
[II epizod z życia pani kapitan]
Serdeczne pokłony dla nieocenionych Ambush oraz BosmanMat’a :D
[II epizod z życia pani kapitan]
Serdeczne pokłony dla nieocenionych Ambush oraz BosmanMat’a :D
– No, i kolejny się obraził – zauważyła zniesmaczona, podczas gdy enty niedoszły inwestor w pośpiechu, nerwowym krokiem, zmierzał ku śluzie wyjściowej. Z wyrazem politowania na twarzy obserwowała, jak mężczyzna szamoce się z włazem, po czym zastyga w bezruchu, aby następnie leniwie ześlizgnąć się na podłogę.
Kilka chwil później, gdy za gramolącym się delikwentem zatrzasnęły się w końcu wrota, z ironią w głosie podsumowała:
– I taki niedojda chciał ubić ze mną interes. – Wzniosła wzrok i dłonie. – Litości.
Pogłos kroków niósł się w pustym, ciemnym korytarzu. Iskrzenie z przerwanego kabla oraz syk dobywający się z nieszczelnego przewodu ciśnieniowego współgrał z ponurymi myślami pani kapitan. Odkąd w wyniku awarii straciła transportowiec, bezskutecznie szukała inwestora, który wyłożyłby kasę na jej nowe, nieco może i ryzykowne – przyznawała w duchu – przedsięwzięcie. Kolejna rozmowa z kolejnym kandydatem nie wniosła niczego nowego. Nie licząc straty czasu i ponownego upewnienia się, że w dzisiejszych czasach trudno o faceta z jajami – myślała.
Weszła na mostek kapitański zagłębiona w gorzkich rozważaniach.
Czekał tam na nią z gorącą, aromatyczną kawą nowy podwładny, którego dostała w gratisie, wykupując statek z orbitalnego złomu. Sylwester – zasiedziały kosmiczny kloszard, złota rączka i filozof w jednym, słowem człowiek renesansu – jak zwykł mawiać o sobie, starał się pocieszyć nowego pracodawcę:
– Oklepała mu pani gębę trochę zbyt łagodnie. No i ten kopniak w tyłek. Zbyt łagodny. Zbyt łagodny. Ale, poza tym, wszystko zrobiła szanowna pani kapitan bardzo dobrze. Bardzo dobrze. – Ukłonił się i podał jej obdrapany, porcelanowy kubek bez ucha. – Naprawiłem ekspres do kawy. – Odpowiedział na jej pytający wzrok, po czym wrócił do poprzedniego tematu: – Trudno dziś o ogarniętego inwestora. Miejmy nadzieję, że następny będzie bardziej skory do współpracy. Bardziej skory. Taaaa – przytaknął sam sobie przeciągle, pogładził długą brodę i przymrużył oczy niczym zamyślony mędrzec.
– Och, Sylwuś – kobieta westchnęła i pociągnąwszy łyk kawy, rozsiadła się na fotelu kapitańskim. – Niektóre skurwysyny nie nadają się do życia w społeczeństwie, po prostu. Jak można być takim tępym łajzą, żeby nie móc pojąć mojego planu biznesowego. I jeszcze to wchodzenie ze mną w dyskusję, że nieopłacalne; że ryzykowne, bo teraz to piraci napadają na transporty górnicze; bo brak jest szczegółowych regulacji prawnych. – Nakręciła się. – Do tego próbują mi grozić, że taka działalność podpada pod prokuraturę. Jakby nikt nigdy wcześniej nie próbował eksploatować nierejestrowanych planetoid! – krzyczała już niemal. – I jak się mam nie denerwować? Jak ma mnie nie ponosić?! – Pogroziła wymownie pięścią w powietrzu wyimaginowanym oponentom, po czym zrobiła głęboki wdech i wydech. Odczekała kilka sekund i ostudziwszy emocje, napiła się kawy.
Sylwester westchnął pełen zrozumienia i przysiadł na swoim rozklekotanym siedzisku, w jednym z kątów niewielkiego pomieszczenia.
– Cóż, może podczas rozmów kwalifikacyjnych z owymi kandydatami proszę udawać, że jest pani sympatyczniejsza?
– Jasne, chęć mordobicia, która mnie nachodzi już po pierwszych sekundach spotkania z tymi kretynami, jest hipersympatyczna – stwierdziła z przekąsem. – Nawet jeśli już któryś mi nieco spasuje, i widzę, że jemu ta propozycja też nawet, nawet, to przekraczają próg śluzy wyjściowej, i później ani widu, ani słychu – skwitowała smętnie.
– No, dobrze, dobrze. Dość tego pesymizmu. – Sylwester dopił swoją kawę, odstawił kubek na podstawę panelu nawigacyjnego i oparłszy dłonie na udach, zaczął z miną mentora: – Proponuję nie tracić nadziei. Może jednak któryś z gości przeanalizuje pomysły inwestycyjne szanownej pani i zaangażuje się finansowo w to innowacyjne przedsięwzięcie. Trzeba mieć nadzieję. Tak, nadzieję. – Powtórzył dobitnie i przejechał dłonią po brodzie. – A teraz, zmieniając tematykę, to jakie szanowna pani kapitan ma plany na resztę dnia? – zapytał. – Poza treningiem, zakupami i uśmierceniem komornika, oczywiście – zaśmiał się rubasznie z własnego żarciku, którym chciał ją wprawić w lepszy humor.
– Komornika? – Kapitan wykrzywiła usta w ironicznym uśmieszku i odstawiła na panel sterujący pusty kubek. – Po ostatnim razie, to mam nadzieję, że szybko nie wróci.
– Nooo, pamiętam jak dziś – Sylwester parsknął śmiechem. – Jak wychodził, miał doprawdy hardkorowy wygląd. Jakby porażony prądem, czy coś – zadrwił złośliwie.
– Tiaaa. Ale twardziel był z niego, nie ma co mówić. Trzy razy wracał. Trzy razy, skubany. – Wspominając nieszczęsnego egzekutora, kapitan uniosła brwi i pokiwała głową z podziwem. – Ten właz wyjściowy tu wtedy latał, jak w jakimś burdelu na marsjańskiej stacji orbitalnej – ryknęła śmiechem. Zaraz jednak spoważniała. – Ale odłączyłeś go już od kabla z napięciem, co nie?
– Z napięciem? – Sylwestrowi mina nieco zrzedła. Poskrobał się po łysinie i zmarszczył brwi, jakby w poszukiwaniu odpowiedzi musiał zanurkować w najciemniejsze zakamarki umysłu.
– No, ten kabel. Z napięciem. Od włazu. Odłączyłeś, tak? – Kapitan spojrzała mu głęboko w oczy. – Sylwuś?
Fajna, przyjemna scenka. Bardzo dobrze się czytało :) Z chęcią bym przeczytał jakąś dłuższą przygodę pani kapitan.
Trzeba tam wysłać jakiegoś chopa z jajami w końcu.
No i ten kopniak z tyłek.
Literówka.
– No, ten kabel. Z napięciem. Od włazu. Odłączyłeś, tak? – Kapitan spojrzała mu głęboko w oczy. – Sylwuś?
Z dobrą minutę szukałem w tekście o jaką Sylwię chodzi xD jakoś nie skojarzyłem, że to od Sylwestra…
To nie szort, tylko fragment. Wydzielony z masy – ni to lwia łapa, ni nóżka biedronki…
PS – szamoce nie szamota…
dum spiro spero
– No, i kolejny się obraził – zauważyła zniesmaczona,
Tu chyba trzeba zamknąć zdanie i “zauważyć” z dużej litery – zauważyła to nie czynność gębowa (jak powiedziała, mruknęła itp).
W ogóle takie napakowane to zdanie, zastanów się, czy nie warto rozbić go na mniejsze, które nie sklejają dwóch zupełnie różnych treści. W jednym o tym, że powiedziała i zauważyła. W drugim wspomnieć możesz o inwestorze.
którego dostała w gratisie+, wykupując statek – przecinek(?)
No i ten kopniak z tyłek.
Podzielam uwagę grzelulukas – może lepiej zakończyć to zwrotem “Sylwek”?
Faktycznie, to bardziej fragmencik wycięty z całości. Humor i stylizacja dość typowe – szort przypomina mi rozpisany skecz dla kabaretu. Generalnie to scenka jak scenka, ciężko się z niej cieszyć lub na nią narzekać.
Dziękuję za wszelkie uwagi, wszystkie skrupulatnie przeanalizuję, gdy tylko dorwę się do komputera :) Pozdrawiam:))
W tej części opowiadania, niestety, poziom narracyjny i stylistyczny nieco traci na sile, co wpływa na ogólną jakość tekstu. Jest wolniej, mniej dynamicznie niż w poprzedniej scence.
Nadal dostrzegam pewną sztuczność dialogów: niektóre wypowiedzi bohaterów są zbyt jednowymiarowe, rozumiem budowania gagu za gagiem, ale prosi się, o nieco więcej dialogowej prawdy, o nieco większe też zróżnicowanie mówiących. Ogólnie jednak nie jest źle.
To co mi tu przeszkadzało najbardziej to brak dynamiki: po poprzednim, bardzo wartkim fragmencie spodziewałem się mknącej akcji. Opis przejść między wydarzeniami wydał mi się zbyt statyczny, a tempo narracji nieco zbyt spowolnione. Brak dynamiki utrudnia utrzymanie uwagi czytelnika, zwłaszcza w kontekście monotonnych rozmów o inwestycjach i biznesie kosmicznym (choć trzeba przyznać, że autorka próbuje tu zamieszać i wprowadzić elementy zwiększające tempo, humorystyczne, gagi itp.)
Jeśli chodzi o początek opowiadania, to mamy tu do czynienia ze zbyt długim wprowadzeniem jak na tak krótki tekst: wprowadzenie powinno być maksymalnie jednozdaniowe, a tu ciągnie się i ciągnie, nie dodając jednocześnie istotnej informacji do fabuły. Nawet w tak krótkim tworze brak akcji może sprawić, że czytelnik traci zainteresowanie. Niektóre opisy są zbyt rozwlekłe i nieprzydatne dla rozwoju fabuły. Warto skoncentrować się na istotnych elementach, aby uniknąć utraty uwagi czytelnika.
Warto popracować też nad płynnością i klarownością narracji.
Humor jest nadal dobry, ale w poprzedniej części – był lepszy.
Podsumowując, druga część opowiadania wymaga bardziej skoncentrowanej narracji, autentyczniejszych dialogów oraz większej dynamiki (pomóc może w tym przykładowo eliminacjia zbędnych detali, poprawienie płynności narracji, skrócenie części początkowej itp.)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Zabawne. Twist końcowy też. :)
grzelulukas,
Tekst nareperowany, choć Sylwuś zostanie jednak (na ten moment przynajmniej ;))
Mam wśród znajomych Sylwestra – Sylwusia :p tak, że, tego … ;))
Dzięki za komentarz :))
Fascynator,
To nie szort, tylko fragment. Wydzielony z masy – ni to lwia łapa, ni nóżka biedronki…
Hm, zamysł jest istotnie taki, aby rozwinąć opowiastki związane z panią kapitan. Chciałabym jednak, aby poszczególne szorty, czy opowiadania, stanowiły integralne części, a nie fragmenty. Może przy następnym opowiadaniu się to uda zamknąć w całość nie budzącą wątpliwości :)
Dziękuję za komentarz :))
PS. Szamota nareperowane ;)
stn,
W ogóle takie napakowane to zdanie, zastanów się, czy nie warto rozbić go na mniejsze, które nie sklejają dwóch zupełnie różnych treści. W jednym o tym, że powiedziała i zauważyła. W drugim wspomnieć możesz o inwestorze.
To prawda, mam z tym problem. Dużo rzeczy na raz chcę przekazać i jednocześnie zwięźle to zapisać. Uwierz, że przynajmniej połowa zdań i tak już została rozbita na mniejsze ;)) Z tego co piszesz, widać, ze mam jednak jeszcze nad czym pracować :)
Dziękuję za uwagi i komentarz :)
Szanowny Jim’ie – do Ciebie powrócę (z głębszymi przemyśleniami :)
PS. Gdy wypiję odpowiednią ilość kawy xd
Koala75,
Twa obecność tutaj była wyczekiwana ;) i jest bardzo miła. Dziękuję :)
Pozdrawiam i ślę serdeczności :))
Puk, puk! Tu kosmiczni Naziiści! Mamy białe kitle, odjechane czapeczki i żółte gumowe rękawiice. Proszę natychmiast odłączyć prąd od włazu! Ktoś może zrobić sobie krzywdeę!
Ą i Ę - wyroby rzemieślnicze
Rozumie pani naturalnie że będziemy musieli ogolić Sylwestra?! Eins-zwei! Eins-zwei! Einszwei!…
Ą i Ę - wyroby rzemieślnicze
Interesujące. Ten tekst podobał mi się bardziej niż poprzedni – bohaterka jest spójna.
Trochę dziwne, że inwestorzy przychodzą osobiście, zwłaszcza jeśli nie są napaleni na projekt. Ale nie znam się na tym, może i odbywa się jakiś casting na inwestora…
Puenta w porządku.
Babska logika rządzi!
Powinienem napisać coś mądrego (albo takiego jak zwykle) i zgłosić do biblioteki, ale na razie biegnę szukać tego innego tekstu.
Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny
Jim,
Czytałam niedawno opracowanie mojego Młodego do szkoły, które jednoznacznie skojarzyłam z tym stylem, który ty tu zaprezentowałeś (tzn bardzo ładnie i składnie zbudowana recenzja opowiadania).
Problem z Młodym był taki, że ja go za bardzo dobrze znam, jak i jego możliwości pisarskie, i po drobnym śledztwie nie trudno mi było ustalić, że praca domowa napisana została przez jego aktualną narzeczoną.
Zatem Jim’ie (wybacz osobiste pytanie) – czy ty masz narzeczoną? ;))
Pozdrowionka :)
PS. Dzięki za przeczytanie opowiadanka :)
Dysonans poznawczy
Proszę natychmiast odłączyć prąd od włazu! Ktoś może zrobić sobie krzywdeę!
Stanowczo masz rację ;))
Dzięki za przeczytanie i … Pozdrowionka :))
Finkla,
Ten tekst podobał mi się bardziej niż poprzedni – bohaterka jest spójna.
dziękuję
Trochę dziwne, że inwestorzy przychodzą osobiście, zwłaszcza jeśli nie są napaleni na projekt.
hm… wyobraziłam sobie, że kapitan musi ich gdzieś zapraszać. Ad castingu – chyba tak właśnie to wyglądało (będzie wyglądać – dyć to przyszłość ;)
Dziękuje, że przeczytałaś i podzieliłaś się uwagami.
Pozdrawiam :))
Radek,
Powinienem napisać coś mądrego
Udało Ci się ;))
Dzięki, że przeczytałeś i skomentowałeś. Pozdrowionka :))
Ot, taka sobie scenka z udziałem pani kapitan, którą już miałam okazję poznać.
Wykonanie pozostawia sporo do życzenia.
– No, i kolejny się obraził. – Zauważyła zniesmaczona… -> – No i kolejny się obraził – zauważyła zniesmaczona…
Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.
Wzniosła wzrok i dłonie ku górze. → Masło maślane – czy mogła coś wznieść ku dołowi?
Pogłos kroków niósł się wzdłuż pustego, ciemnego korytarza. → Czy dookreślenie jest konieczne? Czy pogłos mógł się nieść w poprzek korytarza?
Proponuję: Pogłos kroków niósł się w pustym, ciemnym korytarzu.
Iskrzenie z… → Jedna spacja wystarczy.
…w dzisiejszych czasach ciężko o faceta z jajami – myślała. → …w dzisiejszych czasach trudno o faceta z jajami – myślała.
Choć zdaję sobie sprawę, że pani kapitan nie musi myśleć poprawnie.
Pogroziła wymownie pięścią w powietrzu wyimagowanym oponentom… → Pogroziła wymownie pięścią w powietrzu wyimaginowanym oponentom…
– A teraz, zmieniając tematykę, to jakie szanowna pani kapitan ma plany na resztę dnia? – zagaił. → – A teraz, zmieniając tematykę, to jakie szanowna pani kapitan ma plany na resztę dnia? – zapytał.
Zagajenie to rozpoczęcie zebrania, obrad czy rozmowy, a Twoi bohaterowie rozmawiają już od dłuższej chwili.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
regulatorzy
Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.
te zapisy dialogów wpędzą mnie kiedyś w bezsenność xd
Dziękuję za uwagi, zaraz je skrupulatnie naniosę :))
Pozdrawiam :)
Bardzo prosze, Basko. Miło mi, że mogłam się przydać. :)
te zapisy dialogów wpędzą mnie kiedyś w bezsenność xd
No cóż, jeśli kiedyś nawiedzi Cię bezsenność, zawsze będziesz mogła poczytać wskazówki o zapisywaniu dialogów. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Zatem Jim’ie (wybacz osobiste pytanie) – czy ty masz narzeczoną? ;))
Mam to nieszczęście, że choć ciągle pojawiają się w moim życiu jakieś narzeczone, to żadna nie chce pozostać w nim na dłużej, choć ja nieodmiennie zawsze mam na to naiwną nadzieję ;))
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Przyjemnie się czytało :)
Przynoszę radość :)