- Opowiadanie: fr.Levi - [Modern Wizards] "Lot"

[Modern Wizards] "Lot"

Hello there!

To moje pierwsze opowiadanie, wrzucone na tę stronkę. Z pisaniem mam do czynienia, już spory kawałek czasy, jednak dotychczasowe źródła moje uzewnętrzniania, przestały mnie satysfakcjonować. Poruszam się raczej w młodzieżowych klimatach, co można zobaczyć w tym dziele. Jeśli komuś się spodoba i spędzi przy tym tekście kilka dobrych minut, to znaczy że moja misja jest wykonana, po to powstał ten tekst.

Miłego...

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

[Modern Wizards] "Lot"

Korporacje poszukujące utalentowanych, podatnych na rozwój, młodych magów zaczęły wprowadzać w życie szereg rozmaitych projektów, które miały na celu owe wybitne jednostki wyłapać z szarego ogółu społeczeństwa. Jednym z takich projektów, były przeprowadzone przez korporację CyberHorn badania na dzieciach, zamieszkujących sierocińce. Nie były to eksperymenty na ludziach, takowe były w końcu nielegalne. Korporacja jedynie w bezbolesny sposób poszukiwała maga i sprawdzała poziom jego mocy za pomocą wysoko wyspecjalizowanej aparatury. Poszukiwania nie ominęły sierocińca, w którym mieszkała trzyletnia Nataly, ciemnowłosa dziewczynka o intensywnie zielonych oczach, i zadziwiająco świadomej osobowości.

Opiekunka musiała wprowadzić Nataly na siłę za rękę do pomieszczenia, w którym normalnie mieściło się ambulatorium sierocińca, a w tym dniu funkcjonariusze korporacji zainstalowali tam swoje stanowisko badawcze. Dziewczynka cała przepocona, z powodu stresu, została posadzona na prostym plastikowym krześle. Do jej skroni, kończyn i klatki piersiowej zostały podpięte elektrody, których kable prowadziły do komputera znajdującego się na stoliku przed nią. Mężczyzna ubrany w zielonkawy uniform co chwilę cykał jakiś klawisz na klawiaturze, prawdopodobnie przygotowując sprzęt do pomiaru.

– Nie musisz się bać dziewczynko, poczujesz tylko lekkie mrowienie przez kilka chwil, a potem będziesz mogła wrócić do zabawy – mruknął zza ekranu.

Zabawy? To wy się bawicie moim kosztem! Chcecie ze mnie zrobić szczura doświadczalnego, a ten mi w żywe oczy mówi, że nie muszę się bać! Kłamca! – Pomyślała dziewczynka.

Choć raczej nikt nie zdawał sobie z tego sprawy, mała dziewczynka była obdarzona intelektem i inteligencją emocjonalną na poziomie osoby dorosłej. Nie chciała się wyróżniać, więc starał się skrzętnie to ukrywać. W sierocińcu i tak nie było lekko, a co mogło ją w nim spotkać, jeśliby ktoś odkrył, że wyróżnia się na tle reszty? Najbardziej przerażało ją, że jej inteligencja zostanie wyłapana na ekranie komputera, pośród tych wszystkich wykresów i innych pomiarów, z którymi dziewczyna nie była zaznajomiona.

– Zaczynamy – polecił wysoki, krótko ścięty mag.

Komputer wydał z siebie kilka brzdęknięć po czym, Nataly poczuła w całym ciele lekkie mrowienie.

– Nic specjalnego. Przeciętna ilość many, nawet jak na dziecko. Słabe zaangażowanie mózgu w odbiór włókien magicznych, mówiąc skrótowo, niezbyt pojętna – wyjaśnił znudzonym głosem mag w okularach, przyglądając się ekranowi komputera.

– Hmm. Rozumiem – rzucił beznamiętnie zarządzający badaniami. – W takim razie odłączamy ją.

Co! Niezbyt pojętna?! Co ty sobie myślisz durniu?! Mam IQ większe niż ktokolwiek w tym sierocińcu, a ty mnie tak obrażasz?! Zabije cie! – Prócz ogromnego intelektu dziewczynka była niesamowicie impulsywna i łatwo wpadała we wściekłość. Łatwo było ją obrazić i sprowokować.

– Nasza Nataly jest raczej wycofana, nie przejawia żadnych predyspozycji, czy ambicji – wyjaśniła opiekunka, która przyprowadziła do pomieszczenia małą brunetkę.

Wycofana?! Nie chcę wyjść na dziwaka, a ty wyzywasz mnie od jakiegoś zalienowanego głupka?! Coś wam się wszystkim w głowach pomieszało! – Dziewczynka zacisnęła pięści, oraz szczękę, a jej ciało zaczęło drżeć.

– Chwilka… – zaczął okularnik. – Proszę spojrzeć.

Wysoki mag spojrzał na ekran, otwierając szerzej oczy.

– Słupki mocy… – wyszeptał.

– Rosną w zastraszającym tempie! – Ekran komputera zaczął migać, kiedy słupki dobiły do stu procent. Po chwili jednak liczby zaczęły przebijać skalę, stale przyśpieszając.

Komputer zaczął iskrzyć i dymić. Krzesło, na którym siedziało dziecko, zaczęło się trząść zupełnie jakby trzęsła się pod nim sama ziemia.

– Szukaliśmy miedzi, a znaleźliśmy złoto. – Dowodzący badaniami uśmiechnął się chytrze, zerkając znad ekranu na dziewczynkę.

 

***

 

Nataly została zaadoptowana przez centrum szkoleniowe korporacji CyberHorn. Jej nowym domem stał się instytut badawczy nowych broni i technologii, kilkadziesiąt kilometrów za miastem, zaraz przy poligonie doświadczalnym. Pieczę nad kształceniem dziewczynki przejął mag rangi S o imieniu Volter, ten sam, który przewodził badaniom na terenie sierocińców.

Kiedy moc dziewczyny w pełni się objawiła miała ona zaledwie sześć lat. Przez ten czas, mag Volter, zdążył całkowicie przejrzeć Nataly. Poprzez baczną obserwację, szereg rozmów, badań i eksperymentów dowiedział się o jej skrywanym intelekcie i wewnętrznej dojrzałości. Z pozoru powinno to ułatwić pracę na linii dorosły dziecko, jednak Nataly, która odkryła wszystkie swoje karty, mogła wreszcie swobodnie wydobyć na zewnątrz swój awanturniczy i trudny charakter, wcale nie usprawniając tym współpracy.

– Przed tobą znajduje się dziesięć celów. – Nataly usłyszała głos w słuchawce, która tkwiła w jej uchu.

– Umiem liczyć! Ślepa też nie jestem! – wydarła się w odpowiedzi, patrząc na cele przed sobą. Każdy z nich był oddalony o kolejne sto metrów.

– Taa… Wiem… – Usłyszała w odpowiedzi. – W każdym razie, niedawno ujawniła się u ciebie twoja magiczna moc, którą jest eksplozja.

– Pamiętam. Do tej pory łatają południowe skrzydło ośrodka – zadrwiła dziewczynka.

– Niestety… – Usłyszała w słuchawce westchnięcie. – Ale teraz możesz pójść na całość. Poligon jest do twojej dyspozycji.

– Świetnie… Świetnie! ŚWIETNIE!!! – wydarła się z dziką satysfakcją dziewczynka wyciągając otwartą dłoń w stronę ustawionych przed nią celów.

– Zobaczymy co potrafisz – wyszeptał mag wyłączając mikrofon i obserwując brunetkę na ekranach, które udostępniały obraz z kilkudziesięciu kamer na terenie całego poligonu.

Bunkier, w którym przebywał mężczyzna, oddalony był o około dwa kilometry, od miejsca przebywania Nataly, celem zachowania bezpieczeństwa w trakcie trwania testów.

– Czas się wyszaleć! Czas się zabawić! Czas unicestwić wszystko na mojej drodze! – Darła się dziewczynka kiedy po jej zielonych oczach zaczęły tańczyć pomarańczowe światła. – Bum! – wykrzyczała, a z jej dłoni wyleciał promień eksplozji, który przybrał kształt rozszerzającego się stożka. Ziemia w promieniu kilkunastu kilometrów zadrżała, a powietrze przeniknął zapach spalenizny, zaś cała okolica pokryła się dymem.

– Straciliśmy widoczność z kamer doktorze! – zakomunikował jeden z asystentów znajdujący się w centrum dowodzenia.

– Sprawdź obserwacje satelitarne, chcę wiedzieć jak duży obszar został zniszczony – polecił Volter.

– O kurde… – wyszeptał asystent, sprawdzając jeszcze raz wszystkie dane.

– Mów – rozkazał doktor.

– Sama wiązka penetracyjna eksplozji wynosi cztery kilometry! Z kolei w najszerszym miejscu eksplozja miała aż sześćset metrów! Taka moc jest zdolna do niszczenia całych miast! Gdyby celowała w naszą stronę, to byłoby już po nas.

– Hahaha! Widziałeś to doktorku! Widziałeś prawdziwą potęgę Nataly! – Rozbrzmiało wołanie w słuchawce Voltera.

– Nie jesteś ani trochę osłabiona, czy zmęczona? Zaklęcie o tak wielkiej mocy powinno ściąć z nóg nawet dorosłego i to na kilka dobrych dni! – wykrzyczał zaskoczony.

– Hahaha! – zaśmiała się ponownie szaleńczym śmiechem. – Jestem pełna energii! Zobacz teraz!

– Nataly nie! – Zdążył tylko wykrzyczeć Volter.

Dziewczyna już jednak nie słuchała. Tym razem wycelowała swoją dłoń prosto w górę. Świetlisty, płonący słup zamajaczył nad okolicą. Chmury pod wpływem eksplozji rozeszły się na boki zupełnie niczym kręgi na wodzie. Po krótkiej chwili okolica okryła się cieniem, gdyż dym skutecznie zakrył oświetlające poligon słońce.

– Szefostwo nas zabije… – wyjęczał zrezygnowany Volter, łapiąc się za twarz.

 

***

 

– Tajemnicze rozbłyski widziane za miastem – zaczęła reporterka jednego z kanałów informacyjnych. – Wedle zeznań wielu świadków, do wszystkiego doszło na terenie należącym do korporacji CyberHorn.

Na ekranie ukazał się widok z kamery, na którym to masy dziennikarzy koczowały przed bramą wjazdową na teren placówki, a funkcjonariusze w zielonkawych uniformach skutecznie zagradzali im drogę.

– Niestety, CyberHorn nie udzielił żadnych informacji w tej sprawie. Poinformowano nas jedynie, że nie jest to nic co zagrażałoby mieszkańcom miasta i okolic. – Tym razem przemówił reporter znajdujący się przed wejściem na teren poligonu.

– Dziękujemy za relację Dave – oznajmiła prezenterka. – Jak informuje rzecznik prasowy korporacji Ultonium, na następnym posiedzeniu Rady Magicznej, zostaną podjęte wszelkie działania celem dowiedzenia się czy korporacja CyberHorn nie jest w posiadaniu, żadnej niebezpiecznej broni.

– To nas urządziła – stwierdził blondyn, siedzący wygodnie na kanapie w jednej z salek medialnych, głównego wieżowca CyberHorn.

– A żebyś wiedział Arnold. Niełatwo będzie się wydostać z tego bagna – odpowiedział Volter wyciągając z automatu gazowany napój i siadając przy stoliku, w pobliżu kanapy, tak by widzieć swojego rozmówcę.

– Co z nią zrobiliście? – zapytał blondyn, wciąż patrząc się w telewizor.

– Została w placówce badawczej, zbyt dużym ryzykiem byłoby, targać ją do miasta. Dlatego na dywaniku u zarządu stanąłem sam.

– Trzeba jakoś poskromić to dzikie dziewczę. Jeśli jakaś triada o niej usłyszy, na bank będą chcieli wykorzystać jej moce. Już raz się to udało Nocturnowi, kto wie czy nie zrobią tego ponownie.

– Niełatwo jest zapomnieć o dziewczynie, która swymi magnetycznymi mocami podnosi cały tankowiec i rozwala nim pół dzielnicy portowej. – Volter podrapał się po głowie. – Dlatego, na chwilę obecną jakiekolwiek wypuszczanie Nataly poza teren ośrodka, jest zbyt niebezpieczne. Lepiej żeby nabroiła na poligonie, niż w mieście.

– No na poligonie też różowo nie jest, co właśnie widzimy. – Wskazał na telewizor.

– Sądzę, że to wszystko rozejdzie się po kościach. Mimo wszystko Nataly jest dla naszej korporacji zarówno błogosławieństwem jak i klątwą. Ma trudny charakter, ale mam nadzieję, że będzie się dało ją jakoś okiełznać. W ośrodku nazywają ją nieoszlifowanym diamentem i gorąco wierzę, że to przezwisko obrazuje prawdę. Potrzeba tylko trochę pracy.

– Jakby nie patrzeć to wciąż dziecko, nawet jeśli bardzo inteligentne.

– Boję się w takim razie, co będzie, kiedy zacznie wchodzić w okres buntu. – Volter zaśmiał się pod nosem.

Jego towarzysz odpowiedział mu pojedynczym uśmiechem, po czym wrócił do oglądania telewizji.

 

***

 

Tak jak przewidział Volter sprawa rozeszła się po kościach, a media szybko podchwyciły jeden z wielu, nowych, palących tematów. Nataly dorastała, starając się opanować swą magię, jednak pomimo całych lat treningów, badań i wysiłków, jej moc zawsze pozostawała destrukcyjna i nieobliczalna. Dziewczyna jakkolwiekby się nie starała, nie potrafiła zmniejszyć strumienia eksplozji. Korporacja postanowiła więc postawić na nowoczesne technologie, które mogłyby to dziewczynie umożliwić.

– Dobra zapnijmy jeszcze te klamerki i powinno być gotowe. Wygodnie ci w tym?

– Cóż… – zaczęła nastolatka, przyglądając się metalowej rękawicy, kilkukrotnie prostując i zginając palce. – Do czego jest to szklane na tych rękawicach? – Wskazała na soczewki zamontowane w samym środku wewnętrznej strony dłoni.

– To repulsor – wyjaśnił mężczyzna w okularach. – Pozwoli ci kontrolować siłę i dystans oraz samą moc penetracyjną twojej eksplozji. Będziesz mogła strzelać seriami jak z karabinu, cienką wiązką, podobną do lasera, i tak dalej.

– No dobra, drugi doktorze. – Tak dziewczyna zazwyczaj nazywała asystenta Voltera. – A te buty to po co? – Wskazała na metalowe wysokie konstrukcje na jej stopach.

– Jeśli odpowiednio wykorzystamy twoją energię magiczną, a masz jej w sobie mnóstwo, to dzięki tym butom będziesz mogła unosić się w powietrzu, z kolei repulsory w rękawicach powinny pomóc w stabilizacji lotu.

– Będę latać?! – wykrzyknęła uradowana.

– No w teorii tak, ale jeszcze tego nie testowaliśmy. Na razie to tylko przymiarki, trzeba cię zabrać na plac poligonu i tam przetestować. – Mężczyzna dokręcił kilka śrubek w urządzeniu.

– Ja chcę to przetestować teraz! – zażądała.

– Muszę do tego przygotować specjalny kombinezon, żebyś nie zmarzła w powietrzu, a dodatkowo, żeby chronił cię przed atakami innych magów oraz przed bronią konwencjonalną.

– Czekaj, to ja mam się z kimś tłuc?! – wykrzyknęła zdziwiona.

– Na razie z nikim, ale jesteś młoda i przyszłość stoi przed tobą otworem, a latający mag to coś o czym każda korporacja może pomarzyć.

– Haha!- zaśmiała się głośno. – Będę jak superbohaterowie z filmów… – Zamilkła na chwilę, po czym uśmiechnęła się pod nosem, a jej brwi się zmarszczyły, co nadało jej twarzy złowieszczy wygląd. – Albo będę jak złoczyńcy, którzy walczą z superbohaterami. Tak! Tak! Czemu musimy stać po dobrej stronie drugi doktorze? Czemu nie możemy po prostu podporządkować sobie innych?! – Patrzyła szalonym wzrokiem na mężczyznę.

– Kto wie… – mruknął, odwzajemniając uśmiech, podczas gdy refleks światła błysnął w jego okularach.

 

***

 

– Stabilizacja lotu osiągnięta. Repulsory w pełni sprawne – zakomunikował Volter. – Jak sytuacja tam na górze?

– Ja latam! – Usłyszał krzyk, przepełniony entuzjazmem i radością, w swojej słuchawce. – Stąd widać całą okolicę! Epicko! – darła się Nataly.

– Pamiętaj, że nim opanujesz cały ten sprzęt minie trochę czasu. Nie wykonuj żadnych nagłych ruchów.

– A tam! Nie będziesz mi tutaj nic dyktował! Widzisz jak zasuwam po niebie! I bam, bam, bam! – powtarzała raz, po raz, strzelając wiązkami energii z repulsorów na dłoniach.

– Chcesz, żebyśmy cię musieli zdrapywać z ziemi! Uspokój się! – rozkazał Volter.

– Dobra już dobra – powiedziała zniecierpliwiona. – Obiecałeś jakichś przeciwników. Gdzie oni są?

– Co z tymi dronami? – Volter, obrócił się w stronę jego zastępcy.

– Dostawa części do ich systemów nawigacyjnych nieco się opóźniła. Ponoć jest to spowodowane faktem, że coś rozwaliło dach w ich wieżowcu.

– Ech… – westchnął mężczyzna. Nataly nie będzie zadowolona. – Mamy małą obsuwę z dostawcą. Niestety dziś nie dostaniesz ruchomych celów.

– Co to ma znaczyć?! Mieli być przeciwnicy! – darła się do słuchawki.

– Ale ich nie będzie! Wracaj do bazy!

– Albo sama sobie ich poszukam… – wyszeptała.

– Co?

– Nic. Nic. Już wracam – zapewniła po czym posłusznie wróciła do placówki.

 

***

 

Nataly najciszej jak tylko mogła opuściła swój pokój. Wymagało to nie lada sprytu, gdyż na futrynach były zamontowane czujniki, a zaraz za drzwiami znajdowało się dwóch pilnujących jej funkcjonariuszy korporacji. Tym razem jednak udało jej się jakimś cudem wydostać na korytarz placówki badawczej. Starała się bezszelestnie przemierzać spowite w półmroku, wyłożone chłodnym metalem korytarze. Planowała dostać się do pomieszczenia laboratoryjnego, w którym znajdował się stworzony dla niej kombinezon. Minęła kilka skrzyżowań i zgodnie z zapamiętaną drogą otworzyła drzwi do sekcji laboratoryjnej, jednak nie spodziewała się ujrzeć tam jednego z badaczy.

O kurde, co ten gość tutaj robi? Czy naukowcy nigdy nie śpią?!

– Ej! Nataly, dlaczego jesteś poza swoim pokojem?! Uciekłaś?! W tej chwili wracaj, albo wezwę ochronę – odezwał się zaalarmowany naukowiec.

– Spokojnie, ja ją wezwałem. – Usłyszała za swoimi plecami znajomy głos.

Kiedy się obróciła ujrzała, odbijające światło okulary i zielonkawy uniform korporacji.

To ty drugi doktorze?! Jak dobrze, że naukowcy nigdy nie śpią…

– A, jeśli tak wygląda sprawa, to wszystko jest w porządku. W takim razie dobranoc, ja kończę swoją zmianę. – Naukowiec kiwnął głową w stronę doktora i minąwszy go ruszył korytarzem w stronę swojej kwatery.

– Ale szczęście, że się pojawiłeś drugi doktorze. Gdyby nie ty, byłoby po mnie.

– Widziałem na kamerze, jak opuszczasz swój pokój. Może i potrafisz częściowo unieszkodliwić czujniki, wkładając w nie wsuwki do włosów, oraz wybrać moment, w którym ochronie już się przysypia, jednak w tym miejscu nic się nie dzieje bez mojej wiedzy. Volter myśli, że jest tutaj szefem, ale gdybym nie trzymał wszystkiego w ryzach, to ta jego bańka dawno by prysła – wytłumaczył, wpisując kod na klawiaturze przy jednej z komór.

– No dobra, dobra… – zaczęła Nataly – Powiedz mi, czego ty tak naprawdę chcesz?

– Ja? – Spojrzał na nią. – Dokładnie tego, co ty. Postępować po swojemu i nie być więźniem własnej korporacji. Obecnie posiadam zbyt dużo informacji, bym mógł ot tak pojechać na urlop. Jestem kontrolowany w każdym miejscu, poza ośrodkiem badawczym.

– Ale nie w samym ośrodku. – Zauważyła dziewczyna.

– Zgadza się. Wygląda na to, że najciemniej jest pod latarnią. Tutaj właśnie mogę działać najbardziej swobodnie, gdyż nikt nie będzie mnie tu o nic podejrzewał, szczególnie z moimi uprawnieniami.

Kiedy mężczyzna zakończył wpisywanie kodów, z komory wydobył się syk, wyrównującego się ciśnienia.

– Mój sprzęt! – zawołała radośnie dziewczyna, podchodząc bliżej komory.

– Mhm, to właśnie on. Możesz go sobie wziąć i jesteś wolna – oświadczył z uśmiechem.

– Gdzie jest haczyk? – Nataly zrobiła groźną minę.

– Nie ma żadnego haczyka. To wszystko mój dobroduszny gest.

– Zawsze jest jakiś haczyk – wycedziła groźnie Nataly celując otwartą dłonią w stronę mężczyzny.

– Nie haczyk, tylko umowa – zapewnił podnosząc ręce w geście bezbronności.

– Jaka znów umowa? – zapytała zniecierpliwiona.

– Ja pomogę tobie, a ty mnie.

– Mów dalej. – Opuściła dłoń.

– Dam ci kombinezon, a ty zrobisz z niego użytek, w postaci lotu do miasta i włamania się do siedziby korporacji Obsydian.

– Mam rozpocząć wojnę korporacyjną? – zapytała zdziwiona.

– W żadnym razie, zrobisz to całkowicie anonimowo i incognito. Nikt nie wie, że mamy cię w swoich szeregach. Chodzi o jedną małą probówkę z czarną cieczą. Ponoć zawiera ona skroploną silną energię magiczną natury mroku. Potrzebuję jej na własny użytek.

– Czyli mam ci ją przynieść, a ty wtedy pozwolisz mi stąd odejść?

– Tak. Do tego postaram się by do rana, nikt nie dowiedział się o twoim zniknięciu. Zatrę też wszystkie ślady. W tym czasie na pewno zdołasz się gdzieś zaszyć.

– I o to właśnie chodzi drugi doktorze! – wykrzyknęła podekscytowana.

– Ciszej – wyszeptał mężczyzna kładąc palec na ustach.

– Umowa stoi. – Pokiwała twierdząco głową. – Dawaj ten sprzęt.

 

***

 

Głośny huk przeszył powietrze, a następnie nad jednym z korporacyjnych wieżowców, wzniósł się kłąb dymu. Nataly wleciała przez dziurę w elewacji i stanęła na jednym z pięter budynku należącego do korporacji Obsydian. Wszędzie dookoła nieustannie migało czerwone światło, a z głośników wydobywał się odgłos syren alarmowych.

Ale frajda, wreszcie coś się dzieje! – Dziewczyna, aż drżała z radości. – Drugi doktor wspominał coś, że ta cała substancja powinna być trzymana, mniej więcej w przedziale pięter od trzynastego, do piętnastego. Chyba wbiłam się trochę za wysoko, muszę dostać się na dół.

Dziewczyna wycelowała dłonią w podłogę pod swoimi stopami, i już po chwili wiązka eksplozji, jaka wydobyła się z jej kończyny, przez repulsor, stworzyła otwór w podłodze kilku niższych pięter.

Swobodnie zlatywała coraz to bardziej w dół, aż wreszcie na jednym z pięter, ujrzała magów ubranych w czarno-fioletowe uniformy.

– Cześć wam! – rzuciła, powoli opadając z wysokości sufitu, ku dołowi.

– Latające dziecko? – zapytał jeden z magów.

– Nie daj się zwieść, to wróg! Wszyscy obecni zlikwidować intruza! – wykrzyknął jeden z magów.

Wiązki wszelakiego typu magii zaczęły śmigać w stronę dziewczyny, która z gracją unikała ataków, lub unieszkodliwiała je swoją własna magią. Wiedząc jednak, że najlepszą obroną jest atak i ona nie szczędziła mocy na obrońców, tak że już po chwili, na podłodze leżało kilkanaście martwych ciał.

Nataly była wniebowzięta. Wreszcie mogła poczuć na własnej skórze jak to jest unieszkodliwić jakiegoś przeciwnika i to nie byle kogo tylko magów Obsydianu, korporacji która uchodziła za jedną z silniejszych w świecie.

– Nie pozwolę ci przejść dalej! – Usłyszała groźny głos.

Na piętrze, w którym mieściło się laboratorium, oświetlony tylko pojedynczymi wiązkami czerwonego światła, stał postawny mag o długich blond włosach. Nikt nie musiał jej go przedstawiać, był to jeden z czołowych magów korporacji, w końcu stał przed nią sam Tarasov, mag rangi S, władający naturą wody.

– No proszę! – wykrzyknęła Nataly, lewitując około metra nad podłogą. – Nie sądziłam, że na pierwszym samotnym wypadzie spotkam się twarzą w twarz z kimś sławnym, a tu proszę Tarasov we własnej osobie – powiedziała z wyższością. – Ja jestem Nataly.

– Znasz mnie, to dobrze, ale ja nie muszę znać ciebie. Wystarczy mi, że uśmiercę cię tu i teraz! – Podniósł wzrok, spoglądając złowrogo na Nataly.

– Dobrze! Dobrze! Wspaniale! – wykrzyczała, z szaleńczym uśmiechem dziewczyna. – Zmierzmy się Tarasov!

– Wodny Kanon!

– Bum.

Dwa pociski magiczne zderzyły się ze sobą sprawiając, że drobne kropelki wody rozprysnęły się wokół. Na kilka sekund zapanowała cisza, jednak już po chwili oboje magów ruszyło do walki.

Nataly unikała pocisków, latając między kolumnami, które podpierały sufit.

– Bum. Bum. Bum. – Eksplozje latały po pomieszczeniu, zostawiając za sobą zniszczenie.

Ta mała włada bardzo rzadką magią. Jest też zaskakująco inteligentna i świadoma jak na tak młody wiek. Nigdy nie widziałem też by jakiś mag potrafił latać. Trudno mi to potwierdzić, ale raczej nie działa solo, jej sprzęt wydaje się zbyt dobrej jakości, więc nie może to być samoróbka. Muszę ją szybko wyeliminować.

Wodne Pociski! – Drobne i zabójcze, niczym prawdziwe pociski, wiązki wody poleciały w stronę Nataly.

Dziewczyna większość z nich rozbiła za pomocą swojej magi, przed resztą musiała jednak uskoczyć, za kolumnę.

– Wodny Wąż!

Kilkumetrowy, wodny gad z dziką prędkością ruszył po posadzce, pędząc w stronę Nataly. Nagły atak przezroczystej bestii, zaskoczył dziewczynę na tyle, iż ta musiała wyskoczyć zza osłony. Na taki dogodny moment czekał Tarasov.

– Wodny Kanon!

– Bum! – Wodny pocisk ponownie rozprysnął się w powietrzu, jednak nie był to koniec.

– Wodna Eksplozja! – Wąż eksplodował, rozpryskując się dookoła na setki igiełek wody pod wysokim ciśnieniem.

Przynajmniej kilkadziesiąt z nich uderzyło w Nataly, którą impet wodnych pocisków zmiótł do tyłu. Dziewczyna uderzyła plecami o ścianę i osunęła się na ziemię.

– To koniec – wyszeptał Tarasov, ruszywszy w stronę leżącej na ziemi nieruchomej dziewczyny. – Pycha zawsze kroczy przed upadkiem. Jesteś o dekady za młoda by móc się ze mną mierzyć – mruknął, patrząc na bladą twarz dziewczyny, po której policzku ciekła strużka krwi.

– Niespodzianka! – wydarła się nagle brunetka szeroko otwierając oczy i uśmiechając się szaleńczo. – Bum!

Potężna wiązka eksplozji uderzyła w ciało mężczyzny posyłając go w górę, tak iż ten przebił przynajmniej kilkanaście kondygnacji.

– Wreszcie mam cię z głowy – oznajmiła zadowolona.

Ten kombinezon jest naprawdę ekstra. Nie tylko chroni przed chłodem na dużych wysokościach, ale absorbuje nawet potężne ataki przeciwnika. To z nawiązką rekompensuje fakt, że kombinezon jest szeroki i gruby niczym skafander kosmonauty. – Pomyślała, przyglądając się zaledwie obdrapanemu ubraniu. – Teraz czas znaleźć to czarne coś, o które prosił drugi doktor.

Odnalezienie probówki zajęło dziewczynce kilkanaście kolejnych minut, podczas których musiała zlikwidować kilkudziesięciu magów. W końcu jednak znalazła to czego szukała. By całkowicie się wyżyć zniszczyła jeszcze większość sprzętu znajdującego się w laboratorium, po czym wyleciała przez wysadzoną sobie drogę ucieczki, wprost w nocny chłód i mrok.

Daleko pod nią, na oświetlonych ulicach miasta, zdążyły już się ustawić kordony policji, która jednak nie została wpuszczona przez magów do budynku.

Nataly uruchomiła słuchawkę, która tkwiła w jej uchu.

– Drugi doktorze, mam tę czarną maziaję! – wykrzyczała euforycznie. Po czym strzeliła eksplodującą wiązką w helikopter lecący w jej stronę. – Ależ tutaj jest świetna zabawa! Nikt nie ma ze mną szans! Haha! – zaśmiała się szaleńczo, obserwując jak płonący helikopter uderza, w jeden z budynków.

– Czy ty masz świadomość czego się dopuściłaś? – W słuchawce zamiast głosu drugiego doktora, rozbrzmiał głos Voltera…

 

***

 

Kiedy Nataly rozpoczęła atak na siedzibę Obsydianu, informacje o włamaniu dość szybko rozeszły się po mediach. Świadkowie na bieżąco wrzucali do sieci zdjęcia i filmy obiektu, przypominającego człowieka, który leci po nocnym niebie, a także serii eksplozji, które widoczne były na fasadzie wieżowca należącego do Obsydianu. Informacje błyskawicznie dosięgły innych korporacji, w tym także CyberHorn.

– Volter, co to ma do cholery być?! – Szorstki głos prezesa rozbrzmiał w telefonie naukowca.

– Ja nie wiem szefie… Emm… Właśnie badamy sprawę. Faktycznie Nataly nie ma na miejscu, ale nie mamy pewności… – Mieszał się mężczyzna.

– Jakie nie mamy pewności?! Nawet ślepy kret zauważyłby, że to jest nasz obiekt testowy. Jeśli ktoś ją przechwyci i znajdzie przy niej nasz sprzęt, to mamy gotową wojnę korporacji, będziemy skończeni rozumiesz?!

– Ja…

– Zbyt długo tolerowałem wybryki tej smarkuli! Kończę ten projekt! Nakazuje niezwłoczną terminacje tej dziewuchy!

– Ale szefie… Ona jest bezcennym obiektem badawczym. Jej potencjał to naprawdę coś niesamowitego…

– Właśnie widzę jej potencjał! Cała telewizja i pół internetu o niej huczy! Ten jej sprzęt można wysadzić zdalnie, tak?

– Em… Tak, korzysta z jej źródła mocy magicznej, ale da się je łatwo zdestabilizować, przez odwrócenie przechwytywania mocy…

– No to ją wysadźcie! Ma po niej nie zostać nawet, jeden włos! Ma wyparować w tej chwili!

– Niech tak będzie… – przytaknął cicho Volter.

 

***

 

– Czego chcesz Volter? Gdzie drugi doktor? – zapytała nerwowo dziewczyna.

– Aresztowany… Próżne jest blokowanie obrazu z kamer i działanie z cienia, skoro ktoś kogo wysłał jest na ekranach całego świata. Ty się do tego przyczyniłaś Nataly – ogłosił oskarżycielsko.

– Nie, żeby mi na nim specjalnie zależało. Skoro i tak już jest aresztowany to ta maziaja, od Obsydianu, na nic mu się nie przyda. – Dziewczyna wyrzuciła probówkę za siebie. – Ja, w każdym razie, jestem wolna. Narka!

– Szefostwo chce twojej terminacji Nataly!

– I jak zamierzacie to niby zrobić? Hm? – zapytała kpiąco. – Właśnie załatwiłam Tarasova, a ty mnie straszysz śmiercią? Haha! Śmieszny jesteś!

– Pokonałaś go? – Dziewczyna usłyszała w słuchawce zaskoczony głos. – Zresztą to nie jest ważne. Wysadzimy twój skafander, a ty eksplodujesz razem z nim – oznajmił stanowczo.

– Co!? – wydarła się Nataly.

– Właśnie teraz twój sprzęt kumuluje całą energię. Nie minie minuta, a nic z ciebie nie zostanie. Przykro mi, wiele razy się za tobą wstawiałem, ale dziś dałaś się poznać jako zagrożenie, którego nie wolno lekceważyć.

Zabijecie dziecko?! Jesteście chyba jacyś nienormalni! Jeśli nic nie zrobię to spłonę jak kometa!

Brunetka zaczęła szarpać swój sprzęt i skafander, jednak jego części ani drgnęły.

– No złaź ze mnie złomie! – darła się dziewczyna.

– Nic ci to nie da. Potrzebujesz pomocy, zarówno żeby go zdjąć, jak i założyć. To nasze pożegnanie, zostało ci trzydzieści sekund.

Nataly poprawiła palcami sztywny, szeroki kołnierz kombinezonu. Przeczesała palcami włosy i rozejrzała się dookoła. Około ośmiu śmigłowców zmierzało w jej stronę.

– Skoro to nasze pożegnanie, to sprawię, że będzie ono naprawdę pamiętne! – wydarła się, a na jej ustach pojawił się dziki uśmiech. – Zabiorę tę waszą śmieszną korporację ze sobą!

– Co?! – Usłyszała nerwowy głos mężczyzny.

Dziewczyna w momencie zerwała się z miejsca i zanurkowała w dół, lecąc najszybciej jak tylko potrafiła w stronę zielonego, neonowego napisu „CyberHorn" znajdującego się u zwieńczenia jednego z wieżowców. Wiatr smagał jej twarz, a przecinane powietrze szumiało w uszach. Kiedy przekroczyła prędkość dźwięku usłyszała huk, a następnie zaczęło robić jej się gorąco. Zielony neon zbliżał się z każdą chwilą i stawał się coraz większy, brakowało już naprawdę niewiele. Kilkaset metrów, sto metrów, kilkadziesiąt i…

 

***

 

Ogromna eksplozja przeszyła nieboskłon nad miastem. Szyby okolicznych budynków wyleciały z hukiem. Fala uderzeniowa odepchnęła najbliższe chmury, a ziemia na moment się zatrzęsła. Wiele amatorskich nagrań ukazuje, jak spadający, palący się obiekt, eksplodował niedaleko siedziby korporacji CyberHorn. Górne piętra budynku ucierpiały najbardziej, jednak najnowsze materiały i technologie, sprawiły że obrażenia, jakich doznał budynek, nie były tak dotkliwe jak się początkowo spodziewano. W ciągu dwóch miesięcy udało się naprawić uszkodzenia, a wedle ekspertów, wieżowiec nie był nawet blisko zawalenia. Atak na dwie korporacje tej samej nocy, spowodował jeszcze większe zaangażowanie Rady Magicznej w zwalczanie triad, które to obarczono winą za tajemnicze ataki. Media szumiały o tym incydencie jeszcze przez dłuższy czas. Pomimo zeznań świadków i wywiadów, z niektórymi pracownikami Obsydianu, nikt nie dawał do końca wiary, że takich zniszczeń dokonała młoda dziewczyna, szczególnie że nie odnaleziono po niej nawet najmniejszego śladu…

 

 

Koniec

Komentarze

Witaj.

Gratuluję tutejszego debiutu i to już w dniu rejestracji. :)

 

Ze spraw technicznych – przykładowe sugestie oraz wątpliwości (wyłącznie do przemyślenia):

Jednym z takich projektów, (zbędny przecinek?) były przeprowadzone przez korporację CyberHorn badania na dzieciach, zamieszkujących sierocińce.

Nie były to eksperymenty na ludziach, te było w końcu nielegalne, korporacja jedynie w bezbolesny sposób poszukiwała maga i sprawdzała poziom jego mocy za pomocą wysoko wyspecjalizowanej aparatury. – składniowy

Mężczyzna ubrany zielonkawy uniform co chwile cykał jakiś klawisz na klawiaturze, prawdopodobnie przygotowując sprzęt do pomiaru. – dwie literówki

 

 

– Nie musisz się bać dziewczynko, poczujesz tylko lekkie mrowienie przez kilka chwil, a potem będziesz mogła wrócić do zabawy. – Mruknął zza ekranu. – zapis dialogów do poprawy; najkrócej rzecz ujmując – w przypadku tzw. „czynności gębowej” (mówi, rzekł, krzyczeli itp.) brak kropki i didaskalia zapisujemy małą literą, zatem zacytowane zdanie powinno wyglądać tak: – Nie musisz się bać dziewczynko, poczujesz tylko lekkie mrowienie przez kilka chwil, a potem będziesz mogła wrócić do zabawy – mruknął zza ekranu.

Inne przykłady fragmentów dialogów do poprawy:

– Zaczynamy. – Polecił wysoki, krótko ścięty mag.

Słabe zaangażowanie mózgu w odbiór włókien magicznych, mówiąc skrótowo, niezbyt pojętna. – Wyjaśnił znudzonym głosem mag w okularach, przyglądając się ekranowi komputera.

– Hmm. Rozumiem. – Rzucił beznamiętnie, (przy okazji – zbędny przecinek?) zarządzający badaniami.

– Czas się wyszaleć! Czas się zabawić! Czas unicestwić wszystko na mojej drodze! – Darła się dziewczynka kiedy po jej zielonych oczach zaczęły tańczyć pomarańczowe światła. – Bum! – Wykrzyczała, a z jej dłoni wyleciał promień eksplozji, który przybrał kształt rozszerzającego się stożka. Ziemia w promieniu kilkunastu kilometrów zadrżała, a powietrze przeniknął zapach spalenizny, zaś cała okolica pokryła się dymem.

– Mój sprzęt! – Zawołała radośnie dziewczyna, podchodząc bliżej komory.

– Niech tak będzie… – Przytaknął cicho Volter.

 

 

Nie chciała się wyróżniać, więc starał się skrzętnie to ukrywać. – kolejna literówka

Komputer wydał z siebie kilka brzdęknięć (przecinek?) po czym, (zbędny przecinek?) Natyaly poczuła w całym ciele lekkie mrowienie. – błędna odmiana imienia – błąd gramatyczny i rzeczowy

Zabije cie! – znów literówki

Dziewczynka zacisnęła pięści, (zbędny przecinek?; przed „oraz” z reguły ich nie stawiamy) oraz szczękę, a jej ciało zaczęło drżeć.

Proszę spojrzeć. Wysoki mag spojrzał na ekran, otwierając szerzej oczy. – powtórzenie

Ekran komputera zaczął migać, kiedy słupki dobiły do stu procent. Po chwili jednak liczby zaczęły przebijać skalę, stale przyśpieszając. Komputer zaczął iskrzyć i dymić. Krzesło, na którym siedziało dziecko, zaczęło się trząść zupełnie jakby trzęsła się pod nim sama ziemia. – powtórzenia

Przez ten czas, doktor– mag Volter zdążył prawie całkowicie przejrzeć Nataly. – styl

 

Przed wyrażeniem z „który” stawiamy przecinek, np.:

Bunkier (TU) w którym przebywał mężczyzna oddalony był o około dwa kilometry, od miejsca przebywania Nataly, celem zachowania bezpieczeństwa w trakcie trwania testów.

Odnalezienie probówki zajęło dziewczynce kilkanaście kolejnych minut (TU) podczas, których musiała zlikwidować kilkudziesięciu magów.

Z pozoru powinno to ułatwić pracę na linii dorosły dziecko, jednak Nataly (TU) która odkryła wszystkie swoje karty, mogła wreszcie swobodnie wydobyć na zewnątrz swój awanturniczy i trudny charakter, który wcale nie usprawniał współpracy.

 

Z kolei w najszerszym miejscu, eksplozja miała, aż sześćset metrów! – oba przecinki zbędne?

– Nataly nie! –(brak spacji) Zdążył tylko wykrzyczeć Volter.

Tym razem wycelowała swoja dłoń prosto w górę. – literówka?

Świetlisty płonący słup, zamajaczył nad okolicą. – zbędny przecinek?

Stwierdził blond włosy, mężczyzna siedzący wygodnie na kanapie w jednej salek medialnych, głównego wieżowca CyberHorn. – ort. – razem; zbędny pierwszy przecinek, literówka – brak „z” przed „salek”

Odpowiedział Volter wyciągając z automatu gazowany napój i siadając przy stoliku, w pobliżu kanapy, tak by widzieć swojego rozmówce. – ponownie literówka

Nie łatwo jest zapomnieć o dziewczynie, która swymi magnetycznymi mocami podnosi cały tankowiec i rozwala nim pół dzielnicy portowej. – ort. – razem

– Jeśli odpowiednio wykorzystamy twoja energię magiczną, a masz jej w sobie mnóstwo, to dzięki tym butom będziesz mogła unosić się w powietrzu, z kolei repulsory w rękawicach powinny pomoc w stabilizacji lotu. – dwie literówki, z czego jedna to równocześnie błąd ortograficzny rżący

– Dobra już dobra. – tu przecinka brak

Volter, obrócił się w stronę jego zastępcy. – tu za to jest znów zbędny

Wymagało to nie lada sprytu, gdyż na jej drzwiach były zamontowane czujniki, a zaraz za jej drzwiami znajdowało się dwóch pilnujących jej funkcjonariuszy korporacji. – powtórzenia – w jednym zdaniu trzykrotnie zaimek „jej”!

Ale czego ty tak naprawdę chcesz?

– Ja? – Spojrzał na nią. – Dokładnie tego (przecinek?) co ty. – składniowy

Niema żadnego haczyka. – ort. Rażący – „nie” z czasownikiem – osobno

– Nie haczy,k tylko umowa. – przecinek podzielił wyraz

Wiązki wszelakiego typu magii zaczęły śmigać w stronę dziewczyny, która z gracją unikała ataków, lub unieszkodliwiała je swoja własna magią. Wiedząc jednak, że najlepszą obrona jest atak i ona nie szczędziła mocy na obrońców, tak że już po chwili, (zbędny przecinek?) na podłodze leżało kilkanaście martwych ciał. – kolejne literówki

Teraz czas znaleźć te czarne coś, o które prosił drugi doktor. – coś jest w licznie pojedynczej rodzaju nijakiego, czemu zatem „te”?

– Drugi doktorze, mam czarną maziaję! – gramatyczny – błędna odmiana wyrazu

Zabiorę waszą śmieszną korporację ze sobą! – ten sam błąd powtórzony

– Volter, co tom ma do cholery być?! – zbędna litera/literówka

Z resztą to nie jest ważne. – znowu ortograficzny – razem

 

Dziewczyn w momencie zerwała się z miejsca i zanurkowała w dół, lecąc najszybciej jak tylko potrafiła w stronę zielonego. Neonowego napisu „CyberHorn" znajdującego się u zwieńczenia, jednego z wieżowców. – w tym fragmencie posypało się wszystko, najpierw jest literówka, potem kropką przedzieliłeś nagle zdanie, a ostatni przecinek jest zbędny

 

A zatem pod kątem językowym oraz zapisu dialogów trzeba jeszcze całość starannie przejrzeć i wszystko poprawić, ja reszty usterek już nie wypisuję. Zachęcam do spojrzenia na wątek dla Nowicjuszy, tam są wszystkie ważne informacje i niezbędne linki.

Pomysł na fabułę oraz fantastykę jest świetny i opowiadanie zasługuje na klik, ale w obecnej formie, przy tak wielu błędach, jest to niemożliwe.

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Witam rodaka. ;)

Hm, ostatnio natrafiam na sporo takiego cyber-fantasy… Akurat tutaj bardziej niż z ,,klasycznymi” przedstawicielami gatunku miałem skojarzenia z superbohaterszczyzną i ,,Podpalaczką” Kinga. System magii nie jest może najoryginalniejszy, ale przedstawiony fajnie (nie wiem, czy to zamierzone, ale podoba mi się scena walki Natalki z Tarasovem – sporo mówi o nich jako o postaciach). Bardziej bym się przyczepił do pierwiastka ,,cyber” – ot, mamy jakieś korporacje i strój Iron Mana, ale typowych artefaktów gatunku jest niewiele.

Struktura tekstu też mogłaby być lepsza (infodump na samym początku, ble). Strasznie skaczesz po okresach i wybiórczo opisujesz wydarzenia. Choćby tu:

Nataly najciszej jak tylko mogła opuściła swój pokój. Wymagało to nie lada sprytu, gdyż na jej drzwiach były zamontowane czujniki, a zaraz za jej drzwiami znajdowało się dwóch pilnujących jej funkcjonariuszy korporacji. Tym razem jednak udało jej się jakimś cudem wydostać na korytarz placówki badawczej.

Jako czytelnik wolałbym wiedzieć, na czym polega ,,jakiś cud”. :P

I jeszcze jedna rzecz mi strasznie zgrzytała – cały czas zapewniasz, że Nataly jest ,,niezwykle inteligentna”, ale to nie wynika z tekstu. Wręcz przeciwnie, jest raczej nierozsądna. Ale przyznaję, z tą swoją arogancją i agresją na antybohaterkę nadaje się świetnie.

Językowo jest… tak sobie. Mnóstwo błędów interpunkcyjnych czyni lekturę podobną do jazdy po wertepach. :( Takoż kuleje zapis dialogów. Jeśli zamierzasz zostać na dłużej (nie krępuj się!), to może ci się przydać:

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842843

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Cześć bruce,

Dziękuję za przywitanie, ale przede wszystkim, za tak obszerną i szczegółową analizę tekstu, pod względem gramatycznym. Słaby poziom pod tym względem wynika, w zasadzie, z kilku czynników. Pierwszy to sprawa tego, że nie jestem pewny czy wkleiłem dobry tekst. Żeby sprecyzować, to jak najbardziej miało to być te opowiadanie, jednak miałem wrażenie, że wiele z tych błędów, które zostały mi przez ciebie przytoczone, już usuwałem podczas draftu. Albo nie zapisałem pliku po poprawce, albo w grę wchodzi drugi czynnik, czyli fakt, że draft miał miejsce gdzieś w głębinach nocy, a byłem strasznie zmęczony. (Uparłem się, że poprawię mimo, późnych cyfr na osi. :D) Trzecia kwestia, to po prostu sprawa, mojego średniego radzenia sobie z interpunkcją. Przez osiemnaście lat pisania fantastyki, wciąż nie umiem się w tym podciągnąć do zadowalającego poziomu. :/

W każdym razie, poczyniłem konieczne poprawki.

 

Co do zapisu dialogów (To, że stosuję wielkie litery, zamiast małych.), szczerze byłem przekonany, że to jest poprawna forma i panuje w tej kwestii dowolność. Spotkałem się nawet z takim zapisem w książkach z serii “Warcraft”. No i nikt mi na to nie zwrócił nigdy uwagi. Ale dziękuję bardzo, za oświecenie mnie w tym fakcie, człowiek uczy się przez całe życie i zawsze warto dowiedzieć się czegoś nowego by podciągnąć warsztat.

 

Dzięki wielkie za docenienie dzieła pod względem fabularnym. :D

Pozdrawiam

 

Zazwyczaj pozostawiam po sobie pozytywną łapkę w górę

Cześć SNDWLKR,

Ach… Kochany Ślunsk <3

Dzięki za komentarz! Co do całej otoczki fabularnej, to trochę bardziej i głębiej opisuję ten świat, w innym opowiadaniu z tego uniwersum (bo to wykreowane przeze mnie uniwersum), które w zasadzie kanonicznie powinno pojawić się przed przygodami Nataly. Czemu go nie wstawiłem jako pierwszego? Nie wiem sam, jakiś osobisty kaprys :D Na tym też polega mój błąd, że te konkretne opowiadanie powinno być samowystarczalne, a nie uzależnione informacyjnie od innych części. (Tak jakoś mam, że uwielbiam przemycać smaczki z jednych opowiadań do drugich, choć zapewne jest to uciążliwe dla odbiorcy.)

 

Zastosowałem się do wskazówki związanej z “jakimiś cudami” xD i wyjaśniłem sprawę kilka linijek dalej. Dzięki wielkie za uwagę.

 

Co się tyczy całej tej “inteligencji” Nataly, to sprawa wygląda tak, że potrzebowałem jakoś przystępnie wytłumaczyć to, że Nataly pomimo młodego wieku, wali tekstami na poziomie nastolatka. Nie skonkretyzowałem tego, ale chodziło dokładnie o to, że Nataly była bardzo inteligentna, jak na małą dziewczynkę. Chciałem przy tym zachować jej pewną dziecięcą infantylność, no i po prostu, po drodze, mogło dojść do informacyjnego dysonansu.

 

Ciesze się, że podobała się walka z Tarasovem. Chciałem w tej walce pokazać, jak całkowicie odmiennie może kształtować się mag, nie tylko pod względem korporacji-matki, ale też wieku, osobistych celów i ambicji. Tarasov, przykładowo, jest ambitny, wyniosły i pewny siebie, ale jego pewność siebie to zupełnie coś innego niż szaleńcza brawura Nataly itp. itd.

 

Dzięki wielkie za komentarz. Pozdrawiam :D

Zazwyczaj pozostawiam po sobie pozytywną łapkę w górę

I ja dziękuję. :)

Co do usterek językowych oraz zapisu dialogów – miałam podobnie, kiedy trafiłam na ten Portal i nadal mozolnie uczę się poprawnego/dobrego pisania. :)

Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Też dzięki, za wyjaśnienia. :) Powodzenia w dalszej pracy.

,,Nie jestem szalony. Mama mnie zbadała."

Przykro mi to pisać, fr.Levi, ale Lot nie przypadł mi do gustu. Tak się składa, że już dawno wyrosłam z opowiadań pisanych dla młodzieży, a choć w tym gatunku można znaleźć zajmujące pozycje, to historia Nataly do nich, moim zdaniem, nie należy. Główna bohaterka jawi mi się jako osóbka straszliwie zarozumiała, głupia i chyba nie całkiem normalna, skoro zabijanie ludzi sprawia jej taką przyjemność.

Wykonanie, co stwierdzam z wielkim smutkiem, pozostawia bardzo wiele do życzenia. Choć, jak wyznajesz: Z pisaniem mam do czynienia, już spory kawałek czasy… to uważam, że szlifowaniu warsztatu musisz poświęcić jeszcze dużo czasu i uwagi.

 

co chwi­lę cykał jakiś kla­wisz na kla­wia­tu­rze… → Nie brzmi to najlepiej.

 

Za­ba­wy? To wy się ba­wi­cie moim kosz­tem! Chce­cie ze mnie zro­bić szczu­ra do­świad­czal­ne­go, a ten mi w żywe oczy mówi, że nie muszę się bać! Kłam­ca! – Po­my­śla­ła dziew­czyn­ka. → Didaskalia małą literą.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać myśli bohaterów.

 

Nie chcia­ła się wy­róż­niać, więc sta­rał się skrzęt­nie to ukry­wać. → Literówka.

 

Naj­bar­dziej prze­ra­ża­ło , że jej in­te­li­gen­cja… → Czy oba zaimki są konieczne?

Proponuję: Naj­bar­dziej bała się, że jej in­te­li­gen­cja

 

– Za­czy­na­my – po­le­cił wy­so­ki, krót­ko ścię­ty mag.– Za­czy­na­my – po­le­cił wy­so­ki, krót­ko ostrzyżony mag.

Sprawdź znaczenie słowa ścięty.

 

Kom­pu­ter wydał z sie­bie kilka brzdęk­nięć… → Zbędny zaimek – czy mógł wydać brzdęknięcia z innego urządzenia?

 

Za­bi­je cie! → Literówki: Za­bi­ję cię!

 

– Pro­szę spoj­rzeć.

Wy­so­ki mag spoj­rzał na ekran… → Czy to celowe powtórzenie?

Proponuję w drugim zdaniu: Wysoki mag popatrzył na ekran

 

Jej nowym domem stał się in­sty­tut ba­daw­czy no­wych broni i tech­no­lo­gii… → Jak wyżej. Czy nazwa instytutu nie powinna być napisana wielkimi literami?

Proponuję: Teraz jej domem stał się In­sty­tut Ba­daw­czy No­wych Broni i Tech­no­lo­gii

 

Kiedy moc dziew­czy­ny w pełni się ob­ja­wi­ła miała ona za­le­d­wie sześć lat. → Sześciolatka to nadal dziewczynka, nie dziewczyna.

 

od­kry­ła wszyst­kie swoje karty, mogła wresz­cie swo­bod­nie wy­do­być na ze­wnątrz swój awan­tur­ni­czy i trud­ny cha­rak­ter… → Zbędne zaimki – czy mogła odkryć cudze karty i wydobyć cudzy charakter?

 

– W każ­dym razie, nie­daw­no ujaw­ni­ła się u cie­bie twoja ma­gicz­na moc… → Czy oba zaimki są konieczne? Czy mogła się u niej objawić cudza moc?

 

– Świet­nie… Świet­nie! ŚWIET­NIE!!! – wy­dar­ła się… → Umiała krzyczeć wielkimi literami???

Uważam, że trzy wykrzykniki w zupełności wystarczą, aby zaznaczyć wrzask.

 

– Czas się wy­sza­leć! Czas się za­ba­wić! Czas uni­ce­stwić wszyst­ko na mojej dro­dze! – Darła się dziew­czyn­ka kiedy po jej zie­lo­nych oczach za­czę­ły tań­czyć po­ma­rań­czo­we świa­tła.– Czas się wy­sza­leć! Czas się za­ba­wić! Czas uni­ce­stwić wszyst­ko na mojej dro­dze! – darła się dziew­czyn­ka, kiedy w jej zie­lo­nych oczach za­czę­ły tań­czyć po­ma­rań­czo­we świa­tła.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

Tym razem wy­ce­lo­wa­ła swoją dłoń pro­sto w górę. → Zbędny zaimek.

 

wy­ję­czał zre­zy­gno­wa­ny Vol­ter, ła­piąc się za twarz. → Chyba dość trudno złapać się z twarz.

Proponuję: …wy­ję­czał zre­zy­gno­wa­ny Vol­ter, ła­piąc się za głowę. Lub: …wy­ję­czał zre­zy­gno­wa­ny Vol­ter, zakrywając twarz.

 

za­py­tał blon­dyn, wciąż pa­trząc się w te­le­wi­zor. → …za­py­tał blon­dyn, wciąż pa­trząc w te­le­wi­zor.

 

Dla­te­go na dy­wa­ni­ku u za­rzą­du sta­ną­łem sam.Dla­te­go na dy­wa­ni­ku za­rzą­du/ w zarządzie sta­ną­łem sam.

 

– Dla­te­go, na chwi­lę obec­ną ja­kie­kol­wiek wy­pusz­cza­nie Na­ta­ly… → Raczej: – Dla­te­go teraz/ obec­nie ja­kie­kol­wiek wy­pusz­cza­nie Na­ta­ly

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/na-dzien-dzisiejszy;10764.html

 

Wska­zał na te­le­wi­zor.Wska­zał te­le­wi­zor.

Wskazujemy coś, nie na coś.

 

W ośrod­ku na­zy­wa­ją ją nie­oszli­fo­wa­nym dia­men­tem i go­rą­co wie­rzę, że to prze­zwi­sko ob­ra­zu­je praw­dę. → Nazwanie kogoś nieoszlifowanym diamentem nie jest przezwiskiem.

Proponuję: W ośrod­ku na­zy­wa­ją ją nie­oszli­fo­wa­nym dia­men­tem i go­rą­co wie­rzę, że to określenie ob­ra­zu­je praw­dę.

 

Jego to­wa­rzysz od­po­wie­dział mu po­je­dyn­czym uśmie­chem, po czym wró­cił do oglą­da­nia te­le­wi­zji. → A może: Jego to­wa­rzysz uśmiechnął się w odpowiedzi, po czym wró­cił do oglą­da­nia te­le­wi­zji.

 

Wska­za­ła na so­czew­ki za­mon­to­wa­ne… → Wska­za­ła so­czew­ki za­mon­to­wa­ne

 

Wska­za­ła na me­ta­lo­we wy­so­kie kon­struk­cje na jej sto­pach. -> Wska­za­ła me­ta­lo­we wy­so­kie kon­struk­cje na swoich sto­pach.

 

– Haha!- za­śmia­ła się gło­śno.– Haha! za­śmia­ła się gło­śno.

Brak spacji przed dywizem, zamiast którego powinna być półpauza.

 

Usły­szał krzyk, prze­peł­nio­ny en­tu­zja­zm i ra­do­ścią, w swo­jej słu­chaw­ce. → Trochę koślawe zdanie. Zbędny zaimek.

Proponuję: Usły­szał w słuchawce krzyk prze­peł­nio­ny en­tu­zja­zm i ra­do­ścią.

 

prze­mie­rzać spo­wi­te w pół­mro­ku, wy­ło­żo­ne chłod­nym me­ta­lem ko­ry­ta­rze. → …prze­mie­rzać spo­wi­te pół­mro­kiem, wy­ło­żo­ne chłod­nym me­ta­lem ko­ry­ta­rze.

 

Na­uko­wiec kiw­nął głową w stro­nę dok­to­ra i mi­nąw­szy go ru­szył ko­ry­ta­rzem w stro­nę swo­jej kwa­te­ry. → Powtórzenie. Zbędny zaimek.

Proponuję: Na­uko­wiec skinął głową doktorowi i mi­nąw­szy go, ru­szył ko­ry­ta­rzem w stro­nę kwa­te­ry.

 

– Wi­dzia­łem na ka­me­rze, jak opusz­czasz swój pokój. → Zbędny zaimek.

 

– Ale nie w samym ośrod­ku. Za­uwa­ży­ła dziew­czy­na.– Ale nie w samym ośrod­ku – za­uwa­ży­ła dziew­czy­na.

Tu znajdziesz wykaz czasowników dla didaskaliów dialogowych.

 

To wszyst­ko mój do­bro­dusz­ny gest. → Gesty nie bywają dobroduszne.

Proponuję: To wszyst­ko wyraz mojej do­bro­dusz­ności.

 

– Za­wsze jest jakiś ha­czyk.Wy­ce­dzi­ła groź­nie Na­ta­ly… → – Za­wsze jest jakiś ha­czyk – wy­ce­dzi­ła groź­nie Na­ta­ly

 

– Nie ha­czyk, tylko umowa.Za­pew­nił pod­no­sząc ręce w ge­ście bez­bron­no­ści.– Nie ha­czyk, tylko umowa – za­pew­nił, pod­no­sząc ręce w ge­ście bez­bron­no­ści.

 

– W żad­nym razie, zro­bisz to cał­ko­wi­cie ano­ni­mo­woin­co­gni­to. -> Anonimowoincognito to synonimy – znaczą to samo. Wystarczy jedno z tych określeń.

 

Gło­śny huk prze­szył po­wie­trze… → Masło maślane – huk jest głośny z definicji.

 

Dziew­czy­na, aż drża­ła z ra­do­ści. – Drugi dok­tor wspo­mi­nał coś… → Zbędny przecinek. Półpauza przed myśleniem jest zbędna.

 

Dziew­czy­na wy­ce­lo­wa­ła dło­nią w pod­ło­gę pod swo­imi sto­pa­mi… → Zbędny zaimek.

 

wiąz­ka eks­plo­zji, jaka wy­do­by­ła się z jej koń­czy­ny, przez re­pul­sor… → …wiąz­ka eks­plo­zji, która wy­do­by­ła się z jej koń­czy­ny przez re­pul­sor

 

stwo­rzy­ła otwór w pod­ło­dze kilku niż­szych pię­ter. → Czy kilka niższych pięter miało jedną podłogę z jednym otworem? Zakładam, że w sufitach również powstały otwory. Stworzenie otworów, moim daniem, brzmi dość szczególnie.

Proponuję: …zrobiła otwory w pod­ło­dze i sufitach kilku niż­szych pię­ter.

 

Swo­bod­nie zla­ty­wa­ła coraz to bar­dziej w dół… → Masło maślane – czy mogła zlatywać coraz bardziej w górę?

 

– Cześć wam! – Rzu­ci­ła, po­wo­li opa­da­jąc z wy­so­ko­ści su­fi­tu, ku do­ło­wi. → Didaskalia małą literą.  Kolejna paczka maślanego masła.

Proponuję: – Cześć wam! – rzu­ci­ła, po­wo­li opa­da­jąc z wy­so­ko­ści su­fi­tu.

 

– La­ta­ją­ce dziec­ko? – Za­py­tał jeden z magów. → Didaskalia małą literą.

 

– Nie daj się zwieść, to wróg! Wszy­scy obec­ni zli­kwi­do­wać in­tru­za! – Wy­krzyk­nął jeden z magów. → Jak wyżej.

 

Wiąz­ki wsze­la­kie­go typu magii za­czę­ły śmi­gać w stro­nę dziew­czy­ny, która z gra­cją uni­ka­ła ata­ków, lub uniesz­ko­dli­wia­ła je swoją wła­sna magią. → Powtórzenie. Zbędny zaimek. Literówka.

 

Na pię­trze, w któ­rym mie­ści­ło się la­bo­ra­to­rium… → Czy laboratorium na pewno mieściło się w piętrze?

Pewnie miało być: Na pię­trze, gdzie mie­ści­ło się la­bo­ra­to­rium

 

 …roz­bi­ła za po­mo­cą swo­jej magi… → …roz­bi­ła za po­mo­cą swo­jej magii

 

gad z dziką pręd­ko­ścią ru­szył po po­sadz­ce… -> Dzika prędkość – jaka to?

 

– Wodny Kanon! → Dlaczego wielka litera?

 

Dziew­czy­na ude­rzy­ła ple­ca­mi o ścia­nę i osu­nę­ła się na zie­mię. → Rzecz dzieje się w pomieszczeniu, więc: Dziew­czy­na ude­rzy­ła ple­ca­mi o ścia­nę i osu­nę­ła się na podłogę.

 

– To ko­niec.Wy­szep­tał Ta­ra­sov, ru­szyw­szy w stro­nę le­żą­cej na ziemi nie­ru­cho­mej dziew­czy­ny. – Pycha za­wsze kro­czy przed upad­kiem. Je­steś o de­ka­dy za młoda by móc się ze mną mie­rzyć.Mruk­nął, pa­trząc na bladą twarz dziew­czy­ny, po któ­rej po­licz­ku cie­kła stróż­ka krwi. → Zbędne kropki po wypowiedziach. Didaskalia małą literą. Czy po policzku dziewczyny na pewno ciekła kobieta pilnująca krwi? Winno być:

– To ko­niec – wy­szep­tał Ta­ra­sov, ru­szyw­szy w stro­nę le­żą­cej na ziemi nie­ru­cho­mej dziew­czy­ny. – Pycha za­wsze kro­czy przed upad­kiem. Je­steś o de­ka­dy za młoda, by móc się ze mną mie­rzyć – mruk­nął, pa­trząc na bladą twarz dziew­czy­ny, po któ­rej po­licz­ku cie­kła struż­ka krwi.

Sprawdź znaczenie słów stróżkastruga.

 

Teraz czas zna­leźć to czar­ne coś, o które pro­sił drugi dok­tor. → Zbędna półpauza przed myśleniem.

 

kor­do­ny po­li­cji, która jed­nak nie zo­sta­ła wpusz­czo­na przez magów do bu­dyn­ku.

Na­ta­ly uru­cho­mi­ła słu­chaw­kę, która tkwi­ła w jej uchu. → Powtórzenie. Zbędny zaimek.

Proponuję w drugim zdaniu: Na­ta­ly uru­cho­mi­ła słu­chaw­kę tkwiącą w uchu.

 

wy­krzy­cza­ła eu­fo­rycz­nie. Po czym strze­li­ła eks­plo­du­ją­cą wiąz­ką w he­li­kop­ter le­cą­cy w jej stro­nę. → …wy­krzy­cza­ła eu­fo­rycz­nie, po czym strze­li­ła eks­plo­du­ją­cą wiąz­ką w he­li­kop­ter le­cą­cy w jej stro­nę.

 

In­for­ma­cje bły­ska­wicz­nie do­się­gły in­nych kor­po­ra­cji… → Informacje nie dosięgają kogoś/ czegoś.

Proponuję: In­for­ma­cje bły­ska­wicz­nie dotarły do in­nych kor­po­ra­cji

 

Fak­tycz­nie Na­ta­ly nie ma na miej­scu, ale nie mamy pew­no­ści… – Mie­szał się męż­czy­zna. → Mężczyzna mógł być zmieszany, ale nie bardzo wiem, jak mężczyzna mógł się mieszać.

Proponuję: Fak­tycz­nie, Na­ta­ly nie ma na miej­scu, ale nie mamy pew­no­ści… – plątał się męż­czy­zna.

 

Na­ka­zu­je nie­zwłocz­ną ter­mi­na­cje tej dzie­wu­chy! → Literówki.

 

Około ośmiu śmi­głow­ców zmie­rza­ło w jej stro­nę. → Osiem śmigłowców da się policzyć dokładnie, nie trzeba ich liczby podawać w przybliżeniu.

 

a na jej ustach po­ja­wił się dziki uśmiech. → Na czym polega dzikość uśmiechu?

 

Dziew­czy­na w mo­men­cie ze­rwa­ła się z miej­sca za­nur­ko­wa­ła w dół… → Jeszcze jedna paczka masła maślanego – czy mogła zanurkować w górę?

Proponuję: Dziew­czy­na błyskawicznie ze­rwa­ła się z miej­sca i zanurkowała/ zapikowała

 

robić jej się go­rą­co. Zie­lo­ny neon zbli­żał się z każdą chwi­lą i sta­wał się coraz… → Lekka siękoza.

 

ob­ra­że­nia, ja­kich do­znał bu­dy­nek nie były tak do­tkli­we… → Obawiam się, że budynek nie może niczego doznać, obrażeń także

Proponuję: …uszkodzenia budynku nie były tak do­tkli­we

 

wie­żo­wiec nie był nawet bli­sko za­wa­le­nia. → …wie­żo­wiec nie był nawet bli­ski za­wa­le­nia.

 

że ta­kich znisz­czeń do­ko­na­ła młoda dziew­czyn­ka… → Zbędne dookreślenie – czy bywają stare dziewczynki?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hejka regulatorzy (Nie wiem jak się pogrubia czcionkę na telefonie, także sorki.) Dziękuję za obszerną analizę tekstu pod względem gramatycznym i wskazówki. Na wiele rzeczy odpowiadałem w komentarzach powyżej, więc nie będę się odnosił do wszystkiego. Chciałem jedynie poruszyć kwestię "strużki", "obrażeń budynku" oraz "młodej dziewczynki". Co się tyczy pierwszej sprawy to, w zasadzie, nie wiem o co chodzi? \_°~°_/ Słownik ortograficzny tłumaczy "strużkę" jako "małą strugę". (https://sjp.pwn.pl/slowniki/stru%C5%BCka.html) "Obrażenia budynku" – To jest po prostu zwrot zaczerpnięty z gier, szczególnie strategii. Jest to obecnie dość powszechnie używane wyrażenie, zaryzykował bym nawet stwierdzenie, że spokojnie wpisuje się w uzus językowy. Odnośnie do "młodej dziewczynki" no to po prostu, autokorekta zrobiła swoje, a ja nie zauważyłem. Miało być "dziewczyna". xD Dziękuję za przeczytanie opowiadania. Wiadomo tekst nie musi się każdemu podobać pod względem fabularnym. Zdaję sobię z tego sprawę, no i mówi się trudno. Pozdrawiam :D

Zazwyczaj pozostawiam po sobie pozytywną łapkę w górę

(Nie wiem jak się po­gru­bia czcion­kę na te­le­fo­nie, także sorki.)

Ja też nie wiem, bo telefon służy mi wyłącznie do rozmów, nie do pisania. :(

 

Na wiele rze­czy od­po­wia­da­łem w ko­men­ta­rzach po­wy­żej, więc nie będę się od­no­sił do wszyst­kie­go.

To zrozumiałe.

 

Chcia­łem je­dy­nie po­ru­szyć kwe­stię "struż­ki", "ob­ra­żeń bu­dyn­ku" oraz "mło­dej dziew­czyn­ki". Co się tyczy pierw­szej spra­wy to, w za­sa­dzie, nie wiem o co cho­dzi?

Otóż, fr.Levi, chodzi o to, że napisałeś, iż po policzku dziewczyny ciekła stróżka krwi, a to błąd! Stróżka bowiem, jak definiuje SJP PWN, to kobieta stróż, także żona dozorcy, więc żadna z pań nie mogła ciec po licu dziewczyny. Twoje zdanie powinno brzmieć: …po któ­rej po­licz­ku cie­kła struż­ka krwi. I to napisałam w łapance.

 

Nie mogę się też z Toba zgodzić w sprawie obrażeń budynków. To, że ktoś bawiący się w pewne gry przyswaja określone słownictwo, nie sprawi, że wyrażenia te staną się poprawne i zrozumiałe dla osób z grami nieobeznanymi, że nagle nabiorą przypisywanego im znaczenia. Wybacz, ale bardziej wiarygodne są dla mnie definicje SJP PWN niż Twoje wyjaśnienie, które nie jest w stanie mnie przekonać. Wybacz, ale powtórzę: Budynek nie może doznać obrażeń! Budynek nie może niczego doznać, bo budynek niczego nie odczuwa!

 

Pisząc o dziewczynie też nie musisz dodawać, że jest młoda, bo ona jest taka z definicji. Ponadto czytelnik wie, o kim piszesz i pewne dookreślenia nie zawsze są potrzebne.

 

Na koniec pragnę zaznaczyć, że wszystkie moje uwagi (poza wskazaniem ewidentnych byków) to tylko sugestiepropozycje. To jest Twoje opowiadanie i wyłącznie od Ciebie zależy, jakimi słowami będzie napisane.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Trochę xD, ale ok.

Zazwyczaj pozostawiam po sobie pozytywną łapkę w górę

Edytuj przedmowę, bo błędy w niej i styl spowodowały, że nie czytałem już dalej.

Nowa Fantastyka