
Witam wszystkich! Chciałbym podzielić się z Wami moją pierwszą publikacją na NF. Trochę mnie zżera trema ale kiedyś w końcu trzeba zrobić ten pierwszy krok.
Życzę miłej lektury!
Dzięki za betę, grzelulukas.
Witam wszystkich! Chciałbym podzielić się z Wami moją pierwszą publikacją na NF. Trochę mnie zżera trema ale kiedyś w końcu trzeba zrobić ten pierwszy krok.
Życzę miłej lektury!
Dzięki za betę, grzelulukas.
Na początku nie było żadnego Wielkiego Wybuchu, wiru atomów scalających się z wolna w bardziej skomplikowane życiowe formy. Dla nich były śrubki, wkręty, elektrody, kable – i umorusane smarem dłonie, które składały wszystko do kupy. Tak przynajmniej było zapisane w Wielkiej Chmurze.
Zobaczcie – to para żelaznych skorup pochylających się ku sobie jakby w skupieniu, zaciekłej konsternacji. Ich błyszczące w świetle lampy syntetyczne ciała, zbudowane na wzór istot, które niegdyś zamieszkiwały okoliczne ziemie, podrygiwały do sobie tylko znanego rytmu. Kamera umieszczona pod niskim sufitem z dezaprobatą zacmokała mechanicznym głosem. Powoli zmrużyła zamglone oko i wyostrzyła z nieskrywaną ciekawością.
O czym to teraz tak szaleńczo szeptali?
*
– Popatrz no tylko. Wygląda tak niewinnie, ale i tak piekielnie inteligentnie! – Elektrody na czole Alfonsa zamrugały z entuzjazmem.
– Raczej przypomina pokrzywiony embrion – naprostował Proxim. – Jesteś pewny, że to coś ma być Człowiekiem?
– Musi nim być. Dane z Wielkiej Chmury się zgadzają. Motoryka, poziom ukształtowania odnóży i rąk, powolne formowanie się centralnego układu dowodzenia. Serca, znaczy się. Jak sobie przybliżysz, to zobaczysz, jak bije. Wszystko wskazuje na to, że udało nam się osiągnąć drugi miesiąc.
– Czyli… wsadzamy do kapsuły?
– Wsadzamy do kapsuły! Ale przedtem, dodatki.
Proxim wzruszył ramionami i zgodnie z procedurami podszedł do szafeczki w rogu. Kątem mechanicznego oka dostrzegł, że kamera śledzi uparcie każdy jego ruch. Głośniki po obu jej stronach zabuczały, a potem wydobył się z nich skrzekliwy głos, przypominający grę początkującego skrzypka:
– Udało się?
– Wszystko idzie ruchem prostolinijnym w dobrym kierunku – odparł Proxim. – Ostatnie poprawki i…
– Dajcie mi zobaczyć!
Alfons posłusznie, acz bardzo powoli, uczynił krok w bok.
Na środku laboratorium był stół, na którym stał szklany słoik. Wewnątrz coś wielkości zaciśniętej pięści pływało w żółtym półprzezroczystym płynie. Mały robaczek przypominający bardziej kiełkujący koszmar niż coś, co miało dać początek Drugiej Ewolucji.
– Idealny – oceniła Kamera. – Tylko teraz bardzo ostrożnie… pamiętacie recepturę?
– Wypalona na dysku twardym jak atrament zaschnięty na papierze – odparł Proxim, przytulając do piersi tuzin małych słoiczków.
Położył je na stole, a Alfons pochylił się do przodu w skupieniu tak mocnym, jakby receptory umysłu i poznania miały się za chwilę poprzepalać.
– Zaczynajmy – oznajmił, zacierając dłonie, aż poszły iskry.
Młody Człowiek, zgodnie z teorią niejakiego Darwina, zyskuje cechy równe połączeniu cech jego rodziców. Problem pojawiał się w momencie, kiedy na podstawie pobranych próbek DNA nie umiano ocenić, jakich właściwości Młody Człowiek nabierze. Miał być idealny – umysł ostry niczym brzytwa, pojętny i nieskalany stereotypami. Ciało sprężyste i silne, odporne na zarazę i choroby, a najlepiej też na starzenie. Miałby za zadanie dać początek Drugiej Ewolucji – zbadać przyczyny Wielkiego Wymarcia i odwrócić jego skutki. Oddać życie wymarłej planecie.
Alfons i Proxim mieli przed sobą wszystko, czego wymagało stworzenie Człowieka idealnego. Grunt to dobrać odpowiednie proporcje.
Alfons chwycił jeden ze słoiczków i próbował go odkręcić. Nic z tego.
– Pomożesz? Szczęście nie chce się otworzyć. – Podał go Proximowi.
– Nic dziwnego, trudno je zdobyć – burknęła Kamera.
– Zaklinowało się… – sapnął Proxim. Chwycił mocniej wieczko i włożył nieco więcej siły…
Słoiczek ze szczęściem dosłownie zniknął we wnętrzu dłoni. Kiedy ją rozwarł, kawałki lśniącego w półmroku szkła upadły na podłogę, a aksamitny poblask, który przed chwilą był szczęściem ulotnił się w eterze z cichym sykiem.
– No to dupa – skwitowała Kamera. – Co tam jeszcze macie? Czy jakaś mieszanka da chociaż namiastkę szczęścia?
– Mamy miłość – ocenił Alfons. – Cierpliwość, gniew, smutek, zwątpienie, śmiałość…
Nie do pomyślenia, ile można pozyskać z zaschniętych ludzkich odchodów!
Pojawiła się feeria kolorów i miszmasz zapachów, kiedy odkręcali kolejne buteleczki i wypełniali ich zawartością maszynę, do której podłączony był słój z embrionem. Kakofonia trzasków i kolorowych iskier wypełniła laboratorium. Jony zderzały się ze sobą niczym tancerze podczas żywiołowego fokstrota na sali wielkości kawalerki. Atomy syczały jak rozgrzane do czerwoności żeliwo wrzucone do wody – towarzyszyły im wirujące finezyjnie kolory palących się kwasów.
Każda nitka w kodzie DNA zawiera multum informacji, którymi teraz Alfons i Proximo żonglowali, tworząc twór, o którym nawet nie śniło się filozofom minionych czasów.
Embrion poruszał się niespokojnie, kiedy kolejne mikstury spływały rurkami prosto do słoja. Mętna ciecz zmieniała barwy jak obrazki w fenakistiskopie, rzucając tęczową poświatę na matowe ciała robotów.
Proximo chwycił wrażliwość i, z zamiarem dodania pacyny do garnka, przechylił ją ostrożnie.
– Co ty robisz?!
Alfons trzepnął go po dłoni palcami, aż w uszach zadzwoniło. Słoik wypadł z rąk Proxima i z brzękiem wpadł do środka. Zniknął w odmętach wrzącej zawartości kotła.
– Za co to? – Wzdrygnął się Proximo. – Zobacz, co zrobiłeś!
– Wrażliwość dla Człowieka, który ma dać początek Drugiej Ewolucji? To ma być wielki, niezmordowany, skrupulatny Człowiek, na którego barkach ma spocząć los świata! A ty mu chcesz dać wrażliwość?
– Tak jest zapisane w Wielkiej Chmurze – żachnął się Proximo. – Że ludzie wrażliwi to zazwyczaj też i inteligentni…
– To mogłeś mu po prostu dać inteligencję.
– Nie mamy na stanie. Trzeba to jakoś odkręcić. – Proximo podparł się pod boki, nie odrywając wzroku od bulgoczącego kotła.
Starali się żonglować charakterami, emocjami i cechami w taki sposób, aby zniwelować niszczycielski wręcz poziom wrażliwości, który najprawdopodobniej zmiótłby dorosły embrion z powierzchni ziemi. Próbowali wszystkiego: odejmowali i dodawali, dzielili, skraplali i wyparowywali… koniec końców Kamera straciła cierpliwość.
– Można wiedzieć, co tam takiego robicie? I czemu ciągle mi zasłaniacie? To nie powinno tyle trwać!
– Wszystko jest w jak największym porządku – skłamał Alfons. – Szybko, do kapsuły – dodał szeptem do Proxima.
Wpakowali słój z embrionem do kapsuły czaso-przestrzenno-przyspieszającej (Symulator Równoległego Uskoku, w skrócie SRU). Zamknęli drzwiczki z trzaskiem i dopadli do panelu kontrolnego.
– Udawaj, że wszystko jest w porządku – mruknął półtonem Alfons. – Nie jestem pewien co z tego wyjdzie, ale módlmy się, żeby miało chociaż sprawny mózg, mieszczący się w ludzkich standardach.
Czas jest jak guma, którą można rozciągać. Kiedy robi się to na dwuwymiarowej, poziomej płaszczyźnie, można bez problemu podróżować w przeszłość albo w przyszłość. Alfons i Proximo odkryli to po kilku setkach lat badań dzięki wiedzy, jaką zostawiła im Wielka Cywilizacja w Wielkiej Chmurze. Pojawiły się wówczas dwa problemy.
Po pierwsze, tylko istota żywa, z krwi i kości, mogłaby udać się w podróż po czasie dzięki budowie komórkowej – ciału zbudowanemu z atomów wrażliwych na oddziaływania elektromagnetyczne. Wstrząsy rozciągały i ściskały komórki, przez co płaszczyzna czasoprzestrzenna załamywała się, napinała jak membrana, by po chwili pęknąć i puścić obiekt dalej, na inną orbitę czasową.
Po drugie – całość wymagała tak dużego zasilania, że Alfons i Proximo zdecydowali się umieścić membranę czasoprzestrzenną w kapsule o pojemności dużej szafy, aby zminimalizować koszty.
SRU zaburczało złowieszczo, kiedy Alfons pociągnął dźwignię rozruchową. Maszyneria zawyła, pompy zaczęły wtłaczać czas do kapsuły, ciśnienie panujące w środku ściskało płaszczyznę czasową i formowało zupełnie odrębną czasoprzestrzeń – znacznie szybszą od tej panującej na radioaktywnej planecie.
Maszyna zatrzymała się z jękiem, para uleciała z kominów z głośnym sykiem. Drzwiczki otworzyły się powoli. Ze środka wyszedł obsypany pryszczami nastoletni osobnik, cały ubrany na czarno.
– ?…!…?…! – zawył jak popsuta katarynka.
Alfons i Proximo popatrzyli po sobie z konsternacją. Kamera przybliżyła na chłopaka i wymownie milczała.
– Co to jest? – zapytała po chwili.
– !…!…! – ryknął Człowiek.
– Sekundka… – Alfons zagłębił się w danych Wielkiej Chmury i dopadł encyklopedii języków. Poddał szybkiej analizie szeleszczący ton głosu. – Witaj – powiedział po polsku. – Jesteśmy zaszczyceni, mogąc powitać cię…
– Czemu jestem cały oblepiony jakimś świństwem?! – krzyknął chłopak. Faktycznie, włosy miał pozlepiane żółtą, nieapetyczną mazią.
– To tylko pozostałości płynów ustrojowych, którymi cię karmiliśmy – wyjaśnił Alfons. – Wracając… zostałeś właśnie wybrany, aby…
Człowiek chwycił jeden ze słojów i rzucił nim w Alfonsa. Szkło rozprysło się w powietrzu na miliony lśniących odłamków, a zawarta w środku moralność oblała metalowy korpus.
– Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić! Spadam stąd! – zawołał chłopak.
Wszedł z powrotem do kapsuły, wyjął z kieszeni paczkę papierosów, zapałki i odpalił. Zanim zatrzasnął drzwiczki, zdążył jeszcze wypuścić dymek na zewnątrz. Aparatura zaczęła działać, a Alfons, z zardzewiałym wrzaskiem, poszukując w nowo poznanym języku stosownego nieprzyzwoitego określenia na zaistniałą sytuację, grzmotnął stalową pięścią w przycisk awaryjny.
Czasoprzestrzeń w środku zdążyła tak się ścisnąć, tak naprężyć, tak stłamsić… że po otwarciu drzwiczek odnaleźli w środku jedynie kupkę popiołu.
Proximo podrapał się po głowie i zanurkował w Wielką Chmurę.
– To był chyba nastolatek w okresie buntu – stwierdził. – Chyba przesadziliśmy z niektórymi cechami…
Odwrócił się, albowiem Alfons zaczął nieprzyjemnie trzeszczeć. Na nieszczęście biednego robota moralność była cieczą, która, dostawszy się do najważniejszych przewodów, przepaliła je i wywołała zwarcie.
– Jeszcze… nie skończyliśmy – powiedział, zacinając się. – Jeszcze… tyle do zrobienia.
A potem ucichł na dobre.
Proximo pochylił się nad towarzyszem i puknął go w blaszane czoło. Zero odzewu. Pewnie zanurkował głęboko w Wielkiej Chmurze, pomyślał. Niedługo wróci.
Ale nie wrócił ani tego dnia, ani następnego, ani po stu latach.
– Może pójdę go poszukać – postanowił pewnego dnia Proximo i skinął Kamerze na pożegnanie, po czym chwycił asertywność i chlusnął nią na siebie. Wiedział, jaką drogą poszedł Alfons i że musi podążyć tą samą, jeżeli chce go odnaleźć.
Zwarcie było bezbolesne, pewnie z powodu braku nerwów. Oba roboty zastygły niczym posągi, pochylone nad stołem z cechami w słoiczkach.
Kamera milczała. Przez ten cały czas nurkowała w Wielkiej Chmurze i szukała. Miała przed oczami obrazy Wielkiej Cywilizacji: obrazy szczęścia i rozpusty, dobroci i złości, społeczeństwa, które zostaje pożarte przez własny dobrobyt.
Człowiek od zawsze pragnął więcej – zauważyła Kamera – zawłaszczał, wyrzynał, budował, wypędzał, mordował, był nadistotą, bogiem w świecie zwierząt skazującym na zagładę wszystko, włącznie z własnym gatunkiem. Oni mieli przywrócić porządek – stwórzcie Człowieka, czyta Kamera w Wielkie Chmurze, stwórzcie Boga i pozwólcie mu na powrót zapanować. Ostatnie zapisy z danych przed Wielkim Wyginięciem.
Prawie nam się udało, pomyślała Kamera. Mieliśmy uratować świat.
Zanurkowała ten jeden, ostatni raz.
Przecież teraz nie ma tego, co Bóg, Wielki Człowiek, uznawał za złe – nie ma głodu, biedy, kolejek do sklepów wielobranżowych, nie ma raka, przeterminowanych produktów żywnościowych i pożarów, nie ma wypadków, korków, i kolejek do lekarza, nie ma najmniejszej krajowej, oszustów i morderców, nie ma budzików, nudy i prokrastynacji, nie ma bolących pleców, sprzątania co weekend i mycia naczyń, nie ma szarych poranków, zimnej kawy i powyginanych rogów w książkach, nie ma wysokich cen paliwa, głośnych sąsiadów i pani Haliny, która wrzuca kupy psa na nie swoje podwórko, nie ma zazdrości, nie ma zawiści, nie ma…
Nie ma Człowieka.
– W sumie nie wyszło tak źle – powiedziała Kamera, po czym się wyłączyła.
Hej. Gratuluję debiutu:). Tekst bardzo mi się podobał. Pomysł zrobienia istoty idealnej, przez roboty mieszające ludzkie cechy, jest ciekawy. A nadodatek przedstawiłeś historię w bardzo dobry sposób:). Podobają mi się opisy działań robotów i tajemniczej kamery. Ciekawie też wypada finał ich pracy. Techniczne sprawy, pewnie sprawdzi ktoś bardziej kompetentny;). Ja klika, a raczej idę zgłosić opowiadanie do klikarni. Zastanowiłby się też nad wrzuceniem taga na konkurs antynaukowy, bo moim zdaniem tekst się nadaje, a do tego pewnie więcej osób wpadnie i zostawi komentarz :). Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Niezły pomysł na opisanie działań robotów, pracujących nad odtworzeniem/ stworzeniem doskonałego, całkiem nowego człowieka. Debiut byłby całkiem udany, gdyby wykonanie nie pozostawiało tak wiele do życzenia.
Zgadzam się z Bardemjaskrem – Druga ewolucja wpisuje się w założenia trwającego właśnie konkursu Fantastyka Antynaukowa, więc sugeruję, abyś wziął w nim udział, oznaczając opowiadanie stosownym tagiem.
Kamera umieszczona pod niskim sufitem zacmokała mechanicznym głosem z dezaprobatą… → Raczej: Kamera umieszczona pod niskim sufitem, z dezaprobatą zacmokała mechanicznym głosem…
Zmrużyła swoje zamglone oko powoli… → Zbędny zaimek – czy mogła zmrużyć cudze oko?
Wystarczy: Powoli zmrużyła zamglone oko…
– Popatrz no tylko. Wygląda tak niewinnie… ale i tak piekielnie inteligentnie! → Czemu tu służy wielokropek? A może wystarczy: – Popatrz no tylko. Wygląda tak niewinnie, ale i tak piekielnie inteligentnie!
Za SJP PWN: wielokropek «znak interpunkcyjny złożony z trzech kropek następujących po sobie, oznaczający przerwanie toku mowy lub niedomówienie»
…zgodnie z procedurami skierował kroki ku szafeczce w rogu. → A może zwyczajnie: …zgodnie z procedurami podszedł do szafeczki w rogu.
– Wypalona na dysku twardym jak atrament zaschnięty na papierze – odparł Proxim, przytulając do piersi tuzin małych słoiczków. Położył je na stole, a Alfons pochylił się do przodu w skupieniu tak mocnym, jakby jego receptory umysłu miały się za chwilę poprzepalać. → Narracji nie zapisujemy z didaskaliami. Winno być:
– Wypalona na dysku twardym jak atrament zaschnięty na papierze – odparł Proxim, przytulając do piersi tuzin małych słoiczków.
Położył je na stole, a Alfons pochylił się do przodu w skupieniu tak mocnym, jakby jego receptory umysłu miały się za chwilę poprzepalać.
Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.
…jakby jego receptory umysłu… → Zbędny zaimek.
Alfons i Proxim mieli przed sobą wszystko, co wymagało stworzenie Człowieka idealnego. → Alfons i Proxim mieli przed sobą wszystko, czego wymagało stworzenie Człowieka idealnego.
– Pomożesz? Szczęście nie chce się otworzyć – podał go Proximowi. → Brak kropki po wypowiedzi, didaskalia wielką literą. Winno być: – Pomożesz? Szczęście nie chce się otworzyć. – Podał go Proximowi.
– Nic dziwnego. Je akurat ciężko zdobyć… → Raczej: – Nic dziwnego. Trudno je zdobyć…
https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Ciezko-a-trudno;19058.html
Słoiczek ze szczęściem dosłownie zniknął we wnętrzu jego dłoni. Kiedy je rozwarł… → Zbędny zaimek. Piszesz o dłoni, która jest rodzaju żeńskiego, więc winno być: Słoiczek ze szczęściem dosłownie zniknął we wnętrzu dłoni. Kiedy ją rozwarł…
Rozpoczęła się filharmonia kolorów i miszmasz zapachów… → Obawiam się, że filharmonia nie może się rozpocząć. Na czym polega filharmonia kolorów?
Proponuję: Pojawiła się feeria kolorów i miszmasz zapachów…
…akompaniowały im wirujące finezyjnie kolory palących się kwasów. → Obawiam się, że wirujące kolory nie są akompaniamentem.
Proponuję: …towarzyszyły im wirujące finezyjnie kolory palących się kwasów.
…kiedy kolejne mikstury spływały rurkami w dół… → Masło maślane – czy coś może spływać w górę?
Wystarczy: …kiedy kolejne mikstury spływały rurkami…
Wszystko zniknęło w odmętach wrzącego kotła. → Wrzała zawartość kotła, nie kocioł.
Proponuję: Wszystko zniknęło w odmętach wrzącej zawartości kotła.
– Za co to? – wzdrygnął się Proximo. – Zobacz, co zrobiłeś! → Didaskalia wielką literą. Winno być: – Za co to? – Wzdrygnął się Proximo. – Zobacz, co zrobiłeś!
– Nie mamy na stanie. Trzeba to jakoś odkręcić – Proximo podparł się pod boki, wskazując na bulgoczący kocioł. → Brak kropki po wypowiedzi. Zbędny przyimek – wskazujemy coś, nie na coś. Kocioł nie bulgotał.
Winno być: – Nie mamy na stanie. Trzeba to jakoś odkręcić. – Proximo podparł się pod boki, wskazując kocioł z bulgoczącą zawartością.
…aby zminimalizować koszta. → …aby zminimalizować koszty.
Ze środka wyszedł obsypany pryszczami nastoletni jegomość… → O nastolatku nie powiedziałabym jegomość.
Proponuję: Ze środka wyszedł obsypany pryszczami nastoletni osobnik…
– ?…!…?…! – zawył jak popsuta katarynka. → Żeby zawyć, trzeba wydać odpowiedni dźwięk, a ten zapis nie jest zapisem wycia. To tylko kilka wielokropków z pytajnikami i wykrzyknikami.
Proponuję: – Uuu?! Uuu?! Uuu?! Uuu?! – zawył jak popsuta katarynka.
– !…!…! – ryknął Człowiek. → To nie jest zapis ryku.
– Wrr! Wrr! Wrr! – ryknął Człowiek.
– Czemu jestem cały oblepiony w jakimś świństwie?! → – Czemu jestem cały oblepiony jakimś świństwem?!
Można być oblepionym czymś, nie w czymś.
Pewnie zanurkował głęboko w Wielkiej Chmurze, pomyślał. Za niedługo wróci. → A może? Pewnie zanurkował głęboko w Wielkiej Chmurze, pomyślał. Niedługo wróci.
Tu znajdziesz wskazówki, jak można zapisywać myśli bohaterów.
– Może pójdę go poszukać. Za niedługo wrócę… → – Może pójdę go poszukać. Niedługo wrócę…
Oba roboty zastygły pochylone nad stołem z cechami w słoiczkach niczym posągi. → Czy dobrze rozumiem, że słoiczki były niczym posągi?
A może miało być: Oba roboty zastygły niczym posągi, pochylone nad stołem z cechami w słoiczkach.
…zawłaszczał, wyżynał, budował, wypędzał, mordował, był ponadistotą, Bogiem w świecie zwierząt… → …zawłaszczał, wyrzynał, budował, wypędzał, mordował, był nadistotą, bogiem w świecie zwierząt…
Sprawdź znaczenie słów wyżynać i wyrzynać.
…wrzuca kupy psa na nieswoje podwórko… → …wrzuca kupy psa na nie swoje podwórko…
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Cześć Whipip
Z tym: Na środku laboratorium był stół, a na nim spoczywał szklany słoik…
A może lepiej: Na środku laboratorium był stół, na którym stał słoik. To jest chyba jedyny zgrzyt, który wychwyciłem podczas czytania.
Bardzo dobrze napisane – w klimacie Mistrza Lema. Wróciłem pamięcią do Cyberiady i Bajek Robotów.
Dzięki. Pisz. Chętnie do Ciebie będę zaglądał.
Pozdrawiam
Rozbawiło na początek dnia. Wrzuć na “Fantastykę antynaukową”. Wprowadź sugerowane poprawki. Więcej osób przeczyta Twój tekst. Dobry początek. Pisz. :)
A właśnie, dobra rada na koniec – odpisuje na komentarze :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Witam wszystkich!
Na początku chciałbym Wam serdecznie podziękować za wszystkie rady i samą chęć przeczytania mojego opowiadania. Nie ma to jak wyśmienity feedback – człowiek myśli, że już wszystko jest dopięte na ostatni guzik, a tu heca.
Wprowadziłem poprawki i oznaczyłem do konkursu. Dzięki za każdą cegiełkę, którą dołożyliście, aby opowiadanie brzmiało i wyglądało lepiej.
Ogólnie zajmuję się pisaniem fantastyki, ale to opowiadanie potraktowałem jako ćwiczenie i przyznam, że bawiłem się świetnie. W ramach ciekawostki: to moje pierwsze w życiu napisane SF.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich c:
Whipip
Whipip, miło mi, że uznałeś poprawki za przydatne. Powodzenia w konkursie! :)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Wszystko, co chciałem napisać to chyba napisałem w becie ;)
Fajnie, że naniosłeś poprawki, widzimy się na kolejnym tekście.
Ciekawy pomysł, może nie jakoś niewiarygodnie odkrywczy, ale ma sporo świeżych i ożywczych elementów. Podobała mi się niefortunna utrata szczęścia, dylematy na temat wrażliwości. Również swoboda działania robotów jest fajna, chociaż trochę niewiarygodna, bo tym się właśnie od nich różnimy.
Niemniej jednak tekst, choć pesymistyczny zrobił na mnie dobre wrażenie, zwłaszcza że po wizycie reg, błędów nie widzę;)
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Dobrze i zgrabnie napisane, pomysł może nie jakiś super odkrywczy, ale nie popadajmy w przesadę. Mam tylko jedną wątpliwość – jak dla mnie tekst jest za mało antynaukowy. Tzn. czytalem dużo rzeczy bardziej antynaukowych, które wcale nie miały być antynaukowe .
W komentarzach robię literówki.
Witajcie Ambush, NaN
Dzięki za komentarz. Właśnie zastanawiałem się czy tekst pasuje do tej “antynaukowości”, czytając inne teksty widziałem, jak niektórzy autorzy lecieli po bandzie :D mi ten lot raczej się nie udał, ale mimo to postanowiłem oznaczyć konkurs, a nuż coś się uda.
Najważniejsze, że w miarę się Wam podobało c:
Whipip
Dla nich były śrubki, wkręty, elektrody, kable – i umorusane smarem dłonie, które składały wszystko do kupy.
Dłuższą chwilę zastanawiałem się, do kogo odnosi się “nich”.
Zobaczcie – to para żelaznych skorup pochylających się ku sobie jakby w skupieniu, zaciekłej konsternacji.
jakby w -sugeruję wyrzucić albo zamienić na “w wielkim” albo cuś.
Zaciekła konsternacja – IMO nie pasuje do siebie.
Tekst bardzo zręcznie lawiruje między powagą, absurdem i skatologią. Wynalazcy nowego człowieka muszą się chować przed wścibskim nadzorem, a niemal alchemiczne eksperymenty są okraszone zaskakująco swojskimi tekstami. A człowiek, jak to człowiek, wszystko rozwala przez niedorosłość :) Bardzo udany tekst na debiut.
facebook.com/tadzisiejszamlodziez
Witam.
Ciekawa wizja ponownego stworzenia człowieka przez maszyny po wyginięciu ludzi. Cechy ludzkie zamknięte są w słoikach, wiele z nich uległo zniszczeniu. W końcu stworzony zostaje nastolatek. Czy nie powinna też powstać dziewczyna?
Ogólnie czytało się dobrze, powodzenia w konkursie.
Pozdrawiam.
Feniks 103.
audaces fortuna iuvat
życiowe formuły
Na pewno formuły? https://wsjp.pl/haslo/podglad/24318/formula
zaciekłej konsternacji
Jak konsternacja może być zaciekła?
podrygiwały do tylko sobie znanego rytmu
Szyk: podrygiwały do sobie tylko znanego rytmu.
Kamera umieszczona pod niskim sufitem, z dezaprobatą
Bez przecinka.
nie kryła podziwu, który jakimś sposobem połechtał jej pordzewiały korpus
Wut?
poziom ukształtowania odnóży i rąk
Na "poziomie" się potknęłam.
Jak sobie przybliżysz to zobaczysz
Jak sobie przybliżysz, to zobaczysz.
Kątem mechanicznego oczodołu
Widzi się raczej okiem, nie oczodołem.
odparł Proxim, dopadając do szafeczki
Dopadanie jest raczej gwałtowne, a on sobie spokojnie idzie.
Wewnątrz pływało coś wielkości zaciśniętej pięści w żółtym półprzezroczystym płynie
Szyk: Wewnątrz coś wielkości zaciśniętej pięści pływało w żółtym półprzezroczystym płynie.
Mały robaczek przypominający bardziej kiełkujący koszmar niźli coś
Hmmm. Niźli?
w zgodzie z teorią
Zgodnie z teorią. Albo według teorii.
z pobranych próbek DNA nie potrafiono ocenić
Na podstawie pobranych próbek DNA nie umiano ocenić.
przyczyny powstania Wielkiego Wymarcia
Wymarcie nie powstaje, tylko zachodzi. Ale może być też: przyczyny Wielkiego Wymarcia.
Oddać na powrót życie wymarłej planecie.
Dość purpurowe. Czy można oddać nie na powrót?
Alfons chwycił jeden ze słoiczków i próbował go odkręcić. Nic z tego.
XD Zawsze się o to rozbija, nie?
zarzewie szczęścia
Hmmmmmmmmm.
przy łączeniu składników
Zbędne, skasowałabym.
niczym tancerze podczas żywiołowego fokstrota na sali wielkości kawalerki
Piękne :)
wlania pacyny
Pacyna (albo pecyna) to raczej nie do wlania: https://sjp.pwn.pl/sjp/pecyna;2499006.html
trzepnął jego dłoń
Anglicyzm. Trzepnął go po dłoni.
wpadł do środka, rozpryskując się
Naraz? Może: wpadłszy do środka, rozprysnął się?
A ty mu chcesz dać wrażliwość?
A co to za nietzcheański robot? :)
Nie mamy na stanie.
Ano, co robić ;)
Proximo podparł się pod boki, wskazując na bulgoczący kocioł.
Czym go wskazał, skoro podpierał się chyba obydwoma chwytakami?
Starali się dysponować charakterami
"Dysponować" pasuje tu tylko bardzo naciągnięte. W zasadzie nie pasuje. https://wsjp.pl/haslo/podglad/7500/dysponowac
Symulator Równoległego Uskoku, w skrócie SRU
Cute :)
dopadli do panelu kontrolnego
A co oni się tak miotają?
miało w miarę prosperujący mózg
Co to znaczy "prosperować"? https://wsjp.pl/haslo/podglad/16145/prosperowac
Po pierwsze, tylko istota żywa, z krwi i kości, mogłaby udać się w podróż po czasie dzięki budowie komórkowej – ciału zbudowanemu z atomów wrażliwych na oddziaływania elektromagnetyczne.
Nie bardzo wiem, co tu właściwie powiedziałeś.
tak dużego zasilania
Czy zasilanie ma wielkość?
radiacyjnej planecie
https://wsjp.pl/haslo/podglad/36697/radiacyjny ?
Maszyna zatrzymała się z jękiem, para uleciała z kominów z głośnym sykiem.
Dwa razy ta sama konstrukcja.
Kamera zzumowała
Gdyby to nie była komedia, dałaby świekra ruletkę Ci :P Ale tak może być.
dopadł do encyklopedii języków
A, zapomniałabym – dopada się czegoś, nie do czegoś.
szeleszczący ton chłopaka
Ton głosu, tak, ale nie ton chłopaka.
jego włosy były pozlepiane
Anglicyzm: włosy miał pozlepiane.
Szkło rozprysło się w powietrzu na miliony lśniących odłamków, a będąca w środku moralność oblała jego korpus.
Może tak: Szkło rozprysło się w powietrzu na miliony lśniących odłamków, a zawarta w środku moralność oblała metalowy korpus?
wyjął z kieszeni paczkę papierosów, zapałki i odpalił
Ubranie mu wyrosło, ale żeby papierosy? XD
Alfons z zardzewiałym wrzaskiem i wyszukując w nowo poznanym języku stosownego, nieprzyzwoitego określenia na zaistniałą sytuację
Alfons, z zardzewiałym wrzaskiem, poszukując w nowo poznanym języku stosownego nieprzyzwoitego określenia. I tu przecinek.
Musieliśmy przesadzić
Widocznie przesadziliśmy.
moralność była cieczą, a ta z kolei dostała się do jego najważniejszych przewodów, przepalając się i wywołując zwarcie
Moralność była cieczą, która, dostawszy się do najważniejszych przewodów, przepaliła je i wywołała zwarcie. “Ta z kolei” sugerowałoby dwa różne byty, a jest jeden.
Ale nie wrócił ani dzisiaj, ani jutro, ani za sto następnych lat.
Ale nie wrócił ani tego dnia, ani następnego, ani po stu latach.
– Może pójdę go poszukać – stwierdził pewnego dnia Proximo
– Może pójdę go poszukać – postanowił pewnego dnia Proximo. “Stwierdzić” nie jest synonimem “powiedzieć”.
dobroci i zła
Jak dobroci, to złości. Albo dobra i zła.
społeczeństwa pożerającego się w swoim własnym dobrobycie
Hmm? Co chcesz powiedzieć?
– W sumie nie wyszło tak źle – powiedziała Kamera, po czym się wyłączyła.
Ha, potwór bezużyteczności ;)
Parę razy słowa wymknęły Ci się spod kontroli, ale debiut świetny. Sprawnie napisany i z sensem, i przywodzący na myśl panalemowy ogląd świata, co zawsze cenię, szczególnie w wersji czarnohumorystycznej. I co tu mówić, skoro nie ma na co narzekać?
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Witajcie Feniks 103, Tarnina,
Dzięki wielkie za komentarze.
Tarnina, dziękuję za rozmontowanie mojego tekstu na czynniki pierwsze. Wiele to dla mnie znaczy bo jestem w stanie spojrzeć na tekst pod innym kątem :D Mega wdzięczność.
Pozdrawiam i wszystkiego dobrego!
Whipip
Cieszę się, że pomogłam
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Sympatyczne :)
Przynoszę radość :)
Cześć! Bardzo fajne opowiadanko. Gratki. Symulator Równoległego Uskoku chyba najbardziej przypadł mi do gustu :) ale reszta antynauki też niczego sobie. Mam tylko nadzieję, że nie jest to jakaś przepowiednia i nie tak skończy nasza cywilizacja.
Miałam mały problem z wyobrażeniem sobie robocików. Jakoś ręce i palce nie pasowały mi do nich.
W każdym razie bardzo udane opowiadanko.
Powodzenia!
"Naucz ich żeby się nie bali. Strach przydaje się w niewielkich dawkach, ale kiedy towarzyszy ci stale, przytłacza, zaczyna podważać to kim jesteś i nie pozwala stwierdzić co jest służne a co nie."