- Opowiadanie: AnonimowyTworcaInternetowy - Antropologia 3050 cz. 2

Antropologia 3050 cz. 2

Oceny

Antropologia 3050 cz. 2

Zbudowaliśmy z Krzesimirem rękami tubylców elektrownię wodną. Niestety, ponieważ nie zbudowaliśmy politechniki, byliśmy jedynymi osobami zdolnymi ją obsługiwać. Narzekałem na to Krzesimirowi, a dobroduszny Kresowianin potakiwał ze współczuciem.

– Z antropologa na energetyka. Dobre, co? – Pytałem czasami, a on tylko uśmiechał się pod nosem.

Tubylcy przyjęli nas jak swoich. Jak swoich panów. Po tym jak zamordowaliśmy połowę wioski, reszta uznała, że będziemy znakomitymi przywódcami i oddała nam pokłon. Kierownik wyprawy był zachwycony. Nie wiedział oczywiście o szczegółach pierwszego kontaktu, zadowolił się tym, że jesteśmy na miejscu i zbieramy informacje o rdzennych.

Jednego dnia, zaraz po porannym masażu, leżałem na wiklinowym leżaku, wachlowany liściem palmowym i tłumaczyłem jednemu z miejscowych, na czym polega hodowla jedwabników. Nagle zadzwonił telefon. Odebrałem, nie włączając kamery.

– Mów do mnie – rzuciłem do słuchawki.

– Gdzie jest Krzesimir? – Rozpoznałem głos kierownika.

– Witam serdecznie! – Zawołałem – Krzesimira nie ma, musiał udrożnić dopływ na tamie.

– Dlaczego wyłączył telefon?

– Pewnie się rozładował.

– Kiedy przyślecie raporty?

– Wysłaliśmy.

– Do kogo?

– Do Iwony.

– Jakiej, kurwa Iwony? Daj mi Krzesimira.

– Słabo pana słychać. Chyba mamy nienajlepszy zasięg. Oddzwonię w przyszłym tygodniu.

Rozłączyłem się. Mój rozmówca patrzył na mnie wytrzeszczonymi oczami.

– Czi pan sobie coś życzy? – Nie umiał jeszcze dobrze po polsku. Same podstawowe zwroty, podchwycone przy budowie tamy. Wątpliwe było, czy zrozumiał o co mi chodzi z tymi jedwabnikami.

– Przynieś mi kokosa z lodówki, a potem możesz odmaszerować.

Przewijałem przez chwilę sport na telefonie, podczas gdy on udał się do wozu. Mieliśmy słabe wifi. Podpięliśmy wóz do prowizorycznego transformatora, i puściliśmy przez niego prąd z turbiny na tamie. Niestety, z tego powodu, byliśmy zmuszeni zaparkować w pobliżu rzeki, tam gdzie krokodyle, komary i inne rzeczy, których człowiek nie życzy sobie gdy układa się do przedpołudniowej drzemki. Leżąc w oddaleniu stu metrów od routera, w idealnym miejscu do odpoczynku, pod rozłożystym baobabem, miałem jedną kreskę zasięgu i wkurwiałem się co chwilę, że filmiki ze skrótami z meczów nie odtwarzają się płynnie.

Został przyniesiony kokos z równiutko obciętym czubkiem i trzcinową słomką w środku. Położyłem telefon obok siebie i odebrałem orzech, po czym poczułem jak leżak wibruje.

„Jak Ci?” – Wyświetliło się na ekranie.

„ok” – Odpisałem, a po chwili dodałem emotikonkę buziaczka z serduszkiem.

Odpisała zdjęciem swojego psa.

„Nie mogę zużywać za dużo internetu” – napisałem.

Na ekranie pojawiły się trzy kropki, oznaczające że pisze.

– Wachluj szybciej – powiedziałem do mojego sługi nie odrywając wzroku od ekranu.

Ostatecznie wysłała tylko:

„Jesteście bezpieczni?”

„Nic nam nie będzie”

Nacisnąłem “wyślij”, rzuciłem telefon na ziemię i opuściłem oparcie leżaka do pozycji poziomej. Wachlowanie odbywało się w przyzwoitym tempie zapewniającym przyjemny podmuch powietrza.

Koniec

Komentarze

Witaj.

Fragment wciągający fabularnie, ale niewiele można o nim napisać, ponieważ jest dość krótki.

Ponownie dialogi do poprawy i – ponieważ w tym tekście znowu wystąpiły wulgaryzmy – tym razem swoim zwyczajem czepnę się braku ich oznaczenia. 

Znowu sporo usterek językowych, w tym interpunkcyjnych i stylistycznych. Warto popracować dokładniej nad jednym testem, ponieważ w drugim (opublikowanym tak szybko) zdarzają się te same błędy. 

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

 

Pecunia non olet

Coś tam poprawiłem, ale nie wiem szczerze mówiąc, gdzie są błędy. Pozdrawiam.

AnonimowyTworcaInternetowy, przy poprzednim tekście odsyłałam Cię do HP, abyś tam poczytał na spokojnie o zasadzie zapisu dialogów, bo powielasz w nich te same błędy. Zerknij tam, Caern niedawno odświeżył wątek, jest zatem łatwy do odnalezienia. 

Dziękuję bardzo za oznaczenie wulgaryzmów. :)

Pozdrawiam serdecznie. powodzenia. :)

Pecunia non olet

Wiem, czytałem Twój komentarz i czytałem te zasady i myślałem, że teraz już jest dobrze. Widocznie jestem upośledzony.

Wiem, czytałem Twój komentarz i czytałem te zasady i myślałem, że teraz już jest dobrze. Widocznie jestem upośledzony.

 

AnonimowyTworcaInternetowy, a Ty myślisz, że my tu wszyscy od razu Noble zdobywamy? :)) Z dialogami każdy z nas się musi zmierzyć, to samo z błędami. Szlifujemy, poprawiamy, i znowu, i znowu. Po co tu tyle poradników? Dla kogo? Dla każdego z nas. :) Błędy – norma, każdy z nas to wie. :)

 

Zobacz tutaj przykładowo:

– Witam serdecznie! – Zawołałem – Krzesimira nie ma, musiał udrożnić dopływ na tamie.

 

”Zawołałem” to zdecydowanie “czynność gębowa”, a takie czynności w dialogach zapisujemy małą literą, a potem (przed dalszą częścią wypowiedzi) powinna być kropka, zatem cytowanie zdanie powinno wyglądać tak:

 

– Witam serdecznie! – zawołałem. – Krzesimira nie ma, musiał udrożnić dopływ na tamie.

 

Inny przykład fragmentu dialogu z powyższego tekstu:

– Z antropologa na energetyka. Dobre, co? – Pytałem czasami, a on tylko uśmiechał się pod nosem.

 

I ponownie mamy czynność gębową – “pytałem”, lecz u Ciebie ona znowu jest błędnie zapisana – zamiast wielką, powinna być małą literą:

– Z antropologa na energetyka. Dobre, co? – pytałem czasami, a on tylko uśmiechał się pod nosem.

 

Pod tym kątem na spokojnie prześledź sobie każdy swój tekst, jaki tu opublikowałeś, sprawdź wszystko i popraw dialogi. :) My tak tu pracujemy, ciągle coś u siebie poprawiamy. :) Nie ma ludzi bezbłędnych. :)

 

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

 

 

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka