- Opowiadanie: fanthomas - Manne Queen

Manne Queen

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Manne Queen

 

 

– Po­wiedz mi, opity te­sto­ste­ro­nem samcu alfa, jak za­mie­rzasz od­bie­rać dźwięk, skoro nie mo­żesz zmie­nić czę­sto­tli­wo­ści?

– My­śla­łem, że pusz­czą na­gło­śnie­nie ze­wnętrz­ne. Radio było już ze­psu­te, kiedy ku­po­wa­łem auto. To zna­czy, dzia­ła, ale na swój dziw­ny spo­sób. Na wszyst­kich sta­cjach leci pra­wie to samo. Mu­zy­ka z ot­chła­ni ko­smo­su na­prze­mien­nie z tą z sa­me­go dna pie­kła. Prze­su­wam i nic się nie zmie­nia. Coś okrop­ne­go.

– Po pro­stu gałka od­po­wie­dzial­na za prze­wi­ja­nie się ze­psu­ła. Na­praw­dę my­ślisz, że wszę­dzie pusz­cza­li­by w kółko tę jedną gów­nia­ną pio­sen­kę?

– Ale na wy­świe­tla­czu sta­cje się zmie­nia­ją.

– Nie wierz we wszyst­ko, co wi­dzisz. To tylko ruch po­zor­ny, ale nie kryje się za nim nic wię­cej.

Znaj­do­wa­li­śmy się na te­re­nie grin­dho­use’u, który czasy swo­jej świet­no­ści już dawno miał za sobą. Kie­dyś pusz­cza­no tam naj­bar­dziej krwa­we i ob­ra­zo­bur­cze pro­duk­cje, teraz przy­cią­gał co naj­wy­żej stę­sk­nio­nych za daw­ny­mi cza­sa­mi fa­na­ty­ków kina eks­plo­ata­cji. A co ja tam ro­bi­łem? Chcia­łem po pro­stu zo­ba­czyć jak to wy­glą­da, po­czuć ten kli­mat. Nie­ste­ty na razie nie było ni­ko­go wię­cej. Na ogrom­nym par­kin­gu przed te­le­bi­mem stał tylko jeden sa­mo­chód, a w nim ja i Ca­ro­li­ne. W cza­sie pan­de­mii, kiedy li­czył się dy­stans, kino sa­mo­cho­do­we nieco od­ży­ło, ale szyb­ko stra­ci­ło na zna­cze­niu. Nie zdzi­wi­ło mnie to, że by­li­śmy tam sami. Komu chcia­ło­by się prze­mie­rzać dzie­siąt­ki ki­lo­me­trów, tylko po to, żeby obej­rzeć jakiś film we wnę­trzu cia­sne­go auta, skoro to samo można było robić we wła­snym miesz­ka­niu, prze­glą­da­jąc prze­past­ne bi­blio­te­ki ser­wi­sów stre­amin­go­wych i wy­bie­ra­jąc co­kol­wiek, na co się miało aku­rat ocho­tę, a nie to, co ktoś przy­go­to­wał. No i bez­pro­ble­mo­wo za­trzy­mać w po­ło­wie, gdy stwier­dzi­my, że to nic war­to­ścio­we­go, po czym włą­czyć coś in­ne­go.

– Pew­nie nikt wię­cej się nie zjawi i w ogóle od­wo­ła­ją seans – stwier­dzi­łem smut­no.

– Ja je­dy­nie chcę zo­ba­czyć jak inni robią to w au­tach.

– Co?

– Jak upra­wia­ją seks w trak­cie filmu, jak pie­przą się ni­czym na­pa­lo­ne kró­li­ki. Za sta­rych do­brych cza­sów grin­dho­use’y słu­ży­ły tylko do tego, żeby się zbio­ro­wo dup­czyć na oczach in­nych.

– Le­piej robić to w od­osob­nie­niu.

– Na przy­kład tu i teraz? Czyż­byś coś su­ge­ro­wał? Za­po­mnij.

– Czemu nie?

– Bo ko­ja­rzysz mi się ze sta­rym, gru­bym i spo­co­nym zbo­kiem, ona­ni­zu­ją­cym się pod domem swo­jej daw­nej mi­ło­ści.

– Po­wi­nie­nem się ob­ra­zić? Czy jed­nak żar­tu­jesz?

– Idź le­piej zo­bacz, czy ktoś tam jest.

Wska­za­ła pal­cem na nie­wiel­ki bu­dy­nek sto­ją­cy nie­da­le­ko te­le­bi­mu. Wy­sia­dłem chyba tylko po to, żeby się na chwi­lę od­ciąć od Ca­ro­li­ne. Ostat­nio coraz czę­ściej jej głu­pie do­cin­ki dzia­ła­ły mi na nerwy.

Nawet nie mu­sia­łem się zbli­żać, bo od razu dało się za­uwa­żyć, że w środ­ku jest rów­nie pusto jak w gło­wie mojej dziew­czy­ny. Na drzwiach znaj­do­wa­ła się kłód­ka, a pod nią ktoś na­pi­sał spray­em pięk­ne słowo: „Spier­da­laj”.

– Chyba ni­ko­go nie ma.

– Może po­my­li­łeś daty i to nie dzi­siaj?

– Nie, na pewno wszyst­ko do­brze za­pla­no­wa­łem. Spraw­dza­łem kil­ku­krot­nie na stro­nie in­ter­ne­to­wej.

– A co z bi­le­ta­mi?

– Mam wej­ściów­kę VIP. Do­sta­łem od zna­jo­me­go.

Po­chwa­li­łem się po­mię­tym pa­pier­kiem, który wy­cią­gną­łem z kie­sze­ni. Ca­ro­li­ne prze­wró­ci­ła ocza­mi. To praw­da, ktoś po­wi­nien tu być i spraw­dzać bi­le­ty oraz zaj­mo­wać się ja­ką­kol­wiek or­ga­ni­za­cją se­an­su.

– Może dla pew­no­ści zo­bacz jesz­cze raz, czy coś się nie zmie­ni­ło.

– Nie mam za­się­gu.

 – Po pro­stu po­wiedz, że ci się nie chce.

– Okej, nie chce mi się. Za­do­wo­lo­na? Mój te­le­fon dzia­ła jak naj­gor­szy szmelc i muli przy od­pa­le­niu prze­glą­dar­ki. Nie mam ocho­ty się bez po­trze­by wku­rzać. Sama sprawdź.

– No pro­szę, jaki dżen­tel­men. A może ja też nie mam ocho­ty tam za­glą­dać, bo na ta­pe­cie znaj­du­je się zdję­cie ja­kie­goś pe­da­ła, który mnie obej­mu­je?

– Pieprz się.

– Na pewno nie z tobą. Twoje auto to też szmelc. I nie mówię tylko o radiu.

Prze­rwa­li­śmy tę naszą małą wo­jen­kę, bo za­uwa­ży­li­śmy nad­jeż­dża­ją­cy sa­mo­chód. Za­trzy­mał się da­le­ko od nas, na samym końcu par­kin­gu.

– Czyli jed­nak zna­leź­li się jesz­cze inni kre­ty­ni, któ­rzy przy­by­li tu, żeby po­oglą­dać pusty ekran – stwier­dzi­ła z prze­ką­sem Ca­ro­li­ne.

– Nawet nie mają ocho­ty się do nas zbli­żać.

– Chyba do cie­bie.

Tak to już było z Ca­ro­li­ne. Lu­bi­ła wszyst­kich ob­ra­żać, sama w grun­cie rze­czy ocze­ku­jąc tego sa­me­go. Za­czy­na­ło mnie to draż­nić. Nie lu­bi­łem uprzy­krzać lu­dziom życia, a jesz­cze bar­dziej, gdy ktoś mi ubli­żał. Ale czego się nie robi z mi­ło­ści, praw­da?

– Ten seans za­czy­na się w nocy. Nic dziw­ne­go, że jesz­cze pra­wie ni­ko­go nie ma.

– My­śla­łem, że przy­naj­mniej bę­dzie oka­zja po­ga­dać z ja­ki­miś ma­nia­ka­mi kina.

– Masz jedną parkę i do nich nie idziesz.

– Cze­kam, aż oni zro­bią pierw­szy krok.

– Tak samo było ze mną?

– Słu­cham?

– Mu­sia­łam do cie­bie po­dejść i za­ga­dać, bo ty byś nigdy tego nie zro­bił.

– Wcale nie. Przy­mie­rza­łem się.

– Jasne, pew­nie. Za­cho­wu­jesz się jak ostat­nia pizda. Po­wi­nie­neś teraz zła­pać mnie i ostro wy­ru­chać, tak żeby tamci wi­dzie­li.

– Mó­wi­łaś, że żad­ne­go seksu nie bę­dzie.

– Zmie­ni­łam zda­nie.

Usia­dła na masce sa­mo­cho­du i za­czę­ła roz­pi­nać gu­zi­ki w ko­szu­li. Pod spodem nie miała kom­plet­nie nic. Zbli­ży­łem się i chcia­łem ją objąć, ale od­sko­czy­ła zwin­nie ni­czym kotka na go­rą­cym bla­sza­nym dachu.

– Gdzie z tymi ła­pa­mi, bru­ta­lu?

– Sama chcia­łaś.

– Nie po­tra­fisz mnie roz­szy­fro­wać? Uda­wa­łam ko­kiet­kę, żeby roz­pa­lić fa­ce­ta w tam­tym wozie. Pójdę się przy­wi­tać i może mu ob­cią­gnę przy oka­zji.

– Skąd wiesz, że tam sie­dzi ja­ki­kol­wiek męż­czy­zna?

– Jeśli bę­dzie laska, to zo­sta­wię ją tobie. Choć w sumie może nie warto wy­brzy­dzać.

– Je­steś na­praw­dę po­wa­lo­na.

– Dzię­ki, skar­bie. Uwiel­biam kom­ple­men­ty. Zo­staw sobie parę na potem.

My­śla­łem, że ble­fo­wa­ła i nie po­dej­dzie do sto­ją­ce­go w od­da­li sa­mo­cho­du, ale zro­bi­ła to, na do­da­tek cały czas uwo­dzi­ciel­sko krę­cąc pupą. Zbli­ży­ła się do po­jaz­du i zaj­rza­ła przez bocz­ną szybę. Potem zro­bi­ła nie­ocze­ki­wa­ny zwrot w tył i bar­dzo szyb­ko wró­ci­ła.

– Kurwa – po­wie­dzia­ła do mnie.

– Druga? – za­py­ta­łem iro­nicz­nie, ale od razu za­uwa­ży­łem, że Ca­ro­li­ne nie ma ocho­ty na żarty.

– Nie uwie­rzysz, co tam wi­dzia­łam.

– Fak­tycz­nie się bzy­ka­ją?

– Za­mknij się. Nie ma ni­ko­go w środ­ku.

– Też mi od­kry­cie. Po­szli po­zwie­dzać oko­li­cę.

– Wi­dzia­łeś, żeby ktoś wy­cho­dził?

– Co za róż­ni­ca? Nie pa­trzy­li­śmy cały czas.

– Nawet nie wiesz, o co mi cho­dzi. Tam nie ma ludzi, a miej­sca pa­sa­że­rów zaj­mu­ją ma­ne­ki­ny.

Na­bie­ra­ła mnie. Nie mia­łem ocho­ty iść i tego spraw­dzać. Z da­le­ka fak­tycz­nie nie widać było, żeby kto­kol­wiek się ru­szał. Wy­glą­da­li jak tru­po­sze po­zo­sta­wie­ni w na­grza­nych sa­mo­cho­dzie przez ja­kie­goś sza­leń­ca.

– Nie wie­rzysz mi?

– Wie­rzę i dla­te­go tam nie pójdę. Okej, dwa ma­ne­ki­ny w sa­mo­cho­dzie. Też mi coś. Może ktoś te­stu­je zde­rze­nia czo­ło­we i za chwi­lę w to autko wje­dzie roz­pę­dzo­ny czołg?

– De­ner­wu­jesz mnie.

– A może chcesz, żebym to ja w nich wje­chał? Żebym do­szczęt­nie roz­pie­przył swoje autko, które i tak na­da­je się na szro­ta? Prze­cież lu­bisz ad­re­na­li­nę.

– Wal się.

– Uspo­kój się, ochłoń, po­me­dy­tuj. Po­cze­kaj­my chwi­lę. Na pewno zjawi się wię­cej osób.

Wsie­dli­śmy z po­wro­tem do auta. Po­po­łu­dnio­we słoń­ce świe­ci­ło mi w oczy, choć ze wscho­du nad­pły­wa­ły ciem­ne chmu­ry. A może już noc się zbli­ża­ła? Moja dama za­ję­ła się prze­glą­da­niem In­sta­gra­ma. Za­mkną­łem oczy. Byłem pe­wien, że nie zasnę.

Kiedy się obu­dzi­łem, ota­cza­ła mnie ciem­ność. Pró­bo­wa­łem się pod­nieść i ude­rzy­łem o coś głową. Ten prze­skok cza­so­wy był tak gwał­tow­ny, że chwi­lę trwa­ło, aż przy­po­mnia­łem sobie, gdzie je­stem.

– Ca­ro­li­ne?

– Sie­dzę tuż obok – usły­sza­łem.

Fak­tycz­nie była przy mnie, choć wi­dzia­łem je­dy­nie zarys jej syl­wet­ki. Nawet księ­życ nie świe­cił. Za­sną­łem w sło­necz­ny dzień, a ock­ną­łem się w środ­ku nocy.

Czu­łem jej dłoń na ko­la­nie. Po­wo­li prze­su­wa­ła ją wyżej. Do­my­śla­łem się, gdzie znaj­du­je się meta tej po­dró­ży.

– Czemu mnie nie obu­dzi­łaś?

– Tak słod­ko drze­ma­łeś.

– Coś się dzia­ło? Seans się skoń­czył?

– Do­pie­ro się za­cznie. Na­sta­wi­łam radio na od­po­wied­nią czę­sto­tli­wość.

Nie zdą­ży­łem za­py­tać o nic wię­cej, bo na te­le­bi­mie po­ja­wił się obraz. Ten nagły roz­błysk na mo­ment mnie ośle­pił. Po chwi­li do­strze­głem, że ze wszyst­kich stron ota­cza­ją nas inne sa­mo­cho­dy. Nie­któ­re za­par­ko­wa­ły tak bli­sko, że wy­je­cha­nie wy­da­wa­ło się nie­moż­li­we. Skąd się ich tyle wzię­ło? Pa­mię­ta­łem zu­peł­nie pusty plac.

Spoj­rza­łem na Ca­ro­li­ne. Na miej­sce, w któ­rym po­win­na znaj­do­wać się jej twarz.

Oczy, uszy, nos i usta znik­nę­ły, jakby ciem­ność za­bra­ła je ze sobą i nie za­mie­rza­ła oddać. Włosy na­to­miast za­stą­pi­ła pe­ru­ka, która lekko zsu­nę­ła się jej z głowy, od­sła­nia­jąc łysą czasz­kę.

– Cho­le­ra, co ci się stało?

– To zna­czy?

Po­ma­ca­ła się po twa­rzy. Wi­docz­nie zo­rien­to­wa­ła się, że coś jest nie tak. Za­czę­ła grze­bać w to­reb­ce, w końcu wy­ję­ła lu­ster­ko i w nie spoj­rza­ła. Jak w ogóle mogła się zo­ba­czyć, skoro nie miała oczu? Jakim cudem sły­sza­łem jej głos, skoro nie po­sia­da­ła ust? Do­tknę­ła wło­sów i od­kry­ła, że to tylko nie­dba­le na­rzu­co­na na czasz­kę pe­ru­ka. Była w tak cięż­kim szoku, że przez długą chwi­lę mil­cza­ła.

– Mu­si­my stąd od­je­chać – usły­sza­łem jej głos. Do­pie­ro wtedy zda­łem sobie spra­wę, że dźwięk wy­do­by­wa się z radia. Jak mogłem tego wcześniej nie zauważyć?

Musiałem wyjść. Zaczynałem dusić się w ciasnym wnętrzu. Spró­bo­wa­łem wy­ma­cać klam­kę od drzwi, ale jej nie zna­la­złem, jakby i ona znik­nę­ła.

– Za­blo­ko­wa­li nas – od­par­łem.

– Każ im spier­da­lać.

– Wy­da­je mi się, że to też ma­ne­ki­ny. 

– Nie mów tak do mnie. Nie je­stem ma­ne­ki­nem. Myślę, czuję. To tylko ilu­zja. Ja śnię, praw­da?

Po­czu­łem, że drzwi, na które na­pie­ra­łem ple­ca­mi, otwie­ra­ją się. Wy­pa­dłem z sa­mo­cho­du tuż pod czy­jeś nogi. Jeden rzut oka wy­star­czył, żeby stwier­dzić, że to nie czło­wiek, tylko ko­lej­ny ma­ne­kin. Nie po­ru­szał się, choć prze­cież mu­siał otwo­rzyć drzwi.

– Pa­ra­li­żu­je mnie! – krzyk­nę­ła nagle Ca­ro­li­ne. – Nie mogę się ru­szać.

Pod­nio­słem się szyb­ko i zaj­rza­łem do wnę­trza sa­mo­cho­du. Dziew­czy­na za­sty­gła w nie­na­tu­ral­nej po­zy­cji. Jedna ręka unie­sio­na do góry, głowa zwró­co­na w moją stro­nę.

– Co się dzie­je?

– Wszyst­ko było do­brze, aż nagle prze­sta­łam czuć wła­sne ciało. Nawet cię nie widzę. Gdzie ja je­stem?

Nie umia­łem zna­leźć od­po­wie­dzi. Ca­ro­li­ne nie było już w tym pu­stym ciele ma­ne­ki­na. Po­zo­stał po niej tylko głos w radiu.

 

Koniec

Komentarze

Death proof. You are just organic matter!

Kawkoj piewcy pieśni serowych

Hmm… W sumie nie wiem, czy to pozytywny, czy negatywny komentarz. 

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Przerażająca historia. Cytując bruce: “warto oznaczyć wulgaryzmy”.

Podobała mi się nieoczywista relacja dwójki bohaterów, bardzo nieoczywista i w sumie dość paskudna.

Lożanka bezprenumeratowa

Oznaczone, na wszelki wypadek ;) 

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

tag jest taki

Lożanka bezprenumeratowa

A już miałam podziękować samemu Autorowi… Dziękuję zatem i Ambush, i Tobie, Autorze. :)

Niezły horror, dobrze dozujesz napięcie, zakończenie wcale nie takie znowu przewidywalne. ;) 

Klikam i pozdrawiam. :) 

Pecunia non olet

Hej 

No tak trochę wchodzisz w horror ostatnimi czasy :).

Bardzo dobre dialogi, budujące charaktery obu postaci i świetnie przedstawiające otoczenie. 

Sposób w jaki budujesz napięcie jest naprawdę ciekawy. Przechodzisz od zwyczajnego spotkania i rozmowy pary do całkiem dobrze zbudowanej sceny grozy. Jedna rzecz, która moim zdaniem wymagałaby dopieszczenia to finał. Przydałoby się więcej znaków poświęcić na scenę przemiany. 

 

Zgłaszam do biblioteki i pozdrawiam :) 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Dzięki za kliki. Nad zakończeniem jeszcze muszę popracować.

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Cześć, 

No, to jest horror, przy którym dreszcz przechodzi po plecach :) 

Opowieści epatujące strasznie potwornymi potwornościami, w ogóle mnie nie przerażają, a czasem wręcz śmieszą.

U ciebie, i to mi się bardzo podoba, niebezpieczeństwo można wyczuć od razu. Nie wydaje się takie groźne, przecież można z łatwością uciec. A jednak, bardzo “intensywna” relacja (mocne dialogi :) ) między bohaterami skutecznie odciąga od niego uwagę, pozwalając mu podpełznąć bliżej i bliżej, aż do momentu gdy jest za późno.

Brawo!

Bardzo irytowała mnie ta dziewczyna! Miałam ochotę ją uderzyć. Świetnie poprowadzona narracja, która wzbudza emocje. Od irytacji przeszłam przez zaskoczenie do niepokoju. Weszłam od niechcenia, zostałam z przyjemnością, a wychodzę z nadzieją, że to mi się nie przyśni… Świetne!

Dżem dobry.

 

To znaczy, działa – raczej zbędny przecinek

 

bo od razu dało się zauważyć, że w środku jest równie pusto jak w głowie mojej dziewczyny.

Grubo. Ale śmiechłem XD

 

 – Po prostu powiedz, że ci się nie chce – coś wstawiło spację na początku linijki

 

Nie lubiłem uprzykrzać ludziom życia, a jeszcze bardziej, gdy ktoś mi ubliżał.

To sugeruje, że w czasie, kiedy ktoś mu ubliżał, jeszcze bardziej nie lubił uprzykrzać życia. Lepiej byłoby:

Nie lubiłem uprzykrzać ludziom życia. Jeszcze bardziej nie lubiłem, gdy ktoś mi ubliżał.

 

Tam nie ma ludzi, a miejsca pasażerów zajmują manekiny.

Okej… zaczyna się robić creepy.

 

Zasnąłem w słoneczny dzień

Czekaj. Seans miał zaczynać się w nocy, prawdaż? W zasadzie po co przyjechali tak wcześnie?

 

No dobra… To było dosyć przerażające. Znaczy udane. Krótkie, ale kompletne, bardzo dobrze wykreowałeś stopniowo narastającą grozę. Jeśli mogę coś zasugerować – na koniec bohater mógłby np. zobaczyć swoje odbicie w szybie samochodu, i ujrzeć, że sam też zmienia się w manekina. Ale jeśli zdecydowałeś, że akurat on ma pozostać człowiekiem, to też spoko. Jego sytuacja wcale nie staje się przez to mniej straszna, sam na takim parkingu… brrr

Myślę, że spokojnie mogłeś oznaczyć szorta jako „horror”, a nie „inne”. Na pewno będzie mi się mniej przyjemnie spało… dobrze przynajmniej, że przeczytałem, zanim zrobiło się ciemno.

 

Pozdrówka.

Precz z sygnaturkami.

Dzięki za komentarze. Cieszę się, że klimat grozy udało mi się w miarę poprawnie zbudować ;) 

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Nad wyraz irytujące zachowanie obojga bohaterów, ze szczególnym wskazaniem na Caroline, dziejące się w zwyczajnej, a jednak mocno intrygującej sytuacji. Wrażenia potęgującej się grozy dopełnia wręcz znakomicie stworzony klimat historii.

Idę do klikarni. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki, regulatorzy.

PS. Dopiero dziś rzucił mi się w oczy twój escherowy awatar ;)

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Bardzo proszę i PSNP.

Rozumiem, Fanthomasie, że miałeś dziś wyjątkowo dobre światło i szeroko otwarte oczy. ;) 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zazwyczaj komentuję z telefonu, a na małym ekranie wiele rzeczy można przegapić. 

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

To wiele tłumaczy. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Określiłeś jako groteskę, a dla mnie to horror. Nie lubię horrorów i nie czytam, nabrałem się, ale doceniam pomysł i realizację. :)

No Fan. Chciałem i dostałem to, co chciałem. Horror. W przeciwieństwie do kolegi Koali, lubię, uwielbiam horrory. Kolejna Twoja “rzecz”, która dzieje się w aucie. I to mi się także bardzo podoba. Pozdrawiam i dziękuję. :-)

Nowa Fantastyka