- Opowiadanie: Jack Rayan - Uciekł troll!

Uciekł troll!

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Uciekł troll!

Aliam Horesky siedział w karczmie i nie miał dobrego humoru delikatnie rzecz ujmując. Próbował go poprawić opróżniając kolejny kufel niezłego piwa (same kufle były brudne, ale nikomu to nie przeszkadzało). Nie pomagało to jednak w tej sytuacji. Miał wyruszać do Javichelliego zgłosić się po wykonaniu zadania i czekać na przydzielenie następnego. Przy tym stoliku umówił się ze wspólnikiem Mattiasem Dornem.

Chcecie widzieć, dlaczego Horesky nie był szczęśliwy? Aliam posiadał trolla, przyjazny zwierzak, rozmowny, dowcipny. Tyle, że rozmiarami przypominał dwa rosłe konie i to takie obficie karmione. Musiał przez przypadek przewrócić torbę Mattiasa (Dorn trudnił się magią), co spowodowało rozlanie się mikstury. Troll, czuły na zapachy, nie wytrzymał i uciekł. Tyle, że za daleko go poniosło.

Właśnie przyszedł czarodziej. Usiadł naprzeciwko kolegi i zrobił duży łyk piwa.

– Posprzątałeś to wylane, śmierdzące gówno? – zapytał Horesky.

– Nie żartuj, to gówno było droższe od złota.

– Czemu nie mogłem ci pomóc?

– Kiedyś pozwoliłem znajomemu sprzątać rozlany eliksir. Nawdychał się jełop oparów i zamienił się w psa.

– Co z nim zrobiłeś?

Mattias wyszczerzył zęby.

– Sprzedałem.

– Wdepnęliśmy – przemówił Aliam – w głębokie gówno. A głębokie jak morze. Cóż poradzić? To mój troll!

– Aliam, wiesz jakie mieliśmy rozkazy. Javichelli napisał… – W tym momencie czarodziej wyciągnął kartkę. – następującą wiadomość: „Po wypełnieniu zadania niezwłocznie powrócić do Averholu. Javichelli."

– To był podpis – Zaśmiał się Horesky

– Racja, ale zmierzam do sedna. Tam pisze niezwłocznie. Niezwłocznie znaczy…

– Niezwłocznie – przerwał Mattisowi.

– Dokładnie. A nam uciekł troll, prawda? Będziemy musieli za nim gonić w najlepszym wypadku godzinami, a nie mamy czasu.

– Javichelli zrozumie. Troll – nie byle jakie zwierzę. Poza tym szef może nas ewentualnie obrugać.

– Jak nie wyśle skrytobójców, to mamy cholernego farta!

– Panikarz. Na szczęście mam kompas, który wskazuje położenie obroży Rechota. Jeśli chcesz, to pojedź sam i wytłumacz Javichelliemu o zaistniałej sytuacji, a ja podążę za trollem. Tylko proszę dypflo… dyploma… ma… porządnie, cholera!

– A jak cię napadną agenci Wolnego Ludu?

– Panikarz. – powtórzył Aliam, wzdychając.

– Zamknij się, jadę z tobą!

Rechot, bo tak zwał się troll biegał najwyraźniej ścieżkami przez ludzi wytyczonymi. Przez to wspólnicy nie mieli problemów z śledzeniem stwora. Droga jednak niebezpiecznie prowadziła do Itaki. Miasta, które od niedawna pod władzę wziął Wolny Lud. Torianinom, czyli sprzymierzeńcom Horesky'ego i Dorna odebrany został.

– Pełno mnichów popierających wyznawców z Wolnego Ludu – wyrwał się z zadumy Horesky – przychodzi do Itaki nawracać mieszkańców. Mamy jakieś czarne ubrania, na pewno się wtopimy.

Konie zostawili w małej wsi, w bezpiecznym miejscu (tak przynajmniej im się zdawało). Z tej właśnie wsi mnisi maszerowali do Itaki. Pogrążeni w modlitwie, nie zauważyli dwójki agentów. Horesky i Dorn bez najmniejszego problemu przeniknęli do miasta. Jeden ze strażników, dzierżący arkebuz zawiesił swój wzrok na czarodzieju. Mattias szybko wypowiedział zaklęcie i strażnik zajął się tępym wpatrywaniem w jakiegoś przystojnego mnicha.

Gdy znaleźli się za murami miasta, toriańscy agenci odłączyli się od reszty i weszli do ciemnej uliczki, gdzie mogli spokojnie przywdziać zwyczajny strój.

– Znasz jakieś czary, które pozwolą nam zachować incognito? – zapytał Aliam.

– Roztoczę aurę, która zmniejszy zainteresowanie. Co pokazuje kompas?

Agent wyciągnął urządzenie z kieszeni i sprawdził kierunek.

– Próbujmy chodzić bocznymi ścieżkami, o ile to możliwe. Po całym mieście krążą wojska. Ale jesteśmy w końcu zawodowcami, no nie?

– Tak, ale na terenie wroga, nigdy nie jest łatwo – zaznaczył Dorn

Poszli w stronę centrum, jak „nakazał kompas". Ludzie na ulicach byli przerażeni. Albo stanął po stronie dawnego wroga, albo zginą. Cały czas mijali patrole, uzbrojonych po zęby wyznawców Wolnego Ludu. Tacy mówili, że zabijają w imię wiary i wolności. Łatwy pretekst. Zadaniem Dorna i Horesky'ego było niszczenie ich korzeniu na terenie Torianinów.

W dużej liczbie pojawiali się również heroldowie. Opowiadali ludziom bajki o świetności ich idei.

– Jesteśmy bardzo blisko. – powiedział Aliam, patrząc na kompas.

Niestety, w tym momencie pojawił się pech. Jeden ze strażników zatrzymał wzrok na agencie. Przypatrywał się Aliamowi z wielkim zaciekawieniem. Żaden czar nie działał na niego.

– Znam cię! – wrzasnął nagle nieznajomy. – To ty zabiłeś moich ludzi na granicy! To szpieg Torianinów!

Kiedy żołnierz wyrykiwał się, odkryty agent wyszarpnął z pochwy falcjon i poderżnął krzykaczowi gardło. Wszystkie lufy zostały wycelowane w niego. Sytuacja zrobiła się nad wyraz trudna. Mattias rozlał flakon i dym pochłonął pół ulicy. Agenci wbiegli w boczną uliczkę i po krótkiej chwili sprintu wpadli do karczmy.

– Słuchaj. – powiedział czarodziej, gdy już złapał oddech. – Tutaj robi się zbyt niebezpiecznie. Pieprz tego trolla, wynosimy się stąd. Będziemy mieli farta, jeśli przeżyjemy dzisiejszy dzień.

Niespodziewanie do stolika dosiadła się młoda, ładna kobieta.

– Idź stąd! – fuknął zdenerwowany Horesky

– Ale ja cię skądś znam. Nic nie pamiętam, możecie mi pomóc…

– Spadaj! – uderzył pięścią w stół

– … miałam przy sobie tylko to.

Pokazała agentom obrożę z napisem „Rechot"

Javichelli, szef toriańskiego wywiadu chodził po pokoju bardzo zdenerwowany. Właśnie pojawili się Horesky i Dorn.

– Mieliście szczęście, że przeżyliście! Na ten dzień akurat generał Deliestor zaplanował odbicie miasta.

– I pomyśleć, że ci wszyscy mnisi, to byli nasi – przerwał mu czarodziej.

– Tak, otworzyli bramy dla wojska. Wracając do waszej sprawy – Javichelli spoważniał. – przez was miałem straszne problemy z naszym królem. Chciał, żebym was zabił po powrocie, myślał, żeście podwójne agenty jakieś. Potem wytłumaczyłem mu. Poszedłeś tam zabić światka twojego zlecenia, Horesky.

– Co?

– Ten, któremu gardło rozpieprzyłeś. To naprawdę był świadek i to uratowało wam tyłki. Nie myślcie, że kara was ominie.

– Możemy coś zaproponować… jako dowód wdzięczności – bronił się Dorn.

– Słucham.

– Spotkaliśmy przez przypadek jedną ładną panienkę. Spodoba ci się, zobaczysz. No i co? Niezapomniane wrażenia, czy phi! Bezsensowna kara?

– Dobra, przekonałeś mnie, ale jeszcze raz takie coś się wam przytrafi, to osobiście wyciągnę wam jelita i nimi uduszę, jasne?

 

Koniec

Komentarze

Moje pierwsze opowiadanie.

Proszę zapisać, jeśli znajdziecie jakieś błędy!
Pozdrawiam wszystkich użytkowników!

z uwag czysto technicznych - od jakiego znaku zaczynasz dialogi? Bo nie wygląda to jak myślnik a powinno. Interpunkcja w dialogach zła (po raz kolejny robię Mortycjanowi reklamę:P) - zerknij do poradnika: http://www.fantastyka.pl/10,2112.html
Czy nazwisko bohatera "Dorn" celowo nawiązuje do pewnego polityka? :P I kto to jest "panikant" ? Panikarz chyba :)

pozdrawiam,
B.

Błąd numer 1: Niezgrabnie używasz nawiasów (przynajmniej moim zdaniem).

Błąd numer 2: Źle zapisujesz dialogi. Polecam http://www.fantastyka.pl/10,2112.html

Błąd numer 3: "Mattias wyszczerzył się." Wyszczerzyć, z tego co wiem, znaczy pokazać się. Nie pasuje to do kontekstu. Ale widzę ratunek, którym jest usunięcie "się" i wstawienie "zęby".

Błąd numer 4: Powinieneś częściej zapisywać w dialogach, która postać mówi daną kwestię. Tak jak jest teraz, nie jest dobrze.

Błąd numer 5: To ma być chyba w założeniu śmieszne. Nie jest. Chociaż nie, jedna rzecz mnie rozśmieszyła: "Znasz jakieś czary, które pozwolą nam zachować In Cogito? - zapytał Aliam."

Błąd numer 6: "Ludzie na ulicach byli przerażeni. Albo stanął po stronie dawnego wroga, albo zginą."

Błąd numer 7: To jest źle napisane. Po prostu chaotyczne, bez ładu i składu. Masz przed sobą jeszcze długą drogę. Nie jest to ani śmieszne, ani się tego nie czyta przyjemnie, ani nie ma ciekawej fabuły, ani dobrego warsztatu literackiego.

Całe "opowiadanie" składa się niemal wyłącznie z dialogów - kiepskich, sztucznych, nierealistycznych dialogów, w których czuć wyłącznie manierę autora, a nie postaci. Pomysłu brak; widać, że po prostu "chciałeś napisać opowiadanie" - dla samego napisania go, a nie z potrzeby. 

"Aliam Horesky siedział w karczmie i nie miał dobrego humoru delikatnie rzecz ujmując."- przecinka brak.

"Próbował go poprawić opróżniając kolejny kufel niezłego piwa (same kufle były brudne, ale nikomu to nie przeszkadzało)."- nie rozumiem po co ta dygresja w nawiasie. Nie dało się tego jakoś wpleść w narracje?

"Rechot, bo tak zwał się troll biegał najwyraźniej ścieżkami przez ludzi wytyczonymi."- taka moja subiektywna uwaga- "bo tak zwał się" po prostu nie cierpię i staram się unikać. I przecinka brak.

"Przez to wspólnicy nie mieli problemów z śledzeniem stwora."- śledzi się utrzymując kontakt wzrokowy. Oni mogli "podążać za", IMO.

"Torianinom, czyli sprzymierzeńcom Horesky'ego i Dorna odebrany został. "- Trzy razy przeczytałem, żeby zakapować, o co chodzi:). To samo co na górze.

"Poszli w stronę centrum, jak „nakazał kompas""- chodzi o "Poszli w stronę centrum, jak „nakazał" kompas"? Po co rozszerzony cudzysłów?

"Nie odstraszał go żaden czar."- ten czar z natury nie miał odstraszać, więc trochę głupio to brzmi.

Tyle wyłapałem. Pierwsze opowiadanie? Nie jest źle.

Jest. Podpisuję się pod trafnym ujęciem Mortycjana. Nikt nie będzie od razu pisał pięknym językiem, znakomicie przedstawiał swoje pomysły i dobrze konstruował dialogi. Natomiast jak ktoś nie wie o czym chce pisać, no i wykonuje to na odwal, to jest źle.

Dziękuję za wszystkie słowa krytyki.
Przyznaję wam rację, popełniłem wiele błędów. Postaram się je poprawić.
Chciałbym jednak zapytać, czemu dialogi w tym opowiadaniu są nierealistyczne? Pytanie kieruję do Mortycjana.
I czy ktoś mi podpowie, jak zrobić, żeby znak rozpoczęcia dialogu wyglądał normalnie?
Pozdrawiam wszystkich i jeszcze raz dziękuje. Następne będzie oczywiście lepsze. :-)

Zapomniałem wspomnieć.
Poradnik się przyda. ;-)

I czy ktoś mi podpowie, jak zrobić, żeby znak rozpoczęcia dialogu wyglądał normalnie?
Użyj znaczka znajdującego się na klawiaturze pomiędzy 0 a =, bez ctrl, bez shifta. Powinien wyglądać normalnie:)

Ah, niesamowite! To działa!!! Dziękuje, Bellatrix :-)

Aliam Horesky siedział w karczmie i nie miał dobrego humoru delikatnie rzecz ujmując. Próbował go poprawić opróżniając kolejny kufel niezłego piwa (same kufle były brudne, ale nikomu to nie przeszkadzało). Nie pomagało to jednak w tej sytuacji. Miał wyruszać do Javichelliego zgłosić się po wykonaniu zadania i czekać na przydzielenie następnego.

Interpunkcja leży i kwiczy cienkim glosikiem. Poza tym - rany, czy w każdej karczmie fantasy obowiązkowo muszą być budne kufle? To strasznie stereotypowe.

Chcecie widzieć, dlaczego Horesky nie był szczęśliwy? Aliam posiadał trolla, przyjazny zwierzak, rozmowny, dowcipny. Tyle, że rozmiarami przypominał dwa rosłe konie i to takie obficie karmione.

Ale dwa konie ustawione obok siebie czy jeden na drugim? A może jeden ZA drugim?... Porównanie malownicze, tylko nijak nie wiem, czy troll był wysoki, czy tylko bardzo gruby...

Właśnie przyszedł czarodziej. Usiadł naprzeciwko kolegi i zrobił duży łyk piwa.

Hmm, skoro to czarodziej, to faktycznie może ZROBIĆ łyk piwa (znaczy, wyczarować go), ale przypuszczam, że miałeś na myśli słowo "pociągnął".

- Wdepnęliśmy - przemówił Aliam - w głębokie gówno. A głębokie jak morze. Cóż poradzić? To mój troll!

Jak rozumiem z tej wypowiedzi, ucieczka rozmownego i dowcipnego (znaczy, inteligentnego) trolla pakuje właściciela w kłopoty. Tylko czemu? Zdemoluje coś i właściciel będzie musiał płacić? Istnieje ustawowy zakaz puszczania trolli wolno? Czy jeszcze coś innego? Bo z tekstu nie wynika, jakoby troll (rozmowny i dowcipny, pamiętajmy) był automatycznie zagrożeniem. Szczególnie, że taki wrażliwy na zapachy i, jak widać, raczej płochliwy... 

Tam pisze niezwłocznie.
I oto jak brak właściwej interpunkcji zmienia sens zdania. :-)

- Panikarz. Na szczęście mam kompas, który wskazuje położenie obroży Rechota.

To nie kompas, tylko czujnik. Kompas wskazuje północ.

Jeśli chcesz, to pojedź sam i wytłumacz Javichelliemu o zaistniałej sytuacji,

Prawidłowo byłoby "Wytłumacz zaistniałą sytuację" lub "wytłumacz się z zaistniałej sytuacji". 

Miasta, które od niedawna pod władzę wziął Wolny Lud. Torianinom, czyli sprzymierzeńcom Horesky'ego i Dorna odebrany został.

Odebrany został... ten lud, znaczy? Bo miasto jest rodzaju nijakiego... I po co ta inwersja, skoro nigdzie indziej nie stosujesz takiej stylizacji?


 Zadaniem Dorna i Horesky'ego było niszczenie ich korzeniu na terenie Torianinów.

Było niszczenie CZEGO??

Kiedy żołnierz wyrykiwał się

A cóż to za gramatyka?!

Poszedłeś tam zabić światka twojego zlecenia, Horesky.

Świadka.

Ogólnie: połączenie sapkowszczyzny z licealnym humorem, ale rokujesz nadzieję.

Pytanie kontrolne: między napisaniem tego opowiadania, a umieszczeniem go tutaj, upłynął czas liczony:
a) w godzinach
b) w dniach
c) w tygodniach?


sapkowszczyzna - fajny termin, muszę zapamiętać :)

@Bellatrix
Ja bym jednak użył takowego –  znaczka, bo ten - to łącznik. 

Co do dialogów – sprawa jest niemożliwie wręcz skomplikowana, pisania dialogów IMO nie można się nauczyć. Ludzie, ludzkie psychiki, to rzeczy strasznie różnorodne, a uchwycenie tej różnorodności wymaga od pisarza albo posiadania świadomej kontroli nad każdą literą wypowiedzi postaci, albo tego nieuchwytnego wyczucia, które nabywa się po prostu przebywając z różnymi ludźmi, słuchając ich. Zasób używanego słownictwa, konkretne zwroty, "powiedzonka", naleciałości zawodowo/środowiskowe (np. mag z wyższych sfer będzie wypowiadał się inaczej niż podrzędny złodziejaszek), a nawet takie szczegóły jak używanie zbędnych zaimków bądź nie – to zaledwie kawałeczek z ogromu czynników składających się na realistyczność dialogów. Przede wszystkim –  pamiętaj KIM jest postać, w jakim jest wieku, co do tej pory przeżyła, jak myśli, jakie ma poglądy, wierzenia itd. itd. Postać ma być żywym uczestnikiem wydarzeń, a nie marionetką, która do powiedzenia konkretne zdanie, a potem won ze sceny...

Proste ćwiczenie – wytnij z tekstu same słowa postaci (bez "– powiedział Ktośtam" itp.) i zobacz, czy da się tylko po tym poznać, które wypowiedzi należą do którego bohatera.



Rechot, bo tak zwał się troll biegał najwyraźniej ścieżkami przez ludzi wytyczonymi - konstrukcja zdania. Według zaproponownanej przez Autora związek zachodzi pomiędzy wyboldowanymi. Jeśli dobrze zrozumiałem kontekst, miał zajść pomiędzy "najwyraźniej" a "ludzi".

"Rechot, bo tak zwał się troll, biegał ścieżkami najwyraźniej wytyczonymi przez ludzi."

 

Ale rozumiem, w czym tkwi problem. Autorowi wydaje się, że wystarczy zamieszać w konstrukcj, by uzyskać styl opowieści fantastyczno-średniowiecznej. Błąd.

Fabuła mnie nie zachwyciła, tym bardziej, że przekaz był lichy. Opowiadanie pełne jest skrótów myślowych, wynikłych z autorskiego chciejstwa.

 

Dałbym 3, ale nie zapunktuję.

Praktycznie od razu po napisaniu, wstawiłem na NF.

Następnym razem przed wstawieniem spróbuj odczekać 7-10 dni, przeczytaj tekst na nowo i zobacz, co wyłapiesz. Najlepszą (sprawdzoną przez 10 lat funkcjonowania sekcji literackiej LKF Syriusz) metodą jest poproszenie kogoś, by odczytał Ci tekst na głos. Mnóstwo usterek się wtedy zauważa.

Słabe. A dlaczego, powiedzieli komentujący wczesniej.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nowa Fantastyka