- Opowiadanie: Victor1892 - Punkt

Punkt

Czy szczęśliwe życie może zepsuć byle błahostka? Zwykły brud, wielkości drobnego punktu, uporczywie nie schodzący z ściany? A jeśli to nie brud? Tam gdzie dla jedni dostrzegają coś niesamowitego, inni widzą szaleństwo.

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Punkt

10 Lipiec 2022

Wreszcie! Wreszcie się wprowadziliśmy. Doprawdy myślałem już, że będziemy remontować go w nieskończoność. Nawet podczas ostatnich dni, kiedy pakowaliśmy rzecz i organizowaliśmy przeprowadzkę, nachodziło mnie uczucie, że coś stanie nam na drodze.

Anna jest zachwycona, dzieciaki zresztą też. Wreszcie zamieszkamy w miejscu z dużym ogrodem, a Bill i Chloe dostaną osobne pokoje. Sam budynek po remoncie wygląda niemal na nowy, wyróżniając się swą bielą na tle okolicy. Anna mocno na to naciskała. Chodzi jej o jakiś styl Art Deco, lub coś w tym rodzaju, przyznam, że sam nie znam się na tym w najmniejszym stopniu. Efekt tego jest taki, że cały budynek, wraz z wyposażeniem wnętrza jest oparty na dwóch barwach, bieli i czerni, co mi się niezbyt podoba, ale skoro ona jest zadowolona, to nie narzekam. Swój gabinet i tak urządzę według własnego pomysłu, ale to dopiero jutro, bo dziś kładę się już spać. Najgorsze za nami, lecz jeszcze sporo musimy zrobić, za nim ten dom stanie się naprawdę „Nasz”.

 

11 Lipiec 2022

Kolejny ciężki dzień za mną! A pomyślałby kto, że skoro mam urlop to będę odpoczywał. Dziś rozpakowałem większość swoich rzeczy i urządziłem gabinet. To ładny, średniej wielkości pokoik na piętrze, położony na wprost sypialni. Zmieściłem w nim biurko, krzesło, półkę na książki, kosz, trochę szafek z dokumentami więc w zasadzie wszystko co najpotrzebniejsze. Oczywiście mój ulubiony kubek zgubił się gdzieś podczas przeprowadzki. To jakaś zmora. Przeprowadzam się trzeci raz w życiu i tracę trzeci ulubiony kubek! Mam nadzieję, że zdołam kupić taki sam. W gabinecie cieszy mnie widok z okna. Mogę przez nie dowoli podziwiać ogród, co będzie miłym widokiem podczas pracy.

Gdy skończyłem z gabinetem, poszedłem pomóc Annie z resztą pokoi. Na szczęście szybko zadbaliśmy o kuchnię, więc na kolację ugotowała nam swoje legendarne spaghetti. Jesteśmy już niemal całkowicie rozpakowani, pozostały tylko te mniej ważne pudła. Jak na złość w jednym z nich leży ulubiony pluszak Chloe, a ta nie może bez niego zasnąć. Anna czyta jej teraz bajkę, więc ja mam trochę czasu by popisać. Musimy zarejestrować dzieciaki do nowych szkół, ale na szczęście są jeszcze wakacje, więc zdążymy zrobić to bez większych problemów.

Bill bardzo chce dołączyć do jakiejś drużyny piłkarskiej. Podejrzewam, że mają jakąś w mieście, będzie więc trzeba go zapisać. Widziałem go dziś z okna gabinetu, jak kopał w ogródku. Próbował nawet przyuczyć do gry Chloe. Cieszę się, że dzieciakom się tu podoba, bo naprawdę martwiłem się tym jak zniosą przeprowadzkę.

Obiecałem im, że jutro zabiorę ich do miasta. Mam ostatni dzień urlopu, a dobrze będzie przejść się z nimi i poznać nową okolicę. Przy okazji zrobię zakupy. Tak naprawdę powinienem brać się już za dokumentacje i szykować do pracy, ale obietnic należy dotrzymywać, a ja przez tą całą przeprowadzkę nie poświęcałem im ostatnio zbyt wiele czasu.

12 Lipiec 2022

Miasto jest w porządku. To urokliwa mieścina, nieco może mniejsza niż oczekiwałem, ale za to klimatyczna. Pojechaliśmy do niego z rana, ja, Billy i Chloe. Anna została, bo wciąż robi w domu porządki. Doprawdy, ona nigdy nie ma dość. Nie spocznie dopóki osobiście nie poukłada i nie wyczyści każdego centymetra domu. Dopiero wtedy uzna go w pełni za swój. Jej perfekcjonizm czasem mnie przeraża, ale nie mogę zaprzeczyć, że jest jedną z wielu cech, które w niej pokochałem.

Najpierw na zakupy. W supermarkecie zeszło nam trochę czasu, bo lista, którą zrobiła Anna była długa niczym książka. Następnie zabrałem dzieciaki do kina, na jakąś bajkę. Nie kojarzę tytułu, ale od dawna naciskały by na nią pójść. Przyznam szczerze, że trochę na filmie przysnąłem, ale im się podobało, więc to najważniejsze. Po seansie wstąpiliśmy na obiad do fast fooda, co trochę zdenerwowało Annę, gdy się o tym dowiedziała (A dowiedziała się niemal natychmiast, w końcu Chloe nie ma przed mamą sekretów.), lecz raz na jakiś czas mogę chyba ich tam zabrać. Po powrocie byłym zmęczony, ale cieszę się, że spędziłem z nimi czas. Wieczorem przejrzałem jeszcze dokumentacje, więc jutro mogę w pełni gotowy wrócić do pracy. Muszę też lekko przestawić biurko, bo ściana za nim jakoś się brudzi.

Na koniec muszę wspomnieć o jabłoni, którą mamy na końcu ogrodu. Doskonale widać ją z okna mojego gabinetu i nie ukrywam, że jest to widok kojący. Wielkie drzewo musi mieć już swoje lata, jednak jej stabilność, odwieczność i uczucie spokoju jakie stwarza, sprawia że znajduje rozrywkę w podziwianiu go. Jestem pewien, że będzie mi się tu dobrze pracować.

 

13 Lipiec 2022

Ledwo człowiek do pracy wrócił i już nie ma o czym pisać. Dzień minął nad wyraz spokojnie. Przesiedziałem go przy biurku wypełniając papiery i uczestnicząc w zdalnym spotkaniu. Przez okno widziałem bawiące się dzieci. Ci to mają fajnie, dwumiesięczne wakacje! Podczas kolacji Anna powiedziała mi, że planuje urządzić parapetówkę w weekend, co mnie ucieszyło. Muszę wysłać zaproszenie chłopakom. I muszę wreszcie przestawić to biurko, bo znów mi zabrudziło ścianę. Wycieranie jej dzień w dzień robi się męczące.

 

14 Lipiec 2022

Dziś padało, a pogoda dobrała się chyba specjalnie do mojego nastroju. W pracy było ciężko, do tego jutro musze jechać do biura odebrać kilka papierów. Billy i Chloe nie mogli wyjść na dwór więc strasznie hałasowali w domu, przez co nie mogłem się skupić. Denerwować zaczynają mnie te ściany. Przestawiłem biurko, ale one znowu się zabrudziły. Doprawdy nie wiem co jest z nimi nie tak. Gdy kładę się spać są czyste, ale gdy przychodzę do gabinetu rano, zawsze znajdę mały czarny punkt na jednej z nich. Byłem pewien, że to wina biurka, że przypadkowo obijam nim ściany, ale teraz wiem już, że to nieprawda.

 

15 Lipiec 2022

Kolejny nudny dzień za mną. Pojechałem do biura, zabrałem papiery, wróciłem do domu. Zeszło mi dłużej niżbym sobie tego życzył. Z drugiej strony przynajmniej się ruszyłem. W gabinecie przesiedziałem ostatnio całe dnie, dobrze więc było wyjść z domu. W drodze powrotnej wstąpiłem na burgera, ale nie mogę o tym powiedzieć Annie. Od dawna złości się, że nie zdrowo się odżywiam, ale przecież od kiedy zacząłem pracować w domu to jadam z nią posiłki. Raz na tydzień mogę sobie pozwolić na trochę niezdrowego żarcia.

Szczęśliwie miałem dziś nieco mniej pracy wieczorem, więc po kolacji spędziłem trochę czasu z dzieciakami. Chciałbym poświęcać go im nieco więcej, ale ostatnio firmie powodzi się aż za dobrze i nie wyrabiamy z ilością pracy. Mam nadzieję, że wkrótce zatrudnią kilka nowych osób, by nas lekko odciążyć.

16 Lipiec 2022

Już bez żadnych wyjazdów, cały ten dzień przesiedziałem w gabinecie. Szczerze powiedziawszy był koszmarny. Praktycznie utonąłem w dokumentach, a mój laptop chyba się przegrzeje, jeśli umieszczę w nim jeszcze jeden plik. Do tego ten okropny punkt. Spędziłem chyba 5 minut, żeby go zmyć. Wydaje mi się, że robi się większy, a na pewno trudniejszy do wyczyszczenia. Może to wina rur biegnących w ścianie? Nie mam pojęcia. Jeśli dalej będzie się pojawiać, wezwę kogoś by się tym zajął.

Na szczęście jutro niedziela, ale nadmiernie nie wypocznę. Przychodzą goście na parapetówkę. Cieszy mnie to, bo ostatnio nie miałem czasu na spotkanie z znajomymi, ale nie ukrywam, że zmęczenie również daje mi się we znaki. Muszę jeszcze pojechać na zakupy, w końcu nie wypada przyjmować gości nieprzygotowanym. Dobrze, że supermarkety są otwarte po nocach.

 

18 Lipiec 2022

Wczorajsza parapetówka trochę się przedłużyła, więc pominąłem dzień w zapiskach. Jak to zwykle bywa przy Annie, małe spotkanie w gronie najbliższych przyjaciół, musiało okazać się największym wydarzeniem roku. Nagotowała dań jakbyśmy zapraszali pół miasta i przez cały czas dbała o to, by wszystko wyszło perfekcyjnie. Ja bawiłem się nieco swobodniej, korzystając z okazji na spotkanie z kumplami. Był Dean, Mike i Chris, więc cała nasza licealna paczka. Większość przyprowadziła też swoje dzieci, dzięki czemu Billy i Chloe mieli towarzystwo, a to było niebywale istotne, w końcu gdyby się nudzili, to raczej nie daliby mi chwili wytchnienia.

Zaczęło się nieco drętwo, od rozmów w stylu „Co u ciebie?” z których dowiedziałem się, że Kate, żona Mike’a jest w drugiej ciąży, Dean dostał awans w pracy a Chris rozważa przeprowadzkę i chętnie znalazłby dom podobny do mojego. Ot nieistotne pierdoły. Potem zaczęliśmy wspominać stare czasy, żarty jakie wywijaliśmy w szkole i wszelkie głupoty jakie zrobił Mike. Dobra, jakie zrobiliśmy my wszyscy. Ostatecznie siedzieliśmy do później nocy.

Nie dziwne więc, że dziś rano byłem padnięty. Spałem tylko kilka godzin i do pracy podszedłem na wpół śpiąc. Na szczęście dziś nie miałem żadnych zdalnych spotkań, mogłem więc spokojnie wypełniać papiery i wysłać maile, bez presji, że ktoś zobaczy moją ospałość.

Zdarzyła się jednak rzec co najmniej dziwna. Punkt powrócił, niszcząc idealną czystość mojej ściany. Tym razem był większy i nie chciał dać się usunąć samym wytarciem. Po kilku próbach poszedłem do Anny spytać o coś do czyszczenia ścian, a ona zabrała płyn czyszczący i sama udała się do mojego gabinetu. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby nie okropny żart jaki postanowiła mi wywinąć. Udawała, że nie dostrzega punktu i nie wie, gdzie trzeba wymyć ścianę. Kiedy go jej pokazałem, stwierdziła, że przesadzam, skoro uważam to za poważne zabrudzenie i najwyraźniej jestem przemęczony. Ostatecznie zabrałem płyn i sam pozbyłem się czarnego zabrudzenia.

 

20 Lipiec 2022

To już naprawdę przestaje być zabawne. Znów pominąłem dzień, ale to przez ten cholerny punkt. Wczoraj miałem naprawdę dużo pracy na głowie i od samego rana wszystko mnie frustrowało. Nie pomógł Billy, który tłuk się za oknem grając w piłkę, aż dość dosadnie poprosiłem go o ciszę. Będąc zarobionym i poirytowanym prawie go nie dostrzegłem i kiedy wieczorem wreszcie zwróciłem na niego uwagę, był już ogromny. Prawie wielkości mojej pięści. Wielki, cholerny, czarny punkt, brudzący moją ścianę. Spróbowałem go zmyć, ale opierał się, ledwo tracąc na swej mroczności i przechodząc w odcień szarości, po kilkuminutowym tarciu. Nie pomógł nawet płyn czyszczący. Anna znowu stwierdziła, że go nie dostrzega i zaproponowała bym trochę odpoczął.

Oczywiście nie uwzględnia, że dopiero co skończyłem urlop i to ja jestem tym, który zarabia na życie naszej rodziny. Pewnie, chciałbym odpocząć, jak chyba każdy, ale nie mogę tego zrobić ot tak i nigdy nie wrócić do pracy. Zresztą, to zupełnie inny temat, w końcu pracuje świetnie i jedyny mój problem to ten przeklęty punkt, ciągle pojawiający się w moim gabinecie.

W końcu nie zdołałem się go pozbyć i poszedłem spać, zapominając o dokonaniu wpisu.

Dziś też był dzień doprawdy okropny. Punkt męczył mnie w gabinecie już od rana, no bo jak można skupić się na pracy, gdy na ścianie przed tobą widnieje okropne zabrudzenie. Rozpraszało mnie to okrutnie, wielokrotnie próbowałem więc go wyczyścić, jednak bezskutecznie. Prawdopodobnie dlatego na obiad przyszedłem w wybitnie złym humorze.

Obiad zaczął się dość spokojnie, bo od opowiastek dzieci o rycerzach i potworach. To jakaś gra, oparta na ich ulubionej bajce, którą bardzo chcą mieć. Doprawdy, oboje mogą w przyszłości zostać sprzedawcami, tak dobrze reklamowali tę grę. Musiałem wysłuchać całej fabuły, zasad, powodów dla których jest fajna, tego co czyni ją unikatową i tak dalej.

Gdy skończyli Anna spytała jak mija mi dzień, więc całkiem szczerze przyznałem, że okropnie. Wtedy ta żmija, bo żoną jej w tej sytuacji nie nazwę, z ironicznym uśmieszkiem na twarzy spytała „Znowu ten punkt?”. Oczywiście widziałem, że już szykuje się do wyśmiania mnie, więc skłamałem iż nie widzę żadnego punktu i zwaliłem swój zły humor na trudny do rozwikłania problem logistyczny w pracy. Tej samej wymówki użyłem, gdy nie zszedłem na kolację. Zaczynam podejrzewać, że to ona brudzi mi ścianę i udaje, że nie dostrzega czerni pokrywającej jej biel. Nie wiem tylko po co?

 

23 Lipiec 2022

Po środowej kolacji, zmieniłem swoje podejście do punktu. Irytowanie się nim i nieudane próby wytarcia go, było bezcelowe, dlatego w ostatnich dniach zacząłem się mu przyglądać. W czwartek zamknąłem się w gabinecie i pod pretekstem natłoku pracy nie zjadłem z rodziną żadnego posiłku, tym samym nie spotykają przez cały dzień ani dzieciaków, ani Anny. Oczywiście było to tylko kłamstwo połowiczne, praca bowiem naprawdę zajmowała mi sporo czasu, każdą wolną chwilę poświęciłem jednak na rozwiązanie problemu z punktem.

Jak już wspomniałem, zacząłem podejrzewać iż jestem ofiarą kiepskiego żartu. Szybko jednak wykluczyłem tą opcje, zwykłą logiczną analizą. Klucze do gabinetu miałem tylko ja i zawsze go zamykałem. Trzymając tam dokumentacje i wszystkie potrzebne do pracy materiały, wolałem nie ryzykować, wejścia do środka naszych rozbrykanych dzieci. Anna musiałaby zabierać mi klucz i brudzić ścianę po nocach, a to było niemożliwe. Nie spostrzegłem żadnych oznak przesuwania moich rzeczy, a jestem osobą nad wyraz dokładną w tej kwestii.

Postanowiłem więc za wszelką cenę zbadać naturę punktu. Jest on wielkości mniej więcej ludzkiej pięści, średnich rozmiarów, a kształt jego można określić idealnym kołem. Jest czarny, ale nie, jak wcześniej sądziłem, brudno-czarny, a po prostu czarny. Gdy dłużej w niego patrzę, zdaje mi się, że dostrzegam w nim głębię, tak jakbym patrzył się w dziurę, z której wkrótce coś wyjdzie. Niestety obserwacje te, poczynione w dniu pierwszym, nie przyniosły żadnego efektu.

W piątek, czyli drugiego dnia obserwacji punktu, chciałem skupić się na poszukiwaniu źródła problemu, a więc przyczyny pojawienia się punktu. Piszę „chciałem”, ponieważ niestety tego nie zrobiłem. Oprócz pracy, drastycznie pochłaniającej mój czas, Anna naciskała bym zjadł z nimi obiad, a gdy wieczorem znalazłem trochę czasu, bachory chciały bym przeczytał im bajkę. Dzień byłby stracony w całości, gdyby nie spostrzeżenie, że punkt lekko się zwiększył. Poczyniłem pewne podstawowe pomiary, a powtórzenie ich następnego dnia potwierdziło, że punkt zwiększa swą średnicę.

No właśnie. Następny dzień. Myślałem, że zwariuje, tak okropnie dziś było. Do południa jeszcze dawałem radę, łącząc pracę z obserwacją punktu, ale katastrofa wydarzyła się podczas obiadu. Anna naciskała bym zjadł z nimi i nie chciała słuchać moich wymówek, dość zresztą nieskładnych. W końcu zdenerwowałem się i na nią krzyknąłem, a ona, co oburzające, zagroziła wezwaniem lekarza, twierdząc iż jestem chory! Wywołało to ogromną kłótnię, która wytrąciła mnie z równowagi tak bardzo, iż już do końca dnia nie poczyniłem, żadnych istotnych obserwacji.

Przynajmniej jutro jest niedziela, dzień wolny od pracy. Poświęcę go w całości obserwacji punktu.

 

27 Lipiec 2022

Wspaniałe wieści! Anna zabiera bachory do babci, a to oznacza tylko jedno. Przez cały tydzień, będę zupełnie sam, w pełni oddany punktowi! Oczywiście pozostaje praca, ale myślę, że będę w stanie wymyślać wymówki, dlaczego moja wydajność spadła. W końcu jestem już tak blisko odkrycia tajemnicy punktu!

Ale po kolei. Niedziela znów była okropna, bo Anna zarządziła wyjazd z dzieciakami do wesołego miasteczka. Obiecała im to, a co gorsza, ja ponoć też to zrobiłem. Chciałem protestować, jednak już po ostatniej kłótni wiedziałem, że ta żmija gotowa jest wezwać do mnie lekarza. Przełknąłem więc gorycz opuszczenia punktu i zmarnowałem całą niedzielę. Kolejne trzy dni były trudne, musiałem bowiem udawać przed Anną, że kompletnie zapomniałem już o punkcie. Skutecznie jednak niwelowałem czas pracy, odkładając na bok absolutnie wszystko co nie było potrzebne na już. To nie dało mi tyle czasu ile potrzebowałem, ale i tak poczyniłem pewne istotne obserwacje.

Po pierwsze rozmiar punktu. Nie tylko każdego dnia staje się on większy, ale też prędkość jego rozszerzania się, staje się coraz szybsza. Wspomniałem już, że był rozmiaru ludzkiej pięści, no więc teraz jest on już większy niż moja głowa. Jest wielkim, czarnym punktem na samym środku białej ściany. Co znacznie ważniejsze, zauważyłem, że w punkcie coś się kryje.

Początkowo wydawało mi się, że jest to po prostu czarna głębia, ale im dłużej się w nią wpatrywałem, tym więcej rzeczy stawało się wyraźne. Zaczęło się od lekkiej spirali, którą później rozpoznałem jako spiralne schody. Piękne, zdobione i prowadzące na samo dno. Oczywiście nie dostrzegam co się na nim znajduje, ale widzę inne rzeczy. Kobietę, wychodzącą codziennie po schodach, zgrabną, lecz o twarzy zbyt niewyraźnej, abym ją rozpoznał, oraz kolce. Dziwne, proste i kompletnie nie pasujące do punktu kolce, otaczające punkt od wewnątrz.

Najbardziej niesamowite jest jednak to, że to wszystko jest czarne. Dla każdego wyglądałoby to jak jedne ciemny punkt, ale ja, dzięki wpatrywaniu się w punkt, zacząłem rozróżniać odcienie czarnego. Dlatego coraz lepiej widzę wnętrze punktu.

 

Wyrzuciłem z gabinetu wszystko. Biurko, kosz, szafki, dokumenty. Absolutnie wszystko. Nawet lampę. Nic nie może mnie rozpraszać, nic nie może ograniczać przestrzeni do rozwoju punktu. Widzę go coraz wyraźniej. Choć wciąż uciekają mi detale, jak twarz kobiety, to zacząłem dostrzegać wzory na jej sukni. To linie, poplątane tak, by tworzyć wrażenie splątanych pnączy. Niekiedy przebija się przez nie jakiś niewyraźny kwiat. Kolejną zmianę zauważyłem w kolcach. Jakby małe drobne pęknięcia, które je dzielą.

 

Punkt jest już wielki. Zajmuje pół ściany i jest niczym portal do innego świata. Widzę już, że kwiaty na sukni kobiety są inne od siebie. Każdy jeden! To prawdziwy ogród. Kolce natomiast nie są kolcami, a zbitką traw, które niewyraźnie stworzyły obraz groźnych trójkątnych kolców, niczym zębów w paszczy krakena, otaczających punkt. Jednak czemu ja tracę czas na pisanie wam o detalach kiedy wydarzyło się coś przełomowego. Otóż musicie wiedzieć, że kobieta mnie widzi! Przystanęła dziś podczas swej wspinaczki i długo patrzyła na mnie, po czym przyjaźnie pomachała. Mimo to wciąż nie dostrzegłem jej twarzy.

 

Zaprosiła mnie! Nie słyszę jej, ale rozumiem co do mnie mówi. Trudno mi to wytłumaczyć, ale tak jest. Coraz więcej czasu spędzamy razem. Kilka razy dziennie schodzi po schodach i zatrzymuje się, by na mnie patrzeć. Rozmawiamy. Nie mogę jednak do niej dołączyć. Nie wiem jak wejść do punktu.

 

Oczywiście że ta żmija wróciła. Słyszę jak dobija mi się do drzwi, jak grozi wezwaniem lekarza, jak błaga bym ją wpuścił i się opamiętał. Ale nie przeszkodzi mi teraz, gdy jestem o krok od dołączenia do punktu. Tak! Dołączenia. Do punktu nie da się wejść, ale można do niego dołączyć. Jest już na tyle wielki by mnie przyjąć, by ogarnąć mnie całego. Dlatego zaryglowałem się i przygotowuje na to zdarzenie. By jednak punkt mnie nie odrzucił, muszę dla niego zrezygnować z tego świata. Zaryglowałem się, zrzuciłem ubrania, szykuje się do porzucenia ciała i stania jednością z punktem. Ten dziennik to ostatnia rzecz, która trzyma tu mój umysł, właśnie dlatego piszę to zakończenie. Ostatni wpis. Słyszycie? Żmija pobiegła wezwać doktora. Muszę się spieszyć. Pora zostać punktem.

Koniec

Komentarze

Widziałem go dziś z okna gabinetu, jak kopał piłkę w ogródku.

Obiecałem im, że jutro zabiorę ich do miasta. ← Obiecałem im, że jutro zabiorę ich je do miasta.

mogę chyba ich  je tam zabrać

Ci   Te to mają fajnie,

 

Ktoś dyżurny wskaże więcej miejsc do poprawienia. Nie mam czasu, zaczynam czytać, nie zwracając uwagi na usterki. Przeczytałem. Interesujące, ale sprawia wrażenie fragmentu. Wolę zakończenia zamknięte. Pozdrawiam.

 

 

Dzięki wielkie @Koala75 ! Fajnie że wychwiciłeś te błędy. I dzięki za poświęcony czas. Co do zamknięcia opowiadania. W pełni rozumiem preferencje co do zakończeń zamkniętych, ale tu akurat celowo zostawiam otwarte. Ma to w zamyśle stawiać pytanie-czy to opis szaleństwa, czy jednak zjawiska paranormalnego. No i urwanie się dziennika potwiedza że z narratorem coś się stało. No przynajmniej w zamyśle, bo jak to wyszło to już do oceny czytelnikom muszę zostawić.

Siema,

 

podoba mi się ta historia, rozumiem gościa, który mam obsesję na punkcie… punktu ;) Sam niecierpię wszelkiej nielogiczności oraz zmian w moim otoczeniu.

 

Jedyne w zasadzie do czego bym się przyczepił fabularnie to – wg mnie zbyt szybko bohater wpadł w obsesję, powinno to się odbywać stopniowo. Tutaj od czyszczenia ściany w zasadzie przejście nastąpiło od razu do obserwacji i fascynacji punktem. Myślę, że zbyt szybko.

 

Jeszcze kilka uwag:

 

Nawet podczas ostatnich dni, kiedy pakowaliśmy rzecz

“Rzeczy”, tak?

 

za nim ten dom stanie się naprawdę „Nasz

“Zanim”.

 

To ładny, średniej wielkości pokoik na piętrze, położony na wprost sypialni.

Co sprawia, że pokój jest ładny? Opisz nie stwierdzaj faktu ;)

 

Ja bawiłem się nieco swobodniej, korzystając z okazji na spotkanie z kumplami.

Tutaj coś mi nie pasuje: może “korzystając z okazji do spotkania kumpli”, albo “ciesząc się na spotkaniu z kumplami”.

 

żarty jakie wywijaliśmy w szkole i wszelkie głupoty jakie zrobił Mike.

Hmmmm… Ja bym chyba szedł w “numery jakie wywijaliśmy”, choć w internecie widzę również “wywinać żart”. Mnie ta forma razi.

 

Zdarzyła się jednak rzec co najmniej dziwna

“Rzecz”.

 

Nie miałbym nic przeciwko, gdyby nie okropny żart jaki postanowiła mi wywinąć.

Tutaj ponownie ten żart do wywijania, abstrahując od samej konstrukcji, to dość blisko w tekście pojawia się ponownie to stwierdzenie, zamieniłbym na inne.

 

Pozdrawiam!

 

Che mi sento di morir

Intrygująca historia.

Czytałam i zastanawiałam się, co nastąpi pierwej – czy bohater straci zmysły, czy punkt go pochłonie. Okazało się, że wypadki toczyły się równolegle.

Brakło mi wyjaśnienia, skąd wziął się punkt – czy to była może zasługa jakiegoś wydarzenia, mającego kiedyś miejsce w tym pokoju? Bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że tytułowy punkt pojawił się ni stąd, ni zowąd, bez żadnej przyczyny i w dodatku widziany tylko przez bohatera.

Wykonanie, co stwierdzam z wielkim smutkiem, pozostawia bardzo wiele do życzenia. Victorze, mam nadzieję, że Twoje przyszłe opowiadanie będą równie intrygujące i znacznie lepiej napisane. Mam wrażenie, że może zainteresować Cię ten wątek: http://www.fantastyka.pl/loza/17

 

10 Li­piec 2022 → Piszesz o 10 dniu miesiąca, więc: 10 lipca 2022

Nazwy miesięcy piszemy małą literą. Uwaga dotyczy wszystkich dat źle zapisanych w całym opowiadaniu.

 

wy­róż­nia­jąc się swą bielą na tle oko­li­cy. → Zbędny zaimek – czy mógł wyróżniać się cudzą bielą?

 

Cho­dzi jej o jakiś styl Art Deco… → Cho­dzi jej o jakiś styl art deco

 

sporo mu­si­my zro­bić, za nim ten dom… → …sporo mu­si­my zro­bić, zanim ten dom

 

Ko­lej­ny cięż­ki dzień za mną!Ko­lej­ny trudny/ niełatwy/ mozolny dzień za mną!

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Ciezko-a-trudno;19058.html

 

Mogę przez nie do­wo­li po­dzi­wiać ogród… → Mogę przez nie do­ wo­li po­dzi­wiać ogród

 

Wi­dzia­łem go dziś z okna ga­bi­ne­tu, jak kopał w ogród­ku. → Zdanie sugeruje, że równie dobrze mógł kopać grządki.

Proponuję: Wi­dzia­łem go dziś z okna ga­bi­ne­tu, jak kopał piłkę w ogród­ku.

 

Cie­szę się, że dzie­cia­kom się tu po­do­ba, bo na­praw­dę mar­twi­łem się tym… → Lekka siękoza.

Proponuję: Dobrze, że dzie­cia­kom się tu po­do­ba, bo na­praw­dę nie wiedziałem

 

Obie­ca­łem im, że jutro za­bio­rę ich do mia­sta. → Piszesz o dzieciakach, a te są rodzaju nijakiego, więc: Obie­ca­łem im, że jutro za­bio­rę je do mia­sta.

 

przez całą prze­pro­wadz­kę… → …przez całą prze­pro­wadz­kę

 

wstą­pi­li­śmy na obiad do fast fooda… → …wstą­pi­li­śmy na obiad do fast foodu

 

raz na jakiś czas mogę chyba ich tam za­brać. → Tu też piszesz o dzieciach, więc: …raz na jakiś czas mogę chyba je tam za­brać.

 

Po po­wro­cie byłym zmę­czo­ny… → Literówka.

 

Wiel­kie drze­wo musi mieć już swoje lata, jed­nak jej sta­bil­ność, od­wiecz­nośćuczu­cie spo­ko­ju jakie stwa­rza, spra­wia że znaj­du­je roz­ryw­kę w po­dzi­wia­niu go. → Literówka, ponadto piszesz o drzewie i jego trzech cechach, więc: Wiel­kie drze­wo musi mieć już swoje lata, jed­nak jego sta­bil­ność, od­wiecz­ność i uczu­cie spo­ko­ju jakie stwa­rza, spra­wiają, że znaj­du­ję roz­ryw­kę w po­dzi­wia­niu go.

 

W pracy było cięż­ko… → W pracy same trudności/ było niełatwo

 

do tego jutro musze je­chać do biura… → Literówka.

 

Ze­szło mi dłu­żej niż­bym sobie tego ży­czył. → Raczej: Trwało to dłu­żej, niż­bym sobie tego ży­czył.

 

zło­ści się, że nie zdro­wo się od­ży­wiam… → …zło­ści się, że niezdro­wo się od­ży­wiam

 

Spę­dzi­łem chyba minut, żeby go zmyć.Spę­dzi­łem chyba pięć minut, żeby go zmyć.

Liczebniki zapisujemy słownie.

 

ko­rzy­sta­jąc z oka­zji na spo­tka­nie z kum­pla­mi. → …ko­rzy­sta­jąc z oka­zji spotkania z kumplami.

 

po­sze­dłem do Anny spy­tać o coś do czysz­cze­nia ścian, a ona za­bra­ła płyn czysz­czą­cy… → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: …po­sze­dłem do Anny spy­tać o coś do czysz­cze­nia ścian, a ona za­bra­ła stosowny płyn

 

Nie po­mógł Billy, który tłuk się za oknem gra­jąc w piłkę, aż dość do­sad­nie po­pro­si­łem go o ciszę. Będąc za­ro­bio­nym i po­iry­to­wa­nym pra­wie go nie do­strze­głem i kiedy wie­czo­rem wresz­cie zwró­ci­łem na niego uwagę, był już ogrom­ny. → W pierwszej chwili zdziwiłam się, że Billy hałasował, a ojciec go nie dostrzegł, a potem jeszcze się zdziwił, że syn stał się ogromny.

Proponuję: Nie po­mógł Billy, który tłukł się za oknem gra­jąc w piłkę, aż dość dosadnie/ stanowczo po­pro­si­łem go o ciszę.

Będąc za­ro­bio­nym i po­iry­to­wa­nym pra­wie nie do­strze­głem zabrudzenia i kiedy wie­czo­rem wresz­cie zwró­ci­łem na nie uwagę, było już ogrom­ne.

 

w końcu pra­cu­je świet­nie… → Literówka.

 

je­dy­ny mój pro­blem to ten prze­klę­ty punkt, cią­gle po­ja­wia­ją­cy się w moim ga­bi­ne­cie. → Zbędne zaimki.

 

okrop­ne za­bru­dze­nie. Roz­pra­sza­ło mnie to okrut­nie, wie­lo­krot­nie pró­bo­wa­łem więc go wy­czy­ścić… → Piszesz o zabrudzeniu, które jest rodzaju nijakiego, więc: …wie­lo­krot­nie pró­bo­wa­łem więc je wy­czy­ścić

 

nie do­strze­ga czer­ni po­kry­wa­ją­cej jej biel. → Zbędny zaimek.

 

tym samym nie spo­ty­ka­ją przez cały dzień… → Literówka.

 

Szyb­ko jed­nak wy­klu­czy­łem tą opcje… → Szyb­ko jed­nak wy­klu­czy­łem tę opcję

 

Trzy­ma­jąc tam do­ku­men­ta­cje… → Literówka. Chyba że trzymał tam wiele dokumentacji.

 

Jest on wiel­ko­ści mniej wię­cej ludz­kiej pię­ści, śred­nich roz­mia­rów, a kształt jego można okre­ślić ide­al­nym kołem. → A może: Jest wiel­ko­ści mniej wię­cej ludz­kiej pię­ści śred­nich roz­mia­rów i ma kształt idealnego koła.

 

jak wcze­śniej są­dzi­łem, brud­no-czar­ny… → …jak wcze­śniej są­dzi­łem, brud­noczar­ny

 

Gdy dłu­żej w niego pa­trzę… → Gdy dłu­żej na niego pa­trzę… Lub: Gdy dłu­żej się w niego wpatruję

 

że punkt zwięk­sza swą śred­ni­cę. → Zbędny zaimek.

 

teraz jest on już więk­szy niż moja głowa. → Zbędny zaimek.

 

Ko­bie­tę, wy­cho­dzą­cą co­dzien­nie po scho­dach… → Chyba miało być: Ko­bie­tę w­cho­dzą­cą co­dzien­nie po scho­dach…  

 

wy­glą­da­ło­by to jak jedne ciem­ny punkt, ale ja, dzięki wpatrywaniu się w punkt… → Literówka. Powtórzenie.

Proponuję: …wy­glą­da­ło­by to jak jeden ciem­ny punkt, ale ja, dzięki wpatrywaniu się weń

 

To linie, po­plą­ta­ne tak, by two­rzyć wra­że­nie splą­ta­nych pną­czy. → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: To linie wijące się tak, by two­rzyć wra­że­nie splą­ta­nych pną­czy.

 

kwia­ty na sukni ko­bie­ty są inne od sie­bie. Każdy jeden! → Osobliwe sformułowanie.

Proponuję: …kwia­ty na sukni ko­bie­ty są różne, nie ma dwóch jednakowych!

 

Sły­szę jak do­bi­ja mi się do drzwi… → Zbędny zaimek.

 

Dla­te­go za­ry­glo­wa­łem się i przy­go­to­wu­je na to zda­rze­nie. → A może: Dla­te­go za­ry­glo­wa­łem drzwiprzy­go­to­wu­ję się na to zda­rze­nie.

 

Za­ry­glo­wa­łem się, zrzu­ci­łem ubra­nia, szy­ku­je się do po­rzu­ce­nia ciała… → Powtarzasz informację – przed chwilą napisałeś, że pokój jest zaryglowany. Ubrania wiszą w szafie, leżą na półkach i w szufladach. Odzież, którą ktoś ma na sobie to ubranie. Literówka.

Proponuję: Jestem zamknięty w pustym pokoju, zrzuciłem ubranie i szykuję się do porzucenia ciała

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nudny codzienny dziennik, brak fantastyki (po co mam czytać o trzeciej przeprowadzce, zapomnianych lub zaginionych gratach i ulubionej gruszy)? Dopiero w połowie tekstu zaczęło się „mięso” czyli plama na ścianie. Początek w zasadzie to biały szum (czarne plamki na ścianie;)) – nic ciekawego, wprowadzenie ale nudne. Ot obyczajówka. A całość opowiadania można skwitować zwrotem, że była to choroba psychiczna narratora. 

Nowa Fantastyka