- Opowiadanie: nixodem - Asasyn (cz. pierwsza)

Asasyn (cz. pierwsza)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Asasyn (cz. pierwsza)

– Noc – rozczulał się Nahrim – Jaka to piękna pora. Wszystko jest pogrążone w czerni. Tylko jeden jasny punkt rozświetla niebo, księżyc. Teraz wszystko co żyje pokazuje swoją ciemną stronę.

Na chwilę zamilkł z szyderczym uśmiechem na twarzy. Znajdował się w przydomowym ogrodzie. Rosło w nim dużo pięknych kwiatów. Chciał zobaczyć jak na jego słowa zareaguje kupiec, Natan, który był jego następnym celem.Ciekawiło to Nahrima, gdyż był płatnym zabójcą. Trzeba przyznać, że całkiem dobrym zresztą. Każde zlecenie, które przyjął zawsze kończyło się sukcesem. Był wytrwały, nie dał się złapać straży miejskiej, choć ta rozsyłała listy gończe po wszystkich pobliskich miastach i wsiach, zastawiała liczne pułapki. Był nieuchwytny. Chodził szybkim, lekkim krokiem. Poruszał się praktycznie bezszelestnie.

Mało muskularna budowa i średni wzrost nie wyróżniały go z pośród grona innych mężczyzn. Ostre, złowrogie rysy twarzy przeświadczały jego ofiary o tym, że raczej cało nie wyjdą ze spotkania z asasynem. Czarne włosy doskonale pasowały do głębi jego niebieskich oczu, które hipnotyzowały ofiarę, w taki sposób, że nie miała nawet ochoty uciekać. Zazwyczaj ubrany był w czarną koszulę, spodnie tego samego koloru, lekkie buty i płaszcz z kapturem.

– Dziś pokarzę ci, Natanie, ciemną stronę mojej skromnej osoby.

– Błagam nie rób mi krzywdy. Ja, ja… – roztrzęsiony kupiec, próbował coś wymyślić, lecz był zbyt przestraszony by cokolwiek wykrztusić, pot szybko spływał po jego ciele.

– Och, proszę cię, nie rób mi tutaj scen! Dość mam prób przekupstwa i nakłaniania mnie, żebym nie zrobił tego, za co mi zapłacono. Już obrzydło mi słuchanie ludzkich jęków, które i tak nic nie zmieniły. Więc zrób mi tą uprzejmość i przestań się poniżać.

Nahrim szybko dobył sztyletu i wbił go w serce kupca. Ofiara bez życia upadła na ziemie, a z rany zaczęła broczyć krew. Zabójca jeszcze przez chwilę patrzył na martwe ciało i w końcu zdecydował się przymknąć mu powieki.

 

 

***

 

Następnego dnia, po zmroku udał się do zleceniodawcy po należącą się mu nagrodę. Wszedł do dosyć okazałego domu. Przystanął na chwilę w przyciemnionym holu w celu przypomnienia sobie drogi do pokoju osoby, która życzyła sobie śmierci Natana. Nie minęła chwila, gdy ów jegomość zjawił się w tym pomieszczeniu.

– A to niespodzianka. Myślałem, że znajdę tu jednego z moich lokai, a widzę tu ciebie, asasynie. – przerwał wskazał na drzwi i zapytał – Przejdziemy do moich prywatnych pokoi? Nie chciałbym, aby służba zobaczyła mnie w twoim towarzystwie.

Na twarzy Nahrima zagościł uśmiech.

– Oczywiście, prowadź Marcelu.

Marcel zaprowadził zabójcę do swojej komnaty. Gdy już weszli zaproponował mu wino.

– Dziękuję, lecz nie skorzystam choć nie wątpię, że trunek jest wyborny. Mam tego wieczoru jeszcze pare spraw do załatwienia.

– Jak chcesz. – mówił to nalewając wina. Pociągnął drobny łyk z kielicha i kontynuował – Słyszałem, że udało ci się wykonać kolejne zadanie. Moje gratulację. – w trakcie swej wypowiedzi, Marcel wyciągnął z kieszeni sakiewkę – Oto twoja zapłata asasynie.

Rzucił paczuszkę w stronę Nahrima, który sprawnym ruchem złapał i przeliczył nagrodę za swoje usługi.

– Zgadza się. Pięć zielonych kamieni. Miło się z tobą robi interesy, Marcelu.

– Z tobą również, asasynie. Straciłem pieć kamieni i straciłem także konkurencję. – uśmiechnął się do zabójcy, wyprowadził go na hol i pożegnał się. Nahrim z pełną sakiewką wyszedł z domu kupca i skrył się w ciemnościach nocy.

 

***

 

 

Sophie była dość niespokojna. Przechodziła właśnie przez opustoszały dziedziniec z myślą, że ktoś ją obserwuje. Co chwilę odwracała się za siebie, z nadzieją, że nikogo za nią nie będzie. Skręciła w boczną uliczkę. Szła teraz w pogrążona w ciemności. Jedyne światło biło od księżyca, choć i ono było słabe. Sophie ledwie widziała gdzie idzie. Doszła do końca uliczki nacisnęła klamkę i weszła do domu. Nawet nie zauważyła, że za nią wślizgnął się do domu cień mężczyzny.

 

 

***

 

 

Sophie zapaliła świecę oliwną, która stała na komodzie i poszła z nią do spiżarni, gdyż poczuła nieodpartą chęć spożycia jabłka. Była to ładna dziewczyna. Sprawiała wrażenie delikatnej i kruchej białogłowej. Długie, zadbane blond włosy miała związane w warkocz.

Jej szafirowe oczy w blasku księżyca lśniły, niczym jak krople wody w wodospadzie.

Znalazłszy jabłko, Sophie wyszła ze spiżarni i krzyknęła. Przy stole w głównej izbie siedział mężczyzna odziany w czerń.

– Nahrimie, wystraszyłeś mnie!

– Przepraszam, nie chciałem. – zabójca powiedział to z rozbawieniem, gdyż zdarzyło się to już nie jeden raz. Był on w domu dziewczyny dość częstym gościem. Gdy byli mali obiecali sobie, że wezmą ze sobą ślub. Każdej nocy Nahrim przychodził do Sophie, aby napawać się jej widokiem. Kochał ją całym sercem, kochał jej włosy, oczy. Kochał jej ciało, jej charakter. Kochał jej nieporadność, obiecał sobie, że będzie ją chronił od wszystkich złych ludzi. Podszedł teraz do niej i zaczął namiętnie całować jej usta i szyję. Nieprotestowana, lubiła to, gdy zabójca ją pieścił i się nad nią rozczulał. Poszli na górę izaczęli się kochać.

 

***

CDN

Koniec

Komentarze

Przykro mi, ale tutaj jest bardzo źle, praktycznie pod każdym względem. Szwankuje narracja, sposób prezentacji postaci, dobór słów ("świeca oliwna"?). Główny bohater, przy sposobie, w jaki został przedstawiony, jest mało wiarygodny. Tak się nie powinno pisać.

Kolejny mroczny bohater.
Posklejane, nielogiczne, koślawe zdania, literówki.
Kto wie, może za 2 lata będzie lepiej :)
Powodzenia!

Dzieki. To sprubuję za dwa lata coś lepszego napisać, a narazie będę się szkolił i uczył od lepszych. Pozdraiwam i dzięki za słowa krytyki :)

Przede wszystkim czytaj, czytaj i jeszcze raz czytaj. A czytając zwracaj uwagę, jakie zabiegi stosują autorzy - jak tworzą i wprowadzają bohaterów, jak opisują scenerie, jakimi środkami budują nastrój, jak prowadzą dialogi, itd., itp. Nie chodzi o to, żebyś podrabial czyjś styl, ale obserwując warsztat innych podciągniesz swój. Poczytaj też poradniki dla początkujących pisarzy - Kinga, Kresa, Lewandowskiego.

Nie wiem czy dobry Asasyn wdawałby się w zbędne dyskusje z ofiarami. Ba, nie wiem czy ofiary dążyłyby dostrzec dobrego Asasyna. Opisy troszkę chaotycznę, ale nie tragiczne. Sporo błędów stylistycznych. Na początku myślałem, że sie tylko machnąłeś, ale chyba jednak nie. Generalnie niezbyt mnie zaciekawiło. Chciałbym się dowiedzieć czegoś wiecej o asasynie. Wszystko było zbyt powierzchowne.

Ta praca jest super. Przypomina mi prace Beksińskiego. 

Jak to jest zrobione?

Tablet i Photoshop.

Nowa Fantastyka