- Opowiadanie: Toro301002 - Strach

Strach

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Strach

 Krople deszczu bębniły o okno. Na niebie błysnęło. Po chwili rozległ się grzmot, który obudził chłopca. Edward przez moment leżał bez ruchu, bojąc się opuścić łóżko. Słyszał bicie serca a jego oddech stał się płytki i przyśpieszony.

Zapalił lampkę nocną. Bez włączonej miałby trudność, aby zasnąć. Przez chwilę wpatrywał się w okno, widząc błyskawice. Słyszał co chwila grzmoty.

Obudził się rankiem. Skrzypnęły drzwi.

Do pokoju weszła siostra Edwarda.

– Wstawaj. Mama zrobiła ci śniadanie.

Po zejściu usiadł przy stole. Mama usiadła naprzeciwko niego.

– Jak się czujesz? – zapytała, gładząc go po włosach.

– Dobrze. Dlaczego masz czerwone oczy? – przypatrzył się twarzy matki.

– To od krojenia cebuli. Nie przejmuj się. Co zamierzasz dziś robić? – Spojrzała na niego, uśmiechając się.

Odwzajemnił uśmiech.

– Spotkam się z kolegami na boisku. Pogramy w piłkę.

– To dobrze. Tylko ubierz się ciepło.

– Wiem o tym – mruknął.

 Chłopiec wstał od stołu.

– Wychodzę do Henryka.

– Wróć przed obiadem – powiedziała mama. – Będzie o trzynastej.

– Dobrze mamo.

Ubrał się i wyszedł w pochmurny dzień. Nie padało, ale wiał wiatr. Na jednym ze słupów elektrycznych siedział kruk, kracząc.

Spoglądał na Edwarda. Chłopcu wydawało się, że ptaszysko się uśmiecha. Na tę myśl poczuł ciarki na karku i pobladł.

Będąc przed blokiem, w którym mieszkał jego przyjaciel, zadzwonił przez domofon.

– Tak? – usłyszał cienki głos należący do Henryka.

– To ja. Edward. Mogę wejść?

– Wchodź – rozległ się dźwięk, umożliwiający otwarcie drzwi.

Będąc u Henryka układali jeden z zestawów . Nieoczekiwanie coś uderzyło w okno pokoju, w którym się znajdowali. Był to przemoczony kruk. Edward wstał i krzyknął ze strachu. Potknął się o jedną z zabawek i upadł.

Po chwili kruk odleciał. To może ten sam kruk, pomyślał Edward. Nie był jednak do końca przekonany.

Jakiś czas później obejrzeli jeden z filmów Disneya. Edward co jakiś czas zerkał z niepokojem na okno, w które uderzył ptak.

Wracając od przyjaciela, zastanawiał się, czym może się zająć. Mimo planów wspólnego wyjścia na dwór z kolegami, każdy mu odmówił.

Naprzeciwko niego ktoś stanęła nieznajoma osoba o czarnych oczach. Patrzyła na Edwarda. Był to mężczyzna o hipnotycznym spojrzeniu. Dokoła chłopca pojawiła się mgła.

 Usłyszał szepty. Zdezorientowany rozejrzał się, nie wiedząc, jak ma się zachować w tej sytuacji.

Poczuł na sobie jego wzrok. Nogi uginały się pod nim i drżały. Miał ciarki na całym ciele.  Zaczął biec przed siebie. Kątem oka dostrzegł kształt. Odniósł wrażenie, że widział mężczyznę o zniekształconej twarzy.

W końcu zdał sobie sprawę, że biegnie na oślep i nie wie gdzie się znajduje. Zatrzymał się na moment, dysząc trzymając dłonie na kolanach.

Czuł się wyczerpany. Nie wiedział, gdzie jest.

Przeszedł kilka metrów, gdy zauważył swój dom. Zapukał do drzwi. Nikt mu nie otworzył. Nacisnął klamkę. Usłyszał skrzypnięcie otwieranych drzwi.

 Bał się, mimo że, znajdował się z pozoru we własnym domu. Nie słyszał swoich rodziców i siostry. Deski po których szedł skrzypiały.

Zobaczył pewną różnicę w tym jego niby – domu. Ktoś namalował na ścianach znaki, których nie rozumiał. Przedstawiały one oko. W powietrzu czuł zapach krwi. Kiedy zobaczył drzwi salonu, uchylił je. Pośrodku salonu zobaczył stos czaszek, na których siedziały kruki. Obserwowały go czarnymi oczami.

Krzyknął i chciał uciec, ale nie mógł. Drzwi, którymi wszedł zniknęły. Niespodziewanie kruki wzbiły się w powietrze. Do środka wlały się niebieskie i jasne promienie światła. Świat zawirował…

Ocknął się na ulicy, którą wcześniej szedł. Stał na chodniku i wpatrywał się w horyzont.

Nie wiedział jak nazwać to, czego doświadczył.

Zapukał do drzwi własnego domu. Wzdrygnął się, gdy w jego głowie pojawił się obraz stosu czaszek na których siedziały kruki.

Drzwi otworzyła mu mama. Miała zmartwioną minę.

– Coś się stało? Jesteś blady.

– Nic. Wszystko dobrze. Po prostu dużo biegałem.

 Uważnie przyjrzała się jego twarzy i spojrzeniu.

 Zdjął buty i poszedł do siebie. Z dwa razy do jego pokoju wchodziła mama. Chciała się upewnić jak się czuję.

 Pod wieczór spoglądał przez okno. Myślał o sytuacji, w której doświadczył czegoś dziwnego i strasznego.

Minęła noc. W jej trakcie budził się, aby po chwili zasnąć.

Tego dnia swój wolny spędził czas w ogrodzie. Bawił się z psem rzucając mu piłkę, będąc zamyślonym. Zastanawiał się, czy znowu spotka czarnookiego mężczyznę. Bał się, że może go spotkać. Miał jednak nadzieję, że nieznajomy opuścił miasteczko.

Miał sen. Śniło mu się, że obserwuje go osoba. Nie znał jej, ale czuł do niej zaufanie.

Podszedł do niej. Osobą był mężczyzna o szczupłej sylwetce i jasnobłękitnych oczach. Jego spojrzenie było przyjazne. Mężczyzna uniósł dłoń w geście powitalnym i zniknął.

Obudziła go mama. Na budziku wybiła godzina szósta rano. Przetarł oczy i zszedł z łóżka. Jakiś czas później po śniadaniu czekał na ojca.

– Możemy ruszać – ojciec zawiązał szalik wokół szyi. – Gotowy?

– Gotowy – odpowiedział.

Idąc razem z ojcem był pewny, że nie stanie się mu żadna krzywda.

Po tym, jak odprowadził syna do szkoły, pożegnał się z nim i wrócił do siebie. Chłopiec odniósł wrażenie, że za plecami taty ktoś stał. Osoba ta, miała jasnobłękitne oczy, przepełnione radością oraz miłością.

W południe, kiedy chłopiec skończył lekcje, czekał na niego tata z parasolem w dłoni. Po niebie latały kruki. Chłopiec poczuł ciarki na karku.

– Jak minęły lekcje?

– Może być, ale lekcje polskiego są nudne.

– Nie lubisz polskiego? –zapytał ojciec.

– Nie lubię. Po co mi to wszystko?

W trakcie ich powrotu do domu przejaśniło się.

 Weszli do mieszkania i poczuli zapach upieczonego ciasta. Chłopiec poszedł do kuchni, chcąc upewnić się, czy ciasto jest gotowe.

Widział jak matka, wyjęła z piekarnika ciasto. Położyła blachę z ciastem na blat stołu.

– Musicie poczekać.

– Ile? – spytał ojciec.

– Zawołam was.

Mając czas dla siebie, poszedł do jednego z kolegów. Henryka. Edward z Henrykiem postanowili wykorzystać pogodę, więc pograli w piłkę nożną. W trakcie ich wspólnej gry rozmawiali.

Grając na boisku nie dostrzegli sylwetki osoby, która ich obserwowała. Nieznajoma osoba skryła się w cieniu drzewa. Gdy inni mijali nieznajomą osobę, po chwili o niej zapominali. Nie wyróżniała się niczym, jeśli chodzi o wygląd. Była zwyczajna. Przynajmniej według innych.

Nieznajoma postać odeszła. Jeśliby dokładniej przyjrzeć się jej twarzy, można by dostrzec, że ma czarne oczy. Jej twarz była bez wyrazu.

Skończyli grać w piłkę przed nadejściem wieczoru. Edward poczuł się zmęczony i szczęśliwy. W pewnym momencie natknął się na zwłoki kota, na którym żerowały kruki.

Nie zwracały na niego uwagi. Edward poczuł mdłości. Uklęknął wymiotując na chodnik. Poczuł zawroty głowy. Jeden z ptaków zerknął na niego i zakrakał. Na ten widok chłopiec gwałtownie wstał i oddalił się.

Niedaleko domu ponownie zwymiotował, mając w głowie obraz zwłok kota.

Czuł, że się chwieje.

Będąc w domu wszedł do łazienki i przepłukał usta.

Miał nadzieję, że nie da po sobie poznać, co widział. Nie był jednak pewny, czy się to uda.

Dzisiejszego dnia nic już nie zjadł.

Następne dni upłynęły mu rutynowo na nauce w szkole, pobycie w domu i na zabawie z Henrykiem. Zanim upłynął piątek Edward w tłumie ludzi zauważył mężczyznę z czarnymi oczami. Zdawało się, że w tych oczach mieścił się cały mrok, który przerażał i mógł pozbawić go życia.

Wokół nieznajomego latały kraczące kruki.

Edward nie mógł sobie przypomnieć jak wyglądała twarz nieznajomej osoby. Gdy ich spojrzenia skrzyżowały się ze sobą, chłopiec na chwilę nie mógł oderwać spojrzenia od tych czarnych oczu.

W głębi czuł, że to nie jest człowiek. Żaden z ludzi nie ma takiego spojrzenia. To był potwór. Istota, pod postacią człowieka. Blisko niego czuł się nieswojo.

Siedząc w domu nie przestać o nim myśleć.

Przed siedzącym na łóżku Edwardzie zjawił się on.

Miał krótkie włosy i szczupłą sylwetkę. Uśmiechał się do chłopca. Jego niebieskie oczy iskrzyły się.

Edward poznał go. Śnił o nim.

Strach, który kłębił się w chłopcu zniknął. Tak samo było z jego myślami. Wewnątrz siebie Edward poczuł ciepło, które sprawiło że, poczuł się szczęśliwy.

Po chwili mężczyzna zniknął. Chłopiec nie wiedział, czy to zdarzyło się naprawdę.

Gdy na zewnątrz padało, rozległ się grzmot. Wyłączano prąd. Siedząc po ciemku Edward zobaczył światło dobywające się z telefonu. Siostra usiadła obok niego. Słyszeli deszcz bębniący o szyby i grzmoty.

Edward przez chwilę dostrzegł na niebie kształt. Była to twarz. Twarz potwora, który się śmieje. Chłopiec krzyknął a siostra podskoczyła.

– Co ci jest?

– Wystraszyłem się – odpowiedział zmieszany swoją reakcją.

– Czego? Burzy?

– Nieważne – mruknął wzruszając ramionami.

Godzinę później przywrócono zasilanie. Poszedł do łazienki i wyczuł obecność sił, których nie rozumiał. Czuł ją w sobie i na zewnątrz. Będąc w łazience przez moment widział swoje odbicie w lustrze.

Jego twarz w lustrzanym odbiciu była zniekształcona. Zniekształcona tak, że wydawać by się mogło, że doświadczył wypadku. Cofnął się od lustra, oddychając ciężko.

Słyszał szepty dzieci. Wydobywały się one z otworu w umywalce.

– Dołącz do nas. Wszyscy tu pływamy. Ty też możesz z nami pływać.

Chłopiec wybiegł z łazienki, zatrzaskując drzwi. Zerknął przez ramię, aby upewnić się, czy są zamknięte.

Tego wieczoru nie mógł zasnąć. Wiercił się w łóżku. Okno zasłonił żaluzją. Mógłby przysiąc, że widział za oknem kształt. Sylwetka miała ponadprzeciętny wzrost. Zapukała w jego okno, uśmiechając się.

Istota wznowiła próbę. Pukanie nasiliło się, aż w końcu ucichło. Słyszał jak istota odchodzi. Kusiło go aby wstać z łóżka i zobaczyć, co to było, ale część niego czuła się sparaliżowana.

Kolejnego dnia oglądał bajki, ściskając swoją maskotkę, Będąc nakryty kocem. Leżąc na kanapie czuł ciepło.

Gdy znajdował się w kuchni, za oknem dostrzegł promienie słońca oświetlające domy jednorodzinne.

Wśród słonecznych promieni przez chwilę, widział niebieskookiego mężczyznę. Uśmiechał się do niego, unosząc lewą dłoń.

Następnego wieczoru przed jego oknem zjawił się potwór, który zapukał w okno. Niespodziewanie zostało otwarte. Edward leżał przykryty kołdrą po sam czubek głowy. Starał się nie ruszać i nie oddychać.

Światło lampy zgasło i zapanował mrok. Słyszał kroki istoty i jej nieartykułowane odgłosy.

Do Wnętrza pokoju dostał się jasny, błękitny blask. Stwór zajęczał. Zamienił się w kruka i odleciał. Chłopiec znów poczuł te przyjemne ciepło w sobie. Gdy odkrył kołdrę zobaczył na moment uśmiechającego się mężczyznę. Człowieka o jasnobłękitnych oczach.

 

 

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Tekst wymaga dopracowania, zwłaszcza pod względem intepunkcji.

Doceniam, że budujesz grozę właściwie przez cały tekst, nie pozwaląc czytelnikowi na chwilę spokoju. Natomiast pod względem fabuły niewiele się dzieje – chłopaka prześladują dwie istoty, dobra i zła. Prześladują, prześladują i w sumie tekst się kończy. Przydałoby się też popracować nad opisem codziennych czynności bohatera – są trochę proste.

Cześć,

 

podbijam uwagi Godfryda – pod względem fabularnym niewiele się dzieje i w zasadzie nie wiadomo o co chodzi. Dlaczego istoty podążają za chłopakiem i czego właściwie od niego chcą? Co do opisów – dobrze byłoby próbować bardziej osadzać zdarzenia i postacie w literackiej rzeczywistości, z odpowiednim opisem sytuacji oraz miejsca danej sceny – trochę o tym niżej.

 

Będąc u Henryka układali jeden z zestawów . Nieoczekiwanie coś uderzyło w okno pokoju, w którym się znajdowali. Był to przemoczony kruk. Edward wstał i krzyknął ze strachu. Potknął się o jedną z zabawek i upadł.

Dlaczego kruk był przemoczony – czy padało? Wcześniej mowa była tylko o tym, że jest pochmurno.

Druga sprawa – ten opis jest mało dynamiczny przez rozbicie sytuacji na szereg czynności wykonywanych przez bohaera:

 

“Edward wstał i krzyknął ze strachu. Potknął się o jedną z zabawek i upadł.”

 

Ja bym szedł raczej w taki opis, w którym te zdarzenia nastąpiłyby bliżej siebie, byłyby powiązane, a może wręcz jedno wynikałoby z drugiego. Zwróciłbym szczególną uwagę na strach + pewnie chciałbym jeszcze raz przywołać kruka, żeby podkreślić jak bardzo złowieszczy był to ptak:

 

“Edward poczuł paniczny strach, próbował wstać, ale potknął się o jedną z zabawek i runął jak długi rozcinając sobie głowę, Kapiąca na dywan krew stanowiła dziwny kontrast z czarnymi skrzydłami tłukącego się do okna ptaka.”

 

Wracając od przyjaciela, zastanawiał się, czym może się zająć. Mimo planów wspólnego wyjścia na dwór z kolegami, każdy mu odmówił.

Naprzeciwko niego ktoś stanęła nieznajoma osoba o czarnych oczach. Patrzyła na Edwarda. Był to mężczyzna o hipnotycznym spojrzeniu. Dokoła chłopca pojawiła się mgła.

 

Pierwsza sprawa – w jaki sposób koledzy odmówili: dzwonił do nich, odwiedził ich? Strasznie to niejasne.

Koejna sprawa – nie mamy praktycznie żadnych informacji o spotkaniu chłopac z nieznajomym. Gdzie się spotkali? Na ulicy, w parku, na klatce schodowej, na przystanku tramwajowym, na poboczu drogi, pod miejską latarnią? Gdzie, w jakich okolicznościach?

 

Przeszedł kilka metrów, gdy zauważył swój dom. Zapukał do drzwi. Nikt mu nie otworzył. Nacisnął klamkę. Usłyszał skrzypnięcie otwieranych drzwi.

Dom był kilka metrów dalej i bohater go nie zauważył? Dlaczego puka do drzwi, nie ma klucza? Dlaczego drzwi są zamknięte?

Tutaj też ponownie mamy czynność rozbitą na dwie niezwiązane ze sobą czynności:

 

“Nacisnął klamkę. Usłyszał skrzypnięcie otwieranych drzwi.”

 

Powinno być raczej:

 

“Nacisnął klamkę i drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem.”

 

 

Miał sen. Śniło mu się, że obserwuje go osoba. Nie znał jej, ale czuł do niej zaufanie.

Podszedł do niej. Osobą był mężczyzna o szczupłej sylwetce i jasnobłękitnych oczach. Jego spojrzenie było przyjazne. Mężczyzna uniósł dłoń w geście powitalnym i zniknął.

Tutaj ponownie nie mamy żadnych informacji o okolicznościach spotkania. Ja wiem, że to sen, ale co tam się wydarzyło dokładnie? Skoro bohater podszedł do postaci we śnie, musiał iść po czymś, być w jakiejś pseudo fuzycznej rzeczywistości, w której ludzie podchodzą do siebie. Gdzie się znajdowali, co tam było jeszcze, co widział, co czuł bohater?

 

Obudziła go mama. Na budziku wybiła godzina szósta rano. Przetarł oczy i zszedł z łóżka. Jakiś czas później po śniadaniu czekał na ojca.

 

Czy budzik wybijał godziny? Czy łóżko było tak wysokie, że trzeba było z niego zejść, może przy pomocy drabiny?

Dlaczego bohater po śniadaniu czekał na ojca? Gdzie był ojciec, dlaczego nie jedli razem?

 

Mając czas dla siebie, poszedł do jednego z kolegów. Henryka. Edward z Henrykiem postanowili wykorzystać pogodę, więc pograli w piłkę nożną. W trakcie ich wspólnej gry rozmawiali.

Tutaj znowu mamy szereg czynności opisanych osobno zamiast razem. Można by przecież napisać to jakoś tak: “Miał sporo wolnego czas, więc postanowił wpaść do Henryka. Razem z Heniem postanowili wykorzystać pogodę i zmiast siedzieć w domu, wyszli pograć w piłkę. Ćwicząc podania i strzały na ramkę, rozmawiali o wydarzeniach mijającego dnia”. Chodzi o to, żeby zakorzeniać wydarzenia w świecie przedstawionym, budować scenę za pomocą działaļn bohaterów i otoczenia – wg mnie to ważne.

 

Edward poczuł się zmęczony i szczęśliwy. W pewnym momencie natknął się na zwłoki kota, na którym żerowały kruki.

No te zwłoki kota to jest niezła niespodzianka. “w pewnym momencie natknął się” – nie przekonuje mnie to, przydałby się porządny opis tej sytuacji: co robił bohater, gdzie był, dokąd zmierzał?

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

Nowa Fantastyka