- Opowiadanie: WyrmKiller - Projekt Beholder

Projekt Beholder

Opo­wia­da­nie uczest­ni­czy w kon­kur­sie „Na kra­wę­dzi poj­mo­wa­nia” pro­jek­tu Za­po­mnia­ne Sny: https://www.zapomnianesny.pl

 

Jeśli po­do­ba Ci się ta ini­cja­ty­wa, roz­waż da­ro­wi­znę na sto­wa­rzy­sze­nie Mu­di­ta: https://stowarzyszeniemudita.pl, które po­ma­ga ro­dzi­nom osób z nie­peł­no­spraw­no­ścia­mi.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

Finkla

Oceny

Projekt Beholder

Gar­gan­tu­icz­ne oko spo­glą­da­ło w pustą prze­strzeń. Za­wie­szo­ne na mac­kach z ludz­kiej tkan­ki i elek­trycz­nych prze­wo­dach przy­po­mi­na­ło sur­re­ali­stycz­ny obraz.

Jo­an­ne wpa­try­wa­ła się w nie. Oce­nia­ła zdol­ność ako­mo­da­cji, wraż­li­wość na świa­tło, a co naj­waż­niej­sze – umie­jęt­ność po­łą­cze­nia się z in­ny­mi. Co chwi­lę zmie­nia­ła na ta­ble­cie kon­fi­gu­ra­cje i przy­glą­da­ła się wy­ni­kom spraw­no­ści oka.

Była matką pro­jek­tu Be­hol­der.

Nie są­dzi­ła, że zdoła dojść tak da­le­ko. Po­przed­nie życie stało się ulot­nym snem. Nie pa­mię­ta­ła twa­rzy ro­dzi­ców ani uśmie­chu syna. Była go­to­wa na po­świę­ce­nie.

Prze­by­wa­jąc wśród współ­pra­cow­ni­ków, dum­nie no­si­ła opa­skę na oku, ale w za­ci­szu po­ko­ju, ogar­nia­ło ją obrzy­dze­nie. Nie przy­zwy­cza­iła się do tego, że część ciała nie jest już jej wła­sno­ścią. Dzię­ki no­wo­cze­snej in­ży­nie­rii oko uro­sło do roz­mia­rów domu jed­no­ro­dzin­ne­go, a miało stać się jesz­cze więk­sze i po­tęż­niej­sze.

Nie­uchron­nie zbli­żał się dzień te­stów.

Je­że­li wszyst­ko pój­dzie, tak jak po­win­no, Jo­an­ne do­się­gnie gwiazd.

Pro­jekt Be­hol­der dzia­łał pod pa­tro­na­tem rządu. Wie­dzie­li o nim ge­ne­ra­ło­wie, wpły­wo­wi lu­dzie, pil­nu­ją­cy se­kre­tów na­ukow­cy. Cel był pro­sty – zjed­no­czyć wi­dze­nie. Ze­bra­no grupę nic nieznaczących osob­ni­ków: prze­stęp­ców, sie­ro­ty i bez­dom­nych. Obiek­ty te­sto­we. Nikt nie uro­nił­by za nich nawet jed­nej łzy. Je­że­li pierw­szy test okaże się nie­po­wo­dze­niem, będą ko­lej­ni.

Nie brak osób, któ­rych życie jest nic nie­war­te. Przy­czy­nie­nie się do prze­ło­mo­we­go od­kry­cia, nada im losom przy­naj­mniej szcząt­ko­wy sens.

Jo­an­ne od­da­ła spra­wie wła­sne oko, od­da­ła całe życie, gdyby mogła, po­świę­ci­ła­by jesz­cze wię­cej.

Gdy współ­pra­cow­ni­cy opu­ści­li po­miesz­cze­nie z okiem – me­ta­lo­wą klat­kę, umiesz­czo­ną głę­bo­ko pod zie­mią na pu­styn­nych ru­bie­żach – Jo­an­ne się roz­pła­ka­ła. Spała z tru­dem, nie pa­mię­ta­ła, kiedy ostat­nio co­kol­wiek jadła. Czuła, jakby oko było wciąż jej czę­ścią. Przy każ­dym na­kłu­ciu, każ­dym po­ra­że­niu prą­dem, za­ci­ska­ła zęby, przy­go­to­wu­jąc się na falę bólu. Nie mogła jed­nak ścią­gnąć maski pro­fe­sjo­na­li­zmu. Miała stać się sym­bo­lem roz­wo­ju, bó­stwem po­ko­nu­ją­cym ba­rie­ry in­dy­wi­du­ali­zmu. Nie po­win­na prze­ja­wiać żad­nej sła­bo­ści.

Do­tknę­ła czule oka. Nie przy­po­mi­na­ło już gięt­kiej masy. Stward­nia­ło, jakby no­si­ło sta­lo­wą zbro­ję. Prze­obra­ża­ło się w coś nie­zna­ne­go.

Po­czu­ła dotyk na twa­rzy, jak prze­szy­wa ją do kości i spra­wia, że choć na chwi­lę może ode­tchnąć z ulgą. Zo­sta­ła zu­peł­nie sama. Bez wspo­mnień i ro­dzi­ny.

Je­dy­nie z celem.

Ale jakże prze­pięk­nym.

Uśmiech­nę­ła się po­mi­mo przy­tła­cza­ją­cej go­ry­czy.

Po­czu­ła na sobie spoj­rze­nie wie­leb­ne­go oka. Źre­ni­ca wy­ostrzy­ła się gwał­tow­nie, jakby miała za­miar ją po­żreć.

– Już za chwi­lę na­dej­dzie nowy po­czą­tek. Nie oba­wiaj się. Chwa­ła tym, któ­rzy spoj­rze­li i nie od­wró­ci­li wzro­ku!

Uca­ło­wa­ła oko czule i ode­szła.

 

*

 

Nad­szedł dzień, w któ­rym na­le­ża­ło ak­ty­wo­wać jed­no­czą­ce oko. W nie­wiel­kiej klit­ce, roz­świe­tla­nej przez nie­bie­skie świa­tło ekra­nów, zna­leź­li się na­ukow­cy trzy­ma­ją­cy pie­czę nad pro­jek­tem Be­hol­der. Jo­an­ne trzy­ma­ła się na ubo­czu. Ob­ser­wo­wa­ła go­ścia przy­sła­ne­go przez rząd. Łysy męż­czy­zna w gar­ni­tu­rze przy­po­mi­nał posąg. Jo­an­ne do­my­śli­ła się, że był woj­sko­wym. Po­tra­fi­ła wy­czuć ta­kich na ki­lo­metr; ich po­gar­dę do nauki, na­sta­wie­nie na pro­ste roz­wią­za­nia i wy­ni­ki. Par­sk­nę­ła i skie­ro­wa­ła uwagę na współ­pra­cow­ni­ka.

– Wszyst­ko go­to­we?

– Ostat­nie spraw­dze­nie sprzę­tu i mo­że­my za­czy­nać.

W po­miesz­cze­niu obok ze­bra­no pięć obiek­tów te­sto­wych: łysą ko­bie­tę bez ucha, bez­zęb­ne­go męż­czy­znę, star­ca z po­pa­rze­nia­mi na twa­rzy, chło­pa­ka z iro­ke­zem i osie­ro­co­ne dziec­ko. Na­ukow­cy pod­łą­czy­li do nich przy­ssaw­ki, za­ło­ży­li przy­po­mi­na­ją­cy ko­ro­nę cier­nio­wą hełm i wbili w twar­dów­kę szpi­ku­lec ma­ją­cy za za­da­nie prze­ka­zać in­for­ma­cje do głów­ne­go oka.

Żaden z obiek­tów te­sto­wych nie za­re­ago­wał. Po­da­no im na tyle silne środ­ki otu­ma­nia­ją­ce, że nie wie­dzie­li, gdzie się znaj­du­ją. Je­dy­nie ich apa­rat wzro­ko­wy dzia­łał tak, jak po­wi­nien.

Mogli za­czy­nać.

Przy­wi­lej na­le­żał do Jo­an­ne. Na­ci­snę­ła rząd przy­ci­sków na kon­so­li.

Oko na mo­ni­to­rze za­drża­ło.

– Wstęp­ne po­łą­cze­nie za­koń­czo­no suk­ce­sem.

Niech aniel­skie za­stę­py roz­pocz­ną swoją pieśń!

Mo­ni­tor, ma­ją­cy uka­zać zjed­no­cze­nie wi­dze­nia, roz­bły­snął ob­ra­za­mi.

Pięć róż­nych spoj­rzeń, każde skie­ro­wa­ne w inny punkt po­miesz­cze­nia.

Woj­sko­wy z apro­ba­tą po­kle­pał Jo­an­ne po ra­mie­niu, a na­ukow­cy za­czę­li wi­wa­to­wać. Je­dy­nie głów­no­do­wo­dzą­ca pro­jek­tu mil­cza­ła.

Nie ro­zu­mia­ła, jakim cudem zna­la­zła się w po­miesz­cze­niu z obiek­ta­mi te­sto­wy­mi.

Sta­rzec z po­pa­rzo­ną twa­rzą. Stra­cił ro­dzi­nę, gdy w środ­ku nocy w miesz­ka­niu wy­buchł pożar. Sta­rał się ich ura­to­wać, ale nie dał rady. Zo­stał sam, bez dachu nad głową, z kry­jów­ką pod mo­stem.

Dziec­ko. Osie­ro­co­ne, gdy miało parę mie­się­cy. Nie pa­mię­ta­ło twa­rzy ro­dzi­ców, ale Jo­an­ne je wi­dzia­ła. Się­gnę­ła wzro­kiem dalej, niż ono mogło kie­dy­kol­wiek to zro­bić.

Prze­ska­ki­wa­ła z jed­ne­go spoj­rze­nia w ko­lej­ne, do­ty­ka­ła ob­ra­zów z prze­szło­ści. Wi­dzia­ła jed­no­cze­śnie ofia­ry łysej ko­bie­ty i pa­lą­ce się zwło­ki bli­skich star­ca. Spoj­rze­nia na­kła­da­ły się na sie­bie, ujed­no­li­ca­ły, w końcu Jo­an­ne wi­dzia­ła wszyst­ko, jakby było jed­nym punk­tem w cza­sie. Nie ist­nia­ły prze­szłość i te­raź­niej­szość. Rze­czy­wi­stość po­łą­czo­nych osób stała się jed­no­ścią.

Ale dla­cze­go to wszyst­ko wi­dzia­ła? Nie była pod­łą­czo­na do apa­ra­tu­ry. Czy oko po­zba­wio­ne ciała wciąż prze­sy­ła­ło do niej in­for­ma­cje?

Sku­pi­ła się na wła­snym spoj­rze­niu. Obraz na mo­ni­to­rze przed­sta­wiał je­dy­nie po­miesz­cze­nie z obiek­ta­mi.

Wi­dzia­ła wię­cej i dalej. Be­hol­der oka­zał się po­tęż­niej­szy i bar­dziej prze­ra­ża­ją­cy niż Jo­an­ne mogła kie­dy­kol­wiek przy­pusz­czać. Po­zwo­lił na wtar­gnię­cie do umy­słu.

Obraz prze­chwy­ty­wa­ny przez ro­gów­kę do­cie­rał dalej niż tylko do siat­ków­ki, tra­fiał wprost do mózgu, gdzie za­gnież­dżał się w świa­do­mo­ści na za­wsze. Więc taki był cel pro­jek­tu Be­hol­der. Pa­no­wa­nie nad ludz­kim umy­słem. Zjed­no­cze­nie spoj­rzeń? Dobry żart. Jak za­wsze li­czy­ła się wła­dza. Jo­an­ne wi­dzia­ła to przez spoj­rze­nie woj­sko­we­go. We­szła do jego umy­słu, cho­ciaż nie był czę­ścią sys­te­mu.

Wy­bie­gła z po­ko­ju.

Wi­dzia­ła wzro­kiem na­le­żą­cym do każ­de­go w kom­plek­sie ba­daw­czym. Nie byli jesz­cze tego świa­do­mi, ale wkrót­ce i oni do­łą­czą do jed­no­ści Be­hol­de­ra.

Wsia­dła do windy.

Pa­trząc w punkt, oko od­bie­ra­ło bodź­ce i two­rzy­ło obraz w te­raź­niej­szo­ści. Umysł skła­do­wał go w pa­mię­ci, za­mie­nia­jąc w echo prze­szło­ści. Obraz nie mógł wy­kra­czać poza ramy cza­so­we, nie gnał w przy­szłość.

Jed­nak Jo­an­ne wi­dzia­ła, co miało na­stą­pić. Ostat­ni pre­zent Be­hol­de­ra. Wojna, któ­rej czło­wiek nigdy nie do­świad­czył. Wojna z umy­słem.

Zna­la­zła się na dachu kom­plek­su ba­daw­cze­go. Po­de­szła do kra­wę­dzi.

Bło­go­sła­wie­ni ci, któ­rzy nigdy nie zo­ba­czy­li!

Za­mknię­ta w klat­ce umy­słów. Wie­dzia­ła, że to ko­niec. Pro­jekt Be­hol­der oka­zał się suk­ce­sem. Po­zo­sta­ło je­dy­nie sza­leń­stwo.

Niech Pan ma ludz­kość w swej opie­ce.

Za­pła­ci­ła naj­więk­szą cenę. Sprze­da­ła los nie­win­nych w za­mian za obiekt na­zwa­ny na jej cześć – Be­hol­der Jo­an­ne. Bo­gi­ni po­żo­gi i otę­pie­nia umy­słów.

Zro­bi­ła ostat­ni krok przed sie­bie.

 

Koniec

Komentarze

Cześć WyrmKiller !!

 

Dla mnie super! Jest rozmach, jest wyobraźnia.

Jestem niepełnosprawny...

Hej, dawidiq150!

Dziękuję za przybycie. Miło mi, że się podobało. 

Limit znaków trochę mnie dojechał i musiałem ciąć, ale super, że dostrzegłeś w tekście rozmach.

Ciekawe. Na krawędzi pojmowania. Nieczęsta reakcja odkrywcy. 

Powodzenia w konkursie :)

Opisałeś osobliwy projekt, którego sensu raczej nie udało mi się pojąć, ale w końcu takie jest założenie konkursu. Czytało się nieźle, mimo że wykonanie pozostawia nieco do życzenia.

 

Gar­gan­tu­icz­ne oko spo­glą­da­ło w pustą prze­strzeń. → Domyślam się, że oko było ogromne, ale czy na pewno było rubaszne i wyjątkowo żarłoczne?

Za SJP PWN: gargantuiczny «rubaszny, nadnaturalnie wielki i niezwykle żarłoczny»

 

ale w za­ci­szy po­ko­ju… → Literówka.

 

Ze­bra­no grupę nie­waż­nych ni­ko­mu osob­ni­ków… → Pewnie miało być: Ze­bra­no grupę nic nieznaczących dla nikogo osob­ni­ków

 

nie pa­mię­ta­ła, gdyby ostat­nio co­kol­wiek jadła. → …nie pa­mię­ta­ła, kiedy ostat­nio co­kol­wiek jadła.

 

Po­czu­ła na sobie spoj­rze­nie wie­leb­ne­go oka. → Dlaczego wielebnego?

Sprawdź znaczenie przymiotnika wielebny.

 

Źre­ni­ca wy­ostrzy­ła się gwał­tow­nie… → Źrenica może się rozszerzać lub kurczyć, ale nie wiem, jak mogłaby się wyostrzyć.

 

na­ukow­cy trzy­ma­ją­cy pie­czę nad pro­jek­tem Be­hol­der. Jo­an­ne trzy­ma­ła się… → Czy to celowe powtórzenie?

 

Na­ci­snę­ła serię przy­ci­sków na kon­so­li. → Raczej: Na­ci­snę­ła rząd przy­ci­sków na kon­so­li.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hej, Koala75!

Dziękuję za komentarz.

Musiałem dorzucić nieco szaleństwa i czuję, że reakcja odkrywczyni jest adekwatna do sytuacji, bo kto by nie oszalał, gdyby mógł wejść do czyjegoś umysłu.

Dziękuję za życzenia powodzenia!

 

Hej, regulatorzy!

Dziękuję za łapankę, jak zawsze czuwasz nad poprawnością tekstów, za co dziękuję.

Użyłem określenia gargantuiczny w kontekście wielkości (oko też było w pewnym sensie żarłoczne). Pomyślę jeszcze o jakiejś zamianie, ale na ten moment pasuje mi to określenie.

Poczuła na sobie spojrzenie wielebnego oka. → Dlaczego wielebnego?

Motywy religijne pojawiają się w całym tekście (nie są dominujące, ale Joanne obdarza oko pewnego rodzaju boskością). 

 

Za całą resztę łapanki dziękuję i zabieram się do poprawiania.

 

Pozdrawiam!

Bardzo proszę, WyrmKilerze, miło mi że mogłam się przydać. Rozumiem też, że wolisz zostać przy pewnych sformułowaniach – wszak to Twoje opowiadanie i będzie napisane słowami, które uznasz za najwłaściwsze. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Myślę, że tekstowi mocno zaszkodził limit znaków. Przez to trudno mi było zrozumieć znaczenie wynalazku. No i wielki finał nie wybrzmiał zbyt głośno.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Eye of the Beholder?

Podobno dobra gra.

 

I całkiem niezły pomysł (chyba), aczkolwiek lekko przysypany. Toteż nie wszystko zrozumiałem.

Szyszkowy ma rację – warto byłoby rozwinąć.

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Niezły tekst i straszny wynalazek. Okazuje się, że połączenie religii z nauką jest bardzo niezdrowe.

Czytało się dobrze.

Babska logika rządzi!

Podoba mi się ponury klimat opowiadania.

Zgadzam się, że limit znaków trochę zaszkodził, chętnie poczytałabym niekonkursową, rozszerzoną wersję.

devil

Hej, Finkla!

Dziękuję za komentarz i klika. Wychodzą z założenia, że połączenie religii z czymkolwiek bywa często bardzo niezdrowe.

 

Hej,pusia!

Płakałem, gdy musiałem ucinać znaki, ale takie założenia konkursu. Wyszła bardziej tajemnicza wersja opowiadania. Celowałem w ponury klimat, gdyż coraz straszniejsza wydaje się nasza przyszłość.

 

Witam, yantri i dziękuję za przybycie.

Nowa Fantastyka