- Opowiadanie: dawidiq150 - Projekt Johna Bargmana

Projekt Johna Bargmana

Nie wiem jak to wyszło... Mam nadzieję dowiedzieć się z waszych komentarzy :)

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

Finkla, GreasySmooth

Oceny

Projekt Johna Bargmana

 Piątego czerwca dwa tysiące czterdziestego szóstego roku świat obiegła niezwykle interesująca informacja: Amerykanin John Bargman wygrał maraton z wynikiem jednej godziny, dwudziestu czterech minut i jedenastu sekund. Rekord ten, poprawiony o niemal pół godziny, był dla innych biorących udział w wyścigu, a także znawców sportu, wprost niesamowity.

Niedługo po biegu, gdy mężczyzna nieco odpoczął, przebrał się i zjadł obiad, zaproszono go do telewizji na wywiad w programie sportowym.

Na pytanie: „Jak pan ćwiczył, by dojść do tak fantastycznej kondycji fizycznej?” odparł stukając się w głowę:

– Wszystko jest tutaj! Mam bardzo wysoką inteligencję i korzystając z okazji chciałbym o coś prosić.

– Słuchamy – powiedziała prowadząca program.

– Chcę, by udostępniono mi test Quifila.

Kwestionariusz Quifila był testem badającym inteligencje najbardziej wybitnych umysłów. Tworzono go sześć lat, a kosztował dwa miliardy dolarów. Składał się ze stu czternastu opartych na matrycach Ravena zadań, a wystarczyło rozwiązać dziesięć, by otrzymać najniższy wynik IQ równe 184 w skali Cattella.

Tak drogim testem nie można było szastać na prawo i lewo, więc badano nim wyłącznie ludzi, którzy od dziecka zapowiadali się na geniuszy i dokonywali naukowych odkryć. Zresztą nie było by sensu badać każdego, kto by miał ochotę, gdyż przeciętny człowiek nie rozwiązałby nawet jednego zadania.

– Chcę też – mówił dalej John – zwrócić się do instytucji wspierających naukę, a także osób prywatnych, gdy już udowodnię, że jestem geniuszem, o środki finansowe na prowadzone przeze mnie badania, nad ogólnie mówiąc, statkiem kosmicznym. Konkretniej zaś, nad nowatorskim silnikiem, zdolnym rozpędzić rakietę do prędkości tysiące razy przekraczającej prędkość światła. Do specjalistycznych testów potrzebne mi są ogromne fundusze.

Redaktorka była ignorantką w poruszonych przez Johna dziedzinach, więc wywiad szybko się zakończył, bo mężczyzna nie chciał rozmawiać o innych sprawach. Obiecał natomiast udzielić wyjaśnień komuś bardziej kompetentnemu w temacie podróży kosmicznych.

 

&&&

 

Sprawa Johna Bargmana stała się bardzo głośna i już po sześciu dniach pozwolono mu podejść do testu „Quifila”.

Test wykazał, że badany jest niekwestionowanym geniuszem. Choć nie mógł określić jego prawdziwego ilorazu inteligencji. John rozwiązał bowiem wszystkie zadania. Jego IQ wyniosło 230+.

Od tego czasu na specjalne konto, z którego geniusz mógł brać pieniądze na badania, zaczęły wpływać horrendalne sumy, ku wielkiej radości wszystkich zainteresowanych projektem.

 

&&&

 

Doszło w końcu do wywiadu na najpopularniejszym kanale Amerykańskiej telewizji. Dwóch ludzi; konstruktor statków kosmicznych, Michael Glenn i wykładowca fizyki na Harvardzie, Brad Tanklin usiadło na kanapie naprzeciwko Johna Bargmana.

Po przedstawieniu się przeszli od razu do rzeczy:

– Czy zechce pan wytłumaczyć na jakiej zasadzie ma działać pański wynalazek, pański silnik? – zapytał Michael Glenn.

– W pewnym sensie będzie napędzany siłą ludzkich mięśni – odparł John, na co publiczność w studiu wybuchła śmiechem. Glenn i Tanklin również się uśmiechnęli.

– Zechce pan nie żartować – powiedział budowniczy statków – to poważny program a nie kabaret.

– Ale ja nie żartuje – Bargman był śmiertelnie poważny – już spieszę by wytłumaczyć. Otóż na statku zostanie zainstalowanych sto rowerów stacjonarnych, dokładnie takich jakie można spotkać na siłowni. Ci którzy będą nimi „jeździć” zostaną podłączeni do zaprojektowanej przeze mnie maszyny, w której pobierany z ich organizmów kwas mlekowy, będzie zasilał specjalistyczny reaktor jądrowy, następnie dzięki pomocy między innymi drożdży będzie rozszczepianych maksymalnie sto czternaście atomów wodoru. Jak panowie pewnie zdają sobie sprawę, wytworzona energia będzie niewyobrażalnie ogromna.

Zgromadzeni na widowni zaczęli podnieceni szemrać, a rozmówcy Johna Bargmana podjęli specjalistyczną rozmowę, której w studiu prawie nikt nie rozumiał.

Pół godziny przeznaczone na program upłynęło i bardzo intensywna dyskusja musiała zostać przerwana.

Wywiad jednak zrobił fenomenalnie pozytywne wrażenie na niemal wszystkich, którzy go oglądali. Zarówno tym, co znali się na rzeczy, jak i na laikach. Pieniądze na projekt zaczęły lać się strumieniami, zasilając konto.

Podczas wywiadu, geniusz też zwrócił się do wszystkich zdolnych naukowców na całym świecie, by zajęli się badaniami nad sposobem komunikacji, kiedy rakieta będzie tysiące lat świetlnych od Ziemi. On bowiem nie mógł wszystkiego robić jednocześnie, a także nie badał nigdy tej dziedziny nauki.

 

&&&

 

Minęły dwa lata.

Wszystko poszło świetnie, projekt został zrealizowany, a rakieta gotowa do startu. Znajdowała się na środku placu o wielkości około sześciu kilometrów kwadratowych, gdzie była składana. Otoczona ze względów bezpieczeństwa wysokim murem i olbrzymim rozsuwanym szklanym kloszem chroniącym z kolei przed złą pogodą. W pobliżu rakiety tuż za murem znajdowały się fabryki produkujące podzespoły rakiety, a także skomputeryzowane centra i wiele budynków niezbędnych do ukończenia całego projektu.

Nadszedł dzień startu statku kosmicznego, który nazwano „Maratończyk”. Pierwszym celem do osiągnięcia, było wyniesienie go na orbitę. Wtedy dopiero mógł załączyć się nowatorski silnik.

Pierwsza podróż miała tak naprawdę być tylko sprawdzianem, jak maszyna będzie działać.

Miliony ludzi oglądało start „Maratończyka” w telewizji. Rakieta o pospolitym kształcie uruchomiła osiem zwykłych silników i robiąc olbrzymi hałas ruszyła w górę, z każdą sekundą coraz szybciej.

Jedenaście minut później, była na okołoziemskiej orbicie.

– Czy wszystko w porządku? – w radiu na statku odezwał się głos z Ziemi.

– W jak największym – odparł zadowolony John.

– W takim razie lećcie, powodzenia.

Nie można było liczyć na kontakt radiowy z daleka, gdyż nikomu nie udało się wynaleźć lepszego niż obecnie sposobu komunikowania się na wielkie odległości.

John odmówił krótką modlitwę i zaczął naciskać przyciski na konsoli. Stu ludzi od czterech godzin jeździło już na stacjonarnych rowerach, tak więc kwas mlekowy dostarczany był do rdzenia.

Głośno grzmotnęło. „Maratończyk” dzięki energii zyskanej z rozszczepienia kilkudziesięciu atomów wodoru, ruszył z kopyta błyskawicznie nabierając prędkości. John zerknął od niechcenia na swoją ojczystą planetę, wyświetloną na jednym z monitorów i zamarł. Pot obficie zrosił mu czoło, gdy ujrzał, że w kierunku Ziemi leci kula ognia.

– Do diabła, miałem oddalić się na bezpieczną odległość i dopiero wtedy włączyć główny silnik. – pomyślał ze zgrozą. – Oby się wszystko dobrze skończyło.

Dwanaście minut później odezwało się radio:

– (przekleństwa) czy wiesz czego dokonałeś?!

Wynalazca niezdolny był odpowiedzieć. Zaschło mu w ustach i zakręciło w głowie, ręce zaczęły się trząść, a rozemocjonowany głos z radia mówił dalej:

– Właśnie zrównałeś z ziemią połowę stanu Kansas. Ofiar będą setki tysięcy. Lepiej nie wracaj, leć sobie tam…

Wyłączył radio. Próbował się uspokoić.

„Nikomu o tym nie powiem, znajdę planetę podobną Ziemi i może wtedy mi wybaczą tę wielką katastrofę. W takim razie muszę szybko opuścić układ słoneczny”. – myślał.

Nacisnął duży zielony przycisk na konsoli. Komputer zapytał: „Jaką ustalić prędkość?”

„Maksymalną” – odpowiedział.

Koniec

Komentarze

Niedługo po biegu, gdy mężczyzna nieco odpoczął, przebrał się i zjadł obiad zaproszono go do telewizji, na wywiad w sportowym programie.

Wolałabym programie sportowym.

 

– Słuchamy. – powiedziała prowadząca program.

A zapis dialogu z odgłosem paszczowym robimy bez kropeczki!

Test „Quifila” był testem badającym inteligencje najbardziej wybitnych umysłów.

Test testowi testem, a człowiek człowiekowi…

Może kwestionariusz ?

 

Tak drogim testem nie można było szastać na prawo i lewo, więc testowano nim wyłącznie ludzi, którzy od dziecka zapowiadali się na geniuszy i dokonywali naukowych odkryć.

 

Zresztą nie było by sensu badać każdego, kto by miał ochotę, gdyż przeciętny człowiek nie rozwiązałby nawet jednego zadania w tym teście.

 

Obiecał natomiast udzielić wyjaśnień z kimś bardziej kompetentnym w temacie podróży kosmicznych.

Udzielić wyjaśnień komu?

 

I z tego powodu, znacznie więcej było zadowolonych niż niezadowolonych.

Ale czemu? Bo tekst krótki, a to jest dla mnie nie jasne.

 

której prawie nikt w studiu poza nimi nie rozumiał.

 

Zabawna historia, ale dużo w niej błędów.

Na końcu masz myśli zapisane jak dialog.

Lożanka bezprenumeratowa

Rozbawiło mnie. Powodzenia. Sugerowane poprawki wprowadź, uzgodniwszy z jurkami czy wolno. :)

Hej Ambush 

Dzięki, naniosłem poprawki :) 

 

Koala75

Dziękuję!

Sugerowane poprawki wprowadź, uzgodniwszy z jurkami czy wolno. :)

nie rozumiem!!! Dlaczego miało by nie być wolno???

Jestem niepełnosprawny...

Różne były regulaminy konkursów. :(

Pomysł dość ciekawy z próbą zabawnej pointy. Podobna historia mogłaby się przyśnić wywołując poranną refleksję “Skąd moja mózgownica czerpie tak szalone scenariusze?? Energetyczny rozpad kwasu mlekowego, też coś…”.

Braki warsztatowe przeszkadzają w czytaniu.

Piątego czerwca, dwa tysiące czterdziestego szóstego roku, świat obiegła niezwykle interesująca informacja; Amerykanin John Bargman wygrał maraton z wynikiem: jednej godziny, dwudziestu czterech minut i jedenastu sekund.

Pierwsze dwa przecinki są błędne. Dwukropek w miejsce średnika. Dwukropek do skasowania.

[…] dla innych biorących udział w wyścigu, a także znawców sportu wprost niesamowity

Wtrącenie “a także innych znawców sportu” wymaga przecinka z obu stron. Przemyśl, czy nie warto przeredagować całego zdania, bo nie czyta się go płynnie.

[…] i zjadł obiad zaproszono […]

Przecinek potrzebny po “obiad”.

[…] do telewizji, na wywiad […]

Tu z kolei nie jest on potrzebny.

[…] fizycznej?” Odparł […]

Dlaczego “odparł” jest z wielkiej litery?

[…] pukając się w głowę

Dla mnie zwrot w tej postaci ma odcień pejoratywny. Rozważ “stukając”.

test „Quifila…

Brakuje zamknięcia cudzysłowu. Choć czy jest on tu w ogóle potrzebny? Nie pisze się przecież “twierdzenie “Einsteina””…

Inna rzecz to wielokropek. Zapewne ma łączyć z kwestią “… chcę też” klika linii niżej, ale w tym przypadku jego użycie jest błędem. Po połączeniu wychodzi “Chcę, by udostępniono mi test „Quifila” chcę też zwrócić się […]” To są dwa zdania, a wielokropkiem można łączyć odsunięte od siebie części jednej kwestii.

Składał się ze stu czternastu nieskomplikowanych zadań, a wystarczyło rozwiązać dziesięć, by otrzymać najniższy wynik w tym teście IQ = 184 w skali Cattella.

W tej wersji to powinny być dwa zdania. “w tym teście” jest niepotrzebne do zrozumienia fragmentu, który przecież odnosi się do jednego testu. “=” poproszę słownie.

Określenie “nieskomplikowanych zadań” nie współgra z późniejszym “przeciętny człowiek nie rozwiązałby nawet jednego zadania.” Prościzna zatem, czy nie?

Tworzono go przez sześć lat, a kosztował dwa miliardy dolarów.

“przez” jest wg mnie niepotrzebne.

Niejasne jest dla mnie też połączenie informacji o tym ile kosztowało jego stworzenie z “Tak drogim testem nie można było szastać na prawo i lewo”. Czy to znaczy, że każdorazowe użycie było drogie? Był to test licencjonowany?

[…] na prowadzone przeze mnie badania, ogólnie mówiąc nad statkiem kosmicznym

“ogólnie mówiąc” jest wtrąceniem, więc znów brakuje przecinka po. Czytelniej by też było przesunąć “nad” przed wtrącenie. Zdanie to jest oczywiście zapisem dialogu, ale nawet chaotyczne wypowiedzi naszych bohaterów można ucywilizować interpunkcją.

 

Dalej nie komentuję. Za dużo bym musiał wytknąć błędów interpunkcyjnych. Stylistyka i (nie)konsekwencja fabularna też do poprawki.

Serdecznie pozdrawiam z Bladobłękitnej Kropki, तारान्तरयात्री [tɑːrɑːntərəjɑːtri]

Dzięki!!!

 

Przydałby mi się jakiś kurs interpunkcji i stylistyki. Lecz nie wiem czy takie istnieją… :)

 

 

Pozdrawiam serdecznie!

Jestem niepełnosprawny...

Tarantarayatri

 

naniosłem poprawki, rzeczywiście tekst wygląda lepiej.

 

bardzo dziękuję i pozdrawiam@@@

Jestem niepełnosprawny...

Bardzo mi się podobał motyw zasilania rowerowego. No i zakończenie :D Taki mały fakapik się przytrafił, ale przecież każdemu mogło się zdarzyć, nawet geniuszom.

Ciekawe zastosowanie miejskiej legendy o “zakwasach” wynikających z “kwasu mlekowego” – tego jest niewiele, bolą mięśnie z powodu mikrouszkodzeń, mikrouszkodzenia są naprawiane, robi się masa i rzeźba. Fajny punkt wyjścia. Do tego wydrwienie IQ, które niewiele w zasadzie mierzy, i można być niezbyt lotnym, przy wysokim wyniku. ;)

Pozdrawiam!

Cześć ośmiornica jak tam można się kompać w morzu? Myślę o morsowaniu :)

 

Jeśli chodzi o zakończenie to można by zażartować, że facet z ziemi Johna “wypuścił” “w takim razie lećcie, powodzenia” – mówił a dobrze wiedział czym to grozi :))

Jestem niepełnosprawny...

Mesembri

 

Do tego wydrwienie IQ, które niewiele w zasadzie mierzy, i można być niezbyt lotnym, przy wysokim wyniku. ;)

Facet rozmawiający z Ziemi mógł mieć jeszcze wyższe IQ i zrobił tamtemu kawał. :)))

Jestem niepełnosprawny...

Facet widocznie sam nie był geniuszem. A co do morsowania, woda ma u mnie 16 stopni, wiec chyba się nie nadaje :P

O, tekst bardzo dobrze wpasowany w konkurs. Jest tu tyle naukowych bzdur, że tłoczą się jak kulki w bębnie maszyny losującej.

Powodzenia w konkursie. :-)

Babska logika rządzi!

 

O, tekst bardzo dobrze wpasowany w konkurs.

Pijesz do tego, że w poprzednim “karnawałowym” zawaliłem? :)

Jestem niepełnosprawny...

Karnawałowego jeszcze nie czytałam, a w ogóle jest anonimowy, więc nie.

Babska logika rządzi!

Finkla rzeczywiście! Czy mam skasować tę wypowiedź? :((( Nie pomyślałem.

Jestem niepełnosprawny...

Nie kasuj, bo wtedy cały dialog traci sens.

Babska logika rządzi!

Opowiadanie oparte chyba na fascynacji Muskiem i jego pomysłami na podbój kosmosu. Musk proponuje zdetonować na Marsie (albo Księżycu, nie pamiętam już) cały arsenał jądrowy i twierdzi, że powstanie atmosfera.

Bohater nabroił, to dał gaz do dechy, świetne zakończenie:)

audaces fortuna iuvat

Dwóch ludzi; konstruktor statków kosmicznych, Michael Glenn i wykładowca fizyki na Harvardzie, Brad Tanklin usiadło na kanapie naprzeciwko Johna Bargmana.

Zwracam uwagę na dość zawiłą strukturę przestrzenną zdania – siedzieli na tej samej kanapie, ale naprzeciw siebie? A może dwie kanapy? Lepiej przyciąć, bo to mało istotna informacja.

– Ale ja nie żartuje – Bargman był śmiertelnie poważny – już spieszę by wytłumaczyć.

Ortograf, powinno być “żartuję”.

a także nie badał nigdy tej dziedziny nauki.

Bada się raczej jakieś zjawisko albo przedmiot. Dziedzinę można zgłębiać, być czynnym w, mieć w niej wiedzę, kompetencje, itp.

 

Dobre, sprawnie napisane i z zabawną puentą. Opis samej maszyny też mnie rozbawił.

 

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Cześć!

 

Pomysł przyjemny i całkiem śmieszny, wykonanie też lepsze niż kiedyś, wciąż jednak styl jest miejscami sprawozdawczy, przez co trudniej wywołać emocje u czytelników. Ale tu wkracza beztroska bohatera, który wyraźnie nie wie, co robi i mu z tym całkiem nieźle, przy czym nie sposób się nie uśmiechnąć. Akcent sportowy jaki miło urozmaica klasyczny, kosmiczny setting. Chyba najbardziej zapamiętam tu końcówkę, która choć lekko urwana wypada naprawdę nieźle.

 

2P dla Ciebie: Pozdrawiam i Powodzenia w konkursie!

„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski

Cześć Dawid,

 

Całkiem dobry tekst, aczkolwiek mam trochę mieszane uczucia. Z jednej strony fajny pomysł na tą nietypową maszynę kosmiczną, wykreowany świat, nazwiska, postacie itp., a z drugiej strony odniosłem wrażenie, że ciut za szybko akcja się toczy, jakby można byłoby rozszerzyć tekst i zdecydowanie bardziej “absurdalnym” go uczynić. Np. zaciekawiło mnie, jakim cudem główny bohater tak szybko przebiegł ten maraton (w tym sporcie wygrywa jednak genetyka i kondycja, a nie inteligencja;))?

Co do konkursu, to jak na mnie nieco zbyt “poważne” jest to opowiadanie, tzn. za mało absurdu, ale inni czytelnicy mogą mieć odmienne zdanie.

Wydaje mi się, że błędem merytorycznym jest sformułowanie: “Rekord ten, poprawiony o niemal pół godziny, był dla innych biorących udział w wyścigu…” Bardziej pasuje: “Wynik ten, lepszy od poprzedniego rekordu świata o niemal pół godziny…

Czytało się płynnie, bez większych przeszkód. 

 

Pozdrawiam

 

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

 

Bardzo wam dziękuję!!

 

Anet jakie ty masz powodzenie :))))

 

Jestem niepełnosprawny...

Nie wiem, skąd ten wniosek, Dawidzie ;)

Przynoszę radość :)

Może jutro dam ripostę. 

Jestem niepełnosprawny...

 Opowiadanie szalenie antynaukowe. Dobrze, że trafiło do tego konkursu.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

reg jak przyjemnie, że do mnie zajrzałaś :))))

Jestem niepełnosprawny...

Ano zajrzałam, Dawidzie, i tym sposobem przeczytałam wszystkie opowiadania konkursowe. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zbieg okoliczności? A może chciałaś zostawić kwaśną wiśnię na koniec? :)))))

Jestem niepełnosprawny...

Zbieg okoliczności?

Nie. Nie mam zwyczaju pozostawiać czegokolwiek przypadkowi. ;)

 

A może chciałaś zostawić kwaśną wiśnię na koniec?

Dojrzałe wiśnie nie są kwaśne. Kwaśne są cytryny, także te dojrzałe. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć dawidiq150

Ciekawy pomysł, jest troszkę błędów ale tu wystarczy korekta. Też robię błędy :).

Koniec mnie trochę zasmucił, bo nie całkiem pojęłam sens, czy bohater był kosmitą, który mieszkał na Ziemi i postanowił zmienić lokum, bo zbliżała się kometa? Czy to jakaś eksplozja z rakiety, którą zbudował? Może warto coś dodać w celu doprecyzowania?

Nie przepadam za s-f ale Twoje opowiadanie bardzo mi się podoba. :)

Pozdrawiam :)

Hej Wiola27

 

Bardzo się cieszę, że mnie odwiedziłaś i dałaś pozytywny komentarz :)

Robię błędy, mam strasznie słabą pamięć. A jeśli chodzi o to czego ja nie lubię to opowieści, czy filmy o duchach. Natomiast uwielbiam o wampirach!

 

Wiesz przypomniał mi się mój debiut tutaj. To była krytyka na maksa. Oczywiście jak najbardziej szczera. Przygotuj się na coś takiego :))) Chociaż twoje dwa opowiadania które czytałem są o niebo lepsze niż wtedy tamte moje. Zachęcam Ciebie do pisania na konkursy. Świetna zabawa i dużo osób czyta wtedy twoje opko. Ja się wstydzę moich pierwszych opowiadań, które tu zamieściłem. Ale zrobiłem kiedyś błąd; wywaliłem śmieszne filmiki swojego autorstwa na youtube. I żałuję, że nie zostawiłem chociaż jednego. A miałem wtedy w jednym ponad 1000 wyświetleń…. I nie popełnię tego błędu tutaj. Niech zostaną te teksty na pamiątkę :) Wstyd można spokojnie znieść, są gorsze lęki.

 

Pozdrawiam serdecznie!!! Będę trzymał kciuki.

 

 

 

Jestem niepełnosprawny...

Bardzo fajne zakończenie. Ogólnie tekst dobry. Reaktor jądrowy zasilany kwasem mlekowym – ciekawy motyw ;)

 

Powodzenia w konkursie

Hej grzelulukas !!

 

Jest mi bardzo miło :)))))

 

Konkursy są super. Powiem i, że mi nawet łatwiej jest pisać jak mam wyznaczony temat. Nie wiem dlaczego tak jest

Jestem niepełnosprawny...

Cześć, ciekawe opowiadanie. Początek trochę nużący ale końcówka naprawdę fajna. Na mojej twarzy pojawił się krzywy uśmiech – połączenie smutku i zadumy nad tragicznym losem bohatera i rozbawienia sytuacją (tak wiem, spalił niezły kawałek ziemi, to nie jest śmieszne, ale cóż… hihi). Powodzenia!

P.S. Ciekawy pomysł z tym kwasem mlekowym – wykorzystujesz stereotyp i jeszcze dorzucasz dodatkową ściemę ;)

"Naucz ich żeby się nie bali. Strach przydaje się w niewielkich dawkach, ale kiedy towarzyszy ci stale, przytłacza, zaczyna podważać to kim jesteś i nie pozwala stwierdzić co jest służne a co nie."

Nowa Fantastyka