Hejka! Jestem tu nowa ale mam nadzieję że uda mi się skraść trochę waszej uwagi... Czekam na krytykę
Hejka! Jestem tu nowa ale mam nadzieję że uda mi się skraść trochę waszej uwagi... Czekam na krytykę
Strach. To uczucie codziennie towarzyszyło Ili, kiedy przekraczała bramy zamku. Wiedziała, że jeżeli ktoś odkryje kilka niewygodnych faktów o niej, to może trafić nawet na szubienicę. Na samą myśl o tym dziewczynę przeszył dreszcz. Szybko odgoniła od siebie wizje gorzkiej przyszłości, które wcale nie miały powodu się spełnić. Pracowała na zamku już pół roku i jak dotąd wszystko było w porządku.
Najprostszym sposobem ukrycia swojej tożsamości i prawdziwych intencji jest nierzucanie się w oczy i odsunięcie od innych. A przynajmniej Ila tak uważała. Dlatego nie rozmawiała na zamku z nikim, z kim nie musiała, grzecznie wykonywała obowiązki służącej i unikała jakichkolwiek spotkań z innymi, krążąc każdego dnia między zamkiem, a kwaterą służących na obrzeżach miasta.
– Ilaaa! Słyszałaś już?! Wiesz że… – taa, pomyślała dziewczyna, nie rzucać się w oczy, nie gadać z innymi. Dali skutecznie psuła jej plany. Obie pracowały na zamku, były w podobnym wieku, jednak też kompletnie różne. Ila trzymała się z boku, natomiast Dali… Dali była wszędzie i przyjaźniła się z każdym. Ona jako jedyna burzyła mury, którymi otoczyła się Ila i niezrażona zdawkowymi odpowiedziami, zawsze radośnie witała Ilę, karmiąc ją codzienną dawką dworskich plotek. Ili z początku bardzo to przeszkadzało, jednak szybko doszła do wniosku, że opowieści dziewczyny mogą się przydać. Dzięki temu czasem nawet obdarzała Dali skąpym uśmiechem.
– Dali! Ila! Do roboty! Po południu jest bal, a nic niegotowe! Ruchy! Nie będę sama wszystkiego robić! – Radosne wywody Dali przerwała Falantel, przełożona służących. Kobieta w średnim wieku, ale o ogromnej krzepie. Zdolna ustawić każdego do pionu i każdego zagnać do roboty. Cała służba bała się jej, choć była sprawiedliwa i troskliwa, a czasem nawet miła.
Nie czekając na ponowne upomnienie, dziewczyny ruszyły do pracy. Dni bali i innych uroczystości zamkowych były najgorsze. Cały dzień zajmowało szykowanie wszystkiego z najdrobniejszymi szczegółami, a wieczorem, kiedy wszyscy byli już zmęczeni, trzeba było jeszcze obsługiwać gości. Niestety, takie okazje zdarzały się często, ponieważ królowa uwielbiała tańce i pogaduszki z zamożnymi gośćmi, a król robił wszystko aby była zadowolona.
Król… Cazoshut XXI był dobrym władcą. Ale jak każdy władca o jakim Ila słyszała lubił bogactwo i przepych. W jego skarbcu znajdowało się wiele cudownych przedmiotów i góry złota. „Góry, za które można by wykarmić przez kilka lat wszystkich głodujących na ulicach miast” – pomyślała Ila. Ale szybko zganiła się w myślach. Teraz ma się skupić na zadaniu, niczym więcej. I bynajmniej nie chodziło o ustawianie krzeseł i składanie serwetek. Nie dlatego tu była. Skarbiec. To był jej cel. A raczej jeden przedmiot który tam się znajdował. Tajemnicza drewniana skrzyneczka z rysunkiem czarnej róży. Na pozór nic nieznaczący artefakt, pewnie mało warty, a jednak zleceniodawca płacił sowitą sumę za jego zdobycie. Bardzo sowitą. Ila lubiła takie zadania. Przyjmowała zlecenia na zdobycie cennych przedmiotów. Te najczęściej znajdowały się w domach zamożnych mieszczan, pałacykach szlachty albo zamkach i zameczkach. Dziewczyna podróżowała więc od miasta do miasta. Najczęściej wykonanie zadania trwało kilka miesięcy bo zazwyczaj musiała pierwsze wkupić się w łaski właścicieli i służby, ale czego nie robi się dla uczciwej i niemałej zapłaty.
Jednym z miast, gdzie zabawiła dosyć długo, było Slawoko. Wtopienie się w tło na zamku pełnym strażników nie było łatwe. Ale wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Ila planowała wykorzystać najbliższe bale oraz zamieszanie z nimi związanie do przygotowań i zdobycia artefaktu. Potrzebowała pieniędzy. Musiało się udać.
– Pamiętajcie! Macie nie rozmawiać z gośćmi! W ogóle się nie odzywajcie jak będziecie na sali! – Falantel, jak przed każdą uroczystością, zaczęła swój monolog, co mają, a czego im absolutnie nie wolno. Około dwudziestu osób krzątało się teraz ustawiając stoły i krzesła, rozkładając serwetki i inne ozdoby.
– Jak zobaczę, że chociażby mrugacie do gości, to wylatujecie! Rozumiemy się? – Przełożona po dziesięciu minutach kazania przeszła do gróźb. Odpowiedziało jej tylko chóralne „yhmy”. Nikt nie chciał ryzykować posądzenia o nieprzykładanie się do pracy. Falantel stała z boku, obserwując wszystko bacznie i od czasu do czasu tylko wrzeszcząc na kogoś by poprawił coś co nie było idealnie. Nikogo nie dziwiło że najczęściej słyszeli imię Dali. Dziewczyna nie potrafiła wytrzymać bez gadania, co skutecznie denerwowało przełożoną.
Popołudnie upłynęło na przygotowaniach. Wieczór zaczął się od gorączkowego przebierania się w odświętne uniformy służących i przydzielaniu zadań. Ila miała podawać jedzenie i picie przy jednym ze stołów. Była to całkiem łatwa praca, więc zazwyczaj cieszyła się kiedy dostawała to zadanie ale nie tym razem. Oznaczało to że nie będzie mogła zbyt szybko wymknąć się w celu szukania artefaktu. „Trzeba będzie poczekać aż się upiją. Oby tylko trafili się pijący” – myślała.
Na jej szczęście już po drugiej kolacji kilka osób siedząca przy jej stole udała się do domu, a dwóch kupców z żonami przeniosło się do innych stołów, by nawiązać handlowe znajomości. Pozostała tylko czwórka magów, którzy nie wylewali trunków za kołnierz i Ila podejrzewała, że jej praca na tym balu szybko się zakończy. Jednak, problem był w tym, że cała czwórka była facetami, chłopakami na oko w wieku Ili i kiedy tylko podchodziła, by coś donieść czy uprzątnąć, nie szczędzili jej komentarzy okraszonych gromkim śmiechem. Najgorszy był wysoki blondyn, który zaczynał nawet już wyciągać ręce w jej stronę, ale, jak dotąd, Ili udawało się omijać go w bezpiecznej odległości. Przełożona miała schematy na wszystko, jak mają się zachowywać i co robić, by nie przeszkadzać gościom. Nigdy jednak, nie mówiła co mają zrobić oni kiedy to, goście nie dadzą pracować im.
Ilę stresowało jeszcze coś. Magowie. Magia była dozwolona tylko dla członków Bractwa, a tymi mogli być jedynie ludzie z zamożnych rodów. Ila pochodziła z mniej bogatej części ludu, żeby nie powiedzieć biedoty, więc znała tylko plotki i legendy. A te nie stawiały magów w dobrym świetle. Ludzie mówili że są okrutni i bezwzględni, a opowieści o tym jak traktowali niżej postawionych od siebie przyprawiały o dreszcze.
Ale to nie legendy martwiły Ilę. Problem był w tym że dziewczyna już jako dziecko odkryła że jest w stanie posługiwać się magią. Na początku udawało się jej przestawiać drobne przedmioty albo zapalać święcę pustą dłonią. Później, znalazła stare księgi podczas porządków na stryszku ich domu. Nie miała pojęcia, skąd tam się wzięły, ale traktowały o magii. Chciała podpytać matkę, ale znalezisko zbiegło się w czasie ze śmiercią jej ojca, który odszedł po długiej chorobie spowodowanej pracą w kopalni.
Dziewczyna skrzywiła się. Teraz to ona musiała dostarczyć pieniędzy rodzinie. Nie mogła więc poddawać się strachowi przed magami. Dzięki księgom rozwinęła trochę swoje zdolności i teraz bała się, że magowie wyczują jej moc. Jedna z ksiąg twierdziła, że jest to możliwe.
– Panienko zatańczysz ze mną? – Blondyn znowu nie dawał jej spokoju.
– Daj spokój. Pewnie nawet nie umie tańczyć – zaśmiał się siedzący obok niego osiłek, a pulchny mag naprzeciwko niego zawtórował mu głośnym śmiechem i zmierzył Ilę wzrokiem.
– No chodź tu! – Blondyn nagle złapał Ilę za nadgarstek, kiedy chciała wziąć jego pusty talerz. – Nie ma tu dziwek ale ty też się nadasz…
Tego było już za wiele. Zdołała wyszarpnąć rękę, ale przy okazji talerz wylądował na ziemi i zamienił się w kupkę odłamków. Ila wpatrywała się w niego przerażona. Tymczasem magowie śmiali się głośno. Oprócz jednego. Chłopak o włosach ni to blond ni to brąz, przedtem uśmiechał się tylko słysząc wątpliwe żarty kolegów i mierzył Ilę wzrokiem. Teraz się skrzywił.
– Dość tego, chłopaki! – powiedział w końcu – Moma przeproś panienkę. Ona tu sprząta twoje obślinione miski, a ty zachowujesz się jak wieśniak…
Ila nie wiedziała, co robić. W ciągu chwili złamała chyba wszystkie reguły Falantel. W głowie jej pulsowało. Wzrok powoli przysłaniały łzy. Nie wiedziała kiedy jej nogi ruszyły w kierunku kuchni. Nie wiedziała kiedy jej nogi zaczęły biec. I nie wiedziała kiedy łzy wydostały się z oczu i popłynęły po policzkach.
– Już się uspokoili. – Musiało minąć jakieś pół godziny zanim Ila doszła do siebie. W tym czasie Dali oprócz swojego stołu zajmowała się również stołem Ili. – Są już tak pijani że nie są w stanie wywinąć żadnego numeru – dodała.
Ila skinęła tylko głową i cicho podziękowała koleżance. Tylko, że problem był znacznie poważniejszy. Podczas zamieszania czuła, jak szczypta mocy opuściła ją. Talerz nie rozbił się w kontakcie z ziemią. On rozpadł się jeszcze w powietrzu przez magię Ili.
Pokręciła głową i wstała. Skoro jeszcze jej nie szukali, to znaczy że nic nie zauważyli. Trzeba wracać do pracy, zanim przełożona postanowi ją zwolnić. Przez incydent miała Ilę na oku i chociaż pod koniec balu magowie byli już tak pijani że mogłaby spokojnie wymknąć się na zwiad, to bała się że Falantel zauważy jej nieobecność. „Przez tych dupków cały plan szlag trafił” – pomyślała.
Reszta wieczoru minęła już spokojnie. Wszelkie docinki magów były szybko ucinane przez tego, który przedtem stanął w obronie Ili. „Swoją drogą jest całkiem przystojny” – przemknęło jej przez głowę, ale szybko odrzuciła tę myśl daleko od siebie. Pochodzili z zupełnie innych światów. Zresztą, gdyby wiedział o jej zdolnościach, musiał by ją zabić. Jej nie wolno było być magiem.
Chociaż, prawdziwe sprzątanie czekało ich następnego dnia, to po balu Falantel kazała ogarnąć im najpilniejsze rzeczy, a jako że Ila podpadła to dostała karne zadania do wykonania. „Nie wiem, co mam z tobą zrobić” – powtarzała Falantel przez cały czas – „Jutro porozmawiamy” – zapowiedziała w końcu i kazała jej iść do domu. Kiedy wreszcie Ila opuściła zamek, zaczynał się już nowy dzień. W bladym świetle poranka zobaczyła pod bramą skuloną postać. W pierwszej chwili chciała po prostu iść dalej myśląc że to jakiś żebrak ale coś nie pasowało jej w jego wyglądzie, skądś znała tę postać. Westchnęła i podeszła bliżej. Wtedy rozpoznała go. To był mag z balu. Ten, który bronił jej przed kolegami.
– Jak można się tak spić. – Pokręciła głową stojąc nad nim.
– Czasem trzeba. – Ku jej zdziwieniu mag nie spał. Ila, wystraszona i zawstydzona, już miała odejść, ale on kontynuował – wcale nie jest tak źle jak to wygląda. Po prostu trochę straciłem równowagę. Te ulice są takie krzywe…
Ila rozejrzała się po pustej o tej porze ulicy. Bruk nie był może gładki ale jednak dało się na nim bez problemu utrzymać równowagę. No chyba że miało się we krwi znaczną ilość wody ognistej.
– Odpocznę trochę i pójdę dalej. – Mag próbował wstać, ale szybko porzucił ten pomysł. – Ale za chwilkę jeszcze… za chwilkę…
– Chyba dłuższą chwilkę – mruknęła Ila – Gdzie twoi koledzy? Zastawili cię tak? – mimo wszystko było jej trochę żal chłopaka, w końcu stanął na balu po jej stronie.
– Nie wie… – Złapał ciężko powietrze. – Nie wiem – powtórzył – pewnie poszli spać. Ja też pójdę, tylko za chwilkę…
– Dobra wstawaj. – Ila nie zadawała sobie trudu z tytułami, stwierdziła, że chłopak rano i tak nie będzie tego pamiętał. – Idziemy. Nie możesz tu tak leżeć. Zaraz ludzie zaczną chodzić i cię zobaczą.
– Nic mi… nie… zrobią – powiedział, kiedy wstał, podtrzymując się Ili – jestem… – Zatoczył się, ale Ila go podtrzymała. – Jestem królewskim gościem.
– Tak. Tak. Ale jesteś też pijany.
– Nie. Skąd… Skądże znowu…
– Akurat – Ila zaśmiała się – ani trochę.
– No widzisz. Rozumiemy się – powiedział z krzywym uśmiechem, a Ila roześmiała się na tę absurdalną wymianę zdań. Był nawet zabawny – Przepraszam… – ciągnął – za nasze zachowanie. Zachowywaliśmy się jak… jak… dupki.
– Niby szanowani magowie. – Dziewczyna pokręciła głową. – A pijacy i chamy.
– To nie tak. – Pokręcił głową. – To skomplikowane. Jestem Mano. – Zmienił temat i chwiejnie wyciągnął do niej rękę.
– Ila – roześmiała się i uścisnęła jego dłoń.
– Masz ładny uśmiech.
– Dokąd cię zaprowadzić? – Ila puściła komplement mimo uszu. Przeszli już kawałek od bramy i dotarli do pierwszego rozwidlenia.
– Ja… Ja nie wiem… Wszystkie ulice są takie same. – Słysząc te słowa, dziewczyna czuła jak, jej serce stanęło. Nie mogła zostawić go na środku drogi, ale nie wiedziała też, co z nim zrobić.
– Skup się! Coś musisz pamiętać.
– Nic… a nic.
Po kilku minutach dopytywania o jakikolwiek szczegół, czy znak który mógłby zaprowadzić ich do celu, dziewczyna poddała się. Zakładała, że jako ważni goście magowie zostali ulokowani w jednej z rezydencji w mieście. Tylko że było ich kilka. Rozsianych po całym Slawoku. Sprawdzanie wszystkich zajęłoby im cały dzień.
– No, dobra. Chodź. – Nie mając innej opcji Ila postanowiła wziąć go do siebie. Mieszkała w domu służby. Miała tam malutki pokoik, skromnie urządzony ale był. Król Cazoshut całkiem dobrze traktował służbę.
Drogę pokonali względnie szybko. Nie licząc kilku przypadków utraty równowagi, podróż obyła się bez większych kłopotów. Ze względu na to, że po balu wszyscy mieszkańcy pałacu spali, przełożona pozwoliła im przyjść do pracy na późniejszą godzinę. Ila miała więc parę godzin na sen. Gdy tylko dotarli do pokoju, na szczęście niezauważeni przez nikogo, chłopak padł na łózko.
– Jesteś bardzo… bardzo… miła – mamrotał – ideał…
Ila pokręciła głową i położyła się na podłodze. Chociaż w pokoiku stało tylko łóżko, szafa i mały stoliczek, wolnego miejsca pozostawało ledwie tyle, by mogła się tam zmieścić.
– Opłacało się… dobrze że się zgłosiłem… że ja… – Mano dalej mamrotał, ale nie słuchała go.
– Szkoda, że mi popsułeś plany – mruknęła i zasnęła.
***
Korytarze w podziemiach zamku były zimne i wilgotne, ale na szczęście nie zamieszkiwały ich szczury. Ila zaryzykowała i wytworzyła małe światełko nad dłonią. Była to jedna ze sztuczek, których nauczyła się z sekretnych ksiąg. Podobnie jak wypuszczania myśli przed siebie, co pozwalało sprawdzić, dokąd prowadziły korytarze. Dzięki temu odkryła, że do tej części zamku gdzie znajdował się skarbiec, mogła przejść podziemiami, którymi nikt nie chodził. Jeden z korytarzy kończył się bardzo blisko skarbca starymi, drewnianymi drzwiami, na które nikt nie zwracał uwagi. Przez ostatnie kilka tygodni ćwiczyła zaklęcie, które powinno sprawić, że drzwi nie zaskrzypią i nie ściągną uwagi strażników. Ich ominięcie było największym problemem i teraz Ila zastanawiała się, jak to zrobić. A raczej zastanawiała by się, gdyby jej myśli ciągle nie wracały do Mano…
Kiedy wstała tamtego dnia, zorientowała się, że nie przemyślała jak wyprowadzić maga z domu tak by, nikt go nie zauważył. Czesała swoje długie blond włosy, kiedy usłyszała „nie dość, że miła, to i piękna”. Nie wiedziała, jak długo nie spał i wpatrywał się w nią ale na pewno zbyt długo. Uśmiechnęła się na to wspomnienie. Ale szybko się opanowała. „Zapomnij” – szepnęła. Na szczęście chłopak zrozumiał, że nikt nie powinien go tam widzieć i zaproponował, że wyjdzie przez okno. I tak też zrobił. Zlewitował z trzeciego piętra, na którym mieszkała. Wcześniej jeszcze raz przeprosił za zachowanie kolegów i podziękował za gościnę. „Miły” – pomyślała i pokręciła głową – „Skup się, do cholery”.
Falantel, na szczęście, potrzebowała ludzi z racji kolejnego balu i nie wyrzuciła jej. Jednak zapowiedziała że ma ją na oku. Wiedziała że może wylecieć w każdej chwili, więc postanowiła wcielić swój plan w życie, już następnego dnia po balu. Wszyscy zajęci byli sprzątaniem, więc miała nadzieje, że nikt nie zauważy jej zniknięcia.
Dotarła do wyjścia. Szybko wspięła się po wąskich schodach na górę. Odczekała chwilę aż, jej oddech się uspokoi. Przyłożyła rękę do starych drzwi i wyszeptała zaklęcie. Z sercem walącym jak młot uchyliła lekko drzwi. Obserwowała, jak strażnicy mijają ją i patrolują dalej korytarz, cały czas rozmawiając o czymś żywiołowo. „To moja szansa” – pomyślała. Szybko i cicho niczym duch wyskoczyła przez drzwi. Te na szczęście nie zaskrzypiały, a strażnicy na szczęście nie spojrzeli za siebie, kiedy szybko zmierzała za ich plecami w kierunku skarbca.
Minęła zakręt i dotarła pod kratę. Za nią znajdowały się liczne bogactwa. Złoto, klejnoty i wiele przedmiotów których zastosowań nie znała ale które wyglądały naprawdę pięknie. Gorączkowo rozglądała się za skrzyneczką z czarną różą. W końcu znalazła. Była tam. Nieduża drewniana skrzynka z rysunkiem czarnej róży.
Ila wiedziała, że strażnicy zaraz wrócą, kontynuując obchód. Wiedziała że musi zbadać kratę. Czy jest odporna na magię? Dziewczyna dzięki swoim magicznym zdolnościom była w stanie ukraść więcej niż normalny złodziej, nieraz już otwierała magią kraty. Sprawiało to, że zleceniodawcy dawali jej trudniejsze, ale i lepiej płatne prace.
Ale mimo że wiedziała że nie ma czasu, to teraz stała jak zahipnotyzowana i wpatrywała się w różę. Coś ją ciągnęło do artefaktu. W jej głowie kłębiły się ledwie dosłyszalne szepty. Nie mogła odwrócić wzroku.
Nawet kiedy zza zakrętu wyłonili się strażnicy i zaczęli biec w jej stronę i krzyczeć, Ila nie zareagowała. Powalili ją na ziemię i związali ręce. Nie wiadomo, skąd, pojawili się inni strażnicy. Któryś postawił ją na nogi i pchnął przed sobą. Dziewczyna nie wiedziała, co się działo, do jej mózgu docierał tylko rysunek czarnej róży, który pozostał przed jej oczami.
***
Królem był mężczyzna w średnim wieku. Jego czarne włosy i brodę sprószyła już siwizna. Siedział teraz na swoim tronie i wpatrywał się w Ilię. Jego wzrok był surowy ale i zamyślony.
– Co robiłaś pod kratą skarbca? – spytał już po raz trzeci.
Dziewczyna stała na środku sali tronowej ze związanymi rękami. Noc spędziła w celi. Było tam zimno, a podłoga, na której spała bo nie było tam żadnych mebli, była twarda i wilgotna. Ale nie to było najgorsze. Najgorsze było to, że nie pamiętała, jak do tej celi trafiła. Pamiętała, że dotarła pod kratę i wypatrywała artefaktu, a potem… Potem ocknęła się na podłodze z potwornym bólem głowy. Ból na szczęście ustał po jakiejś godzinie, ale w jego miejsce pojawiła się plątanina najróżniejszych myśli. Zaczynając od tej, że za włamanie groziła jej nawet śmierć.
Skarbiec znajdował się za kratą, żeby Cezoshut mógł pokazywać go gościom bez otwierania skomplikowanych zamków, jakie niewątpliwie chroniły wejście. A do korytarzy, w których była Ila, nie wolno było wchodzić. Żeby się tam znaleźć, trzeba było przejść przez troje drzwi. Każde zamknięte i pilnowane przez straż. Nikt nie wiedział o przejściu podziemnym, którym przeszła Ila, bo żeby odnaleźć się w plątaninie podziemnych korytarzy trzeba było użyć magii.
Tak więc, jeśli by nawet Ila znalazła jakąś wymówkę, co tam robiła, to nie mogła wytłumaczyć, jak się tam dostała, nie mówiąc o swoich zdolnościach. Co oznaczało, że tak czy tak czeka ją zapewne kara śmierci. Wolała więc milczeć.
W sali znajdowali się doradcy króla i jacyś hrabiowie i rycerze. Król wezwał także Falantel i dopytywał, gdzie była Ila. Wiedziała, że przełożona może mieć kłopoty przez nią, i nie była w stanie spojrzeć jej w oczy. Stała, tępo wpatrując się w podłogę.
– Pytam po raz ostatni…
– Proszę o wybaczenie, mości panie. – Głos, który przerwał Cezoshutowi, sprawił że jej serce zadrżało. „Tylko nie to. On nie może na to patrzeć” – Panie – Mano kontynuował na znak króla – obawiam się że to wszystko moja wina. – Ilę zatkało. „Co ty wyprawiasz” – Bo widzisz panie… Chodzi o to, że… Że tego dnia… No, bo poznałem tą dziewczynę na balu… Który był zresztą przewspaniały, wasza wysokość. I potem… Bo widzisz, królu, że to całkiem ładna dziewczyna jest… A ja nie jestem odporny na wdzięki takich jak ona… I tak jakoś wyszło że ja… że my…
Ila osłupiała. „Jąka się i miesza jak dziecko próbujące znaleźć usprawiedliwienie. Czemu przerywał królowi, skoro nie może nic…”. Nagle zrozumiała, co Mano chciał powiedzieć, co właśnie robił. „O, cholera”. Ila poczuła jak oblewają ją rumieńce.
– No i jakoś tak wyszło, że tam nie było nikogo, w tych korytarzach… I jakoś tak… Dotarliśmy pod skarbiec. A na panienki działają świecidełka, no wiesz, królu. – Mano uśmiechnął się, po czym spuścił wzrok, jakby się speszył.
– Ależ, panie – król zaśmiał się – oczywiście ty nie musisz się tłumaczyć. Sam z chęcią pokazałbym ci mój skarbiec. Wierze ci. Jak widzisz, moje służki są bardzo urodziwe. Wszystko, by umilić czas moim miłym gościom.
Do Ili nagle dotarło że gra Mano działa. Dotarło do niej także że wszyscy wokół się śmieją, przez co zrobiła się jeszcze bardziej czerwona. A wtedy dotarło do niej, że jej rumieńce tylko potwierdzają wersję maga. „Niech to szlag”.
– Wytłumacz mi tylko, mistrzu – kontynuował król – jak dotarliście pod skarbiec omijając moje straże? Czy to jakieś magiczne sztuczki? I dlaczego dziewczyna była tam sama?
– Królu, obawiam się że twoje patrole są nie szczelne. Właściwie miałem zamiar pomówić z tobą o tym. Tylko że wtedy byłem… no, trochę zajęty. Ale pod ziemią odkryliśmy korytarze, którymi można dojść do skarbca. – Ila miała ochotę go udusić. Zdradził jej tajne przejście. Napracowała się, żeby je znaleźć. „A teraz wszystko szlag trafił”. – Co prawda korytarze są tak kręte, że trzeba było użyć magii, by znaleźć drogę, ale sądzę, że powinieneś o tym wiedzieć.
Ili zrobiło się słabo. Skąd ten człowiek wiedział o podziemiach? A skoro o nich wiedział i pewnie domyślał się że Ila ich użyła to znaczy że musi domyślać się też że użyła magii. W takim razie po co ją ratował? Żeby samemu ją za chwilę zabić za bezprawne używanie magii?
– Dziękuje ci, mistrzu, za ostrzeżenie. I za wyjaśnienie tego incydentu.
– Wybacz mi, proszę, zamieszanie. I, jeśli mogę. – Mano pierwszy raz spojrzał na Ilę. – Nie karz, proszę, twojej służki. To ja prowadziłem ją tymi labiryntami. A co do tego że została sam… Cóż, panie… Po uciechach… Ehh, no, musiałem udać się za potrzebą po prostu i na chwilę zostawiłem dziewczynę, by nacieszyła oczy błyskotkami. Potem szukałem jej po podziemiach, myśląc, że tam się zawieruszyła i dopiero kiedy wróciłem późnym wieczorem dowiedziałem się, co zaszło. Wybacz panie, mi ten brak rozsądku.
– Och, mistrzu – król śmiał się – oczywiście nie mam ci nic za złe. A dziewczyna, cóż… może odejść wolna.
– Dziękuje, panie. – Mano skłonił głowę przed królem i po prostu wyszedł.
Tymczasem jakiś żołnierz rozciął pęta na rękach Ili. Chciała jak najszybciej opuścić to miejsce. Skłoniła się i odwróciła, ale zatrzymał ją głos króla.
– Oczywiście, uniknęłaś śmierci, ale chyba nie muszę ci tłumaczyć, że już tu nie pracujesz – jego głos był surowy – złamałaś cały regulamin. I masz zakaz wstępu na zamek. Nie wiadomo, co jeszcze pokazał ci ten mag.
Ila skłoniła się jeszcze raz i najszybciej, jak mogła, wyszła z sali. Czuła, że wszyscy się na nią gapią. Udała się wprost do wyjścia z zamku. Nie była teraz w stanie spojrzeć w oczy przełożonej i się z nie pożegnać. Tak samo z Dali.
– Należy mi się chociaż “dziękuję”.
Stanęła jak wryta, kiedy po przekroczeniu bramy za jej plecami rozległ się znajomy głos.
– Za co mam dziękować? Że zrobiłeś ze mnie dziwkę? Że upokorzyłeś przy wszystkich? Że straciłam pracę?…
– Że żyjesz.
Ila zamilkła. Mano miał racje. Gdyby nie on, byłoby po niej.
– Wybacz. Masz rację… dziękuję… dziękuję, mistrzu.
– Daruj sobie tytuły – zaśmiał się – od początku ich nie używasz, teraz też nie musisz.
– Och. – Ila się zaczerwieniła. – Wybacz.
– Wytłumaczysz mi, jak przeszłaś labirynt?
– Skąd wiesz, że byłam w labiryncie? – Ila odbiła piłeczkę.
– Widziałem cię tam. – Spojrzał jej w oczy. – Byłem tam.
– Ale jak to?
– Magiczne sztuczki – zaśmiał się – pomówimy jeszcze o tym. Ale w ramach rewanżu za uratowanie życia zrób coś dla mnie.
– Chyba nie myślisz, że…
– Chodź ze mną na bal.
– Co?
– Na bal. Pojutrze.
– Mam zakaz wstępu na zamek – poinformowała go, przypominając sobie że tej części wyroku nie słyszał.
– To nie problem. Wiesz, że król mnie lubi. – Chłopak tylko machnął ręką.
– I co, poprosisz go o coś takiego?
– Nie mam zamiaru prosić. – Mano pokręcił głową – Jeśli coś się królowi nie spodoba, to wtedy z nim pogadam.
Ila patrzyła na niego wielkimi oczami. Chłopak zapraszał ją na bal. Mag. I to taki, z którym liczył się król Cezoshut.
– Czyli rozumiem, że pójdziesz. Cii – łagodnie uciszył ją kiedy chciała zaprotestować – spotkajmy się tu pół godziny przed balem. Do zobaczenia.
***
Kilka dni które pozostały do drugiego balu, Ila spędziła snując plany. Nie powinna zgadzać się iść na bal. Nie z magiem. I nie w towarzystwie jego szowinistycznych kumpli. Tylko, że jedynie tak mogła dostać się na zamek. A na zamku był artefakt. Dziewczyna zdawała sobie sprawę, że ma tylko jedną szansę. Nie zanosiło się chwilowo na kolejny bal. A i pewnie magowie opuszczą już miasto. Na pracę w zamku nie ma co liczyć.
Ila westchnęła. Jutro bal. Decyzja podjęta.
Mijała właśnie stragan z owocami. Sprzedawca był zajęty pakowaniem towaru dla jakiejś wystrojonej panienki. Udając, że omija przechodniów przeszła więc bardzo blisko straganu i, nie patrząc ani na sprzedawcę, ani na sam stragan, niepostrzeżenie włożyła jabłko do szerokiej kieszeni znoszonego płaszcza.
Dwie ulica dalej, kiedy stwierdziła, że nikt jej nie ściga, wyciągnęła owoc i zaczęła go powoli jeść. Był to jej pierwszy posiłek tego dnia. Oszczędności miała niewiele. Szczęście w nieszczęściu była złodziejką i potrafiła zdobyć jedzenie bez płacenia. Ale nie chciała zbytnio kusić losu.
Większy problem stanowiło mieszkanie. Z jej maleńkiego pokoiku wyrzucili ją jeszcze w tego samego dnia, kiedy straciła posadę. Teraz, z torbą wypełnioną swoim skromnym dobytkiem na który składało się kilka ubrań i trochę złodziejskiego sprzętu, błąkała się po ulicach Slawoka. Ostatnie noce spędziła po prostu na ulicy lub w stajniach, do których udało jej się niepostrzeżenie wejść.
Dni zaś upływały jej na – z pozoru bezsensownych – wędrówkach. Z pozoru. Bo tak naprawdę Ila szykowała drogę ucieczki. Spacerując ulicami sprawdzała, którędy będzie najszybciej i najłatwiej przedostać się do którejś z bram miasta. Spodziewała się, że bal będzie musiała opuścić nagle i szybko. „Oby tylko udało mi się wymknąć chociaż na chwilkę”. Zabawa w towarzystwie magów, wymknięcie się im i kradzież na zamku, z którego ją wyrzucono – bardziej skomplikować tej roboty to już chyba sobie nie mogła.
Ila wyrzuciła ogryzek jabłka do rynsztoka i spojrzała w górę, gdzie białe chmurki układające się w ciekawe kształty. Bo każdy kto by popatrzył na nią myślał by że patrzy na chmury. Tymczasem ona przyglądała się dachom. Teraz, kiedy już zaznajomiła się z drogami ucieczki ulicami, szukała dachów, którymi można by się przedostać. Z doświadczenia wiedziała że to całkiem wdzięczne trasy.
Przyglądanie się dachom zajęło Ili resztę dnia. Znalazła kilka ciekawych skrótów i kilka miejsc, które lepiej było omijać. Teraz zaczęła się rozglądać za jakimś miejscem do spania. Chciała odpocząć bo wiedziała że kolejnej nocy raczej nie będzie spać. Najpierw bal, a potem, jak dobrze pójdzie, czekała ją ucieczka daleko poza miasto. Nie wiedziała jeszcze, dokąd. Na początek jak najdalej.
Zamierzała znaleźć jakąś stajnię, do której mogłaby się wślizgnąć i przespać na sianie, ale jak na złość wszystkie były pozamykane albo krzątali się jeszcze w nich ludzie. Nie chciała tej nocy spędzać na ulicy. Potrzebowała miejsca, gdzie rano mogłaby się przebrać w swoją najlepszą sukienkę. Nie była ona nawet w połowie tak piękna jak stroje które widziała na ostatnim balu ale nie miała nic lepszego. Wyobraźnia już podpowiadała jej, jak skomentują ten strój przyjaciele Mano, ale nie mogła się tym zadręczać. Nie miała wyboru, a na zamek dostać się musiała.
– Prze pani! – Mały chłopiec pociągnął ją za rękaw.
Ila spojrzała na niego ze zdziwieniem. To musiała być pomyłka. Chłopiec wyglądał jak posłaniec, a ona nie spodziewała się żadnych wiadomości, no bo od kogo. I kto by wiedział, gdzie jej szukać.
– Wiadomość do pani. – Chłopiec podał jej list, wprawiając ją w jeszcze większe zdumienie.
– To musi być pomyłka! – zaprotestowała wyszarpując rękaw z dłoni chłopca.
– Na pewno nie! Pan dokładnie mi panią opisał i kazał znaleźć. To na pewno pani!
– Jak opisał?
– Piękna dziewczyna. Wysoka blondynka. W starym, dziurawym, brązowym płaszczu. Z dużą torbą przewieszoną przez ramię albo zawieszoną na plecach. W lekkich, czarnych, ale bardzo znoszonych pantofelkach – wyrecytował – Widzi pani! Wszystko pasuje! – Wyszczerzył się na koniec.
Ila westchnęła. Pasowało. Ale mogło też pasować do kogoś innego. Bo kto mógłby jej szukać… „Mano”.
– Pokaż. – Wzięła małą karteczkę od chłopca, rozwinęła ją i przeczytała wiadomość:
„Ulica Długa 21. Pokój 14. Wszystko, czego potrzebujesz, czeka na ciebie. M.”
Dziewczyna zakrztusiła się. Pokój. W jednej z lepszych karczm w mieście. „Ale pokój!? Doszło do tego, że chłopak wynajmuje mi pokój? Naprawdę czuje się jak dziwka. I jeszcze ta piękna dziewczyna, też coś!”.
– Dzięki. – Przypomniała sobie o chłopcu. – Nie mam nic żeby ci zapłacić…
– Nie. Nie trzeba. Pan który kazał przekazać wiadomość już dał mi zapłatę – zapewnił szybko – i to całkiem sporą – dodał z uśmiechem.
– Cudownie. – Ila pokiwała głową zamyślona. – Dzięki – rzuciła jeszcze raz i odeszła.
„Pokój” – kotłowało się jej w głowie. „Tylko że…” – zastanawiała się – „Tylko że tam mogłabym się umyć. Co by mi się przydało przed tym całym balem”.
Myśl o kąpieli której z wiadomych przyczyn nie brała od kilku dni przesądziła sprawę. Ruszyła w kierunku podanego adresu.
***
„Cholera” – to była pierwsza myśl Ili, kiedy weszła do pokoju wynajętego przez Mano. I kiedy zobaczyła piękną granatową suknię pozostawioną na łóżku. Zauważyła też pantofelki na niskim obcasie w kolorze pasującym idealnie do sukni i małe pudełeczko leżące na stoliku. Dziewczyna ostrożnie obejrzała pudełeczko po czy otwarła je. „O kurde”. W środku znajdował się przepiękny naszyjnik z malutkimi brylancikami. Była też karteczka. Ila rozłożyła ją i od razu poznała pismo z poprzedniego listu.
„Będziesz jutro moim gościem, więc pozwól że zadbam o wszystko. M. P.S. mam nadzieje, że wszystko będzie pasować.”
„Wariat” – pomyślała Ila i szybkim ruchem zamknęła pudełeczko i odłożyła je na miejsce. Nie mogła tego przyjąć. Suknia, naszyjnik, pantofelki. Wszystko z pewnością bardzo drogie i…
„I tysiąc razy piękniejsze od mojej sukienki i znoszonych butów” – pomyślała – „Musisz myśleć o planie. O kradzieży. A w tym będziesz się zdecydowanie mniej wyróżniać.”
Ila wzruszyła ramionami. Nic nie straci, jeśli przyjmie propozycje Mano. A może jeszcze zyskać.
***
– Zatańczymy? – Ila usłyszała głos Mano i zobaczyła wyciągniętą w jej stronę rękę. Przez jej głowę przefrunęło tysiące myśli. Nigdy jeszcze nie tańczyła z chłopakiem. Nie miała okazji. Jej praca wymagała ciągłej zmiany miejsca, co skutecznie niszczyło wszelkie relacje, których zresztą też powinna unikać.
Bal rozpoczął się już kilka godzin temu. Na razie wszystko układało się dobrze. Ila stwierdziła by nawet że cudownie. Była oczarowana wszystkim co działo się wokół. Miała na sobie piękną balową suknie, wszyscy traktowali ją z szacunkiem… nawet przyjaciele Mano. Na początku balu Mano przedstawił ich sobie. Mag osiłek nazywał się Arrank, na dzisiejszym balu towarzyszyła mu Zaki, która również należała do Bractwa. Pulchny mag, który ostatnio mierzył ją wzrokiem, pojawił się z dziewczyną, Kirą – kolejnym magiem. No i Moma, blondyn, który zaczepiał ją na poprzednim balu, okazał się być najlepszym kumplem Mano. Przeprosił Ilę, ale widziała jak od czasu do czasu świdruje ją spojrzeniem. Z rozmów wywnioskowała że Moma nie ufa kobietą. „Musiała go jakaś rzucić” – pomyślała.
Ila czuła się jak księżniczka. Mano starał się, żeby tak było. Dbał żeby nic jaj nie brakowało, wciągał ją w rozmowy i tłumaczył, o co chodzi, kiedy temat schodził na nie znane jej rejony. On też był oczarowany. Tyle że nie balem, a dziewczyną. Piękna służąca stanęła dziś przed nim jako piękna księżniczka.
– No, chodź – powtórzył Mano. Ila widząc, że nie ma wyjścia, niepewnie chwyciła jego dłoń i wstała.
Początkowo jej kroki były sztywne ale szybko złapała rytm i ku swojemu zdziwieniu, taniec zaczął się jej podobać. Wirowali tak dłuższy czas. Mimo że wszystko było cudownie Ila zaczęła rozmyślać jak tu się wyrwać. Bal się rozkręcił. To był dobry czas żeby zatroszczyć się o sprawy zawodowe i dostać się do artefaktu. Wiedziała, że nie będzie łatwo zniknąć, bo Mano i jego przyjaciele zauważą na pewno że jej nie ma, ale musiał zaryzykować.
Jednak kiedy wrócili do stołu i Ila już miała stwierdzić że napitki jej zaszkodziły i idzie się przewietrzyć, pojawiła się obok niej Kira.
– Jak się bawisz? – spytała – Mam nadzieję, że Mano nie wymęczył cię za bardzo tym tańczeniem? Ja i Shmafdy raczej unikamy tańca… – ciągnęła, nie zważając na brak odpowiedzi.
Ila nie mając wyjścia zaczęła rozmawiać z dziewczyną. Kiedy po chwili zerknęła w stronę Mano, zauważyła, że go nie ma.
– Mano chyba wyszedł się przewietrzyć. Jakiś taki blady był – rzuciła szybko Kira, kiedy zauważył zdziwienie Ili, po czym dolała jej napitku i zaczęła trajkotać o sukienkach, ponownie wciągając Ilę w rozmowę.
„Ej to był mój plan” – taka myśl pojawiła się w jej głowie, kiedy usłyszała, że Mano wyszedł. Stwierdziła że musi spławić Kirę. Ale niestety okazało się to nie takim prostym zadaniem i koniec końców, Ila została na dobre wciągnięta w rozmowę do której, włączył się także Shmafdy. Oboje byli bardzo mili. Oprócz tematów dotyczących balu – jedzenia, stroi i muzyki, pojawiły się także opowieści z życia magów i ich prywatnej historii. Ila zdziwiła się że ci magowie są w sumie całkiem normalnymi ludźmi. Zawsze słyszała raczej złe rzeczy o magach, ale ci zdawali się przeczyć temu wszystkiemu.
– Wybaczcie ale pójdę sprawdzić co z Mano. – Po dłuższym czasie Ila zorientowało się że traci cenny czas i z żalem zakończyła rozmowę.
Kira próbowała ją zatrzymać ale Ila nie słuchała i szybko zniknęła między tańczącymi parami by wydostać się z sali balowej. Na korytarzu jednak, zamiast skierować się w kierunku pałacowych ogrodów, skręciła w mniejsze przejście i szybkim krokiem dotarła do schodów prowadzących do piwnic i podziemi. Rozejrzała się czy nie ma nikogo w pobliżu i już miała otwierać drzwi, kiedy te otwarły się same i stanął w nich… Mano.
Przez moment żadne z nich nie wiedziało co się stało.
– Ila… – Mano zaczął po chwili.
– Mano… szukałam cię… – Ila uświadomiła sobie, że sytuacja robi się niebezpieczna. Nie wiedziała, co Mano robił w podziemiach, ale jej na pewno nie powinno tu być. – Szukałam cię i ktoś powiedział, że widział jak schodzisz na dół… Chciałam… Chciałam sprawdzić czy wszystko w porządku… Kira… powiedziała, że źle się czułeś…
Chłopak patrzył na nią badawczym wzrokiem. Zdawał się nie słuchać jej pokrętnych wyjaśnień. W końcu złapał ją za ramię i pociągnął korytarzem w kierunku, z którego przyszła.
– Spokojnie. Chodźmy stąd, zanim ktoś nas zobaczy – uspokoił ją, kiedy, przerażona próbowała się wyrwać.
Serce dziewczyny tłukło się jak szalone. Powie przyjaciołom, że szwendała się po zamku? A może królowi? Bo, że uwierzył w jej bajkę, nawet się nie łudziła.
Ila prawie krzyknęła, kiedy wyszli zza zakrętu i zobaczyli idącą w ich stronę dwójkę strażników. Pewnie zaczęła by uciekać, gdyby nie to że Mano dalej mocno trzymał ją za ramię. A teraz ścisnął jeszcze mocniej i przyciągnął ją do siebie.
– Udawaj że jesteśmy zajęci sobą – szepnął jej na ucho. Później jednak nie odsunął głowy tylko został dziwnie blisko. Jego wolna ręka powędrowała w górę i ostrożnie odsunęła kosmyk jej włosów za ucho.
Zdumiona dziewczyna zrozumiała, co robił dopiero, kiedy minęli strażników, a ci zamiast ich zatrzymać zaczęli się śmiać. I właśnie ten śmiech uzmysłowił Ili, że w połączeniu z historią jaką zmyślił w pałacu Mano, kiedy ją ratował, ta dwuznaczna sytuacja układa się w całość, dając im ponownie dobre wytłumaczenie.
Gdy tylko strażnicy zniknęli za rogiem, Mano odsunął się od niej i przyśpieszył kroku.
– Teraz faktycznie chodźmy się przewietrzyć – powiedział.
W drodze do ogrodu minęli wejście do sali balowej. W drzwiach stała Kira. Mano tylko skinął jej głową. Dziewczyna odpowiedziała mu tym samym. „To pozdrowienie czy coś się tu święci?” – pojawiło się w głowie Ili ale nie miała czasu się nad tym zastanawiać.
– Czemu chciałaś zejść na dół? – spytał Mano, kiedy znaleźli się w bezpiecznej odległości od zamku – znowu chciałaś dostać się do skarbca?
W ogrodach nie było nikogo. Wolnym krokiem szli miedzy klombami kwiatów i zielonymi krzewami. Na niebie świeciły gwiazdy i było by całkiem romantycznie, gdyby nie to że Ila była przerażona. Nie odpowiedziała. Bo co niby miała powiedzieć?
– Czyli tak – westchnął chłopak – czy ty… czy masz jakieś magiczne zdolności? – spytał, a nie słysząc odpowiedzi złapał twarz Ili i delikatnie obrócił w swoją stronę tak, że musiała spojrzeć mu w oczy – nie bój się – dodał.
Serce Ili prawie stanęło. Zawsze powtarzała sobie że kiedy coś pójdzie nie tak ma swoją moc. Znała kilka zaklęć które mogły by być przydatne w takich sytuacjach. Ale teraz nawet nie próbowała ich użyć. Jakie miała szanse w konfrontacji z wyszkolonym magiem…
– Cholera – zaklął Mano i odsuną się o krok – już wtedy, w skarbcu, wiedziałem…
– W skarbcu? – zdziwiła się.
– Tak. Byłem tam. – Mano uśmiechnął się. – Potem pół dnia chodziłem po zamku, zastanawiając się, jak tam weszłaś. Jedyną dostępną drogą były korytarze w podziemiach, ale założyłem, że skądś musiałaś znać ich układ.
– Ale przecież nie widziałam cię tam…
– Lewitowałem – rzucił, jak gdyby nigdy nic – to nie jest trudne – dodał widząc szok Ili – pokaże ci.
Mano upewnił się, że w pobliżu nie było nikogo, po czym wyciągnął ręce w jej kierunku.
– Mano…
– Och daj spokój. Przecież wiem już, że znasz magię. – Złapał ją za dłonie. – Wyobraź sobie, że ziemia rozciąga się pionowo nie płasko. I spróbuj ruszyć w górę. Tak, jakbyś szła na spacer. Tylko zamknij oczy! I nie ruszaj nogami ale sobą, tam gdzieś w głębi.
Nie wiedząc co robić Ila postanowiła spróbować. I tak nie miała na razie jak uciec. Początkowo nic nie wychodziło z jej prób. Chciała ruszyć w górę. Czuła że może, ale coś trzymało ją na ziemi.
– Nie bój się. Nie skrzywdzę cię. Nie dam cię skrzywdzić.
Łagodny głos chłopaka sprawił, że uspokoiła się. Jej stopy oderwały się od ziemi. Co prawda od razu opadła z powrotem ale zachęcona powodzeniem spróbowała raz jeszcze. Tym razem się udało. Zawisła w powietrzu jakiś metr nad ziemią. Uradowana, otwarła oczy i uśmiechnęła się.
Sprawiło to jednak że straciła koncentrację i spadła w dół. Mano chwycił ją kiedy w zetknięciu z ziemią prawie upadła.
– Widzisz! Udało się. – Zadowolony uśmiechał się szeroko. – Czekaj, usiądź, odpocznij – skierował ją do pobliskiej ławeczki.
– To było niesamowite. – Ili trochę kręciło się w głowie, ale była szczęśliwa, że nauczyła się czegoś tak spektakularnego jak lewitacja. – Dziękuję ci bardzo… to było… kiedy już poczułam jak się unoszę… jakbym mogła odlecieć… Wiem dziwne… ale niesamowite też… – Szczęśliwa zaczęła gadać trochę za dużo i trochę bez sensu. Tymczasem zauważyła, że Mano mimo, że nie musi już jej trzymać jest dalej bardzo blisko niej. – I jak już byłam u góry… to chciałam zobaczyć, jak wysoko jestem i… – gadała dalej ignorując swoje spostrzeżenia ale dziwnej bliskości nie dało się ignorować.
– Wybacz, że zniknąłem – zaczął chłopak kiedy spojrzała na niego – chciałem żeby było idealnie…
– Było idealnie…
– I chciałem ci powiedzieć że pięknie wyglądasz – kontynuował – i jeśli to nie zbyt wielka śmiałość z mej strony – dodał bardziej oficjalnym tonem, który zaniepokoił trochę Ilę – to bardzo chciałbym cię teraz pocałować.
Serce prawie wyrwało się z piersi Ili, kiedy nagle Mano zbliżył się jeszcze bardziej, kiedy jego dłonie delikatnie objęły jej twarz, a usta dotknęły jej ust. Była w za dużym szoku, by oddać pocałunek, ale pozwoliła mu się całować. Nagle zalała ją fala jego myśli. Tak jak czytała w książkach byli tak blisko siebie, że ich magia zaczęła się mieszać. Zdała sobie sprawę, że on też musi czuć jej myśli. W pierwszej chwili wystraszyła się, że czuje jej strach, a po chwili przeraziła się zastanawiając czy wyczyta w niej, że jest złodziejką. On jednak wydawał się nie zauważyć niczego. Uśmiechnął się tylko i odgarnął jej włosy po czym ponownie zaczął ją całować. Teraz Ila odpłynęła…
Nagle potężny huk rozdarł powietrze. Oboje zerwali się z ławki i spojrzeli w stronę pałacu. Przez dłuższą chwilę panowała kompletna cisza, a potem rozległy się krzyki.
– Uciekaj. – Mano spojrzał jej w oczy. – Ukryj się. Znajdę cię. – Zrobił kilka kroków, ale jeszcze się odwrócił. – Przepraszam – dodał i pobiegł w stronę zamku.
Dziewczyna nie wiedziała, co się stało. „Uciekaj. Ukryj się” – te słowa dźwięczały jej w głowie. Po chwili zdała sobie sprawę, że niezależnie od powodu – czy to ze względu na to co wywołało ten huk, czy ze względu na to że ktoś wiedział o jej magii, czy też ze względu na to że znowu kręciła się tam, gdzie nie wolno jej było – powinna uciekać. Tylko dokąd?
Rozejrzała się i podbiegła do murku kończącego pałacowy ogród. Za nim znajdował się dziesięciometrowy spadek w dół i ulica. Jedna z tych które Ila zwiedzała w ciągu poprzednich dni. „Udało się w górę, to musi udać się i w dół” – pomyślała i wdrapała się na murek. Tak, jak uczył ją Mano, zamknęła oczy i skoncentrowała się na odwróceniu kierunków i poruszeniu własnego ciała. Skupienie przyszło jej jeszcze trudniej niż poprzednio. Zmusiła się żeby odsunąć myśli o wybuchu i pocałunku. W końcu udało się. Powoli zaczęła opuszczać się na dół.
Po paru minutach kiedy jeszcze nie dosięgła ziemi zdała sobie sprawę że nie ma pojęcia jak wysoko jest i czy w ogóle przesuwa się w dół. Ta myśl wywołała strach, który zniszczył jej koncentrację. Uderzyła o bruk. Na szczęście nie spadła z wysoka. Może jakieś dwa metry. Upadając, wywróciła się boleśnie obijając sobie prawą rękę. Zaklęła cicho. Złapała się za bolące ramię i rozejrzała. Na szczęście nikt nie widział jej wyczynu. Przypominając sobie swoje ustalenia z poprzednich dni ruszyła w kierunku jednej z bram.
Artefakt.
Ila zaklęła po raz kolejny. Nie miała jak po niego wrócić. Nie zależnie od tego co stało się w zamku, po ostatniej aferze była zapewne główną podejrzaną.
Zza rogu wyłoniło się około dziesięciu żołnierzy biegnących w jej stronę. Dziewczyna szybko wskoczyła za ścianę najbliższego budynku i przylgnęła do niej. Modliła się żeby jej nie zauważyli.
– Zamknąć bramy! Obstawić ulicę! Nie mogą uciec… – Usłyszała jak jeden z nich krzyczy do drugiego. Ten zaś zasalutował i odbiegł w kierunku bramy.
„Niech to…” – Ila zrozumiała, że nie wydostanie się z miasta. I, że musiało stać się coś naprawdę poważnego, skoro zamykano bramy. Szybko przeanalizowała w głowie opcje jakie miała. Szybko, bo miała tylko jedną opcję.
Zdjęła pantofelki. Mimo, że piękne nie nadawały się do uciekania. Z żalem zostawiła je pod ścianą. Biegiem ruszyła jedną z wąskich uliczek. Na szczęście niedaleko znajdowało się jedno z miejsc gdzie można było dostać się na dachy. Teraz to była najbezpieczniejsza droga. Oddział, który ją minął, na pewno nie był jedyny. Zresztą, skoro zamykali bramy, to pewnie i zaczną sprawdzać ulicę, a ona w tej sukni, błąkająca się nocą po mieście… raczej nie minęli by jej tak po prostu.
Suknia utrudniała jej ruchy, a obolała ręka nie dawała pewnego oparcia ale za to lewitacja sprawiała że wędrówka po dachach była łatwiejsza. A i sama magiczna sztuczka zaczęła przychodzić jej coraz łatwiej. Tym sposobem dostała się na mały stryszek. Znalazła tę kryjówkę już dawno temu kiedy po przyjeździe do Slawoka robiła rekonesans. Nauczona doświadczeniem zawsze na początku pracy starała się mieć plan B. I teraz właśnie jej się to przydało. Dom zamieszkiwało jedynie starsze małżeństwo, które od lat nie wchodziło na górę. Więc, jeśli tylko będzie cicho, nikt nie powinien zauważyć jej obecności. Dziurę, przez którą dostała się do środka, przysłoniła deseczkami leżącymi na podłodze.
Zmęczona usiadła na ziemi i oparła się o jedną ze starych skrzyń. Czytała, że używanie magii jest jak wysiłek fizyczny. Nieprzyzwyczajony organizm może szybko się zmęczyć. Ona nie używała magii często, a dzisiaj lewitowała raczej o kilka razy za dużo.
Oczy same jej się zamykały. Położyła się na podłodze i w momencie zasnęła.
***
Żołnierze przeczesywali ulicę po ulicy. Byli wszędzie. Wyglądało na to, że postawiono na nogi całą armię. Zaglądali we wszystkie zaułki, wchodzili do domów. Kiedy spotkali kogoś na ulicy, przesłuchiwali i przeszukiwali. Ila nie miała szans wyjść ze swojej kryjówki. Od kiedy się obudziła parę godzin wcześniej, przez szpary w dachu przyglądała się żołnierzom. Próbowała zrozumieć schemat w jakim przeszukiwali ulicę lub jak długo i dokładnie sprawdzali domy. Ale nie doszła do żadnych konkretnych wniosków. Oni po prostu byli wszędzie.
Dziewczyna zatrzęsła się z zimna i owinęła nogi suknią. Przeszukała wszystkie skrzynie, ale nie znalazła w nich żadnych ubrań czy koców, a na stryszku było koszmarnie zimno. Balowa suknia nie posiadała rękawów ale przynajmniej kilkoma warstwami jej dolnej części mogła spokojnie owinąć gołe nogi. W skrzyniach nie było również nic nadającego się do jedzenia, a powoli zaczynał jej doskwierać głód. Minęło już sporo czasu, odkąd opuściła bal, a w dodatku zużyła sporo energii na magię. Potłuczona ręka przestała pulsować bólem. Teraz już jakby nic nią nie czuła.
Ila rozejrzała się ponownie po strychu, ale nie wypatrzyła niczego, czego mogła by jeszcze nie przeglądać. Westchnęła. „Ukryj się. Znajdę cię” – te słowa wracały do niej kiedy traciła nadzieje że wyjdzie z tego cała. Nie wiedziała, jak Mano chciał to zrobić ale był magiem i wierzyła, że miał jakieś sposoby, żeby ją odnaleźć.
I to właśnie wiarą dziewczyna żyła przez kolejne dwa dni. Na szczęście padał deszcz więc łapała wodę do starego garnka znalezionego w swojej kryjówce. Próbowała się ogrzać za pomocą magii, ale pozwalała sobie tylko na wytwarzanie niewielkiego płomienia nad ręką. Ten zaś szybko gasł i w dodatku pochłaniał resztki jej sił, a dawał mało ciepła. Myślała czy by nie podpalić czegoś i grzać się przy ogniu, ale nie mogła ryzykować, że ktoś zauważy dym albo, że podpali się wątła konstrukcja stryszku. Zastanawiała się też nad zejściem na dół, do wnętrza domu, ale kiedy nasłuchiwała przy włazie stwierdziła że gospodarze często kręcą się po najwyższym piętrze więc i ta opcja odpadła.
Tymczasem żołnierze nie odpuszczali i cały czas przeczesywali ulice Slawoka. Zdawało się że nic nie znaleźli, co cieszyło Ilę. Nieraz już zastanawiała się, co Mano miał wspólnego z tym wszystkim. Chłopak był szanowanym magiem, wątpiła więc by był wplątany w aferę przez którą pół królewskiej armii znalazło się na ulicach miasta. Z drugiej zaś strony pamiętała że schodził do podziemi i twierdził że był w skarbcu. W dodatku po wybuchu spiął się i od razu pobiegł do zamku. Kazał jej się ukryć, więc musiał wiedzieć, co się stało. No, właśnie – co tak w ogóle stało się w zamku? Słyszała wybuch. Ale czy to był jakiś zamach? Może Mano bał się o przyjaciół i pobiegł sprawdzić, czy nic im nie jest. Ale czemu kazał jej się ukryć? Może bał się, że będą ją podejrzewać po tej aferze ze skarbcem. Ale czemu on był w skarbcu?
Ila schowała twarz w dłoniach. Miała mętlik w głowie. Było tak wiele opcji i żadna z nich nie pasowała w pełni do faktów. Miała już dość rozmyślań. Było jej zimno i była głodna. Upiła łyk wody ze starego garnka i położyła się na podłodze. Nie miała już sił. Przypomniała sobie ich pocałunek. Jak wtedy czuła myśli Mano. Resztką energii skupiła się na tym wspomnieniu, na Mano. „Pomóż mi!” – krzyczał jej umysł.
„Gdzie jesteś?” – pytanie zaczęło pulsować w głowie dziewczyny, wlewając w nią nadzieję. Myśl pojawiła się nagle, a ona podświadomie czuła że pochodzi od Mano. „Chyba już wariuje z głodu” – pomyślała. Ale kiedy pytanie ponownie rozległo się w jej głowie, doszła do wniosku, że może to jakiś rodzaj magii, której nie zna. Jeśli w ogrodach ich myśli się wymieniły to może istniał jakiś sposób komunikacji.
Próbowała wstać, żeby wyjrzeć na zewnątrz i opisać układ ulic, ale tak bardzo kręciło jej się w głowie że poddała się. Ponownie całą energią jaką miała skupiła się na Mano i na obrazie stryszku, tak jak go pamiętała z zewnątrz. Pociemniało jej przed oczami. Czuła, jak zasypia. „Mano!”
Nie wiedziała, ile czasu minęło, ale ocknęła się, kiedy poczuła czyjąś obecność. Próbowała wstać, ale nawet otwarcie oczu było ciężkie. Wszystko co widziała było jakby za mgłą.
– Ila. – Jakby gdzieś daleko słyszała głos Mano. – Jestem tu. Nie zasypiaj! Ila!
Czuła jak ktoś bierze ją na ręce. Chciała się wyrwać, ale nie miała siły. Skupiła się więc na tym, by otworzyć oczy. Nigdy jeszcze ta czynność nie była aż tak trudna. Kiedy jej się udało zobaczyła przed sobą twarz Mano, lekko rozmytą ale na pewno to był on.
– Ila! Nie zasypiaj! Patrz na mnie! Ila!
Był tu. To on ją trzymał. Była już bezpieczna. Mogła odpocząć. Mogła zasnąć…
***
– Strażnicy dalej przeszukują miasto. – Arrank wszedł do pokoju w którym siedzieli Ila, Mano i reszta magów, zdjął długi płaszcz i usiadł koło nich. – Na razie się stąd nie wydostaniemy.
Znajdowali się w jednym z domów Bractwa Magów. Jak tłumaczył jej Mano, król i jego ludzie nie mieli tu wstępu. Dom był zabezpieczony magią, a służba lojalna wobec magów. Za każdym razem kiedy żołnierze stawali w drzwiach byli odsyłani przez odźwiernego. Wiedzieli, że król nie może sobie pozwolić na siłowe rozwiązania i konflikt z Bractwem. Dodatkowo magowie wystosowali pismo do władcy w którym wyjaśniali, że po wybuchu musieli niezwłocznie opuścić zamek ze względu na swoją pozycję i że nie mają nic wspólnego z tym zamieszaniem i kradzieżą Czarnej Róży.
Co oczywiście było stekiem bzdur.
Mano wyjaśnił jej, że on i jego przyjaciele stanowili drużynę, która zajmuje się odzyskiwaniem magicznych artefaktów dla Bractwa. Odzyskiwaniem czyli najczęściej kradzieżą. Podczas balu Mano udał się do podziemi, żeby coś przygotować, ale nie chcieli zdradzić jej szczegółów. Później Arrank i Zaki poszli po artefakt podczas gdy Kira i Shmafdy stali na czatach. Moma miał zająć się potem wyniesieniem artefaktu z pałacu.
Jednak coś poszło nie tak i coś wybuchło. Jednak tutaj też magowie nie zdradzili co się stało. Mano wiedząc, że jego drużyna ma kłopoty, pośpieszył im na pomoc. Wiedział, że chodzi o artefakt i że główne podejrzenia spadną na Ilę, dlatego kazał jej się ukryć. Przepraszał potem Ilę, że nie zastał wtedy z nią, ale jak tłumaczył, wybuch był tak bardzo niepokojący, że musiał wracać. Ila z rozmów magów wywnioskowała że stało się coś bardzo niedobrego i że wybuch był bardzo niebezpieczny.
Przez kolejne dni Mano szukał Ili, ale nie było to łatwe. Dodatkowo sprawę komplikowało to, że sam też musiał ukrywać się przed żołnierzami. Kręcił się jednak po mieście szukając jej, przez co kilka razy musiał uciekać. Udało mu się znaleźć pantofelki Ili, dzięki czemu wiedział chociaż, że wydostała się z pałacu i nie siedzi w celi.
Jak się okazało faktycznie istniał magiczny sposób komunikacji mentalnej i Mano usłyszał jak Ila go woła. Obraz stryszku choć niedokładny na tyle zawęził pole poszukiwań, że udało mu się ją odnaleźć. Ila była już jednak nieprzytomna z zimna i głodu. Chłopak zabrał ją do domu magów, gdzie pod czujnym okiem Kiry, znawczyni magicznych metod leczenia, Ila doszła do siebie. Kiedy po kilku dniach odzyskała przytomność, zobaczyła Mano drzemiącego na fotelu obok jej łóżka. Uśmiechnęła się na to wspomnienie.
– Skoro musimy tu tkwić – odezwał się Mano – możemy sprawdzić jedną rzecz…
Chłopak spojrzał na Momę, a ten kiwnął głową i wyszedł.
– Co wyście wymyślili? – spytała Zaki, marszcząc brwi.
Mano nie odpowiedział. Po dłuższej chwili niezręcznej ciszy do pokoju wrócił Moma z Czarną Różą w rękach. Ila widziała artefakt pierwszy raz od wizyty w skarbcu. Tak, jak wtedy poczuła, że dzieje się coś dziwnego. Usłyszała w głowie głosy, jakieś szepty, których nie mogła rozszyfrować. Obraz pokoju stał się zamglony, widziała tylko drewnianą skrzynkę z rysunkiem czarnej róży.
– Ila?! – Gdzieś z oddali dobiegł ją zaniepokojony głos Kiry.
Chciała odpowiedzieć, ale nie mogła. Poczuła, że ktoś chwyta ją za rękę. Odwzajemniła uścisk.
„Nie walcz z tym” – usłyszała w głowie głos Mano.
Ale z czym?
Wzięła głęboki wdech i wsłuchała się w szepty. Ale nie stały się wyraźniejsze, za to jej głowa zaczęła pulsować bólem. Po chwili usłyszała głośny pisk i zemdlała.
Kiedy się ocknęła był już kolejny dzień. Jak tylko, doszła do siebie znowu zebrali się wszyscy w jednym pokoju. Cała drużyna była wpatrzona w nią.
– Skąd wiedziałeś, Mano? – spytał Arrank.
– Wtedy w skarbcu, jak chciałem zrobić rekonesans, było to samo. – Mano spojrzał na Ilę. – Wszedłem tam nieco inaczej niż ty. – Uśmiechnął się tajemniczo. – Przyglądałem się kracie, kiedy usłyszałem, co prawda bardzo ciche ale słyszalne, kroki. Nie miałem czasu na ucieczkę, więc zacząłem lewitować. Widziałem, jak Ila podchodzi do kraty, a potem jak w transie, gapi się przed siebie i nie reaguje na strażników.
– Bardzo ciekawe.
– Mogę wiedzieć, o co tu chodzi?
– Ila… – zaczęła ostrożnie Kira – Czy w twojej rodzinie są lub byli jacyś magowie?
Ila pokręciła głową.
– Bo widzisz… – kontynuowała – Czarna Róża służy do wykrywania mocy. Osoby z niestabilną, nieokiełznaną przez trening mocą tak właśnie reagują. Dlatego artefakt jest tak ważny dla Bractwa… Wracając do ciebie – twój organizm silnie reaguje na Różę, co oznacza że masz w sobie duże pokłady mocy…
– Krótko mówiąc – przejął pałeczkę Moma – masz w sobie wielką moc. Kiedy byłaś nie przytomna, ustaliliśmy że nasza drużyna może pomóc ci ją okiełznać.
– Tak – Kira kontynuowała – dopóki musimy tu tkwić i nie dotrzemy do siedziby Bractwa będziemy cię prowadzić. Potem powinnaś kontynuować naukę w Bractwie.
– Czyli… – Ila zamrugała kilka razy – nie zabijecie mnie?
– Nie! – Wszyscy się roześmiali, a najgłośniej Arrank. – Nawet nie musisz nas słuchać i wstępować do Bractwa. Ale szkoda było by takiej mocy!
– Przemyśl to – dodała Kira – i jak tylko masz wątpliwości, to pytaj. Nie wszystkie legendy o magach są prawdziwe. Ale to już chyba zauważyłaś.
***
Kolejne dni mijały Ili na rozmowach z magami. Rozwiała trochę swoich wątpliwości, ale dalej nie zdecydowała się przyjąć ich propozycji. Bała się. Nie była pewna, czy może im ufać.
Najwięcej czasu spędzała z Mano. Dobrze się im rozmawiało. Chłopak rozśmieszał ją, opowiadał o magicznych stworzeniach, ale też tłumaczył jej poważne sprawy związane z Bractwem. Ila jednak cały czas miała w głowie wydarzenia z balu. Pocałunek. Zastanawiała się, czy znaczył on coś więcej, czy był tylko pod wpływem chwili i romantycznej scenerii. Mimo że wielokrotnie chciała spytać co jest między nimi, to kiedy nadarzały się ku temu okazję nie miała odwagi.
– Co myślisz o naszej propozycji? – Tego dnia robiły obiad razem z Kirą. Co prawda w domu była służba, ale nudziło się im już na tyle że nawet przygotowywanie obiadu stanowiło jakąś rozrywkę.
– Nie wiem. – Ila pokręciła głową. – Pomyśle jeszcze. Mano opowiada mi dużo o Bractwie…
– Dużo czasu spędzacie razem – zauważyła Kira.
– Takkk… – Ila uśmiechnęła się.
– Wybacz, że będę szczera… Ale Mano ma wiele tajemnic. Uważaj.
– To znaczy? – Zaniepokojona Ila przerwała krojenie warzyw.
– Jak pewnie zauważyłaś, on i Moma nie wylewają za kołnierz… Moma bawi się jeszcze w gwiezdny pył… Mano często z nim baluje, więc chyba też… Ale nie jestem pewna…
Ila czuła się tak, jakby ktoś zburzył domek z kart, który tak długo budowała…
– Chłopaki często chodzą na bale – kontynuowała Kira – a na balach… no, wiesz, magowie to dobre partię… Ila, przepraszam cię. – Kira spojrzała jej w oczy. – Ale może lepiej, żebyś wiedziała. Nie wiem, czy Mano to dobra opcja dla ciebie… Zadurzyłaś się?
– Nie wiem – odparła zgodnie z prawdą. Teraz już nic nie wiedziała.
***
Następnego dnia Ila oznajmiła wszystkim, że wyjeżdża. Podziękowała im za propozycję nauki, ale na razie postanowiła jej nie przyjmować, może kiedyś. W mieście nie było jeszcze bardzo bezpiecznie, ale podczas porannego zwiadu Arrank stwierdził, że jest już możliwe wydostanie się. Magowie postanowili, co prawda, zaczekać jeszcze parę dni, ale Ila nie chciała już dłużej tu tkwić. Nie po tym, co usłyszała od Kiry.
– Może zostaniesz jeszcze dla pewności? – spytał po raz kolejny Mano.
– Nie mogę. Muszę wracać do pracy. – Nie do końca było to prawdą, bo nie musiała. Ale też nie było to kłamstwo, bo nie wywiązała się z zlecenia na Czarną Różę i nie miała pieniędzy.
Pożegnała się ze wszystkimi. Wychodząc, obejrzała się i spojrzała na Mano. Chciała zapamiętać jego twarz. Ostatni raz pomachała im i wciągnęła kaptur na głowę. Po części, by ukryć twarz przed strażnikami, a po części, by ukryć łzy cisnące się jej do oczu. „Nie płacz. Nie teraz” – upomniała się.
Udało jej się wydostać z miasta bez większych przygód. Co prawda żołnierze jeszcze wyrywkowo sprawdzali wychodzących z miasta, ale w ten deszczowy dzień nikt nie zwracał na nią uwagi. Miała na sobie zwykłą sukienkę, pożyczoną od jednej z służących pracujących w domu Bractwa. Wszystkie jej rzeczy zostały w karczmie. Po aferze w zamku nie było mowy o ich odebraniu. Nie było tam też nic na tyle cennego, dla czego chciała by ryzykować. Co prawda, żal jej było złodziejskich zabawek, ale stwierdziła, że da radę bez nich. Magowie dali jej trochę pieniędzy, żeby mogła przeżyć póki nie znajdzie nowych zleceń. Po za tym uważali, że są jej winni parę groszy – „Odwróciłaś od nas uwagę” – stwierdził Arrank – „I dzięki tobie Mano zaskarbił sobie łaski króla”.
Mano. Ila skrzywiła się, ale zaraz potem uśmiechnęła. Nie wiedziała, co o nim myśleć. Słowa Kiry zniszczyły jej świat. Ale z drugiej strony, w tym chłopaku było coś, co sprawiało, że miała wątpliwości. Wiedziała, że Kira jej nie okłamała, ale coś tu nie pasowało… A może tylko ona chciała w to wierzyć? Westchnęła. Jeśli są sobie przeznaczeni, to los jeszcze skrzyżuje ich drogi. Wierzyła w to.
Spojrzała przed siebie. Słońce zachodziło, a ona zrobiła krok w kierunku statku. Gdzieś za morzem czekało na nią kolejne zlecenie. Tym razem nie udało się jej ukraść artefaktu. Przez chwilę myślała, że skradła serce, ale teraz już nie wiedziała co było prawdą. Coraz bardziej jednak była pewna jednego – ktoś skradł serce jej.
Nie ma to jak być okradzionym złodziejem.
Ja bym poradziła Czarna Różyczko, uciekaj na betę. https://www.fantastyka.pl/loza/17
Błędy wiją się jak węże w Studni dusz u Indiany Jones’a.
Lożanka bezprenumeratowa
Hej! Z przeglądu tekstu wychodzi mi, że czeka Cię sporo pracy. Przede wszystkim: rzeczywiście jest gęsto od błędów językowych, ortograficznych i interpunkcyjnych, można to opanować, ale na razie zmusza czytelnika do walki z formą opowiadania, nie pozwalając skupić się na zawartości i czerpać przyjemności z lektury. Oprócz tego fabuła wydaje mi się nieprzemyślana, jakby składana z kawałków. Przejrzę dla przykładu przynajmniej początek…
To uczucie codziennie towarzyszyło Ili, kiedy przekraczała bramy zamku.
Zdanie podrzędne, z odrębnym orzeczeniem, wymaga przecinka. Osobiście nie bardzo polecam tę metodę, ale wielu ludzi po prostu zapamiętuje spójniki, przed którymi zwykle stawia się przecinek, jak właśnie “kiedy”, “że”, “który” i wiele innych…
Wiedziała, że jeżeli ktoś odkryje kilka niewygodnych faktów o niej, to może trafić
nawet na szubienice.
I jak nieszczęsna będzie wyglądać na kilku szubienicach naraz?
Szybko odgoniła od siebie wizje gorzkiej przyszłości, które wcale nie miały powodu się spełnić.
“Od siebie” zbędne, odgania się zwykle od siebie i tutaj z kontekstu widać, że nie od kogo innego. Nadmiar zaimków fatalnie pogarsza stylistykę. Ten “powód” też dziwny, może po prostu nie musiały się spełnić?
nie rzucanie się w oczy
Rzeczowniki z “nie” piszemy razem, chyba że w wyraźnym przeciwstawieniu (To jest poeta, nie prorok).
Dlatego nie rozmawiała na zamku z nikim, z kim nie musiała
Odrębne orzeczenia.
unikała jakichkolwiek spotkań z innym
Z innymi. Zresztą i tak wtórne w stosunku do poprzedniego stwierdzenia.
między zamkiem, a kwaterą
Przed “a” nie stawiamy przecinka, gdy występuje jako spójnik łączący: słoń a sprawa polska, między ustami a brzegiem pucharu.
taa, pomyślała dziewczyna, nie rzucać się w oczy, nie gadać z innymi.
Zaznaczyłbym myśli cudzysłowami lub kursywą.
Dali skutecznie psuła jej plany. (…) Ili z początku bardzo to przeszkadzało, jednak szybko doszła do wniosku, że opowieści dziewczyny mogą się przydać.
To w końcu skutecznie psuła czy była przydatna?
Ona jako jedyna przełamywała mury którymi otoczyła się Ila i nie zrażona zdawkowymi odpowiedziami, zawsze radośnie witała Ilę, karmiąc ją codzienną dawką dworskich plotek.
Paskudne, tasiemcowate zdanie, dwa razy to samo imię, imiesłowy przymiotnikowe z “nie” też zasadniczo łącznie, przecinki wokół wtrącenia… Ona jako jedyna przełamywała mury, którymi otoczyła się Ila, i niezrażona zdawkowymi odpowiedziami, zawsze radośnie ją witała, karmiąc codzienną dawką dworskich plotek. Poza tym ta metafora murów też wyświechtana.
Kobieta w średnim wieku, ale o ogromnej krzepie.
Zbędne “ale”, tu nie ma przeciwstawienia.
Cała służba bała się jej, choć była sprawiedliwa i troskliwa, a czasem nawet miła.
Wydaje się nielogiczne, wymagałoby w każdym razie szerszej ekspozycji, a i tak dużo miejsca poświęcasz tej Falantel, która nic w sumie do fabuły nie wnosi.
Nie czekając na ponowne upomnienie, dziewczyny ruszyły do pracy.
bali i innych uroczystości zamkowych
Dopełniacz liczby mnogiej to “balów”, gdy mowa o uroczystościach, a “bali”, gdy o obróbce drewna.
a wieczorem, kiedy wszyscy byli już padnięci, trzeba było jeszcze obsługiwać gości.
Wyczerpani? Stylistyka jakby nie pasuje.
Niestety takie okazje zdarzały się często, ponieważ królowa uwielbiała tańce i pogaduszki
z zamożnymi gośćmi, a król robił wszystko, aby była zadowolona.
Przed chwilą masz już “gości”.
Król… Cazoshut XXI był dobrym władcą.
Deklaratywne. Czy Ila umiałaby to ocenić?
Ale jak każdy władca, o jakim Ila słyszała, lubił bogactwo i przepych.
To także jest wtrącenie. Lepiej “o którym”, bo to się tyczy jakiejś konkretnej liczby postaci.
„Góry, za które można by wykarmić przez kilka lat wszystkich głodujących na ulicach miast” – pomyślała Ila.
Trochę dziwna myśl jak na złodziejkę…
A raczej jeden przedmiot, który tam się znajdował.
Na pozór nic nie znaczący artefakt, pewnie mało warty, a jednak zleceniodawca płacił sowitą sumę za jej zdobycie.
Nieznaczący. Chyba też lepiej “jego zdobycie” (artefaktu).
Ila lubiła takie zadania. Była złodziejką. Przyjmowała zlecenia na zdobycie cennych przedmiotów. Te najczęściej znajdowały się w domach zamożnych mieszczan, pałacykach szlachty albo zamkach i zameczkach. Dziewczyna więc podróżowała od miasta do miasta i wykonywała swoją pracę. Najczęściej wykonanie zadania trwało kilka miesięcy, bo zazwyczaj musiała po pierwsze wkupić się w łaski właścicieli i służby, ale czego nie robi się dla uczciwej i niemałej zapłaty.
Głębsza uwaga konstrukcyjna… To jest bardzo statyczne wprowadzenie, opisujesz sytuację zamiast pokazywać, co zwykle jest mniej interesujące dla czytelnika, a przy tym tutaj jeszcze pojawia się dużo pytań i wątpliwości. Jak ona rozwinęła tę działalność? Skąd bierze kolejnych klientów? Czy nie obawiają się, że zostanie schwytana i wyda ich na torturach? Czy nie opłacałoby jej się bardziej pracować na własny rachunek – zaufanemu paserowi sprzeda towar nawet za 70% wartości rynkowej, a taki zleceniodawca, choćby płacił sowicie, to zapewne śmiesznie mało w stosunku do realnego zysku?
Slawoko było jednym z miast, gdzie zabawiła dosyć długo.
Chyba lepiej: w których.
Wtopienie się w tło na zamku pełnym strażników nie było łatwe.
Dlaczego? Dopóki pracuje jak zwykła służąca, to będą na nią zwracać uwagę co najwyżej w sensie molestowania.
Ila planowała wykorzystać dzisiejszy bal i bal który miał się odbyć w kolejnym tygodniu oraz zamieszanie z nimi związanie do zdobycia artefaktu.
Bardzo niezręczne zdanie, nie wiem też, czemu “związanie”. Może tak: W kolejnym tygodniu miał także odbyć się bal. Ila planowała wykorzystać zamieszanie związane z obydwoma do zdobycia artefaktu.
W ogóle się nie odzywajcie, jak będziecie na sali!
Lepiej “gdy” – “jak” to spójnik wytrych, wydaje się pasować do wszystkiego, ale tak naprawdę należy go używać tylko przy porównaniach jakościowych i zdaniach podrzędnych dotyczących sposobu.
Około dwudziestu osób krzątało się teraz, ustawiając stoły i krzesła
Równoważnik zdania oparty na imiesłowie przysłówkowym także wymaga oddzielenia przecinkiem.
Na razie wystarczy systematycznego przeglądu, mam nadzieję, że uda Ci się wykorzystać tę wiedzę do wyzbycia się znacznej części popełnianych błędów. W dalszej części spróbuję jeszcze wyłowić szczególnie charakterystyczne lub oryginalne problemy językowe…
Wszyscy wiedzieli, że szefowa woli czyny niż słowa.
Uważaj na takie przypadkowe rymy, często dają kiepskie wrażenie w odbiorze.
nie szczepiła dłużej języka
Szczepić można dziecko przeciw odrze, gruszki na wierzbie; walczący zapaśnicy lub ptactwo drapieżne mogą się sczepić; język można tylko strzępić.
dwoje kupców z żonami
“Dwoje” odnosi się do osób różnej płci. Jeden z tych kupców był kobietą? I miał żonę? Postępowe to Twoje królestwo.
Ilę stresował jeszcze jeden czynnik.
Osobiście nie jestem o tym całkiem przekonany, ale większość znawców uważa za błąd używanie w opisie pojęć, które nie mogą być znane w świecie przedstawionym, więc nie stresował, lecz raczej denerwował, deprymował.
Chciała podpytać matkę co to za księgi ale znalezisko zbiegło się w czasie ze śmiercią jaj ojca, który odszedł po długiej chorobie spowodowanej pracą w kopalni. Może udało by się go uleczyć gdyby nie to że zamiast trzymać się zaleceń medyków pracował, by starczyło im na jedzenie i leki dla chorego brata Ili.
Już nie komentuję jaj ojca, ale półsierota, chory brat, jedyna żywicielka rodziny… jakbyś siłą chciała wziąć czytelnika na litość? Nie mówię, że w literaturze nie ma miejsca na łzawe historie, ale można też stworzyć bohatera ze szczęśliwego domu, który po prostu pragnie być samodzielny, mieć pieniądze na zabawy…
Dzięki księgą
Zapamiętaj raz a dobrze, że celownik liczby mnogiej przybiera końcówkę -om, nie -ą!
– Panienko, zatańczysz ze mną?
Wołacz wymaga przecinka.
wyszarpnąć rękę z ucisku
Uciskać możesz chłopów pańszczyźnianych, ucisnąć ranę, aby zatamować krwawienie; dziewczynę, rękę – uściskać, uścisnąć.
„Przez tych dupków cały plan szlak trafił” – pomyślała.
Utartą frazą jest, że kogoś (lub coś) trafił szlag (udar mózgu). Szlak może Cię trafić tylko w formie lawiny skalnej.
Zresztą gdyby wiedział o jej zdolnościach, musiałby ją zabić. Jej nie wolno było być magiem.
Niewiele na to wskazuje w dalszej części fabuły, więc znów wygląda na taki pretekstowy pomysł służący tylko sztucznemu podbiciu dramatyzmu. Skądś przecież magowie muszą brać nowicjuszy, a rozumiem, że niewiele osób rodzi się z takimi predyspozycjami.
No chyba że miało się we krwi znaczną ilość wody ognistej.
Bez sensu, zawartości alkoholu we krwi nie umieli mierzyć, więc nie posłużyliby się takim wyrażeniem, a z kolei “woda ognista” pasuje głównie do westernu.
Miała tam malutki pokoik, skromnie urządzony, ale był. Król Cezoshut całkiem dobrze traktował służbę.
Bez przesady, całkiem normalnie. Gdyby kazał im sypiać na podłodze w lochach, to w ogóle nie znalazłby dobrowolnej służby, a i niewolnik przy pierwszej okazji dodałby mu tłuczonego szkła do zupy.
Wieże ci.
To dość ważne, aby rozumieć różnicę między wieżą a wierzeniem.
nie każ proszę twojej służki.
Nie karz, proszę, swojej służki. “Kazać” i “karać” to również z gruntu odmienne koncepcje.
Był to jej pierwszy posiłek tego dnia. Oszczędności miał niewiele.
Skąd posiłek miał oszczędności??
albo że podpali się wątła konstrukcja stryszku.
Konstrukcja stryszku może zająć się ogniem, ale nijak nie może wziąć krzesiwa i sama się podpalić.
Podsumowując… Świadoma praca nad językiem. Trzeba dużo czytać porządną literaturę, zwracać uwagę na to, w jaki sposób autor opowiada historię, kształtuje zdania, dobiera wyrazy. Nawet interpunkcję często łatwiej przyswoić w ten sposób niż z podręcznika. Potem pragnienie podzielenia się własnymi myślami, wyobraźnią, lepiej napisać nawet oryginalny drobiazg niż opowieść o epickim rozmachu sklejoną z zasłyszanych gdzieś wątków. Życzę powodzenia i dużo satysfakcji z rozwoju literackiego w nadchodzącym roku!
mam nadzieję że uda mi się skraść trochę waszej uwagi… Czekam na krytykę
(Uprzedzam z góry – krytyka boli. Nie bierz tego do siebie – męczyć będę wyłącznie Twój tekst.)
To uczucie codziennie towarzyszyło Ili kiedy przekraczała bramy zamku.
To uczucie codziennie towarzyszyło Ili, kiedy przekraczała bramy zamku. Nie jest to obiecujący początek – zapewniasz o czymś, co dobrze by było pokazać, zob. tutaj: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842859 ("Utajnianie")
Wiedziała że jeżeli ktoś odkryje kilka niewygodnych faktów o niej to może trafić nawet na szubienice.
Jak wyżej. Brak przecinków i ogonków: Wiedziała, że jeżeli ktoś odkryje kilka niewygodnych faktów o niej, to może trafić nawet na szubienicę. Zdanie ogólnie mogłoby być zgrabniejsze.
Szybko odgoniła od siebie wizje gorzkiej przyszłości które wcale nie miały powodu się spełnić.
Przed "które" stawiamy przecinek. Cały akapit bardzo mocno streszcza – co w sumie? Trudno powiedzieć. Wystarczyłoby spokojnie, gdybyś pokazała, że bohaterka idzie do pracy z duszą na ramieniu, a dlaczego – można wyjaśnić później.
Najprostszym sposobem ukrycia swojej tożsamości i prawdziwych intencji jest nie rzucanie się w oczy i odsunięcie od innych.
Zdanie mało zgrabne. "Nierzucanie" piszemy łącznie, ale w ogóle obeszłoby się bez tego zdania.
Dlatego nie rozmawiała na zamku z nikim z kim nie musiała, grzecznie wykonywała obowiązki służącej i unikała jakichkolwiek spotkań z innym, krążąc każdego dnia między zamkiem, a kwaterą służących na obrzeżach miasta.
Brak przecinków, literówka, imiesłów dziwnie użyty. Właściwie po co umieszczać kwatery służących z dala od zamku? Zbytnie unikanie uwagi też jest podejrzane (czyli bohaterka popełnia tu błąd i będzie dobrze, jeśli to będzie miało konsekwencje).
taa, pomyślała dziewczyna, nie rzucać się w oczy, nie gadać z innymi
Nie robiłabym z tego didascale.
jednak też kompletnie różne
Niezbyt po polsku. Ale różniły się jak noc i dzień, może?
Ona jako jedyna przełamywała mury którymi otoczyła się Ila
Mury można burzyć, ale przełamywać? Brak przecinka.
nie zrażona
Łącznie. https://sjp.pwn.pl/zasady/168-45-3-Z-imieslowami-przymiotnikowymi;629516.html
zawsze radośnie witała Ilę, karmiąc ją codzienną dawką dworskich plotek
Przemyśl tę metaforę. Może to wina mojego burzącego się dziś żołądka, ale nie brzmi apetycznie.
Ili z początku bardzo to przeszkadzało, jednak szybko doszła do wniosku że opowieści dziewczyny mogą się przydać.
Streszczasz. Pokaż to. I stawiaj przecinek przed "że".
Dzięki czemu czasem nawet obdarzała Dali skąpym uśmiechem.
"Dzięki temu"? Za co ona tu dziękuje?
nie gotowe
Łącznie. Bal ciupinkę z sufitu. Czy ma związek z przyczyną zdenerwowania Ili? To mogłaś o tym wspomnieć wcześniej.
radosne wywody Dali przerwała Falantel
Jakie wywody? https://sjp.pwn.pl/szukaj/wyw%C3%B3d.html Ponadto – nie jest to właściwie błąd, ale tak ułożone zdanie trudno się parsuje.
Kobieta w średnim wieku, ale o ogromnej krzepie. Zdolna ustawić każdego do pionu i każdego zagnać do roboty. Cała służba bała się jej, choć była sprawiedliwa i troskliwa, a czasem nawet miła.
I to należy pokazać w scence. Opisać trochę, jak matrona wygląda. Niech obsztorcuje dziewczyny, ale z humorem. Rozumiesz? Nie zapewniaj mnie, że ktoś jest miły – pokaż to. Zapewnienia nic nie znaczą. Zob. tutaj: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842887 i tu: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842797
Nie czekając na ponowne upomnienie dziewczyny ruszyły do pracy.
Nie czekając na ponowne upomnienie, dziewczyny ruszyły do pracy.
szykowanie wszystkiego z najdrobniejszymi szczegółami
Czy można szykować szczegóły?
wieczorem kiedy wszyscy byli już padnięci trzeba było jeszcze obsługiwać gości
Przecinki: wieczorem, kiedy wszyscy byli już padnięci, trzeba było jeszcze obsługiwać gości. Czy słowo "padnięci", bardzo kolokwialne i współczesne, pasuje do fantasy? Porównaj styl jakiejś powieści, którą lubisz.
Niestety takie okazje zdarzały się często ponieważ królowa uwielbiała tańce i pogaduszki z zamożnymi gośćmi, a król robił wszystko aby była zadowolona.
Niestety, takie okazje zdarzały się często, ponieważ królowa uwielbiała tańce i pogaduszki z zamożnymi gośćmi, a król robił wszystko, żeby była zadowolona. I co, bale nie mają znaczenia dyplomatycznego? A królestwo nie mają dość służby, żeby je urządzać? Bo trochę to sugerujesz.
Król… Cazoshut XXI był dobrym władcą. Ale jak każdy władca o jakim Ila słyszała lubił bogactwo i przepych.
Ale, jak każdy władca, o którym Ila słyszała, lubił bogactwo i przepych. Po pierwsze – to się nie wyklucza. Więcej, król musi się pokazać – kto by go szanował, gdyby nie dał się odróżnić od byle chmyza? Owszem, nadmierne umiłowanie bogactwa jest czymś złym i u króla, ale to też należy pokazać (najczęściej przez kontrast między królewskimi balami a przymierającymi głodem poddanymi, chociaż można wymyślić co innego).
„Góry za które można by wykarmić przez kilka lat wszystkich głodujących na ulicach miast”
„Góry, za które można by wykarmić przez kilka lat wszystkich głodujących na ulicach miast” A, czyli mamy ten kontrast. Cóż. W ten sposób myślano bardzo długo, wielu ludzi dotąd tak myśli (spójrz tutaj: https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/27803 – uśmiejesz się), i bohaterka może tak myśleć, bo to powszechne. Ale nie jest prawdą, jakoby pieniądze rozwiązywały problem głodu – będę oczekiwała, że bohaterka się na tym przejedzie.
Tajemnicza drewniana skrzyneczka opatrzona rysunkiem czarnej róży.
https://sjp.pwn.pl/szukaj/opatrzony.html
nie znaczący
Łącznie.
płacił sowitą sumę za jej zdobycie
Za jego (artefaktu) zdobycie. Sowicie mógł płacić, ale suma nie bardzo mi tu gra.
Była złodziejką. Przyjmowała zlecenia na zdobycie cennych przedmiotów.
Tak, domyśliłam się. Nie ma potrzeby tego tłumaczyć – pokazałaś to.
Dziewczyna więc podróżowała od miasta do miasta i wykonywała swoją pracę.
Zapewniasz. Przykroiłabym to: Dziewczyna podróżowała więc od miasta do miasta. Tak w ogóle, to po udanym skoku może być w mieście spalona – ale i pałętanie się po królestwie może wyglądać podejrzanie. Czekam na inspektora Cluseau :)
Najczęściej wykonanie zadania trwało kilka miesięcy bo zazwyczaj musiała pierwsze wkupić się w łaski właścicieli i służby, ale czego nie robi się dla uczciwej i nie małej zapłaty.
Tylko kilka? "Niemały" łącznie. Zdanie mocno zapewniające.
Slawoko było jednym z miast gdzie zabawiła dosyć długo.
Nie po polsku. W Slawoku zabawiła dłużej. Swoją drogą – dziwna nazwa. Jakby słowiańska, a imiona na słowiańskość nie wskazują.
Wtopienie się w tło na zamku pełnym strażników nie było łatwe.
Dlaczego? Rytm zdań od paru akapitów mocno porwany, nie brzmi to dobrze.
Ila planowała wykorzystać dzisiejszy bal i bal który miał się odbyć w kolejnym tygodniu oraz zamieszanie z nimi związanie do zdobycia artefaktu.
Czemu nie może tego zrobić na raz? Zdanie długie, trudno się parsujące ("bal i bal" początkowo zinterpretowałam jako błąd), brak w nim przecinków.
Potrzebowała pieniędzy.
Jak my wszyscy, ale co ma piernik do wiatraka? Pieniędzy nie zarabia się dla samego zarabiania, nieprawdaż?
Macie nie rozmawiać z gośćmi!
A dlaczego miałyby rozmawiać?
W ogóle się nie odzywajcie jak będziecie na sali!
Zgrabniej: Na sali w ogóle się nie odzywajcie!
Falantel, jak zwykle przed uroczystościami, zaczęła swój monolog, co mają, a czego im absolutnie nie wolno.
Nie po polsku. Falantel, jak przed każdą uroczystością, zaczęła wykładać służącym, co mają robić, a czego absolutnie nie wolno.
Około dwudziestu osób krzątało się teraz ustawiając stoły i krzesła, rozkładając serwetki i inne ozdoby.
I to jest pierwszy opis czegokolwiek w tym tekście. Mocno oderwany, niewiele mówiący.
– Jak zobaczę że chociażby mrugacie do gości to wylatujecie! Rozumiemy się? – przełożona po dziesięciu minutach kazania przeszła do gróźb.
– Jak zobaczę, że chociażby mrugacie do gości, to wylatujecie! Rozumiemy się? – Przełożona po dziesięciu minutach kazania przeszła do gróźb. Zob. tu: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/
nie przykładanie
Łącznie. Co ma piernik do wiatraka? Myślałam, że matrona dba o nieposzlakowaną opinię swego stadka, czyli o to, żeby żaden hrabia służącej nie zbrzuchacił.
Wszyscy wiedzieli że szefowa woli czyny niż słowa.
Rym, brak przecinka, ale przede wszystkim – nie wiem, co próbujesz tym zdaniem powiedzieć. Kobieta pytluje od dziesięciu minut, a "woli czyny od słów"? Pamiętaj, jeśli coś mówisz o postaci, to jej zachowanie powinno się z tym zgadzać (wyjątek – kiedy coś o niej mówisz ustami innej postaci, która myśli swoje o tej pierwszej).
Zgodnie z tym Falantel nie szczepiła dłużej języka na zalecenia i wymogi.
… nie strzępiła języka. Zdanie bardzo niezgrabne.
Stała z boku obserwując wszystko bacznie i od czasu do czasu tylko wrzeszcząc na kogoś by poprawił coś co nie było idealnie.
I to jest ta "sprawiedliwa, troskliwa i miła" pani? Hmm? Przecinki: Stała z boku, obserwując wszystko bacznie i od czasu do czasu tylko wrzeszcząc na kogoś, żeby poprawił coś, co nie było idealne. Zdanie długie, zapewniające, mało obrazowe.
Nikogo nie dziwiło że najczęściej słyszeli imię Dali.
Może tak: Najczęściej na Dali.
Dziewczyna nie potrafiła wytrzymać bez gadania, co skutecznie denerwowało przełożoną.
Sugerujesz, że a) Dali próbuje wkurzać szefową (czy tak jest?) i b) tą nieidealnością do poprawy jest jej gadanie LUB szefowa się jej czepia.
Wieczór zaczął się od gorączkowego przebierania się w odświętne uniformy służących
Niezbyt zgrabne. Kwestie spójności świata przedstawionego: oni mają te bale co parę dni, czemu nie są rutyniarzami, tylko przebierają się "gorączkowo"? "Uniformy służących" to po polsku liberia.
Ila dostała zadanie podawania jedzenia i picia do jednego ze stołów.
Niezgrabne. Ila miała podawać jedzenie i picie przy jednym ze stołów.
Była to całkiem łatwa praca, więc zazwyczaj cieszyła się kiedy dostawała to zadanie ale nie tym razem. Oznaczało to że nie będzie mogła zbyt szybko wymknąć się w celu szukania artefaktu.
Uciąć, skrócić i wyrzucić. Nie potrzebujemy zapewnień, że się cieszyła – możesz to pokazać np. myślami bohaterki. Ważne jest to, że zadanie utrudnia jej realizację planu, co też możesz pokazać myślami bohaterki.
poczekać aż się upiją
Poczekać, aż się upiją. I nikt nie będzie jej wtedy pilnować? Szefowa zajęta, ale koledzy? Którzy też nie muszą lubić leni?
Na jej szczęście już po drugiej kolacji rodzinka z trójką dzieci siedząca przy jej stole udała się do domu
…? Nie bardzo wiem, jak wyglądają bale – ale czy Ty wiesz?
dwoje kupców z żonami
O ile nie obowiązują tu bardzo postępowe standardy, to dwóch kupców. "Dwoje" to mężczyzna i kobieta.
przeniosło się do innych stołów by nawiązać
Przeniosło się do innych stołów, by nawiązać.
nie wylewali trunków za kołnierz
Idiom: nie wylewali za kołnierz.
Ila podejrzewała że jej praca na tym balu szybko się zakończy
Ila podejrzewała, że. Jak mawiają Anglicy, devil finds work for idle hands to do. Za diabła podstaw tu szefową.
Jednak, problem był w tym że cała czwórka była facetami, chłopakami na oko w wieku Ili
A ja już zobaczyłam nadrektora Ridcully'ego… tak się mści brak opisu. Ponadto: Problem w tym, że wszyscy czterej byli mniej więcej w wieku Ili.
kiedy tylko podchodziła by coś donieść czy uprzątnąć nie szczędzili jej dwuznacznych komentarzy okraszonych gromkim śmiechem.
Brak przecinków, a komentarze zapewne były bardzo jednoznaczne: kiedy tylko podchodziła, żeby coś donieść czy uprzątnąć, nie szczędzili komentarzy okraszonych gromkim śmiechem.
Najgorszy był wysoki blondyn który zaczynał nawet już wyciągać ręce w jej stronę ale Ili udawało się jak dotąd omijać go w bezpiecznej odległości.
Skróć: Najgorszy był wysoki blondyn, który zaczynał wyciągać do niej ręce, ale, jak dotąd, Ili udało się ich uniknąć.
Przełożona miała schematy na wszystko, jak mają się zachowywać i co robić by nie przeszkadzać gościom. Nigdy jednak nie mówiła co mają zrobić oni kiedy to goście nie dadzą pracować im.
Nie po polsku. Skróć, dodaj przecinki.
Ilę stresował jeszcze jeden czynnik.
Bardzo współczesne. Te słowa nie pasują do fantasy.
Magia była dozwolona tylko dla członków Bractwa, a magami byli ludzie z zamożnych rodów.
Magia była dozwolona tylko członkom Bractwa, a do Bractwa należeć mogli tylko potomkowie zamożnych rodów.
Ila pochodziła z niższych klas społecznych
To nie jest podręcznik socjologii. Daj mi konkret. Wychowała się na wsi, w slumsach, gdzie?
więc Bractwo i wszystko z nim związane było dla niej owiane tajemnicą
Tłumaczysz to tak usilnie, że oczekuję jakiejś bomby.
A te nie stawiały magów w dobrym świetle. Ludzie mówili że są okrutni i bezwzględni, a opowieści o tym jak traktowali niżej postawionych od siebie przyprawiały o dreszcze.
Bardzo zapewniające. Nie miała z magami do czynienia na poprzednich balach?
Problem był w tym że dziewczyna już jako dziecko odkryła że jest w stanie posługiwać się magią.
Halo, halo, moment! Jeśli są ludzie z talentem, których nie stać na szkolenie, to coś ważnego mówi o tym świecie! Na przykład to, że magia nie jest specjalnie destrukcyjna (przynajmniej nie bez nauki). Poza tym: "problem leżał w tym", można też napisać "problem w tym". Zdanie warto skrócić: Problem leżał w tym, że już jako dziecko odkryła w sobie talent.
Pierwsze udawało się jej przestawiać drobne przedmioty albo zapalać święcę pustą dłonią.
Nie po polsku: Na początku udawało się jej przestawiać drobne przedmioty albo zapalać świecę gestem.
Później znalazła stare księgi podczas porządków na stryszku ich domu. Nie miała pojęcia skąd tam się wzięły ale traktowały o magii.
Była biedna, ale miała dom ze stryszkiem i księgami na nim? W świecie, w którym zapewne księgi są drogie (bo przepisywane ręcznie)? Zauważenie nieprawdopodobieństwa sytuacji nie czyni jej prawdopodobną. Językowo: Później, porządkując strych, znalazła stare księgi. Nie miała pojęcia, skąd się wzięły, ale traktowały o magii.
Chciała podpytać matkę co to za księgi ale znalezisko zbiegło się w czasie ze śmiercią jaj ojca, który odszedł po długiej chorobie spowodowanej pracą w kopalni.
Chciała wypytać matkę, ale właśnie wtedy zmarł jej ojciec, zmożony wreszcie harówką w trującym pyle kopalni. (Purpura gratis! Literówka boska, mało nie padłam.)
Może udało by się go uleczyć gdyby nie to że zamiast trzymać się zaleceń medyków pracował, by starczyło im na jedzenie i leki dla chorego brata Ili.
Motywacja strasznie ograna – tnij.
Teraz to ona musiała dostarczyć pieniędzy rodzinie
Teraz to ona musiała utrzymać rodzinę. I co – innej pracy nie było? Ludzie nie zostają złodziejami z ogłoszenia.
żeby to zrobić musiała wykonać zlecenie
Przecinki: żeby to zrobić, musiała wykonać zlecenie.
Dzięki księgą
KSIĘGOM!!!
bała się że
Bała się, że.
Jednak z ksiąg twierdziła że jest to możliwe.
Wut? To prawdopodobnie literówka, ale – odpowiadasz na pytanie, którego nikt by nie zadał. Wytnij.
– Panienko zatańczysz ze mną? – blondyn znowu nie dawał jej spokoju.
– Panienko, zatańczysz ze mną? – Blondyn znowu nie dawał jej spokoju. Dobra. Postaw się na jego miejscu. Jesteś Grubą Rybą. Bogatym, wpływowym magiem. I chcesz tańczyć ze służącą? Żeby się ośmieszyć? Na królewskim balu? Dopuszczam możliwość, że mag jest pijany w trzy pupcie, ale w takim razie – pokaż to.
– No chodź tu! – blondyn nagle złapał Ilę za nadgarstek kiedy chciała wziąć jego pusty już talerz – Nie ma tu dziwek ale ty też się nadasz…
I tyle, jeśli chodzi o wychowanie arystokratycznej młodzieży: – No, chodź tu! – Blondyn nagle złapał Ilę za nadgarstek, kiedy chciała wziąć jego pusty talerz. – Nie ma tu dziwek, ale ty też się nadasz… Poza tym – w tej sytuacji przyzwoita, skromna panienka (jaką udaje Ila) mogłaby jak najbardziej zacząć wrzeszczeć. Swoją drogą, tę scenę widziałam już tysiąc razy…
Tego było już za wiele.
Zbędny komentarz. To oczywiste!
Zdołała wyszarpnąć rękę z ucisku ale przy okazji talerz wylądował na ziemi i zamienił się w kupkę odłamków.
Zdołała wyszarpnąć rękę, ale talerz wylądował na ziemi jako kupka odłamków.
Ila wpatrywała się w niego przerażona.
No, bez przesady.
Trójka magów śmiała się głośno. Oprócz jednego.
Skoro było ich czterech, a śmieje się trzech minus jeden, to śmieje się dwóch…
Chłopak o włosach ni to blond ni to brąz, przedtem uśmiechał się tylko słysząc wątpliwe żarty kolegów i mierzył Ilę wzrokiem. Teraz nie śmiał się ale skrzywił.
Czyli jakie on miał włosy? Zgaduję (zajrzałam na koniec), że będzie romans, więc może tak: Chłopak o ciemnoblond włosach. Przedtem kwitował żarciki kolegów uśmiechem, przyglądając się Ili. Teraz się skrzywił.
– Dość tego chłopaki! – powiedział w końcu – Moma przeproś panienkę. Ona tu sprząta twoje obślinione miski a ty zachowujesz się jak wieśniak…
Przecinki: – Dość tego, chłopaki! – powiedział w końcu. – Moma, przeproś panienkę. Ona tu sprząta twoje obślinione miski, a ty zachowujesz się jak wieśniak…
Ila nie wiedziała co robić.
Ila nie wiedziała, co robić.
W ciągu chwili złamała chyba wszystkie reguły Falantel.
Jakie reguły? Ona nic nie zrobiła. Dlaczego tak się boi tej "sprawiedliwej, troskliwej i miłej" szefowej? Gdyby szefowa faktycznie taką była, potraktowałaby ją sprawiedliwie i z troską, czyli wysłuchała.
Wzrok powoli przysłaniały łzy. Nie wiedziała kiedy jej nogi ruszyły w kierunku kuchni. Nie wiedziała kiedy jej nogi zaczęły biec. I nie wiedziała kiedy łzy wydostały się z oczu i popłynęły po policzkach.
Purpurowe, to raz. Bez sensu, to dwa – bohaterka nie jest przecież słodką panienką, ani nawet jej nie udaje – jest twardą, bezwzględną złodziejką, zmotywowaną i z planem. Prawda?
– Już się uspokoili – musiało minąć jakieś pół godziny zanim Ila doszła do siebie.
Nagły przeskok. Przydałoby się chociaż światło, zresztą nie robiłabym tutaj didascale. Dałabym za to opis miejsca, w którym Ila dochodzi do siebie, bo tu w ogóle nie ma opisów.
Tylko że problem był znacznie poważniejszy. Podczas zamieszania czuła jak szczypta mocy opuściła ją.
"Szczypta" sugeruje kontrolę, której tu ewidentnie nie ma. Ponadto – okazuje się, że nieszkolona magia jest destrukcyjna. A to źle. To oznacza niestabilność społeczną – magowie, którzy nie są pod kontrolą Bractwa czy innej gildii, mogą rozpirzyć wszystko w drobiazgi. Językowo nie jest dobrze.
Skoro jeszcze jej nie szukali to znaczy że nic nie zauważyli.
Skoro jeszcze jej nie szukali, to znaczy, że nic nie zauważyli. A czemu oni mieliby jej szukać? Do łapania "dzikich" magów oddelegowałabym raczej jakąś wyspecjalizowaną formację, którą trzeba by dopiero wezwać.
Trzeba wracać do pracy zanim przełożona postanowi ją zwolnić.
Trzeba wracać do pracy, zanim przełożona postanowi ją zwolnić.
Przez incydent miała Ilę na oku
Nie miała bowiem nic więcej do roboty… oczywiście, coś się stało i szefowa zapewne powinna o tym wiedzieć, ale byłoby to bardziej wiarygodne, gdybyś pokazała, jak szefowa się dowiaduje.
magowie byli już tak pijani że mogłaby spokojnie wymknąć się na zwiad, to bała się że Falantel zauważy jej nieobecność
Ale pół godziny w kuchni mogła przesiedzieć? I koleżanka nie zastąpi jej ani chwili dłużej? Miła, uczynna koleżanka, zapewne łatwowierna?
cały plan szlak trafił
Mamy https://wsjp.pl/haslo/podglad/7171/szlak i https://wsjp.pl/haslo/podglad/21670/szlag-trafia-cos – tu powinien być "szlag".
Wszelkie docinki magów były szybko ucinane
Powtórzenie.
tego który
Tego, który.
„Swoją drogą jest całkiem przystojny” – przemknęło jej przez głowę ale szybko odrzuciła tę myśl daleko od siebie.
„Swoją drogą jest całkiem przystojny” przemknęło jej przez głowę, ale szybko odrzuciła tę myśl. Ojeju, to taka klisza…
Pochodzili z kompletnie innych światów.
Pochodzili z zupełnie różnych światów.
Zresztą gdyby wiedział o jej zdolnościach musiał by ją zabić.
Zresztą, gdyby wiedział o jej zdolnościach, musiałby ją zabić. Sztuczny konflikt.
Chociaż prawdziwe sprzątanie czekało ich następnego dnia to po balu Falantel kazała ogarnąć im najpilniejsze rzeczy, a jako że Ila podpadła to dostała karne zadania do wykonania.
Zdanie bardzo brzydkie i nie po polsku. Drażni mnie ta maniera przesuwania orzeczeń, gdzie nie trzeba, więc możesz mnie uznać za przeczuloną, ale uch. Skróć to: Prawdziwe sprzątanie miało poczekać do jutra, ale po balu musieli jeszcze uprzątnąć resztki.
„Nie wiem co mam z tobą zrobić” – powtarzała Falantel przez cały czas
Nie wiem, co mam z tobą zrobić – powtarzała Falantel przez cały czas. Dlaczego zapisałaś dialog tak, jak dotąd zapisywałaś myśli? Swoją drogą, są lepsze sposoby zapisu myśli, zob. poradnik Fantazmatów. Ale najważniejsze – scenka "kelnerka/służąca molestowana seksualnie robi jakiś drobny błąd, co zostaje wzięte nieledwie za zbrodnię" jest kliszą – nie wiem, czemu, bo jest niewiarygodna. Ila nie zrobiła niczego, za co można by ją karać, może poza tym, że schowała się w kuchni, kiedy czekała robota – ale to jest zrozumiałe i pasuje do jej "legendy".
Kiedy wreszcie Ila opuściła zamek zaczynał się już nowy dzień.
Kiedy Ila wreszcie opuściła zamek, zaczynał się już nowy dzień.
W bladym świetle poranka zobaczyła skuloną postać pod bramą.
Szyk: W bladym świetle poranka zobaczyła pod bramą skuloną postać.
W pierwszej chwili chciała po prostu iść dalej myśląc że to jakiś żebrak ale coś nie pasowało jej w jego wyglądzie, skądś znała tę postać.
Nieładne, przedłużające, zapewniające. Czy ona się nie spieszy do domu? Po co miałaby się zatrzymywać?
Ten który bronił jej przed kolegami.
Ten, który jej bronił.
– Jak można się tak spić – pokręciła głową stojąc nad nim.
– Jak można się tak spić… – Pokręciła głową, stojąc nad nim. Patrz poradnik: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/jak-zapisywac-dialogi/
– Czasem trzeba – ku jej zdziwieniu mag nie spał.
… ? Może chociaż pokaż, że nie śpi? Leży pod bramą, tak? (Arystokracja…) To niech otworzy jedno oko.
Ila wystraszona i zawstydzona już miała odejść ale on kontynuował
Przecinki: Ila, wystraszona i zawstydzona, już miała odejść, ale on kontynuował.
wcale nie jest tak źle jak to wygląda. Po prostu trochę straciłem równowagę. Te ulice są takie krzywe…
I w ten sposób przemawia młodzieniec, który nie jest w stanie iść prosto?
Ila rozejrzała się po pustej o tej porze ulicy. Bruk nie był może gładki ale jednak dało się na nim bez problemu utrzymać równowagę. No chyba że miało się we krwi znaczną ilość wody ognistej.
Zbędne zapewnienia. Brak przecinków.
– Odpocznę trochę i pójdę dalej – mag próbował wstać ale szybko porzucił ten pomysł – ale za chwilkę jeszcze… za chwilkę…
– Odpocznę trochę i pójdę dalej. – Mag spróbował wstać, ale zaraz się poddał. – Za chwilkę jeszcze… za chwilkę…
– Chyba dłuższą chwilkę – mruknęła Ila – Gdzie twoi koledzy? Zastawili cię tak? – mimo wszystko było jej trochę żal chłopaka, w końcu stanął na balu po jej stronie.
– Chyba dłuższą chwilkę – mruknęła Ila. – Gdzie twoi koledzy? Zastawili cię, tak? – Mimo wszystko było jej chłopaka trochę żal.
– Nie wie… – złapał ciężko powietrze – nie wiem – powtórzył – pewnie poszli spać. Ja też pójdę tylko za chwilkę…
I teraz przynajmniej trochę widać, że jest pijany. Ale: – Nie wie… – złapał ciężko powietrze. – Nie wiem – powtórzył. – Pewnie poszli spać. Ja też pójdę, tylko za chwilkę…
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Przerabiam ćwierć tekstu, a i tak brakuje mi miejsca… no, nic, końcówka:
– Dobra wstawaj – Ila nie zadawała sobie trudu z tytułami, stwierdziła że chłopak rano i tak nie będzie tego pamiętał
– Dobra, wstawaj – Ila nie zamierzała się wygłupiać z tytulaturą, uznała, że chłopak i tak nic z tego nie zapamięta. Swoją drogą, żadnej tytulatury dotąd nie było.
Zaraz ludzie zaczną chodzić i cię zobaczą.
Mało zgrabne, ale niewyspana jest. Niech będzie.
– Nic mi… nie… zrobią – powiedział kiedy wstał podtrzymując się Ili – jestem… -zatoczył się ale Ila go podtrzymała – jestem królewskim gościem.
Nie po polsku: – Nic mi… nie… zrobią – powiedział, kiedy wstał, przytrzymując się Ili. – Jestem… – Zatoczył się. – Jestem królewskim gościem.
Skądże znowu
Wymów to po pijaku…
– Akurat – Ila zaśmiała się – ani trochę.
To akurat – czy ani trochę? Interpunkcję popraw już sama – chyba dałam dość przykładów. W razie potrzeby zajrzyj tu: https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842850
– No widzisz. Rozumiemy się – mag uśmiechnął się krzywo, a Ila roześmiała się na tę absurdalną wymianę zdań.
Za dużo "się", problemy z gramatyką i zbędne zapewnienia: – No, widzisz. Rozumiemy się. – Mag uśmiechnął się krzywo, a Ila zachichotała.
chwiejnie wyciągnął do niej rękę
Ona go podtrzymuje. Jak to zrobił?
Przeszli już kawałek od bramy i dotarli do pierwszego rozwidlenia.
Rozwidlenia czego? Naprawdę przydałoby się trochę opisywać okolice. Przyjrzyj się, jak to robią w Twoich ulubionych książkach.
Wszystkie ulice są takie same – słysząc te słowa serce Ili stanęło.
Od kiedy serce coś słyszy? https://academicon.pl/imieslowy/ https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Bledy-w-imieslowowym-rownowazniku-zdania;22454.html
Nie mogła zostawić go na środku drogi ale nie wiedziała też co z nim zrobić.
Szyk: Nie mogła go zostawić na środku drogi, ale nie wiedziała, co z nim zrobić.
Coś musisz pamiętać.
Coś na pewno pamiętasz.
Po kilku minutach dopytywania o jakikolwiek szczegół czy znak który mógłby zaprowadzić ich do celu, dziewczyna poddała się.
Ale dlaczego Ty się poddajesz i nie robisz z tego dialogu? Byłoby ciekawiej.
Zakładała że jako ważni goście magowie zostali ulokowani w jednej z rezydencji w mieście.
Ponieważ w zamku jest tak mało miejsca na gościnne sypialnie… A w mieście nie ma siedziby Bractwa… Popraw przecinki.
zajęło by
Łącznie. "By" jest tu cechą trybu przypuszczającego.
– No dobra. Chodź – nie mając innej opcji Ila postanowiła wziąć go do siebie.
– No, dobra. Chodź. – Z braku lepszego pomysłu Ila ruszyła do swojej kwatery.
Miała tam malutki pokoik, skromnie urządzony ale był.
A może tak: Miała tam pokoik ciasny, ale własny?
Król Cezoshut całkiem dobrze traktował służbę.
Znaczy, dawał minimum niezbędne do przeżycia? I poprzednio nazywał się "Cazoshut" (swoją drogą, i tak źle, i tak niedobrze – imię jest mało wymowne i nie kojarzy się z niczym przyjemnym).
Drogę pokonali względnie szybko.
Co to znaczy i właściwie co za różnica?
Nie licząc kilku zatoczeń Mano, podróż obyła się bez większych kłopotów
Niezbyt zgrabne.
Ze względu na to że po balu wszyscy mieszkańcy pałacu spali, przełożona pozwoliła im przyjść do pracy na późniejszą godzinę.
Bo nie było nic do roboty… Językowo chwiejnie. Po balu zamek spał snem pijanego, więc służący mogli przyjść do pracy parę godzin później.
Ila miała więc parę godzin na sen.
Wyrzuciłabym to. Przed chwilą była "dobrze traktowana", a teraz parę godzin snu ma być niespodziewanym luksusem?
nie zauważeni
Łącznie.
wolnego miejsca pozostawało ledwie tyle by mogła się tam zmieścić.
Nie jest to ładne.
Mano dalej mamrotał ale Ila nie słuchała go.
Mano dalej mamrotał, ale go nie słuchała.
– Szkoda że mi popsułeś plany
– Szkoda, że mi popsułeś plany. Czyli miała zamiar się nie kłaść, tylko wrócić do zamku? To po co z niego wychodziła?
14 tysięcy znaków, uff. Na więcej nie mam dziś siły, a tekst liczy ponad cztery razy tyle – dlatego na razie odkładam czerwony długopis. To, co dotąd przeczytałam… nie jest arcydziełem. Na plus mogę Ci policzyć to, że dążysz (choć krętymi ścieżkami) do jakiegoś celu. Ale ten plus przesłaniają liczne minusy: dłużyzny połączone z brakiem opisów, zachowanie postaci przeczące temu, co o nich powiedziałaś, błędy językowe (mam nadzieję, że żadnego nie pominęłam), no i klisze. Klisze godne komiksu internetowego. Powiesz, że kliszowate komiksy internetowe niekiedy rozwijają się w coś wartego uwagi, a ja przyznam, że owszem. Ale nie bez solidnej pracy. Pracuj więc, a piórko może wyrośnie ;) (A może nie, ale wszyscy mówią, żebym nie była czarnowidzem). Na razie – fabuła jest nieprzemyślana, elementy nie łączą się ze sobą, i ten język… Tocie-Hermesie, ten język… Czytaj więcej, i nie nowości. Uwagi Ślimaka też weź sobie do serca – kilka rzeczy, które potraktowałam, wyznaję, trochę po macoszemu, on rozwinął.
Polecam także:
https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842857
https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842860
https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842880
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Tarnino, jak zwykle jestem pod wrażeniem Twojego przeglądu tekstu! Bardzo klarownie pokazałaś problemy z kilkoma zagadnieniami, przy których wyczuwałem niespójność, ale trudno byłoby mi skupić się nad lekturą na tyle, aby ją jasno przedstawić – działanie magii w świecie przedstawionym, przebieg balu czy nawet ta kwestia ekonomiczna. Mądrze obmyślonymi inwestycjami zwykle można zapobiec klęsce głodu lub ją złagodzić, ale nie polega to na tym, żeby “wyjąć złoto ze skarbca i rozdać biednym”: spodziewam się, że Ila jako wyspecjalizowana złodziejka kosztowności miałaby o tym jakieś choćby intuicyjne pojęcie.
Pewnie istotnie kilka rzeczy udało mi się rozwinąć głębiej od Ciebie, ale nie wątpię, że celniej zaliczyłaś większość punktów. W każdym razie dobrze, że jakoś się te nasze komentarze sensownie uzupełniają.
Merci, Ślimaku – dobrze, że się uzupełniamy
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Cześć Black Rose
Tarnina i Ślimak Zagłady odwalili tutaj kawał roboty (wielki szacunek i pokłony za czujność), więc nie będę się powtarzał. Muszę jednak przyznać, że nie udało mi się dotrzeć do końca. Ilość błędów językowych zmęczyła mnie na tyle, żeby sobie odpuścić. A niestety fabuła nie okazała się na tyle wciągająca, żeby się trudzić. Przepraszam, że tak surowo oceniam Twoją pracę, ale bohaterka – Ila – nie przekonała mnie do siebie, ani też historia nie wciągnęła. Zastosowanie takich zdań jak “Była złodziejką. Przyjmowała zlecenia na zdobycie cennych przedmiotów” moim zdaniem osłabia przekaz Twojej opowieści. Lepiej jest opisać przykład takiego złodziejskiego działania, dzięki któremu czytelnik sam się zorientuje, kim jest bohaterka, niż tak po prostu z góry walnąć infodumpem. Widać w tym opowiadaniu, że masz jakiś pomysł. Niestety było to za mało, żeby zdobyć moją uwagę.
Nie przejmuj się, proszę, słowami krytyki, a jedynie weź je pod uwagę jako zachętę do dalszej pracy nad warsztatem.
XXI century is a fucking failure!
Jedziemy dalej.
Korytarze w podziemiach zamku były zimne i wilgotne ale na szczęście nie zamieszkiwały ich szczury.
Streszczasz. Pokaż to (zob. https://mythcreants.com/blog/what-show-dont-tell-actually-means/ ). Przed "ale" – przecinek.
wytworzyła małe światełko nad dłonią
Plus za to, że wytworzyła, a nie "stworzyła" (argh), ale fraza taka sobie. Hmm.
Była to jedna ze sztuczek których nauczyła się ze swoich sekretnych ksiąg.
Tak, domyśliłam się. Jaszcze pamiętam, co czytałam wczoraj, nie ma obawy. Przecinek przed "których", "swoich" też w sumie można się pozbyć.
Tak jak wypuszczania myśli przed siebie, co pozwalało sprawdzić dokąd prowadziły korytarze
Niezbyt gramatyczne. Może: Podobnie jak wypuszczanie myśli naprzód, żeby sprawdziły, dokąd prowadzi korytarz.
Dzięki temu odkryła że do tej części zamku gdzie znajdował się skarbiec mogła przejść podziemiami, którymi nikt nie chodził i mogła pozostać nie zauważona
Architektura bardzo wygodna dla złodziei, co majta zawieszeniem niewiary – w końcu zamek służy do bezpiecznego przechowywania różnych rzeczy. Jest błędne consecutio temporum, ale w ogóle skróciłabym: Dzięki temu odkryła, że do skarbca może się dostać korytarzami, którymi nikt nie chodził.
Jeden z korytarzy kończył się bardzo blisko skarbca starymi, drewnianymi drzwiami na które nikt nie zwracał uwagi.
A kto zwraca uwagę na drzwi? Jeden z korytarzy kończył się bardzo blisko skarbca starymi drewnianymi drzwiami, na które nikt nie zwracał uwagi.
zaklęcie które powinno sprawić że drzwi nie zaskrzypią i nie ściągną uwagi strażników
Tych strażników, którzy tam nie chodzą? Przecinki przed "które" i "że".
Ich ominięcie było największym problemem i teraz Ila zastanawiała się jak to zrobić.
Ich – drzwi, czy ich – strażników? Ale przed chwilą powiedziałaś, że tam nikt nie chodzi? Poza tym – jeśli miała plan, to czemu nie doplanowała go do końca? Zastanawiała się, jak to zrobić.
A raczej zastanawiała by się gdyby jej myśli ciągle nie wracały do Mano…
A raczej zastanawiałaby się, gdyby jej myśli ciągle nie wracały do Mano… Moment. Czy to na pewno ta sama twarda, kompetentna złodziejka? To, że jeden facet zachował się przyzwoiciej od kolegów, nie czyni go od razu Adonisem. No, sto lat feminizmu właśnie zawyło jak wilczyca XD
Kiedy wstała tamtego dnia, zorientowała się że nie przemyślała jak wyprowadzić maga z domu tak by nikt go nie zauważył.
Przedłużone: Kiedy wstała tamtego dnia, zdała sobie sprawę, że nie wie, jak chyłkiem wyprowadzić maga z domu.
Czesała swoje długie blond włosy kiedy usłyszała „nie dość że miła to i piękna”.
I wcześniej nie mogło być nic o tych włosach? "Swoje" zbędne. Przecinek przed "kiedy" i "że", zresztą powinno być: nie dość, że miła, to jeszcze piękna. Co prawda tej konstrukcji używa się raczej do określeń pejoratywnych, więc raczej: nie tylko miła, ale i piękna.
Nie wiedziała jak długo nie spał i wpatrywał się w nią ale na pewno zbyt długo.
Nie wiedziała, jak długo nie spał i wpatrywał się w nią, ale na pewno zbyt długo.
Ale szybko opanowała się.
Szyk: Ale szybko się opanowała.
Na szczęście chłopak zrozumiał że nikt nie powinien go tam widzieć i zaproponował że wyjdzie przez okno.
Na szczęście chłopak rozumiał, że nikt nie powinien go widzieć i zaproponował, że wyjdzie przez okno.
Zlewitował z trzeciego piętra na którym mieszkała.
Co na pewno nie zwróciło niczyjej uwagi… "Wylewitował" brzmi lepiej, brak też przecinka. Ale miło by było pokazać tę scenę, a nie streszczać.
Skup się do cholery
Skup się, do cholery.
Falantel na szczęście potrzebowała ludzi z racji kolejnego balu
Nie po polsku (uwagi co do charakterystyki szefowej pozostają w mocy, muszę też dodać, że stereotypowo wredna szefowa jest mało wiarygodna – wprowadzany przez nią konflikt wypada sztucznie): Falantel, na szczęście, potrzebowała pracowników na kolejny bal.
Jednak zapowiedziała że ma ją na oku co nie wróżyło dobrze.
Przedłużasz, tłumacząc rzeczy oczywiste: Jednak zapowiedziała, że ma ją na oku.
Wiedziała że może wylecieć w każdej chwili więc postanowiła wcielić swój plan w życie już następnego dnia po balu. Wszyscy zajęci byli sprzątaniem więc miała nadzieje że nikt nie zauważy jej zniknięcia.
Brak ogonków i przecinków, ale to można sporo skrócić: W związku z tym postanowiła wcielić swój plan w życie od razu, dopóki wszyscy są zajęci sprzątaniem.
Szybko wspięła się
A może: wbiegła?
Odczekała chwilę aż jej oddech się uspokoi.
"Jej" zbędne, powinien być przecinek.
Z sercem walącym jak młot uchyliła lekko drzwi.
Hmm. Zużyta metafora, mało obrazowe, i powtórzenie, choć trudno się go akurat pozbyć…
Obserwowała jak strażnicy mijają ją i patrolują dalej korytarz, cały czas rozmawiając o czymś żywiołowo.
Uciąć, skrócić i wyrzucić: Obserwowała, jak strażnicy przechodzą tuż obok, dyskutując o czymś zawzięcie. Nieźle są zagadani, skoro nie widzą, jak uchyla drzwi…
„To moja szansa” – pomyślała.
Zbędne.
Te na szczęście nie zaskrzypiały, a strażnicy na szczęście nie spojrzeli za siebie, kiedy szybko zmierzała za ich plecami w kierunku skarbca.
Można się w sumie obejść bez tego.
Minęła zakręt i dotarła pod kratę.
Kratę? Dziwnie brzmi to zdanie.
wiele przedmiotów których zastosowań nie znała ale które wyglądały naprawdę pięknie
Brak przecinków, ale fraza sprawia, że Ila wychodzi na gąskę. Poza tym jest niekonkretna. Nie lepiej opisać, co ona sobie wyobraża?
Była tam. Nie duża drewniana skrzynka z rysunkiem czarnej róży.
"Nieduża", ale w sumie to wszystko tylko powtarza informację i da się wyciąć.
Ila wiedziała że strażnicy zaraz wrócą kontynuując obchód w przeciwnym kierunku.
Do ścięcia: Ila wiedziała, że strażnicy zaraz wrócą.
Wiedziała że musi zbadać kratę.
Zaraz, moment. Teraz się połapałam, że to jest taka po prostu krata w ścianie, zakratowane okno. I tak moje zawieszenie niewiary zleciało na łeb. Przecież to zaproszenie dla złodzieja! O kurzu i molach (jedwabie! aksamity!) nie wspominając. Kosztowności zawsze się trzymało bezpiecznie zamknięte, najlepiej w takim miejscu, o którym nikt nie wiedział – a nie na widoku za kratą, którą byle szopenfeldziarz może wyłamać.
magicznym zdolnością
Zdolnościom. Wykazujesz tzw. hiperpoprawność, czyli wstawanie "ą" tam, gdzie powinno być "om", zob. tutaj: https://zpe.gov.pl/a/odmiana-rzeczownika-i-przymiotnika/D1DL299KT
nie raz
Łącznie.
Sprawiało to że zleceniodawcy dawali jej trudniejsze ale i lepiej płatne praca, mimo że nie wiedzieli co jest jej tajną bronią.
A czemu mieliby wiedzieć? I po co im to wiedzieć? Chodzi o wyniki, nie? Poza tym – sugerujesz tutaj, że Ila jest w półświatku znana, że nie od dziś się tym zajmuje. W porządku, ale jej zachowanie się z tym nie zgadza – za łatwo wpada w panikę, denerwuje się, choć powinna być starą rutyniarą, i oczywiście wystarczy jeden mniej obleśny facet, żeby straciła głowę. To niespójne. Zdanie mało poprawne (literówki!) i zapewniające – w sumie zbędne.
Ale mimo że wiedział to wszystko teraz stała jak zahipnotyzowana
Kto wiedział to wszystko? O co chodzi?
Coś ciągnęło ją do artefaktu.
Coś ją ciągnęło do artefaktu.
Nawet kiedy zza zakrętu wyłonili się strażnicy i zaczęli biec w jej stronę i krzyczeć, Ila nie zareagowała.
A może: Nawet kiedy zza zakrętu wypadli z krzykiem strażnicy, Ila ani drgnęła. Dobrze – czy cokolwiek wyżej pozwalało mi zgadnąć, że tak będzie? Chyba nie – jedyne, co mi przychodzi do głowy, to to, że skrzynka tak akurat działa na magów.
Powalili ją na ziemię i związali ręce.
Za samo gapienie się na skarby? Przecież nie mają powodów jej o nic podejrzewać? Strasznie nerwowi ludzie w tym świecie.
Nie wiadomo skąd pojawili się inni strażnicy.
Nie wiadomo, skąd, pojawili się inni strażnicy. Hmm.
Dziewczyna nie wiedział co się działo
Literówka, brak przecinka.
Królem był mężczyzna w średnim wieku.
A właściwie dlaczego podmiotem jest mężczyzna, a nie król?
Jego czarne włosy i brodę sprószyły już kępki siwizny.
Niespójne to. Prószy śnieg, nie kępki, zresztą przedrostek jest nie ten: Włosy i brodę miał czarne, ale przyprószone siwizną.
Siedział teraz na swoim tronie
Zaimek zbędny.
Jego wzrok był surowy ale i zamyślony.
Lepiej spojrzenie, ale w ogóle można by to rozwinąć. Jak ona się czuje? Jak to wygląda?
Dziewczyna stała na środku sali tronowej ze związanymi rękami.
Dlaczego sądzi ją od razu najwyższy trybunał (czyli król), a nie jakiś majordomus?
Było tam zimno, a podłoga, na której spała bo nie było tam żadnych mebli, była twarda i wilgotna.
Zapewnianie rozkosznie naiwne. Lepiej wyjdzie, kiedy np. wspomnisz o bolących po spaniu na podłodze plecach czy wilgotnych włosach i ubraniu. Dotykalne szczegóły. Przy okazji – podłoga jest trochę za elegancka na celę.
Najgorsze było to że nie pamiętała jak do tej celi trafiła.
Najgorsze było to, że nie pamiętała, jak do tej celi trafiła.
Pamiętała że
Pamiętała, że.
Ból na szczęście ustał po jakiejś godzinie ale w jego miejsce pojawiła się plątanina najróżniejszych myśli.
Hmmm. Brak przecinka, ale poza tym – nie wiem.
Zaczynając od tej że za włamanie groziła jej nawet śmierć.
Jakie włamanie? Donikąd się nie włamywała ( https://wsjp.pl/haslo/podglad/10841/wlamanie/1870174/do-samochodu ), patrzyła tylko. Niby weszła tam, gdzie nie powinna, ale o włamywaniu nie było mowy. Zdanie niezbyt ładne, brak przecinka.
Skarbiec znajdował się za kratą żeby Cezoshut mógł pokazywać go swoim gościom bez otwierania skomplikowanych zamków jakie niewątpliwie chroniły wejście.
A na licho pokazywać gościom skarbiec? Skróć: Skarbiec był za kratą, żeby Cezoshut mógł go pokazywać gościom bez otwierania skomplikowanych zamków, które chroniły wejście.
Jednak do korytarzy w których była Ila nie wolno było wchodzić.
"Jednak" wymaga jakiegoś przeciwstawienia – tu go nie ma. A do korytarzy, w których złapano Ilę, nie wolno było wchodzić.
Żeby się tam znaleźć trzeba było przejść przez troje drzwi. Każde zamknięte i pilnowane przez straż.
Żeby się tam znaleźć, trzeba było przejść przez troje drzwi. Świetnie, tylko dlaczego dowiaduję sie o tym dopiero teraz?
Nikt nie wiedział o przejściu podziemnym którym przeszła Ila, bo żeby odnaleźć się w plątaninie podziemnych korytarzy trzeba było użyć magii.
Nikt nie wiedział o przejściu podziemnym, bo żeby się odnaleźć w plątaninie podziemnych korytarzy trzeba było użyć magii. A sznurek nie wystarczy? Czy korytarze są magicznie zabezpieczone? A jeśli są – to czemu nic o tym nie mówiłaś?
Tak więc jeśli by nawet Ila znalazła jakąś wymówkę co tam robiła to nie mogła wytłumaczyć jak się tam dostała nie mówiąc o swoich zdolnościach. Co oznaczało że tak czy tak czeka ją zapewne kara śmierci.
Tak więc, nawet gdyby Ila miała jakąś wymówkę, żeby tam wejść, to nie mogła wytłumaczyć, jak to zrobiła, bez ujawnienia swoich zdolności. Co oznaczało, że tak czy siak czeka ją kara śmierci.
Wolała więc milczeć.
I co jej to daje?
W sali znajdowali się doradcy króla i jacyś hrabiowie i rycerze.
Mało obrazowe.
dopytywał gdzie była
Dopytywał, gdzie była. Nie do końca wiem, co chcesz tutaj powiedzieć.
Wiedziała że przełożona może mieć kłopoty przez nią i nie była w stanie spojrzeć jej w oczy
Wiedziała, że przełożona może mieć przez nią kłopoty, i nie była w stanie spojrzeć jej w oczy. Skąd ta lojalność? Przecież Ila zatrudniła się tam w ogóle tylko po to, żeby gwizdnąć skrzynkę. Nijak nie pokazujesz, że się do kogokolwiek przywiązała, mówisz wręcz, że tego unikała. Więc?
Stała tępo wpatrując się w podłogę.
Stała, tępo wpatrując się w podłogę.
– Proszę o wybaczenie mości panie – głos który przerwał Cezoshutowi sprawił że jej serce zadrżało
– Proszę o wybaczenie, mości panie. – Głos, który przerwał Cezoshutowi, sprawił że jej serce zadrżało. Nie dam głowy, czy to uprzejme tak się zwracać do króla.
„Tylko nie to. On nie może na to patrzeć” – Panie – Mano kontynuował na znak króla – obawiam się że to wszystko moja wina – Ilę zatkało. „Co ty wyprawiasz” –
Nieporządne formatowanie, podziel to enterami i wstaw kropki.
Bo widzisz panie… Chodzi o to że… Że tego dnia… No bo poznałem tą dziewczynę na balu… Który był zresztą przewspaniały, wasza wysokość. I potem… Bo widzisz królu że to całkiem ładna dziewczyna jest… A ja nie jestem odporny na wdzięki takich jak ona… I tak jakoś wyszło że ja… że my…
Bo widzisz, panie… Chodzi o to, że… Że tego dnia… No, bo poznałem tę dziewczynę na balu… Który był zresztą przewspaniały, wasza wysokość. I potem… Bo widzisz, królu, że to całkiem ładna dziewczyna… A ja nie jestem odporny na wdzięki… I tak jakoś wyszło, że ja… że my…
stała osłupiała
Rym.
Jąka się i miesza jak dziecko próbujące znaleźć usprawiedliwienie.
Owszem, ale sami to widzimy. Nie tłucz czytelnika po głowie informacją, którą powinien sam odczytać.
Czemu przerywał królowi skoro nie może nic…”.
Czemu przerywa królowi, skoro nie może nic…” I bez kropki.
Nagle zrozumiała co Mano chciał powiedzieć, co właśnie robił.
Nagle zrozumiała, co Mano chce powiedzieć, co właśnie robi. Chyba, bo można to inaczej zinterpretować.
„O cholera”.
„O, cholera”.
Ila poczuła jak oblewają ją rumieńce.
Ila poczuła oblewający ją rumieniec.
No i jakoś tak wyszło że tam nie było nikogo w tych korytarzach
No i jakoś tak wyszło, że tam nie było nikogo, w tych korytarzach.
A na panienki działają świecidełka, no wiesz królu
To najbardziej naciągane wyjaśnienie, jakie w życiu słyszałam. Czyli pewnie zadziała, bo wygląda na to, że król jest tu do odwracania uwagi, a rządzą magowie. Wołacz oddzielamy przecinkiem.
po czym spuścił wzrok jakby się speszył
A może: po czym spuścił wzrok, speszony.
Ależ panie – król zaśmiał się – oczywiście ty nie musisz się tłumaczyć.
No. Magowie tu rządzą. – Ależ, panie – zaśmiał się król – oczywiście ty nie musisz się tłumaczyć. Aż mi się przypomniał ten dowcip "wy, towarzyszu? Wszędzie!".
Sam z chęcią pokazałbym ci moje skarby.
…? W kontekście wypada to nieco homoerotycznie.
Wieże ci.
Wieża:
Nie ma ona nic wspólnego z wierzeniem, nawet wieża kościelna. A serio – uważaj na takie rzeczy. Źle świadczą o Twojej staranności.
Jak widzisz moje służki są bardzo urodziwe. Wszystko by umilić czas moim miłym gościom.
Jak widzisz, moje służki są bardzo urodziwe. Wszystko, by umilić czas drogim gościom.
Do Ili nagle dotarło że gra Mano działa.
Zapewniające i zbędne – opisz od razu, jak wszyscy się śmieją.
Dotarło do niej także że wszyscy wokół się śmieją, przez co zrobiła się jeszcze bardziej czerwona.
Nie po polsku. Opisz ten gromki śmiech! Jak się czujesz, kiedy się rumienisz? Sięgnij do własnych doświadczeń.
A wtedy dotarło do niej że jej rumieńce tylko potwierdzają wersję maga.
Brak przecinka, ale może dałoby się to opowiedzieć bardziej dotykalnie?
król kontynuował
Zamień szyk.
jak dotarliście pod skarbiec omijając moje straże?
Uprość: jak ominęliście straże?
obawiam się że twoje straże są nie szczelne
Ciekną? Patrole ewentualnie mogą być nieszczelne, ale straże?
Szczerze mówiąc miałem zamiar pomówić z tobą o tym
Powtórzenie: Właściwie miałem zamiar z tobą o tym pomówić.
no trochę zajęty
No, trochę zajęty.
Ale pod ziemią odkryliśmy korytarze którymi można dojść do skarbca – Ila miała ochotę go udusić. Zdradził jej tajne przejście. Napracowała się żeby je znaleźć.
Ale pod ziemią odkryliśmy korytarze, którymi można dojść do skarbca. – Ila miała ochotę go udusić. Zdradził jej tajne przejście! Napracowała się, żeby je znaleźć. Ekhm. Alternatywą było skrócenie o głowę… Z drugiej strony chłopak zdradził tajne przejście wszystkim, zanim powiedzieć królowi na osobności. Czyżby sam coś knuł?
Co prawda korytarze są tak kręte że trzeba było użyć magii by znaleźć drogę ale sądzę że powinieneś o tym wiedzieć.
Teraz wygląda to tak, jakby weszli tam specjalnie… Co prawda, korytarze są tak kręte, że trzeba było użyć magii, żeby znaleźć drogę, ale sądzę, że powinieneś o tym wiedzieć.
A skoro o nich wiedział i pewnie domyślał się że Ila ich użyła to znaczy że musi domyślać się też że użyła magii
Tak, wpadłam na to. Nie tłumacz jak krowie na rowie.
Żeby samemu ją za chwilę zabić za bezprawne używanie magii?
Niezgrabne. Poza tym domyślałabym się raczej szantażu.
Dziękuje ci mistrzu za ostrzeżenie.
Dziękuję ci, mistrzu, za ostrzeżenie.
Wybacz mi proszę panie za zamieszanie.
Wybacz mi kogo? co? zamieszanie. Bez "za". Rym psuje zdanie. Może tak: Wybacz mi, proszę, panie, że sprawiłem kłopot.
I jeśli mogę – Mano pierwszy raz spojrzał na Ilę – nie każ proszę twojej służki.
Jeśli co mogę? – I, proszę cię – Mano po raz pierwszy spojrzał na Ilę – nie karz twojej służki. https://wsjp.pl/haslo/podglad/33789/kazac i https://wsjp.pl/haslo/podglad/17597/karac to nie to samo.
A co do tego że została sam… Cóż panie
A została sama… Cóż, panie.
Ehh no musiałem
Ehh, no, musiałem.
zostawiłem dziewczynę by nacieszyła oczy
Zostawiłem dziewczynę, by nacieszyła oczy.
Potem szukałem jej po podziemiach, myśląc że tam się zawieruszyła i dopiero kiedy wróciłem późnym wieczorem dowiedziałem się co zaszło.
Potem szukałem jej w podziemiach, myśląc, że tam się zawieruszyła i dopiero kiedy wróciłem późnym wieczorem dowiedziałem się, co zaszło.
Wybacz mój panie, mi ten nierozsądek.
Wybacz mi, mój panie, ten brak rozsądku.
– Och mistrzu – król śmiał się – oczywiście nie mam ci nic za złe. A dziewczyna cóż… zostaje uniewinniona w takim wypadku.
– Och, mistrzu – roześmiał się król – oczywiście nie mam ci niczego za złe. A dziewczyna, cóż… może odejść wolna.
Dziękuje panie
Dziękuję, panie.
Chciała jak najszybciej opuścić to miejsce. Skłoniła się i odwróciła ale zatrzymał ją głos króla.
Chciała jak najszybciej wyjść. Skłoniła się i odwróciła, ale zatrzymał ją głos króla.
Oczywiście uniknęłaś śmierci ale chyba nie muszę ci tłumaczyć że już tu nie pracujesz – jego głos był surowy – złamałaś cały regulamin. I masz zakaz wstępu na zamek. Nie wiadomo co jeszcze pokazał ci ten mag.
Zupełnie nie potrafię uwierzyć, że to świat fantasy, nie wspominając o majestacie króla. Chodzi o styl. Porównaj to, co napisałaś, z jakąkolwiek powieścią fantasy (może nie z tych najnowszych…)
Zdanie do odchudzenia: Oczywiście uniknęłaś śmierci, ale nie wracaj już na zamek – rzekł surowo. – Kto wie, co jeszcze pokazał ci ten mag.
jak najszybciej mogła wyszła z sali
Szyk: najszybciej, jak mogła, wyszła z sali.
Czuła że wszyscy się na nią gapią.
Pokaż to. I pamiętaj o przecinku przed "że".
Udała się wprost do wyjścia z zamku. Nie była teraz w stanie spojrzeć w oczy przełożonej i się z nie pożegnać.
Ruszyła prosto do bramy, nie zdołałaby teraz spojrzeć w oczy przełożonej, nawet, żeby się pożegnać.
– Należy mi się chociaż dziękuje.
Supozycja materialna w cudzysłów: – Należy mi się chociaż "dziękuję". Ale może być też: – Należy mi się chociaż podziękowanie. I warto jakoś mocniej zaznaczać przejścia między scenami, opisywać otoczenie, chociaż trochę. Bo wszystko się tu dzieje w próżni, musisz wprowadzać elementy na ostatnią chwilę, co przeszkadza w czytaniu.
Stanęła jak wryta kiedy po przekroczeniu bramy za jej plecami rozległ się znajomy głos.
Mętne, źle się parsujące zdanie.
Za co ma dziękować?
Literówka. Panna może być zła, miałoby nawet sens, gdyby go podejrzewała o nieczyste motywy, ale jednak uratował jej tyłek. Całkiem niespodziewanie…
Mano miął racje
Literówka.
Gdyby nie on to już było by po niej.
Zbędne, ale jeśli ma być: Gdyby nie on, byłoby już po niej.
dziękuje… dziękuje mistrzu
Literówki, brak przecinka przed wołaczem.
Och – Ila zaczerwieniła się – wybacz.
Nie stawiaj "się" na miejscu akcentowanym.
Wytłumaczysz mi jak przeszłaś labirynt?
Wytłumaczysz mi, jak przeszłaś labirynt?
Skąd wiesz że byłam w labiryncie?
Skąd wiesz, że byłam w labiryncie? Mmm, bo za to ją aresztowali?
Ila odbiła piłeczkę. Nie miała co powiedzieć.
Wystarczy: – odbiła piłeczkę Ila.
Widziałem cię tam – spojrzał jej w oczy – byłem tam.
Wystarczy: Spojrzał jej w oczy. – Widziałem cię tam.
Chyba nie myślisz że…
Chyba nie myślisz, że…
, przypominając sobie że tej części wyroku nie słyszał.
Można to wyrzucić.
Wiesz że król mnie lubi – chłopak tylko machnął ręką.
Wiesz, że król mnie lubi. – Chłopak tylko machnął ręką. Król najwyraźniej i tak jest marionetką w ręku magów… ale mimo to może spłatać jakąś złośliwość.
I co poprosisz go o tak lichą sprawę…
Lichą? Ponadto: – I co, poprosisz go o coś takiego?
– Nie mam zamiaru prosić – Mano pokręcił głową – jeśli coś się królowi nie spodoba to wtedy z nim pogadam.
– Nie mam zamiaru prosić. – Mano pokręcił głową. – Jeśli królowi coś się nie spodoba, to wtedy z nim pogadam.
Ila patrzyła szerokimi oczami na niego.
Ila patrzyła na niego wielkimi oczami.
I to taki z którym liczył się król Cezoshut.
I to taki, z którym liczył się król Cezoshut.
– Czyli rozumiem że pójdziesz. Cii – łagodnie uciszył ją kiedy chciała zaprotestować
– Czyli pójdziesz. Cii – łagodnie uciszył protest. A może jakiś palec na ustach, coś dotykalnego?
Kilka dni które pozostały do drugiego balu, Ila spędziła snując plany.
https://wsjp.pl/haslo/podglad/30057/pojutrze nie jest za https://wsjp.pl/haslo/podglad/35474/kilka dni. Tylko pojutrze. Zdanie ogólnie mogłoby być ładniejsze: Następne dwa dni zeszły Ili na snuciu planów.
Nie powinna zgadzać się iść na bal.
Niezbyt ładne. Może: Nie powinna była przyjmować zaproszenia?
Tylko że jedynie tak mogła dostać się na zamek.
Sęk w tym, że inaczej nie mogła się dostać na zamek. E, na pewno są tam jakieś tajne wejścia, ten zamek jest zbudowany według szkoły Numernabisa.
Dziewczyna zdawała sobie sprawę że ma tylko jedną szansę.
Uciąć, skrócić i wyrzucić: To była jej ostatnia szansa.
Nie zanosiło się chwilowo na kolejny bal.
A podobno bale odbywały się ciągle?
A i pewnie magowie opuszczą już miasto.
Niezgrabne i właściwie – co z tego?
Na prace nawet na najgorszych stanowiskach w zamku na razie nie ma co liczyć.
Literówka, skróć: Na pracę w zamku nie ma co liczyć.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Część druga.
Udając że omija innych przechodniów przeszła więc bardzo blisko straganu i nie patrząc ani na sprzedawcę ani na sam stragan, niepostrzeżenie włożyła jabłko do szerokiej kieszeni swojego znoszonego płaszcza.
Zaraz, a na ten bal nie przydałaby się jakaś kiecka? Skąd ją weźmie, skoro nawet na jabłko jej nie stać? W ogóle dobrze by się było odszykować, o co trudno, kiedy się mieszka na ulicy. Zdanie do skrótu: Udając, że omija innych przechodniów przeszła więc bardzo blisko straganu i, patrząc gdzieś w bok, niepostrzeżenie włożyła do kieszeni znoszonego płaszcza jabłko.
Dwie ulica dalej kiedy stwierdziła że nikt nie podniósł alarmu i jej nie ściga, wyciągnęła owoc i zaczęła go powoli jeść.
Dwie ulice dalej, kiedy była pewna, że nikt jej nie ściga, wyciągnęła owoc i zaczęła go powoli jeść.
Oszczędności miał niewiele.
Literówka.
Szczęście w nieszczęściu była złodziejką i potrafiła zdobyć jedzenie bez płacenia.
Szczęściem w nieszczęściu była złodziejką i potrafiła zdobyć jedzenie bez płacenia. Mmmm, w tym fachu też, o ile wiem, jest specjalizacja.
Z kwater służących i jej maleńkiego pokoiku wyrzucili ją jeszcze w ten sam dzień kiedy straciła posadę na zamku.
Niegramatyczne i skracalne: Z jej maleńkiego pokoiku wyrzucili ją od razu, kiedy straciła posadę.
Teraz z torbą wypełnioną swoim skromnym dobytkiem na który składało się kilka ubrań i trochę złodziejskiego sprzętu, błąkała się po ulicach Slawoka.
Teraz, z torbą wypełnioną kilkoma ubraniami i paroma sztukami złodziejskiego sprzętu, błąkała się po ulicach Slawoka.
Ostatnie noce spędziła po prostu na ulicy lub w stajniach do których udało jej się niepostrzeżenie wejść.
Przypominam, że "pojutrze" to "drugi w kolejności dzień następujący po dniu, w którym o tym mówimy" (czyli pojutrze od dziś jest Sylwester). Ile było tych nocy? Ostatnie noce spędziła po prostu na ulicy albo w stajniach, do których udało jej się niepostrzeżenie wejść.
Dni zaś upływały jej na z pozoru bezsensownym wędrowaniu.
Dni zaś upływały jej na – z pozoru bezsensownych – wędrówkach.
Bo tak naprawdę Ila szykowała drogę ucieczki.
Miała plan i nie przewidziała w nim, że będzie się trzeba szybciutko ewakuować?
Spacerując ulicami sprawdzała którędy będzie najszybciej i najłatwiej przedostać się do którejś z bram miasta.
Spacerując ulicami sprawdzała, którędy najszybciej i najłatwiej dostać się do bram miasta.
Spodziewała się że bal będzie musiała opuścić nagle i szybko.
Spodziewała się, że bal opuści nagle i szybko.
– ta myśl nie dawała Ili spokoju.
To można wyciąć.
kradzież na zamku z którego ją wyrzucono
Kradzież na zamku, z którego ją wyrzucono.
bardziej skomplikować tej roboty to już chyba sobie nie mogła
Lampshade. Po co to?
A raczej każdy kto by popatrzył na nią myślał by że patrzy na chmury.
Nie zaprzeczaj temu, co sama przed chwilą powiedziałaś, bo podważasz własną wiarygodność, a to śmierć dla tekstu.
Teraz kiedy już zaznajomiła się z drogami ucieczki ulicami, szukała dachów którymi można by się przedostać. Z doświadczenia wiedziała że to całkiem wdzięczne trasy.
Nie wiem, jaka trasa jest "wdzięczna". Skracalne: Teraz, kiedy już znała drogi naziemne, szukała dachów, którymi mogłaby uciec.
kilka miejsc których lepiej było omijać
Kilka miejsc, które lepiej było omijać. Albo: kilka miejsc, których lepiej było unikać.
Teraz zaczęła rozglądać się za jakimś miejscem
Teraz zaczęła się rozglądać za jakimś miejscem.
Chciała odpocząć bo wiedziała że kolejnej nocy raczej nie będzie spać.
Zapewniasz, i to o rzeczach, w które czytelnik nie wątpi. To wypada jak nadgorliwość.
Pierwsze bal
Najpierw bal.
Nie wiedziała jeszcze dokąd się uda, na początek jak najdalej.
Nie wiedziała jeszcze, dokąd. Na początek jak najdalej.
Zamierzała znaleźć jakąś stajnie do której mogłaby się wślizgnąć
Zamierzała znaleźć jakąś stajnię, do której mogłaby się wślizgnąć. Kolejna streszczona scena – mogłabyś to opowiedzieć.
wszystkie były pozamykane albo krzątali się jeszcze w nich ludzie
W biały dzień tego bym się spodziewała… "jeszcze" wytnij – nie pasuje w szyku, ale w ogóle jest niepotrzebne.
Potrzebowała miejsca gdzie rano mogłaby się przebrać w swoją najlepszą sukienkę.
Wymiętą w torbie. Ale czy to ma znaczenie, skoro zawartość będzie niemyta, nieuczesana i ogólnie nieświeża? Przed "gdzie" przecinek.
Nie była ona nawet w połowie tak piękna jak stroje które widziała na ostatnim balu ale nie miała nic lepszego.
A może opisz tę kieckę? Poza tym – Mano wykazał się typową dla tego świata zdolnością przewidywania i dobrym wychowaniem, nie proponując dziewczynie (co do której chyba ma jakieś plany, może i tylko lubieżne, ale jakieś) noclegu, kąpieli etc.
Jej wyobraźnia już podpowiadała jej jak skomentują ten strój przyjaciele Mano
Zbędny zaimek: Wyobraźnia już podpowiadała jej, jak skomentują ten strój przyjaciele Mano.
Nie miała wyboru, a na zamek dostać się musiała.
Czy na pewno nie miała wyboru? Szyk niby poprawny, ale zwraca uwagę.
– Prze pani! – mały chłopiec zaczął ciągnąć ją za rękaw, gdy nie reagowała na jego wołanie.
– Psze pani! – Mały chłopiec pociągnął ją za rękaw.
Zdziwiona Ila spojrzała na niego.
Ila spojrzała na niego ze zdziwieniem.
Chłopiec wyglądał jak posłaniec, a ona nie spodziewała się żadnych wiadomości, no bo od kogo.
Czyli jak wyglądał? Chłopiec wyglądał jak posłaniec, a kto miałby do niej pisać?
I kto by wiedział gdzie jej szukać.
I kto by wiedział, gdzie jej szukać? Właśnie, skoro pałęta się po mieście bez ładu i składu?
– Wiadomość do pani – chłopiec podał jej list, wprawiając ją w jeszcze większe zdumienie.
A może tak: – Wiadomość do pani. – Chłopiec wcisnął jej list w rękę.
– zaprotestowała wyszarpując rękaw z dłoni chłopca.
Zbędne.
dokładnie opisał mi panią
Szyk: dokładnie mi panią opisał.
– zdumiała się Ila.
A nie po prostu "spytała"?
W lekkich czarnych ale bardzo znoszonych pantofelkach – wyrecytował
W lekkich, czarnych, ale bardzo znoszonych pantofelkach – wyrecytował.
– Pokaż – wzięła małą karteczkę od chłopca, rozwinęła ją i przeczytała wiadomość:
I dopiero teraz, kiedy już zobaczyłam kopertę, Ty sobie przypominasz, że to była mała karteczka… – Pokaż. – Wzięła od chłopca karteczkę, rozwinęła ją i przeczytała wiadomość.
Wszystko czego potrzebujesz czeka na ciebie.
Wszystko, czego potrzebujesz, czeka na ciebie. I wcześniej się nie dało, drogi panie magu? Eeech.
Dziewczyna zakrztusiła się.
Czym?
Doszło do tego że chłopak wynajmuje mi pokój? Naprawdę czuje się jak dziwka.
Doszło do tego, że chłopak wynajmuje mi pokój? Dziwce by nie wynajmował…
ta – piękna
Po co ten myślnik?
– Dzięki – po chwili przypomniała sobie o chłopcu – nie mam nic żeby ci zapłacić…
– Dzięki. – Przypomniała sobie o chłopcu. – Nie mam czym zapłacić…
Pan który kazał przekazać wiadomość już dał mi wynagrodzenie
Czy mali chłopcy tak mówią?
szybko zapewnił
Zapewnił szybko.
– Cudownie – Ila pokiwała głową zamyślona – dzięki – rzuciła jeszcze raz i odeszła.
To nic nie wnosi.
„Pokój” – kotłowało się jej w głowie. „Tylko że…” – zastanawiała się – „Tylko że tam mogłabym się umyć. Co przydało by się przed tym całym balem”.
Dlaczego miałoby się jej kotłować w głowie? "Przydałoby" łącznie, ale lepiej: co by mi się przydało przed tym całym balem.
Myśl o kąpieli której z wiadomych przyczyn nie brała od kilku dni przesądziła sprawę.
Tłumaczysz jak łopatą. Nie ma takiej potrzeby – wiemy, że nie mogła się wykąpać.
Ruszyła w kierunku podanego adresu.
Adres nie ma kierunku.
„Chyba cię pogięło” – to była pierwsza myśl Ili kiedy weszła do pokoju wykupionego przez Mano
Gdybym jeszcze miała jakieś zawieszenie niewiary, w tej chwili by zanikło. Tak myślą i mówią współczesne nastolatki, ale w świecie fantasy? Ponadto pokój się wynajmuje (w karczmie), nie wykupuje, a przed "kiedy" stawiamy przecinek. Połączyłabym to zdanie z następnym.
piękną granatową suknię pozostawioną na łóżku
Piękną granatową suknię rozłożoną na łóżku. Znów brakuje mi tu opisu.
Zauważyła też pantofelki na niskim obcasie w kolorze pasującym idealnie do sukni i małe pudełeczko leżące na stoliku. Dziewczyna ostrożnie obejrzała pudełeczko po czy otwarła je.
A może tak: Na podłodze stały pantofelki pod kolor, a na stoliku – pudełeczko. Obejrzała je ostrożnie przed otwarciem.
„O kurde”.
Może to i pasuje do panny z niezbyt dobrego domu, ale jednak nie wypada dobrze.
z poprzedniego listu.
Zbędne.
Będziesz jutro moim gościem, więc pozwól że zadbam o wszystko.
Ale czemu dopiero teraz? Dżentelman za dychę. Przed "że" przecinek.
pomyślała Ila i szybkim ruchem zamknęła pudełeczko i odłożyła je na miejsce
Tnij: pomyślała Ila. Szybko zamknęła pudełeczko i odłożyła je na miejsce.
Nie mogła tego przyjąć. Suknia, naszyjnik, pantofelki. Wszystko z pewnością bardzo drogie i…
Ale a) tylko na jedną noc i b) skąd te skrupuły? Czy ona aby nie kradnie dla chleba?
Nic nie straci jeśli przyjmie propozycje Mano.
Nic nie straci, jeśli przyjmie propozycję Mano.
– Zatańczymy? – Ila usłyszała głos Mano i zobaczyła wyciągniętą w jej stronę rękę.
Tak nagle, ni stąd ni zowąd? Próbowałaś uczynić tekst filmowym, ale to rzadko się udaje – literatura działa jednak trochę inaczej niż film.
Przez jej głowę przefrunęło tysiące myśli.
Znowu?
Nigdy nie tańczyła jeszcze z chłopakiem.
Nigdy jeszcze nie tańczyła z chłopakiem.
Jej praca wymagała ciągłej zmiany miejsca co skutecznie niszczyło wszelkie relacje, których zresztą też powinna unikać.
Niezbyt po polsku: Kiedy stale się jeździ z miejsca na miejsce, trudno o partnerów do tańca.
Bal rozpoczął się już kilka godzin temu.
A może: Bal trwał od kilku godzin.
Ila stwierdziła by nawet że cudownie.
Nie po polsku. W sumie można to wyciąć.
Była oczarowana wszystkim co działo się wokół.
Pokaż to.
Miała na sobie piękną balową suknie, wszyscy traktowali ją z szacunkiem… nawet przyjaciele Mano.
Miała na sobie piękną balową suknię, wszyscy traktowali ją z szacunkiem… nawet przyjaciele Mano. Jakąż władzę nad ludźmi ma krawiec. A serio – na pewno nie podkpiwają sobie na boku? Hmm? https://www.youtube.com/watch?v=3F8oJh3J1T0
Pulchny mag który ostatnio mierzył ją wzrokiem pojawił się z dziewczyną, Kirą – kolejnym magiem.
Pulchny mag, który ostatnio się na nią gapił, też przyszedł z dziewczyną – magiczką, Kirą.
No i Moma, blondyn który zaczepiał ją na poprzednim balu, okazał się być najlepszym kumplem Mano.
No i Moma, blondyn, który zaczepiał ją na poprzednim balu, okazał się najlepszym kumplem Mano.
Chłopak przeprosił Ilę, ale mimo to widziała jak od czasu do czasu świdruje ją spojrzeniem
Przeprosił Ilę, ale widziała, jak od czasu do czasu na nią popatruje. Nie jest to wiarygodne psychologicznie, ale może to ja.
Z rozmów wywnioskowała że Moma nie ufa kobietą
Pokaż te rozmowy. Nie dawaj nam wniosków, tylko przesłanki. Nie ufa kobietom.
„Musiała go jakaś rzucić” – pomyślała.
Gdybyś przytoczyła dialog, można by ten szczegół (raczej nieistotny) z niego wyciągnąć.
Mano starał się żeby tak było. Dbał żeby nic jaj nie brakowało, wciągał ją w rozmowy i tłumaczył o co chodziło kiedy temat schodził na nie znane jej rejony.
Nie po polsku: Mano bardzo się o to starał się. Dbał, żeby miała pełen puchar i talerz, wciągał w rozmowę i tłumaczył, o co chodzi, kiedy czegoś nie zrozumiała.
Tyle że nie balem, a dziewczyną. Piękna służąca stanęła dziś przed nim jako piękna księżniczka.
Sam ją zaprosił…
– No chodź
– No, chodź.
Ila widząc że nie ma wyjścia niepewnie chwyciła
Ila widząc, że nie ma wyjścia, niepewnie chwyciła.
Początkowo jej kroki były niepewne ale szybko wpadła w rytm
Drugi raz "niepewne". Rytm się łapie, nie wpada w niego.
ku swojemu zdziwieniu taniec zaczął się jej podobać
Dlaczego taniec się zdziwił? https://wsjp.pl/haslo/podglad/39188/swoj: wyraża związek nadrzędnego rzeczownika z mówiącym, adresatem lub inną osobą albo obiektem, którego nazwa w danym zdaniu pełni funkcję podmiotu.
Mimo że wszystko było cudownie Ila zaczęła rozmyślać jak tu się wyrwać.
Bardzo kolokwialne, poza tym naprawdę warto rozwijać takie rzeczy. Bo masz tu szkic na prawie 60 tysięcy znaków.
Bal się rozkręcił. Wszyscy już byli nieco wstawieni.
To bal u króla, czy imieniny u cioci? I jak na to wrażenie wpływa dobór słów, hmm?
To był dobry czas żeby zatroszczyć się o sprawy zawodowe
To brzmi jak wzięte z jakiegoś "lajfstajlowego" portalu.
Wiedziała że nie będzie łatwo zniknąć bo Mano i jego przyjaciele zauważą na pewno że jej nie ma, ale musiał zaryzykować.
Wiedziała, że nie będzie łatwo zniknąć, ale musiała zaryzykować.
Jednak kiedy wrócili do stołu i Ila już miała stwierdzić że napitki jej zaszkodziły i idzie się przewietrzyć
Stwierdza się fakt. Ale kiedy wrócili do stołu i Ila już miała się wymówić potrzebą świeżego powietrza.
– Jak się bawisz? – spytała – Mam nadzieje że Mano nie wymęczył cię za bardzo tym tańczeniem? Ja i Shmafdy raczej unikamy tańca… – ciągnęła nie zważając na brak odpowiedzi.
– Jak się bawisz? – spytała. – Mam nadzieję, że Mano cię za bardzo nie zmęczył? Ja i Shmafdy raczej unikamy tańca… – ciągnęła, nie zauważając braku odpowiedzi.
Ila nie mając wyjścia zaczęła rozmawiać z dziewczyną.
Ila nie miała wyjścia. Podjęła rozmowę.
zauważyła że go nie ma
Brak przecinka.
Jakiś taki blady był – rzuciła szybko Kira kiedy zauważył zdziwienie Ili, po czym dolała jej napitku i zaczęła trajkotać o sukienkach, ponownie wciągając Ilę w rozmowę.
Jakoś zbladł – rzuciła Kira, zauważywszy zdziwienie Ili, po czym dolała jej wina i zaczęła trajkotać o sukienkach.
„Ej to był mój plan” – taka myśl pojawiła się w jej głowie kiedy usłyszała że Mano wyszedł.
Czy to zdanie cokolwiek wnosi? Brakuje w nim mnóstwa przecinków.
Stwierdziła że musi spławić Kirę. Ale niestety okazało się to nie takim prostym zadaniem i koniec końców Ila została na dobre wciągnięta w rozmowę do której włączył się także Shmafdy.
To naprawdę trzeba pokazać – cały akapit streszcza coś, co powinno być zrobione dialogiem. Musiała jakoś spławić Kirę, ale okazało się to niełatwe, zwłaszcza, kiedy do rozmowy włączył się także Shmafdy.
– Wybaczcie ale pójdę sprawdzić co z Mano – po dłuższym czasie Ila zorientowało się że traci cenny czas i z żalem zakończyła rozmowę.
Może tak: Nagle zreflektowała się, że czas ucieka. – Przepraszam, pójdę poszukać Mano.
Kira próbowała ją zatrzymać ale Ila nie słuchała i szybko zniknęła między tańczącymi parami by wydostać się z sali balowej.
Nie słuchając protestów Kiry, wmieszała się w roztańczony tłum. Ruszyła do wyjścia.
Na korytarzu jednak zamiast skierować się w kierunku pałacowych ogrodów, skręciła w mniejszy korytarz
Powtórzenie, brak przecinka.
Rozejrzała się czy nie ma nikogo w pobliżu i już miała otwierać drzwi, kiedy te otwarły się same i stanął w nich… Mano.
Rozejrzała się i już miała otwierać drzwi, kiedy te otworzyły się same i stanął w nich Mano. Wielokropek byłby na miejscu, gdyby kogokolwiek to dziwiło, a nie dziwi.
Przez moment żadne z nich nie wiedziało co się stało.
? Co masz na myśli? Chwilę niezręcznej ciszy?
Ila szybko uświadomiła sobie że sytuacja robi się niebezpieczna. Nie wiedziała co Mano robił w podziemiach ale jej na pewno nie powinno tu być
Ila uświadomiła sobie, że sytuacja robi się niebezpieczna. Nie wiedziała, co Mano robił w podziemiach, ale jej na pewno nie powinno tu być.
ktoś powiedział że widział jak schodzisz na dół
Ktoś powiedział, że widział, jak schodzisz na dół. Mhm. Czy oni nie mogli się dogadać przed balem? Przecież to jasne, że facet też chce tę skrzynkę (albo coś ze skarbca).
Chciałam sprawdzić czy wszystko ok
Niefantastyczne: Chciałam sprawdzić, czy nic ci nie jest.
powiedziała że źle się czułeś
Powiedziała, że źle się poczułeś.
Chłopak patrzył na nią badawczym wzrokiem.
Chłopak przyglądał jej się badawczo. Wzrok nie może być "badawczy".
Zdawał się nie słuchać jej pokrętnych wyjaśnień.
Czy to coś wnosi?
pociągnął korytarzem w kierunku z którego przyszła.
Pociągnął korytarzem w kierunku, z którego przyszła.
Chodźmy stąd zanim ktoś nas zobaczy – uspokoił ją kiedy przerażona próbowała się wyrwać.
Chodźmy stąd, zanim ktoś nas zobaczy – uspokoił ją, kiedy, przerażona, próbowała się wyrwać.
Powie przyjaciołom że szwendała się po zamku?
Brak przecinka.
Bo w to że uwierzył w jej bajkę nawet się nie łudziła.
Miała lepszą bajkę od niego, kiedy się tłumaczył królowi. Zresztą, że on też chce coś gwizdnąć, to oczywiste – po co inaczej by tam chodził? Teraz Ila ma szansę coś ugrać. Bo, że uwierzył w jej bajkę, nawet się nie łudziła.
Ila prawie krzyknęła kiedy wyszli zza zakrętu i zobaczyli idącą w ich stronę dwójkę strażników. Pewnie zaczęła by uciekać gdyby nie to że Mano dalej mocno trzymał ją za ramię.
Ila prawie krzyknęła, kiedy zza zakrętu wyszło dwóch strażników. Pewnie zaczęłaby uciekać, gdyby Mano tak mocno jej nie trzymał.
Udawaj że jesteśmy zajęci sobą – szepnął jej na uchu.
Udawaj, że jesteśmy zajęci sobą – szepnął jej do ucha. Albo na ucho.
Później jednak nie odsunął głowy tylko został dziwnie blisko.
No, przecież spełniał własne zalecenie? Zdanie brzydkie i zbędne.
Jego ręka którą nie trzymał Ili powędrowała w górę i ostrożnie odsunęła kosmyk jej włosów za ucho.
Zaimki: Wolną ręką założył Ili kosmyk włosów za ucho.
Zdumiona dziewczyna zrozumiała co robił dopiero kiedy minęli strażników, a ci zamiast ich zatrzymać zaczęli się śmiać.
Przepraszam, czy on jej nie mizia przy ścianie? Zdumiona dziewczyna zrozumiała, co robi dopiero, kiedy strażnicy minęli ich, tłumiąc śmiech.
I właśnie ten śmiech uzmysłowił Ili, że w połączeniu z historią jaką zmyślił w pałacu Mano, kiedy ją ratował, ta dwuznaczna sytuacja układa się w całość, dając im ponownie dobre alibi.
Sytuacja jest całkowicie jednoznaczna. Ekhm. "Alibi" to nie do końca to, co myślisz. https://wsjp.pl/haslo/podglad/49774/alibi/5149387/dla-oskarzonego Nagle ją olśniło. To pasowało do historii, którą Mano zmyślił w pałacu, kiedy ją ratował. Znów mieli idealne wytłumaczenie.
Gdy tylko strażnicy zniknęli za rogiem Mano odsunął się od niej i przyśpieszył kroku.
Gdy tylko strażnicy zniknęli za rogiem, Mano odsunął się od niej i przyśpieszył kroku. Zaraz, oni idą? I jednocześnie się miziają?
a ta odpowiedziała mu tym samym
Wygląda na to, że odpowiedziała mu głowa.
„To pozdrowienie czy coś się tu święci?” – pojawiło się w głowie Ili ale nie miała czasu się nad tym zastanawiać.
W sumie to wszystko można wyciąć.
spytał Mano kiedy znaleźli się w bezpiecznej odległości od zamku – znowu chciałaś dostać się do skarbca?
Ogrody są w zamku… Spytał Mano, kiedy znaleźli się już dość daleko. – Znowu chciałaś wejść do skarbca?
było by całkiem romantycznie gdyby nie to że Ila była przerażona
Byłoby całkiem romantycznie, gdyby Ila tak się nie bała.
– Czyli tak – westchnął chłopak – czy ty… czy masz jakieś magiczne zdolności? – spytał, a nie słysząc odpowiedzi złapał twarz Ili i delikatnie obrócił w swoją stronę tak że musiała spojrzeć mu w oczy – nie bój się dodał.
– Czyli tak – westchnął chłopak. – Czy ty… czy masz jakieś magiczne zdolności? – spytał, a nie usłyszawszy odpowiedzi, ujął podbródek Ili i delikatnie obrócił, tak że musiała spojrzeć mu w oczy. – Nie bój się – dodał.
Zawsze powtarzała sobie że kiedy coś pójdzie nie tak ma swoją moc. Znała kilka zaklęć które mogły by być przydatne w takich sytuacjach.
Skróć to.
Jakie miała szanse w konfrontacji z wyszkolonym magiem…
Jakie miała szanse przeciwko wyszkolonemu magowi?
puścił jej twarz
To naprawdę paskudnie brzmi. Gdyby ją torturował, to pasowałoby, ale oni tu się miziają.
wtedy w skarbcu wiedziałem
Wtrącenie: wtedy, w skarbcu, wiedziałem.
Byłem tam – Mano uśmiechnął się – potem pół dnia chodziłem po zamku zastanawiając się jak tam weszłaś. Jedyną dostępną drogą były korytarze w podziemiach, ale założyłem że skądś musiałaś znać ich układ.
Byłem tam – uśmiechnął się Mano. – Potem pół dnia chodziłem po zamku, zastanawiając się, jak tam weszłaś. To musiały być korytarze w podziemiach, ale założyłem, że skądś znałaś drogę.
– Lewitowałem – rzucił jak gdyby nigdy nic – to nie jest trudne – dodał widząc szok Ili – pokaże ci.
Znaczy co, unosił się pod sufitem jak balonik? A "szok" zasadniczo jest niewidoczny. – Lewitowałem – rzucił, jak gdyby nigdy nic. – To nie jest trudne – dodał, widząc minę Ili. – Pokażę ci.
Mano upewnił się że w pobliżu nie było nikogo po czym wyciągnął ręce w jej kierunku.
C.t.: Mano upewnił się, że w pobliżu nie ma nikogo, po czym wyciągnął ręce do dziewczyny.
– Och daj spokój. Przecież wiem już że znasz magię – złapał ją za dłonie – wyobraź sobie że ziemia rozchodzi się pionowo nie płasko.
…? Co to znaczy, "rozchodzi się pionowo"? Ziemia się rozciąga, ale nie rozchodzi, rozchodzą się promienie światła. – Och, daj spokój. Przecież już wiem, że znasz magię. – Złapał ją za dłonie. – Wyobraź sobie, że ziemia rozchodzi się pionowo, nie płasko.
Tak jakbyś szła na spacer.
Tak, jakbyś szła na spacer.
Nie wiedząc co robić Ila postanowiła spróbować.
Zbędne.
Początkowo nic nie wychodziło z jej prób.
Pokaż to.
Łagodny głos chłopaka sprawił że uspokoiła się.
Łagodny głos chłopaka uspokoił ją.
Jej stopy oderwały się od ziemi. Co prawda od razu opadła z powrotem ale zachęcona powodzeniem spróbowała raz jeszcze.
Krok w dobrą stronę, ale jeszcze za dużo streszczasz.
jakiś metr nad ziemią
Metr jest potworem rewolucji francuskiej. Użyty w świecie fantasy rozbija zawieszenie niewiary.
Uratowana, otwarła oczy
Nie wiem, przed czym uratowana… Chyba miało być: Uradowana, otworzyła oczy.
Sprawiło to jednak że straciła koncentrację i spadła w dół. Mano chwycił ją kiedy w zetknięciu z ziemią prawie upadła.
Szkicowe. Postaraj się to przepisać bez wielkich słów typu "koncentracja" – opowiedz mi o tym.
Udało się – zadowolony uśmiechał się szeroko – czekaj usiądź, odpocznij – skierował ją do pobliskiej ławeczki.
Udało się! Czekaj, usiądź, odpocznij. – Pokierował ją do najbliższej ławeczki.
Ili trochę kręciło się w głowie ale była szczęśliwa że nauczyła się czegoś tak spektakularnego jak lewitacja
Ili trochę kręciło się w głowie, ale było warto. Szczęście jest stanem trwałym, można się cieszyć, że się człowiek czegoś nauczył.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Część trzecia.
Wiem dziwne… ale niesamowite też… – szczęśliwa zaczęła gadać trochę za dużo i trochę bez sensu, w miedzy czasie zorientowała się że Mano mimo że nie musi już jej trzymać jest dalej bardzo blisko niej
Wiem, dziwne… niesamowite… – szczebiotała bez sensu. Tymczasem zauważyła, że Mano, choć nie musi jej już trzymać, ciągle jest bardzo blisko. To jest najdłuższy, jak dotąd, dialog, a zbliżamy się do końca tekstu. To źle – to znaczy, że chodziło Ci od początku o tę scenę i nic innego, tylko obciążyłaś ją, żeby się wpasować w konkurs. Prawda?
zobaczyć jak wysoko
Zobaczyć, jak wysoko.
– gadała dalej ignorując swoje spostrzeżenia ale dziwnej bliskości nie dało się ignorować.
To bym w ogóle wycięła.
– Wybacz że zniknąłem – zaczął chłopak kiedy spojrzała na niego – chciałem żeby było idealnie…
– Wybacz, że zniknąłem – zaczął chłopak, kiedy spojrzała na niego. – Chciałem, żeby było idealnie… Ale co miało być idealnie i co to ma do znikania?
i jeśli to nie zbyt wielka śmiałość z mej strony – dodał bardziej oficjalnym tonem który zaniepokoił trochę Ilę – to bardzo chciałbym cię teraz pocałować.
Skracaj: i jeśli to nie zbyt śmiałe z mojej strony – dodał oficjalnie, trochę niepokojąc Ilę – to bardzo chciałbym cię teraz pocałować.
Serce prawie wyrwało się z piersi Ili kiedy nagle Mano zbliżył się jeszcze bardziej, kiedy jego dłonie delikatnie objęły jej twarz, a usta dotknęły jej ust.
Znowu jej się to serce wyrywa… Serce prawie wyrwało się z piersi Ili, kiedy Mano zbliżył się jeszcze bardziej, kiedy jego dłonie delikatnie ujęły jej twarz, a usta dotknęły jej ust.
Była w za dużym szoku by oddać pocałunek ale
Fantastyczniej: Była zbyt wstrząśnięta, by oddać pocałunek, ale.
Tak jak czytała w książkach byli tak blisko siebie że ich magia zaczęła się mieszać.
Nie wiem, czy w takiej chwili myślałabym o podręcznikach, nawet fascynującej dziedziny: Byli tak blisko siebie, że jej magia zaczęła się mieszać z jego magią. Jaka jest natura magii w tym świecie?
Zdała sobie sprawę że on też musi czuć jej myśli.
Kliniczne. A to oznaczało, że on też słyszał jej myśli.
W pierwszej chwili wystraszyła się że czuje jej strach, a po chwili przeraziła się zastanawiając czy wyczyta w niej że jest złodziejką.
Tu przytoczyłabym jej myśli.
On jednak wydawał się nie zauważyć niczego. Uśmiechnął się tylko i odgarnął jej włosy po czym ponownie zaczął ją całować. Teraz Ila odpłynęła…
Skracalne: On jednak uśmiechnął się tylko i odgarnął jej włosy, zanim znów wziął się do całowania. Ila rozpływała się w jego aurze… (Purpura gratis!)
Przez dłuższą chwilę panowała kompletna cisza
A może: Przez dłuższą chwilę cisza dzwoniła w uszach.
dało się słyszeć krzyki
Dały się słyszeć, ale może lepiej się rozległy?
– Uciekaj – Mano spojrzał jej w oczy – ukryj się. Znajdę cię – zrobił kilka kroków, ale jeszcze się odwrócił – przepraszam – dodał i pobiegł w stronę pałacu.
– Uciekaj. – Mano spojrzał jej w oczy. – Ukryj się. Potem cię znajdę. – Podbiegł kilka kroków, ale jeszcze się odwrócił. – Przepraszam – zawołał i ruszył do zamku. Zamek i pałac to nie to samo, a tu mieliśmy zamek. Nie możemy nagle mieć pałacu nie wiadomo, skąd.
Dziewczyna nie wiedziała co się stało.
Dziewczyna nie wiedziała, co się stało. Ale zdanie jest całkiem zbędne.
– te słowa dźwięczały jej w głowie.
A może odbijały się echem?
Po chwili zdała sobie sprawę że nie zależnie od powodu – czy to ze względu na to co wywołało ten huk, czy ze względu na to że ktoś wiedział o jej magii, czy też ze względu na to że znowu kręciła się po pałacu – powinna uciekać.
"Niezależnie" razem. Po chwili zdała sobie sprawę, że powinna uciekać, że ma wiele powodów, z których huk był tylko najgłośniejszym. (Subtelny dowcip – gratis!)
podbiegła do murku kończącego pałacowy ogród
Murek otacza ogród, a ogrody zamkowe otacza zwykle solidny mur. Zresztą w sutej spódnicy nie przeskakiwałabym nawet takiego małego murku.
Za nim znajdował się dziesięciometrowy spadek w dół i ulica.
I znów mści się brak opisów. Nie mam pojęcia, czy ten zamek wygląda jak Królewski w Warszawie, czy bardziej jak Cearleon, więc niewiele mogę tu poprawić. Poza tym, że spadek musi być w dół.
Jedna z tych które Ila zwiedzała w ciągu poprzednich dni.
Zbędne.
„Udało się w górę to musi udać się i w dół”
„Udało się w górę, to uda się i w dół”
Tak jak uczył ją Mano zamknęła oczy
Tak, jak uczył ją Mano, zamknęła oczy. Jaki to jednak pomyślny zbieg okoliczności, że akurat teraz ją tego nauczył… nie, akurat tutaj mogłabyś wybrnąć inaczej, więc może być i tak, ale jednak – zwraca uwagę.
Skupienie przyszło jej jeszcze trudniej niż poprzednio. Zmusiła się żeby odsunąć myśli o wybuchu i pocałunku.
Pokaż to.
W końcu udało się. Powoli zaczęła opuszczać się na dół.
W końcu się udało. Powoli spłynęła ku ziemi, jak niesiony wiatrem liść. (Purpura – gratis!)
Po paru minutach kiedy jeszcze nie dosięgła ziemi zdała sobie sprawę że nie ma pojęcia jak wysoko jest i czy w ogóle przesuwa się w dół.
Pokaż to. Nie ma sensu poprawiać zdania, bo trzeba to pokazać. A przesuwanie się w dól jest raczej naturalne – lewitacja ma je chyba spowolnić?
strach, który zniszczył jej koncentrację.
Strach, który ją rozproszył.
Może jakieś dwa metry.
Mhm, zupełnie niegroźne…
Upadając wywróciła się boleśnie obijając sobie prawą rękę.
Upadając, wywróciła się i boleśnie uderzyła w prawą rękę.
Złapała się za bolące ramię i rozejrzała.
A może tak: Masując ramię, rozejrzała się dookoła.
Na szczęście nikt nie widział jej wyczynu.
Nawet nie wiem, czy jest dzień, czy noc, czy jasna, czy ciemna – więc nie wiem, czy to ma sens. Zdanie ciut pretensjonalne.
Przypominając sobie swoje ustalenia z poprzednich dni ruszyła w kierunku jednej z bram.
Jakie ustalenia? Zorientowała się, gdzie jest, i poszła do bramy?
Ila przeklęła po raz kolejny.
Zaklęła. Przeklina się kogoś (oby mu szyszkę szerszym końcem w zadek wrazili!), ale w tej konstrukcji można tylko zakląć.
Nie miała jak wrócić po niego.
Szyk: Nie miała jak po niego wrócić.
Nie zależnie od tego co stało się w zamku po ostatniej aferze była zapewne główną podejrzaną.
Cokolwiek się stało w zamku, byłaby zapewne główną podejrzaną.
Zza rogu wyłoniło się około dziesięciu żołnierzy biegnących w jej stronę.
Czyli ilu? Albo podajesz liczby, albo ogóły: Zza rogu wybiegło kilku żołnierzy.
wskoczyła za ścianę najbliższego budynku i przylgnęła do niej
Czyli co zrobiła?
Modliła się żeby jej nie zauważyli.
Pokaż to.
usłyszała jak jeden z nich krzyczy do drugiego. Ten zaś zasalutował i odbiegł w kierunku bramy.
Po pierwsze, ona ich nie widzi. Skąd wie, że salutują? Po drugie, wystarczyłoby: usłyszała.
Ila zrozumiała że nie wydostanie się z miasta.
Ila zrozumiała, że nie wydostanie się z miasta.
I że musiało stać się coś naprawdę poważnego skoro zamykano bramy.
I że, skoro zamykano bramy, zaszło coś poważnego.
Szybko przeanalizowała w głowie opcje jakie miała. Szybko bo miała tylko jedną opcję.
To nie po polsku. Przebiegła w głowie listę możliwości. Liczyła jedną pozycję.
Mimo że piękne nie nadawały się do uciekania. Z żalem zostawiła je pod ścianą.
A może właśnie dlatego? Szkoda było je zostawiać, ale nie nadawały się do biegania po dachach.
Biegiem ruszyła
Pobiegła. Jeden czasownik zawsze jest dynamiczniejszy od czasownika z bagażem.
Na szczęście niedaleko znajdowało się jedno z miejsc gdzie można było dostać się na dachy.
Na szczęście niedaleko było wygodne wejście na dach.
Oddział który ją minął na pewno nie był jedyny.
Oddział, który ją minął, na pewno nie był jedyny.
Zresztą skoro zamykali bramy to pewnie i zaczną sprawdzać ulicę
Zresztą, skoro zamykali bramy, pewnie zaczną sprawdzać i ulice.
raczej nie minęli by jej tak po prostu.
Można to w ogóle wyciąć, ale uważaj na ten tryb przypuszczający.
Suknia utrudniała jej ruchy, a obolała ręka nie dawała pewnego oparcia ale za to lewitacja sprawiała że wędrówka po dachach była łatwiejsza.
Przecież nie chodzi na rękach? Suknia przeszkadzała, ręka zbyt bolała, żeby coś chwycić, ale lewitacja bardzo pomogła w wędrówce po dachach.
A i sama magiczna sztuczka zaczęła przychodzić jej coraz łatwiej.
Nieładne: Zresztą lewitowało jej się coraz łatwiej.
mały stryszek w jednym budynków
Mały stryszek. Kropka.
Dom zamieszkiwało jedynie starsze małżeństwo które od lat nie wchodziło na górę
Ona wie, kto mieszka w każdym domu w mieście?
Więc jeśli tylko będzie cicho nikt nie powinien zauważyć jej obecności.
Więc, jeśli tylko będzie cicho, nikt nie powinien zauważyć jej obecności.
Dziurę przez którą dostała się do środka przysłoniła deseczkami
Po co? Dziurę, przez którą dostała się do środka, przysłoniła deseczkami.
Znalazła tę kryjówkę już dawno temu kiedy po przyjeździe do Slawoka robiła rekonesans.
I to powinnaś powiedzieć, kiedy Ila wchodziła do domu. Teraz wygląda tak, jakbyś sobie nagle przypomniała.
Nauczona doświadczeniem zawsze na początku pracy starała się mieć plan B.
Mało fantastyczne, poza tym nijak się nie zgadza z jej dotychczasowym postępowaniem. Dawała się nieść wydarzeniom, plany miała bardzo ogólne.
I teraz właśnie jej się to przydało.
Zbędne.
o jedną ze starych skrzyń
O skrzynię. Nie mówiłaś wcześniej nic o tych skrzyniach, więc nie ma do czego się odnosić.
Czytała że używanie magii jest jak wysiłek fizyczny.
Czytała, że używanie magii to wysiłek.
Nieprzyzwyczajony organizm może szybko się zmęczyć.
Nieprzyzwyczajonemu łatwo się zmęczyć.
Ona nie używała magii często, a dzisiaj lewitowała raczej o kilka razy za dużo.
Ona nie używała magii często, aż do dziś.
Oczy zamykały się jej same.
Szyk: Oczy same jej się zamykały.
w momencie zasnęła.
W jednej chwili zasnęła.
przeczesywali ulica po ulicy
Kogo? co? Ulicę po ulicy.
Wyglądało na to że postawiono na nogi całą armię.
Wyglądało na to, że postawiono na nogi całą armię. Ale wybuch był na zamku, nie w mieście. To nie na zamku trzeba szukać przyczyny?
Od kiedy się obudziła parę godzin wcześniej, przez szpary w dachu przyglądała się żołnierzom.
A może: Od kiedy się obudziła parę godzin wcześniej, przez szpary w dachu obserwowała żołnierzy.
Próbowała zrozumieć schemat w jakim przeszukiwali ulicę lub jak długo i dokładnie sprawdzali domy.
To nie po polsku. Poza tym – czy musieli mieć jakiś schemat? I – skoro już dom przeszukali, to po co mają przeszukiwać drugi raz? Więc mogliby je np. jakoś oznaczać.
Ale nie doszła do żadnych konkretnych wniosków.
Nie robiłabym tego osobnym zdaniem, a w sumie to nawet wcale.
owinęła nogi swoją suknią
A czyją suknią miała je owinąć?
Przeszukała wszystkie skrzynie ale nie znalazła niestety w nich żadnych ubrań czy kocy, a na stryszku było koszmarnie zimno.
Przeszukała wszystkie skrzynie, ale nie znalazła w nich żadnych ubrań ani koców, a na stryszku było koszmarnie zimno. "Niestety" szłoby jak najbliżej początku, ale jest zbędne.
Balowa suknia nie posiadała rękawów
Nie miała rękawów. I mogłaś to napisać, kiedy ją oglądaliśmy po raz pierwszy ("Suknia była różowa. Na zgięciach i szwach tkanina migotała delikatnie i złociście. U dołu spódnicy tryskał tęczowymi iskrami ornament ze sztucznych brylancików.").
przynajmniej kilkoma warstwami jej dolnej części
Tę część nazywamy "spódnicą". Ja to wiem, a jestem pierwszej wody abnegatką.
W skrzyniach nie było również nic nadającego się do jedzenia, a powoli zaczynał doskwierać jej też głód.
W skrzyniach nie było również niczego nadającego się do jedzenia, a powoli zaczynał jej doskwierać głód.
Minęło już sporo czasu odkąd opuściła bal
Minęło sporo czasu, odkąd opuściła bal.
Teraz już jakby nic nią nie czuła.
Nie czuje się ręką, a raczej w ręce.
Ila rozejrzała się ponownie po strychu ale nie wypatrzyła niczego czego mogła by jeszcze nie przeglądać.
Ila rozejrzała się ponownie po strychu, ale nie wypatrzyła niczego, czego by jeszcze nie zbadała.
te słowa wracały do niej kiedy traciła nadzieje że wyjdzie z tego cała
Wycięłabym. Less is more.
Nie wiedziała jak Mano chciał to zrobić ale był magiem i wierzyła że miał jakieś sposoby żeby ją odnaleźć.
Nie wiedziała, jak Mano chce to zrobić, ale był magiem i wierzyła, że ma jakieś sposoby, żeby ją odnaleźć.
Na szczęście padał deszcz więc łapała wodę do starego garnka znalezionego w swojej kryjówce.
Na szczęście padał deszcz i mogła nałapać wody do znalezionego w kryjówce garnka.
Próbowała się ogrzać za pomocą magii ale pozwalała sobie tylko na wytwarzanie niewielkiego płomienia nad ręką. Ten zaś szybko gasł i w dodatku pochłaniał resztki jej sił, a dawał mało ciepła.
Próbowała się ogrzać magią, ale mały płomyk szybko gasł, pochłaniał resztki jej sił, a prawie nie dawał ciepła.
Myślała czy by nie podpalić czego i grzać się przy ogniu ale nie mogła ryzykować że ktoś zauważy dym albo że podpali się wątła konstrukcja stryszku.
Niegramatyczne: Zastanawiała się, czy by może nie podpalić jakichś rupieci, ale bała się, że ktoś zauważy dym, poza tym na takich stryszkach łatwo o pożar.
Zastanawiała się też nad zejściem na dół, do wnętrza domu, ale kiedy nasłuchiwała przy włazie stwierdziła że gospodarze często kręcą się po najwyższym piętrze więc i ta opcja odpadła.
Znowu niestylistycznie: Miała też ochotę po prostu zejść na dół, ale stale słyszała kręcących się na piętrze właścicieli.
Tymczasem żołnierze nie odpuszczali i cały czas przeczesywali ulice Slawoka.
Tnij bez litości: Tymczasem żołnierze przeczesywali ulice Slawoka.
Zdawało się że nic nie znaleźli, co cieszyło Ilę.
To w sumie można wyciąć.
Nie raz już zastanawiała się co Mano miał wspólnego z tym wszystkim.
Nieraz zastanawiała się, co Mano ma wspólnego z tym wszystkim.
Chłopak był szanowanym magiem, wątpiła więc by był wplątany w aferę przez którą pół królewskiej armii znalazło się na ulicach miasta.
Wątpiła, czy szanowany mag wplątywałby się w cokolwiek nielegalnego.
Z drugiej zaś strony pamiętała że schodził do podziemi i twierdził że był w skarbcu.
Ale z drugiej strony – przecież schodził do skarbca.
W dodatku po wybuchu spiął się i od razu pobiegł do zamku.
A to akurat nie jest podejrzane – może pobiegł walczyć ze sklątką tylnowybuchową, która się tam zapędziła? Nie wiemy, co wybuchło i dlaczego – nie wiemy, jak to rozumieć.
Kazał jej się ukryć więc musiał wiedzieć co się stało.
Nie musiał. Wystarczyło, że przypuszczał, że to coś niebezpiecznego. Kazał jej się ukryć, więc na pewno wiedział, co się stało.
No właśnie co tak w ogóle stało się w zamku?
No, właśnie – co się stało w zamku?
Ale czy to był jakiś zamach?
A dlaczego zaraz zamach?
pobiegł sprawdzić czy
Pobiegł sprawdzić, czy.
Może bał się że będą ją podejrzewać po tej aferze ze skarbcem.
Może się bał, że o coś ją oskarżą po tej sprawie ze skarbcem.
Było tak wiele opcji i żadna z nich nie pasowała w pełni do faktów.
To nie jest po polsku. W ogóle wyrzuciłabym to.
Jak wtedy czuła myśli Mano.
Źle się to parsuje.
pulsować w głowie dziewczyny, wlewając w nią nadzieję
Niespójne.
Pojawiła się nagle i podświadomie czuła że pochodzi od Mano.
Co tu jest podmiotem?
doszła do wniosku że może to jakiś rodzaj magii której nie zna.
Doszła do wniosku, że może to jakiś rodzaj magii, której nie zna.
Jeśli w ogrodach ich myśli się wymieniły to może istniał jakiś sposób komunikacji.
Tłumaczysz rzeczy, które naprawdę trzeba pokazać – w ten sposób czytelnik traci połowę zabawy.
Próbowała wstać żeby wyjrzeć na zewnątrz i opisać układ ulic, ale tak bardzo kręciło jej się w głowie że poddała się.
Próbowała wstać, żeby wyjrzeć na zewnątrz i opisać miejsce, ale za bardzo kręciło jej się w głowie.
Znowu całą energią jaką miała skupiła się na Mano i na obrazie stryszku, tak jak go pamiętała z zewnątrz
Niezbyt po polsku: Skupiła resztki energii na myśli o Mano i na obrazie domu, jakim go zapamiętała z zewnątrz.
Czuła jak zasypia.
Czuła, jak zasypia.
Nie wiedziała ile czasu minęło ale ocknęła się kiedy poczuła czyjąś obecność.
Nie wiedziała, ile czasu minęło, ale ocknęła się, kiedy poczuła czyjąś obecność.
ale nawet otwarcie oczu było ciężkie
Otwarcie oczu było trudne, ale można też tak: ale powieki miała ciężkie jak ołów.
Wszystko co widziała było jakby za mgłą.
Prościej: Widziała jak przez mgłę.
– Ila – jakby gdzieś daleko słyszała głos Mano – jestem tu.
– Ila… – Głos Mano dobiegał jakby z bardzo daleka. – Jestem.
Czuła jak ktoś bierze ją na ręce. Chciała się wyrwać ale nie miała siły.
Czuła, jak ktoś bierze ją na ręce. Chciała się wyrwać, ale nie miała siły.
Skupiła się wiec na tym by otworzyć oczy. Nigdy jeszcze ta czynność nie była aż tak trudna.
Zapewniasz, poza tym są literówki, a nie ma przecinków.
Kiedy jej się udało zobaczyła przed sobą twarz Mano, lekko rozmytą ale na pewno to był on.
A może tak: Wreszcie jej się udało i mgliste kształty ułożyły się w twarz Mano.
– Strażnicy dalej przeszukują miasto – Arrank wszedł do pokoju w którym siedzieli Ila, Mano i reszta magów, zdjął długi płaszcz i usiadł koło nich – Nie wydostaniemy się stąd na razie.
– Strażnicy dalej przeszukują miasto. – Arrank wszedł do pokoju w którym siedzieli Ila, Mano i reszta magów, zdjął długi płaszcz i usiadł koło nich. – Na razie stąd nie wyjdziemy.
król i jego ludzie nie mieli tu wstępu
Mówiłam, że marionetka?
służba lojalna magom
Lojalna wobec magów.
Za każdym razem kiedy żołnierze stawali w drzwiach byli odsyłani przez odźwiernego.
A nie powinni aby wiedzieć, że tutaj im nie wolno? Czy też coś kombinują?
Wiedzieli, że król nie mógł
C.t.: nie może.
Dodatkowo magowie wystosowali pismo do władcy w którym wyjaśniali że po wybuchu musieli niezwłocznie opuścić zamek ze względu na swoją pozycję
W liście do władcy magowie wyjaśniali, że po wybuchu musieli niezwłocznie opuścić zamek ze względu na swoją pozycję. Co ma ich pozycja do wybuchu? I nie mogli gwizdnąć tej nieszczęsnej skrzynki odrobinę dyskretniej?
Co oczywiście było stekiem bzdur.
Przepraszam Cię bardzo, ale jeśli król wierzy w takie tłumaczenia szczerze, to jest idiotą, a jeśli udaje, bo nie ma innego wyjścia, to jest marionetką.
Mano wyjaśnił jej że on i jego przyjaciele stanowili drużynę która zajmowała się odzyskiwaniem magicznych artefaktów dla Bractwa.
Mano wyjaśnił jej, że wraz z przyjaciółmi zajmuje się odzyskiwaniem magicznych artefaktów dla Bractwa.
Odzyskiwaniem czyli najczęściej kradzieżą.
Dlaczego? Reprezentują poważną, wpływową organizację, na pewno mają forsy jak lodu – dlaczego nie mogą artefaktów kupować? Chodzi o tajność, czy po prostu nie pomyślałaś o tym?
Podczas balu Mano udał się do podziemi w celu jakiś przygotowań ale nie chcieli zdradzić jej szczegółów.
Podczas balu Mano zszedł do podziemi, żeby coś przygotować. Nie powiedzieli, co dokładnie.
Później Arrank i Zaki poszli po artefakt podczas gdy Kira i Shmafdy stali na czatach. Moma miał zająć się potem wyniesieniem artefaktu z pałacu.
Po co mi znać ten plan właściwie? I tak się nie udał.
Jednak coś poszło nie tak i coś wybuchło. Jednak tutaj też magowie nie zdradzili co się stało.
Nie po polsku: Jednak coś poszło nie tak. W tej sprawie magowie też nabrali wody w usta.
Mano wiedząc że jego drużyna ma kłopoty, pośpieszył im na pomoc.
J.w. Po wybuchu Mano pośpieszył drużynie z pomocą.
Wiedział że chodzi o artefakt i że główne podejrzenia spadną na Ilę temu kazał jej się ukryć.
"Temu"? Wiedział, że chodzi o artefakt i że podejrzenia spadną na Ilę, dlatego kazał jej się ukryć.
Przepraszał potem Ilę że nie zastał wtedy z nią, ale jak tłumaczył, wybuch był tak bardzo niepokojący że musiał wracać.
Streszczone aż karkołomnie: Bardzo przepraszał, że z nią nie został, ale wybuch bardzo go zaniepokoił.
Ila z rozmów magów wywnioskowała że stało się coś bardzo niedobrego i że wybuch był bardzo niebezpieczny.
To naprawdę trzeba pokazać.
Dodatkowo sprawę komplikowało to że sam też musiał ukrywać się przed żołnierzami.
Przecież żołnierze mogą mu nagwizdać? Sprawę komplikowało to, że sam musiał się ukrywać przed żołnierzami.
Kręcił się jednak po mieście w jej poszukiwaniu przez co kilka razy musiał uciekać.
Nie po polsku i do wycięcia.
Udało mu się nawet znaleźć pantofelki Ili, dzięki czemu wiedział chociaż że wydostała się z pałacu i nie siedzi w celi.
Nie chowała ich specjalnie: Udało mu się znaleźć pantofelki Ili, więc wiedział, że wydostała się z zamku i nie siedzi w celi.
Jak się okazało faktycznie istniał magiczny sposób komunikacji mentalnej i Mano usłyszał jak Ila go woła
Tak, tylko to już jest oczywiste – gdybyś to pokazała, kiedy się komunikowali, miałoby jakiś efekt. Teraz nie ma.
Obraz stryszku choć niedokładny na tyle zawęził pole poszukiwań że udało mu się ją odnaleźć.
?
Ila była już jednak nie przytomna przez wyziębienie i głód.
Nieprzytomna. Ila zemdlała jednak z zimna i głodu.
Chłopak zabrał ją do domu magów gdzie pod czujnym okiem Kiry
Chłopak zabrał ją do domu magów, gdzie pod czujnym okiem Kiry.
Kiedy po kilku dniach odzyskała przytomność zobaczyła Mano drzemiącego na fotelu obok jej łóżka.
Kiedy po kilku dniach odzyskała przytomność, zobaczyła Mano drzemiącego na fotelu obok łóżka. https://pl.wikipedia.org/wiki/Omdlenie – warto się dowiedzieć, jak coś wygląda, zanim się o tym napisze.
spytała Zaki marszcząc brwi.
Spytała Zaki, marszcząc brwi.
Tak jak i wtedy poczuła że dzieje się coś dziwnego.
Tak, jak wtedy poczuła, że dzieje się coś dziwnego.
Usłyszała w głowie głosy, jakieś szepty których nie mogła rozszyfrować.
Usłyszała w głowie głosy, jakieś szepty, ale nie rozróżniała słów.
Obraz pokoju stał się zamglony widziała tylko drewnianą skrzynkę z rysunkiem czarnej róży.
Pokój zaszedł mgłą, widziała tylko drewnianą skrzynkę z rysunkiem czarnej róży na wieku.
gdzieś z oddali dobiegł ją zaniepokojony głos Kiry.
Z oddali dobiegł ją pełen troski głos Kiry.
Chciała odpowiedzieć ale nie mogła. Poczuła że ktoś chwyta ją za rękę.
Chciała odpowiedzieć, ale nie mogła. Poczuła, że ktoś chwyta ją za rękę.
wsłuchała się w szepty które słyszała
Wsłuchała się w szepty.
Jednak zamiast słyszeć je lepiej, jej głowa zaczęła pulsować bólem.
Nie głowa słyszy, tylko Ila: Ale nie stały się wyraźniejsze, za to jej głowa zatętniła bólem.
Po chwili usłyszała głośny pisk i zemdlała.
https://writinglikeaboss.com/the-writers-guide-to-fainting
Kiedy się ocknęła był już kolejny dzień. Jak tylko doszła do siebie znowu zebrali się wszyscy w jednym pokoju. Cała drużyna była wpatrzona w nią.
To jest notatka. W ogóle nie opisujesz scen. W tej sytuacji dokładanie przecinków niewiele pomoże.
Skąd wiedziałeś Mano?
Skąd wiedziałeś, Mano?
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
To chyba mój rekord… część czwarta.
Mano spojrzał na Ilę – Wszedłem tam nieco inaczej nisz ty – uśmiechnął się tajemniczo – Przyglądałem się kracie kiedy usłyszałem czyjeś, co prawda bardzo ciche ale słyszalne, kroki.
Mano spojrzał na Ilę. – Wszedłem tam trochę inaczej niż ty. – Uśmiechnął się tajemniczo. – Przyglądałem się kracie, kiedy usłyszałem, co prawda bardzo ciche, kroki.
Nie miałem czasu na ucieczkę więc zacząłem lewitować. Widziałem jak Ila podchodzi do kraty, a potem jak w transie gapi się przed siebie i nie reaguje na strażników.
Nie miałem czasu na ucieczkę, więc zacząłem lewitować. Widziałem, jak Ila podchodzi do kraty. Potem gapiła się przed siebie jak w transie, chociaż strażnicy się na nią rzucili.
– Mogę wiedzieć o co tu chodzi? – Ila nie potrafiła zrozumieć o co chodziła Arrankowi. I co stało się z nią kiedy zobaczyła artefakt.
Nigdy nie powtarzaj w didascaliach tego, co powiedział bohater, to głupio wygląda. Tu spokojnie wystarczy kwestia Ili, tylko dodaj przecinek.
– Ila… – zaczęła ostrożnie Kira
Brak kropki, patrz poradnik dialogów.
przez trening
Lepiej: przez szkolenie. Co to znaczy "niestabilny"?
Wracając do ciebie – twój organizm silnie reaguje na Różę co oznacza że masz w sobie duże pokłady mocy…
A ty silnie reagujesz na Różę, co oznacza, że masz w sobie dużo mocy… "Moc" powtórzyła się w tym akapicie trzykrotnie.
Kiedy byłaś nie przytomna ustaliliśmy że nasza drużyna może pomóc ci ją okiełznać.
Kiedy byłaś nieprzytomna, postanowiliśmy cię szkolić.
– Tak – Kira kontynuowała – puki musimy tu tkwić i puki nie dotrzemy do siedziby Bractwa będziemy cię prowadzić.
– Tak – ciągnęła Kira – dopóki musimy tu tkwić z dala od siedziby Bractwa, będziemy cię prowadzić. https://wsjp.pl/haslo/podglad/28640/poki
– Nie! – wszyscy się roześmiali, a najgłośniej Arrank – nawet nie musisz nas słuchać
– Nie! – Roześmiali się wszyscy, Arrank najgłośniej. – Nawet nie musisz nas słuchać.
widząc jej obawy
Jak wyglądają obawy?
i jak tylko masz wątpliwości to pytaj.
Pytaj o wszystko, co budzi twoje wątpliwości.
Nie wszystkie legendy o magach są prawdziwe.
Jakie legendy? Słyszała chyba tylko plotki?
Rozwiała trochę swoich wątpliwości ale dalej nie zdecydowała się przyjąć ich propozycji.
Rozwiali część jej wątpliwości, ale na razie nie przyjęła propozycji. I co – tak sobie tam siedzą? Skąd mają jedzenie?
Nie była pewna czy może im ufać.
Nie była pewna, czy może im ufać. W sumie nie dali jej powodu do wątpliwości…
Najwięcej czasu spędzała jednak z Mano.
Dlaczego "jednak"? Co tu co wyklucza?
Chłopak rozśmieszał ją, opowiadał o magicznych stworzeniach ale też tłumaczył jej poważne sprawy związane z Bractwem.
Brak przecinka przed "ale".
Ila jednak cały czas miała w głowie wydarzenia z balu.
Znowu to "jednak"? I znowu nie opowiadasz, tylko streszczasz.
Zastanawiała się czy znaczył on coś więcej czy był tylko pod wpływem chwili i romantycznej scenerii.
Zastanawiała się, czy znaczył coś więcej, czy Mano pocałował ją tylko pod wpływem chwili.
Mimo że wielokrotnie chciała spytać co jest między nimi to kiedy nadarzały się ku temu okazję nie miała odwagi.
Wiele razy chciała go o to spytać, ale kiedy miała okazję, tchórzyła.
tego dnia robiły obiad razem z Kirą. Co prawda w domu była służba ale nudziło się im już na tyle że nawet przygotowywanie obiadu stanowiło jakąś rozrywkę.
Bo nauka magii jest taaka nudna? Zacznij dużą literą: Tego dnia robiła obiad razem z Kirą. Co prawda w domu była służba, ale nawet gotowanie było od nudy.
– Nie wiem – Ila pokręciła głową – pomyśle jeszcze.
– Nie wiem. – Ila pokręciła głową. – Pomyślę jeszcze.
Wybacz że będę szczera…
Wybacz, że będę szczera. Albo lepiej: wybacz szczerość.
zaniepokojona Ila przerwała krojenie warzyw
Tu znowu dużą literą. Patrz poradnik.
Jak pewnie zauważyłaś on i Moma nie wylewają za kołnierz… Moma bawi się jeszcze w gwiezdny pył… Mano często z nim baluje więc chyba też…
To dość nagłe: Pewnie zauważyłaś, że nie wylewają z Momą za kołnierz… Moma bawi się jeszcze w gwiezdny pył… Mano często z nim baluje, więc…
Ila czuła się jakby ktoś zburzył domek z kart który tak długo budowała…
Ila czuła się tak, jakby ktoś zburzył domek z kart, który tak długo budowała. Metafora trochę śmieszna – domek z kart nie jest strasznie ważny, nie pokazałaś też rozwoju miłości, więc czytelnika mało obchodzą jej złe perspektywy – a porównujesz tę miłość z błahostką, więc mówisz, że nie była ważna. Zresztą są i takie dziewczyny, co to muszą faceta "uratować"… Poza tym panna jest złodziejką, a w środowiskach przestępczych alkohol i narkotyki to chyba nic kompromitującego.
no wiesz magowie to dobre partię… Ila przepraszam cię
No, wiesz, magowie to dobre partie… Ila, przepraszam cię.
Ale może lepiej żebyś wiedziała. Nie wiem czy Mano to dobra opcja dla ciebie…
Ale może lepiej, żebyś wiedziała. Nie wiem, czy Mano to dobra partia dla ciebie.
Zadłużyłaś się?
Ekhm. https://wsjp.pl/haslo/podglad/40478/zadluzyc-sie czy może jednak https://wsjp.pl/haslo/podglad/74589/zadurzyc-sie ?
Teraz już nic nie wiedziała.
Zbędne.
oznajmiła wszystkim że wyjeżdża
Oznajmiła wszystkim, że wyjeżdża. Zaraz, tyle (ile w sumie?) czasu nie mogła, a teraz nagle może?
Podziękowała im za propozycję nauki ale na razie postanowiła jej nie przyjmować
Podziękowała za propozycję nauki, ale na razie postanowiła jej nie przyjmować.
W mieście nie było jeszcze bardzo bezpiecznie ale podczas porannego zwiadu Arrank stwierdził, że jest już możliwe wydostanie się z miasta.
Zwiadu? Oni nie są tu oficjalnie? Zdanie niezgrabne, z powtórzeniami.
Magowie postanowili co prawda zaczekać jeszcze parę dni ale Ila nie chciała już dłużej tu tkwić.
Magowie postanowili, co prawda, zaczekać jeszcze parę dni, ale Ila nie chciała już dłużej tu tkwić.
Nie po tym co usłyszała od Kiry.
Nie po tym, co usłyszała od Kiry. I od razu uwierzyła. Nie podejrzewając, że tamta np. podbiera jej chłopaka… Gdybyś pokazała Kirę jako wiarygodną, ja też bym w to uwierzyła. Ale tak?
Muszę wracać do pracy – nie do końca było to prawdą, bo nie musiała.
Muszę wracać do pracy. – Nie było to do końca prawdą, bo nie musiała.
Ale też nie było to kłamstwo bo nie wywiązała się z zlecenia na Czarną Różę i nie miała pieniędzy.
Ale też nie było to kłamstwo, bo nie wywiązała się ze zlecenia na Czarną Różę i nie miała pieniędzy.
Wychodząc obejrzała się
Wychodząc, obejrzała się.
Ostatni raz pomachała im i wciągnęła kaptur na głowę.
Pomachała ostatni raz i naciągnęła kaptur na głowę. Skąd ma płaszcz (?) z kapturem? Uciekła w jednej balowej sukni.
Po części by ukryć twarz przed strażnikami, a po części by ukryć łzy cisnące się jej do oczu.
Trochę po to, żeby ukryć twarz, a trochę po to, żeby ukryć łzy cisnące się do oczu. Właśnie ukrywanie twarzy pod kapturem ściąga uwagę i jest podejrzane. Chcesz przejść? Idź tak, jakbyś była Ważna i miała Ważne Sprawy. Nie kryj się po kątach. Zawsze działa.
Co prawda żołnierze jeszcze wyrywkowo sprawdzali wychodzących z miasta, ale w ten deszczowy dzień nikt nie zwracał na nią uwagi.
I nie mogłaś od razu powiedzieć, że pada? Wtedy kaptur ma sens. To wyrywkowe sprawdzanie też jakoś mi nie gra.
zwykłą sukienkę pożyczoną
Zwykłą sukienkę, pożyczoną.
Po aferze w zamku nie było mowy o ich odebraniu
Co Ty z tą aferą właściwie?
Nie było tam też nic na tyle cennego dla czego chciała by ryzykować.
Nie było tam niczego na tyle cennego, żeby chciała ryzykować.
Co prawda żal jej było złodziejskich zabawek ale stwierdziła że da radę bez nich.
Co prawda, żal jej było złodziejskich zabawek, ale uznała, że da radę bez nich.
Magowie dali jej trochę pieniędzy żeby mogła przeżyć puki nie znajdzie nowych zleceń.
Magowie dali jej trochę pieniędzy, żeby miała z czego żyć do następnego zlecenia. Powtarzam też: "póki" piszemy przez "ó".
Po za tym uważali że są jej winni parę groszy
Po za tym uważali, że są jej winni parę groszy. Za co?
stwierdził Arrank
Powiedział. Dziwnie sformatowany dialog.
„I dzięki tobie Mano zaskarbił sobie łaski króla”.
Czy na pewno wiesz, co to znaczy? https://sjp.pwn.pl/sjp/zaskarbic;2544044.html
Ila skrzywiła się ale zaraz potem uśmiechnęła
Ila skrzywiła się, ale zaraz potem uśmiechnęła.
Nie wiedziała co o nim myśleć.
Nie wiedziała, co o nim myśleć.
Słowa Kiry zniszczyły jej świat.
A pokazałaś to? Hmm? Przygotowałaś pod to grunt? Nie. Dlatego wypada strasznie płasko.
Ale z drugiej strony w tym chłopaku było coś, co sprawiało że miała wątpliwości
Ale z drugiej strony, w chłopaku było coś, co sprawiało, że miała wątpliwości. W jakiej sprawie, bo zaczynam się gubić?
Wiedziała że Kira jej nie okłamała ale coś tu nie pasowało…
Wiedziała, że Kira jej nie okłamała, ale coś tu nie pasowało… Dobra, ale skąd to wiedziała?
Jeśli są sobie przeznaczeni to los jeszcze skrzyżuje ich drogi.
Jeśli są sobie przeznaczeni, to los jeszcze skrzyżuje ich drogi. Purpurowe to.
Słońce zachodziło, a ona zrobiła krok w kierunku statku.
A co ma jedno do drugiego, i skąd tu nagle morze?
Gdzieś za morzem czekało na nią kolejne zlecenie.
Dlaczego musi płynąć za morze, żeby znaleźć pracę? Nie ma nic bliżej?
Przez chwilę myślała że skradła serce, ale teraz już nie wiedziała co było prawdą.
Przez chwilę myślała, że skradła serce, ale teraz już nie wiedziała, co jest prawdą. Bardzo to mętne.
Nie ma to jak być okradzionym złodziejem.
?
Jest to dziewczyńska fantazja, zapisana dość niechlujnie (interpunkcja! literówki! gramatyka!) i bardzo pospiesznie (brak opisów, nie najlepiej uporządkowana informacja, postacie tekturowe i niekonsekwentne, bez konkretnej linii postępowania, pojawiające się i znikające bez śladu, mówiące niestylistycznie, większość scen streszczona, fabuła nie ma specjalnego sensu i w środku zmienia gatunek z historii złodziejskiej na generic young adult, bohaterka nie mierzy się z żadnymi przeszkodami, nie ma sprawczości), zasadniczo niezbyt ciekawa dla ludzi, którzy nie są autorką. Jeśli na serio chcesz pisać, pracy przed Tobą huk. Po pierwsze – czytaj. Czytaj dużo i z uwagą, przyglądaj się temu, jak autorzy osiągają efekty, o które im chodzi (a czasem nie osiągają). Badaj swoje i cudze teksty – ja tutaj skupiłam się na wierzchnich warstwach, bo w głębi, szczerze mówiąc, nie było na czym, ale głębsze warstwy też badaj. I myśl. Ten tekst myśli nie zawiera – przypuszczam, że dobrze się bawiłaś, pisząc go, ale dobra zabawa (choć, jak sama nazwa wskazuje, jest dobra) to za mało. Czytelnik też chce się zabawić.
Nie przejmuj się, proszę, słowami krytyki, a jedynie weź je pod uwagę jako zachętę do dalszej pracy nad warsztatem.
Czyli właśnie się nimi przejmuj. Tylko nie metodą "o, ja biedna, nic nie umiem", a wyciągając wnioski i podnosząc się po upadkach.
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Miałam w planie przeczytać, jednak poczekam, Rose, aż zastosujesz uwagi Tarniny i Ślimaka – przypuszczam, że przyciągniesz tym samym więcej czytelników do swojego opowiadania.
Tarnina zrobiła w ciągu paru dni (godzin!) więcej roboty, niż niektórzy literaci przez cały rok, także korzystaj! Żyri powinno pomyśleć o nagrodzie im. Tarniny dla najlepszego komentującego-wskazówk(ł)ującego xD (kujący-kłujący, bo tarnina, hehe)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Witajcie, dziękuję bardzo za komentarze i krytykę :) Bardzo przepraszam za wszystkie błędy. Ale nie bójcie się, nie zjedzą was, to nie węże… :) Generalnie to tekst został mocno skrócony z powodu limitu, co niestety odbiło się na opisach i dialogach. Dla mnie, osobiście, to taki mały eksperyment z gatunkiem, także wybaczcie że wyszło trochę za słodko.
Ambush, dzięki za dobre rady.
Ślimak Zagłady, stokrotne dzięki za zagładę mojego tekstu :) konieczną i potrzebną, jakby nie było.
Tarnina, cóż mam powiedzieć. Czytam i niewierze… Niewierze że ci się chciało. Także dzięki stokrotne, bije czołem, ślę ukłony, … (tu wszystkie wyrazy podziwu i dziękczynienia jakie tylko istnieją).
Caern, Żongler, dziękuję za komentarze i wskazówki.
Pozdrawiam
"Naucz ich żeby się nie bali. Strach przydaje się w niewielkich dawkach, ale kiedy towarzyszy ci stale, przytłacza, zaczyna podważać to kim jesteś i nie pozwala stwierdzić co jest służne a co nie."
Nie przepraszaj za błędy – po prostu je popraw.
ETA: Widziałam gdzieś na Deviantarcie lepszy poradnik opisywania omdleń, z opisami z pierwszej reki, ale teraz nie mogę znaleźć. Może Tobie się uda. A tak ogólnie – powodzenia!
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Cześć, czy błędy wymienione przez Tarninę zostały naniesione? Mam Cię pierwszą w kolejce, ale jeśli jeszcze będziesz poprawiać, wrócę tu później. Nie chcę zerkać na tekst (spoiler alert xD).
Pozdrawiam,
Ananke
Ale mimo że wiedziała że nie ma czasu, to teraz stała jak zahipnotyzowana i wpatrywała się w różę.
Przeczytałem. Powodzenia. :)
Witajcie!
Koala75, dziękuję za przeczytanie i spostrzeżenie.
Ananke, wybacz proszę, umkną mi twój komentarz. Tak, tekst już po poprawkach. Zapraszam do czytania.
"Naucz ich żeby się nie bali. Strach przydaje się w niewielkich dawkach, ale kiedy towarzyszy ci stale, przytłacza, zaczyna podważać to kim jesteś i nie pozwala stwierdzić co jest służne a co nie."
Hej!
W takim razie mogę czytać. :) Komentarz powstanie na bieżąco. ;)
Podoba mi się, że zaczynasz strachem… i to na tyle. Dalej lecisz w streszczenia. Ten strach warto pokazać sceną, nie tłumaczeniem.
Pracowała na zamku już pół roku i jak dotąd wszystko było w porządku.
Zbędne zdanie o tym, że wszystko było w porządku, bo jesteśmy na samym początku historii, skoro dalej tam pracuje – wiemy, że było w miarę w porządku.
Dali była wszędzie i przyjaźniła się z każdym.
Dużo wyjaśniasz. Lepiej pokazać ich relacje, właśnie poprzez rozmowę.
a król robił wszystko aby
Przecinek przed “aby”.
Dziewczyna podróżowała więc od miasta do miasta. Najczęściej wykonanie zadania trwało kilka miesięcy bo zazwyczaj musiała pierwsze wkupić się w łaski właścicieli i służby, ale czego nie robi się dla uczciwej i niemałej zapłaty.
Przecinek przed “bo”, poza tym… uczciwej? To ironia? Raczej tak, ale nie wygląda. Co innego przy narracji z punktu widzenia Illi, ale tu mamy takie streszczeniowe wydarzenia.
No i nagle wyskakuje fakt, że Illia jest złodziejką, którą zatrudniają jako służbę w zamku, hm… W sumie pomysł ciekawy – niepozorna służka rabuje. Ale czy nie miałaby już złej famy? Skoro nie robiła tego pierwszy raz, chyba ludzie powinni wiedzieć, że to ona kradnie. Moim zdaniem to najsłabszy punkt. Wiesz, znika szkatułka i służąca, no to wniosek jest prosty. I znowu – w kolejnej wilii/zamku to samo – wysłaliby list gończy, ostrzegali się itd.
tylko wrzeszcząc na kogoś by poprawił coś co nie było idealnie
tylko wrzeszcząc na kogoś, by poprawił coś, co nie było idealnie
więc zazwyczaj cieszyła się kiedy dostawała to zadanie ale nie tym razem
więc zazwyczaj cieszyła się, kiedy dostawała to zadanie, ale nie tym razem
Na jej szczęście już po drugiej kolacji kilka osób siedząca przy jej stole udała
Na jej szczęście już po drugiej kolacji kilka osób siedzących przy jej stole udało
Jednak, problem był w tym, że cała czwórka była facetami, chłopakami na oko w wieku Ili
Jednak problem był w tym, że cała czwórka była chłopakami na oko w wieku Ili
Nigdy jednak, nie mówiła co mają zrobić oni kiedy to, goście nie dadzą pracować im.
Nigdy jednak nie mówiła co mają zrobić oni, kiedy to goście nie dadzą pracować im.
Kurczę, czyta się topornie, bo zamiast akcji, dużo streszczasz. Co kto mówi kiedy, co się dzieje na balu, ale wszystko w tłumaczeniu. Postaw na akcję, na sceny, nie na opisówkę jak na rozprawce.
dziwek, ale ty też
dziwek ale ty też
O, no scena z blondynem-magiem (mimo tego, że nie lubię opisów przez kolor włosów ;p) jest już konkretną sceną i takie sceny budują klimat opowiadania.
Nie wiedziała kiedy
Nie wiedziała, kiedy
Jest więcej takich fragmentów.
Poza tym – Ila, jak na złodziejkę, która żyje z rabowania, jakaś taka mało wyrazista, miękka, krucha.
Tylko, że
Tylko że
ale on kontynuował – wcale
ale on kontynuował: – Wcale
Bruk nie był może gładki ale
Przecinki przed “ale”. Warto w tekście poszukać i poprawić, tak samo przed “bo” i “że” (o ile nie masz wyjątków w stylu: chyba że, tyle że).
mruknęła Ila
Kropka.
– Dobra wstawaj.
– Dobra, wstawaj.
Okej, mag broni ją przed kolegami na imprezie, ale to chyba trochę za mało, żeby zabrać go do domu. Można wezwać kogoś z zamku, bo przecież w jej planach była kradzież, a mag stanowił potencjalne zagrożenie, w końcu ona miała magię, której mieć nie powinna.
Wielki plus za artefakt z różą, który omamił Ilę. Nie spodziewałam się, myślałam, że tam wpadnie i albo zabierze artefakt, albo po prostu znajdzie go w miejscu, które jest trudno dostępne i wróci później. Fajnie, że ją schwytali strażnicy.
nie mówiąc o swoich zdolnościach
No chyba bez sensu przesłuchanie tylko przez króla, od razu powinni z magiem.
On nie może na to patrzeć” – Panie
On nie może na to patrzeć”. – Panie
Wierze ci
Wierzę ci
Emm… Ale jak to wierzy? Przecież Mano tam nie było, znaleźli dziewczynę samą, król nie pyta, gdzie był Mano, kiedy straż ją łapała? Bez sensu.
nie szczelne
razem
Tylko że wtedy byłem… no, trochę zajęty
Ale to nie jest odpowiedź, dlaczego była tam sama!
Ehh, no, musiałem udać się za potrzebą po prostu i na chwilę zostawiłem dziewczynę, by nacieszyła oczy błyskotkami.
Dobra, jest wyjaśnienie, ale brzmi tak słabo, że nabranie się króla… jest równie słabe. Przecież została tam sama, miała dostęp do błyskotek, mogła coś ukraść. To narażanie skarbca króla.
Dwie ulica dalej, kiedy stwierdziła, że nikt jej nie ściga, wyciągnęła owoc i zaczęła go powoli jeść. Był to jej pierwszy posiłek tego dnia. Oszczędności miała niewiele. Szczęście w nieszczęściu była złodziejką i potrafiła zdobyć jedzenie bez płacenia. Ale nie chciała zbytnio kusić losu.
Nie no, serio, kradnie takie drogie rzeczy i nie ma pieniędzy na skromne jedzenie?
dobytkiem na który
dobytkiem, na który
Poza tym – Tarnina dała Ci świetną podpowiedź do tego zdania, czemu nie skorzystałaś?
Nie wytykam przecinków przed “bo”, “że”, “ale”, więc przejrzyj opowiadanie pod tym kątem, tego jest mnóstwo.
wyrecytował – Widzi
wyrecytował. – Widzi
Naprawdę czuje
Naprawdę czuję
Skoro spał u niej, a nic nie zrobił, niczego nie chciał, co to za skojarzenie z dziwką? Jakoś bez sensu.
Jakoś tak… piękna suknia, ozdoby – normalnie Kopciuszek 2, ten motyw zakochanego i bogatego maga jest taki standardowy, że aż czekam na coś, co sprawi, że mag pokaże prawdziwą twarz. Ale boję się, że tego nie doczekam i będzie zbyt pięknie, żebym mogła czytać z przyjemnością.
Na razie wszystko układało się dobrze.
To zdanie w opowiadaniu jest powtarzane tak często… stanowi chyba zapychacz, kiedy nie wiadomo, co napisać.
Moma nie ufa kobietą. „Musiała go jakaś rzucić” – pomyślała.
kobietom.
Ale cały pomysł płaski. Nie ufa kobietom, więc do służącej mówi, że będzie dziwką? Jaki to ma związek? :O
Na plus, że taki cham jak Moma jest przyjacielem dobrego aż do przesady Mano. Kurczę, imiona mają tak podobne, że masakra. XD
Piszesz głównie z perspektywy Ili, więc warto nie mieszać, np. tu zbędne i niszczące klimat:
Tyle że nie balem, a dziewczyną. Piękna służąca stanęła dziś przed nim jako piękna księżniczka.
Wiemy, że skoro był oczarowany, nie znajdziemy drugiego dna. Czyli młody mag, bogaty i przystojny, wybrał służkę na księżniczkę. To nie moja bajka. :(
To był dobry czas żeby
To był dobry czas, żeby
spytała – Mam nadzieję,
spytała. – Mam nadzieję,
Ila zorientowało się że traci
Ila zorientowała się, że traci
odległości od zamku – znowu
odległości od zamku. – Znowu
Za to scena z szukaniem Mano, wejściem do podziemi, mijaniem strażników – dobra, postawiłaś na akcję, opisałaś scenę, o to właśnie chodzi, tak trzymać!
oczy – nie bój się
oczy. – Nie bój się
– Lewitowałem – rzucił, jak gdyby nigdy nic – to nie jest trudne – dodał widząc szok Ili – pokaże ci.
– Lewitowałem – rzucił, jak gdyby nigdy nic. – To nie jest trudne – dodał widząc szok Ili – pokaże ci.
Romantyczna scena – nie moje klimaty, nie moje opisy, ale to ładne:
że ich magia zaczęła się mieszać
Skoro lewitowanie to taka prościzna, czemu nikt nie robi tego ciągle? XD
W momencie, kiedy Mano mówi, żeby się ukryła, już wiadomo, że chce ukraść artefakt.
I to właśnie wiarą dziewczyna żyła przez kolejne dwa dni. Na szczęście padał deszcz więc łapała wodę do starego garnka znalezionego w swojej kryjówce.
Eee…? Wiarą? W co? Nie znała Mano, równie dobrze mógł ją wykorzystać do zabawy na balu i nigdy nie wrócić. Poza tym potrafiła bez problemu lewitować, nie mogła uciec z miasta od razu? Albo gdzieś odlecieć? Poza tym – czemu nie poszła do wynajętego przez Mano pokoju? Brakuje tu logiki.
Fakt, że ją znaleźli, że ocalili, że jest u nich – no standard, którego nie lubię.
oznacza że masz w sobie duże pokłady mocy…
I to tak samo. Zawsze mają tyyyle mocy… Ech.
Pomyśle
Pomyślę
„I dzięki tobie Mano zaskarbił sobie łaski króla”.
Jak?
Ooo!
No proszę, jednak mnie zaskoczyłaś, i to na plus, więc bardzo się cieszę. :) Myślałam, że Ila i Mano będą razem trenować, miłość rozkwitnie, a tu taka fajna niespodzianka. ;)
Spojrzała przed siebie. Słońce zachodziło, a ona zrobiła krok w kierunku statku. Gdzieś za morzem czekało na nią kolejne zlecenie. Tym razem nie udało się jej ukraść artefaktu. Przez chwilę myślała, że skradła serce, ale teraz już nie wiedziała co było prawdą. Coraz bardziej jednak była pewna jednego – ktoś skradł serce jej.
Nie ma to jak być okradzionym złodziejem.
I to też bardzo ładne. Mam trochę wrażenie, że jak wyjęte z innego opowiadania, w sensie odstaje od reszty, poważniejsze, lepiej napisane.
Po rozmowie z Kirą, Mano przestał był zadurzonym w służce magiem, ale też być może kimś, kto ma słabość do kobiet i podrywa różne dziewczyny. Nie wiemy, jaka jest prawda, ale fajnie, że nie wiemy, że to nie takie jednoznaczne.
Pozdrawiam,
Ananke
P.S. Pisz, czytaj, analizuj komentarze innych. :) Z każdym opowiadaniem będzie lepiej. :)
Tarnino,
…? W kontekście wypada to nieco homoerotycznie.
XD
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Nie czytało się dobrze :(
Przynoszę radość :)