- Opowiadanie: ostam - Trzy sekundy

Trzy sekundy

Je­stem ostat­nio bar­dzo za­bie­ga­ny, ale przez świę­ta coś się udało na­pi­sać. Ponoć kon­kurs ak­cep­tu­je zgło­sze­nia do dzi­siaj rana ;)

 

Ga­tu­nek: po­stą­po

Motyw: Duch prze­szło­ści, przy­szło­ści i ten trze­ci

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Trzy sekundy

– …i tam wła­śnie, na końcu świa­ta, w ka­mien­nym kręgu raz do roku po­ja­wia­ją się duchy.

– Ale bab­ciu, du­chów prze­cież nie ma.

– Cicho, w świę­ta wszyst­ko jest moż­li­we. Słu­chaj dalej. Duchy są trzy. Po­ka­zu­ją prze­szłość, przy­szłość i te­raź­niej­szość. Duch prze­szło­ści jest naj­ła­god­niej­szy. Po­ka­zu­je samą praw­dę i nigdy nie robi ni­ko­mu krzyw­dy.

– A gdyby po­ka­zał coś, o czym chcia­ło się za­po­mnieć?

– E tam, duch nie jest taki cham­ski. Go­rzej z du­chem przy­szło­ści. Ten po­ka­zu­je głup­stwa nie­stwo­rzo­ne, żeby tylko czło­wie­ka zi­ry­to­wać.

– A co z du­chem te­raź­niej­szo­ści?

– On jest z nich wszyst­kich naj­gor­szy. Biada temu, kto spo­tka go nie­przy­go­to­wa­ny…

– Bab­ciu? Bab­ciu! Ra­tun­ku! Po­mo­cy!

 

***

 

Wiatr niósł cięż­ki, mokry śnieg, po­wo­li zmie­nia­jąc Amira w bał­wa­na. Ze wszyst­kich stron tylko biel. Białe do­li­ny. Białe pa­gór­ki, iden­tycz­ne jak ten, na któ­rym stał Amir. Biała tafla za­mar­z­nię­te­go je­zio­ra. Białe ki­ku­ty drzew, które wy­pi­ły jego ra­dio­ak­tyw­ną za­war­tość. Nie było tylko bia­łe­go je­dze­nia.

Amir nie wie­dział, czemu tu przy­szedł. Może nie było lep­szej opcji? A może już mu się znu­dzi­ło?

U wy­lo­tu jed­nej z dolin po­ja­wił się czar­ny punkt. Po chwi­li punkt za­czął… Nie, nie­moż­li­we. Dziec­ko? Sa­miu­sień­kie?

Amir ścią­gnął ka­ra­bin z ple­ców i przy­ci­snął go do po­licz­ka. W ce­low­ni­ku roz­bły­sły wskaź­ni­ki ko­rekt na wa­run­ki at­mos­fe­rycz­ne. Męż­czy­zna po­cią­gnął za spust.

Nic się nie stało. Malec dalej prze­dzie­rał się przez zaspy. W ce­low­ni­ku po­ja­wił się ko­mu­ni­kat: “Zakaz uży­wa­nia broni w Boże Na­ro­dze­nie”. Pie­przo­na tech­no­lo­gia. Kto jesz­cze pa­mię­tał o świę­tach?

Dziec­ko nie mogło prze­żyć bez opie­ki. Może ktoś uży­wał go jako przy­nę­ty? Albo opie­kun zgi­nął, a dziec­ko ucie­ka­ło przed mor­der­cą? Zdro­wy roz­są­dek kazał się jak naj­szyb­ciej od­da­lić. Żo­łą­dek kazał zła­pać nóż i rzu­cić się w dół stoku.

Amir ru­szył grzbie­tem, rów­no­le­gle do dzie­cia­ka. Po pięt­na­stu mi­nu­tach z za­wie­ru­chy wy­ło­nił się krąg gła­zów, ster­czą­cych wy­so­ko ponad śnieg ni­czym fi­la­ry nie­ist­nie­ją­cej ro­tun­dy. Mię­dzy fi­la­ra­mi za­czy­na­ły się scho­dy, wspi­na­ją­ce się na ka­mien­ną plat­for­mę w cen­trum kręgu. Ani głazy, ani plat­for­ma nie były po­kry­te śnie­giem.

Dziec­ko we­szło na scho­dy i za­czę­ło się wspi­nać.

W Ami­rze coś drgnę­ło. Krąg… Duchy… Je­dze­nie. Ru­szył w dół zbo­cza, roz­glą­da­jąc się na wszyst­kie stro­ny. Stał już na pierw­szych stop­niach, gdy zo­ba­czył wpa­trzo­ne w sie­bie śle­pia. Kil­ka­dzie­siąt kro­ków za nim szedł ogrom­ny niedź­wiedź po­lar­ny.

Mię­śnie za­dzia­ła­ły od­ru­cho­wo. Ka­ra­bin przy po­licz­ku. Spust. Zakaz uży­wa­nia broni w świę­ta.

Męż­czy­zna wbiegł na pod­wyż­sze­nie. Ka­mien­na płyta była cał­ko­wi­cie pusta, tylko chło­piec stał na środ­ku i wpa­try­wał się w głazy. Na widok Amira krzyk­nął.

Niedź­wiedź zwin­nie wbiegł na scho­dy, sko­czył, roz­dzia­wia­jąc szczę­ki, i za­wisł w po­wie­trzu. Płat­ki śnie­gu zwol­ni­ły i za­trzy­ma­ły się w pół drogi mię­dzy nie­bem a zie­mią. Chło­piec za­marł z otwar­ty­mi usta­mi.

Amir, nie­wie­le my­śląc, od­biegł jak naj­da­lej od niedź­wie­dzia. Chciał uciec scho­da­mi po dru­giej stro­nie, ale ktoś zła­pał go za ramię.

– Prze­pra­szam naj­moc­niej, że panu prze­szka­dzam. Pew­nie nie spo­dzie­wał się mnie pan tu zo­ba­czyć, w końcu je­ste­śmy na lo­do­wym pust­ko­wiu, ale z racji tego, że chwi­lo­wo ra­tu­ję panu życie, pro­sił­bym o odro­bi­nę współ­pra­cy.

Amir uwol­nił się z uści­sku i wy­trzesz­czył oczy na męż­czy­znę, który się obok niego po­ja­wił. Męż­czy­zna miał nie­na­gan­ny, gra­fi­to­wy gar­ni­tur, uli­za­ne włosy i nie­ustan­nie spusz­czo­ne oczy.

– Będę zmu­szo­ny na chwi­lę pana po­rwać. Mam na­dzie­ję, że za­nad­to nie prze­szko­dzi to w pań­skich pla­nach.

– Ile to zaj­mie? – Amir zmu­sił się do wy­do­by­cia głosu, ner­wo­wo spo­glą­da­jąc na niedź­wie­dzia.

– Ach, pro­szę się tym nie mar­twić. Nie­skoń­cze­nie krót­ko.

 

Duch prze­szło­ści

 

Świat za­wi­ro­wał w zde­cy­do­wa­nie wię­cej niż jed­nej osi, roz­mył się, po czym zo­gni­sko­wał na cia­snym po­miesz­cze­niu. Su­ro­we ścia­ny ozdo­bio­ne je­dy­nie plą­ta­ni­ną rur i kabli za­my­ka­ły w sobie dwu­dzie­stu stło­czo­nych ludzi w woj­sko­wych mun­du­rach. Amir ze zdzi­wie­niem roz­po­zna­wał sa­mych ge­ne­ra­łów i ad­mi­ra­łów. Na ścia­nie wi­sia­ły ogrom­ne ekra­ny, po­ka­zu­ją­ce różne uję­cia map świa­ta i serię skom­pli­ko­wa­nych wy­kre­sów.

Duch dalej stał koło Amira. Obaj byli ubra­ni w iden­tycz­ne, ele­ganc­kie stro­je.

Jeden z woj­sko­wych za­brał głos:

– Zanim gło­wi­ce walną, mamy ja­kieś dwa­dzie­ścia minut. Nie zneu­tra­li­zu­ją wszyst­kich na­szych wy­rzut­ni, ale dla pew­no­ści do tego czasu mu­si­my wie­dzieć, co ro­bi­my.

Wszyst­kie oczy skie­ro­wa­ły się na Amira.

– Przy­po­mnij­cie panu pre­zy­den­to­wi, jakie mamy opcje – po­wie­dział duch.

– Opcje? Dobre sobie. Od­da­je­my im albo nie! Rżnie­my naszą ko­cha­ną matkę Zie­mię tak, żeby nasze wnuki na­zy­wa­ły ją już tylko bab­cią, albo da­je­my ru­skim prze­żyć.

– Oczy­wi­ście, że od­da­je­my. – Amir się za­wa­hał. Dawno nie mówił do tak dużej grupy ludzi. – Oko za oko, ząb za ząb. Trze­ba było nie za­czy­nać.

Szum wody długo był je­dy­nym dźwię­kiem roz­le­ga­ją­cym się w po­miesz­cze­niu. Wnie­sio­no sto­lik z ogrom­nym czer­wo­nym gu­zi­kiem. Amir na­ci­snął go bez wa­ha­nia.

– Czy to już?

– Trze­ba przy­trzy­mać trzy se­kun­dy – ode­zwał się ten sam ge­ne­rał, który wcze­śniej udzie­lał wy­ja­śnień. – Jed­nak zanim pan to zrobi, pro­sił­bym się za­sta­no­wić. Oczy­wi­ście do tej pory mu­sie­li­śmy uda­wać twar­dzie­li, bo trze­ba było jakoś po­wstrzy­mać ich przed ata­kiem, tylko że… Nam to już teraz nie robi róż­ni­cy. A część z osób, które tam żyją, jest rów­nie nie­win­na i za­sko­czo­na jak my.

Amir zmarsz­czył brwi. Cię­żar spoj­rzeń przy­ci­skał go do ziemi. Chciał ucie­kać. Albo wal­czyć.

– Do­brze to po­wie­dzia­łeś. Nam nie robi to już róż­ni­cy. Mo­że­my zro­bić wszyst­ko. Więc zrób­my spra­wie­dli­wość.

Amir na­ci­snął przy­cisk.

– Nie! – Duch ucze­pił się mu ra­mie­nia. – Nie w Boże Na­ro­dze­nie!

– Sami za­czę­li!

– Prze­stań!

Amir wziął za­mach wolną ręką i trzep­nął ducha w twarz. Przy­cisk za­mru­gał trzy razy i zgasł.

 

***

 

Znowu stali na ka­mien­nej plat­for­mie wśród nie­ru­cho­mych płat­ków śnie­gu, wi­szą­ce­go w po­wie­trzu niedź­wie­dzia i znie­ru­cho­mia­łe­go chło­pa­ka. Duch przy­ci­skał rękaw ma­ry­nar­ki do krwa­wią­ce­go nosa.

– Dla­cze­go? – za­py­tał.

– Trze­ba mnie było zo­sta­wić w spo­ko­ju.

– Do­brze, jesz­cze mu dowal! – Nowy, przy­tłu­mio­ny głos włą­czył się do roz­mo­wy.

Na plat­for­mie po­ja­wił się żoł­nierz w bia­łym, ma­sku­ją­cym stro­ju, po­dob­nym do tego, który nosił Amir, z tą róż­ni­cą, że żoł­nierz miał jesz­cze maskę ga­zo­wą, znie­kształ­ca­ją­cą wszyst­ko, co mówił.

– Bij go, śmia­ło! Zaraz już go tu nie bę­dzie! Na co cze­kasz?! – wy­krzy­czał me­ta­licz­nie przy­bysz.

Amir prych­nął. Sa­mot­ny po­dmuch wia­tru omiótł plat­for­mę i duch prze­szło­ści się roz­pły­nął.

– Teraz ja cię porwę.

– Też na nie­skoń­cze­nie krót­ką chwi­lę?

– Nie. Moja chwi­la bę­dzie zde­cy­do­wa­nie za długa.

 

Duch przy­szło­ści

 

Gdy świat prze­stał fikać ko­zioł­ki, stali przy sta­no­wi­sku strzel­ni­czym bun­kra. Wą­skie okien­ko wpusz­cza­ło pro­myk świa­tła do be­to­no­we­go ko­ry­ta­rza. Na ze­wnątrz pa­no­wa­ła zima, po­dob­na do tej, którą zo­sta­wi­li za sobą. Śnieg za­le­gał całą rów­ni­nę, jed­nak tutaj nie pa­da­ło, a Ami­ro­wi wy­da­wa­ło się, że przez cięż­kie chmu­ry prze­świ­ty­wa­ło tro­chę wię­cej świa­tła.

W stro­nę bun­kra szło trzech ludzi w ko­lo­ro­wych, pu­cho­wych kurt­kach, wy­raź­nie od­ci­na­ją­cych się na tle oto­cze­nia.

Gło­śni­ki na ko­ry­ta­rzu za­trzesz­cza­ły:

– Pa­mię­taj­cie, strze­la­cie, jak tylko bę­dzie­cie mieli pew­ność, że nie zmar­nu­je­cie kul. I niech mi się który nie ocią­ga, bo po­fa­ty­gu­ję się tam oso­bi­ście.

– Sły­sza­łeś? – po­wie­dział duch. – Wa­lisz w nich od razu, prze­cież wiem, jak do­brze strze­lasz!

– Spo­koj­nie, nic nam prze­cież nie zro­bią.

Amir nie­spiesz­nie wy­ce­lo­wał. Zna­jo­me wskaź­ni­ki ko­rekt za­pło­nę­ły w ce­low­ni­ku. Spró­bo­wał strze­lić. Zakaz uży­wa­nia broni w świę­ta.

– Tu też jest Boże Na­ro­dze­nie?

– Tak. A jak są­dzisz, czemu ci idio­ci na ze­wnątrz myślą, że ich wpu­ści­my?

– Muszę na­tych­miast wy­mie­nić broń.

– Nie ma czasu! Wal w nich, a nie szu­kaj wy­mó­wek!

– Ale z tej nie da się dzi­siaj strze­lać!

– O, masz ją nie­odblo­ko­wa­ną! – W przy­tłu­mio­nym gło­sie ducha za­brzmia­ła mie­szan­ka zdzi­wie­nia i drwi­ny. – Prze­cież żadna armia nie by­ła­by taka głu­pia, żeby za­bra­niać strze­la­nia w świę­ta. Wy­star­czy przy­trzy­mać spust trzy se­kun­dy i wszyst­ko bę­dzie dzia­łać. No, a teraz do ro­bo­ty, zaraz dotrą do drzwi!

Męż­czy­zna po­szedł za radą ducha. W ce­low­ni­ku mi­gnął ko­mu­ni­kat: “Niech bę­dzie wy­ba­czo­ne tym, któ­rzy cię zmu­si­li”.

Amir do­pie­ro teraz za­uwa­żył, że trój­ka przy­by­szów macha bia­łym pod­ko­szul­kiem na lufie ka­ra­bi­nu.

– Czemu nie mo­że­my ich przy­jąć?

– Bo zeżrą nam całe za­pa­sy. Co żeś się taki ga­da­tli­wy zro­bił, pal, zanim do­wódz­two ich tobą nie na­kar­mi!

Amir wzru­szył ra­mio­na­mi. Po chwi­li trój­ka le­ża­ła mar­twa.

Nie mi­nę­ła mi­nu­ta, gdy w stro­nę bun­kra ru­szy­ła dwu­dzie­sto­oso­bo­wa grupa. Nie­któ­rzy mieli ka­ra­bi­ny, inni pi­sto­le­ty, dwie osoby trzy­ma­ły gra­na­ty, a część bie­gła z go­ły­mi rę­ka­mi. W gro­ma­dzie były dzie­ci.

– Wal, szyb­ko, zanim nas wy­sa­dzą! – duch char­czał z eks­cy­ta­cji.

– Do­wódz­two nic nie mówi…

– Do­wódz­two?! Sie­dzą za­ko­pa­ni pod zie­mią jak dżdżow­ni­ce, nosa stam­tąd nie wy­chy­la­ją, a ty się dzi­wisz, że wolno re­agu­ją? Albo że taka mię­ciut­ka dżdżow­ni­ca nie wie, co robić? Wal, to zo­ba­czysz, jak cię po­chwa­lą! Też kie­dyś na dżdżow­ni­cę awan­su­jesz!

Kilka kul ude­rzy­ło w ścia­ny bun­kra tuż obok otwo­ru strzel­ni­cze­go. Amir za­ci­snął zęby.

– Zaraz bę­dzie za późno. Nie chcesz się chyba dać zabić?

Amir nie chciał. Wy­chy­lił się i za­czął strze­lać. Grupa od­po­wia­da­ła ogniem, ale była jesz­cze da­le­ko. Do tego oni mu­sie­li biec, a Amir stał spo­koj­nie. Było ich wpraw­dzie wię­cej, ale to Amir był lep­szy. Nikt nie do­biegł nawet na od­le­głość rzutu gra­na­tem.

Ode­zwa­ły się gło­śni­ki:

– Dobra ro­bo­ta. Weź­cie, idź­cie spraw­dzić, czy aby który z tych le­żą­cych jesz­cze nie dycha i zgar­nij­cie, co tam cie­ka­we­go mieli przy sobie.

Amir z du­chem wy­szli na rów­ni­nę. Do­łą­czy­ło do nich jesz­cze dwóch żoł­nie­rzy. Amir był pie­kiel­nie głod­ny, mimo to przy prze­szu­ki­wa­niu ciał zbie­ra­ło mu się na wy­mio­ty.

Gdy pod­szedł do jed­ne­go dziec­ka, oka­za­ło się, że jest nie­dra­śnię­te, tylko leży na śnie­gu i cicho po­chli­pu­je. Duch prze­wró­cił je na plecy, a Amir uj­rzał twarz tego sa­me­go chłop­ca, któ­re­go gonił po plat­for­mie. 

– Wy­kończ go! Śmia­ło! Na co cze­kasz?! Pew­nie po­zwo­lą ci go zjeść, jak ład­nie po­pro­sisz. Za za­słu­gi!

Amir pod­niósł broń i strze­lił du­cho­wi w skroń. Kula prze­szła na wylot. Ro­ze­rwa­na maska prze­ciw­ga­zo­wa od­sła­nia­ła frag­ment twa­rzy ducha. Twarz była zma­sa­kro­wa­na, jed­nak bez dwóch zdań na­le­ża­ła do Amira.

 

***

 

Amir stał na plat­for­mie w cie­niu ogrom­nych gła­zów. Duch prze­szło­ści, duch przy­szło­ści, zo­stał jesz­cze jeden.

Płat­ki śnie­gu za­czę­ły opa­dać. Chło­piec do­koń­czył okrzyk, a zdez­o­rien­to­wa­ny niedź­wiedź po­lar­ny upadł i po­wiódł wzro­kiem od dziec­ka do Amira. Dziec­ko było bli­żej.

Męż­czy­zna chwy­cił broń i przy­trzy­mał spust przez trzy se­kun­dy. Niedź­wiedź upadł na zie­mię tuż przed prze­stra­szo­nym chło­pa­kiem.

– Młody! – Głos za­drżał Ami­ro­wi. – Wiesz, jak się skó­ru­je niedź­wie­dzia?

Chło­piec po­krę­cił głową.

– To chodź. Po­ka­żę ci. Ro­bo­ty bę­dzie dużo, ale jak sobie potem pod­je­my, to zo­ba­czysz, bę­dzie warto!

Dzie­ciak pod­szedł do męż­czy­zny i zła­pał go za rękę.

– Dobra.

Amir zmarsz­czył czoło. Śnieg po­krył już cien­ką war­stwą ciel­sko niedź­wie­dzia. Duch prze­szło­ści, duch przy­szło­ści. Duch te­raź­niej­szo­ści. O co z nim…

 

***

 

– Bab­ciu? Bab­ciu! Ra­tun­ku! Po­mo­cy!

– Co się dzie­je?

– Spa­dłem z łóżka.

– No już, wsta­waj. Cie­pło ci?

– Tak.

– To słu­chaj, bo babci bę­dzie smut­no, jak nie opo­wie bajki do końca. Duch te­raź­niej­szo­ści jest naj­gor­szy. Inne duchy po­ka­zu­ją nam różne rze­czy, ale one się nie liczą. Duch te­raź­niej­szo­ści jest za to zu­peł­nie naj­praw­dziw­szy. Jak go spo­tka­my, nie mo­że­my się już bawić albo uda­wać, że je­ste­śmy kimś innym. No, mo­że­my. Ale z re­gu­ły nie koń­czy się to naj­le­piej.

– Bab­ciu, a czy ja kie­dyś spo­tkam te duchy?

– Oczy­wi­ście. Każdy je kie­dyś spo­tka.

– Nawet ty?

– Ja już spo­tka­łam. Wie­lo­krot­nie.

– I jak było?

– Śpij, słon­ko. Opo­wiem ci innym razem.

Koniec

Komentarze

Opo­wia­da­nie spraw­nie na­pi­sa­ne i wcią­ga­ją­ce, ale wy­znam że za­koń­cze­nia nie zro­zu­mia­łam. Nie wiem czy jest ten naj­gor­szy duch. Klam­ra z bab­cią po­do­ba­ła mi się mniej niż przy­go­dy Amira.

Za to guzik jako broń uni­wer­sal­na jest super. Cie­ka­we jak sma­ku­je niedź­wie­dzi­na? Choć w ich sy­tu­acji pew­nie wspa­nia­le.

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Ponoć kon­kurs ak­cep­tu­je zgło­sze­nia do dzi­siaj rana ;)

Po­twier­dzam, wszyst­ko ok;)

Слава Україні!

Hej Ostam!

 

Opo­wia­da­nie jest na­pi­sa­ne spraw­nie i bar­dzo płyn­ne mi się je czy­ta­ło. Ład­nie ope­ru­jesz ję­zy­kiem, ale nie­ste­ty ja go chyba nie zro­zu­mia­łem.

Przez chwi­lę my­śla­łem, że Amir jest… bał­wa­nem, potem do­sze­dłem do wnio­sku że chyba nie. Mia­łeś fajny po­mysł na ten tekst, tylko mam wra­że­nie że zbyt dużo zo­sta­ło w Two­jej gło­wie albo tekst jest jed­nak dla mnie zbyt abs­trak­cyj­ny.

Że­gnaj! Życzę Ci po­wo­dze­nia, do­kąd­kol­wiek za­nie­sie Cię los!

Hej 

 

Pro­blem z opo­wia­da­nia­mi, które zo­sta­wia­ją nie­do­po­wie­dze­nia, jest taki, że jeśli prze­kro­czysz gra­ni­cę to czy­tel­nik kom­plet­nie nie bę­dzie wie­dział co mia­łeś na myśli. Po­czą­tek i ko­niec opo­wia­da­nia fak­tycz­nie nie są oczy­wi­ste. Jeśli do­brze od­czy­ta­łem Twoje myśli to, duch te­raź­niej­szo­ści nie jest za­po­wia­da­ny, bo to te­raź­niej­szość, Amir do­świad­cza go w tej wła­śnie chwi­li – ale to jest, tylko mój do­mysł bo fak­tycz­nie, twoje nie­do­po­wie­dze­nie jest na gra­ni­cy :) . 

 

Tyle z ne­ga­ty­wów ;). 

 

Duchy prze­szło­ści i przy­szło­ści wy­pa­dły super :). Bar­dzo mi się po­do­ba kre­owa­nie świa­ta przez scen­ki. Nie po­świę­ci­łeś opi­som nawet aka­pi­tu, a jed­nak po­przez wy­da­rze­nia mo­głem sobie wy­obra­zić nie tylko świat, ale co się stało, jak wy­glą­da co­dzien­ność w po­sta­po­ka­lip­tycz­nym świe­cie oraz zwy­cza­je ży­wie­nio­we ;). Bar­dzo dobre opo­wia­da­nie. Kli­kam oraz po­zdra­wiam :) 

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Wiatr niósł cięż­ki, mokry śnieg, po­wo­li zmie­nia­jąc Amira w bał­wa­na.

Nie wiem dla­cze­go, ale w pierw­szej chwi­li ode­bra­łem to sobie do­słow­nie ;) Ale to nie za­rzut.

Sa­miu­sień­skie?

Nie le­piej: Sa­miu­sień­kie? 

Dziec­ko we­szło na scho­dy i za­czę­ło się wspi­nać.

W Ami­rze coś drgnę­ło. Krąg… Duchy… Je­dze­nie. Za­czął scho­dzić, roz­glą­da­jąc się na wszyst­kie stro­ny.

Po­wtó­rze­nie. 

Amir, nie­wie­le my­śląc, od­biegł jak naj­da­lej do niedź­wie­dzia.

Chyba po­win­no być: od

Na ścia­nie wi­sia­ły ogrom­ne ekra­ny, po­ka­zu­ją­ce różne uję­cia map świa­ta i serię skom­pli­ko­wa­nych wy­kre­sów

Bra­ku­je krop­ki. 

Amir pod­niósł broń i strze­lił du­cho­wi w twarz. Kula prze­szła na wylot. Ro­ze­rwa­na maska prze­ciw­ga­zo­wa od­sła­nia­ła frag­ment twa­rzy ducha.

Po­wtó­rze­nie. Nie brzmi w tym wy­pad­ku jakoś źle, ale zwra­cam uwagę. 

 

Co do tek­stu, przy­znam, że nie do końca zro­zu­mia­łem za­koń­cze­nie. Ob­sta­wiam, że dzie­ciak w przed­ostat­niej sceny był du­chem te­raź­niej­szo­ści, ale to znowu nie do końca się zgry­wa. Coś mi tu nie pa­su­je. 

Na­to­miast na­pi­sa­ne ład­nie, do­brze wa­ży­łeś po­mię­dzy na­pię­ciem i tem­pem tak, że nie nu­dzi­ło. I czuję dobry kon­cept, który jed­nak chyba nie do końca udało Ci się przed­sta­wić tak, jak chcia­łeś. 

Po­zdra­wiam. 

 

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Aku­rat dzi­siaj od­pi­sa­li mi z wy­twór­ni, że nie­po­trzeb­nie pró­bo­wa­łem zro­bić trzy ka­wał­ki w jed­nym. :) Tu mam po­dob­ne wra­że­nie, bo frag­ment po­sta­po zro­zu­mia­łem do­sko­na­le (ale pro­szę mnie już nie do­ło­wać wię­cej), ale tej babci nie łapię za Chiny. Wy­da­je mi się, że dla Amira dzie­ciak miał być du­chem te­raź­niej­szo­ści, a wnu­czek to… Amir w świe­cie przed za­gła­dą? Albo za dużo zo­sta­ło ci w gło­wie, albo z kon­struk­cją coś nie teges, albo ja się nie znam i błą­dzę po omac­ku.

P.S.: Po­do­ba mi się po­wra­ca­ją­cy motyw trzech se­kund. Lubię takie za­bie­gi.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Cześć Osta­mie!

 

Za­bi­łeś mi ćwie­ka tym opo­wia­da­niem. Jak za­kła­da­łem hi­sto­ria z bab­cią sta­no­wi­ła klucz do zro­zu­mie­nia hi­sto­rii Amira. Mia­łem już pewną kon­cep­cję, ale ze­sta­wi­łem ze sobą dwa frag­men­ty…

Duch prze­szło­ści jest naj­ła­god­niej­szy. Po­ka­zu­je samą praw­dę i nigdy nie robi ni­ko­mu krzyw­dy.

Duch te­raź­niej­szo­ści jest naj­gor­szy. Inne duchy mogą nam po­ka­zy­wać różne rze­czy, ale one przy­naj­mniej nie są praw­dzi­we.

… no i zu­peł­nie zgłu­pia­łem. Chyba wdarł się tutaj jakiś cho­chlik, albo gdzieś po dro­dze za­bra­kło so­lid­nej czę­ści hi­sto­rii (może zo­sta­ła w gło­wie? :P). 

 

Nie­mniej po­ku­szę się o in­ter­pre­ta­cję ogól­ne­go prze­sła­nia: naj­groź­niej­szy jest duch te­raź­niej­szo­ści po­nie­waż z te­raź­niej­szo­ścią mu­si­my się zmie­rzyć tu i teraz? Dzie­je się na na­szych oczach i jak nie je­ste­śmy przy­go­to­wa­ni to nie bę­dzie dru­giej szan­sy?

 

Pod wzglę­dem czy­sto ję­zy­ko­wym czy­ta­ło się bar­dzo do­brze, żad­nych więk­szych zgrzy­tów nie do­świad­czy­łem.

 

Po­zdra­wiam i życzę po­wo­dze­nia w kon­kur­sie! :)

Jak opi­sał mnie pe­wien zacny Bard: "Szysz­ko­wy Czem­pion Nie­skoń­czo­no­ści – lord lata, im­pe­ra­tor szor­tów, naj­wspa­nial­sza por­ta­lo­wa Szy­szu­nia"

A może to bab­cia jest ostat­nim du­chem? ;P

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Dzię­ku­ję wszyst­kim za tak licz­ne przy­by­cie. Wy­glą­da na to, że (znowu) udało mi się na­pi­sać opo­wia­da­nie, któ­re­go nie da się bez­pro­ble­mo­wo zro­zu­mieć. W na­stęp­nym bę­dzie le­piej, tym razem na serio ;)

 

Am­bush

Miło, że wpa­dłaś. Frag­ment z bab­cią miał za za­da­nie wpro­wa­dzić kilka ele­men­tów świa­ta i spra­wić, że czy­tel­nik bę­dzie pró­bo­wał od­gad­nąć toż­sa­mość wnucz­ka, przy czym, mia­łem na­dzie­ję, bę­dzie się przy­naj­mniej tro­chę bawił ;) Poza tym masz rację, z per­spek­ty­wy hi­sto­rii i bu­do­wa­nia na­pię­cia nic się tam nie dzie­je.

Nie chcę tłu­ma­czyć się z koń­ców­ki, bo tylko bym się po­grą­żył. Nie udało mi się prze­ka­zać, moja stra­ta ;) Co naj­wy­żej zgo­dzę się z nie­któ­ry­mi ko­men­tu­ją­cy­mi.

 

Go­lodh

Super :)

 

Bos­man­Mat

Cie­szę się, że przy­naj­mniej war­stwa ję­zy­ko­wa przy­pa­dła Ci do gustu. Nie po­my­śla­łem wcze­śniej, że po­rów­na­nie bo­ha­te­ra do bał­wa­na w fan­ta­stycz­nym tek­ście świą­tecz­nym może mieć nie­prze­wi­dzia­ne skut­ki ubocz­ne ;) Cięż­ko po­wie­dzieć, czy Amir był czło­wie­kiem, ale w za­my­śle na pewno nie był bał­wa­nem.

Wy­ja­śnień jest zde­cy­do­wa­nie za mało albo w ogóle treść ist­nie­je tylko w mojej gło­wie. Dzię­ku­ję za uży­cze­nie kubła zim­nej wody są­sia­do­wi w po­trze­bie ;) Mam na­dzie­ję, że roz­cza­ro­wa­nie nie było zbyt duże.

 

Bar­dja­skier

Roz­ma­wia­li­śmy już kie­dyś o nie­do­po­wie­dze­niach i sta­ram się z nimi wal­czyć, ale cią­gle raz na jakiś czas dzie­je się coś ta­kie­go ;) Za to w tym przy­pad­ku:

Jeśli do­brze od­czy­ta­łem Twoje myśli to, duch te­raź­niej­szo­ści nie jest za­po­wia­da­ny, bo to te­raź­niej­szość, Amir do­świad­cza go w tej wła­śnie chwi­li

do­kład­nie o to cho­dzi­ło :)

 

Cie­szę się, że kre­owa­nie świa­ta do­brze wy­pa­dło. Z jed­nej stro­ny cią­gnie mnie do pi­sa­nia ta­kich po­szar­pa­nych tek­stów, z dru­giej nie wpły­wa to za do­brze na fa­bu­łę. Dzię­ki za klika :)

 

Młody pi­sarz

Tak się koń­czy pi­sa­nie tek­stów na ostat­ni mo­ment. Wiel­kie dzię­ki za ła­pan­kę, wszyst­kie po­praw­ki wpro­wa­dzi­łem.

Jeśli cho­dzi o in­ter­pre­ta­cję, nie je­stem pe­wien, czy sam umiał­bym ją pre­cy­zyj­nie ubrać w słowa, za to Bar­do­wi się udało ;) Ogó­łem raz na jakiś czas łapię się na tym, że mam po­mysł, opi­su­ję go zgod­nie z za­mie­rze­nia­mi, po czym oka­zu­je się, że po­mysł miał sens tylko dla mnie.

 

SNDWLKR

Prze­pra­szam za zdo­ło­wa­nie, cho­ciaż w głębi ducha uśmie­cham się, że się udało ;)

In­ter­pre­ta­cja toż­sa­mo­ści wnucz­ka jest tra­fio­na. Wina za nie­zro­zu­mia­łe za­koń­cze­nie spada w ca­ło­ści na moje barki, cho­ciaż pro­blem wy­jąt­ko­wo może być z po­my­słem, a nie z wy­ko­na­niem.

Po­wo­dze­nia w walce z wy­twór­nią :)

 

ce­za­ry­_ce­za­ry

Mia­łem już pewną kon­cep­cję, ale ze­sta­wi­łem ze sobą dwa frag­men­ty…

blushblushblush

Cho­dzi­ło o nieco inne zna­cze­nia “praw­dy”. Mam na­dzie­ję, że teraz jest le­piej.

 

In­ter­pre­ta­cja, mimo za­mie­sza­nia, jest zgod­na z za­my­słem :) Faj­nie, że ję­zy­ko­wo czy­ta­ło się bez więk­szych zgrzy­tów. O śred­nich i ma­łych w razie czego chęt­nie usły­szę ;)

 

Rów­nież życzę po­wo­dze­nia, za nie­dłu­go wpad­nę z ko­men­ta­rzem.

 

Młody pi­sarz

A może to bab­cia jest ostat­nim du­chem? ;P

Jako duch nie po­trze­bu­je snu, co wy­ja­śnia, skąd ma tyle czasu na go­to­wa­nie ;)

 

Dzię­ku­ję wszyst­kim za lek­tu­rę i po­zdra­wiam :)

It's hard to light a can­dle, easy to curse the dark in­ste­ad

Przy­jem­nie się czy­ta­ło :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Hmmm. Przy­jem­nie się czy­ta­ło, cze­ka­jąc na fa­jer­wer­ki w za­koń­cze­niu. A potem przy­szedł finał i nic nie wy­ja­śnił, tylko za­mie­szał.

Myślę, że spora część pro­ble­mu z koń­ców­ką po­le­ga na tym, że naj­pierw za­cie­ka­wiasz trze­cim du­chem, a kiedy przy­cho­dzi co do czego, mó­wisz, że to inna hi­sto­ria.

In­te­re­su­ją­ca wy­da­je się kon­cep­cja, że prze­szłość i przy­szłość nie mają więk­sze­go zna­cze­nia. A co z ha­sła­mi “hi­sto­ria na­uczy­ciel­ką życia” itp.? No i bez ja­kiejś wizji przy­szło­ści dzia­ła­nia ra­czej by­ły­by cha­otycz­ne.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Слава Україні!

Usi­łu­ję zro­zu­mieć. Czy wnu­czek i Amir to jedna osoba. Chłop­cu przy­śni­ły się jego przy­szłe spo­tka­nia z du­cha­mi i jed­no­cze­śnie sam robił za ducha te­raź­niej­szo­ści? Jeśli bab­cia z wnucz­kiem mają mieć jakiś sens, to jest to je­dy­ne roz­wią­za­nie, które przy­cho­dzi mi do głowy. Tak czy siak ciut­kę to po­plą­ta­ne.

Chcia­ła­bym w końcu prze­czy­tać coś opty­mi­stycz­ne­go!

Witaj Ostam,

 

Czy­ta­ło się do­brze, płyn­nie na­pi­sa­ne, bez dłu­żyzn. Temat Świąt w ogól­no­ści oraz wy­ma­ga­ne­go mo­ty­wu wy­ko­rzy­sta­łeś moim zda­niem bar­dzo do­brze (bo w wielu opo­wia­da­niach, które czy­ta­łem świę­ta i mo­ty­wy były w za­sa­dzie tylko pre­tek­sta­mi). Jeśli cho­dzi o genre to jest to nie­wąt­pli­wie po­sta­po, ale ciut za­bra­kło mi kli­ma­tu upad­ku i ogól­ne­go re­gre­su, tzn. niby to jest ale… Z dal­szej kry­ty­ki to nie wnio­sę wie­cej niż Bar­dja­skier, z któ­rym się zga­dzam w 62,3%, tj. moje sta­no­wi­sko jest po­dob­ne, ale ciut ła­god­niej­sze. To tyle, kli­kam (nie­ba­wem) i po­wo­dze­nia w kon­kur­sie!

W ko­men­ta­rzach robię li­te­rów­ki.

Tak, zga­dzam się z po­przed­ni­ka­mi, ko­niec nieco ku­le­je. Ale. To jest dobre opo­wia­da­nie! Do­brze się czyta, fa­bu­ła wcią­ga, uży­cie zna­ne­go sche­ma­tu spra­wia, że spo­dzie­wa­my się co bę­dzie dalej, ale z dru­giej stro­ny, kom­plet­nie tego nie wiemy. Kli­kam, za po­mysł i wy­ko­na­nie. Za­koń­cze­nie może do­pra­cu­jesz po kon­kur­sie, może nie, ale to, co jest, po­do­ba mi się. :) 

Po­zdra­wiam cie­plut­ko! :)

Cześć ostam,

 

 Nie­ty­po­we to opo­wia­da­nie, po­zo­sta­wia­ją­ce czy­tel­ni­ko­wi sze­ro­kie pole do in­ter­pre­ta­cji, zmu­sza­ją­ce do za­sta­no­wie­nia się nad sen­sem tek­stu i wnio­ska­mi z niego pły­ną­cy­mi. Czyta się jed­nak płyn­nie, bez więk­szych prze­szkód.

Oso­bi­ście lubię tek­sty “trud­ne”, nieco oni­rycz­ne, przy­bie­ra­ją­ce kon­wen­cję snu, w któ­rych nie wszyst­ko jest jasne. Oczy­wi­ście jeśli autor tak tego nie za­gma­twa i nie prze­do­brzy, że już kom­plet­nie nie wia­do­mo o co cho­dzi:) Ty tego na szczę­ście nie zro­bi­łeś. Jeśli do­brze zro­zu­mia­łem, to wnio­sek z tej spię­tej klam­rą fa­bu­ły jest taki, że tak na­praw­dę istot­na jest tylko te­raź­niej­szość (i nie po­trze­bu­je ona żad­ne­go ducha), bo to wtedy po­dej­mu­je­my de­cy­zje, które będą miały swoje okre­ślo­ne kon­se­kwen­cje. 

Cza­sa­mi akcja/nar­ra­cja wy­da­je się mocno roz­pro­szo­na, ma pewne, wy­raź­ne prze­sko­ki, co spra­wia, iż do­my­ślam się, że chyba rze­czy­wi­ście nie mia­łeś zbyt wiele czasu na pi­sa­nie i koń­czy­łeś opo­wia­da­nie na ostat­nią chwi­lę. Ogól­nie jed­nak na plus.

 

Po­wo­dze­nia w kon­kur­sie i Po­zdra­wiam.

Anet, miło sły­szeć ;)

 

Fin­kla, celna uwaga. Nawet nie zo­rien­to­wa­łem się, że zro­bi­łem za­koń­cze­nie z ga­tun­ku “a potem oka­za­ło się, że to wszyst­ko nie miało sensu”.

Z opo­wia­da­nia nie wy­ni­ka, że prze­szłość i przy­szłość są nie­istot­ne. W końcu prze­mia­na Amira na­stą­pi­ła dzię­ki spo­tka­niu dwóch pierw­szych du­chów. Bli­żej był­bym do tego, że ana­li­za prze­szło­ści i roz­my­śla­nia nad przy­szło­ścią mają prak­tycz­ne za­sto­so­wa­nie tylko wtedy, gdy po­zwa­la­ją nam le­piej dzia­łać tu i teraz.

Oczy­wi­ście to cią­gle jest uprosz­cze­nie. Cho­ciaż­by wiele opo­wia­dań nie po­wsta­ło­by, gdyby nie “bez­u­ży­tecz­ne” roz­wa­ża­nia ;) Mam na­dzie­ję, że baj­ko­wość bab­ci­nej opo­wie­ści uza­sad­nia morał.

 

Go­lodh, teraz autor bę­dzie się za­sta­na­wiał, która z po­sta­ci w opo­wia­da­niu jest Mi­ko­ła­jem ;)

 

Ir­ka­_luz, twoja in­ter­pre­ta­cja jest spój­na, może nawet bar­dziej od tek­stu ;) Frag­men­ty z bab­cią i resz­tą hi­sto­rii mogą też być od­se­pa­ro­wa­ne cza­so­wo.

 

NaN, miło mi, że przy­jem­nie się czy­ta­ło.

Motyw wy­ko­rzy­sta­łem bez­po­śred­nio (cho­ciaż do dzi­siaj nie wiem, co mi strze­li­ło do głowy, jak go wy­bie­ra­łem :P), za to oso­bi­ście bałem się, czy temat świąt nie bę­dzie za mało wy­raź­ny. Do kon­ku­ren­cji jesz­cze nie za­glą­da­łem.

Uwaga o bu­do­wa­niu kli­ma­tu dała mi do my­śle­nia. Rze­czy­wi­ście świat przed­sta­wio­ny rzą­dzi się po­sta­po­ka­lip­tycz­ny­mi za­sa­da­mi, ale nie ma w nim żad­nych te­ma­tycz­nych ozdob­ni­ków.

Dzię­ki za lek­tu­rę i klika, rów­nież życzę po­wo­dze­nia :)

 

Jol­kaK, dzię­ki za cie­płe słowa :) Lubię prze­rób­ki bajek i kla­sycz­nych hi­sto­rii, więc do­brze było w końcu na­pi­sać taką sa­me­mu. Nad za­koń­cze­niem będę my­ślał. Dzię­ki za klika ;)

 

JPol­sky, miło mi, że opo­wia­da­nie przy­pa­dło ci do gustu i udało ci się je roz­szy­fro­wać. Ide­al­ny tekst byłby zro­zu­mia­ły dla każ­de­go, a po za­sta­no­wie­niu zy­ski­wał jesz­cze wię­cej. Długa droga przede mną ;) 

Wię­cej czasu na za­sta­no­wie­nie (i betę) na pewno wy­szło­by tek­sto­wi na dobre. Gdy­byś po­ka­zał przy­kład wspo­mnia­ne­go prze­sko­ku w nar­ra­cji, był­bym wdzięcz­ny. Wy­da­je mi się, że ro­zu­miem, o co ci cho­dzi, ale nie je­stem pe­wien.

 

Dzię­ku­ję wszyst­kim za uwagi po­zdra­wiam :)

It's hard to light a can­dle, easy to curse the dark in­ste­ad

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

Go­lodh, teraz autor bę­dzie się za­sta­na­wiał, która z po­sta­ci w opo­wia­da­niu jest Mi­ko­ła­jem ;)

A nie, bo ja tak jakoś stwier­dzi­łem, że będę wrzu­cał ilu­stra­cje z Mi­ko­ła­jem, nawet bez kon­tek­su:P

Слава Україні!

Witam.

Nie lubię ko­men­to­wać kon­kur­so­wych opo­wia­dań, ale na te chcę dać klika do bi­blio­te­ki, wiec uza­sad­nię swoją de­cy­zję. Opo­wia­da­nie bar­dzo mi się po­do­ba­ło, taka cie­ka­wa forma, zwod­ni­czy po­czą­tek, za­koń­cze­nie za­ska­ku­ją­ce. To nie bab­cia po­trze­bu­je po­mo­cy, ale wnu­czek. Dobry po­mysł z du­cha­mi prze­szło­ści, przy­szło­ści i te­raź­niej­szo­ści. No i zręcz­nie wpro­wa­dzo­ny motyw Świąt Bo­że­go Na­ro­dze­nia, o któ­rych lu­dzie pa­mię­ta­ją chyba tylko z po­wo­du swo­jej broni.

Po­zdra­wiam.

Fe­niks 103.

au­da­ces for­tu­na iuvat

Choć wie­lo­krot­nie wspo­mi­nasz w tek­ście o świę­tach, to Trzy se­kun­dy wy­da­ły mi się cał­kiem nie­świą­tecz­ne. Chyba nie zro­zu­mia­łam, co chcia­łeś opo­wie­dzieć.

 

Ah, pro­szę się tym nie mar­twić. ->Ach, pro­szę się tym nie mar­twić.

Ah to sym­bol am­pe­ro­go­dzi­ny.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Dzień dybry,

 

– On jest z nich wszyst­kich naj­gor­szy. Biada temu, kto spo­tka go nie­przy­go­to­wa­ny…

– Bab­ciu? Bab­ciu! Ra­tun­ku! Po­mo­cy!

?

 

Zdro­wy roz­są­dek kazał się jak naj­szyb­ciej od­da­lić.

→ Zdro­wy roz­są­dek kazał jak naj­szyb­ciej się od­da­lić.

 

– Będę zmu­szo­ny na chwi­lę pana po­rwać. Mam na­dzie­ję, że za­nad­to nie prze­szko­dzi to w pań­skich pla­nach.

– Ile to zaj­mie?

Hm. Brzmi nie­na­tu­ral­nie. Nagle ktoś wy­ra­sta jak spod ziemi, oznaj­mia bo­ha­te­ro­wi, że za­mie­rza go po­rwać, a ten pyta ile czasu to zaj­mie? Dziw­ne.

 

Zaraz już go tu nie bę­dzie!

 

– Nie. Moja chwi­la bę­dzie zde­cy­do­wa­nie za długa.

 

Hm.

No nie wiem, nic nie po­czu­łam w sumie. Żad­ne­go na­pię­cia, stra­chu, roz­ba­wie­nia, na­dziei, roz­cza­ro­wa­nia. A chyba nie o to cho­dzi…?

Za­koń­cze­nie jest też urwa­ne, i w sumie nie wiem o co w tym wszyst­kim cho­dzi.

Plusy: po­mysł na opo­wia­da­nie jest dobry i warsz­tat też masz nie­naj­gor­szy, schlud­nie pi­szesz, co dla mnie jest bar­dzo ważne. Jed­nak osta­tecz­nie nie chwy­ci­ło mnie. I zga­dzam się z reg, że Świąt są tu śla­do­we ilo­ści.

Tak czy owak, życzę wszyst­kie­go do­bre­go i po­wo­dze­nia nie tylko w kon­kur­sie!

Bez sztu­ki można prze­żyć, ale nie można żyć

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Po­sta­no­wi­łem uzu­peł­nić ko­men­tarz. Jeśli ma być kry­ty­ka, to widać, że autor tek­stu czer­pie in­spi­ra­cję z fil­mów, co ja rów­nież robię, może dla­te­go lubię twór­czość po­dob­ną do mojej.

Może czas za­cząć czy­tać książ­ki?

Po­zdra­wiam.

Fe­niks 103.

au­da­ces for­tu­na iuvat

Witam jury. Widzę, że udało się zła­pać już wszyst­kich i teraz bę­dzie­cie mu­sie­li to czy­tać ;)

 

Fe­niks, miło mi że opo­wia­da­nie spodo­ba­ło Ci się na tyle, żebyś zła­mał swoje zwy­cza­je, cho­ciaż tro­chę dziwi mnie nie­chęć do ko­men­to­wa­nia tek­stów kon­kur­so­wych, bo wiele z nich jest na­praw­dę do­brych.

Co do kry­ty­ki, nie przy­po­mi­nam sobie, żebym w życiu oglą­dał film post-apo (serio :P) i ogó­łem z fil­ma­mi jest mi jakoś nie po dro­dze. Umiem sobie wy­obra­zić, że za­czerp­ną­łem tro­chę mo­ty­wów z gier fa­bu­lar­nych w po­dob­nej sce­ne­rii, więc stąd mogły się przy­plą­tać uprosz­cze­nia, do któ­rych (jak zga­du­ję) na­wią­zu­jesz. Może prze­czy­ta­nie więk­szej ilo­ści ksią­żek by po­mo­gło, może do­kształ­ce­nie się co do re­aliów i tro­chę wię­cej my­śle­nia za­ła­twi­ło­by spra­wę. Na pi­sa­nie nie­ste­ty nie mia­łem za dużo czasu, ale jak tylko wa­run­ki po­zwo­lą, na­stęp­nym razem bar­dziej się przy­ło­żę.

 

Re­gu­la­to­rzy, tekst nie­ste­ty prze­kom­bi­no­wa­łem, więc nie spo­dzie­wa­łem się, że przy­pad­nie Ci do gustu. Nie mogę po­wie­dzieć, żeby świę­ta w tek­ście nie były istot­ne, ale fak­tycz­nie nie ma ich za dużo. Na pewno in­spi­ra­cja była świą­tecz­na.

Am­pe­ro­go­dzi­nę prze­la­łem do wia­der­ka i wy­rzu­ci­łem.

 

Ho­ly­Hell

– On jest z nich wszyst­kich naj­gor­szy. Biada temu, kto spo­tka go nie­przy­go­to­wa­ny…

– Bab­ciu? Bab­ciu! Ra­tun­ku! Po­mo­cy!

?

No, tego, potem miało się wy­ja­śnić ;)

→ Zdro­wy roz­są­dek kazał jak naj­szyb­ciej się od­da­lić.

Od ja­kie­goś czasu wal­czę ze sta­wia­niem “się” po cza­sow­ni­kach, ale tutaj prze­do­brzy­łem z co­fa­niem.

Hm. Brzmi nie­na­tu­ral­nie. Nagle ktoś wy­ra­sta jak spod ziemi, oznaj­mia bo­ha­te­ro­wi, że za­mie­rza go po­rwać, a ten pyta ile czasu to zaj­mie? Dziw­ne.

Przy­zna­ję, że py­ta­nie ist­nie­je głów­nie po to, żeby duch mógł na nie od­po­wie­dzieć, ale jak się nad tym za­sta­na­wia­łem, to czło­wiek, który od dłuż­sze­go czasu nie mówił, a teraz zo­ba­czył ducha, który ura­to­wał mu życie, praw­do­po­dob­nie po­wie­dział­by coś rów­nie przy­pad­ko­we­go.

Zaraz już go tu nie bę­dzie!

Racja :)

– Nie. Moja chwi­la bę­dzie zde­cy­do­wa­nie za długa.

Tutaj za to zmie­nia się zna­cze­nie. Okre­śle­nie “długa” nie jest samo w sobie ne­ga­tyw­ne, a “za długa” już tak.

No nie wiem, nic nie po­czu­łam w sumie. Żad­ne­go na­pię­cia, stra­chu, roz­ba­wie­nia, na­dziei, roz­cza­ro­wa­nia. A chyba nie o to cho­dzi…?

Po­wsta­wa­nie tych uczuć cią­gle jest dla mnie w dużej mie­rze ta­jem­ni­czym pro­ce­sem. W szcze­gól­no­ści w takim li­mi­cie zna­ków po­tra­fię ra­czej przed­sta­wić po­mysł niż wpro­wa­dzić an­ga­żu­ją­cych bo­ha­te­rów i wsa­dzić ich na emo­cjo­nal­ny rol­ler­co­aster. Mogę co naj­wy­żej li­czyć na to, że po­mysł bę­dzie dla kogoś in­te­re­su­ją­cy.

Za­koń­cze­nie jest też urwa­ne, i w sumie nie wiem o co w tym wszyst­kim cho­dzi.

To, że po­my­słu nie udało się nawet czy­tel­nie prze­sta­wić, jest innym pro­ble­mem, do czego od­nio­słem się już wyżej.

Plusy: po­mysł na opo­wia­da­nie jest dobry i warsz­tat też masz nie­naj­gor­szy, schlud­nie pi­szesz, co dla mnie jest bar­dzo ważne. Jed­nak osta­tecz­nie nie chwy­ci­ło mnie.

Miło, że war­stwa tech­nicz­na dała radę. Będę się sta­rał ;)

 

Tak czy owak, życzę wszyst­kie­go do­bre­go i po­wo­dze­nia nie tylko w kon­kur­sie!

Po­wo­dze­nia rów­nież!

 

Po­zdra­wiam wszyst­kich i dzię­ku­ję za lek­tu­rę :)

It's hard to light a can­dle, easy to curse the dark in­ste­ad

…tekst nie­ste­ty prze­kom­bi­no­wa­łem, więc nie spo­dzie­wa­łem się, że przy­pad­nie Ci do gustu.

Cóż, bywa…

 

Am­pe­ro­go­dzi­nę prze­la­łem do wia­der­ka i wy­rzu­ci­łem.

Ale tak razem z wia­der­kiem? Wia­der­ko mo­głeś zo­sta­wić, za­wsze może się przy­dać! ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Okno było nisko, więc wo­la­łem, żeby przy­pad­ko­wy prze­cho­dzień miał co naj­wy­żej na­bi­te­go guza, a nie do­znał po­ra­że­nia ;)

It's hard to light a can­dle, easy to curse the dark in­ste­ad

Osta­mie, nie­zmier­nie wzru­sza­ją­ca i godna po­chwa­ły jest Twoja dba­łość o ob­cych, przy­pad­ko­wo prze­cho­dzą­cych pod oknem. ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Cześć!

 

No to je­dzie­my. :D

 

– …i tam

Brak spa­cji.

 

 

Po­do­ba mi się wstęp. Same dia­lo­gi na­da­ją tek­sto­wi dy­na­mi­zmu, bab­cia widać kon­kret­na, a ko­niec in­try­gu­ją­cy. Fajna hi­sto­ria, bo za­ha­czasz o duchy, a że dałeś wstaw­kę, że wszyst­ko moż­li­we w świę­ta – po­czu­łam kli­mat. :D

 

“Zakaz uży­wa­nia broni w Boże Na­ro­dze­nie”. Pie­przo­na tech­no­lo­gia. Kto jesz­cze pa­mię­tał o świę­tach?

XD

Dobre, w ogóle pierw­szy raz spo­tka­łam się z takim mo­ty­wem, więc to na pewno na plus. :D

 

się krąg gła­zów, ster­czą­cych wy­so­ko ponad śnieg ni­czym fi­la­ry nie­ist­nie­ją­cej ro­tun­dy. Mię­dzy fi­la­ra­mi za­czy­na­ły się scho­dy, wspi­na­ją­ce się

Dalej też tro­chę tej się­ko­zy. ;p

 

Kil­ka­dzie­siąt kro­ków za nim szedł ogrom­ny niedź­wiedź po­lar­ny.

Mię­śnie za­dzia­ła­ły od­ru­cho­wo. Ka­ra­bin przy po­licz­ku. Spust. Zakaz uży­wa­nia broni w świę­ta.

Na­pię­cie wi­docz­ne. I w ogóle kli­mat mi się po­do­ba – jest zima, wszę­dzie biel, można po­czuć ten mróz, no a jesz­cze niedź­wiedź i ten czar­ny humor w za­ka­zie uży­wa­nia broni…

 

Duch prze­szło­ści

Oo, faj­nie, że Amir to taka szy­cha, nie spo­dzie­wa­łam się. Do­brze na­pi­sa­ne wspo­mnie­nie.

 

Duch przy­szło­ści

Prze­cież żadna armia nie by­ła­by taka głu­pia, żeby za­bra­niać strze­la­nia w świę­ta. Wy­star­czy przy­trzy­mać spust trzy se­kun­dy i wszyst­ko bę­dzie dzia­łać.

A ja się na­bra­łam. XD

Dobra zmia­na. :D

 

Ro­ze­rwa­na maska prze­ciw­ga­zo­wa od­sła­nia­ła frag­ment twa­rzy ducha. Twarz była zma­sa­kro­wa­na, jed­nak bez dwóch zdań na­le­ża­ła do Amira.

Hm… Czemu duch prze­szło­ści jest nim samym, i w do­dat­ku chce tego, co wcze­śniej?

 

Chło­piec do­koń­czył okrzyk

Dziw­nie brzmi.

 

Tro­chę słab­sze za­koń­cze­nie. Wiem, cho­dzi­ło o to, że duch prze­szło­ści i przy­szło­ści to coś, co już się zda­rzy­ło lub nie­ko­niecz­nie się zda­rzy. A te­raź­niej­szość to coś, co jest tu i teraz, więc mu­si­my po­dej­mo­wać de­cy­zje na szyb­ko, w zgo­dzie z su­mie­niem. Ale myślę, że tekst osła­bia taka roz­wle­czo­na roz­mo­wa z bab­cią, no bo… co tam mamy?

Tylko to:

Duch te­raź­niej­szo­ści jest za to zu­peł­nie naj­praw­dziw­szy. Jak go spo­tka­my, nie mo­że­my się już bawić albo uda­wać, że je­ste­śmy kimś innym. No, mo­że­my. Ale z re­gu­ły nie koń­czy się to naj­le­piej.

Resz­ta to za­py­cha­cze.

I co z tego wy­ni­ka? W sumie nic, bo mo­że­my do­my­ślić się, że Amir pod­jął de­cy­zję w te­raź­niej­szo­ści, a ducha z nim nie było, w pew­nym sen­sie… był nim on sam?

 

Nie li­cząc koń­ców­ki – po­do­ba­ło mi się, lubię po­szar­pa­ne, dziw­ne opo­wia­da­nia. Tutaj te dwa duchy faj­nie wy­brzmia­ły i mo­głam po­czuć kli­mat po­sta­po. ;) Kli­kam, po­zdra­wiam i po­wo­dze­nia. ;)

Cześć,

 

Bar­dzo do­brze się czy­ta­ło, fajne opo­wia­da­nie.

 

– O, masz ją nie­odblo­ko­wa­ną!

Tu mi bar­dziej pa­su­je: Bo masz ją nie­odblo­ko­wa­ną!

 

Zga­dzam się z Anan­ke, że w sumie wszyst­ko spro­wa­dza się do tej wy­po­wie­dzi babci.

 

No i bar­dzo dużo tcyh Ami­rów angel

 

Świat za­wi­ro­wał w zde­cy­do­wa­nie wię­cej niż jed­nej osi, roz­mył się, po czym zo­gni­sko­wał na cia­snym po­miesz­cze­niu. Su­ro­we ścia­ny ozdo­bio­ne je­dy­nie plą­ta­ni­ną rur i kabli za­my­ka­ły w sobie dwu­dzie­stu stło­czo­nych ludzi w woj­sko­wych mun­du­rach.

Fajne :)

Cześć, Ostam!

Dzię­ku­ję za udział w kro­ku­sie!

Po­niż­szy ko­men­tarz jest pi­sa­ny jesz­cze przed wsta­wie­niem ob­raz­ka ju­ror­sko-kon­kur­so­we­go :)

Duchy z wy­bra­ne­go hasła bar­dzo wy­raź­ne, zresz­tą względ­nie zgod­nie z ich ory­gi­nal­nym po­cho­dze­niem. Same w sobie ob­ja­wia­ły się w Świę­ta i tego też nie można od­mó­wić. Po­sta­po rów­nież wy­stę­pu­je, choć bar­dziej od ra­dio­ak­tyw­ne­go pyłu przej­mo­wał­bym się tu chło­dem ;)

Na­to­miast przy­znam, że jeśli cho­dzi o ca­łość, to nie do końca zro­zu­mia­łem jak to jest z du­cha­mi te­raź­niej­szo­ści, jak rów­nież na ile sam Amir re­al­nie wy­stę­po­wał w scen­kach z prze­szło­ści i przy­szło­ści. Tro­chę się po­gu­bi­łem.

Wy­ko­na­ne przy­zwo­icie, ja­kieś dro­bia­zgi wy­bi­ły mnie z rytmu, ale ogól­nie nie jest to źle na­pi­sa­ny tekst.

Po­zdrów­ka!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Cześć!

Po­do­ba mi się, w jaki spo­sób w tym opo­wia­da­niu roz­gry­wasz klam­ry – prze­wi­ja­ją­ce się trzy se­kun­dy i tę z bab­cią – choć pa­ni­ka dzie­cia­ka spa­da­ją­ce­go z łóżka moim zda­niem wy­pa­dła nie­wia­ry­god­nie i widać, że to miało tylko wzbu­dzić emo­cje w czy­tel­ni­ku, a przez to jest dość sztucz­ne.

W opo­wie­ści babci o du­chach też mam pro­blem z przy­ję­ciem do sie­bie tej prze­mia­ny po­sta­ci, która naj­pierw za­mie­rza­ła dzie­cia­ka zjeść, a potem – na­kar­mić. Ro­zu­miem szo­ku­ją­ce ob­ra­zy, które uka­za­ły mu duchy, ale jed­nak nie widzę jak mia­ły­by one prze­nieść kogoś aż od ka­ni­ba­li­zmu. Moim zda­niem na­le­ża­ło­by na przy­kład ten po­czą­tek nieco zła­go­dzić, żeby to wy­pa­dło bar­dziej re­ali­stycz­nie.

No ale, mimo tych za­rzu­tów, opo­wieść ge­ne­ral­nie mi się po­do­ba­ła. I duchy – jeden de­li­kat­ny, nie­mal nie­śmia­ły, drugi wręcz agre­syw­ny – speł­ni­ły swoją rolę, i twist z du­chem te­raź­niej­szo­ści (choć nieco spo­dzie­wa­ny) przy­pa­dły mi do gustu.

Po­do­ba mi się, że to przez taki pry­zmat po­ka­zu­jesz, jak do­szło do apo­ka­lip­sy, scena z gu­zi­kiem jest moim zda­niem naj­lep­szą w całym tek­ście. Wa­run­ki kon­kur­so­we do­brze wy­peł­nio­ne, wy­ko­rzy­sta­łeś i set­ting, i hasło, a sam motyw broni, która nie strze­la w świę­ta uwa­żam za cie­ka­wy. Chyba tyle mogę po­wie­dzieć.

Dzię­ki za udział w kon­kur­sie!

Ponoć robię tu za mo­de­ra­cję, więc w razie po­trze­by - pisz śmia­ło. Nie gryzę, naj­wy­żej na­pusz­czę na Cie­bie Lu­cy­fe­ra, choć Księż­nicz­ki na­le­ży bać się bar­dziej.

Nowa Fantastyka