- Opowiadanie: JPolsky - Koniec życia na Ziemi

Koniec życia na Ziemi

Pro­szę trak­to­wać na­uko­we fakty i praw­do­po­do­bień­stwo zda­rzeń z przy­mru­że­niem oka;) Tekst jest “fan­ta­stycz­ną” sa­ty­rą. Wy­ma­ga pod­sta­wo­wej (ogól­no­świa­to­wej) wie­dzy po­li­tycz­no-go­spo­dar­czej. Z góry dzię­ki za prze­czy­ta­nie i ko­men­ta­rze.

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Koniec życia na Ziemi

Trzy­dzie­ści dni przed ka­ta­stro­fą

 

Zjed­no­czo­na, jak nigdy przed­tem ludz­kość bez­sil­nie pró­bu­je wal­czyć z nie­uchron­nym prze­zna­cze­niem. Gdzieś w prze­strze­ni ko­smicz­nej, z pręd­ko­ścią ponad dwu­dzie­stu ki­lo­me­trów na se­kun­dę, pędzi wiel­ka, ma­syw­na, ko­smicz­na bryła. Aste­ro­ida o śred­ni­cy rów­nej dłu­go­ści ty­sią­ca boisk pił­kar­skich. Ka­mien­ny po­cisk, ja­kie­go w na­szym ukła­dzie pla­ne­tar­nym nigdy wcze­śniej nie od­no­to­wa­no, obrał kurs pro­sto na pla­ne­tę Zie­mia. Kon­se­kwen­cje pro­gno­zo­wa­ne­go zde­rze­nia będą tra­gicz­ne. Błę­kit­na pla­ne­ta ule­gnie to­tal­ne­mu znisz­cze­niu, a dal­sze ist­nie­nie or­ga­ni­zmów ży­wych sta­nie pod zna­kiem za­py­ta­nia. Przed­sta­wi­cie­le świa­to­wych mo­carstw, człon­ko­wie Zgro­ma­dze­nia Ogól­ne­go ONZ wraz z wy­bit­ny­mi na­ukow­ca­mi, całe dnie i noce de­ba­tu­ją nad ostat­ni­mi, de­spe­rac­ki­mi moż­li­wo­ścia­mi ura­to­wa­nia świa­ta.

Szan­se spa­da­ją. Na nic zdały się no­wo­cze­sne sys­te­my wcze­sne­go wy­kry­wa­nia i za­po­bie­ga­nia po­dob­nym przy­pad­kom. Do­tych­cza­so­we dzia­ła­nia, zmie­rza­ją­ce do zmia­ny tra­jek­to­rii lotu, za­gra­ża­ją­ce­go lu­dziom ciała nie­bie­skie­go, nie przy­nio­sły spo­dzie­wa­nych re­zul­ta­tów. Nie po­mo­gły licz­ne, wy­po­sa­żo­ne w ła­du­nek nu­kle­ar­ny sondy. Na pa­new­ce spa­li­ła misja wy­ko­rzy­sta­nia na­pę­dów ra­kie­to­wych do od­ho­lo­wa­nia i wy­pro­wa­dze­nia aste­ro­idy poza do­tych­cza­so­wą or­bi­tę. Bi­lio­ny do­la­rów, naj­now­sze zdo­by­cze tech­ni­ki, naj­tęż­sze umy­sły, prze­gry­wa­ją walkę z cza­sem. Zresz­tą sze­fom NASA i przed­sta­wi­cie­lom Mię­dzy­na­ro­do­wej Or­ga­ni­za­cji Ko­smicz­nej ob­ry­wa się naj­moc­niej. Cho­ciaż ci bro­nią się, za­rze­ka­jąc, iż nie byli w sta­nie do­kład­nie wy­li­czyć od­chy­leń, po­wsta­łych w wy­ni­ku zja­wi­ska per­tur­ba­cji pla­net, a także prze­wi­dzieć wszyst­kich skut­ków od­dzia­ły­wa­nia ener­gii sło­necz­nej, to nie­smak po­zo­sta­je.

Świat sta­nął u progu za­gła­dy. Za­czę­ło się koń­co­we od­li­cza­nie. De­cy­den­ci, chcąc za­po­biec ogól­no­świa­to­wej pa­ni­ce, długo ukry­wa­li przed opi­nią pu­blicz­ną klu­czo­we in­for­ma­cje, ale te w końcu prze­cie­kły do me­diów. W kra­jach wy­so­ko i śred­nio roz­wi­nię­tych, chaos po­wo­li wkra­da się na ulice miast. Zdez­o­rien­to­wa­ni lu­dzie prze­sta­ją cho­dzić do pracy, pusz­cza­ją im nerwy. Chcą jak naj­le­piej wy­ko­rzy­stać reszt­ki po­zo­sta­łej eg­zy­sten­cji, co wiąże się z róż­ny­mi, nie­ocze­ki­wa­ny­mi kon­se­kwen­cja­mi. Ro­śnie fala prze­stępstw oraz spo­łecz­nych na­pięć, w skle­pach za­czy­na bra­ko­wać pod­sta­wo­wych to­wa­rów, po­stę­pu­je pa­ra­liż ko­mu­ni­ka­cyj­ny.

Kon­gres Sta­nów Zjed­no­czo­nych ra­ty­fi­ku­je spe­cjal­ną usta­wę na­ka­zu­ją­cą wszyst­kim, prze­trwa­łym po ka­ta­stro­fie jed­nost­kom, czyn­ny udział w od­bu­do­wie ame­ry­kań­skie­go pań­stwa. Dumni jan­ke­si po­zo­sta­ją opty­mi­sta­mi. Pre­zy­dent Bra­zy­lii wi­zy­tu­je zmie­rza­ją­cą ku koń­co­wi bu­do­wę no­wo­cze­sne­go schro­nu prze­ciw­ato­mo­we­go w da­le­kiej pro­win­cji Mato Gros­so. We­dług opi­nii tam­tej­szych fi­zy­ków i geo­lo­gów, to jeden z nie­licz­nych ob­sza­rów lą­do­wych, da­ją­cy nikłe na­dzie­je na prze­trwa­nie. Prze­wod­ni­czą­cy Ko­mu­ni­stycz­nej Par­tii Chin uwal­nia prze­trzy­my­wa­nych w obo­zach pracy więź­niów. W ob­li­czu za­gła­dy nie są już żad­nym za­gro­że­niem. Ro­sja­nie wy­co­fu­ją woj­ska z te­re­nów Ukra­iny i Re­pu­blik Za­kau­ka­skich. Eks­pan­sja te­ry­to­rial­na prze­sta­ła być dla nich prio­ry­te­tem. Irań­ski aja­tol­lah oświad­cza, iż mu­zuł­ma­nie do ostat­nich dni pro­wa­dzić będą świę­tą wojnę z in­no­wier­ca­mi. Nie­wzru­szo­ny Allah wciąż prze­cież ob­ser­wu­je z góry. Afry­kań­scy dyk­ta­to­rzy od­da­ją się za­ba­wie, re­zy­gnu­jąc z et­nicz­nych czy­stek i re­li­gij­nych prze­śla­do­wań. Teraz wszyst­ko im jedno. Sze­fo­wie rzą­dów państw eu­ro­pej­skich dzię­ku­ją sobie za współ­pra­cę, wspo­mi­na­jąc od­nie­sio­ne suk­ce­sy i po­peł­nio­ne błędy. Na nic zda­dzą się już za­war­te ukła­dy, utwo­rzo­ne or­ga­ni­za­cje i in­sty­tu­cje.

Tylko bied­na, przy­mie­ra­ją­ca gło­dem, od­cię­ta od pod­sta­wo­wych me­diów i zdo­by­czy cy­wi­li­za­cji, po­zo­sta­ją­ca w głę­bo­kiej nie­świa­do­mo­ści lud­ność państw Trze­cie­go Świa­ta kon­ty­nu­uje co­dzien­ne zma­ga­nia z rze­czy­wi­sto­ścią.

 

Tym­cza­sem gdzieś w prze­cięt­nym, pol­skim domu:

 

– Ja­nusz! Idzie ko­niec świa­ta!

– Gra­żyn­ka… dla mnie skoń­czył się on ja­kieś dwa­dzie­ścia lat temu. Zaraz po ślu­bie.

– Ty kre­ty­nie! Mówię po­waż­nie. Patrz co piszą w tych in­ter­ne­tach.

– „Fake”. To pew­nie „fake news”. Już gdzieś to sły­sza­łem.

– Nasze mał­żeń­stwo to jeden, wiel­ki „fake”. Ma­mu­sia ostrze­ga­ła…

– Ty na­praw­dę wie­rzysz w to, że jakiś wiel­ki ka­mień z ko­smo­su wszyst­kich po­za­bi­ja?

– Nie wiem, ale ubie­raj się. Je­dzie­my na za­ku­py. Trze­ba uzu­peł­nić za­pa­sy.

– Do­brze. Kupię trzy skrzyn­ki piwa. Nie zdzier­żę tej za­gła­dy na trzeź­wo.

 

Pięt­na­ście dni przed ka­ta­stro­fą

 

Aste­ro­ida jest już w po­ło­wie drogi mię­dzy Mar­sem a Zie­mią. Na spo­tka­nie z nią zmie­rza jesz­cze jedna, ob­ła­do­wa­na ła­dun­kiem ato­mo­wym, wy­strze­lo­na z przy­ląd­ka Ca­na­ve­ral sonda. Ostat­nią deską ra­tun­ku po­zo­sta­ją licz­ne ra­kie­ty da­le­kie­go za­się­gu, wy­ce­lo­wa­ne w kie­run­ku ogrom­nej, skal­nej kuli.

W więk­szo­ści kra­jów, w szcze­gól­no­ści na ob­sza­rach Ame­ry­ki Pół­noc­nej, Eu­ro­py i Azji, za­pa­no­wa­ła anar­chia, z którą nie radzą sobie wła­dze i służ­by po­rząd­ko­we. Do­cho­dzi do wielu aktów kra­dzie­ży, roz­bo­jów, gwał­tów i mor­derstw. Nie­któ­rzy już godzą się z losem. W Ja­po­nii i w Korei Po­łu­dnio­wej lu­dzie po­peł­nia­ją ma­so­we sa­mo­bój­stwa na nie­spo­ty­ka­ną wcze­śniej skalę. Miesz­kań­cy Indii za­bi­ja­ją do­mo­we bydło, pra­gnąc po raz pierw­szy w życiu za­kosz­to­wać wo­ło­we­go mięsa. W Mek­sy­ku i w pań­stwach Ame­ry­ki Środ­ko­wej nar­ko­ty­ko­we mafie dzie­lą się pie­niędz­mi z miej­sco­wą lud­no­ścią. Licz­ni mu­zuł­ma­nie de­spe­rac­ko zmie­rza­ją w kie­run­ku Mekki. Au­stra­lij­czy­cy urzą­dza­ją in­wa­zję na re­zer­wa­ty i ob­sza­ry chro­nio­ne, bra­ta­jąc się z Abo­ry­ge­na­mi.

Prze­wod­ni­czą­cy Ko­mu­ni­stycz­nej Par­tii Chin spo­tkał się z pre­zy­den­tem Taj­wa­nu. Pa­no­wie od kilku dni raczą się al­ko­ho­lem, a we­dług nie­po­twier­dzo­nych do­nie­sień na temat ku­lu­aro­wych roz­mów, pierw­szy z nich przy­znał, iż chiń­skie plany agre­sji na wyspę nigdy nie miały się urze­czy­wist­nić. Pre­zy­dent Bra­zy­lii wraz ze swoją naj­bliż­szą świtą prze­no­si się do nowo wy­bu­do­wa­ne­go schro­nu. „Czuję się tu, jak w domu” – po­wie­dział w ostat­nim, ofi­cjal­nym wy­wia­dzie. Król Ara­bii Sau­dyj­skiej pod­pi­su­je de­kret, przy­zna­ją­cy ko­bie­tom prawa do uczest­nic­twa w życiu pu­blicz­nym kraju. W końcu to tylko dwa ty­go­dnie. Pre­zy­dent Tur­cji ofi­cjal­nie prze­pra­sza lud­ność or­miań­ską za ma­sa­krę i lu­do­bój­stwo z po­cząt­ku dwu­dzie­ste­go wieku. Po­dob­no zga­dza się też na pewne ustęp­stwa wobec mniej­szo­ści kur­dyj­skiej. Sze­fo­wie rzą­dów państw bał­kań­skich wy­mie­nia­ją mię­dzy sobą po­zdro­wie­nia oraz uprzej­mo­ści, dy­plo­ma­tycz­nie koń­cząc wszel­kie wa­śnie i hi­sto­rycz­ne za­szło­ści. Naj­czę­ściej wbrew spo­łecz­nym na­stro­jom. Ro­sja­nie ofi­cjal­nie re­zy­gnu­ją z pro­wa­dze­nia wojen, wy­ka­zu­jąc go­to­wość do na­tych­mia­sto­we­go pod­pi­sa­nia pak­tów po­ko­jo­wych. Oczy­wi­ście na pa­su­ją­cych im za­sa­dach. Izra­el­czy­cy i Pa­le­styń­czy­cy godzą się, two­rząc jedno, tym­cza­so­we pań­stwo. Nie usta­ją jed­nak licz­ne przy­pad­ki ter­ro­ry­stycz­nych ata­ków. Pre­zy­den­ci i pre­mie­rzy kra­jów eu­ro­pej­skich koń­czą dys­pu­ty oraz wie­lo­go­dzin­ne spo­tka­nia. Teraz już zmu­sze­ni są li­czyć na cud.

Tylko bied­na, przy­mie­ra­ją­ca gło­dem, od­cię­ta od pod­sta­wo­wych me­diów i zdo­by­czy cy­wi­li­za­cji, po­zo­sta­ją­ca w głę­bo­kiej nie­świa­do­mo­ści lud­ność państw Trze­cie­go Świa­ta kon­ty­nu­uje co­dzien­ne zma­ga­nia z rze­czy­wi­sto­ścią.

 

Tym­cza­sem gdzieś w prze­cięt­nym, pol­skim domu:

 

– I co teraz nie­do­wiar­ku? Wszy­scy zgi­nie­my.

– Może to i le­piej. Po­dob­no praw­dzi­we życie za­czy­na się do­pie­ro po śmier­ci.

– Jak mo­żesz żar­to­wać w ta­kiej chwi­li?

– Daj spo­kój, Gra­żyn­ka. Pró­bu­ję pod­trzy­mać cię na duchu. Ni­ko­go wię­cej teraz przy nas nie ma. Ma­mu­sia już dawno za­ba­ry­ka­do­wa­ła się na dział­ce i trzy­dzie­ści razy dzien­nie od­ma­wia ró­ża­niec.

– Je­steś bez serca i wszel­kich uczuć!

– Oj, wy­pra­szam sobie! Co złego to nie ja. To ta prze­klę­ta, ko­smicz­na kupa mi­ne­ra­łów.

 

Pięć dni przed ka­ta­stro­fą

 

Wy­po­sa­żo­na w bombę ato­mo­wą sonda ude­rza o po­wierzch­nię aste­ro­idy. Nie­ste­ty, ope­ra­cja cał­ko­wi­tej de­struk­cji po­za­ziem­skiej ma­te­rii, za­gra­ża­ją­cej życiu na Ziemi, po raz ko­lej­ny koń­czy się nie­po­wo­dze­niem. W wy­ni­ku nie­wiel­kich, mikro se­kun­do­wych zmian we wcze­śniej pro­gno­zo­wa­nym torze lotu aste­ro­idy, sztucz­ny obiekt nie tra­fia w jej punkt cen­tral­ny. Ko­smicz­na bryła roz­pa­da się na mniej­sze frag­men­ty, jed­nak głów­ny, naj­więk­szy człon po­zo­sta­je nie­na­ru­szo­ny. Eks­plo­zja przy­czy­nia się też do je­dy­nie mi­ni­mal­nych ko­rekt w prze­bie­gu lotu aste­ro­idy. Dzia­ła­ją­cy pod ol­brzy­mim stre­sem na­ukow­cy go­rącz­ko­wo ob­li­cza­ją praw­do­po­do­bień­stwo bez­ko­li­zyj­ne­go mi­nię­cia Ziemi oraz za­sta­na­wia­ją się nad moż­li­wo­ścia­mi wy­ko­rzy­sta­nia go­to­wych do wy­strze­le­nia ra­kiet.

Świat osza­lał. Rządy i wła­dze po­szcze­gól­nych kra­jów nie są w sta­nie za­pa­no­wać nad wszech­obec­nym cha­osem. Lu­dzie ujaw­nia­ją naj­gor­sze, pier­wot­ne in­stynk­ty. Spora część miesz­kań­ców pla­ne­ty ze stra­chu oraz bez­sil­no­ści za­szy­ła się w do­mach i na od­lu­dziach, spę­dza­jąc być może ostat­nie go­dzi­ny życia w oto­cze­niu bli­skich.

Ame­ry­kań­ski pre­zy­dent, wraz z pie­czo­ło­wi­cie wy­se­lek­cjo­no­wa­ną grupą osób, szy­ku­je się do lotu na po­kła­dzie spe­cjal­ne­go promu ko­smicz­ne­go, który umoż­li­wia kil­ku­mie­sięcz­ny pobyt w prze­strze­ni mię­dzy­pla­ne­tar­nej oraz po­wrót na znisz­czo­ną Zie­mię. Jest to nie­zwy­kle za­awan­so­wa­ny tech­nicz­nie pro­jekt, acz­kol­wiek nie­do­pra­co­wa­ny, o nie­moż­li­wych do prze­wi­dze­nia skut­kach. Prze­wod­ni­czą­cy Ko­mu­ni­stycz­nej Par­tii Chin w orę­dziu do na­ro­du dzię­ku­je oby­wa­te­lom za wspól­ny wy­si­łek, wło­żo­ny w roz­wój i wzrost go­spo­dar­czej po­tę­gi Pań­stwa Środ­ka. Wśród mię­dzy­na­ro­do­wej spo­łecz­no­ści krąży obie­go­wy żart, iż roz­ma­wiał nawet te­le­fo­nicz­nie z Da­laj­la­mą, uzna­jąc nie­pod­le­gło­ścio­wą pro­kla­ma­cję Ty­be­tu. Skala ze­psu­cia, roz­pu­sty i mo­ral­nej zgni­li­zny u afry­kań­skich oraz azja­tyc­kich dyk­ta­to­rów osią­ga nie­bo­tycz­ne roz­mia­ry. Cie­mię­że­ni i prze­śla­do­wa­ni od dekad miesz­kań­cy tych kra­jów do­sta­li wolną rękę. Król Wiel­kiej Bry­ta­nii, nie­za­do­wo­lo­ny z faktu sto­sun­ko­wo krót­kie­go prze­by­wa­nia na tro­nie, zmu­sza fi­zy­ków z Uni­wer­sy­te­tów w Cam­brid­ge i Oxfor­dzie do re­ali­zo­wa­nia de­spe­rac­kich, ab­sur­dal­nych po­my­słów na ura­to­wa­nie wyspy. Jak za­wsze nikt nie trak­tu­je go po­waż­nie. Po­zo­sta­li eu­ro­pej­scy przy­wód­cy po­cie­sza­ją swo­ich oby­wa­te­li w trud­nych dla wszyst­kich chwi­lach, nie mając żad­nych in­nych moż­li­wo­ści spraw­czych. Te­le­wi­zja, radio, in­ter­net i tak już w wielu miej­scach są nie­do­stęp­ne.

Tylko bied­na, przy­mie­ra­ją­ca gło­dem, od­cię­ta od pod­sta­wo­wych me­diów i zdo­by­czy cy­wi­li­za­cji, po­zo­sta­ją­ca w głę­bo­kiej nie­świa­do­mo­ści lud­ność państw Trze­cie­go Świa­ta kon­ty­nu­uje co­dzien­ne zma­ga­nia z rze­czy­wi­sto­ścią.

 

Tym­cza­sem gdzieś w prze­cięt­nym, pol­skim domu:

 

– Tyle nie­do­koń­czo­nych spraw, nie­zre­ali­zo­wa­nych ma­rzeń…

– Jak nigdy przed­tem zga­dzam się z tobą.

– A mogło być jesz­cze tak pięk­nie…

– O nie. Pięk­nie to już było dawno temu.

– Je­steś okrop­ny!

– Żar­to­wa­łem prze­cież… Chodź się przy­tul.

 

Dwa dni przed ka­ta­stro­fą

 

Praw­do­po­dob­nie zda­rzy się cud. Aste­ro­ida minie Zie­mię w bar­dzo bli­skiej od­le­gło­ści. Za­ha­czy o jej at­mos­fe­rę, ale nie ude­rzy w po­wierzch­nię globu. Bez szwan­ku z tej nader eks­tre­mal­nej sy­tu­acji po­wi­nien wyjść rów­nież Księ­życ. Nie ma po­trze­by od­pa­la­nia, uszy­ko­wa­nych już w blo­kach star­to­wych ra­kiet. De­spe­rac­kie wy­sił­ki ludzi przy­nio­są za­mie­rzo­ny efekt, ale przede wszyst­kim do­po­mo­że szczę­ście. Gdy obiekt prze­kra­czał głów­ny pas pla­ne­to­id, znaj­du­ją­cy się po­mię­dzy Mar­sem a Jo­wi­szem, zde­rzył się z mniej­szym, skal­nym odła­mem. Siła ude­rze­nia była na tyle duża, iż spo­wo­do­wa­ła ode­rwa­nie spo­re­go frag­men­tu for­ma­cji, a co za tym idzie, zmniej­sze­nie masy obiek­tu. Ko­lej­na ko­li­zja, tym razem z ziem­ską sondą, a także wy­buch znaj­du­ją­ce­go się na niej ła­dun­ku nu­kle­ar­ne­go, przy­czy­ni­ły się do nie­znacz­ne­go od­chy­le­nia toru prze­miesz­cza­nia się aste­ro­idy. We­dług na­ukow­ców ko­in­cy­den­cja tych dwóch zda­rzeń fi­nal­nie po­zwo­li oca­lić błę­kit­ną pla­ne­tę.

Ludz­kość prze­trwa dzię­ki wy­jąt­ko­we­mu zbie­go­wi oko­licz­no­ści. Mimo to świat wstrzy­mu­je od­dech. Nikt nie chce za­pe­szać. Po­zo­sta­ją­cy w sta­łym kon­tak­cie mię­dzy sobą przy­wód­cy wiel­kich mo­carstw zni­kli z prze­strze­ni pu­blicz­nej. Sy­tu­acja na­ka­zu­je za­cho­wy­wać spo­kój i mil­cze­nie. W wielu miej­scach usta­ją roz­ró­by i za­miesz­ki, a ulice miast oraz wsi pu­sto­sze­ją. Miesz­kań­cy Ziemi wy­cze­ku­ją roz­strzy­ga­ją­cych chwil z nie­cier­pli­wo­ścią.

Tylko bied­na, przy­mie­ra­ją­ca gło­dem, od­cię­ta od pod­sta­wo­wych me­diów i zdo­by­czy cy­wi­li­za­cji, po­zo­sta­ją­ca w głę­bo­kiej nie­świa­do­mo­ści lud­ność państw Trze­cie­go Świat kon­ty­nu­uje co­dzien­ne zma­ga­nia z rze­czy­wi­sto­ścią.

 

Tym­cza­sem gdzieś w prze­cięt­nym, pol­skim domu:

 

– Ja­nusz! Jest szan­sa! Prze­ży­je­my…

– Wła­śnie za­sta­na­wiam się, czy to do­brze, czy źle.

– Jeśli oni mają rację i to wszyst­ko się już skoń­czy, po­je­dzie­my w po­dróż życia. Zwie­dzi­my pół świa­ta.

– A nie mo­żesz sama lub z ma­mu­sią?

– Dobry humor to cię chyba nigdy nie opusz­cza?

– A jakie mam wyj­ście od tylu lat?

 

Trzy dni po nie­do­szłej ka­ta­stro­fie

 

Aste­ro­ida mi­nę­ła Zie­mię w nie­bez­piecz­nie bli­skiej od­le­gło­ści i od­da­la się ku Słoń­cu. Je­dy­nym, od­czu­wal­nym efek­tem kon­tak­tu, do ja­kie­go do­szło po­mię­dzy dry­fu­ją­cym cia­łem nie­bie­skim a górną war­stwą ziem­skiej at­mos­fe­ry jest wzrost tem­pe­ra­tu­ry po­wie­trza na znacz­nych ob­sza­rach pół­ku­li pół­noc­nej.

Świat wraca do nor­mal­no­ści. Wszy­scy skła­da­ją sobie gra­tu­la­cje i po­dzię­ko­wa­nia. Roz­dzwo­ni­ły się go­rą­ce linie, a naj­waż­niej­sze, mię­dzy­na­ro­do­we nu­me­ry te­le­fo­nów nie­mal nie­ustan­nie po­zo­sta­ją za­ję­te. Lu­dzie wy­szli na zde­wa­sto­wa­ne ulice miast ca­łe­go świa­ta. Wi­wa­tom, śpie­wom i tań­com nie ma końca. Nie­licz­ni pró­bu­ją wy­ko­rzy­stać pa­nu­ją­cy chaos do celów prze­stęp­czych.

Pre­zy­dent Sta­nów Zjed­no­czo­nych chwa­li naród ame­ry­kań­ski za jed­ność w tych nie­zwy­kle trud­nych chwi­lach, a także za­po­wia­da zła­pa­nie i uka­ra­nie wszyst­kich spraw­ców naj­cięż­szych prze­stępstw z ostat­nich ty­go­dni. Oświad­cza, iż do sa­me­go końca da­rzył stu­pro­cen­to­wym za­ufa­niem na­ukow­ców z NASA oraz obie­cu­je zwięk­sze­nie wy­dat­ków bu­dże­to­wych na za­da­nia, zwią­za­ne z ba­da­nia­mi ko­smo­su. Prze­wod­ni­czą­cy Ko­mu­ni­stycz­nej Par­tii Chin czyni nie­mal do­kład­nie to samo, przy­po­mi­na­jąc przy tym, że cho­ciaż re­la­cje z Taj­wa­nem ule­gły znacz­ne­mu ocie­ple­niu, droga do nor­ma­li­za­cji sto­sun­ków jest jesz­cze da­le­ka. Wszyst­kie inne spra­wy po­li­tycz­ne umie­jęt­nie prze­mil­cza. Pre­zy­dent Bra­zy­lii opusz­cza tym­cza­so­wą, be­to­no­wą norę. Przy­się­ga, iż w miej­scu, gdzie znaj­du­je się schron, po­wsta­nie nowe mia­sto oraz licz­ne ośrod­ki kul­tu­ry i nauki, pro­jek­to­wa­ne głów­nie z myślą o lo­kal­nych In­dia­nach. Ro­sja­nie szyb­ko wy­co­fu­ją się z po­ko­jo­wych za­po­wie­dzi. Już dru­gie­go dnia po nie­do­szłej eko­za­gła­dzie, na te­re­nie Ukra­iny oraz Gru­zji aresz­to­wa­no po­li­tycz­nych i go­spo­dar­czych ro­syj­skich szpie­gów. Król Ara­bii Sau­dyj­skiej ra­ty­fi­ku­je de­kret, przy­zna­ją­cy ko­bie­tom prawa pu­blicz­ne. Pa­kiet zo­stał jed­nak mocno okro­jo­ny, wpro­wa­dzo­no do niego rów­nież licz­ne po­praw­ki i re­stryk­cje. Szef tu­rec­kie­go rządu znika z prze­strze­ni pu­blicz­nej na kilka dni. Po po­wro­cie, uspra­wie­dli­wia nie­któ­re z wcze­śniej­szych, nie­for­tun­nych wy­po­wie­dzi, cho­ro­bą i fi­zycz­ną nie­dy­spo­zy­cją. Irań­ski aja­tol­lah przy­zna­je, że fun­da­men­ta­li­stycz­ny kurs po­li­ty­ki kraju oraz walka ze zgni­łym mo­ral­nie „Za­cho­dem”, nigdy nie ule­gną zmia­nie. W oświad­cze­niu tym nie prze­szka­dza mu fakt, że w ostat­nim cza­sie na jaw wy­szło, iż po­sia­da licz­ne konta w szwaj­car­skich oraz luk­sem­bur­skich ban­kach. Król Wiel­kiej Bry­ta­nii, pod­czas zor­ga­ni­zo­wa­nej w pa­ła­cu Buc­kin­gham kon­fe­ren­cji pra­so­wej, po raz pierw­szy w hi­sto­rii pu­blicz­nie się uśmie­cha. Daje pod­da­nym do­dat­ko­we dwa, wolne od pracy dni i sze­reg oko­licz­no­ścio­wych im­prez, or­ga­ni­zo­wa­nych w cen­trach bry­tyj­skich miast. Pre­zy­den­ci państw bał­kań­skich spo­ty­ka­ją się przy wspól­nym stole, w celu omó­wie­nia zasad go­spo­dar­czej współ­pra­cy oraz za­cie­śnia­nia wię­zów po­li­tycz­nych. W tym cza­sie na gra­ni­cy Ser­bii i Ko­so­wa do­cho­dzi do ko­lej­nych na­pięć. Blady strach pada na afry­kań­skich i azja­tyc­kich dyk­ta­to­rów. W ciągu mi­nio­ne­go mie­sią­ca, w rzą­dzo­nych przez nich kra­jach uwi­docz­ni­ła się skala ko­rup­cji, nie­go­spo­dar­no­ści i spo­łecz­nych nie­rów­no­ści. W Zim­ba­bwe i Ugan­dzie już do­cho­dzi do pa­ła­co­wych prze­wro­tów. Pa­le­styń­czy­cy i Izra­el­czy­cy zry­wa­ją współ­pra­cę, tłu­ma­cząc się róż­ni­ca­mi nie do po­go­dze­nia. Jak przy każ­dym roz­wo­dzie. Eu­ro­pej­scy pre­mie­rzy za­bie­ra­ją się do ro­bo­ty i usta­la­ją wy­so­kość wspól­ne­go bu­dże­tu, prze­zna­czo­ne­go na od­bu­do­wę in­fra­struk­tu­ral­nych znisz­czeń. We­dług opi­nii dzien­ni­ka­rzy, wy­łącz­nie dy­plo­ma­cja po­wstrzy­mu­je ich przed ofi­cjal­ny­mi za­po­wie­dzia­mi ko­niecz­nych pod­wy­żek po­dat­ków.

Tylko bied­na, przy­mie­ra­ją­ca gło­dem, od­cię­ta od pod­sta­wo­wych me­diów i zdo­by­czy cy­wi­li­za­cji, po­zo­sta­ją­ca w głę­bo­kiej nie­świa­do­mo­ści lud­ność państw Trze­cie­go Świa­ta kon­ty­nu­uje co­dzien­ne zma­ga­nia z rze­czy­wi­sto­ścią.

 

Tym­cza­sem gdzieś w prze­cięt­nym, pol­skim domu:

 

– Ko­cham cię skar­bie!

– Ja cie­bie rów­nież.

– Nie za­brzmia­ło to szcze­rze…

– To przez aste­ro­idę. Po­mie­sza­ła mi w gło­wie.

– Już je­stem spa­ko­wa­na, a ty?

– Ja też.

– A po co ci te białe skar­pe­ty i san­da­ły?

– No wiesz… Polak może po­je­chać w świat, ale świat musi do­wie­dzieć się, gdzie są jego ko­rze­nie…

Koniec

Komentarze

Witaj.

 

Su­ge­stie oraz wąt­pli­wo­ści do stro­ny ję­zy­ko­wej (do prze­ana­li­zo­wa­nia):

Błę­kit­na pla­ne­ta ule­gnie to­tal­ne­mu znisz­cze­niu, a dal­sze ist­nie­nie or­ga­ni­zmów ży­wych, sta­nie pod zna­kiem za­py­ta­nia. – zbęd­ny ostat­ni prze­ci­nek?

Bi­lio­ny do­la­rów, naj­now­sze zdo­by­cze tech­ni­ki, naj­tęż­sze umy­sły, prze­gry­wa­ją walkę z cza­sem. – i tutaj?

Pre­zy­dent Bra­zy­lii wi­zy­tu­je zmie­rza­ją­cą ku koń­co­wi bu­do­wę no­wo­cze­sne­go schro­nu prze­ciw­ato­mo­we­go, w da­le­kiej pro­win­cji Mato Gros­so. – i tu?

W Ja­po­nii i w Korei Po­łu­dnio­wej lu­dzie po­peł­nia­ją ma­so­we sa­mo­bój­stwa, na nie­spo­ty­ka­ną wcze­śniej skalę. – i tu?

Wy­po­sa­żo­na w bombę ato­mo­wą sonda, ude­rzy­ła o po­wierzch­nię aste­ro­idy. – tu także?

Te­le­wi­zja, radio, in­ter­net, i tak już w wielu miej­scach są nie­do­stęp­ne. – i tu?

Nie ma po­trze­by od­pa­la­nia, uszy­ko­wa­nych już w blo­kach star­to­wych ra­kiet. – tu też?

We­dług na­ukow­ców ko­in­cy­den­cja tych dwóch zda­rzeń, fi­nal­nie po­zwo­li oca­lić błę­kit­ną pla­ne­tę. – tu?

Ludz­kość prze­trwa, dzię­ki wy­jąt­ko­we­mu zbie­go­wi oko­licz­no­ści. Mimo to świat wstrzy­mał od­dech. – tu?

Po­zo­sta­ją­cy w sta­łym kon­tak­cie mię­dzy sobą przy­wód­cy wiel­kich mo­carstw, zni­kli z prze­strze­ni pu­blicz­nej. – tutaj?

Już dru­gie­go dnia po nie­do­szłej eko­za­gła­dzie, na te­re­nie Ukra­iny oraz Gru­zji, aresz­to­wa­no po­li­tycz­nych i go­spo­dar­czych ro­syj­skich szpie­gów. – i tu?

 

Dzia­ła­ją­cy pod ol­brzy­mim stre­sem na­ukow­cy, go­rącz­ko­wo ob­li­cza­ją praw­do­po­do­bień­stwo bez­ko­li­zyj­ne­go mi­nię­cia Ziemi oraz za­sta­na­wia­ją się nad moż­li­wo­ścia­mi wy­ko­rzy­sta­nia, go­to­wych do wy­strze­le­nia ra­kiet. – tu chyba oba prze­cin­ki są zbęd­ne?

Spora część miesz­kań­ców pla­ne­ty ze stra­chu oraz bez­sil­no­ści, za­szy­ła się w do­mach i na od­lu­dziach, spę­dza­jąc być może ostat­nie go­dzi­ny życia w oto­cze­niu bli­skich. – przed­ostat­ni zbęd­ny?

W oświad­cze­niu tym, nie prze­szka­dzał mu fakt, że w ostat­nim cza­sie na jaw wy­szło, iż po­sia­da licz­ne konta w szwaj­car­skich oraz luk­sem­bur­skich ban­kach. – pierw­szy zbęd­ny?

W ciągu mi­nio­ne­go mie­sią­ca, w rzą­dzo­nych przez nich kra­jach, uwi­docz­ni­ła się skala ko­rup­cji, nie­go­spo­dar­no­ści i spo­łecz­nych nie­rów­no­ści. – oba zbęd­ne?

 

Prze­wod­ni­czą­cy Ko­mu­ni­stycz­nej Par­tii Chin spo­tkał się z Pre­zy­den­tem Taj­wa­nu. – małą? (co do “aja­tol­la­ha” mam tę samą wąt­pli­wość, bo to w końcu funk­cja ko­ściel­na/re­li­gij­na)

Pa­no­wie przez kilku dni ra­czy­li się al­ko­ho­lem, a we­dług nie­po­twier­dzo­nych, za ku­lu­aro­wych do­nie­sień, pierw­szy z nich przy­znał, iż chiń­skie plany agre­sji na wyspę nigdy nie miały się urze­czy­wist­nić. – li­te­rów­ka/skła­dnio­wy; razem?

 

W wielu miej­scach nieco za­trzy­ma­ła mnie nie­zgod­ność cza­sów – pi­szesz w te­raź­niej­szym, a potem nagle w prze­szłym.

Nie­zła sa­ty­ra i za­baw­ne wy­ty­cze­nie wad wszyst­kim po kolei. Tak to bywa z men­tal­no­ścią ludzi. :) Le­piej tłu­ma­czyć się nawet chwi­lo­wą nie­dy­spo­zy­cją(=cho­ro­bą), niż przy­znać do cze­go­kol­wiek. :)

Na­resz­cie zro­zu­mia­łam po­wo­dy obec­nych, mor­der­czych upa­łów, jakie na­sta­ły w Pol­sce po nie­spo­dzie­wa­nym, sierp­nio­wym ochło­dze­niu. :))

Po­zdra­wiam ser­decz­nie, klik za kul­tu­ral­ny humor. :)

Pe­cu­nia non olet

Cześć bruce!

 

Bar­dzo dzię­ku­je za wska­za­nie po­pra­wek i su­ge­stii. Na­wa­li­ło mi się tych prze­cin­ków za dużo, tam gdzie uzna­łem, że to nie­zbęd­ne po­pra­wi­łem. Ujed­no­li­ci­łem też czas (te­raź­niej­szy), bo rze­czy­wi­ście za­nie­dba­łem to przed wrzu­ce­niem i teraz po­win­no być o.k. Myślę, że tekst jest lep­szy w od­bio­rze i es­te­tycz­niej­szy.

Ze zwro­tem “za ku­lu­aro­we” mam pro­blem, bo ni­g­dzie nie zna­la­złem jed­no­znacz­nych wy­tycz­nych jak na­le­ży to pisać. Może ktoś le­piej obe­zna­ny po­tra­fi pomóc i spra­wę roz­strzy­gnąć?

Cie­szę się, że sa­ty­ra się spodo­ba­ła i dzię­ki za klika:)

 

Po­zdra­wiam.

Jak Ci wie­lo­krot­nie wspo­mi­na­łam w in­nych ko­men­ta­rzach, sama mam ten­den­cję do nad­mier­ne­go “wtrą­ca­nia prze­cin­ków”, zatem to za­wsze tylko su­ge­stie, do prze­my­śle­nia. :) Dzię­ku­ję także, po­zdra­wiam ser­decz­nie. :)

Pe­cu­nia non olet

Oba­wiam się, JPol­sky, że moja wie­dza na temat ogól­no­świa­to­wych spraw po­li­tycz­nych i go­spo­dar­czych jest bar­dziej niż skąpa, a jed­nak do­ce­ni­łam prze­śmiew­czy cha­rak­ter opo­wia­da­nia a nawet udało mi się za­uwa­żyć celne opisy za­cho­wa­nia rzą­dów i lud­no­ści róż­nych kra­jów, że o pań­stwach Trze­cie­go Świa­ta i sy­tu­acji w prze­cięt­nym pol­skim domu nie wspo­mnę. ;)

Mam na­dzie­ję, że po­pra­wisz uster­ki, bo chcia­ła­bym zgło­sić opo­wia­da­nie do Bi­blio­te­ki.

 

Po­le­gły wszyst­kie, wy­po­sa­żo­ne w ła­du­nek nu­kle­ar­ny sondy. → Oba­wiam się, że sondy nie mogły polec.

 

lud­ność państw „Trze­cie­go Świa­ta”… → Zbęd­ny cu­dzy­słów.

Ta uwaga do­ty­czy też przy­pad­ków w dal­szej czę­ści opo­wia­da­nia.

 

we­dług nie­po­twier­dzo­nych, za ku­lu­aro­wych do­nie­sień… → Pro­po­nu­ję…we­dług nie­po­twier­dzo­nych do­nie­sień na temat roz­mów ku­lu­aro­wych

Roz­mo­wy ku­lu­aro­we od­by­wa­ją się poza głów­ną sceną debat, ale nie za ku­lu­ara­mi. Ku­lu­aro­we są roz­mo­wy, nie do­nie­sie­nia. 

 

Po­dob­no też zga­dza się na pewne ustęp­stwa w sto­sun­ku do mniej­szo­ści kur­dyj­skiej. → A może: Po­dob­no zga­dza się też na pewne ustęp­stwa wobec mniej­szo­ści kur­dyj­skiej.

 

do sa­me­go końca da­rzył stu pro­cen­to­wym za­ufa­niem… → …do sa­me­go końca da­rzył stupro­cen­to­wym za­ufa­niem

 

Irań­ski Aja­tol­lah przy­zna­je… → Irań­ski aja­tol­lah przy­zna­je

https://sjp.pwn.pl/szukaj/ajatollah.html

 

– Już je­stem spa­ko­wa­na, a Ty?– Już je­stem spa­ko­wa­na, a ty?

Za­im­ki pi­sze­my wiel­ką li­te­rą, kiedy zwra­ca­my się do kogoś li­stow­nie.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Cześć!

W sumie to bar­dzo opty­mi­stycz­na wizja życia po­li­tycz­ne­go w ob­li­czu końca świa­ta. Rządy i na­ro­dy się godzą, usta­ją prze­śla­do­wa­nia, wojny, roz­prze­strze­nia­ją się prawa oby­wa­tel­skie itd. Co praw­da “Lu­dzie ujaw­nia­ją naj­gor­sze, pier­wot­ne in­stynk­ty.”, ale “Spora część miesz­kań­ców pla­ne­ty ze stra­chu oraz bez­sil­no­ści za­szy­ła się w do­mach i na od­lu­dziach, spę­dza­jąc być może ostat­nie go­dzi­ny życia w oto­cze­niu bli­skich.”

 

 

Hej,

 

re­gu­la­to­rzy – Dzię­ku­ję za wska­za­nie uste­rek, które zo­sta­ły już po­pra­wio­ne i cie­szę się, że tym razem tekst nie za­wiódł ocze­ki­wań:) Oczy­wi­ście, że opo­wia­da­nie miało być ty­po­wą “farsą” pod płasz­czy­kiem sci-fi (sa­ty­rą, jak zwał tak zwał), szy­dzą­cą ze wszyst­kich;)

 

AP – dzię­ki za ko­men­tarz. Z tą opty­mi­stycz­ną wizją tak do końca chyba nie jest. Ra­czej wy­cho­dzi na to, że w po­li­ty­ce jest tak, iż co by się nie dzia­ło, hi­po­kry­zja za­wsze bę­dzie w cenie;)

OK, JPol­sky, miło mi, że uzna­łeś uwagi za przy­dat­ne. Bie­gnę do kli­kar­ni. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Hej, hej,

 

fajna hi­sto­ria, taka z przy­mru­że­niem oka. Ten pol­ski wątek za­baw­ny, ogól­nie wszyst­kie te wątki ład­nie się łączą u bu­du­ją spój­ną ca­łość.

Po­do­ba mi się i daję plusa do bi­blio­te­ki.

 

Tro­chę za­mie­sza­nia z cza­sa­mi jest w całym tek­ście – czas prze­szły mie­sza się z przy­szłym, jakoś mnie to wy­bi­ja i wpro­wa­dza w kon­fu­zję ;) Chyba naj­le­piej by­ło­by uspój­nić do te­raź­niej­sze­go – by­ła­by od­po­wied­nia dy­na­mi­ka, zresz­tą więk­szość tek­stu jest chyba w cza­sie te­raź­niej­szym.

 

Wy­po­sa­żo­na w bombę ato­mo­wą sonda ude­rzy­ła o po­wierzch­nię aste­ro­idy. Nie­ste­ty, ope­ra­cja cał­ko­wi­tej de­struk­cji po­za­ziem­skiej ma­te­rii, za­gra­ża­ją­cej życiu na Ziemi, po raz ko­lej­ny za­koń­czy­ła się nie­po­wo­dze­niem. W wy­ni­ku nie­wiel­kich, mikro se­kun­do­wych zmian we wcze­śniej pro­gno­zo­wa­nym torze lotu aste­ro­idy, sztucz­ny sa­te­li­ta nie tra­fił w jej punkt cen­tral­ny. Ko­smicz­na bryła roz­pa­dła się na mniej­sze frag­men­ty, jed­nak głów­ny, naj­więk­szy człon po­zo­stał nie­na­ru­szo­ny. Eks­plo­zja przy­czy­ni­ła się też do je­dy­nie mi­ni­mal­nych ko­rekt w prze­bie­gu lotu obiek­tu. Dzia­ła­ją­cy pod ol­brzy­mim stre­sem na­ukow­cy go­rącz­ko­wo ob­li­cza­ją praw­do­po­do­bień­stwo bez­ko­li­zyj­ne­go mi­nię­cia Ziemi oraz za­sta­na­wia­ją się nad moż­li­wo­ścia­mi wy­ko­rzy­sta­nia go­to­wych do wy­strze­le­nia ra­kiet.

Świat osza­lał. Rządy i wła­dze po­szcze­gól­nych kra­jów nie są w sta­nie za­pa­no­wać nad wszech­obec­nym cha­osem. Lu­dzie ujaw­nia­ją naj­gor­sze, pier­wot­ne in­stynk­ty. Spora część miesz­kań­ców pla­ne­ty ze stra­chu oraz bez­sil­no­ści za­szy­ła się w do­mach i na od­lu­dziach, spę­dza­jąc być może ostat­nie go­dzi­ny życia w oto­cze­niu bli­skich.

 

Praw­do­po­dob­nie zda­rzy się cud. Aste­ro­ida minie Zie­mię w bar­dzo bli­skiej od­le­gło­ści. Za­ha­czy o jej at­mos­fe­rę, ale nie ude­rzy w po­wierzch­nię globu. Bez szwan­ku z tej nader eks­tre­mal­nej sy­tu­acji wyj­dzie rów­nież Księ­życ. Nie ma po­trze­by od­pa­la­nia, uszy­ko­wa­nych już w blo­kach star­to­wych ra­kiet. De­spe­rac­kie wy­sił­ki ludzi przy­nio­są za­mie­rzo­ny efekt, ale przede wszyst­kim do­po­mo­że szczę­ście. Gdy obiekt prze­kra­czał głów­ny pas pla­ne­to­id, znaj­du­ją­cy się po­mię­dzy Mar­sem a Jo­wi­szem, zde­rzył się z mniej­szym, skal­nym odła­mem. Siła ude­rze­nia była na tyle duża, iż spo­wo­do­wa­ła ode­rwa­nie spo­re­go frag­men­tu for­ma­cji, a co za tym idzie, zmniej­sze­nie masy obiek­tu. Ko­lej­na ko­li­zja, tym razem z ziem­skim sa­te­li­tą, a także wy­buch znaj­du­ją­ce­go się na nim ła­dun­ku nu­kle­ar­ne­go, przy­czy­ni­ły się do nie­znacz­ne­go od­chy­le­nia toru prze­miesz­cza­nia się aste­ro­idy. We­dług na­ukow­ców ko­in­cy­den­cja tych dwóch zda­rzeń fi­nal­nie po­zwo­li oca­lić błę­kit­ną pla­ne­tę.

Tutaj z kolei czas przy­szły, potem zda­rze­nie z prze­szło­ści, a potem znowu czas przy­szły. Może le­piej by­ło­by za­cząć od czasu prze­szłe­go: “Gdy obiekt prze­kra­czał głów­ny pas pla­ne­to­id, znaj­du­ją­cy się po­mię­dzy Mar­sem a Jo­wi­szem, zde­rzył się…” i potem już spój­nie le­cieć z przy­szłym? Dla mnie by­ło­by czy­tel­niej. Albo po pro­stu zro­bić wszyst­ko w cza­sie te­raź­niej­szym, jak pi­sa­łem wyżej.

Tutaj także lo­gi­ka – “Bez szwan­ku z tej nader eks­tre­mal­nej sy­tu­acji wyj­dzie rów­nież Księ­życ.” a dalej “Ko­lej­na ko­li­zja, tym razem z ziem­skim sa­te­li­tą, a także wy­buch znaj­du­ją­ce­go się na nim ła­dun­ku nu­kle­ar­ne­go, przy­czy­ni­ły się do nie­znacz­ne­go od­chy­le­nia toru prze­miesz­cza­nia się aste­ro­idy.” To co z tym Księ­ży­cem w końcu? Skoro zde­rzył się z aste­ro­idą i jesz­cze obe­rwał nu­kle­ar­nie to nie do końca wy­szedł “bez szwan­ku” wg mnie ;)

 

 

Po­zdra­wiam cie­pło!

Che mi sento di morir

Cześć Ba­se­ment­Key,

 

Miło mi, że się spodo­ba­ło i opo­wia­da­nie tro­chę cię roz­ba­wi­ło. 

 

Po­praw­ki, jakie wpro­wa­dzi­łem:

 

Wy­po­sa­żo­na w bombę ato­mo­wą sonda ude­rzy­ła o po­wierzch­nię aste­ro­idy. Nie­ste­ty, ope­ra­cja cał­ko­wi­tej de­struk­cji po­za­ziem­skiej ma­te­rii, za­gra­ża­ją­cej życiu na Ziemi, po raz ko­lej­ny za­koń­czy­ła się nie­po­wo­dze­niem. W wy­ni­ku nie­wiel­kich, mikro se­kun­do­wych zmian we wcze­śniej pro­gno­zo­wa­nym torze lotu aste­ro­idy, sztucz­ny sa­te­li­ta nie tra­fił w jej punkt cen­tral­ny. Ko­smicz­na bryła roz­pa­dła się na mniej­sze frag­men­ty, jed­nak głów­ny, naj­więk­szy człon po­zo­stał nie­na­ru­szo­ny. Eks­plo­zja przy­czy­ni­ła się też do je­dy­nie mi­ni­mal­nych ko­rekt w prze­bie­gu lotu obiek­tu. Dzia­ła­ją­cy pod ol­brzy­mim stre­sem na­ukow­cy go­rącz­ko­wo ob­li­cza­ją praw­do­po­do­bień­stwo bez­ko­li­zyj­ne­go mi­nię­cia Ziemi oraz za­sta­na­wia­ją się nad moż­li­wo­ścia­mi wy­ko­rzy­sta­nia go­to­wych do wy­strze­le­nia ra­kiet. 

 

Masz rację, że ten frag­ment po­wi­nien być na­pi­sa­ny w cza­sie te­raź­niej­szym jak prak­tycz­nie cały tekst i tak też za­mie­ni­łem.

 

Praw­do­po­dob­nie zda­rzy się cud. Aste­ro­ida minie Zie­mię w bar­dzo bli­skiej od­le­gło­ści. Za­ha­czy o jej at­mos­fe­rę, ale nie ude­rzy w po­wierzch­nię globu. Bez szwan­ku z tej nader eks­tre­mal­nej sy­tu­acji wyj­dzie rów­nież Księ­życ. Nie ma po­trze­by od­pa­la­nia, uszy­ko­wa­nych już w blo­kach star­to­wych ra­kiet. De­spe­rac­kie wy­sił­ki ludzi przy­nio­są za­mie­rzo­ny efekt, ale przede wszyst­kim do­po­mo­że szczę­ście. Gdy obiekt prze­kra­czał głów­ny pas pla­ne­to­id, znaj­du­ją­cy się po­mię­dzy Mar­sem a Jo­wi­szem, zde­rzył się z mniej­szym, skal­nym odła­mem. Siła ude­rze­nia była na tyle duża, iż spo­wo­do­wa­ła ode­rwa­nie spo­re­go frag­men­tu for­ma­cji, a co za tym idzie, zmniej­sze­nie masy obiek­tu. Ko­lej­na ko­li­zja, tym razem z ziem­skim sa­te­li­tą, a także wy­buch znaj­du­ją­ce­go się na nim ła­dun­ku nu­kle­ar­ne­go, przy­czy­ni­ły się do nie­znacz­ne­go od­chy­le­nia toru prze­miesz­cza­nia się aste­ro­idy. We­dług na­ukow­ców ko­in­cy­den­cja tych dwóch zda­rzeń fi­nal­nie po­zwo­li oca­lić błę­kit­ną pla­ne­tę.

 

To je­dy­ny frag­ment, w któ­rym po­zo­stał użyty czas prze­szły i przy­szły, ale jak tak czy­tam to wy­da­je mi się to jed­nak zro­zu­mia­łe. Naj­pierw jest pro­gno­za tego co praw­do­po­dob­nie się wy­da­rzy, a potem wy­ja­śnie­nie w dwóch zda­niach, jakie czyn­ni­ki się do tego się przy­czy­ni­ły. Może to spra­wiać wra­że­nie cha­osu cza­so­we­go, to fakt… Świet­nie wy­ła­pa­łeś błąd lo­gicz­ny! Oczy­wi­ście, że nie cho­dzi­ło mi o ko­li­zję z Księ­ży­cem, który wyj­dzie bez szwan­ku, a z ob­ła­do­wa­ną ła­dun­kiem nu­kle­ar­nym sondą wy­sła­ną z Ziemi, o ja­kiej wspo­mnia­łem w po­przed­nim “roz­dzia­le”. Czy­ta­łem trzy razy przed wrzu­ce­niem tek­stu a i tak się po­my­li­łem:) Zmie­ni­łem to i mam na­dzie­ję, że teraz lo­gi­ka jest za­cho­wa­na.

 

Wiel­kie dzię­ki nad po­chy­le­niem się nad tek­stem i su­ge­stie zmian.

 

Po­zdra­wiam!

 

Cie­szę się, że moje uwagi się przy­da­ły.

 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie :)

Che mi sento di morir

Dobry tekst. Głę­bo­ko osa­dzo­ny w po­li­tycz­no-spo­łecz­nych re­aliach świa­ta, cał­kiem za­baw­ny. Jest też pol­ski wątek, więc ni­cze­go wię­cej do szczę­ścia nie trze­ba.

Bar­dzo fajny sa­ty­rycz­ny tekst, wie­lo­krot­nie wy­wo­łu­ją­cy ba­na­na na twa­rzy. 

Mimo iż po­li­ty­ka to zde­cy­do­wa­nie nie mój konik, to jed­nak czer­pa­łem przy­jem­ność z wbi­ja­nia prze­śmiew­czych szpil rzą­dom po­szcze­gól­nych kra­jów. 

Po­zdra­wiam i kli­kam do bi­blio­te­ki :)

Cześć,

 

zyg­fry­d89Storm – wiel­kie dzię­ki za miłe słowa i prze­czy­ta­nie. Cie­szę się, że moje po­czu­cie hu­mo­ru przy­pa­dło Wam do gustu. Mam mo­ty­wa­cję do dal­sze­go pi­sa­nia;)

 

Po­zdra­wiam

Ja­nusz i Gra­ży­na sym­pa­tycz­ni i swoj­scy, ale to też tro­chę łatwy i ogra­ny motyw.

 

Za to nar­ra­cja po­pro­wa­dzo­na bar­dzo zręcz­nie, udana sty­li­za­cja na tro­chę na­pu­szo­ny, tro­chę dra­ma­tycz­ny język me­dial­ny.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

JPol­sky, fan­ta­stycz­nie praw­dzi­we albo praw­dzi­wie fan­ta­stycz­ne – do wy­bo­ru. Za­baw­nie gorz­kie i gorz­ko za­baw­ne. Do­brze, że w Bi­blio­te­ce.

Zjed­no­czo­na, jak nigdy przed­tem ludz­kość, bez­sil­nie pró­bu­je wal­czyć z nie­uchron­nym prze­zna­cze­niem.

Widać, że bar­dzo lu­bisz prze­cin­ki, wrzu­casz je nawet mię­dzy pod­miot a orze­cze­nie ;)

Przej­rzyj tekst pod tym kątem.

Sym­pa­tycz­ne :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Hej,

 

Gre­asy­Smo­oth, Ko­ala­75, Anet – dzię­ki za ko­men­ta­rze. Tak wła­śnie miało być, za­baw­nie i gorz­ko, w tonie me­dial­no-dra­ma­tycz­nym. Obie­cu­je, że w wol­nej chwi­li po­spraw­dzam te prze­cin­ki:)

 

Po­zdra­wiam

Final co­unt­down? OK, cie­ka­wy po­mysł, ład­nie po­ka­za­ny. Też nie­któ­re zmia­ny wy­da­ją mi się bar­dzo opty­mi­stycz­ne – te de­kla­ra­cje po­ko­jo­we, prawa dla ko­biet… Aja­tol­lah wy­da­je mi się bar­dziej wia­ry­god­ny. A gdzie pa­pież? Nie za­ła­pał się do grona przy­wód­ców re­li­gij­nych?

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Cześć Fin­kla,

 

Dzię­ki za wi­zy­tę i ko­men­tarz. No pa­pież jakoś się aku­rat nie za­ła­pał do tego tek­stu. Może dla­te­go, że chyba pod­świa­do­mie da­ro­wa­łem sobie wy­śmie­wa­nie ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go, czyli jed­ne­go z więk­szych, ja­skra­wych sy­no­ni­mów słowa hi­po­kry­zja;)

 

Po­zdra­wiam

Nowa Fantastyka