- Opowiadanie: feniks103 - Bitwa o tachiony

Bitwa o tachiony

Mię­dzy­ga­lak­tycz­ny roz­mach, strasz­li­we Gwiaz­dy Śmier­ci, mi­łość, wojna i ro­man­tycz­ne przy­go­dy.

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Bitwa o tachiony

 

W trzy­dzie­stym pierw­szym wieku od­kry­to, że ta­chio­ny można łatwo wy­twa­rzać z rzad­kich su­row­ców wy­stę­pu­ją­cych na nie­któ­rych pla­ne­tach. Po­zwo­li­ło to na ko­mu­ni­ka­cję i trans­port z szyb­ko­ścią więk­szą niż pręd­kość świa­tła oraz ko­lo­ni­za­cję nie tylko Drogi Mlecz­nej, lecz rów­nież po­bli­skich ga­lak­tyk. Nie­spo­ty­ka­ne­mu wcze­śniej w dzie­jach rasy ludz­kiej roz­wo­jo­wi to­wa­rzy­szył też po­stęp w dzie­dzi­nie uzbro­je­nia. Po­wsta­ła strasz­li­wa Gwiaz­da Śmier­ci, trwa­ła nie­usta­ją­ca ry­wa­li­za­cja o su­row­ce. 

 

Janek szedł późną nocą ze swoją dziew­czy­ną So­na­tą z ho­lo­ki­na, gdzie obej­rze­li naj­now­szy ho­lo­film ,,Stwo­rze­nie Izery’’. Spa­ce­ru­jąc nie­spiesz­nie przez stare mia­sto mi­ja­li ko­lo­ro­we trój­wy­mia­ro­we ho­lo­gra­my, wiel­ko­ścią i kształ­tem przy­po­mi­na­ją­ce ludzi, które za­pra­sza­ły do re­stau­ra­cji i barów. Noc była cie­pła, bez­chmur­na i gwiaź­dzi­sta, a oni chcie­li być ze sobą jak naj­dłu­żej. Szli wtu­le­ni w sie­bie, gdy z jed­ne­go z barów wy­szedł męż­czy­zna, wi­docz­nie się za­ta­cza­jąc.

– Hej, lala, bucik ci się roz­pier­da­la – po­wie­dział beł­ko­tli­wym gło­sem nie­zna­jo­my.

Chło­pak i jego to­wa­rzysz­ka przy­śpie­szy­li kroku, chcąc omi­nąć na­trę­ta.

– Hej, blon­dy­na, kto cię dyma, jak mnie ni ma? – ode­zwał się męż­czy­zna, re­cho­cząc gło­śno.

Janek zro­bił się czer­wo­ny ze wście­kło­ści, szli jed­nak dalej. Wów­czas pijak pod­szedł do nich i po­pchnął dziew­czy­nę. Mło­dzian, re­agu­jąc in­stynk­tow­nie, rzu­cił się z pię­ścia­mi na na­past­ni­ka i za­czął go nie­mi­ło­sier­nie okła­dać. Za­ata­ko­wa­ny męż­czy­zna bro­nił się sku­tecz­nie i od­da­wał ciosy, był jed­nak nie­trzeź­wy, co uła­twia­ło Jan­ko­wi walkę. W końcu męż­czy­zna upadł na ulicę, zaś mło­dzie­niec usiadł na nim i wciąż go bił.

– Janek, wy­star­czy już! – za­czę­ła krzy­czeć So­na­ta, jed­nak chło­pak nie słu­chał.

Twarz pi­ja­ka cała była we krwi, po­ko­na­ny po­wie­dział w końcu, wy­plu­wa­jąc czer­wo­ną ciecz przy każ­dym sło­wie:

– Czło­wie­ku, je­stem z po­li­cji.

Janek wi­dząc, że jego prze­ciw­nik ma dość, zo­sta­wił go le­żą­ce­go na as­fal­cie i razem z dziew­czy­ną po­bie­gli przed sie­bie. Wkrót­ce do­tar­li pod blok So­na­ty.

– Nie wra­caj na noc do domu – po­wie­dzia­ła do chłop­ca dziew­czy­na, dy­sząc cięż­ko. – Zo­stań u mnie. Ten zgo­dził się bez wa­ha­nia.

Sta­nę­li na ru­cho­mych scho­dach, któ­ry­mi do­tar­li pod drzwi miesz­ka­nia dziew­czy­ny. So­na­ta przy­ci­snę­ła do elek­tro­nicz­ne­go zamka dłoń, drzwi roz­su­nę­ły się bez­sze­lest­nie i para we­szła do środ­ka. Przed se­an­sem w ho­lo­ki­nie zje­dli ko­la­cję w re­stau­ra­cji, ro­ze­bra­li się więc i je­dy­nie w bie­liź­nie po­ło­ży­li do łóżka. Janek po­ca­ło­wał dziew­czy­nę, wkrót­ce zdjął jej sta­nik i za­czął pie­ścić pier­si. Po chwi­li spró­bo­wał ścią­gnąć jej majt­ki.

– Janek, prze­stań – wy­szep­ta­ła dziew­czy­na.

Mło­dzie­niec opadł na plecy, jed­nak So­na­ta uspo­ko­iła roz­trzę­sio­ne nieco po noc­nej przy­go­dzie emo­cje i po­wie­dzia­ła:

– Zresz­tą…

Dziew­czy­na zdję­ła figi i prze­ję­ła ini­cja­ty­wę, a chło­pak nie wie­dział jesz­cze, że była to ich ostat­nia wspól­na noc.

 

Ran­kiem Janek wstał bar­dzo wcze­śnie, ubrał się i wi­dząc, że So­na­ta cią­gle śpi, uca­ło­wał ją i wy­szedł cicho. Po chwi­li je­chał już elek­trycz­nym tram­wa­jem po ma­gne­tycz­nych szy­nach, potem wy­sia­dał z niego w po­bli­żu swo­je­go bloku, roz­glą­da­jąc się czuj­nie wokół oraz do­strze­ga­jąc ra­dio­wóz i dwóch sie­dzą­cych w nim po­li­cjan­tów. Za­czął po­śpiesz­nie od­da­lać się od przy­stan­ku, zbyt po­śpiesz­nie. 

– Tam jest! – krzyk­nął jeden ze stró­żów prawa, po czym obaj mun­du­ro­wi po­bie­gli w stro­nę chło­pa­ka. 

Janek rzu­cił się do uciecz­ki, pogoń wciąż dep­ta­ła mu po pię­tach. W końcu mło­dzian skrę­cił w wąską ulicz­kę, którą biegł aż do mo­men­tu, gdy do­strzegł ko­lej­ny ra­dio­wóz na końcu drogi. Prze­stał ucie­kać i wszedł do bu­dyn­ku, przed któ­rym znaj­do­wał się ho­lo­gram imi­tu­ją­cy żoł­nie­rza ubra­ne­go w biały mun­dur Floty Drogi Mlecz­nej. 

– Przy­wio­dła cię tutaj żądza wiel­kich czy­nów czy po­my­li­łeś adres? – za­py­tał pod­ofi­cer za biur­kiem. 

– Chcia­łem wstą­pić do floty – od­po­wie­dział Janek, cięż­ko od­dy­cha­jąc. 

– Witaj zatem i sia­daj. – Sier­żant pod­su­nął mu krze­sło. – Pa­mię­taj jed­nak, że nie bę­dziesz miał od­wro­tu. To jest kon­trakt na dzie­sięć lat. Pod­pisz. 

Janek pod­pi­sał. 

Kilka dni póź­nej re­krut usiadł przed ho­lo­te­le­fo­nem i po­łą­czył się z ro­dzi­ca­mi. Ode­brał oj­ciec Janka. 

– Cześć, tato. Wstą­pi­łem do Floty Drogi Mlecz­nej. Po­zdrów mamę i po­wiedz jej, żeby się o mnie nie mar­twi­ła. 

– Po­wo­dze­nia, synu – od­po­wie­dział jego ro­dzic. 

Janek roz­łą­czył się. Po chwi­li nowy żoł­nierz floty za­dzwo­nił do So­na­ty. Wie­dział, że ta jest w pracy, dla­te­go na­grał się na se­kre­tar­kę. 

– Ko­cham cię – po­wie­dział nieco zdu­szo­nym gło­sem i prze­rwał po­łą­cze­nie. 

 

W wie­żow­cu CNN roz­legł się alarm i głos w me­ga­fo­nach: 

– Wszy­scy do sali kon­fe­ren­cyj­nej, na­tych­miast. 

Iness zo­sta­wi­ła kawę i po­bie­gła po ru­cho­mych scho­dach, wkrót­ce za­sa­pa­na mi­nę­ła drzwi do wiel­kie­go po­miesz­cze­nia na czwar­tym pię­trze bu­dyn­ku. Pra­wie wszy­scy pra­cow­ni­cy sta­cji te­le­wi­zyj­nej już tam się znaj­do­wa­li. 

– W oko­li­cach Ukła­du Alfa Cen­tau­ri po­ja­wi­ły się dwa por­ta­le, z któ­rych za­czę­ły wy­la­ty­wać stat­ki ko­smicz­ne. Szy­ku­je się ko­lej­na bitwa, tak jak osiem lat temu. Wszyst­kie wozy trans­mi­syj­ne mają le­cieć na pla­ne­ty Alfa Cen­tau­ri, dzwo­ni­łem do Dy­rek­to­ra Tu­ne­li Ta­chio­no­wych, obie­cał za­re­zer­wo­wać na nasze mo­bil­ne ka­me­ry spe­cjal­ny trans­por­to­wiec. Gre­gor przej­mie kie­ro­wa­nie akcją na miej­scu, on wy­zna­czy ko­lej­ne po­zy­cje stat­ków trans­mi­syj­nych. Jak wszy­scy wie­dzą, tylko my mamy ka­me­ry ta­chio­no­we, nie po­trze­bu­je­my więc wy­ku­po­wać praw do trans­mi­sji bitwy na wy­łącz­ność. Nie ma czasu na py­ta­nia, do ro­bo­ty – za­koń­czył spo­tka­nie szef SNN. 

Iness po­bie­gła po mi­kro­fon, potem z resz­tą za­ło­gi stat­ku trans­mi­syj­ne­go po­le­cie­li małym po­dusz­kow­cem do portu ko­smicz­ne­go. Po go­dzi­nie byli na po­kła­dzie stat­ku, po dwóch znaj­do­wa­li się w ogrom­nym trans­por­tow­cu, który tu­ne­lem ta­chio­no­wym miał do­star­czyć ich do Alfa Cen­tau­ri. Po ośmiu ana­lo­gicz­nych jed­nost­kach czasu przy­le­cie­li na miej­sce. 

– Jak sy­tu­acja Gre­gor? – za­py­tał szef CNN, ner­wo­wo ba­wiąc się pió­rem świetl­nym. 

– Je­ste­śmy na miej­scu, woj­ska wy­ła­do­wa­ły się z por­ta­li i zmie­rza­ją w swoim kie­run­ku. Roz­sta­wia­my już stat­ki trans­mi­syj­ne na po­zy­cjach, po­win­ni­śmy zdą­żyć przed bitwą. – Gre­gor wy­glą­dał na pew­ne­go sie­bie. 

– Całe szczę­ście, bałem się, że nie zdą­ży­cie. Taka oka­zja, taka oka­zja. Prze­każ pra­cow­ni­kom, że wszy­scy do­sta­ną spe­cjal­ne pre­mie. To na razie, w razie pro­ble­mów kon­tak­tuj się ze mną – za­koń­czył roz­mo­wę szef CNN. 

 

Obie floty, Flota Drogi Mlecz­nej i Im­pe­rial­na Flota Ma­gel­lań­ska, zbli­ża­ły się do sie­bie. Przo­dem po­le­cia­ły szyb­kie tra­łow­ce i nisz­czy­cie­le. Tra­łow­ce, ko­rzy­sta­jąc z osło­ny sta­wia­ły miny, rów­nież te sprzę­żo­ne ze sobą wy­twa­rza­ją­ce za­po­ry si­ło­we i pola czą­stek gamma. Do­szło do kilku po­ty­czek. Wkrót­ce wro­gie floty sta­nę­ły bli­sko umoc­nień, jed­nak ze wzglę­du na to, że była już go­dzi­na dwu­dzie­sta czasu mię­dzy­gwiezd­ne­go, żadna ze stron nie po­dej­mo­wa­ła dzia­łań. Żoł­nie­rze mieli czas na od­po­czy­nek i sen. 

 

So­na­ta włą­czy­ła ho­lo­te­le­wi­zor. Na Ziemi ogło­szo­no świę­to na­ro­do­we, ma­ją­ce trwać do czasu za­koń­cze­nia bitwy, nie mu­sia­ła więc jutro je­chać do pracy. Nad urzą­dze­niem uka­za­ły się dwie ho­lo­gra­mo­we po­sta­ci, w tle widać było uwi­ja­ją­ce się tra­łow­ce i nisz­czy­cie­le. 

– Co robią teraz obie stro­ny kon­flik­tu? – za­czę­ła wy­wiad Iness. 

– Oko­pu­ją się, tak bym to nie­fa­cho­wo na­zwał – od­po­wie­dział eks­pert, eme­ry­to­wa­ny wy­so­ki ofi­cer Floty Drogi Mlecz­nej, ge­ne­rał Wio­li­niak. 

– Jak pan oce­nia szan­se wro­gich flot na wy­gra­ną? – cią­gnę­ła re­por­ter­ka. 

– Prze­ciw­ni­cy mają po­dob­ne siły. Flota Ma­gel­lan po­sia­da dzie­sięć Gwiazd Śmier­ci, flota Drogi Mlecz­nej tylko osiem. Ma­gel­la­nie mają prze­wa­gę w licz­bie okrę­tów li­nio­wych i krą­żow­ni­ków, my mamy wię­cej lot­ni­skow­ców. 

– Dla­cze­go na współ­cze­snym polu walki zre­zy­gno­wa­no z broni nu­kle­ar­nej oraz sztucz­nej in­te­li­gen­cji? 

– W cza­sie walki po­wsta­ją ogrom­ne im­pul­sy elek­tro­ma­gne­tycz­ne, które już w pierw­szych se­kun­dach bitwy znisz­czy­ły­by wszyst­kie za­awan­so­wa­ne sys­te­my elek­tro­nicz­ne. Używa się ich je­dy­nie w mi­nach, które mają sys­te­my roz­po­zna­wa­nia swój-ob­cy, są pro­ste i w miarę od­por­ne na te za­gro­że­nie dla tech­ni­ki kom­pu­te­ro­wej. Co do broni ato­mo­wej i nu­kle­ar­nej, w próż­ni nie po­wsta­je fala ude­rze­nio­wa, a wy­so­ka tem­pe­ra­tu­ra nie jest zbyt za­bój­cza dla współ­cze­snych okrę­tów ko­smicz­nych, które po­sia­da­ją osło­ny ter­micz­ne. 

– Kto wygra? 

– To za­le­ży od stra­te­gii za­sto­so­wa­nej przez ad­mi­ra­ła Yama­mo­to i lorda Ver­dun. 

– Boże, miej nas w swo­jej opie­ce – za­koń­czy­ła krót­ki wy­wiad Iness, wciąż jed­nak na ho­lo­gra­mie po­ka­zy­wa­no okrę­ty wo­jen­ne sta­wia­ją­ce miny. Zmie­nia­ły się uję­cia, trans­mi­sja na żywo trwa­ła bez prze­rwy. 

So­na­ta roz­my­śla­ła o Janku, który słu­żył we Flo­cie Drogi Mlecz­nej jako pilot tor­pe­dow­ca, lecz wkrót­ce zmo­rzył ją sen. 

 

Punk­tu­al­nie o go­dzi­nie ósmej czasu mię­dzy­gwiezd­ne­go Gwiaz­dy Śmier­ci Im­pe­rial­nej Floty Ma­gel­lań­skiej za­czę­ły ostrzał. Gwiaz­dy Śmier­ci Floty Drogi Mlecz­nej od­po­wie­dzia­ły ogniem kontr­ba­te­ryj­nym. Wy­mia­na ognia mię­dzy tymi śmier­cio­no­śny­mi na­rzę­dzia­mi wojny trwa­ła około trzech go­dzin, nie przy­no­sząc więk­szych suk­ce­sów żad­nej ze stron. Wkrót­ce Ma­gel­la­nie zmie­ni­li tak­ty­kę i za­czę­li ostrze­li­wać pola mi­no­we Mlecz­nych Dro­go­wców, czy­niąc w nich wiel­kie wyrwy. Po­ci­ski fu­zyj­ne tra­fia­ły też spo­ra­dycz­nie krą­żow­ni­ki, które stały za linią umoc­nień. Ad­mi­rał Yama­mo­to wy­co­fał okrę­ty li­nio­we i lot­ni­skow­ce poza za­sięg floty Ma­gel­lan, dla­te­go wśród tych jed­no­stek nie było strat. Ma­gel­la­nie ostrze­li­wa­li pola mi­no­we do go­dzi­ny dwu­dzie­stej. Przez cały ten czas Gwiaz­dy Śmier­ci Mlecz­nych Dro­go­wców strze­la­ły w jed­nost­ki wroga, z któ­ry­mi wcze­śniej pro­wa­dzi­ły po­je­dy­nek. Pod ko­niec walki jedna z gwiazd Im­pe­rium prze­sta­ła strze­lać i wy­co­fa­ła się do por­ta­lu Ma­gel­lan. 

 

– Jak pan oce­nia pierw­szy dzień bitwy? – za­py­ta­ła Iness. 

– Trud­no jed­no­znacz­nie od­po­wie­dzieć – od­parł ge­ne­rał Wio­li­niak. – Suk­ce­sem Yama­mo­to jest nie­za­prze­czal­nie wy­eli­mi­no­wa­nie z walki jed­nej z Gwiazd Śmier­ci Ma­gel­lan, jed­nak po­wsta­ły wiel­kie wyrwy w na­szych umoc­nie­niach. Moim zda­niem lord Ver­dun to wy­ko­rzy­sta i jutro spró­bu­je przejść do ataku. 

– Nie można tych umoc­nień omi­nąć? – re­por­ter­ka py­ta­ła dalej. 

– Można, ale to nie­prak­tycz­ne i nie­po­trzeb­ne. Le­piej nie roz­dzie­lać sił. Poza tym taka tak­ty­ka jest prost­sza, a ad­mi­rał Yama­mo­to i lord Ver­dun są ludź­mi ho­no­ru i trzy­ma­ją się zasad sztu­ki wo­jen­nej. 

So­na­ta oglą­da­ła pra­wie cały dzień trans­mi­sję z bitwy. Była już zmę­czo­na i tro­chę znu­dzo­na. Nie mówią nic o lot­ni­skow­cach, Janek jest chyba na razie bez­piecz­ny, ale prze­cież lord Ver­dun może przejść do ataku. Po­sta­no­wi­ła po­mo­dlić się za Janka. 

 

Janek sie­dział w wiel­kiej ka­ju­cie na koi w swoim okrę­cie razem z in­ny­mi pi­lo­ta­mi. Cią­gle od­czu­wa­li lek­kie, pra­wie nie­wy­czu­wal­ne drga­nia lot­ni­skow­ca spo­wo­do­wa­ne fa­la­mi gra­wi­ta­cyj­ny­mi po wy­bu­chach po­ci­sków fu­zyj­nych. Mó­wio­no, że jutro Ma­gel­la­nie przej­dą do ataku. O go­dzi­nie dwu­dzie­stej drga­nia usta­ły. Co So­na­ta robi teraz? 

 

O go­dzi­nie ósmej czasu mię­dzy­gwiezd­ne­go Gwiaz­dy Śmier­ci znów za­czę­ły swój śmier­cio­no­śny kon­cert. Krą­żow­ni­ki Ma­gel­lan za­czę­ły po­ru­szać się do przo­du, za nimi po­dą­ża­ły okrę­ty li­nio­we klasy Ne­me­sis, które były na wy­po­sa­że­niu obu wal­czą­cych stron. Ad­mi­rał Yama­mo­to prze­su­nął swoje pan­cer­ni­ki do przo­du, bli­żej wroga prze­le­cia­ły też rów­nież lot­ni­skow­ce. O dzie­wią­tej czasu mię­dzy­gwiezd­ne­go flota Im­pe­rium ru­szy­ła do ataku, flota Mlecz­nych Dro­go­wców wy­szła im na spo­tka­nie. Krą­żow­ni­ki i pan­cer­ni­ki wroga prze­szły przez pas wła­snych min, ani­hi­lu­jąc je ekra­na­mi ani­hi­la­cyj­ny­mi i na wiel­kiej szyb­ko­ści wle­cia­ły w nasz pas umoc­nień. Le­cą­ce przo­dem krą­żow­ni­ki czę­sto były nisz­czo­ne przez po­zo­sta­łe po ostrza­le miny, Gwiaz­dy Śmier­ci floty Yama­mo­to strze­la­ły bez prze­rwy w szar­żu­ją­ce okrę­ty wroga. Nic jed­nak nie mogło po­wstrzy­mać okrę­tów Im­pe­rium. Wkrót­ce Ma­gel­la­nie prze­kro­czy­li pasy min i roz­po­czę­ła się za­cię­ta walka. Krą­żow­ni­ki i okrę­ty li­nio­we strze­la­ły do sie­bie, czę­sto nawet ogniem na wprost. Gwiaz­dy Śmier­ci obu stron prze­sta­ły strze­lać, bojąc się, że będą razić wła­sne jed­nost­ki. Nie­któ­re okrę­ty nawet się ta­ra­no­wa­ły. Ad­mi­rał Yama­mo­to po­sta­no­wił włą­czyć do walki lot­ni­skow­ce. 

 

Janek wy­star­to­wał tor­pe­dow­cem wkrót­ce po otrzy­ma­niu roz­ka­zów Yama­mo­to przez lot­ni­sko­wiec. 

Był do­wód­cą eska­dry, za­mel­do­wał więc przez ta­chio­no­we radio: 

– Alfa, Delta, Bravo na po­zy­cjach. 

Le­cie­li w zwar­tym szyku, do­la­tu­jąc wkrót­ce na pole bitwy. Strasz­li­wy ogień prze­ciw­lot­ni­czy siał spu­sto­sze­nie wśród bom­bow­ców, tor­pe­dow­ców i osła­nia­ją­cych je my­śliw­ców. Na szczę­ście lord Ver­dun po­sta­no­wił nie wpro­wa­dzać do walki ko­smicz­nych sa­mo­lo­tów sta­cjo­nu­ją­cych na je­dy­nym lot­ni­skow­cu Ma­gel­lan, wy­słał za to nisz­czy­cie­le, aby ode­przeć atak z góry. 

Stra­ty były ogrom­ne, jed­nak Janek wkrót­ce wy­szu­kał cel. Jego eska­dra li­czy­ła już tylko dwie la­ta­ją­ce ma­szy­ny. 

– Ata­ku­je­my – rzu­cił do to­wa­rzy­szą­ce­go mu w są­sied­nim tor­pe­dow­cu pi­lo­ta i obaj wy­strze­li­li swoje tor­pe­dy fo­to­no­we. Po ich zrzu­ce­niu za­wró­ci­li i le­cie­li w stro­nę lot­ni­skow­ca, a Janek kątem oka do­strzegł, że jego po­cisk ko­smicz­ny tra­fił w cel, uszka­dza­jąc po­waż­nie okręt li­nio­wy klasy Ne­me­sis.

Tra­fi­łem cię, su­kin­sy­nu – po­my­ślał z sa­tys­fak­cją. 

Wkrót­ce do­le­cie­li na lot­ni­sko­wiec. Po­ło­wa ma­szyn nie po­wró­ci­ła. 

Za­cię­ta walka trwa­ła do go­dzi­ny dwu­dzie­stej czasu mię­dzy­gwiezd­ne­go. Potem Ma­gel­la­nie wy­co­fa­li się za pas wła­snych umoc­nień. 

 

So­na­ta cały dzień oglą­da­ła trans­mi­sję z bitwy. Z nie­po­ko­jem ob­ser­wo­wa­ła uję­cia tra­fio­nych sa­mo­lo­tów ko­smicz­nych, które spo­ra­dycz­nie po­ka­zy­wa­no. Janek. Na ho­lo­te­le­wi­zo­rze znów był wy­wiad z ge­ne­ra­łem Wio­li­nia­kiem. 

– Złóż­my hołd trzem re­por­te­rom CNN, któ­rzy dziś zgi­nę­li, re­la­cjo­nu­jąc bitwę. Ich na­zwi­ska to… – So­na­ta po­szła do kuch­ni za­pa­rzyć her­ba­tę. Po chwi­li wró­ci­ła. 

– Użyto lot­ni­skow­ców, jak pan sądzi, czy lep­sze są tor­pe­dy fo­to­no­we czy bomby jo­no­we? – py­ta­ła Iness. 

– Na dzi­siej­szym polu walki lot­ni­skow­ce od­gry­wa­ją coraz mniej­szą rolę. – So­na­ta nie słu­cha­ła już Wio­li­nia­ka. Wy­łą­czy­ła ho­lo­te­le­wi­zor i słu­cha­ła mu­zy­ki. Co bę­dzie jutro? 

 

– Cho­le­ra, Gre­gor – po­wie­dział gło­śno szef SNN, tak by inni obec­ni sły­sze­li. On rów­nież oglą­dał trans­mi­sję z bitwy. – Stra­ci­łeś wóz trans­mi­syj­ny, jak tak bę­dzie dalej to obe­tnę ci tę pre­mię.

Nie za­dzwo­nił jed­nak do Gre­go­ra, wie­dział, że jest on naj­lep­szy do ta­kiej ro­bo­ty. 

 

Po go­dzi­nie dwu­dzie­stej czasu mię­dzy­gwiezd­ne­go na pole bitwy wle­cia­ły stat­ki in­ży­nie­ryj­ne i me­dycz­ne. Jed­nost­ki czer­wo­ne­go krzy­ża i ra­tow­ni­cze nio­sły pomoc roz­bit­kom, wiel­kie spy­cha­cze ko­smicz­ne usu­wa­ły uszko­dzo­ne i znisz­czo­ne okrę­ty oraz śmie­ci ko­smicz­ne na boki i w dół, póź­niej zajmą się nimi okrę­ty ho­low­ni­cze i zło­mia­rze. Ana­lo­gicz­na akcja trwa­ła rów­nież po stro­nie Ma­gel­lań­skiej. Tylko w pa­sach min i prze­strze­ni ko­smicz­nej ni­czy­jej nikt nie pra­co­wał. Albo tylko tak wszy­scy przy­pusz­cza­li. 

 

Punk­tu­al­nie o go­dzi­nie ósmej czasu mię­dzy­gwiezd­ne­go roz­po­czął się trze­ci dzień bitwy. Gwiaz­dy Śmier­ci obu stron roz­po­czę­ły ostrzał. Okrę­ty li­nio­we Floty Drogi Mlecz­nej zbli­ża­ły się w zwar­tym szyku do pasa pól mi­no­wych nie zwa­ża­jąc na stra­ty. Za pan­cer­ni­ka­mi le­cia­ły krą­żow­ni­ki, rów­nież w zwar­tym szyku. Potem były lot­ni­skow­ce. Około ósmej trzy­dzie­ści czasu mię­dzy­gwiezd­ne­go nasi ru­szy­li do ataku. Okrę­ty ko­smicz­ne prze­le­cia­ły z wiel­ką szyb­ko­ścią przez pola mi­no­we ich środ­kiem, miny nie wy­bu­cha­ły. Po dru­giej stro­nie pan­cer­ni­ki i krą­żow­ni­ki roz­wi­nę­ły for­ma­cję. Lot­ni­skow­ce zo­sta­ły po Mlecz­no­dro­go­wej stro­nie. Na za­ska­ku­ją­cy atak floty Yama­mo­to Ma­gel­la­nie od­po­wie­dzie­li kontr­ata­kiem. Roz­go­rza­ła za­cie­kła walka, tak samo jak dru­gie­go dnia bitwy. Po go­dzi­nie starć nagle drugą i trze­cią linią okrę­tów li­nio­wych wroga wstrzą­snę­ły po­tęż­ne eks­plo­zje. Tor­pe­dy fo­to­no­we, które po­ja­wi­ły się jakby zni­kąd i le­cia­ły tro­chę pod sko­sem z dołu, siały spu­sto­sze­nie wśród Ma­gel­lan. Nad polem bitwy po­ja­wi­ły się też sa­mo­lo­ty ko­smicz­ne. Tego dnia lord Ver­dun użył do walki z nimi oprócz nisz­czy­cie­li rów­nież my­śliw­ców. 

 

Janek le­ciał w swoim tor­pe­dow­cu. Ogień prze­ciw­lot­ni­czy Im­pe­rium się wzma­gał. Po­ja­wi­ły się nisz­czy­cie­le Ma­gel­lan, które le­cia­ły w zwar­tym szyku pro­sto na for­ma­cję sa­mo­lo­tów ko­smicz­nych. Szyb­kie i dość duże okrę­ty wroga nisz­czy­ły sa­mo­lo­ty ekra­na­mi ani­hi­la­cyj­ny­mi, cho­ciaż te cza­sa­mi nie wy­trzy­my­wa­ły prze­cią­żeń i nie­któ­re nisz­czy­cie­le za­mie­nia­ły się w wiel­kie ogni­ste kule. Jan­ko­wi szczę­śli­wie udało się prze­trwać ten za­bój­czy dla ko­smicz­nych sa­mo­lo­tów atak. Wtedy po­ja­wi­ły się my­śliw­ce wroga. Nie­licz­ne my­śliw­ce Mlecz­nych Dro­go­wców pod­ję­ły z nimi nie­rów­ną walkę, jed­nak nie były w sta­nie za­pew­nić osło­ny bom­bow­com i tor­pe­dow­com, które strą­ca­no jak kacz­ki. Janek do­strzegł swój cel, nie zdą­żył jed­nak od­pa­lić tor­pe­dy fo­to­no­wej. Jego ko­smicz­ny sa­mo­lot woj­sko­wy zo­stał tra­fio­ny, go­rą­cy olej chlu­snął mu na twarz. Młody pilot da­rem­nie zma­gał się z dźwi­gnią ka­ta­pul­ty.

 

Walka trwa­ła w naj­lep­sze, a szala zwy­cię­stwa nie zdą­ży­ła się jesz­cze prze­chy­lić na ko­rzyść żad­nej ze stron. Nagle jedna z Gwiazd Śmier­ci znaj­du­ją­ca się na kra­wę­dzi linii tych strasz­li­wych ma­szyn wal­czą­ca po stro­nie Im­pe­rium eks­plo­do­wa­ła. Wy­buch był tak silny, że uszko­dził drugą w sze­re­gu gwiaz­dę. Po­ja­wia­ją­ce się z lewej stro­ny me­te­ory­ty prze­le­cia­ły z ogrom­ną pręd­ko­ścią obok nich, nie­bez­piecz­nie bli­sko. Lord Ver­dun od razu spo­strzegł za­gro­że­nie. Z lewej stro­ny, jakby zni­kąd po­ja­wi­ły się pan­cer­ni­ki Floty Mgła­wi­cy Ta­ran­tu­li, przed nimi strze­la­ły Borgi, Ta­ran­tu­lań­ski od­po­wied­nik Gwiazd Śmier­ci. Lord za­sta­na­wiał się, czy zmie­nić szyk Gwiazd Śmier­ci i pod­jąć próbę walki z Bor­ga­mi, jed­nak spo­strzegł, że jed­nost­ka do­wo­dzo­na przez ge­ne­ra­ła Fla­ma­ga­na za­czę­ła się ob­ra­cać, wy­raź­nie prze­ja­wia­jąc za­miar uciecz­ki do por­ta­lu. Po chwi­li jed­nost­ka ge­ne­ra­ła Żucz­ko­wa rów­nież za­czy­na­ła wy­ko­ny­wać po­dob­ny ma­newr. Lord Ver­dun wie­dział, że Fla­ma­gan za­zwy­czaj pierw­szy wy­czu­wał, kiedy spra­wy za­czy­na­ją przy­bie­rać zły obrót i na­le­ży opu­ścić pole bitwy, dla­te­go nie zo­sta­ło mu nic in­ne­go, jak wydać roz­kaz wy­co­fa­nia Gwiazd Śmier­ci do por­ta­lu Ma­gel­lan. Te śmier­cio­no­śne okrę­ty floty Ma­gel­lan za­czę­ły le­cieć w stro­nę por­ta­lu. Wi­dząc to, Ta­ran­tu­la­nie prze­su­nę­li Borgi w dół i pu­ści­li do ataku pan­cer­ni­ki. 

 

Wynik bitwy był już w za­sa­dzie prze­są­dzo­ny, jed­nak do­wód­ca floty Im­pe­rium ra­to­wał je­dy­nie Gwiaz­dy Śmier­ci. Okrę­ty Ma­gel­lan wal­czy­ły dziel­nie dalej, wciąż mając na­dzie­ję na zwy­cię­stwo, więc Mlecz­ni Dro­go­wcy użyli okrę­tów te­le­pa­tycz­nych. In­for­mo­wa­ły one my­ślo­wy­mi im­pul­sa­mi żoł­nie­rzy wroga o przy­by­ciu Ta­ran­tu­lan i uciecz­ce Gwiazd Śmier­ci Im­pe­rium. Do­wód­cy jed­no­stek bo­jo­wych wroga zwra­ca­li ka­me­ry ta­chio­no­we w stro­nę nad­cią­ga­ją­cej trze­ciej floty oraz wła­sne­go por­ta­lu i wkrót­ce okrę­ty wroga za­czę­ły ma­so­wo ucie­kać. Ale nie wszyst­kie. 

 

So­na­ta jak co dzień oglą­da­ła trans­mi­sję z bitwy. W pew­nym mo­men­cie na tle po­ka­zy­wa­nych wy­da­rzeń po­ja­wi­ły się ho­lo­gra­mo­we po­sta­cie Iness i ge­na­ra­ła Wio­li­nia­ka. 

– Jak to się stało? – za­py­ta­ła pod­eks­cy­to­wa­nym gło­sem pre­zen­ter­ka. – Jak to się stało, że wróg ucie­ka? 

– Chyba mogę już to zdra­dzić – od­po­wie­dział Wio­li­niak. – Moim zda­niem użyto tech­no­lo­gii ste­alth, czyli nie­wi­dzial­no­ści. 

– Jak to? – głos Iness zdra­dzał za­sko­cze­nie. 

– Nie jest ta­jem­ni­cą, że od dłuż­sze­go czasu pra­co­wa­no nad tą tech­no­lo­gią. Moja wer­sja wy­da­rzeń jest taka, że ,,w nocy’’ nie­wi­dzial­ne tra­łow­ce roz­bro­iły część min Ma­gel­lan, co po­zwo­li­ło na atak w cen­trum. Potem uży­wa­ją­ce nowej tech­ni­ki ma­sko­wa­nia okrę­ty pod­wod­ne ostrze­la­ły wroga tor­pe­da­mi fo­to­no­wy­mi. Na ko­niec przy­szła od­siecz Floty Mgła­wi­cy Ta­ran­tu­la, które cze­ka­ły na od­po­wied­ni mo­ment do ataku w wiel­kiej, nie­wi­docz­nej bańce, ukry­wa­ją­cej por­tal i flotę Ta­ran­tu­lan. 

– Prze­cież to wręcz nie­wia­ry­god­ne – po­wie­dzia­ła Iness. 

– Nie­wia­ry­god­ne jest to, ja­kiej ilo­ści ta­chio­nów mu­sia­no użyć, aby stwo­rzyć taką bańkę. Ile ona mu­sia­ła kosz­to­wać? Nie wy­obra­żam nawet sobie. 

So­na­ta nie słu­cha­ła dalej. Nie oglą­da­ła rów­nież trans­mi­sji z bitwy. Wy­gra­li­śmy. Ale co z Jan­kiem? Za­nie­po­ko­jo­na za­dzwo­ni­ła do ro­dzi­ców Janka, jed­nak oni rów­nież nie wie­dzie­li. 

 

Okrę­ty Ma­gel­lan zni­ka­ły w por­ta­lu jeden za dru­gim. Bar­dzo wielu z nich udało się uciec, jed­nak, gdy pan­cer­ni­ki Ta­ran­tu­lan i Mlecz­nych Dro­go­wców zbli­ży­ły się nie­bez­piecz­nie do por­ta­lu, ten za­mknię­to. Po­zo­sta­łe okrę­ty wroga skrę­ci­ły w prawo, mając na­dzie­ję, że dotrą do ja­kiejś pla­ne­ty, gdzie zo­sta­ną in­ter­no­wa­ne. Ści­ga­no je­dy­nie okrę­ty li­nio­we Im­pe­rium, mogły one za­gro­zić obro­nie nie­któ­rych słabo bro­nio­nych pla­net. Wiele wro­gich jed­no­stek pod­da­ło się. 

 

Lord Ver­dun, prze­by­wa­ją­cy na jed­no­st­ce OIFM ,,Alek­san­der Pusz­kin’’, okrę­cie fla­go­wym floty Ma­gel­lan, wraz z pię­cio­ma in­ny­mi pan­cer­ni­ka­mi, wal­czył do końca. Gdy li­niow­ce znaj­du­ją­ce się w po­trza­sku nie mogły już strze­lać ani ma­new­ro­wać, wy­sła­no w ich kie­run­ku dwa okrę­ty te­le­pa­tycz­ne: pro­pa­gan­do­wy i wy­wia­du. Ten pierw­szy we­zwał wro­gich żoł­nie­rzy do pod­da­nia się, jed­nost­ka wy­wia­du te­le­pa­tycz­ne­go miała spraw­dzić, co za­mie­rza do­wód­ca floty Im­pe­rium. 

– Co usta­li­li­ście? – za­py­tał Yama­mo­to. 

– Lord Ver­dun nie podda się, chce wy­sa­dzić swój okręt – padła od­po­wiedź. 

– Wy­ślij­cie kil­ka­na­ście de­san­tow­ców z ko­smicz­ny­mi ma­ri­nis na po­kła­dzie w celu prze­ję­cia pan­cer­ni­ków wroga – roz­ka­zał Yama­mo­to ob­słu­dze na­daj­ni­ka ta­chio­no­we­go na most­ku do­wo­dze­nia okrę­tu. 

Po chwi­li de­sant wy­star­to­wał. Okrę­tem fla­go­wym Ma­gel­lan wstrzą­snę­ła po­tęż­na eks­plo­zja. 

 

Jesz­cze przed za­koń­cze­niem bitwy w domu ro­dzi­ców Janka roz­legł się dźwięk ho­lo­te­le­fo­nu. Oj­ciec żoł­nie­rza włą­czył urzą­dze­nie. Na ho­lo­te­le­fo­nie po­ja­wi­ła się po­stać ofi­ce­ra Floty Drogi Mlecz­nej. 

– Dzień dobry. Z przy­kro­ścią in­for­mu­ję, że pań­stwa syn zgi­nął w dniu dzi­siej­szym w wal­kach pod Alfa Cen­tau­ri. Wal­czył dziel­nie. – Ho­lo­gram stał jesz­cze chwi­lę w mil­cze­niu, po czym znik­nął. 

– Za­dzwoń do So­na­ty – po­wie­dział oj­ciec pi­lo­ta do żony, która osu­nę­ła się na krze­sło. 

– Jak to moż­li­we, skąd o tym wia­do­mo tak szyb­ko, prze­cież bitwa wciąż jesz­cze trwa – mó­wi­ła matka Janka, pła­cząc. 

– Każdy żoł­nierz ma iden­ty­fi­ka­tor, smar­twatch mo­ni­to­ru­ją­cy stan zdro­wia żoł­nie­rza. W razie usta­nia funk­cji ży­cio­wych po­wia­da­mia spe­cjal­ny sta­tek czer­wo­ne­go krzy­ża, wia­do­mość jest przy­sy­ła­na na­tych­miast – wy­ja­śnił ła­mią­cym się gło­sem star­szy męż­czy­zna. 

 

Tym­cza­sem ad­mi­rał Yama­mo­to i to­wa­rzy­szą­cy mu ge­ne­ra­ło­wie przy­glą­da­li się ostat­niej sce­nie dra­ma­tu floty Ma­gel­lan. Wy­so­cy rangą do­wód­cy Floty Drogi Mlecz­nej prze­by­wa­li wraz z naj­wyż­szym rangą ofi­ce­rem na okrę­cie fla­go­wym OFDM ,,Wła­dy­sław Ło­kie­tek’’, na­zwa­nym tak na cześć pol­skie­go uczo­ne­go Wła­dy­sła­wa Ło­kiet­ka, który stwo­rzył ma­te­ma­tycz­ne pod­sta­wy po­dró­ży mię­dzy­gwiezd­nych z nad­świetl­ną szyb­ko­ścią. Zło­śli­wi szep­ta­li wpraw­dzie, że pan­cer­nik zo­stał tak na­zwa­ny ze wzglę­du na nie­chęć ad­mi­ra­ła do pre­zen­te­rów CNN, któ­rzy ła­ma­li sobie ję­zy­ki wy­ma­wia­jąc nazwę okrę­tu, jed­nak był to wy­raź­ny hołd zło­żo­ny na­ukow­co­wi. 

Po eks­plo­zji okrę­tu lorda Ver­dun Yama­mo­to po­wie­dział, uśmie­cha­jąc się lekko: 

– Jed­nak zło­dzie­je też mają swój honor. 

– Zło­dzie­je? – ode­zwał się jeden z ge­ne­ra­łów. 

– Chcie­li ukraść całą pla­ne­tę – od­po­wie­dział ad­mi­rał i po­szedł wy­słu­chać mel­dun­ków o stra­tach swej floty. 

 

Kilka mie­się­cy po bi­twie do drzwi So­na­ty ktoś za­dzwo­nił. Dziew­czy­na otwo­rzy­ła, nie spraw­dza­jąc nawet, kto to. W drzwiach stał Janek, jego twarz szpe­ci­ły bli­zny po opa­rze­niach, z le­we­go barku zaś wy­sta­wał kikut ręki. So­na­ta roz­pła­ka­ła się i rzu­ci­ła go­ścio­wi na szyję. 

Koniec

Komentarze

Cześć, Fe­nik­sie!

 

To ja, Twój piąt­ko­wy dy­żur­ny!

Cóż, nie prze­ko­na­ło mnie.

Wiele rze­czy jest tro­chę na­iw­nych, jak np. fakt, że chło­pak wcho­dzi do bu­dyn­ku i cyk jest już we Flo­cie, co wię­cej, le­d­wie zo­stał zwer­bo­wa­ny, a zo­stał pi­lo­tem, a nawet do­wód­cą eska­dry – wy­da­ją się to rze­czy wy­ma­ga­ją­ce kwa­li­fi­ka­cji i lat służ­by.

jed­nak ze wzglę­du na to, że była już go­dzi­na dwu­dzie­sta czasu mię­dzy­gwiezd­ne­go, żadna ze stron nie po­dej­mo­wa­ła dzia­łań. Żoł­nie­rze mieli czas na od­po­czy­nek i sen. 

Czas na sen w trak­cie bitwy? Nawet w śre­dnio­wie­czu, czy sta­ro­żyt­no­ści wal­czy­li w nocy.

Do tego ca­łość jest na­pi­sa­na bar­dzo skró­to­wo i bez ja­kie­goś związ­ku czy­tel­ni­ka z bo­ha­te­ra­mi.

Tytuł su­ge­ro­wał mi coś bar­dziej zwią­za­ne­go z nauką i stro­ną scien­ce (choć tagi już tro­chę na­pro­sto­wa­ły to wy­obra­że­nie).

Pa­mię­taj też, że uży­wa­nie ta­kich nazw jak lord Vader może być ry­zy­kow­ne ze wzglę­du na prawa au­tor­skie. Warto za­zna­czyć, że jest to fan­fik.

Takie po­łą­cze­nie Gwiezd­nych Wojen z Bitwą o Mi­dway (filmu z 1976 roku), a koń­ców­ka rodem z Pearl Har­bor z 2001r. (za­zna­czam rok, bo są inne filmy trak­tu­ją­ce o tych wy­da­rze­niach).

Pro­po­nu­ję żebyś spró­bo­wał swo­ich sił z mniej epic­ką hi­sto­rią, a skon­cen­tro­wał się na bo­ha­te­rach – po­sta­rał się ich le­piej zbu­do­wać, stwo­rzyć kon­flik­ty mię­dzy po­sta­cia­mi. Wojna z takim roz­ma­chem może w tek­ście wy­stę­po­wać, czemu nie? Ale niech bę­dzie świa­to­twór­czym fun­da­men­tem, a nie czymś, co opi­su­jesz przez po­ło­wę ob­ję­to­ści tek­stu.

Pi­sa­nie to wiecz­na nauka, więc uwa­żam, że jeśli od­ro­bisz lek­cje, to w przy­szło­ści Twoje tek­sty będą znacz­nie lep­sze!

 

Po­zdrów­ka i po­wo­dze­nia w dal­szej pracy twór­czej!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Cześć fe­nik­s103 !!!

 

Moje wra­że­nia są takie: na plus jest, że cały czas coś się dzie­je, że jest akcja. Jed­nak twoje opo­wia­da­nie dla mnie jest nie­do­pra­co­wa­ne. Stresz­czasz hi­sto­rię, bar­dzo długo mia­łem taki sam pro­blem. Ro­zu­miem, że na­pi­sa­nie kosz­to­wa­ło wiele pracy ale pra­wie nie ma tu nic wię­cej niż ostrze­li­wa­nie się stat­ków. Twoje opo­wia­da­nie nie wryje mi się w pa­mięć. No może koń­ców­ka się wryje bo jest dobra. Czy na­praw­dę mia­łeś po­mysł na to opo­wia­da­nie? Wszyst­ko było skró­to­we! Bra­ku­je mi bar­dzo tu opi­sów.

 

Cie­kaw je­stem in­nych ko­men­ta­rzy. 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie!!!

Je­stem nie­peł­no­spraw­ny...

Opo­wia­da­nie wpro­wa­dza czy­tel­ni­ka w fu­tu­ry­stycz­ny świat, gdzie ta­chio­ny stają się klu­czo­wym ele­men­tem dla ko­mu­ni­ka­cji, trans­por­tu i ko­lo­ni­za­cji róż­nych ga­lak­tyk. Jed­nak, choć opis tego świa­ta jest fa­scy­nu­ją­cy, nie prze­ko­nu­ją mnie nie­któ­re po­my­sły nar­ra­cyj­ne, przy­kła­do­wo wstą­pie­nie Janka do Floty jest co naj­mniej na­cią­ga­ne.

Ogól­nie wpro­wa­dze­nie po­sta­ci i sy­tu­acji kon­flik­to­wej po­mię­dzy Janem a pi­ja­nym męż­czy­zną (który się oka­zu­je po­li­cjan­tem) jest mocno nie­spój­ne z resz­tą opo­wia­da­nia – ow­szem, wpro­wa­dza to jakiś dy­na­mizm (plus za od­nie­sie­nie do sta­rych fil­mów) – ale jed­no­cze­śnie cier­pi na tym lo­gi­ka. Przy­kła­do­wo: skąd wła­ści­wie po­li­cjant wie, gdzie szu­kać Janka?

Ogól­nie scena noc­nej przy­go­dy Janka i So­na­ty zdaje się być do­dat­kiem, który nie wnosi istot­ne­go ele­men­tu do głów­ne­go wątku bitwy ko­smicz­nej. Także scena współ­ży­cia przed roz­łą­ką – zdaje się być wpro­wa­dzo­ną na siłę i nie­zbyt do­brze na­pi­sa­ną.

Do­dat­ko­wo, dia­lo­gi po­sta­ci wy­da­ją się tro­chę sztucz­ne i nie­na­tu­ral­ne. 

 

W tek­ście jest sporo drob­nych błę­dów, ale nie będę ich wy­pi­sy­wał, podam tylko przy­kład:

wozy trans­mi­syj­ne – gdy po­win­ny być stat­ki trans­mi­syj­ne

 

Parę razy prych­ną­łem przy lek­tu­rze śmie­chem, choć nie było to chyba za­mie­rze­niem au­to­ra,

przy­kła­do­wo wtedy gdy wy­bi­ła "go­dzi­na dwu­dzie­sta czasu mię­dzy­gwiezd­ne­go, żadna ze stron nie po­dej­mo­wa­ła dzia­łań. Żoł­nie­rze mieli czas na od­po­czy­nek i sen."

Trud­no mi wy­obra­zić sobie, żeby im­pe­rium z innej ga­lak­ty­ki re­spek­to­wa­ło ziem­skie normy go­dzin snu, jest to tak ab­sur­dal­ne, że aż śmiesz­ne.

 

Głów­ną część tek­stu zaj­mu­je opis zma­gań ko­smicz­nych flot i tu nie dodam ni­cze­go no­we­go, czego by już Kro­kus nie za­uwa­żył. Mnie oso­bi­ście ta na­wa­lan­ka w ko­smo­sie po pro­stu de­ner­wo­wa­ła swoją na­iw­no­ścią i ana­chro­nicz­no­ścią – ale cóż, można by to obro­nić, gdyby zo­sta­ło to w spo­sób in­try­gu­ją­cy opo­wie­dzia­ne, nie­ste­ty to ku­le­je na wszyst­kich moż­li­wych po­zio­mach.

 

Tekst jako ca­łość nie­ste­ty mnie nie po­rwał, choć nie można mu od­mó­wić pew­ne­go ro­dza­ju po­ten­cja­łu – tyle, że prak­tycz­nie trze­ba by w nim wy­mie­nić… wszyst­ko. Po­now­nie roz­ło­żyć na kloc­ki – po­mysł, bo­ha­te­ro­wie, fa­bu­ła, nar­ra­cja, język, dia­lo­gi – przyj­rzeć się każ­de­mu z ele­men­tów z osob­na i spró­bo­wać po­skła­dać je na nowo – a może coś in­te­re­su­ją­ce­go by z tego wy­szło.

 

Pi­sa­nie to wiecz­na nauka, więc uwa­żam, że jeśli od­ro­bisz lek­cje, to w przy­szło­ści Twoje tek­sty będą znacz­nie lep­sze!

I tu się zgo­dzę z Kro­ku­sem – o wiele bar­dziej po­do­bał mi się inny Twój tekst, ale to nie zna­czy, że nie ro­bisz po­stę­pów – wy­da­je mi się, że cza­sem można pójść ja­kimś utwo­rem w bok czy wręcz – wstecz – a mimo to, się roz­wi­jać, czego Ci z ca­łe­go serca życzę.

 

Po­zdra­wiam i pod­pi­su­ję się pod kro­ku­so­wy­mi ży­cze­nia­mi po­wo­dze­nia w dal­szej pracy twór­czej!

 

 

en­tro­pia nigdy nie ma­le­je // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Jim ale wy po­tra­fi­cie super ko­men­to­wać. Ja w trak­cie czy­ta­nia my­śla­łem sobie “a o tym muszę wspo­mnieć…” a na końcu po­za­po­mi­na­łem te rze­czy.

Chyba tak bar­dzo źle nie było?

 

Jesz­cze do Fe­nik­sa;

bar­dzo przy­po­mi­nasz mi sie­bie sprzed nie wiem może pół roku. Idziesz tą samą drogą. Nie pod­da­waj się a bę­dzie do­brze. Myślę, że mógł­bym dać ci wiele rad może nawet zro­bię to teraz:

– nie opi­suj, pokaż!

– mu­sisz mieć fajny po­mysł, coś ta­kie­go o czym nikt jesz­cze nigdy nie po­my­ślał

– pa­mię­taj o lo­gi­ce

– każde, każde!!! zda­nie ma być do­pro­wa­dzo­ne nie­mal do per­fek­cji

– nie spiesz się, w pi­sa­niu po­śpiech jest ab­so­lut­nie nie po­żą­da­ny

– za­sta­nów się czy to co pi­szesz jest dla fa­bu­ły po­trzeb­ne 

 

po­wo­dze­nia!!!

Je­stem nie­peł­no­spraw­ny...

Przy­kro mi to mówić, ale opis dzia­łań wo­jen­nych nie jest w sta­nie wy­wo­łać we mnie choć­by krzty za­cie­ka­wie­nia, nawet jeśli w tle roz­gry­wa­ją się ludz­kie dra­ma­ty.

Wy­ko­na­nie po­zo­sta­wia wiele do ży­cze­nia.

 

– Hej, blon­dy­na, kto cię dyma, jak mnie nima? → – Hej, blon­dy­na, kto cię dyma, jak mnie ni ma?

 

po­ło­ży­li się więc od razu do łóżka. Ro­ze­bra­li się zo­sta­jąc je­dy­nie w bie­liź­nie… → Czy do­brze ro­zu­miem, że naj­pierw legli w łóżku, a potem, już leżąc, ro­ze­bra­li się?

 

– Zresz­tą … → Zbęd­na spa­cja przed wie­lo­krop­kiem.

 

ani­hi­lu­jąc je ekra­na­mi ani­hi­la­cyj­ny­mi… → Nie brzmi to naj­le­piej. 

 

Le­cie­li w zwar­tym szyku, do­la­tu­jąc wkrót­ce na pole bitwy. → Jak wyżej.

 

wy­strze­li­li swoje tor­pe­dy fo­to­no­we. Po zrzu­ce­niu tor­ped za­wró­ci­li i le­cie­li w stro­nę lot­ni­skow­ca, a Janek kątem oka do­strzegł, że jego tor­pe­da tra­fi­ła… → Czy to ce­lo­we po­wtó­rze­nia?

 

Tra­fi­łem cię, su­kin­sy­nu – po­my­ślał z sa­tys­fak­cją. → Zbęd­na pół­pau­za przed my­śle­niem.

Pro­po­nu­ję: Tra­fi­łem cię, su­kin­sy­nu – po­my­ślał z sa­tys­fak­cją.

Tu znaj­dziesz wska­zów­ki, jak można za­pi­sy­wać myśli bo­ha­te­rów.

 

Ich na­zwi­ska to … → Zbęd­na spa­cja przed wie­lo­krop­kiem.

 

to obe­tnę ci pre­mię. → …to obe­tnę ci pre­mię.

 

prze­le­cia­ły z wiel­ką szyb­ko­ścią przez pola mi­no­we przez ich śro­dek… → Czy to ce­lo­we po­wtó­rze­nie?

 

tor­pe­dow­com, które strą­ca­no jak kacz­ki. Janek do­strzegł swój cel, nie zdą­żył jed­nak od­pa­lić tor­pe­dy fo­to­no­wej. Jego tor­pe­do­wiec zo­stał… → Czy to ce­lo­we po­wtó­rze­nia?

 

jedna z Gwiazd Śmier­ci znaj­du­ją­ca się na kra­wę­dzi linii tych strasz­li­wych ma­szyn znaj­du­ją­cych się… → Nie brzmi to naj­le­piej.

 

Le­cą­ce z lewej stro­ny me­te­ory­ty prze­le­cia­ły z ogrom­ną pręd­ko­ścią… → Jak wyżej.

 

gdy pan­cer­ni­ki Ta­ran­tu­lan i Mlecz­nych Dro­go­wców zbli­ży­ły się nie­bez­piecz­nie bli­sko por­ta­lu… → Jak wyżej.

 

prze­by­wa­ją­cy na jed­no­st­ce OIFM ,, Alek­san­der Pusz­kin’’ → Zbęd­na spa­cja po otwar­ciu cu­dzy­sło­wu.

 

roz­ka­zał Yama­mo­to do ob­słu­gi na­daj­ni­ka ta­chio­no­we­go… → …roz­ka­zał Yama­mo­to ob­słu­dze na­daj­ni­ka ta­chio­no­we­go

Roz­kaz wy­da­je się komuś, nie do kogoś.

 

Oj­ciec żoł­nie­ża włą­czył urzą­dze­nie.Oj­ciec żoł­nie­rza włą­czył urzą­dze­nie.

Fe­nik­sie­103, bój się bogów!!!

 

…po­wie­dział oj­ciec pi­lo­ta do swej żony… → Zbęd­ny za­imek – czy mó­wił­by to do cu­dzej żony.

 

przy­glą­da­li się na ostat­nią scenę dra­ma­tu… → …przy­glą­da­li się ostat­niej sce­nie dra­ma­tu

Przy­glą­da­my się cze­muś, nie na coś. Na coś można spoj­rzeć lub po­pa­trzeć.

 

był to wy­raź­ny hołd zło­żo­ny dla na­ukow­ca. → …był to wy­raź­ny hołd zło­żo­ny na­ukow­co­wi

Hołd skła­da się komuś, nie dla kogoś.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Hej, Kro­kus, da­wi­diq 150, Jim.

Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie opo­wia­da­nia, ko­men­ta­rze i cenne uwagi. Na pewno wska­zów­ki wezmę do serca. Dzię­ki rów­nież za ży­cze­nia, choć chyba za nie się nie dzię­ku­je, ale ja staję się coraz mniej prze­sąd­ny :).

Hej, re­gu­la­to­rzy, rów­nież dzię­ku­ję.

Błędy po­pra­wię, więk­szość po­wtó­rzeń sam wy­ła­pa­łem, ale byłem już tak zmę­czo­ny i znie­chę­co­ny ich po­pra­wia­niem, że z le­ni­stwa ich już nie usu­wa­łem, no teraz tro­chę od tek­stu od­po­czą­łem i je wy­eli­mi­nu­ję. W przy­szło­ści będę po­pra­wiał tekst do skut­ku.

Co do tego żoł­nie­rza, to rze­czy­wi­ście ja­kieś siły wyż­sze, bo World by nie pod­kre­ślił na czer­wo­no? Pi­sząc dłu­go­pi­sem na pewno bym ta­kie­go błędu nie zro­bił.

Po­zdra­wiam

Fe­nik­s103.

au­da­ces for­tu­na iuvat

Bar­dzo pro­szę, Fe­nik­sie. Cie­szę się, że uzna­łeś uwagi za przy­dat­ne. 

Po­zo­sta­ję z na­dzie­ją, że Twoje przy­szłe opo­wia­da­nia okażą się dla mnie znacz­nie cie­kaw­sze i zde­cy­do­wa­nie le­piej na­pi­sa­ne. Po­wo­dze­nia! :)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

fe­nik­s103

Pierw­szy raz mia­łem oka­zję czy­tać Twój tekst, więc nie­któ­re ele­men­ty stylu są dla mnie za­ska­ku­ją­ce. 

Opo­wia­da­nia ewi­dent­nie wpi­su­je się w ka­te­go­rię space opera i jego roz­mach oraz nie­rzad­ko na­iw­ność wpi­su­ją się w ten ga­tu­nek. Już sam pierw­szy aka­pit brzmi, jakby w rytm mu­zy­ki lon­dyń­skiej or­kie­stry przez ekran prze­wi­ja­ły się żółte li­ter­ki ze wstę­pem do filmu. Dalej nie­ste­ty masz wiele błę­dów i nie­ści­sło­ści, a wspo­mnia­na wcze­śniej na­iw­ność cza­sem aż boli. Więk­szość tych ele­men­tów omó­wi­li już Kro­kus, Jim albo Re­gu­la­to­rzy, więc nie będę się po­wta­rzał. Sku­pię się na kon­kret­nym wątku, a mia­no­wi­cie na świa­to­twór­stwie.

Masz tu, au­to­rze, po­skle­ja­ne ze sobą ele­men­ty, które aż pro­szą o roz­mon­to­wa­nie i prze­my­śle­nie. Po pierw­sze – pi­szesz, że jest 31 wiek. Na mój ułom­ny ma­te­ma­tycz­nie rozum to bę­dzie ja­kieś ty­siąc lat na­przód. W związ­ku z tym nie wy­ko­na­łeś, au­to­rze, pod­sta­wo­wej pracy, jaką po­win­no być za­da­nie sobie py­ta­nia – jacy mogą, Twoim zda­niem, być lu­dzie za ty­siąc lat? Po­myśl o tym – ty­siąc lat to szmat czasu. Zo­bacz, jak bar­dzo zmie­ni­ła się umy­sło­wość i spo­sób po­strze­ga­nia świa­ta od roku 1023 do 2023. Bio­rąc pod uwagę obec­ne tempo roz­wo­ju spo­łecz­ne­go i tech­no­lo­gii nie są­dzisz, że lu­dzie z roku 3033 po­win­ni od nas jakoś się róż­nić? W Twoim opo­wia­da­niu są oni tacy sami, jak my. Za­cho­wu­ją się do­kład­nie tak samo, a nawet mówią do­kład­nie tak samo (po­mi­ną­łeś rów­nież kwe­stię ewo­lu­cji ję­zy­ka). Oczy­wi­ście nie można nad­mier­nie udzi­wiać swo­ich wy­my­słów. Opo­wia­da­nie a w nim po­stę­po­wa­nie bo­ha­te­rów nadal muszą być dla czy­tel­ni­ka zro­zu­mia­łe. Mo­głeś jed­nak po­ku­sić się o wpro­wa­dze­nie jakiś ele­men­tów kul­tu­ro­wych lub ję­zy­ko­wych od­mien­nych od dzi­siej­szej normy. Choć­by jako ozdob­nik, który po­zwo­lił­by czy­tel­ni­ko­wi bar­dziej od­róż­nić wiek obec­ny od tego fu­tu­ry­stycz­ne­go.

To samo do­ty­czy kwe­stii tech­no­lo­gii. Tutaj tego za­da­nia nie wy­ko­na­łeś rów­nież. Ow­szem, wpro­wa­dze­nie Gwiaz­dy Śmier­ci, na­pę­du na ta­chio­ny, ko­smicz­ne wojny itd. To wszyst­ko są ele­men­ty, które wsta­wia­ją opo­wia­da­nie na półkę ze space opera, ale nadal nie two­rzą spój­ne­go świa­ta przy­szło­ści. To tro­chę tak, jak­byś do opo­wia­da­nia o śre­dnio­wie­czu wrzu­cił czoł­gi, któ­re­go za­ło­gi nadal mó­wi­ły­by starą, ar­cha­icz­ną pol­sz­czy­zną. Już w pierw­szej sce­nie, gdy po­ja­wi­ło się okre­śle­nie “ra­dio­wo­zy”, świat prze­stał mi się kleić. Oczy­wi­ście nie jest wy­klu­czo­ne, że za ty­siąc lat uli­ca­mi będą jeź­dzić ra­dio­wo­zy, ale cięż­ko mi w to uwie­rzyć, że bę­dzie to funk­cjo­no­wać tak samo, jak dzi­siaj.

Dla­te­go mam dla Cie­bie, au­to­rze, za­da­nie ;) Po­myśl sobie wpierw, co ozna­cza ist­nie­nie w świe­cie opo­wia­da­nia ra­dio­wo­zu? Jako ra­dio­wóz ro­zu­mie­my po­jazd, być może ko­ło­wy, któ­re­go uży­wa­ją służ­by po­rząd­ko­we. Samo to im­pli­ku­je wiele ele­men­tów. Po pierw­sze – w tym świe­cie ist­nie­je prze­stęp­czość. To ozna­cza, że ludz­kość nie zmie­ni­ła się nad­mier­nie, nadal nurza się w swo­jej ma­łost­ko­wo­ści i od­da­je hołd naj­niż­szym in­stynk­tom. Po dru­gie – lu­dzie po­trze­bu­ją po­jaz­dów, aby się prze­miesz­czać. Czyli nie zdo­by­li super mocy, nie na­uczy­li się an­ty­gra­wi­ta­cji itp. A zatem nie są aż tak za­awan­so­wa­ni, jak mo­gło­by się zda­wać. I można by to roz­k­mi­niać dalej na mi­lion spo­so­bów. Za­da­nie po­le­ga na tym – weź sobie kilka in­nych ele­men­tów opo­wia­da­nia i prze­ana­li­zuj w ten spo­sób z kart­ką i dłu­go­pi­sem w ręku. Gwa­ran­tu­ję, że efek­ty świa­to­twór­cze za­sko­czą Cie­bie sa­me­go.

Ja oso­bi­ście uwiel­biam takie ła­mi­głów­ki. Za każ­dym razem, kiedy wy­my­ślam jakiś nowy świat, szcze­gól­nie s-f, wpa­dam w pew­ne­go ro­dza­ju szał. Po­wsta­ją ster­ty no­ta­tek, z półek wy­fru­wa­ją książ­ki w po­szu­ki­wa­niu in­spi­ra­cji i wie­dzy, a in­ter­net nie na­dą­ża z wy­plu­wa­niem baj­tów ;)

Ale się roz­pi­sa­łem. Wy­bacz, pro­szę, wo­do­lej­stwo. Chcia­łem tylko się po­dzie­lić prze­my­śle­nia­mi i po­ra­dą, które, mam na­dzie­ję, po­mo­gą Ci w pracy nad ko­lej­ny­mi tek­sta­mi.

XXI cen­tu­ry is a fuc­king fa­ilu­re!

Hej, Caern.

Dzię­ki za pod­rzu­ce­nie kilku cie­ka­wych sztu­czek i tri­ków, które są przy­dat­ne w pi­sa­niu opo­wia­dań. Jed­nym sło­wem jak za­wsze, praca, praca, praca. Ale jeśli ktoś to lubi, to czemu nie?

Po­zdra­wiam.

Fe­nik­s103.

au­da­ces for­tu­na iuvat

Prze­czy­ta­łem i tak z jed­nej stro­ny akcja leci na łeb na szyję do przo­du. Z dru­giej nie­któ­re sceny są cy­ta­ta­mi z fil­mów np uciecz­ka przed po­ści­giem do bura wer­bun­ko­we­go na którą zwró­cił uwagę Jim to cytat z “Le­gio­ni­sty” w któ­rym grał van Dame ;)  Z trze­ciej stro­ny na­pę­dza­ła mnie cie­ka­wość, bo cały cykl moich opo­wia­dań o ma­ją­cym nie­ko­niecz­nie równo pod su­fi­tem ad­mi­ra­le Ha­kel­be­rze Ana­ti­dae na­pę­dzał po­dob­ny sche­mat “on ko­chał ją i za jej krzyw­dy…” A że tam i tu też był ko­smos gwiezd­ne bitwy itd. Chcia­łem zo­ba­czyć, jak to piszą inni. 

 

Sama bitwa tro­chę jak walki lot­ni­skow­ców na Pa­cy­fi­ku, ale bar­dziej ko­ja­rzy­ło mi się to z bitwą li­nio­wą sprzed epoki na­po­le­oń­skiej. Dwie stro­ny stają na­prze­ciw­ko sie­bie i strze­la­ją z nie­ca­łych stu me­trów. Pry­wat­nie bitwy li­nio­we i wojnę oko­po­wą uwa­żam za prze­jaw nie­mo­cy in­te­lek­tu­al­nej i tech­no­lo­gicz­nej wal­czą­cych stron. Mimo tego twoja bitwa mo­gła­by się obro­nić, gdyby w ta­gach po­ja­wił się #humor#. Prze­rwy w walce bo czas na mię­dzy­gwiezd­ny faj­rant, nazwa jed­nost­ki fla­go­wej by wpie­nić pre­zen­te­rów CNN  to tro­chę bawi, choć nie wiem, czy było za­mie­rzo­ne. 

 

No i jesz­cze scena koń­co­wa. 1000 lat do przo­du, “gwiaz­dy śmier­ci” a ręki nie po­tra­fią zre­kon­stru­ować albo choć dać ro­bo­tycz­nej? No ok to mnie zdzi­wi­ło, ale to twój świat i ty usta­lasz jego me­cha­ni­kę.

 

Widzę po­ten­cjał ale, co z nim zro­bisz…

za­koń­czył spo­tka­nie szef SNN ← SNN czy CNN?, bo wcze­śniej było CNN, a dalej jest SNN 

Prze­czy­ta­łem ca­łość. Sorry, but no com­ment.

 

Hej, MPJ 78.

 

Oj, jesz­cze ktoś czyta :) Dzię­ki za uwagi do tek­stu.

Nazwa jed­nost­ki fla­go­wej rze­czy­wi­ście miała być hu­mo­ry­stycz­na, całe za­koń­cze­nie miało takie być. W sumie to oba, bo idąc za przy­kła­dem do­brych fil­mów po­sta­no­wi­łem dać jesz­cze ,,scenę po na­pi­sach’’.

Rze­czy­wi­ście więk­szość tek­stu miała być na po­waż­nie, jed­nak obie koń­ców­ki hu­mo­ry­stycz­ne. Wi­docz­nie tak się nie da, być dwie trze­cie po­waż­nym, na ko­niec za­baw­nym. Albo rybka, albo akwa­rium.:)

No i jesz­cze scena koń­co­wa. 1000 lat do przo­du, “gwiaz­dy śmier­ci” a ręki nie po­tra­fią zre­kon­stru­ować albo choć dać ro­bo­tycz­nej?

Po­tra­fią, ale nie wszyst­kich na to stać, przy­naj­mniej w tym wy­my­ślo­nym świe­cie.

Jed­nak tym, co mnie bar­dzo smuci, to to, że nikt nie do­strzegł po­ten­cjal­ne­go udzia­łu mo­je­go opo­wia­da­nia w kon­kur­sie, i to w dwóch.

Za­koń­cze­nie pierw­sze Honor wśród zło­dziei.

Za­koń­cze­nie dru­gie Kon­kurs kar­na­wa­ło­wy.

Oczy­wi­ście śpie­szę z wy­ja­śnie­niem, że w jed­nym przy­pad­ku nie jest to fan­ta­sy, a w dru­gim jest za mało ko­me­dii, ale to taki mój ukłon w stro­nę or­ga­ni­za­to­rów kon­kur­sów i chcia­łem za­uwa­żyć, że je­stem na bie­żą­co.

Po­zdra­wiam.

Fe­nik­s103.

 

au­da­ces for­tu­na iuvat

Hej, Ko­ala­75.

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie tek­stu i wy­ła­pa­nie błędu.

au­da­ces for­tu­na iuvat

Dla mnie jest tu pro­blem z ga­tun­kiem. Skoro to ma być SCIEN­CE fic­tion, to nie po­win­no lek­ce­wa­żyć pod­staw "sca­jen­sa" (vide Asi­mov, Lem, i inni). Tym­cza­sem hi­po­te­tycz­ne ta­chio­ny, po­ru­sza­jąc się z pręd­ko­ścią więk­szą od świa­tła, co­fa­ją się w cza­sie. I całą twoją akcję dia­bli biorą.

Hej, SPW.

Za­zna­czy­łem w ta­gach, że to space opera, a w tego ro­dza­ju opo­wia­da­niach naukę trak­tu­je się ulgo­wo.

au­da­ces for­tu­na iuvat

Zga­dzam się z przed­pi­ś­ca­mi. Mnie też zdzi­wi­ło, że mimo upły­wu tylu wie­ków, Zie­mia i lu­dzie wy­glą­da­ją wła­ści­wie tak samo. Tylko wię­cej ho­lo­gra­mów. Janek wpada do punk­tu re­kru­ta­cyj­ne­go i już jest żoł­nie­rzem. Przyj­mu­ją wszyst­kich, jak leci, nawet nie py­ta­ją o wiek? Nie spraw­dzi­li, czy Janek nie jest chory fi­zycz­nie ani psy­chicz­nie? I w ciągu kilku go­dzin zo­sta­je pi­lo­tem, w ogóle nie musi tre­no­wać ani się szko­lić? Nie­wia­ry­god­nie to wszyst­ko wy­glą­da.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Nowa Fantastyka