- Opowiadanie: Nikodem_Podstawski - Celulozowa, farbowana płytka

Celulozowa, farbowana płytka

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Celulozowa, farbowana płytka

– Brak odczytów, profesorze. – Odsunąłem energiometr. – Obawiam się, że Starożytni znowu z nami igrają.

– Nie pleć głupstw! To musi mieć coś w sobie! Sprawdziłeś wszystko? Temperatura? Ciśnienie? Promieniowanie? Załamywanie światła? – Krążył niespokojnie, rzucając spojrzenia na artefakt.

– Tak, i nic. Zero. To coś zupełnie nie jest… – Nie miałem pojęcia co powiedzieć.

Obiekt, którego oddziaływania na otoczenie nie da się w żaden sposób zmierzyć? Czy coś takiego w ogóle miało prawo istnieć? Znajdowaliśmy się kilkadziesiąt metrów poniżej najniższego poziomu miasta. Prace geologiczne odkryły tu dobrze zachowany, zagrzebany budynek, którego wiek oszacowano na ponad trzy tysiące lat. Mój promotor rzecz jasna, jako ekspert od Ery Starożytności, nie mógł przegapić takiej okazji. Samo przetrwanie czegokolwiek z czasów, gdy ludzie używali kalendarza gregoriańskiego było nie lada odkryciem. Teraz jednak patrzyłem na profesora i nie mogłem nie zauważyć, że zupełnie się zagubił. Kręcił się, masował skronie i przybrał swoją klasyczną minę myśliciela. W końcu wykrzyknął tak głośno, że aż z sufitu posypał się pył.

– Wiem! Mamy zestaw do materianalizy? Zrób szybki test!

Wyciągnąłem z torby niewielki analizer, włączyłem go i przystawiłem sondę do przedmiotu. Po kilku sekundach miałem wynik.

– Celuloza, profesorze. W większości. Oprócz tego warstwa kurzu, a także coś w rodzaju farby. Mam podać jej skład?

– Celuloza! – Najwidoczniej wyłączył się po tym słowie. – Drewno! A więc to mebel? Może jakaś dekoracja? To tłumaczyłoby brak odczytów! Skoro nie było funkcjonalne, po co miałoby zawierać najprostszy emiter? – Źrenice jego noctosoczewek powiększały się i zmniejszały, choć w budynku panował niezmienny mrok. Przejaw ekscytacji.

– Myśli pan, że Starożytni naprawdę uznawali tę… bryłę za interesującą?

– Starożytni to niemalże inny gatunek człowieka, mój drogi. – Podrapał się po brodzie, jak zwykł to robić podczas wykładów. – Ich sposób myślenia jest nieporównywalny do naszego, ludzi urodzonych po Spectrializacji. Zdajesz sobie sprawę, że ich ciała były zbliżone w funkcjonowaniu do zwierząt? Byli oparci na węglu i ulegali fizjologicznej entropii! Fascynujące…

Zamyślił się, patrząc w przestrzeń. Ja tymczasem analizowałem płaski prostopadłościan, próbując ogarnąć jego bolesną prostotę. Celulozowa, farbowana płytka. Widziałem już wiele artefaktów Starożytnych. Na przykład zegarek – urządzenie z mechanizmem kwarcowym służące do odmierzania czasu, gdy nikt jeszcze nie miał połączonego z siecią mózgu albo chociażby mikser – kuriozalny relikt zasilany prądem elektrycznym, wykorzystywany do mieszania składników potraw na długo przed wynalezieniem gastrosyntezy. Ten przypadek był jednak zgoła odmienny. Przedmiot nie wykazywał choćby najbardziej prymitywnej mechanizacji, a jego skład materiałowy tylko podpowiadał, że hipoteza profesora może być prawdziwa. Czy to naprawdę mebel? Tylko jaki? A może to faktycznie tylko dziwna dekoracja…

– Słyszysz mnie?! Włącz antygrav, chłopcze! – Ostry głos profesora wyrwał mnie z rozmyślań. Najwidoczniej musiałem się wyłączyć, gdy on wrócił z podróży kognitywnej we własnym umyśle. Psychologowie mieli na to słowo – autoimmersja. Kolejne zjawisko nieznane Starożytnym.

Wyciągnąłem ręczny antygrav z torby, nacisnąłem spust i skierowałem strumień na artefakt. Fale antygrawitacyjne delikatnie załamały przyciąganie ziemskie wokół niego i lewitował teraz przed nami, obracając się wokół własnej osi. I znów obyło się bez fajerwerków.

Z drugiej strony przedmiotu, która dotychczas spoczywała na stole, nie znajdowało się nic spektakularnego. Artefakt wydawał się zupełnie regularny. Profesor podszedł do niego i dokładnie obejrzał. Byłem pewien, że w tej chwili na siatkówce pojawiały mu się setki skojarzeń. Najwidoczniej jednak ich wynik go nie usatysfakcjonował, bo prychnął z niezadowoleniem. Zbliżyłem się.

Druga strona okazała się bardziej kolorowa. Najwidoczniej farba lepiej się na niej zachowała. Mogliśmy dojrzeć nie tylko kolory, ale i część kształtów. Nadgryziony zębem czasu obrazek przedstawiał kobietę w szykownej sukni. Wyglądała dostojnie i wpatrywała się oceniającym wzrokiem gdzieś w głąb mnie. Ponad nią widniał poszarpany starością napis w jednym z martwych języków. LALKA. Inne litery, jeśli istniały, zostały starte. Spojrzałem na profesora. Widząc moje nieme pytanie, odchrząknął i powiedział, znów gładząc brodę:

– Tak… To na pewno nie jest dekoracja. Po co ktoś miałby na niej pisać?

– W takim razie do czego to mogło służyć?

– Może to pamiątka? Pamiętaj chłopcze, że Starożytni byli do bólu sentymentalni.

– A więc ta kobieta była kimś ważnym dla mieszkańców tego budynku?

– Być może jego właścicielką.

– W takim razie dlaczego to jest takie grube, profesorze? Czy nie prościej byłoby zawrzeć obraz na czymś płaskim?

– W istocie… Hm… A może… To głupie, ale…

– Profesorze?

– Daj mi antygrav, chłopcze.

Podałem mu urządzenie, patrząc jak dostraja jego emisję. Nagle przedmiot zadrżał i… rozpadł się na pół. A przynajmniej tak myślałem, ale zobaczyłem, że jego część dalej jest połączona. Artefakt więc nie rozpadł się, a otworzył. Przypominał obrócony laptop. W środku było więcej farby. Czarnej i tworzącej trudne do odczytania szlaczki.

– Niesamowite… Myślałem, że to tylko legenda. Nie sądziłem, że naprawdę istniały! – zachwycił się profesor.

– Co takiego?

– To książka, chłopcze! Najprawdziwsza książka! Najwidoczniej hermetyczny klimat tego miejsca idealnie ją zakonserwował!

– Książka? Do czego to służyło?

– Do czytania.

– Ale przecież to nawet nie ma ekranu! – zaprotestowałem.

– Dokładnie. W Erze Starożytności ludzie czytali litery drukowane farbą na celulozowych warstwach zwanych kartkami. Ktoś mi to opowiadał, ale nigdy bym nie pomyślał…

– Ale tu są tylko dwie… kartki! Jak przeczytać coś więcej?

Profesor wcisnął guzik na antygravie i jedna z kartek przemieściła się, odkrywając nowy tekst.

– Trzeba przewrócić stronę – wyjaśnił z uśmiechem.

– Przecież to głupie! Nieekonomiczne. Czasochłonne. I w dodatku takie… prymitywne! – Zupełnie nie mogłem tego zrozumieć.

– Tak, zgadzam się. Nasza technologia przekracza tę ich w niewyobrażalny sposób. Ale oni mieli coś, czego my nigdy nie osiągniemy.

– Co takiego?

– Wyobraźnię. Możliwość wyrażenia tego, co znajduje się w ludzkim sercu, które też mieli prawdziwsze od naszego. Technologia nas zmieniła, chłopcze. Nasz świat może być szczytem ludzkiej potęgi, ale to czasy Starożytnych są fundamentami wszystkiego. Obecnie nikt już nie tworzy sztuki.

– Czy to naprawdę takie ważne, profesorze? Czytanie zmyślonych historii? Przecież…

– Nasz świat nigdy by nie powstał, gdyby nie zmyślone historie – przerwał mi. – Pamiętaj, że nasza codzienność kiedyś była jedynie śmiałymi fantazjami tych, którzy nie bali się marzyć.

Znów się zadumał. Ja zaś powoli miałem dość tego zapomnianego przez świat miejsca. Niemal czułem na sobie wzrok białkowych oczu Starożytnych, którzy kiedyś tu mieszkali.

– Co zrobimy z tą… książką, profesorze?

– Zabieramy ją do muzeum – odparł po chwili, uśmiechając się. – Starożytni najwidoczniej znów uświadomili nam, jak bardzo staliśmy się odmienni od prawdziwych ludzi.

Koniec

Komentarze

Przeraża mnie tragicznie skąpa wyobraźnia wielu autorów młodszego pokolenia. Pomyślmy – zaledwie półwieku temu nikomu nie roił się mobilny telefon z ekranem, tablet, google itp itd. 60 lat temu ponad 90% Polaków nie wiedziało o istnieniu komputera, a słowo "komputer" nie istniało w języku polskim. Anglicy tym słowem określali panie, które wykonywały obliczenia w czasie II W.Ś. A tu mamy rzeczywistość tak odległą, że organiczni ludzie są dziwacznym wspomnieniem. Czyli wiele, wiele tysięcy lat. I co ? I nadal tablety, ekrany, … dzisiejsza technologia nieco może podrasowana. Użycie kilku określeń w rodzaju "grawi…coś tam" naprawdę niewiele wnosi. To naprawdę smutne …

Opowiadanie stawia interesujące pytanie: która cywilizacja jest bardziej rozwinięta – ta oparta na technologii, czy ta czerpiąca siłę z wyobraźni? I co stanowi wyznacznik tego rozwoju?

Niestety, postaci naukowców nie są wiarygodne. Trudno uwierzyć, że znawcy antycznych cywilizacji nie rozpoznają tak pospolitego przedmiotu jak książka, zwłaszcza gdy znają urządzenia takie jak mikser czy zegar. Rozumiem, że gdy bohaterowie się dziwią, dziwić ma się z nimi czytelnik, ale poziom ignorancji badaczy razi i psuje przyjemność z lektury.

Początek mnie zaciekawił. Później to tłumaczenie profesora już mniej mnie interesowało. Ale i tak mi się podoba. Pozdrawiam.

SPW

Naprawdę smutne to są takie komentarze. 

Wiem, że chciałbyś wynaleźć koło na nowo, ale niestety tak to nie działa.

Jaka przyjemność byłaby z czytania tekstu, którego połowy zupełnie nie rozumiesz? Operujemy językiem polskim i nie sądzę, by stosowanie neologizmów co drugie słowo było tu jakkolwiek konieczne. 

W ogóle czy wpadło ci do głowy, że nasza technologia może kiedyś stać się czymś powszechnym? Jeżeli łyżka jest używana jako narzędzie od tysięcy lat, dlaczego ekran nie mógłby być czymś równie trywialnym? Oczywiście, że o tym nie pomyślałeś.

Żeby nie było, uwielbiam Lema i wielu pisarzy z dawnych lat, ale jeśli uważasz, że po dwudziestce mogę mieć takie umiejętności jak oni, to brak mi słów. Dajmy ludziom próbować, co?

Tak czy inaczej baw się dobrze w swoich neologizmach, nowomowie, polskim 2.0 czy cokolwiek próbujesz wymyślić.

 

zebulonalessandro

Cóż, książki jednak mają o wiele krótszy okres półtrwania niż plastik czy metal, więc myślę, że to całkiem prawdopodobne, że dość szybko zniknęły ze świata. 

 

Hesket

Dzięki i również pozdrawiam.

 

NP

Zapraszam na mój kanał YouTube

Masz rację, ale z kontekstu archeologicznego i innych odkryć (np. źródeł cyfrowych) naukowcy być może wydedukowali by istnienie książek. W porównaniu z cywilizacją, o której piszesz, nasza cywilizacja jest prymitywna, a mimo to potrafi opisać historię wymarłych imperiów na podstawie kilku glinianych skorup (zbytnie uproszczenie, wiem).

Niestety nie dotarło. Nie o neologizmy mi chodziło lecz o pomysły. Pomyśl kiedy pisali tacy pisarze jak Lem czy Asimow i O CZYM oni pisali. Wybiegali myślą w daleką przyszłość tworząc prawdziwie nowe idee. Ok. 25 lat przed pierwszym pecetem i jeszcze więcej przed stworzeniem internetu czytałem s-f, w którym gwiezdni podróżnicy, wskutek dylatacji czasu zastali Ziemię o ponad 100 lat starszą. Kiedy po dziesięcioleciach przypomniałem sobie tę historię, byłem wstrząśnięty potęgą wyobraźni autora, który przewidział świat łudząco podobny do naszego. A gdy to pisał nikomu nie śnił się internet , www czy smartfon. To jest potęga wyobraźni podpartej taką wiedzą, która pozwala na wizjonerskie obrazy przyszłości. Tak powinna wyglądać s-f. Tymczasem Ty, pisząc rzekomo o świecie za TYSIĄCE lat, nie potrafisz wyskoczyć z epoki tableta. To właśnie tak mnie zasmuciło. 

SPW

Super. Nie ma to jak porównywać opowiadanie na NF do 1000 słów z pracami jednych z najwybitniejszych pisarzy gatunku. Może powinieneś zostać krytykiem literackim, a nie marnować czas na amatorów? 

Powiedz, czytałeś wszystkie prace Lema albo Asimova? Oczywiście, że nie. Nikt oprócz nich samych tego nie zrobił. Bo w przeciwieństwie do czasów obecnych, kiedyś nie dało się nic wrzucić na NF. Jeśli coś było kiepskie to nie szło do druku i zostawało w szufladzie albo było porzucane przez samego autora. Każdy gdzieś zaczyna i naprawdę nie musisz mi uświadamiać, jak wiele pracy przede mną. Ja to wiem. Wiem, że nie mam w tym momencie takich umiejętności jak oni w swoim prime. Ale co z tego? Chcę próbować i stawać się lepszym, bo na tym polega ten portal. A o moją wyobraźnię się nie martw, bo bez problemu mogę sobie wyobrazić smutnego, wielkiego literata, który siedzi i powtarza “dziś prawdziwych autorów już nie ma”. 

Zapraszam na mój kanał YouTube

Dobra, ja króciutko.

 

SPW – upomnienie moderacyjne. Komentuj treść tekstu, a nie autora/pokolenie autorów. Płaszczyk generalizacji tutaj nie pomoże. Jeżeli masz ochotę przekazać myśli ogólnie na temat stanu pomysłów współczesnych ‘writers wannabe’, zapraszam do HydePark lub do napisania felietonu do działu Publicystyka. Jeśli uważasz pomysł w tekście za wtórny, nieoryginalny, słaby, pisz o pomyśle w tekście, środkach użytych, uzasadnij swoją opinię najlepiej – wtedy ma ona sens dla autora.

 

Nikodem_Podstawski – nie sposób nie zauważyć konfrontacyjnych replik. Usilnie odradzam wycieczki osobiste. Więcej porad nie będzie.

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Oto służby archeo znajdują… no właśnie, co: grube i z celulozy to musi być książka. Okazuje się jednak, że to kindle (bo raczej nie laptop), który przecież nie jest ani gruby, ani z celulozy. Zapewne w odkopanym domu mieszkał nastolatek, bo kto inny czytałby Lalkę na kindlu.

Zazdroszczę, że w czytniku tak długo wytrzymała bateria. U mnie szybko się wyczerpuje. 

Piszesz: 

Byli oparci na węglu i ulegali fizjologicznej entropii! Fascynujące… 

a ja się zastanawiam, co w starzeniu się jest fascynujące.

 

Piszesz: […] Era Starożytności…

Nazwy okresów i epok piszemy małą literą: antyk, starożytność, średniowiecze, renesans itd. 

 

Przede wszystkim: fajne i ładnie napisane. Miło się czyta, tak, że chce się doczytać do końca, co nie zdarza się często (tzn. zdarza się rzadko). Mnie się podobało.

Mnie też się podobało. inspirowany tekstem wyobrażam sobie niedaleką przyszłość z papierowymi książkami tylko w muzeach i mam nadzieję, że tego nie dożyję. Powodzenia w konkursie. :)

Ale żeby taki uczony profesor nie rozpoznał książki! No cóż…

Jestem niezmiernie zadowolona, że mogę czytać książki i że przyszło mi żyć tu i teraz, choć może w przyszłości ktoś uzna, że to była starożytność. ;)

 

po­zbyć się wra­że­nia, że zu­peł­nie się za­gu­bił. Krę­cił się, ma­so­wał skro­nie… → Lekka siękoza.

 

– Sta­ro­żyt­ni to nie­mal­że inny ga­tu­nek czło­wie­ka, mój drogi – po­dra­pał się po bro­dzie, jak zwykł to robić pod­czas wy­kła­dów. → Brak kropki po wypowiedzi. Didaskalia wielką literą.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Całkiem ciekawe.

Parę rzeczy, które można podszlifować (jak np. przeniesienie akcji nieco bliżej nas czy brak znajomości starożytnych artefaktów), ale generalnie całkiem niezłe.

I tak pomyślałem – przecież to wcale nie zdarzy się za tysiące lat. Więcej politycznych pomysłów, jak to od dzieci nie należy nic wymagać, i o tym co to książka zapomnimy za lat góra sto :(

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Nie przekonało mnie. Ja tam czytam książki do porzygu, ale nie umniejszałbym roli wyobraźni w innych mediach jak filmy czy gry komputerowe. Ogólnie średnio mnie przekonują scenariusze przyszłości rodem z Idiokracji.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

devil

Nowa Fantastyka