
Jest to mój drugi tekst tutaj. Tym razem postarałem się o lepszą redakcję z uwzględnieniem poradników zamieszczonych na forum. Historia powstała w świecie westernu, z małym demonicznym twistem. Tekst zawiera wulgaryzmy.
Jest to mój drugi tekst tutaj. Tym razem postarałem się o lepszą redakcję z uwzględnieniem poradników zamieszczonych na forum. Historia powstała w świecie westernu, z małym demonicznym twistem. Tekst zawiera wulgaryzmy.
Powłócząc nogami wyszli z tunelu i znaleźli się w ogromnej grocie. Na środku, przepaść wrzała od buzującej lawy. Siarkowe opary drażniły nozdrza, wciskały się w oczy. Jackiemu przypomniały długie dnie spędzone przy pracy w kuźni ojca. Hornet odwrócił się do niego i wyjął z kieszeni piersiówkę.
– Chłoptasiu, to tu.
– Jesteś pewny, że to dobry pomysł?
Z krateru z sykiem, wystrzeliła struga lawy i spadła z powrotem w otchłań. Chwilę, obaj patrzyli, na gotujące się, piekielne przedstawienie. Demon szarpał, ciałem Horneta, coraz mocniej.
– A masz kurwa lepszy? Wierz mi, pożyłbym następne dwieście lat, ale ten skurwysyn nie da mi spokoju. – Chyba pierwszy raz Jackie usłyszał coś co brzmiało jak żal, z ust Billego Horneta – Pierdolę to wszystko. I tak było warto. To było najlepsze dwieście lat, jakie mogłem mieć – dodał po chwili i wyżłopał zawartość piersiówki do cna.
– Czyli teraz ja dostaję swoje pieniądze, a ty, razem z demonem, idziecie palić się w piekle – stwierdził Jackie i złapał torbę, którą bandyta nadal kurczowo ściskał w dłoni.
– Chyba zmieniłem zdanie – odparł Billy i wyszarpnął worek – zmarnowałbyś całą tę forsę, na którą ja tak ciężko pracowałem. Nie zasłużyłeś sobie na taki luksus.
– Nie taka była umowa!
– A ty dalej swoje, po tym wszystkim. – Hornet uśmiechnął się swoim strasznym grymasem i odwrócił w stronę przepaści. – Świat jest okrutny gówniarzu. Zrozum to, albo zdechniesz z kulą w sercu.
Gdy już miał skakać, Jackie dopadł go i wyrwał wór. Billy tylko machnął na to dłonią.
– Udław się tą forsą.
I spadł w piekielną otchłań. Jackie Brown nie patrzył na jego śmierć. Odskoczył od krawędzi jak oparzony i czekał na wrzask, odgłos upadku, na jakikolwiek znak, że ten koszmar dobiegł końca. Zamiast tego, zobaczył jak szkarłatna macka łapie się krawędzi klifu. Następna wystrzeliła i złapała wiszący wysoko stalaktyt. W mgnieniu oka macki spięły się, jak mięśnie i wyrzuciły Billego Horneta tam skąd skoczył.
– Do kurwy nędzy, czy to się wreszcie może skończyć!? – wywrzeszczał bandyta, gramoląc się z wysiłkiem na równe nogi. Wyszarpnął z kabury rewolwer i przyłożył go sobie pod brodą. – Zobaczymy, jak poradzisz sobie z tym skurwysynu.
Pociągnął za spust. Huk odbił się echem. Jackie mrugał z niedowierzaniem, patrząc na mackę, która nagle wyrosła bandycie z przedramienia, i która zatrzymała kulę nim ta wyleciała z lufy. Hornet w furii wyrwał rewolwer i zaczął tłuc demoniczną narośl.
– Pieprzony demon i pieprzona nieśmiertelność! – Nagle zamarł. Wszystkie jego mięśnie stężały i spięły się w spazmatycznym skurczu. – Nie. Nie! – wrzeszczał w panice, gdy demon przejmował jego ciało.
Jackie widział, że Billy stawia opór z całych sił. Tarzał się po ziemi. Łapał palcami kamienie i zdzierał paznokcie do krwi. Chłopiec stał z workiem w dłoni, sparaliżowany strachem.
– Zastrzel mnie durniu. Kurwa zastrzel mnie! – Jego głos rzęził, przez ściśnięte gardło.
– Nie mogę. – Przeraził się Jackie. – Nie taka była umowa!
Hornet wrzasnął w gniewie i na moment odzyskał panowanie nad własnym ciałem. Drżąc z wysiłku wycelował rewolwer w chłopaka.
– Powiedziałem zastrzel mnie, albo nie wyjdziesz stąd żywy.
Jackie stał sparaliżowany. Patrzył w czarną otchłań lufy, z której spoglądała na niego śmierć.
– Nie każ mi czekać szczylu – warknął Billy. – Zabiję cię i wrzucę do tego kotła, jeśli zaraz nie strzelisz mi w łeb.
Chłopiec wyciągnął powoli swój rewolwer i wycelował w twarz Horneta. Cały trząsł się, jakby miał gorączkę. Pot zalewał mu oczy. Odwrócił wzrok.
– Patrz przed siebie do cholery. Masz sześć kul, którąś na pewno trafisz – syknął bandyta i odciągnął kurek rewolweru.
Na ten dźwięk Jackie drgnął. I w nagłym przypływie odwagi krzyknął.
– Odwróć się! Nie strzelę ci w twarz!
– Jakiś ty delikatny. – Billy pokręcił głową i odwrócił się twarzą do klifu. – Tylko pamiętaj, żeby zrzucić moje ciało z klifu, bo jeszcze ten skurwysyn… – nie dokończył, gdy usłyszał, że Jackie Brown puścił się biegiem w stronę tunelu. – Ty mały gnojku. Wracaj tu!
Czerwona macka wystrzeliła z jego dłoni i pomknęła przez powietrze jak pocisk. Trafiła chłopca w plecy i powaliła na ziemię.
– Dokończ robotę! Myślałem, że jesteś jednym z tych honorowych gnojków co dotrzymują słowa. – Macka złapała worek z pieniędzmi i pognała z powrotem do Horneta. – Najwyraźniej muszę cię zmotywować inaczej.
Macka zawisła poza krawędzią. Worek złowieszczo bujał się nad kotłem lawy.
– Nie! – wrzasnął przeraźliwie Jackie. – Nie możesz tego zrobić.
– Więc łap za gnata i rób co do ciebie należy!
Chłopiec nie opierał się dłużej. Wzbierała w nim złość i zmęczenie, przytłaczała go beznadzieja całej tej sytuacji. Złapał rewolwer i zaczął iść w stronę bandyty. Żelazo ciążyło mu w dłoni, tak jak to co miał zaraz zrobić. Wyciągnął broń przed siebie. W głowie miał pustkę.
– Nie mogę nacisnąć spustu! – wrzasnął z rozpaczą – przecież nie mogę cię tak po prostu zamordować!
– Mordowałem kobiety, dzieci i bydło przez ostatnie dwieście lat, a ty masz opory, żeby posłać mnie do piekła? Co z tobą do kurwy nędzy?!
– Nie ja jestem od tego, żeby cię sądzić. Od tego jest Bóg!
– Pieprzony idealista – zawył z rozpaczą Billy. – Sam tego chciałeś. Forsa idzie do ognia. A razem z nią cała twoja farma, twoje bydło i twoja chora matka. Wszyscy idźcie w diabły!
Macka zawinęła szerokim łukiem i wypuściła worek, który poszybował wysoko. Jackie z rozpaczą patrzył, jak cała jego nadzieja unosi się w górę, a potem spada jak kamień, niknąc w ognistej otchłani.
– Masz co chciałeś! Idź, powiedz matce, że zdechnie z głodu, a ty razem z nią. Opowiedz jej, jak pomogłeś mi wymordować dwa tuziny ludzi tylko po to, żeby zdobyć worek szmalu. Szmalu, który opływał krwią zamordowanych ludzi. – Słowa toczyły się z ust Horneta, jak piana z pyska wściekłego psa. – Aż żałuję, że nie zginę, tylko po to, żeby spotkać cię w piekle i zobaczyć, jak płoniesz za całe zło, które wyrządziłeś.
– Zamknij się. To wszystko twoja wina. Ty mordowałeś, ty masz krew na rękach, nie ja.
– Tak? A kto odwrócił ich uwagę, kto sprawił, że byli bezbronni, gdy zacząłem do nich strzelać? Kto sprawił, że robili pod siebie ze strachu, nie mogąc złapać za broń?
– Przestań morderco! – wrzasnął Jackie. – Zamknij się wreszcie. Przez ciebie wszystko stracone, wszystko zniszczone.
– Nie, nie chłopcze, to twoja wina. Zerwałeś umowę. Nie jesteś lepszy ode mnie czy każdego innego bandyty. Jak teraz spojrzysz w twarz matce, która czeka na ciebie? A może już zdechła, kiedy ty włóczyłeś się po świecie, pomagając mordercy.
Jackie Brown w furii uniósł rewolwer i ruszył na Horneta.
– Zamknij się! Zamknij się wreszcie! – Wbił lufę w pierś Billego i teraz wrzeszczał mu prosto w twarz. – To ty jesteś mordercą, kłamcą i podłym oszustem! Jesteś najgorszą szumowiną jaką nosił ten świat i powinieneś spłonąć w piekle! Powinieneś zdychać w męczarniach!
Oślizgła macka zaczęła owijać się wokół lufy rewolweru. Wtedy Jackie pociągnął za spust po raz pierwszy w życiu. Wystrzał cisnął bandytę na ziemię. Czerwona narośl w mgnieniu oka wykwitła na piersi Billego, tamując krwotok. Chłopiec pociągał za spust, raz za razem, aż pięć kolejnych kul zmieniło twarz w miazgę. Macki niemrawo pełzły w jego kierunku. Pchnął ciało za krawędź klifu i tym razem patrzył. Ciało Billego Horneta runęło na taflę lawy i zapłonęło. Macki wyrywały się na wszystkie strony, natychmiast pożerane przez płomienie. Czas znów zaczął płynąć i Jackie padł na ziemię. Długo patrzył w otchłań, tłumiąc targające nim torsje. Myśli pędziły, rozsadzając jego czaszkę, pełną beznadziei, dusząc jego serce, które uparcie, nadal biło. Czuł jak całe jego życie płonie razem z ciałem jego ofiary. We własnych oczach stracił wszystko. Z wysiłkiem wstał i noga za nogą powlókł się w stronę wyjścia. W uszach ciągle dzwoniły mu ostatnie słowa bandyty.
Witaj.
Obawiam się, że poradniki Portalu, o których wspominasz w przedmowie, przejrzałeś zbyt szybko. Nadal do poprawy są (jako sugestie i wątpliwości – do przeanalizowania):
dialogi (np.:
– Do kurwy nędzy, czy to się wreszcie może skończyć! – Wywrzeszczał bandyta, gramoląc się z wysiłkiem na równe nogi;
Nie. Nie! – Wrzeszczał w panice, gdy demon przejmował jego ciało;
Szmalu, który opływał krwią zamordowanych ludzi – słowa toczyły się z ust Horneta, jak piana z pyska wściekłego psa),
a także interpunkcja (np.: Na środku przepaść wrzała, od buzującej lawy;
Chwilę obaj patrzyli, na gotujące się piekielne przedstawienie;
Demon szarpał ciałem Horneta, coraz mocniej;
Wierz mi pożyłbym następne dwieście lat, ale ten skurwysyn nie da mi spokoju;
We własnych oczach, stracił wszystko).
Zdarzają się też błędy gramatyczne, np.:
– Chyba zmieniłem zdanie – odparł Billy i wyszarpnął worek – zmarnowałbyś całą tą forsę, na którą ja tak ciężko pracowałem.
– Do kurwy nędzy, czy to się wreszcie może skończyć! – czy to nie zdanie pytające?
Trafiła Chłopca w plecy i powaliła na ziemię. – ort. – czemu wielką literą?
Najwyraźniej muszę Cię zmotywować inaczej. – ort. – tu podobnie
– Więc łap za gnata i rób co do Ciebie należy! – i kolejny taki błąd ort. – dalej jest ich więcej
W tekście jest sporo powtórzeń, zwłaszcza wyrazu „się”, np.:
Macka wysunęła się poza krawędź. Worek złowieszczo bujał się nad gotującym się kotłem lawy.
– Masz co chciałeś! – składniowy – czego?
– Przestań morderco – wrzasnął Jackie. – skoro to wrzask, czemu brak wykrzyknika?
Wbił lufę w pierś Billego i teraz wrzeszczał mu prosto w twarz. – To ty jesteś mordercą, kłamcą i podłym oszustem. Jesteś najgorszą szumowiną jaką nosił ten świat i powinieneś spłonąć w piekle. – tu podobnie
Nadal brak oznaczenia wulgaryzmów, a występują bardzo często.
Tekst jest ciekawy i wciągający, a bohaterowie dobrze pokazani, lecz odnoszę wrażenie, że to jedynie środkowy fragment dłuższego opowiadania. Wyraźnie brak w nim początku, jakiegoś wstępu do fabuły, a także podsumowującego zakończenia, zaś wiele spraw – dość istotnych dla akcji – jest tylko zasygnalizowanych.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Pecunia non olet
Dziękuję bruce za cenne uwagi. Wychodzi na to że zmęczenie wzięło nade mną górę. W przyszłości teksty muszę zostawiać teksty na kilka dni, tak aby wzrok mi od nich odpoczął. Poprawiłem wymienione przez Ciebie błędy oraz kilka innych które udało mi się wyłapać. Część zasad rządzących stawianiem przecinków nadal pozostaje dla mnie w sferze mistyki ale to tylko kwestia wypracowania nawyków.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za poświęcony czas.
I ja bardzo dziękuję.
A przecinki (i inne usterki) to zmora nas wszystkich i każdy autor na nie narzeka. Nie ma ludzi nieomylnych. :)
Pozdrawiam serdecznie. :)
Pecunia non olet
Cześć,
Podoba mi się ciekawy pomysł. Opowiedziałeś brutalną historię, w której są same szwarccharaktery, a szeryfa na białym koniu nie uświadczysz :). Bohaterowie są podli, a ty nie próbujesz ich wybielać, tylko wprost pokazujesz jacy są. To na plus.
Co mi trochę przeszkadzało, to pewien chaos w opowieści. Tak, jak napisała bruce, mam wrażenie że przegapiłem początek historii :) Piewrszy akapit musiałem przeczytać dwa razy, żeby zorientować się kto jest kto. W układ Hornet – demon, też wkradła się niekonsekwencja, bo najpierw demon uniemożliwia Hornetowi samobójczy skok w otchłań, a chwilę później macka (więc chyba demon) wyrywa uciekającemu Jackiemu torbę z pieniędzmi, żeby zmusić go do powrotu i zastrzelenia bandyty, a dalej, wrzucenia go jednak do krateru. Jakoś mi się to kłóci.
Skoro już o strzelaniu, to odrzut oddziałuje na strzelca, a nie na cel, więc na ziemię rzuciłby Jackiego . Horneta wywróciłby po prostu pocisk:)
Siarkowe opary drażniły nozdrza, wciskały w oczy.
Na wszystkich bogów, co mu wciskały w oczy?;D
Gdy już miał skakać, Jackie dopadł go i wyrwał z jego dłoni wór.
Jaka jest szansa, że mógł mu wyrwać z cudzej dłoni?;P
– Patrz przed siebie do cholery. Masz sześć kul, którąś na pewno trafisz – syknął i odciągnął kurek rewolweru.
Nie wiadomo, który z nich to mówi.
Wzbierała w nim złość, zmęczenie i beznadzieja całej tej sytuacji.
Beznadzieja za bardzo nie może wzbierać.
Wrzasnął masz dwa razy z dużej, a jest gębowe.
– Masz co chciałeś! Idź, powiedz matce, że zdechnie z głodu, a ty razem z nią. Opowiedz jej, jak pomogłeś mi wymordować dwa tuziny ludzi tylko po to, żeby zdobyć worek szmalu. Szmalu, który opływał krwią zamordowanych ludzi. – Słowa toczyły się z ust Horneta, jak piana z pyska wściekłego psa – aż żałuję, że nie zginę, tylko po to, żeby spotkać cię w piekle i zobaczyć, jak płoniesz za całe zło, które wyrządziłeś.
Brzydkie, bliskie powtórzenia. Aż żałuję z dużej.
Ty piszemy z dużej w listach (no albo na początku zdania).
Z wysiłkiem wstał i noga za nogą zaczął ciągnąć swoje ciało do wyjścia.
Ciągnięcie własne ciała mi się nie podoba.
Gratuluję wyobraźni. Mimo niedoskonałości test jest ciekawy, a nawet brawurowy.
Podoba mi się niejednoznaczność bohaterów. macki też ładne.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Dziękuję czeke za szczere słowa. Rzeczywiście muszę zastanowić się nad klarowniejszym wyjaśnieniem relacji Horneta i jego demona. W związku z tym, oraz brakiem jasnego wstępu do historii, tekst ma szansę doczekać się uzupełnienia.
Dziękuję Ambush. Zgadzam się ze wszystkim za wyjątkiem tego powtórzenia. Tutaj mam zagwozdkę. Z jednej strony takie powtórzenie wygląda nieładnie. Z drugiej strony wydaje mi się że jeśli jest to wypowiedź bohatera to może on mówić niezbyt poprawnym i estetycznym językiem.
To jak się zgadzasz to popraw ładnie, a ja kliknę do biblio;)
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że zostałam wrzucona w środek dość bezładnie opowiedzianej historii, skutkiem czego nie do końca zrozumiałam, co miałeś nadzieję opowiedzieć.
Wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia.
Siarkowe opary drażniły nozdrza, wciskały w oczy. → Co opary wciskały w oczy?
A może miało być: Siarkowe opary drażniły nozdrza, wciskały się w oczy.
– Pierdolę to wszystko. I tak było warto. To było najlepsze dwieście lat, jakie mogłem mieć. – Dodał po chwili i wyżłopał zawartość piersiówki do cna. → – Pierdolę to wszystko. I tak było warto. To było najlepsze dwieście lat, jakie mogłem mieć – dodał po chwili i wyżłopał zawartość piersiówki do cna.
Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.
…stwierdził Jackie i złapał za torbę… → …stwierdził Jackie i złapał torbę…
– A ty dalej swoje, po tym wszystkim. – Hornet uśmiechnął się swoim strasznym grymasem i odwrócił w stronę przepaści – Świat jest okrutny gówniarzu. → Brak kropki po didaskaliach.
– Nie mogę. – Przeraził się Jackie – Nie taka była umowa! → Brak kropki po didaskaliach.
– Odwróć się! Nie strzelę Ci w twarz! → – Odwróć się! Nie strzelę ci w twarz!
Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.
– Tylko pamiętaj, żeby zrzucić moje ciało z klifu, bo jeszcze ten skurwysyn… – nie dokończył, gdy usłyszał, że Jackie Brown puścił się biegiem w stronę tunelu – Ty mały gnojku. Wracaj tu! → Didaskalia wielką literą. Brak kropki po didaskaliach.
– Nie! – Wrzasnął przeraźliwie Jackie. → – Nie! – wrzasnął przeraźliwie Jackie.
Złapał za rewolwer i zaczął iść w stronę bandyty. → Złapał rewolwer i zaczął iść w stronę bandyty.
– Nie mogę nacisnąć spustu! – Wrzasnął z rozpaczą… → – Nie mogę nacisnąć spustu! – wrzasnął z rozpaczą…
…jak cała jego nadzieja unosi się w górę… → Masło maślane – czy coś może unosić się w dół?
Słowa toczyły się z ust Horneta, jak piana z pyska wściekłego psa – aż żałuję, że nie zginę… → Brak kropki po didaskaliach. Wypowiedź wielką literą.
Ty mordowałeś, Ty masz krew na rękach… → Ty mordowałeś, ty masz krew na rękach…
Z wysiłkiem wstał i noga za nogą zaczął ciągnąć swoje ciało do wyjścia. → Jak można ciągnąć własne ciało?
Proponuję: Z wysiłkiem wstał i noga za nogą powlókł się do wyjścia.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Niezły pomysł, lubię klimaty ,,Dziwnego Zachodu”, ale czuję się, jakbym otworzył książkę na przedostatnim rozdziale. :\
Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...
Ambush – tekst poprawiony :)
regulatorzy – Dziękuję za uwagi. Poniekąd taka było moja koncepcja żeby sporą część historii pozostawić w sferze domysłu, ale rozumiem że może wprowadzać to niepotrzebne zamieszanie.
Błędy poprawione.
SNDWLKR – Dzięki za uwagę.
Bardzo proszę, Hakoręki. Miło mi, że uznałeś uwagi za przydatne.
Pozostaję z nadzieją, że lektura Twoich przyszłych opowiadań dostarczy mi więcej satysfakcji. :)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Cześć, Hakoręki!
Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy, były źle zapisane dialogi, na przykład:
– Pierdolę to wszystko. I tak było warto. To było najlepsze dwieście lat, jakie mogłem mieć. – dodał po chwili i wyżłopał zawartość piersiówki do cna.
Po “mieć” bez kropeczki, bo “dodał” jest gębowe. A jeśli już kropka być musi – to, co po niej, powinno być z wielkiej litery.
Jednak widzę, że taki zapis występuje tylko w kilku przypadkach, a w pozostałych jest poprawny, więc myślę, że trzeba jeszcze przejrzeć tekst.
Poza tym, w niektórych fragmentach jest niepotrzebny przecinek, np:
Jackie Brown nie patrzył, na jego śmierć.
Ogólnie – mam wrażenie, że warto jeszcze trochę popracować nad tekstem, nie jest zły, czyta się w porządku, ale myślę, że dodatkowa jedna, czy dwie autoredakcje, nie zaszkodzą. Warto, żeby tekst odleżał co najmniej kilka dni zanim zostanie opublikowany, a najlepiej, żeby zajęło to dwa tygodnie lub więcej.
Co do fabuły:
Przyszedłem tutaj, żeby dostać western i, o ile ten klimat w jakiś sposób tu funkcjonuje, to akcja dziejąca się w demonicznej jaskini niespecjalnie uderza w tony dzikiego zachodu. Oczywiście, nie należy wrzucać gatunku w zamknięte ramy, ale podobnie, jak moi przedmówcy, czuję, jakby była to część szerszej opowieści, jakbyśmy zostali wrzuceni w środek wydarzeń. Brakuje tu czegoś. Poza tym, działania bohaterów nie wydają mi się całkiem logiczne, np. nie uwierzyłbym w to, że Jackie nie miał nic przeciwko pomaganiu w zamordowaniu tyle osób dla pieniędzy, a potem ryzykował utratę ich, bo nie był gotowy zastrzelić Horneta. No ale dobrze, bardziej wadzi mi to, że nie rozumiem dlaczego to Jackie musiał go zabić? Billy popełnił przecież samobójstwo dwukrotnie, i ,o ile coś mi nie umknęło, został powstrzymany przez demona. Przydałoby się jakieś wytłumaczenie – dlaczego to tak działa?
No dobra, koniec z narzekaniem. Podobałą mi się kreacja Horneta – typowy westernowy złol. Powiedziałbym, że jeśli coś w tym opowiadaniu dodawało klimatu, to on. Ciekawy był także sposób działania demona.
Opowiadanie wymaga dopracowania, ale widzę potencjał – sam pisałem na podobnym poziomie kilkanaście miesięcy temu. Trzeba trenować. Nie czytało się źle.
Pozdrawiam, powodzenia, Hakoręki! :)
Jeśli Bóg z nami - któż przeciwko nam?
Dzięki Cezar. Trening na pewno mi się przyda. Kolejne teksty będę pisał z chłodniejszą głową.
Wpadłam w scenę kulminacyjną i ogrom emocji, które trzymałyby mnie w napięciu przez większość czasu, gdyby nie to, że nie ma w szorcie momentu, w którym napięcie narasta i maleje. Jest ciągłe, czyli przestaje być odczuwane po kilku zdaniach, bo się przyzwyczajamy. Do tego mam zarzut największy i może to właśnie brak zawiązania i rozwiązania akcji? Sprzeczka o strzał staje się przez to po kilku zdaniach nużąca, mimo że przecież tyle się dzieje!
Ogólnie tekst mi się podobał i czytało mi się z przyjemnością. Szorciak zgrabny i pomysłowy, ale jeśli mogłabym coś zasugerować, to przemyśl następnym razem, jakie emocje dany fragment ma wzbudzić i baw się budowaniem napięcia, bo tutaj dostaliśmy sam jego szczyt.
Mam wrażenie, że przeczytałam zakończenie wielce interesującej opowieści. Zakończenie paskudne, niezwykle emocjonalne, ale zakończenie. Podobało mi się, ale jakoś tak wolałabym wiedzieć, co się tam wcześniej podziało, i jak to się stało, że Billy załapał się na nieśmiertelność, jak spotkał Jacka i co właściwie chłopak uczynił oraz czemu.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Dzięki M.G.Zandra i Irka_Luz. Być może wrócę jeszcze do historii BIllego i Jacka żeby rzucić trochę światła na to skąd się właściwie wzięli.
Czołem Hakoręki! Twoje opowiadanie i demoniczny dziki zachód prypadły mi do gustu – co do błędów, poprawiasz na bieżąco, więc nie ma się co czepiać, każdy je robi.
Odnośnie fabuły, podpisuję się pod komentarzem użytkownika bruce – tekst jest fajny i dobrze pomyślany, ale zbyt krótki. Myślę teraz, świeżo po lekturze, że stworzyłeś ciekawe, barwne i oryginalne postacie, dałeś im osobiste motywy, zbudowałeś skomplikowany świat w którym żyły i rozwijały się, a na koniec pokazałeś mi jedną, jedyną samotną scenę końcówki. No tak się po prostu nie robi…
Bo mam wrażenie że jest w tym fajny potencjał, ale przed tą sceną musiałbym poznać obu jej uczestników, polubić ich, znienawidzić, zrozumieć – wtedy miałbym bardziej osobisty stosunek do tego, co przeczytałem. W tej formie to niestety tylko pojedyncza scenka walki człowieka z demonem, nie znam żadnej z postaci, mam tylko jakieś faktograficzne informacje z niedawnej przeszłości. Dlaczego nie opisałeś tej masakry? Sceny kiedy demon werbuje GB do współpracy? Wtedy to opowiadanie byłoby dla mnie pełniejsze.
Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!
BosmanMat
No tak się po prostu nie robi…
Prawda, nie powinienem tak lekceważąco ograniczać czasu antenowego bohaterom. Muszę przyznać że wynikło to z tego że źle zrozumiałem czym powinny być szorty. Jest szansa że jeszcze wrócę do tych bohaterów i dam im szansę wytłumaczyć się ze swoich motywacji.
Hakoręki
Chętnie wtedy przeczytam, jeżeli się na to zdecydujesz. Muszę jakoś inaczej formułować myśli w komentarzach, bo krytyczna uwaga przytłacza pozytywny odbiór tekstu.
Muszę przyznać że wynikło to z tego że źle zrozumiałem czym powinny być szorty.
Dla mnie szorty to najtrudniejsza forma – wciśnięcie wstępu, rozwinięcia, zakończenia, a przy tym przekonanie czytelnika do postaci i historii w tekście krótszym niż 10k znaków naprawdę nie jest łatwe.
Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!
Skojarzyło mi się z wrzucaniem pierścienia do wulkanu we “Władcy”. A potem trochę z “Terminatorem”. Coś tu mało postaci pozytywnych, ale w realu też kryształy się rzadko trafiają.
Da się poczytać, acz mógłbyś pokazać większy kawałek tej historii, a nie tylko finisz.
Babska logika rządzi!