- Opowiadanie: Ambush - Na krawędzi zmierzchu

Na krawędzi zmierzchu

Błaha opo­wiast­ka, ale mam na­dzie­ję, że do­strze­że­cie głę­bię;)

Wy­my­śli­łam bie­ga­jąc po pe­ro­nach.

Dzię­ki bruce za ła­pan­kę i w ogóle za to, że jest;)

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Na krawędzi zmierzchu

– Wi­dzia­łeś tę eg­zo­tycz­nie ubra­ną damę? Miała pięk­ny tur­ban! Mo­gli­śmy kupić sobie na spół­kę ob­wa­rzan­ka, teraz czuję się tro­chę głod­na…

Iwona pa­pla­ła na różne te­ma­ty, jak za­wsze kiedy była zde­ner­wo­wa­na. Usia­dłem bli­sko, żeby dodać jej otu­chy.

Przez wiele lat pro­wa­dzi­ła nudne życie, wy­bie­ra­jąc naj­ła­twiej­sze opcje, nie gry­ma­sząc i nie ocze­ku­jąc od losu zbyt wiele. W ten spo­sób zna­la­zła pracę, męża, przy­ja­ciół. Przez kil­ka­dzie­siąt lat nie za­sta­na­wia­ła się, czy czuje się szczę­śli­wa. Zwy­czaj­nie re­ali­zo­wa­ła po­wie­rzo­ne jej za­da­nia, dbała o in­nych i cze­ka­ła na ko­lej­ne dni.

Przy­jaźń ze mną była pierw­szą rze­czą, którą zro­bi­ła spon­ta­nicz­nie. Dzia­ła­li­śmy razem, a Iwona z god­no­ścią zno­si­ła po­ja­wia­ją­ce się wy­ra­zy nie­za­do­wo­le­nia, oka­zy­wa­ne cho­ciaż­by przez jej do­ro­słe dzie­ci.

Praca w moim ze­spo­le to było coś, czego nigdy nie za­zna­ła. Wie­dzia­łem, że wy­ma­gam od niej wiele, ale dzię­ki mo­je­mu wspar­ciu i licz­nym tre­nin­gom cał­kiem do­brze sobie ra­dzi­ła.

Wszyst­ko mie­li­śmy za­pla­no­wa­ne i ob­li­czo­ne. Przej­ście na trze­ci peron zaj­mo­wał Iwo­nie nor­mal­nie je­de­na­ście minut. Sie­dzia­ła na ławce, po­zor­nie spo­koj­na, choć co jakiś czas zer­ka­ła na ze­ga­rek kon­tro­lu­jąc czas. W mo­men­cie, kiedy do punk­tu zero po­zo­sta­ło sześć minut po­wie­dzia­ła:

– Ru­sza­my, Che.

Jakby trze­ba mnie było o tym in­for­mo­wać!

Na­uczo­na do­świad­cze­nia­mi po­przed­nich akcji, nie ze­rwa­ła się do biegu. Me­to­dycz­nie spa­ko­wa­ła do torby bu­tel­kę wody i książ­kę, po czym za­pię­ła zamek. Zaraz potem ru­szy­li­śmy dziar­sko.

Szli­śmy naj­szyb­ciej jak się dało, od czasu do czasu prze­cho­dząc w trucht. Mi­ja­li­śmy skle­py, pie­kar­nie i licz­nych pa­sa­że­rów. Nie sko­rzy­sta­li­śmy z ru­cho­mych scho­dów.

Nie lubię ich, mam nie­od­par­te wra­że­nie, że mogą stać się pu­łap­ką.

Za to prze­ska­ki­wa­li­śmy po dwa, trzy stop­nie scho­dów, mknąc do wy­zna­czo­ne­go celu. Już na pe­ro­nie Iwona przy­sta­nę­ła, ła­piąc się za pierś.

– Dalej dziew­czy­no, nie łam się! – burk­ną­łem su­ro­wo.

Po­ciąg już cze­kał. Zegar po­ka­zy­wał do­kład­nie go­dzi­nę od­jaz­du. Iwona do­sko­czy­ła do wa­go­nu. Wi­dzia­łem jej bladą twarz i roz­sze­rzo­ne źre­ni­ce. Po skro­ni i wzdłuż bruzd no­so­wych pły­nę­ły po­je­dyn­cze kro­pel­ki. Za­pach ko­bie­ty mówił mi, że jest na skra­ju wy­trzy­ma­ło­ści.

Nie­do­brze – po­my­śla­łem. Nie wiem, czy wy­trzy­ma.

Ko­le­jarz za­gwiz­dał prze­ni­kli­wie. Na szczę­ście jakiś młody czło­wiek zła­pał Iwonę pod ło­kieć i wcią­gnął do wa­go­nu. Wsko­czy­łem za nią. Iwona cięż­ko klap­nę­ła na ja­kieś wolne miej­sce, a ja przy­tu­li­łem się do niej. Czu­li­śmy znu­że­nie i bło­gość.

– Udało się! – szep­nę­ła z dumą.

Wie­dzia­łem, że było to dla niej trud­ne nie tylko fi­zycz­nie. Bała się, że upad­nie, albo że się roz­dzie­li­my, jed­nak głów­nie oba­wia­ła się za­słab­nię­cia. Zwłasz­cza po tym, kiedy pod­czas akcji w marcu jakiś młody, pach­ną­cy eu­ka­lip­tu­sem le­karz po­wie­dział su­ro­wo:

– Nie wiem, co to za za­ba­wy, moja droga, ale to nie jest pani pierw­sze za­słab­nię­cie na pe­ro­nie! Jesz­cze raz, a za­wie­zie­my panią na kon­sul­ta­cję psy­chia­trycz­ną!

Wście­kłem się wtedy. Nie miał prawa tak mówić do mojej pod­opiecz­nej. Iwona po­trze­bo­wa­ła wy­zwań i ad­re­na­li­ny. A skoro tak, to jej się na­le­ża­ły.

Ale teraz znowu nam się udało. Od­po­czę­li­śmy chwi­lę i wy­sie­dli­śmy w Krze­szo­wi­cach.

– Może po­wtó­rzy­my? – za­pro­po­no­wa­ła z ło­bu­zer­skim bły­skiem w oku.

– Na dziś wy­star­czy – od­par­łem i do­tkną­łem jej dłoni nosem.

Mu­sia­łem o nią dbać. W końcu wy­sła­no mnie tu z misją ubar­wie­nia jej życia, a nie za­mor­do­wa­nia. Głos pły­ną­cy ze świa­tła roz­ka­zał:

– Idź i dodaj barw życiu tej do­brej ko­bie­ty! Niech po­czu­je ra­dość i ad­re­na­li­nę!

Chwi­lę póź­niej obu­dzi­łem się w schro­ni­sku, a męż­czy­zna w sza­rym swe­trze tłu­ma­czył:

– Pies jest młody. Chyba nieco zbyt młody dla pani… Ro­zu­mie pani sama.

– Pro­szę wy­ba­czyć mi na­chal­ność, ale czuję, że je­ste­śmy dla sie­bie stwo­rze­ni! – upie­ra­ła się Iwona.

– Julek, daj pani psa! – po­wie­dzia­ła czar­no­wło­sa dziew­czy­na, która za­bie­ra­ła mnie na spa­ce­ry. – Jest tu już pół roku i nikt nawet o niego nie za­py­tał. Zmar­nu­je się bi­du­lek!

Szary swe­ter wy­wró­cił ocza­mi i po­wie­dział:

– No, już do­brze… – wes­tchnął. W takim razie, pro­szę wy­peł­nić for­mu­larz. Jak go pani na­zwie?

– Che.

 

Koniec

Komentarze

Można tak też zro­bić, masz rację. :)

 

Aaa… ro­zu­miem. No to ja pod­świa­do­mie ode­bra­łam, że ona jest umie­ra­ją­ca i to jej ostat­nie takie moż­li­wo­ści po­czu­cia “praw­dzi­we­go życia”. :) A le­karz to psy­cho­te­ra­peu­ta. :)

 

Jak widzę, mój ko­men­tarz już jako pu­blicz­ny się tu po­ja­wił, zatem tylko do­pi­szę z bety, że szort w moim od­czu­ciu jest głę­bo­ki, nie­sie prze­sła­nie, aby nie za­ła­my­wać się, wie­rzyć w swoje moż­li­wo­ści, żyć przy­sło­wio­wą peł­nią. Cie­szy mnie, że in­spi­ra­cją było do­tar­cie na Zlot, przy­kro nie­zmier­nie, że było to zwią­za­ne z ty­lo­ma wy­rze­cze­nia­mi. :)

Raz jesz­cze ser­decz­ne dzię­ki. heartkiss

Pe­cu­nia non olet

Szort bar­dzo przy­jem­ny. Jeśli cho­dzi o “głę­bię” po­wie­dział­bym, że każdy ma swoje spo­so­by na bycie szczę­śli­wym i tak długo, jak nie robi innym krzyw­dy, nie po­win­no mu się prze­szka­dzać ;) Sama hi­sto­ria też na plus, w szcze­gól­no­ści za­koń­cze­nie za­sko­czy­ło.

Kilka uwag tech­nicz­nych:

Praca w moim ze­spo­le to było coś[,+] czego nigdy nie za­zna­ła.

Sie­dzia­ła na ławce, po­zor­nie spo­koj­na[,+] ale co jakiś czas zer­ka­ła na ze­ga­rek[,+] kon­tro­lu­jąc czas.

Bała się, że upad­nie, albo że się roz­dzie­li­my, ale głów­nie oba­wia­ła się za­słab­nię­cia.

Zda­nia skła­do­we nie za­wie­ra­ją prze­ci­wieństw, więc “ale” tro­chę mi zgrzy­ta. Może “cho­ciaż” bar­dziej by pa­so­wa­ło?

 

Po­zdra­wiam :)

It's hard to light a can­dle, easy to curse the dark in­ste­ad

smiley

Ach, te kra­ku­sy…i jak tu się nie roz­czu­lić?… Głę­bia nie tylko głę­bo­ka, ale i abs­trak­cyj­na

wiel­ce. Po­do­ba­ło się. Tylko ten:

Che Ge­va­ra.

Za bar­dzo ko­ja­rzy się z aż na­zbyt re­wo­lu­cyj­nym Gu­eva­rą i nie kon­we­niu­je z wcze­śniej­szą – a nad­rzęd­ną – Świa­tło­ścią…

Może samo Che? Wtedy che­eeche­che brzmia­ło­by jak pie­sko­we hau­uhau­hauu a po na­sze­mu:

bie­gu­siem do Pa­niu­si nogi!

wink

Po­zdra­wiam.

dum spiro spero

@o­sta­mie Cie­szę się, że wpa­dłeś i że do gustu Ci przy­pa­dło. uwzględ­ni­łam uwagi.

@Fa­scy­na­to­rze, jak to in­try­gu­je nas to co da­le­ko… Ja też chęt­nie czy­tam o morzu;) Gu­eva­rę wy­gna­łam do Bo­li­wii. Miło mi, że udało mi się rosz­czu­lić.

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Bar­dzo uro­kli­wa i za­ska­ku­ją­ca na końcu hi­sto­ria! W kilku zda­niach mia­łem tylko małe zgrzy­ty, to moje luźne pro­po­zy­cje sty­li­stycz­ne:

 

”Iwona po­trze­bo­wa­ła wy­zwań i ad­re­na­li­ny, więc na­le­ża­ły się jej i tyle w te­ma­cie” –> Druga częśc zda­nia mi tutaj zgrzy­ta, może po pro­stu z niej zre­zy­gno­wać? Z krop­ką po “ad­re­na­li­ny” brzmi moim zda­niem le­piej. A jeśli czu­jesz, że chcesz to zo­sta­wić, to może roz­dzie­lić to na dwa zda­nia i bez tego “więc”?

 

“W końcu wy­sła­no mnie tu z misją ubar­wie­nia jej życia, a nie za­bi­cia” – tutaj wy­szedł nie­świa­do­my (?) rym, nie­naj­le­piej to w pro­zie brzmi. Pro­po­no­wał­bym ja­kieś inne słowo/wy­ra­że­nie po prze­cin­ku :-)

 

“Wie­dzia­łem, że było to dla niej trud­ne nie tylko fi­zycz­nie” → to “nie tylko fi­zycz­nie” burzy tro­chę brzmie­nie zda­nia i jest tak na­praw­dę nie­po­trzeb­ne, bo to wy­ra­żasz dalej w tek­ście :-)

Sza­le­nie sym­pa­tycz­ny szort.

Pięk­nie po­ka­zu­je star­szym już lu­dziom, że jesz­cze wiele przed nimi, że wiele mogą i wiele do­ko­na­ją.

Nie poj­mu­ję tylko, dla­cze­go Iwona ob­ra­ła sobie tak szcze­gól­ną dzie­dzi­nę ak­tyw­no­ści. Czy to Che na­rzu­cił jej te ga­lo­pa­dy po pe­ro­nach?

 

Nie­do­brze – po­my­śla­łem. – Nie wiem, czy wy­trzy­ma. ->Druga pół­pau­za jest zbęd­na – przed my­śle­niem nie sta­wia­my pół­pau­zy.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Po­do­ba­ło mi się. Błaha hi­sto­ria, gdyby była opo­wie­dzia­na z punk­tu wi­dze­nia Iwony, na­bie­ra głębi, gdy oglą­da­my ją ocza­mi Che.

Po­zdra­wiam

@gim­lo­sie Dzię­ku­ję, że wpa­dłeś. Z ry­mo­wa­niem wciąż wal­czę, taką mam po­etycz­ną na­tu­rę;) Cie­szę się, że mimo man­ka­men­tów opko się po­do­ba­ło.

 

@re­gu­la­to­rzy Za­sa­dy co do za­pi­su myśli znam, ale wciąż jesz­cze robię błędy. Na po­mysł wpa­dłam jadąc do bruce. Chcia­łam za­pew­nić ci­chej Iwo­nie “rok nie­bez­piecz­ne­go życia”. Pa­mię­taj­my jed­nak, że ak­ty­wa­to­rem życia na kra­wę­dzi jest Che, a on ma swoje ogra­ni­cze­nia. Dzię­ku­ję za re­cen­zję.

 

@AP Tak Che ma głę­bię, mimo li­che­go ciał­ka;) Dzię­ki za wi­zy­tę.

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Am­bush, życzę Ci jak naj­wię­cej po­dró­ży, tu­dzież in­nych wy­da­rzeń sku­tecz­nie za­pład­nia­ją­cych Twoją wy­obraź­nię. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Oo! Am­bush! Zara biere łychę i wio­słu­ję ;). Przez przy­pa­dek.. wy­szedł mi mały, no tyci, taki tro­szecz­kę.. Wir zry­wa­ją­cy osno­wę rze­czy­wi­sto­ści 8D .. ko­niunk­tu­ral­na psy­chia­try­ca, dojeb..a mi takie saj­ko­tro­py i w ta­kich daw­kach że do­pie­ro dzi­siaj po pię­ciu dniach mózg wy­kształ­cił obej­ścia i wru­ci­ła mi wła­ści­wa re­cep­cja ;) KILL KILL KILL..

Kaw­koj piew­cy pie­śni se­ro­wych

Hi, hi!. Pie­ski są spoko, ale ja je­stem na nie chyba zbyt nie­od­po­wie­dzial­na. Wrony za­miast tego pró­bu­ję oswa­jać. Jak do­wiem się że mia­łam za­opie­ko­wać się jed­nym z ta­kich kra­czą­cych po­kur­czy( z woli stada) a saj­ko­tro­py zro­bi­ły że prze­szłam obo­jęt­nie, to le­piej niech pewna osoba sama po­łó­ży się na ziemi i ob­ry­su­je kredą.. po­zdra­wiam, hi hi shor­cik cał­kiem spo­czko:)

Kaw­koj piew­cy pie­śni se­ro­wych

O, Re­gu­la­to­rzy! W kon­tek­ście mojej po­dró­ży Twoje ży­cze­nie ocie­ra się o okru­cień­stwo;)

@A­strid Wró­ci­ła re­cep­cja. Czyli to hotel?;)

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Ojej, Am­bush, nie przy­pusz­cza­łam, że bie­ga­nie po pe­ro­nach wią­za­ło się z czymś strasz­nym. A ży­cze­nia pły­nę­ły z głebi serca. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

W kon­tek­ście mojej po­dró­ży Twoje ży­cze­nie ocie­ra się o okru­cień­stwo;)

Nie­ste­ty, po­twier­dzam, Am­bush ofiar­nie heart tar­ga­ła ma­te­ra­ce i pomp­ki wraz ze swoim prze­pysz­nym ser­ni­kiemheart, bo dużo wcze­śniej za­pa­dła de­cy­zja, że za­ku­pio­ne przez Jej Zna­jo­me­go (w ra­mach po­dzię­ko­wań za skrom­ną pomoc), spe­cjal­nie na nasz Zlot, zo­sta­ną przy­wie­zio­ne przez Nią oso­bi­ście au­tkiem i będą sobie spo­koj­nie cze­kać przez kil­ka­na­ście go­dzin w kwa­te­rze pry­wat­nej, gdzie Am­bush wy­pocz­nie po dłu­giej po­dró­ży. Pech po­psuł sa­mo­chód i wszyst­kie te mi­ster­ne plany speł­zły na ni­czym, a ja mam teraz strasz­ne wy­rzu­ty su­mie­nia, cią­gle ża­łu­jąc, że się jed­nak nie upar­łam, aby Zna­jo­my owe ma­te­ra­ce po pro­stu do mnie wy­słał pocz­tą/ku­rie­rem. sad

Am­bush, opo­wia­da­nie świet­ne, tylko bar­dzo szko­da, że oku­pio­ne takim wy­sił­kiem i ko­ja­rzo­ne tak przy­kro… sad

Pe­cu­nia non olet

Oj bruce nie wpa­daj w po­czu­cie winy. Moim kło­pot­kiem nie był ple­cak. Od kilku ty­go­dni snu­łam ma­rze­nia o sie­dze­niu z do­ro­sły­mi, roz­mo­wach i gril­lu. A wy­szło tak, że wpa­dłam, po­wie­dzia­łam “dzień dobry” i ru­szy­łam do domu. W dro­dze po­wrot­nej czu­łam się dziew­czyn­ka, wra­ca­ją­ca z we­so­łe­go mia­stecz­ka, po tym jak łobuz wy­rwał jej loda i dychę na ka­ru­ze­lę.

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Wpa­dłam w po­czu­cie i już się nie wy­grze­bię. crying I ja się szy­ko­wa­łam na dłu­uuugie po­ga­du­chy. Je­dy­na na­dzie­ja – że na­stęp­nym razem bę­dzie tak, jak to sobie za­pla­no­wa­ły­śmy. heart

Pe­cu­nia non olet

Sym­pa­tycz­na opo­wiast­ka, cho­ciaż pu­en­ta łatwa do prze­wi­dze­nia – tak jakoś po­dej­rza­nie wy­glą­da ma­ło­mów­ność nar­ra­to­ra w po­łą­cze­niu z bez­gra­nicz­ną ak­cep­ta­cją. Grunt, że im do­brze ze sobą.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Dzię­ki Fin­klo, cie­szę się że współ­od­czu­wasz z moim tan­de­mem.

 

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Iwona po­trze­bo­wa­ła wy­zwań i ad­re­na­li­ny. A skoro ta, to jej się na­le­ża­ły. → skoro tak?

Sym­pa­tycz­ny tekst. Spo­dzie­wa­łem się ja­kie­goś zwro­tu akcji, ale bar­dziej sta­wia­łem, że to w bie­ga­niu po pe­ro­nach bę­dzie coś za­ska­ku­ją­ce­go, a nie w nar­ra­to­rze.

Dzień dybry,

 

Tylko jedna uwaga:

– Ru­sza­my, Che.

Po­wi­nien być prze­ci­nek.

 

 

Bar­dzo miło za­ska­ku­ją­cy szor­cik :) Niby nic ta­kie­go, ale fak­tycz­nie czuć w tym jakąś głę­bię, która in­try­gu­je. Za­koń­cze­nie też jest świet­ne, zmu­sza do po­now­ne­go prze­śle­dze­nia tek­stu i do­ce­nie­nia do­bo­ru słów w taki spo­sób, by się nie do­my­ślić od razu, że nar­ra­to­rem tak na­praw­dę jest pie­sek. Świet­ne, ja kli­kam :)

 

Bez sztu­ki można prze­żyć, ale nie można żyć

@zyg­fry­d89 Dzię­ki za wi­zy­tę i re­cen­zję. Po­my­śle o tym zda­niu.

@Mi­chał­Bro­ni­sław Miło mi, że wy­ge­ne­ro­wa­łam takie;)

@Hol­ly­Hel­l91 Dzię­ki za wi­zy­tę, re­cen­zję i klika. Wsta­wiam prze­ci­nek.

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

My­śla­łem, że oni z nie­ja­kim Che chcą wy­sa­dzić po­ciąg, albo i dwo­rzec. Świet­ny plot-twist, cho­ciaż nie przy­tła­cza fan­ta­sty­ką.

Z głę­bią też mam pro­blem, bo:

Przez wiele lat pro­wa­dzi­ła nudne życie, wy­bie­ra­jąc naj­ła­twiej­sze opcje, nie gry­ma­sząc i nie ocze­ku­jąc od losu zbyt wiele.

Można i tak :-)

Po­do­ba mi się, jest lek­kie.

 

Pokój – szczę­śli­wość; ale bo­jo­wa­nie Byt nasz pod­nieb­ny

Bar­dzo miło się czy­ta­ło. 

Spe­cja­li­stą od głębi nie je­stem, ale umiem do­strzec i do­ce­nić de­ta­le. Drob­ny wy­ci­nek “rze­czy­wi­sto­ści pe­ro­no­wej” zo­stał przed­sta­wio­ny tak pla­stycz­ne, a przy tym z ogrom­ną lek­ko­ścią. Czu­łem się jak­bym tam był :)

Psia per­spek­ty­wa, też pięk­nie tu za­gra­ła. Do­da­ła opo­wie­ści uroku. 

Za­uwa­ży­łem tylko jedną li­te­rów­kę: A skoro ta, to jej się na­le­ża­ły

 

Na ko­niec jesz­cze tylko jedna rzecz @Ra­dek. My­śla­łem, że oni z nie­ja­kim Che chcą wy­sa­dzić po­ciąg, albo i dwo­rzec. 

Z przy­czyn oso­bi­stych, bar­dzo pro­szę nie wy­sa­dzać dwor­ca w Krze­szo­wi­cach :D

@Rad­ku Dzię­ki za wi­zy­tę.Iwona była taką wła­śnie cichą i skrom­ną osobą, ale dzię­ki Che do­świad­czy­ła “życia na kra­wę­dzi”;)

@cze­ke By­wa­łam czę­stym go­ściem na dwor­cach i sta­cjach, Krze­szo­wi­ce rów­nież są na mojej li­ście;) Cie­szę się, że udało mi się za­brać Cię w po­dróż;)

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Też do­strze­głem brak li­ter­ki, bo łatwo do­strzec źdźbło w opku cu­dzym ( jak mi Anet na­pi­sa­ła nie­daw­no )

A skoro ta, to jej się na­le­ża­ły.

Ca­łość uro­cza. Wia­do­mo teraz skąd biorą się pewne psy w schro­ni­skach i dla­cze­go są za­bie­ra­ne stam­tąd przez pew­nych ludzi. Słusz­nie w Bi­blio­te­ce.

Jak bym nawet Koalo twier­dzi­ła, że wszyst­kie psy w schro­ni­skach są wy­sła­ne z misją, tylko jacyś lu­dzie nie mają dość od­wa­gi, by pod­jąć się swo­jej misji;)

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Świet­nie na­pi­sa­ne, w krót­kim szor­cie zmie­ści­łaś na­pię­cie, nie­po­kój, czu­łość i trans­cen­den­cję.

Po­sta­cie, jak za­wsze, skre­ślo­ne enig­ma­tycz­nie, ale głę­bo­ko.

Sło­wem, po­do­ba­ło mi się!

Na kra­wę­dzi zmierz­chu

Nikt tego te­ma­tu nie po­ru­szył w ko­men­ta­rzach, a mi oso­bi­ście nie daje to spo­ko­ju.

Więc muszę o to spy­tać – jaki jest lore ty­tu­łu tego szor­ta?

Czy cho­dzi o zmierzch życia Che? Ra­czej wąt­pię, ale to mi pierw­sze przy­cho­dzi to głowy.

Za­praw­dę, w po­rów­na­niu do cie­pła i pro­stej głebi tek­stu, tytuł jest jakiś… sus

 

Ależ sym­pa­tycz­ne!

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

smiley

Czy cho­dzi o zmierzch życia Che?

Tak, cho­dzi tu o kres życia ale nie Che tylko Iwony. Che ma tylko (od­gór­ną dys­po­zy­cją) za­pew­nić jej

od­po­wied­nia dawkę ad­re­na­li­ny na te dni… Ale bez przy­spie­sza­nia nie­unik­nio­ne­go.

dum spiro spero

@chal­bar­czyk Bar­dzi się cie­szę, że przy­pa­dło Ci do gustu.

@A­eaeaether Po­patrz, a ja je­stem taka za­do­wo­lo­na z ty­tu­łu;) My­śla­łam o “roku nie­bez­piecz­ne­go żyia”, ale kto wie, może bę­dzie dużo wię­cej. Iwona dzia­ła na kra­wę­dzi, a zmierzch do­ty­czy jej, bo jest już nie­mło­da. Choć po­zna­łam nie­daw­no mło­de­go sta­ru­cha eme­ry­ta;)

@Gre­asy­Smo­oth Miło mi, że wpa­dłeś.

@Fa­scy­na­tor Z ust mi to wy­ją­łeś!;)

 

 

 

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Praw­dę mó­wiąc mój pa­skud­ny, krnąbr­ny mózg, od razu mi pod­po­wie­dział, że “Che” bę­dzie psem.

Ehhh… i jak tu czer­pać przy­jem­ność z za­sko­cze­nia, jak wła­sna głowa robi takie psi­ku­sy?

Ale nie mogąc czer­pać przy­jem­no­ści z za­sko­cze­nia, czer­pa­łem przy­jem­ność z tek­stu – lekki, a jed­nak z głę­bią.

Po­lu­bi­łem tę Iwonę, na kra­wę­dzi zmierz­chu.

I jej psia­ka też.

Kli­kał­bym ale już wkli­ka­ne.

en­tro­pia nigdy nie ma­le­je // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

smiley

@Fa­scy­na­tor Z ust mi to wy­ją­łeś!;)

Z Kra­ko­wem jakoś tak za­wsze mi po dro­dze, szcze­gól­nie jak sym­pa­tycz­ny i uro­czy…

A może też i tro­chę przez tę cza­krę pod Wa­we­lem – jedną z sied­miu na Ziemi…

smiley

 

Edit

ale kto wie, może bę­dzie dużo wię­cej. Iwona dzia­ła na kra­wę­dzi,

No wła­śnie – od dawna dzia­łam na kra­wę­dzi i też myślę o czymś takim…heh

Po­zdro­wie­nia dla ulu­bio­nej kra­ko­wian­ki (po Wan­dzie co nie chcia­ła tego tam, z Unii) oraz

mło­de­go eme­ry­ta.

smiley

dum spiro spero

@Ji­mie będę pró­bo­wać wy­pro­wa­dzić Cię na ma­now­ce!

 

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

@ bieta, trzy­mam kciu­ki by się udało :)

en­tro­pia nigdy nie ma­le­je // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Jaka pięk­na hi­sto­ria, od razu cie­plej na sercu <3

Faj­nie po­ka­za­ny motyw nie­chę­ci schro­nisk do da­wa­nia star­szym lu­dziom mło­dych psów, z jed­nej stro­ny nie jest to cał­ko­wi­cie nie­uza­sad­nio­ne, ale z dru­giej przy­naj­mniej zwie­rza­ki nie wy­cze­ku­ją w nie­skoń­czo­ność w bok­sach.

Gra­tu­lu­ję, coś pięk­ne­go! 

Hej, bar­dzo cie­ka­we opo­wia­da­nie.

Nie spo­dzie­wa­łem się ta­kie­go twi­stu, ale po ko­lej­nym przej­rze­niu tek­stu do­sze­dłem do wnio­sku, że ma to sens. Tu kwe­stie za­pi­sa­ne kur­sy­wą, tu ja­kieś burk­nię­cie. Zgrab­nie na­kre­śli­łaś ta­jem­ni­cę toż­sa­mo­ści Che. Czy­ta­ło się szyb­ko, bez zbęd­nych zgrzy­tów, a cała hi­sto­ria bar­dzo słod­ka i przy­jem­na.

Po­zdra­wiam

@a­Tu­chol­ko Ja co do za­sa­dy zga­dzam się, że star­si lu­dzie mogą brać star­sze psy, bo młody za­wsze ma szan­sę na ad­op­cję, a takie hi­sto­rie, że ad­op­to­wa­ny dzie­sięć lat temu jako dwu­la­tek, pan umarł i pies jest stary, chory łamią serce, ale nic wię­cej. Je­stem zwo­len­nicz­ką chi­po­wa­nia wszyst­kie­go co łazi i od­po­wie­dzial­no­ści za po­tom­stwo. Wtedy chęt­nych do ste­ry­li­za­cji by­ło­by wię­cej.

@Wyrm­Kil­ler Cie­szę się, że Cię za­sko­czy­łam;) Wciąż pró­bu­ję być jak dama w wo­al­ce;)

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Cześć,

przy­znam, że od pew­ne­go mo­men­tu po­dej­rze­wa­łem, że Che to pies. I też tro­chę zdu­mia­ło mnie, że Iwona jako sport eks­tre­mal­ny wy­bra­ła sobie aku­rat sprint po pe­ro­nach (ja bym się np. wku­rzał na ludzi ;)). Nie wpły­nę­ło to jed­nak na przy­jem­ność z czy­ta­nia opo­wia­da­nia :)

Przez wiele lat pro­wa­dzi­ła nudne życie, wy­bie­ra­jąc naj­ła­twiej­sze opcje, nie gry­ma­sząc i nie ocze­ku­jąc od losu zbyt wiele.

O nie, to o mnie. XD

A tak na serio, to ro­zu­miem i przyj­mu­ję prze­sła­nie, ale… nie lubię psów. :I Więc nie mogę z czy­stym su­mie­niem po­wie­dzieć, że mi się po­do­ba­ło.

P.S.: Tak się jakoś zło­ży­ło, że czy­ta­łem w cza­sie po­sto­ju po­cią­gu w Krze­szo­wi­cach. :)

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Wiesz @mi­cha­lo­vic Iwona to star­sza pani, która nie ma do­świad­czeń w życiu na kra­wę­dzi;) Wy­my­śli­ła, co wy­my­śli­ła. A może po­słu­cha­ła psa…

@SN­DWLKR to mo­gła­by być kuna, jeśli Ci to po­mo­że;) Dzię­ki za po­czy­ta­nie w Krze­szo­wi­cach.

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Słod­kie opo­wia­da­nie:) Idę po­gła­skać pie­ska:)

Dzię­ki vrchamps za wi­zy­tę. Moja śpi w no­gach.

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Dobry wie­czór, wpa­dłam na chwi­lę nie mogąc za­snąć. Krót­ki szor­cik jed­nej z moich ulu­bio­nych au­to­rek na tym por­ta­lu do­brze mi zrobi – po­my­śla­łam. Czy­ta­łam więc za­in­try­go­wa­na. Frag­ment o do­tknię­ciu nosem dłoni nieco mnie zbił z tropu. Potem błysk zro­zu­mie­nia roz­ja­śnił mi noc – przy­ja­ciel Iwony nie był czło­wie­kiem. I kiedy już my­śla­łam, że spo­koj­nie zasnę bo prze­cież za­gad­ka zo­sta­ła roz­wią­za­na, spły­nę­ło na mnie mnó­stwo prze­my­śleń i pytań; "a czy na pewno nie był czło­wie­kiem, bo prze­cież wy­raź­nie czuć, że miał ludz­ką duszę?"; "Może miał ciało zwie­rzę­cia a duszę zmar­łe­go kie­dyś czło­wie­ka?"; "Zatem, czy re­in­kar­na­cja ist­nie­je?", A sama Iwona? "Co za przy­pa­dłość tra­wi­ła tę bied­ną ko­bie­tę, że miała dusz­no­ści przy wy­sił­ku fi­zycz­nym? Wień­có­wa? Może astma? Może po pro­stu wiek… (tu ode­zwa­ło się skrzy­wie­nie za­wo­do­we)"; "czy aby na pewno była taka bied­na, skoro zna­la­zła przy­ja­cie­la, który tak do­brze ro­zu­miał jej po­trze­by?", "Ale, czy rze­czy­wi­ście Che je ro­zu­miał, czy tylko wy­ko­ny­wał po­le­ce­nia głosu?", a w końcu "co/kto krył się za gło­sem zza świa­tów?"… Krót­ko mó­wiąc opo­wia­da­nie to wy­zwo­li­ło całą masę pytań, a fi­nal­nie skło­ni­ło do całej gamy re­flek­sji nad róż­ny­mi aspek­ta­mi życia. Tak czy ina­czej, Iwona miała szczę­ście, że zna­lazł się w końcu ktoś, kto spra­wił, że czuła się speł­nio­na. Re­flek­syj­ne wy­szło to opo­wia­da­nie. Po­zdro­wion­ka :)

Sym­pa­tycz­ne :)

Przy­no­szę ra­dość :)

@Baś­ko.Szcze­pa­now­ska dla czy­ta­nia ta­kich re­cen­zji czło­wiek pu­bli­ku­je;) Dzię­ku­ję za prze­mi­łe i głę­bo­kie uwagi. Już czuję jak małe pącz­ki weny wy­sta­wia­ją łebki do słoń­ca, zwłasz­cza że skoń­czy­łam urlop i je­stem wy­mę­czo­na i sma­gła;)

@Anet Ty wiesz, że przy­no­sisz ra­dość!

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Nowa Fantastyka