- Opowiadanie: feniks103 - Zemsta FSB

Zemsta FSB

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Zemsta FSB

 

Tego dnia byłem na jednodniowym urlopie. Jutro do pracy. Kupiłem dzisiaj zewnętrzny napęd optyczny i postanowiłem przejrzeć stare płytki DVD z grami. Moją uwagę zwróciła zapomniana Encyklopedia Gier, które kiedyś wydawano na tych nośnikach. Uruchomiłem program, na ekranie laptopa pojawiły się opisy gier, gamepleye i trailery. Najbardziej lubiłem oglądać te ostatnie, co przypominało mi o latach młodości i moim dawnym zamiłowaniu do filmów. Fascynacja ta jednak minęła, odkąd kupiłem pierwszy komputer z prawdziwego zdarzenia. Już jako dziecko grałem w gry na tanich chińskich urządzeniach, w których przepalały się ścieżki i trzeba było je lutować, albo na Commodore 64 kolegi. Potem miałem Amigę 500+ na dyskietki, następnie Playstation. W końcu dostałem wymarzony komputer, ale bez podłączonego internetu. Po rozpoczęciu pracy uzyskałem do niego dostęp. Pozwoliło mi to na czatowanie oraz granie bez opamiętania w gry online. Następnie przyszła fascynacja hakerami. Oglądałem filmy fabularne i dokumentalne o nich, czytałem książki informatyczne, kupiłem drugi komputer i program “Szkoła hakerów”, znalazłem grę, w której grający wciela się w postać hakera. Używałem Linuxa, instalowałem po kilka systemów operacyjnych na jednym komputerze, zmieniałem opcje w biosie i robiłem mnóstwo eksperymentów. W końcu jednak stwierdziłem, że to nie dla mnie… Nagle pomyślałem, że dla zabawy sprawdzę przeglądany nośnik danych programem antywirusowym. Zaczęło się skanowanie. Nauczony doświadczeniem wiedziałem, że trochę to potrwa. Zająłem się sprzątaniem pokoju, bo byłem strasznym bałaganiarzem. Dopiero wieczorem znów podszedłem do komputera. Ku mojemu zdziwieniu program antywirusowy znalazł prawie dwadzieścia wirusów. Obok każdego z nich pojawiła się opcja “przenieś do kwarantanny”, ale przy jednym widniała “blokuj”. Zminimalizowałem okno programu antywirusowego, ale po krótkiej chwili pojawił się komunikat “Ktoś cię śledzi w sieci”. Nie przeraziło mnie to zbytnio, bo dużo stron internetowych używa teraz plików cookies, ale po namyśle zacząłem wciskać różne opcje. Potrafiłem rozwiązać prawie każdy problem ze swoim laptopem, ale potem nie wiedziałem nawet, w jaki sposób to zrobiłem. Wciskałem różne opcje, po kliknięciu w kilka w końcu pojawiło się okno z niebieskimi cienkimi paskami o różnej długości. Co to jest? Dawne przygody z hubem oraz ściąganiem z internetu gier, filmów, muzyki i książek podpowiadały mi, że ktoś może coś pobierać z mojego komputera. Może hakerzy? Może nie? Te niebieskie paski, które się pojawiły na ekranie laptopa to pewnie procesy komputera albo coś innego. Uspokoiłem się. Zamknąłem okienko z komunikatem i otworzyłem okno programu antywirusowego. Co to za wirus, który da się tylko zablokować? Nigdy się z takim nie spotkałem. Może go odblokuję i zobaczę co się stanie. Wcisnąłem odpowiednią opcję, wtedy, ekran laptopa stał się niebieski i pojawił się na nim napis “pojemność twardego dysku” i szybko zmniejszające się liczby. Coś mi niszczy software na twardym dysku, to pewnie wina tego wirusa. W tym samym niemal momencie usłyszałem zrozpaczony okrzyk “Suka bladź” za oknem. Rosjanie, może sprzedają papierosy. Udało mi się wyłączyć laptopa. Byłem zdenerwowany, ale i zły na siebie. Po co odblokowywałem tego wirusa? Teraz być może nie będę mógł korzystać z komputera. Może to jakiś zaraźliwy wirus i przeniesie się na inne urządzenia. Chciałem zapalić i zorientowałem się, że skończyły mi się papierosy, a kiedy brakowało papierosów, wszystkie moje problemy schodziły na dalszy plan. Poszedłem do sklepu nocnego. Kupiłem papierosy i zobaczyłem stos gazet z wielkim zdjęciem prezydenta Francji na pierwszej stronie. Spojrzałem na tytuł. Zabito prezydenta Francji. Byłem jednak bez okularów, nie mogłem rozczytać nic więcej. Szkoda było mi jednak pieniędzy na zakup gazety, więc poszedłem do domu. 

Rano wstałem niewyspany. Po co tak do późna siedziałem przy komputerze? Do pracy jechałem na dziesiątą i zostało jeszcze sporo czasu, żeby się nudzić. Nienawidziłem chodzić do pracy na tą godzinę. Pracowałem w niewielkim urzędzie zajmującym mały budynek. Miałem swoje zadania, czasami trzeba było komuś pomóc. Kilka lat temu ktoś wpadł na pomysł, że w jeden dzień tygodniowo urząd powinien być czynny dziesięć godzin. I to właśnie dzisiaj jest ten dzień. Zostanę sam w budynku i będę musiał załatwiać sprawy ludzi w kwestiach, które należały do zadań moich kolegów. Dlatego musiałem znać się na praktycznie wszystkim, oczywiście wystarczyło powierzchownie. Wrócę na dziewiętnastą, cały dzień zmarnowany. Skończyłem jednak smutne rozważania związane z moją pracą i pomyślałem o mojej starszej sąsiadce. Wczoraj rano przyniosła mi swój tani, przestarzały telefon komórkowy z dużymi klawiszami i poprosiła, żebym usunął smsy, bo skrzynka odbiorcza była pełna. Zrobiłem to i zauważyłem, że na wyświetlaczu telefonu jest nieprawidłowy czas. Podjąłem kilka bezskutecznych prób rozwiązania problemu, potem wyszukałem w kontaktach obsługę klienta i zadzwoniłem. 

 

– Dzień dobry. Dzwonię do państwa, ponieważ chciałem zapytać, dlaczego telefon wyświetla nieprawidłowy czas. Czy obsługa klienta zajmuje się takimi rzeczami? Może to wina sieci? Czy lepiej telefon zanieść do serwisu? 

– Sieć działa poprawnie. Prawidłowy czas powinien ustawić się automatycznie. 

– Ale to nie jest smartfon. 

– Rozumiem, ale nie potrafię panu pomóc. Być może w serwisie ktoś naprawi problem. Moja rada to kupić nowy telefon. 

– Dziękuję za informacje. 

Skończyłem rozmowę. Po chwili na telefon sąsiadki ktoś zadzwonił.

– Halo. 

– Dzień dobry. Dzwonię z firmy Elpos, dostawcy internetu. W państwa komputerze wykryliśmy groźnego wirusa, robaka komputerowego. Odłączyliśmy internet. Podłączymy go znowu jak usunie pan wirusa. Najlepsza metoda to sformatować twardy dysk. Umie pan to zrobić? 

– No, nie bardzo. W sumie umiałem, ale w laptopie nie wiem, jak się formatuje twarde dyski. 

– Za czterysta złotych możemy to zrobić za pana. Czy orientuje się pan, skąd może mieć tego wirusa? 

– Był na płytce DVD. 

– Proszę koniecznie przynieść płytkę i laptopa do nas. Jak najszybciej. Albo podać adres, to przyjedziemy. 

– Sam do was dostarczę. 

– Sugerowałbym, żeby jednak podał pan adres. 

– Przywiozę. Do widzenia. 

Rozłączyłem się. Będzie brał przez telefon mój adres, też coś. Nie znają mojego miejsca zamieszkania? Obudziły się we mnie podejrzenia. Co to za dziwny telefon, w dodatku na aparat sąsiadki. Koledze odłączyli kiedyś internet, ale mówił, że informacja o tym pojawiała się przy próbie wchodzenia na strony internetowe. Nikt do niego nie dzwonił. Potem sam powiadomił dostawcę internetu o usunięciu wirusa. Dlaczego dzwonili na telefon sąsiadki? Przy wypełnianiu umowy pomyliłem się w adresie i wpisałem numer mieszkania staruszki, a oni w bazie danych wyszukali numer telefonu mieszkania obok? Przecież to chyba pracownik firmy wypełniał tą umowę, nie pamiętam, tak dawno to było. Pomylili mój telefon, co zdarzyło mi się już nieraz, bo w numerze było dużo szóstek i w siódmej cyfrze często zamiast trzy wpisywano sześć, nie mogli się dodzwonić i zadzwonili do sąsiadów? Znają mój numer, ale nie znają adresu? W sumie mam telefon na kartę. Znają numer mojego bloku, ale nie znają numeru mieszkania i dzwonią do wszystkich lokatorów? Tylko po co? Skąd mają numery telefonów? Pewnie od zarządcy nieruchomości. Mojego w takim przypadku nie mają, bo tylko wynajmuję mieszkanie. Ale jak je zdobyli? Z komputerowej bazy danych zarządcy numery wykradli zdalnie hakerzy? Czy po prostu ktoś poszedł z jakąś sprytną historyjką i pracownik administracji mu je wydrukował? Głowa mi pękała od wymyślania różnych możliwych, choć nieprawdopodobnych hipotez. Tak to jest, gdy człowiek mieszka sam i się nudzi, pomyślałem. 

Pojechałem w końcu do pracy. Przywitałem się z napotkanymi kolegami i koleżankami, usiadłem w fotelu i włączyłem komputer. W pracy miałem zazwyczaj sporo swobody, często przeglądałem strony internetowe, rozmawiałem z kolegą z pokoju, sprawdzałem notowania giełdowe, w odległych czasach grałem nawet w kulki. Przed sobą położyłem stos teczek, z których wprowadzałem dane do komputera, na wypadek, gdyby przyszła szefowa. Wciąż jednak myślałem o ostatnich wydarzeniach. Dziwny telefon, dziwne niebieskie paski na komputerze, wirus i Rosjanie za oknem. Może opowiem to wszystko na policji? Że to jakaś próba oszustwa, włamanie do komputera, próba zdobycia wirusa do niecnych celów? Płytka i laptop zostały w mieszkaniu, a drzwi posiadają słaby zamek, który łatwo otworzyć. Miałem jednak zasadę w życiu, żeby omijać, ile się tylko da, banki i sądy, oraz nie wierzyć w policję i reklamacje. W drobnych sprawach może i zgłoszenie czegoś na policję lub reklamacji mogło osiągnąć pozytywny skutek, ale czułem, że to co się działo ostatnio może być sprawą poważną. 

Przypomniałem sobie nagle, że zaczynają się ćwiczenia rezerwistów. Mimo że nie byłem w wojsku, byłem rezerwistą. Wojsko ma stary mój adres, a jeszcze kiedyś może zechcą mnie wezwać. Miałem przy sobie książeczkę wojskową, pójdę z nią do WCR, dawniej WKU i podam moje nowe miejsce zamieszkania. Nie byłem pewien, czy kierowniczka mnie wypuści, więc się jej nie pytałem, tylko powiedziałem do Agnieszki, która miała stanowisko obok drzwi wejściowych do budynku: 

– Idę do WCR, zmienić adres w książeczce wojskowej. Przekaż szefowej, że za godzinę wrócę. 

Do WCR było niedaleko, poszedłem piechotą, bo pewnie nie ma gdzie zaparkować. Wszedłem po schodach na górę i potem do najbliższego pokoju. 

– Dzień dobry. Przyszedłem podać swój nowy adres. 

Dryń… Dryń… – zadzwonił telefon, który stał przed żołnierzem na biurku. 

– Dzień dobry. Imię i nazwisko, pesel i nowy adres. 

Podałem swoje dane. 

Dryń… Dryń… – zadzwonił telefon. 

– Dziękuję – powiedział oficer. Przez chwilę wyszukiwał mnie w komputerze, potem wpisał nowy adres. 

– Czy można wpisać nowe dane do książeczki wojskowej? – powiedziałem i położyłem dokument na biurku. 

Dryń… Dryń… 

– Od roku wydajemy książeczki plastikowe, ale stare ciągle są ważne. Wpiszę panu. Żołnierz wpisał adres.

– Mam jeszcze jedno pytanie. Posiadam płytkę z groźnym wirusem, i podejrzewam, że hakerzy włamali się do mojego komputera. Co zrobić z płytką? 

Dryń… Dryń…  

– Wyrzucić do śmieci – odpowiedział oficer. 

– Ale to chyba jakaś poważna sprawa. 

Dryń… Dryń… 

– Może ją pan zanieść do ABW. Jest na Rejewskiego dziewiętnaście. Czy to wszystko? 

– Tak. Dziękuję. Do widzenia. 

Dryń… Dryń… 

– Do widzenia. 

 

Po załatwieniu sprawy udałem się do wyjścia. W korytarzu siedział jakiś mężczyzna. Gdy tylko mnie zobaczył, od razu wstał z krzesła w poczekalni, powiedział “Cześć” do żołnierza, z którym rozmawiał i pośpiesznie wyszedł. 

Wracając do pracy miałem wrażenie, że samochody poruszają się dziwnie szybko, jednak doszedłem szczęśliwie. Tam kierowniczka już czekała. 

– Gdzie ty byłeś!? – wrzasnęła. 

– W WCR zmienić adres w książeczce wojskowej. Mogę pokazać – odpowiedziałem. 

– W jakim WCR? Ja cię kiedyś zwolnię. Do roboty. 

 

Z szefową żyłem nie najlepiej, odkąd kiedyś na imprezie firmowej w stodole w gospodarstwie agroturystycznym w środku mroźnej zimy, która to balanga była suto zakrapiana alkoholem, wziąłem ją przy wszystkich pracownikach na ręce. Przeszedłem z nią kilka kroków, po czym potknąłem się i upadliśmy razem na zmarzniętą ziemię. Pewnie się wtedy potłukła, nie wiem. Potem urwał mi się film, a koleżanki mówiły, że chciała mnie zostawić na mrozie i odjechać z resztą autokarem. Dopiero podobno po namowach zgodziła się, żebym jechał ze wszystkimi. Mimo nie najlepszych stosunków z kierowniczką pracowałem nadal. Moim głównym zadaniem było wprowadzić dane z teczek do komputera i wydrukować dokumenty. Czasami odpowiadałem na emaile lub pisałem dla szefowej odpowiedzi na różne podania albo pomagałem adresować koperty. Dane które wprowadzałem były w dużej części poufne. Kiedyś nikt się tym nie przejmował, ale po wprowadzeniu RODO wszyscy dbali o ich bezpieczeństwo. Pracować można było, znając login i hasło, także w domu, z dowolnego komputera, szefowa jednak tego zabraniała. Kilka razy złamałem ten zakaz. Bałem się jednak, że ktoś zdobędzie moje dane dostępowe do programu. Ostatnie wydarzenia pogłębiły moje obawy. 

 Dwa dni wcześniej wprowadzono nowy program komputerowy i miałem trudności w jego obsłudze. Szkolenia oczywiście nie było. Z trudem kończyłem wprowadzanie do komputera informacji z kolejnych teczek. Zbliżał się koniec pracy, a ja myślałem o swoim laptopie i płytce w mieszkaniu. Nagle poryw wiatru załopotał firanką. Dziwne, skąd ten silny wiatr? Za jakiś czas usłyszałem dzwony w kościele. Spojrzałem na zegarek. To też dziwne, o tej porze dzwonią? Poczułem się słabo, jakbym miał za chwilę zemdleć. Po co siedziałem tyle w nocy? Wszystkie te zjawiska podsunęły mi myśl, że gdyby Rosjanie użyli broni nuklearnej na Ukrainie, to takie byłyby u nas skutki. Słaby podmuch fali uderzeniowej, dzwony bijące na trwogę, osłabienie wywołane promieniowaniem. W sumie to dzwonić też mogą także z powodu zwycięstwa, pomyślałem. Tylko kto miałby pokonać Rosjan? W końcu wybiła godzina, o której zwykle kończyliśmy pracę. Przypomniałem sobie dopiero teraz, że przecież dzisiaj mam dyżur. Wszyscy poszli, a ja zostałem. Zjawiło się kilka osób ze swymi sprawami, które jakoś załatwiłem. Pod koniec dyżuru przyszła sprzątaczka, nie będę, więc musiał zamykać drzwi na klucz. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do domu. Wciąż czułem się słabo i położyłem na wersalce. Potem przypomniałem o płytce. Zacząłem szukać, ale nigdzie jej nie było. Uruchomiłem laptopa, ale cały ekran był niebieski i widać było na nim tylko jakieś liczby. Wyłączyłem go wiec przyciskiem i zastanawiałem się, co mam dalej robić? W drodze powrotnej z WCR wziąłem z bankomatu prawie wszystkie pieniądze które były na koncie, ale na naprawę nie starczy. Muszę czekać do wypłaty. Zresztą po co ma się kolegów, któryś z nich na pewno mi wirusa usunie. Podszedłem do okna i nagle posypał się tynk w ścianie, jakby coś w nią uderzyło. Jezu, co to było? Zasłoniłem okno i zdenerwowany zapaliłem papierosa. Jednak wkrótce się uspokoiłem i zasnąłem na wersalce. Była już noc, gdy obudził mnie potworny ryk. Ktoś jeździł samochodem obok bloku. Pojazd musiał mieć potężny silnik i kierowca mocno naciskał gaz. Wyglądało to tak, jakby jeździł tam i z powrotem. Potem dokądś pojechał, bo ryk ustał. Po jakimś czasie znów pojawił się ten hałas. Samochód jeździł tak chyba z godzinę. Skończyły mi się papierosy, ale bałem się wyjść. W tym samochodzie muszą być jacyś przestępcy, i to tacy którzy czują się bezkarni, są zdesperowani albo młodzi i głupi. Mimo lekkiego niepokoju uśmiechnąłem się. Nie wiem, jakich bym wolał spotkać, pomyślałem. Po godzinie nastała cisza. Wkrótce zasnąłem. Jednak drzemałem tylko i nagle ktoś się pojawił na balkonie. Wystawił rękę z pistoletem, patrzył i celował we mnie. To chyba była kobieta. Postała tak może z minutę i zniknęła. Nie byłem pewien, czy to nie sen. Jeżeli to dzieje się naprawdę, to czego chciała, zastrzelić mnie? Dlaczego? Z powodu głupiej płytki, która gdzieś zniknęła? Wkrótce jednak zasnąłem głęboko. Obudził mnie telefon. Wstałem i odebrałem. 

– Zwalniam cię z pracy. Dyscyplinarnie. Już dwunasta, a ty nie przyszedłeś. I nie dostaniesz ostatniej wypłaty – powiedziała szefowa. 

– Ale niech pani posłucha … 

Rozłączyła się. Nie usłyszałem budzika. Dzwonił od szóstej do siódmej, a ja mimo to zaspałem. Nic dziwnego, że tak się stało. Wczoraj późno położyłem się spać. Miałem ciężki dzień w pracy i byłem wyczerpany, a ci durnie w samochodzie jeździli pół nocy pod oknem i nie dali mi zasnąć. Dlaczego nikt nie zadzwoni na policję? Byłem zdruzgotany i smutny. Przepracowałem w urzędzie tyle lat. Co ja teraz będę robił? Znajdę nową pracę? Pójdę na zasiłek dla bezrobotnych? W końcu jednak ponure myśli mnie opuściły. Postanowiłem zająć się tym, co zwykle robiłem w wolnych chwilach – oglądaniem filmów na YouTube. Wziąłem smartfona i włączyłem program. Wszędzie były tytuły “Koniec wojny na Ukrainie.” Wybrałem pierwszy lepszy film. Był to wywiad z generałem Skrzypczakiem. 

– Rosji już nie ma – powiedział generał. 

– Chińczycy nie protestują, ale co z promieniowaniem? – zapytał dziennikarz. 

– Nie jest tak wysokie. NATO użyło nowoczesnych głowic nuklearnych, które zdetonowano na wysokości tysiąca metrów nad ziemią. Ludzkość przetrwa, niektórzy będą trochę chorować. 

– Podobno wszystkiemu jest winien wirus komputerowy, który zaraził komputery w Rosji. Wywiad państw NATO dowiedział się o tym na czas i armia wykorzystała sytuację? 

– To nie do końca tak. Wirus sparaliżował system wczesnego ostrzegania i dowodzenia Rosji. Rosyjska doktryna odstraszania nuklearnego przewiduje możliwość użycia broni jądrowej w przypadku jakiegokolwiek ataku na te systemy. Może to być atak nuklearny, konwencjonalny lub cybernetyczny. Dlatego NATO wolało uderzyć pierwsze. 

– Podobno Rosjanie nie zdążyli odpalić rakiet. 

– Tak. Wirus sparaliżował systemy wojskowe Rosjan, a oni nie zdobyli kodu źródłowego wirusa. 

– Co z okrętami podwodnymi, taktyczną bronią jądrową i wojskiem konwencjonalnym? 

– Dowódca grupy Wagnera Prigożyn wydał rozkaz kapitulacji. Pozostałe resztki sił rosyjskich poddały się. 

– Mówi się, że dostał sto miliardów dolarów. 

– Nic mi o tym nie wiadomo. 

– Jednak Rosjanie wystrzelili kilkanaście rakiet krótkiego zasięgu? 

– Zostały one zestrzelone przez ukraińską obronę przeciwlotniczą. Wszystkie oprócz jednej, która zniszczyła Lwów. Skutki eksplozji były odczuwalne we wschodniej Polsce. 

– Jako oficjalny powód wojny podano zabójstwo prezydenta Francji przez służby rosyjskie. 

– Są na to dowody. 

– Papież wyraził ubolewanie nad losem ofiar. 

– Tak. Jednak świat ze spokojem przyjął atak NATO na Rosję. 

– Czyli całkowite zwycięstwo. 

Nie słuchałem dalej. Wojna wojną, ale życie toczy się dalej. Postanowiłem jechać do operatora internetu, żeby wyjaśnić sprawę z jego odcięciem. Muszę zatankować – pomyślałem. Jeździłem już na rezerwie. Zajechałem na stację i zacząłem lać paliwo. Nagle wybiegł pracownik. 

– Benzyna się wylewa. Ma pan dziurawy zbiornik. 

Przestałem tankować. Pracownik stacji znalazł jakąś dużą płaską miskę i podstawił pod cieknącym zbiornikiem. Po jakimś czasie benzyna przestała wylewać się z samochodu. Poszedłem zapłacić za paliwo. Potem pojechałem do domu. Ktoś mi przedziurawił w nocy zbiornik na paliwo. Ale kto? No, to ładnie – pomyślałem. Co ja teraz pocznę, w wynajętym mieszkaniu, bez pracy, bez pieniędzy, z zepsutym samochodem i niesprawnym laptopem? 

Wtedy dostałem smsa “Ciesz się, że żyjesz, Sonia, FSB”. Rosji już nie ma, ale Rosjanie pozostali. Może to oni wydzwaniali na telefon sąsiadki, tak hałasowali w nocy, że zaspałem, przedziurawili bak i zainfekowali laptopa wirusem? Kto to wie? Miałem dziesięć złotych i trochę drobnych. Na paczkę papierosów wystarczy. Bywało gorzej. Popatrzyłem na dwa stare komputery stojące w kącie pokoju. Za oknem znów zaświeciło słońce. 

 

Koniec

Komentarze

Hej No tak, po dość dziwnym dniu, jakoś mię nie dziwi, że trafiłem na takie opowiadanie ;). Nie wiem, co więcej można dodać do opisu fabuły. Sposób w jaki opka jest napisana zmęczył mnie gdzieś w połowie . Na pewno opowiadanie jest dość oryginalne :) Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Witaj.

Gratuluję tutejszego debiutu. ;)

 

Z kwestiach językowych jest sporo do poprawy. Przykłady sugestii (do przemyślenia):

Ten fragment dialogu (i inne także) zawiera wielkie litery w formach grzecznościowych, a piszemy je małymi:

– Gdzie Ty byłeś? – wrzasnęła kierowniczka. (dodatkowo – skoro wrzasnęła, czemu brakuje wykrzyknika?)

– W WCR zmienić adres w książeczce wojskowej – odpowiedziałem. 

– W jakim WCR? Już ja Ci dam. Do roboty. 

 

Nadszedł w końcu koniec pracy. – to brzmi mega niestylistycznie i podobnych usterek jest więcej

NATO użyło nowoczesnych głowic nuklearnych (generalna zasada – przed „który/wyrażeniem, zawierającym wyraz który” zawsze stawiamy przecinek) które zdetonowano na wysokości 1000 metrów nad ziemią.

 

Cały tekst wydaje się być szybko formułowanym streszczeniem obszernej opowieści. Zdania są często krótkie, pisane schematycznie, bez wdawania się w szczegóły. Pomysł na humor dobry, lecz trzeba jeszcze popracować nad językiem i rozwinięciem poszczególnych wątków. :)

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Mam wrażenie, że przedstawiłeś jakiś równoległy świat, który z naszym rozjechał się może ze trzydzieści lat temu. Niby wszystko toczy się podobnie, jak u nas, ale w jakiś taki ułomny sposób. Kto dziś o zabiciu prezydenta Francji dowiedziałby się z papierowej gazety? Do jakiej Obsługi Klienta dzwoni się w sprawie zmiany czasu w smartfonie? Czy firmy dostarczające Internet odcięły kogokolwiek z powodu posiadania wirusów? Czy w książeczkach wojskowych wpisuje się adres? I w ogóle, czemu bohater informuje gościa od adresów w WCR o komputerowym wirusie? To tylko niektóre pytania, które mi się nasunęły.

 

Pozdrawiam

BardJaskier cieszy mnie, że uważasz że opowiadanie jest oryginalne. Świat bohatera jest przedstawiony w ponury sposób, a to rzeczywiście może zmęczyć przy czytaniu. Piszę o człowieku, którego życie jest monotonne i pozbawione celu. Ale popracuję nad stylem pisania opowiadań.

audaces fortuna iuvat

Bruce dziękuję. To mój pierwszy tekst i sam zastanawiałem się nad użyciem wielkich i małych liter w tych wyrazach. Wybrałem złą opcję. Sprawdzałem opowiadanie kilka razy, ale jestem świadom swych ograniczeń w kwestiach językowych. Poza tym jest takie powiedzenie “Jeżeli będziesz coś długo poprawiał, na pewno to zepsujesz”.smiley

audaces fortuna iuvat

AP masz rację. Akcja tego opowiadania powinna dziać się 20 lat temu, ale chciałem je uwspółcześnić. 

audaces fortuna iuvat

Feniksie103, powiedzenie jest bardzo mądre i ze wszech miar uzasadnione, a co do usterek – każdy z nas je popełnia, norma. :)

Pecunia non olet

AP na większość Twoich pytań odpowiedzi już udzieliłem.smiley A czemu informuje gościa od adresów w WCR o komputerowym wirusie? (Rzeczywiście słowo zgłosić jest raczej błędne. Poprawię to.) Może dlatego, że mimo że nie jest nikim ważnym posiada dostęp do ważnego programu i ważnych danych? Może dlatego, że jest wojna na Ukrainie? Może dlatego, że nie chce mieć nic wspólnego z policją? Może chce po prostu z kimś o tym porozmawiać? A może dlatego, że opowiadanie powstało pierwotnie 20 lat temu?smiley

Dziękuję za komentarz i cenne uwagi do tekstu.

Pozdrawiam.smiley

audaces fortuna iuvat

A mnie się podobało! Jest takie abstrakcyjne i ma szybkie tempo. Jest tutaj dużo do poprawy, ale przez zmiksowanie tylu tematów nabrałam przekonania, że na końcu to wszystko okaże się nieistotne. Zabrakło mi tylko jednego zdania na zakończenie, które by to potwierdzało. Czytaj dużo i pisz dalej! Wszystko da się wypracować.

Nadeszła pora na chrzest ognia. Potem możemy się zająć krwią elfów i panią jeziora :D Witaj zatem, luba świeżynko, już oficjalnie, w ten piękny letni poranek.

 Tego dnia byłem na urlopie.

W zasadzie urlop trwa zwykle dłużej, więc nie jest to ideał zdania.

 Kupiłem dzisiaj zewnętrzny napęd optyczny i postanowiłem przejrzeć stare płytki z grami. Jednak potem moją uwagę zwróciła stara Encyklopedia Gier. Wydawano je kiedyś na płytkach DVD. Zacząłem czytać opisy gier

Trochę to poszatkowane, dałoby się te zdania połączyć, upłynnić. Dalej też.

 Zająłem się innymi rzeczami i wieczorem znów przyszedłem do komputera.

Aż tyle to trwało? Do komputera raczej "podszedłem", choć "przyszedłem" nie jest błędem.

 Ku mojemu zdziwieniu program antywirusowy znalazł około 20 wirusów.

Liczebniki piszemy słownie, a programy zwykle mówią dokładnie, ile czego znalazły. Jeśli to nieważne, to może: prawie dwadzieścia? Ponad dwadzieścia?

 Przeniosłem je do kwarantanny, ale jednego się nie dało.

No, to nie przeniósł. I… zaraz, zaraz. Płyty DVD z grami są zapisywalne, ale tylko raz, w fabryce. Nie możesz na nich wprowadzać zmian, przesuwać plików.

 postanowiłem zobaczyć czy nikt mnie nie śledzi w sieci

Dlaczego? To nie wynika. Owszem, bohater się nudzi (uważaj, kiedy bohater się nudzi, bo czytelnik też może zacząć – "Niesamowite przygody Anatola stukniętego na początku" to nie do końca fikcja ;D) i robi, co mu akurat przyjdzie do głowy – ale dlaczego właśnie to mu przyszło? Na pewno dlatego, że właśnie to było Ci potrzebne – a kiedy czytelnik widzi, że robisz coś, bo jest potrzebne, cierpi zawieszenie niewiary.

 Ku mojemu przerażeniu okazało się, że tak.

Streszczasz. Pokaż to, opowiedz, jak to się dzieje.

Te czerwone paski, które się pojawiły na ekranie laptopa to pewnie jakieś procesy komputera albo coś innego.

Dobra, to skąd wniosek, że ktoś coś pobiera z jego komputera? Tak się mści streszczanie zamiast pokazywania – gdybyś opisał, jak bohater widzi te paski, jak panikuje, a potem idzie po rozum do głowy i się uspokaja, to by było wiarygodne. A tak – nie jest.

 Znów zacząłem przeglądać opisy gier. Potem wróciłem do programu antywirusowego.

Ostrożnie z nudzącymi się bohaterami. Jak wygląda przykładowa nuda z zewnątrz:

 Chwilami, gdy zamyślała się i nieruchomym wzrokiem patrzała w przestrzeń, można było zgadnąć, że czuła się zupełnie na zewnątrz tego wszystkiego, co dokoła niej zajmowało i rozweselało innych. Ciężka nuda spłynęła jej na oczy i usta, czyniąc w tej chwili twarz jej daleko starszą, niż była istotnie. Znużenie i zesztywnięcie rysów nie pierzchło wtedy nawet, gdy zobaczyła swego ojca około tacy z likierami i usłyszała głośne żarty Kirły wraz ze wtórzącymi im śmiechami sąsiadów. Nie uczyniła tym razem nic, aby przeszkodzić tej zresztą dość pospolitej igraszce, i w poczuciu bezsilności własnej nieruchoma pozostała. Tylko brwi jej ściągnęły się nad oczami, które znudzone, znużone, napełniały się wyrazem niepocieszalnego smutku. Ale jakichkolwiek w tej chwili doświadczała uczuć, nikt ich nie spostrzegał i nie odgadywał. Widoczne było, że obojętna dla wszystkiego, co ją otaczało, nawzajem żadnej takiej nie przedstawiała cyfry, z którą by ktokolwiek dla jakichkolwiek przyczyn liczyć się tu chciał czy musiał.

I ze środka:

Nie mogę żyć bez pracy umysłowej. Bo i cóż życie bez tego warte? Spójrz przez okno. Jaki ten świat ponury, okropny, nudny! Patrz, jak mgła włóczy się po ulicach, jak osiada na tych szpetnie malowanych domach. Czy może być coś prozaiczniejszego? Na co się zda mój szczególny talent, jeśli nie mam pola do jego zastosowania? Zbrodnia jest banalna, życie banalne i… tylko banalne, pospolite zdolności znajdą zawsze pole do popisu.

Jeżeli Twój bohater się nudzi (a nudzi się wyraźnie, bo robi byle co), to musi coś o nim mówić. A przede wszystkim – musi być ciekawe dla czytelnika.

 zobaczę co się stanie

Zobaczę, co się stanie.

 Wcisnąłem przycisk odblokuj, wtedy pojawił się niebieski ekran z napisem pojemność twardego dysku i zmniejszające się liczby.

Cytaty i napisy bierzemy w cudzysłów: Wcisnąłem przycisk "odblokuj", wtedy pojawił się niebieski ekran z napisem "pojemność twardego dysku" i zmniejszające się liczby.

 Coś mi zżera twardy dysk, to pewnie wina tego wirusa.

Nie zżera, tylko zapełnia, o ile cokolwiek wiem o komputerach :D Wirusy komputerowe nazywają się tak tylko przez analogię (zresztą wirusy biologiczne też nie żrą).

 Nagle za oknem usłyszałem głośny okrzyk. Stał tam samochód i jacyś podejrzani ludzie. Może to hakerzy?

Dlaczego? Nic tu się nie łączy logicznie – skąd wniosek, że podejrzani? Jak oni wyglądają? Jak blokersi, jak faceci w czerni? Co ma okrzyk do samochodu? I jak to się wiąże z wirusem oraz laptopem?

 Może to robak i pozaraża inne komputery.

Na to wygląda. Że robak: https://pl.wikipedia.org/wiki/Robak_komputerowy Ale co to ma do Podejrzanych Panów Spod Okna?

 Ze zdenerwowania chciałem zapalić i zorientowałem się, że skończyły mi się papierosy.

Streszczasz. W sumie mam tu wrażenie, że czytam maila od kolegi, któremu Coś się przytrafiło i dlatego nie przyjechał na spotkanie. Można i tak stylizować, ale tutaj wychodzi to już zbyt realistycznie, stylizacja, znaczy.

 Kupiłem papierosy i zobaczyłem gazetę z wielkim zdjęciem na pierwszej stronie. Potem spojrzałem na tytuł. Zabito prezydenta Francji.

Hmm. Intuicja i doświadczenie podpowiadają, że jakiś związek między wirusem a zabójstwem musi być. Zobaczymy.

 Jestem bez okularów to słabo widzę

Jestem bez okularów, to słabo widzę.

 Niewyspany wstałem rano.

Rano wstałem niewyspany.

Po co siedziałem w nocy tyle przy komputerze?

Po co tak do późna siedziałem przy komputerze?

 Miałem do pracy na dziesiątą to zacząłem się nudzić.

Do pracy szedłem na dziesiątą i zostało jeszcze sporo czasu, żeby się nudzić.

 Zobaczyłem telefon mojej starszej sąsiadki, którego wciąż używała. Poprosiła żebym usunął smsy, bo skrzynka odbiorcza była pełna.

Poprosiła, żebym. I ten telefon z sufitu spada. Zresztą – po co zaznaczać, że używała? To chyba jasne.

 Nagle na telefonie wyskoczył nieprawidłowy czas, który się nie zmieniał.

Czyli co?

 Po kilku próbach naprawienia problemu wyszukałem w kontaktach Obsługa Klienta i zadzwoniłem.

Po kilku próbach rozwiązania problemu wyszukałem w kontaktach obsługę klienta i zadzwoniłem.

 – No te telefony często się psują. Ale są tanie. Trzeba kupić nowy.

… to nie jest odpowiedź na postawione przez narratora pytanie. Nawet obsługa klienta nie olewa rozmówcy w takim stopniu :D Poza tym z dialogu niewiele wynika. Może nic. Tego dowiem się dalej.

 Dzwonię z firmy obsługującej internet.

W korpomowie: dostawcy Internetu. Odrobinę realizmu!

 Na pana laptopie wykryliśmy groźnego wirusa

Mhm. Raz: dzwonią na cudzy telefon. Jedyne wykrywalne powiązanie tego telefonu z laptopem narratora jest takie, że leżą w tym samym pomieszczeniu. Dwa: oooj, szpiony. Do sądu ich podać za dłubanie w cudzym komputerze zdalnie i bez pozwolenia. A bohater się na to łapie? Rozumiem, że https://niebezpiecznik.pl/kazdy/ ale on jednak nie powinien: jest w miarę wypoczęty, młody (choć się nie zna, ale coś tam chyba wie) i powinien chyba zauważyć, że Podejrzani Panowie dzwonią na komórkę sąsiadki, nie jego. Czyli mają jakiś sposób wykrycia najbliższego telefonu. A jego dostawca dzwoniłby na jego numer, bo ten ma – zwykle kupujemy Internet i telefon w pakiecie (nie wszyscy, ale często).

 Najlepsza metoda to sformatować twardy dysk. Umie pan to zrobić?

Każdy umie ^^ i dzięki temu zarabia mój Tatko XD

 No nie bardzo.

No, nie bardzo.

 Czy orientuje się pan skąd może mieć tego wirusa?

Czy orientuje się pan, skąd może mieć tego wirusa?

 Albo podać adres to przyjedziemy.

Albo podać adres, to przyjedziemy.

 – Proszę natychmiast podać adres.

Dostawcza Internetu znałby adres…

 Będzie brał mój adres, też sobie.

Też coś. To idiom.

 Tam obudziły się we mnie podejrzenia.

Dopiero?

 Jeszcze te czerwone paski w komputerze, jakby ktoś próbował coś z niego pobrać.

Ale skąd wniosek, że pobrać?

 Na policję nie pójdę.

Dlaczego?

żeby urwać się na godzinę.

Żeby się urwać na godzinę. Ale ważniejsze jest co innego – najpierw rzucasz bohaterowi kłodę pod nogi (nie może wyjść z pracy), ale zaraz potem ją grzecznie zabierasz. On nie musi nic robić. To źle. Czytelnika interesuje, co Twój bohater zrobił i co z tego wynikło – a on nie zrobił nic.

 – Idę do WCR zmienić adres w książeczce wojskowej.

– Idę do WCR, zmienić adres w książeczce wojskowej. "Wyszedłem" jest zbędne, w następnym zdaniu już idzie i domyślilibyśmy się, że wyszedł z pracy.

 Idąc wydało mi się, że samochody dziwnie szybko jeżdżą.

Uwaga, błędnie użyty imiesłów!: Kiedy szedłem, wydało mi się, że samochody dziwnie szybko jeżdżą.

 Może ktoś chce mnie przejechać?

Paranoja? Dlaczego ktoś miałby chcieć go przejechać?

 Najgorzej było przejść przez przejście dla pieszych. Ale jakoś sobie poradziłem.

Ale ja tego nie widziałam. Streszczanie wprowadza dystans. Od początku tekstu nie udało mi się zbliżyć do bohatera – to źle.

 Dryń… Dryń… – zadzwonił telefon, który stał przed żołnierzem za biurkiem.

Mętne. Za biurkiem jest żołnierz, a równie dobrze mógłby być telefon. Jaśniej: Dryń… Dryń… – zadzwonił telefon, który stał przed żołnierzem na biurku.

 – 15-001 Białystok, ulica Fircyków 14 mieszkanie 6.

Przecinek przed "mieszkanie". Zaraz Ci nawysyłam reklamówek XD Ale serio – takie detale, o ile nie będą miały znaczenia później, nic nie wnoszą i nie warto się nimi przejmować.

 Mam płytkę z groźnym wirusem. Hakerzy chcieli mi go wykraść i włamali się do mojego komputera. Co mam z tą płytką zrobić?

Postaw się na miejscu tego żołnierza. Przychodzi facet, mówi coś takiego i nie ma na to żadnych dowodów. Co zrobisz?

Może ją pan zanieść do ABW. Jest na Mata Hari 19.

I na pewno pana wpuści… A jeśli to nazwa ulicy, to trzeba ją odmienić: Na Mary Hari 19. Swoją drogą, takiej ulicy w Białymstoku nie ma :P oczywiście, możesz zmyślać ulice, ale czemu tak obuchem? Nie mogła być ulica, powiedzmy, Rejewskiego?

Przy okazji – dialogi typu dzień dobry – do widzenia, choć realistyczne, w prozie się pomija. Są nudne.

 Wychodząc z WCR zobaczyłem mężczyznę, który jakby na kogoś czekał. Gdy przeszedłem obok niego, od razu wstał z krzesła w poczekalni i z pośpiechem wyszedł.

Ale skąd wiadomo, że czekał? Uważaj na powtórzone fragmenty słów. I: w pośpiechu, albo spiesznie – nie "z pośpiechem".

 Wracając znów miałem wrażenie, że samochody chcą mnie przejechać. Jednak doszedłem szczęśliwie do pracy.

To już trzeba połączyć.

 – Gdzie Ty byłeś? – wrzasnęła kierowniczka.

– Gdzie ty byłeś? – wrzasnęła. Wiemy, kto wrzasnął, bo powiedziałeś w poprzednim zdaniu, a zaimki piszemy wielką literą wyłącznie w korespondencji. W dialogach nie. Dialog z szefową nic nie wnosi.

 Moim zadaniem było wprowadzić dane do komputera i wydrukować dokumenty.

I to ma znaczenie, bo?

 Niestety wprowadzono nowy program komputerowy i miałem trudności w jego obsłudze.

Niestety, wprowadzono nowy program komputerowy i miałem trudności w jego obsłudze.

 Zbliżał się koniec pracy

… już?

Nagle w okno uderzył podmuch porywistego wiatru, który silnie poruszył firanką.

Porywisty wiatr to taki, który dmucha porywami właśnie. I nie może poruszyć "silnie". Poza tym – jeśli wiatr uderza w okno, to ono jest zamknięte. Popatrz: Nagle poryw wiatru załopotał firanką. Jak Ci się to podoba?

 Dziwne, skąd ten silny wiatr?

Właśnie, skąd? Bo tym zdaniem sugerujesz, że miał coś wspólnego z wirusem – jakim cudem? Obcy?

 Za krótką chwilę usłyszałem

Po krótkiej chwili usłyszałem.

 Nadszedł w końcu koniec pracy.

Niezbyt zgrabne.

 Laptop jest zepsuty,

Nic takiego nie napisałeś – napisałeś, że dysk się zapełnia i bohater go wyłączył, ale to jeszcze nie zepsucie.

 Wziąłem z bankomatu prawie wszystkie pieniądze jakie były na koncie w drodze powrotnej z WCR, ale na naprawę nie starczy.

W drodze powrotnej z WCR wziąłem z bankomatu prawie wszystkie pieniądze, które były na koncie, ale na naprawę nie starczy. Ekspert powiada, że naprawa kosztowałaby, pi razy oko, 800 złotych. Ale takie rzeczy wycenia się indywidualnie – a narrator nawet nie pomyślał o informatyku, co dopiero pokazał mu laptop.

 Podszedłem do okna i nagle posypał się tynk w ścianie, jakby coś w niego uderzyło.

Coś w nie (okno) uderzyło. Albo w nią (ścianę). I – uderzenie miałoby jeszcze inne skutki, nie?

 Zasłoniłem okno i znów się położyłem.

To on jest zdenerwowany, czy nie? Zdenerwowani ludzie się nie kładą.

 Ktoś jeździł samochodem obok bloku. Pojazd musiał mieć potężny silnik i kierowca mocno naciskał gaz. Wyglądało to tak jakby jeździł tam i z powrotem.

Na to jest paragraf. Ktoś z sąsiadów mógłby wezwać policję – czyli Podejrzani ryzykują. Przed "jakby" przecinek.

Potem gdzieś pojechał, bo ryk ustał.

Dokądś pojechał.

 Po jakimś czasie potworny hałas znowu rozbrzmiał.

Niezbyt to zgrabne.

 W tym samochodzie muszą być jacyś przestępcy, i to tacy którzy czują się bezkarni.

Owszem, ale czy to znaczy, że chcą na siebie zwracać uwagę?

 Jednak drzemałem tylko i nagle ktoś się pojawił na balkonie

To się nie łączy. Może to i sen, ale zawsze. I płytkę już mu ukradli, nie? Czyli są co najmniej dwie grupy potrzebujących płytki?

 – Zwalniam Cię z pracy. Jest już 12 a Ty nie przyszedłeś

– Zwalniam cię z pracy. Już dwunasta, a ty nie przyszedłeś. Dobra, ale dlaczego on właściwie zaspał?

 Co mam teraz zrobić? Postanowiłem obejrzeć jakieś nagranie na YouTube.

Nie mam pojęcia, co ma jedno do drugiego.

 Wcisnąłem pierwszy lepszy film

Wybrałem pierwszy lepszy film.

NATO użyło nowoczesnych głowic nuklearnych które zdetonowano na wysokości 1000 metrów nad ziemią. Ludzkość przetrwa, niektórzy będą trochę chorować.

Po pierwsze – akurat. Po drugie – to nie ma nic wspólnego z tym, co się dotąd działo. Przed "który" przecinek, bo wprowadza zdanie podrzędne. I – liczebniki słownie.

 Podobno wszystkiemu jest winien wirus komputerowy, który zaraził komputery w Rosji.

… od razu. W parę godzin. Zapełniając im dyski twarde. Nie jestem specem, ale nic mi się tu nie trzyma kupy.

 rozkaz o kapitulacji

Rozkaz kapitulacji.

 Pozostałe resztki sił rosyjskich poddały się.

Akurat :P

 dostał 100 miliardów dolarów

Słownie!

 Jako oficjalny powód do rozpoczęcia wojny podano zabójstwo prezydenta Francji przez służby rosyjskie.

… ale wojna już była…

 Benzyna wylewa się.

Benzyna się wylewa.

 No to ładnie – pomyślałem.

No, to ładnie – pomyślałem.

 Co ja teraz pocznę, w wynajętym mieszkaniu, bez pracy, bez pieniędzy, z zepsutym samochodem i komputerem?

Ale na tankowanie pieniądze miał?

 

Bardzo chaotyczny tekścik. Bohater bez sprawczości – wszystko, co go spotyka, jest w zasadzie przypadkiem, nie ma szczególnego związku między wydarzeniami w świecie, a jego działaniami, ani w tę, ani we wtę. Dużo streszczasz, co w powiązaniu z tym brakiem sprawczości zabija tekst – nie ma się jak przywiązać do bohatera, którego oglądamy przez szybę, z dużego dystansu, a nie widzimy, żeby robił coś ciekawego.

Czyta się niezbyt płynnie – zdania są krótkie, słabo powiązane logicznie, całość w sumie nie zmierza donikąd, bo i wydarzenia nie są powiązane (ani wiarygodne…). O czym jest ten tekst? Nie wiem. A Ty wiesz?

 Świat bohatera jest przedstawiony w ponury sposób, a to rzeczywiście może zmęczyć przy czytaniu.

Nie, niespecjalnie. Jest przedstawiony bardzo zdawkowo, mało dotykalnie, ale czy tak ponuro? Chyba nie. Choć optymistycznie też nie.

 Piszę o człowieku, którego życie jest monotonne i pozbawione celu.

Dobrze, ale po co? Dlaczego mamy o tym czytać? Co z tego wynika? Forrest Gump?

 Sprawdzałem opowiadanie kilka razy, ale jestem świadom swych ograniczeń w kwestiach językowych.

To dobrze, ale nie traktuj tego jako wymówki. Pisz najlepiej, jak umiesz. W razie czego – szukaj bety.

 Akcja tego opowiadania powinna dziać się 20 lat temu, ale chciałem je uwspółcześnić.

Po co? Co zmienia uwspółcześnienie? W jaki sposób podkreśla Twoją myśl?

 Może dlatego, że mimo że nie jest nikim ważnym posiada dostęp do ważnego programu i ważnych danych?

…? A posiada? (W zasadzie dostęp raczej się ma…) Ten wirus pojawił się znikąd, nie wiadomo, czemu w ogóle i czemu właśnie u niego.

 Może dlatego, że nie chce mieć nic wspólnego z policją?

A co przeskrobał?

 Może chce po prostu z kimś o tym porozmawiać?

A dlaczego akurat z żołnierzem? Którego nie zna i który raczej nie będzie chciał rozmawiać?

 A może dlatego, że opowiadanie powstało pierwotnie 20 lat temu?

I w międzyczasie niczego nie pisałeś?

No, męki skończone. Teraz to przetraw i pisz lepiej.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Feniksie, dzięki za wyjaśnienia. Wszystko jasne.

 

W pierwszej wersji mojego komentarza napisałem “rozjechał się może ze dwadzieścia lat temu.” Potem przyzwyczaiłem się do myśli, że światy: nasz i ten z opowiadania, rzeczywiście zaczęły być równoległe. Doszedłem do wniosku, że musiałby istnieć jakiś czas, który spowodowałby nagromadzenie różnic. Stąd cofnąłem moment “rozejścia” się jeszcze o dziesięć lat.

 

M.G.Zanadra dziękuję za komentarz. Dodałem zdanie kończące opowieść, mam nadzieję, że o coś takiego chodziło. Dodałem też rosyjskie przekleństwo i dokonałem trzech innych poprawek.

Resztę poprawek dokonam później.

Pozdrawiam.

audaces fortuna iuvat

Tarnina, dziękuję za komentarz i ukazanie błędów opowiadania. Poprawa zajmie pewnie tydzień, a mam już napisany drugi szort, który szlifuję. Rzeczywiście nie przybliżyłem sylwetki bohatera, i w opowiadaniu wiele rzeczy jest niedopowiedzianych, ale chciałem napisać szort, bo sam najbardziej szorty lubię czytać. Tekst ma właśnie około 10 tys. znaków, z trudem zmieściłem się w limicie. Tekst miał pierwotnie tytuł Jak rozpętałem III wojnę światową, potem Zemsta FSB, Robak zatytułowałem na końcu. Te pierwotne tytuły pewnie zmieniły by odbiór szorta, nie wiem czy Robak to dobry tytuł. I jak słusznie zauważasz, bohater trochę przypomina Forresta Gumpa, co zrobiłem być może podświadomie. Po Twojej redakcji tekstu dopisałem na końcu, zgodnie z sugestią M.G.Zandra, jednozdaniowe zakończenie, które wyjaśnia choć trochę, mam nadzieję, opisaną historię.

Pozdrawiam.

audaces fortuna iuvat

Nie ma sprawy. heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Bardzo ciekawy pomysł!

Czytałem czytałem i miałem narastające wrażenie pewnej niespójności kreowanego świata.

 

Bohater z jednej strony 

“Już jako dziecko grałem w gry na tanich chińskich urządzeniach, w których przepalały się ścieżki i trzeba było je lutować, albo na Commodore 64 kolegi. Potem miałem Amigę 500+ na dyskietki, następnie Playstation.”

 

“Używałem Linuxa, instalowałem po kilka systemów operacyjnych na jednym komputerze, zmieniałem opcje w biosie i robiłem mnóstwo eksperymentów.”​

 

Z drugiej strony podchodzi do wirusa na totalnym luzie. Ok wirusy z czasów Windowsa 3,11 albo XP niekoniecznie są kompatybilne z obecnym oprogramowaniem, ale diabli wiedzą co zostało z tamtych systemów w jądrze obecnego oprogramowania więc nikt nawet średnio obcykany w temacie nie traktowałby starego wirusa tak olewczo. 

 

 

Tego dnia byłem na jednodniowym urlopie. Jutro do pracy. Kupiłem dzisiaj… ← proponuję: Mam jednodniowy urlop. Jutro do pracy. Kupiłem dzisiaj… albo Byłem na jednodniowym urlopie. Następnego dnia musiałem wrócić do pracy. Kupiłem dzisiaj…

Przeczytałem Twój tekst. Przedstawiłeś jakiś świat równoległy do naszego. Pomysł zamierzony lub nie, interesujący. Wcześniejsze komentarze zawierają wszystko, nic dodać, nic ująć.

Mam jednodniowy urlop. Jutro do pracy. Kupiłem dzisiaj…

Popieram.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Kazik 12 miło mi że podoba Ci się mój pomysł.

MPJ 78 w filmie “Hakerzy” National Geographic z dawnych lat twierdzono, że hakerzy nie boją się wirusów i umieją z nimi postępować dlatego i mój bohater średnio się ich boi.

Koala 75 mój świat to połączenie starych i nowoczesnych czasów, co wyszło nieświadomie, ale może i dobrze, jest to chyba jakiś atut opowiadania.

Tarnina dziękuję za poprawkę do tekstu.

audaces fortuna iuvat

Cześć, Feniksie!

 

To ja, Twój piątkowy dyżurny!

Może hakerzy? Potem pomyślałem, przecież słabo znam się na informatyce. Te niebieskie paski, które się pojawiły na ekranie laptopa to pewnie jakieś procesy komputera albo coś innego. Uspokoiłem się.

Wcześniej był ukazany jako gość, który te komputery ogarnia – to w końcu zna się dobrze, czy słabo?

Moja rada to kupić nowy telefon. 

Kurka, u mnie w samochodzie wyświetla się nieprawidłowa godzina D:

Te, ale też mnóstwo innych rzeczy w tym tekście wydają się absurdalne, co już kilka osób wyżej wytknęło.

Dodatkowo tekst jest napisany bardzo chaotycznie – idzie do pracy, zaraz tam będzie i nagle cyk, wątek z sąsiadką.

Zwróć uwagę, jak wygląda pierwsza część tekstu. Jest długa, ale to ledwie 2 akapity. Podziel to, bo inaczej źle to się czyta i w żaden sposób nie rozdzielasz osobnych aspektów tekstu.

Sporo pracy przed Tobą, ale każdy kiedyś zaczynał ;)

Podrzucam przydatne linki:

Dialogi – mini poradnik Nazgula: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/12794

Dialogi – klasyczny poradnik Mortycjana: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/2112

Podstawowe porady portalowe Selene: http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/4550

Coś o betowaniu autorstwa PsychoFisha: Betuj bliźniego swego jak siebie samego

Temat, gdzie można pytać się o problemy językowe:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/19850

Temat, gdzie można szukać specjalistów do “riserczu” na wybrany temat:

http://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17133 

Poradnik łowców komentarzy autorstwa Finkli, czyli co robić, by być komentowanym i przez to zbierać duży większy “feedback”: http://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842676 

Poradnik Issandera, jak dostać się do Biblioteki ;)

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842782 

Opis funkcjonowania portalu i tutejszych obyczajów autorstwa Drakainy:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842 

 

Powodzenia!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Witam.

Krokus, dziękuję za cenne uwagi do tekstu i podane linki, na pewno się przydadzą.

Pozdrawiam, Feniks 103.

audaces fortuna iuvat

Nie wiem, o czym było to opowiadanie. Mam wrażenie, że jest za dużo wątków, które się nie łączą/nie dążą do niczego.

Warto popracować nad warsztatem.

Przynoszę radość :)

Witam.

Anet, dziękuję za komentarz, dodałem tagi, teraz już wiadomo, o czym opowiadanie jest. To moje pierwsze opowiadanie, rzeczywiście niektóre wątki są dodane na siłę, nie łączą się i do niczego nie prowadzą. Pracuję nad warsztatem, mam opowiadanie na betaliście, zachęcam do betowania lub skomentowania.

Pozdrawiam, Feniks 103.

audaces fortuna iuvat

Opowiadanie na betaliście jest widoczne tylko dla autora i betujących, więc reszta będzie miała szanse je przeczytać i skomentować dopiero po opublikowaniu ;)

Walcz dzielnie, będzie dobrze :)

Przynoszę radość :)

Witam.

Krokusie, doszedłem do wniosku że jednak się trochę zna, więc zdanie ,, Przecież słabo znam się na informatyce’’ wykasowałem.

Pozdrawiam, Feniks 103.

audaces fortuna iuvat

Nowa Fantastyka