- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Promyk słońca przed zimą

Promyk słońca przed zimą

Prosta i krótka historia.

Miłego czytania. 

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

Użytkownicy

Oceny

Promyk słońca przed zimą

Obudził go odgłos zamykanych drzwi. Zniknęły koszmary, pozostała tylko świadomość, że żona właśnie wyszła do pracy. Omiótł pustym wzrokiem pokój; na krześle wisiała koszula oświetlona promieniami słońca, a na biurku leżały złożone spodnie.

Wstał chwiejnie, założył ubranie i ruszył w stronę drzwi. Potknął się o rzuconą niedbale kołdrę, ale zaraz wstał, na jego twarzy nie zagościł ani gniew, ani uśmiech, twarz była blada, a wargi suche.

Wszedł do kuchni. Na stole czekał już talerz z jajecznicą, a po pomieszczeniu rozchodził się zapach parującej kawy. Usiadł na krześle i spojrzał przez okno na wierzbę; drzewo gubiło już liście, nadchodziła jesień, ale… czy coś to dla niego zmieniało? Od dwóch lat absolutnie nic. Ze wszystkich pór roku nienawidził tylko wiosny, która wysysała z niego życie, to wtedy koszmary powracały ze zdwojoną siłą, a tęsknota ożywała.

Podszedł do lodówki i powoli pociągnął za uchwyt, po czym odszukał wzrokiem kartonik z truskawkowym mlekiem.

Przed oczami znów stanął mu obraz małej Zośki, jej uśmiechniętej twarzy i opadających na ramiona blond włosów. Kupował jej truskawkowe mleko. Zawsze wtedy podskakiwała, a w jej oczach widział radość.

Zamknął lodówkę i znowu usiadł przy stygnącym śniadaniu. Jajecznica nie miała smaku, a przynajmniej on go nie czuł. Słyszał tykanie zegara, ale czas nie grał dzisiaj roli – wziął przecież wolne.

 

***

 

Szedł po błotnistej ścieżce w towarzystwie wierzb i łagodnego wiatru. Liście przyklejały się do butów, ale nie dbał o to, ani o nic innego, jedynie cisza dawała chwilę spokoju. Po prawej stronie płynęła rzeka, a w niej moczyły się kaczki. Czasem lubił na nie patrzeć, ale tylko czasem, kiedy wspomnienia nie bolały, a przynosiły ulgę.

Odwrócił wzrok i… znieruchomiał. Potrząsnął głową, jakby chciał odegnać zwidy. Nic się nie zmieniło.

Nadal widział siedzącą na ławce dziewczynkę, która do złudzenia przypominała jego własną córkę. Choć rysy były poważniejsze, to jednak wciąż widział te blond włosy i niezapomniany uśmiech.

Dziewczynka trzymała w rękach mały album. Wkładała do niego liście z kupki położonej obok.

Mężczyzna po prostu stał i nie potrafił odwrócić wzroku ani się ruszyć. Ona go nie widziała, była zbyt zajęta układaniem liści, włożyła jeszcze jeden piękny okaz, gdy zawiał mocniejszy wiatr, rozrzucając stosik. Zeskoczyła z ławki i zaczęła ganiać za pomarańczowymi liśćmi.

Mężczyzna niepewnie podszedł bliżej i zapytał:

– Potrzebujesz pomocy?

Podniosła wzrok i uśmiechnęła się:

– Poproszę. A jak się pan nazywa?

– Ja? Nie… – zmieszał się. – Adam… A ty? – dodał po chwili.

– Zosia – odpowiedziała i wyciągnęła rękę. – Wszystko w porządku?

Stał z rozdziawionymi ustami i mrugał, dopiero po długiej chwili zdobył się na odpowiedź

– Tak, tak oczywiście… Po prostu piękne imię. – Potrząsnął małą dłonią.

– Dziękuję. Tylko liście coraz dalej…

– Ależ tak, już pomagam.

Schylił się i zaczął zbierać pożółkłe listki.

– Coś pana martwi?

Znieruchomiał i obrócił się w stronę dziewczynki.

– Mnie?

– Kiedy się przedstawiłam, to… Rozumie pan, o co mi chodzi? – zapytała wciąż z uśmiechem.

– Ach, tak. Wspomnienie.

Pokiwała głową. Chwyciła ostatni liść i z powrotem usiadła na ławce. Adam podszedł do niej i położył swój łup na kupkę. Usiadł obok, nie spuszczając wzroku z dziewczynki:

– Przypominasz mi kogoś – szepnął ledwo dosłyszalnie.

Przerwała wkładanie liści do albumu.

– Naprawdę?

Potwierdził skinieniem głowy i uciekł wzrokiem na drzewa, które teraz wydawały mu się dziwnie szare.

– Ładne, prawda? – Zosia zmrużyła oczy. – Niedługo zima, będzie śnieg, będą walki na śnieżki i będzie się można ślizgać po lodzie.

Przygryzł wargę. Przecież po zimie zawsze nadchodziła wiosna, początek natury… I wtedy znów gryzł go ten sam dym, co tamtego dnia, znów widział płomienie i znów słyszał przeraźliwy krzyk.

– Przypominasz mi… córkę. Moją małą Zosię, tak jakbym znów ją widział – powiedział, patrząc nieobecnym wzrokiem gdzieś w dal. – Pamiętam ją, a ty… Ty jesteś bardzo podobna, tylko… jakby starsza.

Patrzyła na niego błyszczącymi oczami, już się nie uśmiechała.

– Dziękuję – dodał po chwili i spuścił głowę. – Nie powinienem ci tego mówić, to moje problemy. Moje sprawy. Ale naprawdę dziękuję, że słuchasz. Czuję się, jakbym znów rozmawiał z nią, chociaż to nie to samo… Prawda? A jednak… Nieważne. Ona umarła, może z mojego powodu? Gdybym wtedy nie pojechał… to nadal by się uśmiechała. Nie wiem…

Urwał, czując na barku delikatny dotyk.

– To nie twoja wina – powiedziała.

– A czyja?

Zamyśliła się i dopiero po długiej chwili odpowiedziała:

– Popatrz w niebo.

Podniósł wzrok, ale nie zobaczył nic, poza niebieską taflą i wolno płynącymi chmurami.

– Ona tam jest – powiedziała Zosia. – Patrzy na ciebie każdego dnia.

Milczał, szukając wśród obłoków zielonych oczu.

– Naprawdę w to wierzysz? – zapytał.

– A czemu nie? Gdy znika wiara, życie traci sens.

Pokiwał głową. Jesienne liście wirowały pośród drzew unoszone kolejnymi podmuchami wiatru, jak kiedyś, gdy siedział z żoną i córeczką w tym samym parku. Dawno temu. Dwa, może trzy lata wstecz?

– Jej mama – zaczął drżącym głosem. – Ja ją zmęczyłem. Przez te dwa lata… Ona się podniosła po stracie, ja nie. Chciała mi pomóc. Zawiodłem…

Ukrył twarz w dłoniach. Z piersi wyrywał się szloch, którego nie próbował powstrzymywać.

– Nigdy nie jest za późno – usłyszał cichy, kojący głos Zosi tuż obok ucha.

Spojrzał w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą siedziała dziewczynka. Zniknęła. Rozejrzał się na boki, ale zobaczył tylko drzewa i liście, Zosi nigdzie nie było. Poderwał się i wtedy zauważył album otwarty na pierwszej stronie. Nad liściem widniał napis: „Nie jest za późno”.

Podniósł wzrok na błękitne niebo. Sznur kaczek sunął pod chmurami i gdzieś tam daleko być może ktoś otworzył okno, by spoglądać na Ziemię. Adam po raz pierwszy od dwóch lat się uśmiechnął. 

Koniec

Komentarze

cryingheart

Urwał, czując na swoim braku delikatny dotyk.– literówka.

Klikam, Anonimie. 

Dziękuję, bruce za wskazanie błędu oraz punkt do biblioteki heart

A ja – za tekst. :)

Smutny poranek mężczyzny niepogodzonego ze śmiercią córki. Zdarzenie w parku daje nadzieję, że przyszłość będzie lepsza…

 

Chwy­ci­ła ostat­nie­go li­ścia… → Chwy­ci­ła ostat­ni li­ść

Dziękuję, regulatorzy.

Witaj, Anonimowy Bycie Autorski. Teraz nastąpi masakra. Nie reguluj odbiornika. Nie reinstaluj systemu.

 Omiótł nieżywym wzrokiem pokój

… why. Ta metafora jest po prostu niepoważna. W tekście humorystycznym byłaby nieszczególnie zabawna, ale tu chyba miało być serio. A nie jest.

 na krześle wisiała koszula oświetlona przez promienie słońca, a na biurku leżały złożone spodnie

Oświetlona promieniami słońca. Nawet moi bałaganiarze nie kładą spodni na biurku, ale chyba Twój bohater ma być pogrążonym w depresji abnegatem – wtedy OK.

 Wstał chwiejnym krokiem

Wstał chwiejnie.

 Potknął się o rzuconą niedbale kołdrę

Zaraz, zaraz. Jeśli rzucił kołdrę, to wymagało włożenia pewnej energii, której nie ma. A jeśli pozwolił jej się zsunąć, to powinna leżeć przy łóżku, nie po drodze do drzwi.

 na jego twarzy nie zagościł ani wyraz gniewu, ani uśmiechu, twarz była blada, a wargi suche

Przegadane. Uśmiech jest wyrazem twarzy, więc wyraz uśmiechu to masło maślane.

 drzewo gubiło już liście, co było zwiastunem jesieni

Drzewo gubiło już liście w zapowiedzi jesieni. Nadal brzydkie, ale chociaż po polsku.

 Poza wiosną, która wysysała z niego życie, to wtedy koszmary powracały ze zdwojoną siłą, a tęsknota ożywała.

Zdanie nie łączy się logicznie z poprzednim.

 po czym odszukał wzrokiem tylko jeden produkt

A można skupić wzrok na paru rzeczach? Odszukał wzrokiem ten jeden produkt. Dałoby się jeszcze skrócić, ale to minimum. Ponadto: z mlekiem truskawkowym.

 Zawsze wtedy podskakiwała, a w jej oczach widział radość.

Hmm.

 Jajecznica nie miała w sobie smaku, a przynajmniej on go nie czuł.

Jajecznica nie miała smaku, a przynajmniej on go nie czuł.

 delikatnego wiatru

Łagodnego wiatru. Albo powiewów wiatru, też by pasowało.

 Liście przyklejały się do butów, ale nie dbał o to, ani o nic innego, jedynie cisza dawała chwilę spokoju.

Nie widzę związku?

 rzeka, w której bawiły się kaczki

Hmmmm. Czy człowiek tknięty Strasznym Nieszczęściem i Wielką Rozpaczą przypisuje kaczkom skłonność do zabawy? Czy raczej postrzega świat jako odbicie stanu swej udręczonej duszy?

Potrząsnął głową, jakby chciał odegnać zwidy.

Bo może faktycznie chciał?

 Nadal widział dziewczynkę siedzącą na ławce, która aż nadto przypominało mu jego własną córkę.

Ze składni wynika, że ławka przypominała córkę. Składnia jest ważna. Nadal widział siedzącą na ławce dziewczynkę, która do złudzenia przypominała jego własną córkę.

 rysy były poważniejsze

…? Masz na myśli, że wyglądała na starszą?

 niezapomniany uśmiech

Hmm.

 Wkładała do niego liście z kupki położonej obok.

https://www.youtube.com/watch?v=_O26Dc1O3aE :)

 Mężczyzna po prostu stał i nie potrafił odwrócić wzroku ani się ruszyć.

Bardzo zapewniające. Wczuj się w tego pana.

 włożyła jeszcze jeden piękny okaz, gdy zawiał mocniejszy wiatr, rozrzucając kupkę.

Włożyła do albumu jeszcze jeden piękny okaz, gdy mocniejszy powiew wiatru rozrzucił stosik. Uważaj na skojarzenia. Imiesłowy oznaczają jednoczesność, nie przyczynowość.

 podszedł niepewnym krokiem bliżej

Niepewnie podszedł bliżej.

 wyciągnęła dłoń

Lepiej: rękę.

 Potrząsnął małą dłoń.

Potrząsnął małą dłonią.

Gdy podałam imię

Nienaturalne. Kiedy się przedstawiłam.

 Ach tak.

Ach, tak.

 Chwyciła ostatniego liścia

Chwyciła ostatni liść. Miło by było jakoś opisać tę pogoń. Liście mogłyby się Adamowi wymykać, jak wspomnienia – na przykład.

 położył swój łup na kupkę

Hmmm, łup?

 Potwierdził skinieniem

Skinieniem głowy.

 uciekł wzrokiem przed siebie na drzewa,

Wiem, o co chodzi, ale opisane bardzo nieładnie.

 początek natury

?

 patrząc nieobecnym wzrokiem gdzieś w dal

Hmm.

 czując na swoim barku delikatny dotyk

"Swoim" wytnij.

 Zamyśliła się i dopiero po długiej chwili odpowiedziała:

– Popatrz w niebo.

Chyba nie o to Ci chodzi, ale to jest pewna sugestia.

nic, poza niebieską taflą

Tu bez przecinka.

 – Ona tam jest – powiedziała Zosia. – Patrzy na ciebie każdego dnia.

Mhm. Słodkie, ale trochę… zdawkowe. Takie rzeczy się mówi dzieciom, żeby nie przeszkadzały pytaniami, kiedy dorośli mają na głowie organizację pogrzebu i sprawy spadkowe. Nie chodzi mi o samo sedno, tylko o pewną prymitywizację konceptu.

 Jesienne liście wirowały pośród drzew noszone kolejnymi podmuchami wiatru

Może lepiej: unoszone.

 cichy kojący głos

Cichy, kojący głos.

Bardzo młody tekst – świadczy o młodzieńczej wrażliwości, ale niekoniecznie o oryginalności przemyśleń. To nie szkodzi – pewne rzeczy trzeba powtarzać. Wyszło smutno – ale może głównie z powodu tematyki? Może spróbuj napisać smutną scenę nieco mniejszego kalibru? Jeszcze nie do końca panujesz nad słowami, więc dużo czytaj i pisz. I cóż. Powodzenia.

Dziękuję, Tarnino za wnikliwy komentarz. 

Błędy poprawiłem. 

Bardzo młody tekst – świadczy o młodzieńczej wrażliwości

Trochę trudno było mi się wczuć w mężczyznę okrytego poważną żałobą, gdy sam mam szesnaście lat :)  Ograniczał mnie limit znaków (tekst na konkurs), a później, przed wrzuceniem na Nową Fantastykę już specjalnie opowiadania nie poprawiałem. Miałem problem z upchnięciem tej sceny w tak małej liczbie słów, by wszystko wyszło naturalnie, stąd pewnie też zbyt szybka, a w konsekwencji nierealistyczna przemiana głównego bohatera. Muszę mierzyć znaki na zamiary :D 

Jeszcze nie do końca panujesz nad słowami, więc dużo czytaj i pisz. I cóż. Powodzenia.

Jeszcze raz dzięki. Jasne, będę pisał :) 

Trochę trudno było mi się wczuć w mężczyznę okrytego poważną żałobą, gdy sam mam szesnaście lat :)

 

A tak serio – z jednej strony, pisze się nie tyle z wiedzy, ile z empatii (a empatia Ci wyszła), ale z drugiej strony – wiedza nie zaszkodzi. Nie twierdzę, że możesz pisać tylko o tym, czego sam doświadczyłeś (czy bezpośrednio zaobserwowałeś), bo w takim razie nie mielibyśmy fantastyki. Twierdzę (na podstawie własnego doświadczenia wink) że wszystko trzeba głębiej przemyśleć. Na papierze.

Poświęć drzewo w imię sztuki :)

Muszę mierzyć znaki na zamiary :D

O, to, to.

heart

Bardzo ładne opowiadanie! Jest pełne smutku, a później pojawia się nadzieja. Spokojne tempo i długość tekstu pasują do fabuły. Pozdrawiam :D

Twierdzę (na podstawie własnego doświadczenia wink) że wszystko trzeba głębiej przemyśleć. Na papierze.

Ależ oczywiście, kilkukrotnie poprawiałem tekst, ale cóż… Nie obeszło się bez wielu błędów ;) 

 

Dziękuję, M.G.Zanadro za opinię. 

Miło, że pozytywnie oceniasz opowiadanie, zawsze to jakaś nadzieja, iż w przyszłości napiszę coś naprawdę dobrego :D 

Również pozdrawiam. 

 

Nie ma tekstu bez błędów :) Głowa do góry! Zrobisz lepsze kiedy indziej.

Nowa Fantastyka