- Opowiadanie: cezary_cezary - Jak wynaleźć koło na nowo, czyli krótka rzecz o obsesji, potworach z głębin i rozchodniaczkach

Jak wynaleźć koło na nowo, czyli krótka rzecz o obsesji, potworach z głębin i rozchodniaczkach

Opo­wia­da­nie uczest­ni­czy w kon­kur­sie „Na kra­wę­dzi poj­mo­wa­nia” pro­jek­tu Za­po­mnia­ne Sny: https://www.zapomnianesny.pl

 

Jeśli po­do­ba Ci się ta ini­cja­ty­wa, roz­waż da­ro­wi­znę na sto­wa­rzy­sze­nie Mu­di­ta: https://stowarzyszeniemudita.pl, które po­ma­ga ro­dzi­nom osób z nie­peł­no­spraw­no­ścia­mi.

 

Według licznika w wordzie zmieściłem się w limicie 1000 wyrazów :)

 

Serdeczne podziękowania dla betujących: Barda oraz Grzelulukasa :)

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Oceny

Jak wynaleźć koło na nowo, czyli krótka rzecz o obsesji, potworach z głębin i rozchodniaczkach

Uparł się nie­ja­ki Ma­rian Sko­ru­ta, że od­kry­je koło na nowo. Męż­czy­zna mio­tał się i głów­ko­wał, ale wszystko wskazywało, że będzie musiał skapitulować wobec niemożliwego zadania. W efekcie cho­dził po wsi i rzucał w próżnię wymyślne przekleństwa.

Kazimierz Pacuła, przedstawiciel władz sołectwa, a prywatnie przyjaciel Mariana, nie mógł patrzeć na narastającą w mężczyźnie fiksację. Początkowo traktował całą sprawę, jak niewinną osobliwość, ot kaprys człowieka, któremu się nudzi. Gdy jednak obsesja niedoszłego wynalazcy rozwinęła się do tego stopnia, że przestał nawet jeść, Kazimierz postanowił zainterweniować. Uznał, że najlepszym rozwiązaniem będzie przemówienie Skorucie do rozsądku. W tym celu odwiedził przyjaciela, wyciągnął zza pazuchy butelkę samogonu i zagaił.

– Co tutaj wi­dzisz? – Wskazał pal­cem sto­ją­cą nie­opo­dal ma­szy­nę rol­ni­czą.

– Ano cią­gnik, a co niby? – od­po­wie­dział Sko­ru­ta.

– Bar­dzo do­brze, to po­wiedz, co wprawia cią­gnik w ruch?

– Sil­nik. – W od­po­wie­dzi Ka­zi­mierz prze­wró­cił ocza­mi.

– To ina­czej, jaka część cią­gni­ka do­ty­ka ziemi?

– Opony, a te prze­pyt­ki, to w ja­kimś kon­kret­nym celu? Za­ję­ty je­stem – od­burk­nął Ma­rian.

– Cho­le­ra by cię wzię­ła… – Ka­zi­mie­rzo­wi pu­ści­ły nerwy. – Koła, koła cią­gni­ka do­ty­ka­ją ziemi i po­zwa­la­ją na ruch. A ty się prze­cież upar­łeś na wy­na­le­zie­nie koła. Zatem obawiam się, że jesteś lekko spóźniony, na oko ja­kieś kilka ty­się­cy lat.

– To nie są koła, to jakaś pro­wi­zor­ka i po­stra­dziec­ka pro­wo­ka­cja – od­po­wie­dział Sko­ru­ta. – Moje będą znacz­nie lep­sze.

– Ale prze­cież…

– Że­gnam ozię­ble – uciął temat Ma­rian, ob­ró­cił się na pię­cie i ru­szył przed sie­bie.

Szedł i szedł, aż prze­kro­czył gra­ni­cę so­łec­twa, a potem gminy. Gdy opu­ścił po­wiat i zna­lazł się na skra­ju wo­je­wódz­twa, po­sta­no­wił chwi­lę od­po­cząć. Miej­sce na za­czerp­nię­cie od­de­chu wy­brał do­praw­dy wy­śmie­ni­cie, a była to ła­wecz­ka po­sta­wio­na przy brze­gu ma­low­ni­czej sa­dzaw­ki, oto­czo­na so­sno­wym gajem.

Po­mi­mo wy­jąt­ko­wo spo­koj­nej po­go­dy, woda była zmą­co­na. Ma­rian skupił wzrok, przy brze­gu znad tafli wy­nu­rza­ła się i po­now­nie za­pa­da­ła w cze­luść, ma­lut­ka po­stać, coś jakby skrzy­żo­wa­nie ryby z chomikiem. Męż­czy­zna bez zbęd­nej zwło­ki ru­szył na ra­tu­nek oso­bli­wej isto­cie. Ufor­mo­wał dło­nie w pro­wi­zo­rycz­ny czer­pak i po­chwy­cił ją, a na­stęp­nie wy­niósł na brzeg.

Stwo­rze­nie kasz­la­ło i char­cza­ło, naj­wy­raź­niej opiło się wody z sa­dzaw­ki. W tym czasie Skoruta otak­so­wał je wzro­kiem. Pierw­sze sko­ja­rze­nie oka­za­ło się nie­do­kład­ne, stwo­rze­nie wy­glą­da­ło wpraw­dzie jak krzy­żów­ka chomika z czymś pły­wa­ją­cym, ale była to ra­czej ośmior­ni­ca niż ryba. Wiel­ki przed­wiecz­ny, ale w wer­sji mikro, po­my­ślał za­trwo­żo­ny Ma­rian. Jasna cho­le­ra, ura­to­wa­łem ja­kieś Ktulu, czy inne pa­skudz­two.

Z zamyślenia wy­rwa­ły Sko­ru­tę słowa wy­po­wie­dzia­ne gło­sem, który przy­po­mi­nał nie­uda­ne eks­pe­ry­men­ty z wdy­cha­niem helu. Jed­no­cze­śnie po­wie­trze prze­szy­ła woń prze­tra­wio­ne­go al­ko­ho­lu.

– Szlag by to tra­fił, był­bym się uto­pił w tym ście­ku. Dzię­ku­ję ci, czło­wie­ku – wy­sa­pa­ło stwo­rze­nie.

– Eee, dro­biazg – od­po­wie­dział przy­tom­nie męż­czy­zna. – Marian jestem, a ty? Masz ja­kieś imię?

– Tak tech­nicz­nie, to nie mam imie­nia, ale po­sia­dam numer iden­ty­fi­ka­cyj­ny. IKS­DE­1234567890. – Wi­dząc za­tro­ska­ną minę roz­mów­cy, dodał. – Wiem, że niezbyt to fi­ne­zyj­ne, więc jak wolisz, to mo­żesz mi mówić Krzysz­tof.

– Może być. A tak wła­ści­wie, dla­cze­go się to­pi­łeś? Zwa­żyw­szy na twoją fi­zjo­no­mię…

– Wi­dzisz, niby mam te całe macki i w ogóle, ale zasadniczo jestem chomikiem, więc pływać nie potrafię.

– Jak wła­ści­wie się tutaj zna­la­złeś? Bo chyba je­steś nie­tu­tej­szy.

– Skąd ten po­mysł? – za­py­tał Krzysz­tof mru­żąc przy tym oczy.

– Nie chcę być nie­uprzej­my, ale wi­dzisz…

Mu­tant je­dy­nie się ro­ze­śmiał.

– Daj spo­kój, pew­nie, że nie je­stem stąd. Stwo­rzy­li mnie stu­den­ci z po­bli­skiej po­li­bu­dy. Jak twierdzili, w ra­mach pracy ma­gi­ster­skiej prze­pro­wa­dza­li eks­pe­ry­men­ty na an­ty­ma­te­rii, wy­ko­rzy­stu­jąc żywe or­ga­ni­zmy. Pod­czas jed­nej z prób coś wy­strze­li­ło, za­ssa­ło bied­ne zwie­rza­ki i puff… Po­wsta­łem ja. Oczy­wi­ście wy­szła z tego wiel­ka chry­ja, jak pro­fe­sor od­krył, co się stało, kazał mnie zli­kwi­do­wać i usu­nąć wszyst­kie ślady.

– Ale jakoś uciekłeś? – zapytał Ma­rian.

– La­bo­ran­tom zro­bi­ło się mnie żal, to dobre chło­pa­ki, tylko tro­chę nad­uży­wa­ją al­ko­ho­lu. Zamiast wrzu­cić mnie do ma­szyn­ki do mie­le­nia mięsa, po­sta­no­wi­li wy­pu­ścić na wol­ność.

– I to tyle?

– Wła­ści­wie to na tym mo­gło­by się skoń­czyć, ale na po­że­gna­nie wy­cią­gnę­li jeszcze cy­try­nów­kę. Wy­pi­li­śmy roz­chod­niacz­ka, potem ko­lej­ne­go i na­stęp­ne­go. Póź­niej po­wtór­ka, ale na drugą nóżkę. Gdy byłem już poza bu­dyn­kiem, to nie bar­dzo wie­dzia­łem, gdzie się udać, więc po­sze­dłem przed sie­bie. Zanim się zo­rien­to­wa­łem, wpa­dłem do tego cho­ler­ne­go je­zior­ka. Ot, cała hi­sto­ria.

– Czyli miałeś dużo szczęścia, że byłem akurat w po­bli­żu. Grunt, że wszystko skończyło się dobrze. No, ale na mnie już czas – po­wie­dział Sko­ru­ta i za­czął pod­no­sić się z ziemi.

– Za­cze­kaj – wy­chry­piał Krzysz­tof. – Ura­to­wa­łeś mi życie, więc speł­nię jedno twoje ży­cze­nie.

Ma­rian zdę­biał.

– Moment, je­steś złotą rybką w prze­bra­niu, czy ki dia­beł?

– Żadną tam rybką, zostałem na­pro­mie­nio­wa­ny an­ty­ma­te­rią, więc mogę jed­no­ra­zo­wo za­giąć rze­czy­wi­stość, a nawet czę­ścio­wo zmie­nić bieg hi­sto­rii. Jest tylko jeden drob­ny ha­czyk.

– Wia­do­mo, za­wsze musi być ja­kieś “ale”… – En­tu­zjazm Sko­ru­ty jakby przy­gasł.

– Tak, bo wi­dzisz… – Ka­zi­mierz ści­szył głos. – An­ty­ma­te­ria to po­tęż­na siła, ale do­ma­ga się ofia­ry.

– Ofia­ry? – po­wtó­rzył bez­na­mięt­nie Ma­rian.

– Ano ofia­ry, z czę­ści wła­sne­go ciała – po­twier­dził Krzysz­tof. – Bę­dziesz mu­siał po­świę­cić jakiś organ. Im cen­niej­szy, tym lep­sze osiągniemy efekty.

Ma­rian za­du­mał się, po chwi­li oczy mu roz­bły­sły i za­py­tał.

– Speł­nisz do­wol­ne ży­cze­nie?

– Do­wol­ne.

– Po­wiedz mi jesz­cze, in­ge­ren­cja w hi­sto­rię ma ja­kieś ramy cza­so­we? W sen­sie, to może być kie­dy­kol­wiek?

– Żad­nych ogra­ni­czeń, mo­że­my się cof­nąć choć­by do po­cząt­ków ludz­ko­ści – za­pew­nił Krzysz­tof.

– No, to słu­chaj…

 

***

 

Chwilę później Marian zmaterializował się we własnym domu. Z niekrytym entuzjazmem wybiegł przez drzwi i otaksował wzrokiem okolicę. Z pozoru wszystko było na swoim miejscu, jednak, gdy przyjrzał się dokładniej, odkrył, że u sąsiadów poznikały samochody. W ich miejscu stały okute futurystyczną karoserią sanie, wyposażone w świecące płozy. Takie przywodzące na myśl pojazdy obcych cywilizacji rodem z filmów sci-fi. Czyli tak sobie poradzili bez kół, pomyślał. Pomysłowe, ale na dłuższą metę wydaje się niezbyt ekonomiczne i ogólnie, mało praktyczne.

 

[pięć lat później]

 

Pro­wa­dzą­cy ce­re­mo­nię za­pro­sił na scenę sztok­holm­skiej fil­har­mo­nii te­go­rocz­ne­go lau­re­ata Wy­na­laz­czej Na­gro­dy Nobla.

– Przed pań­stwem wy­bit­ny wy­na­laz­ca z Rze­czy­po­spo­li­tej Pol­skiej, Ma­rian Sko­ru­ta, któ­re­go wy­na­la­zek, koło, zre­wo­lu­cjo­ni­zo­wał świa­to­wą go­spo­dar­kę. – Ge­stem za­pro­sił męż­czy­znę na mów­ni­cę.

Ten pod­szedł i zbli­żył usta do mi­kro­fo­nu. Po chwi­li z gło­śni­ków wy­do­był się me­lo­dyj­ny so­pran, którego nie powstydziłby się sam Farinelli.

– Chociaż od tysięcy lat ludzkość do przemieszczania się wykorzystywała płozy, w głębi duszy zawsze czułem, że można to robić efektywniej i cóż, wygodniej. Proces twórczy wymagał pewnych… poświęceń, które jednak się opłaciły. Przeczucie mnie nie myliło, już pierwsze testy z wykorzystaniem prototypu koła pokazały, że hi­sto­ria two­rzy się na na­szych oczach. 

 

Koniec

Komentarze

Szanowny Autorze, miast obszernych komplementów zamieszczę ich podsumowanie: To Jest To!

Pozdrawiam.

Szanowny AdamieKB, pozostając w przyjętej konwencji napiszę: dzięki! :)

 

Również pozdrawiam! :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

devil

Hej 

Wracam z komentarzem po becie, zabawnie i pomysłowo :). Samochody na płozach i straszliwe poświęcenie bohatera ( nie każdy mężczyzna, by się na to zdobył :)) – robią robotę, no i chomik ktulu :D. Klikam i pozdrawiam :)  

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Yantri

 

Cześć! ;)

 

Bardzie

 

Raz jeszcze serdecznie dziękuję za betę ;) Dzięki też za komentarz i kliczka ;) Strzeż się Przedwiecznych Chomików! ;)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Dla mnie bomba. Ide kliknąć do biblioteki

Hej, Nova!

 

Dzięki za wizytę, miły komentarz i klika :) Pozdrawiam serdecznie :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Okazuje się, że grunt to mieć dobry pomysł i desperacko dążyć do jego realizacji, a nawet koło da się wynaleźć na nowo. ;D

Idę do klikarni.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć Regulatorzy :)

 

Okazuje się, że grunt to mieć dobry pomysł i desperacko dążyć do jego realizacji, a nawet koło da się wynaleźć na nowo. ;D

Tylko jeszcze trzeba znaleźć Chomika-Cthulu napromieniowanego antymaterią :P

 

Serdeczne podziękowania za wizytę i klika :) 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Humor!

Całkiem mi pasujący.

Ale to raczej coś na “Fantastykę antynaukową”, bo to napromieniowanie antymaterią brzmi jak ukąszenie zmutowanego pająka.

A ze szczegółów – samogon zawsze jest lokalny (chyba że wybraliśmy się na wesele), nie “wprowadza w ruch” a “wprawia w ruch”, zamiast “czeluści” wolałbym “toń”.

Uśmiechnęło w każdym razie :)

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Bardzo proszę, Cezary. :)

 

Tylko jeszcze trzeba znaleźć Chomika-Cthulu napromieniowanego antymaterią :P

To chyba nie jest duży problem – wystarczy siąść na ławeczce nad brzegiem malowniczej sadzawki, a Chomik-Cthulu niebawem się pojawi. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej Staruchu! Dzięki za odwiedziny i komentarz. Miło mi, że trafiłem z humorem w Twój gust :)

 

Ale to raczej coś na “Fantastkę antynaukową”, bo to napromieniowanie antymaterią brzmi jak ukąszenie zmutowanego pająka.

Oj tam, od razu antynauka… Miał być element fantastyczny w opowiadaniu, to jest :) Porównując z moim tekstem o passacie w LPG, tutaj jest naprawdę delikatnie z antynauką :)

 

A ze szczegółów – samogon zawsze jest lokalny (chyba że wybraliśmy się na wesele), nie “wprowadza w ruch” a “wprawia w ruch”, zamiast “czeluści” wolałbym “toń”.

Dzięki za wyłapanie babolków. Dwa pierwsze poprawiłem, aczkolwiek “czeluści” zostało. Tak mi bardziej odpowiada :)

 

Pozdrawiam serdecznie! :)

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

To chyba nie jest duży problem – wystarczy siąść na ławeczce nad brzegiem malowniczej sadzawki, a Chomik-Cthulu niebawem się pojawi. :)

W sumie, coś w tym jest :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Rzekłeś. ;D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No, no jest całkiem zgrabnie i zabawnie :)

 

Rozkmina na temat świata bez koła… ciekawa :)

Uśmiechnąłeś mnie na koniec dnia. Powodzenia w konkursie. :)

Grzelulukasie 

 

Raz jeszcze dziękuję za betę:) Dzięki także za komentarz I klika :)

 

Koalo

 

Bardzo mi miło, że szorcik wywołał u Ciebie uśmiech:) 

 

Pozdrawiam! :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Cześć, Cezary^2!

 

Jesteś bardzo elastyczny, jeśli chodzi o przyjęty styl/sposób narracji. W zasadzie w każdym tekście robisz to inaczej i, co najważniejsze, spójnie (a przynajmniej tak kojarzę XD).

Przy końcówce się uśmiechnąłem, wcześniejsze żarty może jakoś specjalnie mnie nie rozbawiły, ale też nie było cringe’u – ot, wprowadziły w lekki klimat tekstu.

Można by się czepiać technicznych aspektów braku koła, ale z wszystkiego możesz się wytłumaczyć konwencją, w dodatku słusznie, bo przecież nie o to tu chodzi, żeby wszystko było realne.

Bardzo fajnie!

 

Pozdrówka i powodzenia w krokusie!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Hej, Krokusie!

 

Dzięki za wizytę, miłe słowa i dobicie do biblio :)

 

Jesteś bardzo elastyczny, jeśli chodzi o przyjęty styl/sposób narracji. W zasadzie w każdym tekście robisz to inaczej i, co najważniejsze, spójnie (a przynajmniej tak kojarzę XD).

Jestem aktualnie na etapie szukania TEJ właściwej formy wyrazu myśli, stąd eksperymentuję :P

 

wcześniejsze żarty może jakoś specjalnie mnie nie rozbawiły, ale też nie było cringe’u – ot, wprowadziły w lekki klimat tekstu.

Taki też był zamysł. Tekst miał być lekki, ale nie komediowy.

 

Można by się czepiać technicznych aspektów braku koła, ale z wszystkiego możesz się wytłumaczyć konwencją, w dodatku słusznie, bo przecież nie o to tu chodzi, żeby wszystko było realne.

To w ogóle byłby ciekawy temat, ale na inny czas i miejsce. Limit 1000 wyrazów nie pozwalał aż tak szaleć :) Z drugiej strony, Marian w tekście ma takie przemyślenia, że płozy to jednak niezbyt wygodne rozwiązanie ;)

 

Raz jeszcze dziękuję i pozdrawiam :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Hej!

Opowiadanie jak najbardziej mi się podobało, ale ta chośmiornica nieco okłamała Mariana. Nie jedno, a dwa życzenia spełniła – piękny głos tak trochę w gratisie, ale jednak może się teraz Marian spełniać artystycznie ;) 

Kilkukrotnie próbowałem się zarejestrować, żona raz spróbowała – oto jestem Sanderką.

Cześć, Sanderka! Miło mi, że zawitałeś, a opowiadanie Ci się spodobało :)

 

chośmiornica nieco okłamała Mariana. Nie jedno, a dwa życzenia spełniła – piękny głos tak trochę w gratisie, ale jednak może się teraz Marian spełniać artystycznie ;) 

Cóż, piękny głos stanowi, że tak to ujmę, efekt uboczny poświęcenia Mariana. Stąd mam wątpliwości, czy można to rozpatrywać w kontekście spełnienia dwóch życzeń :P

 

Pozdrawiam ;)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Hej,

 

no tak – ile poświęceń w imię nauki. Postać Farinellego powinna skutecznie naprowdzić czytelnika :)

 

Fajne, podoba się, klikać już nie trza, więc pożyczę powodzenia w konkursie!

 

Pozdrawiam!

Che mi sento di morir

Cześć, BasementKey! Dzięki za wizytę i dobre słowo :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Szczególnie spodobał mi się chomik – syrenka. Dlaczego niby góra zawsze miałaby być człowiekiem? Dlaczego dół – zawsze rybą? I skąd pomysł, że potrafi pływać, nawet jeśli znajdziemy syrenkę w wodzie i dół ma “morski”? laugh

 

Uważam też, że gdyby każda fiksacja kończyła się jak w tym tekście, więcej fiksatów odkrywałoby, że warto jednak uelastycznić umysł.

Albo przynajmniej przestawaliby się rozmnażać, co też jest dobrym pomysłem angel

 

Ps.: sopran i Farinelli wskazują, że “poświęcenie” też jest ponadczasowe i było “od zawsze”, nie od wypowiedzenia życzenia. Także jeśli miał dzieci… to poświęcenie było tym większe.

The KOT

Cześć, Eldilu :) Dzięki za wizytę I komentarz!

 

Dlaczego niby góra zawsze miałaby być człowiekiem? Dlaczego dół – zawsze rybą? I skąd pomysł, że potrafi pływać, nawet jeśli znajdziemy syrenkę w wodzie i dół ma “morski”? laugh

prawda? ;)

 

 Ps.: sopran i Farinelli wskazują, że “poświęcenie” też jest ponadczasowe i było “od zawsze”, nie od wypowiedzenia życzenia. Także jeśli miał dzieci… to poświęcenie było tym większe.

 

Marian miał przed sobą cel większy niż jakaś tam rodzina czy inne dzieci ;)

 

Pozdrawiam!

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Sympatyczne i fajne. Prawda, że te eksperymenty z promieniującą antymaterią (kto coś takiego daje studentom?!) raczej się nadają do antynauki, ale nie ma się co czepiać w humorystycznym IMO tekście.

Marian spełnił życzenie w pięknym stylu, myślałam, że raczej się przeniesie w czasy prehistoryczne.

Babska logika rządzi!

Nie wiem, czy da się coś napromieniować antymaterią, nie znam się, ale mało mnie to zajmuje w humorystycznym, absurdalnym tekście. Rozbawiło do porannej kawki.

Najlepiej chyba wyszła Ci narracja, swobodna, od niechcenia, dowcipna i naprawdę uprzyjemniająca lekturę. Jestem pod wrażeniem.

Niewielki zgrzyt w końcówce, wątpię, czy zapowiadający powiedziałby, że wybitny wynalazca pochodził z “Rzeczypospolitej Polskiej” ;p Poza tym żadnych innych uwag raczej nie mam, bardzo mi się podobało.

Pozdrawiam!

 

Cześć, Finklo!

 

Bardzo mi miło, że uznałaś szorta za sympatycznego i fajnego :)

 

Co do antymaterii i jej promieniowania… Tekst jest humorystyczny to i takie głupotki się zdarzają :) taki element fantastyczny :)

 

Hej, AmonieRa!

 

dziękuję za oodwiedziny i bardzo miły komentarz :) 

Niewielki zgrzyt w końcówce, wątpię, czy zapowiadający powiedziałby, że wybitny wynalazca pochodził z “Rzeczypospolitej Polskiej” ;p

Przy tego typu okazji padłoby, że pochodzi z Republic of Poland, więc zostawię, jak jest :)

 

I jeszcze uwaga odnośnie poruszonej już antymaterii. Tak właściwie, to wytłumaczenie pada z ust Krzysztofa (czyli głównego sprawcy psot w różnych moich tekstach), więc mógł po prostu bezczelnie Mariana oszukać;)

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Całkiem zabawny i sympatyczny tekst. Podobał mi się pomysł na rozważanie, co by było, gdyby nie było koła.

Lekko napisany, cudnie absurdalny humor. Urzekła mnie chomicza mała syrenka :) 

 

Pozdrawiam i powodzenia! 

E.

Hej, Zygfrydzie89! Dziękuję za miłe słowo :) 

 

Podobał mi się pomysł na rozważanie, co by było, gdyby nie było koła.

Tutaj ukłony w stronę betujących, oryginalnie nie planowałem jakoś specjalnie rozwijać tego wątku :)

 

Witaj, CesarzowoMordodu

 

Dziękuję za wizytę i miły komentarz. Przypominam, że chomicza mała syrenka może okazać się Chomikiem Ktulu, trzeba mieć się na baczności :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

To tak, nie przekonały mnie motywy alko ani historia złotej rybki. Taki banalny humor jak dla mnie. Ale uśmiechnąłem się przy opisie nowoczesnych sanek oraz zdaniu z wymienianiem kolejnych jednostek samorządu terytorialnego. ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Nie wiem, czy ktoś już się posilił na tego suchara, ale i tak spróbuję! No cóż, aż chciałoby się rzec – historia z jajem (no dobra, de facto bez jaja). ;D

Czytałem bez przykrości. Ten szort bazuje na utartych schematach, część odświeża, jak choćby rybkę, ale ogólnie nie zaskakuje w żaden sposób, stąd najpewniej nie zapadnie mi w pamięci.

Niemniej w paru miejscach wywołuje uśmiech, stąd uważam, że warto przeczytać.

Cześć, SzyszkowyDziadku

 

Historia złotej rybki (Chomika Ktulu) to w ogóle jest grubymi nićmi szyta. Humor miał być lekki, stąd nie dziwi mnie, że uznałeś go za momentami wręcz banalny.

 

Miło, że znalazłeś też w opowiadaniu jakieś pozytywy ;)

 

Hej, MrBrightside! 

 

Dziękuję za lekturę i komentarz :) Tekst nie miał zaskakiwać, miał być lekką lekturą do kawusi :) 

 

Pozdrawiam! :)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Nowa Fantastyka