
Realizacja nietypowego pomysłu, który chodził mi po głowie od dłuższego czasu i tym samym odpoczynek przed dłuższymi, poważniejszymi tekstami.
Realizacja nietypowego pomysłu, który chodził mi po głowie od dłuższego czasu i tym samym odpoczynek przed dłuższymi, poważniejszymi tekstami.
Samotna, drewniana łódź płynęła niespiesznie po przestworze bezkresnego oceanu. W niej siedziało trzech rybaków: Magnus, Hans i Sven. Trójka mężczyzn nie pamiętała zupełnie, jak znalazła się na sunącej po mętnej tafli wody łódce. Bardzo ogólnikowe informacje na temat celu ich wyprawy, przekazała szwedzkim poławiaczom mówiąca wędka, która przebywała z nimi na pokładzie melancholijnie poruszającej się łajby: mieli złowić rybę o złotych łuskach. Z pewnością nieprzyzwyczajeni do widoku gadających wędek, rybacy byli na początku bardzo skonfundowani ową sytuacją, jednak gdy pierwszy szok minął, zgodnie postanowili, iż zrobią to, o czym mówiła ich dziwna towarzyszka. Byli mistrzami w rybołówstwie, więc wyszli z założenia, że wyznaczone zadanie nie sprawi im żadnych problemów. Wkrótce jednak przekonali się, jak bardzo mylne było to mniemanie. Przeklęte ryby w ogóle nie brały! Elastyczne i wytrzymałe wędzisko, przynęta w postaci najtłustszych robaków, jakie w życiu widzieli, mocna żyłka, spokojne wody. Warunki na obfity połów były idealne, mimo to trzech rybaków spotkało wielkie rozczarowanie. Gdy po raz dwudziesty usłyszeli ze strony wędki lakoniczne: „Nie bierze, płyniemy dalej” trójka Szwedów usiadła zrezygnowana, wzdychając.
– Wielki ocean i ani jednej, choćby małej rybki, nie wierzę! – lamentował Magnus.
– To się nie trzyma kupy! Nigdy czegoś takiego nie widziałem! Tyle wody i zero ryb! Gdzie my, do diabła jesteśmy!? – krzyczał wściekły Sven.
– Uważaj, bo jeszcze cię usłyszy – odezwała się wędka.
– Co tam mamroczesz, głupi kiju!? – spytał nadal rozgniewany Sven.
– Nie mów o diable, bo cię usłyszy. Jego królestwo jest pod nami. Może tu przyjść i was porwać. Od zawsze ma chrapkę na dusze grzeszników – powtórzyła.
– Jaki diabeł? Piekło pod nami? Co tu się dzieje? – Hans zaczął panikować.
– Gadaj, gdzie jesteśmy i o co tu tak naprawdę chodzi albo połamię cię na kawałki! – groził Sven wędce.
– Nie domyśliliście się jeszcze? Jesteście w Czyśćcu, a ja jestem przewodnikiem dusz. Moim zadaniem jest doprowadzenie was do sądu ostatecznego. Tam anioł zdecyduje o waszym losie, czy wstąpicie do Raju, czy też zostaniecie strąceni do Piekła – odpowiedziała wędka.
– Co ma do tego łowienie jakiejś złotej rybki? – spytał Magnus.
– Zobaczysz, gdy w końcu ją złowimy – odparł przewodnik rybaków.
– O ile w ogóle cokolwiek się tu napatoczy, bo jak na razie nie widziałem nawet malutkiej sardynki – powiedział wciąż zdenerwowany Sven.
– Ile w ogóle godzin tu jesteśmy? Pięć, dziesięć, może piętnaście? – zapytał Hans, spoglądając na noszony na ręku zegarek. – Cholera, zatrzymał się na dwunastej w południe – dodał po chwili zdziwiony.
– Czas nie ma tu znaczenia. Możemy tak trwać do końca istnienia – odparła wędka.
Łódź zatrzymała się i trzech rybaków znów spróbowało szczęścia, lecz i tym razem niczego nie złowili. Po pięciu kolejnych próbach nadzieja ponownie ich opuściła. Zdecydowali się nieco odpocząć.
– Skoro jesteśmy w Czyśćcu, to znaczy, że nie żyjemy, ale jak zginęliśmy? Ja nic nie pamiętam. Przypominam sobie jedynie rażące światło, a potem przebudzenie w tej łodzi – zaczął się zastanawiać Hans.
– To normalne. Każda dusza trafiająca tu nie pamięta swojego życia na ziemi. Przypomnicie sobie wszystko podczas sądu – rzekł przewodnik dusz.
– Co, jeśli wszystkich nas strącą do Piekła? – zapytał Magnus.
– Nie będę mógł nic na to poradzić. Przykro mi. Prawo boskie surowo zabrania jakiejkolwiek interwencji z mojej strony – odparł towarzysz Szwedów.
Milczeli dłuższą chwilę. W końcu odezwał się Sven:
– Jedna rzecz mnie zastanawia, dlaczego do pioruna ciężkiego, jesteś akurat gadającą wędką?
– Mogę przybierać różne kształty. Akurat w waszym przypadku Wszechmogący rozkazał mi objawić się w postaci wędki. Całe to miejsce dostosowane jest do tego, kim byliście za życia. Gdybyście byli na przykład górnikami, ja byłbym mówiącym kilofem, a wy umorusani od stóp do głów kopalibyście w poszukiwaniu diamentu – odpowiedział przewodnik.
– Kompletnie popieprzone te zaświaty! – podsumował jego odpowiedź Sven.
Odsapnęli jeszcze trochę i wrócili do łowienia. Po następnych kilkunastu, bezowocnych próbach nadszedł długo oczekiwany sukces. Za trzydziestym razem Magnus, Hans i Sven złowili rybę o złotych łuskach a ta, gdy tylko wyskoczyła na pokład ich łodzi, w mgnieniu oka zmieniła się w anioła o świetlistym obliczu i szeroko rozpostartych skrzydłach. Boska istota przemówiła donośnym głosem:
– Jam jest Uriel, nie lękajcie się! Nadszedł czas waszego sądu, grzeszne dusze!
– O w mordę, najprawdziwszy anioł! – krzyknął zdumiony Sven.
– Może powie nam, jak umarliśmy? – spytał Magnus.
– Tak, pora byście dowiedzieli się o okolicznościach opuszczenia przez was ziemskiego padołu! – rzekł uskrzydlony byt. – Wszyscy trzej zginęliście w katastrofie morskiej, dnia trzynastego kwietnia dwa tysiące ósmego roku dokładnie o dwunastej w południe czasu śmiertelników. Podczas kolejnego z kolei połowu rozpętał się potężny sztorm, który przewrócił waszą łódź. Utonęliście w rekordowo krótkim czasie – dodał.
– Dlatego mój zegarek zatrzymał się na tej godzinie – wtrącił Hans.
– Nie przerywaj, śmiertelna duszo! – uniósł się gniewnie anioł – Zamierzam odczytać wasze wyroki – lśniący zwój pergaminu pojawił się w jego ręku, a trzech rybaków milczało. Mimo to, w ich oczach można było dostrzec wielki strach.
– Magnusie Holstadt! Złamałeś dwa z dziesięciu przykazań oraz popełniłeś jeden z siedmiu grzechów głównych. Wyrok brzmi następująco: wstęp do Raju – czytał anielski sędzia, wskazując palcem najmłodszego z poławiaczy. – Zabierzcie go – dodał.
Po chwili obok niego pojawiło się dwóch aniołów w białych szatach. Wzięli szczęśliwego Magnusa pod ręce i odlecieli wraz z nim do Nieba.
– Hansie Gustafsson! Złamanych przykazań: trzy, uczynionych grzechów: trzy. Wyrok: Raj – kontynuował Uriel i ponownie polecił swym skrzydlatym towarzyszom zabrać rybaka do nieba.
– Cholerni szczęściarze – wymamrotał pod nosem Sven.
– Svenie Svensson! Niestety nie mam dla ciebie dobrych wieści. Pogwałcone przykazania w ilości siedmiu i pięć poczynionych grzechów skazują cię na Piekło – rzekł anioł.
– Co!? To musi być jakaś pomyłka! – oburzył się potępiony poławiacz.
– Doprawdy? Pomyłka? Przypomnij sobie swoje czyny – powiedział Uriel.
– No dobra, może nie byłem święty, ale zawsze mówiono mi, że dostaje się drugą szansę. Na odkupienie win czy coś tam – protestował rybak.
– Panie – wtrąciła się mówiąca wędka – pragnę przypomnieć, iż istnieje możliwość zamiany miejsc.
– Naprawdę? Twoja pokuta już się skończyła? Niech sprawdzę – odparł anioł, rozwijając kolejny zwój, który zmaterializował się w jego dłoni. – Rzeczywiście! Masz szczęście, grzeszna duszo. Możesz odkupić swe winy – dodał.
– Mam zostać przewodnikiem dusz? – zapytał Sven.
– Właśnie! Dzisiaj odpokutowałem za swoje grzechy, więc moje stanowisko jest wolne – powiedziała wędka.
– Wybieraj grzeszniku! Piekło lub zamiana z tą oto duszą – zagrzmiał Uriel.
– Zamiana – odparł rybak.
– Niech zatem tak będzie! – rzekł anioł.
– Ratujesz mi dupę, nieznajomy – zwrócił się do wędki Sven.
– Miałeś wielkie szczęście. Wykonuj sumiennie swoje obowiązki, a może Wszechmogący pozwoli ci szybciej dołączyć do przyjaciół w Raju – odparł były przewodnik dusz.
– A tak z ciekawości, za co pokutowałeś? – dopytał Svensson.
– Grzechów miałem naprawdę sporo i tym samym bardzo długo byłem przewodnikiem – odpowiedział pytany.
– No, to do zobaczenia kiedyś w tym waszym Niebie – rzucił Sven, znikając w oślepiającym blasku.
***
Archeolożka Miriam Crawford zginęła przysypana gruzem podczas eksploracji starożytnego, egipskiego grobowca. Trafiła do Czyśćca, nie pamiętając przyczyny swego zgonu. W dotarciu do sądu ostatecznego pomagał jej mówiący posąg. Owa gadająca statua nazywała się kiedyś Sven Svensson i była rybakiem.
Hej Czytało się dobrze, choć muszę przyznać, że spodziewałam się jakiegoś zaskoczenia na koniec. I obawiam się, że przewidywalność tego szorta jest jego największą wadą. Pozdrawiam :)
Ciekawy pomysł i fajne opowiadanie.
Najbardziej mnie zastanawia, czy gdyby akurat nie skończyła się pokuta “wędki”, to Sven bezapelacyjnie wylądowałby w piekle? Czyli zamiast boskiej sprawiedliwości, przypadek decydowałby o losie grzesznej duszy :)
Co do formy, to mam wrażenie, że czasami jest trochę “nadmiarowa”, np.:
– Skoro łódka płynęła “po przestworze bezkresnego oceanu”, sunąc po “mętnej tafli wody” , to chyba oczywiste, że wyprawa była “morska”.
– Jaki znaczenie ma narodowość tych czyśćcowych wędkarzy? Czy jakby byli Norwegami, to coś by się zmieniło?
Być może to kwestia stylu, ale nie mam pewności. Zostawiam do przemyślenia.
Witaj, Anonimie. :)
Moralizatorska opowieść tytułem przypomniała mi czytane przed laty w letnim TVP odcinki “Trzech panów w łódce, nie licząc psa”. :)
Byłam bardzo ciekawa, jak potoczą się losy rybaków. Potraktowałeś całą historię humorystycznie i pomysłowo. :) Ciekawym jest fakt, że Twoją opowieść można snuć w nieskończoność. :)
Odnoszę wrażenie, że swoim szortem wyjaśniłeś tajemnicze kwestie wszelkiej fantastyki, spotykanej na świecie – każdy jej przejaw to po prostu pokutująca dusza grzesznika, objawiająca się w rozmaity sposób. :)
Klikam i pozdrawiam. :)
Bardziejaskrze Cieszę się, że mimo przewidywalności dobrze się czytało. Mógłbym dać na koniec jakiś twist ale uznałem, że przy tekście stawiającym na nietypowy pomysł i ogólną prostotę nie było to aż tak konieczne. Pozdrawiam również!
czeke Miło mi, że ten dziwaczny pomysł chwycił. Gdyby nie skończyła się pokuta przewodnika dusz, Sven mógłby tylko mieć nadzieję na to, że Uriel da mu drugą szansę, jeśli anioł odmówiłby – Piekło.
Skoro łódka płynęła “po przestworze bezkresnego oceanu”, sunąc po “mętnej tafli wody” , to chyba oczywiste, że wyprawa była “morska”.
Tutaj masz rację, już wywaliłem „morską” i została sama „wyprawa”
Narodowość rybaków nie ma znaczenia. Czekałoby ich to samo gdyby byli z innego kraju. Zrobiłem z nich Szwedów, bo po prostu tak chciałem :)
bruce Super, że szort przypadł Ci do gustu. Pokutujące dusze objawiały się w czyśćcu jako przewodnicy, prowadząc inne dusze, choć niewykluczone by mogły pojawić się też w naszym świecie. Może w czasie przerwy, Wszechmogący pozwoliłby na małą wycieczkę ;)
Dziękuję za klika i pozdrawiam!
Cała przyjemność po mojej stronie, pozdrawiam. :)
Ot, taka sobie opowiastka o rybakach, którzy na skutek nagłego zejścia przenieśli się w zaświaty. Nie czytało się źle, ale pamięci mi nie obciąży.
Wykonanie pozostawia nieco do życzenia..
…mówiąca wędka, która przebywała z nimi… → Czy wędka na pewno przebywała?
…nieprzyzwyczajeni do widoku gadających wędek, rybacy byli na początku bardzo skonfundowani ową sytuacją, jednak gdy pierwszy szok minął, zgodnie postanowili, iż zrobią to, o czym mówił ich dziwny towarzysz. → Piszesz o wędce, która jest rodzaju żeńskiego, więc: …o czym mówiła ich dziwna towarzyszka.
Uwaga dotyczy też przypadków w dalszej części tekstu.
Gdzie my do diabła jesteśmy? – krzyczał wściekły Sven. → Skoro krzyczał to po pytajniku przydałby się też wykrzyknik.
…czy wstąpicie do Raju, czy też zostaniecie strąceni do Piekła… → W dalszym ciągu tekstu o niebie i piekle piszesz raz małymi, a raz wielkimi literami. Wypadałoby to ujednolicić.
– Ile w ogóle godzin tu jesteśmy? Pięć, dziesięć, może piętnaście? – zapytał Hans, spoglądając na noszony na ręku zegarek – Cholera, zatrzymał się na dwunastej w południe – dodał po chwili zdziwiony. → Brak kropki po didaskaliach.
Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.
Zdecydowali nieco odpocząć. → Co zdecydowali odpocząć?
A może miało być: Zdecydowali się nieco odpocząć.
Milczeli przez dłuższą chwilę. → Wystarczy: Milczeli dłuższą chwilę.
– Wszyscy trzej zginęliście w katastrofie morskiej, dnia 13 kwietnia 2008 roku… → – Wszyscy trzej zginęliście w katastrofie morskiej, dnia trzynastego kwietnia dwa tysiące ósmego roku…
W dialogach liczebniki zapisujemy słownie.
Cześć, regulatorzy. Dzięki za przeczytanie i łapankę.
Piszesz o wędce, która jest rodzaju żeńskiego, więc: …o czym mówiła ich dziwna towarzyszka.
Uwaga dotyczy też przypadków w dalszej części tekstu.
Tutaj nie jestem tego pewien. Skoro wędka jest pokutującą duszą mężczyzny określałem ją w rodzaju męskim, ale wędka z kolei to rodzaj żeński. Szczerze jestem w kropce.
Witaj, Anonimie. Ja też trochę połowiłam. Weź głęboki wdech. To nie będzie bolało trochę :)
Samotna, drewniana łódź płynęła niespiesznie po przestworze bezkresnego oceanu.
Ojojoj. Za dużo tego. Łódź samotna, ocean bezkresny (ale "przestwór"? to już lekka przesada) – a jednocześnie płynie "niespiesznie", niefrasobliwie wręcz? Musisz się zdecydować na jeden nastrój.
Trójka mężczyzn nie pamiętała zupełnie, jak znalazła się na sunącej po mętnej tafli wody łódce.
Trójka mężczyzn nie jest jednym bytem: Żaden z mężczyzn nie pamiętał, jak się znalazł na sunącej po mętnej tafli wody łódce. Ponadto – tafla może być wprawdzie mętna, ale morze raczej idealnie gładkie nie bywa.
Bardzo ogólnikowe informacje na temat celu ich wyprawy, przekazała szwedzkim poławiaczom mówiąca
Przecinek spomiędzy podmiotu i orzeczenia wymieć. "Ich" zbędne, wiemy, czyjej. "Szwedzcy poławiacze" wyglądają na wyginanie się w paragraf dla uniknięcia powtórzenia.
melancholijnie poruszającej się łajby
Co to znaczy "melancholijnie"? Zdanie mocno przekombinowane.
Z pewnością nieprzyzwyczajeni do widoku gadających wędek rybacy, byli na początku bardzo skonfundowani ową sytuacją,
Mocno zapewniające i wyrywające z zawieszenia niewiary, jak również niepoprawnie oprzecinkowane (podmiotu i orzeczenia NIGDY nie rozdzielamy – możemy wstawić między nie jakieś wtrącenie, i ono będzie wydzielone, ale poza tym nigdy).
Byli mistrzami w rybołówstwie, więc wyszli z założenia, że wyznaczone im zadanie nie sprawi żadnych problemów.
Założeniem może być to, że są mistrzami rybołówstwa, ale dobre widoki na przyszłość nie bardzo. "Im" bym przesunęła: Byli mistrzami rybołówstwa, więc uznali, że wyznaczone zadanie nie sprawi im żadnych problemów.
Wkrótce jednak przekonali się, jak bardzo mylne było to mniemanie.
Zdania są mocno rozwleczone, gawędziarskie – ale ciut przesadnie.
Warunki na obfity połów były idealne
Hmm.
usłyszeli ze strony wędki lakoniczne: „Nie bierze, płyniemy dalej” trójka Szwedów usiadła zrezygnowana, wzdychając
Związek zgody! Trzej Szwedzi usiedli zrezygnowani.
Gdzie my do diabła jesteśmy?
Wtrącenie: Gdzie my, do diabła, jesteśmy? Jak to, gdzie? Na Bałtyku :)
Gadaj, gdzie jesteśmy i o co tu tak naprawdę chodzi albo połamię cię na kawałki!
Gadaj, gdzie jesteśmy i o co tu tak naprawdę chodzi, albo połamię cię na kawałki!
Nie domyśliliście się jeszcze?
A na jakiej podstawie mieliby? Nie twierdzę, że musisz to zapowiedzieć, ale wędka wychodzi na nieuczciwą.
doprowadzenie was do sądu ostatecznego
Hmm, no, nie wiem. Sąd Ostateczny to wydarzenie, a nie budynek. Poza tym woźny sądowy, nawet pod postacią wędki, powinien wręczyć podsądnym jakieś dokumenty :)
Ile w ogóle godzin tu jesteśmy?
Trochę nienaturalne.
dodał po chwili zdziwiony
Dodał po chwili, zdziwiony.
Zdecydowali nieco odpocząć.
Postanowili nieco odpocząć, albo zdecydowali się odpocząć.
rażące światło
Hmmmm.
Każda dusza trafiająca tu nie pamięta swojego życia na ziemi.
Zaprzeczony duży kwantyfikator zapisujemy po polsku: żaden. Uważaj też na szyk: Żadna trafiająca tu dusza nie pamięta swojego życia na ziemi.
Prawo boskie surowo zabrania jakiejkolwiek interwencji z mojej strony
Woźny sądowy :)
odpowiedział prowodyr
https://sjp.pwn.pl/szukaj/prowodyr.html Zbyt usilnie unikasz nazwy "wędka".
Tak, pora byście dowiedzieli się o okolicznościach opuszczenia przez was ziemskiego padołu! – rzekł uskrzydlony byt.
Naprawdę, przesadzasz. To się powoli robi śmieszne w swym napuszonym przesadyźmie.
kolejnego z kolei
…
Utonęliście w rekordowo krótkim czasie
A to już nie ich wina. Ani zasługa. (Drogie dzieci, zawsze noście kapok!)
odparł gniewnie anioł
Nie odparł, bo Hans nie mówił właściwie do niego. A po aniele powinna być kropka.
Zamierzam odczytać wasze wyroki
Odczytuje się wyrok (nawet przy wielu podsądnych), a wyroki są raczej losu/Najwyższego. To raz. Dwa – a rozprawa gdzie? A, i zapis dialogów, patrz link od reg.
lśniący zwój pergaminu pojawił się w jego ręku, a trzech rybaków milczało. Mimo to, w ich oczach można było dostrzec wielki strach.
Karkołomne. Rozkompresuj. Pokaż, jak się boją, zamiast mnie o tym zapewniać.
Złamałeś dwa z dziesięciu przykazań oraz popełniłeś jeden z siedmiu grzechów głównych.
A pokuta gdzie? Ponadto – tylko dwa?
Wyrok brzmi następująco
Hmm. Nie znam się na procedurze, ale jakoś dziwnie to brzmi.
odlecieli wraz z nim do nieba
Tu bardziej do Nieba.
Złamanych przykazań: trzy, uczynionych grzechów: trzy
Grzechy się popełnia.
ponownie polecił
Aliteracja.
Niestety nie mam dla ciebie dobrych wieści.
Niestety, nie mam dla ciebie dobrych wieści. Brzmi jak prowadzący teleturniej…
Pogwałcone przykazania w ilości siedmiu i pięć poczynionych grzechów skazują cię na Piekło
Poczynić można przygotowania, ale nie grzech, p. wyżej. Przykazania są policzalne, więc w liczbie.
potępiony poławiacz
Aliteracja.
Wybieraj grzeszniku!
Oddzielamy wołacz: Wybieraj, grzeszniku!
Grzechów miałem naprawdę sporo i tym samym bardzo długo byłem przewodnikiem
Grzechów popełniłem naprawdę sporo i dlatego bardzo długo byłem przewodnikiem. To nie jest odpowiedź na postawione pytanie.
Archeolożka Miriam Crawford
Archeolog. Naprawdę. Archeolog.
podczas eksploracji starożytnego, egipskiego grobowca
Podczas badań starożytnego egipskiego grobowca.
Hmmmmmmmmmmmm. Tekścik teologicznie więcej, niż wątpliwy, językowo rozchwiany, fabularnie pretekstowy – ale jakiś taki miły. Może warto, żebyś próbował dalej? Więc od pieca:
Fabuły właściwie tu nie ma. Pewne rzeczy się dzieją, owszem, i nawet są powiązane – ale Sven praktycznie nie ma na nie wpływu (do samego końca nie wiedziałam, że to on jest głównym bohaterem). Mógłbyś pokazać, ot, choćby świętość jego kolegów w kontraście z charakterkiem Svena (który troszeczkę przecież pokazujesz). Przebłyski dawnego życia. Cokolwiek. A tak? Nic o Svenie nie wiemy – więc nic nas on nie obchodzi. Ot, nagłówek z gazety. Nie możemy mu kibicować, bo nic nie robi. Nic nie wskazuje na to, że grozi mu niebezpieczeństwo większe, niż pozostałym. A Miriam? Pojawia się na mgnienie oka – i co z tego wynika? Tylko pewna cykliczność, która jest ciekawa, ale czy wystarczająco?
Język – śmiesznie purpurowy, wulgaryzmy go nie wzbogacają. Zagrywasz się po prostu. Upraszczaj.
O czym, tak właściwie, jest ta historia? Co chciałeś przekazać? Nie widzę tu morału – bo protagonista nic nie zrobił i nic konkretnego nie zyskał ani nie stracił. Zysk, który mu wypłaciłeś, jest bardzo abstrakcyjny. Nie widzę też żadnego rozważania, ważenia racji – nie wiemy, dlaczego koledzy Svena poszli do Nieba (czy może być coś bardziej abstrakcyjnego od wyliczenia punktów?) ani co takiego Sven przeskrobał.
Nie nazwałabym też pomysłu dziwacznym – pojawił się już chociażby w "Life on Mars"/"Ashes to Ashes". Nie przejmuj się oryginalnością – wyjdzie albo nie. Częściej nie. Im bardziej się nią przejmujesz, tym bardziej nie wychodzi. Nie warto.
Skoro wędka jest pokutującą duszą mężczyzny określałem ją w rodzaju męskim, ale wędka z kolei to rodzaj żeński.
Z jednej strony – my o tym nie wiemy. Że to facet. I w sumie – co by to zmieniło, gdyby wędka była kobietą? Ale z drugiej… hmm. Nie wiem.
Anonimie, nie wiem czy pomogę, ale sugeruję, abyś w początkowych fragmentach, kiedy czytelnik dowiaduje się o wędce, pisał o niej w rodzaju żeńskim, natomiast od momentu kiedy gadająca wędka obwieści, że jest pokutującą duszą mężczyzny, pisz o niej w rodzaju męskim.
regulatorzy Dobry pomysł, tak zrobię. Dzięki.
Tarnina bardzo bolesna wiwisekcja :)
Szort był głównie realizacją koncepcji nietypowej wersji zaświatów, więc może dlatego brakuje mu głębi i doszlifowania.
Próbować dalej na pewno będę, bo to nie mój pierwszy i nie ostatni tekst tutaj.
Bardzo proszę, Anonimie. Cieszę się, że opuściłeś kropkę. ;)
bardzo bolesna wiwisekcja :)
:D
– Kompletnie popieprzone te zaświaty! – podsumował jej odpowiedź Sven.
Piękne :)
Miło było przeczytać, a po reg i Tarninie nie mam czego poprawiać…
GreasySmooth Dzięki za przeczytanie, fajnie, że miło się czytało :)
Przyjemny tekst i koncept. Łatwo odgadnąć finalny zwrot, a i pogawędka rybaków czasem mi się wydawała przydługa. Puenta w porządku, ale raczej nie zapadnie mi mocno w pamięć.
NoWhereMan Cieszy mnie, że czytało się przyjemnie. Jest trochę przewidywalnie, bo mam wrażenie, że za bardzo skupiłem się na pomyśle dialogu rybaków z mówiącą wędką. Lekcja na przyszłość :) Pozdrawiam!
Anonimie, a Ty nadal anonimowy jesteś?
bruce Pierwszy raz korzystam z anonima. Trzeba się odanonimować?
Nie trzeba, jeśli nie chcesz. Zabibliotekowanie tekstu odanonimuje go automatycznie, ale na razie klików nie masz, więc nie ma się co tym przejmować.
Tarnina Ok szanse na bibliotekę są niewielkie, więc na razie zostanę anonimem.
Dzięki za info!
Nie ma problema. Tu jest spis użytecznych informacji o działaniu forum: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842843
Interesująca wizja zaświatów, acz ten czyściec wydaje mi się zbyt lajtowy. Myślałam, że to ma być pokuta dla tych, którzy nie do końca zasłużyli na niebo, a tu sobie faceci połowili rybki i potem bilecik w jedną albo w drugą…
Zabawne. Ile popełnionych grzechów jest granicą? Podobnie, jak Finkla, uważam, że ta forma czyścca, jak i pokuta, jako przewodnik dusz, są całkiem niestresujące. :)
Finkla
Złowienie ryby nie było łatwe i było testem cierpliwości i wytrwałości, więc nie powiedziałbym, że bardzo lajtowy ten czyściec. Miło, że wizja zainteresowała.
Koalo,
powyżej trzech grzechów wydaje się być limitem :)
Dzięki za przeczytanie!
Złowienie ryby nie było łatwe i było testem cierpliwości i wytrwałości, więc nie powiedziałbym, że bardzo lajtowy ten czyściec.
Mmm, jak na czyściec… to bardzo. Albo i bardzo bardzo.
powyżej trzech grzechów wydaje się być limitem :)
Ale powszednich, czy śmiertelnych? I pierworodny się liczy? I… ? XD (Zawsze można się czegoś poczepiać :D)