- Opowiadanie: Toro301002 - Zgubiony

Zgubiony

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Zgubiony

Naprzeciwko bloku mieszkalnego zaparkował samochód. Kierowca czekając na brata, wyciągnął z kieszeni gumę do żucia. Dla zabicia czasu włączył radio.

W wewnętrznym lusterku zauważył zbliżającą się postać. Był to jego brat. Edmund.

– Wsiadaj – powiedział Antoni otwierając drzwi od strony pasażera na przodzie.

– Dobra. Tylko nie uderz w kota sąsiadki, jak będziesz cofać – powiedział Edmund.

– Będę uważać – zapewnił Antoni.

Cofając, Antoni uważnie obserwował otoczenie. Wyjechawszy z osiedla blokowisk, Edmund poczuł ulgę. Musiał choć na chwilę odpocząć od zgiełku miasta.

Rozmawiał z Antonim o planach na przyszłość.

– Co zamierzasz robić po przyjeździe? – Antoni z uwagą obserwował jezdnię.

– Nic, czego byś nie wiedział – odpowiedział Edmund, drapiąc się po głowie.

– Jesteś pewien? A co z tobą i twoją dziewczyną? Słyszałem od innych, że nie jesteście już razem.

– Kto ci powiedział?

– To nieistotne – wzruszył ramionami. – Ważne jest, dlaczego tak się stało.

– Zdradziła mnie – westchnął. – A zresztą i tak miałem się z nią rozejść. Nie pasowaliśmy do siebie.

Antoni kiwnął głową. Mijali po obu stronach zabudowania.

– Jak się trzymasz po rozstaniu?

– A jak myślisz? Jak można się czuć po rozstaniu z kimś, z kim było się trzy lata w związku?

– Fatalnie, żeby nie powiedzieć brzydziej.

W czasie zmierzania do celu zrobili postój na stacji benzynowej. Czekając w kolejce Edmund dostrzegł swoją byłą dziewczynę. Poczuł się niepewnie, nie wiedząc jak zareaguje na jego widok. Poruszała się między regałami z jedzeniem. Obym wyszedł przed nią, stwierdził w myślach.

Płacąc kartą, wyszedł jak najszybciej ze stacji. Wlazł do auta, zatrzaskując za sobą drzwi. Widząc jego zachowanie Antoni spojrzał na niego.

– Co ci jest? Ducha zobaczyłeś?

– Moją byłą.

– To rzeczywiście niedobrze. Lepiej ruszajmy.

 Edmundowi wydało się, że od godziny jechali przez las. Zdążył odzwyczaić się od tego typu terenów. Brakowało mi tego, stwierdził w duchu.

Do miejsca docelowego mieli niecałe piętnaście minut. Na myśl o tym miejscu, naszła go ochota na wspominanie przeszłości. Z jednej strony cieszył się, wspominając to, co było dawniej w jego życiu. Czasem jednak do jego umysłu przekradały się wspomnienia, które chciał z siebie wymazać.

Ze swoich tajemnic zwierzył się tylko jednej osobie. Ojcu. Obrazy z przeszłości pojawiały się w trakcie snu lub, gdy próbował zasnąć.

Jednak, gdy nadchodziła bezsenna noc, w której mógł dostrzec niezliczoną przez nikogo ilość gwiazd, leżał na kanapie. Wpatrywał się w sufit, oddychając głęboko. Zastanawiał się wtedy nad swoim życiem, nad którym nie czuł kontroli.

Żył przeciętnie. Pracował na magazynach na zmiany. Mieszkał ze swoim bratem i ojcem.

W wolnym czasie wychodził z bratem do klubów nocnych lub jechali w zaciszne miejsca, aby móc pozbierać myśli, chcąc odpocząć od zgiełku miasta.

Edmund zobaczył po lewej stronie odnogę. Kilkanaście metrów dalej Antoni zwolnił dostrzegając rodzinę jeży przechodzącą wzdłuż szosy.

– Aż tak się boisz potrącenia zwierząt? – Edmund wyjął ze schowka butelkę wody. – Czy liczysz na spotkanie strażniczek lasu?

– Wal się – odparował. – Tobie tylko jedno w głowie. Nie umiesz myśleć o niczym innym?

– Oczywiście, że umiem. Nie jestem taki głupi na jakiego wyglądam.

Będąc na miejscu Antoni zaparkował wóz obok stołu z zadaszeniem. Po obu stronach stołu stały ławki. Antoni, wysiadając z auta zatrzasnął za sobą drzwi. Wyjął zmięte papierki po batonikach, wrzucając je do kosza.

Zaczęli rozbijać jeden wielki namiot. Pogoda była słoneczna, jednak założone mieli na siebie bluzy i kurtki. Czasami czuli powiew chłodnego wiatru, poruszającego wierzchołkami sosen. Wiatr wprawiał również w ruch liście, które wirowały dokoła.

– Myślisz, że dobrze rozbiliśmy namiot? – Antoni westchnął.

– Tak. Jestem tego pewny – odpowiedział Edmund, zapalając papierosa.

– Tak jak ostatnio? – uśmiechnął się Antoni, odsłaniając proste zęby. – Na pewno nie zapomnę tego do końca życia. Chyba wtedy coś piłeś, że namiot się złożył.

– Daj spokój – mruknął, wzruszając ramionami. – Każdemu się zdarza. Nawet najlepszym.

– Tylko żartuje – zaśmiał się Antoni.

– Wiem o tym – pokiwał głową Edmund, odgarniając swoje włosy z czoła.

Rozpalili ognisko, aby móc przy nim pomówić i upiec surowe mięso. Siedząc przy nim oboje spoglądali w ogień.

Nie minęła nawet godzina, kiedy Edmund postanowił samemu przejść się po okolicy.

– Gdzie idziesz? – spytał Edmunda Antoni.

– Przejść się. Zaraz wrócę.

– Nie odchodź za daleko. Jeszcze się zgubisz – zażartował Antoni.

– Dobra.

Kroczył szosą, słysząc dźwięki otoczenia. Coś mignęło mu przed oczami. Stanął, kierując swój wzrok na lewo. Nie był pewny, co to było.

Po swojej prawej stronie zobaczył zaniedbany budynek. Okna zostały powybijane a drzwi zostały wyważone. Natomiast dach był dziurawy.

Stanął naprzeciwko budynku, dostrzegając w jednym z pomieszczeń symbole.

Podszedł bliżej. Słyszał krakanie. Na ten odgłos dostał ciarek. Nie cierpię tych ptaków, pomyślał. Czuł w nozdrzach smród. Poczuł się niedobrze, łapiąc się za brzuch obiema dłońmi zwymiotował.

Coś usłyszał. Odniósł wrażenie, że ktoś szeptał. Nie był jednak pewien. Rozejrzał się dokoła. Wchodząc do budynku, smród się nasilił. Znajdował się w holu, gdzie ze ścian odpadał tył.

Po ziemi walały się rozbite butelki. Skręcił w lewo, widząc uchylone drzwi dostrzegł zwłoki psa. Widok spowodował, że łzy napłynęły mu do oczu.

Poczuł pot na czole. Nogi mu zadrżały. W jednej chwili rzucił się w stronę wyjścia. Niestety wywalił się na schodach, zbijając sobie kolano. Wstając, poczuł ukłucie bólu w kolanie. Kuśtykając wracał do obozowiska.

W tym czasie Antoni słuchał muzyki, dobiegającej z radia. Słuchając jej przypatrywał się płomieniom i iskrom, które były małe. Ten widok kojarzył mu się z czasem dzieciństwa. W głowie miał obraz chłopca, siedzącego przy ognisku.

Edmund nadal nie wrócił. Zadzwonił do niego. Niestety, nie było zasięgu. Kto by się tego spodziewał? Zapytał samego siebie.

Postanowił zaczekać. Był świadomy faktu, że Edmund często nie odbierał telefonów od innych.

Mając czas wolny, sięgnął po komiks. Spędził w ten sposób niecałą godzinę. Potem zadzwonił ponownie. Czekając na odpowiedź usłyszał szelest.

Odwrócił się w stronę źródła hałasu. Zobaczył poruszające się krzaki. Wyskoczył z nich niewielkich rozmiarów lis. Antoni spojrzał na niego i lis pobiegł w głąb lasu. W słuchawce telefonu rozległ się głos sekretarki.

Zaniepokojony brakiem odpowiedzi ze strony brata, postanowił go poszukać. Naprzeciwko rozpalonego ogniska znajdowała się piaszczysta droga. Wchodząc na nią, myślał o przyczynie braku odzewu od Antoniego.

Naprzeciwko siebie zobaczył kuśtykającego brata. Spodnie Edmunda były zabrudzone a twarz blada. Antoni pomógł mu, chwytając go pod ramię. Edmund usiadł na ławce przy ognisku, krzywiąc się z bólu.

– Masz coś na taką okazję? – Zapytał Edmund.

– Sprawdzę.

Antoni znalazł maść na stłuczenia. Podał ją Edmundowi.

– Jak to się stało? – zapytał Antoni spoglądając na jego zbite kolano.

– Potknąłem się o kamień – skłamał. – Zmieniając temat. Co robiłeś przez ten czas?

– Czytałem – odpowiedział. – A tak siedziałem przy ognisku.

– Piroman z ciebie – stwierdził Edmund.

– Chyba upadłeś nie tylko na kolano – odparował mu Antoni. – Lepiej będzie jeśli darujesz sobie na dziś jakiekolwiek wypady.

– Z takim kolanem daleko nie pójdę. Poza tym na dziś mi starczy wrażeń. Wolę posiedzieć i posłuchać radia.

– Raczej reklam – stwierdził Antoni. Sięgnął do bagażnika, wyciągając ze skrzynki dwie butelki piwa. – Chcesz?

– Nie dzięki.

– Twoja strata.

Po zapadnięciu zmroku księżyc świecił w pełni. Antoni spał w namiocie. Natomiast Edmund spoglądał w stronę ścieżki, dzięki której dotarł do opuszczonego domu. Zastanawiał się, co mogło zabić psa, którego ciało znalazł w budynku.

Radio, które było włączone zaczęło trzeszczeć. Edmund ocknął się. Podszedł do radia i wyłączył je. Jego serce zaczęło bić szybciej. Był jednocześnie zaskoczony i przerażony.

Odwrócił się, słysząc czyjeś kroki. Nie był pewien, ale odniósł wrażenie, że widział jakiś kształt.

Zaświecił latarką i promień światła skierował w stronę, gdzie rzekomo coś widział. Podszedł i na jednym z pni były zadrapania. Był zdziwiony, że wcześniej tego nie zauważył.

W głębi lasu zawyły wilki i zahuczały sowy. Kątem oka zobaczył oczy między drzewami. Odwrócił się, ale coś, które tam stało, gdzieś poszło.

Tej nocy miał problem z zaśnięciem. Zasypiał i budził się. Śpiąc znów przebywał w opuszczonym domu. Przechodził przez hol. Otworzył drzwi i zobaczył zwłoki zwierzęcia, wokół którego latały muchy. Słyszał bzyczenie. Spojrzał na ściany na których widniały symbole. Światło księżyca wpadało przez wybite okna. Coś łaziło po lesie. Słyszał kroki. W głowie miał obraz przedstawiający coś, co istniało tylko w głowie. Potwora.

Kroki stały się wyraźniejsze. To coś przekroczyło próg domu i kierowało się w jego kierunku. Edmund rozejrzał się za kryjówką. Zobaczył szafę i skrył się w niej.

Jednak nie zobaczył czegoś, co łaziło po domu. Obudził się, zlany potem, dysząc. Wstając rano stwierdził, że musi się pobudzić. Wyszedł z namiotu, widząc brata.

– Nie wyglądasz najlepiej – stwierdził Antoni podając mu termos z kawą. – Napij się.

– Dzięki za kawę – wziął łyka i poczuł się lepiej. – Słyszałeś jakieś dźwięki w nocy?

– Tak. Ale szybko zasnąłem – podrapał się w podbródek. – A co?

– A, tak się pytam – Edmund wzruszył ramionami. – Słyszałem sowy, więc byłem ciekaw czy ty też je słyszałeś.

– Trudno mnie obudzić – zaśmiał się Antoni. – Sam przecież wiesz o tym.

W południe wrócili do miasta. Edmund cieszył się, że jest w domu. Przed nocną zmianą obejrzał wiadomości.

Jadąc do pracy widział czarnego kota, który zapadł mu w pamięci. Po powrocie z nocnej zmiany położył się.

Znów miał sen. To ten sam, który miał w czasie spania w namiocie. Opuszczając mieszkanie na swoich drzwiach zauważył coś, co spowodowało, że na moment przestał oddychać. Symbol, który widział w lesie, widniał na jego drzwiach.

Był to trójkąt w okręgu. Nie rozumiał, co te symbol może oznaczać. Ale poczuł ciarki na plecach.

Wziął z kuchni szmatkę i zmył symbol. Wychodząc postanowił nie wspominać nikomu o dzisiejszym wydarzeniu.

Siedząc przy barze, czekając na brata. Spoglądał na barmankę, która zerkała na niego.

– Coś podać? – zapytała, przecierając blat.

– Jedno piwo bezalkoholowe.

Pijąc je usłyszał otwierane drzwi.

– Jak się czujesz? – Antoni usiadł obok niego.

– Nie najgorzej. Wyspałem się. A ty?

– Niezbyt – przysiadł się obok brata. – Ale o tym później.

– Jak chcesz. Zamówić ci coś do picia? – Edmund spojrzał na Antoniego, który wsłuchiwał się w słowa piosenki.

– Wezmę to co ty – odpowiedział Antoni.

Pijąc, Edmund zauważył siedzącą w kącie postać. Jej twarz była przysłonięta włosami. Gdy spojrzał na nią drugi raz zniknęła. Wydawało mu się, że takie same oczy widział w nocy w lesie.

Będąc w domu Edmund z Antonim zauważył ojca, Siedzącego na kanapie. Czytał książkę.

– Jak się spało? – Edmund spojrzał na ojca.

– Dobrze. A tobie? – spytał ojciec, poprawiając okulary.

– Też dobrze.

– Jak w pracy? – ojciec podniósł wzrok znad książki.

– Radzę sobie – usiadł na kanapie.

Po zapadnięciu zmroku rozpadało się. Aby spędzić jakoś wolny czas obejrzał kilka odcinków serialu. W trakcie oglądania kolejnego odcinka wyłączono prąd. Było ciemno, więc zapalił latarkę. Ojciec zapalił świece.

– Jak zwykle, musieli wyłączyć prąd, gdy czytałem – mruknął ojciec.

 Po przywróceniu prądu, otworzył okno, zapalając papierosa. Czuł na sobie czyiś wzrok. Rozejrzał się. Pod drzewem coś go obserwowało. Było to coś, co przypominało człowieka.

Zamknął okno, zasłaniając je żaluzją. Cofając się od okna, czuł drżenie dłoni. Boże, co to było?

Podskoczył, słysząc skrzypnięcie otwieranych drzwi. Antoni spojrzał na Edmunda.

– Co ci jest?

– Wystraszyłeś mnie – westchnął Edmund.

– Wybacz. Nie chciałem.

– Nie szkodzi.

Mimo jutrzejszej zmiany rozpoczynającej się o poranku, nie mógł zasnąć. Wpatrując się w sufit słuchał muzyki, starając się zapomnieć o tym, co dzisiaj widział. Te oczy, pomyślał. Nie należały do człowieka ani do zwierzęcia. Co to było?

Zasnął dopiero o drugiej w nocy, czując się rankiem jak żywy trup. Zrobił mocną kawę z mlekiem i cukrem, aby się pobudzić.

Po pracy z ulgą położył się spać. Tym razem budząc się ze snu, wyczuł czyjąś obecność w pokoju. Istota ta, mając przekrwione oczy, spoglądała na niego. Jej oczy błyszczały w świetle księżyca. Dla Edmunda nastąpiła ciemność.

Koniec

Komentarze

Kierowca czekając na brata, wyciągnął z kieszeni gumę do żucia. Dla zabicia czasu włączył radio.

Można by tu zrezygnować z brata, bo jest w kolejnym akapicie.

 

Był to jego brat. Edmund.

Zapisałabym brat – Edmund.

 

– Wsiadaj – powiedział Antoni otwierając drzwi od strony pasażera na przodzie.

Będę uważać – zapewnił Antoni.

Wywaliłabym zapewniła Antoni, bo jest ich dwóch i wiemy, kto teraz mówi.

 

Wyjechawszy z osiedla blokowisk, Edmund poczuł ulgę.

 

Dwa grzyby w barszcz to za dużo, jedno wywal.

 

Rozmawiał z Antonim o planach na przyszłość.

To zdanie jest zbędne, domyślimy się z dialogu;)

 

W czasie zmierzania do celu zrobili postój na stacji benzynowej. Poruszała się między regałami z jedzeniem. Obym wyszedł przed nią, stwierdził w myślach.

 

Pierwsze zdanie okropne! Przeczytaj sobie sam na głos.

Drugie zdanie sztywne, jakie znaczenie ma to gdzie chodziła. Poruszała brzmi jakbyś opisywał robota.

To co bohater myśli musisz jakoś wyróżnić. Może być cudzysłów, albo kursywa.

 

 

Płacąc kartą, wyszedł jak najszybciej ze stacji. Wlazł do auta, zatrzaskując za sobą drzwi. Widząc jego zachowanie Antoni spojrzał na niego.

Raczej nie wyszedł płacąc. Wlazł jest pejoratywne, jakbyś go krytykował. Jakie zachowanie zobaczył brat, że wsiadł, czy że zapłacił?;)

 

Bardzo dużo błędów, powtórzeń i niezręczności. Całość należałoby wrzucić na betę.

 

Lożanka bezprenumeratowa

Cześć.

 

Fragment, przydałoby się odpowiednio oznaczyć. Nie lubię fragmentów, wolę czytać pełne historie.

 

Fabuła mocno nieociosana, właściwie nie jestem w stanie powiedzieć o czym to jest :(

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

Nie kupiło mnie. Trudno powiedzieć, o czym jest ta historia. Są momenty ciekawego klimatu, ale trudno powiedzieć dokąd to wszystko prowadzi. Przydałoby się poprawić powtórzenia i nieco sztywne dialogi.

Nowa Fantastyka