
Opancerzony transporter wyrwał przed siebie z wściekłym rykiem silnika. Chłopak na przejściu zatrzymał się jak skamieniały i otworzył usta w niemym krzyku. Przerażenie na jego twarzy odbiło się satysfakcją w oczach kierowcy. Zginie. Musi zginąć! Na eon przed zderzeniem, rozległ się huk. Szoferka przechyliła się gwałtownie, a całym pojazdem szarpnęło w bok.
Co pękło? Opona, oś… – Myśli w głowie Wędrowca urwały się w chwili, gdy dostrzegł błyskawicznie zbliżającą się ścianę. Przeszedł go strach – uczucie, którego do niedawna nie znał i które teraz dopadało go raz za razem. W tej rzeczywistości również przegrał i to na niego czekała śmierć. W ostatniej pintasekundzie przed zderzeniem przekalibrował swoją masę w energię i wyskoczył z horyzontu zdarzeń.
Domy, miasto, kontynenty zlały się w kolorową smugę światła, aż cała droga mleczna zmieściła się w cienkiej nici nieskończonego układu przywodzącego na myśl sieć galaktycznego pająka. Znowu porażka.
*
Wędrowiec zawisł w próżni i wciągnął głęboko w płuca chłodne kosmiczne powietrze. Wypuścił je z cichym sykiem. Od samego początku istnienia nie doświadczał takiej fali emocji, które nie tylko narastały w intensywności, lecz również pogłębiały się w spektrum wątpliwości i lęku. W spektrum, którego jeszcze do niedawna nie eksplorował ten, kto trwał w przekonaniu o własnej nieśmiertelności i potędze.
Wędrowiec powiódł wzrokiem po splątanych strunach.
W którejś z nich na pewno czeka mnie inna przyszłość. Muszę tylko szukać dalej – pomyślał. Pierdylion prób wcześniej naprawdę w to wierzył, lecz stopniowo odczuwana przezeń pewność zaczęła zatruwać się zwątpieniem.
Wybrał nić. Kalorie jego istnienia pędziły ku kolejnej rzeczywistości, by za chwilę zwolnić i ponownie uczynić go istotą z kości i krwi. Lodowaty wiatr szarpnął płaszczem Wędrowca, a wokół ust uformowała się delikatna woalka pary. Otaczała go zimna, wilgotna mgła, sunąca wolno pomiędzy stalowymi belkami wieży. Znalazł się w latającym mieście – jednym ze sposobów ludzkości na przetrwanie zlodowacenia.
Wędrowiec wyobraził sobie futerał z zamkniętym w środku karabinem snajperskim i energią intencji sprawił, że wizja stała się materialna. Uśmiech satysfakcji zgasł prawie w tej samej chwili, w której się pojawił. Wędrowiec jeszcze do niedawna wierzył, że osiągnął niemal boski status. Przez niezliczoną ilość planków wybierał swój los, skacząc pomiędzy strunami, aż w jednej z nich spojrzał w oczy śmierci. Od tego czasu próbował ją zgubić, lecz wciąż na niego patrzyła.
Wychylił się za kratownicę i rozejrzał. Znajdował się gdzieś w połowie wieży, której pokryty słonecznymi panelami szczyt wystawał ponad warstwę chmur już w strefie śmierci. Poniżej, na wpół zakryte kłębiącą się mgłą, znajdowały się domy i ulice miasta.
Przełożył nogi przez balustradę i skoczył. Spadając, zmniejszył swoją masę. Chmury kłębiły się wokół niego i stłumiły odgłos uderzenia butów o blachę chodnika. Z mgły kilka kroków dalej wyłoniła się zasłonięta grubym płaszczem postać. Przeszła obok Wędrowca, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem, po czym znów zniknęła w mlecznej nicości. Mieszkańcy miasta co rusz wyłaniali się z chmur i znów w nich zatapiali, a otaczająca wszystko miękka cisza upodobniała ich do duchów.
Wędrowiec zignorował ich i skupił na strukturze rzeczywistości. Nie potrzebował wiele czasu, aby namierzyć tego, którego nazwał Centrum Zdarzeń. Wyczuwał generowane przez niego zakrzywienie czasoprzestrzeni – było jak czarna dziura wrzucona do stawu. Podążył w jego stronę. Kilka przecznic dalej odnalazł masywny gmach Instytutu elektrobioinżynierii imienia Elona Muska. Wystarczyło tylko przyczaić się i czekać.
Wędrowiec cofnął się w mgłę. Upewniwszy się, że nikt go nie widzi, wykorzystał energię kinetyczną zgromadzoną wcześniej w podeszwach butów, aby teraz zmienić jej kierunek i wyskoczyć w górę na kilka pięter. Złapał krawędź stalowej platformy wieży i wciągnął się na nią. Nie zwracając uwagi na stopniowo ciemniejące chmury oraz coraz silniejsze porywy wiatru, złożył karabin snajperski, oparł lufę o balustradę i zastygł w oczekiwaniu. Tym razem musiało mu się powieść.
Dalekie pomruki burzy zdążyły zamienić się w grzmoty, zanim z gmachu wyszła znajoma postać. Jakby wiedziona instynktem spojrzała w stronę wycelowanej w nią lufy, lecz jej wzrok nie był w stanie przebić się przez warstwę grafitowych chmur.
Wędrowiec aktywował w oku rachunek prawdopodobieństwa, aby zwiększyć celność strzału. Wymierzył, wstrzymał oddech i… Potężne wyładowanie trafiło w wieżę tuż obok niego. Zanim spopieliła go wściekła elektryczność, wyskoczył poza obręb rzeczywistości.
*
Kolejna struna, kolejny świat, kolejna możliwość. Metropolia tętniła życiem, noc rozświetlało tysiące neonów. Wędrowiec brnął poprzez pstrokaty tłum niczym ogar, który złapał trop. Dłonią ukrytą w kieszeni ściskał rękojeść sześciostrzałowego rewolweru na antymaterię. Tym razem zrobi to twarzą w twarz. Zlikwiduje potencjalność śmierci i przywróci utracony, transcendentny status. Na zawsze pozbędzie się strachu.
Skręcił w ciemniejszą alejkę, która przy następnym zakręcie zmieniła się w ciemny zaułek rozjaśniany tylko rozedrganym, czerwonym światłem uszkodzonego neonu, zawieszonego nad pancernymi drzwiami. Wędrowiec ruszył w ich stronę, kiedy drogę zagrodziła mu zwalista postać. Wysoki dryblas z połową twarzy zakrytą blachą, mierzył go wzrokiem mechanicznych oczu, obracających się z cichym szumem serwomotorów.
– A ty dokąd?
Wędrowiec nie bawił się w wyszukane odpowiedzi. Wypalił, nie wyciągając broni z kieszeni. Oczy dryblasa stały się okrągłe ze zdziwienia, a chwilę później strzeliły z nich iskry. Upadł, nie wydając żadnego dźwięku. W jego piersi dymiła dziura.
Wędrowiec przestąpił przez trupa, lecz zanim dotarł do drzwi, wysunęło się z nich działko mechaniczne. Umknął, zanim rozszarpały go kule.
Kolejny świat, w którym niemal dopadła go śmierć, kolejny nieprawidłowy wybór, kolejna porażka. Wędrowiec nabierał pewności: los, lub jakiś wszechpotężny, wymykający się możliwościom poznania byt, chronił tego, z którego uczynił Centrum Zdarzeń.
*
Wędrowiec wniknął w kolejną ze strun. Tym razem spróbuje oszukać los i dowie się, dlaczego tamten jest aż tak ważny.
Powietrze w mieście pod kopułą przypominało zapachem starą szafę, pełną przeżartych molami, wełnianych płaszczy. Jednak gdyby Wędrowiec powiedział o tym głośno, żaden z tutejszych mieszkańców nie wiedziałby, o czym mówi. W tej rzeczywistości wszystko było syntetyczne; syntetyczne stroje, syntetyczne domy, syntetyczne niebo. Syntetyczne były też drzwi speluny, w której znajdował się Centrum Zdarzeń.
Wędrowiec zmrużył oczy w półmroku i wyłowił z niego przygarbioną postać. Pewnym krokiem podszedł i usiadł na sąsiednim hokerze. Zamówił syntetyczne piwo i w lustrze zawieszonym na ścianie za barem zaczął obserwować tego, na którego polował. Centrum nie miał w sobie niczego szczególnego. Wyglądał jak spłoszony, wygłodzony studencik, z oczami przekrwionymi od wpatrywania się przez długie godziny w monitor komputera. Zupełnie nie pasował do tego miejsca, pełnego twardych zdesperowanych mężczyzn i doświadczonych przez życie kobiet.
Gdzieś w głębi sali wybuchła sprzeczka, a podniesione głosy przyciągnęły uwagę chłopaka. Wędrowiec wykorzystał ten moment, aby wrzucić do jego napoju pastylkę – narkotyk przepędzający obawy i rozwiązujący język.
Sącząc piwo, Wędrowiec obserwował, jak z każdym kolejnym łykiem studencik otrząsa się z nerwowej niepewności.
– To miejsce nie wygląda na bezpieczne – zagaił Wędrowiec – często tu bywasz?
– Ee… Ja? Tak. To znaczy nie.
Wędrowiec zdołał utrzymać na wargach dobroduszny uśmiech, z trudem powstrzymując się przed kolejną próbą mordu. Nie chciał jednak ponownie igrać z chroniącym chłopaka losem. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
– Wierzysz w Boga? – zapytał.
– Ee… Co?
– Pytałem, czy wierzysz w istnienie Boga.
Chłopak strzelał spłoszonym spojrzeniem po sali, aż pociągnął spory łyk, który wreszcie rozwiał jego zmieszanie.
– Wierzę w istnienie transcendentalnego bytu, niewzruszonego przez upływ czasu – odparł mocniejszym głosem. – Wierzę w istnienie niezmiennego punktu referencyjnego. Rozumiem pojęcie Boga jako kosmicznej stałości, która nie podlega relatywistycznym fluktuacjom.
Wędrowiec zagapił się w jego podpuchnięte, przekrwione oczy, haczykowaty nos, blade zapadłe policzki i sterczące na wszystkie strony cienkie, niezdrowe włosy.
– Jesteś nim? Czy ty jesteś Bogiem? – zapytał po dłuższej chwili.
Chłopak zakrztusił się śliną, rozkaszlał.
– Co? Ja… – wydukał w końcu i ku zdziwieniu Wędrowca, w jego głosie pojawiła się nuta wahania. – Nigdy tak o tym nie myślałem, ale… może.
– Wyjaśnij.
Centrum Zdarzeń rozejrzał się ukradkowo po sali i na nowo spojrzał na rozmówcę. Wędrowiec poczęstował go swoim najserdeczniejszym uśmiechem, choć z trudem nad sobą zapanował, aby nie zerwać się z miejsca i nie potrząsnąć nim za ramiona.
Chłopak podjął wreszcie decyzję, nachylił się i powiedział konfidencjonalnym tonem.
– Chodź, pokażę ci.
Wyprowadził Wędrowca na tyły speluny, do budynku wyglądającego jak opuszczona fabryka. Przeszli przez nieczynne hale produkcyjne, aż doszli do solidnych, zbrojonych drzwi. Chłopak wstukał kod w panel na ścianie. Gdy przejście się otwarło, ruszył przez oświetlony światłami awaryjnymi korytarz. Jego wcześniejsza niepewność i zagubienie zniknęły bezpowrotnie. Szedł teraz wyprostowany, a jego twarz zdawała się promieniować wewnętrznym ultrafioletem.
Pchnął kolejne drzwi i uśmiechnął się dumnie.
– Oto moje królestwo!
Wędrowiec gwizdnął mimowolnie. Pomieszczenie uderzało szpitalną bielą i sterylną czystością. Pod jedną ze ścian ustawiono ogromne szafy serwerów, połączonych z monitorami, na których spływały zielone cyfry kodów. Pośrodku znajdował się spory stół, zastawiony narzędziami chirurgicznymi oraz najnowocześniejszym sprzętem laboratoryjnym, na jaki ta rzeczywistość mogła sobie pozwolić.
Ktoś musi go finansować – uświadomił sobie Wędrowiec. – Ktoś, kto byłby gotów zabić za to, co tutaj powstaje.
Chłopak z namaszczeniem podniósł probówkę z połyskującym srebrzyście płynem.
– Każdy człowiek ma swoją indywidualną aurę, indywidualną energię, którą zdołałem uchwycić w cząstki różniczkowe. To, co widzisz, to owe cząstki właśnie; nasienie życia; iskra stworzenia; nuty przyszłości. – Słowa wypływały z niego rwącym potokiem, jakby narkotyk ostatecznie zniszczył zatrzymującą je tamę. – To nanoboty, które potrafią przechować matrycę duszy i namnażając się, odwzorowywać ją w niezliczonych ilościach kopii. Są zaprogramowane na przetrwanie. Będą chronić nosiciela, leczyć go, odtwarzać jego zniszczone fragmenty. Będą potrafiły to zrobić, nawet jeśli pierwotny organizm ulegnie całkowitej zagładzie, lecz przetrwa choć jeden mikroskopijny bot. Zapewnią mu nieśmiertelność. I… i tak! Uczynią go Bogiem!
Ostatnie zdanie niemal wykrzyknął, a cisza, która po nim zapadła, była gęsta i napięta oczekiwaniem.
Wędrowiec uniósł dłoń i delikatnie trącił palcem szkło probówki. Znajdujący się w niej płyn poruszył się niczym żywa istota. Matryca duszy umieszczona w nanobocie… To nie mogło być prawdą. Coś takiego nie miało prawa istnieć. A jednak… Ten chłopak pojawiał się we wszystkich strunach, a jego obecność była wyrokiem dla Wędrowca. Czy to stworzenie nanobotów uczyniło zeń Centrum Zdarzeń?
– Jak to działa? – zapytał Wędrowiec.
Chłopak uśmiechnął się w wyraźną dumą i sięgnął po metalową strzykawkę. Nabrał niewielką ilość płynu, na igle zamigotała srebrzysta kropla.
– Wystarczy wprowadzić je do krwioobiegu – wyjaśnił.
Wędrowiec ruchem szybszym niż światło sięgnął po strzykawkę i odskoczył w głąb sali. Wbił igłę w przedramię i nacisnął tłoczek, zanim ktokolwiek zdążyłby zareagować. Odrzucił głowę w tył i wybuchnął triumfalnym śmiechem. Tyle nieudanych prób, tyle zamachów, a teraz to on stanie się Centrum Zdarzeń, to on stanie się Bogiem!
– Co ty zrobiłeś – wyszeptał chłopak pobielałymi wargami. W jego oczach odmalował się strach, ale także cień chorej fascynacji.
Wędrowiec poczuł nagłe ukłucie niepokoju, które momentalnie przeszło w strach, gdy miejsce po igle przeszył ostry ból. Ze zgrozą dostrzegł, jak skóra na przedramieniu ciemnieje. Krzyknął. Spróbował zmienić się w energię, lecz nie mógł. Materia przykuła go do tego miejsca, do tej struny rzeczywistości. Dopadł do stołu, chwycił skalpel i wbił w ciało; sapnął, gdy ostrze weszło niczym w masło. Odcięte przedramię upadło na ziemię, lecz zamiast krwi, sypał się z niego pył. Czarne plamy objęły już skórę nad kikutem i pięły się wyżej.
– Nie, nie, NIE! – wrzasnął Wędrowiec i utkwił rozgorączkowany wzrok w Centrum Zdarzeń. – Coś ty mi zrobił?
– Nanoboty posiadają matrycę MOJEJ duszy. – Na wargach chłopaka pojawił się grymas uśmiechu, zmieniający twarz w maskę szaleńca. – Ten świat potrzebuje tylko jednego Boga. Potrzebuje mnie!
Wędrowiec cofnął się, pozostawiając za sobą czarny całun pyłu. Chciał krzyczeć, lecz dławił się popiołem. Zanim na zawsze rozpadł się w proch, jego niknąca świadomość poczuła jeszcze, jak struny wszechświata drgają i splatają się w tym jednym punkcie czasoprzestrzeni. W centrum zdarzeń.
Też zaciągnęłam się powietrzem w próżni;)
kolejna nieprawidłowy
Specjalnie?
Miało być zabawnie a wyszło opowiadanie grozy.
Rozsypujący się kandydat na boga niezłe;)
Fajne opowiadanie, wyłapałam kilka śmieszków. Nie wiem o co chodzi z nanobotami, bo tylko z Pingwinów z Madagaskaru znam to pojecie;/
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Co pęknęło? ← Co pękło?
kolejna nieprawidłowy wybór, ← literówka
Antynaukowość goni antynaukowość. Powodzenia. :)
Ambush, ja kojarzę nanoboty z Minionków, ale nie wytłumaczę ci o co w tym chodzi, bo jestem pisarzem, a nie inżynierem przecież. Miało być zabawnie, ale przy zaawansowanej nauce, to jednak zawsze trochę groźnie jest. Cieszę się, że się spodobało i dzięki za klika :)
Koala75, no antynaukowość musi być, bo przecież rusercz to podstawa! Dzięki.
Cóż, z moją wiedzą z zakresu nauk ścisłych, byłbym to w stanie kupić (tak w 90%). :P (Ostatnio walczę z futurystycznym tekstem i obawiam się, że będzie brzmiał… właśnie tak.) Ale eon przed zderzeniem i kalorie istnienia były dobre. XD
Jest bardzo dużo dziwnych sformułowań, jakby tryb grafomanii się włączył. Na przykład:
mierzył go wzrokiem mechanicznych oczy
To celowo? Bo w mianowniku musiałyby być ,,ocza”, a może w tym świecie jest coś takiego. :)
Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...
SNDWLKR, jeśli twój futurystyczny tekst będzie brzmiał właśnie tak, to z pewnością też go kupię w 90% ;)
Te ocza to babole przenikające do tekstu z równoległych rzeczywistości (zapomniałam uruchomić pole siłowe Firefoxa).
eon to, wg sjp, największa jednostka czasu w dziejach Ziemii. Eon dzieli się na ery. Czy taki właśnie eon miałeś na myśli w szóstym zdaniu tego …hmmm… dzieła ?
A ta "pintasekunda" to co za wynalazek ? Może by nam, ciemniakom, ktoś podał definicję tejjednostki ?
Jednak rekordowym dokonaniem Autora jest wzięcie głębokiego oddechu chłodnym KOSMICZNYM powietrzem. W PRÓŻNI ! BRAVO.Tutaj naprawdę zadziałała wyobraźnia. Czy niewiedza ?
SPW, wszystkie niezbędne definicje znajdziesz tutaj: https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/31403
Cześć ośmiornica !!-!
Fajny tekst. Ale najbardziej mi się podobała druga jego część, kiedy wędrowiec pojawił się w barze i dodał narkotyk do szklanki chłopaka. Od tego momentu do końca było super. Wcześniej niestety nie kapowałem o co chodzi :)
pozdrawiam!!!
Jestem niepełnosprawny...
Ok. Przeczytałem wskazane definicje. I nawet zrozumiałem. SORRY.
Podoba mi się!
Wiedziałem, że opowiadanie jest antynaukowe, ale gdyby pseudo-fachowy miszmasz nieprzystających terminów fizycznych, inżynierskich i Bóg wie jeszcze jakich innych trwał z taką samą intensywnością choćby akapit dłużej, to czytając ryzykowałbym psychosomatyczne zapalenie błędnika i pożegnanie z kolacją. Rzucałaś kostką nad słownikiem, przyznaj!
Serdecznie pozdrawiam z Bladobłękitnej Kropki, तारान्तरयात्री [tɑːrɑːntərəjɑːtri]
Witam.
Świetne opowiadanie, dobrze się czytało. Zgrabne połączenie nauki i sensacji, jest też prawo, które sprawia, że Centrum Zdarzeń nie można zgładzić, coś jak prawo przy podróżach w czasie, które sprawia, że przeszłości nie można zmienić. Doskonałe wykorzystanie teorii strun i nanobotów.
Pozdrawiam.
Feniks 103.
audaces fortuna iuvat
dawidiq150, nie martw się, ja początku tez nie kapowałam, za dużo tam było fizyki ;) Cieszę się, że końcówka podeszła.
SPW, spoko, fajnie, że wyłapałeś antynaukowe wstawki ;)
Tārāntarayātrī,
Rzucałaś kostką nad słownikiem, przyznaj!
Masz mnie ^^
Dobrze, że opowiadanie krótkie i nie musiałeś wysłałeś mi rachunku za straconą kolację ;)
feniks103, cieszę się, że się podobało.
Doskonałe wykorzystanie teorii strun i nanobotów.
No wiem, Ainsztain by się nie powstydził. ^^
Podoba mi się wymieszanie bzdur z poważnymi fragmentami. Dzięki temu trzeba samemu wyłapywać co, gdzie i jak. Choć w takim natężeniu nie było to trudne. Z drugiej strony, fizyka jest wewnętrznie spójna i spokojnie ktoś mógłby to na poważnie napisać. :))
No i przecież wiadomo, że w kosmosie powietrze jest lodowate, bo gwiazdy zabierają całe ciepło!
Przyjemne, rytmiczne opowiadanie, podobało mi się, miłego weekendu!
Mesembri, cieszę, że się podobało. Również miłego weekendu!
No, fajny, wypasiony naukowo tekst. Rzadko kto kusi się o używanie strun w fantastyce.
Ja to bym chciała mieć buty, które magazynują energię kinetyczną.
Babska logika rządzi!
Finkla, takie buty to nowszy model tych siedmiomilowych. Niestety ciężko je dostać, ale mogę ci załatwić rewolwer na antymaterię.
Hmmm. Tego to bym się bała w domu trzymać. Jeśli mechanizm izolujący antymaterię od materii zawiedzie, to Hiroszima wyglądałaby przy tym jak puszczenie bąka…
Babska logika rządzi!
No to potrzebny byłby solidny termos!;)
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Tylko nie da się szybko użyć rewolweru trzymanego w termosie. I kabura robi się mocno nieporęczna. ;-)
Babska logika rządzi!
Taki rewolwer to wielka moc, a z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność. To co? Dasz dyszkę, to załatwię.
A daj spokój, nie chcę z dopłatą. Mam już wystarczająco dużo odpowiedzialności.
Babska logika rządzi!
Niezły pomysł i takież przedstawienie ciągu osobliwych zdarzeń. Opowiadanie zaciekawiło, wciągnęło i utrzymało uwagę do samego końca.
– Ee.. Ja? → – Ee… Ja?
Wielokropek ma zawsze trzy kropki.
– Ktoś, kto byłby gotów zabić za to, co tutaj powstaje. → Zbędna półpauza – przed myśleniem nie stawiamy półpauzy.
– Nie, nie, NIE! – wrzasnął Wędrowiec… → Umiał wrzeszczeć wielkimi literami?
A może: – Nie, nie, nie!!! – wrzasnął Wędrowiec…
– Nanoboty posiadają matrycę MOJEJ duszy. → Chłopak też umiał mówić wielkimi literami?
A może: – Nanoboty posiadają matrycę m o j e j duszy.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
regulatorzy, bardzo się cieszę, że opowiadanie zdołało zaciekawić. Dziękuje za przeczytanie, komentarz i łapankę.
Bardzo proszę, Ośmiornico. Miło mi, że mogłam się przydać. :)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Hej. Wędrowiec taki trochę mało rozgarnięty, że ot tak sobie wstrzymuje co popadnie, ale to tłumaczy jego poprzednie porażki;). Fajne opowiadanie dużo się dzieje i nie można się nudzić, na koniec opko zwalnia by podbudować napięcie przed finałem :). Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Widzę, że Elon niejednemu zalazł za skórę .
Interesujące, jak różnie można potraktować temat antynauki. W tym opowiadaniu zjawiska fizyczne sprowadzone są do totalnego absurdu “wciągnął głęboko w płuca chłodne kosmiczne powietrze.”, a pseudo-fachowe zlepki powodują pękanie oczu: “… pintasekundzie przed zderzeniem przekalibrował swoją masę w energię i wyskoczył z horyzontu zdarzeń”. U mnie w (betowanym) opowiadaniu bzety bardziej przypominają to, co naprawdę trafia się u w miarę poczytnych autorów, na przykład totalne niezrozumienie zjawiska skali i relacji odległości w przestrzeni kosmicznej. W przypadku tego konkursu obydwie konstrukcje shit-generatora wydają mi się słuszne, bo wytwarzają zamierzony efekt. Chyba najtrudniejsze w przypadku tej zabawy, jest niepopadnięcie w totalny rechot – tobie moim zdaniem się udało.
W komentarzach robię literówki.
Cześć ośmiornico!
Ciekawe opowiadanie. Jest dobrze nakreślony protagonista (Wędrowiec), oryginalny antagonista (Centrum Zdarzań), intrygujący motyw podróży (struny) i masa sympatycznych głupotek technologiczno-naukowych :)
Zakończenie dość przewidywalne, spodziewałem się, że Wędrowiec wstrzyknie sobie zawartość strzykawki i, że nie zadziała to zgodnie z jego założeniami. Generalnie chętnie poczytałbym nieco dłuższy tekst z tymi samymi bohaterami i w tej konwencji ponieważ czytało się bardzo dobrze, chociaż krótko :)
Opowiadanie zasługuje na bibliotekę, więc lecę klikać.
Pozdrawiam i powodzenia w konkursie! :)
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Bardjaskier, cieszę się, że się spodobało, dzięki za odwiedziny i komentarz :)
NaN, pisząc, obawiałam się, że w ogóle nie będzie zabawnie. Mam nadzieję, że jednak choć trochę zdołałam rozbawić ;)
cezary_cezary, tekst musiał być krótki, bo jakbym wdawała się w szczegóły, to by się mogło jeszcze okazać, że nie do końca ogarniam tej całej fizyki :P Cieszę się, że się podobało i dziękuję za klika.
Cześć,
przyznam, że na początku antynaukowość brzmiała dla mnie sztucznie, jakbyś próbowała ją wsadzić tam na siłę i za dużo, ale później historia wciągnęła, a i humor też bardziej zaskoczył.
Stąd tekścik oceniam pozytywnie.
Pozdrawiam.
Sen jest dobry, ale książki są lepsze
Młody pisarz, cieszę się, że humor w końcu zaskoczył, dzięki za pozytywną ocenę ^^
Łomatko, ale ciężko się to czyta ;) W sensie, że czyta się świetnie i opowiadanie prowadzi do przodu naprawdę fajnie, ale te absurdy naukowe aż mnie bolą. Ale przecież o to w konkursie chodzi!
Oddech w kosmosie i kalorie są super, ale mój zdecydowanie ulubiony fragment to:
Każdy człowiek ma swoją indywidualną aurę, indywidualną energię, którą zdołałem uchwycić w cząstki różniczkowe. To, co widzisz, to owe cząstki właśnie; nasienie życia; iskra stworzenia; nuty przyszłości. […] To nanoboty, które potrafią przechować matrycę duszy i namnażając się, odwzorowywać ją w niezliczonych ilościach kopii.
No, aż boli!!!
Dzięki za bolesną lekturę
XXI century is a fucking failure!
Caern, konkurs dał mi możliwość wejścia w tryb bełkotu naukowego i chełpienia się moją antywiedzą, z czego z radością skorzystałam ;)
Dzięki za bolesną lekturę
Polecam się na przyszłość :D
Cześć!
Niezłe. Nie idziesz w absurd, a traktujesz sprawę nieco bardziej poważnie, a w końcówce bierzesz wręcz na warsztat poważniejsze tematy. Głupot i technobełkotu sporo, jak się ktoś nie zorientuje, to może wpaść w pułapkę.
Tekst zdecydowanie antynaukowy, dynamiczny, całkiem wciągający, mroczny i dystopijny. Klimat cyberpunkowy się udał. I nawet Elon się załapał, jedni go lubią, inni nie, ale skubany zdobył już przyczółek w popkulturze ;-)
wciągnął głęboko w płuca chłodne kosmiczne powietrze.
Kosmiczne klimaty zdecydowanie zdominowały konkurs :-)
2P dla Ciebie: Pozdrawiam i Powodzenia w konkursie!
„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski
Przerażenie na jego twarzy odbiło się satysfakcją w oczach kierowcy.
Uff. Przekombinowane.
Na eon przed zderzeniem, [przecinek raczej zbędny] rozległ się huk.
No bardzo ciekawe, szczególnie opisy światów, te chmury i wieże. Sama śmierć klimatyczna i zabawna, ale trafił się też potężnie infodumpowy monolog. Mam wrażenie, że bardzo starannie odwzorowałaś światy, choć nie mają tak dużego znaczenia dla fabuły, a antagonista i jego świat nie zostali odpowiednio dopieszczeni.
facebook.com/tadzisiejszamlodziez
Fajne, podobało mi się :)
Przynoszę radość :)
krar85 Obawiałam się, że tekst będzie zbyt poważny i zbyt mroczny, przez co bełkot naukowy nie zdoła rozbawić. Mam nadzieję, ze udało się to trochę zrównoważyć. Dzięki za komentarz i również powodzenia w konkursie!
GreasySmooth
Mam wrażenie, że bardzo starannie odwzorowałaś światy, choć nie mają tak dużego znaczenia dla fabuły, a antagonista i jego świat nie zostali odpowiednio dopieszczeni.
Chyba muszę przyznać ci rację. Trochę się zagalopowałam z tymi strunami, a mogłam bardziej przemyśleć bohaterów.
Anet dzięki :)
Świat kwantów i teoria strun są tak dziwaczne, że już nie wiem, czy Twoje opowiadanie jest znowu takie antynaukowe. A teorie o wieloświecie mówią, że wszystko właściwie jest możliwe. Przecież opowiadanie nie dzieje się w naszym świecie. No dobra, wiem, że ciężko jest oddychać powietrzem, będąc w próżni, ale z drugiej strony zdanie “Wędrowiec zawisł w próżni i wciągnął głęboko w płuca chłodne kosmiczne powietrze”, może być po prostu metaforą.
Podobało mi się.
Bardzo ciekawe opowiadanie. I bardzo antynaukowe. Ale na szczęście nie przekombinowane i nie absurdalne. Początek może trochę zbyt ciężki, ale z drugiej strony struny i podróże aż proszą się o rozwinięcie. Druga część bardziej refleksyjna niż zabawna, ale nie traktowałabym tego jako złej strony opowiadania. No i duży plus za nanoboty. I jeszcze większy za przemiany energii (jak dla mnie najlepszy wątek). Trzymam kciuki :)
"Naucz ich żeby się nie bali. Strach przydaje się w niewielkich dawkach, ale kiedy towarzyszy ci stale, przytłacza, zaczyna podważać to kim jesteś i nie pozwala stwierdzić co jest służne a co nie."
AP
Świat kwantów i teoria strun są tak dziwaczne, że już nie wiem, czy Twoje opowiadanie jest znowu takie antynaukowe.
Tez nic z tego nie rozumiem więc może istnieje cień szansy, że coś z tekstu jest możliwe ;)
Cieszę się, że się podobało, dzięki za komentarz.
Black Rose
I jeszcze większy za przemiany energii (jak dla mnie najlepszy wątek).
Przedstawiłam naukowe podstawy butów siedmiomilowych, może w końcu pojawią się w masowej produkcji ^^
Dzięki i pozdrawiam.
Cześć,
Nie pierwsza antynaukowa farsa, której miejscem akcji jest przestrzeń kosmiczna. Przyznam szczerze, że gdzieś do połowy tekstu ciężko było mi się wdrożyć i zrozumieć przesłanie, ale potem wszystko stało się bardziej klarowne. No i dobra, rozstrzygająca końcówka, zahaczająca o horror. Antynaukowych tez i teorii jest tu z pewnością pod dostatkiem. Długimi fragmentami opowiadanie ma charakter suchej relacji, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Powodzenia.
Pozdrawiam
Super opowiadanie, dobrze się bawiłem. Barwne opisy i porównania do tego ciekawe antynaukowe motywy.
Wędrowiec aktywował w oku rachunek prawdopodobieństwa, aby zwiększyć celność strzału. Wymierzył, wstrzymał oddech i… Potężne wyładowanie trafiło w wieżę tuż obok niego. Zanim spopieliła go wściekła elektryczność, wyskoczył poza obręb rzeczywistości.
grzelulukas, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Bardzo się cieszę, że się spodobało <3