- Opowiadanie: Whipip - Druga Ewolucja

Druga Ewolucja

Witam wszyst­kich! Chciał­bym po­dzie­lić się z Wami moją pierw­szą pu­bli­ka­cją na NF. Tro­chę mnie zżera trema ale kie­dyś w końcu trze­ba zro­bić ten pierw­szy krok. 

Życzę miłej lek­tu­ry! 

 

Dzię­ki za betę, grze­lu­lu­kas. 

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

Użytkownicy II, Ambush, GreasySmooth

Oceny

Druga Ewolucja

Na po­cząt­ku nie było żad­ne­go Wiel­kie­go Wy­bu­chu, wiru ato­mów sca­la­ją­cych się z wolna w bar­dziej skom­pli­ko­wa­ne ży­cio­we formy. Dla nich były śrub­ki, wkrę­ty, elek­tro­dy, kable – i umo­ru­sa­ne sma­rem dło­nie, które skła­da­ły wszyst­ko do kupy. Tak przy­naj­mniej było za­pi­sa­ne w Wiel­kiej Chmu­rze. 

Zo­bacz­cie – to para że­la­znych sko­rup po­chy­la­ją­cych się ku sobie jakby w sku­pie­niu, za­cie­kłej kon­ster­na­cji. Ich błysz­czą­ce w świe­tle lampy syn­te­tycz­ne ciała, zbu­do­wa­ne na wzór istot, które nie­gdyś za­miesz­ki­wa­ły oko­licz­ne zie­mie, po­dry­gi­wa­ły do sobie tylko zna­ne­go rytmu. Ka­me­ra umiesz­czo­na pod ni­skim su­fi­tem z dez­apro­ba­tą za­cmo­ka­ła me­cha­nicz­nym gło­sem. Po­wo­li zmru­ży­ła za­mglo­ne oko i wy­ostrzy­ła z nie­skry­wa­ną cie­ka­wo­ścią. 

O czym to teraz tak sza­leń­czo szep­ta­li? 

 

*

 

 – Po­patrz no tylko. Wy­glą­da tak nie­win­nie, ale i tak pie­kiel­nie in­te­li­gent­nie! – Elek­tro­dy na czole Al­fon­sa za­mru­ga­ły z en­tu­zja­zmem. 

 – Ra­czej przy­po­mi­na po­krzy­wio­ny em­brion – na­pro­sto­wał Pro­xim. – Je­steś pewny, że to coś ma być Czło­wie­kiem? 

 – Musi nim być. Dane z Wiel­kiej Chmu­ry się zga­dza­ją. Mo­to­ry­ka, po­ziom ukształ­to­wa­nia od­nó­ży i rąk, po­wol­ne for­mo­wa­nie się cen­tral­ne­go ukła­du do­wo­dze­nia. Serca, zna­czy się. Jak sobie przy­bli­żysz, to zo­ba­czysz, jak bije. Wszyst­ko wska­zu­je na to, że udało nam się osią­gnąć drugi mie­siąc. 

 – Czyli… wsa­dza­my do kap­su­ły?

 – Wsa­dza­my do kap­su­ły! Ale przed­tem, do­dat­ki.

Pro­xim wzru­szył ra­mio­na­mi i zgod­nie z pro­ce­du­ra­mi pod­szedł do sza­fecz­ki w rogu. Kątem me­cha­nicz­ne­go oka do­strzegł, że ka­me­ra śle­dzi upar­cie każdy jego ruch. Gło­śni­ki po obu jej stro­nach za­bu­cza­ły, a potem wy­do­był się z nich skrze­kli­wy głos, przy­po­mi­na­ją­cy grę po­cząt­ku­ją­ce­go skrzyp­ka:

– Udało się? 

– Wszyst­ko idzie ru­chem pro­sto­li­nij­nym w do­brym kie­run­ku – od­parł Pro­xim. – Ostat­nie po­praw­ki i…

– Daj­cie mi zo­ba­czyć!

Al­fons po­słusz­nie, acz bar­dzo po­wo­li, uczy­nił krok w bok. 

Na środ­ku la­bo­ra­to­rium był stół, na któ­rym stał szkla­ny słoik. We­wnątrz coś wiel­ko­ści za­ci­śnię­tej pię­ści pły­wa­ło w żół­tym pół­prze­zro­czy­stym pły­nie. Mały ro­ba­czek przy­po­mi­na­ją­cy bar­dziej kieł­ku­ją­cy kosz­mar niż coś, co miało dać po­czą­tek Dru­giej Ewo­lu­cji. 

– Ide­al­ny – oce­ni­ła Ka­me­ra. – Tylko teraz bar­dzo ostroż­nie… pa­mię­ta­cie re­cep­tu­rę? 

– Wy­pa­lo­na na dysku twar­dym jak atra­ment za­schnię­ty na pa­pie­rze – od­parł Pro­xim, przy­tu­la­jąc do pier­si tuzin ma­łych sło­icz­ków.

Po­ło­żył je na stole, a Al­fons po­chy­lił się do przo­du w sku­pie­niu tak moc­nym, jakby re­cep­to­ry umy­słu i po­zna­nia miały się za chwi­lę po­prze­pa­lać.

– Za­czy­naj­my – oznaj­mił, za­cie­ra­jąc dło­nie, aż po­szły iskry.

 Młody Czło­wiek, zgod­nie z teo­rią nie­ja­kie­go Dar­wi­na, zy­sku­je cechy równe po­łą­cze­niu cech jego ro­dzi­ców. Pro­blem po­ja­wiał się w mo­men­cie, kiedy na pod­sta­wie po­bra­nych pró­bek DNA nie umia­no oce­nić, ja­kich wła­ści­wo­ści Młody Czło­wiek na­bie­rze. Miał być ide­al­ny – umysł ostry ni­czym brzy­twa, po­jęt­ny i nie­ska­la­ny ste­reo­ty­pa­mi. Ciało sprę­ży­ste i silne, od­por­ne na za­ra­zę i cho­ro­by, a naj­le­piej też na sta­rze­nie. Miał­by za za­da­nie dać po­czą­tek Dru­giej Ewo­lu­cji – zba­dać przy­czy­ny Wiel­kie­go Wy­mar­cia i od­wró­cić jego skut­ki. Oddać życie wy­mar­łej pla­ne­cie.

 Al­fons i Pro­xim mieli przed sobą wszyst­ko, czego wy­ma­ga­ło stwo­rze­nie Czło­wie­ka ide­al­ne­go. Grunt to do­brać od­po­wied­nie pro­por­cje.

 Al­fons chwy­cił jeden ze sło­icz­ków i pró­bo­wał go od­krę­cić. Nic z tego.

– Po­mo­żesz? Szczę­ście nie chce się otwo­rzyć. – Podał go Pro­xi­mo­wi. 

– Nic dziw­ne­go, trud­no je zdo­być – burk­nę­ła Ka­me­ra. 

– Za­kli­no­wa­ło się… – sap­nął Pro­xim. Chwy­cił moc­niej wiecz­ko i wło­żył nieco wię­cej siły…

Sło­iczek ze szczę­ściem do­słow­nie znik­nął we wnę­trzu dłoni. Kiedy ją roz­warł, ka­wał­ki lśnią­ce­go w pół­mro­ku szkła upa­dły na pod­ło­gę, a ak­sa­mit­ny po­blask, który przed chwi­lą był szczę­ściem ulot­nił się w ete­rze z ci­chym sy­kiem.

– No to dupa – skwi­to­wa­ła Ka­me­ra. – Co tam jesz­cze macie? Czy jakaś mie­szan­ka da cho­ciaż na­miast­kę szczę­ścia?

– Mamy mi­łość – oce­nił Al­fons. – Cier­pli­wość, gniew, smu­tek, zwąt­pie­nie, śmia­łość… 

Nie do po­my­śle­nia, ile można po­zy­skać z za­schnię­tych ludz­kich od­cho­dów!

Po­ja­wi­ła się fe­eria ko­lo­rów i misz­masz za­pa­chów, kiedy od­krę­ca­li ko­lej­ne bu­te­lecz­ki i wy­peł­nia­li ich za­war­to­ścią ma­szy­nę, do któ­rej pod­łą­czo­ny był słój z em­brio­nem. Ka­ko­fo­nia trza­sków i ko­lo­ro­wych iskier wy­peł­ni­ła la­bo­ra­to­rium. Jony zde­rza­ły się ze sobą ni­czym tan­ce­rze pod­czas ży­wio­ło­we­go foks­tro­ta na sali wiel­ko­ści ka­wa­ler­ki. Atomy sy­cza­ły jak roz­grza­ne do czer­wo­no­ści że­li­wo wrzu­co­ne do wody – to­wa­rzy­szy­ły im wi­ru­ją­ce fi­ne­zyj­nie ko­lo­ry pa­lą­cych się kwa­sów. 

Każda nitka w ko­dzie DNA za­wie­ra mul­tum in­for­ma­cji, któ­ry­mi teraz Al­fons i Pro­xi­mo żon­glo­wa­li, two­rząc twór, o któ­rym nawet nie śniło się fi­lo­zo­fom mi­nio­nych cza­sów. 

Em­brion po­ru­szał się nie­spo­koj­nie, kiedy ko­lej­ne mik­stu­ry spły­wa­ły rur­ka­mi pro­sto do słoja. Mętna ciecz zmie­nia­ła barwy jak ob­raz­ki w fe­na­ki­sti­sko­pie, rzu­ca­jąc tę­czo­wą po­świa­tę na ma­to­we ciała ro­bo­tów.

Pro­xi­mo chwy­cił wraż­li­wość i, z za­mia­rem do­da­nia pa­cy­ny do garn­ka, prze­chy­lił ją ostroż­nie.

– Co ty ro­bisz?!

Al­fon­s trzep­nął go po dłoni pal­ca­mi, aż w uszach za­dzwo­ni­ło. Słoik wy­padł z rąk Pro­xi­ma i z brzę­kiem wpadł do środ­ka. Znik­nął w od­mę­tach wrzą­cej za­war­to­ści kotła. 

– Za co to? – Wzdry­gnął się Pro­xi­mo. – Zo­bacz, co zro­bi­łeś!

Wraż­li­wość dla Czło­wie­ka, który ma dać po­czą­tek Dru­giej Ewo­lu­cji? To ma być wiel­ki, nie­zmor­do­wa­ny, skru­pu­lat­ny Czło­wiek, na któ­re­go bar­kach ma spo­cząć los świa­ta! A ty mu chcesz dać wraż­li­wość?

– Tak jest za­pi­sa­ne w Wiel­kiej Chmu­rze – żach­nął się Pro­xi­mo. – Że lu­dzie wraż­li­wi to za­zwy­czaj też i in­te­li­gent­ni…

– To mo­głeś mu po pro­stu dać in­te­li­gen­cję

– Nie mamy na sta­nie. Trze­ba to jakoś od­krę­cić. – Pro­xi­mo pod­parł się pod boki, nie od­ry­wa­jąc wzro­ku od bul­go­czą­ce­go kotła.

Sta­ra­li się żon­glo­wać cha­rak­te­ra­mi, emo­cja­mi i ce­cha­mi w taki spo­sób, aby zni­we­lo­wać nisz­czy­ciel­ski wręcz po­ziom wraż­li­wo­ści, który naj­praw­do­po­dob­niej zmió­tł­by do­ro­sły em­brion z po­wierzch­ni ziemi. Pró­bo­wa­li wszyst­kie­go: odej­mo­wa­li i do­da­wa­li, dzie­li­li, skra­pla­li i wy­pa­ro­wy­wa­li… ko­niec koń­ców Ka­me­ra stra­ci­ła cier­pli­wość. 

– Można wie­dzieć, co tam ta­kie­go ro­bi­cie? I czemu cią­gle mi za­sła­nia­cie? To nie po­win­no tyle trwać! 

– Wszyst­ko jest w jak naj­więk­szym po­rząd­ku – skła­mał Al­fons. – Szyb­ko, do kap­su­ły – dodał szep­tem do Pro­xi­ma. 

Wpa­ko­wa­li słój z em­brio­nem do kap­su­ły cza­so-prze­strzen­no-przy­spie­sza­ją­cej (Sy­mu­la­tor Rów­no­le­głe­go Usko­ku, w skró­cie SRU). Za­mknę­li drzwicz­ki z trza­skiem i do­pa­dli do pa­ne­lu kon­tro­l­ne­go. 

– Uda­waj, że wszyst­ko jest w po­rząd­ku – mruk­nął pół­to­nem Al­fon­s. – Nie je­stem pe­wien co z tego wyj­dzie, ale mó­dl­my się, żeby miało cho­ciaż spraw­ny mózg, miesz­czą­cy się w ludz­kich stan­dar­dach. 

Czas jest jak guma, którą można roz­cią­gać. Kiedy robi się to na dwu­wy­mia­ro­wej, po­zio­mej płasz­czyź­nie, można bez pro­ble­mu po­dró­żo­wać w prze­szłość albo w przy­szłość. Al­fons i Pro­xi­mo od­kry­li to po kilku set­kach lat badań dzię­ki wie­dzy, jaką zo­sta­wi­ła im Wiel­ka Cy­wi­li­za­cja w Wiel­kiej Chmu­rze. Po­ja­wi­ły się wów­czas dwa pro­ble­my.

Po pierw­sze, tylko isto­ta żywa, z krwi i kości, mo­gła­by udać się w po­dróż po cza­sie dzię­ki bu­do­wie ko­mór­ko­wej – ciału zbu­do­wa­ne­mu z ato­mów wraż­li­wych na od­dzia­ły­wa­nia elek­tro­ma­gne­tycz­ne. Wstrzą­sy roz­cią­ga­ły i ści­ska­ły ko­mór­ki, przez co płasz­czy­zna cza­so­prze­strzen­na za­ła­my­wa­ła się, na­pi­na­ła jak mem­bra­na, by po chwi­li pęk­nąć i pu­ścić obiekt dalej, na inną or­bi­tę cza­so­wą. 

Po dru­gie – ca­łość wy­ma­ga­ła tak du­że­go za­si­la­nia, że Al­fons i Pro­xi­mo zde­cy­do­wa­li się umie­ścić mem­bra­nę cza­so­prze­strzen­ną w kap­su­le o po­jem­no­ści dużej szafy, aby zmi­ni­ma­li­zo­wać kosz­ty. 

SRU za­bur­cza­ło zło­wiesz­czo, kiedy Al­fons po­cią­gnął dźwi­gnię roz­ru­cho­wą. Ma­szy­ne­ria za­wy­ła, pompy za­czę­ły wtła­czać czas do kap­su­ły, ci­śnie­nie pa­nu­ją­ce w środ­ku ści­ska­ło płasz­czy­znę cza­so­wą i for­mo­wa­ło zu­peł­nie od­ręb­ną cza­so­prze­strzeń – znacz­nie szyb­szą od tej pa­nu­ją­cej na ra­dio­ak­tyw­nej pla­ne­cie.

Ma­szy­na za­trzy­ma­ła się z ję­kiem, para ule­cia­ła z ko­mi­nów z gło­śnym sy­kiem. Drzwicz­ki otwo­rzy­ły się po­wo­li. Ze środ­ka wy­szedł ob­sy­pa­ny prysz­cza­mi na­sto­let­ni osob­nik, cały ubra­ny na czar­no. 

– ?…!…?…! – zawył jak po­psu­ta ka­ta­ryn­ka. 

Al­fons i Pro­xi­mo po­pa­trzy­li po sobie z kon­ster­na­cją. Ka­me­ra przy­bli­ży­ła na chło­pa­ka i wy­mow­nie mil­cza­ła.

– Co to jest? – za­py­ta­ła po chwi­li.

– !…!…! – ryk­nął Czło­wiek.

– Se­kund­ka… – Al­fons za­głę­bił się w da­nych Wiel­kiej Chmu­ry i do­padł en­cy­klo­pe­dii ję­zy­ków. Pod­dał szyb­kiej ana­li­zie sze­lesz­czą­cy ton głosu. – Witaj – po­wie­dział po pol­sku. – Je­ste­śmy za­szczy­ce­ni, mogąc po­wi­tać cię…

– Czemu je­stem cały ob­le­pio­ny ja­kimś świń­stwem?! – krzyk­nął chło­pak. Fak­tycz­nie, włosy miał po­zle­pia­ne żółtą, nie­ape­tycz­ną mazią. 

– To tylko po­zo­sta­ło­ści pły­nów ustro­jo­wych, któ­ry­mi cię kar­mi­li­śmy – wy­ja­śnił Al­fons. – Wra­ca­jąc… zo­sta­łeś wła­śnie wy­bra­ny, aby… 

Czło­wiek chwy­cił jeden ze sło­jów i rzu­cił nim w Al­fon­sa. Szkło roz­pry­sło się w po­wie­trzu na mi­lio­ny lśnią­cych odłam­ków, a za­war­ta w środ­ku mo­ral­ność ob­la­ła me­ta­lo­wy kor­pus. 

– Nikt nie bę­dzie mi mówił, co mam robić! Spa­dam stąd! – za­wo­łał chło­pak.

Wszedł z po­wro­tem do kap­su­ły, wyjął z kie­sze­ni pacz­kę pa­pie­ro­sów, za­pał­ki i od­pa­lił. Zanim za­trza­snął drzwicz­ki, zdą­żył jesz­cze wy­pu­ścić dymek na ze­wnątrz. Apa­ra­tu­ra za­czę­ła dzia­łać, a Al­fons, z za­rdze­wia­łym wrza­skiem, po­szu­ku­jąc w nowo po­zna­nym ję­zy­ku sto­sow­ne­go nie­przy­zwo­ite­go okre­śle­nia na za­ist­nia­łą sy­tu­ację, grzmot­nął sta­lo­wą pię­ścią w przy­cisk awa­ryj­ny. 

Cza­so­prze­strzeń w środ­ku zdą­ży­ła tak się ści­snąć, tak na­prę­żyć, tak stłam­sić… że po otwar­ciu drzwi­czek od­na­leź­li w środ­ku je­dy­nie kupkę po­pio­łu. 

Pro­xi­mo po­dra­pał się po gło­wie i za­nur­ko­wał w Wiel­ką Chmu­rę. 

– To był chyba na­sto­la­tek w okre­sie buntu – stwier­dził. – Chyba prze­sa­dzi­li­śmy z nie­któ­ry­mi ce­cha­mi… 

Od­wró­cił się, al­bo­wiem Al­fons za­czął nie­przy­jem­nie trzesz­czeć. Na nie­szczę­ście bied­ne­go ro­bo­ta mo­ral­ność była cie­czą, która, do­staw­szy się do naj­waż­niej­szych prze­wo­dów, prze­pa­li­ła je i wy­wo­ła­ła zwar­cie. 

– Jesz­cze… nie skoń­czy­li­śmy – po­wie­dział, za­ci­na­jąc się. – Jesz­cze… tyle do zro­bie­nia. 

A potem ucichł na dobre.

Pro­xi­mo po­chy­lił się nad to­wa­rzy­szem i puk­nął go w bla­sza­ne czoło. Zero od­ze­wu. Pew­nie za­nur­ko­wał głę­bo­ko w Wiel­kiej Chmu­rze, po­my­ślał. Nie­dłu­go wróci. 

Ale nie wró­cił ani tego dnia, ani na­stęp­ne­go, ani po stu la­tach. 

– Może pójdę go po­szu­kać – po­sta­no­wił pew­ne­go dnia Pro­xi­mo i ski­nął Ka­me­rze na po­że­gna­nie, po czym chwy­cił aser­tyw­ność i chlu­snął nią na sie­bie. Wie­dział, jaką drogą po­szedł Al­fons i że musi po­dą­żyć tą samą, je­że­li chce go od­na­leźć. 

Zwar­cie było bez­bo­le­sne, pew­nie z po­wo­du braku ner­wów. Oba ro­bo­ty za­sty­gły ni­czym po­są­gi, po­chy­lo­ne nad sto­łem z ce­cha­mi w sło­icz­kach. 

Ka­me­ra mil­cza­ła. Przez ten cały czas nur­ko­wa­ła w Wiel­kiej Chmu­rze i szu­ka­ła. Miała przed ocza­mi ob­ra­zy Wiel­kiej Cy­wi­li­za­cji: ob­ra­zy szczę­ścia i roz­pu­sty, do­bro­ci i zło­ści, spo­łe­czeń­stwa, które zo­sta­je po­żar­te przez wła­sny do­bro­byt.

Czło­wiek od za­wsze pra­gnął wię­cej – za­uwa­ży­ła Ka­me­ra – za­własz­czał, wy­rzy­nał, bu­do­wał, wy­pę­dzał, mor­do­wał, był nad­isto­tą, bo­giem w świe­cie zwie­rząt ska­zu­ją­cym na za­gła­dę wszyst­ko, włącz­nie z wła­snym ga­tun­kiem. Oni mieli przy­wró­cić po­rzą­dek – stwórz­cie Czło­wie­ka, czyta Ka­me­ra w Wiel­kie Chmu­rze, stwórz­cie Boga i po­zwól­cie mu na po­wrót za­pa­no­wać. Ostat­nie za­pi­sy z da­nych przed Wiel­kim Wy­gi­nię­ciem. 

Pra­wie nam się udało, po­my­śla­ła Ka­me­ra. Mie­li­śmy ura­to­wać świat.

Za­nur­ko­wa­ła ten jeden, ostat­ni raz. 

Prze­cież teraz nie ma tego, co Bóg, Wiel­ki Czło­wiek, uzna­wał za złe – nie ma głodu, biedy, ko­le­jek do skle­pów wie­lo­bran­żo­wych, nie ma raka, prze­ter­mi­no­wa­nych pro­duk­tów żyw­no­ścio­wych i po­ża­rów, nie ma wy­pad­ków, kor­ków, i ko­le­jek do le­ka­rza, nie ma naj­mniej­szej kra­jo­wej, oszu­stów i mor­der­ców, nie ma bu­dzi­ków, nudy i pro­kra­sty­na­cji, nie ma bo­lą­cych ple­ców, sprzą­ta­nia co week­end i mycia na­czyń, nie ma sza­rych po­ran­ków, zim­nej kawy i po­wy­gi­na­nych rogów w książ­kach, nie ma wy­so­kich cen pa­li­wa, gło­śnych są­sia­dów i pani Ha­li­ny, która wrzu­ca kupy psa na nie ­swo­je po­dwór­ko, nie ma za­zdro­ści, nie ma za­wi­ści, nie ma… 

Nie ma Czło­wie­ka. 

– W sumie nie wy­szło tak źle – po­wie­dzia­ła Ka­me­ra, po czym się wy­łą­czy­ła. 

 

 

Koniec

Komentarze

Hej. Gra­tu­lu­ję de­biu­tu:). Tekst bar­dzo mi się po­do­bał. Po­mysł zro­bie­nia isto­ty ide­al­nej, przez ro­bo­ty mie­sza­ją­ce ludz­kie cechy, jest cie­ka­wy. A na­do­da­tek przed­sta­wi­łeś hi­sto­rię w bar­dzo dobry spo­sób:). Po­do­ba­ją mi się opisy dzia­łań ro­bo­tów i ta­jem­ni­czej ka­me­ry. Cie­ka­wie też wy­pa­da finał ich pracy. Tech­nicz­ne spra­wy, pew­nie spraw­dzi ktoś bar­dziej kom­pe­tent­ny;). Ja klika, a ra­czej idę zgło­sić opo­wia­da­nie do kli­kar­ni. Za­sta­no­wił­by się też nad wrzu­ce­niem taga na kon­kurs an­ty­nau­ko­wy, bo moim zda­niem tekst się na­da­je, a do tego pew­nie wię­cej osób wpad­nie i zo­sta­wi ko­men­tarz :). Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Nie­zły po­mysł na opi­sa­nie dzia­łań ro­bo­tów, pra­cu­ją­cych nad od­two­rze­niem/ stwo­rze­niem do­sko­na­łe­go, cał­kiem no­we­go czło­wie­ka. De­biut byłby cał­kiem udany, gdyby wy­ko­na­nie nie po­zo­sta­wia­ło tak wiele do ży­cze­nia.

Zga­dzam się z Bar­dem­ja­skrem – Druga ewo­lu­cja wpi­su­je się w za­ło­że­nia trwa­ją­ce­go wła­śnie kon­kur­su Fan­ta­sty­ka An­ty­nau­ko­wa, więc su­ge­ru­ję, abyś wziął w nim udział, ozna­cza­jąc opo­wia­da­nie sto­sow­nym ta­giem.

 

Ka­me­ra umiesz­czo­na pod ni­skim su­fi­tem za­cmo­ka­ła me­cha­nicz­nym gło­sem z dez­apro­ba­tą… → Ra­czej: Ka­me­ra umiesz­czo­na pod ni­skim su­fi­tem, z dez­apro­ba­tą za­cmo­ka­ła me­cha­nicz­nym gło­sem

 

Zmru­ży­ła swoje za­mglo­ne oko po­wo­li… → Zbęd­ny za­imek – czy mogła zmru­żyć cudze oko?  

Wy­star­czy: Po­wo­li zmru­ży­ła za­mglo­ne oko

 

– Po­patrz no tylko. Wy­glą­da tak nie­win­nie… ale i tak pie­kiel­nie in­te­li­gent­nie! → Czemu tu służy wie­lo­kro­pek? A może wy­star­czy: – Po­patrz no tylko. Wy­glą­da tak nie­win­nie, ale i tak pie­kiel­nie in­te­li­gent­nie!

Za SJP PWN: wie­lo­kro­pek «znak in­ter­punk­cyj­ny zło­żo­ny z trzech kro­pek na­stę­pu­ją­cych po sobie, ozna­cza­ją­cy prze­rwa­nie toku mowy lub nie­do­mó­wie­nie»

 

zgod­nie z pro­ce­du­ra­mi skie­ro­wał kroki ku sza­fecz­ce w rogu. → A może zwy­czaj­nie: …zgod­nie z pro­ce­du­ra­mi pod­szedł do sza­fecz­ki w rogu.

 

– Wy­pa­lo­na na dysku twar­dym jak atra­ment za­schnię­ty na pa­pie­rze – od­parł Pro­xim, przy­tu­la­jąc do pier­si tuzin ma­łych sło­icz­ków. Po­ło­żył je na stole, a Al­fons po­chy­lił się do przo­du w sku­pie­niu tak moc­nym, jakby jego re­cep­to­ry umy­słu miały się za chwi­lę po­prze­pa­lać. → Nar­ra­cji nie za­pi­su­je­my z di­da­ska­lia­mi. Winno być:

– Wy­pa­lo­na na dysku twar­dym jak atra­ment za­schnię­ty na pa­pie­rze – od­parł Pro­xim, przy­tu­la­jąc do pier­si tuzin ma­łych sło­icz­ków.

Po­ło­żył je na stole, a Al­fons po­chy­lił się do przo­du w sku­pie­niu tak moc­nym, jakby jego re­cep­to­ry umy­słu miały się za chwi­lę po­prze­pa­lać.

Tu znaj­dziesz wska­zów­ki, jak za­pi­sy­wać dia­lo­gi.

 

jakby jego re­cep­to­ry umy­słu… → Zbęd­ny za­imek.

 

Al­fons i Pro­xim mieli przed sobą wszyst­ko, co wy­ma­ga­ło stwo­rze­nie Czło­wie­ka ide­al­ne­go.Al­fons i Pro­xim mieli przed sobą wszyst­ko, czego wy­ma­ga­ło stwo­rze­nie Czło­wie­ka ide­al­ne­go.

 

– Po­mo­żesz? Szczę­ście nie chce się otwo­rzyć – podał go Pro­xi­mo­wi. → Brak krop­ki po wy­po­wie­dzi, di­da­ska­lia wiel­ką li­te­rą. Winno być: – Po­mo­żesz? Szczę­ście nie chce się otwo­rzyć. – Podał go Pro­xi­mo­wi

 

– Nic dziw­ne­go. Je aku­rat cięż­ko zdo­być… → Ra­czej: – Nic dziw­ne­go. Trud­no je zdo­być

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Ciezko-a-trudno;19058.html

 

Sło­iczek ze szczę­ściem do­słow­nie znik­nął we wnę­trzu jego dłoni. Kiedy je roz­warł… → Zbęd­ny za­imek. Pi­szesz o dłoni, która jest ro­dza­ju żeń­skie­go, więc winno być: Sło­iczek ze szczę­ściem do­słow­nie znik­nął we wnę­trzu dłoni. Kiedy roz­warł

 

Roz­po­czę­ła się fil­har­mo­nia ko­lo­rów i misz­masz za­pa­chów… → Oba­wiam się, że fil­har­mo­nia nie może się roz­po­cząć. Na czym po­le­ga fil­har­mo­nia ko­lo­rów?

Pro­po­nu­ję: Po­ja­wi­ła się fe­eria ko­lo­rów i misz­masz za­pa­chów

 

akom­pa­nio­wa­ły im wi­ru­ją­ce fi­ne­zyj­nie ko­lo­ry pa­lą­cych się kwa­sów. → Oba­wiam się, że wi­ru­ją­ce ko­lo­ry nie są akom­pa­nia­men­tem.

Pro­po­nu­ję: …to­wa­rzy­szy­ły im wi­ru­ją­ce fi­ne­zyj­nie ko­lo­ry pa­lą­cych się kwa­sów.

 

kiedy ko­lej­ne mik­stu­ry spły­wa­ły rur­ka­mi w dół… → Masło ma­śla­ne – czy coś może spły­wać w górę?

Wy­star­czy: …kiedy ko­lej­ne mik­stu­ry spły­wa­ły rur­ka­mi…

 

Wszyst­ko znik­nę­ło w od­mę­tach wrzą­ce­go kotła. → Wrza­ła za­war­tość kotła, nie ko­cioł.

Pro­po­nu­ję: Wszyst­ko znik­nę­ło w od­mę­tach wrzą­cej za­war­to­ści kotła

 

– Za co to? – wzdry­gnął się Pro­xi­mo. – Zo­bacz, co zro­bi­łeś! → Di­da­ska­lia wiel­ką li­te­rą. Winno być: – Za co to? – Wzdry­gnął się Pro­xi­mo. – Zo­bacz, co zro­bi­łeś!

 

– Nie mamy na sta­nie. Trze­ba to jakoś od­krę­cić – Pro­xi­mo pod­parł się pod boki, wska­zu­jąc na bul­go­czą­cy ko­cioł. → Brak krop­ki po wy­po­wie­dzi. Zbęd­ny przy­imek – wska­zu­je­my coś, nie na coś. Ko­cioł nie bul­go­tał.

Winno być: – Nie mamy na sta­nie. Trze­ba to jakoś od­krę­cić. – Pro­xi­mo pod­parł się pod boki, wska­zu­jąc ko­cioł z bul­go­czą­cą za­war­to­ścią.

 

aby zmi­ni­ma­li­zo­wać kosz­ta. → …aby zmi­ni­ma­li­zo­wać kosz­ty.

 

Ze środ­ka wy­szedł ob­sy­pa­ny prysz­cza­mi na­sto­let­ni je­go­mość… → O na­sto­lat­ku nie po­wie­dzia­ła­bym je­go­mość.

Pro­po­nu­ję: Ze środ­ka wy­szedł ob­sy­pa­ny prysz­cza­mi na­sto­let­ni osob­nik

 

– ?…!…?…! – zawył jak po­psu­ta ka­ta­ryn­ka. → Żeby zawyć, trze­ba wydać od­po­wied­ni dźwięk, a ten zapis nie jest za­pi­sem wycia. To tylko kilka wie­lo­krop­ków z py­taj­ni­ka­mi i wy­krzyk­ni­ka­mi.

Pro­po­nu­ję: – Uuu?! Uuu?! Uuu?! Uuu?! – zawył jak po­psu­ta ka­ta­ryn­ka.

 

– !…!…! – ryk­nął Czło­wiek. → To nie jest zapis ryku.

– Wrr! Wrr! Wrr! – ryk­nął Czło­wiek.

 

– Czemu je­stem cały ob­le­pio­ny w ja­kimś świń­stwie?!– Czemu je­stem cały ob­le­pio­ny ja­kimś świń­stwem?!

Można być ob­le­pio­nym czymś, nie w czymś.

 

Pew­nie za­nur­ko­wał głę­bo­ko w Wiel­kiej Chmu­rze, po­my­ślał. Za nie­dłu­go wróci. → A może? Pew­nie za­nur­ko­wał głę­bo­ko w Wiel­kiej Chmu­rze, po­my­ślał. Nie­dłu­go wróci

Tu znaj­dziesz wska­zów­ki, jak można za­pi­sy­wać myśli bo­ha­te­rów.

 

– Może pójdę go po­szu­kać. Za nie­dłu­go wrócę… → – Może pójdę go po­szu­kać. Nie­dłu­go wrócę

 

Oba ro­bo­ty za­sty­gły po­chy­lo­ne nad sto­łem z ce­cha­mi w sło­icz­kach ni­czym po­są­gi. → Czy do­brze ro­zu­miem, że sło­icz­ki były ni­czym po­są­gi?

A może miało być: Oba ro­bo­ty za­sty­gły ni­czym po­są­gi, po­chy­lo­ne nad sto­łem z ce­cha­mi w sło­icz­kach.

 

za­własz­czał, wy­ży­nał, bu­do­wał, wy­pę­dzał, mor­do­wał, był po­nadi­sto­tą, Bo­giem w świe­cie zwie­rząt… → …za­własz­czał, wy­rzy­nał, bu­do­wał, wy­pę­dzał, mor­do­wał, był ­nadi­sto­tą, bo­giem w świe­cie zwie­rząt…

Sprawdź zna­cze­nie słów wy­ży­naćwy­rzy­nać.

 

wrzu­ca kupy psa na nie­swo­je po­dwór­ko… → …wrzu­ca kupy psa na nie ­swo­je po­dwór­ko

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Cześć Whi­pip

Z tym: Na środ­ku la­bo­ra­to­rium był stół, a na nim spo­czy­wał szkla­ny słoik…

A może le­piej: Na środ­ku la­bo­ra­to­rium był stół, na któ­rym stał słoik. To jest chyba je­dy­ny zgrzyt, który wy­chwy­ci­łem pod­czas czy­ta­nia.

Bar­dzo do­brze na­pi­sa­ne – w kli­ma­cie Mi­strza Lema. Wró­ci­łem pa­mię­cią do Cy­be­ria­dy i Bajek Ro­bo­tów.

Dzię­ki. Pisz. Chęt­nie do Cie­bie będę za­glą­dał.

Po­zdra­wiam

Roz­ba­wi­ło na po­czą­tek dnia. Wrzuć na “Fan­ta­sty­kę an­ty­nau­ko­wą”. Wpro­wadź su­ge­ro­wa­ne po­praw­ki. Wię­cej osób prze­czy­ta Twój tekst. Dobry po­czą­tek. Pisz. :)

A wła­śnie, dobra rada na ko­niec – od­pi­su­je na ko­men­ta­rze :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Witam wszyst­kich!

Na po­cząt­ku chciał­bym Wam ser­decz­nie po­dzię­ko­wać za wszyst­kie rady i samą chęć prze­czy­ta­nia mo­je­go opo­wia­da­nia. Nie ma to jak wy­śmie­ni­ty fe­ed­back – czło­wiek myśli, że już wszyst­ko jest do­pię­te na ostat­ni guzik, a tu heca. 

Wpro­wa­dzi­łem po­praw­ki i ozna­czy­łem do kon­kur­su. Dzię­ki za każdą ce­gieł­kę, którą do­ło­ży­li­ście, aby opo­wia­da­nie brzmia­ło i wy­glą­da­ło le­piej. 

Ogól­nie zaj­mu­ję się pi­sa­niem fan­ta­sty­ki, ale to opo­wia­da­nie po­trak­to­wa­łem jako ćwi­cze­nie i przy­znam, że ba­wi­łem się świet­nie. W ra­mach cie­ka­wost­ki: to moje pierw­sze w życiu na­pi­sa­ne SF. 

Ser­decz­nie po­zdra­wiam wszyst­kich c: 

Whi­pip

Whi­pip, miło mi, że uzna­łeś po­praw­ki za przy­dat­ne. Po­wo­dze­nia w kon­kur­sie! :)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Wszyst­ko, co chcia­łem na­pi­sać to chyba na­pi­sa­łem w becie ;)

 

Faj­nie, że na­nio­słeś po­praw­ki, wi­dzi­my się na ko­lej­nym tek­ście. 

Cie­ka­wy po­mysł, może nie jakoś nie­wia­ry­god­nie od­kryw­czy, ale ma sporo świe­żych i ożyw­czych ele­men­tów. Po­do­ba­ła mi się nie­for­tun­na utra­ta szczę­ścia, dy­le­ma­ty na temat wraż­li­wo­ści. Rów­nież swo­bo­da dzia­ła­nia ro­bo­tów jest fajna, cho­ciaż tro­chę nie­wia­ry­god­na, bo tym się wła­śnie od nich róż­ni­my.

Nie­mniej jed­nak tekst, choć pe­sy­mi­stycz­ny zro­bił na mnie dobre wra­że­nie, zwłasz­cza że po wi­zy­cie reg, błę­dów nie widzę;)

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Do­brze i zgrab­nie na­pi­sa­ne, po­mysł może nie jakiś super od­kryw­czy, ale nie po­pa­daj­my w prze­sa­dę. Mam tylko jedną wąt­pli­wość – jak dla mnie tekst jest za mało an­ty­nau­ko­wy. Tzn. czy­ta­lem dużo rze­czy bar­dziej an­ty­nau­ko­wych, które wcale nie miały być an­ty­nau­ko­we wink.

W ko­men­ta­rzach robię li­te­rów­ki.

Wi­taj­cie Am­bush, NaN

Dzię­ki za ko­men­tarz. Wła­śnie za­sta­na­wia­łem się czy tekst pa­su­je do tej “an­ty­nau­ko­wo­ści”, czy­ta­jąc inne tek­sty wi­dzia­łem, jak nie­któ­rzy au­to­rzy le­cie­li po ban­dzie :D mi ten lot ra­czej się nie udał, ale mimo to po­sta­no­wi­łem ozna­czyć kon­kurs, a nuż coś się uda.

Naj­waż­niej­sze, że w miarę się Wam po­do­ba­ło c: 

Whi­pip

Dla nich były śrub­ki, wkrę­ty, elek­tro­dy, kable – i umo­ru­sa­ne sma­rem dło­nie, które skła­da­ły wszyst­ko do kupy.

Dłuż­szą chwi­lę za­sta­na­wia­łem się, do kogo od­no­si się “nich”.

Zo­bacz­cie – to para że­la­znych sko­rup po­chy­la­ją­cych się ku sobie jakby w sku­pie­niu, za­cie­kłej kon­ster­na­cji.

jakby w -su­ge­ru­ję wy­rzu­cić albo za­mie­nić na “w wiel­kim” albo cuś.

Za­cie­kła kon­ster­na­cja – IMO nie pa­su­je do sie­bie.

 

Tekst bar­dzo zręcz­nie la­wi­ru­je mię­dzy po­wa­gą, ab­sur­dem i ska­to­lo­gią. Wy­na­laz­cy no­we­go czło­wie­ka muszą się cho­wać przed wścib­skim nad­zo­rem, a nie­mal al­che­micz­ne eks­pe­ry­men­ty są okra­szo­ne za­ska­ku­ją­co swoj­ski­mi tek­sta­mi. A czło­wiek, jak to czło­wiek, wszyst­ko roz­wa­la przez nie­do­ro­słość :) Bar­dzo udany tekst na de­biut.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Witam.

Cie­ka­wa wizja po­now­ne­go stwo­rze­nia czło­wie­ka przez ma­szy­ny po wy­gi­nię­ciu ludzi. Cechy ludz­kie za­mknię­te są w sło­ikach, wiele z nich ule­gło znisz­cze­niu. W końcu stwo­rzo­ny zo­sta­je na­sto­la­tek. Czy nie po­win­na też po­wstać dziew­czy­na?

Ogól­nie czy­ta­ło się do­brze, po­wo­dze­nia w kon­kur­sie.

Po­zdra­wiam.

Fe­niks 103.

au­da­ces for­tu­na iuvat

 ży­cio­we for­mu­ły

Na pewno for­mu­ły? https://wsjp.pl/haslo/podglad/24318/formula

 za­cie­kłej kon­ster­na­cji

Jak kon­ster­na­cja może być za­cie­kła?

 po­dry­gi­wa­ły do tylko sobie zna­ne­go rytmu

Szyk: po­dry­gi­wa­ły do sobie tylko zna­ne­go rytmu.

 Ka­me­ra umiesz­czo­na pod ni­skim su­fi­tem, z dez­apro­ba­tą

Bez prze­cin­ka.

 nie kryła po­dzi­wu, który ja­kimś spo­so­bem po­łech­tał jej po­rdze­wia­ły kor­pus

Wut?

 po­ziom ukształ­to­wa­nia od­nó­ży i rąk

Na "po­zio­mie" się po­tknę­łam.

 Jak sobie przy­bli­żysz to zo­ba­czysz

Jak sobie przy­bli­żysz, to zo­ba­czysz.

 Kątem me­cha­nicz­ne­go oczo­do­łu

Widzi się ra­czej okiem, nie oczo­do­łem.

 od­parł Pro­xim, do­pa­da­jąc do sza­fecz­ki

Do­pa­da­nie jest ra­czej gwał­tow­ne, a on sobie spo­koj­nie idzie.

 We­wnątrz pły­wa­ło coś wiel­ko­ści za­ci­śnię­tej pię­ści w żół­tym pół­prze­zro­czy­stym pły­nie

Szyk: We­wnątrz coś wiel­ko­ści za­ci­śnię­tej pię­ści pły­wa­ło w żół­tym pół­prze­zro­czy­stym pły­nie.

 Mały ro­ba­czek przy­po­mi­na­ją­cy bar­dziej kieł­ku­ją­cy kosz­mar niźli coś

Hmmm. Niźli?

 w zgo­dzie z teo­rią

Zgod­nie z teo­rią. Albo we­dług teo­rii.

 z po­bra­nych pró­bek DNA nie po­tra­fio­no oce­nić

Na pod­sta­wie po­bra­nych pró­bek DNA nie umia­no oce­nić.

 przy­czy­ny po­wsta­nia Wiel­kie­go Wy­mar­cia

Wy­mar­cie nie po­wsta­je, tylko za­cho­dzi. Ale może być też: przy­czy­ny Wiel­kie­go Wy­mar­cia.

 Oddać na po­wrót życie wy­mar­łej pla­ne­cie.

Dość pur­pu­ro­we. Czy można oddać nie na po­wrót?

Al­fons chwy­cił jeden ze sło­icz­ków i pró­bo­wał go od­krę­cić. Nic z tego.

XD Za­wsze się o to roz­bi­ja, nie?

 za­rze­wie szczę­ścia

Hmmmmmmmmm.

 przy łą­cze­niu skład­ni­ków

Zbęd­ne, ska­so­wa­ła­bym.

ni­czym tan­ce­rze pod­czas ży­wio­ło­we­go foks­tro­ta na sali wiel­ko­ści ka­wa­ler­ki

Pięk­ne :)

 wla­nia pa­cy­ny

Pa­cy­na (albo pe­cy­na) to ra­czej nie do wla­nia: https://sjp.pwn.pl/sjp/pecyna;2499006.html

 trzep­nął jego dłoń

An­gli­cyzm. Trzep­nął go po dłoni.

 wpadł do środ­ka, roz­pry­sku­jąc się

Naraz? Może: wpadł­szy do środ­ka, roz­pry­snął się?

 A ty mu chcesz dać wraż­li­wość?

A co to za nie­tz­che­ań­ski robot? :)

 Nie mamy na sta­nie.

Ano, co robić ;)

 Pro­xi­mo pod­parł się pod boki, wska­zu­jąc na bul­go­czą­cy ko­cioł.

Czym go wska­zał, skoro pod­pie­rał się chyba oby­dwo­ma chwy­ta­ka­mi?

 Sta­ra­li się dys­po­no­wać cha­rak­te­ra­mi

"Dys­po­no­wać" pa­su­je tu tylko bar­dzo na­cią­gnię­te. W za­sa­dzie nie pa­su­je. https://wsjp.pl/haslo/podglad/7500/dysponowac

 Sy­mu­la­tor Rów­no­le­głe­go Usko­ku, w skró­cie SRU

Cute :)

 do­pa­dli do pa­ne­lu kon­tro­l­ne­go

A co oni się tak mio­ta­ją?

 miało w miarę pro­spe­ru­ją­cy mózg

Co to zna­czy "pro­spe­ro­wać"? https://wsjp.pl/haslo/podglad/16145/prosperowac

 Po pierw­sze, tylko isto­ta żywa, z krwi i kości, mo­gła­by udać się w po­dróż po cza­sie dzię­ki bu­do­wie ko­mór­ko­wej – ciału zbu­do­wa­ne­mu z ato­mów wraż­li­wych na od­dzia­ły­wa­nia elek­tro­ma­gne­tycz­ne.

Nie bar­dzo wiem, co tu wła­ści­wie po­wie­dzia­łeś.

 tak du­że­go za­si­la­nia

Czy za­si­la­nie ma wiel­kość?

 ra­dia­cyj­nej pla­ne­cie

https://wsjp.pl/haslo/podglad/36697/radiacyjny ?

 Ma­szy­na za­trzy­ma­ła się z ję­kiem, para ule­cia­ła z ko­mi­nów z gło­śnym sy­kiem.

Dwa razy ta sama kon­struk­cja.

 Ka­me­ra zzu­mo­wa­ła

Gdyby to nie była ko­me­dia, da­ła­by świe­kra ru­let­kę Ci :P Ale tak może być.

 do­padł do en­cy­klo­pe­dii ję­zy­ków

A, za­po­mnia­ła­bym – do­pa­da się cze­goś, nie do cze­goś.

 sze­lesz­czą­cy ton chło­pa­ka

Ton głosu, tak, ale nie ton chło­pa­ka.

 jego włosy były po­zle­pia­ne

An­gli­cyzm: włosy miał po­zle­pia­ne.

Szkło roz­pry­sło się w po­wie­trzu na mi­lio­ny lśnią­cych odłam­ków, a bę­dą­ca w środ­ku mo­ral­ność ob­la­ła jego kor­pus.

Może tak: Szkło roz­pry­sło się w po­wie­trzu na mi­lio­ny lśnią­cych odłam­ków, a za­war­ta w środ­ku mo­ral­ność ob­la­ła me­ta­lo­wy kor­pus?

 wyjął z kie­sze­ni pacz­kę pa­pie­ro­sów, za­pał­ki i od­pa­lił

Ubra­nie mu wy­ro­sło, ale żeby pa­pie­ro­sy? XD

 Al­fons z za­rdze­wia­łym wrza­skiem i wy­szu­ku­jąc w nowo po­zna­nym ję­zy­ku sto­sow­ne­go, nie­przy­zwo­ite­go okre­śle­nia na za­ist­nia­łą sy­tu­ację

Al­fons, z za­rdze­wia­łym wrza­skiem, po­szu­ku­jąc w nowo po­zna­nym ję­zy­ku sto­sow­ne­go nie­przy­zwo­ite­go okre­śle­nia. I tu prze­ci­nek.

 Mu­sie­li­śmy prze­sa­dzić

Wi­docz­nie prze­sa­dzi­li­śmy.

mo­ral­ność była cie­czą, a ta z kolei do­sta­ła się do jego naj­waż­niej­szych prze­wo­dów, prze­pa­la­jąc się i wy­wo­łu­jąc zwar­cie

 Mo­ral­ność była cie­czą, która, do­staw­szy się do naj­waż­niej­szych prze­wo­dów, prze­pa­li­ła je i wy­wo­ła­ła zwar­cie. “Ta z kolei” su­ge­ro­wa­ło­by dwa różne byty, a jest jeden.

 Ale nie wró­cił ani dzi­siaj, ani jutro, ani za sto na­stęp­nych lat.

Ale nie wró­cił ani tego dnia, ani na­stęp­ne­go, ani po stu la­tach.

 – Może pójdę go po­szu­kać – stwier­dził pew­ne­go dnia Pro­xi­mo

– Może pójdę go po­szu­kać – po­sta­no­wił pew­ne­go dnia Pro­xi­mo. “Stwier­dzić” nie jest sy­no­ni­mem “po­wie­dzieć”.

 do­bro­ci i zła

Jak do­bro­ci, to zło­ści. Albo dobra i zła.

 spo­łe­czeń­stwa po­że­ra­ją­ce­go się w swoim wła­snym do­bro­by­cie

Hmm? Co chcesz po­wie­dzieć?

 – W sumie nie wy­szło tak źle – po­wie­dzia­ła Ka­me­ra, po czym się wy­łą­czy­ła.

Ha, po­twór bez­u­ży­tecz­no­ści ;)

Parę razy słowa wy­mknę­ły Ci się spod kon­tro­li, ale de­biut świet­ny. Spraw­nie na­pi­sa­ny i z sen­sem, i przy­wo­dzą­cy na myśl pa­na­le­mo­wy ogląd świa­ta, co za­wsze cenię, szcze­gól­nie w wer­sji czar­no­hu­mo­ry­stycz­nej. I co tu mówić, skoro nie ma na co na­rze­kać? heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Wi­taj­cie Fe­niks 103, Tar­ni­na,

 

Dzię­ki wiel­kie za ko­men­ta­rze.

Tar­ni­na, dzię­ku­ję za roz­mon­to­wa­nie mo­je­go tek­stu na czyn­ni­ki pierw­sze. Wiele to dla mnie zna­czy bo je­stem w sta­nie spoj­rzeć na tekst pod innym kątem :D Mega wdzięcz­ność.

 

Po­zdra­wiam i wszyst­kie­go do­bre­go! 

Whi­pip

Cie­szę się, że po­mo­głam heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Sym­pa­tycz­ne :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Cześć! Bar­dzo fajne opo­wia­dan­ko. Grat­ki. Sy­mu­la­tor Rów­no­le­głe­go Usko­ku chyba naj­bar­dziej przy­padł mi do gustu :) ale resz­ta an­ty­nau­ki też ni­cze­go sobie. Mam tylko na­dzie­ję, że nie jest to jakaś prze­po­wied­nia i nie tak skoń­czy nasza cy­wi­li­za­cja.

Mia­łam mały pro­blem z wy­obra­że­niem sobie ro­bo­ci­ków. Jakoś ręce i palce nie pa­so­wa­ły mi do nich.

W każ­dym razie bar­dzo udane opo­wia­dan­ko.

Po­wo­dze­nia!

"Naucz ich żeby się nie bali. Strach przy­da­je się w nie­wiel­kich daw­kach, ale kiedy to­wa­rzy­szy ci stale, przy­tła­cza, za­czy­na pod­wa­żać to kim je­steś i nie po­zwa­la stwier­dzić co jest służ­ne a co nie."

Nowa Fantastyka