- Opowiadanie: Eglateremei - Preludium

Preludium

Od tego wszystko się zaczęło...

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Preludium

Zardzewiałe zębatki zegara wypełniały pomieszczenie bolesną dla uszu kakofonią zgrzytów, gdy stary zegar, jakby resztkami sił, starał się nieudolnie odmierzyć jeszcze jedną sekundę. Dotąd wytrwale przemierzające tarcze wskazówki, teraz zwisały bezwładnie połamane, trzymając się jakby ostatkiem sił czopu mechanizmu, gdzie doniedawna odpowiadały na wezwanie ongiś tak chyżych trybów, które wciąż próbowały poruszać się choćby podrygiem, starając się trwać w ich wspólnym działaniu. Kompresor lodówki, tak ochoczo przebijający swym dźwiękiem ponurą noc zamilkł już dawno bezpowrotnie. Mrok, wypełniający przestrzeń do niedawna delikatnie okalający jego ciało, teraz zatrzymał się zwisając ciężki i stęchły, utrudniając poruszanie się kończyn, w których już i tak ledwo tlił się jakikolwiek ogień, a nawet i ta resztka z wolna opuszczała ciało. Członki, wywinięte groteskowo, każda w innym kierunku, dookoła ciała leżącego bezwładnie na obszarpanej sofie, stojącej pod ścianą sugerowały, jakby zostało ono nań rzucone, niby popsuta lalka. Z okna na wprost przebijało się światło księżyca, które jako jedyne pozostało niezmiennie cichym obserwatorem wydarzeń. Promienie, niegdyś przeplatające się z dawną ciemnością, w radosnym tańcu nadając przestrzeni kojącej atmosfery, teraz z trudnością przebijały mrok, połyskując jedynie na ciemnych plamach skapujących z sofy na podłogę. Powietrze wypełniała woń żelaza. Wraz z rozwianiem chmur, wcześniej zakrywających tarczę księżyca do pomieszczenia wdarły się z niemałym trudem kolejne promienie, tym razem rozświetlając ukryte dotychczas przez rzucane cienie twarz i tors. Twarz, wykrzywiona w grymasie bólu i rozpaczy, na której ustach zamarł krzyk, pozbawiona była oczu, wyłupanych tępo, a strzępki powiek podrygały nerwowo wciąż pamiętając ból. Z torsu wystawały wyłamane i wygięte do zewnątrz żebra, z których sączył się jeszcze szpik. Bielące się kości, pomiędzy którymi utknął pręt, dookoła którego mięso przypiekło się, sugerując, że był on rozżarzony, a który posłużył prawdopodobnie do wyłamania kości, choć stercząc majestatycznie, jakby celując w sam księżyc, jakkolwiek groteskowy, odwracał uwagę od tego, czego brakowało. Z dziury po wyrwanym sercu wyziewały jeszcze tętnice, pod którymi zebrała się resztka pozostałej jeszcze w ciele krwi. Rozbrzmiewający wciąż boleśnie mechanizm wydającego z siebie swe ostatnie tchnienia zegara zagłuszony został przez krzyk gawronów walczących między sobą o fragmenty, brakującego mięśnia i ulatujących w ciemną noc. A serce spalone w pył rozwiał ku niebu wiatr.

Koniec

Komentarze

Myślę, że nawet bez czytania opisu na profilu można łatwo się domyślić, co autor miał na myśli. Sam mam słabość do takich scenek i dosyć mi się podobało. Nie bardzo tylko widzę, gdzie tu fantastyka.

Zastanawiam się nad zasadnością zbicia całego tekstu w jeden blok – nie powiedziałbym, że jest trudny do czytania, ale gdy nagle obraz rozszerza się poza zegar musiałem na chwilę zawrócić, bo w tej formie wydaję mi się tekst źle komunikuje to przejście. Gdyby to było w osobnych akapitach, problem łatwo by się rozwiązał.

Opis jest dobry aż do momentu kiedy mamy trupa i nagle jest “wyłupany” zamiast “wyłupiony”, są podrygające (a powinno zresztą być podrygujące) strzępki powiek, których, jeśli nie mają być właśnie tym elementem fantastycznym, nie potrafiłem sobie zobrazować. Jest też ten cieknący szpik, nie wiem skąd w świeżym trupie bielące się kości, czemu się nie są przypalone skoro mięso się przypiekło.

Nie chciałbym kończyć na negatywnej nocie, więc tylko powtórzę, że ogólne wrażenie było pozytywne i wszystkie problemy tekstu mi przynajmniej sugerują, że potrzebna była tylko dodatkowa korekta.

Mam nadzieję Eglateremei, że opisujesz sytuację z przeszłości i że w Twoich przyszłych opowiadaniach znajdę więcej optymizmu. :)

Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.

Dodam jeszcze, że tekst, choć bardzo krótki, nie najlepiej prezentuje się i czyta, kiedy jest sprowadzony do jednego zwartego bloku. Sugeruję rozbicie go na stosowne akapity.

 

Dotąd wy­trwa­le prze­mie­rza­ją­ce tar­cze wska­zów­ki… → Literówka.

Bo wskazówki chyba nie przemierzały kilku tarcz.

 

teraz zwi­sa­ły bez­wład­nie po­ła­ma­ne… → Nie wydaje mi się, aby coś mogło być bezwładnie połamane.

A może miało być: …teraz zwi­sa­ły bez­wład­nie, po­ła­ma­ne

 

gdzie do­nie­daw­na od­po­wia­da­ły… → …gdzie do­ nie­daw­na od­po­wia­da­ły

 

Kom­pre­sor lo­dów­ki, tak ocho­czo prze­bi­ja­ją­cy swym dźwię­kiem… → Czy zaimek jest konieczny – czy kompresor mógł wydawać czyjś dźwięk?

 

za­trzy­mał się zwi­sa­jąc cięż­ki i stę­chły, utrud­nia­jąc po­ru­sza­nie się koń­czyn, w któ­rych już i tak ledwo tlił się ja­ki­kol­wiek… → Lekka siękoza.

Proponuję: …zamarł, zwi­sa­jąc cięż­ki i stę­chły, utrud­nia­jąc po­ru­sza­nie się koń­czyn, w któ­rych już i tak ledwo pełgał ja­ki­kol­wiek

 

Człon­ki, wy­wi­nię­te gro­te­sko­wo, każda w innym kie­run­ku… → Członki są rodzaju męskiego, więc: Człon­ki, wy­wi­nię­te gro­te­sko­wo, każdy w innym kie­run­ku… Lub: Kończyny, wy­wi­nię­te gro­te­sko­wo, każda w innym kie­run­ku

 

do­oko­ła ciała le­żą­ce­go bez­wład­nie na ob­szar­pa­nej sofie, sto­ją­cej pod ścia­ną su­ge­ro­wa­ły, jakby zo­sta­ło ono nań rzu­co­ne… → Nań znaczy tyle, co na niego, a sofa jest rodzaju żeńskiego, więc: …jakby zo­sta­ło ono na nią rzu­co­ne

 

na­da­jąc prze­strze­ni ko­ją­cej at­mos­fe­ry… → …na­da­jąc prze­strze­ni ko­ją­cą at­mos­fe­rę

 

na ciem­nych pla­mach ska­pu­ją­cych z sofy na pod­ło­gę. → Obawiam się, że plamy nie skapują; skapywać może coś, co jest płynne.

 

pro­mie­nie, tym razem roz­świe­tla­jąc ukry­te do­tych­czas przez rzu­ca­ne cie­nie twarz i tors. → Niezbyt czytelne zdanie.

Proponuję: …pro­mie­nie roz­świe­tla­jące twarz i tors, ukry­te do­tych­czas w cie­niu.

 

po­zba­wio­na była oczu, wy­łu­pa­nych tępo… → Na czym polega tępe wyłupanie oczu?

A może wystarczy: …pozbawiona była wyłupionych oczu…

 

strzęp­ki po­wiek po­dry­ga­ły ner­wo­wo… → Raczej: …strzęp­ki po­wiek po­dry­giwa­ły/ drgały ner­wo­wo

 

Z torsu wy­sta­wa­ły wy­ła­ma­ne i wy­gię­te do ze­wnątrz żebra→ Z torsu wy­sta­wa­ły wy­ła­ma­ne i wy­gię­te na ze­wnątrz żebra

 

któ­rych są­czył się jesz­cze szpik. Bie­lą­ce się kości, po­mię­dzy któ­ry­mi utknął pręt, do­oko­ła któ­re­go mięso przy­pie­kło się, su­ge­ru­jąc, że był on roz­ża­rzo­ny, a który po­słu­żył… → Któroza.

 

Z dziu­ry po wy­rwa­nym sercu wy­zie­wa­ły jesz­cze tęt­ni­ce… → Pewnie miało być: Z dziu­ry po wy­rwa­nym sercu wy­zie­ra­ły jesz­cze tęt­ni­ce

Sprawdź znaczenie słów wyziewaćwyzierać.

 

wy­da­ją­ce­go z sie­bie swe ostat­nie tchnie­nia ze­ga­ra… → Czy oba zaimki są konieczne?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ten utwór najbardziej przypadł mi do gustu, choć wymaga jeszcze trochę pracy. Zgadzam się z komentarzami powyżej, że blok tekstu nie służy szortowi. Obrazowo opisana scena, wszystko raczej zrozumiałe i intrygujące. Pozostaje czekać na więcej.

Nowa Fantastyka