- Opowiadanie: MrBrightside - Fenomen Riboldi

Fenomen Riboldi

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Na krawędzi pojmowania” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

 

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Mudita: https://stowarzyszeniemudita.pl, które pomaga rodzinom osób z niepełnosprawnościami.

 

Choć licznik worda pokazuje 1020 słów, to gdy policzyłem je ręcznie, wyszło mi 976. Oby komisja była łaskawa! ;D

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Fenomen Riboldi

– Panie Riboldi, proszę się jeszcze zastanowić…

Pan Riboldi złapał pielęgniarkę za przedramię, przyciągnął, a ta zesztywniała. Spojrzeli sobie krótko w oczy, po chwili mężczyzna zwolnił uścisk.

– Spisała się pani. – Riboldi otrzymał komunikat z implantu rozszerzonej rzeczywistości, że uwierzytelnienie biometryczne przebiegło pomyślnie.

Na łóżku obok nich drzemał czterolatek. Oddychał płytko, raczej szybko, choć liczne aparaty podłączone do jego ciała informowały, że wszystko z nim w porządku.

…liczba ofiar pozostaje nieznana – trajkotał podcast informacyjny interaktywnej ściany – lecz według wstępnych szacunków Narodów Zjednoczonych może ona sięgać nawet sześciu milionów…

– Czuję się zobowiązana znów pana poinformować, że odłączenie Matteo od systemów w jego aktualnym stanie niesie ze sobą olbrzymie ryzyko…

– Odnotowałem. Proszę się pospieszyć.

Kable z cichym syknięciem opuszczały ciało. Matteo obudził się i skrzywił, bo jego wzrok padł na lewitujący przy drzwiach model statku kosmicznego.

Riboldi tracił cierpliwość. Pielęgniarka pod płaszczykiem profesjonalizmu, próbowała grać na czas i oto drzwi do sali rozsunęły się.

– Pani doktor, całe szczęście! – pisnęła i pospiesznie wyszła.

Lekarka obrzuciła spojrzeniem pomieszczenie i zmarszczyła brwi.

– Enzo, cóż to za nonsens? Przecież niedługo ma kolejny wlew.

– Nie będzie już żadnych wlewów. – Enzo Riboldi skrzyżował ręce na piersi i z nieprzejednaną miną ani drgnął. – Zabieram go stąd.

…ostatnich wydarzeniach kolektyw został jednogłośnie uznany za organizację terrorystyczną przez wszystkie narody świata. Ponadto podjęto decyzję, by zgliszcza Nowego Jorku zachować jako pomnik-przestrogę dla…

– Enzo, zlituj się – warknęła lekarka. – Narażasz nasze dziecko…

– Narażam? Ja narażam!?

Mężczyzna pokręcił głową i aż przeszedł się po pokoju. Stanął przed ścianą z podcastem i wziął się pod boki.

Chłopiec w tym czasie usiadł na łóżku. Przyglądał się rodzicom.

– Porozmawiajmy. Po prostu powiedz, o co chodzi. Nie mam już siły.

Lekarka spojrzała na panel na swym metalowym ramieniu i skorzystała z uprawnień „Lenah Petterson-Riboldi, neuroimmunolog kliniczny”. Rzuciła okiem na krytyczne parametry Matteo, nie odbiegały od normy. Odetchnęła.

– Już prawie go wyleczyliśmy, Enzo…

– Rzygać mi się chce, gdy tak mówisz! Po świństwie, które mu przedwczoraj podałaś, znowu musieli go reanimować!

– Próbuję ratować nasze dziecko, by nie umarło od nadwrażliwości na tę całą tak zwaną magię! Ile razy mam przepraszać?

– Lenah, przeniosłaś go na intensywną terapię i wstawiłaś zestaw przeciwwstrząsowy do jego sali!

Lekarka westchnęła, nim odpowiedziała:

– Pewne rzeczy musi być ci trudno zrozumieć, wiem. Ale, na litość, nie sabotuj wszystkiego, gdy jesteśmy tak blisko przełomu.

– Byłaś blisko trzech przełomów tylko w zeszłym miesiącu.

– Został naprawdę krok, może dwa. – Zrobiła pauzę, zastanawiając się, ile może zdradzić. – Nasze badania są najbardziej obiecujące, więc i idą na nie największe pieniądze.

– Nic mnie to nie obchodzi! – huknął Riboldi. – Niech i wszyscy zachorują, mam to gdzieś. Nie pozwolę więcej eksperymentować na Matteo.

…absurdalne żądania lidera tych odmieńców są kompletnie nierealne po tym, czego się dopuścili. No bo niech sobie pani wyobrazi deregulację ich ewidencji, w sytuacji, gdy ten człowiek, jednoosobowo, anihilował całą metropo…

– Och, nie mogę już o tym słuchać! – Lenah także podniosła głos. Stuknęła kilka razy w terminal i podcast zamilkł. – Mam nadzieję, że wkrótce wszystkich ich zutylizują i wróci spokój.

Matteo zakrył oczy dłońmi i cicho pochlipywał. Jego mama sięgnęła po model statku, upchnięty dotąd pod drzwiami. Wręczyła go chłopcu, próbując utulić przy tym syna.

– Nie chcę tego! – wrzasnął Matteo, odrzucając zabawkę.

Przeleciała cały pokój i z impetem zatrzymała się na drzwiach, gubiąc kilka elementów. Lenah zaskoczyło, że jej syn dysponuje już aż taką siłą. Spojrzała na Enzo.

– Boi się statków kosmicznych – rzekł.

– Bo to zabawka ode mnie, prawda? Zawsze byłeś małostkowy. Specjalnie trzymałeś ją w kącie.

– Boi się ich, odkąd wsadziłaś go do rezonansu, mówiąc, że to statek kosmiczny, i dostał w nim zapaści.

Lenah spojrzała na chłopca, lecz ten nie patrzył na nią; bawił się palcami.

– Dlaczego nic mi nie powiedziałeś?

– Próbowałem go uspokoić. Na intensywnej terapii nie ma postaci z kreskówek na ścianach, tylko wszędzie wrogo piszczące ustrojstwa. Do tego nie pozwolili mu tu zabrać Luco, bo jest za mało sterylny.

– Luco?…

– To jego ulubiony miś.

Lenah wstała. Z ręką przyłożoną do ust, odwróciła się od Enzo.

– Nie wiem, co się z tobą stało, Lenah. Nic nie wiesz o naszym synu. Dlatego go stąd zabieram. Jeśli nie ma dla niego ratunku, niech pozna chociaż trochę normalności.

– Jaka jest jego leukocytoza?

– Słucham?…

Lenah odwróciła się, a oczy jej lśniły.

– Jego podatność na infekcje atypowe w polu magicznym? Jaką ma aktywność polimerazy RNA w neutrofilach?

– Te dziwne terminy to nie jest nasz syn…

– To też jest nasz syn. A jeśli nie dowiem się, dlaczego ciało Matteo strzela z armaty do mrówki, niszcząc przy tym samo siebie, to on po prostu umrze.

– Po tym ostatnim wlewie mu się poprawiło. Nie miał duszności, nie bolało go. Po prostu chciałem, żeby to trwało…

– Po ataku w Nowym Jorku wszystko przyspieszyło – ciągnęła Lenah. – Zwiększyły się fundusze, zwiększyły naciski. Ciągle wzrasta liczba nowych rozpoznań. Okropnie dużo, głównie dzieci. Te potwory w jakiś sposób oddziałują na zdrowych ludzi i robią z nich kaleki!

Matteo nagle zaczął potrząsać ręką, jakby coś się do niej przykleiło. Jednocześnie rozbity model statku wierzgnął pod drzwiami, a gdy chłopiec się zamachnął, statek poszybował ku oknu, by rąbnąć w szybę.

Riboldowie spojrzeli po sobie, a ich syn zachichotał:

– Super!

– To jakaś nowa zabawka?

Lenah rozglądała się, ale pokój świecił sterylnością. Matteo tymczasem machnięciami rąk zrzucał sprzęt z wózka przeciwwstrząsowego, rozbawiony coraz bardziej.

– To niemożliwe… Odczulenie na pole magiczne powinno przywrócić homeostazę…

Enzo stanął pomiędzy synem a jego matką.

– To stawia wszystko na głowie. Wygląda na to, że nadwrażliwość to manifestacja jakiejś nieudanej transformacji w odmieńca!

– Jak to było? – mruknął Riboldi. – Wszystkich ich zutylizują?

Napięcie zrobiło się namacalne.

– Ktoś to widział?

Ampułki i strzykawki koziołkowały pod sufitem w akompaniamencie dziecięcego chichotu.

– Od dwóch dni stąd nie wychodzę. Niczego takiego nie potrafił jeszcze godzinę temu!

– Musisz go stąd zabrać, Enzo. Ukryć to, co wyprawia. Jeszcze dziś oficjalnie ogłoszę porażkę projektu.

– Chodź z nami.

– Nie, muszę zająć się dokumentacją… Jeśli wyjdzie, że moja metoda zamienia nadwrażliwych w przemienionych, to to się może skończyć wojną światową!

– I jeszcze to, kurwa, nazwą naszym nazwiskiem.

Koniec

Komentarze

Libre wskazuje 974 słowa. Możliwe, że w Twojej konfiguracji edytora doliczyło myślniki. W każdym razie tekst jest zgodny z limitem.

 

Podoba mi się to.

Nie musisz pisać “Napięcie zrobiło się namacalne” kiedy napięcie robi się namacalne.

Dzięki za błyskawiczne podliczenie, Wilku.

 

Witaj, Zebulonalessandro! Miło, że się podoba.

Z tym napięciem to wstyd… ;_; Jeśli tekst załapie się dalej, to ten fragment pierwszy poleci w redakcji. Póki co, zostawię, jak jest, żeby być fair względem innych uczestników.

Janie Pasnostroński!

 

Skrzętnie wprowadziłeś medycynę w fantastykę – ciekawe połączenie między magią a immunologią powstało. Nie każdy eksperyment przynosi zamierzone efekty, co nie? Tym bardziej, jeśli to wybitnie ryzykowna próba. Fajnie wyszło budowanie niechęci do odmieńców, którą potem Lenah musi skonfrontować – i to jeszcze wobec własnego dziecka.

Pozderki i klikerki!

Quidquid Latine dictum sit, altum videtur.

Bardzo ładnie napisane opowiadanie, ale niestety nie wszystko zrozumiałam. Pomysł na tekst intrygujący, jednak za mało się z tego szorta dowiedziałam i nie wszystko dałam radę wywnioskować. Mam wrażenie, że za dużo wydarzeń i kreacji świata próbowałeś wcisnąć w ten mały limit znaków. Short wydał mi się dlatego fragmentem wyrwanym z większej całości, zwłaszcza że końcówka brzmiała mało końcówkowo. Na plus na pewno to, że umiesz zaciekawić czytelnika. Nie mogłam się oderwać do końca lektury. Klikam.

Popieram Sonatę. Mam takie same odczucia. Powodzenia w konkursie. :)

Moim zdaniem faktycznie wcisnąłeś w krótki tekst dużo, ale nie na siłę, zwłaszcza, że wszystko, rodzinny dramat, konflikt, polityka i element fantastyczny łączą się bardzo płynnie w całość. Mocny początek, zdesperowany mężczyzna, podpięty do aparatury chłopiec, zniszczony Nowy York, super, zaintrygowało. Końcówka nie wywarła już takiego wrażenia, może dlatego, że ledwo co zrozumiałem, o co mniej więcej chodzi i nie odczytałem powagi sytuacji.

Panie Barbarzyńco, witam serdecznie! Na medycynie się jako tako znam, to z tego korzystam. :>

 

Ach, Sonata niby sypnęła dziegciem szczodrze i od serca, ale miodek jaki się polał wspaniały! heart

Co do nadmiaru wydarzeń – hm. Prawdę mówiąc, myślałem, że jest zbyt skromnie. Twoja opinia będzie dla mnie zaczynem do rozmyślań, dziękuję Ci za nią!

 

Misiu, dziękuję za życzenia!

 

Reinee, witaj! Miło mi, że coś się jednak spodobało. Przyznam, że faktycznie zakończeniu przydałoby się kilka dodatkowych zdań, by mogło lepiej wybrzmieć. Będę mądrzejszy na przyszłość!

Cześć! 

 

Bardzo dobry tekst. Tematycznie skrojony pod wymogi konkursu, mamy niespodziewane odkrycie, które może wywrócić świat do góry nogami. Koncepcja starcia na płaszczyźnie medycyna – magia, bardzo udana. Pod względem językowym ciężko mieć jakiekolwiek zarzuty, czytało się płynnie i bez zgrzytów. 

 

Co do dynamiki pomiędzy rodzicami… inspirowałeś się może serialem dr House? W jednym odcinku była niemalże identyczna sytuacja. Matka – lekarz przeprowadzała eksperymentalną terapię na dziecku, a ojciec dbał o rozwój na innych płaszczyznach. I oczywiście występowały na tym tle kłótnie. Tak mi się skojarzyło w każdym razie…

 

Pozdrawiam serdecznie, życzę powodzenia w konkursie i lecę klikać:)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Hej, Czarku Czarku, dzięki za komentarz, miło że się spodobało.

 

Hm, faktycznie, przypominam sobie ten odcinek dra House’a. Pewien zrąb konfliktu rzeczywiście mógł być inspiracją. Ech, człowiek myśli, że wymyślił coś w miarę fajnego, a tu się okazuje, że wszystko już było. :P

Niezwykle spodobał mi się pomysł łączący osobliwe działania magiczne z medycyną, choć nie bardzo pojęłam, na czym polegało leczenie. A żeby rzecz była jeszcze bardziej dramatyczna, umiejętnie wplotłeś w sprawę skonfliktowanych rodziców chorego chłopca.

Myślę, że mogę odwiedzić klikarnię.

 

Enzo Ri­bol­di skrzy­żo­wał ręce na pier­siach→ Enzo Ri­bol­di skrzy­żo­wał ręce na pier­si

 

roz­bi­ty model stat­ku wierz­gnął pod drzwia­mi… → Obawiam się, że model statku nie wierzgnął.  

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witaj, Reg! Bardzo miło mi Cię gościć i cieszę się, że się podobało!

Piersi niezwłocznie zamieniam na pierś, natomiast model statku, jako że był futurystyczny i lewitujący, uważam, że mógł wierzgnąć, korzystając z trzeciego znaczenia w linku, który zamieściłaś.

Pozdrawiam serdecznie!

I mnie jest miło, że Tobie było miło. Serdeczności. :D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ech, człowiek myśli, że wymyślił coś w miarę fajnego, a tu się okazuje, że wszystko już było. :P

Ba, całość podobna do którejś z części X-Man, gdzie mutantów rejestrowano, “leczono”, a człowiek odpowiedzialny za walkę z mutantami okazał się ojcem jednego wink

 

 

Dosłownie wszystko już było, połączenie magii i nauki też. I wspaniale, że wciąż nikt się tym nie przejmuje, tylko ze starych motywów utalentowani – jak Ty – ludzie piszą wciąż nowe, ciekawe opowieści smiley

 

Tekst dobrze napisany, zrozumiały, dobrze się czyta. W tle ciekawy świat, wart dalszej eksploracji smiley

The KOT

Porządnie napisane, wciągająco.

Nie wszystko może zrozumiałem, ale i tak mi się podobało.

 

Szczególne wrażenie na mnie zrobiło tak mocne nawiązanie do swego doświadczenia, bo czyż nie każdy (polski) lekarz pragnie tego samego: zutylizować wszystkich pacjentów?

(żarcik, jakby co)

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Hej, Eldil, dzięki za komentarz! Schlebia mi porównanie do X-menów, bo to jedyny wytwór marvela, który toleruję, ale znam tylko kreskówkę z FoxKids, spin-off z Toonami i kilka filmów, ale nie pamiętam takiego motywu, prawdę mówiąc. Pięćdziesięciu lat komiksów nie mam czasu ani siły nadrabiać. ;D

 

Witam Nestora Rodu w skromnych progach, cieszę się, że wciągnęło!

 

 

czyż nie każdy (polski) lekarz pragnie tego samego: zutylizować wszystkich pacjentów?

pomidor

 

Cześć, Matteo! 

 

Trochę zamotałeś, porzucałeś mądrym słowami, ale jakoś to wyprowadziłeś. Jasno powrzucałeś za to kilka konfliktów, z tym małżeńskim na czele. Jest tu wrażenie większej całości i mi to jakoś nie przeszkadza, choć faktycznie czuć trochę niedosyt. 

No fajnie :) 

 

Pozdrówka i powodzenia w krokusie! 

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Cześć, Matteo!

Fajnie, że fajnie. Jakkolwiek większej całości żadnej nie ma, to tak, koncept był taki, by zaprezentować obrazek pewnej zastanej rzeczywistości, ze sporym bogactwem inwentarza, a nie takie gołe nic, główny konflikt i tyle. Co, na tysiącu słów nie można poszaleć? ;D

Bardzo fajne, też motyw i dylematy moralne mi się skojarzyły z X-men. No i ciekawe połączenie między tytułem a puentą. ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Coś ostatnio panuje moda na zabijanie odmiennych ludzi. Cóż, może to nieustająca moda. Albo konkursowi o obcości skończył się termin przydatności do spożycia…

Interesujące dylematy rodziców.

Babska logika rządzi!

Mam propozycję. Napisz ciąg dalszy już poza konkursem.

Szyszkowy, Finklo, miło że wpadliście!

 

Nova, ale aż tak? :o

Cześć,

 

Też się zamotałem trochę w końcówce, musiałem przeczytać drugi raz. Ogólnie mi się podobało, zgrabnie napisane, nie zauważyłem większych problemów.

 

Aczkolwiek czasem nie do końca wiadomo kto co mówi, a styl mowy postaci nie jest na tyle różny, by dać sobie radę bez tej informacji. Szczególnie to co zaraz przytoczę jest tak napisane, że mógł to powiedzieć każdy

 

Riboldowie spojrzeli po sobie, a ich syn zachichotał:

– Super!

– To jakaś nowa zabawka?

 

– To niemożliwe… Odczulenie na pole magiczne powinno przywrócić homeostazę…

Enzo stanął pomiędzy synem a jego matką.

– To stawia wszystko na głowie. Wygląda na to, że nadwrażliwość to manifestacja jakiejś nieudanej transformacji w odmieńca!

Pozdrowienia z Kopenhagi

Dobrze się czytało, opowiadanie mnie wciągnęło. Również czuję pewien niedosyt, szkoda, że tekst musiał mieć ograniczoną liczbę znaków, bo chciałoby się więcej.

Witaj, Elasie! Fajnie, że ogólnie się podobało. Co do niejasności w dialogach – przyjmuję na klatę. To sama końcówka tekstu, czyli miejsce, gdzie można co nieco wyklepać.

 

Pusiu, odbieram Twój komentarz jako komplement nieoczywisty, ale jaki miły! heart

Hej, Mr B. Jest ok, napisane dobrze, choć w Twoim przypadku mogło być lepiej.

Rozmowa wypadła naturalnie, bo w odróżnieniu od wielu osób, nie przemycasz infodumpa, żeby wyjaśnić sytuację i świat. Dzięki temu dialog choć nie jest w pełni sensowny (dla czytelnia, który nie zna kontekstu), brzmi normalnie i życiowo. Tyle tylko, że nie zdradzasz faktów zbyt długo, w powyższym przypadku do samego końca, i ostatecznie rozmowa niepotrzebnie przeciąga się w ogólnikach. Myślę, że to tekst napisany w przerwie “ważniejszych zajęć” jak studia (czas szybko leci i być może jesteś już po) czy praca. Poprzednie opowiadanie ma już rok, zatęskniłeś za publikacją i komentarzami?

Warto podtrzymywać pióro w dobrej formie, ale raz na rok mógłbyś dać z siebie coś więcej. ;)

Pozdrawiam.

 

Zgodzę się z przedmówcami, że w tekście jest sporo niewiadomych, ale chyba dla mnie było wystarczająco informacji, by zrozumieć kontekst :) Miło się czytało

 

Pozdrawiam i powodzenia!

E.

Hej, Darconie, miło Cię widzieć! Z wieloma uwagami mogę się zgodzić. Chciałbym wrócić do regularniejszego pisania i ten szorcik jest jedną z pierwszych prób po przerwie. Wierzę, że będzie tylko lepiej! Pozdrawiam!

 

Cesarzowo Mordoru, fajnie że wpadłaś i cieszę się, że miło się czytało. Wierzę, że komplet informacji nt. konfliktu czy świata nie jest konieczny do wychwycenia pewnych emocji, które odczuwają bohaterowie. Trudno by to było też IMO upchnąć w 1000 słów, by miało ręce i nogi. Również pozdrawiam!

devil

wink

 

Nowa Fantastyka