- Opowiadanie: Vacter - Wyzwanie #18 Znów musimy się pogodzić

Wyzwanie #18 Znów musimy się pogodzić

Wątek or­ga­ni­za­cyj­ny.

 

Po­przed­nie wy­zwa­nia:

Wy­zwa­nie #1: Frag­ment fan­ta­sy

Wy­zwa­nie #2: Praw­da jak oliwa

Wy­zwa­nie #3: Po­le­je się krew

Wy­zwa­nie #4: W za­wie­sze­niu

Wy­zwa­nie #5: Bo to się zwy­kle tak za­czy­na

Wy­zwa­nie #6: Opisy, fa­tal­ne za­uro­cze­nie

Wy­zwa­nie #7: Prze­ję­te do­wo­dze­nie

Wy­zwa­nie #8: Pan­do­ra uchy­la wiecz­ko

Wy­zwa­nie#9: Ca­sting na bo­ha­te­ra

Wy­zwa­nie#10: Wię­cej was matka nie miała?

Wy­zwa­nie#11: Fan­ta­stycz­ny pro­jek­tant

Wy­zwa­nie #12: Mię­dzy usta­mi a brze­giem pu­cha­ru

Wy­zwa­nie #13: Gdy za długo pa­trzysz w ciem­ność...

Wy­zwa­nie #14: Za­graj­my na emo­cjach nie­zna­ną me­lo­dię

Wy­zwa­nie #14a: Mor­skie opo­wie­ści

Wy­zwa­nie #15: Per­spek­ty­wa i czas

Wy­zwa­nie #16 Nawet naj­dłuż­sza po­dróż za­czy­na się od jed­ne­go kroku

Wy­zwa­nie #17 Oko w oko z wro­giem

 

Ostat­nio zmie­rzy­li­śmy się z wro­ga­mi, teraz zmierz­my się z przy­ja­ciół­mi.

Oceny

Wyzwanie #18 Znów musimy się pogodzić

Temat: Ko­lej­ne wy­zwa­nie po­dej­mu­je dość znaną sy­tu­ację. Jest to w skró­cie nie­zbęd­na po­trze­ba po­go­dze­nia się.

 

Pa­mię­ta­cie te mo­men­ty w fil­mach czy se­ria­lach, kiedy bo­ha­te­ro­wie muszą się po­go­dzić, by osią­gnąć coś waż­niej­sze­go od ani­mo­zji? Pa­mię­ta­cie Ti­mo­na po­kłó­co­ne­go z Pumbą? Jes­sie­go Pink­ma­na z Wal­te­rem Whi­tem? Jakąś parę z ko­me­dii ro­man­tycz­nej? Znaj­dzie­my wiele przy­kła­dów mo­men­tu kon­flik­tu przy­ja­ciół, który na pewno zo­sta­nie za­koń­czo­ny, by hi­sto­ria mogła osią­gnąć finał.

 

Pew­nie wiemy, że takie sy­tu­acje po­ja­wia­ją się czę­sto w pop kul­tu­rze. Czy jest to tani trik, czy może zwy­kła spra­wa? Nie oce­niaj­my. Spró­buj­my na­pi­sać hi­sto­rie o po­go­dze­niu, zgod­nie z pro­sty­mi za­sa­da­mi:

– do­brzy zna­jo­mi/współ­pra­cow­ni­cy/ko­chan­ko­wie są skłó­ce­ni z ja­kie­goś po­wo­du, roz­dzie­li­ła ich pewna sy­tu­acja, a może sze­reg nie­po­ro­zu­mień

– jedno z nich (lub oby­dwo­je, grupa?) pró­bu­je na­pra­wić re­la­cję w waż­nym celu

– udaje się po­go­dzić, ru­sza­ją do akcji

 

In­ter­pre­ta­cja do­wol­na, ważny jest sche­mat, który po­wi­nien być za­cho­wa­ny:

 

1. bo­ha­te­ro­wie są skłó­ce­ni, po­dzie­le­ni -> 2. na­stę­pu­je próba zła­go­dze­nia sy­tu­acji, po­go­dze­nia się -> 3. do­cho­dzą do po­ro­zu­mie­nia i de­cy­du­ją się dzia­łać znów razem

 

Uwagi do­dat­ko­we: Skup­my się na tych chwi­lach po­prze­dza­ją­cych po­go­dze­nie oraz na spo­so­bie doj­ścia do zgody. Nie mu­si­my pisać o samym wy­ko­na­niu misji czy wspól­ne­go celu, liczy się mo­ment w któ­rym pada coś w ro­dza­ju "tak", a bo­ha­te­ro­wie idą razem na akcję. Ważne by za­sko­czyć lub ewen­tu­al­nie po­rwać :)

 

Za­sa­dy tech­nicz­ne:

Limit wy­ra­zów: 500

Ter­min prze­sła­nia tek­stów: do 27 marca

Ogło­sze­nie wy­ni­ków wy­zwa­nia: do 31 marca

Fan­ta­sty­ka: opcjo­nal­na

Koniec

Komentarze

Ter­min prze­sła­nia tek­stów: do 27 marca

O, długo. Cóż, pew­nie coś na­pi­szę.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

No, hi hi. Mam już po­mysł. :)

Kaw­koj piew­cy pie­śni se­ro­wych

Mam na­dzie­ję, że taki ter­min po­zwo­li każ­de­mu chęt­ne­mu wziąć udział :)

Ar­ty­stom wię­cej, szyb­ko!

Po­my­słu nie mam, ale sobie wbiję znak:

☸️

 

Pokój – szczę­śli­wość; ale bo­jo­wa­nie Byt nasz pod­nieb­ny

No, kurka je­stem w czar­nej dupie. Je­dy­ne co mi przy­cho­dzi do głowy, to wojna jako motor po­stę­pu. Mię­dzy­na­ro­do­wy kon­tyn­gent, mię­dzy in­ny­mi Po­la­cy, Niem­cy i inne kraje. Wo­jo­wa­ły z Afgań­czyń­ka­mi. Wiem że to może fa­szy­stow­ska wizja, ale.. jedni i dru­dzy na tym zy­ska­li. Broń nie za­rdze­wia­ła. Po jed­nej i po dru­giej stro­nie, cze­goś się na­uczy­li. To jak z Izra­elem i Pa­le­styń­czy­ka­mi. Wo­ju­ją, ale opie­ra­ją na tym etos swo­ich sił zbroj­nych. Bez tego stali by się nie­mra­wy­mi pań­stew­ka­mi, które nie bu­dzi­ły­by więk­szych emo­cji i nie miały wokół czego kon­so­li­do­wać swo­ich sił zbroj­nych. Nie­któ­rzy żyją kon­flik­ta­mi, i szko­lą się na nich. To nie ruscy, kon­tra Ukra­ina, gdzie ci pierw­si wy­stę­pu­ją, jak oś zła w cza­sie WWII vs Ukra­ina dą­żą­ca do stan­dar­dów eu­ro­pej­skich. Pie­przyć to! Idę po flasz­kę ;) . Może spły­nie na mnie olśnie­nie i hi, hi, wy­my­ślę coś sen­sow­ne­go. Pałka, drut, putin kaput!

Kaw­koj piew­cy pie­śni se­ro­wych

Liczę, że wszy­scy do­cze­ka­my się olśnień. Czy na forum fan­ta­sty­ki ist­nie­je tyle fan­ta­zji, by na­pi­sać coś o zgo­dzie? Czy jest to moż­li­we?

A może zgoda prze­wrot­na? Może zgoda słu­żą­ca pod­stę­po­wi?

Hmm…

A może czy­sta zgoda dla pięk­nej spra­wy?

Ar­ty­stom wię­cej, szyb­ko!

Pani Igna­cja za­wi­nę­ła się szczel­nie w cięż­ki, długi płaszcz. Tłu­ma­czy­ła sobie, że pra­gnie ochro­nić się przed po­ran­nym chło­dem. Wy­mknę­ła się z domu, kiedy było jesz­cze ciem­no i ze­szła w dół jaru. Kil­ka­krot­nie przy­sta­wa­ła, na­słu­chu­jąc, a przy stru­mie­niu obej­rza­ła się ostroż­nie, gdy w krza­kach za­trze­po­ta­ły ja­kieś skrzy­dła.

– Stara, a głu­pia – fuk­nę­ła cicho.

Za buty z kol­ca­mi za­pła­ci­ła for­tu­nę, ale nie ża­ło­wa­ła tego, zwłasz­cza kiedy jak teraz szła ko­ry­tem stru­mie­nia. Zmie­rza­ła w stro­nę Pal­cza­ste­go Je­zio­ra, nad któ­rym miała na­dzie­ję zna­leźć nie­zbęd­ne skład­ni­ki mik­stur. Wie­dzia­ła, że za­ro­bi na nich małą for­tu­nę. Kupi sobie woale z Bergu, zdo­bio­ne ka­mie­nia­mi sio­dło i różne bi­be­lo­ty do domu.

Dzię­ki wpły­wom re­gen­ta cie­szy­ła się ła­ska­mi naj­bo­gat­szej klien­te­li. Rów­nież z po­wo­du re­gen­ta, oglą­da­ła się ner­wo­wo. Wie­dzia­ła, że znu­dzi­ła się już nieco Era­zmo­wi.

Do­cho­dząc do Trze­cie­go Palca, przez mo­ment za­sta­na­wia­ła się, czy nie na­zbie­rać ziół na lub­czyk dla sie­bie, ale od­rzu­ci­ła tę myśl. Ten łaj­dak nie ma serca, które moż­na­by za­uro­czyć. – Po­my­śla­ła gorz­ko.  

Ści­na­ła srebr­nym sier­pem rutę, grą­żel i młode ga­łę­zie wierz­by. Lu­bi­ła te chwi­le. Głu­pa­we cmo­ka­nie błota i szmer je­zio­ra koiły jej umysł.

Nagle za­trzy­ma­ła się. Czuła się, jakby ktoś z całej siły ude­rzył ją w brzuch.

 W płyt­kiej wo­dzie, przy brze­gu stała ko­bie­ta. Była wy­so­ka, wiot­ka i kom­plet­nie naga. Igna­cja pa­trzy­ła na nią jak za­uro­czo­na. Nie dla­te­go, że sama taką syl­wet­kę miała wiele lat wcze­śniej. Na bia­łym ciele ko­bie­ty zo­ba­czy­ła na­pi­sy. „UJ” na ło­pat­ce, „koham” na bio­drze i „A+S=WM” na lę­dź­wiach.

– Olcha? – spy­ta­ła, a jej głos brzmiał jak mie­dzia­ny gar­nek czysz­czo­ny pia­skiem.

– Tak, Igna­cjo.

– Co tu… To zna­czy, już wró­ci­łaś?!

– Już?! – wark­nę­ła tamta, ob­ra­ca­jąc się gwał­tow­nie.

Długi jasny war­kocz za­wi­ro­wał jak bo­jo­wy sznur, któ­rym kie­dyś tak lu­bi­ła się po­słu­gi­wać.

– Źle się wy­ra­zi­łam…

– Tylko tyle chcesz mi po­wie­dzieć, po tym, jak mnie za­ła­twi­li­ście?!

Olcha wy­szła z wody. Woda w bla­sku wscho­dzą­ce­go słoń­ca zda­wa­ła się zmie­niać jej ciało w żył­ko­wa­ny na ró­żo­wo mar­mur.

– Ża­ło­wa­łam tego od pierw­sze­go dnia…

– Nie tak mocno, jak ja!

– Kiedy dwie przy­ja­ciół­ki dzie­lą się jed­nym ko­chan­kiem, to zwy­kle koń­czy się źle. Wy­da­wa­ło nam się, że je­ste­śmy ponad za­sa­da­mi. Dwie cza­ro­dziej­ki i kró­lew­ski do­rad­ca – cóż za sma­ko­wi­ty układ!

– Wy­da­wa­ło się, że wszyst­kim to od­po­wia­da­ło…

– Tak, ale Erazm za­cho­ro­wał na pra­gnie­nie wła­dzy, a mnie prze­ko­nał, że chcę mieć go tylko dla sie­bie. Może zresz­tą chcia­łam…

– Za­bi­li­ście króla!

– On zabił i on sfa­bry­ko­wał do­wo­dy.

– A mnie na tuzin lat za­mie­nio­no w drze­wo, ro­sną­ce obok Uni­wer­sy­te­tu Je­ro­miń­skie­go!- wark­nę­ła wdzie­wa­jąc suk­nię.

– Dzię­ki temu wy­glą­dasz jak daw­niej. Żadne czary nie po­zwa­la­ją na za­cho­wa­nie….

Olcha po­pa­trzy­ła na nią z takim żalem, że Igna­cji za­bra­kło słów.

Chwi­lę mil­cza­ły. Igna­cja odło­ży­ła kosz z zio­ła­mi, a Olcha za­pla­ta­ła do­oko­ła głowy war­kocz i kwia­ty.

– Przy­szłaś tu, żeby mnie zabić? – spy­ta­ła nie­na­tu­ral­nie spo­koj­nie Igna­cja.

– On pla­nu­je cię zabić. Wy­na­jął już ludzi! – mruk­nę­ła wpa­tru­jąc się z cie­ka­wo­ścią w jej twarz.

– Do­my­śla­łam się. Potem po­zbę­dzie się na­stęp­cy tronu, który do­po­mi­na się o ko­ro­na­cję i bę­dzie mógł po­szu­kać sobie żony.

– Zo­ba­czy­my! – Olcha wy­szcze­rzy­ła w uśmie­chu drob­ne, białe zęby. – Mam inne plany. Do­łą­czysz się?

 

 

 

 

 

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Hej, Am­bush!

 

Od razu za­strze­gam, że bar­dzo su­biek­tyw­nie i dy­le­tanc­ko od­nio­sę się do Two­je­go tek­stu. Prze­pra­szam, hihi!

 

Po­tra­fisz ma­lo­wać sło­wem, bez­a­pe­la­cyj­nie. Jest pla­stycz­nie, a cała przed­sta­wio­na scen­ka jest spój­na i po­sia­da za­mknię­tą mi­ni-fa­bu­łę. A mnie się ostat­nio spodo­ba­ły krót­kie ale za­mknię­te formy. Jest też cie­ka­wie. I tu koń­czy się rzy­ga­nie tęczą.

…fuk­nę­ła bez­gło­śnie.

Jakoś nie po­tra­fię sobie tego wy­obra­zić, bo albo to po­my­śla­ła albo wy­ar­ty­ku­ło­wa­ła (uży­wa­jąc głosu – co su­ge­ru­je zapis dia­lo­go­wy.

Zgrzyt­nę­ło mi, że za zioła ze­bra­ne z jed­nej wy­pra­wy za­ro­bi for­tu­nę na sio­dło itd. – to co ona za zioło zbie­ra­ła? ;-)

cie­szy­ła się ła­ska­mi

Coś mi tu nie gra w tym zwro­cie ale co ja tam wiem.

Z tego sa­me­go po­wo­du, oglą­da­ła się ner­wo­wo.

Oglą­da­ła się ner­wo­wo, bo re­gent ma wpły­wy?

Po tu­zi­nie wio­sen znu­dzi­ła się już nieco Era­zmo­wi.

A to mnie mocno roz­ba­wi­ło. Ogól­nie te trzy zda­nia się jakoś mocno nie kleją ze sobą.

na­zbie­rać ziół na lub­czyk

lub­czyk, to zioło/ro­śli­na, która ma być afro­dy­zja­kiem. Szu­ka­łem tro­chę ale nie zna­la­złem okre­śle­nia “lub­czyk” na mie­szan­kę mi­ło­snych ziół.

„UJ” na ło­pat­ce

Uni­wer­sy­tet Je­ro­miń­ski – i masz mój uśmiech od ucha do ucha, bo… “UJ” na­pi­sa­ła to ko­bit­ka z Kra­ko­wa, hehe

Ogól­nie fajny motyw z tymi “bli­zna­mi”

… za­ła­twi­li­ście … sfa­bry­ko­wał

IMO – te wy­ra­zy nie pa­su­ją do stylu opo­wie­ści (i nie tylko te)

A mnie na tuzin lat za­mie­nio­no w drze­wo! – wark­nę­ła wdzie­wa­jąc suk­nię. – Ro­sną­ce obok Uni­wer­sy­te­tu Je­ro­miń­skie­go!

Czy nie le­piej by brzmia­ło, gdyby po­łą­czyć te dwie czę­ści wy­po­wie­dzi w jedno zda­nie? – “A mnie na tuzin lat za­mie­nio­no w drze­wo ro­sną­ce obok Uni­wer­sy­te­tu Je­ro­nim­skie­go!”

Stu­dent­ka

Uczen­ni­ca? Żak? Żacz­ka, haha, jeśli użyć fe­mi­na­tyw?

– Przy­szłaś tu, żeby mnie zabić? …

Od tego mo­men­tu nie wia­do­mo kto wy­po­wia­da którą kwe­stię dia­lo­go­wą

Olga wy­szcze­rzy­ła w uśmie­chu ostre, białe zęby.

Po pierw­sze, to chyba jed­nak Olcha (bar­dzo fajne wy­bra­łaś imię), po dru­gie “ostre zęby” brzmi tak sobie. Po­zo­stał­bym przy bia­łych ;)

W ostat­nim zda­niu (za­miast wy­krzyk­ni­ka i ostrych zębów wy­brał­bym bez­na­mięt­ną od­po­wiedź i na­wią­za­nie do zbie­ra­nia ziół, czyli jakaś tru­ją­ca ro­ślin­ka ob­ra­ca­na w pa­lusz­kach… 

 

Re­asu­mu­jąc, po­do­ba mi się lek­kość z jaką pi­szesz i po­mysł na fa­bu­łę tego tek­stu (plus to co na­pi­sa­łem wcze­śniej). Naj­waż­niej­sze – TAK – wy­zwa­nie speł­nio­ne. Choć można by­ło­by to po­twier­dzić jed­nym zda­niem żeby mal­kon­ten­ci nie mieli pola do na­rze­kań.

 

Po­zdra­wiam i życzę po­wo­dze­nia.

Dzię­ki Pe­te­rze. Sko­rzy­sta­łam z Two­ich uwag.

 

I tu koń­czy się rzy­ga­nie tęczą.

 

Ależ było miło????

 

Zgrzyt­nę­ło mi, że za zioła ze­bra­ne z jed­nej wy­pra­wy za­ro­bi for­tu­nę na sio­dło itd. – to co ona za zioło zbie­ra­ła? ;-)

 

O mój drogi pod­czas pełni, srebr­nym sier­pem, to można takie mik­stu­ry zro­bić.

lub­czyk, to zioło/ro­śli­na, która ma być afro­dy­zja­kiem. Szu­ka­łem tro­chę ale nie zna­la­złem okre­śle­nia “lub­czyk” na mie­szan­kę mi­ło­snych ziół.

 

Ale można zadać lub­czy­ka i nie cho­dzi­ło o do­pra­wie­nie zupy.

 

„UJ” na ło­pat­ce

Uni­wer­sy­tet Je­ro­miń­ski – i masz mój uśmiech od ucha do ucha, bo… “UJ” na­pi­sa­ła to ko­bit­ka z Kra­ko­wa, hehe

 

Ab­sol­went­ka UJ????

 

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Am­bush – ab­sol­went­ko, Im­pe­ra­tor­ko Ga­lak­ty­ki.

Faj­nie, że coś z tej mojej “pa­pla­ni­ny” się przy­da­ło.

A ten sierp, to ja chęt­nie wy­po­ży­czę, jeśli jest taka moż­li­wość ;-)

 

Przy­łą­czam się do wy­zwa­nia, choć tro­chę po­skro­mił mnie limit. Ale wia­do­mo, za­sa­dy są za­sa­da­mi.

Po­sta­no­wi­łem kon­ty­nu­ować (z wy­zwa­nia #16) opo­wieść o Heiko, oby­wa­te­lu Pasa Aste­ro­id o nie­miec­kich (nie ja­poń­skich) ko­rze­niach.

Ze wzglę­du na po­ja­wia­ją­cy się wul­ga­ryzm i akt prze­mo­cy, ostrze­że­nie – 16+

 

 

 

Heiko Rot­ten po raz sie­dem­na­sty obu­dził się, leżąc na wię­zien­nej pry­czy. Po raz dzie­sią­ty nie zo­ba­czył w swo­jej celi Joe Til­le­ra. Był sam.

Może to i le­piej. – Po­my­ślał. – Joe prze­ja­wia agre­sję w trud­nych do prze­wi­dze­nia chwi­lach.

W ciągu pierw­szych kilku dni w wię­zie­niu Heiko po­lu­bił Til­le­ra z wza­jem­no­ścią, ale nie zdą­żył go do końca po­znać. A potem… było już za późno.

Jo­seph Til­ler – Joe, bo tak kazał się na­zy­wać – na co dzień wraż­li­wy wiel­ko­lud, wściekł się, gdy Heiko oskar­żył go o bycie rzą­do­wym ka­pu­siem. Fakt, że wy­py­ty­wał o tak wiele szcze­gó­łów zwią­za­nych z wła­ma­niem na ser­we­ry, roz­pę­ta­ło awan­tu­rę, którą w porę prze­rwa­li straż­ni­cy, być może ra­tu­jąc życie wiot­kie­mu ru­dziel­co­wi.

 

To dzi­siaj. – Po­my­ślał Heiko. – Ostat­ni, obrzy­dli­wy po­si­łek w po­sta­ci sza­rej brei, potem bę­dą­ce for­mal­no­ścią ba­da­nia le­kar­skie, ta­blet­ki, za­strzyk i lot do Bios­fe­ry. Za dwa dni wraz z in­ny­mi ska­zań­ca­mi po­sia­da­ją­cy­mi bi­le­ty na “pe­ni­ten­cjar­ny po­ciąg” dotrę na Zie­mię. Wy­pa­lo­ną, mar­twą. Poza jedną kro­plą, bą­blem, w któ­rym tli się życie. I ta­jem­ni­ca. Ta­jem­ni­ca, przez którą za­słu­ży­łem na swój bilet.

 

Drzwi do celi otwo­rzy­ły się po cichu, bez to­wa­rzy­szą­ce­go za­zwy­czaj gło­śne­go ko­mu­ni­ka­tu ze stro­ny straż­ni­ka. Krępy męż­czy­zna o prze­rze­dzo­nych, mocno po­si­wia­łych wło­sach wszedł nie­spiesz­nie, jakby chciał unik­nąć ja­kie­go­kol­wiek nie­po­trzeb­ne­go dźwię­ku. Za­trzy­mał się po­środ­ku po­miesz­cze­nia, wpa­tru­jąc się we wciąż le­żą­ce­go nie­ru­cho­mo, za­sko­czo­ne­go całą sy­tu­acją Heiko. Drzwi pra­wie bez­gło­śnie za­mknę­ły się.

– Mam dla pana pro­po­zy­cję… – Za­czął bez­ce­re­mo­nial­nie.

Mo­no­log wy­gło­szo­ny przez nie­zna­jo­me­go trwał dość długo, jed­nak Heiko zdą­żył w tym cza­sie je­dy­nie zdjąć nogi z łóżka i za­mknąć roz­dzia­wio­ną gębę. 

– …i pro­szę pa­mię­tać, że nie ma pan wiel­kie­go wy­bo­ru. Oczy­wi­ście nigdy się nie spo­tka­li­śmy a tym samym żadna roz­mo­wa mię­dzy nami nie mogła mieć miej­sca. Po­wo­dze­nia.

 

***

 

– Rot­ten, rusz dupę, bo nie zdą­żysz na po­ciąg! – Straż­nik pil­no­wał ko­lej­ki oraz iden­ty­fi­ka­cji więź­niów. Nad­zo­ro­wał rów­nież aby sie­dem­dzie­siąt osób prze­szło spraw­nie nie­zbęd­ne za­bie­gi me­dycz­ne i za­ję­ło przy­pi­sa­ne miej­sca w stat­ku trans­por­to­wym.

Żar­to­bli­we okre­śle­nie dla trans­por­te­ra prze­wo­żą­ce­go więź­niów z Pasa na Zie­mię funk­cjo­no­wa­ło od dawna. Jed­nym ko­ja­rzy­ło się z Ko­le­ją Trans­sy­be­ryj­ską, innym z by­dlę­cy­mi wa­go­na­mi uży­wa­ny­mi do trans­por­tu ludzi w słusz­nie mi­nio­nych cza­sach.

– Ty skur­wy­sy­nu! – Niska bru­net­ka z wło­sa­mi zwią­za­ny­mi w koń­ski ogon, sły­sząc wy­krzy­cza­ne przez straż­ni­ka na­zwi­sko, ru­szy­ła w stro­nę za­sko­czo­ne­go Heiko, ale zanim go do­pa­dła, pałka straż­ni­ka zdzie­li­ła ją w brzuch, sku­tecz­nie od­bie­ra­jąc od­dech i chęć do dal­sze­go biegu.

– Panno Bit­ter, pro­szę uprzej­mie wró­cić do ko­lej­ki albo panią wnio­są na po­kład. Obie­cu­ję. – Straż­nik znał swój fach. I nie mu­siał ni­cze­go obie­cy­wać. Każdy wie­dział, że Karl daje tylko jedno ostrze­że­nie.

Ko­bie­ta le­ża­ła zgię­ta wpół, pró­bu­jąc zła­pać od­dech. Heiko po­chy­lił się nad bru­net­ką, spraw­dza­jąc, czy wszyst­ko z nią w po­rząd­ku.

– Do­brze cię wi­dzieć, Hanna. – Uśmiech­nął się od ucha do ucha.

 

***

 

Heiko, zer­ka­jąc raz w lewo na Til­le­ra, raz w prawo na Hannę, za­sta­na­wiał się kto przy­dzie­lał miej­sca na stat­ku i za­śmiał się w duchu. To­wa­rzy­sze po­dró­ży, na szczę­ście przy­pię­ci do fo­te­li, pa­trzy­li na Heiko, a w ich spoj­rze­niach próż­no było szu­kać za­do­wo­le­nia.

– Po­znaj­cie się, to Joe, a to Hanna. Jeśli chce­cie prze­żyć, to mu­si­my trzy­mać się razem.

Cała trój­ka wie­dzia­ła, że to praw­da.

Jo­seph Til­ler – Joe, bo tak kazał się na­zy­wać – wraż­li­wy na co dzień wiel­ko­lud, wściekł się, gdy Heiko oskar­żył go o bycie rzą­do­wym ka­pu­siem.

 

Albo wy­wa­li­ła­bym na co dzień, albo dała przed wraż­li­we­go, bo tak brzmi dziw­nie.

 

 

 

Fakt, że ten wy­py­ty­wał o tak wiele szcze­gó­łów, rów­nież tych zwią­za­nych z wła­ma­niem na ser­we­ry, roz­pę­ta­ło awan­tu­rę, którą w porę prze­rwa­li straż­ni­cy, być może ra­tu­jąc życie wiot­kie­mu ru­dziel­co­wi.

 

Ten/tego/tych. Wy­wa­li­ła­bym tychy, jeśli na sali jest ktoś z Ty­chów, to prze­pra­szam;)

 

Uży­wasz szyku zdań, który mi nie pa­su­je, ale może tak jest OK. Po­patrz na przy­kład tu:

 

Ostat­ni, obrzy­dli­wy po­si­łek w po­sta­ci sza­rej brei, potem ba­da­nia le­kar­skie bę­dą­ce for­mal­no­ścią, ta­blet­ki, za­strzyk i lot do Bios­fe­ry. Za dwa dni wraz z in­ny­mi ska­zań­ca­mi po­sia­da­ją­cy­mi bi­le­ty na “pe­ni­ten­cjar­ny po­ciąg” dotrę na Zie­mię, wy­pa­lo­ną, mar­twą.

Wo­la­ła­bym: bę­dą­ce for­mal­no­ścią ba­da­nia, jak rów­nież: wy­pa­lo­ną, mar­twą Zie­mię.

 

– Rot­ten, rusz dupę, bo nie zdą­żysz na po­ciąg! – straż­nik pil­no­wał nie tylko ko­lej­ki, wła­ści­wej iden­ty­fi­ka­cji więź­niów, ale rów­nież aby sie­dem­dzie­siąt osób prze­szło spraw­nie nie­zbęd­ne za­bie­gi me­dycz­ne i za­ję­ło przy­pi­sa­ne miej­sca w stat­ku trans­por­to­wym.

 

Roz­bi­ła­bym di­da­ska­lia na dwa zda­nia. Po po ale jest już nie­zgrab­nie. Trosz­czył się rów­nież aby sie­dem­dzie­siąt…

 

Mó­wiąc obie­cu­ję straż­nik zło­żył przy­rze­cze­nie;)

I do­dat­ko­wo, jeśli ktoś nie czy­tał po­przed­niej czę­ści, nie wie kto jest rudy.

 

Faj­nie, bo masz aż trzech prze­ciw­ni­ków, a hi­sto­ria za­po­wia­da się na praw­dę in­try­gu­ją­co. Chęt­nie po­czy­ta­ła­bym dalej.

 

Może za­chę­ci­my kogoś do wspól­nej za­ba­wy, bo na razie to jakoś cicho…

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Am­bush,

dzię­ki za ła­pan­kę. Zga­dzam się z Two­imi uwa­ga­mi i już zmie­ni­łem, a nawet mam na­dzie­ję, że po­pra­wi­łem tekst. Tak, szyk moich zdań bywa “ory­gi­nal­ny”, co jest prze­ci­wień­stwem “wła­ści­we­go”.

Co do “ru­dziel­ca”, to mogę się obro­nić, że chło­pi­na wiot­ki był, więc z Joe nie spo­sób go chyba po­my­lić ;-)

I cie­szę się, że two­rzą­ce się opo­wia­da­nie wcią­ga. Mam na­dzie­ję, że do­trwasz za­cie­ka­wio­na do ostat­niej krop­ki.

 

Masz jakiś po­mysł na zwięk­sze­nie fre­kwen­cji?

Ja nie­ste­ty(a może i na szczę­ście ;) od­pa­dam. Sta­ty­sto­wa­łam u Vegi, i tak mnie prze­wia­ło że le­d­wie się ru­szam. Zresz­tą to, to aku­rat pikuś. Moi kaw­ko­jo­wie coś pod­ła­pa­li :( . Wczo­raj, u mnie na pa­ra­pe­cie za­mel­do­wal się pan Wrona. -trze­cia kaw­koj-se­ro­wa! -Wy­rzu­cił z sie­bie. – moi lu­dzie cho­ru­ją ( w wol­nym tłu­ma­cze­niu – Bra-a.. Bra! bra bra bra <°\ ). Smażę im dwa razy dzien­nie, czosn­ko­wo-ce­ebu­lo­we, ra­cu­chy, na smal­cu. Ście­ram na gru­bych oczkach tarki, do­rod­ną ce­bu­lę. Na drob­nych oczkach, na drob­nych, około 1/3 głów­ki czosn­ku, wbi­jam trzy jaja i mie­szam po do­da­niu szklan­ki mąki. Bez sody, droż­dży, a rosną. No k…wa Eu­re­ka.. Po­wo­dze­nia, może Outta i Asy­lum się przy­ła­czą?

Kaw­koj piew­cy pie­śni se­ro­wych

Zdro­wia, Astrid. Dużo star­te­go czosn­ku i ce­bu­li. Grza­ne wino, grza­ne piwo… albo pi­gu­ły, do wy­bo­ru. I pod pie­rzy­nę! Twoje szczę­ście, bo u Vegi, to gor­sze rze­czy można zła­pać.

Może Vac­ter za­chę­ci na SB?

Poza tym jesz­cze ty­dzień zo­stał, więc kto wie, może syp­nie frag­men­ta­mi.

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Ależ ja o wy­zwa­niu cały czas pa­mię­tam. Po pro­stu tata zo­sta­wił mi do dys­po­zy­cji Play­Sta­tion się nie spie­szę. :)

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

@SN­DWLKR może podaj maila do Taty, to po­skar­ży­my;)

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Spoko, już wró­ci­łem do sie­bie, tu jest mało roz­pra­sza­czy. :) I jesz­cze mniej czasu. :( W naj­gor­szym wy­pad­ku wrzu­cę w ostat­niej chwi­li.

Tym­cza­sem…

Am­bush, hi­sto­ria ko­ja­rzy mi się tro­chę z jed­nym z uni­wer­sal­nych pat­ter­nów dla ko­me­dii ro­man­tycz­nych – ,,zły facet + roz­cza­ro­wa­ne byłe = ze­msta”. Ale zna­jąc twój skill w pi­sa­niu hu­mo­re­sek, na pewno da­ło­by się wy­ci­snąć z tego coś nie­sa­mo­wi­te­go. ;)

Peter, w pierw­szej ko­lej­no­ści – strasz­nie mnie zi­ry­to­wa­ła eks­po­zy­cja po­da­na w my­ślach Heiko w pierw­szym pa­ra­gra­fie. Ale potem było nie­źle, tylko nar­ra­cja jest po­szat­ko­wa­na. Trze­ba by było albo wy­peł­nić te prze­rwy, albo skon­den­so­wać wszyst­ko do jed­nej, cią­głej sceny. Ogól­nie – ma­te­riał na po­rząd­ną przy­go­dów­kę.  

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Hmm…, sza­now­ny SNDWLKR,

z przy­kro­ścią przyj­mu­ję fakt, że zi­ry­to­wa­ła Cię eks­po­zy­cja w my­ślach Heiko, jed­nak chcąc zmie­ścić się w li­mi­cie (i jed­no­cze­śnie nie chcąc za­nad­to ka­stro­wać flow fa­bu­ły) po­sta­no­wi­łem użyć ta­ko­we­go wy­bie­gu. Oczy­wi­ście, przy­zna­ję Ci rację, że lep­szy byłby opis (m.in.) pro­ce­dur me­dycz­nych ma­lo­wa­ny “sło­wem” a nie myślą. I jeśli opko na pod­sta­wie “wy­zwań” po­wsta­nie, to ten frag­ment obie­cu­ję zmie­nić.

I drugi za­rzut mogę pró­bo­wać po­dob­nie uspra­wie­dli­wić – LIMIT.

Cie­szę się jed­nak, że jakiś plu­sik też zna­la­złeś ;-)

 

Po­zdra­wiam i cze­kam na Twój (obie­ca­ny) frag­ment – P.B.

Cze­ka­my na SNDWLKR i nie tylko ne niego;)

@SN­DWLKR, mi się też spodo­ba­ło i pew­nie to roz­wi­nę.

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Mam już go­to­wy swój tekst, ale muszę go od­chu­dzić o nieco ponad 60 słów. Czy­tam też Wasze pro­po­zy­cje i cze­kam na resz­tę śmiał­ków :)

Ar­ty­stom wię­cej, szyb­ko!

A kto nie opu­bli­ku­je ten tchórz!;)

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Uff, udało się.

 

– Pięk­ny ko­niec.

Lu­cy­fer po­dzi­wiał za­gła­dę z ho­te­lo­we­go bal­ko­nu. Po­stę­pu­ją­cy roz­kład rze­czy­wi­sto­ści za­mie­nił inne oko­licz­ne bu­dyn­ki w gro­te­sko­we bryły prze­czą­ce za­sa­dom fi­zy­ki. Wy­ra­sta­ją­ce spo­mię­dzy nich czar­ne macki nie­ubła­ga­nie zbli­ża­ły się ku cho­re­mu, przy­ga­szo­ne­mu słoń­cu.

Ksią­żę Ciem­no­ści zbli­żył do ust kie­li­szek czer­wo­ne­go wina, za­mie­rza­jąc umi­lić sobie ostat­nie chwi­le ist­nie­nia, lecz w tym samym mo­men­cie tuż obok ude­rzył pio­run. Oczy­wi­ście Lu­cy­fe­ro­wi, jako isto­cie du­cho­wej, nie mógł zro­bić krzyw­dy, ale na­stra­szył go wy­star­cza­ją­co, by upa­dły anioł upu­ścił lamp­kę. Szkło roz­trza­ska­ło się na ziemi.

– Co do… – Ar­cy­dia­beł spoj­rzał z wy­rzu­tem naj­pierw na swoje opry­ska­ne winem spodnie, a na­stęp­nie na miej­sce ude­rze­nia. Teraz stał tam pięk­ny, skrzy­dla­ty blon­dyn w błę­kit­nym gar­ni­tu­rze.

– Witaj, bra­cie – po­wie­dział ar­cha­nioł Ga­briel. – Widzę, że znów po­sta­no­wi­łeś być w cen­trum wy­da­rzeń? – Po­to­czył wzro­kiem po znie­kształ­co­nym oto­cze­niu.

– A ty czego chcesz? – wark­nął Lu­cy­fer. – Nie mogę już nawet zo­stać w spo­ko­ju po­chło­nię­ty przez chaos?

– Je­steś za­dzi­wia­ją­co po­go­dzo­ny z losem.

– Po­cie­sza mnie myśl, że to samo spo­tka was, tam na górze.

Przez chwi­lę stali w mil­cze­niu, kon­tem­plu­jąc za­gła­dę.

– Jest spo­sób – ode­zwał się nagle Ga­briel – na po­wstrzy­ma­nie tego.

Lu­cy­fer par­sk­nął.

– Niby jaki?

– Po­wiem ci, ale mu­sisz iść ze mną. Po­trze­bu­je­my two­jej po­mo­cy.

– Nie­bio­sa pro­szą pie­kło o pomoc? – mruk­nął demon z nie­do­wie­rza­niem. – Rze­czy­wi­stość fak­tycz­nie zo­sta­ła wy­pa­czo­na.

– Słu­chaj, masz dwa wyj­ścia – znie­cier­pli­wił się Ga­briel. – Zo­sta­jesz tutaj i pod­da­jesz się po­wol­nej, bo­le­snej dez­in­te­gra­cji… Albo idziesz ze mną i razem pró­bu­je­my ura­to­wać ten par­szy­wy wy­miar. To jak bę­dzie?

Lu­cy­fer po­pa­trzył wprost na słoń­ce i za­my­ślił się. Macki były już bar­dzo bli­sko. Upa­dły przy­po­mniał sobie wszyst­kie awan­tu­ry, w któ­rych wziął udział. Wszyst­kich śmier­tel­ni­ków, z któ­ry­mi mógł się za­ba­wić. Wszyst­kie miej­sca i spo­łecz­no­ści, które ze­pchnął w ot­chłań roz­pu­sty.

– W sumie… to fajny wszech­świat. – stwier­dził. – Szko­da, żeby coś go po­żar­ło.

– Czyli…?

– Pro­wadź.

Ar­cha­nioł chwy­cił dia­bła za rękę i razem znik­nę­li w ko­lej­nym bły­sku pio­ru­na.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

No ar­che­ty­po­wi wro­go­wie, więc brawo!

Bar­dzo ład­nie, że wspól­nie po­sta­ra­ją się ru­szyć z posad bryłę świa­ta;)

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Aku­rat to był po­mysł z ga­tun­ku ,,prze­błysk ge­niu­szu”, bo jak zo­ba­czy­łem temat wy­zwa­nia, od razu coś ta­kie­go mi przy­szło do głowy. ;)

Dzię­ki. :) 

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

SNDWLKR, fakt, że wybór bo­ha­te­rów jest in­te­re­su­ją­cy, jed­nak kró­ciak fa­bu­lar­nie bar­dzo przy­po­mi­na zmik­so­wa­ne­go, “Lu­cy­fe­ra” i “Stran­ger Things” – oba filmy made by Net­flix.

Wy­stę­pu­je też sprzecz­ność, bo z jed­nej stro­ny Lu­cy­fer jest opi­sy­wa­ny jako nie­ty­kal­na “isto­ta du­cho­wa”, z dru­giej stro­ny i jemu za­gra­ża “bo­le­sna dez­in­te­gra­cja” i “ostat­nie chwi­le ist­nie­nia”.

Na­stra­szyć dia­bła, to tylko blond anio­łek po­tra­fi ;-)

Szkło roz­trza­ska­ło się na ziemi

Ra­czej “szkło roz­trza­ska­ło się o pod­ło­gę”

Ale ogól­nie ję­zy­ko­wo jest do­brze i tak też się czy­ta­ło.

 

Po­zdra­wiam – P.B.

Po­rów­nań z ,,Lu­cy­fe­rem” się spo­dzie­wa­łem, ,,Stran­ger Things” nie oglą­dam, więc się nie od­nio­sę.

Co do dru­gie­go spo­strze­że­nia – za­mysł był taki, że za­gra­ża­ją­ce wszech­świa­to­wi ,,to” (które miało być czymś w stylu star­szych bóstw Lo­ve­cra­fta) jest w sta­nie znisz­czyć także byty nor­mal­nie nie­śmier­tel­ne. Gdyby to była ,,peł­no­me­tra­żów­ka”, pew­nie zwró­cił­bym na to uwagę.

Dzię­ki! 

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Dobry wie­czór! Wrzu­cam swoją pro­po­zy­cję, bo wy­zwa­nie to wy­zwa­nie.

 

We­ri­liusz sie­dział przed te­le­wi­zo­rem, ści­ska­jąc bu­tel­kę pełną mie­szan­ki spi­ry­tu­su i wody mi­ne­ral­nej. Oglą­da­jąc se­rial o lo­sach de­tek­ty­wa z psem, po­pi­jał mik­stu­rę krzy­wiąc się obrzy­dli­wie. Od­sta­wił bu­tel­kę na sto­lik i nagle po­ja­wił się w kuch­ni. Nie była to te­le­por­ta­cja, w tym miesz­ka­niu nikt nie po­trze­bo­wał­by ma­gicz­nych sztu­czek. Wy­star­czy­ły dwa kroki by zna­leźć się w do­wol­nym po­miesz­cze­niu. We­ri­liusz uśmiech­nął się pod nosem, wspo­mi­na­jąc ogrom­nie prze­strze­nie aka­de­mii magów. Bez te­le­por­ta­cji nie dałby rady prze­żyć choć­by dnia jako pro­fe­sor. W tym małym miesz­kan­ku było ła­twiej. Jako zu­peł­ny nikt, mógł żyć bez magii.

 

Ro­zej­rzał się do­oko­ła. Na pod­ło­dze le­ża­ło mnó­stwo po­roz­bi­ja­nych fla­szek. Za po­mo­cą swo­jej za­blo­ko­wa­nej różdż­ki pró­bo­wał w nocy za­mie­nić wodę w wino, ale blo­ka­da ma­gicz­na roz­ry­wa­ła tylko szkło. W końcu wy­sko­czył na mia­sto i w bra­mie za­ata­ko­wał prze­chod­nia, który od­pa­lił mu pięć­dzie­siąt zło­tych. We­ri­liusz uczył się żyć bez magii, choć ilość znisz­czo­nych sprzę­tów przy­gnę­bia­ła go. Roz­bił już lap­to­pa, pró­bu­jąc ak­ty­wo­wać ma­gicz­nie abo­na­ment na filmy. Znisz­czył też lo­dów­kę i pral­kę. Pił teraz cie­pły spi­ry­tus z wodą, sie­dząc w brud­nych ciu­chach.

 

Otwo­rzył ze­szyt z no­tat­ka­mi, w któ­rym zło­żo­ny był cer­ty­fi­kat re­zy­gna­cji. Do­ku­ment po­świad­czał, że We­ri­liusz Kuc opusz­cza sze­re­gi osób ma­gicz­nych, by stać się zwy­kłym oby­wa­te­lem. Pa­pier zo­stał pod­pi­sa­ny przez daw­ne­go przy­ja­cie­la, który pró­bo­wał po­wstrzy­mać pro­fe­so­ra We­ri­liu­sza przed odej­ściem. Na progu aka­de­mii mówił:

– Pod­pi­sa­łem ten pa­pier i mogę ci po­wie­dzieć… wy­pchaj się. Zde­gra­do­wa­li cie­bie z funk­cji, ale za dwa lata mo­głeś tra­fić wyżej.

We­ri­liusz nie słu­chał zbyt do­kład­nie i od­po­wie­dział lekko mem­ła­jąc ję­zy­kiem:

– Wy wwszyż­cy jez­de­ście jed­nom pakom gnoj­ki.

I po­szedł, trzy­ma­jąc we­wnątrz kurt­ki kra­dzio­ną różdż­kę i klu­cze do miesz­ka­nia. Idąc, na­pluł jesz­cze na godło uczel­ni, a kil­ka­set me­trów dalej stra­cił nagle wła­dzę w no­gach i zwy­mio­to­wał pod drze­wem. Wy­mem­łał jesz­cze:

– Cho­lerm­ne gnoj­ki.

Jego przy­ja­ciel nie wi­dział tych okrop­no­ści.

 

We­ri­liusz wspo­mi­nał dawne chwi­le, ale wma­wiał sobie, że może żyć bez magii. Mie­szał spi­ry­tus z wodą jak żul. Nagle usły­szał wal­nię­cie na ko­ry­ta­rzu. Wstał po­wo­li, otwo­rzył drzwi. Na klat­ce scho­do­wej, pół pię­tra niżej le­ża­ła ko­bie­ta. Nie ru­sza­ła się. We­ri­liusz mru­cząc ner­wo­wo, zszedł do niej. Klęk­nął ledwo po­wstrzy­mu­jąc się przed upad­kiem. Od razu za­uwa­żył dziw­ne zna­mię na jej szyi. Znak Sze­re­gu Tru­pów. Ko­bie­tę za­ata­ko­wa­no ma­gicz­nym przed­mio­tem. We­ri­liusz oparł się o ścia­nę, siadł obok mar­twej pła­cząc. Kiedy już chciał wró­cić do miesz­ka­nia, usły­szał kroki. Jed­nak nie był to tupot wielu stóp, zbli­ża­ła się jedna osoba. We­ri­liusz od­wró­cił się, stał za nim Filip, jego przy­ja­ciel:

– We­ri­liu­szu, zaraz przyj­dą po cie­bie. Ucie­kaj.

– Ni­g­dzie nie ucie­kam, mam to w dupie… Filip, po­wie­dzia­łem ci…

Filip nie słu­chał przy­ja­cie­la, zła­pał go mocno pchnął do miesz­ka­nia i za­mknął drzwi. Ko­rzy­sta­jąc z różdż­ki wy­po­wie­dział kilka słów i ener­gicz­nie za­krę­cił nią w po­wie­trzu. Nagle oby­dwaj padli na zie­mię. We­ri­liusz czuł jak traci wła­dzę w ciele. Ro­zu­miał co się dzie­je. Filip uśmiech­nął się pa­trząc na niego i rzekł:

– Za­czy­na się dziać. Jutro po­waż­nie po­roz­ma­wia­my, ale teraz…

Za­mar­li oby­dwaj nagle, przez drzwi wpa­dła grupa za­ma­sko­wa­nych Mag­mi­li­cji. Wy­mie­ni­li szyb­kie zda­nia:

– Tylko trupy Jack.

– Nie ma spra­wy Joe.

Wy­szli zo­sta­wia­jąc sztyw­ne­go Fi­li­pa i We­ri­liu­sza w spo­ko­ju.

Ar­ty­stom wię­cej, szyb­ko!

W końcu wy­sko­czył w nocy na mia­sto i w bra­mie za­ata­ko­wał prze­chod­nia, który od­pa­lił mu pięć­dzie­siąt zło­tych.

Tu noc jest nie­po­trzeb­na, już była w po­przed­nim zda­niu.

 

– Pod­pi­sa­łem ten pa­pier i mogę ci po­wie­dzieć, że mo­żesz się wy­pchać.

mie­lić ję­zy­kiem to za dużo gadać – https://wsjp.pl/haslo/podglad/3758/ktos-miele-jezykiem

 

a mem­łać to miąć

 

Za­ata­ko­wa­no ko­bie­tę ma­gicz­nym przed­mio­tem.

ra­czej Ko­bie­tę za­ata­ko­wa­no…

 

Mam wra­że­nie, że mag­mi­li­cja spraw­dzi­ła­by ich stan.

 

Nie do końca mnie prze­ko­na­łeś. Nie wiem, jaki po­sta­cie miały kon­flikt, nie wiem też po co po­łą­czy­li siły, o ile można tak na­zwać oszo­ło­mie­nie ko­le­gi;)

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Vac­te­rze, po pierw­sze prze­pra­szam, że wy­zwa­łam Cie­bie na SB, nie po­win­nam była tego robić! Nie wie­dzia­łam.  Przy wy­zy­wan­kach je­steś od oce­nia­nia i pod­po­wie­dzi.

Coś tam na­pi­sa­łam z na­praw­dę silną in­spi­ra­cją i kom­pro­mi­sa­mi zna­ków od­no­śnie przed­sta­wie­nia trzech po­zy­cji: skłó­ce­ni/ próba po­go­dze­nia/dzia­ła­ją razem. Obie­cu­ję, że prze­czy­tam resz­tę opo­wia­dań.

Tekst o homo novus/ no­vums. Pierw­sze jak czy­tam, było uży­wa­ne jako po­gar­dli­wie, dru­gie­go nie ma.

 

***

Pa­mię­tam po­czą­tek, gdy ciszę bez­kre­snej łąki roz­pro­szył tę­tent czte­rech koni ga­lo­pu­ją­cych z czte­rech stron świa­ta. Wscho­du, za­cho­du, pół­no­cy i po­łu­dnia. Trawa wzra­sta­ła i na­bie­ra­ła so­czy­sto­ści coraz szyb­ciej, a zie­mia pę­ka­ła pod na­po­rem wody, dając uj­ście stru­mie­niom dla spra­gnio­nych bogów two­rze­nia. Każde od­bi­cie koń­skich kopyt wzru­sza­ło zie­mię. Po­wsta­wa­ły góry i do­li­ny, ro­dzi­ły się zwie­rzę­ta, pstrą­gi, ło­so­sie i ka­ri­bu oraz duch-przy­ja­ciel, roz­człon­ko­wa­ny na mi­liar­dy zia­ren tchnie­nia w to co żywe i mar­twe.

*

Na­zy­wa­ją mnie bar­ba­rzyń­cą. Może nim je­stem? Kimem gra­su­ją­cym w raju wszyst­ko­żer­ców. Kim są oni? Ple­mie­niem, do któ­re­go za­wę­dro­wa­łem przy­pad­kiem. Na­zy­wam się Kim. Prze­dziw­na zbież­ność. Py­ta­li mnie wiele razy:

– Kim je­steś?

– Kim.

– Nie po­wta­rzaj! – po­ucza­li, więc prze­sta­łem się przed­sta­wiać. 

Na ścia­nach ich sie­dzib i w prze­ka­zach elek­tro­ma­gne­tycz­nych kró­lu­ją znaki „Bądź sobą”, co od­czy­ta­łem jako ko­niecz­ność eks­po­zy­cji, czemu bez wa­ha­nia pod­da­łem się, chcąc zro­zu­mieć wa­run­ki wy­mia­ny. "Ja, moje”. Jakie pa­li­wo na­pę­dza mo­to­ry tego ple­mie­nia, czemu służą nie­koń­czą­ce się per­se­we­ra­cje? Co za­wie­ra ich DNA? 

Zni­we­lo­wa­li góry i pa­gór­ki, rwące rzeki prze­sta­ły pły­nąć, ło­so­sie i pstrą­gi kar­mio­ne są w klat­kach, trawa mar­nie­je, mo­ca­rze drzew­ni giną pod na­po­rem ma­szyn.

Czy nie ma w nim przy­ja­ciel­skie­go ducha?

*

Robię za ar­te­fakt. Sma­ku­ję po­zy­cję, która może wią­zać się z nie­zna­nym czyn­ni­kiem X i tę­sk­nię za swo­bod­nym ga­lo­pem. Wciąż pa­mię­tam tę wol­ność i ra­dość stwa­rza­nia świa­ta. Nie po­tra­fię przy­wo­łać obec­no­ści Kim. 

Eks­pe­ry­men­ty się za­koń­czy­ły: prze­świe­tla­nia, które zwą rent­ge­now­skim i inne po­łą­czo­ne ze znacz­ni­ko­wa­niem; wy­le­wa­nie pły­nów i roz­bi­ja­nie struk­tur pod­ra­so­wa­ny­mi cząst­ka­mi, po­bie­ra­nie ma­te­ria­łu i ho­do­wa­nie. Za­ga­dy­wa­łem, pod­po­wia­da­łem, tłu­ma­czy­łem, lecz nie od­po­wia­da­li, za­ab­sor­bo­wa­ni pracą nade mną, zaj­mo­wa­ła ich bar­dziej niż obiekt, któ­rym byłem. De­lek­tu­ję się sło­wem "byłem".

Byłem w każ­dej prób­ce. 

*

Przy­szła ko­lej­na wy­ciecz­ka na­sto­lat­ków z dwoj­giem opie­ku­nów. Jeden z ludz­kich mal­ców z no­we­go ple­mie­nia prze­kro­czył linię mu­ze­al­ną.

– Kamil!

Dzie­ciak cof­nął się kar­nie.

– Nie za­bra­niaj­cie im do­ty­kać, to zdro­we! Prze­cież nie umie­cie ina­czej, a ja lubię mu­skać gład­kie umy­sły tra­wio­ne przez ten sam ból, gdyby po­mi­nąć dziw­ne roz­tar­gnie­nie. Nie prze­szka­dza mi dotyk! – wrzesz­cza­łem, dzi­wiąc się mil­cze­niu ko­le­gi z są­sied­niej ga­blo­ty.

Nie tak dawno był prze­cież tym, który pró­bo­wał zgłę­bić ta­jem­ni­cę ist­nie­nia świa­ta, a teraz stoi obok mnie i mil­czy, choć cia­gle pró­bu­ję za­chę­cić go do roz­mo­wy. Może jest mar­twy.

Ode­szli. Wy­ciecz­ka, Kamil.

*

Już nie pró­bu­ję do­ty­kać, ska­nu­ję przy­cho­dzą­cych na od­le­głość i przy­glą­dam się pierw­sze­mu wro­go­wi, który mnie wy­ko­pał, a potem pró­bo­wał oży­wić. Wciąż mil­czy, a ja roz­pa­mię­tu­ję po­dzie­le­nie na cząst­ki. Na­dzie­ja mnie uskrzy­dla, po­raż­ki bolą, pro­wa­dząc ku za­gła­dzie, ścież­ka roz­wo­ju za­my­ka się. w śle­pym za­uł­ku. Ple­mię do­brnę­ło do końca. Po­zo­sta­nę tutaj sa­mot­ny i po­ka­wał­ko­wa­ny, z nie­przy­dat­ną wie­dzą o dziw­nym czyn­ni­ku X.

Gasnę.

*

Zie­mię spo­wił mrok. Wy­bu­chy wul­ka­nów za­śmie­ca­ją pyłem i ciem­no­ścią wątły pier­ścień at­mos­fe­ry pla­ne­ty.

– Kim, już mnie nie od­bie­rasz, ale je­steś nasz. Tutaj nie było czego szu­kać. Za­bio­rę ze sobą twoją myśl, że ważna jest rów­no­wa­ga, za­in­fe­ko­wa­ny two­imi usta­le­nia­mi.

– Wresz­cie się obu­dzi­łeś. I nie, naj­pierw na­praw­my ten świat. Nie spi­suj­my go na stra­ty w po­go­ni za no­wo­ścią!

W mroku wspól­nie szu­ka­li­śmy świa­tła. Roz­pa­li­śmy ogni­ska, lampy so­lar­ne po­mi­mo sza­ru­gi dnia, la­tar­ki w te­le­fo­nie, które po­że­ra­ły ki­lo­wa­ty jak elek­trow­nie.

Gdy na­sta­ła ciem­ność, usły­sze­li­śmy rże­nie koni.

 

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Chyba mogę to pod­su­mo­wać tak, że nie zro­zu­mia­łam, ale mi się po­do­ba­ło.

Nie wiem kim był Kim, może jakąś pra­wa­dw­ną siłą na­tu­ry. Nie wiem kim był wróg. Dla­te­go trud­no mi zro­zu­mieć ich nie­chęć, bo przy­czy­na go­dze­nia się jest jasna.

Jed­nak so­li­dar­ność na­stę­pu­je w celu ra­to­wa­nia cze­goś – Ziemi, a nie walki z wro­giem. Chyba, że wróg to ludz­kość.

Malcy nie pa­su­ją mi w od­nie­sie­niu do na­sto­lat­ków, chyba że po­trak­tu­je­my tak wszyst­kich ludzi;)

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

@Am­bush

Faj­nie zre­ali­zo­wa­łaś za­po­da­ny przez Vac­te­ra sche­mat. Jasno i kla­row­nie. :-) Miej­sca­mi po­wal­czy­ła­bym z opi­sa­mi, sil­niej ma­lu­jąc oto­cze­nie oraz Olchę, zresz­tą po­dą­ża­łaś w tę stro­nę oraz wzmoc­ni­ła­bym dia­lo­gi, które nie­kie­dy są lekko nad­mia­ro­we, o jedno, dwa słowa za dużo.

'czy nie na­zbie­rać ziół na lub­czyk

Lub­czyk sam w sobie jest zie­lem (?) ;-)

 

@Pe­ter Bur­ton

Nie bar­dzo widzę sche­mat: kłót­nia – za­ła­go­dze­nie – po­ro­zu­mie­nie i wspól­ny cel. Jakby nie było środ­ka, bo spór He­iko-Joe jest wspo­mnia­ny i nie­zbyt łączy się w tym mo­men­cie z Bit­ter? Ca­łość ode­bra­łam jako po­czą­tek kla­sycz­nej opo­wie­ści o więź­niach/prze­stęp­cach, a takie z re­gu­ły mnie za­in­te­re­su­ją (o co cho­dzi i jak to ro­ze­grasz). :-)

Kilku spra­wom wy­da­ła­bym po­je­dy­nek. Warsz­ta­to­wo by­ło­by to ujed­no­li­ce­nie wy­po­wie­dzi około dia­lo­go­wych, tj. dużą li­te­rą, jeśli nie do­ty­czą czyn­no­ści zwią­za­nej ze spo­so­bem wy­po­wia­da­nia danej kwe­stii i nie są wtrą­ce­niem czy ko­men­ta­rzem dia­lo­go­wym (kur­sy­wa w przy­kła­dzie, przej­rzyj wszyst­kie). Z kolei opo­wie­ścio­wo: zwra­ca uwagę po­wtó­rze­nie z po­cią­giem i ro­dzaj szat­ko­wa­nia tek­stu z nie­do­peł­nia­niem kon­kret­nej sceny do końca (wrzu­casz mnie do niej, coś nad­mie­niasz i tniesz); cza­sa­mi uży­wa­nie "za­py­cha­czy" – chyba nad­mier­ne, np. rów­nież, być może, tak wiele i in­nych, 

,Jo­seph Til­ler – Joe, bo tak kazał się na­zy­wać – na co dzień wraż­li­wy wiel­ko­lud, wściekł się, gdy Heiko oskar­żył go o bycie rzą­do­wym ka­pu­siem. Fakt, że wy­py­ty­wał o tak wiele szcze­gó­łów, rów­nież zwią­za­nych z wła­ma­niem na ser­we­ry, roz­pę­ta­ło awan­tu­rę, którą w porę prze­rwa­li straż­ni­cy, być może ra­tu­jąc życie wiot­kie­mu ru­dziel­co­wi. 

,– Rot­ten, rusz dupę, bo nie zdą­żysz na po­ciąg! – straż­nik pil­no­wał ko­lej­ki oraz wła­ści­wej iden­ty­fi­ka­cji więź­niów. Nad­zo­ro­wał rów­nież aby sie­dem­dzie­siąt osób prze­szło spraw­nie nie­zbęd­ne za­bie­gi me­dycz­ne i za­ję­ło przy­pi­sa­ne miej­sca w stat­ku trans­por­to­wym.

,Dla jed­nych ko­ja­rzy­ło się z Ko­le­ją Trans­sy­be­ryj­ską, dla in­nych z by­dlę­cy­mi wa­go­na­mi uży­wa­ny­mi do trans­por­tu ludzi w słusz­nie mi­nio­nych cza­sach.

Chyba "Jed­nym", "innym"?

 

@SN­DWLKR

Wy­ra­zi­sty po­mysł, płyn­nie zre­ali­zo­wa­ny. Sche­mat jest. Oso­bi­ście tro­chę bra­ko­wa­ło mi kilku słów na temat za­gro­że­nia, zma­te­ria­li­zo­wa­nia czym było. Wy­obra­zi­łam go sobie po swo­je­mu, czyli grzy­by, in­spi­ra­cja "Last of Us". :-)

Z ma­ru­dze­nia za­trzy­ma­ły mnie trzy rze­czy. Pierw­szą z nich na­zwam "ko­men­to­wa­niem nar­ra­cyj­nym" opo­wia­da­nej hi­sto­rii, np.

,lecz w tym samym mo­men­cie tuż obok ude­rzył pio­run. Oczy­wi­ście Lu­cy­fe­ro­wi, jako isto­cie du­cho­wej, nie mógł zro­bić krzyw­dy, ale na­stra­szył go wy­star­cza­ją­co, by upa­dły anioł upu­ścił lamp­kę. Szkło roz­trza­ska­ło się na ziemi.

Druga – zwróć uwagę na określ­ni­ki czasu, wy­da­ją się nie­po­trzeb­ne, a przy­naj­mniej nie wszyst­kie, np.

,Ar­cy­dia­beł spoj­rzał z wy­rzu­tem naj­pierw na swoje opry­ska­ne winem spodnie, a na­stęp­nie na miej­sce ude­rze­nia. Teraz stał tam pięk­ny, skrzy­dla­ty blon­dyn w błę­kit­nym gar­ni­tu­rze.

Trze­cia – dwa słowa:

,Po­to­czył wzro­kiem po znie­kształ­co­nym oto­cze­niu.

Może "po­wiódł" bądź ina­czej, bo nie jak kula bi­lar­do­wa? xd

,– W sumie… to fajny wszech­świat. – stwier­dził. – Szko­da, żeby coś go po­żar­ło.

Po­szu­ka­ła­bym chyba in­ne­go słowa, gdyż w od­nie­sie­niu do świa­ta uży­wasz przez cały tekst słów "na­uko­wych, mą­drych, trud­nych", nie­ja­ko kon­tra­stu­jąc w ten spo­sób opis świa­ta i re­la­cję Lu­cy­fe­ra z Ga­brie­lem, zwy­czaj­ną, ludz­ką. Sy­gna­li­zu­je nam to po­czą­tek: dru­gie zda­nie for­ma­tu­je opis świa­ta, a sy­tu­acja z po­pla­mie­niem spodni i "prze­ko­ma­rzan­ki" bo­ha­te­rów cha­rak­ter ich relacji.Chyba dla­te­go, "po­żar­ło" mnie mnie wy­bi­ło, gdyż do­ty­czy­ło świa­ta.

 

@Vac­ter

Kur­cze, hi­sto­ria za­cie­ka­wi­ła, bo choć nie prze­pa­dam za fan­ta­sy i ma­gicz­ny­mi hi­sto­ria­mi, ca­łość wcią­gnę­ła jak roz­po­czę­cie do­brej opo­wie­ści. Tekst chyba tro­chę su­ro­wy i przy­da­ło­by mu się wy­gła­dze­nie, lecz pew­nie pi­sa­łeś na szyb­ko. Mocna kon­struk­cja i za­wią­za­nie akcji w trzech sce­nach.

Jeśli cho­dzi o wy­zwa­nie: kłót­nia niby jest, lecz tro­chę nie wia­do­mo o co; próba za­ła­go­dze­nia jest obec­na, lecz sama de­cy­zja ra­czej jed­no­stron­nie pod­ję­ta przez przy­ja­cie­la We­ri­liu­sza.

 

Pod­su­mo­wu­jąc, naj­bar­dziej przy­cią­gnę­ły mnie w zna­cze­niu, co by­ło­by dalej frag­men­ty Pe­te­ra i Vac­te­ra, na­to­miast za zmiesz­cze­nie się w sche­ma­cie 500. słów i po­praw­ność od­da­ła­bym palmę pierw­szeń­stwa Amber i SNDWL­KRo­wi.

 

*

Dzię­ku­ję, Am­bush za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz! We wszyst­kim masz rację. :-))

Po­zba­wio­na kon­tak­tu z kimś, kto zwra­cał­by mi uwagę na po­ziom ja­sno­ści, bły­ska­wicz­nie po­wró­ci­łam do swoj­skiej nie­zro­zu­mia­ło­ści, poza tym ścię­łam kilka zdań, no, było tro­chę wię­cej niż kilka wkle­pa­nych, nie wspo­mi­na­jąc o resz­cie, która po­zo­sta­ła w gło­wie.

Na­sto­lat­ki/malce są za­po­mnia­nym kik­sem z pierw­szej wer­sji, gdy do­pie­ro za­czę­łam sobie wy­obra­żać, jak mo­gła­by wy­glą­dać mu­ze­al­na sala ar­te­fak­tów bio­lo­gicz­nych w tym okre­sie czasu Teraz już wiem – przy­szły dzie­cia­ki, tj. nie­do­rost­ki z opie­ku­na­mi, prze­kła­da­jąc na dzi­siej­sze czasy – po­ziom pod­sta­wów­ki, piąta/szó­sta klasa. Po­pu­la­cja jest już kse­no­bo­to­wa, a wła­ści­wie wil­dwa­re (po­łą­cze­nie bio­lo­gicz­ne­go z "ma­szy­no­wym", po­dob­nie jak mamy so­ftwa­re i har­dwa­re). Rodzą się z ma­szyn­ki – za­awan­so­wa­na dru­kar­ka 3D przy okre­ślo­nych ob­ostrze­niach świa­ta, w któ­rym ewo­lu­cja tech­no­lo­gicz­na pod­mie­ni­ła bio­lo­gicz­ną skut­kiem wy­bo­ru ludzi, po­łą­cze­nia dwóch czar­nych skrzy­nek (bio­lo­gicz­nej i tech­no­lo­gicz­nej).

I tak wro­giem byli lu­dzie. xd Wro­giem Kim, Kima, Kimów.

 

Dzię­ki, za to wy­zwa­nie, Vac­te­rze, wy­obraź­nia mi się roz­sza­la­ła.

 

Czy też tak macie, że różne hi­sto­rie/wy­my­śla­ne świa­ty się ze sobą łączą w jakiś spo­sób?

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Asy­lum, dzię­ki za ko­men­tarz. Frag­men­ty twoje i Vac­te­ra prze­czy­tam póź­niej.

Jeśli cho­dzi o skró­co­ny opis za­gro­że­nia – nie chcia­łem wci­skać go ko­la­nem, a ina­czej tro­chę trud­no było mi go przed­sta­wić, bo, you know, limit. ;)

Pierw­szą z nich na­zwam "ko­men­to­wa­niem nar­ra­cyj­nym" opo­wia­da­nej hi­sto­rii (…).

Te do­dat­ko­we ko­men­ta­rze biorą się chyba stąd, że jak piszę, trud­no mi wy­sko­czyć z my­śle­nia, że to ja, nie jakiś tam nar­ra­tor, opo­wia­dam, i chwi­la­mi wpa­dam w takie ga­wę­dziar­skie za­bie­gi.

Na nad­miar okre­śleń już zwra­ca­no mi uwagę i teraz sta­ram się ich uni­kać, ale naj­wy­raź­niej wciąż wrzu­cam je pod­świa­do­mie. :P

EDIT: Jeśli w cho­dzi o frag­men­ty z Wy­zwań, moja 9, 10, 12, 14 i 17 (o ile do­brze pa­mię­tam nu­me­ry), dzie­lą uni­wer­sum. Ale zmie­nia­łem kon­cep­cję już tyle razy, że za bar­dzo się do nich nie przy­wią­zu­ję. W tej chwi­li wła­śnie sie­dzę i pró­bu­ję na­pi­sać pierw­sze peł­no­praw­ne opko z tego pro­jek­tu. Idzie cien­ko. :(

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Dobry wie­czór wszyst­kim!

Dzię­ki za udział, widzę, że wy­zwa­nia za­czy­na­ją znowu dzia­łać, co cie­szy. Jutro lub po­ju­trze za­koń­czę naszą za­ba­wę w przy­jaź­nie. Zgod­nie z har­mo­no­gra­mem :)

Mimo nad­cho­dzą­ce­go końca na­szych zgód, dobre re­la­cje mo­że­my za­cho­wać na za­wsze!

 

Am­bush: Myślę, że nie opi­sa­łem kilku zna­czą­cych sy­tu­acji, które wy­ja­śni­ły­by za­koń­cze­nie frag­men­tu. Ono by miało sens, gdyby ist­niał uczci­wy opis re­la­cji bo­ha­te­rów z prze­szło­ści, kiedy byli jesz­cze w zgo­dzie. Czar rzu­co­ny na ko­niec nie wy­ma­gał­by wtedy do­dat­ko­wych opi­sów i do­dat­ko­wych ope­ra­cji mag­mi­li­cji. Dzię­ki za zwró­ce­nie uwagi na te pro­ble­my, muszę sta­rać się w tek­stach opi­sy­wać to co mam w gło­wie, a co ma wpływ na hi­sto­rię.

 

Asy­lum: Fak­tycz­nie było to pi­sa­ne na szyb­ko, ale po­dob­nie jak Ty za­uwa­ży­łem, że z wy­zwa­nia robi mi się coś, co można by po­cią­gnąć. Na­pi­sa­łem tekst mimo or­ga­ni­zo­wa­nia, bo im wię­cej tek­stów, tym le­piej dla nas. Mo­że­my po­pa­trzeć jak dany sche­mat się re­ali­zu­je, jakie są po­do­bień­stwa mię­dzy frag­men­ta­mi (czyli gdzie leży moc sche­ma­tu). Czę­sto bywa tak, że nie­tra­fio­na pro­po­zy­cja bę­dzie bar­dzo po­ży­tecz­nym przy­kła­dem :)

 

Różne hi­sto­rie mogą dziać się obok sie­bie. Moż­li­we, że pi­sząc zo­sta­wia­my choć­by mi­ni­mal­ne furt­ki. Czy to nie by­ła­by część duszy tek­stu? W końcu uczci­wie stwo­rzo­ne świa­ty ist­nie­ją w tej samej gło­wie pi­szą­ce­go. Moż­li­we, że to kwe­stia warsz­ta­tu, jak bar­dzo uda się je wy­od­ręb­nić.

 

Ar­ty­stom wię­cej, szyb­ko!

Vac­ter: IMO je­steś zwy­cięz­cą po­je­dyn­ku. Cza­ro­dzie­je, to nie jest mój ulu­bio­ny dział fan­ta­sty­ki ale kró­ciak mnie prze­ko­nał. Był na­pi­sa­ny lekko, żeby nie rzec we­soł­ko­wa­to (mimo po­wa­gi sy­tu­acji) i miał wszyst­kie nie­zbęd­ne ele­men­ty. Wy­ko­na­nie też jest dobre.

 

Do czego bym się przy­cze­pił:

spi­ry­tus z wodą (mi­ne­ral­ną)

Spi­ry­tus w za­mierz­chłych cza­sach (któ­rych nie pa­mię­ta więk­szość fo­ru­mo­wi­czów) był re­la­tyw­nie tani i dla­te­go przy­rzą­dza­ło się tzw. “tatę z mamą”. Obec­nie, to dość drogi “drink”, przy czym dla nie­zo­rien­to­wa­nych brzmi faj­nie. Chyba, że cho­dzi o efekt “bą­bel­ków”. Tylko tak, to ła­twiej zwy­mio­to­wać, niż się upić.

zde­gra­do­wa­li cie­bie

“zde­gra­do­wa­li cię” lub “cie­bie zde­gra­do­wa­li”, nie mam pew­no­ści ale może brzmia­ło­by le­piej?

wal­nię­cie

hałas ?

…usły­szał kroki. Jed­nak nie był to tupot wielu stóp, zbli­ża­ła się jedna osoba.

usły­szał kroki zbli­ża­ją­cej się osoby ?

lub

usły­szał kroki. Ktoś się zbli­żał.

…grupa za­ma­sko­wa­nych Mag­mi­li­cji.

IMO – “grupa za­ma­sko­wa­nych mag­mi­li­cjan­tów” lub “grupa za­ma­sko­wa­nych funk­cjo­na­riu­szy Mag­mi­li­cji”

 

Asy­lum (ad. Twój szor­ciak): Na­wią­za­nia są oczy­wi­ste ale już sam tekst, choć krót­ki, mocno “po­krę­co­ny” i tak jak za­uwa­ży­ła Am­bush, mało zro­zu­mia­ły. Jest tu jakiś po­mysł, przy­pusz­czam, że nawet cie­ka­wy (wnio­sku­ję z frag­men­tów, które wy­da­je mi się, że zro­zu­mia­łem), ale prze­kaz, o ile jasny dla Cie­bie, to dla czy­ta­ją­ce­go już nie­szcze­gól­nie. Uży­cie “Kima” też sprzy­się­ga się prze­ciw tej krót­kiej for­mie. Może, gdyby tekst był dłuż­szy, można by się po­ku­sić o lep­sze wpro­wa­dze­nie “po­sta­ci”. Chyba oso­bi­ście po­szedł­bym w jed­no­znacz­ne py­ta­nie CZYM jest Kim. Lub cał­ko­wi­tą re­zy­gna­cję z uży­wa­nia za­im­ka “kim” (da się!).

Po­nad­to brak zde­cy­do­wa­nia, czy “Kim” się de­kli­nu­je i jaką ma formę/ro­dzaj – tak, nawet dla bytów du­cho­wych i po­nadwy­mia­ro­wych na­le­ży się na coś zde­cy­do­wać.

Czyta się płyn­nie ale to zu­peł­nie nie wpły­wa na ocenę, jeśli nie można pojąć, co autor miał na myśli.

 

Asy­lum (ad. mój szor­ciak)

Nie bar­dzo widzę sche­mat: kłót­nia – za­ła­go­dze­nie – po­ro­zu­mie­nie i wspól­ny cel. Jakby nie było środ­ka, bo spór He­iko-Joe jest wspo­mnia­ny i nie­zbyt łączy się w tym mo­men­cie z Bit­ter? Ca­łość ode­bra­łam jako po­czą­tek kla­sycz­nej opo­wie­ści o więź­niach/prze­stęp­cach, a takie z re­gu­ły mnie za­in­te­re­su­ją (o co cho­dzi i jak to ro­ze­grasz). :-)

Tak, bar­dzo “sub­tel­ne” to po­go­dze­nie się bo­ha­te­rów w ob­li­czu wy­pra­wy w nie­zna­ne, praw­do­po­dob­nie nie­bez­piecz­ne miej­sce. Fakt, że męż­czy­znom (nie­któ­rym) taka izo­la­cja po kon­fron­ta­cji wy­star­cza, aby prze­my­śleć źró­dło kon­flik­tu, wy­cią­gnąć wnio­ski, przejść nad wszyst­kim do po­rząd­ku dzien­ne­go i wspól­nie sta­wić czoła prze­ciw­no­ściom. Bit­ter jest tro­chę na do­czep­kę (w tym frag­men­cie) ale nie bez zna­cze­nia. Mam na­dzie­ję, że w opo­wia­da­niu już sta­nie się jasne, jakie re­la­cje łączą Pannę Bit­ter i Heiko.

Faj­nie, że Cię za­cie­ka­wi­łem, Asy­lum. Coraz wię­cej osób prze­ko­nu­je mnie (cza­sem nie­świa­do­mie), żeby ten po­mysł prze­kuć na opo­wia­da­nie.

Warsz­ta­to­wo by­ło­by to ujed­no­li­ce­nie wy­po­wie­dzi około dia­lo­go­wych, tj. dużą li­te­rą, jeśli nie do­ty­czą czyn­no­ści zwią­za­nej ze spo­so­bem wy­po­wia­da­nia danej kwe­stii i nie są wtrą­ce­niem czy ko­men­ta­rzem dia­lo­go­wym (kur­sy­wa w przy­kła­dzie, przej­rzyj wszyst­kie).

“Jak do tego do­szło, nie wiem” ale po­pra­wi­łem. THX.

Z kolei opo­wie­ścio­wo: zwra­ca uwagę po­wtó­rze­nie z po­cią­giem

Nie do końca wiem w jaki spo­sób. To zna­czy – fakt, że to okre­śle­nie po­ja­wia się w dwóch miej­scach – drugi raz, to wy­ja­śnie­nie dla­cze­go wła­śnie “po­ciąg”. Nie je­stem do tego emo­cjo­nal­nie przy­wią­za­ny ale też nie wiem jak “przy­ciąć”, aby było OK.

…i ro­dzaj szat­ko­wa­nia tek­stu z nie­do­peł­nia­niem kon­kret­nej sceny do końca (wrzu­casz mnie do niej, coś nad­mie­niasz i tniesz)

Nie chciał­bym być na­zy­wa­ny mi­strzem su­spen­su ;-) , tylko cza­sa­mi jest to za­mie­rzo­ne? Ale prze­czy­tam ko­lej­ny raz i wezmę sobie do serca Twoją uwagę, obie­cu­ję.

cza­sa­mi uży­wa­nie "za­py­cha­czy" – chyba nad­mier­ne, np. rów­nież, być może, tak wiele i in­nych

Jak teraz na to pa­trzę, to fak­tycz­nie masz rację i część z tych “za­py­cha­czy” można usu­nąć – po­sta­ram się coś wy­wa­lić ASAP.

Dla jed­nych /dla in­nych”

Słusz­na uwaga. Strasz­ny babol. Po­pra­wio­ne. Dzię­ki

 

Post EDIT: Zmie­ści­łem się w 500 sło­wach, a bycz­ki były, fakt ;-)

 

Moja ko­lej­ność szor­tów w wy­zwa­niu:

 

Vac­ter (cza­ro­dzie­je w Twoim wy­ko­na­niu mnie prze­ko­na­li)

Am­bush (cie­ka­we po­sta­ci, cie­ka­wa opo­wieść. Za “Olchę” – duży uśmiech) 

SNDWLKR (ob­ra­zo­wo i nie­ste­ty “sko­ja­rze­nio­wo”. Nie­zły tekst po­zo­sta­wia­ją­cy we­wnętrz­ny dy­so­nans)

Asy­lum (zde­cy­do­wa­nie dobry styl ale “wy­obraź­nia po­sza­la­ła” i nie po­ukła­da­ła tego cie­ka­we­go sza­leń­stwa. Z przy­jem­no­ścią prze­czy­tał­bym wy­kla­ro­wa­ną wer­sję)

Dobry Wie­czór!

 

Prze­czy­ta­łem wszyst­kie pro­po­zy­cje i muszę przy­znać, że czy­ta­ły się do­brze, choć temat wy­zwa­nia po­ja­wiał się z różną kla­row­no­ścią (co zro­zu­mia­łe, bo po­dej­ście może być różne). Mam swoje szer­sze spo­strze­że­nia, jed­nak wię­cej szcze­gó­łów podam jutro. Uwa­żam, że dys­ku­sje w wy­zwa­niu jak naj­bar­dziej mają prawo się to­czyć nadal (aż do wy­czer­pa­nia). Jed­nak już dzi­siaj mogę po­gra­tu­lo­wać wszyst­kim obec­no­ści fan­ta­sty­ki w tek­stach, która prze­cież była opcjo­nal­na.

 

A teraz ogło­sze­nie, które musi dzi­siaj wy­brzmieć:

 

Kie­row­nic­two nad wy­zwa­niem #19 prze­ka­zu­ję Am­bush. Ozna­cza to zwy­cię­stwo. Przy­po­mi­nam, że zwy­cięz­ca #19 bę­dzie miał oka­zję po­pro­wa­dzić wy­zwa­nie “okrą­głe” :)

 

Mamy tutaj cie­ka­we oko­licz­no­ści i dość kla­row­ne uję­cie te­ma­tu. W takim Wiedź­mi­nie (grze kom­pu­te­ro­wej dla ści­sło­ści) wi­dzia­łem cza­ro­dziej­ki, które ze­mści­ły się na mnie za nie­do­bre rand­ko­wa­nie (z dwoma na raz), ale za­bra­kło po­ka­za­nia mo­men­tu zgody prze­ciw­ko Ge­ral­to­wi :). To tak na mar­gi­ne­sie (przy­po­mnia­łem sobie o tym do­pie­ro po pod­ję­ciu de­cy­zji).

 

Je­że­li cho­dzi o moją pro­po­zy­cję, to wrzu­cę sobie w plan na­pi­sa­nie szer­szej wer­sji jako nowe opo­wia­da­nie. Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie.

 

Dodam jesz­cze na ko­niec, że jutro na­pi­szę wię­cej o tek­stach. Dys­ku­sje o tym co stwo­rzy­li­śmy, są nie mniej ważne niż zwy­cię­stwo, które jest jed­no­cze­śnie ro­dza­jem prze­ję­cia od­po­wie­dzial­no­ści :)

Ar­ty­stom wię­cej, szyb­ko!

Nie przej­muj­cie się moimi uwa­ga­mi w ko­men­ta­rzach, po­nie­waż piszę je tak, jak myślę. Praw­do­po­dob­nie są rów­nie nie­zro­zu­mia­łe jak moje tek­sty. Co wię­cej, moja su­ro­wość wobec sie­bie (błę­dów i wszel­kie­go ro­dza­ju nie­do­sko­na­ło­ści), ide­ali­za­cji forum oraz cha­rak­te­ru por­ta­lu, który cią­gle jesz­cze łączy mi się z ucze­niem i wy­mia­ną myśli, spra­wia, że wię­cej wy­ma­gam od czy­ta­nych tek­stów.

 

SNDWL­KRze, Twój tekst był cho­ler­nie kon­se­kwent­ny, uśmiech­nął mnie. Dobry. Ga­wę­da nie jest zła – chyba – ja je lubię – pod wa­run­kiem, że sto­su­jesz ją kon­se­kwent­nie. Limit – ro­zu­miem, lecz da­ło­by radę wci­snąć pewną od­je­cha­ną wizję – po­pły­nąć w opar­ciu o lęki, po­ten­cjal­ne za­gro­że­nia. 

 

Vac­te­rze, tak, wiele nie­tra­fio­nych po­zy­cji może dać do my­śle­nia. In­te­rak­cje, od­bio­ry dają do my­śle­nia, po­ten­cjal­nie i cza­sa­mi re­al­nie.

Pe­te­rze, nie­kie­dy nie można zła­pać kury za ogon, a ko­gu­ta za pió­ro­pusz. Dla mnie przed­sta­wie­nie spra­wy w trzech sta­diach „wa­li­lo” po oczach. Przed chwi­lą skoń­czy­łam telco, co praw­da, nie o do­kład­nie tym, lecz po­nie­kąd około, trwa­ło dwie i pół go­dzi­ny zanim zro­zu­mie­li­śmy swoje sta­no­wi­ska, a dalej  spró­bu­je­my po Świę­tach już na żywo i mając o niebo wię­cej czasu, co i do­brze.

 

,,Z kolei opo­wie­ścio­wo: zwra­ca uwagę po­wtó­rze­nie z po­cią­giem”

,Nie do końca wiem w jaki spo­sób. To zna­czy – fakt, że to okre­śle­nie po­ja­wia się w dwóch miej­scach – drugi raz, to wy­ja­śnie­nie dla­cze­go wła­śnie “po­ciąg”. Nie je­stem do tego emo­cjo­nal­nie przy­wią­za­ny ale też nie wiem jak “przy­ciąć”, aby było OK.’

Po­my­śla­łam o tym w na­stę­pu­ją­cy spo­sób. Dwa razy wspo­mi­nasz na ogól­nym po­zio­mie ro­dzaj trans­por­tu do ko­lo­nii kar­nej – Zie­mii. Kło­po­tem jest po­zo­sta­wa­nie na tym samym po­zio­mie. Pierw­sza wstaw­ka za­cie­ka­wia, przy dru­giej chcesz się do­wie­dzieć wię­cej, np. ją zo­ba­czyć. Tym­cza­sem po pro­stu po­wie­lasz wy­ra­że­nia, nie do­da­jąc no­wych in­for­ma­cji. 

 

Tak, dusze tek­stów ist­nie­ją, magia i czas w nich za­klę­te. :-) Byki i bycz­ki też. XD.

Kiedy prze­czy­ta­łam swój ko­men­tarz – zapis, sporo za­uwa­ży­łam do na­tych­mia­sto­we­go wy­wa­le­nia, co ni­niej­szym uczy­nię. :p

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Dzię­ku­ję za wy­róż­nie­nie.

Po­sta­ram się jutro wy­my­ślić coś trud­ne­go;)

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Grat­sy, Am­bush. :-)

Nie od­świe­ży­łam wczo­raj stro­ny i nie za­uwa­ży­łam wpisu Vac­te­ra. 

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Gra­tu­la­cje, Am­bush.

Za­słu­żo­na wy­gra­na. U mnie byłaś o pół pro­mie­nia piór­ka za Vac­te­rem ale do końca nie mia­łem pew­no­ści. Grat­ki, grat­ki, grat­ki!

Cze­ka­my na wy­zwa­nie. No, ja cze­kam nie­cier­pli­wie.

I za­czą­łem pisać opko o Heiko. Pew­nie wplo­tę frag­men­ty z wy­zwań ale po­czą­tek bę­dzie po­ka­zy­wał wła­śnie to, czego bra­ko­wa­ło w tym wy­zwa­niu, czyli re­la­cje Heiko z Hanną. Piszę o tym, gdyż mam na­dzie­ję, że któ­reś z Was po­dej­mie się bety. Od razu ostrze­gam, że nie bę­dzie łatwo ;-)

Po­zdra­wiam wszyst­kich – P.B.

 

P.S.

Asy­lum – dzię­ki za wy­ja­śnie­nie. Biorę do serca Twoje rady.

Dobry wie­czór, choć ra­czej po­wi­nie­nem wspo­mnieć o nocy.

 

Am­bush:

 

W twoim frag­men­cie uzna­łem, że nie wspo­mnia­łaś na po­cząt­ku o stro­nach kon­flik­tu. W re­la­cji kłót­ni nie za­ist­nia­ła w my­ślach owa druga ko­bie­ta, bo uwaga była sku­pio­na na ko­chan­ku. Emo­cjo­nal­ny na­cisk zo­stał po­ło­żo­ny na męż­czyź­nie, po czym po­ja­wi­ła się ko­bie­ta, która była fak­tycz­nym przy­ja­cie­lem do po­go­dze­nia. Z dru­giej stro­ny był nim rów­nież męż­czy­zna, ale z nim zgoda ra­czej nie za­szła. Py­ta­nie, czy wspo­mnie­nie o ko­le­żan­ce po­win­no się po­ja­wić obok wspo­mnie­nia o męż­czyź­nie? Tak my­śla­łem na po­cząt­ku, ale prze­cież przy­ja­ciół­ka się po­ja­wia fi­zycz­nie dość szyb­ko. Może wizja tego męż­czy­zny w całej sy­tu­acji przy­ćmie­wa­ła tę re­la­cję? Warto się za­sta­no­wić, z dru­giej stro­ny to tylko 500 słów. Uwa­żam, że w tym za­kre­sie mogła nie zdą­żyć po­my­śleć o przy­ja­ciół­ce, z dru­giej stro­ny przy dłuż­szym tek­ście na pewno po­win­na się ta przy­ja­ciół­ka po­ja­wić. Nie wy­da­je mi się, że łatwo jest za­po­mnieć o ta­kiej kon­ku­rent­ce, je­że­li była ona ważna w sy­tu­acji. Poza tym za­szło co miało zajść, wspól­ny cel, po­go­dze­nie i wyj­ście na akcję.

 

Peter Bar­ton:

 

Kon­ty­nu­acja tek­stu, jed­nak sku­pi­łem się na tym frag­men­cie wy­zwa­nia. Tekst sko­ja­rzył mi się z Kro­ni­ka­mi Rid­dic­ka, może dla­te­go, że głów­nie z pierw­szej gry kom­pu­te­ro­wej ko­ja­rzę cia­sno­tę uciecz­ki z wię­zie­nia. Jak na frag­ment po­ja­wia się dużo na­zwisk i mia­łem lekki pro­blem z ro­zu­mie­niem, kto kim jest wobec kogo i kto z kim miał kon­flikt. Choć­by frag­ment fi­nal­ny:

 

To­wa­rzy­sze po­dró­ży, na szczę­ście przy­pię­ci do fo­te­li, pa­trzy­li na Heiko, a w ich spoj­rze­niach próż­no było szu­kać za­do­wo­le­nia.

– Po­znaj­cie się, to Joe, a to Hanna. Jeśli chce­cie prze­żyć, to mu­si­my trzy­mać się razem.

Oko­licz­no­ści są dy­na­micz­ne i cie­ka­we, ale wy­da­je mi się, że ta­so­wa­nie imio­na­mi za­tra­ca kla­row­ność. Ro­zu­miem, że Joe przy­dzie­lił miej­sca i z ja­kichś wzglę­dów do­stał upraw­nie­nia. Je­stem w sta­nie to zro­zu­mieć. Jest kon­flikt po­ka­za­ny, wy­da­je mi się po cza­sie, że naj­więk­szym pro­ble­mem jest prze­pla­ta­nie się w tym frag­men­cie na­zwisk. Poza tym tutaj do­cho­dzi do innej sy­tu­acji niż po­go­dze­nia. Po­ja­wia się nie­zna­na uczyn­ność (Może Joe za­wsze był dobry dla bo­ha­te­ra i nie miał nic do niego?). Nie­na­wi­dzę czło­wie­ka, a on zro­bił coś do­bre­go nagle.

 

SNDWLKR:

 

Wy­bra­łeś trud­ny temat, głów­nie dla­te­go, że po­sta­ci Lu­cy­fe­ra i Ga­brie­la to są po­sta­ci znane i sze­ro­ko opi­sa­ne w wielu źró­dłach. Zgodę pró­bu­jesz za­wrzeć opie­ra­jąc się o do­mnie­ma­ny kon­flikt, który ist­nie­je w zbio­ro­wej świa­do­mo­ści. Moim zda­niem przy­pie­czę­to­wa­nie ta­kiej zgody wy­ma­ga­ło­by stwo­rze­nia dzie­ła co naj­mniej tak dłu­gie­go jak Raj Utra­co­ny (uczci­wie dodam, że do­pie­ro star­tu­ję do tego dzie­ła, nie je­stem jesz­cze aż taki mądry) i by­ło­by to dzie­ło mocno fi­lo­zo­ficz­ne, me­ta­fi­zycz­ne, ale też opar­te na sil­nej lo­gi­ce. Wło­że­nie tak sil­nych po­sta­ci w dość po­wierz­chow­ną formę zgody może wielu oso­bom wy­da­wać się mało wia­ry­god­ne, nawet jak na fan­ta­sty­kę. Gdy­byś w tym tek­ście umie­ścił po­mniej­sze­go de­mo­na i ja­kie­goś che­ru­ba, byłby ak­cep­to­wal­ny. Choć i tak kon­flikt po­mniej­szych osób tego typu byłby dość ko­micz­ny w skali wiel­ko­ści Nieba i Pie­kła. Choć wie­rzę, że da się uza­sad­nić taką sy­tu­ację wy­star­cza­ją­co, by wa­li­ły pio­ru­ny. Warto też zwró­cić uwagę na zna­cze­nie słów. Je­że­li pi­sze­my o Lu­cy­fe­rze i o Ga­brie­lu, to rów­nież chaos czy za­gła­da zy­sku­ją na zna­cze­niu. Nie wie­rzę, by przy tak moc­nych imio­nach zgoda koń­czy­ła się zła­pa­niem za rękę bez żad­nych za­wi­ło­ści.

 

Asy­lum:

 

Twój frag­ment jest nie­wąt­pli­wie dość za­gma­twa­ny, gdy pró­bu­ję go od­czy­tać we­dług za­ło­żeń wy­zwa­nia. Po pierw­szej lek­tu­rze na­kre­śli­ło mi się wra­że­nie o kon­flik­cie od­wiecz­nym, któ­re­go re­pre­zen­tan­tem jed­nej stro­ny jest ar­te­fakt. Walka dwóch idei, z któ­rych jedna stro­na ma też oka­zję być fi­zycz­ną czę­ścią, stąd za­pew­ne ide­owy frag­ment ma prze­wa­gę (a jego fi­zycz­ność jest teo­re­tycz­nie mi­ni­mal­na). Może wra­że­nie zgody po­win­no być głęb­sze? Może gdy­bym kil­ku­krot­nie prze­czy­tał tekst i w pełni go zro­zu­miał, za­ję­ła­byś pierw­sze miej­sce? Kto wie. Je­stem spe­cy­ficz­nym typem czy­tel­ni­ka, który w trud­nych tek­stach bę­dzie szu­kał sensu. Prze­czy­ta­łem jed­nak wszyst­kie frag­men­ty z równą uwagą w danym mo­men­cie.

 

Mam wra­że­nie, że prze­kaz jest in­te­re­su­ją­cy i zmu­sza do roz­wa­żań. Pew­nie tu wrócę. Z dru­giej stro­ny, kiedy w coś się wgłę­bia nie tylko wy­cho­dzą do­sko­na­ło­ści, ale też za­uwa­ża się le­piej, co można by uści­ślić.

 

 

 

To są moje uwagi. Za­pew­ne nie są spra­wie­dli­we w pełni, ale za­wsze można sko­men­to­wać i wy­ja­śnić, je­że­li ktoś ma taką chęć. Za­kła­dam, że nie za­wsze moja uwaga jest ide­al­na, ale ży­je­my w ogra­ni­czo­nym cza­sie i mu­si­my ko­rzy­stać z tego co mamy, bo co­kol­wiek zro­bić. Spóź­ni­łem się z ko­men­ta­rzem o pra­wie 40 minut, czas nie daje nam spo­ko­ju :)

 

 

 

 

 

Ar­ty­stom wię­cej, szyb­ko!

Z moimi ra­da­mi, Pe­te­rze, bądź ostroż­ny. xd

Dzię­ki za ko­men­tarz, Vac­te­rze. :-) W moich tek­stach wszyst­ko jest wprost, tylko nie wiem, czemu są tak trud­ne do od­gad­nię­cia. Piszę za­wsze o lu­dziach, a jakaś idea/kon­cept  jest je­dy­nie spo­iwem tek­stu, sceną, na któ­rej po­ru­sza­ją się lu­dzie.

Lo­gi­ka za­pro­wa­dzi cię z punk­tu A do punk­tu B. Wy­obraź­nia za­pro­wa­dzi cię wszę­dzie. A.E.

Nowa Fantastyka