- Opowiadanie: Bardjaskier - Mechaniczna rozpacz

Mechaniczna rozpacz

Hej Dzię­ku­ję be­tu­ja­cym za pomoc i życzę miłej lek­tu­ry :)

 

Opo­wia­da­nie uczest­ni­czy w kon­kur­sie „Na kra­wę­dzi poj­mo­wa­nia” pro­jek­tu Za­po­mnia­ne Sny: https://www.zapomnianesny.pl

 

Jeśli po­do­ba Ci się ta ini­cja­ty­wa, roz­waż da­ro­wi­znę na sto­wa­rzy­sze­nie Mu­di­ta: https://stowarzyszeniemudita.pl, które po­ma­ga ro­dzi­nom osób z nie­peł­no­spraw­no­ścia­mi.

 

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Mechaniczna rozpacz

Ze­ga­ry mia­ro­wo od­li­cza­ły mi­nu­ty, gdy Zyg­fryd Fong prze­mie­rzał ko­ry­ta­rze, za­trzy­my­wa­ny je­dy­nie przez krzy­ki do­cho­dzą­ce z sy­pial­ni. Za­my­kał wtedy oczy i trwał tak, do chwi­li gdy znów można było usły­szeć ty­ka­nie. Po­łoż­na wy­szła i ru­szy­ła na po­szu­ki­wa­nia Fonga. Zna­la­zła go przy ga­bi­ne­cie, gdzie me­cha­ni­zmy wy­bit­ne­go na­ukow­ca cze­ka­ły na po­wrót ich stwo­rzy­cie­la. Prze­ka­za­ła krót­ką in­for­ma­cję. Jedno słowo. Naj­tra­gicz­niej­sze w całym życiu Zyg­fry­da. Po nim po­sia­dłość prze­szył jesz­cze wrzask. Już nie bólu, lecz bez­den­nej roz­pa­czy.

 

Zyg­fryd Fong nie opusz­czał pra­cow­ni, która stała się całym świa­tem na­ukow­ca. Służ­ba dbała o po­sia­dłość, tak jakby nic się nie wy­da­rzy­ło. Wpro­wa­dzo­no do­dat­ko­wą za­sa­dę – nikt nie ma wstę­pu do pra­cow­ni pana domu. Je­dze­nie, miskę z wodą oraz noc­nik zo­sta­wia­no przed drzwia­mi. Ran­kiem służ­ba znaj­do­wa­ła wy­ko­rzy­sta­ne na­czy­nia i pod­mie­nia­ła je na nowe. Były to je­dy­ne znaki życia, jakie dawał Fong. Ale nikt nie śmiał za­kłó­cić ta­kie­go stanu, mimo ogól­nej świa­do­mo­ści, że Zyg­fryd od­ciął się od świa­ta wraz z cia­ła­mi żony i dziec­ka.

Fong pa­trzył na odbi­cie znie­kształ­co­ne w okrą­głym słoju. We wnę­trzu, za­la­nym for­ma­li­ną, uno­si­ło się ma­leń­kie serce. Zyg­fryd po­ca­ło­wał szkla­ną po­wierzch­nię i pod­szedł do biur­ka, zo­sta­wia­jąc za sobą spre­pa­ro­wa­ne wnętrz­no­ści syna i żony. Po­chy­lił się nad nie­wiel­kim me­cha­ni­zmem. Był w kształ­cie i roz­mia­rach ku­rze­go jaja. Zyg­fryd roz­ło­żył urzą­dze­nie. Obie po­łów­ki wy­peł­nia­ły try­bi­ki na­pę­du oraz koła zę­ba­te. W pra­wej czę­ści znaj­do­wał się re­gu­la­tor chodu, a w lewej – sys­tem ba­lan­su; bra­ko­wa­ło je­dy­nie me­cha­ni­zmu na­krę­ca­nia. Fong pod­niósł go pę­se­tą i ostroż­nie umie­ścił w urzą­dze­niu. Na­stęp­nie zło­żył obie po­łów­ki i skrę­cił. Wy­cią­gnął z szu­fla­dy klu­czyk, nie więk­szy niż pa­zno­kieć, i wło­żył w otwór po­środ­ku na­pę­du. Prze­krę­cił do­kład­nie dwa­na­ście razy, nim na­po­tkał opór. Wy­cią­gnął klu­czyk. Cze­kał. Ciche brzę­cze­nie roz­le­gło się w pra­cow­ni. Zyg­fryd po­czuł na dłoni drże­nie me­cha­nicz­ne­go serca. Wstał od biur­ka i pod­szedł do ma­szy­ny wiel­ko­ści dzie­się­cio­let­nie­go chłop­ca. Robot zda­wał się być go­to­wy; bra­ko­wa­ło tylko na­pę­du, iskry, która tchnę­ła­by w niego życie. Zyg­fryd w owal­nym otwo­rze na pier­si ro­bo­ta umo­co­wał me­cha­nicz­ne serce i ob­ser­wo­wał, jak twór budzi się do życia.

 

Fong opu­ścił pra­cow­nię wraz z ro­bo­tem, kro­czą­cym nie­pew­nie u boku wy­na­laz­cy. Nikt w po­sia­dło­ści nie wie­dział, jak po­wi­nien za­re­ago­wać, gdy po­le­cił trak­to­wać twór jak człon­ka ro­dzi­ny i zwra­cać się do niego Daryl. Robot, choć mógł swo­bod­nie spa­ce­ro­wać, nie opusz­czał stwo­rzy­cie­la, ni­czym pi­sklę matkę.

Z cza­sem za­czął krą­żyć po domu, a gdy opa­no­wał otwie­ra­nie drzwi, można było go spo­tkać w naj­róż­niej­szych za­kąt­kach po­sia­dło­ści. Lubił sta­wać przy służ­bie, ob­ser­wu­jąc wy­ko­ny­wa­ne czyn­no­ści. Hu­ma­no­id zło­żo­ny z kabli, try­bi­ków i kół zę­ba­tych bu­dził nie­po­kój, w szcze­gól­no­ści gdy nie od­stę­po­wał na krok upa­trzo­nej osoby.

Zyg­fryd zro­bił ro­bo­to­wi skórę, jasne włosy oraz czar­ne, pa­cior­ko­wa­te oczy. Od tej chwi­li, Daryl co­dzien­nie miał być ubie­ra­ny i cze­sa­ny. Wtedy też lu­dzie za­czę­li od­cho­dzi­ć ze służ­by. Po mie­sią­cu zo­sta­ła jedna po­ko­jów­ka, ku­char­ka i za­rząd­ca, który teraz peł­nił też obo­wiąz­ki ogrod­ni­ka.

Daryl chło­nął świat za­chłan­nie, wciąż szu­ka­jąc no­wych do­świad­czeń. Pew­ne­go dnia chło­pak zna­lazł kotkę po­ko­jów­ki. Po­sta­no­wił spraw­dzić, czy na­da­je się do zje­dze­nia, reszt­ki zwie­rzę­cia zna­le­zio­no w kuch­ni. To był ostat­ni dzień słu­żą­cej w po­sia­dło­ści. Fong po­in­for­mo­wał syna, że nie musi jeść. Mimo to wciąż od­naj­dy­wa­no w domu nad­gry­zio­ne myszy i szczu­ry. Da­ry­la in­te­re­so­wa­ła kuch­nia i wszyst­kie zwią­za­ne z nią czyn­no­ści. Jed­ne­go po­po­łu­dnia wło­żył rękę do wrzą­cej zupy. Ku­char­ka po­uczy­ła go, że jest to nie­bez­piecz­ne i może zro­bić sobie krzyw­dę. Daryl spo­strzegł, że nie do­znał żad­nych ob­ra­żeń, więc spraw­dził dzia­ła­nie wrząt­ku, wpy­cha­jąc do garn­ka rękę ku­char­ki. Fonga było stać, by wy­pła­cić ko­bie­cie od­szko­do­wa­nie za utra­tę wła­dzy w koń­czy­nie i trzech pal­ców oraz za jej mil­cze­nie. Za­rząd­ca od­szedł razem z nią.

Czas spę­dza­ny wspól­nie z ojcem, Daryl ogra­ni­czył do nie­dziel­ne­go na­krę­ca­nia serca. Raz w ty­go­dniu przez dwa­na­ście ob­ro­tów klu­cza Fong mógł się cie­szyć bli­sko­ścią syna.

 

Zyg­fryd nie wi­dział Da­ry­la od sze­ściu dni. O tym, że wciąż prze­by­wa w po­sia­dło­ści, świad­czy­ły je­dy­nie plamy krwi po­zo­sta­wio­ne przez zwie­rzę­ta, na które po­lo­wał. Py­ta­ny – dla­cze­go je, choć nie musi, od­po­wia­dał – że lubi smak mięsa. Zyg­fryd zna­lazł syna w bi­blio­te­ce, za­mknął drzwi i usiadł w fo­te­lu. Ob­ser­wo­wał Da­ry­la le­żą­ce­go na dy­wa­nie, po­chło­nię­te­go lek­tu­rą Bi­blii. Syn, nie od­ry­wa­jąc pa­cior­ko­wych oczu od książ­ki, za­py­tał:

– Je­steś Bo­giem?

– Nie, je­stem czło­wie­kiem.

– Zatem po­sia­dasz duszę.

–  Mam taką na­dzie­ję – od­po­wie­dział Zyg­fryd.

 

Tej samej nocy, drzwi sy­pial­ni Fonga się otwar­ły. Daryl pod­szedł i wspiął się na łóżko. Pa­trzył na ojca. Dło­nią wy­ma­cał pierś, a gdy po­czuł ko­ła­ta­nie serca, uniósł nóż i wbił ostrze w mo­stek Zyg­fry­da. Nie spie­szył się. Ciął mię­śnie i łamał kości. Ro­ze­brał całą klat­kę pier­sio­wą, by spraw­dzić do­kład­nie wnę­trze Fonga. Ni­g­dzie nie zna­lazł duszy ani żad­nych oznak bo­sko­ści.

Przy­go­to­wał stół i sztuć­ce. Na­stęp­nie przy­niósł gar­nek z gu­la­szem. Nie spie­szył się, jadł i czy­tał roz­ko­szu­jąc się sma­kiem ojca. W prze­rwach roz­my­ślał o tym, kim jest. Pod­czas ko­la­cji Daryl po­czuł, że traci wła­dzę w koń­czy­nach. Spró­bo­wał wstać, nogi od­mó­wi­ły mu po­słu­szeń­stwa, i runął na pod­ło­gę.

 

Jim Fo­re­ster, bu­szo­wał po domu. Oj­ciec dał mu swo­bo­dę i po­pro­sił, by wy­brał dla sie­bie jeden z pokoi. Jim, prze­mie­rza­jąc ko­ry­ta­rze, za­glą­dał do po­miesz­czeń, eks­plo­ru­jąc nową po­sia­dłość. Do­tarł w końcu do pra­cow­ni Fonga. Obej­rzał puste słoje usta­wio­ne pod ścia­ną i dziw­ne urzą­dze­nia uło­żo­ne na pół­kach. Pod ścia­ną od­krył ro­bo­ta przy­kry­te­go sta­rym kocem. Ten zda­wał się być kom­plet­ny. Po­sia­dał skórę i jasne włosy.

Chło­pak szyb­ko zna­lazł na pier­si ro­bo­ta luźną skórę, a za nią me­cha­nizm uru­cha­mia­ją­cy. Przy­po­mniał sobie, że pierw­sze ro­bo­ty na­krę­ca­no. Za­brał się do po­szu­ki­wa­nia od­po­wied­nie­go na­rzę­dzia. Zna­lazł je w szu­fla­dzie sta­re­go biur­ka. Był to klu­czyk nie więk­szy niż pa­zno­kieć. Jim umie­ścił go w sercu ro­bo­ta i za­czął na­krę­cać. Mię­dzy ko­lej­ny­mi ob­ro­ta­mi, Jim za­sta­na­wiał się, jak wiele po­tra­fi tak wie­ko­wy robot. Gdy me­cha­nicz­ne serce za­czę­ło drżeć w pier­si, Jim za­uwa­żył błysk w pa­cior­ko­wa­tych oczach. Daryl pod­niósł głowę i spoj­rzał na chłop­ca. 

– Cześć, je­stem Jim, bę­dziesz moim ro­bo­tem. 

– Będę? 

– Tak – po­twier­dził Jim. – Skąd się tu wzią­łeś? 

– Nie wiem. 

– A wiesz, kto cię stwo­rzył? 

– Mój oj­ciec. 

– A, gdzie on teraz jest? 

Daryl zła­pał Jima za prze­gub dłoni i ści­snął tak sil­nie, że ma­leń­ki klu­czyk wy­padł spo­mię­dzy pal­ców chło­pa­ka. 

– To boli – za­łkał Jim. 

Daryl pod­niósł klu­czyk i wło­żył do kie­sze­ni. Na­stęp­nie zła­pał lewą dło­nią po­licz­ki Jima i po­wie­dział:

– Wszyst­ko, co się rusza i co żyje, wam bę­dzie na po­karm – cy­to­wał Daryl, coraz moc­niej za­ci­ska­jąc palce na twa­rzy Jima. – Jako zie­lo­ną ro­śli­nę od­da­łem wam wszyst­ko.

Koniec

Komentarze

Coś mi się opo­wia­da­nie wy­da­wa­ło za dłu­gie jak na 1000 słów i rze­czy­wi­ście jest ok. 1100, ale myślę, że spo­koj­nie mo­żesz zre­du­ko­wać bez szko­dy dla tek­stu.

Lubię motyw nie­okieł­zna­nej siły, która zo­sta­ła po­wo­ła­na do życia w do­brej wie­rze (albo z roz­pa­czy), co pro­wa­dzi do oczy­wi­stych tra­ge­dii. Skłon­ność do prze­mo­cy i sa­dy­zmu można było prze­wi­dzieć, ale już ta chęć zdo­by­wa­nia po­kar­mu, sy­ce­nia się, którą można od­czy­ty­wać sym­bo­licz­nie, nie była taka oczy­wi­sta. Ład­nie to pod­bi­łeś jesz­cze w ostat­niej sce­nie. 

Można by się zży­mać, że Daryl nie prze­wi­dział kon­se­kwen­cji za­mor­do­wa­nia swego ojca, ale gdyby od­su­nąć nieco lo­gi­kę i sku­pić się na tym sym­bo­li­zmie…  

Daryl chło­nął świat za­chłan­nie

To bym prze­for­mu­ło­wał.

 

Kli­kam i po­zdra­wiam!

Hej 

Adam_c4 

 

Dzię­ki za lek­tu­rę klika i zwró­ce­nie uwagi na za­sa­dy kon­kur­su. Byłem prze­ko­na­ny, że cho­dzi o znaki, eech, nawet po prze­czy­ta­niu Two­je­go ko­men­ta­rza i wia­do­mo­ści od Kro­ku­sa. Do­pie­ro Wilk mi ło­pa­to­lo­gicz­nie wy­tłu­ma­czył jakim je­stem głą­bem :D i, że li­mi­tem są słowa a nie znaki :D . 

Faj­nie, że opo­wia­da­nie się po­do­ba­ło mam na­dzie­ję, że w okro­jo­nej wer­sji bę­dzie nadal się po­do­bać :) 

 

Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Dobra opo­wia­da­nie jest już chyba do­sto­so­wa­ne do zasad kon­kur­su :) 

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Nie­ca­ły mie­siąc temu prze­sze­dłem się do kina na “Bied­ne isto­ty” i w trak­cie lek­tu­ry przy­szło mi na myśl sko­ja­rze­nie z tym fil­mem ;)

Po co było Fon­go­wi po­trzeb­ne serce syna, skoro i tak po­da­ro­wał ro­bo­to­wi me­cha­nicz­ne?

Ogól­nie czy­ta­ło się do­brze, szor­cik jest zaj­mu­ją­cy i cie­ka­wy. Motyw po­wo­ła­nia do życia isto­ty, która ko­niec koń­ców zwra­ca się prze­ciw­ko swo­je­mu stwo­rzy­cie­lo­wi, nie na­le­ży do naj­now­szych, ale tutaj za­pre­zen­to­wa­łeś go w cie­ka­wy spo­sób. Bar­dzo faj­nie wy­brzmie­wa po­cząt­ko­wa nie­zdar­ność ro­bo­ta, stop­nio­wo ro­dzą­ca się skłon­ność do prze­mo­cy (nie­uświa­do­mio­nej, ale jed­nak), a także fa­scy­na­cja fi­lo­zo­fią i jej opacz­ne poj­mo­wa­nie. Do­brze wy­pa­da też wątek sa­me­go na­ukow­ca, który robi to co robi po­wo­do­wa­ny roz­pa­czą, a potem stop­nio­wo opusz­cza­ją go wszy­scy, prze­ra­że­ni wy­na­laz­kiem. 

Jest sa­tys­fak­cja, jest rów­nież klik bi­blio­tecz­ny.

 

Po­ni­żej może nie błędy, ale bar­dziej nie­zgrab­no­ści/moje su­ge­stie, które po­zwo­lą też za­osz­czę­dzić tro­chę wy­ra­zów ;P

 

Ale nikt nie śmiał za­kłó­cić ta­kie­go stanu, mimo ogól­nej świa­do­mo­ści, że Zyg­fryd od­ciął się od świa­ta wraz z żoną i dziec­kiem.

Po co ta druga część zda­nia? To wszyst­ko można wy­wnio­sko­wać z tek­stu, a poza tym Zy­gryd nie od­ciął się od świa­ta razem z żoną i dziec­kiem, bo żona i dziec­ko “od­cię­li się” w spo­sób przy­mu­so­wy, bez udzia­łu wła­snej woli :P Ja bym to wy­kre­ślił.

 

Fong pa­trzył na obi­cie znie­kształ­co­ne w okrą­głym słoju.

Obi­cie we­dług sjp to ma­te­riał po­kry­wa­ją­cy coś, np. fotel. Czy nie cho­dzi­ło o od­bi­cie?

 

Po­chy­lił się nad nie­wiel­kim me­cha­ni­zmem. Był w kształ­cie i roz­mia­rach ku­rze­go jaja.

Jakoś nie­zgrab­nie mi to brzmi. A może Po­chy­lił się nad nie­wiel­kim me­cha­ni­zmem, o kształ­cie i roz­mia­rach ku­rze­go jaja.

 

Jak gdyby na­uko­wiec i jego naj­now­sze dzie­ło to­wa­rzy­szy­ły w życiu po­sia­dło­ści od za­wsze.

A może byli obec­ni w życiu po­sia­dło­ści od za­wsze?

 

Był to klu­czyk nie więk­szy niż pa­zno­kieć. Jim umie­ścił go w sercu ro­bo­ta i za­czął na­krę­cać. Mię­dzy ko­lej­ny­mi ob­ro­ta­mi ma­leń­kie­go klu­czy­ka, nim jesz­cze do­szedł do licz­by do­sko­na­łej, a w pa­cior­ko­wa­tych oczach roz­bły­sła pierw­sza iskra życia, Jim za­sta­na­wiał się, jak wiele po­tra­fi tak wie­ko­wy robot.

Wy­ka­so­wał­bym te ko­lej­ne ob­ro­ty ma­leń­kie­go klu­czy­ka. Po­wta­rzasz nie­ja­ko to, co już jest w po­przed­nim zda­niu, tra­cisz znaki/wy­ra­zy, a zda­nie i bez tego czło­nu już jest dłu­gie ;P

 

Po­zdra­wiam!

O nie, już po do­da­niu ko­men­ta­rza zo­ba­czy­łem, że tekst zmniej­szył ob­ję­tość o 1/3, chyba muszę czy­tać jesz­cze raz :P

Wy­bacz Amon­Ra za­mie­sza­nie, jak już pi­sa­łem je­stem głą­bem i źle od­czy­ta­łem wa­run­ki kon­kur­su. Nie­mniej dzię­ku­ję za lek­tu­rę i ko­men­tarz, mam na­dzie­ję, że krót­sza wer­sja rów­nież bę­dzie się po­do­bać :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

jak już pi­sa­łem je­stem głą­bem

Za­bra­niam wy­po­wia­da­nia się o sobie w tak nie­ład­ny spo­sób.

Po po­now­nej lek­tu­rze stwier­dzam, że mimo ubyt­ku zna­ków, opo­wia­da­nie nie stra­ci­ło na tre­ści, swój pierw­szy ko­men­tarz pod­trzy­mu­ję, po­dob­nie jak po­le­caj­kę do bi­blio­te­ki ;)

Po­zdro!

:) Bar­dzo się cie­szę i już nie będę sto­so­wał wobec sie­bie wa­rzyw­nych po­rów­nań :) Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Bar­dzie, je­stem pod wra­że­niem.

Prze­czy­ta­łem jak do tej pory kilka Two­ich tek­stów i ten uwa­żam za naj­lep­szy.

I wcale nie za spra­wą fa­bu­ły, choć może odro­bi­nę rów­nież.

No bo w za­sa­dzie, w ogól­nym roz­ra­chun­ku, ba­zu­jesz na mo­ty­wach mocno wy­eks­plo­ato­wa­nych. Robot, w któ­re­go tknię­to życie, i który ob­ra­ca się prze­ciw swemu twór­cy. Ale mam to gdzieś, że po­wie­lasz pewne sche­ma­ty. 

Dla­cze­go?

Bo po pro­stu do­brze to na­pi­sa­łeś i ład­nie po­łą­czy­łeś wszyst­kie wątki. Na­praw­dę z dużą przy­jem­no­ścią czy­ta­łem o ko­lej­nych ma­sa­krach, któ­rych do­pusz­czał się Daryl, jak­kol­wiek nie­smacz­nie to brzmi. A to przez to, że stwo­rzy­łeś od­po­wied­ni kli­mat. I wrzu­ci­łeś garść emo­cji, które spo­wo­do­wa­ły, że to nie jest tylko pusta opo­wieść o ży­ją­cym an­dro­idzie, ale też o ludz­kich dy­le­ma­tach i dra­ma­tach.

Piszę pew­nie ogól­ni­ka­mi, ale koń­cząc: po­do­ba­ło się.

Po­zdra­wiam!

Zyg­fryd Fong nie opusz­czał pra­cow­ni, która stała się całym świa­tem na­ukow­ca.

To zda­nie mniej mi się po­do­ba, chyba na­ukow­ca jest zbęd­ne.

 

Za to sza­lo­ny na­uko­wiec wy­szedł Ci pełną gębą. W krót­kim opo­wia­da­niu udało Ci się za­wrzeć wpro­wa­dze­nie do hi­sto­rii, ta­jem­ni­cę i sporo grozy.

 

Wy­ry­wa­nie serca okrop­ne!;)

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Hej

 

Na­ga­da­li­śmy się na becie więc bę­dzie krót­ko. Tekst mi się po­do­bał. Fran­ken­ste­in w me­cha­nicz­nej od­sło­nie. Tekst dosyć tra­gicz­ny, zmie­rza­ją­cy w lekki hor­ror i to też mi się po­do­ba­ło, że wy­na­laz­ca sobie wy­ma­rzył syna a stwo­rzył w sumie jakąś okrut­ną isto­tę.

Scena z je­dze­niem ojca mocna ale pa­su­ją­ca.

 

Kli­kam i wy­sy­łam do bi­blio­te­ki :)

Po­zdra­wiam :)

Hej Re­aluc, Am­bush, Edward – dzię­ku­ję za kliki, prze­czy­ta­nie i ko­men­ta­rze :). Miło wie­dzieć, że robi się po­stę­py w pi­sa­niu i tylko szko­da, że nie mie­li­ście oka­zji prze­czy­tać peł­nej wer­sji:). Edward jesz­cze raz dzię­ku­ję za betę, to że tekst zo­stał tak do­brze przy­ję­ty to też Twoja za­słu­ga i GRZE­LU­LU­KAS :). Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Wtedy też lu­dzie za­czę­li od­cho­dzili ze służ­by.

Prze­czy­ta­łem. Po­wo­dze­nia. :)

Dzię­ki misiu i dzię­ku­ję za wy­la­pa­nie ba­bo­la :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Witaj Bar­dzie!

 

W za­sa­dzie mógł­bym sko­pio­wać ko­men­tarz Re­alu­ca, po­nie­waż od­czu­cia mam toż­sa­me. Tekst jest opar­ty na utar­tych sche­ma­tach, ale nie­sa­mo­wi­cie kli­ma­tycz­ny i bar­dzo do­brze na­pi­sa­ny. Pod wzglę­dem ję­zy­ko­wym mi­ni­mal­ny zgrzyt (ale po­waż­nie, mi­ni­mal­ny) mia­łem z na­gro­ma­dze­niem “Zyg­fry­dów” w pierw­szych dwóch aka­pi­tach. 

 

 

W fi­na­ło­wej sce­nie, gdy Jim od­naj­du­je De­ry­la, aż chcia­łem krzyk­nąć do ekra­nu, żeby na­tych­miast ucie­kał :P To w za­sa­dzie do­sko­na­le ob­ra­zu­je jak mocno wcią­gną­łem się w hi­sto­rię, a prze­cież zna­ków (wy­ra­zów) było cał­kiem nie­wie­le :)

 

Bi­blio­te­ka za­słu­żo­na w 100% :)

 

Po­zdra­wiam i życzę po­wo­dze­nia w kon­kur­sie!

Jak opi­sał mnie pe­wien zacny Bard: "Szysz­ko­wy Czem­pion Nie­skoń­czo­no­ści – lord lata, im­pe­ra­tor szor­tów, naj­wspa­nial­sza por­ta­lo­wa Szy­szu­nia"

Ale żeby Da­ryl-ro­bot tak mocno wziął sobie do me­cha­nicz­ne­go serca za­cy­to­wa­ne wer­se­ty! Oka­zu­je się, że ro­bo­tom na­le­ży sta­ran­niej do­bie­rać lek­tu­ry. ;)

Bar­dzie, nie­zwy­kle po­do­ba mi się opo­wia­da­nie, czy­ta­ło się je świet­nie i tylko ża­łu­ję, że nie od­wie­dzę kli­kar­ni, ale cie­szę się, że Me­cha­nicz­na roz­pacz jest już w Bi­blio­te­ce. :D

 

Fong pa­trzył na obi­cie znie­kształ­co­ne w okrą­głym słoju. → Nie ro­zu­miem zda­nia – serce za­la­no for­ma­li­ną i na pewno nie biło. Na czym po­le­ga­ło obi­cie znie­kształ­ce­nia znaj­du­ją­ce­go się w słoju?

 

Daryl ogra­ni­czył, wspól­nie spę­dza­ny czas z ojcem do nie­dziel­ne­go na­krę­ca­nia serca. → A może: Czas spę­dza­ny wspól­nie z ojcem, Daryl ogra­ni­czył do nie­dziel­ne­go na­krę­ca­nia serca.

 

Spró­bo­wał wstać, nogi od­mó­wi­ły mu po­słu­szeń­stwa, i runął na zie­mię. → Rzecz dzie­je się w po­ko­ju po­sia­dło­ści, więc: Spró­bo­wał wstać, ale nogi od­mó­wi­ły po­słu­szeń­stwa i runął na pod­ło­gę.

 

Za­brał się za po­szu­ki­wa­nia od­po­wied­nie­go na­rzę­dzia.Za­brał się do po­szu­ki­wa­nia od­po­wied­nie­go na­rzę­dzia.

http://filologpolski.blogspot.com/2016/11/brac-siewziac-sie-za-cos-brac-siewziac.html

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Cał­kiem cie­ka­we opo­wia­da­nie. Oka­za­ło się na­praw­dę wcią­ga­ją­ce, choć li­czy­łem na ja­kieś bar­dziej za­ska­ku­ją­ce za­koń­cze­nie. 

Dzię­ki. 

 

Ps. Tryby i koła zę­ba­ta są chyba tym samym(?). 

Hej Wszyst­kim :)

 

Dzię­ku­ję, za wszyst­kie kliki słowa uzna­nia jak i kry­ty­ki :). Bar­dzo się cie­szę, że szort zo­stał tak cie­pło przy­ję­ty :). 

 

ce­za­ry­_ce­za­ry – Twój awa­tar nie ko­ja­rzy się z osobą prze­sad­nie wraż­li­wą, ale to może być je­dy­nie zmył­ka :D. Tak czy ina­czej, cie­sze się, że szort wy­wo­łał aż tyle emo­cji :) 

 

re­gu­la­to­rzy – Błędy po­pra­wio­ne, jak za­wsze bar­dzo dzię­ku­ję za wska­za­nie wszyst­kich uste­rek :). Fong w pierw­szym, pro­ble­ma­tycz­nym zda­niu, pa­trzy oczy­wi­ście na od­bi­cie :)

 

“Bar­dzie, nie­zwy­kle po­do­ba mi się opo­wia­da­nie, czy­ta­ło się je świet­nie i tylko ża­łu­ję, że nie od­wie­dzę kli­kar­ni, ale cie­szę się, że Me­cha­nicz­na roz­pacz jest już w Bi­blio­te­ce. :D” 

 

Mam na­dzie­ję, że na­stęp­nym razem uda się klik­nąć przed in­ny­mi użyt­kow­ni­ka­mi ;). I muszę przy­znać, że je­stem bar­dzo miło za­sko­czo­ny tak szyb­kim prze­nie­sie­niem do bi­blio­te­ki :). 

 

 

Mar­wo­od – Dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i cie­szę się, że tekst się po­do­bał. Po­sta­ram się na­stęp­nym razem o bar­dziej za­ska­ku­ją­ce za­koń­cze­nie :) 

 

“Ps. Tryby i koła zę­ba­ta są chyba tym samym(?). “

 

Dobre py­ta­nie, wy­da­wa­ło mi się, że nie, ale nie dam sobie, za to, ręki uciąć :)

 

Po­zdra­wiam :) 

 

 

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Faj­nie opo­wia­da­nie i cie­szę się, że mo­głem, choć w nie­wiel­kim pro­cen­cie, przy nim pomóc

 

i GRZE­LU­LU­KAS :)

ale uma­wia­li­śmy się na “grze­lu” ;))

Grze­lu!!! Dzię­ku­ję, jesz­cze raz za betę :) i ja się cie­szę, że mia­łem bar­dzo po­moc­nych be­tu­ja­cych :). GRZE­LU­LU­KAS wy­szedł z po­śpie­chu – grze­lu piszę się szyb­ko ale Ctrl+C i Ctrl+V jest szyb­sze ;).

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

ce­za­ry­_ce­za­ry – Twój awa­tar nie ko­ja­rzy się z osobą prze­sad­nie wraż­li­wą, ale to może być je­dy­nie zmył­ka :D. Tak czy ina­czej, cie­sze się, że szort wy­wo­łał aż tyle emo­cji :) 

Bo awa­tar jest wzo­ro­wa­ny na moim za­wo­do­wym alter ego :P Pry­wat­nie oka­zu­ję nawet pewne ozna­ki wraż­li­wo­ści :P (acz­kol­wiek z umia­rem)

Jak opi­sał mnie pe­wien zacny Bard: "Szysz­ko­wy Czem­pion Nie­skoń­czo­no­ści – lord lata, im­pe­ra­tor szor­tów, naj­wspa­nial­sza por­ta­lo­wa Szy­szu­nia"

Od­bi­cie, po­wia­dasz Bar­dzie, no to teraz spra­wa jest jasna! ;)

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

devil

Cześć!

Zanim się obej­rza­łem i zo­sta­wi­łem ślad, że prze­czy­ta­łem, tekst prze­szedł ra­dy­kal­ne od­chu­dze­nie i lotem bły­ska­wi­cy wpadł do bi­blio­te­ki. Gra­tu­lu­ję!

Sza­lo­ny na­uko­wiec two­rzy ar­te­fakt, który chcąc pojąć ota­cza­ją­cy świat, prze­kra­cza wszel­kie gra­ni­ce. Prze­wrot­ne po­dej­ście do kon­kur­so­we­go hasła.

Po­zdra­wiam!

Hej AP. Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz:). I cie­szę się, że mia­łeś szan­sę prze­czy­tać dłuż­szą wer­sję, bo moim zda­niem jest lep­sza :). Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Myślę, że razem z Zyg­fry­dem w pew­nym mo­men­cie zda­li­śmy sobie spra­wę z tego, że nie da się za­trzy­mać me­cha­nicz­nej siły i po­zna­li­śmy wcze­śniej za­koń­cze­nie. Nie­mniej nie po­wstrzy­ma­ło mnie to przed miłą lek­tu­rą, bar­dzo zręcz­nie na­pi­sa­ne opo­wia­da­nie ;) 

 

Za­sta­na­wia­ją mnie bar­dzo imio­na, Daryl i Jim pro­sto z The Of­fi­ce, ale ten Zyg­fryd… :D 

Kil­ku­krot­nie pró­bo­wa­łem się za­re­je­stro­wać, żona raz spró­bo­wa­ła – oto je­stem San­der­ką.

Hej San­der­ka i hej yan­tri – nie za­uwa­ży­łem two­je­go ko­men­ta­rza :D. Dzię­ku­ję wam z prze­czy­ta­nie i ko­men­tarz :). San­der­ka – miło mi, że opo­wia­da­nie się po­do­ba­ło, a jeśli cho­dzi o imio­na to przy­pa­dek, czy­sty przy­pa­dek :) Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Cześć, Bar­dzie!

 

Tro­chę ża­łu­ję, że ści­snął Cię limit (i nie cho­dzi o skra­ca­nie tek­stu na ostat­nią chwi­lę :P), bo do­strze­gam tu sporo po­ten­cja­łu na roz­wi­nię­cie wielu rze­czy, które byłeś zmu­szo­ny podać wprost i bar­dzo skró­to­wo.

Nie mniej jed­nak po­pro­wa­dzi­łeś tę hi­sto­rię w spo­sób bar­dzo zmyśl­ny. Wia­do­mo, że trze­ba za­wie­sić nie­wia­rę w kilku aspek­tach, ale taka nieco ste­am­pun­ko­wa kon­wen­cja wy­ba­cza.

 

Po­zdrów­ka i po­wo­dze­nia w kro­ku­sie!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Hej Kro­kus, ostat­ni wszę­dzie Cie pełno, nawet u mnie w ogród­ku Cię wi­dzia­łem :). Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie, jak sądzę obu wer­sji tek­stu, no szko­da tro­chę ale pełną wer­sję mam i może nawet po­ku­szę się o jej roz­wi­nię­cie :). Po­zdra­wiam i dzię­ku­ję :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Cześć,

 

Opo­wia­da­nie jest so­lid­ne, acz­kol­wiek jak za­uwa­ży­li przed­mów­cy, nie­zbyt od­kryw­cze. Nie jest to jed­nak nic złego. Widzę jesz­cze sporo po­ten­cja­łu który moż­na­by sto­sun­ko­wo łatwo wy­cią­gnąć.

 

Kilka su­ge­stii i ko­men­ta­rzy:

Daryl chło­nął świat za­chłan­nie, wciąż szu­ka­jąc no­wych do­świad­czeń.

Pew­ne­go dnia chło­pak zna­lazł kotkę po­ko­jów­ki. Po­sta­no­wił spraw­dzić, czy na­da­je się do zje­dze­nia, reszt­ki zwie­rzę­cia zna­le­zio­no w kuch­ni. To był ostat­ni dzień słu­żą­cej w po­sia­dło­ści. Fong po­in­for­mo­wał syna, że nie musi jeść. Mimo to wciąż od­naj­dy­wa­no w domu nad­gry­zio­ne myszy i szczu­ry.

IMO za szyb­ko sprze­da­jesz na­pię­cie, od razu od­sła­nia­jąc karty. Szcze­gól­nie, że jesz­cze nie wiemy o skłon­no­ściach Da­ry­la. Czy­tel­nik tak czy siak może się spo­dzie­wać, że to Daryl bę­dzie źró­dłem kon­flik­tu, ale moż­na­by to zro­bić na przy­kład tak:

W re­zy­den­cji za­czę­to znaj­do­wać nad­gry­zio­ne myszy i szczu­ry. Z po­cząt­ku po­dej­rze­wa­no, że to kotka po­ko­jów­ki stała się nie­zwy­kle wy­bred­na. Jed­nak i ją zna­le­zio­no w kuch­ni, albo ra­czej jej bez­gło­we ciało. Krót­kie oglę­dzi­ny krę­go­słu­pa jasno po­ka­za­ło, że nie mogło do­ko­nać tego żadne zwie­rze. (…)

Róż­ni­ca jest taka, że do­wia­du­je­my się o rze­czach zgod­nie z ro­sną­cym na­pię­ciem i mo­że­my do­my­ślać się kto jest winny. Do­pie­ro potem do­sta­je­my od­po­wiedź oraz efek­ty tej akcji.

Py­ta­ny – dla­cze­go je, choć nie musi, od­po­wia­dał – że lubi smak mięsa

Usu­nął­bym myśl­ni­ki

Tej samej nocy, drzwi sy­pial­ni Fonga się otwar­ły. Daryl pod­szedł i wspiął się na łóżko. Pa­trzył na ojca. Dło­nią wy­ma­cał pierś, a gdy po­czuł ko­ła­ta­nie serca, uniósł nóż i wbił ostrze w mo­stek Zyg­fry­da. Nie spie­szył się. Ciął mię­śnie i łamał kości. Ro­ze­brał całą klat­kę pier­sio­wą, by spraw­dzić do­kład­nie wnę­trze Fonga. Ni­g­dzie nie zna­lazł duszy ani żad­nych oznak bo­sko­ści.

To, że w tej sce­nie nie ma żad­nej re­ak­cji ojca, moim zda­niem jest strasz­nie zgu­bio­nym po­ten­cja­łem. Wiem, że są li­mi­ty zna­ków, ale moim zda­niem dużo waż­niej­sze jest to, jak się za­cho­wał i co po­my­ślał Fong w ostat­nich chwi­lach życia, kiedy za­bi­ja go jego wła­sny me­cha­nicz­ny syn, ani­że­li np. opis me­cha­nicz­nych me­cha­ni­zmów (????) z po­cząt­ku opo­wia­da­nia.

– A wiesz, kto cię stwo­rzył? 

– Mój oj­ciec. 

– A, gdzie on teraz jest? 

Spo­dzie­wa­łem się ja­kie­goś “we mnie” bądź cze­goś w ten deseń. Albo ja­kie­go­kol­wiek we­wnętrz­ne­go uspra­wie­dli­wie­nia Da­ry­la, dla czego to zro­bił. Ogól­nie wej­rze­nia głę­biej w jego mo­ty­wa­cje. Co nie­ko­niecz­nie zna­czy, że to jakiś błąd.

Po­zdro­wie­nia z Ko­pen­ha­gi

Motyw sza­lo­ne­go na­ukow­ca, który nie może roz­stać się z tra­gicz­nie zmar­łą bli­ską osobą nie jest nowy. Hmmm, może to i cie­ka­wa stra­te­gia na kon­kurs z Wil­czym li­mi­tem…

Ład­nie po­ka­zu­jesz ob­cość an­dro­ida. Cie­ka­we wnio­ski wy­cią­gnął z lek­tu­ry re­li­gij­nych ksiąg.

Bab­ska lo­gi­ka rzą­dzi!

Hej 

Elas3

 

Dzię­ku­ję za prze­czy­ta­nie ko­men­tarz i wska­zów­ki do­ty­czą­ce tek­stu :) 

 

Cie­szę się, że opo­wia­da­nie się po­do­ba­ło :).

 

“IMO za szyb­ko sprze­da­jesz na­pię­cie, od razu od­sła­nia­jąc karty. Szcze­gól­nie, że jesz­cze nie wiemy o skłon­no­ściach Da­ry­la. Czy­tel­nik tak czy siak może się spo­dzie­wać, że to Daryl bę­dzie źró­dłem kon­flik­tu, ale moż­na­by to zro­bić na przy­kład tak:” 

 

Chyba masz rację, może gdyby było wię­cej miej­sca, udało by się bar­dziej daw­ko­wać wy­bry­ki Da­ry­la. Sam tekst jest dłuż­szy (mu­sia­łem go skró­cić na po­trze­by kon­kur­su) i moim zda­niem wła­śnie pełna wer­sja jest cie­kaw­sza, choć i tak można by całą hi­sto­rię wy­cią­gnąć do 20 k zna­ków :). No i zwra­casz uwagę, że wiemy iż Daryl bę­dzie źró­dłem kon­flik­tu, wy­sze­dłem z ta­kie­go sa­me­go za­ło­że­nia, więc nie kry­łem skłon­no­ści Da­ry­la, a ra­czej sku­pi­łem się na tym by czy­tel­nik śle­dził do czego do­pro­wa­dzą :)

 

“Róż­ni­ca jest taka, że do­wia­du­je­my się o rze­czach zgod­nie z ro­sną­cym na­pię­ciem i mo­że­my do­my­ślać się kto jest winny. Do­pie­ro potem do­sta­je­my od­po­wiedź oraz efek­ty tej akcji.” 

 

To by było ide­al­ne roz­wią­za­nie, kla­sycz­ne po­dą­ża­nie za tro­pa­mi ( choć do­my­śla­my się, kto jest przy­czy­ną za­mie­sza­nia :)) aż do fi­na­łu. Ale jest mały ha­czyk, by hi­sto­ria wy­pa­dła wia­ry­god­nie trze­ba przy­go­to­wać czy­tel­ni­ka a finał, a tu znów wra­ca­my do sedna pro­ble­mu -czy­li zna­ków. Wo­la­łem by zje­dze­nie ojca wy­pa­dło bar­dziej wia­ry­god­nie kosz­tem zdra­dza­nia ta­jem­ni­cy. Osta­tecz­nie mu­sia­łem z cze­goś zre­zy­gno­wać :)  

 

 

“To, że w tej sce­nie nie ma żad­nej re­ak­cji ojca, moim zda­niem jest strasz­nie zgu­bio­nym po­ten­cja­łem. Wiem, że są li­mi­ty zna­ków, ale moim zda­niem dużo waż­niej­sze jest to, jak się za­cho­wał i co po­my­ślał Fong w ostat­nich chwi­lach życia, kiedy za­bi­ja go jego wła­sny me­cha­nicz­ny syn, ani­że­li np. opis me­cha­nicz­nych me­cha­ni­zmów (????) z po­cząt­ku opo­wia­da­nia.”

 

Tu aku­rat, pro­ble­mem nie był limit, tylko wizja au­to­ra :). Na tym eta­pie Fong już nie jest istot­ny. Ale jeśli by była jakaś re­ak­cja, to wi­dział bym to tak – Fong przy­tu­la Da­ry­la, ca­łu­je i daje się po­ciąć – bo kocha go nad życie, nad zdro­wie swo­jej służ­by nad życie zwie­rząt i nad swoje życie :)  

 

“Spo­dzie­wa­łem się ja­kie­goś “we mnie” bądź cze­goś w ten deseń. Albo ja­kie­go­kol­wiek we­wnętrz­ne­go uspra­wie­dli­wie­nia Da­ry­la, dla czego to zro­bił. Ogól­nie wej­rze­nia głę­biej w jego mo­ty­wa­cje. Co nie­ko­niecz­nie zna­czy, że to jakiś błąd.”

 

No to już spra­wa in­dy­wi­du­al­na, moim zda­niem brak wy­tłu­ma­cze­nia dla po­czy­nań Da­ry­la jest zwy­czaj­nie strasz­niej­szy. A tak po­zo­sta­ją tylko do­my­sły :). A to czego nie znamy albo nie ro­zu­mie­my w mojej oce­nie jest naj­bar­dziej prze­ra­ża­ją­ce :) 

 

Jesz­cze raz dzię­ku­ję za ko­men­tarz i cie­ka­we uwagi oraz po­zdra­wiam :) 

 

 

Hej

Fin­kla

 

Dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i ko­men­tarz :) 

 

“Motyw sza­lo­ne­go na­ukow­ca, który nie może roz­stać się z tra­gicz­nie zmar­łą bli­ską osobą nie jest nowy. Hmmm, może to i cie­ka­wa stra­te­gia na kon­kurs z Wil­czym li­mi­tem…”

 

Jakoś trze­ba sobie ra­dzić, z bez­li­to­sny­mi li­mi­ta­mi :D 

 

“Ład­nie po­ka­zu­jesz ob­cość an­dro­ida. Cie­ka­we wnio­ski wy­cią­gnął z lek­tu­ry re­li­gij­nych ksiąg.”

 

Szko­da tro­chę dłuż­szej wer­sji, bo tam jest wię­cej lek­tur z któ­rych Daryl wy­cią­ga “cie­ka­we” wnio­ski :) 

 

Po­zdra­wiam :) 

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Ech, ta Księ­ga Zła: Bi­blia ;)

W sumie bar­dzo po­rząd­ne opo­wia­da­nie, ale coś mi w nim nie za­wsze “styka”. I nie wiem czemu…

Na­to­miast na pewno wo­lał­bym ja­kieś swoj­skie imio­na, a nie “Jim”.

A na­zwi­sko “Fong” To ja­kieś od­nie­sie­nie do Azji?

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

Hej Sta­ruch, miło mi, że wpa­dłeś :). Jeśli cho­dzi o imio­na, to tro­chę mi głu­pio, bo czę­sto, choć nie za­wsze, piszę takie, które aku­rat przyj­dą mi do głowy :). Dobra tam, olać li­te­ra­tu­re, po­ga­daj­my o piwie :D. Bar­dzo po­do­ba­ły mi się spo­tka­nia, więc trze­ba by zro­bić ko­lej­ne :). Ja mam już ogró­dek skoń­czo­ny w 90 % więc mogę za­pro­po­no­wać ma­jów­kę u mnie :). Ale chęt­nie też wyjdę do knaj­py, jak coś :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Maj to da­le­ko…

Na pewno mam kon­cert Spring­ste­ena, a co jesz­cze wy­pad­nie, to nie mam po­ję­cia.

Ale na pewno chęt­nie bym się wy­brał, jeśli życie i Blon­dyn­ka po­zwo­lą ;)

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

Ta­kiej od­po­wie­dzi ocze­ki­wa­łem :) Ma­rzec i kwie­cień też są ok, tylko, że na ogró­dek chyba za zimno? Ale jeśli będą chęt­ni to i ogró­dek się udo­stęp­ni :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Cześć Bar­dja­skier !!!

 

Nie za bar­dzo zro­zu­mia­łem pu­en­te :) Ale opo­wia­da­nie ma swój kli­mat, który mi się po­do­bał. Ogól­nie lubię hor­ro­ry i nie znie­sma­czy­ło mnie po­że­ra­nie ży­wych istot. Zaraz prze­czy­tam inne ko­men­ta­rze, bo je­stem cie­ka­wy jak inni to wi­dzie­li.

 

Po­zdra­wiam!!!

Je­stem nie­peł­no­spraw­ny...

Hej da­wi­di­q150 dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i ko­men­tarz :) Super, że się opo­wia­da­nie po­do­ba­ło. Koń­ców­ka to cytat z Bi­blii i na­wią­zu­je do upodo­bań Da­ry­la :). Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Bar­dzo kli­ma­tycz­ne, ide­al­nie wpi­su­ją­ce się w kon­wen­cję. Czy­ta­łem z przy­jem­no­ścią i sa­tys­fak­cją

Za­sta­na­wiam się nad ostat­nim zda­niem, które w ta­kiej po­sta­ci jest mało zro­zu­mia­łe. W Bi­blii Ty­siąc­le­cia mamy: "Wszyst­ko, co się po­ru­sza i żyje, jest prze­zna­czo­ne dla was na po­karm, tak jak ro­śli­ny zie­lo­ne, daję wam wszyst­ko." 

No i głów­ny pro­blem – dla­cze­go Daryl jadł to mięso. Tak, wiem, tłu­ma­czy, że je bo lubi. Ale jak na głów­ny wątek tego opo­wia­da­nia, po­zo­sta­wia we mnie jakiś, hm, nie­do­syt.

Nie spie­szył się, jadł i czy­tał roz­ko­szu­jąc się sma­kiem ojca.

To zda­nie, to li­te­rac­ki maj­stersz­tyk.

Jeśli komuś się wy­da­je, że mnie tu nie ma, to spie­szę po­wia­do­mić, że mu się wy­da­je.

Hej fi­zy­k111 Dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i ko­men­tarz. Cie­szę się, że opo­wia­da­nie się po­do­ba­ło. Jeśli cho­dzi o je­dze­nie mięsa i Bi­blię – to cho­dzi­ło o po­zna­wa­nie świa­ta przez Da­ry­la, on wszyst­ko poj­mu­je do­słow­nie, jak dziec­ko w do­ro­słym ciele, albo zwie­rzę, które ma rozum ale wciąż kie­ru­ję nim in­stynk­tem. W pierw­szej wer­sji było wię­cej ksią­żek, z któ­rych Da­ry­la brał in­spi­ra­cję, na ko­niec zmie­ści­ła się tylko Bi­blia :) A jeśli cho­dzi o frag­ment Bi­blii to może tra­fi­łem, takie prze­ło­że­nie :). Fak­tycz­nie to co wrzu­ci­łeś jest bar­dziej zro­zu­mia­łe, ale moja wer­sja jest bar­dziej su­ro­wa ;) Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Bar­dzo przy­jem­ny kli­ma­cik. Czyta się z przy­jem­no­ścią.

 

Drob­ne cze­pial­stwo: jeśli masz moż­li­wość, to po­praw sobie jesz­cze po­wtó­rze­nie. W dwóch ko­lej­nych aka­pi­tach od “Tej samej nocy (, ← btw prze­ci­nek raus) drzwi sy­pial­ni Fonga się otwar­ły.” masz zwrot “nie spie­szył się”.

Nic nie boli tak jak życie, gdy je wie­dziesz przy­zwo­icie

Spo­czko, dla mnie taka wa­ria­cja na temat Pi­no­kia wy­szła;)

„Czę­sto sły­szy­my, że ma­te­ma­ty­ka spro­wa­dza się głów­nie do «do­wo­dze­nia twier­dzeń». Czy praca pi­sa­rza spro­wa­dza się głów­nie do «pi­sa­nia zdań»?” Gian-Car­lo Rota

Hej Sej­ko­nik, Szysz­ko­wy­Dzia­dek dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i ko­men­ta­rze. Po­wtó­rze­nia po­sta­ram się usu­nąć, jak będę przy kom­pu­te­rze. Szysz­ko­wy­Dzia­dek – słusz­na uwaga z tym Pi­no­kio :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Po­do­ba­ło mi się :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Hej,Anet dzię­ku­ję za od­wie­dzi­ny i ko­men­tarz :). Miło mi, że się po­do­ba­ło, po­zdra­wiam:)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Nowa Fantastyka