- Opowiadanie: BosmanMat - Buria

Buria

Opo­wia­da­nie jest in­spi­ro­wa­ne i osa­dzo­ne w czymś mocno wzo­ro­wa­nym na po­wsta­niu li­sto­pa­do­wym, jed­nak nie dzie­je się w rze­czy­wi­sto­ści hi­sto­rycz­nej i nie trzy­ma się ści­śle chro­no­lo­gii, szcze­gó­ły hi­sto­rycz­ne nie są ze sobą w wielu miej­scach spój­ne (np. Dwo­rzec Wie­deń­ski zo­stał wy­bu­do­wa­ny kil­ka­na­ście lat po za­koń­cze­niu po­wsta­nia).

Bar­dzo dzię­ku­ję za nie­oce­nio­ną betę Am­bush, Radek i Old­Gu­ard! Bez Wa­szej po­mo­cy, to opo­wia­da­nie by­ło­by o wiele gor­sze :)

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Buria

Ciem­ność ustę­po­wa­ła mdłe­mu świa­tłu są­czą­ce­mu się przez szcze­li­nę, opor­nie wy­do­by­wa­jąc z mroku za­ry­sy wy­po­sa­że­nia. De­kokt nie­ubła­ga­nie wy­ry­wał go z ka­ta­to­nicz­nych objęć Mor­fe­usza. Na ni­to­wa­nej, pan­cer­nej pły­cie przed jego twa­rzą przy­pię­to ob­ra­zek. Ry­szard nie pa­mię­tał już, czy było to zdję­cie, czy pocz­tów­ko­wa akwa­re­la. Nie pa­mię­tał nawet, jak wy­glą­da­li lu­dzie, któ­rzy byli tam przed­sta­wie­ni.

Zwie­sił głowę na pier­si. Nie­ja­sno ko­ja­rzył, że ob­ra­zek przed­sta­wiał kogoś waż­ne­go. Nie mógł się sku­pić. Rze­czy­wi­stość wokół nie wy­da­wa­ła się bar­dziej re­al­na od ma­ja­ka sen­ne­go. Kim oni byli, ci lu­dzie na akwa­re­li? Oni? Czemu to mia­ła­by być akwa­re­la? Spró­bo­wał uchwy­cić ob­ra­zek prawą ręką, ale kikut lewej tkwił za­klesz­czo­ny mocno w ja­kimś urzą­dze­niu. Iry­tu­ją­cy dźwięk świ­dro­wał uszy ma­szy­ni­sty. Gdzie jest? Ro­zej­rzał się zdez­o­rien­to­wa­ny. Szarp­nął się mocno i syk­nął z bólu.

Ktoś ude­rzył pię­ścią w me­ta­lo­wy kor­pus. Krzyk­nął coś na ze­wnątrz.

…PO­TWIER­DZIĆ GO­TO­WOŚĆ STOP PO­TWIER­DZIĆ GO­TO­WOŚĆ STOP…

Prze­ni­kli­wy pisk te­le­gra­fu w końcu przedarł się do jego świa­do­mo­ści. Ból nasilał się po­wo­li. Ry­szard miał wra­że­nie, że w ki­ku­ty ręki i nóg wbi­ja­ją się ty­sią­ce ma­lut­kich, ostrych igie­łek, że wnętrz­no­ści szar­pią mu setki brud­nych, po­rdze­wia­łych gwoź­dzi…

MOR­FI­NA­STOP – od­po­wie­dział, nie za­uwa­ża­jąc, że po­mi­nął pauzę po­mię­dzy sło­wa­mi.

Po zda­ją­cej się trwać nie­skoń­czo­ność chwi­li spły­nę­ło na niego bło­gie otę­pie­nie. Ob­wisł w trzy­ma­ją­cych go uprzę­żach. Nos swę­dział go po­twor­nie, ale nie mógł do­się­gnąć nim żad­nej kra­wę­dzi, o którą mógł­by się po­dra­pać. Zdał sobie spra­wę, że świa­tło, nikłe we wnę­trzu ma­szy­ny, mu­sia­ło to­wa­rzy­szyć sło­necz­ne­mu dniu, uśmiech­nął się. To była miła myśl. Gdzieś na ze­wnątrz śpie­wał ptak. Wśród zwy­kłe­go smro­du sma­rów, dymu i wy­zie­wów z pieca wy­czuł nikłą, przy­tłu­mio­ną woń świe­żo ścię­tej trawy.

BURIA 1 PO­TWIER­DZIĆ GO­TO­WOŚĆ STOP – Ope­ra­tor spo­lsz­czył ro­syj­ską nazwę.

PO­TWIER­DZAM STOP

Ktoś po­kle­pał grubą, pan­cer­ną płytę. Nie­kie­dy to­wa­rzy­szą­cych pa­ro­wej ma­szy­nie kro­czą­cej żoł­nie­rzy na­cho­dzi­ła po­trze­ba pewnej piesz­czo­tli­wo­ści. Urzą­dze­nia takie zwano z an­giel­ska dred­no­ta­mi. Krzy­cze­nie do za­mknię­te­go w sta­lo­wej pusz­ce i ekra­no­wa­ne­go ma­szy­ni­sty za­zwy­czaj nie po­zwa­la­ło na na­wią­za­nie kon­tak­tu w bi­tew­nym zgieł­ku. Trze­ba by­ło­by wrzesz­czeć wprost do wą­skie­go wi­zje­ra. Nie bez zna­cze­nia było też to, że czło­wiek, za­mro­czo­ny bólem, mor­fi­ną i che­micz­ny­mi wy­wa­ra­mi, za­mknię­ty w sta­lo­wym dred­no­cie, czę­sto nie ro­zu­miał ni­cze­go poza pro­sty­mi, bez­po­śred­ni­mi ko­mu­ni­ka­ta­mi.

Teraz jed­nak, w wiej­skiej ciszy, do­cie­ra­ły do Ry­szar­da uryw­ki zdań. Zda­wa­ło mu się, że ktoś po­wie­dział coś o wy­sa­dzo­nych to­rach albo za­trzy­ma­niu po­cią­gu.

ZA­BU­DO­WA­NIA NA WPROST STOP AZY­MUT 23 STOP NA­PRZÓD MARSZ STOP WY­SO­KIE RY­ZY­KO KON­TAK­TU STOP MOŻ­LI­WE FU­GA­SY STOP – ode­brał prze­ka­za­ny te­le­gra­fem roz­kaz.

„Wszyst­ko, żeby tylko nie prze­sta­li po­da­wać leków” – po­my­ślał Ry­szard.

Przy­cią­gnął lewą dło­nią sze­ro­ko­ką­to­wy pe­ry­skop. Ból wciąż mro­czył jego myśli. Na wprost zo­ba­czył kilka cha­łup o drew­nia­nych, bie­lo­nych wap­nem ścia­nach, kry­tych gru­by­mi, zbrą­zo­wia­ły­mi strze­cha­mi. W pod­cie­niu wi­sia­ły dłu­gie rzędy grabi, motyk i in­nych na­rzę­dzi rol­ni­czych.

Zwięk­szył przy­pływ po­wie­trza do pieca, pod­no­sząc tem­pe­ra­tu­rę. Usta­lił po­żą­da­ny kie­ru­nek, uży­wa­jąc go­nio­me­tru. Usły­szał cha­rak­te­ry­stycz­ny, cichy gwizd pary prze­pły­wa­ją­cej przez złą­cze za tur­bi­ną. “Wada kon­struk­cyj­na, trze­ba to było po­pra­wić” – po­my­ślał od­ru­cho­wo. Gdy po chwi­li wska­zów­ka ze­ga­ro­we­go ci­śnie­nio­mie­rza zna­la­zła się w polu wska­zu­ją­cym na go­to­wość ope­ra­cyj­ną, na­ka­zał ma­szy­nie ru­szyć na­przód. Sama myśl o sprze­ci­wie­niu się roz­ka­zo­wi na­pa­wa­ła go prze­ra­że­niem.

Po­wo­li do­cho­dził do sie­bie, do­tknął nie­przy­jem­nej, jakby śli­skiej skóry bli­zny na lewej po­ło­wie twa­rzy. Prze­cią­gnął ręką po tor­sie wzdłuż zgru­bie­nia, które po­zo­sta­ło po ope­ra­cji przy­sto­so­wu­ją­cej. Nie zbo­czył dło­nią na dal­sze skazy, które po­zo­sta­wił na jego ciele pro­ces “ob­rób­ki” ma­szy­ni­sty.

Wy­su­nię­ty ob­ser­wa­tor ko­ry­go­wał kurs, po­da­jąc ko­lej­ne war­to­ści. Ry­szard po­dej­rze­wał, że jest pro­wa­dzo­ny grun­to­wą drogą, ale nie miał czasu ani moż­li­wo­ści zer­k­nąć w pe­ry­skop. Tępy ból, po­mi­mo leków, pul­so­wał mu w skro­niach i po­ty­li­cy, ale nie li­cząc od­re­al­nie­nia i wrażenia nie­na­tu­ral­nej obo­jęt­no­ści, czuł się coraz le­piej.

“Na zdję­ciu chyba było dziec­ko” – po­my­ślał. “Po co je tu za­wie­szo­no?”

Nagle huk­nął strzał, a po nim po­wie­trze roz­darł strasz­ny, nie­ar­ty­ku­ło­wa­ny krzyk. Świat na chwi­lę za­marł, przez se­kun­dę było tak cicho, że Ry­szard mógł­by przy­siąc, iż sły­szy kra­ka­nie krą­żą­cych w po­wie­trzu kru­ków. Potem strzel­cy od­po­wie­dzie­li ogniem.

AZY­MUT 342 STOP 50 ME­TRÓW STOP SPA­LIĆ STOP

Ry­szard od­ru­cho­wo na­ka­zał ma­szy­nie ru­szyć na­przód, od­su­nął od twa­rzy pe­ry­skop i za­mknął oczy. Ża­ło­wał, że nie może za­tkać uszu rę­ko­ma. Nie­ste­ty, lewa tkwi­ła mocno w ob­ję­ciach mie­dzia­nych kabli, gu­mo­wych rur i szkla­nych re­tort, a pra­wej po­trze­bo­wał. Gdy prze­był wy­zna­czo­ną od­le­głość, uru­cho­mił osa­dzo­ne pod kor­pu­sem ma­szy­ny dysze.

Ję­zy­ki pło­mie­ni omio­tły bu­dy­nek. Trzy­mał spust zbyt długo. Zużył zbyt wiele kosz­mar­nej, lep­kiej mie­szan­ki, ale cof­nął ramię, do­pie­ro gdy ustał ostat­ni pi­skli­wy krzyk.

Stał tak jesz­cze chwi­lę, me­ta­lo­wy gi­gant, się­ga­ją­cy nie­mal da­chów nie­zbyt wy­so­kich, wiej­skich domów, któ­re­go ma­szy­ni­sta sta­rał się nie my­śleć o lu­dziach, któ­rzy wła­śnie z jego ręki stra­ci­li życie. Ogień, który wznie­cił, za­czy­nał już tra­wić drew­nia­ne dachy są­sied­nich bu­dyn­ków.

“To Buria. To wszyst­ko Buria” – po­my­ślał ma­szy­ni­sta, sta­ra­jąc się nie pa­trzeć na wi­szą­cą przed nim gra­fi­kę. “Ja nic nie zro­bi­łem”.

Wszę­dzie wokół sły­chać było strza­ły i krzy­ki. Ry­szard po­wta­rzał raz za razem se­kwen­cję. Na­przód marsz, wy­so­ki kąt, bez­dusz­ne splu­nię­cie mio­ta­cza. Za każ­dym razem sły­szał, jak za jego ple­ca­mi żoł­nie­rze wy­wa­ża­ją drzwi, do­cie­ra­ły do niego wrza­ski ludzi wy­wle­ka­nych z cha­łup.

Szedł długo. Buria była prze­dłu­że­niem jego ciała. On nie mógł ist­nieć bez niej, tak samo jak ona bez niego. Po­ru­szał się od bu­dyn­ku do bu­dyn­ku, w pew­nym mo­men­cie kilka kul za­ło­mo­ta­ło o jego pan­cerz, ale nie mogło to wzru­szyć sta­lo­we­go po­two­ra. Krzyk­nę­ło wtedy dwóch albo trzech to­wa­rzy­szą­cych mu strzel­ców. Ry­szar­do­wi nie ka­za­no jed­nak nawet kontr­ata­ko­wać. Zu­chwa­łych chło­pów mu­sie­li po­kryć ogniem żoł­nie­rze.

W końcu, po ko­lej­nych do­mach i zu­ży­ciu pra­wie całej mie­szan­ki za­pa­la­ją­cej, te­le­gra­fi­sta prze­ka­zał mu ostat­ni roz­kaz.

ZA­BEZ­PIE­CZYĆ TYŁY STOP PE­RY­METR 280 80 STOP PO­DA­JE­MY ŚROD­KI PER­CEP­CYJ­NE STOP

PO­TWIER­DZAM STOP – Ry­szard za­ko­mu­ni­ko­wał otrzy­ma­nie roz­ka­zu.

Chwi­lę póź­niej spły­nę­ło na niego dziw­ne uczu­cie, lek­kie otę­pie­nie. Przy­cią­gnął pe­ry­skop. Stał na środ­ku piasz­czy­stej drogi. Przed sobą, po obu stro­nach drogi miał sze­ro­kie rży­ska scho­dzą­ce w dół ła­god­nych zbo­czy, w stro­nę da­le­kie­go lasu. Wy­mie­rzył w te­re­nie dwa punk­ty znaj­du­ją­ce się na wy­zna­czo­nych azy­mu­tach i za­czął prze­su­wać pe­ry­skop od jed­ne­go do dru­gie­go.

Długi czas sły­szał do­cho­dzą­ce zza ple­ców krzy­ki, ale nie przej­mo­wał się tym, lekko uśmiech­nię­ty. Nie wie­dział, ile czasu mi­nę­ło, nim ko­lej­na mik­stu­ra po­sła­ła go w długi sen.

 

***

 

Mogli prze­trans­por­to­wać Burię do Ła­zie­nek Kró­lew­skich wozem to­wa­ro­wym, jed­nak wy­bu­dzo­no go na Dwor­cu Wie­deń­skim. Nie za­mknię­to nawet pe­ro­nów, a je­dy­nie wy­dzie­lo­no miej­sce roz­ła­dun­ku i wy­ty­czo­no trasę prze­mar­szu. Ry­szard wi­dział więc w pe­ry­sko­pie tłum cy­wi­lów, prze­ty­ka­ny ko­lo­ro­wy­mi suk­nia­mi ko­biet. Wokół pa­no­wa­ło za­mie­sza­nie, gdy plu­ton to­wa­rzy­szą­cych dred­no­to­wi strzel­ców zbie­rał się do wy­mar­szu.

Wy­szli po­mię­dzy szpa­le­rem za­my­ka­ją­cych cza­so­wo zmi­li­ta­ry­zo­wa­ną stre­fę po­li­cjan­tów. Ten prze­marsz do Bel­we­de­ru miał być sy­gna­łem. Jego celem było po­ka­za­nie miesz­kań­com sto­li­cy Xię­stwa, że rząd wie i pod­jął sto­sow­ne środ­ki bez­pie­czeń­stwa.

Tylko dla­te­go uli­ca­mi wiel­kie­go mia­sta prze­ma­sze­ro­wał, oto­czo­ny przez pięć­dzie­się­ciu żoł­nie­rzy, dred­not okry­te­go nie­sła­wą Xią­żę­ce­go Re­gi­men­tu Pan­cer­ne­go. Lu­dzie pa­trzy­li na niego z za­trzy­my­wa­nych tram­wa­jów kon­nych. Gapie zbie­ra­li się na bal­ko­nach, a miesz­kań­cy wy­glą­da­li zza fi­ra­nek.

Burii wy­zna­czo­no po­ste­ru­nek na mo­ście, przy po­mni­ku So­bie­skie­go. Wraz z nim i jego fel­cze­rem, te­le­gra­fi­stą oraz me­cha­ni­kiem, po­zy­cję za­bez­pie­czał plu­ton pie­cho­ty li­nio­wej.

Po do­tar­ciu na miej­sce, Ry­szar­da utrzy­my­wa­no w szcze­gól­nym sta­nie, okre­śla­nym przez le­ka­rzy jako spły­co­na śpiącz­ka de­kok­to­wa. To­wa­rzy­szą­cy ma­szy­nie fel­czer mógł dzię­ki temu szyb­ko wpro­wa­dzić po­jazd do walki.

 

***

 

Pierw­szym, co usły­szał, była ka­no­na­da. Ktoś walił młot­kiem albo klu­czem w sta­lo­wy pan­cerz. Wokół roz­brzmie­wa­ły strza­ły, po­wie­trze prze­ci­na­ły gwizd­ki. Wiele osób krzy­cza­ło, jedni gło­śno i nie­ar­ty­ku­ło­wa­nie, inni z ostrą, roz­ka­zu­ją­cą pre­cy­zją. Po­mi­mo tego, ota­cza­ją­ca Ry­szar­da rze­czy­wi­stość wy­da­wa­ła się cicha, spo­koj­na. Nie prze­szka­dzał mu nawet stu­kot kul ło­mo­cą­cych o ni­to­wa­ny, sta­lo­wy pan­cerz.

Ma­szy­ni­sta chwi­lę zbie­rał się w sobie. Ból głowy ła­god­niał, więc fel­czer mu­siał podać mu mor­fi­nę, nie czekając na po­twier­dze­nie ak­tyw­no­ści. W pew­nym mo­men­cie zro­zu­miał dla­cze­go świat wy­da­wał mu się tak spo­koj­ny. Te­le­graf mil­czał. Pierw­szy raz gło­śne, roz­ka­zu­ją­ce piski nie wy­peł­nia­ły wnę­trza Burii. Ry­szard ro­zej­rzał się zdez­o­rien­to­wa­ny i prze­ra­żo­ny po skry­tym w mroku wnę­trzu po­jaz­du.

“Co robić?” – po­my­ślał.

Przy­cią­gnął ręką pe­ry­skop. Wi­dział przed sobą Xią­żę­cych żoł­nie­rzy. Z od­le­gło­ści nie po­tra­fił roz­róż­nić dys­tynk­cji. Nie­któ­rzy zda­wa­li się nosić na mun­du­rach pod­cho­rą­żow­skie, żółte patki. Strze­la­li w jego stro­nę. Spró­bo­wał się ro­zej­rzeć, ale nie mógł opu­ścić pe­ry­sko­pu tak, żeby zo­ba­czyć naj­bliż­sze oto­cze­nie.

Ry­szard sku­pił się na re­zo­nu­ją­cych w sta­lo­wej kon­struk­cji ude­rze­niach, cy­klicz­nie po­wta­rza­nych, jakby za­pę­tlo­nych. Roz­po­znał zna­jo­my kod.

WMN*

“Co to w ogóle zna­czy?” – po­my­ślał ma­szy­ni­sta.

Ból ustą­pił zu­peł­nie, ale nie to­wa­rzy­szy­ła mu zwy­kła obo­jęt­ność i se­pa­ra­cja od rze­czy­wi­sto­ści. Fel­czer mu­siał podać mu mor­fi­nę, ale nie po­zo­sta­łe leki… dla­cze­go?

Jego umysł za­czął otrzą­sać się z otu­ma­nie­nia. Zwy­mio­to­wał przed sie­bie. Przy­po­mniał sobie dwo­rek. Tak, jego dwo­rek, dzie­ciń­stwo! Prze­cież ukoń­czył Szko­łę Ry­cer­ską! Z pew­no­ścią pa­mię­tał służ­bę we Wło­szech, Hisz­pa­nii i Rosji. Przy­po­mniał sobie po­dró­że po wy­spach, gdzie pierw­szy raz zo­ba­czył pa­ro­we kotły i młoc­kar­nie. Życie w War­sza­wie, skła­da­nie pierw­sze­go, car­skie­go dred­no­ta, jego dzie­ła.

Pa­mię­tał też pro­test, akt oskar­że­nia, pożar ro­dzin­nej sie­dzi­by i aresz­to­wa­nie. Ki­ra­sje­rów, któ­rzy aresz­to­wa­li go i pod­pa­li­li jego dom. Dla nie­któ­rych car miał coś gor­sze­go niż ka­tor­ga.

Wtedy świa­tem Ry­szar­da wstrzą­snął ar­mat­ni wy­strzał. Kula ro­ze­rwa­ła nity jed­nej z pan­cer­nych płyt i od­gię­ła ją. Męż­czy­zna zmru­żył oczy i za­sło­nił je przed świa­tłem ga­zo­wej la­tar­ni. Przez powstałą szczelinę mógł po raz pierwszy od bardzo dawna oglądać świat, który nie był zniekształcony optyką peryskopu.

Spróbował ocenić sytuację. Ludzie w Xiążęcych mundurach walczyli ustawieni wśród parkowych drzew w luźnej tyralierze. Wokół niego, na dobrze przygotowanej barykadzie, walczyli rosyjscy żołnierze w błękitno-czerwonych mundurach. 

“Powstanie! Bunt” – pomyślał Ryszard. Zawahał się. Nieposłuszeństwo oznaczało ból, ale telegraf, zdejmujący z niego odpowiedzialność – milczał.

Na przedpolu kirasjerzy szar­żo­wa­li na ostrze­li­wu­ją­cych się po­wstań­ców. Po­la­cy bro­ni­li za­ja­dle pro­wi­zo­rycz­nie umoc­nio­nej ar­ma­ty. Maszynista rozpoznał te lśniące pancerze. Przed oczami jak żywi stanęli mu roześmiani, pijani żołdacy wlokący go po dziedzińcu przed jego domem. Wraz z uczuciami, pojawiła się wściekłość. Ludzka złość i żadza zemsty.

Buria był dred­no­tem sztur­mo­wym. Jego za­da­niem było nisz­cze­nie bu­dyn­ków, prze­bi­ja­nie się przez ścia­ny i mury. Dla­te­go na jego uzbro­je­nie skła­dał się młot uda­ro­wy i mio­tacz pło­mie­ni.

Ry­szard omiótł ogniem po­zy­cje to­wa­rzy­szą­cych mu żoł­nie­rzy i ru­szył do walki. Konie pło­szy­ły się przy gło­śnym sta­lo­wym mon­strum, a wier­ni Xię­ciu żoł­nie­rze gi­nę­li za­sko­cze­ni ata­kiem zza ple­ców. Gdy ru­szył w stro­nę po­wstań­ców, obej­rzał się. Zwró­cił uwagę na ciała fel­cze­ra i te­le­gra­fi­sty. Ten ostat­ni chyba zgi­nął, bro­niąc do­stę­pu do me­dy­ka, który wtedy apli­ko­wał Ry­szar­do­wi ko­lej­ne mik­stu­ry.

 

***

 

Jacyś lu­dzie, cy­wi­le i woj­sko­wi, świe­żym klaj­strem przy­le­pia­li do murów ob­wiesz­cze­nia. W od­da­li sztab­strę­bacz grał dźwięcz­ną nutę po­bud­ki. Nikt z przy­tom­nych w tej chwi­li nie mógł wie­dzieć, że wzy­wa­ją­ca do broni ode­zwa wkrót­ce ule­gnie za­po­mnie­niu, za­trze się w po­mro­ce dzie­jów.

Buria stał po­mię­dzy dwoma skrzy­dła­mi bia­łe­go, pię­tro­we­go bu­dyn­ku. Z drzew parku ota­cza­ją­ce­go Szko­łę Pod­cho­rą­żych w War­sza­wie spa­da­ły złote je­sien­ne li­ście. Wokół krzą­ta­li się bun­tow­ni­cy. Prze­bie­gał wzro­kiem od sto­ją­ce­go przed nim pod­cho­rą­że­go do przy­pię­tej akwa­re­li, która ja­kimś cudem, lekko tylko nad­pa­lo­na, utrzy­ma­ła się na miej­scu.

Ob­ra­zek przed­sta­wiał dziec­ko, może dwu­na­sto­let­nie. Ry­szard z ca­łych sił pró­bo­wał przy­po­mnieć sobie, kim jest ten czło­wiek, ale odu­rzo­ny nar­ko­ty­kiem i wciąż dzia­ła­ją­cy­mi, usy­pia­ją­cy­mi de­kok­ta­mi nie mógł od­na­leźć się we wła­snej pa­mię­ci. Czuł tylko, jak na widok tej uśmiech­nię­tej twa­rzy łzy na­pły­wa­ją mu do oczu.

Stał przed nim młody męż­czy­zna, ubra­ny w szary płaszcz z żół­ty­mi pat­ka­mi i ze skrzy­żo­wa­ny­mi bia­ły­mi ban­do­lie­ra­mi na pier­si, miał na gło­wie wy­so­kie czako z mo­sięż­nym orłem oko­lo­nym pro­mie­ni­stą au­re­olą.

Czy ten męż­czy­zna przed nim mógł być tą samą osobą, którą przed­sta­wia­ła akwa­re­la? Nagle na­brał pew­no­ści. Do oczu na­pły­nę­ły mu łzy. Wziął głę­bo­ki wdech, świe­że­go, czy­ste­go po­wie­trza.

“Zyg­munt” – po­my­ślał Ry­szard, przy­po­mniaw­szy sobie imię chło­pa­ka.

Pod­cho­rą­ży wy­cią­gnął się w górę i ze­rwał gra­fi­kę.

– Panie lejt­nan­cie! – krzyk­nął, po­ka­zu­jąc do­wód­cy akwa­re­lę. Ofi­cer wziął ją w rękę i scho­wał do chle­ba­ka.

– Zwy­kle wkła­da­ją im coś oso­bi­ste­go do środ­ka – po­wie­dział. – Ni­cze­go to chyba nie zmie­nia, pod­cho­rą­ży…

– Nie ro­zu­mie pan! – Żak z prze­ra­że­niem na twa­rzy wszedł w słowo prze­ło­żo­ne­mu. – To ja! Na tym ob­raz­ku!

Lejt­nant spoj­rzał na akwa­re­lę i na pod­wład­ne­go.

– Raj­ski, tak? – spy­tał. – Wasz oj­ciec nie uczył na uni­wer­sy­te­cie?

– Tak, panie lejt­nan­cie, me­cha­ni­ki. On po­dró­żo­wał po An­glii, oglą­dał tam różne ma­chi­ny, chciał potem u nas… Ale go wzię­li na ka­tor­gę!

Do­wód­ca nie spusz­czał wzro­ku z Zyg­mun­ta, na którego twarzy malowało się zaskoczenie i niedowierzanie.

– Fel­czer! – krzyk­nął w końcu oficer. – Uśpić ma­szy­ni­stę, ale już! Szyb­ko się ście­ra­ją, trze­ba ich oszczę­dzać! Co do was, pod­cho­rą­ży, wasz oj­ciec nie żyje. Z ka­tor­gi się nie wraca.

Ry­szard pa­trzył na długi ba­gnet, osa­dzo­ny na ka­ra­bi­nie trzy­ma­nym przez mło­dzień­ca. 

– Pro­szę… – wy­szep­tał pra­wie bez­gło­śnie.

Ten drgnął, jakby przez chwi­lę chciał do­tknąć jego twa­rzy, ale osta­tecz­nie po­kle­pał tylko pan­cer­ny kor­pus Burii. Pa­trzy­li sobie przez chwi­lę w oczy, a potem Ry­szard po­czuł cha­rak­te­ry­stycz­ne otu­ma­nie­nie, które zwia­sto­wa­ło pusty, nie­na­tu­ral­ny i nie­da­ją­cy od­po­czyn­ku sen, wy­wo­ła­ny de­kok­tem, praw­dzi­wym cudem, po­wsta­łym dzię­ki współ­pra­cy współ­cze­snych che­mii i me­dy­cy­ny.

Ma­szy­ni­sta nie był pe­wien, ale gdy już rze­czy­wi­stość roz­pły­wa­ła się wokół, miał wra­że­nie, że ten czło­wiek przed nim, chyba jakiś żoł­nierz, po­wie­dział: “prze­pra­szam”, cho­ciaż Ry­szard nie wie­dział czemu i za co.

 

 

 

*ros. вмн (вы мне нужны) – po­trze­bu­ję was.

Koniec

Komentarze

Hej,

 

podoba mi się wizja świata przedstawionego. No może nie podoba w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo pokazałeś ponure sceny, ale za to plastyczne. I chociaż nie są to do końca moje klimaty, czytało się dobrze :) Ciekawa jestem, czy ten świat powstał na potrzeby tego jednego opowiadania, czy zamierzasz jeszcze do niego wrócić, bo jest potencjał na fajne historie :)

 

Wyjustuj tekst, bo się trochę rozjechał :P 

Cześć Bosmanie!

 

Na początku muszę napisać, że militaria, opisy działań bitewnych i steampunk (dieselpunk?) to kompletnie nie moje klimaty. Natomiast Twoje opowiadanie przeczytałem z zaciekawieniem i przyjemnością. 

 

Na pewno bardzo dobrze zagrała strona językowa i barwne opisy. Momentami czułem się jakbym sam siedział w Burii :) 

 

“To Buria. To wszystko Buria” – pomyślał maszynista, starając się nie patrzeć na wiszącą przed nim grafikę. – “Ja nic nie zrobiłem.”

– Felczer! – krzyknął w końcu. – Uśpić maszynistę, ale już! Szybko się ścierają, trzeba ich oszczędzać!

Zdecydowanie psychika cierpi, gdy jest się chodzącą maszyną do zabijania/niszczenia. Dobrze wyszło, że w tekście nie przedstawiłeś Ryszarda, jako jakiegoś psychopaty, który czerpie satysfakcję z mordowania.

Wyjustuj tekst, bo się trochę rozjechał :P 

Popieram :)

 

Wypatruj klika w okolicy mikołajek. Będę spóźnionym, ale pracowitym Mikołajem, nagromadziło mi się tych “wirtualnych” klików do potwierdzenia :P

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Dobry tekst, solidnie napisany. W kilku miejscach trochę dla mnie niejasny (np. czy na fotografii było kilka osób, czy jedna? W pewnym momencie Buria zaczęła atakować “swoich” żołnierzy a nie powstańców, słabo to jest zaznaczone, a to przecież znaczący zwrot akcji). Sama historia Ryszarda jest przerażająca, można powiedzieć czysty horror (tak jakby cierpienia zesłańców na sterydach, a może analogii należałoby szukać w losie janczarów?). Nie jest też dla mnie jasne czy on sam zgodził się na współpracę z Rosją czy go do tego jakoś zmusili. Z okoliczności wygląda, że raczej to drugie, bo był otumaniany, ale z drugiej strony jest fragment, że sam im budował tego drednota. Dlaczego im pomagał, przecież byli okupantami?

Słowo drednot (Dreadnought) kojarzy mi się z okrętem (znam z gry Battlefield 1 smiley ) a nie z maszyną naziemną, ale rozumiem, że w alternatywnym świecie odnosi się do czegoś troszkę innego.

Ogólnie na plus, opisy plastyczne, historia spójna i przemyślana (oprócz drobnych niejasności wymienionych wyżej). Zgłaszam do biblioteki.

Hej OldGuard!

 

Dziękuję za komentarz, klika i jeszcze raz za Betę! :) Świat powstał przy okazji tego opowiadania, ale pomyślałem sobie w trakcie pisania, że chcę napisać kilka opowiadań/szortów, żeby doskonalić warsztat. Więc planuję napisać jeszcze coś w tym świecie, zapewne bardzo luźno powiązanego z tą historią :) Głównie dlatego że lubię steampunk.

Wyjustowałem tekst, dziękuję za zwrócenie uwagi :)

 

Cześć cezary_cezary!

 

Dziękuję za komentarz i prezent mikołajkowy! :) Cieszę się, że przypadły Ci do gustu opisy, bo bardzo starałem się rozwinąć tę kwestię pisząc :)

 

Czołem kronos.maximus!

 

Czy na fotografii było kilka osób, czy jedna?

Jedna, ale starałem się by w tekście Ryszard odkrywał ten element, więc mogło okazać się to trochę niejasnym.

 

W pewnym momencie Buria zaczęła atakować “swoich” żołnierzy a nie powstańców, słabo to jest zaznaczone, a to przecież znaczący zwrot akcji).

Przejrzę jeszcze raz ten fragment, dziękuję za zwrócenie uwagi.

 

Nie jest też dla mnie jasne czy on sam zgodził się na współpracę z Rosją czy go do tego jakoś zmusili. Z okoliczności wygląda, że raczej to drugie, bo był otumaniany, ale z drugiej strony jest fragment, że sam im budował tego drednota. Dlaczego im pomagał, przecież byli okupantami?

Nie mówię tego wprost w tekście, ale Ryszard początkowo uznawał nowe władze, a z czasem i zaostrzaniem polityki caratu podpadł (np. wstępując do tajnego stowarzyszenia) i został za to ukarany.

 

Słowo drednot (Dreadnought) kojarzy mi się z okrętem (znam z gry Battlefield 1 smiley ) a nie z maszyną naziemną, ale rozumiem, że w alternatywnym świecie odnosi się do czegoś troszkę innego.

Masz absolutną rację, Dreadnought to rodzaj pancernika, na potrzeby tekstu (inspirując się WH40k) użyłem tego słowa jako nazwy maszyny.

 

Cieszę się, że się podobało, dziękuję za komentarz i klika :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Hej 

Dużo opisów, brak twista, a do tego świat przedstawiony mało oryginalny. Mechy w klimacie fantastycznej drugiej wojennym światowej już widziałem na grafikach… No tego, co to je przedstawił na grafikach :D :P To tyle z negatywów. 

 

No dobra ale teraz tak serio ;) Opisy bardzo klimatyczne, pozwalające przenieść się do przedstawionego świata i poczuć narkotyczną, na wpół realną perspektywę bohatera. Przeplatane wydarzeniami z pola bitwy, wprowadzają czytelnia do ogólnego zarysu świata. Sam pomysł przedstawienia mechów z pozycji obsługi już jest ciekawy – a dodając do tego jak oryginalnie przedstawiłeś jak może wyglądać prowadzenie takiego pojazdu – daje nam to naprawdę ciekawe opowiadanie :). 

 

Twista naprawdę się nie dopatrzyłem ale uważam, że nie jest to konieczny element do dobrego opowiadania :) 

 

Klikam i pozdrawiam :) 

 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Ech, BosmanMacie, nie znam się na militariach i nie gustuję w opisach walk, tudzież maszyn w walkach tych biorących udział, więc pozwolę sobie tylko zaznaczyć, że Burię przeczytałam.

 

bar­dziej re­al­na od ma­ja­ku sen­ne­go.bar­dziej re­al­na od ma­ja­ka sen­ne­go.

 

…PO­TWIER­DZIĆ GO­TO­WOŚĆ STOP PO­TWIER­DZIĆ GO­TO­WOŚĆ STOP … → Zbędna spacja przed drugim wielokropkiem.

 

Ból wzbie­rał po­wo­li. → A może: Ból nasilał się po­wo­li.

 

To była miła myśl.. → Jeśli zdanie miała kończyć kropka, jest o jedną kropkę za dużo a jeśli wielokropek, brakuje jednej kropki.

 

po­trze­ba ta­kiej piesz­czo­tli­wo­ści. Urzą­dze­nia takie zwano… → Czy to celowe powtórzenie?

 

za­mro­czo­ny bólem, mor­fi­ną i che­micz­ny­mi wy­wa­ra­mi… → Czy na pewno chodzi o wywary?

A może miało być: …za­mro­czo­ny bólem, mor­fi­ną i che­micz­ny­mi wy­ziewami

 

Przy­cią­gnął lewą dło­nią sze­ro­ko­ką­to­wy pe­ry­skop. → Czy tu aby nie miało być: Przy­cią­gnął lewą dło­nią sze­ro­ko­ką­tny pe­ry­skop.

 

Na wie­sza­kach w pod­cie­niu wi­sia­ły dłu­gie rzędy… → Nie brzmi to najlepiej.

Może wystarczy: W pod­cie­niu wi­sia­ły dłu­gie rzędy

 

“Wada kon­struk­cyj­na, trze­ba to było po­pra­wić” po­my­ślał od­ru­cho­wo. → Brak półpauzy przed didaskaliami.

 

po­czu­cia nie­na­tu­ral­nej obo­jęt­no­ści, czuł się… → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: …wrażenia nie­na­tu­ral­nej obo­jęt­no­ści, czuł się

 

“Na zdję­ciu chyba było dziec­ko.” – po­my­ślał. “Po co je tu za­wie­szo­no?” → Zbędna kropka po myśleniu. Zbędna półpauza po didaskaliach.

Winno być: „Na zdję­ciu chyba było dziec­ko” – po­my­ślał. „Po co je tu za­wie­szo­no?”

 

“To Buria. To wszyst­ko Buria” – po­my­ślał ma­szy­ni­sta, sta­ra­jąc się nie pa­trzeć na wi­szą­cą przed nim gra­fi­kę. “Ja nic nie zro­bi­łem.” → Zbędna półpauza po didaskaliach. Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.

„To Buria. To wszyst­ko Buria” – po­my­ślał ma­szy­ni­sta, sta­ra­jąc się nie pa­trzeć na wi­szą­cą przed nim gra­fi­kę. “Ja nic nie zro­bi­łem”.

 

wy­bu­dzo­no go na dwor­cu Wie­deń­skim. → …wy­bu­dzo­no go na Dwor­cu Wie­deń­skim.

 

fel­czer mu­siał podać mu mor­fi­nę, nie ocze­ku­jąc na po­twier­dze­nie ak­tyw­no­ści. → …fel­czer mu­siał podać mu mor­fi­nę, nie czekając na po­twier­dze­nie ak­tyw­no­ści.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć Bardjaskier!

 

Dziękuję za komentarz i klika, cieszę się że lektura się podobała :)

Odnośnie twistu – przyznam że o tym nie pomyślałem, ale pierwotnie chciałem zmieścić się w objętości szortu, więc oszczędzałem miejsce w planie akcji i może trochę z tego to wynika :)

 

Dobry Wieczór Regulatorzy!

 

Bardzo dziękuję za lekturę i komentarz, poprawiłem wszystkie wskazane błędy poza:

Przyciągnął lewą dłonią szerokokątowy peryskop. → Czy tu aby nie miało być: Przyciągnął lewą dłonią szerokokątny peryskop.

Pozwoliłem sobie ominąć ten, ponieważ jest to celowy zabieg mający subtelnie zasugerować rozróżnienie pomiędzy technologią naszego świata, a świata przedstawionego :)

 

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Bardzo proszę, BosmanMacie. Cieszę się, że uznałeś uwagi za przydatne. :)

Rozumiem też Twoje podejście do szerokokątowego peryskopu. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tak mi się skojarzyło to opowiadanie z grą Iron harvest:

 

 

A także z tym kultowym cytatem.

 

 

Ogólnie czytało się dobrze, choć pewne rzeczy wydawały mi się nie do końca wyjaśnione (przykładowo sposób w jaki “telegrafowano” do maszyny). Przejście maszyny na stronę powstańców też prosi się o odrobinę bardziej jasny opis (choć domyśliłem się, co – chyba – autor miał na myśli).

Sama historia – smutna i poruszająca, stosunkowo dobrze rozegrane emocje. Opisy plastyczne i dobre. Jednak chciałbym trochę dokładniejszego odmalowania działań zbrojnych, bo praktycznie non stop się właściwie gubiłem kto z kim właściwie walczy i gdzie (już nie mówiąc o tym, że nie bardzo wiedziałem – o co).

Jak pisali przedpiścy – za bardzo nie wiedziałem co z tym zdjęciem / akwarelą.

Skoro jak autor stwierdził w przedmowie – rzecz się dzieje podczas powstania listopadowego, to jakoś powszechność fotografii mi się nie wydawała normą (co prawda pierwsze fotografie pojawiały się już przed powstaniem listopadowym – niemniej jednak trochę mi to zgrzytało, bo dagerotypy upowszechniły się dużo później, w okolicach powstania styczniowego) – ale skoro zapowiedziane było, że “jednak nie dzieje się w rzeczywistości historycznej i nie trzyma się ściśle chronologii, szczegóły historyczne nie są ze sobą w wielu miejscach spójne” – to aż tak mi to nie przeszkadzało, choć wprowadzało pewien zamęt (zastanawiałem się mianowicie, czy czasem maszynista nie jest podróżnikiem w czasie).

"Buria" to opowiadanie, które wprawdzie prezentuje interesujący pomysł na rozpoczęcie historii, jednakże w miarę swojego rozwinięcia utyka w mętnym labiryncie zdarzeń, utrudniając czytelnikowi zrozumienie fabuły oraz zidentyfikowanie postaci. Autor zdaje się być zanurzony w chaosie, który chce stworzyć, ale niestety efekt końcowy jest zbyt zagmatwany.

Opis sytuacji, w której bohater, przebudza się w maszynie, próbując sobie przypomnieć swoje życie, zaczyna obiecująco. Jednakże, autor nieudolnie operuje elementami onirycznymi, co sprawia, że czytelnik traci orientację w rzeczywistości przedstawianej historii. Odczucia głównego bohatera, jego walka z bólem, są przedstawione w sposób zbyt chaotyczny.

Ogólnie tekst rysuje alternatywną rzeczywistość ciekawą, dobrze opisaną, ma potencjał na coś większego. Odebrałem jednak wrażenie pewnego chaosu i niestaranności i nie wiem, czy to zamierzone (opis z punktu widzenia osoby będącej stale pod działaniem narkotyków), czy nie.

Do tego, by postawić utwór na bibliotecznej półce jak dla mnie troszkę brakuje, ale bardzo niewiele – przykładowo: bardziej starannego zapisu, poprawienia najbardziej niejasnych fragmentów, trochę lepszego ogrania emocji w zakończeniu.

 

 

entropia nigdy nie maleje

Cześć Jim!

 

Dziękuję za lekturę i komentarz :)

 

Odnośnie Różalskiego – jego grafiki są dla mnie tak ekspresyjne, że ciężko mi nie zboczyć w tę stronę w steampunkowym opowiadaniu :) Iron Harvest mam na liście do ogrania.

 

A także z tym kultowym cytatem.

Zgadzam się, że bardzo pasuje.

 

 (przykładowo sposób w jaki “telegrafowano” do maszyny). 

Zastanawiałem się, czy opisać tę kwestię, ale nie zdecydowałem się na to, ponieważ perspektywa głównego bohatera, szczególnie w pierwszej części, tego nie obejmuje.

Założenie było takie, że maszynie towarzyszą telegrafista i nawigator. Jeżeli nie mogą być w jej otoczeniu, rozwijają w miarę możliwości kabel. Chociaż to oczywiście bardzo niepraktyczne rozwiązanie.

 

Jednak chciałbym trochę dokładniejszego odmalowania działań zbrojnych, bo praktycznie non stop się właściwie gubiłem kto z kim właściwie walczy i gdzie (już nie mówiąc o tym, że nie bardzo wiedziałem – o co).

Szczerze mówiąc, to nie chciałem tego robić, ponieważ opowiadanie miało być o Ryszardzie, a nie o toczonym konflikcie :) W pierwszej części celowo przybieram taką perspektywę, by odciąć go od wydarzeń i otaczającej rzeczywistości. Założenie było takie, że nie wie gdzie jest ani dlaczego musi robić to, co robi, więc czytelnik też otrzymuje jedynie sugestie.

W drugiej części chciałem uniknąć szczegółowej sceny batalistycznej, ale przeczytam jeszcze raz ten fragment i postaram się trochę go rozjaśnić.

 

Jak pisali przedpiścy – za bardzo nie wiedziałem co z tym zdjęciem / akwarelą.

Ok, ale problem jest w niewytłumaczeniu czemu ta akwarela się tam znalazła, czy w poprowadzeniu całego wątku?

 

Skoro jak autor stwierdził w przedmowie – rzecz się dzieje podczas powstania listopadowego, to jakoś powszechność fotografii mi się nie wydawała normą (co prawda pierwsze fotografie pojawiały się już przed powstaniem listopadowym – niemniej jednak trochę mi to zgrzytało, bo dagerotypy upowszechniły się dużo później, w okolicach powstania styczniowego) – ale skoro zapowiedziane było, że “jednak nie dzieje się w rzeczywistości historycznej i nie trzyma się ściśle chronologii, szczegóły historyczne nie są ze sobą w wielu miejscach spójne” – to aż tak mi to nie przeszkadzało, choć wprowadzało pewien zamęt (zastanawiałem się mianowicie, czy czasem maszynista nie jest podróżnikiem w czasie).

Szczerze mówiąc, to założyłem że budując taką alternatywną historię chronologia wewnątrz XIX w. nie jest aż tak istotna. Nie odbierz tego źle – wiem że jest, ale to alternatywna wersja świata, gdzie w tym okresie nawet na potrzeby floty nie bardzo są możliwości budowania solidnych, nitowanych pancerzy. Ogólnie metalurgia w 1830 r. chyba nie bardzo dojrzała do stworzenia dużej, pancernej machiny. Dlatego przyjąłem założenie, że mogę przesunąć nieco wcześniej pewne wynalazki.

 

"Buria" to opowiadanie, które wprawdzie prezentuje interesujący pomysł na rozpoczęcie historii, jednakże w miarę swojego rozwinięcia utyka w mętnym labiryncie zdarzeń, utrudniając czytelnikowi zrozumienie fabuły oraz zidentyfikowanie postaci. Autor zdaje się być zanurzony w chaosie, który chce stworzyć, ale niestety efekt końcowy jest zbyt zagmatwany.

Dziękuję, to jest bardzo ciekawa uwaga i na pewno będę wystrzegał się tego w przyszłości :)

 

Ogólnie tekst rysuje alternatywną rzeczywistość ciekawą, dobrze opisaną, ma potencjał na coś większego.

Pozwolę sobie odebrać to jako komplement :)

 

Odebrałem jednak wrażenie pewnego chaosu i niestaranności i nie wiem, czy to zamierzone (opis z punktu widzenia osoby będącej stale pod działaniem narkotyków), czy nie.

Tak, chaos był zamierzony.

 

Do tego, by postawić utwór na bibliotecznej półce jak dla mnie troszkę brakuje, ale bardzo niewiele – przykładowo: bardziej starannego zapisu, poprawienia najbardziej niejasnych fragmentów, trochę lepszego ogrania emocji w zakończeniu.

Czy mógłbym poprosić Cię o rozwinięcie tych myśli? Bardzo cenię Twoją opinię i bardzo chciałbym poprawić się literacko, a nie do końca rozumiem te dwa punkty :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Czy mógłbym poprosić Cię o rozwinięcie tych myśli? Bardzo cenię Twoją opinię i bardzo chciałbym poprawić się literacko, a nie do końca rozumiem te dwa punkty :)

 

Oczywiście – napisałem w istocie to mało jasno.

Jeśli chodzi o zapis – nie chodzi mi o usterki językowe czy coś na poziomie słów czy nawet zdań – ale mam wrażenie (być może błędne) – że troszkę inaczej powinieneś przedstawić tekst GRAFICZNIE.

Przykładowo: niektóre akapity bym przeciął na pół, gwiazdki rozdzielające podrozdziały – wycentrowałbym i dałbym przed nimi i po nich odrobinę powietrza – podobnie bym chyba bardziej wyróżnił teksty telegrafu (choć co do tego ostatniego nie jestem pewien).

 

Jeśli chodzi o drugi punkt – to go trudniej wyjaśnić, gdyż jest on bardzo subiektywny – generalnie chodzi o część od “Dowódca nie spuszczał wzroku z Zygmunta.” – chciałbym tam więcej poczuć – znaczy, ja wiem, co chciałeś przekazać (chyba), ale jednak tego nie poczułem – rozciągnąłbym trochę tę scenę, poza tym znów pewne niejasności mi rozbiły odbiór bo np. zamiast coś odczuwać zacząłem się zastanawiać jak oni właściwie mogli na siebie spojrzeć (”Patrzyli sobie przez chwilę w oczy”), skoro Ryszard (jak mniemałem ze wcześniejszych opisów, być może niesłusznie) – mógł obserwować otoczenie tylko przez przyrządy, przykładowo szerokokątowy peryskop.

 

Pozdrawiam :)

entropia nigdy nie maleje

Hej Jimie!

 

Dziękuję za wyjaśnienie! :) Ponieważ wrzuciłem już opowiadanie, nie chcę gruntownie go zmieniać, ale postarałem się uwzględnić prawie wszystkie Twoje uwagi :)

 

Jeśli chodzi o zapis – nie chodzi mi o usterki językowe czy coś na poziomie słów czy nawet zdań – ale mam wrażenie (być może błędne) – że troszkę inaczej powinieneś przedstawić tekst GRAFICZNIE.

Rozbiłem niektóre akapity, szczególnie w dalszej części tekstu, poprawiłem wyróżniki części opowiadania :)

 

podobnie bym chyba bardziej wyróżnił teksty telegrafu (choć co do tego ostatniego nie jestem pewien).

Nie zdecydowałem się na to – mimo wszystko, w tym kontekście, sygnał telegrafu jest trochę jak dialog, więc takie wyróżnianie lekko mi nie pasuje :)

 

poza tym znów pewne niejasności mi rozbiły odbiór bo np. zamiast coś odczuwać zacząłem się zastanawiać jak oni właściwie mogli na siebie spojrzeć (”Patrzyli sobie przez chwilę w oczy”), skoro Ryszard (jak mniemałem ze wcześniejszych opisów, być może niesłusznie) – mógł obserwować otoczenie tylko przez przyrządy, przykładowo szerokokątowy peryskop.

 

Pancerz został rozerwany, tak Ryszard zobaczył kirasjerów – zgodnie z Twoją sugestią, poprawiłem scenę walki, aby było to bardziej jasne. Ogólnie podjąłem próbę poprawy sceny walki. Być może kolejni czytelnicy ocenią rezultat :)

 

chciałbym tam więcej poczuć

Wprowadziłem drobne zmiany :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

To w istocie niewielkie zmiany, które bardzo wiele zmieniają :)

Poprawiona wersja jest o wiele lepsza w odbiorze (może też po prostu pomogło, że przeczytałem utwór drugi raz).

Tak czy siak – nie mam więcej uwag, spieszę kliknąć bibliotecznie :)

entropia nigdy nie maleje

Bardzo się cieszę, że zmiany poszły w pożądanym kierunku :)

 

Dziękuję za klika :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Bardzo plastyczne, z klimatycznymi szczegółami. Fajnie to wszystko pokazałeś, bardzo mi się podobało. I podobnie jak u Jima, pierwsze skojarzenie to Iron Harvest. Lecę klikać :)

 

 

Co do drobnych uwag:

 

Ludzka złość i żadza zemsty.

Literówka.

 

Gapie zbierali się na balkonach, a mieszkańcy wyglądali zza firanek.

Hmm czy gapie to nie mieszkańcy? Ogólnie to zdanie sugeruje jakby to były jakieś dwie odrębne grupy ludzi (?).

 

Wziął głęboki wdech, świeżego, czystego powietrza.

Świeże może i tak, ale czy na pewno czyste? W głowie mam obraz pożarów, dymu, spalenizny, ogólnego bajzlu.

 

Ponadto, momentami miałem wrażenie, że za bardzo udziwniasz ze słowami np. rżysko, klajster itp. oczywiście to ma istotny wpływ na odbiór opowiadania, więc absolutnie nie uważaj, że to błąd. Po prostu takie moje drobne spostrzeżenie.

Hej grzelulukas!

 

Dziękuję za lekturę, komentarz i klika :)

 

Świeże może i tak, ale czy na pewno czyste? W głowie mam obraz pożarów, dymu, spalenizny, ogólnego bajzlu.

Przez odniesienie do konserwy ;)

 

Ponadto, momentami miałem wrażenie, że za bardzo udziwniasz ze słowami np. rżysko, klajster itp. oczywiście to ma istotny wpływ na odbiór opowiadania, więc absolutnie nie uważaj, że to błąd. Po prostu takie moje drobne spostrzeżenie.

Niestety mam do tego tendencję, ale akurat klajster pojawia się w parafrazie mającej odnosić się do pewnego wiersza, więc wykorzystałem go celowo (fajna adaptacja muzyczna była popularna w moich kręgach w liceum).

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Pisanie z perspektywy kogoś, kto jest nie do końca przytomny, nie wie, kim jest i reaguje tylko na proste bodźce (strach) i prochy jest ryzykowne. Jak masz jeszcze czytelnika, który na militariach się nie zna i do zrozumienia przebiegu najprostszej potyczki potyczki potrzebuje minimum mapki, a najlepiej makiety, to rzecz staje się jeszcze bardziej ryzykowna.

Początkowo myślałam, że gość siedzi w maszynie, która oberwała, stąd ten kikut, a prochy dostaje na życzenie. Potem już mi to nie pasowało, ale ni cholery nie potrafiłam zajarzyć, o co chodzi. Domyśliłam się dopiero w ostatniej części. W zasadzie początkowo czułam się równie otumaniona jak bohater. Muszę jednak przyznać, że końcówka zrobiła wrażenie. Powiedziałabym nawet, że bez początkowego otumanienia, wrażenie nie byłoby tak duże.

Dobrze, że tekst krótki, bo jeszcze 200, 300 znaków i by mi się doczytywać nie chciało ;) Ale i tak bym jeszcze skróciła. Wydaje mi się na przykład, że defilada jest tak średnio potrzebna.

Ogólne wrażenie jednak na plus :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Świetnie radzisz sobie z materią steampunku. Bije grozą od tego obrazu otumanionego narkotykami człowieka zintegrowanego z maszyną. 

Ryszard skonstruował Burię i czy pomysł na sterowanie tą maszyną, czyli konieczność jej zintegrowania z operatorem, był też jego autorstwa? Po co przy jej pomocy atakowano chłopskie chaty?

Sama opowiedziana historia wydaje mi się za mała, na uruchomienie całej wizji takiej technologii i historii alternatywnej zbudowanej wokół powstania listopadowego. Czyżbyś pisał coś większego w tym świecie?

 

Pozdrawiam

Opowiadanie mi się podobało, nie pogubiłem się, ale sytuacja taktyczna nie została w treści zarysowana czytelnie, bo nie musi.

Fascynującą perspektywą byłoby opisanie (alt-historycznego) “drugiego powstania listopadowego” (np. ok. 1890), bo wtedy i Dworzec Wiedeński mógłby stać, i dałoby się lepiej uzasadnić stronę farmaceutyczną fabuły. Jeśli coś miałoby zostać zmienione, to prosiłbym o więcej tekstu, żeby zarysować szerszą perspektywę.

Wielkie gratulacje dla autora za pomysł i wykonanie!

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Cześć Irka!

 

Cieszę się, że mimo wszystko doczytałaś :) Wnioskuję więc, że może rzutem na taśmę, ale jednak nietypową perspektywę obroniłem ;) (przyznam jednak, że z tego powodu chciałem żeby to był szort, chociaż nie wyszło).

Dziękuję za komentarz i cieszę się, że zakończenie chwyciło :)

 

Hej AP!

 

Dziękuję za komentarz :)

 

Ryszard skonstruował Burię i czy pomysł na sterowanie tą maszyną, czyli konieczność jej zintegrowania z operatorem, był też jego autorstwa?

Zaprojektował sposób sterowania.

 

Po co przy jej pomocy atakowano chłopskie chaty?

Wyjaśnienie nie pada w tekście i obawiam się, że moja odpowiedź wyglądałaby jak licencia poetica ;)

 

Czołem Radku!

 

Dziękuję jeszcze raz za betę! I dziękuję za komentarz :)

 

Fascynującą perspektywą byłoby opisanie (alt-historycznego) “drugiego powstania listopadowego” (np. ok. 1890), bo wtedy i Dworzec Wiedeński mógłby stać, i dałoby się lepiej uzasadnić stronę farmaceutyczną fabuły.

 

Zgadzam się z Tobą i nie zamierzam pożegnać tego świata na stałe :)

 

Jeśli coś miałoby zostać zmienione, to prosiłbym o więcej tekstu, żeby zarysować szerszą perspektywę.

 

Szczerze powiedziawszy, to najciekawszego dla mnie elementu tego świata nie tknąłem :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Przeczytałem na jednym oddechu, mimo że nie moje klimaty. Słusznie w Bibliotece.

Hej Koalo!

 

Dziękuję za komentarz i cieszę się, że się podobało :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Ogólnie – wojna, zabijanie itd to nie moje klimaty. Ale napisane świetnie. Wartka akcja, język, konstrukcja b. mi się podobały. Myślę, że w tym przypadku szczgóły konstrukcji, komunikacji etc nie są istotne. Liczy się pomysł i wykonanie. No i ciekawa wariacja n.t. powstania listopadowego.

Cześć SPW!

 

Dziękuję za komentarz i cieszę się, że wykonanie Ci się podobało :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Tekst czytałem już jakiś czas temu, ale z jakiegoś powodu nie zostawiłem komentarza. Chyba to jest po prostu jedno z tych opowiadań, pod którymi nie wiem, co mądrego mógłbym napisać ;)

Najbardziej chyba przypadł mi do gustu początek – opis tego, co czuje Ryszard, zrobił na mnie wrażenie i na pewno udało Ci się świetnie oddać klimat brudnej, steampunkowej, wojennej rzeczywistości. Bardzo chętnie odkrywałem, skąd wynika otępienie i ból bohatera.

Z kolei sama „fabuła”, opis walki i zakończenie wydały mi się nadto chaotyczne. Ja wiem, że ten chaos z czegoś wynika, ale lektura wymagała większego skupienia, niż bym oczekiwał. Może bardziej przypadłoby mi do gustu, gdybyś zupełnie uprościł tekst do szorta lub w drugą stronę – wydłużył, opanowując nieco chaos? Któż to wie… ;)

W skrócie: zarys świata i klimat – w mojej opinii właśnie tym Twój test stoi.

Hej Perrux!

 

Cieszę się, że początek przypadł Ci do gustu :)

 

Z kolei sama „fabuła”, opis walki i zakończenie wydały mi się nadto chaotyczne. Ja wiem, że ten chaos z czegoś wynika, ale lektura wymagała większego skupienia, niż bym oczekiwał. Może bardziej przypadłoby mi do gustu, gdybyś zupełnie uprościł tekst do szorta lub w drugą stronę – wydłużył, opanowując nieco chaos? Któż to wie… ;)

Masz rację, ale to wynika też z tego, że chciałem opowiadanie zamknąć w formie szorta, ponieważ bałem się, że w dłuższej lekturze perspektywa Ryszarda może być męcząca, a nie chciałem rozwadniać go drugą postacią. Może faktycznie wydłużenie tekstu i poprzeplatanie historii maszynisty z innym wątkiem wyszłoby tu na dobre?

 

W skrócie: zarys świata i klimat – w mojej opinii właśnie tym Twój test stoi.

Dziękuję za komplement, bo na tych elementach najbardziej mi zależało :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

To opowiadanie było dla mnie pewnym wyzwaniem podczas bety i pewnie bym je ominęła gdyby nie beta;) Co prawda jestem historyczką, ale nie przepadam za XIX wiekiem w dziejach naszej dzielnej, nieistniejącej Ojczyzny.

Opowieści militarne i mechaniczne przerażają mnie i fascynują, bo nie umiem tego pisać, ale czytam z zawiści;)

No, a Ty połączyłeś jedno z drugim, no normalnie szokujące.

Wyszło ciekawe opowiadanie z głębią psychologiczną. To dotykanie maszyny przez żołnierzy, więź wojaków z maszyną i więź maszyny z uwięzionym bohaterem, dało moc.

Gratuluję!

 

Lożanka bezprenumeratowa

Hej Ambush,

 

nie przepadam za XIX wiekiem w dziejach naszej dzielnej, nieistniejącej Ojczyzny.

Szczerze mówiąc, to rozumiem, bo mam tak samo :) Nasz XIX w. jest przesiąknięty martyrologią i gloryfikacją następujących po sobie hekatomb, dlatego tak lubię Steampunk w naszym, polskim, ujęciu – dla mnie pozwala na pokazanie tego kawałka historii trochę od innej strony.

No, a Ty połączyłeś jedno z drugim, no normalnie szokujące.

Wyszło ciekawe opowiadanie z głębią psychologiczną. To dotykanie maszyny przez żołnierzy, więź wojaków z maszyną i więź maszyny z uwięzionym bohaterem, dało moc.

Bardzo dziękuję za przemiłe słowa i pomoc w czasie bety :)

Żegnaj! Życzę Ci powodzenia, dokądkolwiek zaniesie Cię los!

Nowa Fantastyka