- Opowiadanie: Baska.Szczepanowska - Właz statku kosmicznego

Właz statku kosmicznego

[II epi­zod z życia pani ka­pi­tan]

 

 

Ser­decz­ne po­kło­ny dla nie­oce­nio­nych Am­bush oraz Bos­man­Mat’a :D

Oceny

Właz statku kosmicznego

– No, i ko­lej­ny się ob­ra­ził – za­uwa­ży­ła znie­sma­czo­na, pod­czas gdy enty nie­do­szły in­we­stor w po­śpie­chu, ner­wo­wym kro­kiem, zmie­rzał ku ślu­zie wyj­ścio­wej. Z wy­ra­zem po­li­to­wa­nia na twa­rzy ob­ser­wo­wa­ła, jak męż­czy­zna sza­moce się z wła­zem, po czym za­sty­ga w bez­ru­chu, aby na­stęp­nie le­ni­wie ze­śli­zgnąć się na pod­ło­gę. 

Kilka chwil póź­niej, gdy za gra­mo­lą­cym się de­li­kwen­tem za­trza­snę­ły się w końcu wrota, z iro­nią w gło­sie pod­su­mo­wa­ła:

– I taki nie­doj­da chciał ubić ze mną in­te­res. – Wznio­sła wzrok i dło­nie. – Li­to­ści.

 

 

Po­głos kro­ków niósł się w pu­stym, ciem­nym ko­ry­ta­rzu. Iskrze­nie z prze­rwa­ne­go kabla oraz syk do­by­wa­ją­cy się z nie­szczel­ne­go prze­wo­du ci­śnie­nio­we­go współ­grał z po­nu­ry­mi my­śla­mi pani ka­pi­tan. Odkąd w wy­ni­ku awa­rii stra­ci­ła trans­por­to­wiec, bez­sku­tecz­nie szu­ka­ła in­we­sto­ra, który wy­ło­żył­by kasę na jej nowe, nieco może i ry­zy­kow­ne – przy­zna­wa­ła w duchu – przed­się­wzię­cie. Ko­lej­na roz­mo­wa z ko­lej­nym kan­dy­da­tem nie wnio­sła ni­cze­go no­we­go. Nie li­cząc stra­ty czasu i po­now­ne­go upew­nie­nia się, że w dzi­siej­szych cza­sach trud­no o fa­ce­ta z ja­ja­mi – my­śla­ła.

We­szła na mo­stek ka­pi­tań­ski za­głę­bio­na w gorz­kich roz­wa­ża­niach.

Cze­kał tam na nią z go­rą­cą, aro­ma­tycz­ną kawą nowy pod­wład­ny, któ­re­go do­sta­ła w gra­ti­sie, wy­ku­pu­jąc sta­tek z or­bi­tal­ne­go złomu. Syl­we­ster – za­sie­dzia­ły ko­smicz­ny klo­szard, złota rącz­ka i fi­lo­zof w jed­nym, sło­wem czło­wiek re­ne­san­su – jak zwykł ma­wiać o sobie, sta­rał się po­cie­szyć no­we­go pra­co­daw­cę:

– Okle­pa­ła mu pani gębę tro­chę zbyt ła­god­nie. No i ten kop­niak w tyłek. Zbyt ła­god­ny. Zbyt ła­god­ny. Ale, poza tym, wszyst­ko zro­bi­ła sza­now­na pani ka­pi­tan bar­dzo do­brze. Bar­dzo do­brze. – Ukło­nił się i podał jej ob­dra­pa­ny, por­ce­la­no­wy kubek bez ucha. – Na­pra­wi­łem eks­pres do kawy. – Od­po­wie­dział na jej py­ta­ją­cy wzrok, po czym wró­cił do po­przed­nie­go te­ma­tu: – Trud­no dziś o ogar­nię­te­go in­we­sto­ra. Miej­my na­dzie­ję, że na­stęp­ny bę­dzie bar­dziej skory do współ­pra­cy. Bar­dziej skory. Taaaa – przy­tak­nął sam sobie prze­cią­gle, po­gła­dził długą brodę i przy­mru­żył oczy ni­czym za­my­ślo­ny mę­drzec.

– Och, Syl­wuś – ko­bie­ta wes­tchnę­ła i po­cią­gnąw­szy łyk kawy, roz­sia­dła się na fo­te­lu ka­pi­tań­skim. – Nie­któ­re skur­wy­sy­ny nie na­da­ją się do życia w spo­łe­czeń­stwie, po pro­stu. Jak można być takim tępym łajzą, żeby nie móc pojąć mo­je­go planu biz­ne­so­we­go. I jesz­cze to wcho­dze­nie ze mną w dys­ku­sję, że nie­opła­cal­ne; że ry­zy­kow­ne, bo teraz to pi­ra­ci na­pa­da­ją na trans­por­ty gór­ni­cze; bo brak jest szcze­gó­ło­wych re­gu­la­cji praw­nych. – Na­krę­ci­ła się. – Do tego pró­bu­ją mi gro­zić, że taka dzia­łal­ność pod­pa­da pod pro­ku­ra­tu­rę. Jakby nikt nigdy wcze­śniej nie pró­bo­wał eks­plo­ato­wać nie­re­je­stro­wa­nych pla­ne­to­id! – krzy­cza­ła już nie­mal. – I jak się mam nie de­ner­wo­wać? Jak ma mnie nie po­no­sić?! – Po­gro­zi­ła wy­mow­nie pię­ścią w po­wie­trzu wy­ima­gino­wa­nym opo­nen­tom, po czym zro­bi­ła głę­bo­ki wdech i wy­dech. Od­cze­ka­ła kilka se­kund i ostu­dziw­szy emo­cje, na­pi­ła się kawy.

Syl­we­ster wes­tchnął pełen zro­zu­mie­nia i przy­siadł na swoim roz­kle­ko­ta­nym sie­dzi­sku, w jed­nym z kątów nie­wiel­kie­go po­miesz­cze­nia.

– Cóż, może pod­czas roz­mów kwa­li­fi­ka­cyj­nych z owymi kan­dy­da­ta­mi pro­szę uda­wać, że jest pani sym­pa­tycz­niej­sza?

– Jasne, chęć mor­do­bi­cia, która mnie na­cho­dzi już po pierw­szych se­kun­dach spo­tka­nia z tymi kre­ty­na­mi, jest hi­per­sym­pa­tycz­na – stwier­dzi­ła z prze­ką­sem. – Nawet jeśli już któ­ryś mi nieco spa­su­je, i widzę, że jemu ta pro­po­zy­cja też nawet, nawet, to prze­kra­cza­ją próg śluzy wyj­ścio­wej, i póź­niej ani widu, ani sły­chu – skwi­to­wa­ła smęt­nie.

– No, do­brze, do­brze. Dość tego pe­sy­mi­zmu. – Syl­we­ster dopił swoją kawę, od­sta­wił kubek na pod­sta­wę pa­ne­lu na­wi­ga­cyj­ne­go i oparł­szy dło­nie na udach, za­czął z miną men­to­ra: – Pro­po­nu­ję nie tra­cić na­dziei. Może jed­nak któ­ryś z gości prze­ana­li­zu­je po­my­sły in­we­sty­cyj­ne sza­now­nej pani i za­an­ga­żu­je się fi­nan­so­wo w to in­no­wa­cyj­ne przed­się­wzię­cie. Trze­ba mieć na­dzie­ję. Tak, na­dzie­ję. – Po­wtó­rzył do­bit­nie i prze­je­chał dło­nią po bro­dzie. – A teraz, zmie­nia­jąc te­ma­ty­kę, to jakie sza­now­na pani ka­pi­tan ma plany na resz­tę dnia? – za­pytał. – Poza tre­nin­giem, za­ku­pa­mi i uśmier­ce­niem ko­mor­ni­ka, oczy­wi­ście – za­śmiał się ru­basz­nie z wła­sne­go żar­ci­ku, któ­rym chciał ją wpra­wić w lep­szy humor.

– Ko­mor­ni­ka? – Ka­pi­tan wy­krzy­wi­ła usta w iro­nicz­nym uśmiesz­ku i od­sta­wi­ła na panel ste­ru­ją­cy pusty kubek. – Po ostat­nim razie, to mam na­dzie­ję, że szyb­ko nie wróci.

– Nooo, pa­mię­tam jak dziś – Syl­we­ster par­sk­nął śmie­chem. – Jak wy­cho­dził, miał do­praw­dy hard­ko­ro­wy wy­gląd. Jakby po­ra­żo­ny prą­dem, czy coś – za­drwił zło­śli­wie.

– Tiaaa. Ale twar­dziel był z niego, nie ma co mówić. Trzy razy wra­cał. Trzy razy, sku­ba­ny. – Wspo­mi­na­jąc nie­szczę­sne­go eg­ze­ku­to­ra, ka­pi­tan unio­sła brwi i po­ki­wa­ła głową z po­dzi­wem. – Ten właz wyj­ścio­wy tu wtedy latał, jak w ja­kimś bur­de­lu na mar­sjań­skiej sta­cji or­bi­tal­nej – ryk­nę­ła śmie­chem. Zaraz jed­nak spo­waż­nia­ła. – Ale odłą­czy­łeś go już od kabla z na­pię­ciem, co nie?

– Z na­pię­ciem? – Syl­we­stro­wi mina nieco zrze­dła. Po­skro­bał się po ły­si­nie i zmarsz­czył brwi, jakby w po­szu­ki­wa­niu od­po­wie­dzi mu­siał za­nur­ko­wać w naj­ciem­niej­sze za­ka­mar­ki umy­słu.

– No, ten kabel. Z na­pię­ciem. Od włazu. Odłą­czy­łeś, tak? – Ka­pi­tan spoj­rza­ła mu głę­bo­ko w oczy. – Syl­wuś? 

Koniec

Komentarze

Fajna, przy­jem­na scen­ka. Bar­dzo do­brze się czy­ta­ło :) Z chę­cią bym prze­czy­tał jakąś dłuż­szą przy­go­dę pani ka­pi­tan.

 

Trze­ba tam wy­słać ja­kie­goś chopa z ja­ja­mi w końcu.

 

No i ten kop­niak z tyłek.

Li­te­rów­ka.

 

– No, ten kabel. Z na­pię­ciem. Od włazu. Odłą­czy­łeś, tak? – Ka­pi­tan spoj­rza­ła mu głę­bo­ko w oczy. – Syl­wuś? 

Z dobrą mi­nu­tę szu­ka­łem w tek­ście o jaką Syl­wię cho­dzi xD jakoś nie sko­ja­rzy­łem, że to od Syl­we­stra… angel

 

To nie szort, tylko frag­ment. Wy­dzie­lo­ny z masy – ni to lwia łapa, ni nóżka bie­dron­ki…

cheeky

 

PS – sza­mo­ce nie sza­mo­ta…

dum spiro spero

– No, i ko­lej­ny się ob­ra­ził – zau­wa­ży­ła znie­sma­czo­na,

Tu chyba trze­ba za­mknąć zda­nie i “za­uwa­żyć” z dużej li­te­ry – za­uwa­ży­ła to nie czyn­ność gę­bo­wa (jak po­wie­dzia­ła, mruk­nę­ła itp).

W ogóle takie na­pa­ko­wa­ne to zda­nie, za­sta­nów się, czy nie warto roz­bić go na mniej­sze, które nie skle­ja­ją dwóch zu­peł­nie róż­nych tre­ści. W jed­nym o tym, że po­wie­dzia­ła i za­uwa­ży­ła. W dru­gim wspo­mnieć mo­żesz o in­we­sto­rze.

 

któ­re­go do­sta­ła w gra­ti­sie+, wy­ku­pu­jąc sta­tek – prze­ci­nek(?)

 

No i ten kop­niaktyłek.

 

Po­dzie­lam uwagę grze­lu­lu­kas – może le­piej za­koń­czyć to zwro­tem “Syl­wek”?

 

Fak­tycz­nie, to bar­dziej frag­men­cik wy­cię­ty z ca­ło­ści. Humor i sty­li­za­cja dość ty­po­we – szort przy­po­mi­na mi roz­pi­sa­ny skecz dla ka­ba­re­tu. Ge­ne­ral­nie to scen­ka jak scen­ka, cięż­ko się z niej cie­szyć lub na nią na­rze­kać.

Dzię­ku­ję za wszel­kie uwagi, wszyst­kie skru­pu­lat­nie prze­ana­li­zu­ję, gdy tylko dorwę się do kom­pu­te­ra :) Po­zdra­wiam:))

W tej czę­ści opo­wia­da­nia, nie­ste­ty, po­ziom nar­ra­cyj­ny i sty­li­stycz­ny nieco traci na sile, co wpły­wa na ogól­ną ja­kość tek­stu. Jest wol­niej, mniej dy­na­micz­nie niż w po­przed­niej scen­ce.

Nadal do­strze­gam pewną sztucz­ność dia­lo­gów: nie­któ­re wy­po­wie­dzi bo­ha­te­rów są zbyt jed­no­wy­mia­ro­we, ro­zu­miem bu­do­wa­nia gagu za ga­giem, ale prosi się, o nieco wię­cej dia­lo­go­wej praw­dy, o nieco więk­sze też zróż­ni­co­wa­nie mó­wią­cych. Ogól­nie jed­nak nie jest źle.

To co mi tu prze­szka­dza­ło naj­bar­dziej to brak dy­na­mi­ki: po po­przed­nim, bar­dzo wart­kim frag­men­cie spo­dzie­wa­łem się mkną­cej akcji. Opis przejść mię­dzy wy­da­rze­nia­mi wydał mi się zbyt sta­tycz­ny, a tempo nar­ra­cji nieco zbyt spo­wol­nio­ne. Brak dy­na­mi­ki utrud­nia utrzy­ma­nie uwagi czy­tel­ni­ka, zwłasz­cza w kon­tek­ście mo­no­ton­nych roz­mów o in­we­sty­cjach i biz­ne­sie ko­smicz­nym (choć trze­ba przy­znać, że au­tor­ka pró­bu­je tu za­mie­szać i wpro­wa­dzić ele­men­ty zwięk­sza­ją­ce tempo, hu­mo­ry­stycz­ne, gagi itp.)

Jeśli cho­dzi o po­czą­tek opo­wia­da­nia, to mamy tu do czy­nie­nia ze zbyt dłu­gim wpro­wa­dze­niem jak na tak krót­ki tekst: wpro­wa­dze­nie po­win­no być mak­sy­mal­nie jed­noz­da­nio­we, a tu cią­gnie się i cią­gnie, nie do­da­jąc jed­no­cze­śnie istot­nej in­for­ma­cji do fa­bu­ły. Nawet w tak krót­kim two­rze brak akcji może spra­wić, że czy­tel­nik traci za­in­te­re­so­wa­nie. Nie­któ­re opisy są zbyt roz­wle­kłe i nie­przy­dat­ne dla roz­wo­ju fa­bu­ły. Warto skon­cen­tro­wać się na istot­nych ele­men­tach, aby unik­nąć utra­ty uwagi czy­tel­ni­ka.

Warto po­pra­co­wać też nad płyn­no­ścią i kla­row­no­ścią nar­ra­cji.

Humor jest nadal dobry, ale w po­przed­niej czę­ści – był lep­szy.

Pod­su­mo­wu­jąc, druga część opo­wia­da­nia wy­ma­ga bar­dziej skon­cen­tro­wa­nej nar­ra­cji, au­ten­tycz­niej­szych dia­lo­gów oraz więk­szej dy­na­mi­ki (pomóc może w tym przy­kła­do­wo eli­mi­na­cjia zbęd­nych de­ta­li, po­pra­wie­nie płyn­no­ści nar­ra­cji, skró­ce­nie czę­ści po­cząt­ko­wej itp.)

en­tro­pia nigdy nie ma­le­je // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Za­baw­ne. Twist koń­co­wy też. :)

grze­lu­lu­kas,

 

Tekst na­re­pe­ro­wa­ny, choć Syl­wuś zo­sta­nie jed­nak (na ten mo­ment przy­naj­mniej ;))

Mam wśród zna­jo­mych Syl­we­stra – Syl­wu­sia :p tak, że, tego … ;))

Dzię­ki za ko­men­tarz :))

 

 

Fa­scy­na­tor,

 

To nie szort, tylko frag­ment. Wy­dzie­lo­ny z masy – ni to lwia łapa, ni nóżka bie­dron­ki…

Hm, za­mysł jest istot­nie taki, aby roz­wi­nąć opo­wiast­ki zwią­za­ne z panią ka­pi­tan. Chcia­ła­bym jed­nak, aby po­szcze­gól­ne szor­ty, czy opo­wia­da­nia, sta­no­wi­ły in­te­gral­ne czę­ści, a nie frag­men­ty. Może przy na­stęp­nym opo­wia­da­niu się to uda za­mknąć w ca­łość nie bu­dzą­cą wąt­pli­wo­ści :)

Dzię­ku­ję za ko­men­tarz :))

PS. Sza­mo­ta na­re­pe­ro­wa­ne ;)

 

 

stn,

 

W ogóle takie na­pa­ko­wa­ne to zda­nie, za­sta­nów się, czy nie warto roz­bić go na mniej­sze, które nie skle­ja­ją dwóch zu­peł­nie róż­nych tre­ści. W jed­nym o tym, że po­wie­dzia­ła i za­uwa­ży­ła. W dru­gim wspo­mnieć mo­żesz o in­we­sto­rze.

To praw­da, mam z tym pro­blem. Dużo rze­czy na raz chcę prze­ka­zać i jed­no­cze­śnie zwięź­le to za­pi­sać. Uwierz, że przy­naj­mniej po­ło­wa zdań i tak już zo­sta­ła roz­bi­ta na mniej­sze ;)) Z tego co pi­szesz, widać, ze mam jed­nak jesz­cze nad czym pra­co­wać :)

Dzię­ku­ję za uwagi i ko­men­tarz :)

 

 

Sza­now­ny Jim’ie – do Cie­bie po­wró­cę (z głęb­szy­mi prze­my­śle­nia­mi :)

PS. Gdy wy­pi­ję od­po­wied­nią ilość kawy xd

 

 

Ko­ala­75,

Twa obec­ność tutaj była wy­cze­ki­wa­na ;) i jest bar­dzo miła. Dzię­ku­ję :)

Po­zdra­wiam i ślę ser­decz­no­ści :))

Puk, puk! Tu ko­smicz­ni Na­zii­ści! Mamy białe kitle, od­je­cha­ne cza­pecz­ki i żółte gu­mo­we rę­ka­wii­ce. Pro­szę na­tych­miast odłą­czyć prąd od włazu! Ktoś może zro­bić sobie krzyw­deę!

Ą i Ę - wy­ro­by rze­mieśl­ni­cze

Ro­zu­mie pani na­tu­ral­nie że bę­dzie­my mu­sie­li ogo­lić Syl­we­stra?! Eins-zwei! Eins-zwei! Einsz­wei!…

Ą i Ę - wy­ro­by rze­mieśl­ni­cze

In­te­re­su­ją­ce. Ten tekst po­do­bał mi się bar­dziej niż po­przed­ni – bo­ha­ter­ka jest spój­na.

Tro­chę dziw­ne, że in­we­sto­rzy przy­cho­dzą oso­bi­ście, zwłasz­cza jeśli nie są na­pa­le­ni na pro­jekt. Ale nie znam się na tym, może i od­by­wa się jakiś ca­sting na in­we­sto­ra…

Pu­en­ta w po­rząd­ku.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Po­wi­nie­nem na­pi­sać coś mą­dre­go (albo ta­kie­go jak zwy­kle) i zgło­sić do bi­blio­te­ki, ale na razie bie­gnę szu­kać tego in­ne­go tek­stu.

Pokój – szczę­śli­wość; ale bo­jo­wa­nie Byt nasz pod­nieb­ny

Jim,

 

Czy­ta­łam nie­daw­no opra­co­wa­nie mo­je­go Mło­de­go do szko­ły, które jed­no­znacz­nie sko­ja­rzy­łam z tym sty­lem, który ty tu za­pre­zen­to­wa­łeś (tzn bar­dzo ład­nie i skład­nie zbu­do­wa­na re­cen­zja opo­wia­da­nia). 

Pro­blem z Mło­dym był taki, że ja go za bar­dzo do­brze znam, jak i jego moż­li­wo­ści pi­sar­skie, i po drob­nym śledz­twie nie trud­no mi było usta­lić, że praca do­mo­wa na­pi­sa­na zo­sta­ła przez jego ak­tu­al­ną na­rze­czo­ną. 

Zatem Jim’ie (wy­bacz oso­bi­ste py­ta­nie) – czy ty masz na­rze­czo­ną? ;))

Po­zdro­wion­ka :)

 

PS. Dzię­ki za prze­czy­ta­nie opo­wia­dan­ka :)

Dy­so­nans po­znaw­czy

 

Pro­szę na­tych­miast odłą­czyć prąd od włazu! Ktoś może zro­bić sobie krzyw­deę!

Sta­now­czo masz rację ;))

 

Dzię­ki za prze­czy­ta­nie i … Po­zdro­wion­ka :))

Fin­kla,

 

Ten tekst po­do­bał mi się bar­dziej niż po­przed­ni – bo­ha­ter­ka jest spój­na.

dzię­ku­ję 

 

Tro­chę dziw­ne, że in­we­sto­rzy przy­cho­dzą oso­bi­ście, zwłasz­cza jeśli nie są na­pa­le­ni na pro­jekt.

hm… wy­obra­zi­łam sobie, że ka­pi­tan musi ich gdzieś za­pra­szać. Ad ca­stin­gu – chyba tak wła­śnie to wy­glą­da­ło (bę­dzie wy­glą­dać – dyć to przy­szłość ;)

 

Dzię­ku­je, że prze­czy­ta­łaś i po­dzie­li­łaś się uwa­ga­mi.

Po­zdra­wiam :))

Radek,

 

Po­wi­nie­nem na­pi­sać coś mą­dre­go

Udało Ci się ;))

 

Dzię­ki, że prze­czy­ta­łeś i sko­men­to­wa­łeś. Po­zdro­wion­ka :))

Ot, taka sobie scen­ka z udzia­łem pani ka­pi­tan, którą już mia­łam oka­zję po­znać.

Wy­ko­na­nie po­zo­sta­wia sporo do ży­cze­nia.

 

– No, i ko­lej­ny się ob­ra­ził.Za­uwa­ży­ła znie­sma­czo­na… -> – No i ko­lej­ny się ob­ra­ził – za­uwa­ży­ła znie­sma­czo­na

Tu znaj­dziesz wska­zów­ki, jak za­pi­sy­wać dia­lo­gi.

 

Wznio­sła wzrok i dło­nie ku górze. → Masło ma­śla­ne – czy mogła coś wznieść ku do­ło­wi?

 

Po­głos kro­ków niósł się wzdłuż pu­ste­go, ciem­ne­go ko­ry­ta­rza. → Czy do­okre­śle­nie jest ko­niecz­ne? Czy po­głos mógł się nieść w po­przek ko­ry­ta­rza?

Pro­po­nu­ję: Po­głos kro­ków niósł się w pu­stym, ciem­nym ko­ry­ta­rzu.

 

Iskrze­nie  z… → Jedna spa­cja wy­star­czy.

 

w dzi­siej­szych cza­sach cięż­ko o fa­ce­ta z ja­ja­mi – my­śla­ła. → …w dzi­siej­szych cza­sach trud­no o fa­ce­ta z ja­ja­mi – my­śla­ła.

Choć zdaję sobie spra­wę, że pani ka­pi­tan nie musi my­śleć po­praw­nie.

 

Po­gro­zi­ła wy­mow­nie pię­ścią w po­wie­trzu wy­ima­go­wa­nym opo­nen­tom… → Po­gro­zi­ła wy­mow­nie pię­ścią w po­wie­trzu wy­ima­ginowa­nym opo­nen­tom

 

– A teraz, zmie­niają­c te­ma­ty­kę, to jakie sza­now­na pani ka­pi­tan ma plany na resz­tę dnia? – za­ga­ił.– A teraz, zmie­niając­ te­ma­ty­kę, to jakie sza­now­na pani ka­pi­tan ma plany na resz­tę dnia? – za­py­tał.

Za­ga­je­nie to roz­po­czę­cie ze­bra­nia, obrad czy roz­mo­wy, a Twoi bo­ha­te­ro­wie roz­ma­wia­ją już od dłuż­szej chwi­li.  

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

re­gu­la­to­rzy

Tu znaj­dziesz wska­zów­ki, jak za­pi­sy­wać dia­lo­gi.

te za­pi­sy dia­lo­gów wpę­dzą mnie kie­dyś w bez­sen­ność xd 

 

Dzię­ku­ję za uwagi, zaraz je skru­pu­lat­nie na­nio­sę :))

 

Po­zdra­wiam :)

Bar­dzo pro­sze, Basko. Miło mi, że mo­głam się przy­dać. :)

 

te za­pi­sy dia­lo­gów wpę­dzą mnie kie­dyś w bez­sen­ność xd 

No cóż, jeśli kie­dyś na­wie­dzi Cię bez­sen­ność, za­wsze bę­dziesz mogła po­czy­tać wska­zów­ki o za­pi­sy­wa­niu dia­lo­gów. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Zatem Jim’ie (wy­bacz oso­bi­ste py­ta­nie) – czy ty masz na­rze­czo­ną? ;))

 

Mam to nie­szczę­ście, że choć cią­gle po­ja­wia­ją się w moim życiu ja­kieś na­rze­czo­ne, to żadna nie chce po­zo­stać w nim na dłu­żej, choć ja nie­odmien­nie za­wsze mam na to na­iw­ną na­dzie­ję ;))

en­tro­pia nigdy nie ma­le­je // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Przy­jem­nie się czy­ta­ło :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Nowa Fantastyka