
Wrzucam jako betę, bo czegoś mi tu brakuje i potrzebuję opinii osób które pierwszy raz stykają się ze światem, który przedstawiam w opowiadaniu.
Wrzucam jako betę, bo czegoś mi tu brakuje i potrzebuję opinii osób które pierwszy raz stykają się ze światem, który przedstawiam w opowiadaniu.
Pod kopułą noce zawsze są spokojne. Bez burz, bez deszczy, bez gradu, zamieci czy porywistych wiatrów. Przygaszone, dające ciepłe bladozłote światło latarnie rozpraszają niepokojące kształty formujące się na ścianach budynków, wnikają leniwie do sypialni, zostawiając komfortowy półmrok, odpędzają kryjące się w ciemnościach trudy codziennego życia. Powietrze zawsze jest tam rześkie, takie że po otuleniu kocem sen przychodzi od razu, a zawinięci w swoje miękkie kokony z pościeli mieszkańcy w spokoju marzą o cudach, skarbach i przyjemnościach, które mają ich spotkać w przyszłości.
Nawet wycieńczeni pracoholicy są w stanie poświęcić kilka godzin na sen, który tak bardzo kusi przez sprzyjające do tego, leniwe, bezpieczne warunki. Niektórym jednak delikatne światło z ulicy nie wystarcza i wiecznie rozproszone, zlęknione umysły skrywają się w jasnych pokojach, w których lampy palą się od zaprogramowanego przez kopułę zmierzchu aż do świtu.
***
Przy głównej śluzie zaczęli zbierać się badacze. Posyłając sobie pełne pokrzepienia i nadziei spojrzenia, starali się ukryć wgryzający się w dusze strach, który budziła w każdym z nich niezbadana głębina. Starali się nie myśleć o czyhających w piachu płaszczkach, których długie kolce jadowe przypominały niegroźne rośliny, o migoczących ławicach kolorowych błysków, które zwiastowały przybycie większej bestii, o wielkich szczękach zębaczy czy bladej poświacie odpoczywającego na dnie Ducha Klifu. Stworzenia nie były jednak jedynym zagrożeniem, gdyż sama głębina pełna była wirów wodnych, osuwisk czy szczelin, jaskiń, które w każdej chwili mogły się zawalić, więrząc pechowych nurków w swoich zawiłych tunelach.
Sprzęt, który posiadali, choć wyposażony w odciążające pole siłowe, dzięki któremu byli w stanie się poruszać po dnie, mógł w każdej chwili ulec usterce i w sekundę doprowadzić do śmierci nurka.
Finn wzmocniła kurczowy uścisk na dłoni swojego męża i uśmiechnęła się blado, a czarny bałagan na głowie nieco przysłonił jej widok.
– Zestresowana? – zapytał cicho, gładząc ja po policzku. – Ja też.
Westchnął gardłowo, drapiąc się po głowie. To będzie ostatnia ekspedycja, niebawem dostaną pozwolenie i tak jak sobie obiecali, będą zajmować się czymś bezpieczniejszym, biorąc udział jedynie w bliskich i pewnych (jeśli można wyrazić się tak o wyprawach w niewybaczający, wielki bezkres głębiny) misjach.
Jednak głębina pociągała ich oboje. Była dzika, piękna, ale niebezpieczna. Bogata roślinność, którą można było zaobserwować, zaczynała się na drobnych neonowych glonach, które przyklejały się do dna, ryb i kombinezonów, a kończyła na kilkunastometrowych pnączach, tworzących podwodne lasy i puszcze, całkowicie niezbadane, niebezpieczne i obce. Świat za kopułą dawał to, czego sama kopuła nie była w stanie dać społeczeństwu. Namiastkę wolności.
Zabrzmiała donośna komenda i nurkowie ustawili się w grupach. Stali równo i pewnie, biła od nich odwaga oraz heroizm, którego nie dało się odczuć w żadnym innym miejscu w Utopii. Po wysłuchaniu dowódcy, siwiejącej kobiety z przepaską zakrywającą prawe oko, nastała chwila ciszy, po której badacze zaczęli tupać salutując. Salut Grupy Badawczej był najstarszą częścią obrzędowości i został stworzony po zakończeniu pierwszej – jednej z najbardziej krwawych – ekspedycji. Polegał na położeniu prawej ręki na sercu i donośnym tupaniu lewą nogą do rytmu, co miało bardzo symboliczny charakter, gdyż najczęściej ranni badacze, po powrocie tracili kończyny dolne. Gest ten pokazywał, że nadal są w stanie chodzić, a co za tym idzie, walczyć o nowe miejsce, gdzie można byłoby się osiedlić.
Finn tupała mocno, aż rozbolała ją noga. Była w stanie walczyć, była w stanie pływać. Na tej ekspedycji popłyną tam, gdzie według map mają znaleźć bezpieczne miejsce. Ta ekspedycja, będzie pierwszą, w której osiągną swój cel, zrobią duży krok, który pozwoli im się dalej rozwijać. Albo chociaż przetrwać.
***
Finn przebudziła się, sięgając ręką w stronę pustej poduszki po drugiej stronie dużego, twardego łóżka. Chłodne powietrze w zetknięciu z przepoconą koszulką przyprawiło ją o gęsią skórkę i wstrząsnęło rozdygotanym ciałem. Ciszę przerywał jedynie drżący, szarpiący się oddech, który powoli milkł i dostosowywał się do otulającej Utopię spokojnej, niewymuszonej ciszy.
Nieprzyjemne, mocne światło dochodzące z żarówki w przedpokoju jarzyło się intensywnie, kontrastując z zakurzonym, migotliwym blaskiem imitującej świecę nocnej lampki. Odgarniając mokre włosy z czoła, Finn powoli położyła nogę na ziemi, szukając pod łóżkiem rozklekotanej protezy. Łzy powoli wysychały na jej policzkach, kiedy przebierała się w ubranie robocze i pakowała do ciężkiej torby na narzędzia zrobione zeszłego wieczoru kanapki. Czuła niepokój patrząc na puste łóżko, szuflady pełne za dużych na nią skarpet i koszul, położone szybką w dół ramki do zdjęć, które powinna była uprzątnąć już dawno temu. Zaparzyła ziołową herbatę do termicznego kubka i wyszła z mieszkania w czającą za oknem noc.
***
Trzymając się liny, która służyła im za przewodnika, Finn zatrzymała się i wskazała na wejście do jaskini, która według sond miała wewnątrz spore komnaty, idealne do rozbicia obozowiska. Było to bezpieczniejsze, niż obozowanie na otwartym terenie, gdzie mogli paść ofiarą wodnych stworzeń.
Jaskinia wydawała się stabilna, brak roślinności, która uszkadzała nawierzchnię sprawiła, że Finn zapałała optymizmem, ale nie straciła czujności. Powoli, pojedynczo wpływali w ciemne, kręte korytarze, mocując co kilka metrów metalową linę, jako oznaczenie trasy. Dopłynąwszy do większej komnaty zatrzymali się. Była spora, wystarczająca by pomieścić jedną trzecią spośród wszystkich uczestników ekspedycji.
Według planu, z naprzeciwka miała nadejść grupa, aby upewnić się, że z jaskini istnieje drugie wyjście i jest ono stabilne. Posługując się językiem migowym, nurkowie podzielili się na dwie grupy i opłynęli komnatę, sprawdzając czy w bocznych korytarzach nie kryje się żadne niebezpieczeństwo. Widzieli wydrążone przez podwodne istoty, wąskie tunele przypominające dziury po wiertle. Ryby-krety, pomyślała Finn, czując jak pot spłynął jej po plecach.
Były to drobne stworzonka, nie dłuższe niż dłoń, które drążyły tunele w skałach, budując w ten sposób swoje dziuple. Pomimo że nie stanowiły bezpośredniej krzywdy dla ludzi, każdy badacz wiedział, że jeśli taki tunel ma wejście, to ma też gdzieś wyjście, a biorąc pod uwagę, że ryby-krety żyły w ławicach, potrafiły znacznie osłabić sklepienia oraz korytarze jaskiń, w których zamieszkiwały.
Po dotarciu do kolejnej komnaty, zawrócili.
***
Gdy tylko trafiła do swojego warsztatu, poczuła się pewniej. Znajome, niedokończone prototypy, zakurzone stare projekty, nieuporządkowane nakrętki, śrubki i gwoździe, wiszące na ścianie w pozornym nieładzie klucze oraz śrubokręty, zapach smarów, klejów i gumy – to wszystko dawało jej poczucie kontroli i bezpieczeństwa, czyli stanów których rzadko było jej dane doświadczyć.
Leżący na masywnym, metalowym stole wyświechtany i poszarzały przez czas projekt kolejnego urządzenia, które mogłoby zwiększyć bezpieczeństwo ekspedycji w nieprzenikniony mrok głębiny przyciągało wzrok i uwagę. Tym razem była to siatka stabilizująca nawierzchnię, która przymocowana do ściany jaskini miała uchronić przed jej zawaleniem. Finn poświęciła wiele miesięcy, aby był to najlepiej dopracowany z jej wynalazków.
Drzwi nagle rozwarły się z hukiem, a do środka wpadł rosły mężczyzna o twardych rysach twarzy.
– Już w pracy? – zapytała Finn ze zmęczonym uśmiechem.
Mężczyzna poprawił długie włosy i odwzajemnił uśmiech.
– Jeszcze w pracy, Finn, jeszcze – przetarł oczy i oparł się o framugę. – Rozumiem, że ty już.
– Kto rano wstaje temu Neptun daje – westchnęła, żartobliwie ironizując. – Śpisz dzisiaj u siebie, czy nadal na tej niesamowicie wygodnej wersalce w twoim gabinecie?
W temacie wygody materacy oraz tapczanów rozmieszczonych po całej siedzibie grupy badawczej Finn była swego rodzaju ekspertem, ze względu na ilość spędzonych na nich nocy. Zerkając na zegarek, mężczyzna podniósł brwi i gwizdnął.
– Przechodzisz samą siebie. Chcesz zostać technikiem miesiąca? – mężczyzna zreflektował się szybko i nieco czulej dodał. – W razie czego, mam miejsce na mojej kanapie w gabinecie. Gdybyś potrzebowała.
I zniknął w ciemnościach korytarza.
***
Zasilane aqumem urządzenia często promieniowały błękitnym światłem, które pomimo nadziei, jakie ze sobą przynosiło, powodowało też często pełne stresu spięcie mięśni. Aquam, pomimo swoich sowitych właściwości energetycznych, miał też sporą wadę, jaką było przyciąganie morskich stworzeń. Każdy członek Grupy Badawczej wiedział, że używanie aquamu chociaż bardzo pomocne, mogło też przysporzyć niemałych problemów. Było to jednak ryzyko, które trzeba było podejmować, ze względu na powodzenia misji. Głębina nie wybacza pomyłek i Finn doskonale o tym wiedziała.
Kawałek ściany odpadł nagle, powodując uniesienie się mułu i ograniczenie widoczności w tunelu. Kobieta czuła, jak krew tętni jej w skroniach, ale panując nad sobą, powoli popłynęła przed siebie, czując w dłoni sztywną, wytyczającą szlak linę – przedmiot, który uspokajał i zapewniał, że jest wyjście.
Finn błysnęła latarką trzy razy, aby oznajmić, że ruszają i z zachowaniem niebywałej ostrożności, wyprowadzała resztę grupy z tunelu. Kiedy tylko ujżała światło pozostawionej w dużej komnacie lampy, rozległ się huk. Nim zdążyła się odwrócić, coś szarpnęło ją za nogę i skręciło, a ból odebrał jej oddech. Wyznaczająca szlak lina nienaturalnie wykrzywiła staw biodrowy, a rozrywający ból sięgał aż po staw skokowy. Zaczęła miotać się i szarpać, chcąc odsunąć kamienie. Reszta grupy na pewno była trochę dalej, nic się im nie stało. Zapewniała się, chcąc wyrwać się z potrzasku. Włączyła latarkę, ale przez ilość unoszącego się w wodzie pyłu i mułu, nie była w stanie nic dostrzec. Czerwona smuga unosiła się wokół jej nogi i znikała, rozpływała się niemal od razu. Ostatnim co udało jej się zobaczyć było migające na czerwono światło w jednym z tuneli, oznaczało to niebezpieczeństwo.
***
Obserwując z każdej strony sześcienne pudełko wielkości dłoni, analizowała najmniejsze zarysowanie. Kiedy skończyła postanowiła przetestować je w sposób, który ona osobiście zawsze uważała za najrozsądniejszy, czego nie podzielali jej koledzy po fachu. przymocowawszy do ciężkiej metalowej półki na narzędzia sznur, Finn odsunęła się na średnio bezpieczną odległość, a następnie uruchomiła silnik z przymocowaną końcówką sznura, tak, ze po chwili półka drgnęła i zaczęła się przechylać. Żelastwo w końcu przekroczyło środek ciężkości i zwaliło się w jej stronę. Finn rzuciła pudełkiem przed siebie i zasłoniła się przedramionami jakby miało to coś dać. Spadające narzędzia uderzały o ziemię z łoskotem, skrzypiały, roztrzaskiwały się na części, łamały i pękały. Ciężkie wiadra pełne rdzewiejących metalowych części sypały się z półek, aż drżała ziemia.
Kiedy to wszystko już minęło, Finn otworzyła oczy. Błękitna łuna oświetlała pracownię, a wszędzie wokół walały się przedmioty z półki. Łzy spłynęły jej po policzkach, kiedy widziała nad sobą trzymającą się na cienkich, świecących żyłkach wielki żelazny stojak. Urządzenie działało.
Do warsztatu, zwabiony hałasem wbiegł mężczyzna, którego widziała wcześniej rano.
– Rafa… To działa… – zaszlochała, przyciągając nogi do piersi. Rafael obserwował z niedowierzaniem. Nie wiedział, czy czuł gniew, ulgę czy smutek, czy może wszystko na raz.
Kobieta niezgrabnie wyczołgała się spod siatki. Pozostał tylko gorzki żal, że nie skonstruowała tego wcześniej.
Hej! Dzięki za tekst :)
więrząc
Wierzę, że poprawisz :)
Jako osoba pierwszy raz mająca kontakt z uniwersum mam trudność ze znalezieniem wyróżniających je cech – zapamiętałem ryby-krety, potwory wyrywające nogi i kopułę, natomiast każdy z tych konceptów jest przedstawiony w szczątkowej formie. Jeśli czegoś brakuje, to więcej informacji na temat świata przedstawionego. Przydałoby się też inaczej poprowadzić narrację: zbiór scenek, w domyśle ze sobą powiązanych, niekoniecznie wg mnie zdał tu egzamin. Nie sprawił wrażenia spójnej całości.
O ile się nie mylę, mamy tu dział do “betowania” – jestem tu nowy i jeszcze nie korzystałem, ale wydaje mi się, że tam ten tekst powinien trafić. W razie czego, niech starsi stażem mnie poprawią :)
Witam Szanownego Autora oraz Tsschindlera i – jako duuuużo starsza (nie tylko stażem) – potwierdzam – przeznaczonego do betowania tekstu nie należy jeszcze publikować. Wszystko – w “Publicystyce”, w Poradniku autorstwa Drakainy dla Nowicjuszy. :)
Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)
Pecunia non olet