyba chwi­lo­wo wła­sny kom­fort i wy­gląd (przez prze­bra­nie)? Bo chyba nie mendy? ;)

 

po­zdra­wiam,

 

Jim


 

* swoją drogą – wiem, że to też miało za­śmiać, ale to kalka z an­giel­skie­go, w pol­skim fi­gu­ra obok króla to het­man, a roz­po­czę­cie d4 d5 c4 na­zy­wa się Gam­bi­tem Het­mań­skim

en­tro­pia nigdy nie ma­le­je // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Dzię­ku­ję, Jimie. :-)

Faj­nie, że udało się roz­ba­wić.

Przy za­pa­mię­ty­wa­niu za­klęć mo­żesz sto­so­wać do­wol­ne mne­mo­tech­ni­ki. ;-)

Z ty­tu­ła­mi masz rację, jak wy­my­ślę coś lep­sze­go, to zmie­nię.

Toffa ry­zy­ku­je jesz­cze bez­pie­czeń­stwo. Wła­sne i uczen­ni­cy, która twier­dzi, że efekt cza­rów jej się przy­śnił.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Cześć, Fin­klo.

Uwiel­biam tego typu opo­wie­ści – roz­ma­ite ba­śnie wspól­nie ze sobą wy­mie­sza­ne, szczo­drze do­pra­wio­ne i po­da­ne na tacy jako cał­kiem nowa, wy­kwint­na po­tra­wa. :)

Świet­ny, lekki, w od­po­wied­niej dawce humor do­da­je wiele temu zna­ko­mi­te­mu opo­wia­da­niu. :)

Za­sko­czy­ło mnie szyb­kie za­koń­cze­nie, ale ro­zu­miem, że taki mia­łaś na nie plan. :)

 

Z tech­nicz­nych – su­ge­stie i wąt­pli­wo­ści – do prze­my­śle­nia:

Są różne me­to­dy; mo­żesz ro­ze­słać swaty do są­sied­nich księstw, zor­ga­ni­zo­wać tur­niej ry­cer­ski albo wiel­ki bal, za­ofe­ro­wać rękę córki ja­kie­muś śmiał­ko­wi, który do­ko­na wiel­kich czy­nów… – po­wtó­rze­nie

Edred mru­gał oczy­ma, chyba za­ofe­ro­wa­ła mu zbyt wiele moż­li­wo­ści.

Chyba masz rację, trzy­na­ście lat to wiek, w któ­rym już wy­pa­da­ło­by ro­zej­rzeć się za mężem…

– i tu

– Panie mój, nie ro­zu­miem jesz­cze jed­ne­go: w jakim cudem list Śmiesz­ki zna­lazł się w twoim ga­bi­ne­cie. – li­te­rów­ka

 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie, po­wo­dze­nia, po­dwój­ny klik. :)

Pe­cu­nia non olet

Dzię­ki, Bruce. :-)

Cie­szę się, że przy­pa­dło Ci do gustu. :-)

Ra­czej sta­wia­łam na gło­wie jedną bajkę, ale może i wpa­dły ele­men­ty z ogól­ne­go ba­śnio­lan­du.

Chyba wy­cho­dzę z za­ło­że­nia, że za­koń­cze­nie po­win­no być szyb­kie, bo jak za­cznę prze­cią­gać, to jesz­cze mi się Czy­tel­nik za­cznie za­sta­na­wiać, do czego to wszyst­ko dąży i zgad­nie.

Ba­bo­le zaraz po­pra­wię.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Uster­ki do prze­my­śle­nia, sama czę­sto się gubię w tych ję­zy­ko­wych za­wi­ło­ściach. :)

Ogrom­nie mi przy­pa­dło, wre­do­ta tej kró­lew­ny, cia­po­wa­ty król, do tego jesz­cze wy­gląd sied­miu kom­pa­nów… No i to po­rwa­nie… Pie­lusz­ka jako strzęp ko­szu­li. :)) Ze­msta kró­lo­wej. :) Ge­nial­ne. ;) Je­stem ab­so­lut­ną mi­ło­śnicz­ką ta­kich prze­ró­bek zna­nych baśni. :)

Ja tu sobie oczy­wi­ście ko­ja­rzy­łam i inne bajki, bo król jed­nak żył, bo był bra­ci­szek, bo po­rwa­no go, bo po­ja­wił się ka­rzeł, bo “lu­ste­recz­ko” nie ga­da­ło… :) Świet­na spra­wa, moja wy­obraź­nia w pełni usa­tys­fak­cjo­no­wa­na. :))

Pe­cu­nia non olet

Uster­ki już po­pra­wio­ne, słusz­nie je wska­za­łaś, dzię­ki.

Wre­do­ta. Weź pod uwagę, że to na­sto­lat­ka (cięż­ki wiek, ale może za kilka lat zmą­drze­je), że pół­sie­ro­ta, że źle wy­cho­wa­na, że tra­dy­cja po­zba­wia ją szans na tron…

Pie­lusz­ka. Śmiesz­ka po pierw­sze nie miała po­ję­cia, ile róż­nych rze­czy trze­ba, żeby za­dbać o małe dziec­ko, a po dru­gie, wcale nie za­mie­rza­ła o bra­cisz­ka dbać.

Bra­ci­szek był, żeby Toffa miała powód do pro­wa­dze­nia wojny z pa­sier­bi­cą.

Król żył, ale był tak pier­do­ło­wa­ty, że nie ma zna­cze­nia.

Ka­rzeł się po­ja­wił, żeby na­wią­zać do kra­sno­lud­ków. No i mógł zmie­ścić się w dzie­cin­nym łó­żecz­ku.

Lu­ste­recz­ko nie ga­da­ło, żeby kró­lo­wa nie miała zbyt łatwo.

Tro­chę nad kon­struk­cją po­my­śla­łam, zanim za­czę­łam pisać.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Po­my­sło­wo to zro­bi­łaś i super, bo wy­szło świet­nie. ;)

Na­sto­lat­ka, jak to na­sto­lat­ka, wia­do­mo. :) Pier­wo­wzór ba­śnio­wy ją nie­na­tu­ral­nie wy­bie­lił, była naj we wszyst­kim, w od­róż­nie­niu od ma­co­chy, a tu jed­nak po­do­da­wa­łaś nieco przy­war i opo­wia­da­nie jest ge­nial­ne. :)

Pe­cu­nia non olet

Nie prze­sa­dza­ła­bym z tym ge­niu­szem. A i nie jest to pierw­sza bajka po­wy­krę­ca­na na nice na na­szym por­ta­lu.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Jesz­cze wiele cen­nych minut mu­sia­ło upły­nąć na cha­rak­te­ry­za­cji kró­lo­wej, lecz widok wła­sne­go a jed­nak ob­ce­go od­bi­cia w pełni usa­tys­fak­cjo­no­wał Toffę. ← chyba brak dwóch prze­cin­ków, ale się nie znam

Szu­ka­łem cze­goś, żeby ‘ume­ry­to­rycz­nić’ ko­men­tarz. Stąd po­wyż­sze.

Cóż mogę na­pi­sać, poza tym, że Fin­klo­we, to zna­czy świet­ne. Humor i motto współ­gra­ją­ce. Wszyst­kie wa­run­ki kon­kur­su speł­nio­ne. Mnó­stwo zdań, mo­gą­cych być cy­ta­ta­mi. Ode mnie klik i gwiazd­ki.

Nie prze­sa­dza­ła­bym z tym ge­niu­szem. A i nie jest to pierw­sza bajka po­wy­krę­ca­na na nice na na­szym por­ta­lu.

Każdy ma inny gust, wia­do­mo. :) Mnie to uję­cie spodo­ba­ło się bar­dzo.

To tak, jak z po­dob­nym spoj­rze­niem na ba­śnie i bajki w fil­mach. Jest sporo, znam pra­wie wszyst­kie, a nadal tylko “Czer­wo­ny Kap­tu­rek – praw­dzi­wa hi­sto­ria” jest moim zda­niem na­praw­dę ge­nial­ny. :) Każda scena śmie­szy, każdy dia­log czy po­stać. I, przy­znam, mało mnie ob­cho­dzą re­cen­zje. :)

Po­zdra­wiam i raz jesz­cze gra­tu­lu­ję nie­tu­zin­ko­we­go po­czu­cia hu­mo­ru. :)

Pe­cu­nia non olet

Dzię­ki, Misiu Koalo. :-)

Prze­cin­ki. Czy są ko­niecz­ne, to nie je­stem pewna. Ale na pewno nie za­szko­dzą, więc je zaraz wsta­wię.

Miło mi, że zna­la­złeś aż tyle zalet.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Bruce, o fil­mach sobie ze mną nie po­ga­dasz. W ogóle nie ko­ja­rzę tego, o czym mó­wisz.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Ja mam po­dob­nie z li­te­ra­tu­rą sf. :)

Pe­cu­nia non olet

No, każdy ma swoje przy­sma­ki i od­ru­chy wy­miot­ne. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

laughheart

Pe­cu­nia non olet

A więc to tak było?!

No i teraz trzy­ma się kupy;)

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Dzię­ki, Am­bush. :-)

No, moja wer­sja wy­da­je się bar­dziej praw­do­po­dob­na. Ale, wiesz, pod­ręcz­ni­ki hi­sto­rii piszą ci, któ­rzy żyją dłu­żej, więc świat po­znał wer­sję Śmiesz­ki/Śnież­ki. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Ob­wiesz­cze­nie!

Ksią­że CM III Ką­śli­wy przy­był pod Twój tekst, by poćwi­czyć sobie kpiny, drwi­ny i zło­śli­wo­ści oce­nić go jak za­wsze uczci­wie, spra­wie­dli­wie i… (tu wsta­wić jakiś ładny rym).

Ko­niec jest bli­ski…

its over todd krizelman GIF by National Geographic Channel

Sa­mo­zwań­czy Lotny Dy­żur­ny-Par­ty­zant; Nie­ofi­cjal­ny czło­nek sto­wa­rzy­sze­nia Mal­kon­ten­tów i Hi­po­chon­dry­ków

Dzię­ki, Ju­ro­rze Księ­ciu­niu CM-ie. :-)

Po­wi­tać!

Czemu bli­ski? Jesz­cze całe dwa dni.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

My, król Cym­bał Pierw­szy, zbun­to­wa­na na­sto­lat­ka in­flu­en­cer­skie­go chowu, w czer­ni i agraf­kach, oby­dwa za­klę­cia, We­so­łek w ko­le­bu­si ni­czym Ko­sza­łek Opa­łek oraz „Jesz­cze nigdy Toffa tak nie ża­ło­wa­ła, że jej matka po­ską­pi­ła na ga­da­ją­ce lu­stro”! No, wo­ooow!laugh laughlaughKa­pi­tal­ne wy­czu­cie stylu – hu­mo­re­ska ba­śnio­wa bez prze­gię­cia w żadną stro­nę i to, co za­wsze wy­cho­dzi ci per­fek­cyj­nie – pre­cy­zja ob­ra­zo­wa­nia, ide­al­nie pa­su­ją­ce szcze­gó­ły, pięk­ny język. Przez chwi­lę byłam za­sko­czo­na za­koń­cze­niem, ale tylko przez chwi­lę, bo jest takie, jakie być po­win­no: kró­lo­wa z dzie­cię­ciem będą „żyli długo i szczę­śli­wie” (przy­naj­mniej przez naj­bliż­szą de­ka­dę, do­pó­ki gra­nie na ma­mu­si­nym lu­strze nie na­mie­sza mu w gło­wie), a fik­su­ją­ca kró­lew­na? No, cóż! Znu­dzi jej się życie wśród squ­oter­sów, sama na kom­na­ty wróci.

I jesz­cze to, o czym wyżej już na­pi­sał Koala – co naj­mniej kilka zdań kwa­li­fi­ku­ją­cych się do ka­te­go­rii bon motów. Lek­tu­ra two­je­go opo­wia­da­nia była praw­dzi­wą przy­jem­no­ścią.

Dzię­ku­ję, W_ba­ske­rvil­le. :-)

Faj­nie, że zna­la­złaś aż tyle za­baw­nych ele­men­tów.

Oj, król Cym­bał nigdy nie jest pierw­szy. Ale, nie­ste­ty, na ogół bar­dziej­szy…

Za­koń­cze­nie – we­dług zasad kon­kur­so­wych bo­ha­ter po­wi­nien roz­wią­zać pro­blem. No to Toffa roz­wią­za­ła i ze skar­bem w ob­ję­ciach zwia­ła w stro­nę ka­wa­le­rii. Do tego chcia­łam wy­ko­rzy­stać jak naj­wię­cej pojęć z ory­gi­na­łu: za­tru­te jabł­ko, kró­lo­wa uda­ją­ca sta­ru­chę, kró­lew­na żywa, ale nie­przy­tom­na po ja­bo­lu…

Ej, to po­wiedz­cie, które zda­nia tak Wam się spodo­ba­ły, a nie tylko męt­nie su­ge­ru­je­cie, że coś…

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Cydr – jabol  – za­tru­te jabł­ko! Taki pięk­ny, su­ge­styw­ny ciąg sko­ja­rzeń a umknął mi! laugh Super! Ciąg super, oczy­wi­ście, a nie fakt, że późno za­ja­rzy­łam.

W po­szu­ki­wa­niu bon motów (ta­kich na wła­sny uży­tek) i in­nych nie­spo­dzia­nek, prze­czy­ta­łam „Po­li­ty­kę ro­dzin­ną” raz jesz­cze. I za­sta­no­wił mnie wams. Ta część odzie­ży nie miała za wiele kie­sze­ni i za­ka­mar­ków i ra­czej nie była wy­po­sa­żo­na w rę­ka­wy, któ­rych król mógł­by uży­wać jako schow­ków na ko­re­spon­den­cję. Wams opi­sy­wa­ny jest jako „krót­ki, ob­ci­sły ka­ftan”. Chyba sajan bar­dziej by się nada­wał, ale nie upie­ram się, bo nawet jeśli E-dred wi­del­cem we­pchnął pod man­kiet li­ścik od córki, to i tak by­ło­by to dzi­wac­two nie­szko­dli­we a uspra­wie­dli­wio­ne.

 

(…) roz­po­znać au­tor­kę po nie­orto­dok­syj­nej pi­sow­ni(…)

Ob­na­żył zadek, do­no­śnie ze­psuł po­wie­trze (…) – Uro­czy eu­fe­mizm!

(…) po zbie­gu zo­sta­ły już tylko sty­gną­ce koń­skie pącz­ki (…) Jak wyżej.

Lu­ste­recz­ko, po­wiedz prze­cie, gdzie ukry­to moje dzie­cięlaughlaughlaugh

Edred mru­gał oczy­ma, naj­wy­raź­niej za­ofe­ro­wa­ła mu zbyt wiele moż­li­wo­ści. Cha­rak­te­ry­sty­ka urze­ka­ją­co la­ko­nicz­na a nie­sły­cha­nie wni­kli­wa.laugh

 

Czy na pewno na sio­dle nie sie­dział kró­le­wicz? A jakiś tłu­mo­czek wiel­ko­ści dwu­let­nie­go dziec­ka?

laugh Prze­ślicz­nie in­te­li­gent­ne py­ta­nia cha­rak­te­ry­stycz­ne dla czę­ści służb śled­czych, ze szcze­gól­nym uwzględ­nie­niem tych nie­odróż­nia­ją­cych gra­nat­ni­ka od pe­tar­dy.

A pro­pos „nie­orto­dok­syj­nej” (laugh) lo­gi­ki za­cy­tu­ję (bar­dzo do­kład­nie!) opis służ­bo­wy pew­ne­go od­ra­ża­ją­ce­go czynu ka­ral­ne­go. Oczy­wi­ście „fakt au­ten­tycz­ny”!

 

Ob­wi­nio­ne­go o to, że (opis czynu ze wska­za­niem miej­sca, czasu, spo­so­bu i oko­licz­no­ści jego po­peł­nie­nia oraz wy­so­ko­ści wy­rzą­dzo­nej szko­dy):

W dniu 03 maja 2021 roku około godz. 18.15 w Nowym Sączu przy [wy­ma­za­ne] chcąc wy­wo­łać nie­po­trzeb­ną czyn­ność, po­przez zgło­sze­nie fał­szy­wej in­ter­wen­cji do­ty­czą­cej ugry­zie­nia ta­ran­tu­ry w pe­ni­sa wpro­wa­dził w błąd funk­cjo­na­riu­szy Po­li­cji.

tj. za wy­kro­cze­nie z art.66 § 1 pkt. 1 ko­dek­su wy­kro­czeń.

 

Tak więc py­ta­nie o sie­dzą­cy w sio­dle tłu­mo­czek wiel­ko­ści dwu­let­nie­go dziec­ka, ab­so­lut­nie nie dziwi!

Świet­nie się grze­bie w twoim opo­wia­da­niu, Fin­klo!  „Gam­bit kró­lew­ski” i „Pry­wat­ność w kró­lew­skiej ro­dzi­nie?  Skąd ty w ogóle znasz takie po­ję­cia?” – także ogrom­nie mi się po­do­ba­ją. Są na topie!

Dzię­ki, Ba­ske­rvil­le. :-) Do­brze wie­dzieć, co mi się udało bar­dziej. A przy­naj­mniej, co jest tak po­strze­ga­ne.

Chyba już nie będę maj­stro­wać przy stro­ju króla. Sa­ja­nu pew­nie więk­szość ludzi nie ko­ja­rzy (ze mną na czele), a wams zo­stał roz­sła­wio­ny przez Sap­kow­skie­go, który ubrał w to Wiedź­mi­na na im­prez­kę. Jeśli do­brze pa­mię­tam. Czuję się uspra­wie­dli­wio­na hu­mo­re­sko­ścią tek­stu.

Eu­fe­mi­zmy po czę­ści wy­ni­ka­ją z tego, że ju­ro­rzy nie życzą sobie blu­zgów. Gdzieś kie­dyś krą­ży­ły nawet po­gróż­ki, że będą wul­ga­ry­zmy za­stę­po­wać lo­so­wo wy­bra­ny­mi sło­wa­mi.

Ooo, ra­por­ty i in­te­li­gen­cja mi­li­cjan­tów to cała gałąź dow­ci­pów. I to se, ne­ste­ty, vra­ti­lo. :-(

 

Edyt­ka:

Wy­czy­ta­łam gdzie in­dziej, że księ­ciu­nio CM ocze­ku­je ode mnie rymu i że to nie był na­wias re­to­rycz­ny.

Otóż w tym przy­pad­ku naj­le­piej ry­mu­je się “wy­so­ko”, ale pro­szę nie cy­to­wać mnie pod opo­wia­da­nia­mi kon­ku­ren­cji. ;-p

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Ge­nial­ne!

  1. “Przecież powinna była rozpoznać autorkę już po nieortodoksyjnej pisowni, dość się o tym nasłuchała od wszystkich guwernantek.”
  1. “Na pewno nie w stajniach ani wśród twojej straży, gdzie wydaje się szukać królewna.”
  1. Cydr! Bo kto pokusiłby się jabłka!
  2. Weszki…

Pokój – szczę­śli­wość; ale bo­jo­wa­nie Byt nasz pod­nieb­ny

Dzię­ki, Radku. :-)

Czte­ry obo­wiąz­ko­we czę­ści, czte­ry za­le­ty, wszyst­ko się zga­dza. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Widzę, że za moim pod­szep­tem zmie­ni­łaś mi­ni­mal­nie pod­ty­tu­lik – i słusz­nie. Po­chwa­lam :)

en­tro­pia nigdy nie ma­le­je // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

A i ow­szem – jak wy­my­śli­łam jakiś plan B, to zmie­ni­łam.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Kha­ire!

 

Ech, zdaje mi się, że już w zbyt wielu krzy­wych zwier­cia­dłach wi­dzia­łem tę baśń, żeby ta wer­sja mogła mnie za­sko­czyć. Za­ska­ku­je mnie na­to­miast, że moje wra­że­nie jest tak od­mien­ne od wra­żeń in­nych, ale może w związ­ku z tym do cze­goś się przy­da? Za­zna­czam, że wcale nie mam złego dnia, ani much w nosie wink

Chyba nie­ste­ty dość szyb­ko zmę­czy­ły mnie zna­jo­me rysy po­sta­ci (rów­nie nie­mą­dra, co nie­oby­czaj­na i wred­na zbun­to­wa­na na­sto­lat­ka, ga­mo­nio­wa­ty oj­ciec itp.), licz­ba alu­zji z pod­tek­stem i dia­lo­gów nie po­py­cha­ją­cych akcji do przo­du.

W fi­na­le sporą ilość miej­sca zaj­mu­ją też umiar­ko­wa­nie in­te­re­su­ją­ce (mnie) opisy przy­go­to­wań, pod­cho­dów i uspo­ka­ja­nia dziec­ka, a cał­kiem bra­ku­je (mi) ja­kie­goś na­pię­cia w stylu: czy ją przej­rzą, czy dadzą się na­brać; czy dziec­ko zo­sta­nie ura­to­wa­ne i czy kró­lew­na po­nie­sie spek­ta­ku­lar­ną karę. Pew­nie, (anty)baśń nie wy­ma­ga żad­nych sza­lo­nych twi­stów fa­bu­lar­nych, ale ja tam nie widzę ta­kie­go choć­by ma­łe­go, zwy­czaj­ne­go…

Choć trze­ba przy­znać, że kara oka­za­ła się wy­jąt­ko­wo spek­ta­ku­lar­na angry

 

Po­zdra­wiam, mając na­dzie­ję, że ten ko­men­tarz nie bę­dzie mi wzię­ty za złe ;)

Twój głos jest mio­dem... dla uszu

Dzię­ku­ję, Du­ago­_De­ri­sme. :-)

No, wie­dzia­łam, że kie­dyś musi na­dejść ten pierw­szy nie­za­do­wo­lo­ny Czy­tel­nik. Od­li­czy­łeś się, ko­niec świa­ta od­wo­ła­ny.

Zmę­cze­nie prze­ry­so­wa­niem po­sta­ci to Twoje zbó­jec­kie prawo. Moim jest do­wol­ne ośmie­sza­nie bo­ha­te­rów hu­mo­re­ski. Złóż­my jedno i dru­gie na karb gustu. Za to uwaga na temat nie­cie­ka­wych przy­go­to­wań i braku na­pię­cia jest war­to­ścio­wa. Mo­żesz mieć rację, lecz już po ter­mi­nie kon­kur­su, nie będę tu nic zmie­niać. Przy­znam się, że nie umiem opi­sy­wać uczuć, może dla­te­go Toffa nie czuje i nie oka­zu­je zde­ner­wo­wa­nia.

Faj­nie, że cho­ciaż mendy Ci się spodo­ba­ły.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

No, wie­dzia­łam, że kie­dyś musi na­dejść ten pierw­szy nie­za­do­wo­lo­ny Czy­tel­nik. Od­li­czy­łeś się, ko­niec świa­ta od­wo­ła­ny.

Jed­no­oso­bo­wy lotny od­dział prze­ciw­dzia­ła­nia za­ma­rza­niu Pie­kła od­mel­do­wu­je się ;)

 

Zmę­cze­nie prze­ry­so­wa­niem po­sta­ci to Twoje zbó­jec­kie prawo. Moim jest do­wol­ne ośmie­sza­nie bo­ha­te­rów hu­mo­re­ski. Złóż­my jedno i dru­gie na karb gustu.

Za to uwaga na temat nie­cie­ka­wych przy­go­to­wań i braku na­pię­cia jest war­to­ścio­wa.

Oczy­wi­ście. Z żar­ta­mi i prze­ry­so­wa­niem w hu­mo­re­skach jest tak, że jeśli kogoś to z ja­kiejś przy­czy­ny nie roz­ba­wi (jak pi­szesz, kwe­stia gustu), to może się już nie mieć czego chwy­cić. Stąd wy­pły­nę­ła moja su­ge­stia o nieco win­cyj dobra pod spodem, żeby przy­trzy­mać i ta­kie­go pa­skud­ne­go czy­tel­ni­ka, co się nie zna wink

Twój głos jest mio­dem... dla uszu

Dzię­ku­ję, spo­cznij. ;-)

No, ogól­nie z hu­mo­rem tak jest. Jed­nych Jaś Fa­so­la albo Benny Hill bawią, inni śmie­ją się do­pie­ro przy Monty Py­tho­nie…

Tak, wię­cej dobra pew­nie by nie za­szko­dzi­ło, ale raz, że już po pta­kach, dwa, że takie rze­czy le­piej by wy­szły im­ple­men­to­wa­ne na eta­pie pi­sa­nia.

Ależ nie mó­wi­my żad­ne­mu Czy­tel­ni­ko­wi, że się nie zna. Na pewno jest eks­per­tem we wła­snej re­ak­cji na tekst.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Cał­kiem śnież­ne, zna­czy śmiesz­ne. Choć fak­tycz­nie nieco prze­ga­da­ne.

 

Fa­bu­lar­nie jest tu dość pro­sto, by nie po­wie­dzieć – mi­ni­ma­li­stycz­nie. Muszę zgo­dzić się z Du­ago­_De­ri­sme, że pro­por­cje tek­stu mo­gły­by być nieco inne – finał prze­bie­ga tak łatwo i gład­ko, że strach, nie za­szko­dził­by jakiś jeden czy drugi wybój.

Kre­acja po­sta­ci dość prze­wi­dy­wal­na, mo­men­ta­mi ka­ry­ka­tu­ral­na – co oczy­wi­ście do­brze pa­su­je do tek­stu. Bez fa­jer­wer­ków, ale też i bez zgrzy­tu zębów.

Styl fin­klo­wy (bo jaki miał­by być), nie­zmien­nie cha­rak­te­ry­stycz­ny. Czy­ta­ło się lekko, nie po­ty­ka­łem się na ni­czym szcze­gól­nie, a od czasu do czasu zda­rzy­ło się uśmiech­nąć.

 

Pod­su­mo­wu­jąc – prze­czy­ta­ne z przy­jem­no­ścią, acz lek­kim nie­do­sy­tem.

Dzię­ku­ję, None. :-)

Czyli po kilku Czy­tel­ni­kach za­do­wo­lo­nych i jed­nym zde­gu­sto­wa­nym mamy Czy­tel­ni­ka Śred­nie­go. ;-)

Mi­ni­ma­lizm nie jest taki zły (w sen­sie, że nie od­bie­ram tego jako za­rzu­tu), nie­któ­rzy lu­dzie są z tego dumni.

Ale ar­gu­men­ty co do fi­na­łu za­czy­na­ją się po­wta­rzać. No i tak – niby macie rację, po czę­ści się z Wami zga­dzam. Ale są jesz­cze za­ło­że­nia kon­kur­so­we – ka­wał­ki tek­stu miały być równe, a ostat­ni i tak jest u mnie naj­dłuż­szy. Czyli za­pew­ne ta hi­sto­ria nie chce dać się wpa­so­wać w ten sche­mat.

Że po­sta­cie prze­ry­so­wa­łam, nie będę po­le­mi­zo­wać. Nie wiem, czy to nie na­le­ży do fin­klo­we­go stylu.

Do­brze, że cho­ciaż przy­jem­ność była. :-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Mi­ni­ma­lizm nie jest taki zły (w sen­sie, że nie od­bie­ram tego jako za­rzu­tu), nie­któ­rzy lu­dzie są z tego dumni.

Słusz­nie, bo za­rzu­tem nie było. To nie fa­bu­ła jest tu gwoź­dziem pro­gra­mu.

Do­brze, że cho­ciaż przy­jem­ność była. :-)

Pew­nie, dobra bajka (albo i an­ty­baj­ka) za­wsze w cenie.

No, albo się umie pisać drab­ble, albo wie­lo­to­mo­we sagi fan­ta­sy. ;-)

Ufff!

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Po­wi­tać Ju­ror­kę Tar­ni­nę. :-)

Gifu z ni­czym nie ko­ja­rzę, ale wi­docz­nie nie każ­de­go na­le­ży wpusz­czać do domu.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Po­wi­tać Ju­ro­ra Za­na­isa.

Ro­puch re­cho­cze, uzna­ję to za dowód, że tekst roz­ba­wił. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Ja­bo­lem ją uśpi­łaś, cudne :) Mam na­dzie­ję, że nikt jej po­ca­łun­kiem nie bę­dzie bu­dził, bo może po­ża­ło­wać ;) Oj, po­do­ba­ło mi się. Humor jak się pa­trzy, więk­szość (o ile nie wszyst­kie) ele­men­ty ory­gi­na­łu wy­ko­rzy­sta­łaś, a i do­rzu­ci­łaś parę wła­snych. Su­kien­ka z agraf­ka­mi mi się po­do­ba­ła. Przy­jem­nie spę­dzi­łam czas z Twoim opkiem :)

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Dzię­ki, Irko. :-)

Jak to ujął Radek: kto by się sku­sił na jabł­ko?

Może ją kac po­ca­łu­je… Nie wiem, jakie są skut­ki jed­no­ra­zo­we­go przedaw­ko­wa­nia opium/mor­fi­ny, ale pew­nie nie­przy­jem­ne.

Faj­nie, że Ci się po­do­ba­ło.

Nie mam krysz­ta­ło­wej trum­ny.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Nie mam krysz­ta­ło­wej trum­ny.

A, fakt :)

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Ale się sta­ra­łam wy­ko­rzy­sty­wać ele­men­ty ory­gi­na­łu.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

"Pisał autor, pisał, bajek dziw­ne zlep­ki.

Teraz od­po­czy­wa ucie­szo­ny.

Czego brak tym baj­kom, chyba pią­tej klep­ki,

Bo to bajki dla po­tłu­czo­nych."

 

No, bajka mo­ro­wa, a że dla po­tłu­czo­nych… je­steś wśród swo­ich. Ale po­waż­nie, co ja mam tu kry­ty­ko­wać? Tu wszyst­ko gra i śpie­wa! Język sta­ran­ny, bo­ha­ter­ka fajna i my­ślą­ca, są nie­spo­dzian­ki, jest za­po­wie­dzia­na sa­mo­dziel­ność, czyli sche­mat za­cho­wa­ny. Humor za­baw­ny i we­so­ło się czyta. To jest to!

 

Mo­gła­bym się tylko cze­pić, że motto jakoś zje­cha­ło za ka­na­pę. Ale prak­tycz­nie ni­cze­go poza tym.

 

Skąpe cze­pial­stwo udo­stęp­nię na Twoją proś­bę i na Twój adres (ma­ilo­wy).

 

Adres do wy­sła­nia na­gro­dy usta­li­my na priv.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

O, widzę, że przy ko­men­ta­rzach ju­ror­skich rów­nież obo­wią­zu­ją cy­ta­ty. ;-)

No, tak było – pi­sa­łam, zle­pia­łam, kle­iłam jak pie­ro­gi.

Jakoś mi się udaje robić mało błę­dów, lubię my­ślą­cych bo­ha­te­rów… Na nie­do­bór hu­mo­ru też nigdy nie cier­pia­łam…

Motto. Praw­da, ono się trzy­ma na gumę do żucia. Naj­pierw wy­my­śli­łam hi­sto­rię, a potem pró­bo­wa­łam do­pa­so­wać do niej motto (strasz­nie mało za­pro­po­no­wa­li­ście i nie w moim stylu). Chur­chill miał ja­kieś punk­ty wspól­ne.

Aaa, jak skąpe, to nie, dzię­ku­ję.

Ooo, to jakaś na­gro­da bę­dzie? Pięk­nie. :-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

E, tam, mało :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ale co mało? To nie­praw­da, że robię mało błę­dów?

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Hur­tow­nia nie­rze­tel­nych opi­nii przed­sta­wia

 

HOR­ROR

 

pod ty­tu­łem:

 

KO­MEN­TARZ JU­ROR­SKI

 

Nic trzy razy się nie zda­rza i nie zda­rzy

Z tej przy­czy­ny pręd­ko szu­kać mi tu skazy

I bia­do­lić bez przy­czy­ny

 

Choć­by­śmy z za­chwy­tu wyli nad ja­ko­ścią tre­ści, świa­ta

Nie bę­dzie­my w nic owi­jać: sztam­pa Fin­klom figla płata

 

Żadna po­stać (choć nie nużą!) mocno tu nas nie za­sko­czyć

nie prze­bi­je się przez sche­mat, nie po­ra­zi „nowym” w oczy

 

Wczo­raj, gdym lek­tu­rę koń­czył, rozum po­mysł chwa­lił gło­śno

An­ty­baj­ka była świet­na, brak świe­żo­ści szedł za okno

 

Dziś, kiedy ko­men­tarz kre­ślę, za­głę­biw­szy się w swą pa­mięć

myślę, że tekst – cho­ciaż dobry – długo mi w niej nie zo­sta­nie

 

Czemu ty się, zła go­dzi­no, z nie­po­trzeb­nym mie­szasz lę­kiem?

Mimo skaz, mimo la­men­tów… an­ty­baj­ka wy­szła świet­nie!

 

In­ter­pre­ta­cja dla le­ni­wych:

 

Tech­nicz­nie bez za­rzu­tu. Nad wyraz so­lid­nie na­pi­sa­ny tekst. Jeśli cze­goś szu­kać, to na­praw­dę wśród dro­bia­zgów, a ta­kiej dro­bia­zgo­wo­ści nie uwa­żam za nie­zbęd­ną.

Kon­struk­cyj­nie? Tekst jest bar­dzo ład­nie zło­żo­ny. Czy­ta­jąc od­no­si­łem wra­że­nie, że te po­szcze­gól­ne czę­ści fak­tycz­nie były nie­mal równe.

Opo­wia­da­nie trzy­ma od­po­wied­nie tempo, nie ma żad­nych wąt­pli­wo­ści, jeśli cho­dzi o ro­zu­mie­nie ko­lej­nych wy­da­rzeń. Tekst za­mknię­ty, zo­sta­wio­ny bez żad­nych nie­do­po­wie­dzeń. Widać tu rów­nież dużą kon­se­kwen­cję, jeśli cho­dzi o pil­no­wa­nie za­ło­żeń an­ty­baj­ki. Przy od­wró­ce­niu ról udaje się nie zgu­bić od­po­wied­niej cha­rak­te­ry­sty­ki po­sta­ci.

Ory­gi­nal­ność: tak, jak można i trze­ba chwa­lić za kon­se­kwen­cję przy two­rze­niu bo­ha­te­rów, trzy­ma­nie za­ło­żeń ga­tun­ku i tak dalej, tak bra­ku­je tu jed­nak odro­bi­ny świe­żo­ści. Po­sta­ci są sche­ma­tycz­ne i o ile do­brze pa­su­ją do kon­wen­cji, o tyle nie robią ni­cze­go, żeby poza ten sche­mat się choć­by wy­chy­lić. Za­sko­czyć, czy to nie­kon­wen­cjo­nal­ną in­ter­pre­ta­cją danej po­sta­ci, albo ja­kimś wyj­ściem poza za­ło­że­nia ga­tun­ku. An­ty­baj­ka jest an­ty­baj­ką i o ile sam tekst w tym ga­tun­ku jest na­pi­sa­ny bar­dzo do­brze (co prze­kła­da się u mnie na wy­so­ką ocenę), o tyle nie za­wie­ra w sobie żad­nej war­to­ści do­da­nej (co mogło tę ocenę jesz­cze pod­nieść).

War­tość ko­me­dio­wa: humor jest i to bez wąt­pie­nia do­brej ja­ko­ści. Taki, ja­kie­go ocze­ki­wał­bym po li­te­ra­tu­rze – umie­jęt­na za­ba­wa sło­wem, która nawet rze­czy pro­ste po­tra­fi przed­sta­wić w żar­to­bli­wy spo­sób. Jeśli na coś bym miał po­na­rze­kać to może na pewne „za­cią­gnię­cie ha­mul­ca”, jeśli cho­dzi o na­gro­ma­dze­nie hu­mo­ru. Nie uwa­żam, że każde zda­nie czy nawet każdy frag­ment ma być za­baw­ny, ale jed­nak od­no­szę wra­że­nie, że tych ro­dzyn­ków w Fin­klo­wym cie­ście jest ciut za mało, pa­trząc na po­ten­cjał hu­mo­ry­stycz­ny czy to po­sta­ci czy samej hi­sto­rii.

Wy­ko­rzy­sta­nie motta: z jed­nej stro­ny bar­dzo za­ska­ku­jesz, bo nie po­my­ślał­bym, że ten cytat z Chur­chil­la można wy­ko­rzy­stać aku­rat do stwo­rze­nia an­ty­baj­ki – duży plus dla Cie­bie za nie­kon­wen­cjo­nal­ność. Z dru­giej stro­ny, jeśli wczy­tać się w cytat, to po­trze­ba jed­nak odro­bi­ny do­brej woli, żeby w zde­cy­do­wa­ny spo­sób po­wią­zać do z tek­stem.

Dzię­ku­ję za udział w kon­kur­sie.

Sa­mo­zwań­czy Lotny Dy­żur­ny-Par­ty­zant; Nie­ofi­cjal­ny czło­nek sto­wa­rzy­sze­nia Mal­kon­ten­tów i Hi­po­chon­dry­ków

Ale co mało? To nie­praw­da, że robię mało błę­dów?

Praw­da, ale przy tam­tym ko­men­ta­rzu mój mózg wy­ko­nał nie­pra­wi­dło­wą ope­ra­cję i nie mam teraz po­ję­cia, o co mi cho­dzi­ło… yy. To chyba źle.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dzię­ki, CM-ie. :-)

Pięk­ny wier­szo­wo-pro­zo­wy ko­men­tarz. A Szym­bor­ska, jak na po­et­kę, daje radę.

Do rów­no­ści czę­ściom tro­chę bra­ko­wa­ło. Ale tak się tekst ukła­dał.

Po­wia­dasz, że jadę ste­reo­ty­pa­mi przy po­sta­ciach? Mo­żesz mieć rację. Ale co by tu było nie­kon­wen­cjo­nal­ną in­ter­pre­ta­cją? Z króla zro­bi­łam umy­sło­wą cia­maj­dę, z kró­lo­wej in­te­li­gent­ną wiedź­mę.

Humor. Nie chcia­łam zro­bić z tek­stu ske­czu. Wy­da­wa­ło mi się, że co­kol­wiek na­pi­szę, humor się w tym znaj­dzie. :-)

Motto jest na­cią­ga­ne, racja. Dla­te­go, że naj­pierw po­wsta­ła hi­sto­ria, a do­pie­ro potem do­pa­so­wy­wa­łam motto.

Cała przy­jem­ność po mojej stro­nie.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Tar­ni­no, i jak? Zre­se­to­wa­łaś muska? ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Są­dząc po tym, że dzi­siaj nie umia­łam zro­bić pro­ste­go odej­mo­wa­nia… nie. To smut­ne.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

No to con­trol, alt, de­le­te i je­dziesz z kok­sem. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ups! Chyba po­win­naś wy­szarp­nąć wtycz­kę. W przy­pad­ku lap­to­pa na ba­te­rie… Może za­mknąć klapę? Przy­trzy­mać gu­zi­czek od włą­cza­nia/wy­łą­cza­nia? Czyli: ko­bie­to, spró­buj się po­rząd­nie wy­spać. Jeśli to nie po­mo­że, to już nie mam wię­cej po­my­słów.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Power reset ko­niecz­ny. Tar­ni­no, przy­trzy­maj Tar­ni­nie przy­cisk ja­kieś 8h, w wie­trzo­nym po­miesz­cze­niu.

 

@Fin­kla

Bar­dzo lubię re-tel­lin­gi bajek. Lubię Twoje po­czu­cie hu­mo­ru. W tej ura­czasz nas od­wró­ce­niem ról do­bry-zły, ba­wiąc się ste­reo­ty­pa­mi i mo­dy­fi­ku­jąc, może i nie­ory­gi­nal­nie, ale po swo­je­mu, klu­czo­we po­sta­ci. Kom­po­zy­cyj­nie jest w po­rzad­ku: jest tempo, pew­nie akty da się ład­nie wy­ró­óż­nić, nie mam in­stynk­tow­ne­go od­ru­chu ‘tu jest za roz­wle­kle, a tu za krót­ko’. Dia­lo­gi bu­du­ją­ce po­sta­ci i po­zwa­la­ją­ce po­głę­bić zro­zu­mie­nie re­la­cji Króla, Śmiesz­ki i Nowej Ku­ro­wej, po­zor­nie nie po­py­cha­ją­ce fa­bu­ły do przo­du, do­da­ją jed­nak po­tra­wie smaku.

Ale nie po­wa­li­ło. W sen­sie: czy­ta­ło się przy­jem­nie, po pro­stu nie za­pa­mię­tam. Bra­ku­je tutaj albo po­sta­ciom, albo zwro­tom akcji, ja­kiejś dra­pież­no­ści, pa­zu­ra albo ory­gi­nal­no­ści, albo formy. Świet­nie ba­wisz się kli­sza­mi, to jest do­sko­na­ła ro­bo­ta i z czy­stym su­mie­niem po­wiem, że chciał­bym, by Bi­blio­te­ka por­ta­lu skła­da­ła się tylko z tek­stów na takim po­zio­mie lub wyż­szym, ale jest to też – roz­ryw­ka, po­rząd­ne, ra­do­sne an­ty­baj­ko­wa­nie, które nie za­pa­da w pa­mięć.

Myślę, że Nowa Ku­ro­wa jest naj­moc­niej­szą gwiaz­dą na tej sce­nie. Zbu­do­wa­łaś wia­ry­god­ny por­tret po­sta­ci i do­pra­wi­łaś, uuu, ależ wred­ną ze­msta na ko­niec. Myślę też, że mo­ty­wa­cja Śmiesz­ki, jak­kol­wiek jaw­nie wy­ło­żo­na, jest dość słabo pod­bu­do­wa­na – jej uni­kal­na re­la­cja z Kurem, par­don, Kró­lem, aż każe za­py­tać, czy na pewno tate nie uległ by ka­pry­so­wi córki i nie zła­mał tra­dy­cji ‘for teh lolz’. Tu jest tyle moż­li­wo­ści ro­ze­gra­nia tego trój­ką­ta, że nie mu­sisz po­dą­żać za Ku­rew­ną do chat­ki sied­miu kra­sno­lud­ków, tfu, zbi­rów, a nawet jak już po­dą­żasz, to roz­wią­za­nie kon­flik­tu też ma kilka cie­ka­wych, in­try­gu­ją­cych opcji (choć oczy­wi­ście dobro wy­gry­wa, zło jest uka­ra­ne, uuu, wred­nie i sto­sow­nie). Także po­stać Śmiesz­ki wy­szła bar­dzo, bar­dzo sztam­po­wo (jesli cho­dzi o na­sto­lat­ki), co nie zna­czy, że te ste­reo­ty­py nie mają po­kry­cia w praw­dzie. Za­czy­na isę od in­try­gu­ją­cecj czar­nej sukni, która potem nigdy nie wraca (od­ru­cho­wo cze­ka­łem na jakiś motyw z nią zwią­za­ny).

 

Ge­ne­ral­nie: po­ten­cjał, w któ­rym nie za­ry­zy­ko­wa­łaś, cho­ciaż aż się o to prosi. Mimo to, przy­jem­ny umi­lacz czasu do kawy czy her­ba­ty!

 

 

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dzię­ki, Psy­cho. :-)

No, w an­ty­baj­ce wy­pa­da po­prze­sta­wiać. Wy­szłam od przy­czy­ny kon­flik­tu. Ory­gi­nal­na wy­da­je mi się na­cią­ga­na. No, która do­ro­sła ko­bie­ta wie­rzy, że może kon­ku­ro­wać urodą z na­sto­lat­ką? Po co jej to? Za to ry­wa­li­za­cja na tle sche­dy i pro­mo­wa­nie wła­sne­go dziec­ka kosz­tem pa­sier­ba wy­glą­da w moich oczach cał­kiem wia­ry­god­nie.

Jeśli twier­dzisz, że za mocno po­gra­łam kli­sza­mi, to mo­żesz mieć rację. Acz Śmiesz­ce do ste­reo­ty­pu na­sto­lat­ki do­rzu­ci­łam bycie na ba­kier z or­to­gra­fią, flir­to­wa­nie z fa­ce­ta­mi i zło­śli­wość (come on, mar­twy szczur w łóżku to nie jest fajny dow­cip). Su­kien­ka z agraf­ka­mi to tylko re­kwi­zyt, ba­śnio­wy od­po­wied­nik czar­nej kurt­ki na­bi­ja­nej ćwie­ka­mi. Nie przy­wią­zy­wa­łam do niej wagi, jed­no­ra­zo­wy żar­cik.

Toffa wy­szła na naj­le­piej za­ry­so­wa­ną po­stać, bo cała opo­wieść jest po­ka­za­na z jej punk­tu wi­dze­nia. Jako ory­gi­nał trzy­mał się osie­ro­co­nej kró­lew­ny. A praw­da (jeśli można o czymś takim mówić w przy­pad­ku baśni) za­pew­ne leży gdzieś po­środ­ku. A wina po stro­nie te­ścio­wej… ;-)

Chat­ka w lesie po­ja­wi­ła się, bo wy­stą­pi­ła w ory­gi­na­le. W ogóle sta­ra­łam się od­ha­czyć mak­sy­mal­nie dużo ele­men­tów.

Ry­zy­ko, su­ge­ru­jesz? Hmmm. A na czym po­le­ga­ło­by jego pod­ję­cie? Na­pi­sa­łam wszyst­ko, co mi przy­szło do głowy w te­ma­cie an­ty­baj­ki. Nie wiem, co jesz­cze mo­głam do­ło­żyć.

 

Tar­ni­nie ży­czy­my ko­lo­ro­wych i re­ge­ne­ru­ją­cych snów.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Tar­ni­nie ży­czy­my ko­lo­ro­wych i re­ge­ne­ru­ją­cych snów.

To na­pisz­cie Płat­ni­ka od nowa :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Oj, masz kosz­ma­ry zwią­za­ne z ro­bo­tą? No to kanał…

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Hrrrr… po­bierz ak­tu­ali­za­cje… hrrrrrrr… usta­wie­nia wy­sył­ki… hrrrrr… po­bierz cer­ty­fi­kat! Nie­eee! Nie­eeeeee!!!

(XD)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ry­zy­ko, su­ge­ru­jesz? Hmmm. A na czym po­le­ga­ło­by jego pod­ję­cie?

 

Ot na przy­kład na uczy­nie­niu oby­dwu stron kon­flik­tu nie­jed­no­znacz­ny­mi, każda ma swoje mo­ty­wa­cję ba, naj­le­piej nawet dobre, ale w ich re­ali­za­cji robi rze­czy złe. 

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

W bajce? Nawet anty?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tar­ni­no, wiem, że masz teraz saj­gon… Ale do­brze, że za­czy­nasz się śmiać. Choć­by w na­wia­sie.

Edyt­ka: No wła­śnie, to an­ty­baj­ka, nie te­le­no­we­la. Hmmm. An­ty­te­le­no­we­la… To by było coś.

 

Psy­cho, to jest jakaś myśl, ale przy­wra­ca­łam rów­no­wa­gę w inny spo­sób – przez od­wró­ce­nie zna­ków. Raz kró­lew­na była ta dobra, a kró­lo­wa zła, teraz na od­wrót. No, może z lek­kim zła­go­dze­niem – mendy jed­nak zna­la­zły nowe lokum, a Śmiesz­ka po­prze­sta­ła na pla­no­wa­niu mor­der­stwa.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Śmiech przez łzy :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

To i tak krok w dobrą stro­nę. :-)

Teraz tylko odej­mij łzy i bę­dzie git.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Witaj Fin­klo!

 

“Furda” – bar­dzo fajne słowo. :)

– Nie­moż­li­we! Jak ten czas leci. Kto by po­my­ślał, że od śmier­ci na­szej ko­cha­nej Ja­gód­ki mi­nę­ło już tyle dni…

Usta kró­lo­wej przy­po­mi­na­ły kre­skę nie­wie­le grub­szą od włosa. Po­śpiesz­nie opu­ści­ła kom­na­tę.

Król tro­chę jak słoń w skła­dzie por­ce­la­ny. ;) Ale pew­nie jako mo­nar­cha mógł sobie po­zwo­lić na “emo­cjo­nal­ną non­sza­lan­cję”.

To ni­ko­mu nie szko­dzi­ło, a czar­na ak­sa­mit­na suk­nia za­miast klej­no­tów ozdo­bio­na mro­wiem sta­lo­wych agra­fek wy­glą­da­ła nie­ocze­ki­wa­nie ele­ganc­ko.

Fajny opis sukni. Sko­ja­rzy­ła mi sie tro­chę ze stro­ja­mi We­dnes­day.

Za­kli­na­ła, żeby jej nie szu­kać. Oczy­wi­ście, wład­ca ani my­ślał od­wo­ły­wać dru­żyn ro­ze­sła­nych na wszyst­kie stro­ny świa­ta

Pod­czas ko­la­cji Toffa ra­czej prze­su­wa­ła je­dze­nie po ta­le­rzu niż wkła­da­ła je do ust.

W tym mo­men­cie mam prze­czu­cie, że Toffa ma coś wspól­ne­go ze znik­nię­ciem księż­nicz­ki. :)

Sama, po ośmiu la­tach mał­żeń­stwa i wspie­ra­nia kró­lew­skie­go mał­żon­ka w każ­dej spra­wie, jesz­cze nie do­stą­pi­ła tego za­szczy­tu, w ogóle nie po­dej­rze­wa­ła, że w zamku ist­nie­ją ja­kieś tajne przej­ścia.

W każ­dym zamku są tajne przej­ścia i każdy dwo­rza­nin o tym wie. Może nie wie gdzie się znaj­du­ją, ale wie, że takie coś ist­nie­je. Tro­chę nie chce mi się wie­rzyć, że kró­lo­wa mia­ła­by tego nawet nie po­dej­rze­wać.

“Ser­czen­dżin”, “Gu­gl­meps”

laugh Po­je­cha­ne mocno. Tego pierw­sze­go nie zro­zu­mia­łem po pierw­szym prze­czy­ta­niu. Sko­ja­rzy­ło mi sie z ja­kimś egoz­tycz­nym “dżi­nem” z bu­tel­ki. :)

Jej pięk­ne jasne włosy zo­sta­ły czę­ścio­wo wy­cię­te, a reszt­ki dwór­ki ob­sy­pa­ły mąką – teraz wy­glą­da­ły jak rzad­kie i brud­ne ko­smy­ki sta­rusz­ki. Po­nisz­czo­ne spód­ni­ce ze­bra­ne od wszyst­kich chyba pra­czek i po­słu­ga­czek zam­ko­wych po­gru­bi­ły syl­wet­kę. Skórę twa­rzy i dłoni na­tar­ła po­pio­łem, a na do­da­tek damy po­przy­kle­ja­ły w kilku miej­scach grud­ki udat­nie imi­tu­ją­ce ku­rzaj­ki i kro­sty.

Po­do­bał mi sie ten opis – ani nad­mier­nie ozdob­ny, ani zbyt skąpy czy abs­trak­cyj­ny. Aku­rat taki, żeby czy­tel­nik bez trudu za­nu­rzył się w wy­kre­owa­nym świe­cie.

 

A jed­nak po­my­li­łem się co do Toffy – to nie ona kom­bi­no­wa­ła, winna była księż­nicz­ka. :)

 

Kilka uwag:

Księż­nicz­ki nie było już trzy mie­sią­ce, tak? Dla­cze­go tak długo zwle­ka­ła z po­rwa­niem dziec­ka? Czy może nie dla­te­go znik­nę­ła?

Je­że­li księż­nicz­ka nie na­pi­ła się “cydru” to dla­cze­go była nie­przy­tom­na?

Dla­cze­go było o jedno łóżko za mało, czy to su­ge­stia, że kró­lew­na spała z któ­rymś z fa­ce­tów?

 

Po­du­mo­wu­jąc, tekst czy­ta­łem z au­ten­tycz­nym za­in­te­re­so­wa­niem. Na­pi­sa­ny jest lekko, za­wie­ra sporą dawkę hu­mo­ru, a opisy są pla­stycz­nie, dzię­ki czemu bez trudu można sobie wy­obra­zić scen­ki. Ale co naj­waż­niej­sze, dobro zwy­cię­ża, a roz­piesz­czo­na księż­nicz­ka do­sta­je prztycz­ka w nos!

O, Tar­ni­no, wy­glą­da na in­te­re­su­ją­ce ćwi­cze­nie re­lak­su­ją­ce. Jeśli tylko macie jesz­cze wy­star­cza­ją­co dużo lodu i zdro­wie po­zwa­la na ką­pie­le w morzu… ;-)

 

Dzię­ku­ję, Kro­no­sie. :-)

Król jak słoń. Chcia­łam go przed­sta­wić jako głąba, który nie kuma, jak żona od­bie­rze jego słowa.

Su­kien­ka z agraf­ka­mi. Zbież­ność z We­dnes­day wy­ni­ka stąd, że obie po­szły w gocką czerń.

Nie, to nie Toffa uknu­ła po­rwa­nie.

Tajne przej­ścia. Hmm. Może fak­tycz­nie po­win­na po­dej­rze­wać, że ja­kieś są. Nie wiem, nigdy nie miesz­ka­łam w zamku.

Faj­nie, że za­klę­cia się spodo­ba­ły. Je­stem z nich dumna.

I faj­nie, że zna­la­złeś tyle zalet. :-)

Księż­nicz­ki nie było już trzy mie­sią­ce, tak? Dla­cze­go tak długo zwle­ka­ła z po­rwa­niem dziec­ka? Czy może nie dla­te­go znik­nę­ła?

Ona nie ucie­kła, żeby po­rwać brata, tylko w celu unik­nię­cia ślubu. Na po­mysł z kid­na­pin­giem mogła wpaść póź­niej. Albo We­so­łek nie chciał zimą pły­wać w fosie…

Je­że­li księż­nicz­ka nie na­pi­ła się “cydru” to dla­cze­go była nie­przy­tom­na?

Ależ piła. To kró­lo­wa Toffa od­mó­wi­ła.

Dla­cze­go było o jedno łóżko za mało, czy to su­ge­stia, że kró­lew­na spała z któ­rymś z fa­ce­tów?

Tak, drob­na su­ge­stia, że się pusz­cza­ła. Jedna z kilku. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Nie­ste­ty, nie je­stem pin­gwi­nem :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Jeśli to Ci prze­szka­dza w życiu, za­wsze mo­żesz wstą­pić do za­ko­nu. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

W bajce? Nawet anty?

Tak. Nie­odmien­nie po­le­cam se­rial ‘Smo­czy Ksią­żę’ / ‘Dra­gon Prin­ce’, dziec­ko za­chwy­co­ne, ja też. Niby bajka, a już bar­dziej baśń. I to se­rio­zna.

 

Psy­cho, to jest jakaś myśl, ale przy­wra­ca­łam rów­no­wa­gę w inny spo­sób – przez od­wró­ce­nie zna­ków.

Tak, ja piję do tego – ta ścież­ka jest bar­dzo jasna dość szyb­ko w tek­ście, po­dą­żasz nią kon­se­kwent­nie, ale zbó­je-kra­sno­lud­ki i księż­nicz­kę z kur­wi­ka­mi w oczach to już Sap­kow­ski do tej bajki wpro­wa­dził.

"Świ­ryb" (Ba­ilo­ut) | "Fi­sho­lof." (Cień Burzy) | "Wiesz, je­steś jak brud i za­raz­ki dla ma­lu­cha... niby syf, ale jak dzie­cia­ka uod­par­nia... :D" (Emel­ka­li)

Hmmm. Niby tak. Cho­ciaż nie pa­mię­tam szcze­gó­łów u Sapka…

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Nie­odmien­nie po­le­cam se­rial ‘Smo­czy Ksią­żę’ / ‘Dra­gon Prin­ce’, dziec­ko za­chwy­co­ne, ja też. Niby bajka, a już bar­dziej baśń. I to se­rio­zna.

Ry­beń­ko, ale baśń wła­śnie ma mieć jasny i wy­raź­ny po­rzą­dek mo­ral­ny, bez pół­to­nów. O “Księ­ciu” zresz­tą sły­sza­łam same dobre rze­czy, ale ogól­ny obraz ry­su­je mi się ra­czej w bar­wach YA/fan­ta­sy niż baśni.

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Shrek chyba po­do­ba się i mło­dym, i ich ro­dzi­com. Ale tam wia­do­mo, kto jest dobry, a kto zły.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Ja się tu męczę i tłu­ma­czę, a Wy nie czy­ta­cie. Foch cool

Che­ster­ton: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842837

Mac­Do­nald: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842830

 

Znowu Che­ster­ton, tego nie prze­tłu­ma­czy­łam, ale może, jak będę miała czas: https://www.excellence-in-literature.com/fairy-tales-essay-by-g-k-chesterton/

O, to jest to, czego szu­ka­łam: https://www.excellence-in-literature.com/g-k-chesterton-on-aesop-and-his-fables/

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Tar­ni­no, wolę opo­wia­da­nia od pu­bli­cy­sty­ki. Żyw­sza fa­bu­ła.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Aku­rat Che­ster­ton pi­sy­wał kry­mi­na­ły… :P

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Cze­kaj, cze­kaj… Chcesz po­wie­dzieć, że pu­bli­ko­wał je u nas i to na pu­bli­cy­sty­ce?

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Tak, duch G.K.Chester­to­na za­ła­twił sobie In­ter­net i konto na NF.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Duchu, za­kli­nam Cię, za­cznij pu­bli­ko­wać w opo­wia­da­niach. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Duch czyta książ­kę, a nie NF. No nic, zo­ba­czy­my, co z tego wy­nik­nie.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

To an­to­lo­gia. Ha!

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Aha. To od­wo­łu­ję eg­zor­cy­stę. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Sym­pa­tycz­ne :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Dzię­ki, Anet. :-)

Cie­szę się, że na plus.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Jak to do­brze, że są bajki, które mogą po­słu­żyć jako na­tchnie­nie do na­pi­sa­nia mnó­stwa za­baw­nych opo­wia­dań. Fin­klo, po­zo­sta­ję z na­dzie­ją, że w przy­szło­ści ze­chcesz wy­ko­rzy­stać jesz­cze nie­jed­ną bajkę. :)

Po­li­ty­ka ro­dzin­na zo­sta­ła od­ko­pa­na w ra­mach skra­ca­nia ko­lej­ki. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Dzię­ki, Reg. :-)

Pra­wie wszyst­ko można wy­ko­rzy­stać do za­ba­wy i pi­sa­nia za­baw­nych opo­wia­dań. :-)

Po­li­ty­ka ro­dzin­na zo­sta­ła od­ko­pa­na w ra­mach skra­ca­nia ko­lej­ki. ;)

Wy­glą­da pra­wie jak ta­blicz­ka, że pro­jekt zo­stał sfi­nan­so­wa­ny z ta­kie­go to a ta­kie­go bu­dże­tu. ;-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Pra­wie wszyst­ko można wy­ko­rzy­stać do za­ba­wy i pi­sa­nia za­baw­nych opo­wia­dań. :-)

Fin­klo, więc moje na­dzie­je nie po­zo­sta­ną płon­ne. :)

 

Wy­glą­da pra­wie jak ta­blicz­ka, że pro­jekt zo­stał sfi­nan­so­wa­ny z ta­kie­go to a ta­kie­go bu­dże­tu. ;-)

To coś w ro­dza­ju uspra­wie­dli­wie­nia, dla­cze­go tak późno od­wie­dzam opo­wia­da­nie. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Fin­klo, więc moje na­dzie­je nie po­zo­sta­ną płon­ne. :)

I ja na to liczę.

Ależ, Reg, każdy Czy­tel­nik cie­szy, nawet (a może zwłasz­cza) po la­tach. Zwłasz­cza za­do­wo­lo­ny.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

W taki razie cie­szę się, że byłam Twoją ucie­szy­ciel­ką. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Cała przy­jem­ność po mojej stro­nie. :-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

No to do na­stęp­nej bajki. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Tar­ni­na coś wspo­mi­na­ła o na­stęp­nym kon­kur­sie, więc może bę­dzie oka­zja.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Wy­ka­żę się cier­pli­wo­ścią i po­cze­kam. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Do po­czy­ta­nia. :-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Do mi­łe­go po­czy­ta­nia. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

:-)

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Nowa Fantastyka