
Jak z człowieka stać się zwierzęciem, którego czeka rzeź?
To część 2. serii wierszy o człowieczeństwie (dodałam już “Uczłowieczenie”).
Jak z człowieka stać się zwierzęciem, którego czeka rzeź?
To część 2. serii wierszy o człowieczeństwie (dodałam już “Uczłowieczenie”).
Wylosowany został na ubój,
on pośród wielu. Miał straszną misję.
Musiał dokonać teraz wręcz cudu,
by zadowolić wielką komisję.
Jeśli wybiorą jego, nie innych,
bliska rodzina zyska nagrodę.
Ona przeżyje, on będzie słynny.
Uciekł, by zacząć zmieniać się w trzodę.
Najpierw się wyrzekł swego imienia.
Był już po prostu sztuką, towarem.
Okaz nic nie ma do powiedzenia.
Lecz czy komisja da temu wiarę?
Zwierzę nie mówi, mięso nie krzyczy.
Może jedynie kwiczeć, wyć, piszczeć.
Odciął więc język nożem rzeźniczym.
Pozbył się twarzy. Teraz miał pyszczek.
Jak jeszcze lepiej w zwierza wejść rolę?
Jak prezentować się wyjątkowo?
Wyjąc, wypalił sobie na czole
znak, jaki dawny świat robił krowom.
Choć już zyskiwał zwierza nawyki,
to czy smakował też znakomicie?
Zjadł więc specjalne antybiotyki,
by móc zachwycać na zimnej płycie.
Miał jeszcze siedem dni do uboju.
Kupił niewielką klatkę z metalu
oraz swój przysmak – snack fingers w słoju.
Teraz gotowy był w każdym calu.
Słoik postawił gdzieś na widoku.
Zamknął się w klatce. Pozbył się klucza.
Wodził oczami czujnie wciąż wokół.
Słój też spojrzenia czasem mu rzucał.
Gdy skład komisji przyszedł po niego,
wył, warczał, syczał, szarpiąc za druty.
Tkwił gdzieś pośrodku snu zwierzęcego.
Chciał ich rozszarpać. Zjeść nawet buty.
Już nie pamiętał nic o uboju.
Oczy miał dzikie, na ciele rany.
Kiedy więc zespół wszedł do pokoju,
zaczął się rzucać o wszystkie ściany.
To było istne mięso ze zwierza,
które zniknęło całkiem ze świata,
i skład komisji wręcz nie dowierzał,
że się odnowić da taka strata!
Pełni radości, sztukę wyjęli,
a gdy porwała słój i uciekła,
zapolowali, potem zarżnęli,
do rzeźniczego zawożąc piekła.
Jego rodzinie prócz garści złota
dali też mięso męża i taty.
Tamci, nie wiedząc, zjedli. Pychota!
Jak wołowina, niczym przed laty!
Zaczął powstawać plan na hodowlę.
Snack fingers, nóżki – wszystko masowo.
Zezwierzęcenie było cudowne!
Jeść człeka? Ciężko. Zwierzę? Hurtowo!
Połknąłem z zainteresowaniem. W stosunku do pierwszej części podobna poetyka, a większy zakres poruszanych tematów i na pewno też zręczniejsze rymowanie. Tu zresztą całkiem się zgadzam, że w epice wierszowanej wymagania pod kątem jakości rymów są nieco mniejsze niż w liryce i w znacznej mierze zależy to od czasu poświęconego na obróbkę tekstu.
Zastanawiam się co do przesłania: najłatwiej można byłoby stwierdzić, że krytykujesz spożywanie zwierząt, bo nie różnią się istotnie od ludzi (człowiek zbyt łatwo może się do nich upodobnić). To jednak zbytnie uproszczenie: dołożenie znacznych starań, aby zwariować i pozbawić się mowy, nie upodobni mnie jeszcze do krowy, poza tym moralność działań lepiej rozpatrywać ze względu na ich bezpośrednie cechy i skutki niż przez analogię. Może zatem proponowałabyś bardziej złożoną interpretację. W swoim niedawnym tekście (też nawet wierszowanym) pokazałem bohatera twierdzącego, że słuszniej jest hodować istoty świadome, rozumiejące swoją rolę, niż zwierzęta. Oczywiście część odbiorców myliła poglądy bohatera z poglądami autora, ale może to i wina moich braków warsztatowych.
W każdym razie zgadzam się, że sprawa jedzenia mięsa jest przegrana na dłuższą metę. Jeżeli ludzkość przetrwa jeszcze parę pokoleń, to w końcu nasi potomkowie będą na to patrzeć jak my na kanibalizm rytualny. A jeżeli po drodze odkryją, że rośliny też mają funkcje poznawcze i złożone życie uczuciowe, to rzeczywiście pozostanie nam już tylko przykładnie wymrzeć.
Jest taka gra, w której po śmierci bohatera wyświetla się przyczyna zgonu, często zabawnie ujęta – jak na przykład rzucisz amuletem zamieniającym w kamień pod kątem 90 stopni do poziomu, to pojawi się napis “zginęła od elementarnej fizyki”. W tym przypadku byłoby “zginął od elementarnej filozofii”.
Swoją drogą dostrzegam też wątki poboczne, w szczególności odniesienia do programów typu reality show i niewłaściwego traktowania uczestników. Nie wydaje mi się natomiast jasne, czy Twój bohater sam się zgłosił do udziału, aby zapewnić rodzinie środki do życia, czy przeciwnie – wylosowano go i zaszantażowano skrzywdzeniem rodziny – różne fragmenty różnie sugerują.
Antybiotyki nie są dodawane dla smaku, lecz po to, aby zaoszczędzić na higienie zwierząt tucznych. Jest to praktyka, która w zdecydowanie największym stopniu przyczynia się do wykształcania oporności bakterii, powinna być niezwłocznie zakazana i zagrożona jak najsurowszymi karami. Poza tym “sprzed lat” lub “przed laty”, ale nie “sprzed laty”.
Dziękuję za podzielenie się kolejnym wierszem i pozdrawiam!
Ślimak Zagłady – dziękuję za taką obszerną analizę, bardzo ciekawe spostrzeżenia! Wiersz ma właśnie prowokować do stawiania różnych pytań i pozostawiać niepewność czy wątpliwość, tak przynamniej bym chciała. Jeśli chodzi o przesłanie – raczej nie ma nic wspólnego stricte z mięsem, tylko z odczłowieczaniem i zachłannością ludzką, która być może w przyszłości doprowadzi do strasznego zaniku człowieczeństwa. Oczywiście każdy może interpretować inaczej!
Inspiracją do tego wiersza była dla mnie książka “Wyborny trup” Agustiny Bazterricy. Zapraszam też do przeczytania trzeciego wiersza z serii, czyli “Dehumanizacji”!
Hej.
Makabryczne, ale przeczytałem.
Pozdrawiam.
audaces fortuna iuvat
Trochę mi zabrakło politycznego tła tego świata – dlaczego bohater to zrobił? Musiał czy chciał? A może to metafora dla ojca rodziny wypruwającego sobie żyły, żeby zapewnić byt mało wdzięcznej familii? Tak wiele pytań… Ale czytało się ciekawie.
Babska logika rządzi!
Finkla, tak, brakło mi trochę na to miejsca, ale zgadzam się, że dobrze byłoby dodać chociaż jedną strofę o tym! A byłaby ona zapewne o biedzie i głodzie w tych czasach, co skłoniło ojca do tak chorego czynu, by zapewnić rodzinie byt.