- Opowiadanie: grzelulukas - Motyl

Motyl

Ogromne podziękowania dla Ambush za czas poświęcony na betowanie. 

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Motyl

Sunął przed siebie w warkocie i pisku przecierających się łożysk, pożerając tysiące litrów oczyszczonej z zabudowań ziemi. Metalowe zęby rozdzierały martwą darń, glinę, korzenie i skały. Mechaniczne wnętrzności pchały czarne złoto do trzewi oddalonych o kilometry od paszczy. Po wydaleniu śmieci energetyczny surowiec wpadał do pracującego bez przerwy od kilkudziesięciu lat rozpalonego żołądka. 

– Zatrzymaj! – krzyknął nagle mechanik.

Wbudowany w maskę radiotelefon zatrzeszczał.

Operator monstrum poruszył dźwignią. Tryby i maszyneria zamarły. Smolisty olej, przynajmniej na chwilę, przestał wyciekać z grubego przewodu hydraulicznego. Mechanik z zestawem ogromnych kluczy francuskich na plecach zsunął się po pokrytej szlamem długiej drabince. Stanął na pozbawionej życia ziemi.

– Oby powód był dobry – powiedział w trzeszczącym głośniku maszynista.

 

***

 

Grześ i Krzyś bawili się w Indian na podwórku za domem. 

– Łu, łu, łu, łu, łu! – krzyczał młodszy, uderzając otwartą dłonią w usta i obiegając prowizoryczne tipi zrobione z grabi i kilku koców.

Starszy kombinował coś w namiocie.

Nad ich głowami rozpościerały się gałęzie gigantycznego orzecha włoskiego. Kilka metrów dalej, za drewnianym, pokrytym mchem płotem kury dziobały trawę, wyskubując co ładniejsze kąski. W dali można było dostrzec sad gruszowy i poletko złocistej pszenicy, której liście flagowe sygnalizowały zbliżające się żniwa.

W końcu Krzyś zajrzał do środka.

– Czemu się nie bawisz? – zapytał brata.

– Nie wiem. – Skrzywił się Grześ. – Chodźmy nad strumyk poszukać żab…

– Nie lubię tam chodzić – powiedział Krzyś.

– Hmmm. Mam pomysł! – oznajmił Grześ i wybiegł z prowizorycznego namiotu.

Nie minęło pięć minut i wrócił, trzymając w ręku błyszczącą, metalową szkatułkę przyozdobioną motywem motyla na pokrywie. 

– Skąd to masz? – zapytał bojaźliwym głosem Krzyś.

– Z kuźni, od dziadka. Schowajmy tam coś i zanieśmy na strych.

– Eee – odparł Krzyś. – Lepiej to zakopmy, przecież na strychu tata to znajdzie.

– O! Zakopmy. To jest pomysł.

Grześ znowu dokądś pobiegł. Wrócił ze szpadlem, którego drewniany sztyl przewyższał go o głowę. 

– Spokojnie, damy sobie radę – powiedział Grześ, widząc pełną zwątpienia minę Krzysia.

Chłopcy wymienili uśmiechy. Uciekli za stodołę. Zaczęli kopać tuż przy miedzy. Ziemia była słabo związana, głębiej trochę gliniasta.

– Kop dalej – zachęcał brata Krzyś.

Dziesięciolatek zrobił jeszcze kilkanaście ruchów rydlem. Dołek, jak na wykopany przez dzieciaki, był głęboki.

– Dobra, daj pojemnik.

– Najważniejsze! Przecież nie mamy nic do środka – zmartwił się Krzyś.

– Co włożymy?

Na chwilę zapadła cisza.

– Już wiem, zaraz będę.

Grześ po raz trzeci pobiegł w kierunku domu. Przybiegł po chwili, nucąc coś pod nosem.

– Dobra, mam. – Pokazał Krzysiowi niewielki kawałek papieru, wiedząc, że rodzice nie byliby z tego zadowoleni.

Czarno-biała fotografia została zrobiona kilka lat temu. Przedstawiała całą rodzinę. Małego, pucołowatego Krzysia, siedzącego na kolanach mamy, tatę, dziadków no i Grzesia obciętego na grzybka. Włożyli zdjęcie do szkatułki i położyli ją ostrożnie na dnie dołka. Zakopali kapsułę czasu i nogami ubili ziemię, zostawiając odbite ślady tenisówek.

– Dzieci, obiad! – zawołała mama.

Rodzeństwo pobiegło na prażuchy ze skwarkami.

 

***

– Ruszaj się, kurwa, nie zrobimy normy – rzucił znowu operator.

Mechanik nie zwracał uwagi na słowa wydobywające się z głośniczka wewnątrz antyradiacyjnego skafandra. Skupił wzrok na migoczącym kawałku metalu, dla którego zatrzymał maszynę.

Blask przebijał się przez wypełnione pyłem, smogiem i chemikaliami powietrze. Migoczące znalezisko leżało przysypane skażoną, gliniastą glebą. Zamaskowany mężczyzna sięgnął po skarb.

Dłonią odzianą w gumowo-ołowianą rękawicę przetarł znalezisko. Częściowo pokryte rdzą pudełeczko ozdobione było ledwo widocznym inkrustowanym motylem.

Oddech mechanika przyspieszył.

Po chwili zawahania otwarł szkatułkę, która pełna była pyłu i kurzu. Pożółkły i strawiony przez wilgoć z kwaśnych deszczów papier, wiele lat temu, rozpadł się na mikroskopijne kawałki. Odbita na fotograficznej błonie scena zniknęła, na zawsze.

Mężczyzna milczał. Wspomniał soczyste gruszki, które swym zapachem wabiły tysiące nieistniejących już owadów.

Rzucił w końcu pojemniczek do głębokiego rowu wyżłobionego przez monstrum. Wrócił na grzbiet machiny. Dalej robić swoje.

– Ostatni raz cię, Krzysiek, posłuchałem – powiedział operator.

Pociągnął wajchę, dieslowski potwór znowu zawarczał i ruszył w hałasie pracujących tłoków, trybów i przekładni.

Pożerał przeszłość dalej.

Koniec

Komentarze

A akurat w poniedziałki jestem dyżurną;)

Żadnej wielkiej pracy nie było. Czytałam z przyjemnością od pierwszego podejścia.

Pokazałeś tak dużo w krótkiej i można by powiedzieć błahej formie.

Zwyczajne zdarzenia, obyczajowa scenka, a po grzbiecie chodzą ciarki.

Lożanka bezprenumeratowa

Dzięki za komentarz :) to fajnie, że się podobało

Dobrze się czytało. Krótki szorcik pełen emocji.

Pozdrawiam!

Dzięki @chalbarczyk za odwiedziny

 

Cześć Grzelulukasie!

 

Pożerał przeszłość dalej.

Wyciągnąłem ostatnie zdanie jako klucz do tekstu.

 

Opowiadanie mnie wciągnęło od początku, a to z racji zaciekawienia wizją wielkiej maszyny zżerającej resztki zrujnowanego świata. Nie spodziewałem się jednak ani trochę tego co będzie dalej, a zatem refleksji na temat odchodzącego świata, z pewnym znaczącym szczegółem. A ten szczegół to opisana sytuacja, w której z jednej strony bohater pracuje (a wiadomo, że bez pracy…) i pewnie chce to robić dobrze. Z drugiej strony jego praca niszczy porządek, który de facto był podstawą jego istnienia. Może zwykłym wspomnieniem, a może wielką wartością?

 

Przychodzą mi do głowy wizje programistów, którzy tworzą programy potencjalnie służące wyeliminowaniu ich pracy w przyszłości. Wizje, które w skrócie można określić jako “kręcenie bata na nas samych”. Bohater opowiadania macha w końcu na to wszystko ręką. Przecież to nie ma znaczenia, on właściwie jest jeszcze do czegoś potrzebny. Ważne, że może dychać, pracować, coś przekąsić. Jego przeszłość i przynależność, nie mają w tym poczuciu żadnego znaczenia. Też przychodzi mi do głowy zdanie “po nas choćby koniec świata”. Także robi rozbiórkę, po drodze zatraca po krótkiej zadumie część swojego człowieczeństwa i działa dalej.

 

Zastanawia mnie tylko jedno zdanie:

Mama bardzo chciała, żeby młodszy chłopczyk nosił imię patrona kierowców.

Ta informacja zdaje mi się niepowiązana z przebiegiem zdarzeń. Jeżeli służy tylko jako element budowania bardziej moralnego dawnego świata, to może tak być, ale zabrakło mi uzasadnienia tej informacji. Wiemy, ze bohater to ten Krzysztof, ale co w dalszym tekście świadczy, że ten święty był istotny w przedstawionym szorcie? Czy coś się wydarzyło później, co mógłbym z tym faktem zestawić? Jakieś zatracenie ideałów, może kontynuacja tradycji? Postać świętego to mocny punkt i jeśli to padło tak po prostu, choćby ze skojarzenia z motoryzacją, to moim zdaniem trochę za mało. Mogłem coś przegapić oczywiście.

 

Podsumowując:

 

Ludzkość dążąca do samozagłady w formie pracy zespołu rozbiórkowego. Przedstawione dobrze, trochę mrocznie i uroczo. Wrzucę zgłoszenie do biblioteki.

Cześć Vacter, dzięki za odwiedziny i tak dogłębną analizę. 

 

Nie chcę tu odkrywać wszystkich kart dotyczących interpretacji ;) niemniej w części chodziło o to o czym napisałeś.

 

Co do zdania o patronie kierowców. Masz rację nie jest to głębiej powiązane, “potykałem” się o to zdanie już przed publikacją, ale ostatecznie go nie usunąłem – co było błędem. Nic nie przegapiłeś nie linkowało to bezpośrednio z czymś głębszym. Chciałem tylko jeszcze bardziej podkreślić znaczenie Krzysia i pewnego rodzaju więzi rodzinnej (przywiązanie mamy do takich rzeczy), niemniej faktycznie ten detal o patronie kierowców może u czytelnika powodować niepotrzebne doszukiwanie się w tym konkretnym zwrocie czegoś dodatkowego. Usunąłem. 

Dzięki za czujność :)

O, grzelu, nie sądziłem w sumie, że piszesz coś jeszcze xD

No, melancholijne. Nawet pomimo próby zachowania skarbów przeszłości, i tak doszło do ich zniszczenia. Rozumiem, że maszyna ma za zadanie jakieś oczyszczanie skażonej ziemi? Trochę wychodzi na to, że Grześ, teraz już Grzegorz, sam niszczy własne wspomnienia, a gdy dociera do tego, co mogło mu je przywołać – ich też już nie ma.

Pozdrawiam!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Dzięki Barb za odwiedziny i komentarz ;)

 

Noo ja też nie sądziłem xD choć do “szuflady” piszę, gorzej z publikacją. No, ale trzeba było prysnąć wd40 w klawiaturę i pokazać coś szerszej publiczności xD

sam niszczy własne wspomnienia, a gdy dociera do tego, co mogło mu je przywołać – ich też już nie ma.

Dokładnie

 

Do mnie nie dotarło, o co tu chodzi.

Bo najpierw, Grzelulukasie, pokazujesz ogromna maszynę, pożerającą wszystko na co natrafi, potem jest obrazek z przeszłości i scenka z bawiącymi się braćmi, a na koniec mamy znów rzeczoną maszynę, kierowaną chyba przez jednego z braci.

I dlaczego motyl, pewnie ten sam, który zdobił szkatułkę, jest tak istotny, że stał się tytułem szorta…

 

– Łu, łu, łu, łu, łu – krzy­czał młod­szy z ro­dzeń­stwa… → Skoro krzyczał, przydałby się wykrzyknik.

 

zo­sta­wia­jąc od­bi­te po­de­szwy swo­ich te­ni­só­wek. → Czy zaimek jest konieczny – czy zostawiliby odciski cudzych tenisówek?

 

Prze­tarł odzia­ną w gu­mo­wo-oło­wia­ną rę­ka­wi­cę dło­nią zna­le­zi­sko. → A może: Dłonią odzia­ną w gu­mo­wo-oło­wia­ną rę­ka­wi­cę przetarł zna­le­zi­sko.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki za odwiedziny i uwagi :)

 

Naniosłem poprawki.

 

Co do motyla, to jako element łączący przeszłość z przyszłością uznałem, że pasuje na tytuł – choć przyznaję, że miałem problem jak tego szorta zatytułować.

Bardzo proszę, Grzelulukasie i dziękuję za wyjaśnienie.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bardzo klimatyczny shorcik. Takie zderzenie nostalgii z brutalnym science fiction. Podobał mi się:)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Dzięki za odwiedziny i komentarz :)

Brutalne niszczenie pamięci o przeszłości. Smutne, bo wydaje się prorocze.

Dzięki Koala75 za komentarz. Trochę też o to chodziło…

Cześć.

Tekst podobał mi się, był krótki, za to daje do myślenia i pobudza wyobraźnie. Ta maszyna kojarzy mi się z teledyskiem do piosenki Bjork Army of me. Świetnie pokazana monotonia pracy, przerywana jedynie czasem czymś nietypowym. Bohaterowie myśleli, że znaleźli skarb?

Motyl może śmiało być tytułem szorta, bo domyślam się, że w przedstawionym świecie motyli już nie ma.

Pozdrawiam.

audaces fortuna iuvat

Cześć,

 

Dzięki za odwiedziny i komentarz :) Szczególnie, że szorcik już nie wisiał na pierwszej stronie.

 

Niestety nie ma już motyli… :(

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Movie gif. Macaulay Culkin as Kevin McCallister running wildly through the house and waving his arms.

 za poświęcony czas na betowanie

Za czas poświęcony na betowanie. :(

 Z każdym kęsem pożerał

Hmmmmm.

 Metalowe zęby rozdzierały darninę, glinę, korzenie i skały niczym wygłodniałe zwierzę ofiarę.

Skróciłabym. Metalowe zęby rozdzierały darń, glinę, korzenie i skały.

 Potwór zaspokajał swój nieposkromiony apetyt.

To już powiedziałeś.

 Mechaniczne wnętrzności pchały czarne złoto szerokim i długim przełykiem do trzewi oddalonych kilometry od paszczy

Mieszana metafora. Poza tym: oddalonych o kilometry.

 Po wydaleniu śmieci, karbonowe żarcie

Bez przecinka, "żarcie" nie pasuje do stylu, który przedstawiają pierwsze zdania.

 – Zatrzymaj! – wykrzyczał nagle mechanik przez wbudowany w maskę radiotelefon.

Krzyknął (to jednorazowa, krótka czynność, powinna być dokonana), ale nie wiem, czy dałabym tutaj ten radiotelefon.

 Tryby i maszynerie z trzaskiem zamarły

Maszyneria. Maszyneria, podobnie jak pościel, ptactwo i bydło, jest rzeczownikiem zbiorowym – oznacza wiele przedmiotów, ale zbiorczo. Dlatego ma tylko liczbę pojedynczą.

 Maszyna zamarła.

Powtórzenie.

 Mechanik z zestawem ogromnych kluczy francuskich na plecach zsunął się po pokrytej szlamem długiej drabince.

Nieporządny trochę ten opis.

 Stanął na pozbawionej życia ziemi.

W jaki sposób była pozbawiona życia?

 – Mam nadzieję, że powód jest dobry

Angielskawe.

 wyszczekał w trzeszczącym głośniku niczym doberman, maszynista

Chaotyczny szyk. Co mam zrozumieć z tego zdania i dlaczego ono zawiera przecinek między tym, co chyba jest podmiotem a tym, co wygląda na orzeczenie?

 krzyczał młodszy z rodzeństwa

Wystarczy: krzyczał młodszy. Już się domyślam, że to bracia, a zaraz pewnie powiesz to wprost. Nie warto się tak wyginać w paragraf.

 kury dziobały trawę, wyskubując co ładniejsze kąski

Hmm?

 liście flagowe sygnalizowały zbliżające się żniwa

Ooo, ładnie, ładnie.

 W końcu Krzyś wparował do środka.

Wparowywanie do środka ma pewne zabarwienie emocjonalne. Na pewno takie, jakie chcesz tu mieć? Bo do smutku nie pasuje.

 zapytał ze smutkiem, młodszy z braci

Przecinek z kosmosu, ale w ogóle bym to przerobiła: zapytał brata.

 – Nie lubię tam chodzić – oponował Krzyś.

Nie przesadzaj, to przecież dziecko. "Oponować" jest wysokie, książkowe.

 – Hmmm. Mam pomysł! – oznajmił z ekscytacją Grześ

Tomswitfyzm: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842859 Za każdy przysłówek (frazę przysłówkową) wrzucaj złotówkę do słoja. Zebrane pieniądze przeznacz na wspomożenie ubogich. A "oznajmił z ekscytacją" zamień na "zawołał".

 szkatułkę przyozdobioną wzorem motylka

Ozdobioną. Jak wzorem, to w motylki. A jak to ma być pojedynczy motyw, to nie wzorem.

zapytał bojaźliwym głosem, Krzyś.

I znowu – nigdy nie dawaj przecinka między podmiot a orzeczenie, a sposób wygłoszenia wypowiedzi postaraj się przekazać w samej wypowiedzi (Krzyś może się np. zająknąć).

 Z kuźni, od dziadka.

Wyobraziłam sobie drewniane pudełko ozdobione decoupagem, a to chyba wyrób metaloplastyczny. Skoro jest ważny, opisz go trochę.

 – Eee – odparł Krzyś. – Lepiej to zakopmy.

Czemu?

 Grześ znowu gdzieś pobiegł.

Dokądś pobiegł.

 Spokojnie damy sobie radę

Spokojnie, damy sobie radę.

 Chłopcy uśmiechnęli się do siebie.

Jednoznaczniej: Chłopcy wymienili uśmiechy.

 Ziemia była słabo związana, głębiej trochę gliniasta.

Może: Ziemia była luźna, głębiej trochę gliniasta?

 upomniał Krzyś swojego brata.

Upomniał brata Krzyś. Dlaczego "upomniał"? https://wsjp.pl/haslo/podglad/36983/upomniec

 Dziesięciolatek posłuchał. Wykonał jeszcze kilkanaście ruchów rydlem.

Uciąć (zwłaszcza nadambitne synonimy) i skrócić: Dziesięciolatek zrobił jeszcze kilkanaście ruchów łopatą.

 Dołek jak na wykopany przez dzieciaki był naprawdę głęboki.

Hmm. Dołek, jak na wykopany przez dzieciaki, był głęboki.

 oznajmił Krzyś

Oznajmił? Aż oznajmił? A co zrobisz, kiedy stanie się coś ważnego i godnego oznajmienia?

 Zapanowało kilkanaście sekund ciszy.

Czy to sekundy panowały? Czy może na chwilę zapadła cisza? Albo nastała chwila ciszy?

 Przybiegł po minucie

Po co mi taka zegarkowa dokładność?

 Pokazał Krzysiowi niewielki kawałek papieru, wiedząc, że rodzice nie byliby z tego zadowoleni.

Z pokazywania zdjęcia? Jeśli niezadowolenie rodziców jest ważne, pokaż je w dialogu.

 Czarno-biała fotografia zrobiona była kilka lat temu.

Naturalniej: Czarno-biała fotografia została zrobiona kilka lat temu.

 Przedstawiała całą familię.

I znowu – "familia" ma konotacje, których rodzina nie ma. I odwrotnie. Stosuj właściwe słowa, nie ich pociotków.

 Włożyli zdjęcie do szkatułki, a ją położyli delikatnie na dnie szybiku.

Włożyli zdjęcie do szkatułki i położyli ją ostrożnie na dnie dołka.

 ubili nogami ziemię, zostawiając odbite podeszwy tenisówek.

Szyk: nogami ubili ziemię, zostawiając odbite ślady tenisówek.

 Dzieci, na obiad!

Dzieci, obiad!

rzucił znowu operator

To po co przeszkadzał?

 Skupiał zmysły na migoczącym kawałku metalu

Wymyślne. I wszystkich zmysłów chyba nie skupiał. Choćby węchu…

 Blask przebijał się przez wypełnione pyłem, smogiem i chemikaliami powietrze.

Ponieważ ważne rzeczy nie korodują… Masz trzy zdania o praktycznie tej samej konstrukcji.

 Dłonią odzianą w gumowo-ołowianą rękawicę przetarł znalezisko.

Spróbuj coś przetrzeć ręką obleczoną w grubą rękawicę.

 Pordzewiały pojemniczek ozdobiony był ledwo widzialnym inkrustowanym motylem.

Aliteracja. I ledwo widocznym. A pordzewiały metal nie błyszczy. Tutaj mści się brak opisu szkatułki – nic nie mówiłeś, że motyw jest inkrustowany. ( https://wsjp.pl/haslo/podglad/80089/inkrustacja/5199702/czynnosc )

 Po chwili zawahania otwarł szkatułkę

Po chwili wahania. Jeżeli trwało chwilę, czyli nie było jednorazowe, to czynność musi być niedokonana.

która pełna była pyłu i kurzu

Choć była zamknięta przez całą apokalipsę?

 strawiony częściowo przez wilgoć

Hmm. Nie wiem, musiałbyś spytać archeologa.

 papier, wiele lat temu rozpadł się na mikroskopijne kawałki

Bez przecinka.

 Mężczyzna milczał. Wspomniał przez chwilę soczyste gruszki, które swym zapachem wabiły tysiące nieistniejących już owadów.

"Przez chwilę" zbędne – skoro wspomniał (aspekt dokonany) musiało to trwać krótko.

 Robić dalej swoje.

Lepiej: Dalej robić swoje.

 Ostatni raz cię Krzysiek posłuchałem

Ostatni raz cię, Krzysiek, posłuchałem.

 Pociągnął za wajchę

Pociągnął wajchę.

 w akompaniamencie tłoków, trybów i przekładni

Tłoki, tryby i przekładnie to nie dźwięki. Ale w ogóle mówienie tu o akompaniamencie psuje efekt, bo akompaniament jest raczej harmonijny, a tu mamy hałas i powinniśmy mieć hałas, bo to pasuje do tematu.

 

Za bardzo się silisz na wysokie słowa, co daje wrażenie pretensjonalności, psujące efekt – bo tekścik jest prosty i elegancko skomponowany. Jest wołaniem z głębi udręczonego serca (któremu się wydaje, że przeżywa coś, czego nikt inny nie przeżył…) i jako takiemu szkodzi mu wszystko, co daje czytelnikowi powód do wątpienia w jego szczerość. Nie wiem, po co ożywiasz maszynę – czy to jej wina, że ludzie są wuje i podcinają gałąź, na której siedzą? Jednym słowem, tekst młody i dobrze się zapowiadający – ale na razie nic więcej nie mam do powiedzenia.

 Z drugiej strony jego praca niszczy porządek, który de facto był podstawą jego istnienia. Może zwykłym wspomnieniem, a może wielką wartością?

Był, ale czy nadal jest? Podcina gałąź, na której siedzi – ale czy on o tym wie?

 I dlaczego motyl, pewnie ten sam, który zdobił szkatułkę, jest tak istotny, że stał się tytułem szorta…

Motyl zasadniczo jest symbolem przemiany i odrodzenia, więc jest tu trochę przypadkowo. Szkatułka mogłaby być ozdobiona jakimkolwiek motywem, akurat na motyla padło.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ależ soczysty przejazd walcem surprise Mega lekcja, dziękuję. Na pewno popracuję nad tekstem (już coś tam zacząłem grzebać). 

 

Za bardzo się silisz na wysokie słowa

A było tego jeszcze więcej cool W każdym razie, zgadzam się.

 

Jeszcze raz dziękuję 

Celebrity gif. Jason Momoa looks at us with a warm smile as he forms his hands into a heart shape. He then places his hands under his chin before going back to forming the heart.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Za czas poświęcony na betowanie. :(

:(

 

Hmmmmm.

Skróciłem i połączyłem ze zdaniem wcześniej.

 

Skróciłabym. Metalowe zęby rozdzierały darń, glinę, korzenie i skały.

Ok

 

To już powiedziałeś.

Słusznie, usunięte.

 

Mieszana metafora. Poza tym: oddalonych o kilometry.

No dobrze, coś tu namieszałem.

 

Bez przecinka, "żarcie" nie pasuje do stylu, który przedstawiają pierwsze zdania.

Okej bez przecinka. Żarcie → surowiec. Miał być urobek – w końcu maszyna to pewnego rodzaju kombajn górniczy, choć w przypadku kopalni odkrywkowych jest to koparka… niech jest surowiec jako surowiec energetyczny.

Krzyknął (to jednorazowa, krótka czynność, powinna być dokonana), ale nie wiem, czy dałabym tutaj ten radiotelefon.

Poprawiłem. Radiotelefon przeniosłem niżej.

 

Powtórzenie.

Słusznie, usunięte.

 

Nieporządny trochę ten opis.

Trochę tak, zastanowię się jeszcze.

 

Angielskawe.

Zmieniłem nieznacznie.

 

W jaki sposób była pozbawiona życia?

Flora i fauna no Tak, wiem, że coś tu nie gra. Muszę to przebudować razem z tym poprzednim zdaniem.

 

Chaotyczny szyk. Co mam zrozumieć z tego zdania i dlaczego ono zawiera przecinek między tym, co chyba jest podmiotem a tym, co wygląda na orzeczenie?

Chciałem przekazać, że maszynista choć co prawda zatrzymał maszynę to nie jest do końca zadowolony z tej decyzji. Ma w nosie to znalezisko, chce zrobić swoją robotę. Sposób w jaki wypowiada te słowa daje do zrozumienia (a przynajmniej chciał to zrobić) mechanikowi, że zrobił mu ŁASKĘ i nie będzie za długo czekał.

 

Maszyneria. Maszyneria, podobnie jak pościel, ptactwo i bydło, jest rzeczownikiem zbiorowym – oznacza wiele przedmiotów, ale zbiorczo. Dlatego ma tylko liczbę pojedynczą.

No tak.. :(

 

Wystarczy: krzyczał młodszy. Już się domyślam, że to bracia, a zaraz pewnie powiesz to wprost. Nie warto się tak wyginać w paragraf.

Ok

 

Hmm?

Tak? To miało wzbogacić ten wiejski klimacik laugh

 

Ooo, ładnie, ładnie.

Dziękuję heart

 

Wparowywanie do środka ma pewne zabarwienie emocjonalne. Na pewno takie, jakie chcesz tu mieć? Bo do smutku nie pasuje.

Słusznie, niech będzie, że… zajrzał – w sumie nie musiał wchodzić.

 

Przecinek z kosmosu, ale w ogóle bym to przerobiła: zapytał brata.

Ok

 

Nie przesadzaj, to przecież dziecko. "Oponować" jest wysokie, książkowe.

Ok

 

Tomswitfyzm: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842859 Za każdy przysłówek (frazę przysłówkową) wrzucaj złotówkę do słoja. Zebrane pieniądze przeznacz na wspomożenie ubogich. A "oznajmił z ekscytacją" zamień na "zawołał".

Dzięki za podlinkowanie, super materiał.

Może lepiej nie, będę kit z okien zajadał na śniadanie indecision

 

Ozdobioną. Jak wzorem, to w motylki. A jak to ma być pojedynczy motyw, to nie wzorem.

Ok

 

I znowu – nigdy nie dawaj przecinka między podmiot a orzeczenie, a sposób wygłoszenia wypowiedzi postaraj się przekazać w samej wypowiedzi (Krzyś może się np. zająknąć).

Polska język być trudna język. Jasna sprawa, nie wiem co mnie opętało.

 

Wyobraziłam sobie drewniane pudełko ozdobione decoupagem, a to chyba wyrób metaloplastyczny. Skoro jest ważny, opisz go trochę.

Wyżej dodałem kilka słów opisu.

 

Czemu?

No tak, przecież tata lubi szukać różnych rzeczy na strychu.

 

Dokądś pobiegł.

Ok

 

Spokojnie, damy sobie radę.

Ok

 

Jednoznaczniej: Chłopcy wymienili uśmiechy.

Słusznie.

 

Może: Ziemia była luźna, głębiej trochę gliniasta?

Zostawię jak było.

 

Upomniał brata Krzyś. Dlaczego "upomniał"? https://wsjp.pl/haslo/podglad/36983/upomniec

Słusznie, zmieniłem.

 

Uciąć (zwłaszcza nadambitne synonimy) i skrócić: Dziesięciolatek zrobił jeszcze kilkanaście ruchów łopatą.

Chciałem użyć łopaty, ale łopata to nie szpadel. Łopatą o wiele trudniej byłoby wykopać (szczególnie dzieciom) ten dołek. Szpadlem można o wiele łatwiej przekopać twardą, gliniastą ziemię. Łopata raczej służy do przerzucania ziemi/jakiś materiałów.

 

Hmm. Dołek, jak na wykopany przez dzieciaki, był głęboki.

Ok

 

Oznajmił? Aż oznajmił? A co zrobisz, kiedy stanie się coś ważnego i godnego oznajmienia?

Ale w tym konkretnym tekście się nie stało. 

 

Czy to sekundy panowały? Czy może na chwilę zapadła cisza? Albo nastała chwila ciszy?

No jasne, że na chwilę zapadła cisza ;)

 

Po co mi taka zegarkowa dokładność?

Czułem, że ta dokładność nie jest tu potrzebna.

 

Z pokazywania zdjęcia? Jeśli niezadowolenie rodziców jest ważne, pokaż je w dialogu.

Zgadzam się, dorobię coś.

 

Naturalniej: Czarno-biała fotografia została zrobiona kilka lat temu.

Słusznie.

 

I znowu – "familia" ma konotacje, których rodzina nie ma. I odwrotnie. Stosuj właściwe słowa, nie ich pociotków.

Słusznie.

 

Włożyli zdjęcie do szkatułki i położyli ją ostrożnie na dnie dołka.

Ok

 

Szyk: nogami ubili ziemię, zostawiając odbite ślady tenisówek.

Ok

 

Dzieci, obiad!

Twoja propozycja mi się bardziej podoba i podmieniłem. W każdym razie poprzednia “Dzieci, na obiad!” też wydaje się akceptowalna(?).

 

To po co przeszkadzał?

Chyba nie złapałem angel

 

Wymyślne. I wszystkich zmysłów chyba nie skupiał. Choćby węchu…

No jasne ;)

 

Ponieważ ważne rzeczy nie korodują… Masz trzy zdania o praktycznie tej samej konstrukcji.

Korodują, wspomniałem o tym niżej (czego nie było)

 

Spróbuj coś przetrzeć ręką obleczoną w grubą rękawicę.

Jest trudne, ale w dalszym ciągu wykonalne.

 

Aliteracja. I ledwo widocznym. A pordzewiały metal nie błyszczy. Tutaj mści się brak opisu szkatułki – nic nie mówiłeś, że motyw jest inkrustowany. ( https://wsjp.pl/haslo/podglad/80089/inkrustacja/5199702/czynnosc )

Coś tu pogrzebałem, czy dobrze sam nie wiem.

 

Po chwili wahania. Jeżeli trwało chwilę, czyli nie było jednorazowe, to czynność musi być niedokonana.

Słusznie.

 

Choć była zamknięta przez całą apokalipsę?

Wcześniej wspominam, że zdjęcie rozpadło się na mikroskopijne cząstki → to jest właśnie ten pył. Natomiast nigdzie nie wspominam o tym co konkretnie wchodzi w skład atmosfery w świecie, w którym trzeba ubierać antyradiacyjne skafandry i ołowiane rękawice. Wynikało to przede wszystkim z tego, że tekst był z założenia zbyt krótki na jakieś chemiczne wywody. Dało mi to jednak swobodę w tym co mogłem niszczyć a co nie. Atmosfera jest na tyle beznadziejna, że spowodowała zniszczenie zdjęcia, jednak nie na tyle, żeby zniszczyć metalową szkatułkę.

 

Hmm. Nie wiem, musiałbyś spytać archeologa.

jw.

 

Bez przecinka.

Ok

 

"Przez chwilę" zbędne – skoro wspomniał (aspekt dokonany) musiało to trwać krótko.

Słusznie.

 

Lepiej: Dalej robić swoje.

Ok

 

Ostatni raz cię, Krzysiek, posłuchałem.

Ok

 

Pociągnął wajchę.

Ok

Tłoki, tryby i przekładnie to nie dźwięki. Ale w ogóle mówienie tu o akompaniamencie psuje efekt, bo akompaniament jest raczej harmonijny, a tu mamy hałas i powinniśmy mieć hałas, bo to pasuje do tematu

Masz rację, wrzuciłem hałas pracujących trybów.

Całkiem zgrabny szort, Vacter napisał większość rzeczy, które mi również przyszły do głowy w czasie lektury, napiszę więc o czymś innym, co mi też przez cały czas czytania po głowie chodziło.

Mianowicie – że uczyniłbym z tej maszyny wielką poczwarko-dżdżownicę, która (wiem, że to biologicznie nie ma sensu ;-) ) – otorbia się kokonem, by przerodzić w mecha-motyla :)

Sam motyl – jako symbol czegoś ulotnego, nietrwałego – moim zdaniem bardzo tu pasuje zarówno jako tytuł, jak i jako motyw przewodni.

 

Jeśli coś mi gdzieś zgrzytało, to z moją własną percepcją / wyobrażeniem – przykładowo, czy skala czasu – z jednej strony mamy czarnobiałe zdjęcia z drugiej – chyba zagładę ekologiczną (tak przynajmniej to odczytałem) – co prawda nie informujesz w jakim wieku jest operator maszyny, ale wyobrażałem go sobie jako osobę dość młodą.

 

To pożeranie przeszłości – bardzo przejmujące.

 

Brawo, za zawarcie w tak krótkim tekście tak dużego ładunku melancholii.

 

Pozdrawiam.

entropia nigdy nie maleje

Cześć Jim, dzięki za odwiedziny i komentarz.

 

Fajnie, że mimo tak krótkiej formy udało się wywołać przemyślenia, o których napisałeś.

 

A później mecha-motyl vs godzilla? laugh

A później mecha-motyl vs godzilla? laugh

 

Czytasz mi w myślach :)

entropia nigdy nie maleje

Flora i fauna no Tak, wiem, że coś tu nie gra. Muszę to przebudować razem z tym poprzednim zdaniem.

Nie, to wiem – tylko jak to wygląda? Przydałby się opis.

 Chciałem przekazać, że maszynista choć co prawda zatrzymał maszynę to nie jest do końca zadowolony z tej decyzji.

Aha.

 Może lepiej nie, będę kit z okien zajadał na śniadanie

Ale zrobisz dobry uczynek ;)

 Chciałem użyć łopaty, ale łopata to nie szpadel.

Zaraz, zaraz, a łopata to nie kategoria, do której należy m.in. szpadel?

 Ale w tym konkretnym tekście się nie stało.

Ale czytelnik jeszcze o tym nie wie.

 W każdym razie poprzednia “Dzieci, na obiad!” też wydaje się akceptowalna(?).

W zasadzie nie była błędna, ale mało naturalna. Nikt tak nie mówi.

 Chyba nie złapałem

Ojoj :)

 Jest trudne, ale w dalszym ciągu wykonalne.

Noooo…

 Atmosfera jest na tyle beznadziejna, że spowodowała zniszczenie zdjęcia, jednak nie na tyle, żeby zniszczyć metalową szkatułkę.

Hmm. Szkatułka pewnie nie była hermetyczna, zresztą zniszczenie zdjęcia jest tu potrzebne. Więc niech mu tam.

Wpadnę później ^^

 A później mecha-motyl vs godzilla?

yes

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nie, to wiem – tylko jak to wygląda? Przydałby się opis.

Ok

 

Zaraz, zaraz, a łopata to nie kategoria, do której należy m.in. szpadel?

No jest, ale czytając “łopata” mam przed oczami narzędzie, które służy do przerzucania węgla do piwnicy albo wrzucania piasku do betoniarki → łyżka o charakterystycznym kształcie, która przy próbie kopania uszkodziłaby się. Założyłem, że dokładnie takie funkcje będą przypisywać łopacie czytelnicy (przynajmniej ich większość), niezależnie od tego do jakich kategorii co należy. 

 

Ale czytelnik jeszcze o tym nie wie.

Hmmm.

 

Ojoj :)

To znaczy, założyłem, że chodzi o to, że skoro operator martwi się o wyrobienie normy to po cholerę zatrzymywał maszynę, ale to by było chyba zbyt proste ;)

 

 

 

Czytasz mi w myślach :)

:)

Założyłem, że dokładnie takie funkcje będą przypisywać łopacie czytelnicy (przynajmniej ich większość), niezależnie od tego do jakich kategorii co należy. 

Nie, do kopania też jest: https://sjp.pwn.pl/sjp/lopata;2480020.html

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

The Office gif. Ed Helms as Andy rolls his eyes and looks to the side as he sarcastically says, "Okay."

 

Ale i tak nigdy nie wezmę łopaty do kopania tylko szpadel xD

 

Nie jestem specjalistką od narzędzi kopalnianych :)

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

entropia nigdy nie maleje

 

(Czyli: co przegapiłam ostatnio…)

 oczyszczonej z zabudowań ziemi. Metalowe zęby rozdzierały darń

W zasadzie, wiedząc, o co chodzi, nie mogę się nie zastanowić, skąd tu właściwie darń i korzenie? Od jak dawna nic tu nie rośnie?

 karbonowy surowiec

Moment, "karbonowy"?

 z grubego jak noga

Niekonkretne – nogi są różne.

 wyszczekał w trzeszczącym głośniku niczym doberman maszynista

To już wytykałam – źle się parsuje.

Przecież nie mamy nic do środka – oznajmił Krzyś.

Mmmm, a może zmartwił się? Zreflektował się? Zawołał?

 Przybiegł po krótkim czasie

Mało naturalne: Przybiegł po chwili.

 leżało przysypane częściowo skażoną

Czy gleba może być częściowo skażona? Leżało, częściowo przysypane skażoną… można też wyciąć "częściowo". Nawet lepiej, bo się powtarza.

papier, wiele lat temu rozpadł się

Tu naprawdę nie powinno być przecinka.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

thats you GIF by 2017 MTV Video Music Awards

 

W zasadzie, wiedząc, o co chodzi, nie mogę się nie zastanowić, skąd tu właściwie darń i korzenie? Od jak dawna nic tu nie rośnie?

Słusznie, wrzuciłem “martwa darń”. 

 

Moment, "karbonowy"?

Hmm miało być od węgla… (?)

 

Niekonkretne – nogi są różne.

Też mi to nie grało. Faktycznie może być noga dziecka, dorosłego albo dorosłego z nadwagą. Usunąłem to, choć sam nie wiem czy samo słowo “grubego przewodu” jest tu wystarczające, a nie chce precyzować jakoś dokładnie, że to dajmy na to 12 i 3/5 cala.

 

To już wytykałam – źle się parsuje.

enlightened

 

Mmmm, a może zmartwił się? Zreflektował się? Zawołał?

No dobra, przekonałaś mnie do “zmartwił się”

 

Mało naturalne: Przybiegł po chwili.

yes

 

Czy gleba może być częściowo skażona? Leżało, częściowo przysypane skażoną… można też wyciąć "częściowo". Nawet lepiej, bo się powtarza.

Wyciąłem, brzmi lepiej teraz.

 

Tu naprawdę nie powinno być przecinka.

yes

 

Japan Monster GIF

 

 

Hmm miało być od węgla… (?)

To ładnie, ale po polsku pierwiastkowy węgiel nazywa się "węgiel". Po angielsku rozróżniamy "carbon" (pierwiastek/zastosowania super-hiper-futurystyczne) i "coal" (stary, dobry wyngiel, co je we wiosce). Po polsku nie.

 sam nie wiem czy samo słowo “grubego przewodu” jest tu wystarczające, a nie chce precyzować jakoś dokładnie, że to dajmy na to 12 i 3/5 cala

Nikt tego przewodu nie musi ciąć ani obejmować, więc chyba wystarczy.

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

To ładnie, ale po polsku pierwiastkowy węgiel nazywa się "węgiel". Po angielsku rozróżniamy "carbon" (pierwiastek/zastosowania super-hiper-futurystyczne) i "coal" (stary, dobry wyngiel, co je we wiosce). Po polsku nie

Okej, zmieniłem.

 

Nikt tego przewodu nie musi ciąć ani obejmować, więc chyba wystarczy.

yes

 

sam goodey time blink coffe coffeetime GIF

 

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Dzień dobry, ciekawe opowiadanie. Te taksy czasowe fajnie oplatają środkową historię. Lubię takie przeskoki i powroty do tu i teraz. Ad wizji świata – makabryczna, opisana z użyciem ciężkich, mocarnych, oleistych słów, a przez to, przekonująca. Zwłaszcza w zestawieniu z kontrastowym rajskim środkiem. Podobało mi się. Pozdrawiam

Cześć :)

 

Dzięki za odwiedziny, fajnie, że się podobało.

Ładne wstawki z postapokaliptycznej przyszłości wpisane w nostalgię za utraconym dzieciństwem.

Ale zabrakło mi czegoś wduszającego w fotel, a przynajmniej zaskakującego, choćby jako maleńkiego zwrotu akcji.

Rzeczka nieduża i niegłęboka, choć przebyć ją łatwo, bo tu wszędzie same płycizny, to most na niej. A na moście mytnik z kilkoma zbrojnymi pomocnikami.

Dzięki za odwiedziny i komentarz, szczególnie, że szort zleciał już dawno temu z pierwszej strony.

Bardzo fajna scenka, nostalgiczna. Podoba mi się zamykające ją zdanie, idealnie dopasowane do całości :)

Klikam i pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Fajnie, że Ci się podobało. Dziękuję za klika :) 

 

Pozdrawiam

Nowa Fantastyka