- Opowiadanie: marcinw - A zegar tyka tyk-tyk-tyk

A zegar tyka tyk-tyk-tyk

Opo­wia­da­nie uczest­ni­czy w kon­kur­sie „Na kra­wę­dzi poj­mo­wa­nia” pro­jek­tu Za­po­mnia­ne Sny: https://www.zapomnianesny.pl

 

Jeśli po­do­ba Ci się ta ini­cja­ty­wa, roz­waż da­ro­wi­znę na sto­wa­rzy­sze­nie Mu­di­ta: https://stowarzyszeniemudita.pl, które po­ma­ga ro­dzi­nom osób z nie­peł­no­spraw­no­ścia­mi.

 

PS. Tekst w trak­cie przy­go­to­wań był przez po­mył­kę udo­stęp­nio­ny kilka minut dnia 3.3 (nie było ko­men­ta­rzy, po stwier­dze­niu tego faktu zo­stał od razu ukry­ty). Je­że­li to ma być po­wo­dem do jego usu­nię­cia, to oczy­wi­ście to zro­bię.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

A zegar tyka tyk-tyk-tyk

Scena I

Rano

– Jesz­cze tylko dwie go­dzi­ny. Spa­li­łeś ty­siąc dwie­ście ka­lo­rii. Nie za­po­mi­naj o elek­tro­li­tach. Masz daily o dzie­wią­tej, dzie­wią­tej trzy­dzie­ści, dzie­sią­tej i je­de­na­stej. Za­do­wo­le­nie pra­cow­ni­ka pod­sta­wą dzia­ła­nia. Spraw­ny ze­spół gwa­ran­cją suk­ce­su. – Me­cha­nicz­ny głos w ze­gar­ku wy­re­cy­to­wał zwy­cza­jo­wą for­muł­kę, a ja z za­do­wo­le­niem stwier­dzi­łem, że wy­ro­bi­łem normę dzien­ną.

Od dawna nie mu­sia­łem do tego ko­rzy­stać z sieci ener­ge­tycz­nej, i to miało ten sku­tek, że nie pła­ci­łem hor­ren­dal­nie wy­so­kich opłat za prąd, a ba­te­rie, które trzy­ma­łem przy pasie, zo­sta­ły na­ła­do­wa­ne na tyle, że mo­głem dziś nor­mal­nie funk­cjo­no­wać.

Życie jest pięk­ne. - Po­my­śla­łem.

 

Scena II

Biu­ro­wiec, jeden z mi­lio­nów na świe­cie

– Masz jesz­cze pod­pi­sać A52/32/7, A52/32/8 i A51/32/9.

– A co to za cudo?

– Oświad­cze­nia po­twier­dza­ją­ce, że prze­czy­ta­łeś re­gu­la­cje BHP i wy­peł­ni­łeś druk A53/31/95.

– Nie wy­star­czy tylko jeden z nich?

– Nie. Nie. Są dla spe­cja­li­stów z róż­nych dzia­łów.

– Cza­sem dzi­wię się, że ten mo­loch jesz­cze nie upadł.

– To nie­moż­li­we. Ge­ne­ru­je­my masę miejsc pracy, po­śred­nio i bez­po­śred­nio, dla róż­nych pod­wy­ko­naw­ców.

– Ale…

– Po­wiedz mi, czy ktoś byłby w sta­nie w ga­ra­żu pro­du­ko­wać tak skom­pli­ko­wa­ne kom­pu­te­ry?

– W sumie… nie.

– No wła­śnie. Je­ste­śmy nie­za­stą­pie­ni. Mu­si­my się roz­wi­jać sta­bil­nie. Po to są te wszyst­kie pro­ce­du­ry.

– Ale to jest głu­pie. Wy­sy­sa­ją z nas życie, a potem ku­pu­ją abo­na­men­ty na le­ka­rza. Można oszczę­dzić na pa­pie­rze i ar­chi­wi­za­cji, do tego lu­dzie będą mieli ener­gię i czas.

– Mą­drzej­si to wy­my­śli­li. A kor­po­ra­cję stać na wszyst­ko.

– Chyba na to, żeby roz­wi­jać przy­głu­pów.

– Mó­wisz o sobie?

– Racja. To nie za­brzmia­ło naj­le­piej.

– Ty się le­piej ciesz, że nawet jak coś jest złe, to i tak jest ty­siąc za­bez­pie­czeń. To jest sta­bil­ność. Każdy ma za­ję­cie, nikt nie czuje się nie­po­trzeb­ny. A jak się nie po­do­ba, prze­nieś się do in­ne­go dzia­łu. Może teraz po­wi­nie­neś zając się spra­wa­mi rów­no­ści?

– Nie lubię ska­kać z kwiat­ka na kwia­tek.

– To się na­zy­wa ro­bie­nie ka­rie­ry.

– Pie­prze­nie. Trzy czwar­te sta­no­wisk można zli­kwi­do­wać.

– Za­py­taj się ludzi, czy widzą sens w tym, co robią.

– A co niby mają od­po­wie­dzieć?

– Że ważne jest to, żeby robić, a nie zro­bić.

– I mamy po­pi­ja­nie kawki w kuch­ni i cze­ka­nie na pro­ste rze­czy przez dłu­gie ty­go­dnie.

– Trze­ba się cie­szyć ma­ły­mi przy­jem­no­ścia­mi. Spę­dza­my w pracy więk­szość na­sze­go życia.

 

Scena III

Ten sam biu­ro­wiec

– Pa­no­wie, prze­cho­dzi­my na na­no­sprin­ty. Od tej chwi­li bę­dzie­my do­star­czać mniej­sze funk­cjo­nal­no­ści, ale re­gu­lar­nie, co dwa dni. Z tego po­wo­du do na­sze­go ze­spo­łu do­łą­czy nowy Scrum Ma­ster i bę­dzie­my mieć nowe ce­re­mo­nie.

– Jak w ko­ście­le?

– To ma sens.

– A jak cze­goś nie do­star­czy­my?

– Teo­re­tycz­nie każda zmia­na jest tak mała, że musi być zro­bio­na.

– No do­brze. W życiu róż­nie się dzie­je. Ten tego się za­te­gu­je?

– Coś w tym stylu. Na razie ciesz­my się, że mo­że­my być czę­ścią cze­goś wiel­kie­go.

– A to nie bę­dzie tak, że do­sta­nie­my ko­lej­ne spo­tka­nia i bę­dzie mniej czasu na ro­bo­tę?

– Pro­ce­sy zo­sta­ną ustruk­tu­ry­zo­wa­ne. Mu­si­my speł­niać stan­dar­dy ryn­ko­we.

– I co? Przyj­dzie masa no­wych i będą się do wszyst­kie­go wtrą­cać?

– Taka jest cena po­stę­pu.

 

Scena IV

Miesz­ka­nie pry­wat­ne, na kre­dyt oczy­wi­ście

– Dzień dobry. Przy­sła­li mi pań­stwo fak­tu­rę na ty­siąc. Jest na niej źle wpi­sa­ny stan licz­ni­ka. Mam przy sobie pi­sem­ne oświad­cze­nie in­ka­sen­ta, bez je­dyn­ki z przo­du.

– Ro­zu­miem. Do­brze, zro­bi­my ko­rek­tę i uwzględ­ni­my to przy ko­lej­nych płat­no­ściach.

– Jak to?

– To zna­czy co, pro­szę pana?

– Nie mam tych pie­nię­dzy.

– Pro­szę pana, ter­min płat­no­ści jest za trzy dni. Ro­zu­miem sy­tu­ację, ale nie mogę nic zro­bić. Ra­chun­ki trze­ba pła­cić.

– Sama pani po­wie­dzia­ła, że po­pra­wi­cie to wszyst­ko.

– Musi pan pła­cić.

– Gran­da.

– Może pan zło­żyć re­kla­ma­cję. Na roz­pa­trze­nie mamy sześć­dzie­siąt dni.

– A wy mi odłą­czy­cie prąd.

– Nie­ste­ty pro­szę pana, ale taki jest sku­tek nie­pła­ce­nia ra­chun­ków.

– Czyli prze­sy­ła­cie mi coś wy­ssa­ne­go z palca, a ja mam wy­ska­ki­wać z kasy? I co dalej? Za mie­siąc zro­bi­cie to samo?

– Nasze pro­ce­du­ry zo­sta­ły wy­pra­co­wa­ne przez lata. Za­pew­niam, że to jed­nost­ko­wy pro­blem. Mamy naj­wyż­sze stan­dar­dy ja­ko­ści. Pań­ski przy­pa­dek zo­sta­nie do­kład­nie prze­ana­li­zo­wa­ny.

– Ta. Do wi­dze­nia. – Męż­czy­zna na­ci­snął czer­wo­ną słu­chaw­kę i dodał sam do sie­bie. – Kup se pomp­kę do pier­dze­nia. Pie­przo­ny zie­lo­ny ład.

Po chwi­li na jego te­le­fon przy­szedł SMS „Pro­si­my o ocenę miłej ob­słu­gi klien­ta”. Rzu­cił te­le­fo­nem, my­śląc, że oni chyba mają przy­jem­ność w samym wy­sy­ła­niu fak­tur.

 

Scena V, ostat­nia

Wie­czo­rem

Kie­dyś byłem praw­dzi­wym in­ży­nie­rem, te pięk­ne czasy się jed­nak skoń­czy­ły. Zo­sta­łem bez­i­mien­nym pion­kiem. Ma­szy­ny zdo­mi­no­wa­ły świat. Zwy­cię­ży­ły je­dy­ne słusz­ne stan­dar­dy. Małe i duże kom­pu­te­ry znaj­do­wa­ły się wszę­dzie, a lu­dzie zo­sta­li spro­wa­dze­ni do roli nie­wol­ni­ków, zmu­sza­nych do bez­sen­sow­ne­go kar­mie­nia ich ener­gią i nie­po­trzeb­ny­mi da­ny­mi.

W łóżku z Ikei trzy­ma­łem swój naj­więk­szy skarb. Stary ta­blet nie był pod­łą­czo­ny do in­ter­ne­tu. Nie po­zo­sta­wiał żad­nej sy­gna­tu­ry, nawet przy ła­do­wa­niu z in­te­li­gent­nej sieci ener­ge­tycz­nej.

Uru­cho­mi­łem go i wró­ci­łem do pro­jek­tu mo­je­go życia, który po­wi­nien roz­wią­zać choć jeden z pro­ble­mów.

Dawno temu ktoś w da­le­kiej Ame­ry­ce zde­cy­do­wał, że każde urzą­dze­nie elek­tro­nicz­ne ma mieć swój zegar, a pręd­kość ope­ra­cji jest okre­ślo­na tym, jak mocno bije jego serce.

A gdyby ele­men­ty chi­pów mogły za­czy­nać pracę, kiedy się da, i wy­ko­ny­wać ją, jak szyb­ko się da?

Kilka mie­się­cy temu ka­za­no mi w pracy po­rząd­ko­wać ar­chi­wa. Zna­la­złem w nich pro­jek­ty pol­skie­go pro­ce­so­ra, który nie miał tych ogra­ni­czeń. Oglą­da­łem po­żół­kłe pa­pie­ry na­ukow­ców z Mery, nie­dłu­go potem spa­lo­ne, i za­sta­na­wia­łem się, jak wiele ludz­kość stra­ci­ła, mar­nu­jąc mi­liar­dy watów ener­gii.

Za­uwa­ży­łem też inny pro­blem, mia­no­wi­cie to, jak ukła­dy zu­ży­wa­ły czas i prąd na cze­ka­nie in­ne­go ro­dza­ju. W ty­po­wym sprzę­cie wy­ko­ny­wa­no ope­ra­cje z wielu pro­gra­mów, jed­nak na naj­niż­szym po­zio­mie pro­ce­sor pró­bo­wał ob­słu­żyć kil­ka­dzie­siąt in­struk­cji z jed­ne­go, do­pie­ro potem kod z dru­gie­go, trze­cie­go i tak dalej, w wielu miej­scach wstrzy­mu­jąc się przez za­leż­no­ści.

Dla­cze­go?

Za­pi­sa­łem na ekra­nie tylko jedno słowo. Wy­star­czy­ło w każ­dym prze­bie­gu po­to­ku wy­ko­nać po jed­nej in­struk­cji z każ­de­go pro­gra­mu, a po­nie­waż te były od­dzie­lo­ne, ca­łość mogła być szyb­sza, bez ha­zar­dów i błę­dów pre­dyk­cji.

Dla­cze­go? Dla­cze­go? Dla­cze­go?

Kie­dyś kilka ki­lo­baj­tów wy­star­czy­ło, żeby wy­lą­do­wać na księ­ży­cu, a teraz trze­ba było re­gu­lar­nie zmie­niać sprzęt, żeby wy­świe­tlał pul­pit w Win­dows.

Dla­cze­go lu­dzie wy­bra­li złą drogę? Czy po­win­ni­śmy prze­trwać i być ga­tun­kiem do­mi­nu­ją­cym, je­że­li nie po­tra­fi­li­śmy o sie­bie za­dbać? Czy cho­dzi­ło tylko o zyski wiel­kich kor­po­ra­cji czy o coś wię­cej? Jaka siła chcia­ła po­wstrzy­mać nasz roz­wój? Bóg czy my sami? A może przy­wieź­li­śmy ja­kieś świń­stwo z księ­ży­ca? AI, mo­no­lit z Tycho czy coś ze stat­ku-cy­ga­ra? Albo wy­czer­pa­li­śmy za­so­by w sy­mu­la­cji na­sze­go wszech­świa­ta?

Tylko co teraz?

Koniec

Komentarze

Nie zo­sta­ło za­uwa­żo­ne, jeśli fak­tycz­nie było to kilka minut, a nie go­dzin, to tekst może zo­stać :)

Tak wiele pytań, tak mało od­po­wie­dzi. Ale to do­brze, bo tekst zmu­sza do prze­my­śleń. Cie­ka­we, ile dziś by­ło­by trze­ba uru­cho­mić mocy ob­li­cze­nio­wej, by za­pro­jek­to­wać jeden ża­giel do Niny lub Pinty. A co do­pie­ro, by od­kryć jakąś nową Ame­ry­kę… W dru­giej czę­ści wpa­dasz w żar­gon spe­cja­li­stycz­ny. Her­me­tycz­ne to zbyt jak dla mnie. "Re­gu­lar­nie co dwa dnia"? A nie co dwa dni?

Już tylko spo­kój może nas ura­to­wać

mar­cinw

Tro­chę ro­zu­miem, a tro­chę nie ro­zu­miem.

Zro­zu­mia­łem sens ko­lej­nych roz­dzia­łów, zro­zu­mia­łem ele­men­ty rze­czy­wi­sto­ści, na które zwra­casz, szcze­gól­nie że nie­któ­re z nich mnie rów­nież uwie­ra­ją.

Nie ro­zu­miem na­to­miast, o co w tym tek­ście cho­dzi fa­bu­lar­nie. Nie widzę spój­no­ści mię­dzy po­szcze­gól­ny­mi roz­dzia­ła­mi, nie widzę bo­ha­te­ra li­rycz­ne­go ani ja­kiejś kon­kret­nej linii fa­bu­lar­nej. Mam wra­że­nie, że prze­czy­ta­łem zapis kilku od­dziel­nych scen, a koń­co­wy roz­dział był po pro­stu za­pi­sem prze­my­śleń au­to­ra na temat współ­cze­sno­ści z punk­tu wi­dze­nia nie­da­le­kiej przy­szło­ści. I mam wra­że­nie, że ostat­ni roz­dział mógł­by w za­sa­dzie być od­dziel­nym tek­stem, bo serio, nie widzę fa­bu­lar­ne­go związ­ku z tymi wcze­śniej­szy­mi dia­lo­ga­mi.

Nie widzę rów­nież związ­ku tego tek­stu z te­ma­ty­ką kon­kur­su. Czy cho­dzi o to, że bo­ha­ter (jeśli jed­nak jakiś jest) od­krył, że ludz­kość po­szła tech­no­lo­gicz­nie w złym – jego zda­niem – kie­run­ku?

Prze­pra­szam, że za­da­ję tyle pytań i sta­wiam aż tyle wąt­pli­wo­ści, ale tekst mną po pro­stu za­krę­cił i się po­gu­bi­łem.

XXI cen­tu­ry is a fuc­king fa­ilu­re!

Hej Mam po­dob­nie jak Caern. Jest tu opis ota­cza­ją­ce­go nas świa­ta, no może tro­chę pod­krę­co­ny. Tylko, że wszy­scy widzą jak świat wy­glą­da. A czy­tel­nik czyta by uwol­nić się od co­dzien­no­ści. Twój tekst jest jak pizza, którą upie­kła żona dla fa­ce­ta, który co­dzien­nie w pracy pie­cze i je pizze ;). Ale czy­ta­ło się do­brze i Twoje uwagi co do rze­czy­wi­sto­ści są tra­fio­ne :) Po­zdra­wiam :)

"On jest dziw­nym wir­tu­ozem – Na or­ga­nach ludz­kich gra Bu­dząc za­chwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Po­wiedz, kogo ob­cho­dzi gra, Z któ­rej żywy nie wy­cho­dzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złu­dze­nia! Na sobie te­stu­je­my Każdą praw­dę i mit."

Cześć,

Dzię­ku­ję wszyst­kim. Aż chcia­ło­by się po­wie­dzieć “wi­taj­cie w rze­czy­wi­sto­ści, w któ­rej pizza, kebab i kilka in­nych rze­czy są na każ­dym rogu, byle buda to re­stau­ra­cja, a każda klat­ka to apar­ta­ment”. Kon­kurs w sumie na­zy­wa się “Na kra­wę­dzi poj­mo­wa­nia” i nie widzę po­wo­du, dla któ­re­go wszyst­ko ma być ład­nie wy­ło­żo­ne. Pewne rze­czy bar­dzo do­brze wy­chwy­ci­li­ście, pew­nych nie (tak, tak, wszyst­kie się łączą) – py­ta­nie tylko jak da­le­ko chce­cie się tu zgłę­bić i na któ­rej war­stwie po­prze­stać.

Też po­zdra­wiam.

PS. W naj­więk­sze i naj­bar­dziej wi­docz­ne prze­krę­ty naj­trud­niej uwie­rzyć, co nie?

Prze­czy­ta­łem. Po­wo­dze­nia. :)

 

devil

Mar­ci­niew, z tru­dem poj­mu­ję to, co na­pi­sa­łeś, al­bo­wiem nie mam naj­mniej­sze­go po­ję­cia jak pra­cu­ją kor­po­ra­cje. Mam jed­nak wra­że­nie, że chcia­łeś po­ka­zać ab­sur­dy ich dzia­ła­nia.

 

nie pła­ci­łem hor­ren­dal­nie wy­so­kich opłat za prąd… → Nie brzmi to naj­le­piej.

Pro­po­nu­ję: …nie uisz­cza­łem hor­ren­dal­nie wy­so­kich opłat za prąd… Lub: …nie pła­ci­łem hor­ren­dal­nie wy­so­kich na­leż­no­ści za prąd

 

Życie jest pięk­ne. - Po­my­śla­łem. → Zbęd­na krop­ka po my­śle­niu. Za­miast dy­wi­zu po­win­na być pół­pau­za. Di­da­ska­lia małą li­te­rą.

Winno być: Życie jest pięk­ne po­my­śla­łem.

Tu znaj­dziesz wska­zów­ki, jak można za­pi­sy­wać myśli bo­ha­te­rów.

 

– Za­py­taj się ludzi, czy widzą sens… → – Za­py­taj ludzi, czy widzą sens

 

wy­star­czy­ło, żeby wy­lą­do­wać na księ­ży­cu… → …wy­star­czy­ło, żeby wy­lą­do­wać na Księ­ży­cu

 

A może przy­wieź­li­śmy ja­kieś świń­stwo z księ­ży­ca?A może przy­wieź­li­śmy ja­kieś świń­stwo z Księ­ży­ca?

Gdyby ci, któ­rzy źle o mnie myślą, wie­dzie­li co ja o nich myślę, my­śle­li­by o mnie jesz­cze go­rzej.

Cześć!

Zga­dzam się, że nie ma po­trze­by po­da­wać wszyst­kie­go na tacy. Czy­tel­nik niech się też wy­si­li.

Wra­że­nie, że coś jest nie tak z tym świa­tem to­wa­rzy­szy chyba każ­de­mu. Jedni za przy­czy­nę widzą spi­ski, inni prawo Ko­per­ni­ka-Gre­sha­ma lub jesz­cze coś in­ne­go. Spi­ski są oczy­wi­ście naj­cie­kaw­sze.

Beta była lep­sza od VHS (po­dob­no), ale jakie to ma teraz zna­cze­nie? Ta­kich spe­ców, jak ten z Mery było pełno na świe­cie i wąt­pię, żeby nie­po­wo­dze­nie jego po­my­słu było wy­ni­kiem dzia­ła­nia ja­kiejś siły, która chcia­ła po­wstrzy­mać roz­wój ludz­ko­ści. Z tymi fir­ma­mi pro­du­ku­ją­cy­mi kom­pu­te­ry w ga­ra­żach też znowu tak pro­sto nie było.

Chiny chcą urzą­dzić świat i życie ludzi w spo­sób prze­my­śla­ny, opty­mal­nie wy­ko­rzy­stu­jąc za­so­by. Wolę już nasz za­chod­ni ba­ła­gan.

Spraw­nie na­pi­sa­ne.

Po­zdra­wiam!

Od dawna nie mu­sia­łem do tego ko­rzy­stać z sieci ener­ge­tycz­nej, i to miało ten sku­tek, że nie pła­ci­łem hor­ren­dal­nie wy­so­kich opłat za prąd, a ba­te­rie, które trzy­ma­łem przy pasie, zo­sta­ły na­ła­do­wa­ne na tyle, że mo­głem dziś nor­mal­nie funk­cjo­no­wać.

 

Roz­bi­ła­bym na dwa zda­nia, bo jest dłu­ga­śne i za­wi­łe.

 

po­śred­nio i bez­po­śred­nio, dla róż­nych pod­wy­ko­naw­ców.

Chyba ra­czej po­śred­nio dla pod­wy­ko­naw­ców?

 

Wy­sy­sa­ją z nas życie, a potem ku­pu­ją abo­na­men­ty na le­ka­rza.

Na le­ka­rza brzmi nie­zręcz­nie, może pa­kie­ty me­dycz­ne, abo­na­men­ty na le­cze­nie?

 

Teraz zo­ba­czy­łam, że Reg już była. Po­pra­wiaj wska­za­ne błędy, ko­lej­nym czy­tel­ni­kom bę­dzie się przy­jem­niej czy­tać.

 

Nie wie­rzę, że to mówię, ale jak dla mnie za dużo dia­lo­gów. A do tego te dia­lo­gi nie wno­szą za wiele.

Prze­my­śle­nia są cie­ka­we, ale spo­sób ich ser­wo­wa­nia nieco mnie znu­żył.

"nie mam jak po­rów­nać sa­mo­po­czu­cia bez ba­ła­ga­nu..." - Anan­ke

Cześć, Mar­ci­nie!

 

Mamy kilka sce­nek, gdzie dia­lo­ga­mi na­kre­ślasz ab­sur­dy kor­po­świa­ta, a na końcu da­jesz prze­my­śle­nia bo­ha­te­ra, czy w za­sa­dzie swoje. Koń­czysz mnó­stwem pytań. Zde­cy­do­wa­nie wolę, jak py­ta­nia same się rodzą w mojej gło­wie po lek­tu­rze tek­stu – wtedy jest to do­brze wy­ko­na­na ro­bo­ta, w któ­rej nie po­da­jesz od­po­wie­dzi. Tutaj wa­lisz py­ta­nia­mi bez­po­śred­nio. Nie rusza mnie to, bo nie zdo­ła­łeś mnie za­an­ga­żo­wać wcze­śniej.

 

Po­wo­dze­nia w kro­ku­sie!

Nie za­bi­ja­my pie­sków w opo­wia­da­niach. Nigdy.

Cześć,

 

Po­wiem krót­ko – nie spodo­ba­ło mi się. Tro­chę czu­łem się jak­bym czy­tał roz­praw­kę uda­ją­cą tekst fa­bu­lar­ny. Nie ma tu fa­bu­ły, de facto nie ma po­sta­ci, nie ma tu żad­ne­go kon­flik­tu. Są tylko prze­my­śle­nia au­to­ra.

Po­mysł może mieć spory po­ten­cjał, ale ogól­nie rzecz bio­rąc wy­ko­na­nie jest złe, i moim zda­niem nie speł­nia zbyt­nio wa­run­ków bycia na­zwa­nym opo­wia­da­niem.

 

Masz daily o dzie­wią­tej, dzie­wią­tej trzy­dzie­ści, dzie­sią­tej i je­de­na­stej

Czter­ty daily to hor­ror w czy­stej po­sta­ci, i mówie to jako pro­gra­mi­sta. Pro­ta­go­ni­sta od razu ma peł­nie mo­je­go współ­czu­cia!

Na tym jed­nak skoń­czy­ła się ja­ka­kol­wiek moja re­la­cja z bo­ha­te­rem. Ten wła­ści­wie nie ist­nie­je, po­dob­nie jak inne po­sta­cie tek­stu.

 

– Ale to jest głu­pie. Wy­sy­sa­ją z nas życie, a potem ku­pu­ją abo­na­men­ty na le­ka­rza. Można oszczę­dzić na pa­pie­rze i ar­chi­wi­za­cji, do tego lu­dzie będą mieli ener­gię i czas.

Po­wie­dzia­ne bar­dzo wprost, brzmi bar­dziej jak prze­kaz au­to­ra, ani­że­li coś co po­wie­dział­by czło­wiek. Bra­ku­je tu sub­te­xtu i ogól­nie jest to nie­zgrab­ne zda­nie.

 

Pie­przo­ny zie­lo­ny ład.

<tu była emot­ka prze­wró­ce­nia ocza­mi, ale stro­na jej nie ob­słu­gu­je :(>

 

 

Jak to rze­kłeś

nie widzę po­wo­du, dla któ­re­go wszyst­ko ma być ład­nie wy­ło­żo­ne

Pro­blem w tym, że ja widzę wszyst­ko nawet nie po­da­ne na tacy, ale we­pchnię­te w moje usta.

Po pierw­sze, dobre dys­to­pie (i dzie­ła fa­bu­lar­ne ogól­nie) przed­sta­wia­ją hi­sto­rie i świat z per­spek­ty­wy bo­ha­te­ra, z któ­rym czy­tel­nik może się iden­ty­fi­ko­wać, na któ­rym może mu za­le­żeć, który daje ja­ką­kol­wiek emo­cjo­nal­ną staw­ke w tek­ście. Tego tu nie ma.

Po dru­gie, dys­to­pie robią to w spo­sób wia­ry­god­ny. Przed­sta­wio­ny świat pró­bu­je po­ka­zać ab­sur­dy dzia­ła­nia dzi­siej­szych kor­po­ra­cji, ale robi to w spo­sób to­por­ny. Nie bierz tego do sie­bie per­so­nal­nie, ale jako ktoś sie­dzą­cy od lat w IT mam wra­że­nie, jakby tekst na­pi­sał ktoś, kto z IT ze­tknął się co naj­wy­żej na stu­diach albo me­mach z red­di­ta.

Po­zdro­wie­nia z Ko­pen­ha­gi

Hmmm, po­mysł na tekst uwa­żam za nie­zły, ale spo­sób, w jaki go po­da­łeś, jed­nak mnie nie prze­ko­nał. Roz­go­ry­cze­nie Two­je­go bo­ha­te­ra, wi­docz­ne nie­mal od sa­me­go po­cząt­ku, w końcu wy­su­wa się na pierw­szy plan i zu­peł­nie do­mi­nu­je koń­ców­kę opo­wia­da­nia, ale jakoś nie po­tra­fię współ­czuć nar­ra­to­ro­wi, przy czym w tak skrom­nym li­mi­cie zna­ków trud­no jest stwo­rzyć po­stać, z którą można praw­dzi­wie em­pa­ty­zo­wać.

Po­zdra­wiam!

Fajny po­mysł, nie­zły tekst z nie­naj­lep­szym za­koń­cze­niem.

Ale prze­czy­ta­łem bez bólu, czy tylko… to na­praw­dę jest SF, a nie rze­czy­wi­stość ;)?

Pierw­sze prawo Sta­ru­cha - li­te­rów­ki w cu­dzych tek­stach są oczo­bi­ją­ce, we wła­snych - nie­do­strze­gal­ne.

Tekst przy­po­mi­na stu­dium przy­pad­ku z życia kor­po­ra­cji. Mnie się po­do­ba. 

Księ­życ – gdy pi­szesz o na­tu­ral­nym sa­te­li­cie Ziemi, po­wi­nien być z wiel­kiej li­te­ry. 

Po­wo­dze­nia :)

Bar­dziej taka pocz­tów­ka z dys­to­pij­nej przy­szło­ści wy­szła. Nie sku­ma­łem o co cho­dzi­ło z tym ma­gicz­nym pol­skim pro­ce­so­rem.

„Czę­sto sły­szy­my, że ma­te­ma­ty­ka spro­wa­dza się głów­nie do «do­wo­dze­nia twier­dzeń». Czy praca pi­sa­rza spro­wa­dza się głów­nie do «pi­sa­nia zdań»?” Gian-Car­lo Rota

Przy­jem­nie się czy­ta­ło :)

Przy­no­szę ra­dość :)

Nowa Fantastyka