- Opowiadanie: Bardjaskier - Z-404

Z-404

Hej 

Ko­lej­ny tekst bez bety, sza­leń­stwo ;P. Miłej lek­tu­ry :)   

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Z-404

Jakub wy­brał ławki sto­ją­ce przy alej­ce. Wcho­dzi mię­dzy kasz­ta­now­ce o zbrą­zo­wia­łych li­ściach. Ga­łę­zie ugi­na­ją się pod cię­ża­rem wiel­kich, kol­cza­stych kul, cze­ka­jąc na wiatr, który strą­ci owoce. Kasz­ta­ny i reszt­ki łupin leżą w ka­łu­żach, które deszcz zna­czy zmarszcz­ka­mi. Jakub przy­sta­nął przy ławce z bu­tel­ką po piwie. Jan sta­wia je ni­czym In­dia­nie to­te­my i Jakub ma na­dzie­ję, że przy­ja­ciel zjawi się wkrót­ce. Cze­ka­jąc, słu­cha desz­czu bęb­nią­ce­go o cza­szę pa­ra­so­la. Ob­ser­wu­je cie­nie drzew i po­ma­rań­czo­we świa­tło od­bi­ja­ją­ce się na mo­krym bruku.

– Cześć.

Jakub od­ry­wa wzrok od alej­ki. Jan stoi pod pa­ra­so­lem z bu­tel­ką w dru­giej ręce.

– Cześć – mówi Jakub.

– Cięż­ki dzień? – pyta Jan, od­kap­slo­wu­jąc piwo o opar­cie ławki.

– Tak – przy­zna­je Jakub, wy­cią­ga­jąc pa­pie­ro­sy. – Za­pa­lisz?

– Chęt­nie.

Jan wy­cią­ga jed­ne­go i na­chy­la się, by od­pa­lić go od za­pal­nicz­ki Ja­ku­ba.

Stoją, paląc. Wy­pusz­cza­ją dym, który spod pa­ra­so­li po­ry­wa wiatr.

– Jak twój klient? – za­czął Jakub. – Sły­sza­łem, że już koń­czy­cie?

– Tak – przy­znał Jan zmę­czo­nym gło­sem fa­ce­ta, który od kilku lat od­gra­ża się, że zmie­ni pracę. – Już się boję, kogo do­sta­nę tym razem.

– Nowy klient to nowe wy­zwa­nie – stwier­dza Jakub, siląc się na uśmiech.

– Tak, naj­pierw masz na­dzie­ję, że wszyst­ko pój­dzie gład­ko. Potem po­ja­wia­ją się pierw­sze trud­no­ści. Pra­cu­jesz nad go­ściem, wy­pru­wa­jąc sobie flaki, a gdy już wy­pra­cu­jesz z klien­tem wspól­ną nić po­ro­zu­mie­nia, facet od­wa­la jakiś numer. I całą ro­bo­tę szlag tra­fia. Tak, nowy klient to nowe wy­zwa­nie.

Jan wzdy­cha, wy­pusz­cza­jąc kłęby dymu. Jakub pa­trzy na jego zmę­czo­ną twarz i za­sta­na­wia się, czy z cza­sem praca też go tak wy­koń­czy.

– Może po­wi­nie­neś wziąć urlop przed nowym zle­ce­niem? – pro­po­nu­je.

– Nie, wtedy jest jesz­cze go­rzej. Roz­le­ni­wię się, albo jesz­cze od­zy­skam na­dzie­ję, że ta praca ma jakiś sens.

– A nie ma?

Jan spo­glą­da na Ja­ku­ba z po­li­to­wa­niem, jak oj­ciec na syna, który mówi, że kie­dyś zo­sta­nie astro­nau­tą.

– Je­steś jesz­cze świe­ży – mówi Jan. – Widzę twój en­tu­zjazm. Jesz­cze się gdzieś tam tli, co nie?

Jakub uśmie­cha się, ale bez prze­ko­na­nia.

– To kiedy zda­jesz ra­port? – pyta.

Przy­szedł, żeby się wy­ga­dać Ja­no­wi, ale nie był jest jesz­cze go­to­wy.

Przy­ja­ciel spo­glą­da na Ja­ku­ba, pijąc piwo. Wie już, że ten ma pro­blem, ale nie na­ci­ska. Jan za­cią­ga się nie­mal samym fil­trem, upusz­cza pa­pie­ro­sa w ka­łu­żę i wzdy­cha.

– Za dzień, góra dwa.

– Bę­dzie kon­trakt? – pyta z na­dzie­ją Jakub.

– Nie ma szans – Jan od­po­wia­da bez cie­nia wąt­pli­wo­ści.

– Twój klient nie do­sta­nie re­ko­men­da­cji? – dziwi się Jakub.

– Do­sta­nie. Za­wsze daję im re­ko­men­da­cje. – Jan myśli chwi­lę. – No, może raz czy dwa zda­rzy­ło mi się, że wy­sta­wi­łem ne­ga­tyw­ną opi­nię, ale to były bez­na­dziej­ne przy­pad­ki.

– To czemu nici z kon­trak­tu?

– Góra się nie zgo­dzi.

Jan krzy­wi wargi. Jakub wie, że przy­ja­ciel robi, co może. Ale Jan ostat­ni­mi czasy ma złą passę. Jakub kle­pie przy­ja­cie­la po mo­krym ra­mie­niu.

 

– Zo­ba­czysz, młody, cie­bie to też czeka, w końcu każdy tra­fia na brak ak­cep­ta­cji "góry".

– To cho­ler­nie nie­spra­wie­dli­we.

– Tak, my ura­bia­my sobie ręce po łok­cie, a na ko­niec ra­port tra­fia na biur­ko pre­ze­sa i cze­kasz, czy bę­dzie opi­nia po­zy­tyw­na, czy kopną cię w dupę. Ale ko­niec koń­ców, pa­mię­taj, że jeśli coś ma się spie­przyć, to w dzie­więć­dzie­się­ciu pro­cen­tach za­wsze jest to wina klien­ta. I na to już nic nie po­ra­dzisz. Je­dy­ne co mo­żesz, to roz­po­zna­wać, z któ­re­go coś bę­dzie, a z któ­re­go nie. Ten mój od sa­me­go po­cząt­ku spra­wiał pro­ble­my. Zresz­tą, sam zo­ba­czysz, z cza­sem bę­dziesz wie­dział, zanim jesz­cze usią­dziesz do pi­sa­nia ra­por­tu, że z tym klien­tem nie pod­pi­szą umowy, choć­byś i sta­wał na gło­wie. Tak już jest.

Cisza. Deszcz bębni o cza­sze pa­ra­so­li. Kasz­tan, pchnię­ty wia­trem, ode­rwał się od ga­łę­zi i spadł pod nogi Ja­ku­ba. Jan i Jakub pa­trzą, jak jedna po­łów­ka sko­ru­py od­pa­da i lą­du­je w ka­łu­ży, prze­no­szą wzrok na brą­zo­we na­sio­no.

– Co się stało, młody? – do­py­tu­je Jan.

Jakub pa­trzy w zmę­czo­ne oczy przy­ja­cie­la. Są piwne, cie­płe. Szuka w nich otwar­to­ści, chęci. Znaj­du­je ją. Jak za­wsze. Jan jest od dawna jego pod­po­rą. Ten stary wy­ja­dacz, który ma od ja­kie­goś czasu pecha, ale zna się na ro­bo­cie jak nikt, i Jakub wie, że za­wsze może na nim po­le­gać.

– Chyba – za­czy­na po­ma­łu Jakub – będę mu­siał wy­sta­wić Z-404.

Jan unosi krza­cza­ste brwi, ale nic nie mówi. Jakub za­pa­la ko­lej­ne­go pa­pie­ro­sa. Jan czub­kiem buta trąca sko­rup­kę kasz­ta­na.

– Je­steś pe­wien?

– Ra­czej tak.

– Tu nie ma „ra­czej”. Jeśli się po­my­lisz…

– Wiem, a co jeśli nie wy­sta­wię Zetki, a klient zła­mie piąte?

Obaj do­brze wie­dzą, że "góra" może wy­cią­gnąć z ra­por­tów, czy klient pod­pa­dał pod Z-404. A jeśli tak, to za brak Zetki można wy­le­cieć.

– Jeśli uwa­żasz, że twoje obawy są słusz­ne… Nie, jeśli masz choć­by cień przy­pusz­czeń, że klient łapie się na Zetkę. To le­piej ją wy­sta­wić.

– A jeśli się mylę?

Jakub pa­trzy w twarz Jana. Szuka rady. Liczy, że Jan, jak za­wsze, po­dra­pie się w czoło, pod ka­pe­lu­szem, zrobi mądrą minę i oj­cow­skim tonem da Ja­ku­bo­wi jakąś pod­po­wiedź. Wy­ja­śni, co robić. Po­cie­szy. Nie tym razem.

– Współ­czu­ję, młody – mówi Jan. – W mojej ka­rie­rze raz wy­sta­wi­łem Zetkę i wiem, jak się czu­jesz.

– I co się stało?

– Nic, byłem pe­wien tego klien­ta, jak tego, że ta cho­ler­na po­go­da kie­dyś musi się zmie­nić.

Mil­czą chwi­lę. Py­ta­nie wisi w po­wie­trzu, więc Jakub w my­ślach już stara się na nie od­po­wie­dzieć. W końcu Jan je za­da­je:

– Je­steś pe­wien?

– Nie wiem.

– To daj mu jesz­cze ty­dzień – pro­po­nu­je Jan.

– A co jeśli klient w tym cza­sie zła­mie piąte?

– Cho­le­ra, jeśli jest taka moż­li­wość, to nie ma się nad czym za­sta­na­wiać!

Jakub nie przy­po­mi­na sobie, by wcze­śniej wi­dział Jana tak wzbu­rzo­ne­go. Za­sko­czo­ny pa­trzy na pło­ną­ce oczy przy­ja­cie­la. W końcu Jan uspo­ka­ja się.

 

– Prze­pra­szam, młody – mówi.

– Nie, to ja prze­pra­szam. Żądam rady w spra­wie, w któ­rej sam muszę pod­jąć de­cy­zję, i nie ma miej­sca na wąt­pli­wo­ści.

– No, młody. – Jan uśmie­cha się. – To naj­mą­drzej­sza rzecz, którą dzi­siaj po­wie­dzia­łeś. Lu­bisz tego klien­ta, co?

– Tak

– To jest wła­śnie pro­blem świe­żych pra­cow­ni­ków. Wszy­scy są tacy sami. I ja też taki byłem. Z cza­sem to mija. Szko­da tylko, że Zetka tra­fi­ła ci się tak wcze­śnie. Ale może to i le­piej, szyb­ciej się za­har­tu­jesz. Po­wiedz, na ile jego myśli są nie­czy­ste.

– Jest za­ła­ma­ny – mówi Jakub. – Spo­tka­ła go duża tra­ge­dia.

– Z winy in­ne­go klien­ta?

– Tak. Wal­czy ze sobą. Ja sta­ram się go wspie­rać, ale ona… – urywa.

Firma na­ka­zu­je okre­śle­nie „klient”. Bez imion ani in­nych do­dat­ko­wych epi­te­tów.

– Firma ma wy­star­cza­ją­co dużo na gło­wie, by nie za­wra­cać sobie głowy drob­nym na­ru­sze­niem pro­ce­dur – uspo­ka­ja go Jan. – Jak ma na imię?

– Klau­dia. 

– Ład­nie. – Jan kła­dzie dłoń na ra­mie­niu Ja­ku­ba. – Po­słu­chaj. Za­graj kilka asów z rę­ka­wa. Potem za­sta­no­wi­my się wspól­nie, jak to wy­tłu­ma­czyć w ra­por­cie. Jeśli dziew­czy­na nie chwy­ci żad­nej z rzu­co­nych jej lin, wy­sta­wiaj Z-404.

Jakub uśmie­cha się, wie­dział, że Jan coś wy­my­śli, ale przede wszyst­kim go wy­słu­cha.

– Mam pe­wien po­mysł, ma bli­skie­go zna­jo­me­go. Może, gdyby…

– Spró­buj. Kto wie, może się uda. Ale nie zwle­kaj. Daj jej dwa cu­dow­ne dni. Po nich, jeśli wy­czu­jesz mrok w jej duszy, prze­rwij jej życie.

– Tak zro­bię.

Deszcz bębni o cza­sze pa­ra­so­li coraz sła­biej. Chmu­ry się prze­su­wa­ją, od­sła­nia­jąc sza­fi­ro­we niebo. Zbli­ża się świt.

– Nie­dłu­go będą się bu­dzić – mówi Jan. – Chodź­my po­ma­łu.

Idą alej­ką. Jan na jed­nej z ławek od­sta­wia pustą bu­tel­kę.

– Ile twój klient jesz­cze po­cią­gnie? – pyta Jakub.

– Już jest na wy­lo­cie. I do­brze, mam go ser­decz­nie dość. Ale re­ko­men­da­cje i tak mu dam. Może góra się nad nim zmi­łu­je.

Do­cho­dzą do końca alej­ki, gdy za­czy­na świ­tać, i anio­ły roz­my­wa­ją się wraz z pierw­szy­mi pro­mie­nia­mi słoń­ca.

Koniec

Komentarze

Po­mysł sym­pa­tycz­ny, ale ko­niecz­nie uwspól­nij czas. Bo jest Te­raź­niej­szy – prze­szły– prze­szły – te­raź­niej­szy. Do po­ło­wy opo­wia­da­ni szu­ka­łam w tym głęb­sze­go sensu;)

Anio­ły jako me­ne­le już były, ale za­wsze miło zo­ba­czyć.

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Jakub przy­sta­nął przy ławce z bu­tel­ka po piwie.

Część – mówi Jakub.

– Cięż­ki dzień? – pyta Jan, od­kap­so­wu­jąc piwo o opar­cie ławki.

Li­te­rów­ki.

 

Pra­cu­jesz nad go­ściem, wy­pru­wa­jąc sobie flaki, a gdy już wy­pra­cu­jesz z klien­tem wspól­ną nić po­ro­zu­mie­nia, facet od­wa­la jakiś numer. I całą ro­bo­tę szlak tra­fia. Tak, nowy klient to nowe wy­zwa­nie.

Szlag, nie szlak.

Pod­kre­slo­ne: mie­szasz me­ta­fo­ry. Albo “zna­leźć wspól­ną płasz­czy­znę po­ro­zu­mie­nia”, albo “na­wią­zać nić po­ro­zu­mie­nia”.

 

– Nie, wtedy jest jesz­cze go­rzej. Roz­le­ni­wie się, albo jesz­cze od­zy­skam na­dzie­ję, że ta praca ma jakiś sens.

Li­te­rów­ka.

 

– Je­steś jesz­cze świe­ży – mówi Jan. – Widzę, twój en­tu­zjazm.

Po co ten prze­ci­nek po “widzę”? Usuń go.

 

Deszcz bębni o cza­szę pa­ra­so­li.

Skoro pa­ra­so­li w licz­bie mno­giej, to bębni w cza­sze rów­nież w licz­bie mno­giej, nie w po­je­dyn­czą cza­szę.

 

Obaj pa­trzą, jak jedna po­łów­ka sko­ru­py od­pa­da i lą­du­je w ka­łu­ży. Potem chwi­lę na brą­zo­wy owoc w dru­giej po­łów­ce.

To mnie za­trzy­ma­ło. Pod­kre­ślo­ny masz pod­miot, który coś robi (Oni pa­trzą), potem po­gru­bio­nym zmie­niasz pod­miot na po­łów­kę sko­ru­py (kasz­ta­na), która coś robi (od­pa­da i lą­du­je w ka­łu­ży). Po­gru­bio­ne i pod­kre­ślo­ne ma się od­no­sić do pod­kre­ślo­nych pod­mio­tów, ale z ta­kiej bu­do­wy zdań wy­ni­ka, że po­win­na się od­no­sić do po­gru­bio­nej po­łów­ki kasz­ta­na. Strasz­nie ko­śla­wo brzmią te dwa zda­nia.

 

Ten stary wy­ja­dacz, który ma od ja­kie­goś czasu gor­szą passę, ale zna się na ro­bo­cie jak nikt, i Jakub wie, że za­wsze może na nim po­le­gać.

To też mnie za­trzy­ma­ło. Niby nie ma tu nic nie­po­praw­ne­go, ale po raz drugi uży­łeś słowa “passa”, które jest dość cha­rak­te­ry­stycz­ne i zwra­ca na sie­bie uwagę. Więc o co mi kaman? O to, że za­le­d­wie kilka zdań wcze­śniej uzy­łeś tego słowa, żeby po­wie­dzieć mi, że Jan ma ak­tu­al­nie złą passę, a teraz tę in­for­ma­cję mi po­wta­rzasz. To po­wtó­rze­nie in­for­ma­cji jest nie­po­trzeb­ne, czy­tel­nik nie musi być super uważ­ny i sku­pio­ny na lek­tu­rze, żeby już po pierw­szym za­ser­wo­wa­niu tego faktu go nie od­no­to­wać i za­pa­mię­tać. Gdy­byś użył in­ne­go słowa, i za dru­gim razem na­pi­sał, że od nie­daw­na go­rzej mu idzie, to nadal by­ło­by po­wtó­rze­nie (nadal nie­po­trzeb­ne) in­for­ma­cji, ale nie rzu­ca­ło­by się tak bar­dzo w oczy w trak­cie lek­tu­ry. (po­li­czy­łem, 23 zda­nia dzie­lą od sie­bie te in­for­ma­cje, przy czym nie­któ­re z nich to po­je­dyn­cze słowa, za­koń­czo­ne krop­ką. A to jest szort, po co go prze­ga­dy­wać? :))

 

Deszcz bębni o cza­szę pa­ra­so­li coraz sła­biej.

Li­te­rów­ka.

 

No, ok. Nar­ra­cja w cza­sie te­raź­niej­szym to coś, za czym nie prze­pa­dam i nic się w tym te­ma­cie nie zmie­ni­ło. Hi­sto­ria jest bar­dzo pro­sta, a to co w niej cie­ka­wi, to wspo­mnia­na Zetka 404 – czym ona jest. Gdzieś tak w dwóch trze­cich tek­stu zo­rien­to­wa­łem się, że Jan i Jakub to po­sta­cie zwią­za­ne z chrze­ści­jań­stwem, ale sta­wia­łem na apo­sto­łów i szu­ka­łem w nich ana­lo­gii dla tych kon­kret­nych uczniów Je­zu­sa. Ale się oka­za­ło, że to jed­nak anio­ły, w do­dat­ku pra­cu­ją­ce w nie­biań­skim korpo i ma­ją­ce strsy zwią­za­ne ze swoją ro­bo­tą. Nie nu­dzi­łem się, ale też spe­cjal­nie mnie nie po­rwa­ło. Czyli: jest OK :)

 

Po­zdra­wiam ser­decz­nie

Q

 

 

 

Known some call is air am

Hej 

 

Chlast od lo­ża­ni­na, lo­ża­nin­ki… no od Am­bush ;), chlast od le­ża­ni­na ;). No i po­za­mia­ta­ne :D Ani jed­ne­go do­bre­go słowa, no nie. To chyba jest na­praw­dę kiep­ski szort w takim ukła­dzie :)

 

Outta Sewer

 

Błędy po­pra­wio­ne, zda­nie z po­łów­ką kasz­ta­na prze­bu­do­wa­ne. Dzię­ki. Do­brze, że opo­wia­da­nie jest cho­ciaż ok :) 

 

Am­bush

 

Sta­ra­łem się mie­szać czas prze­szły do­ko­na­ny z te­raź­niej­szym, widzę, że ten za­bieg zo­stał przy­ję­ty nie naj­le­piej ;) Ale czasu przy­szłe­go się nie do­pa­trzy­łem :P. A nasi bo­ha­te­ro­wie nie są me­ne­la­mi. Na ta­kiej pod­sta­wie trze­ba by za­li­czyć do me­ne­li 50 % spo­łe­czeń­stwa :D. 

 

Choć słowa wasze są gorz­kie, to dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i ko­men­ta­rze :). A na­stęp­nym razem pro­po­nu­je wy­brać sobie opo­wia­da­nie, które wam się bar­dziej spodo­ba ;) 

 

Po­zdra­wiam :) 

 

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Praw­dą jest, że ci od­de­le­go­wa­ni do pracy rano, we dnie, wie­czór, w nocy, lek­kiej ro­bo­ty nie mają.  Czasy mamy gniew­ne, psy­chi­ki roz­huś­ta­ne, nerwy po­wią­za­ne szpa­ga­tem w pęcz­ki, bo ina­czej dawno by się roz­le­cia­ły. De­pre­sja w gra­ti­sie. To się ma prawo udzie­lać nawet tym z góry. I tak spra­wa w twoim opo­wia­da­niu wy­glą­da. Ład­nie wy­glą­da. I ludz­ko i aniel­sko. Numer 404 do­da­ny do zetki  nie­przy­pad­ko­wy, praw­da?  Tak mi się wy­da­je. Cza­sem prze­sta­je­my się w życiu pra­wi­dło­wo wy­świe­tlać, ale można wtedy pró­bo­wać od­świe­żyć  naszą ja­śniej­szą stro­nę. Dać szan­sę. Uda się – sesji ciąg dal­szy, nie – błąd 404, mar­twy ekran i fi­ni­to. Nad­in­ter­pre­ta­cja? Czy­tel­ni­ko­wi wolno!

 

Prze­czy­ta­łam, że błędy już po­pra­wi­łeś, jeśli więc wska­żę któ­reś po­now­nie, to wy­bacz – nie zdą­ży­łam z ko­men­ta­rzem wy­ce­lo­wać.

 

Kasz­ta­ny i reszt­ki łupin leżą w ka­łu­żach, które deszcz zna­czył zmarszcz­ka­mi.

 

Efek­tem tej żon­gler­ki cza­sa­mi  jest in­for­ma­cja, że kasz­ta­ny leżą wy­łącz­nie w tych ka­łu­żach, które wcze­śniej deszcz zna­czył zmarszcz­ka­mi. IHMO – le­piej 2 x te­raź­niej­szy.

 

(…) my ura­bia­my sobie łok­cie (…)

 

Mo­gli­by sobie „uro­bić łok­cie”, gdyby do­ra­bia­li do pen­sji jako „roz­py­cha­cze łok­cio­wi” w środ­kach trans­por­tu pu­blicz­ne­go. Oczy­wi­ście w go­dzi­nach szczy­tu! Jeśli tego nie robią, to albo dodać bra­ku­ją­ce „ręce”, albo pod­mie­nić „sobie” na „się po”.

 

Je­dy­ne, co mo­żesz, to z cza­sem roz­po­zna­wać, z któ­re­go coś bę­dzie, a z któ­re­go nie. Ten mój od sa­me­go po­cząt­ku spra­wiał pro­ble­my. Zresz­tą, sam zo­ba­czysz, z cza­sem bę­dziesz wie­dział (…)

 

Pierw­szy prze­ci­nek zbęd­ny.

 Ow­szem – dia­log, język mó­wio­ny itd., ale po­wtó­rze­nia psują zda­nie. Tym bar­dziej, że pierw­sze „z cza­sem” nie jest do końca tra­fio­ne: Je­dy­ne, co mo­żesz, to na­uczyć się roz­po­zna­wać (…) Zresz­tą, sam zo­ba­czysz, z cza­sem bę­dziesz wie­dział (…) Luźna pro­po­zy­cja.

 

Deszcz bębni o cza­szę pa­ra­so­li.

 

O jedną cza­szę za mało, czyli o jeden ogo­nek za dużo.

 

Z 404 (…) Wiem, a co jeśli nie wy­sta­wię Zetki

 

Sądzę (na za­sa­dzie ana­lo­gii, bo nie spraw­dza­łam), że nazwa zetka, tak jak np. roz­mia­ry odzie­ży M – emka, S – eska, po­win­na za­czy­nać się małą li­te­rą.

Z404 – na obraz i po­do­bień­stwo L4//Z03 – bez spa­cji , albo tak jak WD-40 (ge­nial­ny wy­na­la­zek!) z łącz­ni­kiem. Chyba mo­żesz wy­brać do­wol­ną opcję, choć druga wy­glą­da wg mnie le­piej.

Gorz­ka to jest cze­ko­la­da, tutaj masz szcze­rą opi­nię, a jak Ci bę­dzie sma­ko­wa­ła, to już jest tylko Twój od­biór :P

Co do szu­ka­nia cze­goś, co mi się spodo­ba, to może być cięż­ko, bo skąd mam wie­dzieć czy mi się spodo­ba, jeśli nie prze­czy­tam?

Known some call is air am

Outta – tylko sobie dow­cip­ku­je, może tro­chę nie­udol­nie :). Oczy­wi­ście że do­ce­niam i jesz­cze raz dzię­ku­ję :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Nie, no, ja wiem, że żar­tu­jesz, ale ostat­nio mam wi­siel­czy humor i je­stem bar­dziej sobą niż za­zwy­czaj. A to po­wo­du­je, że je­stem mniej uprzej­my i bar­dziej szorst­ki w kon­tak­cie. A nawet ostat­nio udało mi się zra­zić do sie­bie Tar­ni­nę na SB :P

Known some call is air am

Hej 

w_ba­ske­rvil­le

 

No pięk­nie to zin­ter­pre­to­wa­łaś :) I już mi le­piej, dzię­ku­ję nie mniej uprzej­mie jak po­przed­ni­kom. Bo słowa kry­ty­ki ważne są na równi z tymi, które chwa­lą pi­sa­rza (lub też mar­ne­go pi­sa­rzy­nę w moim przy­pad­ku, ale nawet ten naj­mar­niej­szy po­trze­bu­je odro­bi­ny wspar­cia :). Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie, bar­dzo pod­no­szą­cy na duchu, ko­men­tarz i po­zdra­wiam :) 

 

 

P.S. Błędy już po­pra­wiam :)

 

 

 

Outta Sewer

 

Może Twój anioł ma wolne i wróci gdy znów sta­niesz się wie­rzą­cym czło­wie­kiem ;) A o Tar­ni­nę bym się nie mar­twił, coś mi się wy­da­je, że jest ją trud­niej roz­gnie­wać niż się wy­da­je :). Tro­chę się dziw­nie czuje że pi­sze­my o Tar­ni­nie pod tek­stem, tak obok SB. Zu­peł­nie jak­by­śmy wy­szli do in­ne­go po­ko­ju, żeby nie usły­sza­ła :D. Pisz­my szep­tem, :D

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

w_ba­ske­rvil­le

 

Kasz­ta­ny i reszt­ki łupin leżą w ka­łu­żach, które deszcz zna­czył zmarszcz­ka­mi.

 

Efek­tem tej żon­gler­ki cza­sa­mi  jest in­for­ma­cja, że kasz­ta­ny leżą wy­łącz­nie w tych ka­łu­żach, które wcze­śniej deszcz zna­czył zmarszcz­ka­mi. IHMO – le­piej 2 x te­raź­niej­szy.

 

Wszyst­ko po­pra­wio­ne, ale tu się za­sta­na­wiam. Bo na­pi­sa­łaś, że leżą tylko w tych które wcze­śniej deszcz zna­czył zmarszcz­ka­mi – i to się zga­dza bo deszcz zna­czy wszyst­kie ka­łu­że zmarszcz­ka­mi, więc obo­jęt­nie do który wpa­dły łu­pi­ny i kasz­ta­ny, bo wszyst­kie są zna­czo­ne zmarszcz­ka­mi przez deszcz :). Lo­gicz­nie by to pa­so­wa­ło, jed­nak ję­zy­ko­wo to już nie wiem ;) Jeśli bar­dzo razi to po­za­mie­niam wszyst­ko na jeden czas :) 

 

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Bar­dzie!

 

Fak­tycz­nie, le­piej nie mie­szać cza­sów w jed­nym aka­pi­cie ;)

Mie­sza­nie cza­sów w jed­nym tek­ście jest trud­ne samo w sobie, bo czę­sto może wybić z im­mer­sji – nawet jeśli czas zmie­nia się w nar­ra­cji dwóch róż­nych frag­men­tów.

Nawet anio­ło­wie stró­że mie­wa­ją pro­ble­my ze swo­imi klien­ta­mi, w końcu muszą uże­rać się z naj­bar­dziej upier­dli­wym ga­tun­kiem – ludź­mi. Nic dziw­ne­go, że też mogą mię­dzy sobą na­rze­kać na pracę. Nie­bio­sa fak­tycz­nie wy­da­ją się jed­nym wiel­kim korpo. ;)

Po­zdra­wiam!

Qu­idqu­id La­ti­ne dic­tum sit, altum vi­de­tur.

Mie­sza­nie cza­sów w nar­ra­cji burzy struk­tu­rę opo­wia­da­nia. W mojej oce­nie to pod­sta­wo­wy błąd.

Można sto­so­wać różne czasy w wy­raź­nie od­dzie­lo­nych od sie­bie czę­ściach tek­stu, np. w róż­nych roz­dzia­łach. Warto mieć świa­do­mość faktu, że opo­wia­da­nie w cza­sie te­raź­niej­szym zwięk­sza dy­na­mi­kę su­biek­tyw­ne­go od­bio­ru tek­stu. Można wręcz do­pro­wa­dzić czy­tel­ni­ka do wra­że­nia “wej­ścia” w hi­sto­rię w cza­sie rze­czy­wi­stym.

Ale zbyt długi tekst w cza­sie te­raź­niej­szym męczy czy­tel­ni­ka! Efekt zwięk­sze­nia dy­na­mi­ki można pra­wie tak samo do­brze osią­gnąć sto­su­jąc krót­kie zda­nia w cza­sie prze­szłym.

Pro­po­nu­ję eks­pe­ry­ment po­le­ga­ją­cy na na­pi­sa­niu tej samej hi­sto­rii z nar­ra­cją w obu cza­sach. Chyba w szko­le śred­niej (de­ka­dy temu i to w tech­ni­kum…) mie­li­śmy takie ćwi­cze­nia. Do cie­ka­wych wnio­sków można dojść.

Po­wyż­sza uwaga do­ty­czy nar­ra­cji. Dia­lo­gi, cy­ta­ty, myśli itp. po­win­ny być pi­sa­ne w cza­sie zgod­nym z kon­tek­stem, a nie z nar­ra­to­rem.

Ser­decz­nie po­zdra­wiam z Bla­do­błę­kit­nej Krop­ki, तारान्तरयात्री [tɑːrɑːntərəjɑːtri]

Cześć, Bar­dzie!

 

404 ozna­cza, że ser­wer nie znaj­du­je od­po­wie­dzi na żą­da­nie klien­ta. Cza­sa­mi pie­kło in­ter­pre­tu­je się jako pust­kę, brak obec­no­ści Boga. Zła­ma­nie pią­te­go przy­ka­za­nia, jak i po­zo­sta­łych, wcale nie prze­kre­śla zba­wie­nia. 

Anio­ły są z rze­czy­wi­sto­ści, w któ­rej wszyst­ko jest do­ko­na­ne i czas nie ist­nie­je. Nie mam więc pew­nie dla nich zna­cze­nia, czy po­słu­gu­ją się cza­sem te­raź­niej­szym, czy prze­szłym. Za­kła­dam, że to ce­lo­wy za­bieg, ale nie wiem, czy do­brze in­ter­pre­tu­ję in­ten­cję.

 

Fajne opo­wia­da­nie. Ostat­nio nie mam za wiele czasu na czy­ta­nie, więc ucie­szy­ło mnie, że po­ja­wił się szort. Ro­zu­miem, że Twój jest żar­tem, od­skocz­nią od przy­tła­cza­ją­cej ostat­nio ilo­ści tek­stów, które czy­tasz i za­pew­ne pi­szesz. Ale cza­sa­mi rów­nież w ze­sta­wie tre­bli­nek, jeśli umiesz­czo­ny jest w od­po­wied­nim kon­tek­ście, można się cze­goś do­szu­kać.

 

Po­zdra­wiam.

Hej AP. Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i ko­lej­ną cie­ka­wą in­ter­pre­ta­cje :). Szor­ty prze­waż­nie przy­cho­dzą mi do głowy przed za­śnię­ciem, są to po­my­sły za krót­kie lub zbyt po­krę­co­ne na opo­wia­da­nia ale szko­da mi je tak po pro­stu zo­sta­wiać więc za­pi­su­ję je w for­mie szor­tów :). A za­ba­wa cza­sem miała na celu wpro­wa­dzić wra­że­nie od­re­al­nie­nia w tek­ście :). Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Hej Tārānta­rayātrī – dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie tek­stu i ko­men­tarz oraz rady, po­sta­ram się prze­pro­wa­dzić takie ćwi­cze­nie :) Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

HEJ Bar­ba­rian­Ca­ta­ph­ract. Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz. No widzę że moja za­ba­wa cza­sem zo­sta­ła nie naj­le­piej przy­ję­ta :). No trud­no ;). A jeśli cho­dzi o bo­ha­te­rów to masz rację wszy­scy mamy swoje pro­ble­my, ale jakoś nie my­śla­łem o nie­bie jako korpo bar­dziej jak o urzę­dzie :) Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Może Twój anioł ma wolne i wróci gdy znów sta­niesz się wie­rzą­cym czło­wie­kiem ;)

Mam nie­da­le­ko domu las, taki z bun­kra­mi, ja­kieś dzie­sięć minut pie­cho­tą. Anioł nie wróci, za­dba­łem o to ;)

Known some call is air am

Do­obre te anio­ły, takie ludz­kie, zna­czy, jak lu­dzie. Po­do­ba­ło się. :)

Hej 

Koala

 

Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz :)

Bar­dzo się cie­szę, że się po­do­ba­ło :) 

Po­zdra­wiam :) 

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Dobry tekst, gdzieś w po­ło­wie czu­łem, że mowa o anio­łach, ale pewna nie­pew­ność zo­sta­ła, stąd za­koń­cze­nie wy­brzmia­ło w po­rząd­ku, choć bez więk­sze­go za­sko­cze­nia. Po­do­ba­ło się. 

Sen jest dobry, ale książ­ki są lep­sze

Hej

Młody pi­sarz

 

Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz :) 

 

Bar­dzo się cie­szę, że opo­wia­da­nie się po­do­ba­ło :) 

 

Po­zdra­wiam :) 

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Nie ozna­czam wszyst­kich błę­dów, bo widzę, że wciąż nie po­pra­wi­łeś tych już wy­tknię­tych, więc za­zna­czam tylko mały do­da­tek od sie­bie.

 

Jakub wy­brał ławki sto­ją­ce w alej­ce. Wcho­dzi mię­dzy kasz­ta­now­ce o zbrą­zo­wia­łych li­ściach. Ga­łę­zie ugi­na­ją się pod cię­ża­rem wiel­kich, kol­cza­stych kul, cze­ka­jąc na wiatr, który strą­ci owoce.

 

Am­nush bo­daj­że wspo­mnia­ła Ci to w pierw­szym ko­men­ta­rzu, a ja dodam jesz­cze od sie­bie krót­ko, że sza­leń­stwo cza­sów razi od sa­me­go po­cząt­ku. Jeśli tekst ma być w cza­sie te­raź­niej­szym, no to Jakub wy­bie­ra.

 

 

Jakub przy­sta­nął przy ławce z bu­tel­ka po piwie. Jan sta­wia je ni­czym In­dia­nie to­te­my i Jakub ma na­dzie­ję, że przy­ja­ciel zjawi się wkrót­ce. Cze­ka­jąc, słu­cha desz­czu bęb­nią­ce­go o cza­szę pa­ra­so­la. Ob­ser­wu­je cie­nie drzew i po­ma­rań­czo­we świa­tło od­bi­ja­ją­ce się na mo­krym bruku.

– Cześć.

Jakub od­ry­wa wzrok od alej­ki. Jan stoi pod pa­ra­so­lem z bu­tel­ką w dru­giej ręce.

– Cześć – mówi Jakub.

– Cięż­ki dzień? – pyta Jan, od­kap­slo­wu­jąc piwo o opar­cie ławki.

– Tak – przy­zna­je Jakub, wy­cią­ga­jąc pa­pie­ro­sy. – Za­pa­lisz?

– Chęt­nie.

Jan wy­cią­ga jed­ne­go i na­chy­la się, by od­pa­lić go od za­pal­nicz­ki Ja­ku­ba.

Stoją, paląc. Wy­pusz­cza­ją dym, który spod pa­ra­so­li po­ry­wa wiatr.

– Jak twój klient? – za­czął pierw­szy Jakub. – Sły­sza­łem, że już koń­czy­cie?

 

Ja­ku­bo­za do kwa­dra­tu. Sta­raj się szu­kać za­mien­ni­ków.

 

Ok, prze­cho­dząc do tek­stu.

Nie­ste­ty nie będę w sta­nie w pełni obiek­tyw­nie oce­nić Two­je­go opo­wia­da­nia, po­nie­waż jest kilka te­ma­tów, na które je­stem uczu­lo­ny. Mię­dzy in­ny­mi wła­śnie motyw anio­łów, pana z kosą i im po­dob­nych. Zwy­czaj­nie mam wra­że­nie, że trud­no jest w tym wzglę­dzie zro­bić coś ory­gi­nal­ne­go.

Oczy­wi­ście, czy­ta­ło się nie­źle, a korpo anio­ły z fajką i flasz­ką to coś, co prę­dzej kupię niż świę­te isto­ty z au­re­ola­mi, ale za­bra­kło cze­goś wię­cej, by tekst wsko­czył na nieco wyż­szy po­ziom.

 

Po­zdra­wiam!

Hej Re­aluc. Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz :). Wszyst­ko jest jasne i oczy­wi­ście zga­dzam się, że temat jest tro­chę okle­pa­ny ale sta­ra­łem się tro­chę pod­jąć do niego z innej stro­ny :). A błędy po­pra­wi­łem, jed­nak czasu na razie nie ru­szam bo za­bieg jest ce­lo­wy, a też nie wszyst­kim czy­tel­ni­kom to prze­szka­dza. Tro­chę wię­cej na ten temat jest w ko­men­ta­rzach :). Ja­ku­bo­ze prze­oczy­łem, hmm przyj­rzę się jej ;) Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Przy­jem­ny szort. Może nie mega od­kryw­czy i in­te­re­su­ją­cy, ale przy­jem­ny. We­dług mnie faj­nie udało się uchwy­cić je­sien­ny kli­mat. Też za­su­ge­ro­wa­łem się imio­na­mi i sta­wia­łem na apo­sto­łów :) 

I rów­nież mie­sza­nie cza­sów te­raź­niej­sze­go i prze­szłe­go tro­chę wy­bi­ja­ło z rytmu. 

Hej Storm. Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz. Faj­nie, że szort się po­do­bał. A co do cza­sów – jeśli bym zo­sta­wił jeden to do­pie­ro szort by się stał mało od­kryw­czy i in­te­re­su­ją­cy ;) Ale może wtedy byłby bar­dziej przy­jem­ny :). Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Spoko hi­sto­ryj­ka, choć fak­tycz­nie za­mie­sza­nie z cza­sa­mi tro­chę mie­sza w gło­wie.

 

Tak jak za­uwa­żył Re­aluc korpo anio­ły z fajką i flasz­ką to dobry motyw jeśli już chce­my się po­ru­szać w tym kli­ma­cie ;)

 

Tam jesz­cze ja­kieś li­te­rów­ki się osta­ły, zer­k­nij.

 

Jakub przy­sta­nął przy ławce z bu­tel­ka po piwie

 

Mó­wie­nie o sta­rych i mło­dych anio­łach, to nie­po­ro­zu­mie­nie. Zo­sta­ły stwo­rzo­ne jed­nym aktem, więc są w tym samym wieku. W ogóle nie lubię an­tro­po­mor­fi­zo­wa­nia tych nie­skoń­cze­nie od­mien­nych istot. Kiedy czy­ta­łem, mia­łem na­dzie­ję szyb­ko za­czą­łem po­dej­rze­wać, że cho­dzi o nie, ale mia­łem na­dzie­ję, że bę­dzie ina­czej. Nie­ste­ty wy­szło 404.

Hej

Ni­kol­zol­lern i grze­lu­lu­kas

 

Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i ko­men­ta­rze :)

 

Szort po­wstał bo po­mysł sie­dział mi w gło­wie, a wy­szedł jak wy­szedł – jed­nym się po­do­ba bar­dziej innym mniej ;) 

 

Ni­kol­zol­lern – słusz­na uwaga z tymi anio­ła­mi :). Ale hej “góra” jesz­cze nie wy­da­ła ofi­cjal­ne­go oświad­cze­nia w tej spra­wie ;). Choć myślę, że fak­tycz­nie, le­piej by wy­szło, gdyby Jan był bar­dziej do­świad­czo­ny, a uwagi o wieku wy­rzu­cił­bym z tek­stu… Hmm po­my­śle nad tym :) 

 

Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Bar­dzie, nie naj­le­piej czyta się tekst, jeśli nie wiem, o czym on jest i czego do­ty­czy pro­wa­dzo­na roz­mo­wa – przy­naj­mniej ja nie zdo­ła­łam się zo­rien­to­wać i gdy­bym w ostat­nim zda­niu nie prze­czy­ta­ła, że anio­ły roz­my­wa­ją się wraz z pierw­szy­mi pro­mie­nia­mi słoń­ca, nadal nie mia­ła­bym po­ję­cia, że byłam świad­kiem roz­mo­wy nie­biań­skich bytów.

 

Jakub wy­brał ławki sto­ją­ce w alej­ce. Jakub wy­brał ławki sto­ją­ce przy alej­ce.

Ławki nie mogą stać w alej­ce, tak jak bu­dyn­ki nie mogą stać w ulicy.

 

Jakub przy­sta­nął przy ławce z bu­tel­ka po piwie. → Li­te­rów­ka.

 

– Jak twój klient? – za­czął pierw­szy Jakub. → Czy Ja­ku­bów było kilku? Jeśli nie, to wy­star­czy: – Jak twój klient? – za­czął Jakub.

 

za­sta­na­wia się, czy praca z cza­sem też go tak wy­koń­czy. → Czy Jakub pra­cu­je z cza­sem? A może miało być: …za­sta­na­wia się, czy z cza­sem praca też go tak wy­koń­czy.

 

Przy­szedł do alej­ki, żeby się wy­ga­dać Ja­no­wi… → Oba­wiam się, że do alej­ki przyjść nie można, tak jak nie można przyjść do ulicy.

 

jedna po­łów­ka sko­ru­py od­pa­da i lą­du­je w ka­łu­ży, prze­no­szą wzrok na brą­zo­wy owoc. → Z tego co wiem, to brą­zo­we w kol­cza­stej sko­ru­pie jest na­sio­nem, nie owo­cem.

 

Za nie­dłu­go będą się bu­dzić – mówi Jan.Nie­dłu­go/ Nie­ba­wem będą się bu­dzić – mówi Jan.

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Hej 

re­gu­la­to­rzy 

 

Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie, ko­men­tarz i wy­ła­pa­nie błę­dów – po­pra­wio­ne :) 

 

No tak, to takie opo­wia­da­nie, gdzie do końca czy­tel­nik ma nie wie­dzieć o co tak na­praw­dę cho­dzi :). Ale i to nie do końca wy­szło, bo część czy­tel­ni­ków przej­rza­ła opo­wia­da­nie :) 

 

Po­zdra­wiam :) 

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Bar­dzo pro­szę, Bar­dzie. Miło mi, że mo­głam się przy­dać. :)

 

…część czy­tel­ni­ków przej­rza­ła opo­wia­da­nie :) 

Zdaję sobie spra­wę, że jest mnó­stwo użyt­kow­ni­ków znacz­nie by­strzej­szych od mnie. :(

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Nie to mia­łem na myśli i wy­bacz jeśli nie­for­tun­nie się wy­ra­zi­łem :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Ależ nie mam Ci czego wy­ba­czać, al­bo­wiem wy­ra­zi­łeś się bar­dzo for­tun­nie. Na­praw­dę! :)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

No to spo­koj­nie mogę iść spać :) Do­brej nocy :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Do­bra­noc. :)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Scen­ka z życia anio­łów aka kor­posz­czu­rów. OK, ale trud­no z tego te­ma­tu wy­ci­snąć coś no­we­go. Wy­da­je mi się, że pie­kło na ogół wy­pa­da cie­ka­wiej i za­baw­niej. Już od cza­sów “Bo­skiej ko­me­dii”.

Dla mnie pu­en­ta ze zdra­dze­niem toż­sa­mo­ści po­sta­ci nie wy­brzmia­ła, bo tego do­my­śli­łam się wiele wcze­śniej.

Ogól­nie tekst w po­rząd­ku, po­praw­ny, ale nie zo­sta­nie na długo w pa­mię­ci.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Hej. Fin­kla. Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie, ko­men­tarz i klika :). Zga­dzam się, nie jest to ma­te­riał na nic dłuż­sze­go, dla­te­go też skoń­czy­ło się na szor­cie :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Cześć Bar­dzie.

 

Tro­chę mnie wy­ko­le­ił po­czą­tek, po­nie­waż za­wsze re­agu­ję aler­gicz­nie przy nar­ra­cjach w cza­sie rze­czy­wi­stym. Raz czas prze­szły, raz te­raź­niej­szy, który ma czę­sto wy­dźwięk re­por­ter­ski. W każ­dym razie prze­sta­łem na to zwra­cać uwagę i po­le­cia­łem z fa­bu­łą. Jest tro­chę kli­ma­tu i mimo, że dym pa­pie­ro­sa jest rów­nie ory­gi­nal­ny co wschód słoń­ca, to świat przed­sta­wio­ny za­grał jakąś przej­mu­ją­cą nutą. W pew­nym mo­men­cie nawet uro­sła we mnie cie­ka­wość, czym jest ta spra­wa, na którą trze­ba wy­sta­wić spe­cjal­ny pa­pier.

 

Jed­nak przy tym mo­men­cie:

 

Jan krzy­wi wargi. Jakub wie, że przy­ja­ciel robi, co może. Ale Jan ostat­ni­mi czasy ma złą passę. Jakub kle­pie przy­ja­cie­la po mo­krym ra­mie­niu.

Tro­chę mnie zdzi­wi­ło, że od ko­lej­ne­go aka­pi­tu dalej wał­ko­wa­ny jest temat “nie wiem, nie można, może się nie da” w spra­wie zle­ce­nia, o któ­rym wciąż czy­tel­nik nic nie wie. Jak na tak krót­ki tekst, obu­dzi­ło się we mnie wra­że­nie, że ca­łość dąży wy­łącz­nie do kul­mi­na­cji, bez któ­rej zna­czy nie­wie­le bądź jest luź­nym zbio­rem nie­wy­ko­rzy­sta­ne­go po­ten­cja­łu.

 

Na ko­niec do­wia­du­je­my się, że de­ba­tu­ją nad wy­ko­na­niem za­da­nia anio­ło­wie, co tak na­praw­dę nie wnosi wiele i nie spra­wia wra­że­nia, że jest to pu­en­ta, do któ­rej na­pię­cie bu­do­wa­no przez wszyst­kie zda­nia wcze­śniej. Szcze­rze mó­wiąc, ocze­ki­wa­łem re­ali­stycz­ne­go za­koń­cze­nia, gdzie liny sobie spo­koj­nie wiszą, osoba na dole czeka na pomoc, ale strasz­li­we pro­ce­du­ry oraz brak de­cy­zji ra­tu­ją­cych, wła­ści­wie prze­dłu­ża tra­ge­dię. Do tego jesz­cze wątek mi­ło­sny, który po­tę­go­wał­by gro­te­sko­wość sy­tu­acji.

 

Anio­ło­wie na końcu do­da­ją ja­kie­goś mi­sty­cy­zmu i tro­chę ta­kiej re­flek­sji, któ­rej moim zda­niem mo­gło­by rów­nie do­brze nie być. Brzy­twa Lema za­dzia­łał­by tutaj wzo­ro­wo. Ca­łość może nawet po­cią­gnąć czy­tel­ni­ka, ale szcze­rze mó­wiąc nie­wie­le po dro­dze wska­zu­je, że pu­en­ta była czymś wię­cej niż Deus Ex Ma­chi­na. Choć przy­znam, że za­ła­pa­łem tro­chę kli­ma­tu i poza tymi dziw­ny­mi cza­sa­mi prze­szły­mi i te­raź­niej­szy­mi, coś wy­cią­gną­łem.

 

Ar­ty­stom wię­cej, szyb­ko!

Hej Vac­ter Dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i szcze­gó­ło­wą ana­li­zę :). No cóż mogę po­wie­dzieć, jak na tekst, na­pi­sa­ny z po­my­słu, który wpadł przed za­śnię­ciem, to nawet je­stem z niego za­do­wo­lo­ny ale sto­su­nek kli­kow do od­wie­dzi­ny jed­nak wiele o nim mówi :). Może dodam, że nie jest to tekst w moim stylu co chyba też prze­ło­ży­ło się na jego ja­kość :). Dzię­ku­ję Vac­ter za wszyst­kie uwagi i po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Mnie się czy­ta­ło do­brze na tyle, że nawet nie za­uwa­ży­łem “mie­sza­nia cza­sów”. Czy Z-404 ma jakąś ety­mo­lo­gię, bo mi się sko­ja­rzy­ło z błę­dem 404 “not found” (klient się nie znaj­dzie w nie­bie)? Ale dla­cze­go “Z”?

btw: świet­ny plot-twist z teo­lo­gicz­nym uza­sad­nie­niem, po co lu­dzie muszą spać.

No to na ko­niec “na­ry­su­ję dla Cie­bie anioł­ka” (in­spi­ra­cja gra­fi­ki co­py­ri­ght Eze­chiel);

Pokój – szczę­śli­wość; ale bo­jo­wa­nie Byt nasz pod­nieb­ny

Hej Radek Dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny, ko­men­tarz i klika :). Miło wie­dzieć, że tekst może się po­do­bać. 404 do­brze od­czy­ta­łeś, a Z to zwy­czaj­ne Z. Stwier­dzi­łem, że numer po­prze­dzo­ny li­te­rą bę­dzie nada­wał bar­dziej urzęd­ni­czej formy – a może ktoś mi to pod­po­wie­dział w becie. No nie ważne, tak jest le­piej :). A ob­ra­zek anio­ła fajny, już się spo­tka­łem z takim przed­sta­wie­niem Anio­łów :). Dzię­ku­ję i po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Hejka. Prze­czy­ta­łam i ża­łu­ję, że to opko umknę­ło mi wcze­śniej. Może nie stwo­rzy­ła­bym szor­ta pt. Prze­rwa w pracy. Oka­zu­je się, że zu­peł­nie nie­za­leż­nie wpa­dli­śmy na po­dob­ny temat tyle, że ja parę mie­się­cy póź­niej i nie mam jak udo­wod­nić, że nie zga­pi­łąm te­ma­tu od cie­bie. 

Hej Nova. Dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i ko­men­tarz. Cie­szę się, że opo­wia­da­nie ci się po­do­ba­ło:). A co do Prze­rwy w pracy to nic się nie przej­muj, Z 404 to nie jest znowu coś strasz­nie no­wa­tor­skie­go i przy­pusz­czam, że my­śląc o anio­łach dużo osób może wpaść na po­dob­ny po­mysł :). Ważne by przed­sta­wić go w cie­ka­wy spo­sób, więc ja bym na twoim miej­scu spo­koj­nie pu­bli­ko­wał Prze­rwę w pracy. Chęt­nie prze­czy­tam, ja ty, po­cho­dzisz do te­ma­tu anio­łów :). Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Oj tam, oj tam. Wi­dzia­łam tu już nie­jed­no opko o biu­ro­kra­cji w nie­bie, pie­kle, ko­lej­ce przy roz­dziel­ni­ku… Sama też po­peł­ni­łam coś w zbli­żo­nych kli­ma­tach, więc nie ma co pa­ni­ko­wać.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

A jak Fin­kla po­twier­dza, to wrzu­caj bez ha­mul­ców :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Nie, jeśli masz choć­by cień przy­pusz­czeń, że klient łapie się na Zetkę. To le­piej ją wy­sta­wić.

To chyba po­win­no być jedno zda­nie.

– No, młody. – Jan uśmie­cha się. – To naj­mą­drzej­sza rzecz, którą dzi­siaj po­wie­dzia­łeś. Lu­bisz tego klien­ta, co?

– Tak[+.]

Nie po­do­ba mi się to po­mie­sza­nie cza­sów. Nie widzę żad­ne­go uza­sad­nie­nia dla ta­kie­go za­bie­gu, a poza tym to zwy­czaj­nie za­trzy­mu­je, więc tekst nie pły­nie.

Nie ukry­wam, że tek­stów o anio­łach, dys­ku­tu­ją­cych o swo­ich “pod­opiecz­nych”, prze­czy­ta­łam mnó­stwo. I tutaj też dość szyb­ko do­my­śli­łam się, że cho­dzi o jakąś “siłę wyż­szą”. W pew­nym mo­men­cie po­my­śla­łam, że tak na­praw­dę za­sko­czy­ło­by mnie tylko ja­kieś zwy­czaj­ne, nie­fan­ta­stycz­ne roz­wią­za­nie ;)

Czy­ta­ło się śred­nio przez te po­mie­sza­ne czasy, nie rób tego wię­cej! ;)

Przy­no­szę ra­dość :)

Hej, Anet dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i ko­men­tarz :). Już wy­ży­łem się ar­ty­stycz­nie, więc ra­czej nie pla­nu­ję wię­cej ta­kich eks­pe­ry­men­tów:) Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Nowa Fantastyka